Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Główne Foyer

    +9
    Einar Halvorsen
    Vermund Eriksen
    Edgar Oldenburg
    Vivian Sørensen
    Halle Skov
    Esteban Barros
    Prorok
    Mistrz Gry
    Nik Holt
    13 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Główne Foyer
    Przestronne foyer znajduje się na pierwszym piętrze teatru, niedaleko głównej sceny i wykorzystywane jest przede wszystkim do organizacji uroczystych przyjęć, spotkań i niewielkich koncertów. Główny korytarz, wzdłuż którego rozłożony został miękki, czerwony dywan, niewątpliwie robi duże wrażenie nie tylko na galdrach odwiedzających to miejsce po raz pierwszy, lecz również na stałych bywalcach teatru. Ozdobą foyer są lśniące, marmurowe posadzki, stiukowe ściany, kryształowe kandelabry i żyrandole, których brylantowe zdobienia rzucają na ściany piegi srebrnego połysku za każdym razem, gdy przez okno na tarasie wpadają promienie słońca.
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    19.05.2001

    Wieczór gali otwarcia Nationaltheatret zbliżał się wielkimi krokami, a ulica była oblegana przez eleganckie damy i szlachetnych jegomości. Słońce zachodziło powoli, malując niebo w odcieniach pomarańczu i fioletu, podkreślając atmosferę podniosłego wydarzenia. Ogromne, złote drzwi Nationaltheatret uchylały się, ukazując wspaniałość wnętrza. Wejście było zdobione białymi kolumnami, a czerwony dywan rozciągał się aż po sam kraniec sali.
    Na ścianach teatru zawisły plakaty przedstawiające sztukę „Morska żona” w pełnej krasie. Aktorzy, ujęci w ekspresyjnych momentach, wydawali się niemalże ożywieni. Imiona gwiazd błyszczały złotem pod obrazami, wprowadzając publiczność w aurę ekscytacji. To było wydarzenie nie tylko teatralne, lecz prawdziwie artystyczne.
    Wzdłuż korytarzy między lobby a główną salą krążyli kelnerzy w czarnych garniturach, niosąc na tacach kryształowe kieliszki z bąbelkującym szampanem. Ich kroki były lekkie, a twarze utrzymane w sztywnym, ale serdecznym wyrazie. Każdy ruch był perfekcyjnie skomponowany, tworząc widowisko równie imponujące, co samo przedstawienie, które niedługo miało się rozpocząć.
    Wszystko to odbywało się pod bacznym okiem wielu gości, którzy w eleganckich strojach przemieszczali się po foyer teatru. Panie prezentowały się w zwiewnych sukniach, zdobionych koronkami i błyszczącymi aplikacjami, a panowie nosili czarne fraki, które podkreślały ich elegancję. Mieszanka zapachów perfum, pomady do włosów i skórzanych akcesoriów tworzyła harmonijną symfonię, wypełniającą przestrzeń teatru.
    Wielki moment zbliżał się nieuchronnie. Na scenie miała zadebiutować Villemo Holmsen, partnerował jej Vensel Hjortsberg, a cała sztuka była dziełem utalentowanego reżysera Leonarda Borga. Sala zapełniała się szumem rozmów i szelestem eleganckich strojów, gdy publiczność zbierała się licznie w pomieszczeniu. Reflektory ożywiły przestrzeń, a atmosfera była nasycona oczekiwaniem.
    Nationaltheatret otworzył swoje podniosłe drzwi, aby zanurzyć wszystkich w spektakl, który był nie tylko wydarzeniem teatralnym, ale prawdziwym spektaklem sztuki, splendorem i elegancją.


    INFORMACJE

    Witam was wszystkich na Teatralnej Gali w Nationaltheatret. Tego dnia zobaczycie sztukę pod tytułem „Morska żona” w reżyserii Leonarda Borga. Główne role grają Villemo Holmsen oraz Vensel Hjortsberg.

    Przebywacie w głównym foyer teatru, gdzie możecie spotkać innych znamienitych gości, odbierane są od was okrycia wierzchnie oraz podawany jest kieliszek szampana na wejście. Czekacie wszyscy na znak, aby móc wejść na scenę główną, gdzie macie oglądać spektakl. Do tego czasu wszyscy przebywają we foyer. Na wydarzeniu obowiązują stroje wieczorowe, a na samo wydarzenie na pewno została zaproszona prasa, która nie omieszka skomentować tego jak wyglądali goście gali.

    Nie ma limitu postów. W razie pytań zapraszam do prowadzącej wydarzenie (Villemo Holmsen).


    PLOTKA GŁOSI, ŻE...

    Uczestnicy mogą skorzystać z pojedynczego, nieobowiązkowego rzutu kością o nazwie „Teatralna Gala”, aby wylosować pogłoskę. Za przekazanie plotki i krótką dyskusję na jej temat w tej albo osobnej rozgrywce podczas fabularnego maja i czerwca, przysługuje dodatkowa nagroda w postaci 10 PD, która będzie do odebrania po podsumowaniu.


    CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 16.01, 23:59)
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Twarze rozmywały się jak niedbałe, plamiste bohomazy, gwar tętnił i szumiał w uszach jak pień olbrzymiej aorty wetkniętej pod cementowe żebra wzniosłego torsu budynku. Powinien być w swym żywiole, rozdawać czułe uśmiechy oraz błysk zabłąkany na barwnych rąbkach tęczówek; powinien być w swym żywiole, promienieć pewnością siebie, wejść w wysłużoną i giętką skórę kurtuazji. Czuł jednak ucisk w żołądku, nieznośne, narzucające się bezustannie wrażenie, że nie pasuje do starannie przefiltrowanej śmietanki towarzyskiej, że nigdy nie jest i nie będzie jej częścią, czuł się zbyt brudny, zupełnie jakby znajdował się przypadkowo, zaszczuty we własnej, gnijącej pod czaszką niepewności. Był tak jak zawsze rozdarty, pewna część jego chciała, aby zespolić się z postrzeganym światem, by tworzyć zgodny element, druga, trzeźwa i zbyt poważnie świadoma wypominała mu każdą, dźwiganą na barkach słabość, od której cudem nie pękła jeszcze kolumna jego kręgosłupa.
    Pojawił się - mimo tego - nie dla samego siebie, lecz dla Villemo Holmsen, dla której przyszykował obiecywane kwiaty po udanym jak wierzył od początku spektaklu. Nie miał zamiaru jednak obnosić się niepotrzebnie z łączącą ich zażyłością - wszystko, co było dla nich istotne skrywali na osobności, w rozmowach i odrzucanym coraz raźniej dystansie. Pojawił się dziś samotnie, czując, że jakiekolwiek towarzystwo kobiety mogłoby być nietaktem w stosunku do samej niksy, nawet, gdy doskonale znała jego naturę, nawet, gdy nic nie przyrzekł poza samą obsesją, jej niegasnącym ogniem żywionym do niej zamiast jedynie prostej, wpisanej w więź ich gatunków nienawiści.
    - Dobrze cię widzieć, Edgarze - przywitał się ze znajomym, zaprzyjaźnionym mecenasem, którego wypatrzył w gromadzącym się tłumie. Odebrał od kelnera kieliszek, o wiele więcej uwagi poświęcając jednak swojemu rozmówcy, którego dawno nie widział. Łączyło ich niewątpliwie zamiłowanie do sztuki, nic dziwnego, że chciał wymienić z mężczyzną choćby kilka spostrzeżeń.
    - Wiedziałem, że nie opuścisz tego wydarzenia - ugiął wargi w uśmiechu. Wiedział o dobrych stosunkach łączących od lat Ahlströmów z Oldenburgami - nie spodziewał się obecnie jedynie przedstawicieli konserwatywnych środowisk spoglądających z niechęcią na pogłębiany systematycznie rozgłos konkurencyjnych rodzin. Sam nie opowiadał się po żadnej ze stron, przyjmując różnych zleceniodawców których najczęściej łączyło jedno - majętność sprawiająca że mógł utrzymywać wysokie ceny za portrety.
    - Słyszałeś? - podzielił się dyskretnie zasłyszaną pogłoską. - Podobno klan Tordenskioldów ostrzył sobie pazury, aby objąć wpływami Nationaltheatret. Kwestia tej inwestycji jest dużo bardziej zawiła, niż wcześniej przewidywałem - nigdy się nią szczególnie nie interesował, stąd nie znał kulis, na których skrywali się wszyscy potencjalni chętni pragnący zacisnąć palce na jednym z rozpoznawalnych, midgardzkich teatrów.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  JPS3YTe
    Widzący
    Edgar Oldenburg
    Edgar Oldenburg
    https://midgard.forumpolish.com/t3515-edgar-oldenburg#35335https://midgard.forumpolish.com/t3524-edgar-oldenburg#35424https://midgard.forumpolish.com/t3525-mozart#35426https://midgard.forumpolish.com/


