Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    16.09.2000 – Grobowiec Helligsted – Pogrzeb L. Nørgaarda

    +5
    Einar Halvorsen
    Mistrz Gry
    Amalia Stjernen
    Sohvi Vänskä
    Björn Guildenstern
    9 posters
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    First topic message reminder :

    16.09.2000

    Cały świat pulsował. Pulsował w rytm oddechów, w rytm szemrzącej krwi, w rytm poruszających się niespokojnie, nerwowo ciał. Pulsował obecnością żałobników zbierających się we wnętrzu wydrążonej w zboczu Gór Bardal grocie; napływających niezwykle licznie ku podnóżu masywu leśną ścieżką: bez lęku, z jedną tylko myślą – by ostatni raz pożegnać wybitną personę nauki, modląc się o to, aby kruki Odyna niosły jak daleko się tylko da mądrość zmarłego. To w tym miejscu, w Grobowcu Helligsted, swoistej świątyni pamięci – świątyni śmierci – której wnętrze od wieków gromadziło szczątki najznamienitszej i najbardziej zasłużonej części społeczności galdrów, na zawsze spocząć miała urna z resztkami Lauge Nørgaarda. Stała już na obsydianowym podwyższeniu, równie ciemna jak kamienny ołtarz pod nią, zdobiona jednak w cenne, połyskujące na jej wierzchu przedmioty, świadczące zarówno o bogactwie jego klanu, jak też samej jego osoby: posiadanej przez niego rozległej wiedzy magicznej i życiowej.
    Odejście siedemdziesięciodwuletniego profesora i badacza starożytnych run uderzyło nie tylko w niespodziewającą się takiej tragedii rodzinę Nørgaarda, ale również w Radę oraz społeczność akademicką. Jego niebywałe zaangażowanie w życie społeczne adeptów Instytutu Eihwaz, w politykę widzących, w rozwój Midgardu i reszty magicznej Skandynawii budziło uznanie nawet w członkach nieprzychylnych Nørgaardom klanów, a jego dość nieoczekiwana niedyspozycja, która jedynie na chwilę wzbudziła zainteresowanie mediów nieco ponad dwa miesiące wcześniej i szybko została zapomniana, gdy żądni sensacji dziennikarze nie dotarli do żadnych mogących wywołać sensacyjne poruszenie mieszkańców, wywołała wśród galdrów bardziej wyczulonych na niezwykłe wydarzenia nieustającą falę paniki. Falę paniki rozbitą dopiero oficjalnym nekrologiem – wywołującą jednocześnie powstawanie kolejnych teorii, wśród których najgłośniej wybrzmiewała ta o oszustwie; o słabnących umiejętnościach przewidywania przyszłości przez wyrocznie z klanu Nørgaardów; o braku wiary w ich nieświadomość nadciągającej śmierci; o nieprzewidzeniu otwarcia bram Helheim dla Lauge Nørgaarda.
    Cały świat, zawężający się obecnie do niedużej przestrzeni Grobowca Helligsted i rozległych leśnych terenów przed jego wejściem, pulsował nerwowością oczekiwania na rozpoczęcie uroczystości pogrzebowych. Pulsował zawieszonymi w nabożnej ciszy, niewypowiedzianymi przemyśleniami – w każdym bowiem kotłowały się skrajnie różne emocje, czekające wyłącznie na odpowiedni moment, by wydrzeć się na zewnątrz.

    Zasady

    ● korzystanie z poniższej mechaniki jest nieobowiązkowe i może przynieść postaci zarówno pozytywne, jak negatywne skutki. Decyzja o rzucie kością nie podlega mimo to wybiórczości – niezależnie od wyniku, gracz ma obowiązek uwzględnić go w swoim poście;

    ● przy wydarzeniach losowych korzystamy z kości k6. Chcąc rzucić na spostrzegawczość, należy wybrać kość k100;

    ● gracz może rzucić zarówno na spostrzegawczość, jak i na wydarzenie losowe. Istnieją wydarzenia losowe, które podwyższają lub obniżają wartość spostrzegawczości;

    ● to, co postać zauważyła lub usłyszała zostanie opisane przez Proroka w następnej turze. Prosimy nie tworzyć własnych, wymyślonych informacji;

    ● jeśli postacie przyszły na pogrzeb razem, mogą rzucić jedną k6 na parę. Na spostrzegawczość (k100) każdy rzuca osobno;

    ● próg spostrzegawczości wynosi wstępnie 55. Oznacza to, że aby otrzymać plotkę, gracz jest zobowiązany do uzyskania większego lub równego wyniku, w który wliczane są również ewentualne dodatkowe punkty, płynące z posiadanych przedmiotów. Im wyższy wynik, tym większa szansa na unikatowe spostrzeżenie;

    ● plotkami postaci mogą się między sobą wymieniać, czy to podczas wydarzenia, gdy istnieje ku temu sposobność, czy w kolejnych, fabularnych rozgrywkach. Za przekazanie dowolnej, uzyskanej na pogrzebie pogłoski, będzie można uzyskać odznakę Wieść się niesie;

    ● o ilości uzyskanych PD decyduje aktywność gracza, w tym udzielanie się pod względem rzutów kością;

    ● gracz sam wybiera, w której turze chce rzucić, a w której nie decyduje się tego czynić. Można nie rzucać kością w jednej turze, natomiast wykonać to w turze następnej;

    ● posty, które nie będą uzupełnione po upływie 72 godzin, a użytkownik nie poinformował o swojej niedyspozycyjności administracji, będą usuwane. Usuwane będą też posty, które po upływie kolejnych 72 godzin (72 godziny podstawowego czasu + 72 godziny kolejnej tury) nie będą uzupełnione, nawet, jeśli gracz zgłosił nieobecność;

    ● przypominamy, że w przypadku misji nie obowiązuje limit słów, jednak wstawiane posty muszą mieć minimum 5 linijek na forum.

