:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda
+5
Einar Halvorsen
Mistrz Gry
Amalia Stjernen
Sohvi Vänskä
Björn Guildenstern
9 posters
Prorok
16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 9:21
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
Cały świat pulsował. Pulsował w rytm oddechów, w rytm szemrzącej krwi, w rytm poruszających się niespokojnie, nerwowo ciał. Pulsował obecnością żałobników zbierających się we wnętrzu wydrążonej w zboczu Gór Bardal grocie; napływających niezwykle licznie ku podnóżu masywu leśną ścieżką: bez lęku, z jedną tylko myślą – by ostatni raz pożegnać wybitną personę nauki, modląc się o to, aby kruki Odyna niosły jak daleko się tylko da mądrość zmarłego. To w tym miejscu, w Grobowcu Helligsted, swoistej świątyni pamięci – świątyni śmierci – której wnętrze od wieków gromadziło szczątki najznamienitszej i najbardziej zasłużonej części społeczności galdrów, na zawsze spocząć miała urna z resztkami Lauge Nørgaarda. Stała już na obsydianowym podwyższeniu, równie ciemna jak kamienny ołtarz pod nią, zdobiona jednak w cenne, połyskujące na jej wierzchu przedmioty, świadczące zarówno o bogactwie jego klanu, jak też samej jego osoby: posiadanej przez niego rozległej wiedzy magicznej i życiowej.
Odejście siedemdziesięciodwuletniego profesora i badacza starożytnych run uderzyło nie tylko w niespodziewającą się takiej tragedii rodzinę Nørgaarda, ale również w Radę oraz społeczność akademicką. Jego niebywałe zaangażowanie w życie społeczne adeptów Instytutu Eihwaz, w politykę widzących, w rozwój Midgardu i reszty magicznej Skandynawii budziło uznanie nawet w członkach nieprzychylnych Nørgaardom klanów, a jego dość nieoczekiwana niedyspozycja, która jedynie na chwilę wzbudziła zainteresowanie mediów nieco ponad dwa miesiące wcześniej i szybko została zapomniana, gdy żądni sensacji dziennikarze nie dotarli do żadnych mogących wywołać sensacyjne poruszenie mieszkańców, wywołała wśród galdrów bardziej wyczulonych na niezwykłe wydarzenia nieustającą falę paniki. Falę paniki rozbitą dopiero oficjalnym nekrologiem – wywołującą jednocześnie powstawanie kolejnych teorii, wśród których najgłośniej wybrzmiewała ta o oszustwie; o słabnących umiejętnościach przewidywania przyszłości przez wyrocznie z klanu Nørgaardów; o braku wiary w ich nieświadomość nadciągającej śmierci; o nieprzewidzeniu otwarcia bram Helheim dla Lauge Nørgaarda.
Cały świat, zawężający się obecnie do niedużej przestrzeni Grobowca Helligsted i rozległych leśnych terenów przed jego wejściem, pulsował nerwowością oczekiwania na rozpoczęcie uroczystości pogrzebowych. Pulsował zawieszonymi w nabożnej ciszy, niewypowiedzianymi przemyśleniami – w każdym bowiem kotłowały się skrajnie różne emocje, czekające wyłącznie na odpowiedni moment, by wydrzeć się na zewnątrz.
16.09.2000
Cały świat pulsował. Pulsował w rytm oddechów, w rytm szemrzącej krwi, w rytm poruszających się niespokojnie, nerwowo ciał. Pulsował obecnością żałobników zbierających się we wnętrzu wydrążonej w zboczu Gór Bardal grocie; napływających niezwykle licznie ku podnóżu masywu leśną ścieżką: bez lęku, z jedną tylko myślą – by ostatni raz pożegnać wybitną personę nauki, modląc się o to, aby kruki Odyna niosły jak daleko się tylko da mądrość zmarłego. To w tym miejscu, w Grobowcu Helligsted, swoistej świątyni pamięci – świątyni śmierci – której wnętrze od wieków gromadziło szczątki najznamienitszej i najbardziej zasłużonej części społeczności galdrów, na zawsze spocząć miała urna z resztkami Lauge Nørgaarda. Stała już na obsydianowym podwyższeniu, równie ciemna jak kamienny ołtarz pod nią, zdobiona jednak w cenne, połyskujące na jej wierzchu przedmioty, świadczące zarówno o bogactwie jego klanu, jak też samej jego osoby: posiadanej przez niego rozległej wiedzy magicznej i życiowej.
Odejście siedemdziesięciodwuletniego profesora i badacza starożytnych run uderzyło nie tylko w niespodziewającą się takiej tragedii rodzinę Nørgaarda, ale również w Radę oraz społeczność akademicką. Jego niebywałe zaangażowanie w życie społeczne adeptów Instytutu Eihwaz, w politykę widzących, w rozwój Midgardu i reszty magicznej Skandynawii budziło uznanie nawet w członkach nieprzychylnych Nørgaardom klanów, a jego dość nieoczekiwana niedyspozycja, która jedynie na chwilę wzbudziła zainteresowanie mediów nieco ponad dwa miesiące wcześniej i szybko została zapomniana, gdy żądni sensacji dziennikarze nie dotarli do żadnych mogących wywołać sensacyjne poruszenie mieszkańców, wywołała wśród galdrów bardziej wyczulonych na niezwykłe wydarzenia nieustającą falę paniki. Falę paniki rozbitą dopiero oficjalnym nekrologiem – wywołującą jednocześnie powstawanie kolejnych teorii, wśród których najgłośniej wybrzmiewała ta o oszustwie; o słabnących umiejętnościach przewidywania przyszłości przez wyrocznie z klanu Nørgaardów; o braku wiary w ich nieświadomość nadciągającej śmierci; o nieprzewidzeniu otwarcia bram Helheim dla Lauge Nørgaarda.
Cały świat, zawężający się obecnie do niedużej przestrzeni Grobowca Helligsted i rozległych leśnych terenów przed jego wejściem, pulsował nerwowością oczekiwania na rozpoczęcie uroczystości pogrzebowych. Pulsował zawieszonymi w nabożnej ciszy, niewypowiedzianymi przemyśleniami – w każdym bowiem kotłowały się skrajnie różne emocje, czekające wyłącznie na odpowiedni moment, by wydrzeć się na zewnątrz.
Zasady
● korzystanie z poniższej mechaniki jest nieobowiązkowe i może przynieść postaci zarówno pozytywne, jak negatywne skutki. Decyzja o rzucie kością nie podlega mimo to wybiórczości – niezależnie od wyniku, gracz ma obowiązek uwzględnić go w swoim poście;
● przy wydarzeniach losowych korzystamy z kości k6. Chcąc rzucić na spostrzegawczość, należy wybrać kość k100;
● gracz może rzucić zarówno na spostrzegawczość, jak i na wydarzenie losowe. Istnieją wydarzenia losowe, które podwyższają lub obniżają wartość spostrzegawczości;
● to, co postać zauważyła lub usłyszała zostanie opisane przez Proroka w następnej turze. Prosimy nie tworzyć własnych, wymyślonych informacji;
● jeśli postacie przyszły na pogrzeb razem, mogą rzucić jedną k6 na parę. Na spostrzegawczość (k100) każdy rzuca osobno;
● próg spostrzegawczości wynosi wstępnie 55. Oznacza to, że aby otrzymać plotkę, gracz jest zobowiązany do uzyskania większego lub równego wyniku, w który wliczane są również ewentualne dodatkowe punkty, płynące z posiadanych przedmiotów. Im wyższy wynik, tym większa szansa na unikatowe spostrzeżenie;
● plotkami postaci mogą się między sobą wymieniać, czy to podczas wydarzenia, gdy istnieje ku temu sposobność, czy w kolejnych, fabularnych rozgrywkach. Za przekazanie dowolnej, uzyskanej na pogrzebie pogłoski, będzie można uzyskać odznakę Wieść się niesie;
● o ilości uzyskanych PD decyduje aktywność gracza, w tym udzielanie się pod względem rzutów kością;
● gracz sam wybiera, w której turze chce rzucić, a w której nie decyduje się tego czynić. Można nie rzucać kością w jednej turze, natomiast wykonać to w turze następnej;
● posty, które nie będą uzupełnione po upływie 72 godzin, a użytkownik nie poinformował o swojej niedyspozycyjności administracji, będą usuwane. Usuwane będą też posty, które po upływie kolejnych 72 godzin (72 godziny podstawowego czasu + 72 godziny kolejnej tury) nie będą uzupełnione, nawet, jeśli gracz zgłosił nieobecność;
● przypominamy, że w przypadku misji nie obowiązuje limit słów, jednak wstawiane posty muszą mieć minimum 5 linijek na forum.
● przy wydarzeniach losowych korzystamy z kości k6. Chcąc rzucić na spostrzegawczość, należy wybrać kość k100;
● gracz może rzucić zarówno na spostrzegawczość, jak i na wydarzenie losowe. Istnieją wydarzenia losowe, które podwyższają lub obniżają wartość spostrzegawczości;
● to, co postać zauważyła lub usłyszała zostanie opisane przez Proroka w następnej turze. Prosimy nie tworzyć własnych, wymyślonych informacji;
● jeśli postacie przyszły na pogrzeb razem, mogą rzucić jedną k6 na parę. Na spostrzegawczość (k100) każdy rzuca osobno;
● próg spostrzegawczości wynosi wstępnie 55. Oznacza to, że aby otrzymać plotkę, gracz jest zobowiązany do uzyskania większego lub równego wyniku, w który wliczane są również ewentualne dodatkowe punkty, płynące z posiadanych przedmiotów. Im wyższy wynik, tym większa szansa na unikatowe spostrzeżenie;
● plotkami postaci mogą się między sobą wymieniać, czy to podczas wydarzenia, gdy istnieje ku temu sposobność, czy w kolejnych, fabularnych rozgrywkach. Za przekazanie dowolnej, uzyskanej na pogrzebie pogłoski, będzie można uzyskać odznakę Wieść się niesie;
● o ilości uzyskanych PD decyduje aktywność gracza, w tym udzielanie się pod względem rzutów kością;
● gracz sam wybiera, w której turze chce rzucić, a w której nie decyduje się tego czynić. Można nie rzucać kością w jednej turze, natomiast wykonać to w turze następnej;
● posty, które nie będą uzupełnione po upływie 72 godzin, a użytkownik nie poinformował o swojej niedyspozycyjności administracji, będą usuwane. Usuwane będą też posty, które po upływie kolejnych 72 godzin (72 godziny podstawowego czasu + 72 godziny kolejnej tury) nie będą uzupełnione, nawet, jeśli gracz zgłosił nieobecność;
● przypominamy, że w przypadku misji nie obowiązuje limit słów, jednak wstawiane posty muszą mieć minimum 5 linijek na forum.
Wydarzenia losowe: k6
1 – Och! Niepozorna staruszka, która znajduje się nieopodal w tłumie, najwyraźniej zasłabła. Dostrzegasz, jak zaczyna się chwiać. Kiedy zdecydujesz się pomóc chorowitej nieznajomej, otrzymasz plotkę niezależnie od wyniku k100, jednak w kolejnej turze, dostaniesz w zamian za to karę -10 do rzutu, ze względu na to, że opiekując się nią, byłeś zmuszony odsunąć się od zgromadzenia. Jeśli nie wykonałeś rzutu na spostrzegawczość, żaden z wymienionych efektów cię nie dotyczy;
2 – Nieważne, czy było to dziełem twojego zamiaru, czy nie, znalazłeś się blisko członków Kolegium Sprawiedliwości. Dostrzegasz, że szepczą pomiędzy sobą i rozglądają się, przeczesując spojrzeniem tłum. W przypadku, gdy otrzymałeś wynik poniżej 55, uznają, że niepokojąco się im przysłuchujesz i określają twoje zachowanie jako nieodpowiednie i wścibskie. Z kolei każdy wynik większy lub równy 55, gwarantuje ci bonus +15 do spostrzegawczości i tym samym możliwość zdobycia wyjątkowej informacji. Jeśli nie wykonałeś rzutu na spostrzegawczość, żaden z wymienionych efektów cię nie dotyczy;
3 – Do twoich uszu dociera uporczywe krakanie. Niewiele brakowało, a zjawiłbyś się spóźniony na uroczystości; co więcej, jesteś zmuszony chwilowo pozostać na uboczu. Przez całą drogę towarzyszyło ci niemiłe wrażenie, że stado kruków postanowiło cię śledzić – zwierzęta, niby przypadkiem, poruszały się z drzewa na drzewo za tobą, by w końcu osiąść pośród niskiej roślinności porastającej stok. Ze względu na niedogodne miejsce i hałaśliwe ptaki, otrzymujesz karę -10 do spostrzegawczości;
4 – Zobaczyłeś w pobliżu (dowolny, określony przez gracza NPC) osobę, której bardzo, bez względu na okoliczności, nie miałeś ochoty spotkać. Jeśli chcesz się bezpiecznie wycofać i zmienić miejsce, otrzymasz karę -15 do spostrzegawczości. W innym wypadku, nie otrzymujesz kary, jednak musisz liczyć się z ryzykiem interakcji w następnej turze z postacią, do jakiej nie żywisz sympatii;
5 – Zjawiając się na pogrzebie, czujesz przypływ zmęczenia (znużenia? Uzasadnionej senności, w związku z nadgodzinami w pracy?). Nie jesteś w stanie się skupić, stąd niezależnie od rzutu k100, nie otrzymujesz plotki. W zamian za to, wychwytujesz w tłumie tajemniczą, zakapturzoną postać. Niestety, zanim zdążysz o tym kogokolwiek poinformować, zauważony przez ciebie nieznajomy znika – a może był on jedynie wytworem twojego przemęczonego umysłu?
