:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden
+2
Untamo Sorsa
Prorok
6 posters
Prorok
17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:28
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
Sędziwe, dębowe skrzydło wiodących do karczmy drzwi odniosło się do nagłego szarpnięcia klamką zirytowanym jęknięciem, zgrzytem zagnieżdżonym zbyt długo w miękkim podłożu zmysłów, powtarzanym z uporem w cichych mamrotach echa. Dźwięk ten, sam w sobie, został bezlitośnie zmiażdżony w sile donośnych rozmów, wysokim, powtarzanym szczebiotem uderzanych w toastach naczyń oraz chrobotem kufli, sunących po wydrapanej, nierównej powierzchni blatu. Twarze, wplątane w rytm towarzystwa, szczerzyły się w egzaltacji pijaństwa, śmiały się aż do zdarcia ścian gardeł, tworząc, na całej sali, nieskładny i chaotyczny kolaż. Przebywająca w samym sercu lokalu, rozweselona kompania była w stanie skutecznie – własną natarczywością – zaskarbić cudzą uwagę, sprawiając, że rozproszone na uboczu stoliki stawały się idealnym, dyskretnym miejscem do prowadzenia dysput i interesów, często depczących wiele założeń prawa. Poszlaka, że Ragnar Bernsen nawiązywał współpracę niezbędną do przygotowań swojego eksperymentu, dzięki azylowi utworzonemu przez obskurną i hałaśliwą scenerię, sprawiała wrażenie bardziej niż tylko mgliście możliwej do umieszczenia w przeszłości. Stojący za ladą barman w chwili obecnej czyścił, za pomocą wyszeptanego zaklęcia, rząd opróżnionych przez klientelę kufli oraz glinianych kubków. Untamo, Ivar i Eitri, w momencie, kiedy weszli do środka, mogli odczuwać ciężar rzucanych spojrzeń – osiadłych czystym przypadkiem, z zaciekawieniem lub nutą podejrzliwości. Bez względu na to, „Pod ułamanym kłem” żyło wciąż własnym życiem, przyodzianym w gryzący i zaniedbany płaszcz niekosztownych trunków, zionącym kłębem tytoniu, życiem nieporuszonym przez – najwyraźniej nierozpoznanych – oficerów Kruczej Straży. Panoszący się, wszechobecny nieład niewątpliwie utrudniał podtrzymywanie pochodni koncentracji – mimo tego, bez względu na same, zaistniałe walory okoliczności, funkcjonariusze byli obowiązani działać wedle naszkicowanych ustaleń.
– Miód miód miód… miodu w bród… ehehe… – zanucił przetaczający się nieopodal mężczyzna, omal nie rozlewając całej zawartości naczynia, objętego kurczowym, zachłannym chwytem zaciśniętej na uchu dłoni. Zaśmiał się, sam do siebie i chrząknął, niezmordowanie brnąc w krokach, rozchwianych od alkoholu wędrującego pośród gałązek żył. Wreszcie, zmęczony, oparł się o pobliski, szorstki policzek ściany.
Valborg, z kolei, rozpoznała bez przeszkód profesję przybyłych gości. Cała, pobliska przyszłość, spoczęła właśnie w jej rękach – decyzja, czy postanowi już w pierwszej, możliwej chwili zainicjować rozmowę czy początkowo rozejrzy się, obserwując dyskretnie poczynania mężczyzn, zależała jedynie od wybranego przez nią scenariusza.
Untamo, Ivar, Eitri: musicie współpracować. Prorok daje wam swobodę w działaniach. W każdym poście możecie podjąć się maksymalnie dwóch akcji. Jeśli chcecie rozglądnąć się lub podsłuchać rozmów, rzucacie na spostrzegawczość – im wyższy wynik, tym wyższe prawdopodobieństwo, że otrzymacie użyteczną informację. W przypadku interakcji z innymi osobami, rzucacie kością na charyzmę.
Valborg: obowiązują cię identyczne, podane wyżej zasady. W swoim poście możesz podjąć się maksymalnie dwóch akcji. Jeśli chcesz rozejrzeć się lub podsłuchać rozmowę, rzucasz na spostrzegawczość, a w przypadku interakcji z innymi, rzucasz kością na charyzmę. W przypadku interakcji z oficerami Kruczej Straży charyzma liczy się jako umiejętność kłamstwa i pozostania nierozpoznanym. Próg jest zmienny, zależny od reakcji i innych, podjętych przez ciebie działań. Dalsze objaśnienia pojawią się w kolejnym poście Proroka.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 18.10)
17.11.2000 r.
Sędziwe, dębowe skrzydło wiodących do karczmy drzwi odniosło się do nagłego szarpnięcia klamką zirytowanym jęknięciem, zgrzytem zagnieżdżonym zbyt długo w miękkim podłożu zmysłów, powtarzanym z uporem w cichych mamrotach echa. Dźwięk ten, sam w sobie, został bezlitośnie zmiażdżony w sile donośnych rozmów, wysokim, powtarzanym szczebiotem uderzanych w toastach naczyń oraz chrobotem kufli, sunących po wydrapanej, nierównej powierzchni blatu. Twarze, wplątane w rytm towarzystwa, szczerzyły się w egzaltacji pijaństwa, śmiały się aż do zdarcia ścian gardeł, tworząc, na całej sali, nieskładny i chaotyczny kolaż. Przebywająca w samym sercu lokalu, rozweselona kompania była w stanie skutecznie – własną natarczywością – zaskarbić cudzą uwagę, sprawiając, że rozproszone na uboczu stoliki stawały się idealnym, dyskretnym miejscem do prowadzenia dysput i interesów, często depczących wiele założeń prawa. Poszlaka, że Ragnar Bernsen nawiązywał współpracę niezbędną do przygotowań swojego eksperymentu, dzięki azylowi utworzonemu przez obskurną i hałaśliwą scenerię, sprawiała wrażenie bardziej niż tylko mgliście możliwej do umieszczenia w przeszłości. Stojący za ladą barman w chwili obecnej czyścił, za pomocą wyszeptanego zaklęcia, rząd opróżnionych przez klientelę kufli oraz glinianych kubków. Untamo, Ivar i Eitri, w momencie, kiedy weszli do środka, mogli odczuwać ciężar rzucanych spojrzeń – osiadłych czystym przypadkiem, z zaciekawieniem lub nutą podejrzliwości. Bez względu na to, „Pod ułamanym kłem” żyło wciąż własnym życiem, przyodzianym w gryzący i zaniedbany płaszcz niekosztownych trunków, zionącym kłębem tytoniu, życiem nieporuszonym przez – najwyraźniej nierozpoznanych – oficerów Kruczej Straży. Panoszący się, wszechobecny nieład niewątpliwie utrudniał podtrzymywanie pochodni koncentracji – mimo tego, bez względu na same, zaistniałe walory okoliczności, funkcjonariusze byli obowiązani działać wedle naszkicowanych ustaleń.
– Miód miód miód… miodu w bród… ehehe… – zanucił przetaczający się nieopodal mężczyzna, omal nie rozlewając całej zawartości naczynia, objętego kurczowym, zachłannym chwytem zaciśniętej na uchu dłoni. Zaśmiał się, sam do siebie i chrząknął, niezmordowanie brnąc w krokach, rozchwianych od alkoholu wędrującego pośród gałązek żył. Wreszcie, zmęczony, oparł się o pobliski, szorstki policzek ściany.
Valborg, z kolei, rozpoznała bez przeszkód profesję przybyłych gości. Cała, pobliska przyszłość, spoczęła właśnie w jej rękach – decyzja, czy postanowi już w pierwszej, możliwej chwili zainicjować rozmowę czy początkowo rozejrzy się, obserwując dyskretnie poczynania mężczyzn, zależała jedynie od wybranego przez nią scenariusza.
Untamo, Ivar, Eitri: musicie współpracować. Prorok daje wam swobodę w działaniach. W każdym poście możecie podjąć się maksymalnie dwóch akcji. Jeśli chcecie rozglądnąć się lub podsłuchać rozmów, rzucacie na spostrzegawczość – im wyższy wynik, tym wyższe prawdopodobieństwo, że otrzymacie użyteczną informację. W przypadku interakcji z innymi osobami, rzucacie kością na charyzmę.
Valborg: obowiązują cię identyczne, podane wyżej zasady. W swoim poście możesz podjąć się maksymalnie dwóch akcji. Jeśli chcesz rozejrzeć się lub podsłuchać rozmowę, rzucasz na spostrzegawczość, a w przypadku interakcji z innymi, rzucasz kością na charyzmę. W przypadku interakcji z oficerami Kruczej Straży charyzma liczy się jako umiejętność kłamstwa i pozostania nierozpoznanym. Próg jest zmienny, zależny od reakcji i innych, podjętych przez ciebie działań. Dalsze objaśnienia pojawią się w kolejnym poście Proroka.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 18.10)
Untamo Sorsa
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:38
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Mowa ciała sugerowała, że ta być może kelnerka nie posiadała szczerych intencji. Untamo powinien zauważyć to jako doświadczony inspektor, jednak wnioski które z spostrzeżeń wysnuł to już inna, odrębna od tej historia. W końcu tak uciążliwe lawirowanie między niewzruszonym spokojem, a walką z drżącymi wściekle dłoniami mogło zasugerować, że kobieta czegoś się obawia. Tylko czego? Skutków swojej niezdarności czy czegoś, co sugerowało jej zaproponować Sorsie opuszczenie lokalu?
Gdy tylko posłyszał tą dziwnie sformułowaną propozycję, zmarszczył brwi. Instynktownie kątem oka próbował wyłapać Soelbergów, jednak ci zniknęli z jego pola widzenia. Przemknął spojrzeniem ku zapleczu, na którym chwilę temu zniknął jeden z wymieniających się informacjami mężczyzn, ale nie zauważył tam niczego, co mogłoby chociaż podsunąć informację konkretniejszą od domysłów. Jedyne więc na czym mógł polegać, to nie wizualne spostrzeżenia. Przypadkowo wywołana sytuacja miała okazać się jego jedyną szansą na wywiedzenie się czegokolwiek.
- Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą. W końcu nie rozumiał, ale się domyślał. Zresztą. Większość z nich, jego i Soelbergów, pozostawała jakkolwiek rozpoznawalna. Wystarczyło by jedna osoba wiedziała, że do czynienia mają z Kruczymi Strażnikami, by po chwili treść ta rozeszła się po lokalu niczym bakteria. Niektórzy tutaj woleli odwrócić się plecami i po prostu nie rzucać w oczy, jednak sam fakt, że trafili tutaj popchnięci pogłoskami sugerował, że nie przesiadują tutaj jedynie nieśmiali drobni złodziejaszkowie. Ciszej dodał tylko: – Mam powody do obaw? Jeżeli tak, to lepiej by powiedziała pani w którym kierunku na pewno nie powinienem iść.
Zignorował fakt, że kobieta ewidentnie nakazała mu nie pomagać jej dalej. Sorsa odczuwał coraz mocniejsze bicie serca, które pchane do szybszego działania tą nieco stresową sytuacją, wyostrzało zmysłu Untamo, gotowego teraz do żwawszego działania. Słowa kelnerki w końcu nie napawały optymizmem. Nie ostrzegała go bez powodu.
Odstawienie niegdyś uszkodzonych, a teraz doprowadzonych do porządku kufli, na blat kontuaru wiązać się miało z brakiem rozglądania po pomieszczeniu. Rzucanie oczam iw każdy kąt w momencie czekanie to jedno – ludzie z nudów w końcu dłubali nawet w nosie czy obgryzali paznokcie. Teraz, kiedy miał ze sobą rozmówczynię, by nie wydać się osobą bardziej podejrzaną niż jeszcze chwilę temu.
- Praca kelnera to nie jakaś służba, jeżeli czuję się pani zagrożona, proszę zejść z posterunku jeszcze przede mną – zasugerował niby żartem. Właściwie zgadywał, że ona sama bała się bardziej niż on. On nie wiedział w końcu jeszcze czego właściwie powinien się bać. Liczył jednak, że po takim obnażeniu swoich intencji, będzie mógł liczyć na szczerość ze strony młodej dziewczyny.
(1) charyzma - 57 + 25 = 82
(2) spostrzegawczość 26 + 2 = 28
Gdy tylko posłyszał tą dziwnie sformułowaną propozycję, zmarszczył brwi. Instynktownie kątem oka próbował wyłapać Soelbergów, jednak ci zniknęli z jego pola widzenia. Przemknął spojrzeniem ku zapleczu, na którym chwilę temu zniknął jeden z wymieniających się informacjami mężczyzn, ale nie zauważył tam niczego, co mogłoby chociaż podsunąć informację konkretniejszą od domysłów. Jedyne więc na czym mógł polegać, to nie wizualne spostrzeżenia. Przypadkowo wywołana sytuacja miała okazać się jego jedyną szansą na wywiedzenie się czegokolwiek.
- Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą. W końcu nie rozumiał, ale się domyślał. Zresztą. Większość z nich, jego i Soelbergów, pozostawała jakkolwiek rozpoznawalna. Wystarczyło by jedna osoba wiedziała, że do czynienia mają z Kruczymi Strażnikami, by po chwili treść ta rozeszła się po lokalu niczym bakteria. Niektórzy tutaj woleli odwrócić się plecami i po prostu nie rzucać w oczy, jednak sam fakt, że trafili tutaj popchnięci pogłoskami sugerował, że nie przesiadują tutaj jedynie nieśmiali drobni złodziejaszkowie. Ciszej dodał tylko: – Mam powody do obaw? Jeżeli tak, to lepiej by powiedziała pani w którym kierunku na pewno nie powinienem iść.
Zignorował fakt, że kobieta ewidentnie nakazała mu nie pomagać jej dalej. Sorsa odczuwał coraz mocniejsze bicie serca, które pchane do szybszego działania tą nieco stresową sytuacją, wyostrzało zmysłu Untamo, gotowego teraz do żwawszego działania. Słowa kelnerki w końcu nie napawały optymizmem. Nie ostrzegała go bez powodu.