    Wydarzenia losowe: k6

    1 – Och! Niepozorna staruszka, która znajduje się nieopodal w tłumie, najwyraźniej zasłabła. Dostrzegasz, jak zaczyna się chwiać. Kiedy zdecydujesz się pomóc chorowitej nieznajomej, otrzymasz plotkę niezależnie od wyniku k100, jednak w kolejnej turze, dostaniesz w zamian za to karę -10 do rzutu, ze względu na to, że opiekując się nią, byłeś zmuszony odsunąć się od zgromadzenia. Jeśli nie wykonałeś rzutu na spostrzegawczość, żaden z wymienionych efektów cię nie dotyczy;

    2 – Nieważne, czy było to dziełem twojego zamiaru, czy nie, znalazłeś się blisko członków Kolegium Sprawiedliwości. Dostrzegasz, że szepczą pomiędzy sobą i rozglądają się, przeczesując spojrzeniem tłum. W przypadku, gdy otrzymałeś wynik poniżej 55, uznają, że niepokojąco się im przysłuchujesz i określają twoje zachowanie jako nieodpowiednie i wścibskie. Z kolei każdy wynik większy lub równy 55, gwarantuje ci bonus +15 do spostrzegawczości i tym samym możliwość zdobycia wyjątkowej informacji. Jeśli nie wykonałeś rzutu na spostrzegawczość, żaden z wymienionych efektów cię nie dotyczy;  

    3 – Do twoich uszu dociera uporczywe krakanie. Niewiele brakowało, a zjawiłbyś się spóźniony na uroczystości; co więcej, jesteś zmuszony chwilowo pozostać na uboczu. Przez całą drogę towarzyszyło ci niemiłe wrażenie, że stado kruków postanowiło cię śledzić – zwierzęta, niby przypadkiem, poruszały się z drzewa na drzewo za tobą, by w końcu osiąść pośród niskiej roślinności porastającej stok. Ze względu na niedogodne miejsce i hałaśliwe ptaki, otrzymujesz karę -10 do spostrzegawczości;

    4 – Zobaczyłeś w pobliżu (dowolny, określony przez gracza NPC) osobę, której bardzo, bez względu na okoliczności, nie miałeś ochoty spotkać. Jeśli chcesz się bezpiecznie wycofać i zmienić miejsce, otrzymasz karę -15 do spostrzegawczości. W innym wypadku, nie otrzymujesz kary, jednak musisz liczyć się z ryzykiem interakcji w następnej turze z postacią, do jakiej nie żywisz sympatii;

    5 – Zjawiając się na pogrzebie, czujesz przypływ zmęczenia (znużenia? Uzasadnionej senności, w związku z nadgodzinami w pracy?). Nie jesteś w stanie się skupić, stąd niezależnie od rzutu k100, nie otrzymujesz plotki. W zamian za to, wychwytujesz w tłumie tajemniczą, zakapturzoną postać. Niestety, zanim zdążysz o tym kogokolwiek poinformować, zauważony przez ciebie nieznajomy znika – a może był on jedynie wytworem twojego przemęczonego umysłu?

    6 – Czy to... Tak, to nikt inny jak Vilda Engström, nieco zapomniana, lecz wciąż ekscentryczna pisarka kryminałów, znana z ciągnącej się latami, rozwodowej batalii z mężem. Kobieta jest pochłonięta rozmową ze swoją przyjaciółką, co gwarantuje ci bonus +10 do rzutu na spostrzegawczość. Uważaj jednak, gdyż w pobliżu będą krążyli dziennikarze Ratatoskra. Jeśli wykonasz cokolwiek godnego uwagi redaktorów tego czasopisma, możesz być pewny, że znajdziesz się w najnowszym wydaniu magazynu.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Neptúnus Finnurson