6 – Czy to... Tak, to nikt inny jak Vilda Engström, nieco zapomniana, lecz wciąż ekscentryczna pisarka kryminałów, znana z ciągnącej się latami, rozwodowej batalii z mężem. Kobieta jest pochłonięta rozmową ze swoją przyjaciółką, co gwarantuje ci bonus +10 do rzutu na spostrzegawczość. Uważaj jednak, gdyż w pobliżu będą krążyli dziennikarze Ratatoskra. Jeśli wykonasz cokolwiek godnego uwagi redaktorów tego czasopisma, możesz być pewny, że znajdziesz się w najnowszym wydaniu magazynu.
2 – Nieważne, czy było to dziełem twojego zamiaru, czy nie, znalazłeś się blisko członków Kolegium Sprawiedliwości. Dostrzegasz, że szepczą pomiędzy sobą i rozglądają się, przeczesując spojrzeniem tłum. W przypadku, gdy otrzymałeś wynik poniżej 55, uznają, że niepokojąco się im przysłuchujesz i określają twoje zachowanie jako nieodpowiednie i wścibskie. Z kolei każdy wynik większy lub równy 55, gwarantuje ci bonus +15 do spostrzegawczości i tym samym możliwość zdobycia wyjątkowej informacji. Jeśli nie wykonałeś rzutu na spostrzegawczość, żaden z wymienionych efektów cię nie dotyczy;
3 – Do twoich uszu dociera uporczywe krakanie. Niewiele brakowało, a zjawiłbyś się spóźniony na uroczystości; co więcej, jesteś zmuszony chwilowo pozostać na uboczu. Przez całą drogę towarzyszyło ci niemiłe wrażenie, że stado kruków postanowiło cię śledzić – zwierzęta, niby przypadkiem, poruszały się z drzewa na drzewo za tobą, by w końcu osiąść pośród niskiej roślinności porastającej stok. Ze względu na niedogodne miejsce i hałaśliwe ptaki, otrzymujesz karę -10 do spostrzegawczości;
4 – Zobaczyłeś w pobliżu (dowolny, określony przez gracza NPC) osobę, której bardzo, bez względu na okoliczności, nie miałeś ochoty spotkać. Jeśli chcesz się bezpiecznie wycofać i zmienić miejsce, otrzymasz karę -15 do spostrzegawczości. W innym wypadku, nie otrzymujesz kary, jednak musisz liczyć się z ryzykiem interakcji w następnej turze z postacią, do jakiej nie żywisz sympatii;
5 – Zjawiając się na pogrzebie, czujesz przypływ zmęczenia (znużenia? Uzasadnionej senności, w związku z nadgodzinami w pracy?). Nie jesteś w stanie się skupić, stąd niezależnie od rzutu k100, nie otrzymujesz plotki. W zamian za to, wychwytujesz w tłumie tajemniczą, zakapturzoną postać. Niestety, zanim zdążysz o tym kogokolwiek poinformować, zauważony przez ciebie nieznajomy znika – a może był on jedynie wytworem twojego przemęczonego umysłu?
6 – Czy to... Tak, to nikt inny jak Vilda Engström, nieco zapomniana, lecz wciąż ekscentryczna pisarka kryminałów, znana z ciągnącej się latami, rozwodowej batalii z mężem. Kobieta jest pochłonięta rozmową ze swoją przyjaciółką, co gwarantuje ci bonus +10 do rzutu na spostrzegawczość. Uważaj jednak, gdyż w pobliżu będą krążyli dziennikarze Ratatoskra. Jeśli wykonasz cokolwiek godnego uwagi redaktorów tego czasopisma, możesz być pewny, że znajdziesz się w najnowszym wydaniu magazynu.
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 10:35
Laila Westberg
Spędy towarzyskie niegdyś były czymś doskonałym, owiane kurtyną perfekcyjności.
I brylowała ona, pośród gawiedzi, która wlepiała swe spojrzenia w obrazy malowane idealną linią, przyobleczone najpiękniejszym kłamstwem, bowiem nikt nie był prawdziwy. Szczerość jawiła się jako mrzonka, zaś podniosłe dysputy opiewały w cudaczne frazesy.
Tutaj było podobnie.
Nawet przemowa usprawiedliwiająca nagłą śmierć wydawała się być nieznacznym absurdem i najchętniej by stąd uciekła, zaszywając w bezpiecznym azylu domostwa babci. Wiedziała wszak, że kobiety cierpią z powodu straty, ale czy doprawdy nie można było tego przewidzieć? Godny pożałowania uśmiech wykrzywił wargi Westberg, która nie chciała uwierzyć w absurd ów wypowiedzi. Przez moment bądź dwa uważała, że to tylko mierny paradoks na wyjaśnienie odejścia kogoś bliskiego, lecz czy ona sama nie jawiła się teraz jak hipokrytka? Mogła wejść w nierozerwalny trans pod pieczą Bogów. Dostrzegłaby przyszłość i byłaby świadoma śmierci Otto, na którą wyglądała zza każdego rogu, marząc o dniu, w którym opuści świat i pozostawi ją samą.
Wdowę, żałującą rozstania, które nadeszło zbyt szybko.
Słowa Sohvi sprawiły, że na bladym licu rudowłosej, zroszonym przez siateczkę piegów, wykwitła karminowa poświata wstydu. Laila odkąd pamiętała – Vanhanen posiadała niebywały urok i talent do budzenia w młodziutkim dziewczęciu poczucia nieśmiałości, które wypalało w niej wyrwę niepewności.
- Zawsze byłaś dla mnie taka miła – odparła, tracąc rezon i poczucie stabilności. Przeszłość, w której żyły obie, okraszona była innymi kolorami, od których ta stroniła w swych wspomnieniach. Korytarze zawijanie ogromem niedopowiedzeń przypominały labirynt bez wyjścia, wszakże to właśnie w nim córka mecenasa pogubiła się przed laty. Brunetka była jedną z tych osób, które uświadamiały ją w odmienności jaka rozpościerała się na horyzoncie. - Nie sądzę jednak, że ktokolwiek poczułby się urażony moim wyglądem… Raczej niezapowiedzianą wizytą – wyjaśniła naprędce, gdyż to nie jej wola została zaspokojona, a Sorena, który niemalże przeklinał Odyna, by ten opamiętał młodocianą latorośl – zbuntowaną jak przed wieloma miesiącami.
Szok uderzył w nią nagle, kiedy pojęła sens wypowiedzianych słów, ale nim zdążyła skomentować nieodpowiednio ubraną kobietę, poczuła jak atmosfera przybrała zupełnie inny wymiar. Napięcie sparaliżowało drobną sylwetkę, a głos starszej kobiety dotarł wreszcie do świadomości Laili, która wlepiała wzrok w martwy punkt. Ludzie poruszali się zbyt szybko, a złodziej nie przypominał realnej postaci, która w rzeczywistości była dla Westberg nieokreślona.
- Nawet tutaj… Nikt nie jest bezpiecznych w tych szaleńczych czasach, Sohvi… – wyszeptała, nieświadomie zaciskając smukłe palce na przegubach swej rozmówcy. Orzechowe tęczówki spoglądały na nią, jakby szukając akceptacji dla kpiącej ze wszystkich sytuacji.
Ufała, że i ona sądzi podobnie.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 10:35
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k100' : 25
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k100' : 25
Björn Guildenstern
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 10:38
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Żałobnicy dopiero się gromadzili — niektórzy z nich już dawno byli przed czasem w środku grobowca, inni z kolei tłumnie stali przed wejściem, szeptem rozmawiając o wydarzeniach dni minionych. Lauge Nørgaard był dziś na ustach wszystkich ludzi. Choć jego śmierć była niekwestionowanym szokiem i ogromną stratą dla społeczeństwa magicznego, ostatecznie udało mu się dożyć sędziwego wieku, mimo że dla wolniej starzejących się galdrów nie było to szczególnym osiągnięciem. Sam Björn, który niespełna kilka miesięcy temu skończył dwadzieścia osiem lat, nie potrafił sobie wyobrazić siebie w najbliższej przyszłości, a co dopiero u schyłku swojego życia. Gdyby tylko usilnie nie próbował zmienić swojego przeklętego przeznaczenia, które przy samych narodzinach wyznaczyły mu Norny, istniało niezwykle duże prawdopodobieństwo, że jego historia skończyłaby się tak samo, jak wszystkich innych dziedziców z pozostałych klanów magicznych — w przewidywalny sposób. Teraz jednak nie mógł mieć żadnej pewności, co do swojego losu. Niepewność i nieustannie powracające do niego poczucie winy doprowadzały go do szału, wpędzając go w coraz większą paranoję i nie pozwalając mu wystarczająco skupić się na teraźniejszości. Zupełnie jak teraz, gdy niespodziewanie pojawienie się Mirjam wyprowadziło go z równowagi, co młody Guildenstern ukrył w okamgnieniu za kamienną miną. Mógł się spodziewać, że nie uwolni się dziś od niechcianych rozmów, choć do ostatniej chwili łudził się, że nikt nie odważy się go na dłużej zaczepić.
— Cóż za niespodzianka, Järvelä. — Z nieskrywanym zadowoleniem w zachrypniętym głosie wypuścił dym nikotynowy, nonszalancko opierając się plecami o jedną ze skał. Uśmiechnął się dość drętwo na jej widok; w końcu nigdy za nią, podobnie jak za pozostałymi członkami Przymierza Środka, nie przepadał — wychowany w duchu konserwatywnych wartości, bał się otwarcie przyznać, że w rzeczywistości poglądowo było mu znacznie bliżej do nich niż do swojej rodziny. — Skądże. — Wzruszył bezradnie ramionami, po czym uważnie zlustrował swoją towarzyszkę, która stanęła naprzeciwko niego z wyjątkowo zblazowaną miną na bladej twarzy. Lauge Nørgaard nie był mu na tyle bliski, by rozpaczał z jego powodu. — Pogrzeb jak pogrzeb. Po prostu kulturalniej jest nie palić przed wejściem — usprawiedliwił bez wahania swoje odejście od tłumu ludzi, którzy powoli zaczęli wchodzić do grobowca, przez co zaczął podejrzewać, że pogrzeb wreszcie oficjalnie się rozpoczął. Zgasił przedwcześnie swojego papierosa, który skończył pod jego masywnym butem, po czym wyminął Mirijam, odwracając nieznacznie głowę w jej kierunku. — Chodź. Pewnie już wszystko się zaczęło. — Nie czekając dłużej na Järvelę, ruszył w stronę wejścia do grobowca. Nie przepychał się do przodu, przypadkowo stając tuż obok rzewnie płaczących studentów, choć przynajmniej w bezpiecznej odległości od swojej rodziny. Skinął głową do kilku znajomych osób, w tym do Amalii, po czym rozejrzał się kątem oka za Mirjam Järvelą, zastanawiając się, czy da mu spokój.
— Cóż za niespodzianka, Järvelä. — Z nieskrywanym zadowoleniem w zachrypniętym głosie wypuścił dym nikotynowy, nonszalancko opierając się plecami o jedną ze skał. Uśmiechnął się dość drętwo na jej widok; w końcu nigdy za nią, podobnie jak za pozostałymi członkami Przymierza Środka, nie przepadał — wychowany w duchu konserwatywnych wartości, bał się otwarcie przyznać, że w rzeczywistości poglądowo było mu znacznie bliżej do nich niż do swojej rodziny. — Skądże. — Wzruszył bezradnie ramionami, po czym uważnie zlustrował swoją towarzyszkę, która stanęła naprzeciwko niego z wyjątkowo zblazowaną miną na bladej twarzy. Lauge Nørgaard nie był mu na tyle bliski, by rozpaczał z jego powodu. — Pogrzeb jak pogrzeb. Po prostu kulturalniej jest nie palić przed wejściem — usprawiedliwił bez wahania swoje odejście od tłumu ludzi, którzy powoli zaczęli wchodzić do grobowca, przez co zaczął podejrzewać, że pogrzeb wreszcie oficjalnie się rozpoczął. Zgasił przedwcześnie swojego papierosa, który skończył pod jego masywnym butem, po czym wyminął Mirijam, odwracając nieznacznie głowę w jej kierunku. — Chodź. Pewnie już wszystko się zaczęło. — Nie czekając dłużej na Järvelę, ruszył w stronę wejścia do grobowca. Nie przepychał się do przodu, przypadkowo stając tuż obok rzewnie płaczących studentów, choć przynajmniej w bezpiecznej odległości od swojej rodziny. Skinął głową do kilku znajomych osób, w tym do Amalii, po czym rozejrzał się kątem oka za Mirjam Järvelą, zastanawiając się, czy da mu spokój.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 10:38
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : Kości
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 12
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 12
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:02
Mirjam Järvelä
Nigdy nie rozmyślała nad własną starością, w wieku dwudziestu czterech lat wciąż miała temperament rozkapryszonego dziecka, któremu zdaje się, że wszystko i wszyscy działać będą według ustanowionych przez nią reguł – stąpała przez życie z butą i brodą rezolutnie uniesioną ku górze, życie natomiast, jak gdyby pokornie podporządkowane jej wygórowanym żądaniom, rozkładało przed nią rozległy pas startowy, prowadzący ku wybujałym wyobrażeniom jej błahych i krótkotrwałych przyjemności. Pogrzeb Lauge Nørgaarda nie wzbudzał w niej smutku ani rozżalenia, nie wzbudzał również strachu, który pojawiał się w drżących głosach zaniepokojonych gości i który tkwił wymalowany na bladych, strapionych twarzach, poruszających się z ostrożnością i pełną melancholii powagą – jej wścibska, naiwna jeszcze ciekawość przewyższała pozostałe emocje, przebijając się bladą, acz żarliwą iskrą rozbawienia w oceanicznej barwie jej przenikliwego spojrzenia.
