Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Główne Foyer

    +11
    Einar Halvorsen
    Vermund Eriksen
    Edgar Oldenburg
    Vivian Sørensen
    Halle Skov
    Esteban Barros
    Prorok
    Alrick Vilhe
    Mistrz Gry
    Vil Kütt
    Nik Holt
    15 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    First topic message reminder :

    Główne Foyer
    Przestronne foyer znajduje się na pierwszym piętrze teatru, niedaleko głównej sceny i wykorzystywane jest przede wszystkim do organizacji uroczystych przyjęć, spotkań i niewielkich koncertów. Główny korytarz, wzdłuż którego rozłożony został miękki, czerwony dywan, niewątpliwie robi duże wrażenie nie tylko na galdrach odwiedzających to miejsce po raz pierwszy, lecz również na stałych bywalcach teatru. Ozdobą foyer są lśniące, marmurowe posadzki, stiukowe ściany, kryształowe kandelabry i żyrandole, których brylantowe zdobienia rzucają na ściany piegi srebrnego połysku za każdym razem, gdy przez okno na tarasie wpadają promienie słońca.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Zwierciadła dużych błękitnych oczu płynęły po zgromadzonych twarzach, zatrzymując się z rzadka; wyjątek stanowiąc dla złotowłosej kobiety, która w łagodnych morskich tonacjach tonęła, zwiewnie przy tym krocząc po czerwonym dywanie. Suknia mocno opięta na przyjemnej dla oka sylwetce rzucała, nieme wyzwanie innym przedstawicielkom płci pięknej. W niego zaś szczególnie uderzając do tego stopnia, że czerwony tchnienie podziwu odmalowało się na jego twarzy, a usta rozchyliły się nieznacznie. Ciało przeszył przyjemny dreszcz podekscytowania, gdy przez oszołomiony umysł przemknęły wszelkie miłe chwile z nią związane. Serce tłukło się szaleńczo w piersi, a krew szumiała w skroniach – odurzony, oczarowany i zafascynowany jej pięknem. W momencie, gdy odnalazła go wzrokiem, zamarł tak dosłownie, jak i w przenośni. Jej uśmiech sprawił, że momentalnie poczuł niewypowiedzianą ulgę, lecz ta przeminęła równie szybko, co piękna pogoda na Morzu Północnym w sezonie burz. Wiedział o konsekwencjach rozmowy na oczach całego tego zbiegowiska, tak świadom tego, co mogłoby ją czekać, tym samym niespecjalnie przejmując się, swym losem nie czynił żadnego kroku w jej kierunku, zrozumiawszy, iż byłaby to tylko i wyłącznie pożywka dla prasy i temat do kpin dla całej reszty śmietanki. W tym jednym ulotnym momencie zapłoną, czystą wewnętrzną frustracją, skierowaną wobec tej niesprawiedliwości na świecie. Nie mógł nawet podejść do kobiety, którą darzył tak wielkim uczuciem, bo momentalnie wywołałoby to lawinę pogłosek. Mimowolnie zagryzł dolną wargę, a palce splecione w pięści wbijały się boleśnie w miękką skórę dłoni, pozostawiając na niej charakterystyczne półksiężyce.
    Dostrzegł ją ponownie kątem oka, gdy tłum zafalował, jak trwała z uśmiechem przy jakimś mężczyźnie, a kiedy ruszyli zająć miejsca, kroczył ich śladem, choć w oddaleniu czując przykry ból niesprawiedliwości i jeszcze gorszy rodzący się ze szkaradnych domysłów w postaci zazdrości.
    Wpatrzony w czerwoną kurtynę próbował się odciąć od ponurych myśli kroczących nieustannie, gdzieś z tyłu głowy, jakby życie za wszelką cenę, chciało mu udowodnić, że nie pasuje do tego miejsca i tych ludzi. Bliskość i szereg uśmiechów, jakimi obdarzała towarzysza wieczoru, wywoływały ukucia bólu, który tym większy, bo niesiony dziesiątkiem wspomnień, kiedy i jemu uchylała rąbka szczęścia swą nietuzinkową osobą. Pocieszał się w myślach, iż mógł być to wyłącznie przyjaciel, ktoś o kogo nie musiał być zazdrosny, bo przecież była sprawiedliwa w tej skomplikowanej relacji, prawda? Odetchnął głęboko ostatecznie, uciekając wzrokiem od pary, by skupić swą uwagę wyłącznie na spektaklu.
    Zaabsorbowany dogłębnie wydarzeniami na scenie powoli zapominał o drzemiącej na serca dnie wątpliwości, co rozlała się goryczą po ciele. Wprawiony w poruszenie czuł gęsią skórkę i dreszcze zachwytu w kluczowych momentach lub gdy muzyka chóru uderzała i z siłą niosła się po wielkiej i bogatej sali. Szum morza i wiatru szept na dźwiękach kolejnych słów przenosił marynarza w świat, w którym wszystko było prostsze, a miłość między kochankami kwitła, bez strachu. Zapragnął takiego świata, tej bańki tylko na moment zagłębiając się w jej wnętrzu i utonąć z wyrazem błogiego uśmiechu, chcąc oddać się zupełnie temu, co w sercu grało melodię życia. A jednak nawet i w tej historii kryła się szczypta nostalgii i smutku, który podejrzewał może w kolejnych odsłonach, wypłynąć w pełnej skali krusząc serca widzów.
    Wyszedł wraz z tłumem innych gości, emocje opadły, niczym rozstrojony instrument, bez krzty weselszego brzmienia sunął, jak zjawa po czerwonym dywanie, nawet nie rejestrując specjalnie momentu, w którym sięgnął po drinka na srebrnej tacy. Dopiero jego goryczka orzeźwiła go, a blask fleszy pobudził, elektryzując błękitne spojrzenie, dotychczas skryte za mgłą tęsknoty. Zasłonił w wyrazie irytacji dłonią twarz, oddzielając się tą marną tarczą przed napastliwym reporterem, a po chwili odwrócił się plecami i odszedł, uciekając w tłum gości. Miał po dziurki w nosie, takich niespodzianek. Licząc w głębi ducha na spokojne przedstawienie, które obejrzy, a po wszystkim, wręczy kwiaty, wraz z kilkoma komplementami przyjaciółce; zupełnie odciął się od możliwości wystąpienia tak wielu negatywnych emocji. Dopił drinka z ponurą miną.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    'k6' : 6
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Niestety nie miał za specjalnie okazji, by zamienić słowo z Blancą i Estebanem, nawet jeśli miał olbrzymią ochotę skomentować ich przybycie, a zwłaszcza tekst kobiety. Niestety dzwonek skutecznie popsuł mu ten plan, a przecież nie zamierzał się spóźnić. Dlatego też po prostu zanotował rzeczy, które miał ochotę skomentować i udał się na salę, by tam usadzić swoje szanowne cztery litery. Rzecz jasna nie zamierzał siedzieć sam, więc znajomą parkę usadził obok siebie.
    Podczas samego przedstawienia Nik siedział zaskakująco cicho, nawet nie próbując zaczepiać Blani czy Esa i nie dając zaczepiać siebie. Po prostu ignorował wszystko wokół, zamieniając się w tą cichutką wersję siebie, której żadne z nich jak dotąd nie poznało. Zapoznał się z broszurą i potem w skupieniu oglądał występ, wpatrzony w aktorów, ale o wiele bardziej zasłuchany w muzykę. Dopiero tu, na sali, jego aura fossegrima się uciszyła, ukontentowana spektaklem i nutami otulającymi wszystkich. Uśmiechnął się, kątem ust i tak siedział, zapatrzony i zasłuchany.
    Dopiero po zakończeniu pierwszej części spektaklu dało się z nim w ogóle nawiązać jakikolwiek kontakt. I oczywiście, jak to on, całkowicie udawał, że nic się nie wydarzyło, a w ogóle to drodzy państwo idziemy po drinki! Drinki były bardzo dobrą opcją zwłaszcza, by uniknąć jakichkolwiek pytań. Sięgnął po przyniesionego drinka, w kolorze lekko złotawym. Czyżby szampan? Nik z ciekawością upił łyk, lekko krzywiąc się na goryczkę wytrawnego alkoholu, jednak musiał przyznać, że pomarańcza doskonale łagodziła jego smak, tworząc przyjemne połączenie.
    - Nie powiem, całkiem smaczne. – ocenił, dopijając alkohol do końca, a potem odkładając kieliszek na tacę przechodzącego kelnera. Poczuł też, że ma nieodpartą wręcz potrzebę, by zahaczyć reżysera tego wspaniałego przedsięwzięcia, dlatego też przeprosił grzecznie Blanię i Esa i udał się do pana Borga.
    - Dzień dobry panie Borg. – przywitał się uprzejmie z reżyserem. Własnego nazwiska nie podawał, bo raz, że nie był artystą, a dwa znając życie mężczyzna i tak go potem nie zapamięta. Było tu zbyt wiele osób i to jeszcze tych bardziej znanych i znaczących. Ale po co miał walczyć z tą nieodpartą chęcią uzyskania jednej konkretnej informacji? – Miałbym małe pytanie, jeżeli pan pozwoli. Przedstawienie jest przepięknie wyreżyserowane i oddziałuje na duszę każdego konesera sztuki. Skąd pan czerpie inspirację do swoich dzieł? – spytał, szczerze zaciekawiony tematem. Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi uprzejmie podziękował i wrócił do swoich towarzyszy.
    Chęć konwersacji z Borgiem odpuściła, za to wróciła ta druga, chętna do podroczenia się zarówno z Estebanem jak i Blanką. Speszona mina Barrosa była naprawdę urocza, sam Nik wydawał się natomiast niewzruszony tym faktem, nawet jeśli nie spodziewał się spotkania z nimi tutaj.
    - Nie miałem okazji odpowiedzieć wcześniej, więc mówię teraz – zawsze byłem miłośnikiem dobrych tworów muzycznych i to, że tego nie zauważyłaś wcześniej, to już Twój problem. – wytknął na swój sposób Blance, oczywiście nie powstrzymując się, by objąć ją na przywitanie. – Twoje stringi odznaczają się w sukience, nieładnie… - mruknął jej cicho na ucho, nie będąc w stanie się powstrzymać. Zrobił to jednak w taki sposób, by nikt poza Blancą go nie słyszał. Wyszczerzył się za to bezczelnie, odsuwając się od Vargas i przeniósł wzrok na Esa.
    - Zdecydowanie się nie spodziewałem, że się jeszcze zobaczymy. – on w przeciwieństwie go mężczyzny w ogóle nie był skrępowany. A już na pewno nie tym, co robili. – Swoją drogą naprawdę przynosisz szczęście w poszukiwaniu roślin.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k6' : 2
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Nie spędzili w foyer zbyt długo czasu gdy dzwonek zaprosił ich dalej, wgłąb teatru. Zajęli lożę razem z Nikiem ale, o dziwo, nawet siedząc między Holtem a Barrosem, Blanca potrafiła skupić się na sztuce, a nie zapachu perfum towarzyszących jej mężczyzn. Po raz ostatni poprawiła sukienkę, przejrzała z zaciekawieniem broszurę teatralną, a gdy rozbrzmiał trzeci dzwonek – czuła się znów podekscytowana tak, jak była w mieszkaniu, opowiadając Esowi jak bardzo chce tutaj przyjść i jak bardzo się cieszy, że będzie jej towarzyszył.
    Gdy wygasły światła, Blanca z cichym westchnieniem rozparła się wygodnie w fotelu – i od tej chwili w zasadzie nie spuszczała wzroku ze sceny. Drżała, reagując na muzykę i zachwycała się strojami aktorów i dekoracjami. Podążala za opowieścią, z fascynacją chłonąc kolejne sceny i pragnąc więcej. Historia wciągnęła ją bardziej, niż Blanca zakładała, a przelotna myśl, że nigdy jeszcze nie płynęła żadnym statkiem zagnieździła się w tyle jej głowy jak małe ziarno, które czeka tylko, by w którymś momencie zacząć kiełkować, wypuścić pączki, przerodzić się w pełnoprawny pomysł – pełnoprawny plan.
    Po zakończeniu drugiego aktu Vargas odetchnęła cicho.
    - To było fantastyczne – rzuciła cicho, niepewna, czy oczekuje na to jakiejkolwiek odpowiedzi, czy raczej po prostu potrzebuje wyrzucić z siebie nadmiar emocji.
    Razem z Nikiem i Esem wróciła do foyer i bez wahania zgarnęła wybranego na chybił-trafił drinka z tacy jednego z kelnerów – przypadkiem dokładnie ten sam, jaki skusił Holta. Upiła ostrożny łyk, musujące wino zabawnie załaskotało ją w język. Gorycz alkoholu jej nie przeszadzała, szczególnie złagodzona słodką pomarańczą.
    - Faktycznie dobre – zgodziła się z Nikiem, śmielej upijając kolejne łyki.
    Potrzeba – nagła odwaga – by zagadać do Borga pojawiła się nagle, zupełnie niespodziewanie, jednak, wskutek działania drinka, Blanca zupełnie jej nie kwestionowała. Nie zastanawiała się, że mniej więcej w tym samym momencie coś podkusiło Nika, by zaczepić mężczyznę. Odczekała po prostu, aż Holt przedyskutuje z Borgiem co chciał przedyskutować, pod wpływem impulsu pocałowała Barrosa w policzek i zostawiła Esa na chwilę z Nikiem, sama prąc przez tłum by przywitać się z reżyserem.
    Nie sądziła, że będzie ją potem pamiętał, co tylko ośmielało ją do krótkiej rozmowy.
    - Sztuka jest fantastyczna – pochwaliła z nieudawanym zachwytem. – I te stroje! Mógłby pan zdradzić, kim jest ta utalentowana osoba, która za nie odpowiadała? – Blanca uśmiechnęła się miękko, a gdy tylko otrzymała odpowiedź, podziękowała grzecznie i wróciła do swojego towarzystwa.
    Nie sądziła, by było ją stać na zamówienie sukienki od teatralnego artysty, ale zawsze można było sobie pomarzyć.
    Gdy efekt drinka rozwiał się, Vargas znów mogła skupić się na rozmowie. Prychnęła tylko na jej problem, roześmiała się lekko, gdy Nik przyciągnął ją na chwilę do siebie i ucałowała go miękko w policzek – czego zaczęła żałować zaraz potem, gdy dał popis swojej mendowatości.
    - To nie patrz, jak ci żal – odpowiedziała mu na ucho równie cicho. – Albo po prostu spróbuj je ze mnie zdjąć – dodała bezczelnie, po fakcie uświadamiając sobie, że to nie było najmądrzejsze. Nie obok Esa i z pewnością nie rzucane w kierunku Holta, który podobne wyzwania zwykł podejmować bez cienia zawahania.
    Tak czy inaczej, słowo się rzekło, pozostało jej więc tylko zgromić blondyna wzrokiem i znów prztulić się do Esa, splatając jego dłoń ze swoją i wspierając mu głowę na ramieniu.
    Parsknęła z rozbawieniem na wspomniane przez Nika szczęście w poszukiwaniu roślin, nie wtrącała się jednak. Coś, jakieś dziwne uczucie zalęgło jej się w sercu nieproszone, gdy tak spoglądała to na jednego, to na drugiego.
    Czując w pewnej chwili delikatne drgnięcie dłoni Barrosa, zadarła głowę i przyjrzała mu się uważnie.
    - W porządku? – spytała i uśmiechnęła się miękko.
    To zabawne, jak szybko nauczyła się rozpoznawać najmniejsze zmiany w postawie, mimice, w tonie głosu Esa.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości


