:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
Strona 2 z 2 • 1, 2
03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok
+2
Mistrz Gry
Bezimienny
6 posters
Prorok
03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:19
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
W siedzibie Kruczej Straży wrzało. Wbrew pozorom nie było to niczym dziwnym – był wtorek, jeszcze przed południem, dla większości pracowników, jeszcze przed drugą kawą, a początki tygodnia nigdy nie należały do najspokojniejszych; dodatkowo panująca od kilku miesięcy gorąca atmosfera wiążąca się ze wzmożonym raportowaniem nie tylko przez krucze patrole, ale również przez zwyczajnie zaniepokojonych midgardczyków, o kolejnych zaginięciach i znajdywanych ciałach sprawiała, że relacje między współpracownikami wszystkich wydziałów stawały się niezwykle napięte, a jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo mogło prowadzić do poważnych konfliktów, które finalnie często kończyły się u komendanta na dywaniku.
Niczym dziwnym nie wydawały się więc dobiegające zza drzwi pracowni technicznej odgłosy szamotaniny i podniesione głosy. Co prawda niewątpliwie świadczyły o tym, że dyskusja prowadzona za zamkniętymi drzwiami przez oficerów wydziału technicznego raczej nie ma szans skończyć się polubownie, jednak dla pracowników technicznych, którzy raz za razem przemierzali korytarz wydziału, takie sytuacje znajdowały się na porządku dziennym. Tutaj każdy nowy wynalazek czy ślady najpierw poddawano wstępnej, ostrej wymianie zdań, pozwalając pomysłom i koncepcją zahartować się w ogniu krytyki. I rzeczywiście, konflikt ten może nie zaprzątałby niczyjej głowy, gdyby nie fakt, że Valstad, jeden z pracowników technicznych, którego stłumiony głos dobiegał akurat z pokoju, poprosił o niezwłoczne przybycie kilku oficerów wydziału kryminalnego – podobno wreszcie mógł przedstawić kolegom pełen raport z badania odzyskanego skradzionego amuletu. Amuletu, który – jak pierwotnie zakładano jeszcze niedługo po przesłuchaniu Noaka Höglunda – skradziony miał być staruszce, która podczas pogrzebu podniosła larum, a w rzeczywistości, co zostało zweryfikowane po otrzymaniu zgłoszenia od Sohvi Vanhanen, należał do figurującego w kartotekach Kruczej Straży Matsa Arneberga, szmuglera i ślepca noszącego piętno Pieczęci Lokiego, który od dnia pogrzebu Lauge Nørgaarda pozostawał nieuchwytny.
- Odłóż to. Odłóż to, człowieku! ODPIERDOL SIĘ! – W głosie Valstada pobrzmiewała nuta strachu.
Wszyscy bardziej lub mniej – zależnie od wydziału, w jakim pracujecie – jesteście zapoznani ze sprawą kradzieży na pogrzebie. Eitri, Ivar i Untamo – to wy zdecydowaliście się reprezentować kryminalnych, którzy mają otrzymać dokładne informacje o amulecie. Pirkko-Liisa – masz dowolność w wykreowaniu powodu, dlaczego znajdujesz się w pobliżu wydziału technicznego. Wszyscy słyszycie odgłosy i krzyki kłótni. Musicie zdecydować, czy poczekacie na rozwiązanie konfliktu i wezwanie przez Valstada, czy zdecydujecie się interweniować.
03.10.2000
W siedzibie Kruczej Straży wrzało. Wbrew pozorom nie było to niczym dziwnym – był wtorek, jeszcze przed południem, dla większości pracowników, jeszcze przed drugą kawą, a początki tygodnia nigdy nie należały do najspokojniejszych; dodatkowo panująca od kilku miesięcy gorąca atmosfera wiążąca się ze wzmożonym raportowaniem nie tylko przez krucze patrole, ale również przez zwyczajnie zaniepokojonych midgardczyków, o kolejnych zaginięciach i znajdywanych ciałach sprawiała, że relacje między współpracownikami wszystkich wydziałów stawały się niezwykle napięte, a jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo mogło prowadzić do poważnych konfliktów, które finalnie często kończyły się u komendanta na dywaniku.
Niczym dziwnym nie wydawały się więc dobiegające zza drzwi pracowni technicznej odgłosy szamotaniny i podniesione głosy. Co prawda niewątpliwie świadczyły o tym, że dyskusja prowadzona za zamkniętymi drzwiami przez oficerów wydziału technicznego raczej nie ma szans skończyć się polubownie, jednak dla pracowników technicznych, którzy raz za razem przemierzali korytarz wydziału, takie sytuacje znajdowały się na porządku dziennym. Tutaj każdy nowy wynalazek czy ślady najpierw poddawano wstępnej, ostrej wymianie zdań, pozwalając pomysłom i koncepcją zahartować się w ogniu krytyki. I rzeczywiście, konflikt ten może nie zaprzątałby niczyjej głowy, gdyby nie fakt, że Valstad, jeden z pracowników technicznych, którego stłumiony głos dobiegał akurat z pokoju, poprosił o niezwłoczne przybycie kilku oficerów wydziału kryminalnego – podobno wreszcie mógł przedstawić kolegom pełen raport z badania odzyskanego skradzionego amuletu. Amuletu, który – jak pierwotnie zakładano jeszcze niedługo po przesłuchaniu Noaka Höglunda – skradziony miał być staruszce, która podczas pogrzebu podniosła larum, a w rzeczywistości, co zostało zweryfikowane po otrzymaniu zgłoszenia od Sohvi Vanhanen, należał do figurującego w kartotekach Kruczej Straży Matsa Arneberga, szmuglera i ślepca noszącego piętno Pieczęci Lokiego, który od dnia pogrzebu Lauge Nørgaarda pozostawał nieuchwytny.