Odstawienie niegdyś uszkodzonych, a teraz doprowadzonych do porządku kufli, na blat kontuaru wiązać się miało z brakiem rozglądania po pomieszczeniu. Rzucanie oczam iw każdy kąt w momencie czekanie to jedno – ludzie z nudów w końcu dłubali nawet w nosie czy obgryzali paznokcie. Teraz, kiedy miał ze sobą rozmówczynię, by nie wydać się osobą bardziej podejrzaną niż jeszcze chwilę temu.
- Praca kelnera to nie jakaś służba, jeżeli czuję się pani zagrożona, proszę zejść z posterunku jeszcze przede mną – zasugerował niby żartem. Właściwie zgadywał, że ona sama bała się bardziej niż on. On nie wiedział w końcu jeszcze czego właściwie powinien się bać. Liczył jednak, że po takim obnażeniu swoich intencji, będzie mógł liczyć na szczerość ze strony młodej dziewczyny.
(1) charyzma - 57 + 25 = 82
(2) spostrzegawczość 26 + 2 = 28
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:38
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'k100' : 26
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'k100' : 26
Eitri Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:39
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Nie pierwszy raz był w takiej sytuacji, by teraz gnać na złamanie karku, z zadowoleniem, że udało się im pochwycić nić, na której końcu mogli odnaleźć rozwiązanie. Zbyt wiele mogło się jeszcze wydarzyć, zwłaszcza w miejscu takim jak ta knajpa. Niespiesznie wychylił więc swoją szklankę z alkoholem, dopalając papierosa. W końcu zatknął go w są środek kupki popiołu spoczywającej w obdrapanej popielniczce. Mylił się – nawet tytoń nie zdołał zetrzeć posmaku whisky z kubeczków smakowych. Odsunął pojemnik w miejsce, z którego go wziął – okrąg brudu czekał nań cierpliwie, by na powrót przytwierdzić szkło lepkością resztek piwa i miodu pitnego. Spojrzał na brata i uśmiechnął się spokojnie, kiwając nieznacznie; zdecydowanie powinni stąd iść, choć podążenie we wskazanym przez barmana kierunku równie dobrze mogło zwiastować kłopoty. Nie mieli jednak żadnych alternatyw, a każda wskazówka zdawała się niezwykle ważna; sami zabiegali o informacje od tego człowieka i poskutkowało to całkowicie bezproblemową współpracą. Dalej musieli radzić sobie sami.
Eitri sięgnął dłonią za pazuchę, by wydobyć portfel z wewnętrznej kieszeni. Zerkając kątem oka na barmana, odliczył odpowiednią sumę i położył na blacie. Następnie, spojrzał jeszcze raz na posiadane pieniądze i dołożył jeszcze trochę.
– Dziękujemy za pomoc. Jak już załatwimy, co mamy, wpadniemy po namiary na nocleg – uśmiechnął się całkiem pogodnie jak na siebie i wstając od baru, szturchnął Ivara. – Pora oddać mu zgubę – przyznał, choć jeszcze zatrzymał się na chwilę, by rzucić cień zastanowienia na słowa mężczyzny. Bernsen miał ręce pełne roboty… Przyjmował ludzi… Cóż, jak na szaleńca, miał całkiem niezłe chody w środowisku. W pewnym stopniu nie dziwił się temu, im bardziej kontrowersyjni zdawali się badacze i naukowcy, tym większe rzesze podobnych zapaleńców ściągali.
Przechodząc przez knajpę, dostrzegł Untamo, nieznaczne zamieszanie, któremu poświęcił niewiele uwagi i zwykłych klientów siedzących przy stolikach gdzieś dalej. Czuł, że powinni powiadomić swojego towarzysza o tym, że opuszczają pomieszczenie, jednak wyglądało na to, iż zbiorowisko ludzi i hałas nie ułatwi im tego zadania. Podążyli więc dalej, tam gdzie mieli zamiar odnaleźć Bernsena – na piętrze karczmy.
– Teraz dopiero się zacznie... – mruknął do Ivara, przeczuwając, że rozmowa z barmanem była ledwie przedsmakiem. Bernsen mógł wydawać się nieszkodliwy, jednak to, co prawdopodobnie uczynił z pogodą, napawało słusznymi obawami. Kruczy wyostrzył swe zmysły, by być gotowym na każdy, najmniej spodziewany ruch. Oczy wodziły po ścianach korytarza, gdy ciszę przeszył dźwięk, zatrzymał się na ułamek sekundy, zerkając na brata. Odruchowo zacisnął dłonie w pięści, rozluźniając je, następnie znowu ciasno zwijając. Milczał, każdy najmniejszy szelest mógł zaszkodzić.
Spostrzegawczość na korytarzu: 54
Tajemne znaki do Untato: 23
Eitri sięgnął dłonią za pazuchę, by wydobyć portfel z wewnętrznej kieszeni. Zerkając kątem oka na barmana, odliczył odpowiednią sumę i położył na blacie. Następnie, spojrzał jeszcze raz na posiadane pieniądze i dołożył jeszcze trochę.
– Dziękujemy za pomoc. Jak już załatwimy, co mamy, wpadniemy po namiary na nocleg – uśmiechnął się całkiem pogodnie jak na siebie i wstając od baru, szturchnął Ivara. – Pora oddać mu zgubę – przyznał, choć jeszcze zatrzymał się na chwilę, by rzucić cień zastanowienia na słowa mężczyzny. Bernsen miał ręce pełne roboty… Przyjmował ludzi… Cóż, jak na szaleńca, miał całkiem niezłe chody w środowisku. W pewnym stopniu nie dziwił się temu, im bardziej kontrowersyjni zdawali się badacze i naukowcy, tym większe rzesze podobnych zapaleńców ściągali.
Przechodząc przez knajpę, dostrzegł Untamo, nieznaczne zamieszanie, któremu poświęcił niewiele uwagi i zwykłych klientów siedzących przy stolikach gdzieś dalej. Czuł, że powinni powiadomić swojego towarzysza o tym, że opuszczają pomieszczenie, jednak wyglądało na to, iż zbiorowisko ludzi i hałas nie ułatwi im tego zadania. Podążyli więc dalej, tam gdzie mieli zamiar odnaleźć Bernsena – na piętrze karczmy.
– Teraz dopiero się zacznie... – mruknął do Ivara, przeczuwając, że rozmowa z barmanem była ledwie przedsmakiem. Bernsen mógł wydawać się nieszkodliwy, jednak to, co prawdopodobnie uczynił z pogodą, napawało słusznymi obawami. Kruczy wyostrzył swe zmysły, by być gotowym na każdy, najmniej spodziewany ruch. Oczy wodziły po ścianach korytarza, gdy ciszę przeszył dźwięk, zatrzymał się na ułamek sekundy, zerkając na brata. Odruchowo zacisnął dłonie w pięści, rozluźniając je, następnie znowu ciasno zwijając. Milczał, każdy najmniejszy szelest mógł zaszkodzić.
Spostrzegawczość na korytarzu: 54
Tajemne znaki do Untato: 23
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:39
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k100' : 23
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k100' : 23
Ivar Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:40
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Zaabsorbowany obsługą innych klientów barman dzielił uwagę pomiędzy braci, a klientów w tym chaosie, który był dla mężczyzny zapewne nie pierwszyzną, wysłannik mógł zaobserwować doświadczenie i podzielność uwagi. Zdarzało mu się pozyskiwać ludzi tego pokroju do współpracy, wywierając naciski powszechnie akceptowane, jak i takie, których mógłby się powstydzić, lecz dobro sprawy, tego wymagało. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy mężczyzna powtórzył nazwisko poszukiwanego naukowca, czuł, że byli już blisko konfrontacji twarzą w twarz z poszukiwanym i miał cichą nadzieję, że sprawa anomalii pogodowych zostanie wkrótce wyjaśniona, przynajmniej w jakimś stopniu.
Kolejne słowa podsyciły nadzieję wysłannika, lecz wyraz twarzy, ani na jotę nie uległ zmianie, głupim i nierozsądnym byłoby okazywanie entuzjazmu na wieść o samej możliwej jedynie lokalizacji podejrzanego, nawet jeśli ten znajdował się zdawać by się mogło, że na wyciągnięcie ręki. Czujny na przejawy jakiegokolwiek oszustwa doszukiwał się w twarzy, jak i mowie ciała barmana nerwowości, czegoś, co mogłoby zdradzić, walący się pod nogami grunt, jednakże albo człowiek ten mówił całkowicie szczerze, i ufnie wziął Soelbergów za interesantów, którzy przyszli oddać znaleziony przedmiot znajomego, albo był na tyle pewny swego oszustwa, iż nie spodziewał się, by ci mogli pokonać zagrożenie, w łapy jakiego właśnie ich posyłał, tak czy inaczej nie mieli trzeciej drogi, bo odwrót i porzucenie misji oznaczałby definitywną porażkę.
– Dziękujemy – dodał, gdy brat skończył i dołożył od siebie, coś ekstra na barową ladę. Napiwek był spowodowany przeczuciem prawdziwości podanych informacji, wierząc w nie, poszli wyznaczoną drogą, nie oglądając się za siebie. Dopiero na schodach, gdy Ei mruknął pod nosem, jakże pokrzepiające słowa Ivar go wyprzedził i nakazał gestem, aby ten trzymał dystans w korytarzu. Ledwo, co pokonali schody, a ich uszu dotarł niepokojący odgłos dochodzący zza ściany. Soelberg nie wahał się, wiedząc, że gwar z izby zagłuszał kroki i szepty wypowiedział pod nosem formułkę zaklęcia: – Hlýða – skupił się, na odgłosach doszukując się w treści słów czegoś, co mogłoby ich naprowadzić. Nie podchodził za blisko, trzymając się, jednej ze ścian szedł wolno. Czuł na sobie spojrzenie brata, lecz nie odwracał się, miał nadzieję, że ten trzymał się zalecenia i w razie wpadki będzie go osłaniał.
Spostrzegawczość: 100
Rzucone zaklęcie Hlýða (75): 97+30=127
Kolejne słowa podsyciły nadzieję wysłannika, lecz wyraz twarzy, ani na jotę nie uległ zmianie, głupim i nierozsądnym byłoby okazywanie entuzjazmu na wieść o samej możliwej jedynie lokalizacji podejrzanego, nawet jeśli ten znajdował się zdawać by się mogło, że na wyciągnięcie ręki. Czujny na przejawy jakiegokolwiek oszustwa doszukiwał się w twarzy, jak i mowie ciała barmana nerwowości, czegoś, co mogłoby zdradzić, walący się pod nogami grunt, jednakże albo człowiek ten mówił całkowicie szczerze, i ufnie wziął Soelbergów za interesantów, którzy przyszli oddać znaleziony przedmiot znajomego, albo był na tyle pewny swego oszustwa, iż nie spodziewał się, by ci mogli pokonać zagrożenie, w łapy jakiego właśnie ich posyłał, tak czy inaczej nie mieli trzeciej drogi, bo odwrót i porzucenie misji oznaczałby definitywną porażkę.
– Dziękujemy – dodał, gdy brat skończył i dołożył od siebie, coś ekstra na barową ladę. Napiwek był spowodowany przeczuciem prawdziwości podanych informacji, wierząc w nie, poszli wyznaczoną drogą, nie oglądając się za siebie. Dopiero na schodach, gdy Ei mruknął pod nosem, jakże pokrzepiające słowa Ivar go wyprzedził i nakazał gestem, aby ten trzymał dystans w korytarzu. Ledwo, co pokonali schody, a ich uszu dotarł niepokojący odgłos dochodzący zza ściany. Soelberg nie wahał się, wiedząc, że gwar z izby zagłuszał kroki i szepty wypowiedział pod nosem formułkę zaklęcia: – Hlýða – skupił się, na odgłosach doszukując się w treści słów czegoś, co mogłoby ich naprowadzić. Nie podchodził za blisko, trzymając się, jednej ze ścian szedł wolno. Czuł na sobie spojrzenie brata, lecz nie odwracał się, miał nadzieję, że ten trzymał się zalecenia i w razie wpadki będzie go osłaniał.
Spostrzegawczość: 100
Rzucone zaklęcie Hlýða (75): 97+30=127
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:40
The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'k100' : 97
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'k100' : 97
Bezimienny
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:40
Wydawało mi się, że jestem dyskretna. Nie chciałabym zobaczyć swojej miny, gdy ten mężczyzna nagle wciągnął mnie na to zaplecze. Pomieszczenie te nie było w najlepszym stanie, a oprócz tego, co mnie tu wciągnął, było tu kilka innych osób. Rozejrzałam się tutaj, na tyle ile mogłam. Zdawałam sobie sprawę, że nie jestem w najlepszym położeniu, a szanse na uniknięcie większego konfliktu z mężczyznami były nikłe. Z drugiej strony głowy, stresowałam się tym, że Krucza Straż mogła dostać już jakieś ważne informacje i nawet wyjść z karczmy.
- Tylko mnie tknij, a pożałujesz... - Ostrzegłam złowrogim spojrzeniem mężczyznę, mimo jego przewagi liczebnej. Zdarzało mi się walczyć jeden na kilka. Miałam przy sobie jeszcze kruczą spinkę, a do tego mogłam wyssać z któregoś z nich krew, zawsze jest to jakaś przewaga, więc nie wykluczałam, że dam sobie na nich radę.
Nagle rozpoznał mnie pewien mężczyzna, a po chwili ja również skojarzyłam jego lico. Był z Przesmyku. Poczułam ulgę, ale nie byłam pewna, czy kiedyś nie zalazłam mu za skórę. Mimo to chyba musiałam mu zaufać w tym momencie, może nawet zna Bernsena..?