    Edgar Oldenburg nie mógł nie pojawić się na gali z okazji ponownego Nathionaltheatret organizowanego z ramienia Ahlströmów. Gdyby jego matka żyła, gdyby nie zginęła tamtego feralnego wieczoru, zapewne zabrałaby go na spektakl ze sobą, by wraz ze swoim ulubionym dzieckiem błyszczeć w świetle fleszy magicznych mediów. Tam, gdzie było jej miejsce. Do dnia dzisiejszego niektórzy kojarzyli go jako najstarszego syna Jonny Ahlström, jednej z najznamienitszych śpiewaczek operowych ostatniego wieku, drudzy z kolei — jako młodego i pełnego ambicji polityka i mecenasa sztuki, który czynnie angażował się w działalność społeczno-charytatywną. Edgar próbował być nie tylko wzorowym przedstawicielem klanu Oldenburgów, ale także budować własną tożsamość i pozycję społeczną. Gala z okazji ponownego otwarcia Nathionaltheatret była zatem dla niego nie tylko okazją do pokazania się w towarzystwie znanych postaci ze świata sztuki, polityki i biznesu, ale również do uczczenia dziedzictwa swojej rodziny. To ona, choć niepełna już o kilka szczególnie istotnych postaci, miała dla niego ogromne znaczenie, bowiem to właśnie jej wartości i tradycje ukształtowały jego życie. Z rozmyślań nad przeszłością i klanowym dziedzictwem wyrwał go jednak wyjątkowo znajomy, męski głos, przypominając mu o teraźniejszości i zbliżającym się spektaklu.
    Einarze. — Kiedy niespodziewanie dostrzegł go wśród znajomych twarzy tłumnie gromadzących się w foyer, na zadumanej twarzy Edgara pojawił się niewymuszony uśmiech. Dawno nie widział Halvorsena, choć od wieków szczerze podziwiał jego dzieła — w ostatnim czasie jednak ich ścieżki przecinały się częściej, niż kiedykolwiek, co Oldenburg zaczynał powoli traktować jako znak. — Nie mógłbym. Ty też zawsze jesteś tam, gdzie trzeba — przywitał go serdecznie, po czym podążył śladami Halvorsena, odbierając od kelnera kieliszek szampana. — Owszem, jakiś czas temu co nieco obiło mi się o uszy o Tordenskioldach. — Pełen zainteresowania skierował wzrok na swojego towarzysza, który postanowił podzielić się z nim ostatnimi pogłoskami. — Jak doskonale wiesz, Einarze, po matce jestem spokrewniony z Ahlströmami, ale ze względu na chroniczny brak czasu nie wgłębiałem się dokładnie w akwizycję, jak i całe zamieszanie związane z Nathionaltheatret. Chciałem dać się zaskoczyć — powiedział zgodnie z prawdą młody Oldenburg. Tego wieczoru liczył na pozytywne zaskoczenie, mając pewność, że ciężka praca jego krewnych przyczyni się do udanego powrotu teatru do działalności po długich latach porażek.
    Ja za to słyszałem, że ta aktorka, Villemo Holmsen, o ile dobrze zapamiętałem jej personalia, pracowała jako kustoszka w jednej z midgardzkich galerii sztuki — zaczął spokojnym głosem Edgar, nie zdając sobie sprawy z tego, że Halvorsen ją dobrze znał, gdy przeglądał broszurę otrzymaną na wejściu w głównym foyer. — Jeśli się nie mylę, jej właścicielem był ten nieszczęsny Wahlberg. Wiesz który. — Oldenburg zawsze manifestował swoje nieprzychylne stanowisko wobec nich, przekonując, że ich działalność miała niewiele wspólnego ze sztuką. Podejmowane przez nich decyzje, jak i prowadzenie rodzinnej galerii wydawały się być bardziej ekscentrycznym wybrykiem laików niż prawdziwym wyrazem artystycznego geniuszu. Każdy przecież wiedział, że przed Vikiem to właśnie Wahlbergowie próbowali położyć swoje brudne ręce na Nathionaltheatret. Całe szczęście, że to Ahlströmom udało się ich powstrzymać, kontrując ich ofertę wręcz sumą. — Ale nieszczególnie im się teraz powodzi. To prawda, że zbankrutowali i wynieśli się z Midgardu? — podzielił się zasłyszanymi informacjami, niemal przekonany, że Einar był dobrze poinformowany.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  Oz7GmGZ
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Lubił sztukę, wszelakiego rodzaju, bez względu na to, czy brał w niej czynny udział czy był jedynie biernym widzem. Nie mógłby sobie odpuścić przedstawienia teatralnego, zwłaszcza, że miała tam wystąpić Villemo. To było oczywiste, że przyjdzie, chociażby po to, żeby ją obejrzeć. Może i na to nie wyglądało, ale naprawdę lubił niksę, dlatego też postanowił być grzecznym, uprzejmym i się zachowywać.
    Czuł się jak debil.
    Frak nie był czymś, co ubierałby na co dzień, znalezienie odpowiedniego trwało wieki, a i tak czuł się jak skończony idiota. I tak bardzo nie na miejscu wśród tych wszystkich wyższych sfer. O wiele lepiej czuł się w zaciszu swojego sklepu albo po prostu wśród towarzystwa o podobnych zachowaniach co on.
    Przynajmniej szampan był całkiem smaczny. Nawet jeśli wystarczyłoby zwykłe piwo, choć rzecz jasna nie był na tyle głupi, by powiedzieć to na głos. Nie wśród takiego towarzystwa, po co przyznawać się, jak bardzo tu nie pasował. Krążył dobrą chwilę wśród innych, szukając sam nie wiedział czego. Oczywiście, że słuchał cudzych rozmów, tak po prostu mimochodem, ale nie znajdował żadnego ewentualnego zaczepienia. Żadnej znajomej twarzy, która nie skazywałaby go na czucie się jak skończony idiota. Wszystko do czasu - przechodząc obok dwóch mężczyzn usłyszał skrawek rozmowy, dotyczący Villemo i musiał się oczywiście zatrzymać, z delikatnym wtrąceniem.
    - Mówi się też, że właściciel owej galerii bardzo dotkliwie odczuł jej stratę, choć oczywiście starannie nie dawał nic po sobie poznać. - i Nik w ogóle nie był tym faktem zdziwiony, choć tego rzecz jasna na głos już nie powiedział. Ani myślał sprowadzać jakichkolwiek problemów na Villemo, a już na pewno nie takich, by ktoś o cokolwiek ją podejrzewał. A jeśli już, to tylko o pozytywne rzeczy. W końcu musieli jakoś sobie pomagać, skoro całkowicie skrywali własne jestestwo.
    - Uszanowanie panom. - lekko skinął głową i oddalił się, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie obu mężczyznom. Zdaje się, że się znali, a jeśli nawet nie, to i tak i tak Nik nie czuł się tu na tyle pewnie, by toczyć jakieś większe dysputy z obcymi. I nadal czuł się jak debil w swoim jakże eleganckim wdzianku.
    Schował się w bliżej nieokreślonym kącie, walcząc sam ze sobą, by nie dać na jaw wyjść swojej naturze. Zawsze jakoś tak było, nie lubił tłumów, bo tam jego aura zawsze chciała wyjść na zewnątrz i poszaleć. Wśród ledwo kilku osób prosto było ją opanować, ale przy takim nagromadzeniu? Ta część jego, która bezsprzecznie należała do fossegrima chciała szaleć, wypuścić aurę, oczarować wszystkich wokół. Nie mógł na to pozwolić. Ani nie dziś ani nigdy. I tak miewał czasem problemy z rozróżnieniem, które relacje są szczere, a które wręcz przeciwnie.
    Przez te wszystkie rozmyślania i wewnętrzną walkę mógł wyglądać na nieco naburmuszonego, bo i pewnie trochę taki był. Muszka uwierała go pod szyją, a koszula drapała. Westchnął wewnętrznie, upijając łyk szampana, po czym zauważył nie tak daleko kilka znajomych twarzy. Nooooo to tylko znaczyło, że może nie będzie aż tak tragicznie przetrwać tego czasu przed spektaklem i potem w przerwach. Bo samego przedstawienia absolutnie się nie obawiał, był pewny, że się uda.
    Wewnętrznie się trochę uspokoił, łatwiej było mu okiełznać fossegrimową naturę i może wyglądał na nieco mniej naburmuszonego. Nadal jednak czuł się jak idiota we fraku. Ot co.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  Oz7GmGZ
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Pomysł, by wybrać się na teatralną galę otwarcia, pojawił się jej znienacka, ale gdy już na niego wpadła – nie chciał odpuścić. Doskonale wpasowywał się w potrzeby Blanki, by wyrwać się z mieszkania i zrobić coś, co nie będzie wyrabianiem jakichś chorych godzin na pracy nad projektem czy bezustanne powracanie myślami do tych czy innych problemów. Ostatnie spotkanie z Nikiem pomogło jej tylko trochę – na tyle, by nie warczała na każdego, kto tylko znalazł się w polu widzenia – ale nie mogło cudownie rozwiązać wszystkich jej problemów. Gala też nie mogła. Ale mogli spróbować, nie?
    Wyjście do teatru było też doskonałą drogą do nadrobienia tych randek, których dotąd z Esem w zasadzie nie mieli. Samego Barrosa trzeba było wprawdzie chwilę ponamawiać, że gala będzie fajna, warta przemęczenia się w tłumie ludzi – ale gdy wreszcie dał się przekonać, Vargas postarała się, by widział, jak wiele to dla niej znaczyło. Jak cieszyła się, mogąc razem z nim odstawić się w eleganckie ciuchy, i jak wielel radości sprawiało jej rozważanie, kogo tam spotkają i jak wypadnie sztuka.
    - Tylko nie rób scen, jak ktoś się będzie gapił na mój tyłek, dobra? – zastrzegła na koniec z rozbawieniem, gdy wślizgnęła się już w elegancką, bordową sukienkę i poprawiała makijaż. – Jest zajebisty. W tej sukience wygląda jeszcze lepiej. Ludzie powinni się gapić, bo inaczej będzie mi przykro.
    Uśmiechnęła się szeroko, złapała Barrosa za ręce, ucałowała zachłannie – i już byli gotowi.
    Tuż przed wejściem do teatru poprawiła jeszcze odruchowo kołnierzyk koszuli Barrosa, wygładziła rękawy jego fraka – bardziej dla samej przyjemności przejechania dłonią po ramionach mężczyzny niż z faktycznej potrzeby wyprostowania zagnieceń – i splotła palce z jego, uśmiechając się szeroko. Wyglądał fantastycznie. Nie próbowała ukrywać, że nie potrafi się na patrzeć, rozbierając go przy tym wzrokiem.
    - Gdzieś czytałam, że wystawienie tej sztuki wcale nie było takie pewne – rzuciła przy tym beztrosko, póki co całkiem dobrze trzymając swóch rozpustny charakter na wodzy. – Że Borg przekonał się do niej dopiero jak zobaczył na scenie tę Holmsen. Zachwyciła go na tyle, że postanowił wystawić sztukę, dodać temu odpowiednio dumną oprawę ponownego otwarcia teatru i... Zobaczymy, co z tego wyjdzie – roześmiała się.
    Barros nie należał raczej do tych, którzy ekscytowaliby się salonowymi ploteczkami, ale Blanca zawsze paplała, gdy była czymś podekscytowana. A tym wyjściem, galą – była aż nadto.
    Ostrożnie drobiąc kroczki na schodach, by nie rozpocząć wieczora od imponującego orła wywiniętego na szpilkach, poprowadziła Esa do głównego foyer teatru. Uwalniając rękę, ochoczo zabrała dwa kieliszki szampana z tacy przechodzącego kelnera i podsunęła jeden Barrosowi. Upiła ostrożny łyk z własnego i odetchnęła powoli.
    Dobrze się tu czuła. Może nie jak ryba w wodzie, ale z pewnością tłumy przeszkadzały jej dużo mniej, niż Esowi.
    - Będzie fajnie, kocie – wymruczała cicho, znów ujmując jego dłoń w swoją i gładząc lekko kciukiem. Po chwili wahania ułożyła ją sobie w talii i przytuliła się do mężczyzny lekko, uważając tylko, by nie haczyć wiszącymi kolczykami o jego frak za bardzo. – Obejrzymy sztukę, a potem wcale nie musimy zostawać tu długo. I nie musimy się tu z nikim integrować, poznawać nikogo nowego – dodała, podejrzewając, że to właśnie niepotrzebne uprzejmości z obcymi mogły go odstraszać najbardziej.
    Pogładziła lekko pierś mężczyzny.
    - Zaraz po spektaklu możemy wrócić do domu i...
    Urwała, gdy, zerkając z umiarkowanym zainteresowaniem na kręcących się wokół ludzi, dostrzegła znajomą twarz pod ścianą. Aż za bardzo znajomą.
    Wahała się tylko chwilę, bo gdy jasnym stało się, że Nik też ich zauważył – nabzdyczenie jakby trochę złagodniało na jego twarzy – jasnym było, że go nie unikną. Z drugiej strony, Blanca wcale nie była pewna, czy chce go uniknąć.
    Pociągnęła Esa za sobą zanim ten zdążyłby zaprotestować.
    - Nik – rzuciła w ramach powitania. – Od kiedy ty się odchamiasz? – spytała bezczelnie, bo umówmy się, że akurat teatr nie był miejscem, które jako pierwsze kojarzyłoby się jej z Holtem. Pub, tak. Klub. Jakaś impreza na świeżym powietrzu. A ostatnio, po rozczulająco szczerych wyznaniach Barrosa, nawet rzeka. Ale nie teatr.
    Mimowolnie objęła Esa w talii, jakby w podświadomej potrzebie podkreślenia tego, co już Nikowi mówiła – że Barros był jej.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  MeBxy1v
    Gość
    Anonymous