    'k6' : 2
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Podejście Esa i jego umiarkowany entuzjazm względem sztuki nie zmieniły się od czasu dotarcia do budynku teatru – wciąż robił to wszystko bardziej dla Blanki, niż dlatego że chciał obejrzeć spektakl. Sam ledwie rzucił okiem na artykuł, to właśnie Vargas w swoim podekscytowaniu wyjaśniła, na czym miała polegać fabuła i kogo będzie można zobaczyć na scenie. Żadne z tych nazwisk nic Barrosowi nie mówiło, ale przynajmniej wiedział już, jak wyglądają główni aktorzy dzięki plakatom we foyer.
    W głębi ducha cieszył się, że dzwonek zaczął wzywać wszystkich do sali, zanim zdążyli zamienić z Nikiem więcej niż powitania – jego widok speszył go bardziej, niż był gotowy się do tego przyznać, kiedy zdradziecka pamięć przypominała, co dokładnie robili jeszcze nie tak dawno i wszystkie te bezwstydne rzeczy, jakie wyszły z jego ust. Byłby bliski doświadczenia spontanicznego samozapłonu, gdyby któreś z nich poruszyło temat. Usadzony w loży obok Blanki i Nika mimowolnie wstrzymywał nieco oddech, ale gdy oboje milczeli, studiując z zapamiętaniem broszury opisujące spektakl, pozwolił sobie na odrobinę rozluźnienia, pochylając się nad oparciem krzesła i zerkając w ten sam arkusik, który czytała Vargas. Kiedy światła zaczęły przygasać, nie wahał się spleść razem ich palców, gładząc lekko kciukiem wierzch jej dłoni przez całą pierwszą część spektaklu. Musiał po cichu przyznać, że chociaż na początku nie był do tego pomysłu przekonany ze względu na tłum, kiedy wszyscy umilkli zapatrzeni na scenę, łatwo było zrobić to samo i dać się porwać sztuce, zapominając o wcześniejszych obawach.
    Przerwa nadeszła zdecydowanie zbyt szybko.
    Es odetchnął cicho, gdy Blanca zostawiając go z całusem na policzku, ruszyła w kierunku reżysera całego przedstawienia – zapamiętał jego charakterystyczną twarz z gazety i nie musiał się przynajmniej zastanawiać, o co ten cały szum. Pozostawiony na chwilę sam sobie, wziął z kelnerskiej tacy najbliższego drinka, krzywiąc się lekko na słodycz musującego wina i brzoskwiń. Powinien był poprosić o coś bardziej wytrawnego, ten drink bardziej smakowałby Blance albo Sarnai – zatrzymał się na moment, kręcąc nieco głową i próbując przegonić tą drugą myśl. Niby dopiero co oczyścili zalegającą między nimi ciężką atmosferę, na nowo wytyczając granice, ale Es nie potrafił powstrzymać uczucia goryczy, które pojawiało się obok myśli o medyczce. Emocjonalne utwory wygrywane na żywo na fortepianie, wcale nie pomagały w opanowaniu cichego wzruszenia, jakie powoli zagnieżdżało się w głowie i piersi mężczyzny. To chyba przez nie zignorował nieco zbyt poufałą wymianę zdań między Nikiem a Blanką, gdy szeptali sobie coś na ucho. Skupił na nich uwagę, kołysząc lekko kieliszkiem, z którego mimo słodyczy sączył powoli drinka dopiero, kiedy blondyn zwrócił się bezpośrednio do niego.
    - Ja też nie – odparł, jako tako panując nad nerwami. - Jak chcesz mnie wynająć, będę to musiał skonsultować z szefową – dodał, chcąc sobie zażartować, rozluźnić węzeł skrępowania wywołany jego obecnością, ale finalnie nie był pewien, jak to zabrzmiało. Słodki, zbyt słodki drink, zdawał się wtłaczać mu do serca dziwną melancholię, której nie miał siły odmawiać. Musiał sobie stanowczo odmówić, gdy gadzi mózg podpowiadał, by pomaszerował w kierunku fortepianu i uciszył emocjonalny utwór, szarpiący za delikatne struny.
    W porządku?
    Zamrugał gwałtownie, zdając sobie sprawę, że zapatrzył się w przypadkowy punkt i przekrzywił lekko głowę, zerkając na Blankę wspartą na jego ramieniu. Kiedy wreszcie pozwolił sobie myśleć o niej inaczej, niż jak o tej natrętnej koleżance z zespołu, którą musiał dyscyplinować dla jej dobra, często zapierało mu dech, jaka była śliczna. Tego wieczora uczucie to powróciło w dwójnasób, spotęgowane osobliwą melancholią. Zanim zdążył się nad tym zastanowić, pochylił głowę, delikatnie muskając ustami jej miękki policzek.
    - W porządku. Po prostu... Jesteś cholernie śliczna. A ja mam zajebiste szczęście.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Esteban Barros' has done the following action : kości


    'k6' : 3
    Ślepcy
    Toke Tougaard
    Toke Tougaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3490-toke-tougaard#35081https://midgard.forumpolish.com/t3499-toke-tougaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3500-struna#35161https://midgard.forumpolish.com/


    Nigdy nie marzył o wielkości. Nie potrafiłby powiedzieć, dlaczego wybrał dla siebie taką a nie inną ścieżkę. Może to przekora zaprowadziła go na szczyt. Nie musiał nikomu niczego udowadniać. Ojciec od lat gnił w grobie sześć stóp pod ziemią, Thea raczej robiła wszystko, aby zamienić życie swoje i wszystkich wokół w niekontrolowany chaos, a dalsza rodzina już dawno wycofała się z orbity Tougaarda.
    Może chodziło o oszustwo, o tę odwieczną grę pozorów w świecie wyższych sfer, przenikających do niej artystów, o przybieranie masek, o udowodnienie, że ziarno niegodziwości, gdy tylko spadnie na odpowiedni grunt, wypuści złotodajne plony, a samozwańcze elity nie zorientują się nawet, że wpuściły do swego gniazda kolejną jadowitą żmiję. To świat, w którym wszyscy wciąż starają się zachować pozory piękna, dobra i przyzwoitości, mimo że wszystko, co ich otacza chwieje się tak naprawdę niepewnie na nogach własnej sztuczności, wprawiany w drżenie wyzierającą z niemal każdego kąta hipokryzją.
    Może chciał udowodnić, że stać się cząstką tego środowiska, mającą wpływ na jego trajektorię, to tak naprawdę pestka.
    Halle był w jego oczach jedynie ofiarą bezwzględnej gry, kozłem ofiarnym tamtych dni, bo ten świat nie opierał się w końcu jedynie na misternie wykreowanym pięknie, ale i skandalach, które jedynie podsycały zainteresowanie, rozbudzały w szarakach tego świata pragnienie znalezienia się w tych właśnie kręgach, przekroczenia progów ewidentnej rozpusty.
    A chociaż wstęp na dzisiejsze wydarzenie mieli wszyscy, bez względu na przynależność, Toke doskonale wiedział, że to, co najistotniejsze miało rozgrywać się w kuluarach, nie na samej scenie.
    - Nie straciłem więc umiejętności czytania ci w myślach - odparł z przymrużeniem oka, nadając nieco większego wymiaru ich krótkiej relacji, gdy stykali się ze sobą przed laty podczas prób, czy wspólnie rozczytując partycję kolejnych utworów przygotowując się do egzaminów. - Choć muszę przyznać, że nietrudno się domyślić o czym marzysz. - Uśmiechnął się, gdy Halle skrócił dystans, ściszając głos. - Nie mógłbym tego przegapić, nawet ci przyklasnę. Mam nadzieję, że zapewnisz nam potem kolejne atrakcje. Może walka o opiekę? Kolejne skandale, tego nam właśnie potrzeba! - dodał szeptem, z udawaną żarliwością. Uniósł lekko brew na wspomnienie o Panie Holmsen. Już wcześniej obiło mu się o uszy jej nazwisko, wiązał je podświadomie z właścicielem upadłej galerii Wahlbergiem. W gruncie rzeczy z zaciekawieniem oczekiwał na jej występ, zastanawiając się jak kobieta odnajdzie się na scenie przed tak liczną publicznością. - Czy tęskniłem? Nieustannie. W myślach dedykowałem ci co drugi utwór, gdy tylko stawałem na scenie… A ty? Może nie za mną, ale za tym światem]?
    Rozległ się dzwonek, a Toke odruchowo chwycił Skova za nadgarstek i mimowolnie popłynął z tłumem, który jak na komendę ruszył w stronę głównej sali, w której odbywał się spektakl. Zajął wskazane miejsce, rzucając okiem na program i wodząc wzrokiem po czerwonej kurtynie, za którą kryła się czekająca na nich opowieść.
    Umościł się wygodnie w fotelu, gdy tylko ciężki, bordowy materiał ociężale ruszył w górę ukazując ich oczom zorzę polarną. Docenił iluzję, jak i docierające do jego uszu głosy. Pieśń chóru gładko przeszła w opowieść Tove. Oglądał spektakl z zainteresowaniem, niekiedy wbijając knykcie palców w oparcia fotela - muzyka była jedną z niewielu rzeczy, które przez ostatnie lata zdolna była wzbudzić w nim jakiekolwiek emocje. Może tego właśnie szukał wspierając się na szczyt - chwilowego zagłuszenia tłuczacej się w jego umyśle pustki.
    - Z niecierpliwością czekam na kolejny akt - mruknął z zaskakująca dla siebie samego szczerością, gdy znowu znaleźli się we foyer. Szampan, który wcześniej nieco uderzył mu do głowy, już dawno przestał działać. Toke zatopił się w scenicznej opowieści, zupełnie zapominając o otaczającym go świecie. Zawahał się na moment sięgając po drinka, wiedział, że nie powinien wlewać w siebie hektolitrów alkoholu, musiał w końcu dbać o struny głosowe. Towarzystwo może jednak zobowiązywało? - Twoje zdrowie. - Wzniósł tym razem toast w stronę Halle’a.
    Pociągnął łyk, a uczucia nagłej tęsknoty i nostalgii rozchodzące się po całym ciele sprawiły, że niemal się zakrztusił. Niezależnie od woli zacisnął szczupłe palce na przedramieniu towarzysza, przez dłuższą chwilę nie wypuszczając jej z żelaznego uścisku. Emocje, które go opanowały były przedziwne - nieznane. Odłożył z brzękiem kryształową szklankę na najbliższa tacę, klnąc pod nosem. Miał wrażenie, że zaraz straci oddech, gdy niechciane łzy zaczęły napływać mu do oczu.
    - Co to za cholerstwo - warknął ze zdecydowanie przesadnym oburzeniem, reflektując się jednak szybko. Starał się ukryć przed Hallem tę nagłą, bezpodstawną złość, której nie był w stanie w sobie zdusić. W jasnych tęczówkach Tougaarda kryło się jednak coś więcej. Strach. Nagłe przerażenie przed tym, co nieznane. Mglisty impuls sprawił, że jego serce biło zdecydowanie szybciej niż zwykle, na czole pojawiły się kropelki potu, bo uczucie, którego zaznał było czymś prawdziwszym niż każdy powidok emocji wykradziony z obcych dusz. Wściekły był na tę nagłą intensywność emocji, która sprawiła, że niemal zgiął się w pół. Nie panował nad tym, co nieznane. - Wybacz - wycharczał w końcu, wypuszczając z uścisku przedramię mężczyzny po kilku nieubłaganie służących się sekundach, które dla samego Tougaarda trawiły zdecydowanie o wiele dłużej niż w rzeczywistości. - Nie wiem co dokładnie tam dosypali, ale chyba warto zapytać o źródło.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Toke Tougaard' has done the following action : kości