Przez krótką chwilę obserwowała uważnie Guildensterna, zawieszając chłód swych jasnych, błękitnych tęczówek, tak nietaktownie kontrastujących z ciemnymi barwami ubioru, na jego twarzy, jak gdyby próbowała wyłapać na niej wszystkie drobne blizny, zmarszczki i mankamenty, nim zdołała jednak poświęcić tym przemyśleniom wystarczająco dużo czasu, by dojść do wniosku, który mimowolnie, choć z pewną nużącą opieszałością, niby niepokorna, lepista kula pecyny, formował się w jej umyśle, Björn odwrócił głowę, spoglądając ku pęczniejącemu przy wejściu tłumowi napływających do wnętrza żałobników, zakrywając jednocześnie swoją fizjonomię szarawym obłokiem wydmuchiwanego ustami dymu.
– Oczywiście. – odrzekła, mrużąc oczy i ukradkiem rozglądając się dookoła. – Zapomniałam już, że jesteś taki zmanierowany, dobrze cię wytresowali, ułożyli głowę prosto do kagańca. – odparła tonem zakrawającym o cyniczną figlarność i chociaż nie umknęło jej uwadze, że mężczyzna niewątpliwie próbował wyrwać się z oków ich rozmowy, gdy ruszył szybkim krokiem w stronę wejścia do grobowca, parsknęła tylko pod nosem, podążając w ślad za nim i przystając dopiero, gdy oboje znaleźli się w środku. Światło, na dworze tak ciepłe i przyjemne, wewnątrz skalistej konstrukcji Helligsted, nabrało słabszych odcieni, rzucając żółty refleks światłocienia na twarze przybyłych, stłoczonych tłumnie wśród kamiennych korytarzy. Przez krótką chwilę, w nabożnej niemal ciszy, przysłuchiwano się mowie Kasandry, wokół prędko rozniosły się jednak pojedyncze szepty, skrawki rozmów, niekiedy również stłumiony szloch, którego bezpośredniego źródła nie sposób było jednak dostrzec w półmroku podle oświetlonego grobowca.
– Nie sądziłeś chyba, że tak szybko mi uciekniesz, co? – ostrożnie uniosła się na palcach, by ściszonym głosem nachylić się do ucha Björna, rozsuwając zaraz drobne usta w skrytym, przewrotnym uśmiechu, który z dobitniejszą, niż wypadało bezpośredniością wskazywał na szalbiercze zakusy jej niezapowiedzianej obecności. W przerwie pomiędzy kolejnymi wypowiedziami jarla magicznego klanu, Mirjam westchnęła cicho, rozglądając się wokół i zatrzymując wzrok, a następnie również uwagę, na niewielkiej grupie studentów, którzy żarliwie, choć z niewątpliwym, godnym politowania rozrzewnieniem dyskutowali na uboczu, pozwalając jej wyłapać skrawki ich przeplatanej płaczem rozmowy. – Dawno nie widziałam cię w towarzystwie, chyba się przede mną nie ukrywasz? – odparła szeptem, czując na sobie ukradkowe spojrzenie starszego mężczyzny, tembrem głosu narzucając zaczepny ton ich kolejnej wymianie zdań. – Dziedzicowi to nie przystoi.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:02
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 84
'k100' : 84
Sohvi Vänskä
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:03
Sohvi VänskäŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Jyväskylä, Finlandia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy urzędnik w Departamencie ds. Śniących
Wykształcenie : wyższe
Totem : borsuk
Atuty : artysta (I), odporna (II)
Statystyki : charyzma: 28 / flora i fauna: 10 / medycyna: 5 / kreatywność: 20 / sprawność fizyczna: 10 / wiedza ogólna: 15
Zimny dreszcz wzburzenia spływał jeszcze opieszałą krzyną po okrytym czernią karku, kiedy zajmowała – swoje, jak lubiła myśleć – miejsce obok dziewczęcia, w jej pokornej, delikatnej obecności i urokliwym pąsie onieśmielenia odnajdując źródło sobie tylko zrozumiałej pociechy. Nie lubił śniących, to była pogarda niosło się w orkanie echa ponad żyznymi niwami rozbudzonej świadomości; choć wmawiała sobie, że nie miało to na nią żadnego już efektu, czuła ziarno zawiści i frustracji rzucone w kordon pozostałych, kiełkujących i kwitnących, chwastów idiosynkrazji. Ich kępy były wątłe, wysuszone i uległe, zapuszczały jednak korzenie głęboko, krzewiły się bez zahamowania, śmiałymi mackami rozłogów wydzierając z niej połacie poczucia własnej wartości; pod zrytą powierzchnią czarnej ziemi, poza jej własnym, introspektywnym spojrzeniem. Plon – czarne, błyszczące perły pokrzyku wilczego – miała zebrać, w bliższej czy dalszej przyszłości, zderzona z własnym odbiciem w lustrze; teraz trucizna pogłosek pozostawała bezsilna wobec panaceum orzechowych oczu, dziewczęcego spojrzenia, autentycznie widzącego w niej coś więcej, ponad upadlającą niemoc, jaką obdarowały ją Norny. Nie rozumiała motywacji Laili, by okazywać jej taki szacunek czy podziw i w zupełnej, obnażonej prawdzie, nie uważała, że na nie zasługuje – nie zamierzała zarazem pozwolić sobie na utratę tych cenności. Czuła się w obowiązku troszczyć się o nie, o samą dziewczynę, żywość jej oczu, wyraz jej spojrzenia, tak niewinny, oddany i słodki, troszczyć się przynajmniej na miarę swoich ograniczonych, ułomnych możliwości; bała się zarazem, że nie jest w stanie zrobić dla niej nic, tak jak nie była w stanie zrobić tego, co należało, poprzednio.
– Twoja obecność jest jak najbardziej na miejscu – uspokoiła ją łagodnie, wciąż nie opuszczając z niej spojrzenia, nie mogąc sobie odmówić ciepła, jakie znajdowała w zaprószonym złotymi i brunatnymi cętkami orzechu. – I nie podlega ocenie nikogo z pozostałych obecnych tu żywych, niezależnie z jak silną zawiścią i zepsuciem próbowaliby rościć sobie do tego prawa.
Krzyk rozdarł nagle nabożną kotarę ciszy, za którą ludzie chowali swoje myśli, modlitwy i rozmowy; ostrym klinem wbił się w świadomość stojących w okolicy osób, w tym również Sohvi, której zaoferowana wcześniej ręka w opiekuńczym odruchu wsunęła się w łagodną krzywiznę talii towarzyszki i na jej plecy, kiedy zaalarmowana bystro obserwowała poruszenie. Widząc, że zarówno złodziej, jak i niespodziewany rozruch, oddalają się od nich, cofnęła zaraz dłoń, odwracając się ku dziewczynie; uczuła wtedy, zaskoczona, uścisk smukłych, delikatnych palców, zaskakująco stanowczy. Nie odpowiedziała od razu, odnajdując w słowach Laili ciężar, jakiego być może sama nie miała na myśli – czując nagle tym dobitniej, jak bardzo jest bezsilna i nieużyteczna, pomimo wszelkich ambicji, by dowodzić, swoim postępowaniem i niezłomnym uporem, przeciwnie. W końcu uśmiechnęła się, bez przekonania i z jakąś powściąganą goryczą, wyzwalając nadgarstki z objęć palców, tylko po to, by uścisnąć delikatnie jej ręce. Nie wiedziała, czy była w stanie dać Laili to, czego w tej chwili potrzebowała; nie wiedziała, czy będzie w takiej predyspozycji kiedykolwiek. Lękała się, że nie.
– Obawiam się, że w obliczu ostatnich wydarzeń trudno odwracać wzrok od tej prawdy. – Uniosła dłoń, by odgarnąć rudy kosmyk z bladej skroni za płatek ucha; zsuwając ją chwilę później z nurtem kaskady włosów, oparła na chwilę jej wnętrze na dziewczęcej szyi, by czule pogłaskać opuszką kciuka gładką skórę ponad linią szczęki. – Nie jesteś sama, Lailo.
Chciała powiedzieć jej więcej, wyraźnie szukała dalszych słów, słów przeprosin, jakie czuła się zobligowana jej darować; okoliczności przypomniały o sobie jednak doniosłym głosem Kasandry, orzeźwiając ją z nagłego porywu rozżalenia. Opuściła dłoń niespiesznie, rozluźniając jednocześnie uścisk drugiej; swojej, pokrytej rysami bladych blizn, na jej – młodej i filigranowej. Stając znów u jej boku, pewna siebie i poważna jak zawsze, potrzebowała chwili by z zakamarków siebie wyrwać się na powierzchnię i skupić na tętniących w grocie słowach jarla.
– Twoja obecność jest jak najbardziej na miejscu – uspokoiła ją łagodnie, wciąż nie opuszczając z niej spojrzenia, nie mogąc sobie odmówić ciepła, jakie znajdowała w zaprószonym złotymi i brunatnymi cętkami orzechu. – I nie podlega ocenie nikogo z pozostałych obecnych tu żywych, niezależnie z jak silną zawiścią i zepsuciem próbowaliby rościć sobie do tego prawa.
Krzyk rozdarł nagle nabożną kotarę ciszy, za którą ludzie chowali swoje myśli, modlitwy i rozmowy; ostrym klinem wbił się w świadomość stojących w okolicy osób, w tym również Sohvi, której zaoferowana wcześniej ręka w opiekuńczym odruchu wsunęła się w łagodną krzywiznę talii towarzyszki i na jej plecy, kiedy zaalarmowana bystro obserwowała poruszenie. Widząc, że zarówno złodziej, jak i niespodziewany rozruch, oddalają się od nich, cofnęła zaraz dłoń, odwracając się ku dziewczynie; uczuła wtedy, zaskoczona, uścisk smukłych, delikatnych palców, zaskakująco stanowczy. Nie odpowiedziała od razu, odnajdując w słowach Laili ciężar, jakiego być może sama nie miała na myśli – czując nagle tym dobitniej, jak bardzo jest bezsilna i nieużyteczna, pomimo wszelkich ambicji, by dowodzić, swoim postępowaniem i niezłomnym uporem, przeciwnie. W końcu uśmiechnęła się, bez przekonania i z jakąś powściąganą goryczą, wyzwalając nadgarstki z objęć palców, tylko po to, by uścisnąć delikatnie jej ręce. Nie wiedziała, czy była w stanie dać Laili to, czego w tej chwili potrzebowała; nie wiedziała, czy będzie w takiej predyspozycji kiedykolwiek. Lękała się, że nie.
– Obawiam się, że w obliczu ostatnich wydarzeń trudno odwracać wzrok od tej prawdy. – Uniosła dłoń, by odgarnąć rudy kosmyk z bladej skroni za płatek ucha; zsuwając ją chwilę później z nurtem kaskady włosów, oparła na chwilę jej wnętrze na dziewczęcej szyi, by czule pogłaskać opuszką kciuka gładką skórę ponad linią szczęki. – Nie jesteś sama, Lailo.
Chciała powiedzieć jej więcej, wyraźnie szukała dalszych słów, słów przeprosin, jakie czuła się zobligowana jej darować; okoliczności przypomniały o sobie jednak doniosłym głosem Kasandry, orzeźwiając ją z nagłego porywu rozżalenia. Opuściła dłoń niespiesznie, rozluźniając jednocześnie uścisk drugiej; swojej, pokrytej rysami bladych blizn, na jej – młodej i filigranowej. Stając znów u jej boku, pewna siebie i poważna jak zawsze, potrzebowała chwili by z zakamarków siebie wyrwać się na powierzchnię i skupić na tętniących w grocie słowach jarla.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:03
The member 'Sohvi Vänskä' has done the following action : kości
'k100' : 76
'k100' : 76
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:05
Inge Hallström
Zaśmiała się.
Krukom wolno się śmiać. Nie znają wagi pogrzebu. Nie są związane. Są wolne.
Gardłowy, pełen korozji zachrypnięcia rechot pomknął w powietrzu w reakcji na zachodzące spotkanie. Dostrzegł ją - wiedziała o tym, wyczuła każdym, pozornie nieludzkim zakamarkiem swojej podświadomości. Wiedziała, że zawsze ją pozna; jako jeden z niewielu, który potrafił wychwycić ją spośród stada podobnych, hałasujących kruków. Sven. Słodki Sven, siarczysty policzek na twarzy swojego ojca. Co tutaj robisz?, spytałaby z wielką chęcią.