    Tydzień. Cały tydzień. Tyle czasu poświecił, by namówić Alricka do uczestnictwa w gali, której otwarcie przypadło na dziewiętnasty dzień maja. Vihle, najprawdopodobniej zmęczony jego monologami i niekończącymi się zachwytami, jakie kierował ku temu wydarzeniu, w końcu ugiął się pod naporem jego prośby.
    Vil, przygotowując się do gali, niczego nie żałował, nawet porzucenia planu pojawienia się na niej pod zupełnie inną tożsamość. Jeszcze raz przejrzał się w lustrze, pozwalając, by cień uśmiechu musnął jego usta. Zerknął w kierunku gotowego do wyjścia Alricka. Poprawił mu krawat. Spar stał w progu salonu przyglądając się im od kwadransa. Kirke zasnęła przytulona do doniczki na parapecie. Klover spoglądał na niego zza zasłony prysznica, świdrując go swoimi czerwonymi, bezbiałkowymi ślepiami, co sprawiło, że poczuł spływający wzdłuż linii kręgosłupa nieprzyjemny dreszcz.
    Drogę do teatru pokonali pochłonięci rozmową. Po drodze Vil pokazał Alowi swoje kolejne dzieło - rzucające się w oczy graffiti na fasadzie jednej ze starszych, w opinia Kutta staroświeckich kamienic, które już dawno powinny podglądać remontu.
    Tłum tłoczący się przy Nationaltheatret nie mógł go zniechęcić, nawet jeżeli palce o znajomej fakturze wyślizgnęły się z jego dłoni kilka minut wcześniej, przez co ciepło znajomego dotyku przestało ogrzewać jego skórę. Objął spojrzeniem lewy profil twarzy Alricka, z ustami wygiętymi w subtelnym uśmiechu, chociaż błysk, który zapłonął w stalowym spojrzeniu, zaburzył tą zastygłą na jego wargach kompozycję, nadając jej konkretniejszego wydźwięku.
    Uparł się, by się tu zjawić, nie z powodu sztuki, ani nawet aktorów, którzy mieli pojawić się na scenie. Nie znał żadnego z nich. Uparł się, by się tu pojawić, spragniony artystycznych doznań, którymi pragnął się upajać, w towarzystwie kogoś, z kim chciał dzielić się każdym zachwytem zamierającym na wargach.
    - Thyge Hoffmann, mówi ci coś te nazwisko? - wyszeptał Alowi wprost do ucha, ciepłem swojego oddechu ogrzewając jego płatek, by umilić mu czas oczekiwania. – To aktor, niegdyś obiecujący, wróżono mu świetlaną przyszłość. Scena go kochała, niestety, bez wzajemności. Słabość do narkotyków okazała się większą namiętnością.
    Chwile pauzy wykorzystał na objęcie najbliższego otoczenia spojrzeniem. Znajoma czupryna o barwie mysiego blondu przykuła jego uwagę. Tożsamości jej właściciela, chociaż był obrócony do nich plecami, Vil był pewien. Halle, jednak nie skupił na sobie uwagi mężczyzny. Ironicznie, Skuv, podobnie jak Hoffmann, był gwiazdą, która spadła z piedestału.
    Najlepsze lata swojego życia spędził w więzieniu ze względu na posiadanie i dystrybucje Zewu Boga, a po odbyciu kary nie był mile widziany na deskach teatru, co sprawiło, że pogłębił swoją wieź z alkoholem. Dzisiaj, podobno, był tu widziany. Chciał pomówić z Borgiem, reżyserem sztuki, ale szybko odprawiono go z kwitkiem.
    Tłum się przerzedził, gdy drzwi przed gościmy stanęły otworem. Owinął palce wokół nadgarstka Alricka, upewniwszy się, że nie zostaną rozdzieleni. Odnalezienie się w tym zbiegowisku mogło graniczyć z cudem. W środku, gdy mógł oddychać z większą swobodą, oddał swoje okrycie wierzchnie w zamian za kieliszek szampana.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Vil Kütt' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  OvIAlnT
    Ślepcy
    Toke Tougaard
    Toke Tougaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3490-toke-tougaard#35081https://midgard.forumpolish.com/t3499-toke-tougaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3500-struna#35161https://midgard.forumpolish.com/


    Przywiodła go tu nie tyle chłodna kalkulacja nakazująca mu nie odpuścić sposobności zatopienia się w świecie wyższych sfer, ale i autentyczna ciekawość. Wokół Nationaltheatret nawarstwiło się ostatnimi czasy tak wiele niewiadomych, że początkowo niespecjalnie chciało mu się wierzyć, że sławnej w całym Midgardzie scenie naprawdę uda podnieść się z kolan.
    A jednak.
    Powinien czuć się tu jak ryba w wodzie, w swym skrojonym na miarę surducie, pod starannie zawiązaną pod szyją, elegancką bordową muszką. I z pewnością jakaś jego cześć doskonale odnajdywała się w tym specyficznym tłumie, aglomeracie klas, w którym jednak każda z nich odcinała się na tle innych paradoksalnie jeszcze wyraźniej. Pewnych granic nie dało się zatrzeć. Sam przecież wcale tu nie pasował, chociaż przez lata udało mu się omamić tłumy, naciągnąć na twarz maskę Toke Tougaarda zdolnego kontratenora, który z każdą kolejną wyśpiewaną nutą wspinał się na szczyt.
    Toke-artysta, o czym przekonywał się  coraz częściej, był jedynie kolejnym tożsamościowym konstruktem, klatką, którą sam dla siebie stworzył, bo rola jaką sobie przypisał zamykała go w sztywnych ramach, nie pozwalając na popełnienie nawet najmniejszego błędu. A to zdecydowanie nie szło mu to ostatnio najlepiej.
    Nie odrzucał jednak przybranej maski, podnosząc kieliszek z szampanem w geście toastu, tym samym sygnalizując swoją obecność swojemu mecenasowi, Edgarowi Oldenburgowi, ze swobodą gawędzącemu z znanemu Tougaardowi chyba jedynie z twarzy mężczyzną, Zapewne kolejnym artystom. Skinął nieznacznie głową. Uśmiechnął się, ostatkiem woli powstrzymując się od teatralnego wyszczerzenia zębów do Oldenburga, który nieustannie powtarzał mu jak ważnym było pojawiać się na tego rodzaju wydarzeniach. Tu akurat musiał przyznać mężczyźnie rację.
    Wtopił się w tłum, szukając pośród gości jakieś innej znajomej twarzy, jednocześnie wyłuskując swym wyszkolonym uchem co ciekawsze plotkarskie kąski. Uśmiechnął się nieco ironicznie na widok kogoś, kogo zdecydowanie nie spodziewał się tu spotkać.
    - Możesz liczyć na to, że szczęście znowu się do ciebie uśmiechnie - zaczął bez wstępów, żartobliwie zwracając się do Skova. - Podobno w ramach promowania równości, odwiecznej tolerancji tak leżącej na duszy arystokracji, co sam przyznasz, wiemy nie od dzisiaj, klan Ahlström planuje zatrudniać większą liczbę śniących i sięgać po dotąd nieznane galdrom dzieła. - Przerwał na moment, odkładając na pobliski stolik pusty kieliszek, równocześnie rozglądając się za kelnerem, aby wlać w siebie kolejną porcję szampana, ostatnią już jednak, musiał w końcu dbać o struny głosowe. - Kto wie, może i w następnej kolejności skupią się na artystycznych wyrzutkach, którzy spadli z piedestału z ogromnym łoskotem i pozwolą im wrócić na salony? To dopiero byłby numer, stary. - Wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny o piegowatej twarzy. - Kopę lat.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Toke Tougaard' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  R5cmwJy
    Ślepcy
    Halle Skov
    Halle Skov
    https://midgard.forumpolish.com/t3454-halle-skovhttps://midgard.forumpolish.com/t3542-halle-skov#35520https://midgard.forumpolish.com/t3541-bragi#35518https://midgard.forumpolish.com/


    Kłamstwem byłoby powiedzieć, iż zjawił się na gali jedynie z miłości do sztuki. Był to jeden z powodów wiodących (zaraz obok darmowego alkoholu i pragnienia użycia tych wystawnych mydeł w kształcie muszelek), gryząca prawda była jednak taka, iż kierowała nim czysta zawiść, a w zawiści tej mściwa złośliwość. Nationaltheatret stal tutaj tak długo, zawsze osobliwie nieprzystępny, pokryty tym rodzajem mgły, który przykrywał zawsze rzeczy niechciane. Halle widywał go przez wszystkie te lata, kręcił się w okolicy jako podlotek i unosił podbródek ku wysokim oknom jako nastolatek — marzył wtedy o wielkości, której jeszcze nie rozumiał, bo ta czaiła się dopiero za jego plecami, słodka i kłamliwa. Potem, już jako muzyk, wyobrażał sobie, iż pewnego dnia teatr podniesie się na swoich nogach z kruszącej się cegły i zaprosi go do środka. Myślał, że mógłby stać się w jego nowych ścianach kimś ważnym, że mógłby komponować balety i opery wystawiane na pierwszej scenie galdrów; śnił o dniu, w którym Ahlströmowie uczynią z ruiny pałac i wręczą mu jeden ze złotych kluczy. Bzdura. Nikt na niego nie poczekał, naturalnie, że nie i teraz kiedy gazety mieniły się pięknymi obwieszczeniami otwarcia, poczuł się nieracjonalnie zdradzony. To było jego marzenie, a jednak pod muzyka widniało całkowicie inne nazwisko.
    Jego obecność była więc igłą wsuniętą pod paznokieć. Wiedział doskonale, iż — choć dym jego skandalu zdążył się już rozrzedzić — nadal miał brzydką, zszarganą reputację i łatę oszusta przyczepioną do czoła. Świadom był również jednak, iż nikt nie mógł zabronić mu tu być, jeszcze nie, przeszedł wiec przez złote drzwi teatru z dumnie uniesioną głową, jaskrawy i niewidzialny równocześnie. Pasował do tego jego frak, wąsko skrojony, uszyty niegdyś na miarę z aksamitu, który w zależności od odbijanego światła, stawał się głośno kobaltowy lub granatowy jak noc. Każda część jego wyglądu — od kradzionej biżuterii, po włosy ruchem ręki zaczesane za uszy — był nieco niedbały, jakby Halle nie mógł pozwolić sobie na pełną powagę nawet teraz.
    Wokół niego kłębili się eleganccy ludzie, ich tiule i jedwabie, tafty i koronki, gładkie jak wosk łysiny i misternie układane loki przypominające zawijany na palcu makaron. Spacerował między nimi z zainteresowaniem, gapiąc się bezczelnie na cudze dłonie pełne kryształowych pierścionków. Zauważył w oddali profil Vila i uniósł brwi, widząc stojącego przy nim Alricka. Wyglądali zaskakująco na miejscu.
    Och, o tym właśnie marzę — odezwał się, usłyszawszy uwagę Toke, który wyrósł znikąd jak zjawa. — Pragnę by ci sami ludzie, którzy wyrzucili mnie za drzwi jak kundla, teraz podarowali mi swoją dobroć i tolerancję. Jak to mówią, chwała Wielkiej Magicznej Skandynawii! — Radośnie porwał kieliszek z pobliskiej tacy i uniósł szkło w geście toastu, uśmiechając się przy tym do towarzysza niezwykle wręcz szczerze. Po chwili nachylił się bliżej, skracając dystans między ich twarzami. — Myślisz, że kiedy będę upadał drugi raz, mam szansę na jeszcze lepsze przedstawienie? Może tym razem coś podpalę albo zrobię dzieciaka którejś z klanowych córek? — ściszył głos do szeptu barwionego złośliwym rozbawieniem. — To hieny. Nawet śliczna, zdolna Panna Holmsen, gwiazda całego tego przedstawienia, w końcu to odczuje, nieważne ile talarów Borg postawi na jej niewątpliwy talent. — Nie życzył jej tego, darzył ją w końcu sympatią, uwaga jednak pchała mu się na wargi. Raz jeszcze wbił wzrok w twarz mężczyzny. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, iż zdążył zapomnieć jej rysów. Toke musiał zawsze być jasnooki i przystojny w sposób, który sprawiał, że idealnie pasował do tego otoczenia, a jednak Halle najwyraźniej pamiętał jego głos. Mógłby wyłowić go z tłumu. — Kopę, Tougaard. Tęskniłeś?