    Gdy dostrzegł, że Eitri powoli wracał już do siebie, chrząknął nieznacznie, próbował się uśmiechnąć, jakby przepraszając za swój wcześniejszy ostry ton – w końcu mieli do czynienia jedynie ze złodziejaszkiem, a nie brali udziału w jakiejś grubszej akcji. Nagle uderzyło go jak bardzo to, co działo się z ciałem Soelbegra, ten dziwny, nieobecny wzrok przypominały mu Pekke w chwilach, w których u jego boku wyrastał jakiś duch. Zmarszczył lekko brwi, to ulotne wrażenie rozmyło się równie szybko jak się pojawiło.
    Dłoń zaciśnięta na ramieniu mężczyzny, który wciąż próbował im się wyrwać, zelżała, gdy dostrzegł zbliżających się w ich stronę oficerów z wydziału prewencyjnego.  
    - Facet plecie od rzeczy - powiedział tylko, uwalniając go ze swojego uścisku. Odwrócił się ponownie w stronę wejścia do groty, zastanawiając się, czy jest jeszcze sens, aby do niej wracać. Do jego uszu dotarły ostatnie słowa kapłana. Zastanówcie się więc w tej chwili ciszy nad tym, co najbardziej dręczy wasze dusze i serca. Nie chciał szukać odpowiedzi na to pytanie. Na co dzień towarzyszyło mu zbyt wiele demonów z przeszłości, dręcząć jego duszę od środka. Nocami wciąż śnił o przerażonych oczach Mossy, który patrzył na niego z rozpaczą, ale i wielkim wyrzutem. Jak mogłeś do tego dopuścić, Neptunusie? Choć te słowa nigdy nie padły, Finnursona na okrągło nawiedzało ich brzmienie. Wolność przypłacił właśnie tym dręczącym go od lat obrazem.  - Tak, macie rację. Ruszajmy z powrotem do środka - odchrząknął i postąpił kilka kroków w stronę tłumu.
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Oficerowie Kruczej Straży, wezwani przez jednego ze swoich kolegów z siostrzanego wydziału, który w chwili nieustannej przytomności umysłu posłał natychmiast wiadomość do jednostki z prośbą o wsparcie, już skuwali wciąż niepogodzonego ze swoim losem złodzieja, wzrokiem odprowadzając Soelbergów i Finnursona, którzy bez względu na okoliczności pozostawali w najwyższej gotowości do służby.
    Udało im się trafić na ostatni etap ceremonii przeprowadzany w grobowcu. Urna, umieszczona na wysokości trzech metrów, rozświetlana była ciepłą, pomarańczową poświatą, skupiając na sobie wzrok nawet tych, którzy z przyczyn czysto technicznych nie byli w stanie podejść bliżej. Cisza, jaką godar zarządził na zmierzenie się z własnymi lękami, na przekazanie Laugemu Nørgaardowi swoich obaw w bezgłośnej modlitwie, przerwana została kolejnymi słowami kapłana, ponownie niosącymi się ponad głowami tłumu żałobników, ku jego własnej uciesze, tym razem już ostatecznie skupionych na obrządku i zachowaniu wszelkich zasad obowiązujących podczas uroczystości pogrzebowych.
    - Pozwólcie trawiącej was trwodze opuścić wasze umysły, tak jak Lauge Nørgaard opuszcza w tym momencie ziemski padół na zawsze, by wraz z Odynem i Frigg, Baldurem, Forsetim i Hajmdalem mógł nas doglądać z Walhalli, czekając na ostatnie powołanie w dniu Ragnaröku. – Każde kolejne słowo wypowiadane było coraz ciszej, z mniejszą żarliwością, jakby godar samym sposobem artykułowania modlitwy chciał uświadomić ostatnie, krnąbrne osoby, o powadze okoliczności, jakie zebrały w Helligsted tak pokaźną ilość galdrów. – Til års, og til fred, niech Odyn przyjmie do siebie naszego przyjaciela i pozwoli mu zasiąść przy swoim stole, pić i ucztować razem z nim oraz opowiadać sobie nawzajem historie. – Ostatnie słowa przybrały formę mruczanda powtarzanego przez godara kilkukrotnie, aż żałobnicy podchwycili ich treść, wtórując mężczyźnie do momentu, aż w kamienne ściany grobowca zaczęły wnikać niesione wiarą modlitwy.
    Chwila ta – gorących próśb niesionych wprost ku Odynowi – trwała nie dłużej niż trzy minuty, podczas których wszyscy zebrani, bez względu na swój status społeczny, pochodzenie i obraną ścieżkę, zjednoczyli się na krótki moment; na krótki moment stając się jednym: społeczeństwem w równym stopniu rozdartym przez wspólną historię, jak i tą historią zespolonym. Czar prysł jednak tak samo szybko, jak się narodził, kiedy ognik we wgłębieniu, w którym znalazła się urna Nørgaarda zgasł, a godar odezwał się po raz ostatni.
    - Pozwólmy rodzinie zmarłego na chwilę refleksji w samotności. Tymczasem w imieniu Kasandry Nørgaard pragnę zaprosić was na stypę, która odbędzie się w ogrodach Domu Jarlów.

    Obecna tura jest ostatnią rozgrywaną w grobowcu. Chętne postaci mogą udać się do Domu Jarlów na poczęstunek, wymianę spostrzeżeń, ewentualne zdobycie nowych informacji, a przede wszystkim, by złożyć kondolencje rodzinie zmarłego.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Valkyria Oldenburg