M u s i a ł e ś się tutaj zjawić? Nie miałeś innego wyjścia?
Byłeś ciekawy jak ja?
Pytania musiały jednak w osamotnieniu kołatać do bram jej umysłu. Sven nie mógł jej odpowiedzieć - jeszcze nie teraz, chyba, że sam domyśli się bez najmniejszej drobiny słów, co chciałaby mu przekazać. W zamian za to, zdołała wydrzeć smakowite kąski dialogów - strzępki, wedle których Lauge Nørgaard mógł w istocie nad czymś pracować. Notatki. Natura badaczki tajników magii runicznej, zdołała zapragnąć zapisków, które być może stały się dla Nørgaarda zgubą. Im więcej słyszała, tym również wiedziała mniej - nabierała silnego przekonania, że jeszcze nie znaleźli się na właściwym etapie, w którym będzie im dane poznać drzemiące sekrety. Fakt, że profesor pracował - prawdopodobnie - nad przełomowym odkryciem, był dla niej wystarczającą wieścią, pod wpływem której uznała, że słusznie zdecydowała, aby pojawić się na pogrzebie. Następnie nadszedł czas przemówienia Kasandry Nørgaard, jarla i przede wszystkim małżonki, okrytej cieniem żałoby. Szepty trwały w najlepsze, choć odrobinę przycichły, jakby onieśmielone podniosłym monologiem docierającym do uszu wszystkich, zgromadzonych w tym miejscu osób.
Postanowiła, że stanie się towarzyszką dla kochanego Svena. Nie spostrzegła u jego boku, szczęśliwie, żadnej kobiety, która mogłaby być przeciwna pojawieniu się zwierzęcego kompana. Usiadła na ramieniu mężczyzny - nie chciała, mimo tego, pozostać żałośnie oczywista - dziobnęła go absolutnie bez ostrzeżenia, zupełnie, jakby domagała się czegoś. Jeden raz, drugi, dotkliwie i nieprzyjemnie, jednak bez wywołania krwi.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:05
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 4
'k100' : 4
Gość
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:07
GośćGość
Gość
Gość
Nie chciał tu być, choć wymagały tego wszelkie zasady skąpane w nutach towarzyskich reguł.
W swej desperacji poszukiwał jednak rozmówcy, z którym spędzi kolejne minuty. Serce mu uderzało gwałtownie, jakby w nieznacznych tonach ekscytacji. Wzrok osiadał na sylwetce zbyt dobrze rozpoznanego kruka, dlatego z taką skrupulatnością analizował powody, dla których zjawiła się w miejscu okraszonym w fałszu. Musiała zapewne odczuwać żałość względem zgromadzonych, analogicznie jak i on.
Uśmiech rozciągnął leniwie wargi, a myśli zaczęły krążyć wokół Inge. Była wolnym duchem, który pod postacią ptaka mógł się wznieść ku przestworzom, by zaczerpnąć oddechu. Pętla ograniczeń zaciskała się natomiast na Svenie, który łaknął swobody, za którą karał go ojciec.
Ona i on byli tacy sami.
Nie różnili się niczym, poza obecnym miejscem w jakim znajdowali się w swym życiu. Tordenskiold wszak postępował zgodnie na przekór wszelkim moralnym zasadom, odczuwając niemożliwą do zrozumienia satysfakcję. Ojciec nieustannie spoglądał na niego z politowaniem, nie niszcząc mu życia. Przyszłe małżeństwo było dostatecznym upokorzeniem, stąd młody mężczyzna zamiast dawać mu kolejne powody do wysunięcia kolejnych argumentów, by pozbawić go wolności, za którą gnała.
Poczuł obecność kobiety, a wargi wykrzywił nieznaczny uśmiech. Nie spodziewał się zuchwałości, dlatego gdy dziabnęła go w sposób znaczny, zaklął pod nosem. Patrzył na zeń ze złością, ale nie strącił swej towarzyszki z ramienia. Oczekiwał, że z nią otrzyma jeszcze więcej rozrywki.
Zrobił krok w przód, a potem kolejny i następny. Nie chciał przebywać w tłumie, a kiedy znalazł się nieopodal - nie dość, że znalazł pięknie mieniące się złoto, zdołał bez wstydu zwrócić się do Inge.
- Powinni cię zamknąć w jakiejś klatce, ptaszyno - głos Svena wybrzmiał nutą rozbawienia, ale i sarkazmu,
bo jakże to możliwe, że nikt nie odkrył jednego z kruków, który niemalże analizował pokraczność ceremonii?
W swej desperacji poszukiwał jednak rozmówcy, z którym spędzi kolejne minuty. Serce mu uderzało gwałtownie, jakby w nieznacznych tonach ekscytacji. Wzrok osiadał na sylwetce zbyt dobrze rozpoznanego kruka, dlatego z taką skrupulatnością analizował powody, dla których zjawiła się w miejscu okraszonym w fałszu. Musiała zapewne odczuwać żałość względem zgromadzonych, analogicznie jak i on.
Uśmiech rozciągnął leniwie wargi, a myśli zaczęły krążyć wokół Inge. Była wolnym duchem, który pod postacią ptaka mógł się wznieść ku przestworzom, by zaczerpnąć oddechu. Pętla ograniczeń zaciskała się natomiast na Svenie, który łaknął swobody, za którą karał go ojciec.
Ona i on byli tacy sami.
Nie różnili się niczym, poza obecnym miejscem w jakim znajdowali się w swym życiu. Tordenskiold wszak postępował zgodnie na przekór wszelkim moralnym zasadom, odczuwając niemożliwą do zrozumienia satysfakcję. Ojciec nieustannie spoglądał na niego z politowaniem, nie niszcząc mu życia. Przyszłe małżeństwo było dostatecznym upokorzeniem, stąd młody mężczyzna zamiast dawać mu kolejne powody do wysunięcia kolejnych argumentów, by pozbawić go wolności, za którą gnała.
Poczuł obecność kobiety, a wargi wykrzywił nieznaczny uśmiech. Nie spodziewał się zuchwałości, dlatego gdy dziabnęła go w sposób znaczny, zaklął pod nosem. Patrzył na zeń ze złością, ale nie strącił swej towarzyszki z ramienia. Oczekiwał, że z nią otrzyma jeszcze więcej rozrywki.
Zrobił krok w przód, a potem kolejny i następny. Nie chciał przebywać w tłumie, a kiedy znalazł się nieopodal - nie dość, że znalazł pięknie mieniące się złoto, zdołał bez wstydu zwrócić się do Inge.
- Powinni cię zamknąć w jakiejś klatce, ptaszyno - głos Svena wybrzmiał nutą rozbawienia, ale i sarkazmu,
bo jakże to możliwe, że nikt nie odkrył jednego z kruków, który niemalże analizował pokraczność ceremonii?
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:07
The member 'Sven Tordenskiold' has done the following action : Kości
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 82
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 82
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:10
Terje Tordenskiold
Nie chciał tu być.
Paradoksalnie nie chciał też być w żadnym innym miejscu.
Pewnym spojrzeniem sunął wzdłuż morza ciał, jednocześnie szukając tylko jednego i wypatrzył ją — ciemne włosy uwięzione uściskiem klamry, tym samym odsłaniające dziewczęcą twarz, szczupła sylwetka dźwigająca brzemię wnuczki oraz wyroczni; nie musiał nawet słuchać ludzi ani czytać gazet, by wiedzieć, jakie nastroje zapanowały wewnątrz magicznej społeczności, większość powątpiewała we wszystkie ich zdolności. Poniekąd to rozumiał, jednak wciąż głęboko gardził cudzymi opiniami, dlatego obserwując ją nieco dłużej niż powinien, kąciki ust drgnęły w bliżej nieokreślonym grymasie. Jak zawsze przynosił ze sobą tajemnicę, tym razem skrytą pod nieodgadnionym wzrokiem.
Przystanął prędzej czy później, chcąc zatrzymać się przynajmniej na chwilę i tyle wystarczyło, by los ponownie skrzyżował jego drogę ze ścieżkami żywego skandalu, jakim Sissel Rosenkrantz niewątpliwie była, o czym przekonał się długo po ich pierwszym spotkaniu. Zresztą przekonał się nie tylko on, wręcz cały świat. Cień uśmiechu zamigotał pod powierzchnią pociemniałego spojrzenia, kiedy lekko skinął jej głową na znak powitania.
— Sissel — wyszeptał w odpowiedzi na tyle cicho, by tylko jej uszu sięgnęła dziwna gardłowa nuta. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że spotkają się właśnie teraz i właśnie tu ani tym bardziej, że kobieta postanowi zatrzymać się niedaleko niego, niemalże na wyciągnięcie ręki. — Lepiej schowaj ten uśmiech, jeszcze ktoś pomyśli, że pogrzeby cię radują. — Samemu nie był pewien, dlaczego w ogóle postanowił się odezwać.
Czyżby zasady dobrego wychowania wciąż obowiązywały? Czy może szczera chęć zamienienia jednego bądź dwóch słów z kobietą do której większość obawiała się odezwać? Czymkolwiek były wewnętrzne powody, nie dosłyszał ich smętnego szeptu, który zginął pod dźwiękiem przemowy wygłoszonej ustami Kasandry. Naturalnie, że znał jej twarz i dziwny ciężar niespodziewanie zaległ mu w piersi.
Woń śmierci panoszącej się ostatnimi miesiącami w Midgardzie wydawała się nadzwyczaj wyczuwalna, głęboka, drażniąca. Szczególnie teraz.
Rozglądając się dookoła wyłapał wśród zgromadzonego tłumu znajome twarzy pozostałych członków Kruczej Straży — posłał nieznaczny uśmiech do Neptúnusa, usiłując ukryć zarówno rozbawienie, jak i delikatną dezaprobatę wywołaną jego salutowaniem; odszukał również obu Soelbergów, którym przyglądał się nieco dłużej, szczególnie młodszemu z nich, czując wciąż żywe wyrzuty sumienia wypełniające myśli, po czym skinął im głową, o ile go zauważyli. Błyskawicznie omiótł antracytem pozostałą część twarzy, dostrzegając wśród nich samą Vildę Engström. Chociaż nie przeczytał ani jednej z jej książek, o tyle doskonale pamiętał zawziętą wojnę toczoną wraz z mężem za czasów ich rozwodu.
Słowa Kasandry wciąż wypełniały powietrze, niosąc się dźwięcznym echem na ramionach wiatru
Tordenskiold nieznacznie przemieścił się za tłumem bliżej grobowca, którego chłód przebijał przez cienki materiał skóry, wnikając między konstelację myśli wypełniających głowę. Spokojnie podążając w głąb groty wyostrzone zmysły starszego oficera błyskawicznie wychwyciły kobiecy krzyk, więc ostrym spojrzeniem sięgnął wydarzenia rozgrywanego gdzieś za plecami. Szybko ocenił sytuację, nie zamierzając dołączać do pościgu — nie będąc tak daleko; mimo gabarytów oraz siły fizycznej zajęłoby mu wieki, zanim wydostałby się spomiędzy tłumu.
Wiedział, że Krucza Straż sobie poradzi.
Znał ich wystarczająco długo, by żadna wątpliwość nie nawiedziła głowy, dlatego kątem żywego oka obserwował wynik gonitwy za złodziejem, przystając na ten moment wraz ze zgromadzonymi, na krótko zapominając o tym, iż w ogóle uczestniczył w pogrzebie.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:10
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k6' : 4
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k6' : 4
Amalia Stjernen
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:11
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Na pogrzebie było wielu ludzi, jedni przyszli ze szczerych pobudek, inni bo tak wypadało, a jeszcze niektórzy dlatego, by snuć domysły i obgadywać zmarłego. Chociaż Amalia nie chciała, słyszała szepty swoich sąsiadów.
Stary… wreszcie dostał na, co zasłużył – czy nienawiść musiała tryumfować? Nawet podczas pożegnania padały przykre słowa. Nie można było się skupić, bo kolejne docierały do jej uszu. Igranie z losem… ...pracował nad czymś ...mogło go zabić – takie strzępki rozmów udało jej się wyłapać. Jej dziennikarska natura nie powinna tego ignorować, ale zwykła przyzwoitość mówiła coś innego: nie twoja sprawa, Ams.
Panna Stjernen wolała się skupić na przemówieniu. Trafiało w sedno, dawało do myślenia, ale co z tego, skoro wiele osób jawnie pokazywało pogardę wobec zmarłego? Postanowiła wychwycić jeszcze jakieś słowa padające z ust bliżej stojących, ale nie udało jej się niczego zrozumieć.
Wyłapała w tłumie kolejne znajome twarze i zastanawiała się, co myślą o tym wszystkim. Jak oni sami odbierają uroczystość i jakie są ich przemyślenia.
Spokoju niestety nie było. Tu i tam widziała poruszenie, ale nie była w stanie zgadnąć, czego dotyczyło. Była zbyt daleko, a tłum był naprawdę imponujący. Pragnęła wymienić kilka zdań z jakąś znajomą osobą, ale nie chciała przedzierać się ku nim, nie przy tej frekwencji osób.