    Don't give it a hand, offer it a soul
    Don't let it in with no intention to keep it, Jesus Christ, don't be kind to it. Honey, don't feed it, it will come back
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Halle Skov' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  MeBxy1v
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    To nie tak, że Es miał obiekcje do spędzania czasu z Blanką – uważał po prostu, że wyciąganie go w miejsca, w których kręciło się zbyt dużo ludzi, nie jest najlepszym pomysłem. I to nawet nie ze względu na jego z natury zgryźliwy charakter, bo ten potrafił powściągnąć, jeśli tylko tego chciał, a bardziej prozaiczny fakt niepokoju, jaki zagnieżdżał mu się pod skórą w podobnych sytuacjach. Niepokoju wymagającego, by był ciągle czujny, gotowy do reakcji, a na wstępie wypatrzył możliwe drogi ucieczki. Miał tak od zawsze – tłumaczył to Blance, wyjaśniając, skąd wzięły się blizny na jego przedramionach, ale... Ale nie mógł przecież całe życie odmawiać jej pomysłom, jeśli uwzględniały stanie się częścią większego zgromadzenia – dorośli, dojrzali ludzie tak po prostu nie robili. Ludzie, którym zależało, szli na kompromisy, potrafiąc znieść dyskomfort, jakiego zwykle by unikali.
    Vargas była w ostatnim czasie tak podminowana i nerwowa przez problemy w projekcie, a cienie pod jej oczami tylko się pogłębiały zamiast znikać, że Es nie miał serca długo się zapierać, gdy któregoś dnia wypatrzyła w czytanej przez niego gazecie informację o teatralnej gali. Nie zaraziła go swoim nagłym entuzjazmem, ale wystarczyło, że zauważył, jak rozjaśniły jej się tęczówki, a twarz wygładziła z drobnych zmarszczek zmartwienia, by podjął decyzję o zaciśnięciu zębów i towarzyszeniu jej. To tylko jeden wieczór. Co się mogło stać?
    Przekonał się, że było warto, jeszcze zanim skończyli się przygotowywać i wyszli z domu – uśmiech w różnym natężeniu niemal nie znikał Blance z twarzy, gdy opowiadała o tym, co wyczytała na temat sztuki i jakie miała oczekiwania, kogo miała nadzieję spotkać lub chociaż tylko zobaczyć w tłumie, jak była przekonana, że dobrze wyjdzie na ewentualnych zdjęciach, bo to przecież oczywiste, że będzie prasa. Dopinając guziki koszuli, zapewniał ją, że na pewno tak będzie – w końcu wyglądała fantastycznie w bordowej kreacji, którą kupiła specjalnie na tę okazję, a odsłonięte częściowo wytatuowane łopatki aż prosiły się, by przesunąć po nich palcami. Nie mogąc sobie odmówić, przycisnął jej do ramienia krótkiego całusa, kiedy pomagał z zapięciem naszyjnika.
    Gdzieś w tym wszystkim zapomniał na chwilę, że znajdzie się w tłumie – dopiero gdy znaleźli się w okolicy teatru, a w powietrzu wybrzmiał pomruk wielu podekscytowanych głosów, spiął się wewnętrznie, odruchowo maskując nerwy miną, o której słyszał, że bardzo wyraźnie przekazywała komunikat bez kija nie podchodź. Cóż, to nie tak, że zamierzał się spoufalać z kimkolwiek kto nie był Blanką, a ona miała czas się przyzwyczaić. Nauczyć, by nie zawsze równać wyrazu jego twarzy z niezadowoleniem.
    Przytakując lekko, by pokazać, że słucha plotek o reżyserze i jednej z aktorek biorących udział w sztuce, pomógł kobiecie zdjąć płaszcz, żeby nie pociągnęła przypadkiem kolczyków, lub zmierzwiła fryzury, oddając go zaraz z własnym obsłudze. W przeciwieństwie do Blanki nie wczytywał się w żadne szczegóły, nie szukał plotek... Ot po prostu przyszedł z nią na spektakl, o którym szczerze powiedziawszy nie wiedział nic – może poza tytułem. Manewrując razem z astronomką i kieliszkami szampana, poprowadził ją nieco na bok, z dala od samego środka foyer, gdzie kręciło się najwięcej ludzi, po drodze spoglądając przelotnie na plakaty przedstawiające upozowanych dramatycznie aktorów, najwięcej czasu poświęcając temu podpisanemu nazwiskiem Holmsen.
    Upił łyk podsuniętego szampana, słuchając miękkich zapewnień o tym, że będzie miło i że wcale nie musieli zostawać dłużej, niż to potrzebne – pogładził lekko kciukiem biodro Blanki, gdy przysunęła się bliżej, niepewny czy te słowa bardziej napełniały go ulgą czy zawstydzeniem.
    - Spokojnie, skarbie – rzucił, uśmiechając się nieznacznie samym kątem ust i pochylając, by ostrożnie musnąć wargami jej skroń. - Jestem dużym chłopcem.
    Odruchowo powiódł spojrzeniem w kierunku w jakim patrzyła, gdy nagle urwała wypowiadane zdanie, w pierwszej chwili nie rozpoznając nikogo – ot grupa Skandynawów, większość podobnego wzrostu, o tak samo jasnych czuprynach i rysach które przywodziły Esowi skojarzenia z czymś wyciosanym z kamienia. Ze swoimi ciemniejszymi karnacjami musieli odstawać jak jakiś niedopasowany element.
    Mruknął tylko pytająco, gdy Blanca pociągnęła go nagle za sobą, zauważając, kto mógł ją tak zainteresować mniej więcej w tym samym momencie, kiedy zdrobnienie imienia padło z ust kobiety. Natychmiast zrobiło mu się cieplej pod kołnierzykiem koszuli i mógł się tylko modlić do sił wyższych, by żadna zdradliwa czerwień nie wypełzła mu na twarz.
    Zajebiste szczęście, że musieli spotkać akurat Nika.
    Barros odetchnął bezgłośnie, podnosząc na niego wzrok i uśmiechając się lekko w niemym powitaniu, odruchowo znów obejmując Blankę. Z jakiegoś powodu miał wrażenie, że spotkanie tej dwójki mogło się skończyć… Czymś. Czymś, co można by przyrównać do małej eksplozji lub skandalu. Jedno bezczelne, drugie bezczelne... Ktoś musiał mieć na nich oko.
    Gość
    Anonymous