- Czekaj... ty też jesteś z Przesmyku - Odezwałam się w jego stronę, nieco serdeczniejszym tonem, niż wcześniej. - Nazywam się Valborg, nie powinnam szpiegować, ale szukam kogoś ważnego dla mnie ważnego - Bernsena. Miałam nadzieję, że znajdę tu jakieś poszlaki odnośnie jego lokalizacji. - Miałam nadzieję, że ich przywódca go skojarzy i może nawet poda mi jego lokalizacje, jeżeli ją zna. - Problem w tym, że nie tylko ja go szukam. Krucza Straż tu jest i chcą go obwinić za wcześniejsze anomalie pogodowe w Midgardzie. Byłabym wdzięczna, jakbyśmy zapomnieli o tym zajściu i byście mnie puścili, żebym mogła spróbować uratować tego starca..? - Nie była to droga, którą przeważnie postępuje, ale liczył się w tej sytuacji czas. Nawet jeśli dam im radę, to zajmie mi to zbyt długo, niż mogłabym sobie na to pozwolić. Byłam całkowicie odcięta od tamtejszych oficerów, a nawet w tym tłumie mogę ich już potem nie znaleźć. Jednocześnie byłam przygotowana na wszelakie ewentualności.
- Tylko mnie tknij, a pożałujesz... - Ostrzegłam złowrogim spojrzeniem mężczyznę, mimo jego przewagi liczebnej. Zdarzało mi się walczyć jeden na kilka. Miałam przy sobie jeszcze kruczą spinkę, a do tego mogłam wyssać z któregoś z nich krew, zawsze jest to jakaś przewaga, więc nie wykluczałam, że dam sobie na nich radę.
Nagle rozpoznał mnie pewien mężczyzna, a po chwili ja również skojarzyłam jego lico. Był z Przesmyku. Poczułam ulgę, ale nie byłam pewna, czy kiedyś nie zalazłam mu za skórę. Mimo to chyba musiałam mu zaufać w tym momencie, może nawet zna Bernsena..?
- Czekaj... ty też jesteś z Przesmyku - Odezwałam się w jego stronę, nieco serdeczniejszym tonem, niż wcześniej. - Nazywam się Valborg, nie powinnam szpiegować, ale szukam kogoś ważnego dla mnie ważnego - Bernsena. Miałam nadzieję, że znajdę tu jakieś poszlaki odnośnie jego lokalizacji. - Miałam nadzieję, że ich przywódca go skojarzy i może nawet poda mi jego lokalizacje, jeżeli ją zna. - Problem w tym, że nie tylko ja go szukam. Krucza Straż tu jest i chcą go obwinić za wcześniejsze anomalie pogodowe w Midgardzie. Byłabym wdzięczna, jakbyśmy zapomnieli o tym zajściu i byście mnie puścili, żebym mogła spróbować uratować tego starca..? - Nie była to droga, którą przeważnie postępuje, ale liczył się w tej sytuacji czas. Nawet jeśli dam im radę, to zajmie mi to zbyt długo, niż mogłabym sobie na to pozwolić. Byłam całkowicie odcięta od tamtejszych oficerów, a nawet w tym tłumie mogę ich już potem nie znaleźć. Jednocześnie byłam przygotowana na wszelakie ewentualności.
1. Charyzma - 31 + 5 = 36
2. Spostrzegawczość - 36
2. Spostrzegawczość - 36
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:40
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'k100' : 36
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'k100' : 36
Prorok
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:41
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Szklista toń niepokoju pokrywająca zwierciadła oczu kelnerki, pękła, zderzona z pięścią momentalnych emocji, afektu który wyłonił się pędem jak oszalałe zwierzę toczące pianę zza uchylonych, smolistych krawędzi warg. Rysa drastycznej zmiany, rzeźbiła sieci krzewiącej się stanowczości. Przed wysłużonym pianinem usiadł zgarbiony muzyk, topiąc wychudłe palce w czerni i bieli uśmiechu prostokątnych klawiszy. Kręgosłup wygrywanej melodii wykrzywiał się w przeraźliwej skoliozie fałszu; instrument nie był strojony, kalecząc przejrzystość swoich właściwych tonów. W jednym, nadal, sprawował się bez zarzutów – potrafił doskonale zagłuszać rozsiane dźwięki.
– Pan myśli, że oni nie wiedzą…? – nachyliła się, korzystając ze sposobności. – Chcieli, by pana koledzy tam poszli – nitka niewyraźnego, rozmazanego szeptu sprawiała, że Untamo z wyraźnym trudem mógł rozszyfrować słowa. Odległość, która dzieliła go od kobiety, przeczyła wszelkim regułom znanej powściągliwości.
– Pierwsze piętro. Czeka tam pewna śmierć – dodała nagle kelnerka, nachylając się tuż przy uchu oraz raptownie, po upuszczeniu słów oddalając się prosto w samą ławicę tłumu. Czuła, jak spadł z niej ciężar; ciężar podsłuchanych w niefortunności przypadku – oschłych, nielitościwych stwierdzeń. Czuła, podskórnie, że rozpisana historia nie zyska szczęśliwego finiszu.
Zrobiła wszystko, co mogła tylko uczynić.
– …nareszcie …najwyższy czas… tylko nie spierdol tego – był w stanie wychwycić Ivar; urwane, kąśliwe zdania nie wskazywały na ciągły, toczony z namysłem dialog. Pomruki, dobywające się z gardeł, ostatecznie ucichły – przez chwilę nastała niemal zupełna cisza jak w samym oku cyklonu; jak w cieniu przed nadchodzącym, pochmurnym obliczem burzy.
Całość, rozegrała się w kilku, drżących objęciach sekund, pomiędzy jednym a drugim skurczem kwartetu serca. Tuż za plecami Ivara i Eitriego otworzyły się drzwi. Na korytarzu znaleźli się dwaj mężczyźni.
– Hringja út! – pierwsze, posłane bez skazy opóźnienia zaklęcie miało unieruchomić starszego z Soelbergów, chwytając silnie za rękę. Napastnik uśmiechnął się; w czasie wypowiadania inkantacji, jego spojrzenie osnuło się mleczną bielą. Był ślepcem.
– Kofnun – wygłosił drugi, ujawniając, podobnie jak jego kompan rzeczywistą naturę. Na skórze, wystającej zza szerokiego rękawa wspinały się czarne węże splątanych żył.
Równocześnie, razem z atakiem ślepców jęknęły zawiasy innych, otwierających się drzwi, tym razem ulokowanych na samym końcu wąskiego, niewygodnego przejścia. Ivar i Eitri mogli rozpoznać przemykającą postać. Bernsen zachichotał szyderczo i zniknął tuż za zakrętem.
Szczodry śmiech rozlał się po obszarze zaplecza – mężczyzna przyjrzał się Valborg z nutą wyrozumiałej i gładkiej pobłażliwości. Podobnie jak pozostała część osób, znajdował się teraz w karczmie z określonej przyczyny; w zamian za określoną, przyznaną sumę talarów. Nie umiał pojąć, dlaczego zależało jej na stukniętym naukowcu. Nie drążył jednak tej kwestii; możliwe, że miała z nim osobiste porachunki. Mężczyzna, w ostatnim czasie, dał się wszystkim we znaki.
– Starzec potrafi dobrze o siebie zadbać – przyznał. – I dobrze za to zapłacić – oznajmił przy tym pośrednio, że był wynajęty do sprawowania pieczy nad rozwojem spraw w karczmie. Pod kakofonią śmiechów i rozbestwieniem pijaństwa skrywał się kształt intrygi. Bernsen wbrew pozorom potrafił, choćby szczątkowo zadbać o bezpieczeństwo. Był przekonany, że prędzej czy później u progów jego kryjówki pojawi się Krucza Straż.
– Możesz iść z nami. Nie pogardzimy sojusznikiem – dodał, znając reputację i doświadczenie Valborg, których, oczywiście, nie dało się jej odmówić. – Możemy się jednak rozejść. Po prostu nie wchodź nam w drogę, a wszyscy będą szczęśliwi – zakończył bez udziału emocji. Decyzja tkwiła w jej rękach.
Untamo może udać się na pierwsze piętro i dołączyć do Eitriego oraz Ivara. Przysługuje mu jedna akcja.
Ivar i Etri rzucają na obronę przed zaklęciami. Próg jest klasycznie liczony z odpowiednim atutem i statystyką magii użytkowej; wynosi dla Ivara 50, a dla Eitriego 60. W przypadku sukcesu gracz może dokonać dorzutu na kontratak (k100 na zaklęcie, k6 na celność).
Valborg może zakończyć swoją rozgrywkę lub udać się razem z grupą najemników. Powinna mieć na uwadze, że każdy, jej dalszy udział w misji jest obarczony ryzykiem pozbawienia wolności.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 3.12)
– Pan myśli, że oni nie wiedzą…? – nachyliła się, korzystając ze sposobności. – Chcieli, by pana koledzy tam poszli – nitka niewyraźnego, rozmazanego szeptu sprawiała, że Untamo z wyraźnym trudem mógł rozszyfrować słowa. Odległość, która dzieliła go od kobiety, przeczyła wszelkim regułom znanej powściągliwości.
– Pierwsze piętro. Czeka tam pewna śmierć – dodała nagle kelnerka, nachylając się tuż przy uchu oraz raptownie, po upuszczeniu słów oddalając się prosto w samą ławicę tłumu. Czuła, jak spadł z niej ciężar; ciężar podsłuchanych w niefortunności przypadku – oschłych, nielitościwych stwierdzeń. Czuła, podskórnie, że rozpisana historia nie zyska szczęśliwego finiszu.
Zrobiła wszystko, co mogła tylko uczynić.
– …nareszcie …najwyższy czas… tylko nie spierdol tego – był w stanie wychwycić Ivar; urwane, kąśliwe zdania nie wskazywały na ciągły, toczony z namysłem dialog. Pomruki, dobywające się z gardeł, ostatecznie ucichły – przez chwilę nastała niemal zupełna cisza jak w samym oku cyklonu; jak w cieniu przed nadchodzącym, pochmurnym obliczem burzy.
Całość, rozegrała się w kilku, drżących objęciach sekund, pomiędzy jednym a drugim skurczem kwartetu serca. Tuż za plecami Ivara i Eitriego otworzyły się drzwi. Na korytarzu znaleźli się dwaj mężczyźni.
– Hringja út! – pierwsze, posłane bez skazy opóźnienia zaklęcie miało unieruchomić starszego z Soelbergów, chwytając silnie za rękę. Napastnik uśmiechnął się; w czasie wypowiadania inkantacji, jego spojrzenie osnuło się mleczną bielą. Był ślepcem.
– Kofnun – wygłosił drugi, ujawniając, podobnie jak jego kompan rzeczywistą naturę. Na skórze, wystającej zza szerokiego rękawa wspinały się czarne węże splątanych żył.
Równocześnie, razem z atakiem ślepców jęknęły zawiasy innych, otwierających się drzwi, tym razem ulokowanych na samym końcu wąskiego, niewygodnego przejścia. Ivar i Eitri mogli rozpoznać przemykającą postać. Bernsen zachichotał szyderczo i zniknął tuż za zakrętem.
Szczodry śmiech rozlał się po obszarze zaplecza – mężczyzna przyjrzał się Valborg z nutą wyrozumiałej i gładkiej pobłażliwości. Podobnie jak pozostała część osób, znajdował się teraz w karczmie z określonej przyczyny; w zamian za określoną, przyznaną sumę talarów. Nie umiał pojąć, dlaczego zależało jej na stukniętym naukowcu. Nie drążył jednak tej kwestii; możliwe, że miała z nim osobiste porachunki. Mężczyzna, w ostatnim czasie, dał się wszystkim we znaki.
– Starzec potrafi dobrze o siebie zadbać – przyznał. – I dobrze za to zapłacić – oznajmił przy tym pośrednio, że był wynajęty do sprawowania pieczy nad rozwojem spraw w karczmie. Pod kakofonią śmiechów i rozbestwieniem pijaństwa skrywał się kształt intrygi. Bernsen wbrew pozorom potrafił, choćby szczątkowo zadbać o bezpieczeństwo. Był przekonany, że prędzej czy później u progów jego kryjówki pojawi się Krucza Straż.
– Możesz iść z nami. Nie pogardzimy sojusznikiem – dodał, znając reputację i doświadczenie Valborg, których, oczywiście, nie dało się jej odmówić. – Możemy się jednak rozejść. Po prostu nie wchodź nam w drogę, a wszyscy będą szczęśliwi – zakończył bez udziału emocji. Decyzja tkwiła w jej rękach.
Untamo może udać się na pierwsze piętro i dołączyć do Eitriego oraz Ivara. Przysługuje mu jedna akcja.
Ivar i Etri rzucają na obronę przed zaklęciami. Próg jest klasycznie liczony z odpowiednim atutem i statystyką magii użytkowej; wynosi dla Ivara 50, a dla Eitriego 60. W przypadku sukcesu gracz może dokonać dorzutu na kontratak (k100 na zaklęcie, k6 na celność).
Valborg może zakończyć swoją rozgrywkę lub udać się razem z grupą najemników. Powinna mieć na uwadze, że każdy, jej dalszy udział w misji jest obarczony ryzykiem pozbawienia wolności.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 3.12)
Untamo Sorsa
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:41
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Och, powinien przeczuć to od razu. Widząc znikającego na zapleczu mężczyznę, widać spojrzenia skierowane w ich stronę. Powinien od razu domyślić się, że nie skończy się na samym ich rozpoznaniu, że ktoś postanowił zwyczajnie zagrać na nosie Kruczej Straży i pokazać im, że ich miejsce nie było tutaj. Nie było wśród mętów społecznych.
Nie każdy ich rozpoznał, oczywiście że nie. Panowie których przed chwilą zdołał zbałamucić swoją gładką gadką w końcu nie wydawali się być nieludzko niechętni. Kelnerka jednak wiedziała - co oznacza, że ktoś albo musiał powiedzieć im wszystkim o tym, że Kruczy znajdą się tutaj w tym momencie i w tym konkretnym celu (ktoś z ich organizacji donosił?) lub cała ta akcja, wszystkie znaki które docierały do Midgardu w sprawie poszukiwanego… To tak naprawdę ich sprawka? Ukartowali to - tylko po co? Po to by wyeliminować raptem trzech losowych oficerów?