    'k6' : 3
    Widzący
    Vermund Eriksen
    Vermund Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t3458-vermund-eriksen#34888https://midgard.forumpolish.com/t3486-vermund-eriksen#35063https://midgard.forumpolish.com/t3488-vennenmin#35071https://midgard.forumpolish.com/


    W młodości nigdy nie interesował się polityką bardziej niż było to konieczne – dorastał przede wszystkim w zaszczepionej w nim, pobożnej niemal, lojalności wobec rodu ojca, nie musiał pojmować więcej. Nie bardziej niż to konieczne: więc wiedział jak powinien się zachować, więc wiedział, że słowo jarla Eriksen było świętością i że nigdy nie należało wygłaszać opinii przed tym jak Håkon wyznaczył jej ton, by nie wzbudzać wrażenia wewnętrznych niezgodności, niezależnie od swoich prawdziwych poglądów; więc wiedział, że reputacja klanu miała decydować o wszystkim za niego. Nie interesował się polityką, ale dzisiaj przyłapywał się na tym, że śledzi znajome twarze w tłumie – rozpoznaje je, zauważa, ku czyjej obecności się zwracają, z ciekawością odlicza posyłane sobie uśmiechy. Przez moment wodził wzrokiem za młodą, jasnowłosą Forsbergówną; zawsze wydawało mu się, że wolałby jedną z nich – że mogliby się przynajmniej porozumieć, jeśli nie pokochać i że jej rodzina może zdołałaby go polubić, w końcu byli sobie podobni. W młodości podobały mu się też dziewczęta Järvelä, rumiane i uśmiechnięte, noszące leśną zieleń i ciepłe futra reniferów, dzisiaj wydawały mu się jednak zbyt dziewczęce, swobodne jak nimfy pławiące się w blasku. Nie wiedział, co zamierzał jego dziadek – obawiał się, że neutralny status klanu stawiał go ponownie pod toporem wyroku, że dowie się dzień przed egzekucją, że powinien wybrać pierścionek i klęknąć przed obcą kobietą tak, by zauważyły ich zachwycone obiektywy. Sądził, że do tego dorośnie, ale wciąż, kiedy o tym myślał, miał ochotę trzasnąć drzwiami. Choć nie był pewien czy po wypadku byłoby to jeszcze właściwe – czy wybrany przez dziadka klan uznałby to za afront, gdyby zaproponowano ich córce kalekę.
    Odwrócił się właśnie, kiedy tuż przed nim wyrosła niższa kobieca sylwetka; szkło trzymane w dłoni zawahało się niebezpiecznie w powietrzu, spostrzegli się jednak w porę – jedynie tafla szampana kołysała się jeszcze w zaskoczeniu, kiedy uśmiechnął się do niej przepraszająco, z pojaśniałym, cieplejszym wejrzeniem niż chwilę wcześniej: jej obecność wprawiała go zawsze w dobry nastrój. Parsknął krótko pod nosem, słysząc jej układną uprzejmość.
    Vermund, proszę – poprawił ją, skracając natychmiast dystans, jaki wymuszała formalna grzeczność. Ze wszystkich obecnych tutaj ludzi była mu wprawdzie w przewrotny sposób najbliższa. Wzniósł posłusznie wraz z nią kieliszek, w przeciwieństwie do niej ledwie zwilżył podniebienie, więcej nie chciało mu przejść przez gardło; śmielej pił wyłącznie z dala od obcych spojrzeń. Nie ukrywał łagodnego rozbawienia przebłyskującego w oku, spostrzegając, że stopka jej kieliszka trwa uniesiona zauważalną chwilę dłużej. – Ciekawość – wybrał dyplomatycznie, żadna z zaoferowanych opcji nie zdawała się mu odpowiednia. – aspirująca do umiłowania, tak sądzę. W mojej rodzinie nigdy nie poświęcało się szczególnej uwagi sztuce, krewni w większości sądzą, że to strata czasu, ja uważam, że to szkoda. Może dlatego nie umiemy znaleźć sobie miejsca, bo nigdy nas nie ma tam, gdzie są wszyscy – zauważył z niegasnącym rozbawieniem. – Przede wszystkim umiłowanie do tego, co sztuka z nami robi, kiedy zgasną światła i milkną plotki – szampan, nawet dawkowany oszczędnie, rozwiązywał przebiegle język; sprawiał, że głos stawał się ciepły i przekorny, może bardziej familiarny niż zazwyczaj. Nachylił się jednak konspiracyjnie ku niej, jej drogie, misterne kolczyki rzucały odłamki blasku na zarumieniony kobiecy policzek. – Choć niektórzy z nas będą wtedy być może zajęci innym rodzajem umiłowania niż pozostali – ściszył głos, nie myśląc o tym nawet, że mógłby zabrzmieć wobec niej niestosownie. – Ahlström przyszedł bez żony, zauważyłaś? Ludzie szeptają, że usiądzie dziś obok niego kochanka – powtarzając szepty ludzi, też pozwolił sobie prawie szeptać, zabawiając się tą chwilową konfidencją. Znalazłszy jej modre, błyszczące spojrzenie, podkreślone tak wspaniale wieczorową kreacją, wyprostował się niespiesznie. – Wyglądasz pięknie, Vivian. Zrobiłabyś mi tę przyjemność? – spytał, w tym momencie wprawdzie odezwał się dzwonek zapraszający gości do głównej sali, a on (z przeproszeniem odbitym w spojrzeniu) zaoferował jej swoje prawe ramię, starając się przełknąć myśl, że będzie musiała wesprzeć dłoń na drętwej, sztywnej protezie. – Więc: umiłowanie czy obowiązek? – odbił piłeczkę, wprowadzając ją w kolejkę ludzi formującą się przed przejściem do loży.
    Znaleźli miejsca, zgasło światło, ucichły ostatnie rozmowy; jedynym żywym punktem stała się oświetlona scena, na niej kobieta o głosie zmiennym i bezbrzeżnym jak morze – wypełnił pomieszczenie, topiąc widownię w intymnej tęsknocie wzbierającej jak fala; zdawało się, że zagrabiła ich wszystkich, od pierwszych nut. Nie znał się na sztuce, nie kłamał. Nie był miłośnikiem sztuki, ale podobało mu się to ogłuszenie: podobało mu się, jak przez moment wszyscy jednomyślnie znikali poza marginesem reflektorów – podobało mu się, jak przez moment nic więcej nie istniało, tylko uczucia wibrujące w pieśniach rozwarstwiających się na kolejne głosy. Parę razy, nie chcąc zaniedbywać swojej towarzyszki, nachylał się ku niej z cichą uwagą, pomimo braku wyrafinowania w sztuce – kątem oka obserwował przy tym, czy ktoś ściga ją z publiczności wzrokiem. Z ciekawości i z niewinnej złośliwości, z zatroskania; nie wątpił, że wśród obecnych byli też ci, którzy chcieliby zdobyć poparcie Sørensenów dla swojego rodu. Może chciał, by zauważono go przy niej, w dławionej ambicji, którą wykarmił się w klanowym domu: nie wstydził się jej przed sobą ani przed innymi, płynęła im wszystkim w żyłach. Mógł może przynajmniej zapewnić jej spokój, przynajmniej dzisiaj, od cudzych zakusów. Nie zakłócał jej jednak przyjemności oglądania nadmiernie, sam wprawdzie raz za razem przepadając w życiu, które nie należało do niego. Nie znał się na sztuce, ale potrafiła zaprzątnąć mu myśli, wedrzeć się w jaźń, zająć go zupełnie – czuł się w końcu swobodniej, zapominając o sobie i o protezie wspartej nieruchomo o podłokietnik. Kiedy na tle rozlała się jasna zorza polarna, uśmiechnął się do Vivian tak miękko, jakby przez moment zapomniał, że miękkość ta nie pasowała ma do rysów; światło igrało pięknie na jej spojrzeniu.
    Kolejny dzwonek zwiastował antrakt; ludzie ruszyli ku wyjściu, a on ponownie zadbał, by nie musiała przypadkiem wyjść sama, pozostawiona na pastwę losu i ambitnych kawalerów. Po drodze udało mu się zdobyć nowy kieliszek, alkohol pachniał brzoskwiniowo, kiedy podnosił go do ust.
    Nie słyszałem wcześniej o pannie Holmsen – przyznał szczerze, spoglądając na towarzyszkę. – Co, muszę przyznać, niezwykle mnie dziwi. Nie bywałem na spektaklach często, ale nie żyję pod kamieniem, mam zresztą wrażenie, że nawet pod nim musiałbym usłyszeć o tym głosie. To odkrycie Borga? – powinien był lepiej się przygotować, docierało do niego, dopiero kiedy wypowiedział te pytanie. – Znasz ją? – i zaraz później, jakby myśl ta nie dawała mu spokoju i musiał dać jej wreszcie ujście: – Wszystko w porządku?
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Vermund Eriksen' has done the following action : kości


    'k6' : 3
    Ślepcy
    Halle Skov
    Halle Skov
    https://midgard.forumpolish.com/t3454-halle-skovhttps://midgard.forumpolish.com/t3542-halle-skov#35520https://midgard.forumpolish.com/t3541-bragi#35518https://midgard.forumpolish.com/