    Odmowa padająca gładko z ust Alricka Vilhe niekiedy zdawała się nie docierać do Viljara we właściwej formie, tak jakby zyskiwała status: oczekujący i nigdy nie trafiała na podatny grunt. Nie miała również przełożenia na to, by Kütt na tym poprzestawał, zwłaszcza gdy na coś się uparł. Granice zdecydowanego nie kruszyły się z każdą ponawianą rozmową, entuzjazmem w głosie tatuatora, uśmiechem czającym się w kącikach ust i prośbą mniej lub bardziej zwerbalizowanej, a profiler jeszcze mocniej uświadczył się w przekonaniu, że coraz częściej temu ulegał. Mniej skory był na przystanięcie na posiadanie psa, jednak to również mogło w przyszłości ulec zmianie.
    Wyrwanie czarnego, eleganckiego garnituru spośród gąszczu kolorowych, niekiedy krzykliwych odcieni, a także faktur wszelakich, stanowiło niemałe wyzwanie, żeby przy okazji nie stworzyć lawiny z lecącej garderoby, która zaścieliłaby się chaotycznie na podłodze. Vil wcale nie żartował sobie, mówiąc, że Vilhe przyjdzie znosić z godnością jego gust ubraniowy. Nie pomylił się. Vilhe czerń wydobytego garnituru podkreślił czarną koszulą i krawatem w tym samym kolorze.  W kwestii żałobnych odcieni w szafie Alricka jego partner musiał odnotować porażkę. Psycholog jedynie wtopił bliznę na wierzchu dłoni w resztę skóry, nadając jej jednolity koloryt. Mały detal, choć mógł rzucić się nie tylko oczy Küttowi, ale i w momencie kontaktu fizycznego, nim Alrick cofnął rękę.
    Tłumy, po których Vilhe przebiegł przelotnie, wyrywając mniejsze detale od spiętych sylwetek, prześlizgujących się spojrzeniach po twarzach lub ciałach, zalotnych spojrzeniach i całej palety uśmiechów. Tyle że Alricka na dłużej zainteresowała i błyszcząca, marmurowa posadzka, stiukowe ściany, kryształowe kandelabry i żyrandole w foyer Nationaltheatret. Bogato zdobione wnętrze przemawiało do niego tak mocno, że ledwo posłyszał nazwiska wymówione przez Viljara. Przekazując płaszcz w obce ręce, spojrzał na ukochanego z uwagą.
    Obiło mi się chyba to nazwisko o uszy, ale nie śledziłem nigdy jego dalszych losów — odpowiedział swobodnym tonem Alrick, przyjmując kieliszek wypełniony najpewniej szampanem. — Nałóg to chyba jedyne co mu pozostało przy tak zniszczonej reputacji i zgniecionej karierze. Tak znamienite miejsce nie potrzebuje reperować opinii byłego przestępcy, któremu światło pomyślności już zgasło. Może dogadałby się z twoim znajomym. — Oczywiście, że w jakże oszczędnym, acz na swój sposób kąśliwym komunikacie Vilhe ma na myśli Halle’a Skuva, który nieproszony przyłaził do mieszkania profilera, naruszając ich przestrzeń. Czasem zastanawiał się, kiedy kres osiągnie tolerancja Kløvera na obecność obcego. Przez chwilę nawet wydawało się Alowi, że wypatrzył znajomą posturę, pasującą do Skuva, ale z pewnej odległości nie mógł na to w ciemno postawić.
    Na szczęście Alrick Vilhe był na tyle zorientowany, by wiedzieć, jaka sztuka będzie odgrywana na scenie teatru i kto wcieli się w główne role, a o skali wydarzenia poświadczała obecność prasy. Nazwisko reżysera przypomniał mu Kütt, dzięki czemu gwarantowało to to, że nie wypadanie z jego umysłu lub nie zaplącze się w parze z innym nazwiskiem, które kojarzyło mu się z tym znanym mu z tworzenia profilu pod podejrzanego galdra.
    Vilhe uśmiechnął się lekko, kącikowo, kiedy palce Vila asekuracyjnie znalazły się na jego nadgarstku. Odruchowo uniósł nieco wyżej lampkę z szampanem w drugiej dłoni, coby to posuwające się do przodu osoby nie wyrządziły szkód bardziej sobie niż jemu. Nie wyrywał się do przodu, a już tym bardziej nie miał w planach, by spędzali oglądanie sztuki osobno, rozdzieleni przez tłum. Ten czas mieli spędzić wspólnie, a Alrick poniekąd w ten sposób sprawiał przyjemność Vilowi, wychodząc spoza swojej strefy wygody.
    Mam nadzieję, że masz w planach ograniczenie swoich głośnych komentarzy i aktów niezadowolenia, żebym nie musiał być zmuszony do uciszenia cię? — Al posłał mu znaczące spojrzenie, a na krawędzi źrenic zamigotało rozbawienie. W tym pytaniu rzuconym cicho, było jednak zanurzone alrickowe oczekiwanie wobec przywdzianego na te publiczne okoliczności pohamowania ze strony Viljara. Nader często wysłuchiwał niezadowolenia wirującego wokół sztuki wszelakiej pokazywanych ekspresyjnie przez Kütta, któremu niekiedy udawało namówić się Vilhe do tego, by mu zapozował, skazany na jego wszystkie uwagi i życzenia.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Zachował cielska emocji - pomarszczonych i szpetnych pod grubą warstwą nałożonego pudru kurtuazji. Pozwalał im prześwitywać jedynie w znikomym stopniu, nakreślać, choć nie prowadzić od początku do końca po ścieżkach oczywistości. Nie miał w planach udawać, że żywi aktualnie choć cień sympatii do Wahlbergów - po dawnej, rozwodnionej przyjaźni pozbawionej od lat właściwego posmaku, pozostała zaledwie szorstka pogarda. Pogarda, którą rozbudził sekret powierzony mu przez Villemo, pogarda, która wzmagała się, kiedy poznał, że była spętaną klątwą - wszystko, byle jedynie zachować ciężar kontroli. Źródło jego wściekłości nie tkwiło w prostym współczuciu - nienawidził właściciela galerii, ponieważ w każdej kobiecie i każdym podległym jemu mężczyźnie dostrzegał samego siebie i brzydził się możliwością wykorzystania w ten sposób ludzi obdarowanych piętnem genetyki.
    - Z tego, co sam zdołałem się dowiedzieć, będzie to bardziej niż prawdopodobne.
    Zabłąkany błysk w oku i błysk dzierżonego kieliszka; szampan smakował wybornie, Ahlströmowie ewidentnie nie oszczędzali na przyszykowaniu imprezy, dbając o każdy szczegół. Skinął głową mężczyźnie, który przez moment dołączył do wymienianych przez nich pogłosek, wtrącając drobny szczegół od siebie; mówione przez niego słowa nabierały dodatkowego sensu przy znajomości detali, detali, które sam poznał. Urok niksy wtopił się podczas zemsty znamieniem, pozostając przez jeszcze co najmniej kilka dni, wypełniając ciało maniakalną pustką i niespełnionym pragnieniem.
    - Złośliwi nawet dodają, że przez kilka dni praktycznie nie opuszczał swojego gabinetu.
    Mówiąc to, zniżył odrobinę ton głosu, śmiejąc się przy tym cicho z niewielkim przejawem zgryźliwości. Wiedział, na ile mógł sobie pozwolić w towarzystwie Edgara - nic nie łączyło podobnie jak wspólny obiekt, którego nie obdarzało się sympatią. Jego własne emocje były bez wątpienia silniejsze, dużo bardziej sczerniałe i pleśniejące zawodem, a także wyhodowaną nienawiścią.
    - Borg jest odważny jak zawsze. Co sądzisz o doborze obsady? W końcu powierzenie głównych ról mało znanym nazwiskom to zawsze ryzykowne posunięcie - pozwolił sobie na drobną zmianę temat, chcąc z przyjemnością poznać opinię Oldenburga. Każda decyzja tworzyła broń obosieczną, która mogła pomagać, ale i równocześnie była w stanie zaszkodzić. Rozpoznawalni aktorzy byli często reklamą samą w sobie, gromadząc swoich zwolenników na widowni - w ten sposób tworzyli jednak pewną przewidywalność. Mottem ponownego otwarcia teatru wydawała się świeżość - świeżość nowej dyrekcji, świeżość w doborze kadry reżyserskiej i aktorskiej, świeżość nadchodzącej premiery, która miała ukazać się oczom wszystkich, gromadzących się gości.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Edgar Oldenburg
    Edgar Oldenburg
    https://midgard.forumpolish.com/t3515-edgar-oldenburg#35335https://midgard.forumpolish.com/t3524-edgar-oldenburg#35424https://midgard.forumpolish.com/t3525-mozart#35426https://midgard.forumpolish.com/


    Pozory były głęboko zakorzenione w ich genach, a sztuka kurtuazji pozwalała im sprawnie manewrować w niemal każdym towarzystwie. To dzięki niej potrafili z gracją poruszać się w różnorodnych kręgach społecznych, budując, jak i niekiedy paląc mosty między ludźmi. Oldenburg znał to z autopsji — zwykle pozwalał sobie na oszczędną, wyuczoną neutralność, z łatwością bowiem potrafił przystosowywać swój sposób bycia, mowy ciała i języka do otoczenia, w którym się znajdował. Jako aspirujący polityk Oldenburg był świadomy mocy słowa i konieczności ostrożności w wypowiedziach Teraz jednak, gdy wspólnie z Einarem wolnym, niespiesznym krokiem kroczyli przez główne foyer, które tętniło życiem, a rozmowy i śmiechy zlewały się w harmonijną melodię towarzyską, z premedytacją pozwolił sobie na wyrażenie kilku niekoniecznie poprawnych opinii, jak i wymienić się ostatnio zasłyszanymi plotkami ze świata sztuki. Chociaż nie był wystarczająco blisko z Einarem, by zwierzać się ze swoich słodko-gorzkich sekretów, a ich dotychczasowy kontakt był raczej sporadyczny, to intuicja Edgara podpowiadała mu, że mógł sobie na to w pewnym stopniu pozwolić. Ponoć nic tak nie jednoczy, jak wspólnie podzielane antypatie, o czym na ostatnich przestrzeni lat młody Oldenburg wielokrotnie się przekonał na własnej skórze. W końcu to właśnie te drobne, pozornie nic nieznaczące elementy, jak dzielone upodobania czy towarzyskie animozje, mimowolnie budowały między ludźmi nić porozumienia.
    W takim razie nie mogę się doczekać spektaklu. — Edgar liczył, że Ahlströmowie go nie zawiodą i staną na wysokości zadania, a dotychczasową, ciągnącą się przez lata złą passę spowodowaną nieudolnymi rządami poprzednich dyrektorów Nathionaltheatret przekują w przełomowy sukces. Wierzył w ich zdolności i determinację, mając jednocześnie nadzieję, że przyniosą ze sobą nowe spojrzenie i atmosferę, która ożywi teatralne doświadczenia widzów. Zdawał sobie sprawę, że zadanie, które postawili przed sobą Ahlströmowie, było niełatwe. Mimo to, wierzył w ich umiejętność znajdowania nowych, kreatywnych rozwiązań i skuteczne przeciwdziałanie problemom, które zatruwały klimat teatru. — Doprawdy? — Z lekkim rozbawieniem uniósł brew jako reakcję na słowa Einara. W tym samym momencie, gdy przyłożył kieliszek szampana do swoich ust, na twarzy młodego Oldenburga pojawił się uśmiech, który nosił w sobie nutkę złośliwości, choć był pełen cichej, niewypowiedzianej satysfakcji. — Brzmi jak kiepski scenariusz dla kiepskiego aktora, ale tak się akurat kończy, gdy myśli się, że ma się cały świat w garści. Niech mu ziemia lekką będzie — pozwolił sobie na uszczypliwy komentarz zniżonym głosem, by nikt niepożądany ich nie usłyszał. Nagle jednak do rozmowy wtrącił się nieznany mu mężczyzna, który potwierdził ich plotki.
    Coś w tym musi być… — Spojrzał sugestywnie na Einara, po czym kurtuazyjnie skinął nieznajomemu głową na pożegnanie. — Miłego wieczoru — odpowiedział mu tylko krótko, gdy po chwili ich opuścił. Zaraz potem powrócił do rozmowy z Halvorsenem na temat poczynań najważniejszego reżysera tego wieczoru. — Jak to Borg. Nie byłby sobą, gdyby nie próbował przypadkiem wywołać kontrowersji. Przyznam szczerze, że nie znam żadnych z tych nazwisk, ale wcale mi to nie przeszkadza. Nie sądzisz, że przydałyby się nam nowe gwiazdy? Od kilku lat niemal ciągle słyszy się o tych samych osobach... — Oldenburg teatralnie przewrócił oczami. — Einarze, jestem już prawdziwie znudzony! — Złapał go w przyjacielskim geście za ramię, ciekaw tego, co Halvorsen miał akurat do powiedzenia na ten temat. W tej samej chwili przed oczami mignął mu Toke Tougaard, który zasygnalizował swoją obecność, podnosząc kieliszek z szampanem w geście toastu. Bez zastanowienia Edgar od razu na niego odpowiedział, a ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Przynajmniej tym razem udało mu się go przekonać, by pojawił się na otwarciu.
    Widzący
    Vermund Eriksen
    Vermund Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t3458-vermund-eriksen#34888https://midgard.forumpolish.com/t3486-vermund-eriksen#35063https://midgard.forumpolish.com/t3488-vennenmin#35071https://midgard.forumpolish.com/