Dobrze, pozbycie się nawet jednego Wysłannika coś znaczyło, w końcu Ivar należał tym samym do elity… Ale czemu? Równie dobrze mogli podłożyć ładunek wybuchowy w którejś z ich siedzib i pozbyć się większej ilości wiernych, prawożądnych piesków. Sorsa nie myślał o tym jednak za długo. Skupił się prędzej na udaniu się w odpowiednią stronę. W stronę, w którą jeszcze kilka chwil temu udali się Soelbergowie.
Nie potrafił w tym momencie myśleć jedynie o swoim komforcie i bezpieczeństwie, nie jeżeli chodziło o sprawy tak poważne, dodatkowo dotyczące jeszcze tych chłopców, na których autentycznie mu zależało. W końcu oni wszyscy byli trochę jak rodzina o dziwnie posklejanym zdjęciu rodowym. Ich jedynym spoiwem był dziadek Soelberg.
Pokonywał szybkim krokiem stopnie prowadzące na piętro. Nie silił się o ciszę kroków, teraz w końcu liczyło się jedynie dotarcie na czas. Dotarcie, zanim będzie za późno. Może ostrzeże ich jeszcze, może zdoła powstrzymać ich zanim…
Zanim dwoje wychodzących z pomieszczenia mężczyzn rzuci się na nich z morderczymi zaklęciami. Cholerni Ślepcy. Oznakowani? Nie wiedział, w końcu tego nie widział, szczególnie teraz kiedy ich ciała pokrywały się skutkami tak dobrze znanego wizualnie zatrucia.
Sorsa zaszedł ich od tyłu, co na pewno dawało im pewną przewagę. Teraz nie myślał o tym, że mogło być ich tu więcej. A Bernsen, jego obecność… Drogi Odynie. Przecież on tu był! Był tu! I uciekał! Szkoda tylko, że Untamo znajdował się w takim miejscu, by z trudem mógł przecisnąć się swoim zaklęciem do tego wymarzonego celu. Byleby nie uciekł przez okno, byleby nie uciekł przez okno, byleby nie uciekł przez okno…
– Ríða - rzucił momentalnie, właściwie dość potężnym zaklęciem, celując w plecy ofiary, która, jak się potem okazało, była inna od tej, do której wycelował Eitri. Nie spodziewał się, by dwoje ślepców było w stanie tak sprawnie operować zaklęciami defensywnymi, by móc obronić się przed gradem zaklęć Kruczych Strażników. Nie trafił, bo chyba za szybko obejrzał się za siebie, jednak bardzo, bardzo krótko. Tylko by sprawdzić czy nie czai się tu na nich nic więcej. - Skurwiel znowu ucieka… - przekazał Sorsa, jakby jeszcze nie wiedzieli. Teraz jednak, kiedy jakkolwiek poradzili sobie z zepsutą materią, mogli próbować rzucić się w pogoń. Do Kruczego lotu, czy czegoś podobnego...
Ríða 84 + 30 = 114
celność - 1 (chociaż bardziej pasowałoby 0)
Nie każdy ich rozpoznał, oczywiście że nie. Panowie których przed chwilą zdołał zbałamucić swoją gładką gadką w końcu nie wydawali się być nieludzko niechętni. Kelnerka jednak wiedziała - co oznacza, że ktoś albo musiał powiedzieć im wszystkim o tym, że Kruczy znajdą się tutaj w tym momencie i w tym konkretnym celu (ktoś z ich organizacji donosił?) lub cała ta akcja, wszystkie znaki które docierały do Midgardu w sprawie poszukiwanego… To tak naprawdę ich sprawka? Ukartowali to - tylko po co? Po to by wyeliminować raptem trzech losowych oficerów?
Dobrze, pozbycie się nawet jednego Wysłannika coś znaczyło, w końcu Ivar należał tym samym do elity… Ale czemu? Równie dobrze mogli podłożyć ładunek wybuchowy w którejś z ich siedzib i pozbyć się większej ilości wiernych, prawożądnych piesków. Sorsa nie myślał o tym jednak za długo. Skupił się prędzej na udaniu się w odpowiednią stronę. W stronę, w którą jeszcze kilka chwil temu udali się Soelbergowie.
Nie potrafił w tym momencie myśleć jedynie o swoim komforcie i bezpieczeństwie, nie jeżeli chodziło o sprawy tak poważne, dodatkowo dotyczące jeszcze tych chłopców, na których autentycznie mu zależało. W końcu oni wszyscy byli trochę jak rodzina o dziwnie posklejanym zdjęciu rodowym. Ich jedynym spoiwem był dziadek Soelberg.
Pokonywał szybkim krokiem stopnie prowadzące na piętro. Nie silił się o ciszę kroków, teraz w końcu liczyło się jedynie dotarcie na czas. Dotarcie, zanim będzie za późno. Może ostrzeże ich jeszcze, może zdoła powstrzymać ich zanim…
Zanim dwoje wychodzących z pomieszczenia mężczyzn rzuci się na nich z morderczymi zaklęciami. Cholerni Ślepcy. Oznakowani? Nie wiedział, w końcu tego nie widział, szczególnie teraz kiedy ich ciała pokrywały się skutkami tak dobrze znanego wizualnie zatrucia.
Sorsa zaszedł ich od tyłu, co na pewno dawało im pewną przewagę. Teraz nie myślał o tym, że mogło być ich tu więcej. A Bernsen, jego obecność… Drogi Odynie. Przecież on tu był! Był tu! I uciekał! Szkoda tylko, że Untamo znajdował się w takim miejscu, by z trudem mógł przecisnąć się swoim zaklęciem do tego wymarzonego celu. Byleby nie uciekł przez okno, byleby nie uciekł przez okno, byleby nie uciekł przez okno…
– Ríða - rzucił momentalnie, właściwie dość potężnym zaklęciem, celując w plecy ofiary, która, jak się potem okazało, była inna od tej, do której wycelował Eitri. Nie spodziewał się, by dwoje ślepców było w stanie tak sprawnie operować zaklęciami defensywnymi, by móc obronić się przed gradem zaklęć Kruczych Strażników. Nie trafił, bo chyba za szybko obejrzał się za siebie, jednak bardzo, bardzo krótko. Tylko by sprawdzić czy nie czai się tu na nich nic więcej. - Skurwiel znowu ucieka… - przekazał Sorsa, jakby jeszcze nie wiedzieli. Teraz jednak, kiedy jakkolwiek poradzili sobie z zepsutą materią, mogli próbować rzucić się w pogoń. Do Kruczego lotu, czy czegoś podobnego...
Ríða 84 + 30 = 114
celność - 1 (chociaż bardziej pasowałoby 0)
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:41
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 1
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 1
Eitri Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:42
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Nie potrzebował zbyt wiele, by domyślać się, że na ugodowym wyjawieniu informacji przez barmana cała sprawa się nie zakończy. O ile mogli wahać się, czy miał on w tym interes i czy jego intencje były w zupełności czyste, to jednak pewnym było, że miejsce to obfitowało w osobistości, którym nie na rękę mogłoby być odnalezienie Bernsena. Przeczucia kształtowane latami pracy w Kruczej Straży nie myliły się wyjątkowo i nie uważał, aby rezerwa i czarnowidztwo w tym momencie były czymś zupełnie niedorzecznym. Gotów na wszystko, kroczył powoli za bratem, wsłuchując się w otoczenie. Zaklęcie rzucone przez Ivara przesyciło powietrze i zaiskrzyło na moment, pozwalając, by ten wsłuchał się w to, co było niemożliwe do odgadnięcia jedynie przy pomocy ludzkich zdolności.
Eitri czuł jak po jego grzbiecie przemieszcza się drobny dreszcz powodowany napływem adrenaliny w ciało poruszające się automatycznie, dobrze znanym i wyuczonym ruchem, nastawionym na natychmiastową potrzebę zwarcia się i obrony, gdyby zaszła taka konieczność. Byli blisko, a tym samym byli w większym niebezpieczeństwie niż do tej pory, gdy jeszcze kilka minut temu spokojnie popijali whisky przy barze.
Nagły ruch i gwałtowny zgrzyt drzwi poderwał go z miejsca, rzucił spojrzeniem po tym, co właśnie zaczęło się przed nimi rozgrywać. Dwie obce postaci i Bernsen… przemykający w tyle, ponownie pragnący wywinąć się i zniknąć, bez ponoszenia konsekwencji za właśnie czyny.
Znajoma mozaika czarnych żył i oczu zasnutych mlecznobiała mgłą wywołała w nim w pierwszym momencie falę mdłości i sprzeciwu, wiedział, ze spotkają tu ślepców, lecz do ostatniej chwili niekoniecznie układał sobie to w głowie. Stara zadra zaczęła palić go żywym ogniem, gdy usłyszał dźwięk plugawego zaklęcia wycelowanego wprost w niego. Mógł się zawahać, niesiony zaszytym strachem, jednak zareagował natychmiast, chroniąc się przed ponownym poniesieniem klęski. Nie tym razem! Warczał wewnętrznie, wyciągając przed siebie dłoń.
– Bughr! – wycedził przez zaciśnięte zęby, ochraniając się magiczną tarczą. Napięcie rozpłynęło się sekundą ulgi opadającej na spięte ramiona. Tym razem udało mu się ujść cało, choć odparcie jednorazowego ataku nie oznaczało zupełnego zwycięstwa. Był wściekły, a wściekłość w takich momentach zdawała się najgorszym podszeptem. Zacisnął palce w pięści, skupiając spojrzenie na twarzy ślepca. Wiedział, że nie przepuści im, podobnie jak tamten, który nie chciał przepuścić mu ponad rok temu. Bez litości, bez jakiegokolwiek cienia żalu i zastanowienia, gdyż był krukiem – kimś kogo należało wyeliminować. – Granda – Uderzył w odsłoniętą rękę: gestem mierzącym w niego i chwile temu poznaczoną czarnym atramentem smug zepsucia.
Obrona: 63+21=84 > 60
Atak: trafia na 57+21=78 zaklęcie Granda / próg 70
Eitri czuł jak po jego grzbiecie przemieszcza się drobny dreszcz powodowany napływem adrenaliny w ciało poruszające się automatycznie, dobrze znanym i wyuczonym ruchem, nastawionym na natychmiastową potrzebę zwarcia się i obrony, gdyby zaszła taka konieczność. Byli blisko, a tym samym byli w większym niebezpieczeństwie niż do tej pory, gdy jeszcze kilka minut temu spokojnie popijali whisky przy barze.
Nagły ruch i gwałtowny zgrzyt drzwi poderwał go z miejsca, rzucił spojrzeniem po tym, co właśnie zaczęło się przed nimi rozgrywać. Dwie obce postaci i Bernsen… przemykający w tyle, ponownie pragnący wywinąć się i zniknąć, bez ponoszenia konsekwencji za właśnie czyny.
Znajoma mozaika czarnych żył i oczu zasnutych mlecznobiała mgłą wywołała w nim w pierwszym momencie falę mdłości i sprzeciwu, wiedział, ze spotkają tu ślepców, lecz do ostatniej chwili niekoniecznie układał sobie to w głowie. Stara zadra zaczęła palić go żywym ogniem, gdy usłyszał dźwięk plugawego zaklęcia wycelowanego wprost w niego. Mógł się zawahać, niesiony zaszytym strachem, jednak zareagował natychmiast, chroniąc się przed ponownym poniesieniem klęski. Nie tym razem! Warczał wewnętrznie, wyciągając przed siebie dłoń.
– Bughr! – wycedził przez zaciśnięte zęby, ochraniając się magiczną tarczą. Napięcie rozpłynęło się sekundą ulgi opadającej na spięte ramiona. Tym razem udało mu się ujść cało, choć odparcie jednorazowego ataku nie oznaczało zupełnego zwycięstwa. Był wściekły, a wściekłość w takich momentach zdawała się najgorszym podszeptem. Zacisnął palce w pięści, skupiając spojrzenie na twarzy ślepca. Wiedział, że nie przepuści im, podobnie jak tamten, który nie chciał przepuścić mu ponad rok temu. Bez litości, bez jakiegokolwiek cienia żalu i zastanowienia, gdyż był krukiem – kimś kogo należało wyeliminować. – Granda – Uderzył w odsłoniętą rękę: gestem mierzącym w niego i chwile temu poznaczoną czarnym atramentem smug zepsucia.
Obrona: 63+21=84 > 60
Atak: trafia na 57+21=78 zaklęcie Granda / próg 70
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:42
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 57
--------------------------------
#3 'k6' : 3
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 57
--------------------------------
#3 'k6' : 3
Eitri Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:44
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Głosy dochodzące zza ściany mogły zaniepokoić, wprawić w zastanowienie, po którym padało pytanie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodziło? Pomruki nagle i niespodziewanie ucichły, a rosnące napięcie sprawiało, że mimowolnie wyostrzył zmysły, jakby pragnąć usłyszeć, chociaż coś jeszcze, co mogłoby nakierować ich na ślad, uświadomić, w jakie bagno się wpakowali. Nic z tych rzeczy się jednak nie wydarzyła, wręcz przeciwnie, nagłe przeczucie i lęk, jaki zakradał się, niby pająk po swej pajęczynie wprost do ofiary przemknęło, przez kark i plecy wysłannika, ten obrócił się w samą porę, gdy drzwi uchyliły się, a w nich stanęli mężczyźni, bez ostrzeżenia, czy chociażby słowa wyjaśnienia, zaatakowali. Znak, że się na nich czaili, że karczma była ustawioną pułapką, a karczmarz wpuścił ich w maliny. Nie było jednak czasu na klątwy i plucie w brodę, należało uchronić się przed zaklęciami ślepców i dorwać naukowca.