- Odłóż to. Odłóż to, człowieku! ODPIERDOL SIĘ! – W głosie Valstada pobrzmiewała nuta strachu.
Wszyscy bardziej lub mniej – zależnie od wydziału, w jakim pracujecie – jesteście zapoznani ze sprawą kradzieży na pogrzebie. Eitri, Ivar i Untamo – to wy zdecydowaliście się reprezentować kryminalnych, którzy mają otrzymać dokładne informacje o amulecie. Pirkko-Liisa – masz dowolność w wykreowaniu powodu, dlaczego znajdujesz się w pobliżu wydziału technicznego. Wszyscy słyszycie odgłosy i krzyki kłótni. Musicie zdecydować, czy poczekacie na rozwiązanie konfliktu i wezwanie przez Valstada, czy zdecydujecie się interweniować.
Ivar Soelberg
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:33
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Kwaśny uśmiech, był mieszanką bólu oraz irytacji związanej z zaistniałą sytuacją, w której to z oprawcy stał się ofiarą. Licząc w duchu, że krew specjalnie nie ubrudziła munduru, nie miał możliwości się temu przyjrzeć. – Dziękuję – krótkie, acz treściwe słowo wyleciało z lekko zaciśniętych warg, na których zasychała krew. Żelazny posmak będzie musiał koniecznie zneutralizować papierosem lub dwoma, a gdy wróci do domu zapewne w ruch pójdzie mocniejszy argument w postaci bursztynowego trunku. Smak goryczy przeplatany z nutką wanilii i miodu trunek zamknięty w dębowych beczkach przesiąka również ich aromatem, czym sprawia, że jego bogactwo smaków, a także zapachów jest niewątpliwie satysfakcjonujące. Zwłaszcza pite w odpowiednim klimacie po ciężkim dniu w pracy.
Pojawienie się medyków i sprawna akcja brata były promyczkiem nadziei i pewnym uśmiechem od losu. A nos, jak to nos zrośnie się. Skinął medykowi w podziękowaniu i gdy ten odwrócił się, plecami spojrzał w dół na mundur, uśmiechając się przy tym kwaśno. Kątem oka dostrzegł zbliżającego się brata, a jego miły gest w akompaniamencie złośliwej uwagi sprawił, że uśmiechnął się szczerze, wręcz promiennie. Czując jednak, że obolała od niedawnego ciosu twarz pulsuje tępym bólem, grymas ten zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Przystanął obok całej gromadki, przełamując w myślach ochotę podparcia jednej ze ścian, lecz splótł dłonie na piersi. Wszystko to począwszy od przesłuchiwanego złodziejaszka, po dzisiejsze zdarzenia sprawiało, że kawałki układanki powoli same wskakiwały na swoje miejsca czyniąc malujący się przed oczami obraz sytuacji całkiem przejrzystym, acz mającym jeszcze kilka nieodkrytych miejsc, które zapewne z czasem pozostaną wyjaśnione. Rozmowa, jak i pytania wyczerpały w intuicji starszego brata limit na przejrzystą rozmowę, a także zahaczyły i o jego myśli stąd wzrokiem szarych tęczówek odnalazł technika i w nim upatrywał, chociaż kilku odpowiedzi na zadane pytania.
Pojawienie się medyków i sprawna akcja brata były promyczkiem nadziei i pewnym uśmiechem od losu. A nos, jak to nos zrośnie się. Skinął medykowi w podziękowaniu i gdy ten odwrócił się, plecami spojrzał w dół na mundur, uśmiechając się przy tym kwaśno. Kątem oka dostrzegł zbliżającego się brata, a jego miły gest w akompaniamencie złośliwej uwagi sprawił, że uśmiechnął się szczerze, wręcz promiennie. Czując jednak, że obolała od niedawnego ciosu twarz pulsuje tępym bólem, grymas ten zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Przystanął obok całej gromadki, przełamując w myślach ochotę podparcia jednej ze ścian, lecz splótł dłonie na piersi. Wszystko to począwszy od przesłuchiwanego złodziejaszka, po dzisiejsze zdarzenia sprawiało, że kawałki układanki powoli same wskakiwały na swoje miejsca czyniąc malujący się przed oczami obraz sytuacji całkiem przejrzystym, acz mającym jeszcze kilka nieodkrytych miejsc, które zapewne z czasem pozostaną wyjaśnione. Rozmowa, jak i pytania wyczerpały w intuicji starszego brata limit na przejrzystą rozmowę, a także zahaczyły i o jego myśli stąd wzrokiem szarych tęczówek odnalazł technika i w nim upatrywał, chociaż kilku odpowiedzi na zadane pytania.
Untamo Sorsa
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:34
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Wszystko wracało do normy – ta chwilowo zachwiana przez niesubordynację, agresję i lęk, ledwo trzymała się na nogach, jednak po jakimś czasie rekonwalescencji, kiedy to zarówno Valstadowi wreszcie przestanie śnić się bycie na celowniku, jak i nos Ivara zrośnie się, powinna stanąć prosto, wspierana arsenałem Kruczej Straży. Sorsa nie czuł się źle – właściwie bardziej oprócz ej sprawy dokuczało mu obecnie własne zdrowie.
Nie chciał być świadkiem tego, jak młody człowiek, zapewne dość zapalczywy w badaniach nad przedmiotem który sprowadził na niego zgubę, celuje do przełożonego. Ba – nie chciał musieć łapać kuszę, którą upuścił, nie chciał patrzeć na bladą ze strachu twarz starszego technika. Nie. Przyszedł tu nie po to by oglądać tak makabryczne scenariusze. Nie chciał rozważać nawet tego, co stałoby się, gdyby nie dotarli tu na czas.