    Miał przykry zwyczaj nawet w sytuacjach towarzyskich, w eleganckim fraku i z kieliszkiem złotego szampana w dłoni, sprawiać wrażenie człowieka na służbie – i ta właśnie służba, ta część życia, w której stawał się wnukiem swojego dziadka i osłem objuczonym znaczeniem swojego nazwiska, od zawsze była mu tą trudniejszą, choć starał się znosić ją wdzięcznie; przede wszystkim, odkąd pamiętał, z obowiązku – i coraz częściej z uwierającej tęsknoty za życiem, które uciekało mu przez palce. Pojawiał się wśród ludzi, by wyobrażać sobie – przypominać sobie – że wszystkie te piękne fragmenty rzeczywistości istniały również dla niego i on istniał dla nich, po to, by ujmować je w dłoń i podnosić do ust z przyjemnością nieskalaną poczuciem winy, jak kieliszek dobrego alkoholu, miękkie kłykcie pięknych kobiet i słowa zachwytu nad sztuką. Próbował, zwilżając wargi szampanem, z obojętnością przełykać winę i cichy żal, że całe to piękno nie wyciągnęło ku niemu serdecznych ramion, kiedy był młodszy, kiedy uczono go, z wyrachowaniem podawanym sobie przez pokolenia mężczyzn, że jego przeznaczeniem było życie pełne rzeczy brzydkich i koniecznych; a teraz, kiedy odkrywał je – za późno – sam, czuł się w nim obcy i niezdarny, choć maniery miał nienaganne, prezencję odpowiednią i ciepły uśmiech odbity w toczącym spokojnie spojrzeniu. Brakowało mu wyłącznie swobody – tej swobody, którą dostrzegał wokół, w uśmiechach, roześmianych oczach, szalach zsuwających się z ramion i dłoniach, które te szale wdzięcznie poprawiały, muskając ciepłą skórę; tej swobody naturalnej i niewymuszonej, oswojonej z pięknym, bezpiecznym życiem. Jego swoboda wymagała tymczasem miejsca na uboczu, wymagała drzwi w zasięgu wzroku i spokoju za plecami, wymagała odstawienia kieliszka, kiedy zaczynało szumieć w skroniach, chociaż ponad wszystko pragnął upić się i nie myśleć o konsekwencjach, wmieszać się w tłum ludzi błyszczący jak barwna, skoordynowana doskonale, ławica, pozwalając, by przełknęła go całkiem i pokazała mu wszystko to, co ominęło go dotąd. Uśmiechał się jednak tylko ciepło do znajomej twarzy przebłyskującej między oczekującymi i unosił niespiesznie brzeg kieliszka do ust, na uboczu, przyglądając się wszystkiemu jak człowiek, który nie potrafił ściągnąć z ramion munduru i odwiesić go do szafy.
    Po prawej stronie ciążyła mu obecność protezy przymocowanej do ramienia, by wypełnić rękaw garnituru, bardziej z uprzejmości wobec towarzystwa niż własnej preferencji; zdążył nauczyć się, że pusty, zwisający kawałek materiału pod łokciem przyprawia ludzi często o zakłopotanie. Skórzane paski przymocowujące sztuczne uwierały go pod koszulą w bark, drażniły – zawsze zaciągał je za mocno, kiedy robił to sam. To nic, dzisiaj nie chciał o tym myśleć – dzisiaj chciał oddalić się od siebie tak bardzo, jak tylko mógł; chciał dać się pochłonąć sztuce tak, jak tylko sztuka potrafiła pochłonąć – stać się oczami jednymi z wielu, cieniem między cieniami, cieniem podobnym innym, kiedy reflektory oświetlą scenę, a wszystkie źrenice zwrócą się w jednym kierunku, wypełniając się bliźniaczym poblaskiem.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Vermund Eriksen' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  DjldqEW
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Niepokój idący w parze z zakłopotaniem górowały nad szeroką gamą pozostałych, bliźniaczo podobnych odczuć, które były niemą argumentacją jego wątpliwości, wobec podjętej decyzji uczestnictwa w tym, niezwykle medialnym i podniosłym wydarzeniu. Cały ten splendor, co zewsząd go otaczał – przytłaczał marynarza, w sposób dobitny uświadamiając, jak różnił się od ludzi, którzy z nienaganną swobodą poruszali się po czerwonym dywanie. Ich nieskazitelna pewność siebie, ta gracja w każdym czynionym geście stanowiła dla młodego oficera Kompanii Morskiej wyznacznik, tego jak bardzo odbiegał od tych ludzi, niemal brakowało mu rozbujanego pokładu statku pod nogami, aby odzyskać rezon, przypominał sobie w myślach treść listu od Villemo – było to dla niej, niezwykle ważne wydarzenie; spełniała marzenie, a to stanowiło fundament jego obecności w tym miejscu dla przyjaciółki, był gotowy na odrobinę dyskomfortu.
    Ubrany w kupioną specjalnie na tę okazję kreację wieczorową; prezentował się nienagannie, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy z obawą mierzył swe odbicie w lustrze. Pachniał morską bryzą, lecz zapach ten daleki był od przykrego i ciężkiego, wręcz mdlącego; raczej w tonacjach lekkich i przyciągających można, byłoby go sklasyfikować. Z bukietem białych lilii kompaktowo schowanych w magicznym kompasie, wolnym krokiem kroczył po czerwonym dywanie, zewsząd otoczony grupkami ludzi. Morze podniosłych szeptów zalewało go, acz nazwiska, które obijały się w nich najczęściej, niewiele mu mówiły lub wydawały się tak odległe, jak gwiazdy na niebie, stąd też nie przywiązywał do nich uwagi, za wyjątkiem rzecz jasna głównej bohaterki dzisiejszego spektaklu z zadowoleniem stwierdzał, że była wspominana w pozytywnym świetle, a to wiele znaczyło i miał szczerą nadzieję, że po występie również, tak będzie odbierana przez widzów.
    Przystanął obok jednego z kelnerów, co na srebrnych tacach nieśli trunek złoty, nikła zawartość alkoholu i bąbelki zdecydowanie potrafiły zdziałać cuda, gdy wyciągnął dłoń, aby ująć za szyjkę ostatni z kieliszków, ktoś uprzedził go tak swobodnie, bez zbędnego nawet oglądania się na kelnera, że zamarł w ruchu na ułamek sekundy i nim mrugnął po szampanie, jak i kelnerze ślad zaginął – zniknęli w tłumie. Westchnął z cicha i ruszył przed siebie, swobodnie uważając, aby nikogo przy okazji nie potrącić, choć i tak zdawało mu się, że niknął w tłumie. Przystanął pod jedną ze ścian i z lekkim, acz wyjątkowo niepewnym uśmiechem spoglądał na dziesiątki twarzy, te wyrażały tak wiele emocji, a gwar ich rozmów przywodził na myśl ul pełen pracowitych pszczół. Zerknął na zegarek, aby upewnić się, co do godziny.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Jeszcze rok temu skakałaby z podekscytowania na perspektywę uczestniczenia w Teatralnej Gali w Nationaltheatret. O ile nie przepadała za reprezentowaniem rodu na nudnych przyjęciach, tak każde artystyczne wydarzenie budziło w niej silne emocje, wywołujące drżenie skóry. Nie było takiej siły, która odciągnęłaby ją od podobnych atrakcji, a teraz czuła się, jakby szła na ścięcie. Nie potrafiła wykrzesać z siebie entuzjazmu, szczególnie mając tyle problemów na głowie. Zmusiła się do tego z trzech powodów: reprezentowanie rodziny w obecnej sytuacji politycznej jeszcze nigdy nie było tak istotne, to idealny moment na pokazanie wszyskim, że wszystko z nią w porządku, więc musiała robić dobrą minę do złej gry i udawać, ale przecież miała w tym wprawę oraz zaproszenie.
    Zaproszenie Villemo stanowiło miły dodatek, a jej występ w sztuce "Morska żona" coś, co mogła wyczekiwać tego wieczoru. Cieszyła się, że kobieta rozwija skrzydła i życzyłaby jej udanego występu, gdyby nie to, że nie mogła odwiedzić ją przed występem. Przynajmniej list wyrażał wsparcie, a po zakończeniu na pewno pójdzie jej pogratulować. Zabrała ze sobą nawet kwiaty, które aktualnie czekały w szatni, gdzie zostawiła swój płaszcz.
    Doskonale zdawała sobie sprawę, że wścibskie oczy będą obserwowały każdy jej ruch, więc musiała uważać z kim będzie widziana, tym bardziej, że dziadek aktywnie rozpoczął poszukiwania odpowiedniego kawalera. Wolała jednak o tym nie myśleć, bo nerwy powodowały ból żołądka, a odbiór sztuki powinien być niezmącony trywialnymi przeszkodami.
    Odebrała kieliszek szampana na wejściu i przechadzała się z gracją po foyer, emanując blaskiem - nieprzypadkowo ubrała prostą acz efektowną, błękitną suknię do kostek, ciasno opinającą jej ciało z wyjątkiem rozcięcia, ułatwiającego chodzenie w obcasach. Postawiła na nienachalny krój, pozostawiając miejsce dla mieniącej się biżuterii, którą była obwieszona. Kolia na szyi przyciągała spojrzenia pań, dając nadzieję, że ten zabieg zwiększy pulę klientów sklepu. Była przecież rozpłodową klaczą na sprzedaż, a także żywą reklamą - dziadek będzie dumny, bo z pewnością dowie się o wszystkim, co się dziś wydarzy.
    Tłum ludzi odrobinę ją przytłaczał, nawet po zażyciu leków uspokajających, czuła nieustępliwe ukłucia strachu, ale uśmiechała się, witając poszczególnych przedstawicieli klanów, niekiedy zatrzymując się na dłużej, żeby wymienić grzecznościowe formułki. Nie mogła podejść do dwóch osób na tym spektaklu - w przypadku marynarza, dziwiła się nawet, że przyszedł w tak osobliwe mu miejsce, ale ciepłe spojrzenie i skinięcie głowy to wszystko, na co mogła sobie pozwolić; podobnie było z malarzem, który obracał się w tym miejscu z pewnością i nonszalancją, zajmując gości rozmową, po odszukaniu jego spojrzenia, kiwnęła głową na powitanie z delikatnym uśmiechem, kierując się w inny kąt sali. Wolała nie dawać postronnym pretekstu do plotek, szczególnie dziś, kiedy była obserwowana z każdej strony.
    W pewnym momencie na jej drodze stanął wysoki mężczyzna, którego sylwetka wydała jej się dziwnie znajoma.
    - Panie Eriksen - uchyliła głowę, pamiętając o nienagannych manierach panienki z dobrego domu. Odgarnęła z twarzy jeden z dwóch kosmyków luźno puszczonych z przodu, a pozostałą część włosów krępowało luźne upięcie. Ich ostatnie spotkanie na przesłuchaniu wywoływało jej zawstydzenie piekące w policzki, niemniej nie zamierzała chować głowy w piasek, szczególnie, że mężczyzna okazał wsparcie i zrozumienie. Zauważyła spięcie w jego ruchach, mechaniczne gesty, przez co tym bardziej chciała zająć go rozmową, mając z tyłu głowy fakt, że w oczach pozostałych jest to rozmowa przedstawicieli dwóch bezstronnych rodów, a wszystko kręci się wokół polityki.
    - Za powodzenie spektaklu - wzniosła wyżej kieliszek szampana w ramach toastu i upiła większą część napoju, czym zdradzała, że wewnętrznie wcale nie była tak opanowana. - Sprowadza cię tu umiłowanie sztuki czy przykry obowiązek?
    Znali się raczej powierzchownie, stąd nawet jeśli nie podejrzewała go o skrytą pasję w postaci teatru, to wolała się upewnić, nadając swobodny ton rozmowie.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Vivian Sørensen' has done the following action : kości