– Bughr – rzucił, przez zaciśnięte zęby chroniąc się tym samym przed zaklęciem, kątem oka obserwował brata, jak radził sobie ze swoim przeciwnikiem. Oko pierścienia opieki jarzyło się ostrzegawczym światłem, przynajmniej działało w terenie, ta myśl była odrobinę pokrzepiająca w ogniu walki, jaka rozpętała się w wąskiej gardzieli korytarza. Nie zamierzał okazywać litości w tym starciu, chcąc jak najszybciej pozbyć się problemu i upewnić, czy aby zostawiony na parterze Untamo, również musiał borykać się z podobnym równie niemiłym towarzystwem.
– Granda – echo zaklęcia połączyło się z tym rzucanym przez młodszego brata, jakby bez wahania się, wiedzieli podświadomie, co mieli rzucać, celował w rękę, chcąc pozbawić ślepca możliwości dalszej walki i tym samym skupić się na ewentualnych innych przeciwnikach. Wątpił, by ci dwaj, byli jedynymi, którzy czaili się na oficerów kruczej. Jeśli tylko przetrwają, tę zawieruchę dorwie barmana, któremu pomimo wręczonego napiwku nawet powieka nie drgnęła, gdy ich sprzedawał. Wleje mu tę paskudną whisky, jaką ich raczył do pyska i niech się udławi stary sprzedajny cap. Nasłuchiwał kroków, dochodzących ze schodów, kto w nich stanie, przyjaciel czy wróg?
Obrona: 94+30= 124 / próg 50
Udany Atak: 59+30= 89 zaklęcie Granda / próg 70
– Bughr – rzucił, przez zaciśnięte zęby chroniąc się tym samym przed zaklęciem, kątem oka obserwował brata, jak radził sobie ze swoim przeciwnikiem. Oko pierścienia opieki jarzyło się ostrzegawczym światłem, przynajmniej działało w terenie, ta myśl była odrobinę pokrzepiająca w ogniu walki, jaka rozpętała się w wąskiej gardzieli korytarza. Nie zamierzał okazywać litości w tym starciu, chcąc jak najszybciej pozbyć się problemu i upewnić, czy aby zostawiony na parterze Untamo, również musiał borykać się z podobnym równie niemiłym towarzystwem.
– Granda – echo zaklęcia połączyło się z tym rzucanym przez młodszego brata, jakby bez wahania się, wiedzieli podświadomie, co mieli rzucać, celował w rękę, chcąc pozbawić ślepca możliwości dalszej walki i tym samym skupić się na ewentualnych innych przeciwnikach. Wątpił, by ci dwaj, byli jedynymi, którzy czaili się na oficerów kruczej. Jeśli tylko przetrwają, tę zawieruchę dorwie barmana, któremu pomimo wręczonego napiwku nawet powieka nie drgnęła, gdy ich sprzedawał. Wleje mu tę paskudną whisky, jaką ich raczył do pyska i niech się udławi stary sprzedajny cap. Nasłuchiwał kroków, dochodzących ze schodów, kto w nich stanie, przyjaciel czy wróg?
Obrona: 94+30= 124 / próg 50
Udany Atak: 59+30= 89 zaklęcie Granda / próg 70
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:44
The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'k100' : 59
--------------------------------
#3 'k6' : 2
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'k100' : 59
--------------------------------
#3 'k6' : 2
Bezimienny
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:44
Już nie raz byłam w gorszych kłopotach, ale nigdy mi się nie zdarzyło, że bym się im poddała. Nie wiem, czy to przez szczęście, którego całe życie było mi brak, czy moja wola walki sprawiała, że udawało mi się z nich wyjść bez większego kłopotu. Gdy zdecydowałam się odejść ze szpitala, a potem zostać najemnikiem, wiedziałam, że przestanę wieść bezpieczne życie. Jednak kontrola nad sobą, siła którą uwolniłam po tylu ciężkich latach, zbyt mnie uzależniła, żebym mogła powrócić do przeszłości. Zbyt ciężko pracowałam, żeby pozbyć się z odbicia w lustrze tej marnej, znienawidzonej postaci.
Nie zamierzałam tłumaczyć się bardziej, czy wyjaśniać czemu tak mi zależy na rozmowie z tą postacią. Jednak mężczyzna po "znajomości", również postanowił nie wdawać się w niepotrzebny konflikt. Byłam pewna swoich umiejętności, zgaduję, że jeśli to on nimi dowodzi, to też musi być w miarę mocny, więc bójka ta mogłaby się zakończyć dużymi szkodami dla właściciela tej już rozpadającej się karczmy.
Trochę mi ulżyło, gdy okazało się, że cała ta zgraja została wynajęta przez Bernsena. Nie byłam pewna jednak ich umiejętności. Czy pomimo względnej przewagi liczebnej, poradzą sobie na tych trzech oficerów Kruczej Straży? Szczególnie że mój wzrok wyłapał prawdopodobnie jednego doświadczonego wyjadacza. Tylko oni są ograniczeni przez prawo, a my nie, co samo w sobie daje nam przewagę.
- Zabawy z kruczkami nigdy nie odmawiam... - Uśmiechnęłam się, do jak mi się wydawało na tamten moment, chwilowego sojusznika. Nie mogłam liczyć na żaden zysk z tej akcji, ale naprawdę zależało mi na rozmowie z Bernsenem. Nie chciałabym znowu go szukać po całej Skandynawii, a z tego co mi się wydaje, mężczyzna potrafi dobrze i bezpiecznie się schować. Wykorzystam, więc tę szanse maksymalnie, pomimo możliwych konsekwencji, jestem pewna, że z moją pomocą powinniśmy bez zbędnych pokonać tę trójkę.
Nie zamierzałam tłumaczyć się bardziej, czy wyjaśniać czemu tak mi zależy na rozmowie z tą postacią. Jednak mężczyzna po "znajomości", również postanowił nie wdawać się w niepotrzebny konflikt. Byłam pewna swoich umiejętności, zgaduję, że jeśli to on nimi dowodzi, to też musi być w miarę mocny, więc bójka ta mogłaby się zakończyć dużymi szkodami dla właściciela tej już rozpadającej się karczmy.
Trochę mi ulżyło, gdy okazało się, że cała ta zgraja została wynajęta przez Bernsena. Nie byłam pewna jednak ich umiejętności. Czy pomimo względnej przewagi liczebnej, poradzą sobie na tych trzech oficerów Kruczej Straży? Szczególnie że mój wzrok wyłapał prawdopodobnie jednego doświadczonego wyjadacza. Tylko oni są ograniczeni przez prawo, a my nie, co samo w sobie daje nam przewagę.
- Zabawy z kruczkami nigdy nie odmawiam... - Uśmiechnęłam się, do jak mi się wydawało na tamten moment, chwilowego sojusznika. Nie mogłam liczyć na żaden zysk z tej akcji, ale naprawdę zależało mi na rozmowie z Bernsenem. Nie chciałabym znowu go szukać po całej Skandynawii, a z tego co mi się wydaje, mężczyzna potrafi dobrze i bezpiecznie się schować. Wykorzystam, więc tę szanse maksymalnie, pomimo możliwych konsekwencji, jestem pewna, że z moją pomocą powinniśmy bez zbędnych pokonać tę trójkę.
Prorok
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:44
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Głosy klienteli, tkające usłużnie w głównej izbie solidną, pochłaniającą zachłannie wszelkie niepożądane dźwięki materię gwaru, docierały wytłumione na wyższą kondygnację budynku, sprawiając że gwałtowna, splatająca się chaotycznie ze sobą wymiana strużek zaklęć i podniesionych adrenaliną wiązek wypowiadających inkantacje głosów przybrała formę zamkniętego w ciasnej gardzieli korytarza na wpół ruchomego obrazu. Wydawało się bowiem, że czas rozciągnął się niemożliwie na przestrzeni kilku sekund, pozwalając każdej z obecnych na piętrze osób dostrzec szczegóły zdarzenia jak na wolno przewijanej taśmie – szeroko otwarte oczy, choć gwałtownie spowite bielmem zakazanej magii, przybrały wprzód wyraz zdziwienia, który przeszedł zaraz w gniew wywołany porażką, a później: w niezrozumienie podszyte cienką podszewką bólu, gdy kości dłoni chrupnęły nieprzyjemnie najpierw u jednego ze ślepców, by zaraz sekwencja tej samej siły zmiażdżyła kończynę drugiego z nich; ciało mężczyzny znajdującego się bliżej Ivara napięło się pod poleceniem zaklęcia Sorsy, w odprysku szczęścia dopisującego kruczym strażnikom sprawiając, że ślepiec stracił przytomność wcześniej niż spomiędzy jego już alarmująco rozchylonych warg dobyło się zawodzenie bólu; przemykający w tle, ginąc za załomem korytarza Bernsen zdradził się ze swoim planem zniknięcia z oczu oficerom, nierozważnie stąpając po schodach, prowadzących na wyższe piętro, które zaskrzypiały żałośnie pod ciężarem stawianych przez niego kroków. Przynajmniej na razie bezgłośne modlitwy Untamo zostały wysłuchane – nie wyglądało na to, by poszukiwany badacz uciekł przez okno.
Tymczasem niepokojąco chętna do otwartej konfrontacji z Kruczymi Strażnikami Valborg, wraz z napotkaną na zapleczu grupą ponownie musiała na moment zanurzyć się w wesołym, pijańskim rozgardiaszu panującym w karczmie – wszyscy dość szybko zorientowali się, że oficerowie zniknęli z pomieszczenia. Wystarczył jednak rzut okiem na barmana, by potwierdzić natychmiast wzrosłe podejrzenie – udali się po naukowca. Trudno było mieć pretensje do kogokolwiek, że w miejscach takich jak to – gdzie prawo i społeczny porządek pierzchały niepostrzeżenie jak myszy, kryjąc się po najciemniejszych, najmniej rzucających się w oczy kątach – każdy dbał wyłącznie o ochronę własnego interesu, a protekcja ślepców wydawała się w wielu aspektach bardziej opłacalna niż ochrona magicznych służb.
Valborg wraz z trójką towarzyszących jej mężczyzn wpadła na górę w tej samej chwili, kiedy oficerowie Kruczej Straży rozłożyli na łopatki dwójkę galdrów. Sytuacja na piętrze była jednak gorsza niż mogli sobie wyobrazić, stając twarzą w twarz z przeciwnikiem, który tą nieoczekiwaną odsieczą był zaskoczony. Chociaż Soelbergowie i Sorsa mieli świadomość, że to na pewno nie jedyna przeszkoda, na jaką trafią, nie spodziewali się, że do ponownej konfrontacji dojdzie tak szybko.
- Kurwa, mieliście tylko jedno zadanie – ryknął mężczyzna, który wcześniej rozpoznał Valborg, lecz nie czekał na rozpoczęcie dyskusji z półprzytomnym z bólu kompanem, od razu przystępując do ataku. – Niðurlægja. – Czar poszybował w stronę Untamo.
- Reyku-áætlun! – padło kolejne zaklęcie, mające na celu zatrzymanie obu braci.
Eitri, Ivar oraz Untamo wykonują rzut na obronę. Próg, jak poprzednio, liczony jest ze statystyką magii użytkowej oraz odpowiednimi atutami i wynosi dla Untamo 50, na zaklęcie Reyku-áætlun nie ma progu – w tym przypadku osoba, która zdecyduje się je zwalczyć, musi wykonać rzut na zaklęcie Skiær i/lub Slungnir (jeśli gracz zdecyduje się na ten czar, nie ma już możliwości dokonania dorzutu na kontratak). Klasycznie w przypadku sukcesu gracz może dokonać dorzutu na kontratak (k100 na zaklęcie, k6 na celność).
Valborg natomiast powinna dodać swój post najpóźniej po Untamo i ma możliwość wykonania rzutu na dowolne zaklęcie. Próg na obronę przed nim będzie podany po dodaniu posta Valborg.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 26.12)
Tymczasem niepokojąco chętna do otwartej konfrontacji z Kruczymi Strażnikami Valborg, wraz z napotkaną na zapleczu grupą ponownie musiała na moment zanurzyć się w wesołym, pijańskim rozgardiaszu panującym w karczmie – wszyscy dość szybko zorientowali się, że oficerowie zniknęli z pomieszczenia. Wystarczył jednak rzut okiem na barmana, by potwierdzić natychmiast wzrosłe podejrzenie – udali się po naukowca. Trudno było mieć pretensje do kogokolwiek, że w miejscach takich jak to – gdzie prawo i społeczny porządek pierzchały niepostrzeżenie jak myszy, kryjąc się po najciemniejszych, najmniej rzucających się w oczy kątach – każdy dbał wyłącznie o ochronę własnego interesu, a protekcja ślepców wydawała się w wielu aspektach bardziej opłacalna niż ochrona magicznych służb.
Valborg wraz z trójką towarzyszących jej mężczyzn wpadła na górę w tej samej chwili, kiedy oficerowie Kruczej Straży rozłożyli na łopatki dwójkę galdrów. Sytuacja na piętrze była jednak gorsza niż mogli sobie wyobrazić, stając twarzą w twarz z przeciwnikiem, który tą nieoczekiwaną odsieczą był zaskoczony. Chociaż Soelbergowie i Sorsa mieli świadomość, że to na pewno nie jedyna przeszkoda, na jaką trafią, nie spodziewali się, że do ponownej konfrontacji dojdzie tak szybko.
- Kurwa, mieliście tylko jedno zadanie – ryknął mężczyzna, który wcześniej rozpoznał Valborg, lecz nie czekał na rozpoczęcie dyskusji z półprzytomnym z bólu kompanem, od razu przystępując do ataku. – Niðurlægja. – Czar poszybował w stronę Untamo.
- Reyku-áætlun! – padło kolejne zaklęcie, mające na celu zatrzymanie obu braci.
INFORMACJE
Eitri, Ivar oraz Untamo wykonują rzut na obronę. Próg, jak poprzednio, liczony jest ze statystyką magii użytkowej oraz odpowiednimi atutami i wynosi dla Untamo 50, na zaklęcie Reyku-áætlun nie ma progu – w tym przypadku osoba, która zdecyduje się je zwalczyć, musi wykonać rzut na zaklęcie Skiær i/lub Slungnir (jeśli gracz zdecyduje się na ten czar, nie ma już możliwości dokonania dorzutu na kontratak). Klasycznie w przypadku sukcesu gracz może dokonać dorzutu na kontratak (k100 na zaklęcie, k6 na celność).