Teraz jednak, kiedy naturalnie został w to wszystko wmieszany – faktycznie chciał odpowiedzi. Chciał pocieszać się jakimiś informacjami uzyskanymi od Valstada, chciał wiedzieć, że taka sytuacja nie zagrozi już więcej nikomu w tych murach. Chciał wiedzieć w jaki sposób mają zamiar chronić się przed powtórką, wciąż posiadając pod dachem Straży to coś, nasączone dziwną energią, której ktoś taki jak Untamo, prosty Strażnik bez większej wiedzy o tego typu magii, w żaden sposób nie rozumiał.
- Wolałbym święty spokój, ale chyba nie jest źle – odpowiedział na słowa Eitriego dość ironicznie, jednak miał wrażenie, że ktoś taki jak młodszy Soelberg akurat dobrze zrozumie jego frustrację – w końcu sam często nosił jej barwy na twarzy bez powodu, uchodząc za mruka i marudę. Po latach w ich instytucji widocznie nie dało się jednak podejść do sprawy inaczej. Tutaj każdy po pewnym czasie tracił radość życia – ciągłe życie po rozkaz w końcu niewiele miało wspólnego z radością.
Zresztą – to chyba zmora każdego zawodu mundurowego dookoła globu.
Wszyscy zawędrowali jednak z powrotem do gabinetu, w którym przed chwilą byli świadkami zdarzenia niecodziennego. Sorsa starał nie patrzeć na Ivara, byle nie dać mu jasno znać, że wciąż chętnie wgapiałby się z zainteresowaniem w jego rozkwaszony chwilę temu nos. Gdy inni rzucali pytania, Sorsa wymuskał z kieszeni kartki które tam miał i podsunął Valstadowi, z krótkim komunikatem:
- Miałem ci podać na korytarzu, znalazłem pod butem – skłamał gładko, a jako, że kłamstwo to było mało istotne – wątpił, by kolega miał mu nie uwierzyć. Nie chciał dawać w żaden sposób poznać po sobie, że przeczytał to, co się tam znajdowało – nie odnosił się więc do treści, pomimo, że ta mogła budzić chęć do zadawania kolejnych pytań.
- Czy macie w związku z tym zamiar przenieść ten amulet w inne miejsce? Nie chcę wyjść na czarnowidza, ale widocznie nawet w siedzibie Kruczej Straży nie jest bezpieczny – mruknął, chociaż właściwie chciał powiedzieć, że wszyscy oni nie mogli czuć się bezpiecznie, znajdując się obok ludzi badających ten artefakt. – To możliwe, że Svendsen nie lubił cię wcześniej, a teraz po prostu pod wpływem tego amuletu poczuł to mocniej? Czy mógł czuć od ciebie jakiekolwiek zagrożenie? Głupi jestem, nie znam się na tym, tobie też w sumie nie chciałbym podpaść, ale czy nawet ktoś odurzony tym czymś pierwsze co zrobiłby, to atakował kogoś obok?
Nie chciał być świadkiem tego, jak młody człowiek, zapewne dość zapalczywy w badaniach nad przedmiotem który sprowadził na niego zgubę, celuje do przełożonego. Ba – nie chciał musieć łapać kuszę, którą upuścił, nie chciał patrzeć na bladą ze strachu twarz starszego technika. Nie. Przyszedł tu nie po to by oglądać tak makabryczne scenariusze. Nie chciał rozważać nawet tego, co stałoby się, gdyby nie dotarli tu na czas.
Teraz jednak, kiedy naturalnie został w to wszystko wmieszany – faktycznie chciał odpowiedzi. Chciał pocieszać się jakimiś informacjami uzyskanymi od Valstada, chciał wiedzieć, że taka sytuacja nie zagrozi już więcej nikomu w tych murach. Chciał wiedzieć w jaki sposób mają zamiar chronić się przed powtórką, wciąż posiadając pod dachem Straży to coś, nasączone dziwną energią, której ktoś taki jak Untamo, prosty Strażnik bez większej wiedzy o tego typu magii, w żaden sposób nie rozumiał.
- Wolałbym święty spokój, ale chyba nie jest źle – odpowiedział na słowa Eitriego dość ironicznie, jednak miał wrażenie, że ktoś taki jak młodszy Soelberg akurat dobrze zrozumie jego frustrację – w końcu sam często nosił jej barwy na twarzy bez powodu, uchodząc za mruka i marudę. Po latach w ich instytucji widocznie nie dało się jednak podejść do sprawy inaczej. Tutaj każdy po pewnym czasie tracił radość życia – ciągłe życie po rozkaz w końcu niewiele miało wspólnego z radością.
Zresztą – to chyba zmora każdego zawodu mundurowego dookoła globu.
Wszyscy zawędrowali jednak z powrotem do gabinetu, w którym przed chwilą byli świadkami zdarzenia niecodziennego. Sorsa starał nie patrzeć na Ivara, byle nie dać mu jasno znać, że wciąż chętnie wgapiałby się z zainteresowaniem w jego rozkwaszony chwilę temu nos. Gdy inni rzucali pytania, Sorsa wymuskał z kieszeni kartki które tam miał i podsunął Valstadowi, z krótkim komunikatem:
- Miałem ci podać na korytarzu, znalazłem pod butem – skłamał gładko, a jako, że kłamstwo to było mało istotne – wątpił, by kolega miał mu nie uwierzyć. Nie chciał dawać w żaden sposób poznać po sobie, że przeczytał to, co się tam znajdowało – nie odnosił się więc do treści, pomimo, że ta mogła budzić chęć do zadawania kolejnych pytań.
- Czy macie w związku z tym zamiar przenieść ten amulet w inne miejsce? Nie chcę wyjść na czarnowidza, ale widocznie nawet w siedzibie Kruczej Straży nie jest bezpieczny – mruknął, chociaż właściwie chciał powiedzieć, że wszyscy oni nie mogli czuć się bezpiecznie, znajdując się obok ludzi badających ten artefakt. – To możliwe, że Svendsen nie lubił cię wcześniej, a teraz po prostu pod wpływem tego amuletu poczuł to mocniej? Czy mógł czuć od ciebie jakiekolwiek zagrożenie? Głupi jestem, nie znam się na tym, tobie też w sumie nie chciałbym podpaść, ale czy nawet ktoś odurzony tym czymś pierwsze co zrobiłby, to atakował kogoś obok?