    Robiło mu się słabo od zapachów luksusu — nad jego głową krążyły chmury perfum, lakieru do butów i wody kolońskiej. Nie był pewien, jak pachniał Toke, zapomniał już nawet sposobu, w jaki się uśmiechał, zupełnie jakby życie składało się z trzech aktów oddzielonych od siebie pojedynczymi śmierciami. On był z samego początku, z tamtego głośnego istnienia, w którym chodziło jedynie o przetrwanie i ucieczkę. Obaj byli wtedy idiotycznie młodzi jak ledwie wyrośnięte nastolatki na zbyt wielkiej scenie, która — choć wtedy nie było to wcale oczywiste — miała otworzyć się przed nim jak wielka, żarłoczna paszcza. Halle co jakiś czas mimowolnie podnosił dłoń do szyi, do rozpiętej pod gardłem koszuli i w uspokajającym geście przesuwał palcami po drobnych girlandach złotych łańcuszków. W nagłym, zaskakującym przebłysku sympatii, być może wzmożonej jeszcze drugim kieliszkiem szampana, poczuł, że obecność Toke okazała się niemal uspokajająca. Miał miły głos — głos muzyka.
    A jednak nigdy nie zgadywałeś wszystkiego, prawda? — odparł przekornie, ściągając brwi w udawanej powadze. W tamtych latach świat wydawał się inny. Był nadal rozległy i przerażający, ale jego obcość sprawiała, że przypominał raczej piękną, nieodkrytą ziemię — teraz przywodził na myśl jedynie bardzo długą, ciemną ulicę. Halle marzył o wielkości, lecz wielkość była jedynie pochodną ucieczki z podbrzusza miasta, z tamtego rynsztoku, w którym wychowywała go ciotka. Toke nigdy nie przypominał kogoś o podobnej obsesji, Halle wyobrażał więc sobie, że nie miał przed czym uciekać. O czym marzę teraz? chciał więc spytać, lecz zachował pytanie pod językiem, posyłając mu jedynie leniwe spojrzenie spod przymkniętych do połowy powiek. — Postaraj się, a może załatwię ci miejsce w pierwszym rzędzie — jego szept pojawił się w zwężonej przestrzeni między ich twarzami. Rozbrzmiewał rozbawieniem, lecz myśl o powtórzeniu tego koszmaru przyprawiała go o mdłości. W rzeczywistości miał wiele szczęścia, że żadna z tamtych dziewczyn nie zaszła w ciążę, a żaden z tamtych chłopaków nie rozpłakał się z poczucia winy przy rodzinnym stole. Już wtedy był obrzydliwie nieostrożny, bawił się w zachcianki i podchody, z infantylnym zaciekawieniem obserwując, jak wiele może zdziałać jego aura. Zawsze był krok od swojego skandalu. — Och, a ja tak długo czekałem na list od ciebie... Złamałeś mi serce, Tougaard, a teraz liczysz na wdzięczność? — Wyszczerzył zęby w wyzywającym uśmiechu. Tęsknił za tamtym życiem, lecz była to tęsknota do niczego nieprzydatna. Tęsknił za ideą tamtej sławy, lecz przecież pod jej jarzmem był równie nieszczęśliwy i zniewolony co w domu swojej ciotki. — Za twoim głosem, może... — przyznał, przeciągając głoski. — Za tamtym życiem? Cóż, głównie za jedzeniem, wanną i dobrym alkoholem.
    Zdziwił go ten nagły dotyk, mimowolnie wbił więc spojrzenie w dłoń zaciśniętą wokół jego nadgarstka. Pozwolił prowadzić się wzdłuż korytarza, aż do otwartych drzwi sali. Bordowy aksamit fotela zdawał się połykać go w całości, a scena otwierała się przed nim swoim wielkim okiem o dziwnej, jasnej źrenicy. Kochał teatr, bo nie przypominał żadnego z jego koszmarów, nawet wtedy, gdy próbował być okrutny. Wszystko było głośne, piękne i uparcie męczące, wywierające dziurę w jego głowie i wkradające się do mózgu jak gąsienica. Myślał o domu, o Janie, o Jasce, o ogonie przywiązanym do lewego uda. Myślał o swoich głupich marzeniach, na które nie było już miejsca na tej przeklętej scenie. Co jakiś czas wiercił się w fotelu, tak jakby nie mógł znieść tego, jak ciasny stał się teatr. Raz nawet trącił Toke ramieniem, ale gdy ten na niego spojrzał, Halle nie był pewien, co powinien powiedzieć.
    Muzyka była piękna. Nie mógł znieść tej myśli.
    Kiepski wybór toastu, ale doceniam — powiedział z uśmiechem, gdy znowu znaleźli się w foyer. Czuł się nieco rozdrażniony, za co obwiniał wyparowujący z żył alkohol. W ślad za Toke chwycił pierwszy lepszy kieliszek z okolicznej tacy, jednak zamiast wziąć łyka, przyglądał się z zafascynowaniem krwistej barwie żurawiny osadzającej się na krysztale. — Toke? — odezwał się krótko, gdy dłoń mężczyzny zacisnęła się na jego przedramieniu. Przyglądał się przez chwilę jego palcom. Końce mu zbielały. Gdy wrócił spojrzeniem do jego twarzy, wielkie, jasne oczy okazały się przeszklone i nieobecne, osłabione strachem, który zdawał się przychodzić skądś znikąd. Dostrzegał bladość jego policzków, twardy sposób, w jaki próbował ukryć przed nim tę nagłą słabość. Nie chciał zawstydzać go bardziej, ściął więc jedynie jego przedramię, zaraz pod łokciem, w taki sposób, że teraz mogli opierać się na sobie wzajemnie. — Mogę się założyć, że mam kilka lepszych proszków w mieszkaniu — powiedział w końcu, mrugając do niego porozumiewawczo i pociągnął łyk swojego drinka. Był słodki, a Halle nie był już pewien, czy to naprawdę pierwszy jego łyk, czy popijał z kieliszka już wcześniej. Alkohol przypominał sok, nie mógł być mocny, ale cukier rozpływał się ufnie po języku. — Gdybyś chciał… — zaczął, lecz przerwał gwałtownie, czując niespodziewany ucisk w skroniach. Barwy sali stały się jaskrawe — przesadnie jaskrawe, nie do zniesienia jaskrawe. Nie zauważył tego wcześniej, lecz głosy z sekundy na sekundę stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu poplątany huk cudzych rozmów zaczął dochodzić gdzieś z wewnątrz, gdzieś z jego gardła. Mimowolnie doszukiwał się w nich własnego imienia. Poczuł, jak uginają się pod nim kolana i uświadomił sobie wnet, że Toke nie trzyma go już za przedramię, a on traci grunt pod nogami. Sala była taka wielka, dźwięki wiercą się w niego jak szpilki. — Muszę wyjść… Zapalić — wydusił, wnętrzem dłoni przecierając zimne czoło. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jeden ze stojących nieopodal dziennikarzy obserwuje go zbyt uważnie. — Jeżeli mi pomożesz i pójdziesz ze mną, możesz dorobić się swojego własnego skandalu.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Halle Skov' has done the following action : kości


    'k6' : 5
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Udawanie słodkiej, głupiutkiej panienki z dobrego domu nie stanowiło dla niej problemu, od najmłodszych lat korygowano jej zachowanie w momencie przejawu samodzielnego myślenia, śmiałych wypowiedzi lub nadmiernej pewności siebie. Nie mogła być silna, musiała być delikatna i uległa, by podobać się mężczyznom. Nie mogła w towarzystwie odzywać się niepytana, nie mogła przerywać mężczyznom, za to zadawanie głupich pytań, przy których mogliby się wykazać odpowiedzią, było jak najbardziej wskazane. Nienawidziła tych przyjęć, gdy robiono z niej lalkę do pokazywania, ale wszelkie przejawy buntu źle się kończyły. A przecież nie chciała być zawodem dla rodziny, przeciwnie, pragnęła naprawić reputację, przywrócić ich klan do dawnej świetności.
    Nie przewidziała, że w tym celu będzie musiała kompletnie zatracić siebie. Nie miała innego wyjścia, tańczyła jak dziadek zagrał, dlatego obecność na dzisiejszym wydarzeniu nie była w jej przypadku opcjonalna. Doskonale orientował się w sytuacji, dochodziły do niego plotki o jej zniknięciu z towarzystwa i robił wszystko, żeby wróciła do pełni zdrowia, zapewniając jej szereg specjalistów. Nie dla niej, miała wrażenie, a dla siebie, bo potrzebował jej do politycznych gierek.
    Dziś miała udowodnić plotkującym, że wszystko z nią w porządku, dlatego od wejścia stanowiła duszę towarzystwa - witając się ze znajomymi, rozmawiając z przedstawicielami klanów i śmiejąc się, ukazując wyśmienity humor.
    - Vermund brzmi jednak mniej tajemniczo niż pan Eriksen - widoczne na jej twarzy rozbawienie stanowiło niemały kontrast do mimiki, której doświadczył ostatnim razem. Mógł się domyślać, że jej zachowanie w części jest grą pozorów ku uciesze dziadka oraz dziennikarzy, śledzących jej kroki i niewątpliwie czekających na najmniejsze potknięcie. Nie zamierzała dać im tej satysfakcji, dlatego pilnowała się na każdym kroku i miała wrażenie, że w towarzystwie Vermunda będzie jej łatwiej; szczera sympatia powinna pomóc w utrzymaniu dobrego nastroju. Byli aktualnie w niemal tej samej sytuacji politycznej, dlatego jako jeden z nielicznych był w stanie naprawdę ją zrozumieć.
    Zawsze wydawało jej się, że to kobiety nie mają nic do powiedzenia, że są sprzedawane do innych rodzin za majątki i wpływy, niezależnie od ich woli. Dopóki nie poznała Vermunda, myślała, że to mężczyźni sami o sobie decydują, jednak okazało się, że poza jarlem i jego najbliższymi doradcami, których słuchał, nikt nie miał dość istotnego głosu, niezależnie od płci. Każde z nich było niewolnikiem własnego klanu, a teraz w niepewnej politycznie sytuacji, wisiała nad nimi kosa i żadne nie wiedziało, w którym momencie uderzy.
    - To prawda. Z drugiej strony nie każdy musi doceniać piękno sztuki, twoja rodzina ma inne zainteresowania, nie ma w tym nic złego - nie próbowała ich usprawiedliwiać, ale gdyby każdy interesował się sztuką, ta straciłaby na wartości, nie byłaby tak wyjątkowa. - Może to dobrze, że nie podążacie za tłumem. Stanowicie własny grund, własne zasady. Może wyjdzie wam to na dobre. Czyżbyś zaczął się interesować polityką?
    Rozumiała chęć przynależności; kroczenie własną ścieżką było usłane samotnością i wątpliwościami, ale nie miała dostatecznej wiedzy w tym zakresie, żeby jej zdanie miało jakąś wartość.
    - Wybacz, chyba szampan uderzył mi do głowy. Oczywiście nie znam się na polityce, ale mam nadzieję, że sztuka ci się spodoba i zwiększy apetyt na podobne temu wydarzenia - jak to dziadek powtarzał, nie ma potrzeby, żeby zawracała sobie śliczną główkę poważnymi problemami rodu i decyzjami o przyszłości klanu. Wystarczyło, że wypełni swoje obowiązki, kiedy przyjdzie czas, wystarczy, że poświęci całe swoje życie, tylko tyle.
    Na jego konspiracyjny szept, przysunęła się bliżej, by nie umknęło żadne słowo; z każdym kolejnym była coraz bardziej zaskoczona.
    - Plotki? W ustach tak poważnego dżentelmena? Czy to wypada? - droczyła się z nim, uśmiechając zadziornie, a w głębi ducha cieszyła się, bo naprawdę sprawiał, że zapominała o obawach, spychając strach w odległy kąt umysłu. Krążąc po foyer, również usłyszała ciekawy kąsek, którym zamierzała się podzielić. - Ahlströmowie mają teraz większe problemy niż kochanka. Jeśli inwestycja w renowację i otwarcie Nationaltheatret nie zwróci się w najbliższym czasie, to stracą płynność finansową i pozycję.
    To nie konkurs, ale gdyby nim był, to wygrała, co mógł odczytać z jej twarzy - odbijała się w niej satysfakcja z prezentacji ciekawszej nowinki. Może powinna podejść do tego bardziej empatycznie, w końcu jej klan również miał wcześniej gorszy okres, ale gdyby miała przejmować się problemami wszystkich dookoła, to całkowicie straciłaby rozum.
    Posłała mu piękny uśmiech tuż po komplemencie, a zaraz potem ujęła jego ramię, akceptując zaproszenie. Na dźwięk dzwonka, wszyscy kończyli rozmowy i kierowali się do swoich siedzeń.
    - Umiłowanie. W ostatnim okresie miałam przerwę… ale kocham sztukę w każdej postaci. Nie znam się na każdej dziedzinie, ale samo podziwianie daje mi wiele przyjemności. Odgadywanie zamysłu twórcy, szukanie drugiego dna, odkrywanie duszy... to niesamowite, że można wyrażać siebie na tyle różnych sposobów - na pewno nie oczekiwał tak rozwiniętej odpowiedzi, ale nie potrafiła się ograniczać, gdy mówiła o jednej ze swoich pasji. Mogło mu się to wydawać głupie, skoro sam nigdy nie czuł zewu sztuki, ale miała nadzieję, że jednak zrozumie w jakiejś części, co miała na myśli.
    Oglądała spektakl z zapartym tchem, chłonąc nie tylko historię i grę aktorską, ale też wszystko dookoła - efekty wizualne, chór, muzyka. Morska tematyka automatycznie przywoływała w jej myśli bliskiego sercu marynarza. Zastanawiała się tylko, dlaczego tu był? Kto go zaprosił, dlaczego tu przyszedł i z kim? Nie znajdzie dziś odpowiedzi na te pytania, dlatego skupiła się w pełni na sztuce, która porywała intensywnością. Każda emocja momentalnie przenosiła się na widownię, historia wydaje się przez to żywa. Gdy Vermund pochyla się ku niej, czasami przekazuje mu ciekawostki dotyczące kwestii technicznych, które budują poszczególne sceny.
    Koniec aktu drugiego przyszedł zdecydowanie za wcześnie, a kiedy rozległy się migoczące światła i spojrzała na mężczyznę, po raz pierwszy widząc u niego taki uśmiech, łagodzący rysy twarzy. Widziała zachwyt w jego oczach i nie mogła się dziwić, skoro sama miała podobne odczucia. Odwzajemniła uśmiech i wspólnie opuścili lożę.
    Znów znaleźli się w foyer, gdzie niemal od razu kelner podstawił im pod nosy tacę z drinkami. Wzięła jeden bez zastanowienia i wypiła odrobinę, by zwilżyć usta.
    - Tak, to jej debiut - odparła, mimowolnie zastanawiając się, czy aura niksy oddziaływała na całą widownię, czy miała ograniczony zasięg? Czy była w ten sposób zachwycić wszystkich? Nawet jeśli, to życzyła jej jak najlepiej, jej głos zachwycał i może wkrótce stanie się międzynarodową gwiazdą? W zastanowieniu wypiła kilka łyków brzoskwiniowego trunku.
    - Tak, znam. Bardzo jej kibicuję - nie chciała się wdawać w szczegóły odnośnie tej relacji, szczególnie że poczuła łzy cisnące się do oczu. Czy spektakl wywołał w niej tak skrajne emocje? Czy może tabletki uspokajające przestały działać? A może kolejna dawka emocji wywołała przytłoczenie i wszystko wróciło na nowo? Musiała się otrząsnąć.
    - Jak wrażenia do tej pory? Wszystko jest niesamowicie dopracowane, nawet w przerwie utrzymują nastrój muzyką - zatrzymała spojrzenie na pianiście, którego melodia potęgowała nostalgię. Musiała jakoś się z tego wyrwać, żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Nie mogła jednak powstrzymać kilku pojedynczych łez spływających po policzkach, które szybko otarła, maskując uśmiechem. Miała nadzieję, że nikt poza Vermundem nie zdołał tego zobaczyć.
    - Przepraszam. Nie mogę się rozkleić przed... - na pewno wiedział o co chodzi, o wszystkie hieny, które czekały na dramaty, powody do plotek.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Vivian Sørensen' has done the following action : kości