Valborg natomiast powinna dodać swój post najpóźniej po Untamo i ma możliwość wykonania rzutu na dowolne zaklęcie. Próg na obronę przed nim będzie podany po dodaniu posta Valborg.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 26.12)
Bezimienny
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:45
Nie byłam pewna, jak dużo czasu straciłam na szamotaninę w zapleczu. Mimo wszystko sprawy znowu nabrały pozytywnego tempa, gdy zgodziłam się pomóc innym najemnikom. Miałam tylko nadzieję, że ta banda nie jest jakaś podrzędna i potrafi sobie poradzić w walce z oficerami. Liczyła się teraz tylko dla mnie rozmowa z Bernsenem. Chciałam za wszelką cenę dowiedzieć się, czy to on stoi za tymi anomaliami pogodowymi. Byłaby to wielka strata dla naszej społeczności, jeśliby Kruczej Straży udało się go pojmać.
Szybko zorientowaliśmy się, że oficerowie zniknęli z głównego pomieszczenia. Pognaliśmy więc w miejsce, które zostało im wskazane wcześniej przez barmana. Na schodach byłam już w stanie usłyszeć, że walka już się zaczęła. Nic bardziej mylnego. Zastał nas dosłownie koniec pojedynku dla części najemników. Widząc ich potencjał, zaczynałam powoli żałować, że się w to wpakowałam. Pozostało mi nie tracić nadziei i przynajmniej postarać się uwierzyć w tych, z którymi przybyłam. W najgorszym wypadku postaram się wycofać, bo nie zamierzam głupio walczyć sama na trzech.
Kruczy Strażnicy wydawali się bardzo zaskoczeni naszą obecnością, co dało nam szansę na rozpoczęcie ataku. W krótkim czasie posłane zostały pierwsze inkantację czarów. Nie zamierzałam zostawać w tyle:
- Hringja út - Zaklęcie wykręcające kończynę pognało prosto na jednego z brunetów(Eitri). Będą musieli się teraz postarać, żeby zablokować wszystkie rzucone zaklęcia. Nie chciałam jednak czuć się teraz zbyt pewnie, jeżeli udało im się poskładać tę dwójkę bez żadnych trudności, to tak samo może stać się z nami.
Szybko zorientowaliśmy się, że oficerowie zniknęli z głównego pomieszczenia. Pognaliśmy więc w miejsce, które zostało im wskazane wcześniej przez barmana. Na schodach byłam już w stanie usłyszeć, że walka już się zaczęła. Nic bardziej mylnego. Zastał nas dosłownie koniec pojedynku dla części najemników. Widząc ich potencjał, zaczynałam powoli żałować, że się w to wpakowałam. Pozostało mi nie tracić nadziei i przynajmniej postarać się uwierzyć w tych, z którymi przybyłam. W najgorszym wypadku postaram się wycofać, bo nie zamierzam głupio walczyć sama na trzech.
Kruczy Strażnicy wydawali się bardzo zaskoczeni naszą obecnością, co dało nam szansę na rozpoczęcie ataku. W krótkim czasie posłane zostały pierwsze inkantację czarów. Nie zamierzałam zostawać w tyle:
- Hringja út - Zaklęcie wykręcające kończynę pognało prosto na jednego z brunetów(Eitri). Będą musieli się teraz postarać, żeby zablokować wszystkie rzucone zaklęcia. Nie chciałam jednak czuć się teraz zbyt pewnie, jeżeli udało im się poskładać tę dwójkę bez żadnych trudności, to tak samo może stać się z nami.
Atak na Eitri:
Hringja út (próg:35) - 5+25+5=35
Hringja út (próg:35) - 5+25+5=35
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:45
The member 'Valborg Volden' has done the following action : kości
'k100' : 5
'k100' : 5
Eitri Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:45
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Charakterystyczny dźwięk łamanych kości i skowyt bólu rozdarł wstrząsającą kakofonią zatęchłe powietrze korytarza. Choć zapewne goście zgromadzeni w głównej sali nie zostali ostrzeżeni jękiem pokiereszowanych ślepców i wciąż spijali z kufli ogromną pianę piętrzącą się ponad podlym piwem. Zaklęcia wycelowane przez kruczych trafiały bezbłędnie – na ich szczęście, zgodnie z tym, jak zostali wyuczeni. Czasami na pozór chaotyczne starcia były w rzeczywistości precyzyjnym tańcem, zwłaszcza, gdy musieli działać w większej grupie. Intuicyjne podejmowanie najlepszych decyzji okazywało się kluczowe dla sukcesu.
Pierwsze plugastwo odepchnął ze wściekłością, dając upust swym emocjom w łamanej ręce przeciwnika, który zdawał się teraz leżeć niczym szmaciana laleczka wykrzywiona w nienaturalny sposób. Oficer zmarszczył czoło, płatki nosa rozdęły się wyraźnie, gdy łapczywie pochłonął ogromną porcję powietrza. Napięcie spłynęło wzdłuż kręgów, sięgając lekko ugiętych kolan. Bystre spojrzenie omiotło towarzyszy, bacznie zwracając uwagę na to, czy żaden z nich nie potrzebuje pomocy. Wstępna fala została zneutralizowana, jednak skrzek kolejnego ze ślepców nie wskazywał na zakończenie kłopotów, a Bernsen uciekał im coraz dalej. Przyszpileni przewagą liczebną nikczemników nie mogli jednak bezmyślnie rzucić się za szalonym naukowcem w pogoń. Przeciwnicy nie czekali na zaproszenie, by zaatakować ponownie. Chaotyczna plątanina zaklęć wybrzmiała wyraźnie, gdy wąska gardziel pomieszczenia zaczęła zapełniać się drażniącym dymem, niemal w tym samym momencie, gdy atak miał sięgnąć do młodszego z Soelbergów. Chroniąc się przed jego działaniem liczył, że brat poradzi sobie z resztą. Nigdy nie wątpił w umiejętności Ivara i ufał mu bezgranicznie.
– Bughr! – magiczna tarcza odbiła bezbłędnie zaklęcie wyrzucone przez blondwłosą kobietę, której twarz dokładnie odbił na kliszy pamięci. Zajadła wściekłość nakazywała mu odpowiedzieć równie druzgocącym kontratakiem; tak szeptały głosy w głowie, tak było naturalnie, jednak lata ćwiczonej dyscypliny przygniotły go do podłoża, zwłaszcza gdy usłyszał zaklęcie defensyfne Untamo. Myśl trzeźwo, Soelberg... skarcił się, choć niechętnie. Musieli działać jak jeden organizm – w zupełnej harmonii. Dusząca mgła opadła za sprawą wysłannika, każdy z nich odepchnął atak, a najważniejsze było dorwanie Bernsena. Sorsa miał rację, choć wolałby zaatakować jeszcze raz.
Szybka kalkulacja.
Zaklęcie Ivara i szaleńczy bieg za naukowcem. Posłał mu pełne determinacji i wiary spojrzenie.
Szybka kalkulacja.
Jak działa Veggur? Z czym najlepiej połączyć zaklęcie czułe na magię defensywną? Odciąć całkiem od magii?
Zacisnął dłonie w akcie niepewności. Nie mieli innego sposobu, by uzyskać przewagę i zgubić problematyczny ogon w postaci grupy ślepców.
– Manngi! – wyrzucił czując jak zaklęcie przesyca obszar dookoła nich, przedziera się przez barierę Untamo. Magia ucichła, przynajmniej na jakiś czas. – Untamo, mamy teraz chwilę, będą teraz bezradni. Biegiem za Ivarem! – Nie pozostało im nic więcej, jak zostawić ich daleko za sobą. Zwiększyć dystans i dokończyć swe zadanie, nawet jeśli wymagało ono zaprzepaszczenia szansy na złapanie kilku ślepców. Wybory bywały bolesne.
Obrona: 36 + 20 + 2 = 58 > 35 udana
Zaklęcie Manngi próg 85 rzut: 80 + 20 + 2 = 102
Pierwsze plugastwo odepchnął ze wściekłością, dając upust swym emocjom w łamanej ręce przeciwnika, który zdawał się teraz leżeć niczym szmaciana laleczka wykrzywiona w nienaturalny sposób. Oficer zmarszczył czoło, płatki nosa rozdęły się wyraźnie, gdy łapczywie pochłonął ogromną porcję powietrza. Napięcie spłynęło wzdłuż kręgów, sięgając lekko ugiętych kolan. Bystre spojrzenie omiotło towarzyszy, bacznie zwracając uwagę na to, czy żaden z nich nie potrzebuje pomocy. Wstępna fala została zneutralizowana, jednak skrzek kolejnego ze ślepców nie wskazywał na zakończenie kłopotów, a Bernsen uciekał im coraz dalej. Przyszpileni przewagą liczebną nikczemników nie mogli jednak bezmyślnie rzucić się za szalonym naukowcem w pogoń. Przeciwnicy nie czekali na zaproszenie, by zaatakować ponownie. Chaotyczna plątanina zaklęć wybrzmiała wyraźnie, gdy wąska gardziel pomieszczenia zaczęła zapełniać się drażniącym dymem, niemal w tym samym momencie, gdy atak miał sięgnąć do młodszego z Soelbergów. Chroniąc się przed jego działaniem liczył, że brat poradzi sobie z resztą. Nigdy nie wątpił w umiejętności Ivara i ufał mu bezgranicznie.
– Bughr! – magiczna tarcza odbiła bezbłędnie zaklęcie wyrzucone przez blondwłosą kobietę, której twarz dokładnie odbił na kliszy pamięci. Zajadła wściekłość nakazywała mu odpowiedzieć równie druzgocącym kontratakiem; tak szeptały głosy w głowie, tak było naturalnie, jednak lata ćwiczonej dyscypliny przygniotły go do podłoża, zwłaszcza gdy usłyszał zaklęcie defensyfne Untamo. Myśl trzeźwo, Soelberg... skarcił się, choć niechętnie. Musieli działać jak jeden organizm – w zupełnej harmonii. Dusząca mgła opadła za sprawą wysłannika, każdy z nich odepchnął atak, a najważniejsze było dorwanie Bernsena. Sorsa miał rację, choć wolałby zaatakować jeszcze raz.
Szybka kalkulacja.
Zaklęcie Ivara i szaleńczy bieg za naukowcem. Posłał mu pełne determinacji i wiary spojrzenie.
Szybka kalkulacja.
Jak działa Veggur? Z czym najlepiej połączyć zaklęcie czułe na magię defensywną? Odciąć całkiem od magii?
Zacisnął dłonie w akcie niepewności. Nie mieli innego sposobu, by uzyskać przewagę i zgubić problematyczny ogon w postaci grupy ślepców.
– Manngi! – wyrzucił czując jak zaklęcie przesyca obszar dookoła nich, przedziera się przez barierę Untamo. Magia ucichła, przynajmniej na jakiś czas. – Untamo, mamy teraz chwilę, będą teraz bezradni. Biegiem za Ivarem! – Nie pozostało im nic więcej, jak zostawić ich daleko za sobą. Zwiększyć dystans i dokończyć swe zadanie, nawet jeśli wymagało ono zaprzepaszczenia szansy na złapanie kilku ślepców. Wybory bywały bolesne.
Obrona: 36 + 20 + 2 = 58 > 35 udana
Zaklęcie Manngi próg 85 rzut: 80 + 20 + 2 = 102
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:45
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k100' : 80
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k100' : 80
Untamo Sorsa
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:46
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Ludzie zaznajomieni z magią zakazaną wysypali się na nich niczym z króliki z kapelusza, aż można było zastanowić się – skąd oni wszyscy wzięli nauczycieli nielegalnych praktyk. Obecnie na ziemi spoczywała ich dwójka, z czego jeden wiercił się z bólu. Pozostała czwórka znajdowała się jednak w obecnie korzystniejszej sytuacji i chociaż pewnie naturalny ścisk na przestrzeni korytarza nie pozwalał im wszystkim na rzucenie czaru synchronicznie, Untamo spodziewał się, że każdy z nich potrafił wykrzesać z siebie coś, co im, jako Kruczym Strażnikom, mogłoby się, lekko mówiąc, nie spodobać.
Zakładając, że nawet na dwóch uczniów przypadał jeden nauczyciel, z prostych obliczeń wykonanych w głowie, Untamo mógł wywnioskować, że na świecie istnieje co najmniej dziewięć trudniących się czarną magią szumowin. Oczywiście, wiedział, że jest ich więcej, ale sama, jedna sytuacja dowodziła, że w świecie istniało ich nawet o dziewięć sztuk za dużo. Makabra. Dobrze, że on sam wyszedł na ludzi, bo nie musiał stać dzisiejszego dnia po złej stronie barykady.
Zablokowanie rzuconego w jego kierunku zaklęcia udało się, kiedy tylko wypuścił ze swych ust inkantację:
- Bughr – oraz poczuł na swoim ciele wpływ magii. Zaklęcie rozproszone nie dotknęło jego ciała, a wiązka czarów odbija się w kierunku rzucającego. Sorsa wiedział, że nie może pozostać dłużny, szczególnie w momencie, gdy reszta jego drużyny (tak bliscy już bracia Soelbergowie), pozostawali pod ciągłym gradem szkodliwych zaklęć. I chociaż w głowie kiełkowała mu masa pomysłów, mogących zrobić chociaż chwilową krzywdę ślepcom, których zdecydowanie nie było mu w końcu szkoda, Inspektor zawsze myślał też o tym, by nie wyrządzić szkody niewinnym ludziom. Wierzył, że poza kelnerką, w karczmie mogło być ich więcej.