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:34
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Valstad, skinąwszy Untamo w wyrazie zdawkowego podziękowania, sięgnął po podane mu przez inspektora kartki. Walające się po podłodze pracowni technicznej papiery w większości – chociaż nie zawsze – były już wyłącznie śmieciami, czy to służącymi do testowania nowych urządzeń, czy czyszczenia powstających prototypów; rzadziej służyły jako ostatnia deska ratunku w chwilach, gdy pod ręką nie znajdowało się nic, na czym można było nakreślić szkice mknących z szybkością światła przez techniczne umysły pomysłów. Po szybkim zapoznaniu się z treścią notatek, zagwizdał z uznaniem, zerkając po kolei na każdego z obecnych funkcjonariuszy.
- Noak Höglund… – powtórzył za Eitrim z kwaśnym uśmiechem wykwitłym na ustach. – Teraz jest to trochę jaśniejsze – powiedział bardziej do siebie niż do nich, potrząsając plikiem kartek, które wciąż trzymał w dłoni. – Czytałem raport z jego przesłuchania. Podobieństwo w zachowaniu jego i Svendsena jest niezaprzeczalne, z tą różnicą, że Höglund, jak zauważyłeś, był wyłącznie pobudzony. Za krótko znajdował się w posiadaniu amuletu. Ile to było? Godzina? Chyba nawet nie cała. Jego działanie nie mogło w tak znacznym stopniu wpłynąć na zachowanie podejrzanego. A Svendsen? Nawet nie chcę o tym teraz myśleć. Od tygodnia zostawał po godzinach, bo z góry dostaliśmy polecenie, by jak najszybciej uporać się z tą sprawą. Nie podejrzewałem… Nikt nie podejrzewał – urwał, przygryzając wewnętrzną stronę policzka, jednocześnie reflektując się, że nie odpowiedział we właściwy sposób na pytanie młodszego Soelberga. – Zmiany w zachowaniu zauważyliśmy już pierwszego dnia, były nieznaczne, jak pobudzenie czy wzmożona agresja, ale nie w taki wydaniu – zastrzegł natychmiast. – To wtedy wdrożyliśmy wszystkie procedury, bacznie obserwując siebie nawzajem i tych, którzy mieli bezpośredni kontakt z przedmiotem wysyłając na obserwację medyczną. Następnego dnia wszystko wróciło do normy. Nie próbowaliśmy jednak eksperymentować. – Wywrócił oczyma, co mogło sugerować, że podobne pomysły jednak już się pojawiły i nie spotkały się z aprobatą Valstada. – Nie było na to czasu, a nasze ludzkie zasoby są ograniczone i jakiekolwiek straty, sami rozumiecie, są niedopuszczalne. Niemniej – powracając do wątku, przeniósł spojrzenie na Pirkko-Liisę, chwilę zastanawiając się nad jej pytaniem. – Osobiście nie sądzę, żeby była odpadem po użytkowaniu magii zakazanej. Nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest bardziej jak… nowy organizm powstały na fundamentach tych plugawych praktyk? To zresztą mogłoby się zgadzać z naszymi wnioskami i z tym, co odkrył Svendsen – dodał, ponownie w znaczącym geście unosząc pomięte kartki z odręcznymi notatkami. – Może to nie wzmacnianie zaklęć, ale ich… Przyspieszanie? Magia działa szybciej, rozwija się szybciej? Tak samo, jak szybciej rozwijały się w Svendsenie objawy zatrucia, mimo że sam prawdopodobnie nie parał się magią zakazaną? – zastanowił się na głos, dłonią przeciągając po twarzy. Jeśli tak było w rzeczywistości, znalezienie Matsa Arneberga stanowiłoby w tym momencie priorytet, bo tylko on mógł ich wszystkich doprowadzić do jakichkolwiek sensownych odpowiedzi. – Na to pytanie natomiast ci nie odpowiem. Nie wiem. Nie wiem, dlaczego ich nie przestrzegał. Może, jak wspomniałem, zadziałała presja czasu? A może obudziła się w nim dusza pieprzonego odkrywcy? W każdym razie, przeniesienie amuletu nie wchodzi w grę. Tylko tu mamy właściwie wyposażone laboratorium i… Właściwych ludzi, chociaż po dzisiejszym wypadku dostęp do niego zostanie dla większości jeszcze bardziej ograniczony, by już żaden chłopak nie pokusił się o podobne wyskoki. Choć na przykładzie Svendsena trudno stwierdzić, czy to cokolwiek da. Odynie, byliśmy razem jak bracia. Gdyby było trzeba, skoczylibyśmy za sobą w ognie Muspelheimu, a nie mierzyli z prototypu nowej broni. – Pokręcił w niedowierzaniu głową, odkładając wreszcie plik kartek i odwracając się do zebranych plecami, by gablotę z amuletem najpierw nakryć czarnym, miękkim materiałem, a następnie schować ją do zgrabnej torby wykonanej ze skóry trolla.
Macie ostatnią szansę za dodatkowe, rozwiewające wątpliwości pytania. W razie, gdyby postać ich nie miała, może założyć, że spotkanie dobiegło końca i albo poczekać na towarzyszy z pytaniami, albo wrócić do swojej pracy.