    'Teatralna Gala' :
    Główne Foyer  5UlQmvu
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Gości przybywało z każdą minutą. Przez otwarte drzwi wkraczali mężczyźni i kobiety odziani w eleganckie, wieczorowe kreacje. Zapachy perfum i kwiatów mieszały się ze sobą przyprawiając o niemały zawrót głowy. Ludzkie głosy zlewały się w jeden szmer, niczym we wrzącym ulu. Podekscytowanie sięgało sufitu, wszyscy wyczekiwali tego co stworzył Borg.
    Dziennikarze wypatrywali w tłumie co bardziej znamienite osoby. Nie uszło ich uwadze pojawienie się Edgara Oldenburga, aspirującego polityka i mecenasa sztuki; nie było niczym zaskakującym, że obok niego znajdował się nie kto inny a malarz - portrecista Einar Halvorsen. O tym artyście od dawna było głośno, skandal bez jego osoby nie uchodził już za interesujący. I choć zwykle bywał w towarzystwie pięknych kobiet, tak tego wieczora przybył całkowicie sam. Zaszumiało we wnętrzu, gdy progi przekroczył otoczony mgłą dawnego skandalu, nie kto inny jak - Halle Skov. Wydawało się, że to miejsce jest mu przeznaczone, że jego nazwisko powinno widnieć pod napisem muzyka, a to jednak nie on skomponował utwory do tego dzieła. Ze świata sztuki odnotowano także obecność kontratenora Toke Tougaarda.
    Tłum gęstniał, ale wprawnym, reporterskim oczom nie uszło pojawienie się członka rodziny Eriksenów, ci w końcu nie byli podejrzewani o bycie miłośnikami sztuki. Najwidoczniej opinia publiczna się myliła, a obecność Vermunda została skrupulatnie odnotowana.
    Na pewno obecność panny Sørensen była czymś, czego oczekiwano od rodziny artystów. Ostatnio mówiono, że nie jest zbyt często widywana w towarzystwie. Jej pojawienie się mogło uciszyć wszelkich plotkarzy.
    W pewnym momencie rozległ się charakterystyczny dzwonek, a to oznaczało przejście w kierunku głównej sali.

    Pierwszy dzwonek oznajmił, że oto zbliża się wyczekiwana chwila. Tłum zafalował w kierunku przejść na główną salę oraz loże.
    Drugi dzwonek, informował, że czas zająć miejsca. Czerwona kurtyna ciężko opadała na deskach teatru, światło rzucane przez złote kandelabry odbijane było przez zdobienia na ścianach. Na siedzeniach leżały broszury opisujące każdy akt.
    Pierwsze dwa miały odbyć się właśnie teraz. Akt I miał przedstawić żonę Volsunga - Tove, która siedząc w morskiej jaskini wspomina męża i śpiewa o tym jak do niej wróci. Następnie widz miał poznać towarzyszy jej podróży, którzy wraz z nią przez wzburzone morze płyną do odległej krainy, w której miał przebywać Völsung. Akt II opowiadał o samym Volsungu i jego przeszłości, stanowił przedstawienie bohatera męskiego.
    Trzeci dzwonek oznajmił, że oto za chwilę rozpocznie się spektakl. Po chwili światła zaczynały się ściemniać, gasnąc i tworząc atmosferę podniecenia i niecierpliwego wyczekiwania. Rozmowy ucichły, zamieniały się w szept, aby ostatecznie całkowicie zamilknąć.
    Przedstawienie rozpoczął chór, którego pieśń przywodziła na myśl strzeliste, górskie szczyty i niepoznane krainy ludzi północy. Czerwona kurtyna ruszyła w górę ukazując całkowicie ciemne tło, widać było, że za nim coś się znajduje, ale nawet wprawne oko nie było wstanie ocenić co dokładnie. Natomiast na ciemnym tle ukazała się iluzja zorzy polarnej, która poruszała się w rytm melodii jaką śpiewał chór; połączenie dźwięku i obrazu miało nastroić widzów na dalszą część opowieści.
    Gdy chór umilkł, spektakl rozpoczął się na dobre.

    W tym momencie goście usłyszeli ciche granie pozytywki, delikatne i ciepłe. Zaraz potem dołączył do niej kobiecy głos - miękki wręcz atłasowy idealnie się komponował z muzyką. Ciemna zasłona, uniosła się w górę ukazując dobrze oświetloną scenę.
    Spektakl się rozpoczął, uczta dla zmysłów wzywała widownię do zatopienia się w niezwykłej historii.

    Akt I rozpoczął się w magicznej atmosferze morskiej jaskini, gdzie główna bohaterka, o imieniu Tove, siedziała na kamiennej skale. W tle szum fal i delikatne światło błękitnego świtu nad morzem tworzyło malowniczy krajobraz. Tove śpiewała melancholijną balladę o swoim mężu Volsungu, który opuścił ją, aby odbyć podróż do odległej krainy. Jej głos niósł się jak melodyjny wiatr, wypełniając scenę tęsknotą i nadzieją.
    Zaraz jednak delikatność nuty zmieniła się w mocne uderzenie organów. Głos Tove przestał być miękki, nabrał ostrych barw, niebezpieczeństwo czaiło się w każdym wypowiadanym słowie, a sama kobieta wstała ze swojego miejsca i hardo spojrzała przed siebie. Wiatr targał jej jasnymi włosami oraz szarą szatą, którą łopotała wokół kostek. Zaciskając dłonie na małym przedmiocie, grzmiała głosem donośnym, że z determinacją godną morskiego potwora wyruszy w niebezpieczną podróż. W trakcie piosenki do jaskini zaczynają wchodzić towarzysze Tove, wśród nich sternik o imieniu Erik, nieustraszony wojownik Gunnar, oraz tajemnicza kobieta o imieniu Ingrid, znająca tajniki magicznych mocy morza. Wspólnie decydują się wyruszyć w pełną niebezpieczeństw podróż przez wzburzone morze, by odnaleźć Volsunga.
    Widzowie obserwowali jak ich drakkar wyrusza w wyprawę pomiędzy siedmioma wyspami, a na każdej z nich, czyhało na nich kolejne niebezpieczeństwo. Odważni żeglarze mierzyli się z syrenami, trollami, a nawet Krakenem, który rozbił ostatecznie łódź niczym cienką zapałkę, a bohaterowie wylądowali u bram królestwa lodowego ogra.
    W tym momencie scena zaczęła pogrążać się w ciemności informując tym samym, że oto akt pierwszy dobiegł końca.

    Mocne bębny i męski chór poinformował, że to rozpoczynał się akt II, a ten przeniósł widza do świata Volsunga, wikinga śmiałego i sławnego. Na scenie pojawiły się echa wikingowskich wypraw, z widokiem wielkich statków unoszących się na burzliwych falach. Völsung, z potężnym toporem w ręku, opowiadał o swoich heroicznych przygodach, w których stawiał czoła smokom, zbierał skarby i zdobywał serca odważnych towarzyszy. Oznajmia, że wyrusza na kolejną podróż ku mglistym wyspom, gdzie ponoć czai się niebezpieczeństwo i wielka sława. Wraz z towarzyszami, których poznał widz wcześniej - Erikiem i Gunnarem wsiada do drakkaru i wypływa z portu. Połączenie iluzji, niesamowicie bogatej scenografii oraz muzyki jaka rozbrzmiewała w każdym zakamarku sali, sprawiało, że każdy kto oglądał spektakl czuł się, jakby znalazł się w samym sercu snutej opowieści.
    W trakcie jednej z wypraw, jaka jest opisywana w trakcie spektaklu, Völsung, spotyka tajemniczą postać; Tove, piękną morską wiedźmę, która ukrywa swoje moce przed światem. Początkowo nieśmiała i obawiająca się odrzucenia, Tove zakochuje się w Volsungu, a on w niej. Akt skończył się piękną pieśnią, gdzie oboje wyznają sobie miłość, a tło sceny rozświetla się migotliwym światłem gwiazd i błyszczącym morzem.
    Wraz z ostatnią nutą kurtyna opadła, a zapalające się światła oznajmiły, że oto pierwsza część spektaklu właśnie dobiegła końca. Wszyscy goście zostali zaproszeni do foyer, gdzie kelnerzy czekali z tacami pełnymi drinków. Ustawiono też fortepian przy którym siedział sam Klaus Reiten, słynny artysta i muzyk. Rozpoczął się jego koncert, który porywał serca i umysły. Nawiązywał też swoją stylistyką do spektaklu, jaki mieli możliwość zobaczyć zebrani goście, a przecież przed nimi dopiero kulminacyjny moment.


    INFORMACJE

    Kolejny utwór wybrzmiał, a kelnerzy ruszyli z drinkami pomiędzy gośćmi abyście mogli spędzić przyjemnie czas w trakcie kolejnej przerwy. Klaus Reiten przygrywa w trakcie przerwy, a po foyer przechadza się sam Leonard Borg, reżyser spektaklu, z którym można nawiązać rozmowę (prosimy o podkreślenie pytań i przemyśleń kierowanych bezpośrednio do artysty). Drinków jest wiele i to różnych smaków i kolorów. Możecie rzucić kością, jaki drink wam się trafił oraz jak smakuje. Rzut w tej turze nie jest obowiązkowy a dla chętnych. Rzucacie kością k6 na to, jaki drink przyniósł wam kelner. Do efektu kości odnosicie się na początku swojego posta. Nie macie ograniczenia ilości postów.

    Link do muzyki: tutaj.


    NAPOJE (KOŚĆ k6)

    1 – Kir Royal to drink przygotowany według kanonicznej receptury składa się z szampana i crème de cassis. Niezwykle orzeźwiający, ale łatwo uderza do głowy. Działanie trunku sprawia, że przez ułamek chwili tracisz równowagę i lekko potrącasz dowolną, wybraną przez siebie osobę (może to być obecny towarzysz rozmowy). Na całe szczęście, później jesteś już w stanie bez problemów utrzymać się na nogach.

    2 – Wenecja, koktajl włoski przygotowany na bazie wytrawnego białego wina musującego i likieru o nazwie aperol. Może wydawać się gorzkawy i na samym początku zbyt wytrawny, gorycz łagodzi plaster pomarańczy dodany do kieliszka. Po kolejnym łyku zyskujesz w sobie odwagę i czujesz nieodpartą potrzebę, by zadać Leonardowi Borgowi chociaż jedno pytanie.