    Kolejne słowa Ariego utkwiły jej w pamięci. Zamierzała zastanowić się nad nimi później, w zaciszu własnego biura lub mieszkania, z dala od wścibskich żałobników i pogrzebowej atmosfery, która przesycała powietrze wokół nich. Nawet jeśli sam Bergdahl wyrażał się właśnie w kontekście wszechobecnej, nieuchronnej śmierci... W każdym razie, uznała, że wróci do tej zagwozdki dopiero po powrocie i zamiast próbować zrozumieć, co jej towarzysz ma na myśli, skupiła się na rozmowie studentów, którą udało jej się usłyszeć. Jakkolwiek jednak nie próbowała ułożyć strzępków w logiczną całość, brakowało jej kluczowych elementów, które dopełniłyby formujący się jej przed oczami obraz. Zmarszczyła brwi.
    Owszem — przyznała zgodnie z prawdą i zerknęła na mężczyznę kątem oka. Mogła wydawać się rozproszona, ale nie umknął jej ten drobny przytyk, kryjący się za rzuconymi niedbale słowami. Skwitowała go zaraz głośnym prychnięciem. — Nie zgrywaj niewiniątka, Bergdahl — mruknęła, podchwytując rozbawienie, które zatańczyło w jej głosie do pary ze szczyptą zaczepnej, niegroźnej złośliwości. — Jestem niemal stuprecontowo pewna, że udało ci się usłyszeć więcej ode mnie...
    Było to zarazem pytanie, jak i oskarżenie, choć całkowicie pozbawione znamion prawdziwej pretensji. Nie zamierzała udawać świętej, miała prawo do ciekawości chociaż owszem, okoliczności niezbyt jej teraz sprzyjały. Niemniej nie mógł jej za to winić.
    Na miłość Odyna — wycedziła przez zęby, gdy kolejna osoba wpadła na jej plecy, potrącając ją boleśnie. Co też takiego kryło się w grobowcu, że wszystkim tym ludziom tak śpieszno było to zobaczyć? Potrafiła zrozumieć podniosłość wydarzenia i głód wiedzy, ale ludzka nieostrożność wyprowadzała ją z równowagi. Szczególnie wtedy, gdy Val przychodziło cierpieć w jej skutek.
    Mijając wejście do grobowca, przyjrzała się lepiej grupie funkcjonariuszy i schwytanemu przez nich delikwentowi. Próbowała utrwalić sobie w pamięci jego twarz, ale kiedy przypadkiem podchwycił jej wzrok, uciekła spojrzeniem w bok, starając się odszukać wśród tłumu Ariego. Miała o tyle szczęście, że jego rosła postura odznaczała się ponad innymi galdrami, a energia, którą emanował odstraszała tych bardziej bojaźliwych, zapewniając mu poniekąd więcej miejsca, które postanowiła w końcu wykorzystać, kiedy następnej osobie, która przepchnęła się tuż obok udało się przydeptać jej palce.
    Valkyria westchnęła i dogoniła Bergdahla akurat w chwili, gdy ten wkraczał do pieczary. Tym razem całkowicie świadomie ujęła go pod ramię, zapewniając sobie w ten sposób stabilność kroku.
    Tylko spróbuj mnie odepchnąć, zdawało się mówić jej spojrzenie. Kryło się w nim pewne wyzwanie, ale zaledwie przez moment, gdyż odchrząknąwszy znacząco, Oldenburg w końcu skupiła swoją uwagę na kapłanie.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Ceremonia - szczęśliwie w nieszczęściu nad losem, jaki powalił żywot Lauge Nørgaarda - zdołała dosięgnąć końca. Mantra podniosłej, wysłużonej przez lata, przez wieki, formuły szumiała mu jeszcze w uszach. Gwar marszczył się i szeleścił, drażniąc z nieuniknioną werwą czujne jak zawsze zmysły. Żołądek kamiennego grobowca połknął ich wszystkich jak wielka, bezduszna ryba; czuł chłód, znacznie większy niż dotąd, sączony przez wyżłobione w głazie, obskurne ściany. Czuł równocześnie smak triumfu. Słodki, na podobieństwo nektaru tańczący wpierw niepozornie na koniuszku języka, by rozlać się, wkrótce, skutecznie po całym ciele. Świętował - pojawił się, odpowiednio, bez skazy na zachowaniu, tłumiąc, z większym lub mniejszym skutkiem strach, jaki przylegał lepiącą się gęstą pajęczą nicią, ilekroć tylko w pobliżu znalazł się jakiś godar. Uniknął widma skandalu, które mogłoby nadejść podczas ponownego zetknięcia się z Lailą Westberg.
    Świętował jednak przedwcześnie - stypa, na jaką był zaproszony, podobnie jak inni goście, stanowiła kolejne spośród stawianych wyzwań. Konstelacje sylwetek i wymieniane dialogi, mogły przynosić niesmak, mogły być niewłaściwe, zwłaszcza, kiedy pogłoski krążyły jak rój natarczywych insektów, unosząc się ponad zgromadzeniem. Plotki przypominały zalęgniecie się uporczywych szkodników, nadgryzających bez przerwy patos i spokój duszy Nørgaarda, małżonka jarla i wykładowcy, któremu przypisywano mnóstwo, jak słyszał, naukowych osiągnięć z dziedziny magii runicznej. Nieznana siła kłębiła się, usiłując zaparcie wyjrzeć na dzienne światło. Prawdziwych, szczerych żałobników - nawet on nie zaliczał się do ich grona, pełen mdłej, szarej obojętności - było dramatycznie niewielu. Zdecydowana większość postanowiła wyruszyć na łowy plotek i rozsiewania dalszych nieprzychylności. Rodzinę postanowiono zostawić teraz w zadumie - nie mógł być jednak pewnym, czy wszyscy z klanu rzeczywiście odczuli dotkliwą stratę spowodowaną śmiercią. Nie była to jednak kwestia, którą powinien rozstrząsać. Nie czuł się z nimi związany, nigdy nie miał być jednym z nich, wywodząc się, w istocie znikąd. Dziecko, dorastające przy starej służce, które rozkwitło malarskim, niespodziewanym talentem.
    Nie wiedział, co zdoła przynieść mu stypa.
    Wiedział, że musi pozostać, podobnie jak teraz, ostrożny.

    Einar z tematu


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Laila Westberg

    Dojrzałość Sohvi pociągała młodziutkie dziewczę najbardziej, bowiem poza doskonałą linią sylwetki i nietuzinkową krzywizną bladego lica, posiadała głębie duszy, do której zdołali nieliczni. Delikatna struktura, a jednocześnie przesiąknięta stanowczością, jakiej brakowało młodziutkiemu dziewczęciu, które wpatrzone było w kobietę jak w obrazek,
    jakby od zawsze na z a w s z e.
    Niebotyczne poczucie dyskomfortu kiełkowało w drobnej postaci rudowłosej. Nawarstwiające emocje przypominały ocean, w którym niegdyś z rozkoszą tonęła, gdy brylowała pośród zgromadzonych ludzi na spędach, teraz coraz bardziej uciekając w odmęty zacienionych kąt. Przy Vanhanen czuła się jednak bezpiecznie, dlatego eskalowała każde spojrzenie, subtelny dotyk i frazes ulatujący spomiędzy warg starszej towarzyszki.
    - A gdybym poprosiła cię o fotografię i namalowała twój portret… Zgodziłabyś się? – szepnęła ledwie słyszalnie, odczuwając iluzję wstydu, który otulił dziewczęce policzki. Była zażenowana swą zuchwałością, która przelewała się w każdym kolejnym słowie, jakie wypowiadała bez cienia pomyślunku, lękając się, że ów propozycja znieważy brunetkę. Nie chciała wszak niczego złego, łudząc się, że i jej pomysł przypadnie do gustu. Smukłe palce były zastane, od dawna nie zaznały faktury drewna, a także włosia, które zbrudzone temperą sunęłoby po materiale płótna.
    Serce zatrzepotało nagle w piersi, gdy tchnienie osiadło gwałtownie na ustach, a sentencje obcych docierały do niej ze zdwojoną siłą. Krzywda werbalna wibrowała w powietrzu, rozcinała cienkie meandry wzniesionej pary, jaka zespalała się ze sobą w mieszance oddechów.
    - Nie – powiedziała stanowczo, spoglądając na Sohvi szeroko otwartymi oczami, za których kurtyną skrywała się nieokreślona buta. Ta sama, jaka niegdyś charakteryzowała Westberg, tak usilnie stawiającą na swoim. - To oni są nierozsądni… – dodała pospiesznie, robiąc krok w przód, by opuszkami palców dotknąć wewnętrznej strony kobiecej dłoni. Ułamki sekund rozciągały się w perspektywie mijanych chwil, co było karygodnym występkiem godnym litości Bogów, po którą należało się zwracać. - Ich zdanie nie ma dla mnie żadnej wartości, tylko ty… Mogą mówić wiele, czyż nie? To nie ma znaczenia – głos Laili wybrzmiewał nutą powagi, ale i ciepła, którym obejmowała artystkę. Nie uczyniła nic więcej, poza słodycz szczerości, zaraz potem kierując swe kroki w stronę ogrodu, gdzie odbyć się miała dalsza część przedstawienia, podczas której skandal powinien wprawić w otępienie każdego. - Twoja obecność natomiast będzie miłą odskocznią – rzuciła jeszcze żartobliwie przez ramię, przyjmując grymas z niecierpliwienia. Nie zamierzała dopuszczać do wizji, w której to Vanhanen poczuje się nieodpowiednio przez plotki, które w malarce zabiły wolność.