- Noak Höglund… – powtórzył za Eitrim z kwaśnym uśmiechem wykwitłym na ustach. – Teraz jest to trochę jaśniejsze – powiedział bardziej do siebie niż do nich, potrząsając plikiem kartek, które wciąż trzymał w dłoni. – Czytałem raport z jego przesłuchania. Podobieństwo w zachowaniu jego i Svendsena jest niezaprzeczalne, z tą różnicą, że Höglund, jak zauważyłeś, był wyłącznie pobudzony. Za krótko znajdował się w posiadaniu amuletu. Ile to było? Godzina? Chyba nawet nie cała. Jego działanie nie mogło w tak znacznym stopniu wpłynąć na zachowanie podejrzanego. A Svendsen? Nawet nie chcę o tym teraz myśleć. Od tygodnia zostawał po godzinach, bo z góry dostaliśmy polecenie, by jak najszybciej uporać się z tą sprawą. Nie podejrzewałem… Nikt nie podejrzewał – urwał, przygryzając wewnętrzną stronę policzka, jednocześnie reflektując się, że nie odpowiedział we właściwy sposób na pytanie młodszego Soelberga. – Zmiany w zachowaniu zauważyliśmy już pierwszego dnia, były nieznaczne, jak pobudzenie czy wzmożona agresja, ale nie w taki wydaniu – zastrzegł natychmiast. – To wtedy wdrożyliśmy wszystkie procedury, bacznie obserwując siebie nawzajem i tych, którzy mieli bezpośredni kontakt z przedmiotem wysyłając na obserwację medyczną. Następnego dnia wszystko wróciło do normy. Nie próbowaliśmy jednak eksperymentować. – Wywrócił oczyma, co mogło sugerować, że podobne pomysły jednak już się pojawiły i nie spotkały się z aprobatą Valstada. – Nie było na to czasu, a nasze ludzkie zasoby są ograniczone i jakiekolwiek straty, sami rozumiecie, są niedopuszczalne. Niemniej – powracając do wątku, przeniósł spojrzenie na Pirkko-Liisę, chwilę zastanawiając się nad jej pytaniem. – Osobiście nie sądzę, żeby była odpadem po użytkowaniu magii zakazanej. Nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest bardziej jak… nowy organizm powstały na fundamentach tych plugawych praktyk? To zresztą mogłoby się zgadzać z naszymi wnioskami i z tym, co odkrył Svendsen – dodał, ponownie w znaczącym geście unosząc pomięte kartki z odręcznymi notatkami. – Może to nie wzmacnianie zaklęć, ale ich… Przyspieszanie? Magia działa szybciej, rozwija się szybciej? Tak samo, jak szybciej rozwijały się w Svendsenie objawy zatrucia, mimo że sam prawdopodobnie nie parał się magią zakazaną? – zastanowił się na głos, dłonią przeciągając po twarzy. Jeśli tak było w rzeczywistości, znalezienie Matsa Arneberga stanowiłoby w tym momencie priorytet, bo tylko on mógł ich wszystkich doprowadzić do jakichkolwiek sensownych odpowiedzi. – Na to pytanie natomiast ci nie odpowiem. Nie wiem. Nie wiem, dlaczego ich nie przestrzegał. Może, jak wspomniałem, zadziałała presja czasu? A może obudziła się w nim dusza pieprzonego odkrywcy? W każdym razie, przeniesienie amuletu nie wchodzi w grę. Tylko tu mamy właściwie wyposażone laboratorium i… Właściwych ludzi, chociaż po dzisiejszym wypadku dostęp do niego zostanie dla większości jeszcze bardziej ograniczony, by już żaden chłopak nie pokusił się o podobne wyskoki. Choć na przykładzie Svendsena trudno stwierdzić, czy to cokolwiek da. Odynie, byliśmy razem jak bracia. Gdyby było trzeba, skoczylibyśmy za sobą w ognie Muspelheimu, a nie mierzyli z prototypu nowej broni. – Pokręcił w niedowierzaniu głową, odkładając wreszcie plik kartek i odwracając się do zebranych plecami, by gablotę z amuletem najpierw nakryć czarnym, miękkim materiałem, a następnie schować ją do zgrabnej torby wykonanej ze skóry trolla.
Macie ostatnią szansę za dodatkowe, rozwiewające wątpliwości pytania. W razie, gdyby postać ich nie miała, może założyć, że spotkanie dobiegło końca i albo poczekać na towarzyszy z pytaniami, albo wrócić do swojej pracy.
Bezimienny
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:34
Jasne brwi Pirkko uniosły się w wyrazie zaskoczenia w momencie, w którym Eitri i Valstad wymieniali się uwagami dotyczącymi Höglunda. Odruchowo wbiła spojrzenie w Untamo, mając nadzieję, ten pomimo stępionych świeżo przebytą chorobą zmysłów, jednak wyczuje świdry wbijające się w jego postać. Gdyby tylko tak się stało, zdolna była wskazać skinieniem głowy na rozmawiających mężczyzn, samej w tym czasie poruszając bezgłośnie ustami, uparcie układającymi się w nazwisko bardziej lub mniej tajemniczego jegomościa.
Jak zawsze w podobnych sytuacjach, im więcej mieli odpowiedzi, tym więcej potencjalnie istotnych kwestii pojawiało się w wysilanych myślami umysłach. Prawdziwą sztuką było przepuścić je wszystkie przez sito prawdopodobieństwa; pozostawienie wyłącznie jak najmniejszej grupy tych wytłumaczeń, które zdawały się najszczelniej wypełniać pustki niewiedzy. Szkoda tylko, że od dłuższego czasu Krucza Straż toczyła nierówną walkę z tym, co wymykało się ich starym przyzwyczajeniom. Starej drodze wykrywania przestępstw, która dotychczas działała całkiem dobrze, momentami nawet bez zarzutów, a dziś…
Sprowadziła ich w samo oko cyklonu.