Zastanawiała się, czy ktoś jeszcze postanowi zabrać głos. Pozostało jej czekać i słuchać.
Amalia zwykle unikała pogrzebów, ale były takie, na które wypadło iść. Nieprzyjemnie kojarzyły jej się z traumą po śmierci brata. Pożegnania nigdy nie były łatwe, szczególnie dla rodziny. O ile dobrze się żyło ze zmarłym. Zawsze był ktoś, kto miał jakieś „ale”. Lauge Nørgaard żył długo i zasłużył się dla magicznego świata. Jej brat nie ukończył nawet szkoły.
Nie myśl teraz o tym – zganiła się kobieta. A jednak pogrzeby miały to do siebie, że przywoływały przykre wspomnienia, czy tego chciała, czy nie.
Stary… wreszcie dostał na, co zasłużył – czy nienawiść musiała tryumfować? Nawet podczas pożegnania padały przykre słowa. Nie można było się skupić, bo kolejne docierały do jej uszu. Igranie z losem… ...pracował nad czymś ...mogło go zabić – takie strzępki rozmów udało jej się wyłapać. Jej dziennikarska natura nie powinna tego ignorować, ale zwykła przyzwoitość mówiła coś innego: nie twoja sprawa, Ams.
Panna Stjernen wolała się skupić na przemówieniu. Trafiało w sedno, dawało do myślenia, ale co z tego, skoro wiele osób jawnie pokazywało pogardę wobec zmarłego? Postanowiła wychwycić jeszcze jakieś słowa padające z ust bliżej stojących, ale nie udało jej się niczego zrozumieć.
Wyłapała w tłumie kolejne znajome twarze i zastanawiała się, co myślą o tym wszystkim. Jak oni sami odbierają uroczystość i jakie są ich przemyślenia.
Spokoju niestety nie było. Tu i tam widziała poruszenie, ale nie była w stanie zgadnąć, czego dotyczyło. Była zbyt daleko, a tłum był naprawdę imponujący. Pragnęła wymienić kilka zdań z jakąś znajomą osobą, ale nie chciała przedzierać się ku nim, nie przy tej frekwencji osób.
Zastanawiała się, czy ktoś jeszcze postanowi zabrać głos. Pozostało jej czekać i słuchać.
Amalia zwykle unikała pogrzebów, ale były takie, na które wypadło iść. Nieprzyjemnie kojarzyły jej się z traumą po śmierci brata. Pożegnania nigdy nie były łatwe, szczególnie dla rodziny. O ile dobrze się żyło ze zmarłym. Zawsze był ktoś, kto miał jakieś „ale”. Lauge Nørgaard żył długo i zasłużył się dla magicznego świata. Jej brat nie ukończył nawet szkoły.
Nie myśl teraz o tym – zganiła się kobieta. A jednak pogrzeby miały to do siebie, że przywoływały przykre wspomnienia, czy tego chciała, czy nie.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:11
The member 'Amalia Stjernen' has done the following action : Kości
'k100' : 17
'k100' : 17
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:12
Sissel Rosenkrantz
Gładziła zmierzwione włosy losu, znajdując się tutaj - na granicy żartu, niesmacznej komplikacji życiowej i prawdziwego zrozumienia. W butności poruszających się wokół osób nie widziała tego, co nieprzerwanie biło w niej- obojętność. Gorzki posmak na myśl, że zmarły człowiek był dla niej nikim, a jego śmierć znaczy tyle co ledwie przesunięcie cienkiego materiału po zmarzniętej dłoni.
Nie myślała o bólu rodziny; o tym, że był czyimś ojcem, dziadkiem czy wujkiem. Chłód i poczucie odrębności były słodkawe niczym późne truskawki, napełniając umysł kobiety całkowitym spokojem.
Momentami.
Bo równie momentami zakradał się chochlik niepewności, przekrzykujący się pośród głosu rozsądku. Choć, może to on tym głosem był i wskazywał, że droga nie znajduje się tam, gdzie pierwotnie ją obrała, zaś mała Elise była wskazówką drogi powrotnej. Skrajności odczuć rysowały się na jej twarzy niezaprzeczalnie, a słowa, które wreszcie dotarły do uszu, jeszcze bardziej ją w tym uświadomiły.
- Nie śmiem cieszyć się z pogrzebów. - Ściszony głos trafił do będącego obok mężczyzny, nie pozwalając, by ponownie na niego spojrzała. Terytorium zarysowane było płomienną linią, zaś ona w tym całym irracjonalnym poczuciu konieczności, musiała pokazać kto rządzi.
- Jeśli już, to czasami cieszę się ze ślubów. - Bez konkretnych powodów, raczej z przekąsem naszkicowanym na pełnych wargach wydała osąd całkowitego niewzruszenia.
Już u zarania dziejów Norny uprzędły dla każdego z nas nić.
Już od pierwszego oddechu nosiła imię, które silnym węzłem splotło się z tym, co reprezentowała teraz. Była ślepa na krzywdy innych, na ich obecność i współczucie. Ślepa na to, co powinna robić i kim w istocie jest. Obojętna. Przyjemnie, chłodnie obojętna na wszystkich innych, których aprobaty kiedyś poszukiwała.
Sama, reprezentująca niezachwiane poczucie słuszności.
Dłoń jednak zacisnęła się na jej ramieniu, a niższe ciało obok pociągnęło sylwetkę kobiety w swoją stronę. Przed oczyma plasowała się kobieta, której oczy niemalże migotały niezrozumiałymi iskierkami troski. Jej pytanie było miłą odmianą, odpowiedź Sissel grzecznościowym zwrotem, a dłoń zaciskająca w pięści naszyjnik, doprowadziła do delikatnego, dziękczynnego uśmiechu. A więc chciała być kapłanką Eir.
Eir była jej daleka, niezrozumiała. Okaz cnót, których nigdy nie będzie przykładem. Sissel mogła być (była) osobistą Rán, osobistą Hnoss. Ale nigdy nie przyniosła by ukojenia, spokoju i zdrowia. Żyjąc bowiem z nią - z kimś, kto jest nieustannie poszerzającą się chorobą - ciężko jest zachować końskie zdrowie. Nigdy boginią łaski, której nie zwykła dawać, kończąc nieporozumienia druzgocąco nieprzyjemnym widokiem zawiłych pod skórą nici. Marszczącą się skórą i palcami, które z niezrozumiałą, nagle napływającą złością, zacisnęły się na podarowanym przez kobietę naszyjniku.
Jeśli wcześniej wydawała się blada, teraz ostre rysy lica musiały pokryć się lodowatą poświatą śniegu, współgrającą z oceanem błękitnych oczu, które uważnie śledziły ten okaz dobroci w postaci kobiety obok.
Jej troska była jednak irytująca.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:12
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 90
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 90
Eitri Soelberg
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:14
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Niepokój – to on dyktował poruszenie członków Kolegium Sprawiedliwości. Zastanowienie przyszło wraz z wypowiadanymi przez nich słowami. Strzępy rozmowy być może niewiele teraz znaczyły, jednak padły na podatny grunt umysłu, który nie lubił pozostawać bez odpowiedzi. Wyuczona potrzeba domykania wszelakich spraw nakazywała pochylić się nad słowami prosektorów, jednak uroczystość, która rozpoczynała się na dobre musiała na chwilę przyćmić to, co działo się tuż obok. Z resztą, grupa rozpierzchła się po kilku chwilach pozostawiając po sobie jedynie brzmienie słów. Głębsza refleksja będzie musiała poczekać do momentu, gdy opuszczą tereny uroczystości.
Przemówienie być może nie było najlepiej słyszane z tego miejsca, jednak Eitri zdecydowanie daleki był od tego, by zbliżyć się choć odrobinę. Każdy reagował na śmierć na swój sposób – zbyt wiele ludzi po utracie najbliższych przyszło mu oglądać w życiu, gdy stawiał ich w niewygodnej sytuacji przesłuchań. Rozumiał, że tego nie chcieli, jednak obowiązek pozostawał zupełnie nieczuły na to, co działo się w ich sercach. Informacje o śmierci Lauge, tym razem, nie była również sprawą łatwą dla samych funkcjonariuszy. Teorie spiskowe wyrastały w tych dniach niczym grzyby po deszczu, a szepty dochodziły już nawet zza sąsiadujących biurek.
Eitri poprawił odruchowo kołnierz ciasno zapiętej koszuli i przetarł czoło, na którym pojawiło się kilka kropel potu. Duchota w ludzkim ścisku była dlań nieznośna. Badawczo spojrzał na brata, który również nie mógł cieszyć się zbytnią swobodą. Niemal otwierał usta, aby zapytać go, czy wszystko jest w porządku, kiedy zza pleców dobiegł go kobiecy głos. Schludnie ubrana nieznajoma, nieco już starsza, jednak wciąż nosząca rysy dawnej, młodzieńczej urody zatroskała się o stan Soelberga. Musiał przyznać, zapewne ani on ani Ivar nie wyglądali w tym momencie, jakby byli w szczytowej formie, jednak czego spodziewać się po dniu, w którym przyszło uczestniczyć w pogrzebie. Eitri potarł brzegiem dłoni nos, którym pociągnął lekko.
- Dziękujemy za troskę, jednak, naprawdę, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Prawda, bracie? – Spojrzał na Ivara tak, jakby chciał go utwierdzić w przekonaniu, że faktycznie, nic mu nie jest. Będzie żył. Nie takie sytuacje przechodzili. Nieznajoma nie wyglądała jednak na szczególnie uspokojoną i wciąż tkwiła tuż przy nich – młodszy Soelberg nigdy nie grzeszył darem do wyjątkowo łatwego przekonywania ludzi po dobroci. Kolejne wydarzenie jednak, miało zmienić zupełnie dalszy przebieg uroczystości. Krzyk staruszki, który dobiegł do jego uszu, nakazał wytężyć wszystkie zmysły i przeczesać teren w poszukiwaniu zagrożenia.
Kurwa… nawet tutaj? Nieprzyjemny grymas wdarł się na jego twarz, gdy szarpnął za rękaw brata.
- Stary, chowaj te słabości w kieszeń, mamy coś do załatwienia. Złodziej. – rzucił pospiesznie, po czym wywinął się w drugą stronę, aby począć żmudną drogę pomiędzy ściśniętymi ludźmi.- Pani wybaczy, Krucza Straż zawsze w pracy…- nie czekał, czy kobieta coś jeszcze powie, miast tego przepraszając wszystkich na swojej drodze podążył w stronę, gdzie złodziejaszek próbował znaleźć drogę ucieczki. Nawigowanie w ścisku było niezwykle trudne, jednak obowiązek pozostawał obowiązkiem, nawet w obliczu tragedii i powagi sytuacji. Obejrzał się za siebie, sprawdzając, czy winowajca nie umknął bokiem, jednak czujne spojrzenie zdawało się prowadzić go w dobrą stronę. Jeśli krzyk kobiety dotarł do uszu innych funkcjonariuszy, istniała szansa, że nie wywinie się i nie skorzysta na typowym rozkojarzeniu tłumu. Próbował zerkać ponad głowami zebranych, jednak zdawało się, że zupełnie nie zwraca uwagi na mijanych ludzi, skupiając się tylko i wyłącznie na swym celu. Szepty, okrzyki złości i oburzenia, rozmywały się wraz z przyspieszonym biciem serca. Złodziej był blisko, widział już niemal jego plecy i dogodną chwilę, aby go złapać.
Przemówienie być może nie było najlepiej słyszane z tego miejsca, jednak Eitri zdecydowanie daleki był od tego, by zbliżyć się choć odrobinę. Każdy reagował na śmierć na swój sposób – zbyt wiele ludzi po utracie najbliższych przyszło mu oglądać w życiu, gdy stawiał ich w niewygodnej sytuacji przesłuchań. Rozumiał, że tego nie chcieli, jednak obowiązek pozostawał zupełnie nieczuły na to, co działo się w ich sercach. Informacje o śmierci Lauge, tym razem, nie była również sprawą łatwą dla samych funkcjonariuszy. Teorie spiskowe wyrastały w tych dniach niczym grzyby po deszczu, a szepty dochodziły już nawet zza sąsiadujących biurek.
Eitri poprawił odruchowo kołnierz ciasno zapiętej koszuli i przetarł czoło, na którym pojawiło się kilka kropel potu. Duchota w ludzkim ścisku była dlań nieznośna. Badawczo spojrzał na brata, który również nie mógł cieszyć się zbytnią swobodą. Niemal otwierał usta, aby zapytać go, czy wszystko jest w porządku, kiedy zza pleców dobiegł go kobiecy głos. Schludnie ubrana nieznajoma, nieco już starsza, jednak wciąż nosząca rysy dawnej, młodzieńczej urody zatroskała się o stan Soelberga. Musiał przyznać, zapewne ani on ani Ivar nie wyglądali w tym momencie, jakby byli w szczytowej formie, jednak czego spodziewać się po dniu, w którym przyszło uczestniczyć w pogrzebie. Eitri potarł brzegiem dłoni nos, którym pociągnął lekko.