A ich głównym zadaniem nie było zlanie tyłków ślepców, chociaż oczywiście – aresztowanie ich było wskazane. Byli tu po Bergsena i o ile sam Sorsa nie miał prawa wydawać poleceń Wysłannikowi, będąc obecnie w innej hierarchicznie drabince Straży, tak wydanie poleceń Eitriemu, szykującemu się do rzucenia zaklęcia wydawało się… Nie na miejscu. Wierzył, że młody Soelberg miał w głowie nieco oleju i nie postanowi zrzucić im sufitu na głowy. Gdy Untamo posłyszał syganał o planowanym zaklęciu, wyczuł swoją szansę.
Untamo naturalnie chciał rzucić czar jeszcze przed tym, nim zaklęcie Eitriego dotknie celu, a sam Ivar obroni się już przed tym skierowanym ich stronę.
- Veggur – zaklęcie z dziedziny defensywnej było rozwiązaniem neutralnym – pozwalającym zarówno na odgrodzenie tych zagubionych, zatrutych zakazanymi zaklęciami dusz od ich samych, jak i dająca im trochę przestrzeni na podjęcie decyzji o gonitwie za Bergsenem. – Ivar, Bergsen… – zasugerował Sorsa, jednak kiedy obejrzał się, zauważył, że jego słowa nie były aż tak niezbędne, młody Wysłannik wiedział w końcu po co tu byli i za chwilę miał opuścić ich w pogoni za złoczyńcą.
Zaklęcie obronne Bughr: 90(rzut) + 30(staty) + 2(atut 1) + 5(atut 2) = 127
Celność: 5
Zaklęcie Veggur: 91(rzut) + 30(staty) + 2(atut 1) + 5(atut 2) = 128
Zakładając, że nawet na dwóch uczniów przypadał jeden nauczyciel, z prostych obliczeń wykonanych w głowie, Untamo mógł wywnioskować, że na świecie istnieje co najmniej dziewięć trudniących się czarną magią szumowin. Oczywiście, wiedział, że jest ich więcej, ale sama, jedna sytuacja dowodziła, że w świecie istniało ich nawet o dziewięć sztuk za dużo. Makabra. Dobrze, że on sam wyszedł na ludzi, bo nie musiał stać dzisiejszego dnia po złej stronie barykady.
Zablokowanie rzuconego w jego kierunku zaklęcia udało się, kiedy tylko wypuścił ze swych ust inkantację:
- Bughr – oraz poczuł na swoim ciele wpływ magii. Zaklęcie rozproszone nie dotknęło jego ciała, a wiązka czarów odbija się w kierunku rzucającego. Sorsa wiedział, że nie może pozostać dłużny, szczególnie w momencie, gdy reszta jego drużyny (tak bliscy już bracia Soelbergowie), pozostawali pod ciągłym gradem szkodliwych zaklęć. I chociaż w głowie kiełkowała mu masa pomysłów, mogących zrobić chociaż chwilową krzywdę ślepcom, których zdecydowanie nie było mu w końcu szkoda, Inspektor zawsze myślał też o tym, by nie wyrządzić szkody niewinnym ludziom. Wierzył, że poza kelnerką, w karczmie mogło być ich więcej.
A ich głównym zadaniem nie było zlanie tyłków ślepców, chociaż oczywiście – aresztowanie ich było wskazane. Byli tu po Bergsena i o ile sam Sorsa nie miał prawa wydawać poleceń Wysłannikowi, będąc obecnie w innej hierarchicznie drabince Straży, tak wydanie poleceń Eitriemu, szykującemu się do rzucenia zaklęcia wydawało się… Nie na miejscu. Wierzył, że młody Soelberg miał w głowie nieco oleju i nie postanowi zrzucić im sufitu na głowy. Gdy Untamo posłyszał syganał o planowanym zaklęciu, wyczuł swoją szansę.
Untamo naturalnie chciał rzucić czar jeszcze przed tym, nim zaklęcie Eitriego dotknie celu, a sam Ivar obroni się już przed tym skierowanym ich stronę.
- Veggur – zaklęcie z dziedziny defensywnej było rozwiązaniem neutralnym – pozwalającym zarówno na odgrodzenie tych zagubionych, zatrutych zakazanymi zaklęciami dusz od ich samych, jak i dająca im trochę przestrzeni na podjęcie decyzji o gonitwie za Bergsenem. – Ivar, Bergsen… – zasugerował Sorsa, jednak kiedy obejrzał się, zauważył, że jego słowa nie były aż tak niezbędne, młody Wysłannik wiedział w końcu po co tu byli i za chwilę miał opuścić ich w pogoni za złoczyńcą.
Zaklęcie obronne Bughr: 90(rzut) + 30(staty) + 2(atut 1) + 5(atut 2) = 127
Celność: 5
Zaklęcie Veggur: 91(rzut) + 30(staty) + 2(atut 1) + 5(atut 2) = 128
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:46
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k100' : 91
--------------------------------
'k6' : 5
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k100' : 91
--------------------------------
'k6' : 5
Ivar Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:46
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Wytłumione odgłosy z głównej izby świadczyły, że ludzie w dalszym ciągu trwali nieporuszeni zajściem na piętrze, to zwiastowało, iż mieli jeszcze jakieś szanse, nim większa chmara ślepców zwali im się na głowę, być może uda im się wyjść, bez większego szwanku z tej opresji, co prawda w dużo gorszych sytuacjach bywał, lecz sporadycznie los rzucał go na tak niebezpieczne misje wraz z bratem, to było jednocześnie coś nowego, ale i znanego, w swych podwalinach kryjącego strach, ale i wzajemną motywację oraz zaufanie, te przedstawiało się bezbłędnie, wręcz działali jako jeden sprawny organizm, nawet począł żałować, że tak rzadko współpracowali, te kilka sekund walki zdecydowanie świadczyło na ich korzyść, nie tylko jako duetu, ale i należało wspomnieć o problemach Ei, i niepewności, co zawisła nad nim, niczym miecz katowski, te czarne chmury zostały przegnane, nadszedł nowy świt, a on miał perspektywę, której jeszcze pół roku temu nie dostrzegał. Było to niezwykle motywujące, bo chociaż częstokroć zamknięty ze swymi myślami, nie zdradzał się, przed nikim, to jednak punkt kulminacyjny nadszedł i uzyskali jasny i klarowny obraz rzeczywistości, te starania, zabieganie, walka o brata, o każdą jego cząstkę, opłaciła się. Liczył, że bogowie, mieli dla nich jeszcze niejedną misję i niejedno dobre wspomnienie.
Jęki rannych, były dla wysłannika niczym ptasi trel z satysfakcją spoglądał na pokonanych, co prawda, może nie całkowicie, ale na tyle, aby nie mogli z powodzeniem czarować, a to już znaczny sukces, przynajmniej na razie, gdyż musieli dopełnić swojej misji i złapać uciekinier. Było to o tyle kłopotliwe z paru względów, całkiem sensownych i okazujących się skutkiem ogona, a raczej zasadzki, którą była cała, ta karczma, złość uleciała prędko, zastąpiła ją chłodna kalkulacja, pomimo ataku i wydawać by się mogło patowej sytuacji, musieli współpracować i wspólnie przeciwstawić się wrogowi, który w swych zastępach był znacznie liczniejszy, od garstki kruczych.
– Skiær – wyszeptał, bardziej do siebie, niż do innych, czar usuwający nieprzyjemne zapachy, w tym działający na czar, jakim obdarowali ich ślepcy. Szarość spojrzenia, z pogardą otaksowała blondynkę, która zaatakowała brata, jej rysy twarzy, głos, postura, mowa ciała, zostały zakodowane w umyśle wysłannika. Był odrobinę przewrażliwiony, to fakt, lecz kobieta zapadała w pamięci niekoniecznie pozytywnie. Obrona Ei, skonstatował, to momentalnie, była zadowalająca, kątem oka dostrzegł Untamo, który również sobie doskonale radził, acz był jak zwykle zbyt pobłażliwy, zbyt łagodny, jak na kogoś, kto chciał swymi zaklęciami zrobić krzywdę, rozumiał jednak mężczyznę, jego natura, była oczywista i nie było sensu walczyć z nią, aczkolwiek, podejrzewał, że gdyby nutka irytacji zakiełkowała w jego czynach, stanowiłby śmiertelne zagrożenie, dla swych wrogów. Bez wahania, czując intencje brata, zrozumiał, że mieli niezaprzeczalną okazję i należało ją wykorzystać. – Dorwę go – rzucił do kompanów. Na lekko zgiętych kolanach wystartował płynnie, zwinnie przemykając obok powalonych ślepców. Musiał dopaść Bernsena. – Renna – wymamrotał czar nim, zniknął na schodach.
Obrona: 129
Atak: 59
Jęki rannych, były dla wysłannika niczym ptasi trel z satysfakcją spoglądał na pokonanych, co prawda, może nie całkowicie, ale na tyle, aby nie mogli z powodzeniem czarować, a to już znaczny sukces, przynajmniej na razie, gdyż musieli dopełnić swojej misji i złapać uciekinier. Było to o tyle kłopotliwe z paru względów, całkiem sensownych i okazujących się skutkiem ogona, a raczej zasadzki, którą była cała, ta karczma, złość uleciała prędko, zastąpiła ją chłodna kalkulacja, pomimo ataku i wydawać by się mogło patowej sytuacji, musieli współpracować i wspólnie przeciwstawić się wrogowi, który w swych zastępach był znacznie liczniejszy, od garstki kruczych.
– Skiær – wyszeptał, bardziej do siebie, niż do innych, czar usuwający nieprzyjemne zapachy, w tym działający na czar, jakim obdarowali ich ślepcy. Szarość spojrzenia, z pogardą otaksowała blondynkę, która zaatakowała brata, jej rysy twarzy, głos, postura, mowa ciała, zostały zakodowane w umyśle wysłannika. Był odrobinę przewrażliwiony, to fakt, lecz kobieta zapadała w pamięci niekoniecznie pozytywnie. Obrona Ei, skonstatował, to momentalnie, była zadowalająca, kątem oka dostrzegł Untamo, który również sobie doskonale radził, acz był jak zwykle zbyt pobłażliwy, zbyt łagodny, jak na kogoś, kto chciał swymi zaklęciami zrobić krzywdę, rozumiał jednak mężczyznę, jego natura, była oczywista i nie było sensu walczyć z nią, aczkolwiek, podejrzewał, że gdyby nutka irytacji zakiełkowała w jego czynach, stanowiłby śmiertelne zagrożenie, dla swych wrogów. Bez wahania, czując intencje brata, zrozumiał, że mieli niezaprzeczalną okazję i należało ją wykorzystać. – Dorwę go – rzucił do kompanów. Na lekko zgiętych kolanach wystartował płynnie, zwinnie przemykając obok powalonych ślepców. Musiał dopaść Bernsena. – Renna – wymamrotał czar nim, zniknął na schodach.
Obrona: 129
Atak: 59
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:46
The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k100' : 29
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k100' : 29
Prorok
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:47
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Z rzadka zdarzały się sytuacje, z których, w bezpośrednim starciu, członkowie Kruczej Straży nie wyszliby z twarzą i obronną ręką – mimo że wojna, jaką od lat prowadzili ze ślepcami trwała w najlepsze, raczej stawiając ich w nie najlepszym świetle, tak każda toczona bitwa zdawała się być niemal z miejsca wygraną. Na palcach jednej ręki można było policzyć misje zakończone absolutnym fiaskiem oficerów noszących na piersiach krucze skrzydła. Walka, jakiej zupełnym przypadkiem podjęli się Soelbergowie i Sorsa z o wiele liczebniejszą gromadą ślepców zakończyła się stosunkowo szybko i bez jakichkolwiek strat po stronie stróżów prawa, trudno było jednak mówić w ich przypadku o wielkim sukcesie – odgrodzeni od pozostałych aferzystów solidną ścianą wzniesioną przez Untamo, wciąż mieli na głowie dwójkę szubrawców z połamanymi kończynami, Bernsena, który – czy to w przestrachu o własne życie, czy z pełną premedytacją – zrejterował na wyższe, ostatnie piętro karczmy, a przede wszystkim wielką niewiadomą dotyczącą planów zostających poza ich zasięgiem ślepców. Bo chociaż skutecznie, z rozmachem rzucone przez Eitriego zaklęcie blokujące działanie jakichkolwiek czarów dawało oficerom kilka dodatkowych minut przewagi, nie gwarantowało jednak, że zwolni ich przeciwników z myślenia.
- Bresta! Kurwa! – Untamo wraz z Eitrim mogli jeszcze usłyszeć, jak zza utworzonej przegrody dobywa się głos jednego ze ślepców, który ze zdziwieniem i złością odnotował zupełny brak możliwości rzucania zaklęć w jakiejkolwiek formie. Nagłe tąpnięcie o stojącą wszerz korytarza ścianę było dla nich znakiem, że ich oponenci nie zamierzali poprzestać wyłącznie na magicznych sposobach sforsowania przeszkody.
Czas wyraźnie naglił jedną i drugą stronę sporu.
- Hej, ty! – zakrzyknął w kierunku Valborg Dagfinn Bertelsen, odpowiadający za zabezpieczanie Bernsena od między innymi takich sytuacji. – Jeśli wciąż zamierzasz się nam na coś przydać, natychmiast leć do lombardu za rogiem, znajdź Kościstego Joachima i powiedz mu, że wszystko ratatoskr drapał, a potem sama zaszyj się gdzieś na… dwa tygodnie – polecił jej tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Gdybyś wpadła w kłopoty, szukaj pomocy w Midgardzie, w kamienicy Kärkkäinenów – dorzucił ciszej, ostatni raz zerkając na dzielącą ich od jedynej drogi na piętro ścianę, by zaraz z resztą towarzyszy ewakuować się do głównej sali karczmy. Mogli jedynie liczyć na to, że Bernsen miał chociaż trochę oleju w głowie, żeby samemu sobie poradzić.
Niestety nadzieje ślepców były dość płonne. Ivarowi udało się wbiec na piętro, na którym przebywał naukowiec tuż przed tym, jak jedne z drzwi ciągnących się przez cały korytarz zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Przeszukiwanie każdego pomieszczenia było jedną z rozsądniejszych możliwości, pozwoliłoby jednak Bernsenowi zorientować się, ile czasu zostało mu do odkrycia jego kryjówki i ewentualnego, ponownego przechytrzenia kruczych strażników.