— To tylko gdybanie, nie czuj się zobowiązany — niższy rejestr głosu Pirkko podawał jak na dłoni fakt, że rozgrywające się w jej głowie procesy myślowe należały do tych intensywniejszych. Skoro bowiem poruszanie się wcześniej wytartymi ścieżkami niewiele pomogło, nic nie stawało na przeszkodzie, by zanurzyć się na kilka krótkich chwil w scenariuszach średnio i wcale nieprawdopodobnych. Spojrzenie jasnych tęczówek znów skupiło się na postaci Valstada, Pirkko zaś odbiła się od drzwi, przy których się zatrzymała, by przestąpić dwa kroki do przodu. Powoli, choć tym razem nie z powodu bólu nogi, który wraz z umykającym napięciem znów dawał o sobie znać.
— Załóżmy, że ktoś zdecydowałby się na kontakt z amuletem dłuższy niż Svendsen. Pełną dobę, na przykład. Zmiany, jak zauważyłeś, postępują wraz z czasem kontaktu. Myślisz, że byłby w stanie kogoś… zaślepić? Nie mówię o nieodwracalnej przemianie, przynajmniej jeszcze nie, ale...
Zawieszony głos, rozwijająca się powoli myśl. Krzywy uśmiech wykwitły na jej wargach zdradzał, że nie czuje się pewnie w podobnej krainie fantazji, jednakże skoro już raz zaryzykowała, wypadało kontynuować.
— Nie sądzicie, że takie cacko jest całkiem użyteczne? Ślepcowi po pełni przemiany nie zrobi krzywdy, ba, potencjalnie go wzmocni. Niewinnego człowieka zmieni w jednego z nich, może nawet zmusi do robienia rzeczy w imię ich szalonych ideałów. Podrzucony temu, czy owemu wpłynie i na jego zachowanie, w najlepszym przypadku podstawiając nam...
Trzeci krok. Niezamierzenie zakończony nagłym stuknięciem niewielkiego obcasa, którym ozdobiony był jej ciężki but.
— Fałszywych świadków, fałszywe tropy. I tylko w połowie prawdziwych podejrzanych.
Powłóczyła spojrzeniem po reszcie. Powoli, przygotowana na raczej chłodny odbiór podobnie absurdalnej teorii. Właściwie, po co angażowała się w to tak bardzo? Wciąż jeszcze była przed rozmową z komendantem, nie mogła liczyć na żaden definitywny wynik, który wpłynąłby na jej przyszłość w Wydziale Kryminalno-Śledczym. Jeżeli przyjdzie jej spędzić resztę żywota zawaloną archiwalnymi papierami, równie dobrze może zostawić myślenie tym, którzy posiadali faktyczną moc zmieniania tego świata.
Krzywy uśmiech zmienił się w uśmiech współczujący.
Cholera, nie miała piętnastu lat, a jakimś cudem poruszająca relacja Valstada niemal wcisnęła w jej oczy łzy żalu. Może dlatego, że brzmiała przejmująco znajomo.
Na tyle, by zimny dreszcz znów wstrząsnął jej ciałem, nim myśli zdążyły upchnąć nieprzyjemny impuls jak najdalej świadomości zdarzeń bieżących.
— Ode mnie to chyba wszystko. I tak dziękujemy — kolejne przemknięcia wzrokiem po Untamo, Ivarze i Eitrim — Za pomoc i poświęcony czas. To musi być straszna robota. Jak znajdziesz chociaż kwadrans, zapraszam na górę, wiszę ci przynajmniej kawę.
Niewiele; a w życiu pracownika administracyjnego kubek mocnej kawy był często cenniejszy od samego złota.
Jak zawsze w podobnych sytuacjach, im więcej mieli odpowiedzi, tym więcej potencjalnie istotnych kwestii pojawiało się w wysilanych myślami umysłach. Prawdziwą sztuką było przepuścić je wszystkie przez sito prawdopodobieństwa; pozostawienie wyłącznie jak najmniejszej grupy tych wytłumaczeń, które zdawały się najszczelniej wypełniać pustki niewiedzy. Szkoda tylko, że od dłuższego czasu Krucza Straż toczyła nierówną walkę z tym, co wymykało się ich starym przyzwyczajeniom. Starej drodze wykrywania przestępstw, która dotychczas działała całkiem dobrze, momentami nawet bez zarzutów, a dziś…
Sprowadziła ich w samo oko cyklonu.
— To tylko gdybanie, nie czuj się zobowiązany — niższy rejestr głosu Pirkko podawał jak na dłoni fakt, że rozgrywające się w jej głowie procesy myślowe należały do tych intensywniejszych. Skoro bowiem poruszanie się wcześniej wytartymi ścieżkami niewiele pomogło, nic nie stawało na przeszkodzie, by zanurzyć się na kilka krótkich chwil w scenariuszach średnio i wcale nieprawdopodobnych. Spojrzenie jasnych tęczówek znów skupiło się na postaci Valstada, Pirkko zaś odbiła się od drzwi, przy których się zatrzymała, by przestąpić dwa kroki do przodu. Powoli, choć tym razem nie z powodu bólu nogi, który wraz z umykającym napięciem znów dawał o sobie znać.
— Załóżmy, że ktoś zdecydowałby się na kontakt z amuletem dłuższy niż Svendsen. Pełną dobę, na przykład. Zmiany, jak zauważyłeś, postępują wraz z czasem kontaktu. Myślisz, że byłby w stanie kogoś… zaślepić? Nie mówię o nieodwracalnej przemianie, przynajmniej jeszcze nie, ale...
Zawieszony głos, rozwijająca się powoli myśl. Krzywy uśmiech wykwitły na jej wargach zdradzał, że nie czuje się pewnie w podobnej krainie fantazji, jednakże skoro już raz zaryzykowała, wypadało kontynuować.