- Dziękujemy za troskę, jednak, naprawdę, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Prawda, bracie? – Spojrzał na Ivara tak, jakby chciał go utwierdzić w przekonaniu, że faktycznie, nic mu nie jest. Będzie żył. Nie takie sytuacje przechodzili. Nieznajoma nie wyglądała jednak na szczególnie uspokojoną i wciąż tkwiła tuż przy nich – młodszy Soelberg nigdy nie grzeszył darem do wyjątkowo łatwego przekonywania ludzi po dobroci. Kolejne wydarzenie jednak, miało zmienić zupełnie dalszy przebieg uroczystości. Krzyk staruszki, który dobiegł do jego uszu, nakazał wytężyć wszystkie zmysły i przeczesać teren w poszukiwaniu zagrożenia.
Kurwa… nawet tutaj? Nieprzyjemny grymas wdarł się na jego twarz, gdy szarpnął za rękaw brata.
- Stary, chowaj te słabości w kieszeń, mamy coś do załatwienia. Złodziej. – rzucił pospiesznie, po czym wywinął się w drugą stronę, aby począć żmudną drogę pomiędzy ściśniętymi ludźmi.- Pani wybaczy, Krucza Straż zawsze w pracy…- nie czekał, czy kobieta coś jeszcze powie, miast tego przepraszając wszystkich na swojej drodze podążył w stronę, gdzie złodziejaszek próbował znaleźć drogę ucieczki. Nawigowanie w ścisku było niezwykle trudne, jednak obowiązek pozostawał obowiązkiem, nawet w obliczu tragedii i powagi sytuacji. Obejrzał się za siebie, sprawdzając, czy winowajca nie umknął bokiem, jednak czujne spojrzenie zdawało się prowadzić go w dobrą stronę. Jeśli krzyk kobiety dotarł do uszu innych funkcjonariuszy, istniała szansa, że nie wywinie się i nie skorzysta na typowym rozkojarzeniu tłumu. Próbował zerkać ponad głowami zebranych, jednak zdawało się, że zupełnie nie zwraca uwagi na mijanych ludzi, skupiając się tylko i wyłącznie na swym celu. Szepty, okrzyki złości i oburzenia, rozmywały się wraz z przyspieszonym biciem serca. Złodziej był blisko, widział już niemal jego plecy i dogodną chwilę, aby go złapać.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:14
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
'k100' : 79
'k100' : 79
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:15
Viljam Hallström
Słowa jak akrobaci, zawieszone linami między rozmówcami, przemieszczały się na trapezach i liniach w towarzyskim pędzie. Raz puszczone w ruch, nie dały się zatrzymać tak po prostu. Co więcej, ściganie się z konsekwencją ich przekazu – łapanie tego, co już wypowiedziane – graniczyło z cudem. Nie można było cofnąć tego, co raz się powiedziało. Podobnie jak nie można było uniknąć wpływu grawitacji po poczynionym skoku. Siła przyciągania ściągała w dół bez względu na ludzkie oczekiwania.
A jeśli by tak w trakcie lotu postanowić wrócić na bezpieczny teren?
Nie było na to szans. Nerwowy zwrot akcji, nagłe wycofanie się z wypowiedzi, czy przekręcenie słowa, zwiastowało towarzyskie fiasko. Każdy nierozsądny manewr groził upadkiem, bo każdy też już wiedział, że „coś kręcisz”, coś się nie zgadza w układzie słów. Na szczęście, to w decyzji osoby mówiącej było to, czy podejmie się skoku, czy da akrobacie (słowom) wzlecieć w przestrzeń. Arystokraci wiedzieli o tym doskonale. Ważyli słowa jak nikt inny.
Kasandra Nørgaard również.
Skrupulatnie przygotowane przez nią argumenty docelowo mają rozbić wszelkie argumenty, powstrzymać śmiałych plotkarzy od siania fermentu i tworzenia nowych historii. W tak poważnym, pełnym nostalgii dniu, plotki są nie na miejscu. A jednak, wciąż znajdują się tacy, którzy szukają sensacji. Viljam sam tego świadkiem, gdy wycofując się ze zgromadzenia, słyszy pogłoskę:
- Kolegium milczy, Krucza Straż milczy ...zmowa ...nie, to nie dzieło ślepców ...ukrywał ...chorobę? ...badania ...nauka nas kiedyś zgubi.
Zasłyszane słowa pozostają w pamięci pomimo tego, że wcale nie stara się nikogo podsłuchać. Naturą ludzką jest jednak chwytać z przestrzeni te dźwięki, które się rozpoznaje, te języki, które są tobie bliskie. Nie znaczy to jednak, że obdarzony słuchem, wiesz, co z tym zrobić. Viljam na przykład z początku niezupełnie wie, co zrobić z zasłyszaną informacją. Krzyżując ręce na piersi, marszcząc w zastanowieniu brwi.
Dopiero gdy kalkuluje sobie w głowie, że ma do wyboru tylko dwie opcje:
a) wciąż myśleć o Einarze i przeklinać fakt, że ten jest tak blisko,
b) w oczekiwaniu na Mimosę podjąć się dyskusji z kimś innym,
decyduje przekazać słowa dalej. Nie dlatego, że w nie wierzy, wręcz im pobłaża, ale jeśli kto mądry, to zrobi to samo co on – przesieje słowa przez filtr sceptycyzmu.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że kolejne pogłoski robią się coraz to bardziej „kolorowe”? Wystarczyły mi tylko 3 minuty w tłumie, by usłyszeć coś o zmowie Kolegium i Kruczej Straży, o tym, że być może śmierć Lauge to efekt działania ślepców. Albo że nasz profesor zginął z powodu ukrywanej choroby... – zwraca się do przypadkowo stojącej pod sklepieniem rudowłosej kobiety, tak naprawdę nie licząc na to, że ta mu odpowie, czy w ogóle przemyśli jego słowa.
- Dobrze czasem stanąć na uboczu i odetchnąć od tych wszystkich niepokojących plotek... A panią, co skłoniło do wyrwania się z centr...?
Nie zdąża dokończyć, gdy przestrzeń między nim, a młodą kobietą, do której się zwrócił, zastawia mu niepozorna starościna. - Wyglądasz jakoś blado... dobrze się czujesz? .
Jej słowa twardo osadzają się w przestrzeni i zasadzają w neuronach świadomości, jak zakleszczone w pamięci sidła.
A on nie widzi innego sposobu na reakcją jak grzeczny, lekki uśmiech.
- To tylko śmierć Lauge ściąga burzową chmurę nad nami wszystkimi. Proszę się mną nie przejmować – odpowiada prosto.
Ivar Soelberg
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:18
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Spiski, kolesiostwo i układy, były wszędzie, w każdej instytucji, w każdej grupce. Mniejsze, większe to nie miało znaczenia, były. Ivar wysłuchał tego, co było mu dane, a wnioski, być może wyciągnie z tej rozmowy, tych urywków w niedalekiej przyszłości. Musiał jednak mieć się na baczności, tak ze swymi myślami, które mogą wydać się nader dociekliwe, jak i z oczywistymi posunięciami na tej grząskiej i nieprzyjaznej arenie nieustannych walk. Z tymi ludźmi nie walczyłeś, gdy nie miałeś trzech asów w rękawie i mocnych, by nie powiedzieć żelaznych pleców. Inaczej przegrasz nawet jeśli masz słuszność. Rozdziobią cię, jak kruki truchło.
Słowa płynące z mównicy, były pokrzepiające tak dla rodziny, jak i wszystkich przyjaciół i krewnych, a także studentów. Wyczuwał w głosie siłę i pewność, która była im teraz niezwykle potrzebna, w tych trudnych chwilach. Śmierć Lauge Nørgaarda, była niepowetowaną stratą dla środowiska naukowego jak i dla rodziny, naturalnie. Wsłuchany w głos, który niósł się po tłumie zebranych nie poczuł momentu słabości chwili, w której jego twarz tak pobielała. Nie było to celowe, ani tym bardziej nie chciał demonstrować ponad stan swych uczuć, być może jednak aura pogrzebów nie wpływała na niego zbyt przychylnie, a zmęczenie ostatnimi tygodniami sprawiło, że w chwilach takich jak ta wychodziły wszystkie zarwane nocki na światło dzienne. Starał się jednak nie zdradzać ze swą słabością, bo po prawdzie czuł się dobrze, lecz był momentami zbyt uparty, zbyt twardy, aby ustąpić i przyznać się do jakiejkolwiek bolączki. Dopiero postać kobiety w średnim wieku, o przyjemnych dla oka rysach twarzy i miłym głosie, w którym pobrzmiewała troska wyrwały go z myśli i sprawiły, że skoncentrował na niej całą swą uwagę. Posyłając nieznajomej w pierwszym odruchu leki przyjazny uśmiech.
Słowa brata w akompaniamencie jej dobroci sprawiły, że spojrzał pewniej, tak na niego, jak i na nią. – Doceniam pani troskę i dziękuję za jej przejaw, lecz czuję się dobrze. – Aksamitny głos, łagodny w swej prostocie brzmiał, a przynajmniej w ocenie Ivara wystarczająco pewnie, aby kobietę uspokoić, a także podziękować jej za okazaną dobroć. Nie chciał jej urazić i pewnie, gdyby nie nagłe zamieszanie, krzyk i słowa Eitriego, mógłby przystać na oferowaną pomoc, lecz nie mógł pozostawać bezczynnym, to było w ich krwi wpisane. Przysięgali bronić i strzec, o swoje zdrowie później zadbają.
– Proszę wybaczyć – słowa rzucone z pełną odpowiedzialnością, a lekkie skinienie głową utwierdzało w przekonaniu, o sympatii Ivara do tej kobiety. Skoncentrował wzrok na tłumie, który widocznie zafalował. Przeanalizował bieg brata i liczył, że ściana ludzka nie będzie stała okoniem, a ich wysiłek się opłaci. Ruszył, lecz nie za bratem, a inną drogą, ta aby odciąć złodziejowi drogę ucieczki.
Przepraszał szturchanych w biegu ludzi, chociaż biegiem trudno nazwać pełznięcie w masie ludzkiej. Czasem ktoś skojarzył fakt i się odsunął, lecz brnięcie pod prąd, było uciążliwe. Mimo to parł przed siebie chcąc dorwać gada, który zakłóca tą uroczystość.
Rzucili się na niego jak wilki za łanią. Gęsto i rozsądnie powoli, a skutecznie odcinając każdą drogę ewentualnej ucieczki. Domyślał się, że inni z Kruczej idą ich śladem, a być może i postronni obserwatorzy znajdą w sobie odrobinę odwagi i pokonają obojętność na cudze nieszczęście, tak wszak często wpisaną w naturę ludzką, lecz nie zawsze. Dowodów szukać kilka metrów za nim w postaci kobiety, która miała złote serce.
Słowa płynące z mównicy, były pokrzepiające tak dla rodziny, jak i wszystkich przyjaciół i krewnych, a także studentów. Wyczuwał w głosie siłę i pewność, która była im teraz niezwykle potrzebna, w tych trudnych chwilach. Śmierć Lauge Nørgaarda, była niepowetowaną stratą dla środowiska naukowego jak i dla rodziny, naturalnie. Wsłuchany w głos, który niósł się po tłumie zebranych nie poczuł momentu słabości chwili, w której jego twarz tak pobielała. Nie było to celowe, ani tym bardziej nie chciał demonstrować ponad stan swych uczuć, być może jednak aura pogrzebów nie wpływała na niego zbyt przychylnie, a zmęczenie ostatnimi tygodniami sprawiło, że w chwilach takich jak ta wychodziły wszystkie zarwane nocki na światło dzienne. Starał się jednak nie zdradzać ze swą słabością, bo po prawdzie czuł się dobrze, lecz był momentami zbyt uparty, zbyt twardy, aby ustąpić i przyznać się do jakiejkolwiek bolączki. Dopiero postać kobiety w średnim wieku, o przyjemnych dla oka rysach twarzy i miłym głosie, w którym pobrzmiewała troska wyrwały go z myśli i sprawiły, że skoncentrował na niej całą swą uwagę. Posyłając nieznajomej w pierwszym odruchu leki przyjazny uśmiech.
Słowa brata w akompaniamencie jej dobroci sprawiły, że spojrzał pewniej, tak na niego, jak i na nią. – Doceniam pani troskę i dziękuję za jej przejaw, lecz czuję się dobrze. – Aksamitny głos, łagodny w swej prostocie brzmiał, a przynajmniej w ocenie Ivara wystarczająco pewnie, aby kobietę uspokoić, a także podziękować jej za okazaną dobroć. Nie chciał jej urazić i pewnie, gdyby nie nagłe zamieszanie, krzyk i słowa Eitriego, mógłby przystać na oferowaną pomoc, lecz nie mógł pozostawać bezczynnym, to było w ich krwi wpisane. Przysięgali bronić i strzec, o swoje zdrowie później zadbają.
– Proszę wybaczyć – słowa rzucone z pełną odpowiedzialnością, a lekkie skinienie głową utwierdzało w przekonaniu, o sympatii Ivara do tej kobiety. Skoncentrował wzrok na tłumie, który widocznie zafalował. Przeanalizował bieg brata i liczył, że ściana ludzka nie będzie stała okoniem, a ich wysiłek się opłaci. Ruszył, lecz nie za bratem, a inną drogą, ta aby odciąć złodziejowi drogę ucieczki.