    Sohvi i Laila z tematu
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Zadziwia mnie twoja pewność siebie — odparł krótko i chłodno, wciąż mocno ściskając swoją towarzyszkę za wątłe ramię. Poluźnił uścisk dopiero po dłuższej chwili, upewniając się przy okazji, że nikt przy okazji nie widział jego gwałtownego ruchu, którego w rzeczywistości sam po sobie się nie spodziewał. Wiem więcej, niż ci się wydaje. Zaskakujące słowa, które nieoczekiwanie padły z ust stojącej obok Mirjam, sprawiły, że serce podeszło mu do gardła. Było w nich coś wyjątkowo niepokojącego — Järvelä z powodzeniem zasiała w nim ziarnko niepewności, przez co młody Guildenstern nie do końca wiedział, co miała przez to na myśli, mimo że w jego głowie jak na zawołanie pojawiły się możliwie najgorsze scenariusze. Nie był jeszcze na to przygotowany. Skąd przecież mogłaby o tym wszystkim wiedzieć? To niemożliwe — Björn próbował sobie racjonalnie wytłumaczyć, że Mirjam chciała go tylko sprowokować i osiągnęła swój cel, z niemałą premedytacją wyprowadzając go na zaledwie ułamek sekundy z równowagi. Początkowo błędnie uważał, że nie powinien był się przejmować jej wątpliwym towarzystwem, lecz to, co mu przed chwilą zdradziła, utwierdziło go w przekonaniu, że musiał mieć się na baczności. Choć wrócił zaledwie kilka tygodni temu, nie obwieszając zbyt wielu ludziom swojego powrotu do Midgardu, Mirjam zdawała się wiedzieć więcej niż mógłby przewidzieć. Wsłuchiwał się w jej słowa, nawet jeśli już na nią nie spoglądał, obserwując pogrzeb.
    —  Nie myśl, że i ja o tobie nic nie wiem, Järvelä. — W tym momencie blef wydawał mu się najlepszym rozwiązaniem, mimo że tak naprawdę nie miał nic na Mirjam. Postanowił jednak postawić wszystko na jedną kartę, skoro w niezwykle śmiały sposób wysunęła już swoje podejrzenia pod jego adresem. Nie mógł tego tak zostawić. Nie mógł pozwolić na to, by zniszczyła mu życie. — Uważaj, z kim zadzierasz, bo źle się to dla ciebie skończy — zaczął spokojnym i pewnym siebie głosem, jakby sam chciał uparcie wierzyć w prawdziwość wypowiadanych przez siebie słowa. — Jeśli myślisz, że ze swoimi sekretami jesteś bezpieczna, to się grubo mylisz, Mirjam. Ładnym uśmiechem nie zakryjesz swojego zepsutego do szpiku kości wnętrza. Nie jestem ślepy. — Uśmiechnął się cierpko na pożegnanie, dziękując Odynowi za to, że nieszczęsny pogrzeb Lauge Nørgaarda wreszcie zmierzał ku długo wyczekiwanemu końcowi, dzięki czemu z powodzeniem mógł uwolnić się od Mirjam. Kiedy tylko ludzie zaczęli tłumnie wychodzić z grobowca Helligsted, Guildenstern ruszył za nimi, nie czekając na odpowiedź ze strony Mirjam. W końcu nie musiał jej niczego udowadniać ani się przed nią tłumaczyć. Przez ułamek sekundy w jego głowie pojawiła się myśl, że mógłby odpuścić stypę, lecz dobrze wiedział, że nie spodobałoby się to najprawdopodobniej jego rodzinie.  Miał nadzieję, że nie będzie znowu zmuszony użerać się z Järvelą.

    Björn z tematu
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Mirjam Järvelä