— Nie sądzicie, że takie cacko jest całkiem użyteczne? Ślepcowi po pełni przemiany nie zrobi krzywdy, ba, potencjalnie go wzmocni. Niewinnego człowieka zmieni w jednego z nich, może nawet zmusi do robienia rzeczy w imię ich szalonych ideałów. Podrzucony temu, czy owemu wpłynie i na jego zachowanie, w najlepszym przypadku podstawiając nam...
Trzeci krok. Niezamierzenie zakończony nagłym stuknięciem niewielkiego obcasa, którym ozdobiony był jej ciężki but.
— Fałszywych świadków, fałszywe tropy. I tylko w połowie prawdziwych podejrzanych.
Powłóczyła spojrzeniem po reszcie. Powoli, przygotowana na raczej chłodny odbiór podobnie absurdalnej teorii. Właściwie, po co angażowała się w to tak bardzo? Wciąż jeszcze była przed rozmową z komendantem, nie mogła liczyć na żaden definitywny wynik, który wpłynąłby na jej przyszłość w Wydziale Kryminalno-Śledczym. Jeżeli przyjdzie jej spędzić resztę żywota zawaloną archiwalnymi papierami, równie dobrze może zostawić myślenie tym, którzy posiadali faktyczną moc zmieniania tego świata.
Krzywy uśmiech zmienił się w uśmiech współczujący.
Cholera, nie miała piętnastu lat, a jakimś cudem poruszająca relacja Valstada niemal wcisnęła w jej oczy łzy żalu. Może dlatego, że brzmiała przejmująco znajomo.
Na tyle, by zimny dreszcz znów wstrząsnął jej ciałem, nim myśli zdążyły upchnąć nieprzyjemny impuls jak najdalej świadomości zdarzeń bieżących.
— Ode mnie to chyba wszystko. I tak dziękujemy — kolejne przemknięcia wzrokiem po Untamo, Ivarze i Eitrim — Za pomoc i poświęcony czas. To musi być straszna robota. Jak znajdziesz chociaż kwadrans, zapraszam na górę, wiszę ci przynajmniej kawę.
Niewiele; a w życiu pracownika administracyjnego kubek mocnej kawy był często cenniejszy od samego złota.
Eitri Soelberg
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:35
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
W końcu poszczególne elementy zdawały się do siebie pasować. Choć domysły snuł już od dnia przesłuchania, to słowa Valstada dały my komfort oparcia w autorytecie technika – nawet jeśli ten powiązał wszystko dopiero za sprawą rzuconego pytania. Powiązanie spraw jednak wywołało także cień grozy – wskazując na faktyczną moc amuletu; skoro nawet w tak krótkim czasie wpływał on na zachowanie człowieka. Eitri dokładnie starał się zapamiętać wszystkie informacje, nie wtrącając się szczególnie w wywód kolegi – dając mu swobodę odpowiedzi na wszystkie zadane pytania.
Wszelakie elementy bezpieczeństwa były konieczne, jeśli nie chcieli powtórzyć dzisiejszej tragedii. Tym bardziej, że nawet osoby na pozór spokojne, nie wychylające się zbytnio, mogły zostać również poddane działaniu przedmiotu, ostatecznie kończąc jak Valstad. Sam Soelberg żywił nadzieję, że technik wyliże się z całej sytuacji i powróci do pełni zmysłów oraz sprawności. Dodatkowo poturbowany próbami ucieczki, mógł jednak jeszcze przez pewien czas odczuwać skutki niekontrolowanych decyzji.
– Czy Svendsen będzie pamiętał cokolwiek z dzisiejszego dnia? – Był ciekaw, czy jakiekolwiek próby nawiązania z nim kontaktu w rzeczonej sprawie, przyniosą dodatkowe informacje. Sam też wiedział, w jaki sposób organizm potrafi reagować na tak skrajne sytuacje. Poczuł dreszcz na plecach, wracając myślami do własnego wypadku, do plugawego zaklęcia, którym został spacyfikowany oraz do obcej obecności wewnątrz głowy. Nie chciał nawet wiedzieć, co musiało się dziać w umyśle Svendsena. Rozumiał jednak, że ten będzie potrzebował ogromnej dozy wsparcia, którą sam był gotów mu zaoferować, jeśli ten powróci choć częściowo do normalnego funkcjonowania. Zaplótł razem palce, wbijając paznokcie kciuków we wnętrze dłoni, spojrzenie zaś utkwił w Valstadzie, który powoli zabierał się do zabezpieczenia amuletu. Spojrzeniem omiótł również pozostałych towarzyszy, czy nie chcieli jeszcze czegokolwiek dodać od siebie. Kątem oka dostrzegł minę Ivara, miał szczerą nadzieję, że brat nie ma mu za złe kąśliwości – gdyż faktycznie był w opłakanym stanie.
– Potrzebujecie czegoś jeszcze? Od nas… co ułatwiłoby wam dalszą pracę? – Szybko oderwał się od natrętnych myśli krążących dookoła odmienionego technika. – Jak ty to widzisz? – Podstawą była współpraca, choć to zwykle oni zasypywali techników znaleziskami, wymagali od nich szybkiego działania i bycia na zawołanie. Tym razem jednak, jak nigdy wcześniej odczuł, że stanowienie wspólnoty ze wszystkimi pracownikami Kruczej było niezwykle potrzebna. – I… Dzięki za robotę, którą odwaliliście. – Język nieprzywykły do takich treści wygłaszanych na forum publicznym ułożył się w słowa uznania jakie żywił względem technika, którego osobiście dotknęła zmiana zachowania Svendsena.
Wszelakie elementy bezpieczeństwa były konieczne, jeśli nie chcieli powtórzyć dzisiejszej tragedii. Tym bardziej, że nawet osoby na pozór spokojne, nie wychylające się zbytnio, mogły zostać również poddane działaniu przedmiotu, ostatecznie kończąc jak Valstad. Sam Soelberg żywił nadzieję, że technik wyliże się z całej sytuacji i powróci do pełni zmysłów oraz sprawności. Dodatkowo poturbowany próbami ucieczki, mógł jednak jeszcze przez pewien czas odczuwać skutki niekontrolowanych decyzji.