Przepraszał szturchanych w biegu ludzi, chociaż biegiem trudno nazwać pełznięcie w masie ludzkiej. Czasem ktoś skojarzył fakt i się odsunął, lecz brnięcie pod prąd, było uciążliwe. Mimo to parł przed siebie chcąc dorwać gada, który zakłóca tą uroczystość.
Rzucili się na niego jak wilki za łanią. Gęsto i rozsądnie powoli, a skutecznie odcinając każdą drogę ewentualnej ucieczki. Domyślał się, że inni z Kruczej idą ich śladem, a być może i postronni obserwatorzy znajdą w sobie odrobinę odwagi i pokonają obojętność na cudze nieszczęście, tak wszak często wpisaną w naturę ludzką, lecz nie zawsze. Dowodów szukać kilka metrów za nim w postaci kobiety, która miała złote serce.
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:18
The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości
'k100' : 19
'k100' : 19
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:19
Neptúnus Finnurson
Tłum wydawał się bardziej podekscytowany niż wymagałyby tego okoliczności. Neptúnus zmarszczył lekko brwi, gdy do jego uszu dotarły skrawki słów padające z ust stojącego nieopodal mężczyzny, który w teatralny sposób nachylał się w stronę swojej towarzyski. Starał się unikać wsłuchiwania się w krążące w Midgardzie plotki, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że w każdej z nich kryła się zawsze odrobina prawdy. Nie miał czasu dłużej zastanowić się dokładnie na tym, co chwilę wcześniej usłyszał – najpierw dostrzegł nieco karcące, ale podszyte rozbawieniem spojrzenie Terjego, do którego najchętniej wyszczerzyłby się w odpowiedzi w rozbrajającym uśmiechu, sytuacja wymagała jednak zachowania całkowitej powagi – a później w grobowcu zaczęła zapadać cisza. Płynęła po kamiennym pomieszczeniu niczym fala – dźwięki zamierały stopniowo, niektórzy uciszali się kuksańcem posłanym gdzieś w bok swojego towarzysza, inni przykładali do ust palec, gdy w okolicach ołtarza pojawiła się jarl klanu.
Z zainteresowaniem wsłuchiwał się w słowa Kasandry. Rzeczywiście, nawet na korytarzach Kruczej Straży można było usłyszeć szepty oficerów, którzy zadawali sobie pytanie jak to możliwe, że żadna z wyroczni nie przewidziała śmierci Lauge. Podejrzewał, że wielu galdrów nie zadowoli jej wytłumaczenie, pragnienie sensacji nie pozwoli im w to wierzyć. Był przekonany, że nie minie parę dni, a w Midgardzie zaczną krążyć plotki o słabnącym darze klanu Nørgaard. To nie mogło przynieść ze sobą niczego dobrego, zwłaszcza w obecnym czasie, gdy zaufanie obywateli już i tak zostało mocno nadszarpnięte.
Gdy do jego uszu dotarł krzyk Łapać złodzieja pogratulował sobie w duchu, że instynkt go nie zawiódł. Podejrzewał, że w tak dużym tłumie, w obliczu tak podniosłych wydarzeń należy mieć się na baczności. Mimo że nie był tego dnia na służbie, natychmiast zaczął przebijać się przez tłum w stronę, z której dobiegł go przez momentem krzyk.
– Przepraszam, jestem oficerem Kruczej Straży. Bardzo proszę mnie przepuścić – mruczał pod nosem, gdy usiłował skłonić stojące na jego drodze osoby, aby ustąpiły mu miejsca, pozwalając wytyczyć mu ścieżkę w stronę przestępcy. Ponad tłumem dostrzegł głowy kilku innych oficerów, którzy najwyraźniej także postanowili rzucić się w pogoń za złodziejem..
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:20
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 49
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 49
Prorok
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:29
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Przemowa Kasandry Nørgaard, a następnie jednej z jej wnuczek wywołały kolejną falę wzruszenia wśród osób znajdujących się najbliżej ołtarza, utwierdzając znamienite grono zgromadzonych w tym, że żegnany właśnie profesor szybko nie zniknie z pamięci tej części społeczności widzących, która najbardziej związana była ze zmarłym. Oni faktycznie, w ślad za słowami młodej wyroczni, chcieli pozyskać wiedzę, wzgardzając wątpliwościami i oskarżeniami pod adresem pogrążonej w żałobie rodziny zmarłego. Im jednak bliżej wejścia do grobowca Helligsted, jak i już poza nim, tym opłakujący Lauge Nørgaarda tłum mniej był zaangażowany w przebieg uroczystości żałobnych, bardziej natomiast pochłonięty wymianą co bardziej soczystych i absurdalnych plotek na temat profesora. Zasiewane w ten sposób ziarno niepewności, przekazywane z ust do ust, zakorzeniało się szybko w co podatniejszych na sugestie otoczenia umysłach i sercach – niektórym najłatwiej było to dosłyszeć z rozmów prowadzonych przez studentów zalewających się, wyglądało na to, szczerymi łzami.
Szczere jednak nie okazały się intencje jednej z osób, która postanowiła w najbardziej zdumiewający i przyprawiający o wstręt sposób wykorzystać uroczystość pogrzebową i okraść jednego z żałobników. O złodziejskie zapędy jedna z uczestniczek pogrzebu posądziła również kruka, który bezczelnie zleciał na ramię Svena, agresywnie dziobiąc mężczyznę. Rozpętany w ten sposób zamęt, powstały tuż po skończeniu przez Nørgaarda przemowy, nie uszedł uwadze godara sprawującego w tym dniu swoją posługę. Co więcej, zajęcie wykorzystane zostało także przez inne osoby, które najwyraźniej miały ochotę dorobić się na społecznym dramacie.
- Proszę natychmiast o spokój. – Głos kapłana poniósł się donośnym echem po kamiennej grocie, która w mgnieniu oka znów wypełniła się szmerem dziesiątek osób. – Proszę o zachowanie spokoju, to nie miejsce na tego typu zachowania. Zebraliśmy się tu, by z godnością pożegnać znamienitą osobistość naszego świata, więc każdy – Uniósł wysoko brodę, obie dłonie kierując w stronę wejścia do grobowca. – Każdy, kto przyszedł tu z intencją inną niż szczere oddanie hołdu zmarłemu Lauge Nørgaardowi, w imię bogów, może to miejsce opuścić, by nie ściągać na siebie gniewu tych, którzy zasiedli w Walhalli.
Słowa godara były szpilą dla tych, którzy chcieli beztrosko wykorzystać okazję tak specyficznego wydarzenia, jako jeden z kolejnych spędów towarzyskich – nikt jednak zdawał się nie ruszać z miejsca poza oficerami Kruczej Straży i samym złodziejaszkiem, którzy rzeczywiście kierowali się ku wyjściu z grobowca. Przepychając się między zebranymi, nie zważali na to, kogo i jak mocno potrącają – Laila Westberg miała to nieszczęście, że próbujący wykaraskać się ze skradzionym przedmiotem złodziej potrącił ją na tyle mocno, że niemal upadła. Służba w imię prawa i bezpieczeństwa obywateli była jednak istotniejsza od możliwego gniewu bogów – więcej nawet: w tym przypadku bezwzględnie spotkała się z ich łaską i błogosławieństwem, ponieważ Ivar Soelberg, z drobną pomocą jednego z uczestników pogrzebu, który, zorientowawszy się w ostatniej chwili, co się dzieje, zwyczajnie podstawił nogę uciekającemu młodzieńcowi, pierwszy dopadł złodzieja. Niedługo później do Wysłannika Forsetiego dołączyli dwaj oficerowie wydziału kryminalno-śledczego – Eitri i Neptúnus – wyprowadzając aferzystę poza tłum.
- Dajcie mi spokój! Dajcie mi odejść, idioci! Nie wiecie, w co się pakujecie! – Młody mężczyzna szarpał się bezskutecznie, rzucając każdemu ze strażników zlęknione spojrzenie. Jakby wcale nie bał się o siebie, ale o nich; jakby wiedział, że wraz z jego schwytaniem dla nich rozpoczęło się nieuniknione. Teraz tylko należało odstawić przestępcę do Kruczej Straży, w imię wyższego dobra rezygnując z uczestnictwa w końcowym ceremoniale pogrzebowym, który właśnie się rozpoczął.
Z ołtarza zabrana została już urna, niesiona teraz przez mężczyzn z klanu Nørgaard. Przed nimi w pełnym milczeniu i skupieniu kroczył godar, okadzając drogę paloną szałwią. Procesja żałobników ruszyła szerokim korytarzem w głąb góry, do miejsca, w którym na wieki spocząć miały szczątki Lauge Nørgaarda.
Szczere jednak nie okazały się intencje jednej z osób, która postanowiła w najbardziej zdumiewający i przyprawiający o wstręt sposób wykorzystać uroczystość pogrzebową i okraść jednego z żałobników. O złodziejskie zapędy jedna z uczestniczek pogrzebu posądziła również kruka, który bezczelnie zleciał na ramię Svena, agresywnie dziobiąc mężczyznę. Rozpętany w ten sposób zamęt, powstały tuż po skończeniu przez Nørgaarda przemowy, nie uszedł uwadze godara sprawującego w tym dniu swoją posługę. Co więcej, zajęcie wykorzystane zostało także przez inne osoby, które najwyraźniej miały ochotę dorobić się na społecznym dramacie.
- Proszę natychmiast o spokój. – Głos kapłana poniósł się donośnym echem po kamiennej grocie, która w mgnieniu oka znów wypełniła się szmerem dziesiątek osób. – Proszę o zachowanie spokoju, to nie miejsce na tego typu zachowania. Zebraliśmy się tu, by z godnością pożegnać znamienitą osobistość naszego świata, więc każdy – Uniósł wysoko brodę, obie dłonie kierując w stronę wejścia do grobowca. – Każdy, kto przyszedł tu z intencją inną niż szczere oddanie hołdu zmarłemu Lauge Nørgaardowi, w imię bogów, może to miejsce opuścić, by nie ściągać na siebie gniewu tych, którzy zasiedli w Walhalli.
Słowa godara były szpilą dla tych, którzy chcieli beztrosko wykorzystać okazję tak specyficznego wydarzenia, jako jeden z kolejnych spędów towarzyskich – nikt jednak zdawał się nie ruszać z miejsca poza oficerami Kruczej Straży i samym złodziejaszkiem, którzy rzeczywiście kierowali się ku wyjściu z grobowca. Przepychając się między zebranymi, nie zważali na to, kogo i jak mocno potrącają – Laila Westberg miała to nieszczęście, że próbujący wykaraskać się ze skradzionym przedmiotem złodziej potrącił ją na tyle mocno, że niemal upadła. Służba w imię prawa i bezpieczeństwa obywateli była jednak istotniejsza od możliwego gniewu bogów – więcej nawet: w tym przypadku bezwzględnie spotkała się z ich łaską i błogosławieństwem, ponieważ Ivar Soelberg, z drobną pomocą jednego z uczestników pogrzebu, który, zorientowawszy się w ostatniej chwili, co się dzieje, zwyczajnie podstawił nogę uciekającemu młodzieńcowi, pierwszy dopadł złodzieja. Niedługo później do Wysłannika Forsetiego dołączyli dwaj oficerowie wydziału kryminalno-śledczego – Eitri i Neptúnus – wyprowadzając aferzystę poza tłum.
- Dajcie mi spokój! Dajcie mi odejść, idioci! Nie wiecie, w co się pakujecie! – Młody mężczyzna szarpał się bezskutecznie, rzucając każdemu ze strażników zlęknione spojrzenie. Jakby wcale nie bał się o siebie, ale o nich; jakby wiedział, że wraz z jego schwytaniem dla nich rozpoczęło się nieuniknione. Teraz tylko należało odstawić przestępcę do Kruczej Straży, w imię wyższego dobra rezygnując z uczestnictwa w końcowym ceremoniale pogrzebowym, który właśnie się rozpoczął.
Z ołtarza zabrana została już urna, niesiona teraz przez mężczyzn z klanu Nørgaard. Przed nimi w pełnym milczeniu i skupieniu kroczył godar, okadzając drogę paloną szałwią. Procesja żałobników ruszyła szerokim korytarzem w głąb góry, do miejsca, w którym na wieki spocząć miały szczątki Lauge Nørgaarda.
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:31
Ari Bergdahl
Nieuchronność przeznaczenia bezwzględna i nieprzejednana, roztaczająca swe nicie, wiążąca supły na cudzym istnieniu, by w każdej, nie dającej się poznać chwili przeciąć je bezpowrotnie wpychając w ramiona Niflhelmu. Zupełnie przypadkowo, nie bacząc i nie troszcząc się w nawet najmniejszym stopniu o to, czy to co się zdarza łamie czyjeś życie, spychając je na zawsze w ciemność. Zza świata szła noc, rozpacz i śmierć, a sam proces umierania zdaje się być w tym wszystkim już jedynie czystą formalnością, pogrzeb ponurym obyczajem, który już dawno począł tracić swój prestiż i znaczenie. Przez chwilę będzie się mówić o zmarłym, dziwić się jego śmierci - a potem wszyscy zapomną, pogrzebią w pamięci równie szybko, jak w samej ziemi.
Niektórzy już dawno nie żyją.