    Zauważyła, że trafiła puginałem słów we wrażliwe miejsce – wbiła ostrą, połyskującą w ognistym blasku końcówkę wymierzonego przez siebie ataku bezpośrednio w chorowitą, sensytywną tkankę ciała swego przeciwnika, wobec czego na jej chłodnym, alabastrowym licu wykwitł skromny, acz pełen cynicznego rozbawienia uśmiech, nadający jej fizjonomii drapieżnego wyrazu satysfakcji. Chociaż miejsce, w którym Björn zacisnął palce na jej ramieniu, wciąż rezonowało wątłym bólem, Mirjam nie odczuwała przed mężczyzną strachu, niepewności czy też obawy przed odwetem, wciąż małodusznie pewna siebie, naiwnie przeświadczona, że góruje nie tylko nad ludźmi, ale nad całym światem, który grzecznie i usłużnie pokieruje losem pod jej butne, bezprecedensowe dyktando. Mimo że raz jeszcze wygięła usta w grymasie cierpkiej niechęci, błękitem spojrzenia nie przejawiała niczego ponad fortunne zadowolenie, świadomość własnej wygranej, której nie zamierzała umniejszać ani ukrywać, z którą gotowa była się obnosić bez krzty należytej kobiecie skromności.
    Grozisz mi? – spytała w odpowiedzi na słowny odwet Guildensterna, mrużąc oczy do dwóch, przenikliwych szparek, nie troszcząc się jednak, by w obliczu podobnego oskarżenia z lica zszedł jej chytry półuśmiech, cień tlącej się w piersi wesołości, która zdawała się przelewać przez nią, niby fale zalęgłej w sercu nikczemności, zła i obłudy, jakie ochoczo dokarmiała w sobie od dzieciństwa. – Doprawdy czuję się wielce zaniepokojona, być może powinnam rozejrzeć się za Kruczą Strażą… – wyszeptała z przesadnie teatralnym przejęciem, szeroko otwierając oczy i rozglądając się wokół siebie, jak gdyby faktycznie próbowała wypatrzeć wśród zebranych wewnątrz grobowca żałobników któregoś z oficerów i zeznać mu, z płaczliwym przestrachem, do jak perfidnych czynów gotów był Guildenstern. Akt ten, przywołany na potrzeby dalszego igrania sobie z emocjami, jakie targały mężczyzną, przysposobiła na moment zbyt długo, gdy zdała sobie bowiem sprawę, że jedna ze starszych, chlipiących cicho kobiet przygląda jej się z zaniepokojeniem, stanęła w miejscu, obdarzając Björna ukradkowym, acz radosnym uśmiechem.
    Ależ proszę, rozbierz mnie ze wszystkich sekretów. – odrzekła filuternie, unosząc się na palcach, by sięgnąć brodą ramienia rozmówcy i kołysząc się tak przez chwilę, dopóki godar nie rozpoczął końcowej przemowy pogrzebowej, a ciżba zgromadzonych wewnątrz ludzi nie ucichła nagle, sprawiając, że Helligsted pogrążył się w grobowej ciszy i wątłej atmosferze grozy, jaką napełniało wszystkich zazwyczaj ponure wspomnienie śmierci. – Nie mam niczego do ukrycia. – dodała na odchodne, widząc, że wraz z rychłym zakończeniem ceremonii, Björn nie zamierzał dłużej dotrzymywać jej towarzystwa, jednocześnie biorąc jednak pod uwagę defensywną postawę, za pomocą której próbował odgrodzić się od napastliwych ataków jej ciętych i kąśliwych wścibskości. Pozwoliła mu na tę ucieczkę, jak sądziła, z czystej przekory, nie bez powodu podejrzewała bowiem, że Guildenstern – choć wciąż oschły i nieprzyjemny – pojawi się na stypie, a tam, u jego boku, pojawi się również i ona.

    Mirjam z tematu
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Przyjście na pogrzeb nie był najlepszym pomysłem, ale Amalia była silniejsza niż się wydawało. Chociaż ciągle miała przed oczami sceny z innej tego typu uroczystości, nie poddała się żalowi i po kilku głębszych wdechach zaczęła się uspokajać. Wraz z innymi osobami przyłączyła się do cicho wypowiadanych słów i krok po kroku, minuta po minucie zbliżał się koniec. Napełniło to jej duszę otuchą. Potrzebowała teraz chwili spokoju, zamyślenia i przede wszystkim świeżego powietrza, które rozjaśniłoby jej umysł, przytłoczony przykrymi myślami. Musiała się jednak wykazać cierpliwością. Wszystko miało swój czas i miejsce, także to. Wyczekiwała tego momentu jak niczego innego. Chciała odejść i odciąć się od emocji i przykrych wspomnień. Później będzie lepiej.
    Kiedy pogrzeb się skończył, ruszyła z wolna do wyjścia z groty. Chociaż wypadało iść z innymi by złożyć kondolencje, Amalia nie czuła się na siłach do tego. Poza tym niektórzy uznaliby, że jako dziennikarka po prostu węszy za nowościami. A ona taka nie była. Postanowiła, że wróci do swojego mieszkania i tam zaszyje się w czterech ścianach. Tak byłoby najlepiej. Mogła odpocząć i zebrać się w sobie. Poza tym wiedziała, że nie zawsze inni potrzebowali towarzystwa obcych osób. Nie wybierała się na miejsce stypy.
    Dlatego kiedy tylko uczestnicy zaczęli się rozchodzić, ona także obrała swój kierunek.
    Już po wszystkim – mówiła sobie i poczuła ulgę. Zdecydowanie nie powinna chodzić na pogrzeby.

    Amalia z tematu
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Terje Tordenskiold

    Wszystko dobiegało końca.
    Wędrowało zawiłościami ludzkiego żywota, by wreszcie wkroczyć na ścieżkę ostateczności — ostatnia prosta, jaką należało pokonać przed sięgnięciem gdzieś w głąb wszechświata. Cokolwiek czekało dalej, jeśli czekało, było owocem zakazany dla większości ze zgromadzonych w grocie, gdzie uroczystość pogrzebowa biegła przed siebie niemal niezachwianym nurtem. Krucze skrzydła zapanowały nad zuchwałym złodziejem, który resztę dnia (a może i kilka więcej) spędzi na przemyśleniach w ciasnawej celi, między przesłuchaniami, jakie spróbują wydobyć z niego cokolwiek, co miałoby sens.
    Tordenskiold wyczuwał zaciekawione spojrzenia obłapiające ich sylwetki, jego wyprostowane plecy, majestatyczne ramiona starszego oficera odzianego czernią oraz smukłość delikatnego ciała zwieńczonego blondwłosą koroną towarzyszącej mu kobiety; dla wielu zamkniętej w dwuczłonowym spleceniu układającym się pośród myśli w kobietę fatalną, może i taka była. Może przynosiła chaos, którego on również posmakował.
    Czy dlatego zatrzymał spojrzenie w próżni jarzącej przed oczami?
    Możliwe.
    Jej ciche Dzieli nas… uleciało wraz z echem, które poniosło słowa godara dalej. Pozwoliło wedrzeć się pomiędzy ludzi zgromadzonych dookoła, zaciskających własnymi ciałami gigantyczny wielokąt. Nie odważył się wyrzec więcej ani jednego słowa, ponieważ wiedział, iż dawno jest stracony, wystarczyło zrobić krok do tyłu, spojrzeć ponad zatarte horyzonty wspomnień i…
    … potrząsnął gwałtownie głową.
    Gdzieś między jednym biciem serca a drugim, dźwięki pogrzebu wybrzmiały tego dnia po raz ostatni. Milczał mimo pieśni wybrzmiewających dookoła, uciekał we wszystkie kierunki znanego świata, po kolei, dopóki nie przemieszały szaleńczo kolejności i zalały świadomość. Imiona przewijające się przez korowody myśli bledły, znów jaśniały, ciągnąć mężczyznę przez granicę oddzielającą to, co słuszne od tego, co nieosiągalne.
    Lekkie skinienie posłane pannie Rosenkrantz było zwieńczeniem ich spotkania. Znaczące spojrzenie, które podążyło ruchem głowy, jednoznacznie świadczyło o obraniu strony — chciał porozmawiać z Runą, dlatego musiał pozwolić Sissel odejść. Tak po prostu.
    — Do zobaczenia — rzucone na odchodnym. Ciche, jakby stłumione, ale opatrzone emocjami. Takimi, które rozumiała tylko ona i jakie pozostawił wraz ze wspomnieniem tego ulotnego spotkania.
    Do następnego.