    'k6' : 3
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    W pełni zgadzał się z Blancą. To było fantastyczne, ale musiało jej wystarczyć jedynie skinięcie głowy w wykonaniu Nika. Nie chciał rozmawiać. Jeszcze nie. Znowu musiał wziąć na smycz swoją naturę, zanim wyszli do ludzi. Zanim znowu walnęło go, że nie jest tu sam, no w uproszczeniu sam, bo Blanca i Esteban we dwójkę się nie liczyli, nie kusili do użycia aury, gdy byli tylko oni. Co innego tłum. Zajęcie się rozmową pomogło.
    Pytanie do Borga jakoś specjalnie mu nie robiło. Nie bał się zaczepiać obcych, w końcu robił to bardzo często. W klubach. Czasem w pubach. W lesie. Uniósł w górę kącik ust, sięgając po całkiem normalnego szampana, woląc zostawić na bok wszelkie magiczne specyfiki. Zdecydował się jednak wykorzystać tę drobną chwilę, kiedy został sam na sam z Barrosem, bo Blanca poszła porozmawiać sobie z panem reżyserem. Zmierzył Esa wzrokiem, przypominając sobie wcześniejszą czerwień spod jego kołnierzyka, której nie zdążył skomentować przed dzwonkiem wołającym na spektakl. I nie zapomniał wcale ich spotkania, tego, co się wtedy działo i przede wszystkim, jak Barros wtedy wyglądał.
    - Uroczy jesteś z tym rumieńcem. – oznajmił przyciszonym głosem, zanim zdążyła wrócić Vargas. Ciekawiło go tylko, czy na twarzy Estebana pojawi się ponownie czerwień, co byłoby na pewno bardzo satysfakcjonujące. Lubił patrzyć na ładne rzeczy. Ładne osoby przede wszystkim. Es wpasowywał się w te kryteria, a będąc uczciwym, Blanca również. Dlatego też Holt nie zamierzał w ogóle narzekać na ich towarzystwo, nawet jeśli dziwnym trafem mężczyzna okazywał się być dziwnie nieśmiały. Najwyraźniej trzeba było nad nim jeszcze popracować.
    Wróciła Blanca, a Nik był skłonny w pełni udawać, że wcale nie rozmiękczył się przy niej kilka wieczorów wcześniej, paląc mgłę i ucząc ją palić papierosy. W ogóle zamierzał wyprzeć tamten wieczór z głowy, bo powiedział po prostu za wiele. Na szczęście nie musiał nad tym kminić, bo jasnym było, że Vargas podchwyci jego słowa.
    - Podoba mi się ten pomysł, jesteś pewna? – odpalił od razu, po czym odsunął się od niej z szerokim uśmiechem na twarzy. Oczy mu zalśniły tak, że nie szło mieć pewności, czy podjął wyzwanie czy wręcz przeciwnie, postanowił sobie je darować. Blanca znała go jednak na tyle, by wiedzieć, że na pewno nie przejął się w ogóle jej gromiącym go wzrokiem. Musiałby naprawdę nie być sobą, by nie wyszczerzyć się na to spojrzenie. Zaraz potem jednak wrócił do Esa, przekrzywiając lekko głowę.
    - Nie ma problemu, uważaj za załatwione. – rzucił beztrosko i całkiem poważnie, zanim jednak zmrużył oczy, coś sobie przypominając. – Ale to mam rozumieć, że ona się już nie wścieka? Bo wiesz. Ja nie łowca zwierząt, żeby poskramiać wściekłe bestie… - no może i stwierdził, że babce czegoś brakuje do szczęścia, ale czemu na wszystkich bogów on miał być tym, który jej to da? Wolał o wiele bardziej dawać i brać od zupełnie innych osób.
    - Eh szlag. Zaraz wyjdzie na to, że po złoto będę musiał leźć sam. – wykrzywił wargi w udawanym żalu, ale tak po prawdzie to bardziej sobie żartował niż narzekał. Rzadko wybierał się na poszukiwanie czegoś z kimś, potrzebował się skupić, a nie. Rozejrzał się uważnie po zgromadzonych, z nudów wyszukując znajomych twarzy. I jedną nawet znalazł. Nawet jednak nie drgnął, widząc przyczynę swoich siniaków sprzed kilku dni. Taki ciul, ani myślał do niego podchodzić.
    - Tak w ogóle to jestem zdecydowanie zaskoczony widząc was tu. – że byli w jakiś dziwny sposób razem, to wiedział. Acz chyba raczej nie spodziewałby się Blanki w teatrze, Esa za słabo znał, by móc wyrokować w tym temacie.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Muzyka we foyer była utrzymana w klimacie całego spektaklu; pobrzmiewały w niej nuty tradycyjne, mieszając się ze współczesną aranżacją melodyczną, uzupełnianą dźwiękiem kostek lodu uderzających o delikatne ścianki kieliszków z najróżniejszymi drinkami. Kelnerzy wyprostowani i ubrani od linijki, krążyli sprawnie między gośćmi, oferując kolejne napoje. Nic nie zostało pozostawione przypadkowi, każdy gest, każde przejście idealnie wykalkulowane. Antrakt był swoistym przedstawieniem, w którym brali udział sami goście.
    Leonard Borg perorował o tym jak ważne są smyczki w komponowaniu muzyki i zaśmiał się w głos z żartu swojego towarzysza, a następnie zapozował do zdjęcia dla gazety. Odnajdywał się idealnie w trakcie gali więc z uśmiechem nie schodzącym z jego twarzy odwrócił się w stronę Nika kiedy ten bez pardonu do niego podszedł.
    -Inspirację? - Powtórzył w wystudiowanym zamyśleniu nim udzielił odpowiedzi. -Artysta dostrzega wszędzie inspirację. Nawet w filiżance kawy. Choć przyznam, że jeżeli chodzi o sztorm, to najlepszą inspiracją dla mnie jest kłótnia z moją szanowną małżonką. - Zaśmiał się ze swojego żartu. Upił drinka i dodał już poważniejszym tonem. -Moi aktorzy są chodzącą inspiracją, ponadto wiele rzeczy odnajduję w malarstwie. Przyznam, że nieraz patrzę na jakieś dzieło i zastanawiam się jak je pokazać na scenie. - Wzrok przeniósł zaraz na Blancę, która dołączyła rozmowy. - Fantastyczne, zgadzam się. Sam byłem pod wrażeniem, kiedy mi je przedstawiono. Za kostiumy odpowiedzialna jest Nora Dullum. - Odpowiedział nim został porwany przez innych do rozmowy.
    Arthur nie uniknął fleszy gazet, które chciały zrobić zdjęcie jak największej ilości gości, aby móc ich wizerunki opublikować. Jeden nawet zaczepił marynarza z pytaniem: - Jak pan odbiera spektakl do tej pory? - Pióro było gotowe do notowania każdego słowa jakie padnie z jego ust.
    Inny dziennikarz zaś szybko dostrzegł Vivian oraz Vermunda, uniósł apart i flesz uwiecznił młodych ludzi razem. Dziennikarka zaś zanotowała parę uwag o kreacji panny Sørensen i nie omieszkała zaznaczyć, że idealnie się uzupełnia z eleganckim strojem przedstawiciela rodu Eriksenów.
    - Panno Sørensen, czy sztuka tak bardzo poruszyła pani serce? - Od razu kobieta z włosami spiętymi wysoko wyhaczyła pewne poruszenie u Vivian więc zamierzała skorzystać z okazji jaka się nadarzyła, aby móc zacytować dziewczynę w swojej gazecie. Sława i nazwisko, które kiedyś trafiły do dziennikarzy, mogło być błogosławieństwem, tak samo jak przekleństwem. Skov mógł tego doświadczyć za chwile, kiedy pewne uważne oko dostrzegło go w trakcie przerwy. Muzyk mógł chcieć zaistnieć od nowa, ale w jakiej formie to już po części nie zależało już od niego.
    Einar wraz z Edgarem, byli również bacznie obserwowani. Gala miała stać się wydarzeniem, o którym będzie się mówić tygodniami. Każda reakcja zdradzająca co mylą widzowie była dla dziennikarzy na wagę złota.

    Akt III otworzył potężny huk, świecące błyski błyskawic, gdy na scenie odbywał się szaleńczy taniec bohaterów z elementami natury. To spektakularne doświadczenie, w pełni oddało siłę i determinację Volsunga, wiodącego bohatera, który w trakcie sztormu pruł przez wzburzone fale. Niepokojąca muzyka zwiastowała zbliżające się niebezpieczeństwo, na które nie zwracał uwagi sam wiking. Męski chór budował napięcie i wskazywał, że żeglarze nie bacząc na niebezpieczeństwo pruli dalej, a Valhalla była miejscem, do którego każdy z nich chciał trafić po śmierci. Ta bowiem nie była im straszna. Walcząc z żywiołem śmiali się porażce w twarz.
    W tle zaś za mgłą czaiła się kraina, do której zmierzał Völsung. Statkiem rzucało na wszystkie strony, aż nagle wyrosły przed nimi ostre skały, o które drakkar się rozbił, łamiąc się w pół. Podobnie jak wcześniej statek Tove, tak teraz jego poszedł w drzazgi.
    Widz obserwował jak aktorzy lądują u brzegu swojego celu. Tej samej bramy, jaką pod koniec aktu I miała przed sobą Tove. Brama otwierając się przywitała bohaterów niepokojącą muzyką i kobiecym, przeciągłym zaśpiewem, przywołującym na myśl dzikie i pierwotne ludy dalekich i mroźnych lasów.
    Bohaterów otoczyły tancerki w zwiewnych szatach. Ich głowy zdobiły korony stworzone z poroża, liści, futer oraz koralików. Oczy pomalowane na czarno, dłonie zaś przedłużone zwierzęcymi pazurami. Wiły się wokół Volsunga w rytm bębnów, a z ciemnych kątów sceny wyłaniali się mężczyźni, odziani podobnie jak kobiety, ale ich torsy zdobiły bogate malunki. Ich ruchy były zwierzęce, zwiastujące niebezpieczeństwo.
    Odseparowali oni Erika oraz Gunnara od Volsunga, a tego ostatniego porwali przez bramę, ta zaś za nim zamknęła się z głuchym trzaskiem.
    Światło gwałtownie zgasło pozostawiając scenę w całkowitej ciemności.
    Zapadła głucha cisza, przerywana jedynie szelestem widowni, oddechami i złowieszczym szumem wiatru, grzmotami burzy oraz pokrzykiwaniem kruka.

    Widzowie już wiedzieli, że najbliższe dwa akty będą pełne mroku, niepokoju i dzikości, nawiązującej do pierwotnej kultury skandynawii i legend, jakie spowijały zawsze Midgard. Kiedy dwa pierwsze akty były swego rodzaju balladą, opowieścią o waleczności i uczuciu do wiedźmy, tak dwa ostatnie - znacznie dłuższe - miały stanowić niepokojącą baśń.
    Akt III dalej trwał, po chwili wraz z pojawiającym się światłem na scenie, dołączała muzyka, równie niespokojna jak poprzednia, ale jednocześnie kołysząca. Miarowa, dająca przeciwne poczucie spokoju, z tą jedną warstwą melodyjną dającą cichy niepokój.
    Völsung był prowadzony drogą w zaśnieżonej dolinie, mając zawiązane oczy potykał się o wystające kamienie, popychany przez kościane kostury, ze związanymi rękoma szedł twardo przed siebie. Znalazł się przed obliczem lodowego ogra, u którego boku siedziała kobieta. Córka władcy wyspy oznajmiła, że poszukuje męża godnego jej ręki. Kiedy Völsung odmawia wzywając imię Tove, zostaje pobity i wrzucony do celi, gdzie ma przemyśleć swoje działanie, a jeżeli tego nie zrobi, zostanie wrzucony na arenę, w której ma walczyć z dzikimi zwierzętami, ku radości córki lodowego ogra.
    Ostatnie co widzowie widzieli, to Völsung ubierany w zbroję do walki, a za jego plecami jarzyła się para oczu krwistą czerwienią, zwiastując los niewolnika walczącego na arenie ku uciesze mieszkańców wyspy.
    Wtedy też wiodący męski bohater wyśpiewuje arię, o tym jakim kiedyś był człowiekiem, jakie marzenia go napędzały, a teraz stał się człowiekiem napędzanym nienawiścią.
    Rozdzielającą arię zakończyła opadająca czarna kurtyna oznajmiająca, że oto akt dobiegł właśnie końca.