    3 – Śpiew Niksy, drink na bazie słodkiego wina musującego i brzoskwiń, przywodzi na myśl nostalgię, co w połączeniu z emocjonalnym charakterem muzyki Klausa Reitena i wcześniejszego spektaklu sprawia, że bardzo łatwo się wzruszasz. Czy uda ci się powstrzymać cisnące ci się do oczu łzy?

    4 – Kwiat Wiśni, koktajl prosto z krajów wschodu, a przynajmniej tak sugeruje jego nazwa. Przebija się w nim połączenie rumu oraz syropu cukrowego. Smukły kieliszek ozdobiony jest kwiatem wiśni, a smak jest słodkawy ale nie mdlący, niezwykle lekki, powodujący efekt spoczywania na miękkim podłożu, niczym puchowa chmurka, uczucie lekkości towarzyszy w czasie jego sączenia. Działanie alkoholu sprawia, że przez krótki moment zapominasz się i wypowiadasz na głos spontaniczną myśl, jaka pojawiła ci się w głowie. Czy będziesz tego żałować?

    5 – Zachód Słońca, drink ten był dwuwarstwowy i rzucał się w oczy na tle innych. Żurawinowy smak mieszkał się z nutą alkoholu. Zdawało się, że był to lekki koktajl, który można sączyć bez konsekwencji, ale było to złudne. Napój zmienia twoje postrzeganie; kolory stają się dużo bardziej żywe i zlewają się ze sobą, dźwięki są donośne i dudnią ci nieprzyjemnie w czaszce, przyprawiając niemal o ból głowy. Czujesz, że musisz chwilę odpocząć, wychodząc podczas przerwy w bardziej ustronny kąt korytarza albo na zewnątrz budynku.

    6 – Chmura, wytrawny drink na bazie ginu prezentował się w szklankach z rżniętego kryształu, z dużą ilością kostek lodu smakował głównie koneserom wytrawnych trunków. Goryczka była wyraźnie wyczuwalna, złamana kwaśnym posmakiem cytryny. Upijając łyk alkoholu, dostrzegasz, że przyglądają ci się uważnie dziennikarze Ratatoskra, robiący niedługo później zdjęcie obiektywem aparatu skierowanym w twoim kierunku. Czy staniesz się obiektem pogłosek w szykującym się artykule?


    CZAS NA ODPOWIEDŹ: do 21.01, 23:59
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Wszystkie odcienie myśli, barwy rozprowadzone na naprężonym płótnie uważnej świadomości, krążące wokół osoby Villemo Holmsen, zachował teraz dla siebie - ukrywał je niczym skarby zamknięte pod szczelnym wiekiem masywnej, nietkniętej skrzyni. Relacja, którą tworzyli, opatrzona grubymi szwami niejasności, fastrygą niezrozumiałej, obejmującej ich sztywno fascynacji, nie mogła odnaleźć ścieżki w mówionych naprędce słowach, w krótkiej, prostej rozmowie, w streszczeniach wyrzucanych postronnym - z nadzieją, że pojmą cały jej zawiły charakter trawiący gorączką umysł. Nie byli w stanie ich pojąć, nie, skoro nie wiedzieli o piętnach dźwiganych przez każde z nich, o genetyce, o śladach nieludzkich przodków odciśniętych na nich z wyraźną zatwardziałością, choć bali się o tym mówić, bali się odtrącenia, bali się gniewu Wyzwolonych i bali się swoich karier.
    Oglądał przedstawienie z uwagą, pochłaniał cząstki historii, każdy dźwięk, każdy gest aktorów, każdą z wypowiedzianych kwestii osiadających na jego usznej membranie. Zajmował miejsce z przodu, tak jak chciała Villemo, wiedząc, że w przeciwieństwie do innych zachowa zupełnie błogą i niewzruszoną trzeźwość, że umiał spoglądać na nią nie dostrzegając kłamstw wyszeptanych przez natarczywość aury.
    - I jak? - ponownie zagadnął do Edgara Oldenburga, kiedy oboje wysunęli się z wygodnych foteli przeznaczonych dla widowni w związku z zapowiedzianą przerwą. Jeszcze przed wkroczeniem na spektakl zdołał zobaczyć kilka znajomych twarzy, którym odpowiedział przyjemnym łukiem uśmiechu, sympatią wyrażoną w przykrótkim zetknięciu i skrzyżowaniu spojrzeń; pamiętał choćby o Vivian, ciesząc się z jej obecności na Teatralnej Gali, wiedząc, że nie może, że nie powinien w obecnie trwającej chwili rościć sobie najmniejszych, choć najwątlejszych praw o przywilej jej towarzystwa.
    - Odczuwasz mniejsze znużenie? - dopytał mężczyzny, unosząc z niewinną prowokacją kąciki czerwieni warg. Czy nowo brzmiące nazwiska, o które sam też zabiegał, których poszukiwał, mając dodatkowo w sobie pasję mecenata, wywarły na nim dotychczas pozytywne odczucia? Wszystko jeszcze jest zmienne, choć na ten moment Borg zaczął dobrze, potrafiąc zaciekawić odbiorcę obrazem interpretacji.
    Zaczęto podawać drinki, a jemu samemu przypadł Kir Royal - z tego, co mógł usłyszeć, trunek zawierał w sobie między innymi szampana. Trzymając smukłe naczynie, niedługo później skosztował jego zawartości, nie wiedząc jeszcze do końca, czego powinien się spodziewać. Smak był wyborny, bez najmniejszych zarzutów, nie spodziewał się jednak, że nagle poczuje słodki szum wewnątrz czaszki, a jego nogi ugną się, niepoprawnie miękkie i obce - utracił przez krótki moment równowagę, opanowując się w ostatniej chwili, aby nie runąć na swojego towarzysza rozmowy.
    - Najmocniej cię przepraszam - wyjaśnił niemal natychmiast. - Nie wiem, czy ten drink jest tak mocny, czy moje własne ciało odmawia mi posłuszeństwa - obrócił natychmiast w półżart całą zaistniałą sytuację, incydent, który mógł zresztą przybrać o wiele gorsze, mniej korzystne oblicze - to jeszcze nie ten wiek, dodał w myślach. Nigdy nie mógł poszczycić się mocną głową, jednakże w tym przypadku i tak było - nie ulegało wątpliwościom - zbyt wcześnie na początkowe, udzielające się coraz silniej oznaki upojenia. Kto wie, może serwowany alkohol zawierał coś znacznie więcej? A może to tylko jego nadwyrężona wyobraźnia?

    Numer drinka – 1, Kir Royal


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości


    'k6' : 1
    Widzący
    Edgar Oldenburg
    Edgar Oldenburg
    https://midgard.forumpolish.com/t3515-edgar-oldenburg#35335https://midgard.forumpolish.com/t3524-edgar-oldenburg#35424https://midgard.forumpolish.com/t3525-mozart#35426https://midgard.forumpolish.com/


    Niespodziewanie rozbrzmiał pierwszy, charakterystyczny dzwonek, stanowiący oficjalne ogłoszenie rozpoczęcia spektaklu. Ten dźwięk był jednocześnie znakiem, że ich plotkarskie, niezobowiązujące pogawędki muszą nagle zostać urwane w połowie. Zdołał jedynie skinąć głową Einarowi na pożegnanie i dopić szampana, gdy zostali rozdzieleni przez tłum. Edgar zaintrygowany był sztuką, na którą tym razem postawił Leonard Borg — musiało być to coś spektakularnego, co wstrząśnie uczuciami i zaintryguje wszystkich obecnych na tyle, by mówiono o tym przez kilka najbliższych tygodni w magicznych mediach. Nationaltheatret pragnął przyciągnąć uwagę publiczności; musiał zaskoczyć, poruszyć, zapaść w pamięć. W końcu ponowne otwarcie musiało być spektakularnym sukcesem, jeśli miało przeżyć. Pełen wyczekiwania Edgar ruszył wraz z innymi w kierunku głównej sceny. Znalezienie odpowiedniego miejsca zajęło mu chwilę, ale gdy już je odnalazł, zauważył, że usadowił się w bliskiej odległości od Einara Halvorsena, do którego uśmiechnął się porozumiewawczo. W oczekiwaniu na rozpoczęcie przedstawienia, Edgar nie mógł się oprzeć refleksji nad tym, co lada moment wydarzy się na scenie. Czekał z niecierpliwością na rozpoczęcie spektaklu, w międzyczasie przeglądając broszurę, która miała opisywać każdy akt. Choć Oldenburg przejrzał ją pobieżnie, chciał się zaskoczyć i niedługo miał się przekonać, czy tak właśnie dziś będzie.
    Zaczęło się. Od samego początku Edgar uważnym wzrokiem śledził sztukę Borga i aktorów pojawiających się na scenie. Pierwszy z aktów ukazał tajemniczą, romantyczną opowieść o Tove, żonie Völsunga, która w morskiej jaskini wspominała swojego męża, wyrażając tęsknotę i śpiewając o jego powrocie. Zachwycił go jej niezwykle delikatny, piękny śpiew, zwłaszcza w momencie, w którym główna bohaterka wraz z wiernymi towarzyszami wyruszyła w niebezpieczną podróż przez wzburzone morze, aby odnaleźć swojego męża. Akt drugi przeniósł z kolei Edgara, jak i pozostałych widzów, do świata Völsunga. Ta część spektaklu, w jego mniemaniu, wypadła nieco mniej zachwycająco niż poprzednia. Edgar spodziewał się bowiem kontynuacji równie efektownego występu, jakim był akt pierwszy. Trzeci, charakterystyczny dzwonek ogłosił wreszcie zakończenie kolejnej części. Oldenburg wrócił do rzeczywistości, pełen podziwu dla umiejętności niektórych aktorów, jak również zaangażowania zespołu muzycznego, które wraz z widowiskową scenografią tworzyły niezapomniane wrażenia teatralne. Podobnie jak inni, udał się na przerwę do foyer, gdzie ponownie natknął się na Halvorsena.
    Wypowiem się, gdy zobaczę całość — powiedział tajemniczo Edgar, choć zaraz postanowił zdradzić mu rąbka tajemnicy: — Ale ta główna aktorka... Co za głos — skomentował szczerze Oldenburg, nie zdając sobie sprawy z tego, że Villemo była jego znajomą. — Jest... obiecująco, a ty co sądzisz? — zapytał go, chcąc jednocześnie poznać jego opinie na temat pierwszej części spektaklu. W międzyczasie chwycił za jednego z drinków o wdzięcznej nazwie Zachód Słońca, który rzucał się w oczy na tle innych. Początkowo wydawało mu się, że było to lekki koktajl o żurawinowym smaku, lecz szybko się okazało, że był mocniejszy niż przewidywał, przyprawiając go o narastający ból głowy. — Einarze, wszystko w porządku? Chodźmy może na bok na moment, mam wrażenie, że jest tu bardzo... duszno — zaproponował Edgar, by zaraz udać się z nim w bardziej ustronny kąt korytarza.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości


    'k6' : 5


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.