Eitri, Ivar oraz Untamo – macie możliwość wykonania rzutu k100 na spostrzegawczość – im wyższy wynik, liczony ze stosownymi bonusami, tym większa szansa na to, że precyzyjnie uda Wam się określić położenie Bernsena. Dodatkowo możecie wykonać rzut na dowolną inną akcję nie będącą rzutem na spostrzegawczość.
Valborg – czym prędzej odnajdź wskazaną osobę i przekaż jej wieści. Bezwzględnie musisz wykonać rzut k6, by dowiedzieć się, jakie wrażenie wzbudziłaś w rozmówcy:
1, 3 – Chociaż mogłoby się wydawać, że Kościsty Joachim wyglądał na poruszonego otrzymaną od Ciebie informacją, ostatecznie w sposobie jego zachowania nie dało się wyczuć gotowości do podjęcia jakichkolwiek działań. Może sytuacja wcale nie była tak tragiczna?
2, 5 – Zniecierpliwienie – tylko tyle dało się wyczytać z twarzy Joachima po tym, jak przedstawiłaś mu zaistniałą sytuację. Mężczyzna już na sam Twój widok wydawał się poddenerwowany i gdy tylko skończyłaś mówić, bezceremonialnie Cię odprawił.
4, 6 – Dawno nie słyszałaś tak siarczystej i długiej wiązanki przekleństw z czyichkolwiek ust. Kościsty Joachim, gdy tylko ochłonął, podziękował Ci za informację, powtarzając słowa Dagfinna Bertelsena o szukaniu pomocy w pewnej kamienicy w Midgardzie, w tym samym czasie kreśląc lakoniczne wiadomości i wyciągając szereg podejrzanie wyglądających substancji.
Ponadto musisz pamiętać, aby szczególnie uważać w następnym miesiącu fabularnym, ponieważ przykułaś uwagę oficerów Kruczej Straży, którzy wyraźnie zapamiętali Twoją twarz.
Ten post powinien być Twoim ostatnim w tej rozgrywce, dlatego w obecnej kolejce wystaw sobie zt.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 28.01)
- Bresta! Kurwa! – Untamo wraz z Eitrim mogli jeszcze usłyszeć, jak zza utworzonej przegrody dobywa się głos jednego ze ślepców, który ze zdziwieniem i złością odnotował zupełny brak możliwości rzucania zaklęć w jakiejkolwiek formie. Nagłe tąpnięcie o stojącą wszerz korytarza ścianę było dla nich znakiem, że ich oponenci nie zamierzali poprzestać wyłącznie na magicznych sposobach sforsowania przeszkody.
Czas wyraźnie naglił jedną i drugą stronę sporu.
- Hej, ty! – zakrzyknął w kierunku Valborg Dagfinn Bertelsen, odpowiadający za zabezpieczanie Bernsena od między innymi takich sytuacji. – Jeśli wciąż zamierzasz się nam na coś przydać, natychmiast leć do lombardu za rogiem, znajdź Kościstego Joachima i powiedz mu, że wszystko ratatoskr drapał, a potem sama zaszyj się gdzieś na… dwa tygodnie – polecił jej tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Gdybyś wpadła w kłopoty, szukaj pomocy w Midgardzie, w kamienicy Kärkkäinenów – dorzucił ciszej, ostatni raz zerkając na dzielącą ich od jedynej drogi na piętro ścianę, by zaraz z resztą towarzyszy ewakuować się do głównej sali karczmy. Mogli jedynie liczyć na to, że Bernsen miał chociaż trochę oleju w głowie, żeby samemu sobie poradzić.
Niestety nadzieje ślepców były dość płonne. Ivarowi udało się wbiec na piętro, na którym przebywał naukowiec tuż przed tym, jak jedne z drzwi ciągnących się przez cały korytarz zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Przeszukiwanie każdego pomieszczenia było jedną z rozsądniejszych możliwości, pozwoliłoby jednak Bernsenowi zorientować się, ile czasu zostało mu do odkrycia jego kryjówki i ewentualnego, ponownego przechytrzenia kruczych strażników.
INFORMACJE
Eitri, Ivar oraz Untamo – macie możliwość wykonania rzutu k100 na spostrzegawczość – im wyższy wynik, liczony ze stosownymi bonusami, tym większa szansa na to, że precyzyjnie uda Wam się określić położenie Bernsena. Dodatkowo możecie wykonać rzut na dowolną inną akcję nie będącą rzutem na spostrzegawczość.
Valborg – czym prędzej odnajdź wskazaną osobę i przekaż jej wieści. Bezwzględnie musisz wykonać rzut k6, by dowiedzieć się, jakie wrażenie wzbudziłaś w rozmówcy:
1, 3 – Chociaż mogłoby się wydawać, że Kościsty Joachim wyglądał na poruszonego otrzymaną od Ciebie informacją, ostatecznie w sposobie jego zachowania nie dało się wyczuć gotowości do podjęcia jakichkolwiek działań. Może sytuacja wcale nie była tak tragiczna?
2, 5 – Zniecierpliwienie – tylko tyle dało się wyczytać z twarzy Joachima po tym, jak przedstawiłaś mu zaistniałą sytuację. Mężczyzna już na sam Twój widok wydawał się poddenerwowany i gdy tylko skończyłaś mówić, bezceremonialnie Cię odprawił.
4, 6 – Dawno nie słyszałaś tak siarczystej i długiej wiązanki przekleństw z czyichkolwiek ust. Kościsty Joachim, gdy tylko ochłonął, podziękował Ci za informację, powtarzając słowa Dagfinna Bertelsena o szukaniu pomocy w pewnej kamienicy w Midgardzie, w tym samym czasie kreśląc lakoniczne wiadomości i wyciągając szereg podejrzanie wyglądających substancji.
Ponadto musisz pamiętać, aby szczególnie uważać w następnym miesiącu fabularnym, ponieważ przykułaś uwagę oficerów Kruczej Straży, którzy wyraźnie zapamiętali Twoją twarz.
Ten post powinien być Twoim ostatnim w tej rozgrywce, dlatego w obecnej kolejce wystaw sobie zt.
Czas na odpowiedź: 72 godziny (do 28.01)
Untamo Sorsa
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:47
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Biegł jako ostatni, oglądając się za siebie. Nawet, jeżeli szansa na to, że ich poturbowani przeciwnicy wstaną w tym, konkretnym momencie była niska – wolał paranoicznie dmuchać na zimne, dodatkowo zwierzył też zdolnością młodszych od siebie Soelbergów, którzy w akcji byli na pewno bardziej wprawni niż on, zgarbiony nad biurkiem Strażnik, który na akcje wysyłany był często w charakterze przenikliwego rozmówcy czy wnikliwego obserwatora, a nie maszynki do zabijania – właściwie, Sorsa nawet nie lubił zabijać, każdego zneutralizowanego ślepca czy przestępcę wciąż pamiętał, a szczególnie w takim momencie, jak ten – wiedział, że śmierć nie była rozwiązaniem. Bergsen mógł coś powiedzieć, nawet jeżeli nie z własnej woli, to zmuszony do tego odpowiednim rodzajem magii.
Ivar mógł budzić podziw – był prawdziwym przykładem Wysłannika, zdolnego do podejmowania szybkich, wprawnych decyzji. Wpadł do pomieszczenia niczym taran, a w momencie, kiedy Sorsa dołączał do dwójki braci w pomieszczeniu – zęby Bergsena już spotykały się z pięścią Soelberga. Przyszpilony naukowiec nie zajmował już uwagi Untamo tak bardzo, co innego korytarz za nimi, w którego spodziewał się możliwej odsieczy. Spoglądając ku zegarkowi na nadgarstku, zaczął przypuszczać możliwy czas w jakim zaklęcie rzucone przez Eitriego minie – minuta? Czterdzieści sekund? Kilka uderzeń serca?
- Do kawiarenki, a gdyby coś poszło nie tak, natychmiast do lokalnej siedziby Straży, Odyn wie czy i tam nas nie rozpoznali… – zasugerował tylko, zgadzając się na plan zaproponowany przez Wysłannika. Zamknął drzwi za nimi i przesuwając się ku stoliczkowi ustawionemu przy karczemnej pryczy, by złapać jego krawędzie w dłonie i przemieścić do drzwi, by zamknięte wrota zablokować przed mechanicznym ich otwarciem. Ostrzej rzucone zaklęcie pewnie i tak pokonałoby te dostawiane tu zapory, jednak na ten moment – magia pozostawała poza zasięgiem. Gdy tylko wróciła jednak, a bracie Soelbergowie powiedli prym w teleportacji – i Sorsa chciał przenieść się tam gdzie oni.
Spostrzegawczość: 47 + 2
Ivar mógł budzić podziw – był prawdziwym przykładem Wysłannika, zdolnego do podejmowania szybkich, wprawnych decyzji. Wpadł do pomieszczenia niczym taran, a w momencie, kiedy Sorsa dołączał do dwójki braci w pomieszczeniu – zęby Bergsena już spotykały się z pięścią Soelberga. Przyszpilony naukowiec nie zajmował już uwagi Untamo tak bardzo, co innego korytarz za nimi, w którego spodziewał się możliwej odsieczy. Spoglądając ku zegarkowi na nadgarstku, zaczął przypuszczać możliwy czas w jakim zaklęcie rzucone przez Eitriego minie – minuta? Czterdzieści sekund? Kilka uderzeń serca?
- Do kawiarenki, a gdyby coś poszło nie tak, natychmiast do lokalnej siedziby Straży, Odyn wie czy i tam nas nie rozpoznali… – zasugerował tylko, zgadzając się na plan zaproponowany przez Wysłannika. Zamknął drzwi za nimi i przesuwając się ku stoliczkowi ustawionemu przy karczemnej pryczy, by złapać jego krawędzie w dłonie i przemieścić do drzwi, by zamknięte wrota zablokować przed mechanicznym ich otwarciem. Ostrzej rzucone zaklęcie pewnie i tak pokonałoby te dostawiane tu zapory, jednak na ten moment – magia pozostawała poza zasięgiem. Gdy tylko wróciła jednak, a bracie Soelbergowie powiedli prym w teleportacji – i Sorsa chciał przenieść się tam gdzie oni.
Spostrzegawczość: 47 + 2
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:47
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k100' : 24
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k100' : 24
Eitri Soelberg
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:47
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Wspólne wysiłki przyniosły zamierzony efekt. Kolejny raz pokazali, że często najważniejsza była praca zespołowa i doskonałe wyczucie siebie nawzajem. Choć Eitri zwykle wolał pracę indywidualną i cenił sobie samotność, to Krucza Straż wyrobiła w nim nawyk polegania na swych towarzyszach. Okazywało się, że bardzo płynnie zajmuje wyznaczone w całym mechanizmie dla poszczególnych zębatek zadania i nie wybija się przed szereg z niepotrzebną spontanicznością i zawadzającą przekorą. Potrafił rozróżnić momenty, gdy należało być bardziej powściągliwym i słuchać poleceń innych. Pozostawili za sobą ślepców odciętych od możliwości rzucania zaklęć. Skuteczna bariera dodatkowo stanowiła przeszkodę, przez którą chwilowo nie mogli się przedostać. Tak sprzyjające warunki mogli wykorzystać do dalszego pościgu za Bernsenem. Stary naukowiec nie mógł wywinąć się im tym razem i Soelberg czuł powagę sytuacji. Ivar zginął im sprzed oczu, przyspieszając za pomocą przezornie rzuconego zaklęcia. Sam w zamieszaniu nie był w stanie wiele dostrzec, więc zdał się na instynkt wysłannika, zerkając tylko, czy Untamo również do niego dołączył. Gardziel korytarza zdawała się ciągnąć w nieskończoność. każda sekunda urastała niewyobrażalnie wybijana rytmem pulsującej w skroniach krwi. Dokładnie zapamiętał twarze ślepców, dokładnie zapamiętał oczy kobiety ciskającej ku niemu zaklęciem i wiedział, że szybko nie wyzbyje się tych obrazów i zagnieżdżą się one pod jego powiekami, przypominając, by dołożyć wszelkich starań i schwytać każdego zamieszanego w dzisiejszą rozróbę przestępcę.
Wołanie Ivara uprzytomniło mu, by pospieszyć się, wyciągając z ciała najgłębiej zaszyte pokłady energii. Dopadł do postaci, kierowany jasnymi komendami. Miał szczerą nadzieję, że w końcu uda się im opuścić felerną karczmę wraz ze sprawcą całego zamieszania. Po powrocie do domu zamierzał spłukać z ust smak obrzydliwej whisky czymś z barku dziadka. Liczył, że Ivar przystanie na taką propozycję bez zbędnego marudzenia. Kajdanki przyjemnie ciążyły w dłoniach, a ich chrzęst był czymś, czego teraz chciał słuchać.
Spostrzegawczość: 23
Sprawność fizyczna na capnięcie Bernsena: 22+89= 111
Wołanie Ivara uprzytomniło mu, by pospieszyć się, wyciągając z ciała najgłębiej zaszyte pokłady energii. Dopadł do postaci, kierowany jasnymi komendami. Miał szczerą nadzieję, że w końcu uda się im opuścić felerną karczmę wraz ze sprawcą całego zamieszania. Po powrocie do domu zamierzał spłukać z ust smak obrzydliwej whisky czymś z barku dziadka. Liczył, że Ivar przystanie na taką propozycję bez zbędnego marudzenia. Kajdanki przyjemnie ciążyły w dłoniach, a ich chrzęst był czymś, czego teraz chciał słuchać.
Spostrzegawczość: 23
Sprawność fizyczna na capnięcie Bernsena: 22+89= 111
Mistrz Gry
Re: 17.11.2000 – Karczma „Pod ułamanym kłem” – U. Sorsa, E. Soelberg, I. Soelberg, Bezimienny: V. Volden Wto 12 Gru - 15:47
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'k100' : 89
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'k100' : 89
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3