    Akt IV rozpoczęła ta sama muzyka, jaka towarzyszyła Volsungowi gdy przybył do bram wyspy lodowego ogra. Wraz z Erikiem, Gunnarem i Ingrid stoją na brzegu wpatrując się w zamknięte wrota. Bohaterowie uderzają w nie, ale te ani drgnęły. Nie pojawiają się też tancerki ani zezwierzęceni mężczyźni. Po jakimś czasie uświadamiają sobie, że nikt ich nie wpuści, a Ingrid rozpoczyna pieśń, w której wzywa Tove do zastanowienia się, czy chce dalej podążać tą drogą. Nazywa ją córką morza, mówi, że ma inne powołanie niż oddawanie serca mężczyźnie, że jej dolą je władanie morzem. Główna bohaterka zaprzecza informuje, że zaklina rzeczywistość i nie porzuca swojego przeznaczenia. Mocnym głosem wykrzykuje, że rzuca wyzwanie władcy tej wyspy. Wtedy też skrzydła bramy otwierają się z hukiem, a na przeciwko Tove staje córka lodowego ogra. Przyjmując wyzwanie nakazuje żonie Volsunga zmierzyć się z potworami. Ta, pomimo krzyków towarzyszy, zgadza się postawiony warunek. Tove ostrzega butną przeciwniczkę, że jeżeli ta skrzywdzi jej męża, to pozna gniew morza. Córka lodowego ogra z kpiną w głosie zgadza się na tak postawione oczekiwanie.
    Bohaterowie prowadzeni są na arenę, na jej szczycie stoi Völsung spętany łańcuchami, widząc ukochaną dowodzi ją od podjętej decyzji. Jednocześnie nic nie może zrobić, patrząc jak Tove związuje złote włosy, przyjmuje tarczę oraz miecz i wychodzi na arenę.
    W otoczeniu groźnej muzyki Tove stacza kolejne walki, w trakcie których ukazuje swoje prawdziwe moce - wykorzystuje magię związaną z wodą, a ta otaczająca zewsząd wyspę potęguje magię morskiej wiedźmy. Ingrid, zaś wspiera swoją towarzyszkę, nie pozwalając jej zginąć. Walka nie jest równa, córka lodowego ogra, również nie gra fair. W swej arii, na tle strzelistych gór, torturując na oczach Tove Volsunga, wzywa na pomoc Śnieżnego Ptaka. Dzika bestia pikując zadaje wiele ran pazurami i dziobem Tove. Połączenie światła, dźwięku i magii iluzji, widzowie otrzymali istne widowisko, które porywało i nie pozwalało zebrać oddechu. Wiodąca bohaterka posiadając liczne rany na ciele, krwawią z furią w oczach patrzy jak Völsung szarpie się w łańcuchach, a życie ucieka z niego. Wtedy też krzyk rozdziera powietrze i wibruje głośno w całym pomieszczeniu. Scenografia gwałtownie się zmieniła. Morskie fale zaczęły wzbierać i zalewać wyspę. Na scenie pojawili się tancerze, którzy oddawali zmagania mieszkańców z niszczycielskim żywiołem, który właśnie pochłaniał ich dom. Tove wyrzuciła dłonie w powietrze kierując się zemstą, niosąc śmierć poprzez uwolnienie swojej mocy. Ryk wody wdarł się w świadomość widzów, którzy obserwowali zniszczenie jakie siała wściekła morska wiedźma. Nim kurtyna całkowicie opadła dało się słyszeć wrzask Volsunga, który wzywał imię żony.

    Efekt zaskoczenia nie trwał zbyt długo, ponieważ kurtyna znów szybko poszła w górę ukazując wnętrze, gdzie na środku znajdowało się palenisko, a wokół niego ustawione, suto zastawione stoły, przy nich zaś siedzieli wikingowie wznosząc w górę kufle.
    Na scenę wkroczył jeden z towarzyszy Tove i Volsunga, ich samych zaś nie było nigdzie widać. Erik spojrzał w stronę widzów.
    - Każdy ma swoje przeznaczenie, które musi wypełnić. - Wyciągnął dłoń, w której trzymał naszyjnik jaki w pierwszym akcie ściskała Tove. Uniósł go w stronę publiczności. - Nikt nie wie, co wydarzyło się potem. Jedni mówią, że Völsung i Tove zmarli od zadanych ran. Inni mówią, że zamieszkali na odległej wyspie. Ja zaś wolę myśleć, że zaznali spokoju, jakiego wielu z nas szuka, ale mało kto, odnajduje. - Erik sięgnął po jeden z wielu kuflów jaki stał na stole. - Skol! - Zakrzyknął i zaraz dołączył do niego męski chór, który siedział przy stołach. Rozpoczęła się mocna i porywająca pieśń, a aktorzy zachęcali widownię, aby razem z nimi krzyczała toast w rytm muzyki. Zaś Erik zaczął klaskać w dłonie i wskazał na pierwszy rząd, a potem kolejne, by się do niego dołączyli. Całą salę porwała w końcu melodia, chwytliwa i podniosła, budująca poczucie jedności i dobrze opowiedzianej sagi.

    Wraz z opadającą kurtyną zakończyła się pieśń, ale nie Gala. Broszura informowała, że po przerwie ma rozpocząć się koncert najsłynniejszych arii i pieśni z dzieł Midgardzkich twórców, które zaprezentują aktorzy tego wieczora. Goście ponownie zostali skierowani do foyer, gdzie kelnerzy z przygotowanymi drinkami czekali na ich przybycie, a zaraz do gości dołączyli tancerze i tancerki, którzy już skończyli pracę i mogli wkroczyć wśród falujący tłum i odpowiedzieć na liczne pytania dziennikarzy oraz zaciekawionej widowni. Leonard Borg był również między nimi, dumny jak paw, zadowolony z tego co udało mu się osiągnąć. Przerwie towarzyszyła muzyka autorstwa samego Osvalda Nedergaard, muzyk zmarł w tajemniczych okolicznościach, ale jego muzyka nadal pozostała żywa. Młody pianista z pełną pasją oddawał niezwykłość twórczości kompozytora.

    INFORMACJE

    Gala wieczorna trwa w najlepsze, a po kolejnej dawce ostatnich dwóch aktów przepełnionych tańcami i ariami, które podkreślały jedynie tragizm i heroizm opowiedzianej historii, goście zostali zaproszeni do foyer, gdzie kelnerzy roznoszą drinki. Możecie ponownie rzucać kością k6 na to jakim tym razem alkohol będziecie pić. Oprócz tego odbywa się nieobowiązkowa loteria, na której możecie wygrać drobne upominki. Losy (koszt: 15 PD, konieczny do rozliczenia we właściwym temacie) opłacone w loterii są jednocześnie datkami przeznaczonymi na rozwój młodych artystów pozostających pod opieką fundacji klanu Ahlströmów. Rzucacie kością k15 na upominek, losy można kupować tak długo, aż trafi się jeden przedmiot. Nie macie ograniczenia ilości postów.
    Odnośnik do muzyki: tutaj.


    LOTERIA (KOŚĆ k15)

    1 – Niewielka pozytywka (do wyboru: z podobizną elfa lub baletnicy). Melodia, która jest przez nią grana, przypomina o przyjemnych chwilach oraz bliskich osobach, niosąc natychmiast ukojenie. Pozwala zanegować karę od strachu i rozkojarzenia (2 użycia).

    2 – Obrazo-lustro. Unikalny element wystroju zaprojektowany przez mistrza magii twórczej oraz magii przemiany, Vieno Iivonena. Zaintryguje każdego, kto tylko spojrzy na jego taflę – zniekształca aktualne odbicie tak, jakby było obrazem namalowanym farbą olejną przez utalentowanego artystę.

    3 – Pusty los.

    4 – Ametystowa bransoletka. Element biżuterii wysadzanej kamieniami symbolizującymi trzeźwość umysłu i rozsądek. Pozwala 2 razy fabularnie oprzeć się hipnozie oraz efektom aur genetyk: fossegrim, huldra i huldrekall, niksa, selkie, zmora.

    5 – Żar-kamień. Niezwykły wynalazek pomysłowego karła-rzemieślnika. Wygląda jak pokryty jaskrawymi łuskami odłamek skały; po uściśnięciu w dłoniach zapewnia tymczasową ochronę przed odmrożeniami, napełniając ciało przyjemnym ciepłem.

    6 – Rzadko spotykane wydanie „Przygotowania” Otto Jakobsena. Poruszający zbiór poezji, który okaże się gratką i klejnotem w kolekcji każdego miłośnika literatury. Jeśli nowy właściciel rozegra wątek na temat posiadanego woluminu z krótką dyskusją na temat wierszy, może razem z drugą postacią odebrać +1 punkt do wiedzy ogólnej.

    7 – Pusty los.

    8 – Wiosenny szalik projektu Nilsa Ahlgrena, jednej z bardziej rozpoznawalnych postaci w galdryjskim świecie mody. Stworzony z myślą o przykuwaniu uwagi; plotki głoszą, że został w tym celu zaklęty odpowiednimi inkantacjami. W przypadku założenia go podczas publicznego wydarzenia, gwarantuje jednokrotnie dodatkowy +1 punkt do rozpoznawalności.

    9 – Srebrny puchar. Starannie zdobiony element wystawy, skrywający ochronne właściwości. Powierzchnia naczynia popęka ostrzegawczo, gdy zostanie do niego wlana trucizna (1 użycie).

    10 – Naszyjnik z symbolem skrzypiec. Elegancki wisiorek zawierający interpretację herbu klanu Ahlströmów. Wspomaga artystyczne natchnienie, gwarantuje jednokrotny bonus +5 punktów do magii twórczej.

    11 – Pusty los.

    12 – Aparat natychmiastowy „Błysk”. Wynalazek klanu Vanhanenów, pozwala na szybkie uzyskanie zdjęć. Co więcej, posiada pewną, specjalną właściwość; ujawni na sporządzonych fotografiach ukryte przejścia (2 użycia, później przedmiot służy wyłącznie do codziennego użytku, nie gwarantując bonusów w rozgrywkach z Prorokiem).

    13 – Replika ruchomej rzeźby Tapio Koivuli, znanego fińskiego artysty. Podobnie jak oryginały, zmienia swoje ułożenie w zależności od pory dnia. Z całą pewnością urozmaici wystrój każdego, kto tylko jest zainteresowany szeroko pojętą sztuką. (Do wyboru: postać siedzącej, pogrążonej w myślach kobiety; sylwetka stojącego mężczyzny, porośniętego roślinnością; postać bawiącego się dziecka).

    14 – Pierścień Eir. Skromny pierścionek z wygrawerowanym motywem runicznym. Wierzy się, że ma właściwości ochronne – pozwoli powstrzymać zapadnięcie na chorobę zakaźną, stłumi rozwijający się napad choroby genetycznej (1 użycie).

    15 – Pusty los.