W głębi takich jak on, zmierzających na uroczystości pogrzebowe cała emocjonalna istota, cały ten wewnętrzny świat, kryjący się we wnętrzu zdawał się nie mieć już zupełnie nic wspólnego z fizyczną egzystencją, znikając już dawno, oddając we władanie najgłębszej przenikającej do głębi ciemności. Dla niego śmierć nie była przeciwieństwem życia, ale jego częścią. Tajemniczą i o wiele głębszą, niż zwykło się o niej mówić. Upiorny krzyk wirujących w swym tańcu nad jego głową kruków, wzlatujących i spadających niemal nad samą głową odbijał się w przestrzeni, wrzucając go w jakiś odległy, iluzoryczny i nierzeczywisty wymiar. Droga rozmywała się w oparach zalegającej pod ciążącymi na wpół zamkniętymi powiekami gęstej mgły. Próbował skupić spojrzenie, ale chwytający go ból przetaczał się po nim niemal paląc go żywcem, naznaczając skronie rozszalałym, zezłoszczonym płomieniem. Wściekłe porywy wiatru raniły skórę, zmuszając krew do zaciekłego biegu ku jego sercu, które jak gdyby zatrzymało się w swoim biciu. Z trudem łapał oddech, podtrzymując dłonią pobliskiego drzewa, by nie upaść, sprawiając tym samym w mijających go równie spóźnionych na uroczystość jak on sam ludziach wrażenie osoby w całej mierze niepoczytalnej. Naznaczonej. Może nawet niebezpiecznej, sugerującej w każdym razie nie jego zespolenie z bogami, które sam w sobie w owej chwili odczuwał, ale zawisłej na nim ciemności. Ich szepty. Gałęzie drzew, na których przysiadły kruki, dźwigające je konary w całym rosnącym w głębi spaczonego ducha napięciu i zarastającym go strachu zdawały się nie trzeszczeć jeszcze nigdy tak surrealistycznie i upiornie jednocześnie, wygrywając jakoby muzykę zmarłych zaległych w grobowcu Helligsted, który wyłaniał się przed nim z oddali. Śmiertelnie powoli i dumnie. Podążające za nim kruki koniec końców zaprzestały swojego biegu, przysiadając w roślinności porastającej wzgórze. Spoglądały tylko w dół czarnymi, błyszczącymi ślepiami, niczym strażnicy pilnujący przejścia. W końcu, gdy na nie spojrzał, klęcząc na ziemi w przetaczającym się po nim bólu coś w tych czarnych oczach zanikło, stały się nieruchome, puste i martwe. Jak te jego wpatrzone w wejście prowadzące do grobowca.
W końcu rusza przed siebie, przemierzając kolejne kroki ku wejściu do miejsca pamięci, jeszcze ten jeden raz, ostatni już - rzucając spojrzenie zawieszonemu najbliżej krukowi (Inge), wpatrując się niemą, trwającą chwilę prosto w czerń jego błyszczących oczu, jakoby w nich chcąc odnaleźć jakieś niepisane niczym absurdalne przyzwolenie. Przeciska się przez zalegający we wnętrzu skalnego grobowca tłum nabożników, zatrzymując się mniej więcej na środku, z licem skupionym i w śmiertelnej wręcz powadze z głową pochyloną jakoby w trawiących go myślach, oczyma wnętrza jednak obserwując uważnie tę całą chmarę anonimowych statystów. Zalegających myśli i słów cisnących się niemal na ich językach. Wszystko to zdaje się jednak tak cholernie niespójne i chwiejne, zmieszane ze sobą tak silnie, iż nie sposób jest skupić się na jednej choćby osobie, z której można by cokolwiek wyczytać. Ślepe oko błyszczy niemal skupieniem, odbijając w nikłym świetle grobowca. Tych myśli i wspomnień jest jednak zbytecznie dużo. Lustruje te wszystkie nieme twarze, zaległe w swoistej rozpaczy, tej prawdziwej, jak i udawanej i nieszczerej. Kilka z nich zdaje się nawet znajoma, choć większości nie jest w stanie przypisać w swej głowie do jakiegokolwiek poznania ich miejsca. Zupełnie nieporuszony wsłuchuje się z uwagą w zalegające w grobowcu słowa jarl Nørgaardów, obserwuje jej wzrok przemykający po ścianach zapełnionych urnami tych wybitnych mniej lub bardziej galdrów. Przemyka mu przez myśl, że każdy człowiek ma w głowie coś w rodzaju spychacza, który można uruchomić w chwilach wielkiego stresu i zepchnąć do głębokich rowów wykopanych na dnie świadomości. Uśmiecha się sam do siebie, ironicznie i bezwzględnie, słysząc te o nadziei pozostania Lauge w pamięci zebranych w grobowcu. Czyżby nie była świadoma fałszu przejawiającego się na ich twarzach, obłudy krążącej w każdym skrawku większości zebranych istnień? Może jest zbyt naiwna, a może po prostu mówi to, co wypada powiedzieć. Sam nie chciałby tych wszystkich sztucznych, wytartych frazesów, pustych pochwał i zapewnień o jego osoby pamięci. Tym bardziej obecności ludzi, których w gruncie rzeczy nigdy nie znał.
- Pamięć tych wszystkich osób o Nørrgaardzie jest niczym innym jak złudzeniem, które sobie wmawia. Przyszli tu w ślepym oddaniu temu, że tak postąpić należy, nie potrafiąc nawet wytrzymać ciszy, by nie rzucać domysłami i słowami oceny. Oczywiście wszystko z poszanowaniem zmarłego. Nie uważasz? - uśmiechnął się lekko, naznaczając swe lico ledwie zmarszczeniem znaczącej jego twarz blizny, będącym na wpół wyrazem kpiny, na wpół pożałowania, zwracając swe słowa w kierunku stojącej w pobliżu niego Valkyrii.
Einar Halvorsen
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:32
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Bolesna, tworząca się opuchlizna strachu - schwytana w zawiłą sieć żył, których gęstwina wyściela krajobraz ciała. Strach; zimne i gniotące uczucie, wołanie rozpędzonego serca w imię jednego władcy, tyrana tej ceremonii, każdy gest, każde słowo ku chwale, przeklętej chwale wszechobecnego lęku, unoszącego się ponad jego istnieniem niczym ponure i nieprzychylne bóstwo.
Odmieniec.
Wszystko - odkąd sięgał pamięcią - wyglądało tak samo. Wystarczała zaledwie bliskość murów świątyni albo, na pierwszy rzut oka, niepozornego starca, który drobnymi kroczkami przemierzał obraną drogę. Strach pojawiał się, nieproszony, nieznany - pozbawiony choć cherlawego uzasadnienia. Jedyne, zdolne go wytłumaczyć zdanie, kryło się pod wymyślnym całunem kłamstw. Demony boją się świętych miejsc. Wiara w zapanowanie nad silnym uściskiem przerażenia, natychmiast prysła, niczym mydlana bańka - marzenie o uzyskaniu kontrol, zerwaniu łańcucha słabości, było na tyle odległe, co niewidoczne, ukryte, zatwardziale, za horyzontem spraw teraźniejszych.
Wysłuchał jeszcze kobiety - słowa, które padły z jej ust, utwierdziły go w przekonaniu, że Lauge ukrywał, prawdopodobnie, schorzenie, przed całym gronem najbliższych. Napomnienie godara przemknęło jakby przez mgłę, zdławione przez szum dysonansów zupełnie niechcianych myśli. Nie umiał się dłużej skupić. Był tylko on - i był strach - coraz silniejszy, ogłuszający, oślepiający strach. Procesja się rozpoczęła - szedł powoli, dokładał najwyższych starań, aby przegonić widmo czyhającego lęku - ukoić rozdygotaną świadomość, która zaczęła, powoli, wymykać się z jego rąk. Fale kotłującego się tłumu obmywały go z obu stron. Wiedział, że został zobligowany, aby się przemóc, aby zwyciężyć klątwę, jaką spisaną miał w genach. Nie miał innego wyjścia, musiał zachowywać pozory, nałożyć na twarz kolejną, przekonującą maskę. Umocnić swój wizerunek, który, po kilku skandalach - zwłaszcza tlącym się, długo wypominanym romansem z Westberg - zdołał nieuchronnie ucierpieć. Przekonać nie tyle innych, co również samego siebie, trwać dalej w mantrze zaprzeczeń, że nie jest tym, czym rzeczywiście jest. Nie miał innego wyjścia.
Być może kiedyś - za kilka miesięcy lub lat - będzie w stanie poskromić bestię tchórzostwa.
Naiwność nie znała granic.
Odmieniec.
Wszystko - odkąd sięgał pamięcią - wyglądało tak samo. Wystarczała zaledwie bliskość murów świątyni albo, na pierwszy rzut oka, niepozornego starca, który drobnymi kroczkami przemierzał obraną drogę. Strach pojawiał się, nieproszony, nieznany - pozbawiony choć cherlawego uzasadnienia. Jedyne, zdolne go wytłumaczyć zdanie, kryło się pod wymyślnym całunem kłamstw. Demony boją się świętych miejsc. Wiara w zapanowanie nad silnym uściskiem przerażenia, natychmiast prysła, niczym mydlana bańka - marzenie o uzyskaniu kontrol, zerwaniu łańcucha słabości, było na tyle odległe, co niewidoczne, ukryte, zatwardziale, za horyzontem spraw teraźniejszych.
Wysłuchał jeszcze kobiety - słowa, które padły z jej ust, utwierdziły go w przekonaniu, że Lauge ukrywał, prawdopodobnie, schorzenie, przed całym gronem najbliższych. Napomnienie godara przemknęło jakby przez mgłę, zdławione przez szum dysonansów zupełnie niechcianych myśli. Nie umiał się dłużej skupić. Był tylko on - i był strach - coraz silniejszy, ogłuszający, oślepiający strach. Procesja się rozpoczęła - szedł powoli, dokładał najwyższych starań, aby przegonić widmo czyhającego lęku - ukoić rozdygotaną świadomość, która zaczęła, powoli, wymykać się z jego rąk. Fale kotłującego się tłumu obmywały go z obu stron. Wiedział, że został zobligowany, aby się przemóc, aby zwyciężyć klątwę, jaką spisaną miał w genach. Nie miał innego wyjścia, musiał zachowywać pozory, nałożyć na twarz kolejną, przekonującą maskę. Umocnić swój wizerunek, który, po kilku skandalach - zwłaszcza tlącym się, długo wypominanym romansem z Westberg - zdołał nieuchronnie ucierpieć. Przekonać nie tyle innych, co również samego siebie, trwać dalej w mantrze zaprzeczeń, że nie jest tym, czym rzeczywiście jest. Nie miał innego wyjścia.
Być może kiedyś - za kilka miesięcy lub lat - będzie w stanie poskromić bestię tchórzostwa.
Naiwność nie znała granic.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:32
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
'k100' : 23
'k100' : 23
Bezimienny
Re: 16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda Wto 28 Lis - 11:33
Laila Westberg
Odnosiła wrażenie, że świat powoli zaczyna wirować, bowiem każda osoba tutaj była skąpana w cudacznej ironii od jakiej ona chciała się uwolnić. Serce trzepotało w piersi, oddech spłycał się i jedynie obecność kobiety pozwalała na pozorny odpoczynek, który paraliżował drobną sylwetkę. Pragnęła z nią rozmawiać, raczyć wzniosłymi słowami i pogrążać w sztuce od jakiej była w całości zależna. Rozkoszowała się dźwiękami melodii, muśnięciami pędzla czy smukłymi palcami, jakie sunęły po rzeźbach, które tworzyła Sohvi.
Wydawała się niezwykła.
- Czasem odnoszę wrażenie, że pewne rzeczy dzieją się same… Pamiętam, kiedy tak licznie ludzie zgromadzili się na pogrzebie Otto – wyszeptała z dozą pokracznej kpiny. Ironią było jednak to, że jakkolwiek starała się pojąć bezradność w obliczu prawdziwej historii; nikt bowiem nie ufał, że mężczyzna krzywdził. Plotki i pogłoski były dość brutalne i nie dało się im sprzeciwić, szczególnie kiedy kobieta stawała się coraz bardziej wycofana i odległa dla najbliższych.
Gwałtowny ruch sprawił, że niemalże upadła. Ból przeszył drobną sylwetkę, zaś wzrok powędrował na człowieka, który postanowił zdewastować iluzję spokoju kobiety. Oddychała ciężko, a uśmiech jedynie rozciągał wargi, bo już chwilę później czułość Vanhanen koiła nerwowość i gniew. Żałość ogarnęła postać rudowłosej, która zacisnęła smukłe palce w piąstki.
- Och, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi ciebie brakowało, moja piękna Sohvi – głos Laili wybrzmiał szczerością. Nie kłamała w tej materii, wszak brunetka była jedną z tych osób, za którymi tęsknota stawała się intensywniejsza. Sądziła nawet, że gdyby nie Trondheim to powróciłaby szybciej do Midgardu, ale każdy dzień okraszony odległością był dużo lepszy niż kolejny spotkania w parszywym mieście, od którego uciekała niczym szczur kanałami.
- Powinnyśmy umówić się w bardziej kameralnym miejscu – zaproponowała, mając nadzieję, że jej towarzyszka nie zdoła odmówić.
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4