    Terje z tematu
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Zaduma nie trwała przesadnie długo. Schylone ku ziemi oblicze podniosło się po chwili i spojrzało na tłum, który powoli przygotowywał się, by w części odejść do domów, natomiast niektórzy udać się mieli na miejsce, w którym dane im będzie porozmawiać, pokrzepić ciało i złożyć kondolencje rodzinie. Soelberg nie przepadał za takimi spotkaniami – w żadnej formie. Wyjątkowym poświęceniem było wytrwanie dłużącego się czasu w ścisku żałobników. Niestety, nie był to czas zupełnie spokojny i poświęcony wspominaniu zmarłego.
    W głowie wciąż falował obraz sprzed kilku chwil; ledwie wyłaniająca się z otoczenia sylwetka obcego mężczyzny. Jego rozżalenie mimowolnie udzielało się Kruczemu, który chociaż starał się z niezwykłą dokładnością oddzielać świat duchowy od rzeczywistego, nie potrafił oprzeć się emocjom emanującym od ducha.
    Zastanowienie niosła również postać zupełnie realna, wywołująca zamieszanie w tłumie. Chociaż prewencja zajęła się młodzieńcem, jego słowa pozostawały obecne wśród zebranej trójki. Soelberg musiał przyznać, ze obecnie, jak nigdy wcześniej, spieszno było mu do wykonywania swych obowiązków zawodowych.
    Spojrzał na brata oraz na Neptúnusa.
    Panowie, z całym szacunkiem do zmarłego, ale stypa to ostatnia rzecz o jakiej teraz marzę – wyrzekł na tyle cicho, bo nikt nie zwrócił na niego uwagi. – Natomiast, niezmiernie ciekawi mnie nasz delikwent, którego wypadałoby posłuchać. Zastanawiam się, czy ma coś jeszcze równie mądrego do powiedzenia. – Zrobił kilka kroków, usuwając się przed wychodzącymi z grobowca gośćmi. Roztarł dłonią kark, który zdążył nieco zesztywnieć od przeciągającego się bezruchu.
    Idę do nas, zabieracie się też? – Nie czekając na odpowiedź, odszedł jeszcze trochę, by w spokoju zapalić; obłoczek gęstego dymu powędrował ku niebu. Naciągnął mocniej płaszcz i skierował się w stronę dzielnicy Ostatniej Walkirii.

    Eitri z tematu


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Sissel Rosenkrantz

    Obojętność była coraz dotkliwsza. Tkwiła w dole spojrzenia, w smutku półprzymkniętych powiek  odzianych rozbawionym spojrzeniem. Obojętność ust zbitych w kreskę, gdy wreszcie,
    po tych wszystkich słowach, po tym znanym, oszałamiającym zapachu. Oddaliła się.
    Nie zamierzała kontynuować podróży w głębię żałoby, której nie podzielała. Jej nieobecność na dalszej części stypy była niemalże pewnikiem.
    Nie wypadało współczuć.
    Wypadało pokazać szacunek zmarłym, pozostawiając żyjących w niebycie obecności. Dalekiej, szarej, niezauważalnej. Wyzbytej jakichkolwiek emocji.
    - Do zobaczenia. - Ledwie sekunda i zagryzienie zębów dzieliło ją od półuśmiechu. Zagryzienie wargi ponownie napełniło usta metalicznym posmakiem krwi.
    Uciekaj.
    Ludzie rozchodzili się w określone porządkiem świata strony, i pośród nich przechodziła z tą pewnością każdego kroku. Jej własnej drogi.
    Spojrzeń, które odprowadzały ją. Pożegnania, które musi być ostatnim.
    Czarne okulary ponownie spoczęły na zadartym nosku, nadając twarzy wymuszonej powagi. Powagi skrytych iskierek rozbawienia w oczach. Spojrzenia wędrującego po tych wszystkich zasmuconych twarzach.
    Żenująco słabych.
    Żegnających Nørgaard z udawanym poczuciem jedności. Ale mało kto z nich - na czele z nim, dalej krążącym w myślach w kolejach wspomnień - prawdziwie miał do zaoferowania cokolwiek więcej niż obojętność.
    Zezwierzęcenie. Przepełnione instynktem, działające na swoją korzyść.
    Cieszyli się, że to nie ich żywot został ukrócony. Prostota potrzeb. Zrozumienie głębi w tym, że wszystko sprowadza się do podstaw istnienia.
    Obronienia siebie, najbliższych. Siebie przede wszystkim, dopóki w grę nie wchodzą inne, przodujące instynkty. Dlatego ten cały cyrk zmożonego współczucia był wart świeczki a wizja następnego ubolewania - rzewnych łez wylewanych i złudnych kondolencji - była wręcz odrażająca do przeżywania.
    Dlatego po ucieczce od niego, uciekła w głębię samej siebie, uciekając pośród twarzy i masek w stronę jedynego zrozumienia, skrytego w niej samej.