    CZAS NA ODPOWIEDŹ: do 27.01, 23:59
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Rytm pieśni szumiał mu w głowie, kołysał się i uderzał, kołacząc w stromy, wysoki brzeg świadomości; sztuka, rozplanowana przez Leonarda Borga, trwała teraz w najlepsze, wibrując na świecie sceny, rozchodząc się na widownię, chwytając za kiście serc. Villemo Holmsen otrzymała naprawdę udany debiut, był z niego zadowolony, był szczerze, prostodusznie szczęśliwy że mogła przyciągać wzrok w inny sposób niż ten związany jedynie z prymitywną, odzianą w impulsy fizycznością. Życzył jej szczęśliwej kariery, dlatego, że jego zdaniem na nią zasługiwała, pełna wrażliwości na sztukę, pełna determinacji i niewątpliwej pasji. Cieszył się, że mógł stać się uczestnikiem podobnego wydarzenia, świadkiem osiąganego, szkicowanego sukcesu, który będzie pulsować długo w pamięci innych i nieść się w nagłówkach gazet. Nie miał możliwości co prawda przewidzieć opinii wystawionych odpowiednio później przez krytyków, nie sądził jednak, aby zrównali tę premierę z chropowatą, bezduszną powierzchnią bruku. Spektakl i całościowe, ponowne otwarcie teatru, było triumfem Ahlströmów, pokazujących po raz zresztą kolejny, że istotnie potrafią właściwie zadbać o powierzone im miejsca, odnosząc owocne inwestycje.
    - Alkohol mi dziś nie służy - wyznał Edgarowi po przerwie. - Myślę, że zrezygnuję w tej chwili z serwowanych napojów - nadal czuł pełzający pod jego skórą niepokój, kiedy wspominał ich poprzedni epizod, nie mieli dziś ewidentnie szczęścia do kosztowania drinków. Nie sięgnął po trunki z tacy, nie chwycił za smukłe przewężenie łyskającego się kieliszka, w zamian za to poświęcając się wyłącznie obwieszczeniu o organizowanej loterii.
    - Szlachetna inicjatywa - skomentował. - Wezmę oczywiście w niej udział - odrzucenie możliwości zakupu losów było dużym nietaktem, zarówno w samym przedsięwzięciu jak i w towarzystwie Oldenburga, blisko powiązanego z Ahlströmami oraz również trudniącego się mecenatem. Nawet, jeśli sam nie miał dużej potrzeby działalności charytatywnej, nie zapominał, że podobnie jak inni, budował swoją karierę na nieznanym nazwisku, mnóstwo rzeczy zawdzięczał swojej determinacji oraz poświacie roztaczanego charyzmatu, który otaczał całą jego sylwetkę. Nie sądził, aby miał duże szczęście - tym bardziej jego zdziwienie wzrosło, gdy okazało się, że czekała na niego określona nagroda. Był nią szal cenionego projektu z pewnością kosztujący więcej niż przeciętną cenę za podobny element stroju.
    - Ciekawy projekt - powiedział po krótszej chwili. - Na pewno - skwitował półżartobliwym uśmiechem - będzie przykuwać uwagę - nie sądził, aby jej potrzebował, jednak celem powyższego elementu było ewidentne wyróżnienie jego posiadacza w tłumie. Sam przykuwał spojrzenia z naturalną łatwością, jakiej jednak najczęściej nie tłumaczył, udając, że ich samemu nie zauważa i dziwiąc się na wtrącenia zapadające w przeróżnych wymianach zdań. Obdarzenie konkretną genetyką musiało stać się sekretem trzymanym szczelnie za zębami, musiało być owinięte kłamstwem - wszystko, by tylko przetrwać.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości


    'k15' : 8
    Widzący
    Edgar Oldenburg
    Edgar Oldenburg
    https://midgard.forumpolish.com/t3515-edgar-oldenburg#35335https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Czas upływał mu niezwykle szybko — pierwszy i drugi akt spektaklu, pomimo drobnych zastrzeżeń, tak go oczarowały, że nie potrafił oderwać wzroku od wcześniej nieznanych mu aktorów na głównej scenie. W przerwie postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat sztuki z Einarem, ale zanim zdołali nawiązać dłuższą rozmowę, z pewnych przyczyn decydując się na chwilowe oderwanie się od zgiełku ludzi, rozległ się charakterystyczny dzwonek, który był ponownym zaproszeniem do sali na kolejną część przedstawienia w reżyserii Borga, dlatego nie pozostało im nic innego, jak wrócić na swoje miejsca. W trzecim akcie widzowie zostali zanurzeni w mrok, który nie tylko zmienił atmosferę przedstawienia, ale także stanowił znakomite nawiązanie do pierwotnej kultury Skandynawii oraz znanych legend. To, co sprawiło, że ten fragment stał się dla Edgara interesujący, to wyraźna różnica między nim a bardziej zachowawczym początkiem sztuki, która przekształciła się w fascynującą, pełną zwrotów akcji baśń. Oldenburg musiał przyznać, że Borg ponownie wykroczył poza oczekiwania, prezentując światu coś, co można było nazwać godnym zobaczenia dziełem teatralnym. Zaprezentowana przez niego dziś sztuka była jasnym dowodem na artystyczną wyobraźnię reżysera, który nierzadko potrafił zaskoczyć widzów i przewyższyć swoje własne osiągnięcia. Jednak zdaniem Oldenburga wybór otwartego zakończenia powoli stawał się jego nową cechą charakterystyczną — mógł zatem spodziewać się od samego początku podobnego zabiegu.
    Może tak będzie lepiej — poparł bez zawahania w głosie decyzję Einara, gdy tylko zobaczył go po przerwie, postanawiając przy okazji pójść jego śladami, by zachować trzeźwy umysł i nie popełnić żadnego faux pas w obecności magicznych mediów. — Widziałem, że mają też coś bezalkoholowego, gdyby zaschło ci w gardle — zauważył Edgar, po czym rozejrzał się za kelnerem, lecz żadnego z nich nie mógł wyłowić w tłumie ludzi. W międzyczasie rozpoczęła się loteria z datkami przeznaczonymi na rozwój młodych artystów, którzy pozostawali pod opieką fundacji klanu Ahlströmów. Jako Oldenburg nie mógł sobie odmówić w niej udziału, zawsze bowiem angażował się finansowo w szczytne, zgodne z jego poglądami inicjatywy, nie obawiając się, że mogłoby to w jakikolwiek sposób zaszkodzić rodzinnym finansom. Rola mecenasa była dla niego świadomym wysiłkiem w kształtowaniu przyszłych pokoleń, dlatego kiedy tylko mógł, Edgar starał się przekazywać środki na rozwój młodych talentów, zdając sobie sprawę, jak ważne było wsparcie dla przyszłości sztuki. — Zdziwiłbym się, Einarze, gdybyś nie wziął udziału. Ludzie patrzą. — Z rozbawieniem puścił mu oczko, dostrzegając obecność osób z mediów, które gorliwie czekały na uchwycenie skandalu.
    Bardzo... stylowy — próbował nie zabrzmieć zbyt krytycznie w stosunku do projektu Ahlgrena, odpowiadając Einarowi podobnym, żartobliwym półuśmiechem. — Nie powiesz mi, że nie lubisz się wyróżniać? — zaśmiał się po chwili Edgar, gdy przy wpłacaniu datku nieoczekiwanie wylosował ametystową bransoletkę. — No proszę, mnie też się udało... Chociaż nie wiem, czy to kolor dla mnie — powiedział szczerze Oldenburg, choć nie spodziewał się, że uda mu się cokolwiek wylosować. W podobnych sprawach nigdy nie miał szczęścia. — Powiedz mi, czy Leonard Borg sprostał twoim wymaganiom? — zapytał z ciekawością.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości


    'k15' : 4
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Jeszcze przed kolejnym aktem pokazała Nikowi środkowy palec, nie racząc zniżyć się do odpowiedzi na jego pytanie. Widząc pytające spojrzenie Esa roześmiała się i pokręciła głową.
    - Nic takiego. Nikowi czasem po prostu brakuje rozumu – podsumowała.
    Podobnie jak Holt, Blanca wyraźnie udawała, że nie tak dawny wieczór zwyczajnie się nie zdarzył – choć przecież doskonale pamiętała, co robili i jak cholernie dobrze jej było. Wciąż pamiętała smak jego pocałunków, tak inny niż wcześniej, w styczniu, i wciąż bez trudu mogła przypomnieć sobie ciężar jego dłoni na jej ciele.
    Odetchnęła bezgłośnie, powstrzymując podobne myśli zanim rozszalały się za bardzo – w czym całkiem dobrze pomogły słowa Esa. Niespodziewany komplement rozjaśnił oczy Blanki i oblał jej policzki rumieńcem.
    Nie wtrącając się już potem w przekomarzania mężczyzn, wraz z kolejnym dzwonkiem wróciła z nimi do loży. Kolejne akty oglądała z takim samym zaangażowaniem i wyraźną fascynacją jak poprzednie, w pewnym momencie wychylając się wręcz nieco do przodu i szeroko otwartymi oczami przyglądając się magii dziejącej się na scenie. Częściowo tylko świadoma dłoni Barrosa na swoim kolanie czy, potem, gdy odchyliła się nieco od oparcia krzesła – wędrującej miękko po jej plecach, przypominała dziecko oczarowane kolorowymi błyskotkami. I, szczerze mówiąc, trochę tak się czuła.
    Czas minął jej zdecydowanie zbyt szybko. Gdy sztuka dobiegła końca, Blanca z entuzjazmem dołączyła do klaskania, a jeszcze wychodząc z powrotem do foyer czuła wypieki na policzkach.
    - Powinniśmy wychodzić tak częściej – rzuciła półgłosem do Esa. – Może nie na gale i niekoniecznie nawet do teatru, ale... – zawahała się. – Gdzieś. Razem. – Uśmiechnęła się przelotnie zerkając na mężczyznę.
    Manewrując w tłumie, by znów znaleźć im kawałek wolnej przestrzeni, Blanca na ślepo sięgnęła po kolejnego drinka z tacy jednego z przechodzących kelnerów. Zerknęła na kieliszek i sapnęła cicho.
    - No serio? – burknęła. Jakie trzeba było mieć szczęście, by po raz drugi sięgnąć po dokładnie to samo?
    Pamiętając, że drink nie zachwycił jej jakoś specjalnie, i że ostatnim razem czuła po nim dziwną, zupełnie dla niej nienaturalną potrzebę zaczepienia reżysera, Blanca westchnęła tylko ciężko i odstawiła kieliszek z powrotem na tacę – choć już chyba nie tę samą, w rękach innego kelnera.
    Nie chciała powtórki z rozrywki. Ten konkretny alkohol nie był tego wart.
    Znów wtuliła się w Esa, znów wodziła wzrokiem między nim a Nikiem, opędzając się od dziwnego wrażenia związanego z towarzystwem obu mężczyzn jak od natrętnego owada. Ostatecznie prześlizgnęła się wzrokiem po pozostałych gościach, uśmiechając się przelotnie, gdy jej wzrok padł na kogoś szczególnie atrakcyjnego, wreszcie zaś zawędrowała uwagą ku tancerzom i tancerkom. Bez skrępowania wodziła wzrokiem to za jednym, to za drugim artystą czy artystką, z przyjemnością wsłuchując się przy tym w pełną pasji muzykę wygrywaną przez młodego pianistę.
    - Wszystkie wasze historie takie są? – zapytała nagle, spoglądając na Nika. – Takie gwałtowne. Nieprzyjazne. Agresywne? – W porządku, mogła trochę przesadzać, sztuka nie była przecież taka, nie całkiem. A jednak to właśnie podobne emocje utkwiły w Blance najmocniej, to one coraz silniej kojarzyły jej się ze skandynawską mitologią.
    Zawahała się, parsknęła śmiechem cicho.
    - Z drugiej strony, my pewnie wcale nie jesteśmy lepsi – przyznała, nawiązując do południowoamerykańskich legend. – Wyrywanie serc dzieciom to zaledwie początek naszej kultury. – Pokręciła głową z rozbawieniem. Prawdę mówiąc, nie była aż tak biegła w mitach – ani własnej nacji, ani żadnej innej. To i owo widziała tylko dlatego, że za dzieciaka nasłuchała się tych opowieści od babci. Nie dałaby sobie ręki uciąć, że zapytana, potrafiłaby wszystkie odtworzyć.
    - Losujecie coś? – zmieniła temat, ruchem głowy wskazując miejsce, gdzie odbywała się loteria.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości


    'k6' : 2
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    To nie tak, że Es bezczelnie ignorował zaczepki Holta, odpowiadając mu raczej lakonicznie – jego obecność najzwyczajniej w świecie po prostu go peszyła. Z dala od dziwnego czaru lodowatej rzeki i potrzeby, która wyskoczyła jak królik z kapelusza i nie odpuściła, póki nie wrócił do domu sponiewierany, niespecjalnie wiedział, jak ma z Nikiem rozmawiać, by wyobraźnia usłużnie nie podsuwała wspomnień wspólnie spędzonego wieczora. Dziwnie było się znaleźć z nim i z Blanką w jednej przestrzeni, a jeszcze dziwniej obserwować ich swobodną relację – w tym pokazywanie sobie środkowego palca, na co uniósł znacząco brew.
    Nikowi czasem po prostu brakuje rozumu.
    Jakoś… Chyba potrafił sobie wyobrazić, że podobna cecha pasowała do blondyna.
    Kątem oka widząc błyski fleszy i dziennikarzy zaczepiających osoby, których twarze nic mu nie mówiły, Barros cieszył się po cichu, że byli z Blanką w Midgardzie nieważni – na rodzinnym kontynencie niemal każdy miał jakąś opinię na temat jego rodziny. Anonimowość bardzo mu odpowiadała.
    Reszta sztuki minęła zbyt szybko – dzikość i wrażenie bycia częścią czegoś pierwotnego podkreślane odpowiednią muzyką zaskakująco rezonowały z odzyskaną więzią z totemem, który znów zdawał się często odzywać z tyłu głowy Barrosa, popychać w jego kierunku drapieżne myśli. Gdy przedstawienie dobiegło końca, zmarszczył się mimowolnie, nieusatysfakcjonowanym otwartym zakończeniem – nie podzielił się jednak tą myślą na głos, dochodząc do wniosku, że chętniej podyskutuje o tym z Blanką, kiedy wrócą do domu.
    Rozbawiony jej reakcją na przypadkowe złapanie identycznego drinka co wcześniej, pokręcił głową z delikatnym uśmiechem, bez zachęcania obejmując kobietę ramieniem, gdy przysunęła się bliżej. Podobało mu się, że mógł ją tak swobodnie dotykać, nie zastanawiając się z tyłu głowy, czy zostanie to przez kogoś źle odebrane – pod tym względem naprawdę dobrze, że wyszli na jakiś czas z mieszkania nawiedzanego przez Yamileth. Może to były tylko jego wymysły, ale Barros miał wrażenie, że przy niej każdy jego ruch jest obserwowany i oceniany.
    Przeniósł spojrzenie na Nika, który po zakończeniu sztuki znów znalazł się w ich otoczeniu – nie przeszkadzało mu to, ale doszedł do wniosku, że powinien chociaż spróbować nauczyć się patrzeć w jego kierunku i nie przypłacając tego niepotrzebnym rumieńcem.
    - Nie zapominaj o pożeraniu tych serc. Albo o duchach kobiet palonych żywcem razem z ich dziećmi, które atakują tylko obcokrajowców. Albo o morderczych, opierzonych szczurach – rzucił usłużnie, z wyraźnym uśmieszkiem czającym się w kąciku ust, gdy Blanca zapytała o agresywność skandynawskich mitów. Bóstwa i opowieści ich rodzinnego kontynentu wcale nie były lepsze.
    Losujecie coś?
    - Właściwie czemu nie. Poczekasz? – zwrócił się do kobiety, zauważając niewielki tłum otaczający wskazane miejsce. - Idziesz? – spytał dla odmiany Nika.
    Chwilę zajęło, zanim dostał się do przodu kolejki – bo o dziwo jakaś kolejka formowała się w chaosie – i wylosował nagrodę. Powinien się cieszyć, że nie pusty los, ale rzeźbiony, ostentacyjny ozdobny puchar nie znajdował się na szczycie jego zachcianek, nawet jeśli posiadał specjalne właściwości.
    - Patrz jaki tandetny – rzucił cicho do Blanki, gdy do niej wrócił. - Wyobrażasz to sobie między naszymi kubkami? Będę musiał to dziadostwo przemienić, żeby się do czegoś nadawało.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Esteban Barros' has done the following action : kości


    'k15' : 9
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Podziękował Borgowi za odpowiedź, zdecydowanie nią usatysfakcjonowany. Przynajmniej ta dziwna ochota, żeby z nim porozmawiać minęła – czyżby to był wpływ drinka? Podejrzliwie spojrzał na wszystkie pozostałe kieliszki i uznał, że na wszelki wypadek uznał, że więcej nie będzie ich kosztował. Co to, to nie.
    Ach jak przykre było to, że przerwa była aż tak krótka. Niestety nie zdążył skomentować wyciągniętego w swoją stronę środkowego palca, bo należało się udać na kolejne akty. Ale zmrużone oczy jasno mówiły, że nie zapomni jej ani tego ani tego braku rozumu, co to, to nie. Złośliwy uśmiech za to zapowiadał zemstę.
    Z kolejnymi aktami było natomiast tak, jak z poprzednimi. Całkowicie w nie wsiąkł, całym sobą, nie zwracając uwagi ani na Blancę ani na Estebana, jakby zwyczajnie ich nie widział obok siebie, skupiony tylko na sztuce. Muzyka do niego przemawiała, fossegrimowa natura domagała się jej i czuła się ukontentowana spektaklem, melodią, artyzmem sztuki. Może powinien częściej przychodzić na takie spektakle…? Nie w sumie. Nie powinien. Za wiele ludzi poza salą, za wiele chęci przykucia spojrzeń, a przecież musiał zostać anonimowy, musiał się kryć i absolutnie nie zdradzić tego, kim jest. Nawet przed tymi, którymi jako tako ufał, bo inaczej już chyba nie szło tego nazwać, patrząc pod kątem tego, co zdradził ostatnio Blance. I mimo wszystko nadal odrobinkę łypał na nią i Barrosa, zastanawiając się, czy naprawdę niczego nie powiedziała. Ale tym razem nie zamierzał w żaden sposób tego okazywać. Gdzieś w głębi duszy nadal było mu głupio za tamto, ale przecież NIC się nie wydarzyło. Zupełnie NIC. A ten wieczór był jakimś głupim snem. Ot co. Bo wcale a wcale nie pomyślał, że kiedyś można by to powtórzyć. Zatkaj się rozszalała wyobraźnio.
    Przez wszystkie takie myśli zupełnie przeoczył rozmowę między Esem i Blanią, ich interakcje, jedynie dosyć bezmyślnie przesuwał wzrokiem po tłumie ludzi, zanim z tego stanu wyrwało go pytanie o agresywne historie. Uniósł lekko brew.
    - Czy ja wiem, czy nieprzyjazne? Odpowiednie. – zdziwił się lekko jej komentarzem. Nie uważał tego za nieprzyjazne i gwałtowne, na bogów, przecież lanie się z wszystkimi przeciwnościami było jego prywatnym chlebem powszednim. Zdaje się, że nie był jednak odpowiednią osobą do dyskutowania o takich kwestiach. – I to była naprawdę przyjemna historia o miłości. – wyszczerzył się bezczelnie do Blanki, za to z wyraźnym zaciekawieniem popatrzył na Barrosa. To, że mężczyzna się peszył, nie obchodziło go wcale a wcale. On sam się zachowywał całkowicie normalnie, jak zawsze, będąc wredną, bezczelną mendą.
    - Mordercze opierzone szczury? Mów mi więcej, macie bardzo ciekawe pomysły. – ożywił się od razu, patrząc wyczekująco na Estebana. Spojrzał na grupkę losującą i w zasadzie skinął głową potakująco, bo próbować zawsze można.
    Ruszył z Esem w stronę kolejki i uśmiechnął się pod nosem, zerkając na niego z uwagą.
    - Boisz się mnie? – zapytał z lekkim zaciekawieniem, unosząc w górę kącik ust i naprawdę czekając na jego odpowiedź. Bardzo intrygowało go zachowanie mężczyzny, który najpierw tak uroczo się zaczerwienił na jego widok, a teraz wyglądał na bardzo speszonego. Holt był jaki był, ale takie zachowanie naprawdę go ciekawiło. Czym było spowodowane?
    Niestety jego własny los okazał się pusty, ale nie zamierzał jakoś specjalnie narzekać.
    - Jak się nie ma szczęścia w hazardzie, to się ma w łóżku. – mruknął bezczelnie do Barrosa, w ogóle nieprzejęty brakiem wygranej.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k15' : 11
    Ślepcy
    Toke Tougaard
    Toke Tougaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3490-toke-tougaard#35081https://midgard.forumpolish.com/t3499-toke-tougaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3500-struna#35161https://midgard.forumpolish.com/


    Nie zdziwiłoby go odurzenie Halle zapierającym na nich z wszystkich stron dysonansem koncertu życia - głosów, nie przekrzykujących się, przeplatających się jednak w różnych tonacjach, natężeniach i tonach, mieszających się ze sobą zapachów, niekiedy drażniących nozdrza i swoistego tańca tłumu, który pozwalał nieść się falami z jednego końca foyer do drugiego. Sam czuł się tu poniekąd jak nie na swoim miejscu, nie na tym etapie spektaklu - zwykle w tym momencie zamykał się w czterech ścianach garderoby gotując się do wyjścia na scenę. Zapewne dokładnie tak jak robiła to w tym momencie gwiazda wieczoru, a cały ten zgiełk, przenikające pod skórę drgania ludzkich głosów docierały do uszu w szczególnie przytłumiony sposób, będąc jedynie echem, cieniem rzeczywistości teatralnego foyer. Było coś fascynującego w tych dwóch zderzających się ze sobą światach, z których istnienia większość widzów nie zdawała sobie sprawy, chociaż koegzystowały one ze sobą tak zaskakująco blisko.
    - Chyba nie sądzisz, że nie robiłem tego specjalnie? Nie lubię odkrywać całości tego co ukryte, obdzierać tajemnicy z jej wszystkich szat. Bez niewiadomych nie byłoby frajdy, nie uważasz? - odparł z pobłażaniem, na uniesione w udawanej powadze brwi Halle odpowiadając przymrużeniem zielonych oczu, w których kącikach wyraźnie rysowało się rozbawienie. Roześmiał się już głośno na jego kolejną uwagę, nawet gdy dostrzegł w tęczówkach towarzysza pewien cień, gdy ten zmniejszył dystans dzielący ich twarze. Zastanawiał się czy ten sam cień był w nich obecny przed laty, gdy byli jedynie podlotkami wkraczającymi w  progi rysującego się przed nimi sukcesu. Dla Toke był to wtedy zupełnie nowy świat, to przypadek wyrwał go z pewnego życiowego letargu, zapewniając mu miejsce na Akademii. Wszystko wydawało się wtedy zupełnie obce, mimo że zaskakująco prędko odnalazł się w towarzystwie innych uzdolnionych muzycznie studentów, po raz pierwszy odkrywając jakieś punkty wspólne z rówieśnikami. -Musiałem wysyłać listy pod niewłaściwy adres. - Rozłożył ręce w udawanym zakłopotaniu. - Też tęskniłem, zdecydowanie. - Ku jego zaskoczeniu w jego słowie pobrzemiewała szczera nuta. Skov może nigdy nie wydawał mu się nieodłącznym elementem życia, był jedynie fragmentem tła niepostrzeżenie wplątanym w strumień codzienności, Toke jednak z zaskoczeniem odkrył, że darzył chłopaka sympatią, której w tamtym czasie nie przypisywał szczególnej wagi. Może właśnie stąd wziął się ten nagły dotyk, palce oplatające blady nadgarstek Helle’ego. Jakby na potwierdzenie wcześniejszych słów. Ciemność zapadająca w sali otworzyła przed nimi bramy kolejnego, trzeciego już świata - tego będącego odbiciem snutej przez sztukę opowieści.
    - Traktuję to jako zaproszenie - odparł, wciąż próbując wyrównać przyspieszony oddech i w wpłynąć na przyspieszone bicie serca. Początkowo nie zwrócił więc w ogóle uwagi, że także z jego towarzyszem dzieje się coś dziwnego. Dopiero gdy otarł rękawem marynarki kropelki potu z czoła, dostrzegł zmiany na twarzy Halle’a. Zmarszczył lekko brwi, podświadomie wyczuwając, że mimo pozornego podobieństwa, targały nim zupełnie inne emocje, które przejęły stery nad jego własnym ciałem kilkadziesiąt sekund wcześniej. Chociaż sam czuł się jeszcze kilka chwil wcześniej zupełnie bezsilny i niemal stracił panowanie nad swoimi członkami, teraz bez wahania pochwycił pod ramię Skova dostrzegając, że mężczyzna gotów jest zaraz wylądować na ziemi. Przystał na propozycję mężczyzny, ciągnąc go w stronę wyjścia, chociaż i jemu samemu kolana wciąż uginały się nieznacznie pod własnym ciężarem. Wahał się może przez ułamek sekundy, a  to jedynie z tego względu, że chwilę wcześniej wyraził na głos zainteresowanie kolejnym aktem. Sztuka jednak nie ucieknie, wybierze się na nią innego wieczoru.
    W tłumie mignęła mu gdzieś znowu twarz Edgara, który zapewne nie pochwaliłby jego decyzji o opuszczeniu drugiej części spektaklu - w jego uszach wyraźnie wybrzmiewał sygnał dzwonka, który ponownie wzywał wszystkich widzów do sali. Zignorował tę myśl, jak również niewyraźne przekonanie, że uwagom dziennikarzy zapewne nie umknie, że wymknął się z teatru w połowie sztuki. Do tego w tak wątpliwym towarzystwie. Dotarło do niego jednak, że nic sobie z tego nie zrobił, wręcz przeciwnie opanowała go nagła satysfakcja, samozadowolenie, że poniekąd on sam rzuca się dziennikarskim hienom na chwilowe pożarcie. Powinien dbać o reputację, ograniczać grono znajomych do osób zasługujących sobie na powszechny szacunek. Jednak chęć nagłego sprzeciwu wzięła górę.
    Drzwi teatru zamknęły się na nimi ze zgrzytem, gdy znaleźli się na zewnątrz.
    - O niczym innym nie marzę. Kto wie, może zapewnisz mi zdjęcie na pierwszej stronie. Zła reklama to wciąż reklama. - powiedział, sadzając mężczyznę na którymś z kolei stopni, wciągając w płuca chłodne powietrze majowego wieczoru.- Jak się czujesz ? - zapytał głosem pozbawionym jednak nawet cienia troski. Zrobił to raczej z przyzwoitości.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Toke Tougaard' has done the following action : kości


    'k15' : 1


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.