    Sissel z tematu
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Ulotność życia jawiła się okrutną wizją, przed oczyma Wysłannika wiedział, o tym podejmując pracę, przyjmując późniejszy awans, było to jednak uczucie, które napawało pewnym lękiem, tak pierwotnym w swym wybrzmieniu, że naturalnym, był strach. A ten towarzyszył mu niemal na każdym kroku. Siedział cicho w zakamarkach duszy i szeptał, a słowa jego nie trafiały do rozsądku Soelberga, a jednak w chwilach takich jak ta, gdy zaduma i sens życia objawiają się tak klarownie, jak tylko mogą, wyczuwał lekkie zawahanie nad drogą, którą obrał, ot jakby serca rytm zamarł na jedno uderzenie w piersi mężczyzny, lecz zduszenie poczucia obowiązku, honor i świadomość swojej pozycji w świecie zmuszały do poświęcenia i pracy. Nie mógł sobie pozwolić, aby ziarno wątpliwości rozsiało się po oficerskiej duszy.
    Oddał hołd zmarłemu to wyznacznik, który określał szacunek i wdzięczność za dokonania, za to jaką był osobą i co dobrego dał społeczeństwu, lecz nie łączyły go z tą familią żadne więzy krwi, czy głębszej relacji, to też za niestosowne w swym braku zaangażowania emocjonalnego uważał, aby udać się na stypę, niczym padlinożerca wśród owiec czułby się nie na miejscu, ba gardził ludźmi, żerującymi na cudzym nieszczęściu, fałszywie oddanych wspólnemu cierpieniu, kiedy to inne bardziej przyziemne sprawy ciągną ich w miejsca, gdzie powinni – wedle logiki i przekonań Soelberga – znajdować się jedynie ci prawdziwie szczerze przeżywający smutek i utratę. Wiedział, że świat rządzi się innymi prawami, niżeli by tego pragnął i doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że i na stypie pojawią się wszelkiej maści gadziny, być może jednak nie tak wyzywające w swej nieudolnej próbie zabłyśnięcia, co złodziejaszek w tłumie.
    Czytasz mi w myślach drogi braciszku, czas na nas – rzucił i oddalił się od tłumu żałobników. Dając jedynie czas na zebranie myśli przez brata, widząc, że ten poszedł zapalić. Nie pytał o przyczynę, domyślał się jej. A przez to nie przestawał martwić jego losem. Obejrzał się na Neptúnusa rzucając nieme pytanie wzrokiem. Czuł jednak, że i on ma podobne co oni podejście.
    Chętnie zobaczę, jak sobie z nim radzisz – rzucił z lekko, z cieniem kąśliwego grymasu malującego się na twarzy w stronę brata podchodząc, gdy kończył palić. Wrócili już do szarej i pełnej wyzwań normalności. Ivar westchnął cicho, po czym zgarnął ze sobą Neptúnusa.

    Ivar i Neptúnus z tematu
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ari Bergdahl

    Mężczyzna czuje się obco. Wśród tego zapełnionego oddechem i gwarem szyderczo uśmiechających się rozmów ludzi pozbawionych prawdziwej twarzy, odbierającego oddech miejsca. Wśród tych wszystkich osób ze znamienitych klanów, uparcie sądzących, iż coś znaczą i że ich przyjście tutaj cokolwiek znaczy. Wśród tych pozbawionych znaczenia i wśród całej chmary pochowanych w grobowcu nieszczęśników, którzy zdają się mu wyrastać w swych nieprzychylnych spojrzeniach z niemal każdej, obdziobanej wiekiem skalistej ściany tak cholernie ciasnej, napawającej czymś na wzór klaustrofobicznego lęku, jaskini. Wsłuchany w tajemnicze szepty tych, którzy mieli z nim do czynienia, wpity okrutnie i twardo w spojrzenia zawieszające się niewłaściwie na jego osobie i krytykujących jego obecność w tym miejscu. Tym samym, sobie podobnym wzrokiem traktując całą resztę, która ważyła się na niego spojrzeć, by raptownie odwrócić wzrok, po części zniesmaczona widokiem, po części ogarnięta jakimś wewnętrznym, niesprecyzowanym bądź, co bądź lękiem. Uśmiecha się. Czuje jakieś podskórne, jawiące się wewnętrzne zadowolenie wzbudzeniem w nich tego rodzaju uczuć, jakoby naigrywając się z nich. Pierwszy raz odczuwając w sobie to, że jednak był i jest tu potrzebny, bo wyszarpuje z nich coś na wzór skrywanej za maską ich obłudy, prawdy.
    - Nikt nie mówi, że jestem niewinny - podąża za uśmiechem Valkyrii, choć ten niemal od razu gaśnie, to w oczach mężczyzny jawi się coś na wzór swego rodzaju chłodnego, powściągliwego charakterystycznie dla siebie, rozbawienia. Ciekawi go, czy usłyszała w ich rozmowie coś znaczącego, rzucającego większe światło na to, co sam usłyszał, ale nie zwykł wymieniać się zdobytymi informacjami. Tym bardziej z jej osobą.
    Przepuszczając kobietę przodem przebrnął przez potykających się żałobników, którzy w jakiś dziwnie tym razem przychylny dla niego sposób zdawali się unikać jego rosłej sylwetki na równi z błyszczącym grozą spojrzeniem oczu, przystając na samym środku, by z niezmąconą niczym uwagą wysłuchać rzucanych przez kapłana słów. Na wciskającą się pomiędzy jego ramię dłoń Val zareagował niemal bezwiednie rysującym się w kąciku warg uśmiechem, nawet miał już to w jakiś sposób skomentować, ale odpuścił, oddając się zaległej w przestrzeni, niemal zupełnej ciszy.
    - Wybierasz się? - rzucił w jej kierunku, torując wspólną drogę ku wyjściu z grobowca.

    Ari i Valkyria z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.