– Czy Svendsen będzie pamiętał cokolwiek z dzisiejszego dnia? – Był ciekaw, czy jakiekolwiek próby nawiązania z nim kontaktu w rzeczonej sprawie, przyniosą dodatkowe informacje. Sam też wiedział, w jaki sposób organizm potrafi reagować na tak skrajne sytuacje. Poczuł dreszcz na plecach, wracając myślami do własnego wypadku, do plugawego zaklęcia, którym został spacyfikowany oraz do obcej obecności wewnątrz głowy. Nie chciał nawet wiedzieć, co musiało się dziać w umyśle Svendsena. Rozumiał jednak, że ten będzie potrzebował ogromnej dozy wsparcia, którą sam był gotów mu zaoferować, jeśli ten powróci choć częściowo do normalnego funkcjonowania. Zaplótł razem palce, wbijając paznokcie kciuków we wnętrze dłoni, spojrzenie zaś utkwił w Valstadzie, który powoli zabierał się do zabezpieczenia amuletu. Spojrzeniem omiótł również pozostałych towarzyszy, czy nie chcieli jeszcze czegokolwiek dodać od siebie. Kątem oka dostrzegł minę Ivara, miał szczerą nadzieję, że brat nie ma mu za złe kąśliwości – gdyż faktycznie był w opłakanym stanie.
– Potrzebujecie czegoś jeszcze? Od nas… co ułatwiłoby wam dalszą pracę? – Szybko oderwał się od natrętnych myśli krążących dookoła odmienionego technika. – Jak ty to widzisz? – Podstawą była współpraca, choć to zwykle oni zasypywali techników znaleziskami, wymagali od nich szybkiego działania i bycia na zawołanie. Tym razem jednak, jak nigdy wcześniej odczuł, że stanowienie wspólnoty ze wszystkimi pracownikami Kruczej było niezwykle potrzebna. – I… Dzięki za robotę, którą odwaliliście. – Język nieprzywykły do takich treści wygłaszanych na forum publicznym ułożył się w słowa uznania jakie żywił względem technika, którego osobiście dotknęła zmiana zachowania Svendsena.
Ivar Soelberg
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:35
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Żelazny zapach krwi prześladował nozdrza Soelberga, chociaż nos został przywrócony do stanu przed uderzeniem Svendsena, dzięki pomocy Pirkko oraz uzdrowicieli, to wciąż odczuwał lekki dyskomfort. Być może wypływało to bardziej z psychiki, niż faktycznego stanu rzeczy, bowiem pewien gniew na samego siebie wynikający z tego, że dał się uderzyć, był plamą na honorze wysłannika. I owszem mógł uznać, że nic się nie stało, że każdemu się takie potknięcie mogło się przytrafić, to jednak w takiej sytuacji powinien zachować większą czujność. Błąd, który w innych okolicznościach, mógłby skończyć się tragedią, stanowił dla niego nie tylko pewien argument tyczący nieustannej czujności, ale przede wszystkim bolesne utarcie nosa sprawi, że na drugi raz będzie bardziej stanowczy i mniej pobłażliwy w podobnej sytuacji.
Słuchał ze skrzyżowanymi na szerokiej piersi rękami słów tak technika, jak i brata. I jeśli ten pierwszy w odpowiedzi na zadawane pytania rozwiewał wątpliwości i znaczył zebranym konkretne fakty, to kwestia Ei, była niewątpliwie ciekawa. Wątpił osobiście, aby Svendsen był w stanie przypomnieć sobie zajście, a doświadczenie, jakie miał w tej kwestii nie ulegało dyskusji. Jednakże w świecie przepełnionym magią i nieustannie się rozwijającym w wielu dziedzinach postęp czasami zaskakiwał i działania czarnomagicznych przedmiotów mogły zostać lepiej zrozumiane, gdyby osoby będące pod ich urokiem mogły opowiedzieć, jak się wówczas czuły. Oczywiście podejrzewał, że technik będzie miał niezłą lukę w pamięci podobną do tej, a może i nawet większą, jaką odczuwają osoby, które zdecydowanie przedawkowały z alkoholem. Urwany film i wyrwane strzępy informacji powracające niby slajdy mąciły umysł i nasuwały wiele pytań. Miał świadomość jednak, że poszkodowany technik trafi w dobre ręce tak medyków, jak i psychologów i wróci do pełni sił.
Podszedł do brata pod wpływem nagłego impulsu, być może wynikającej z nagłej potrzeby bliskości zaufanej osoby. Był zadowolony i dumny z tego, jak ten zareagował w pościgu i jakie zadawał pytania. Obserwacja go w pracy, była musiał to przyznać niezwykle przyjemna. Zwłaszcza że gdzieś tam w pamięci, miał jego marny obraz pogrążonego w rozpaczy i depresji. Tak, teraz gdy jego gwiazda znów jaśnieje na firmamencie ciał niebieskich, mógł odczuwać coś na kształt ulgi.
– Dziękujemy za te informacje – robota, którą odwalili, była niewątpliwie cenna i wiele tłumaczyła. Raport z wydarzenia oraz dokumentacja, po którą tu przyszli będzie ich dzisiejszą pracą domową. Przynajmniej odczuwał jakieś poczucie, że sprawy nabierają rozpędu. – Odnalezienie Matsa Arneberga będzie naszym priorytetem w nadchodzących tygodniach – powiadomi o tym czego się dowiedział swojego bezpośredniego przełożonego w nadziei, że ten zrozumie powagę sytuacji i pozwoli na skierowanie, w tym kierunku działań Wysłanników. Spojrzał po zgromadzonych z powagą malującą się na twarzy, a gdy doszedł do technika, uśmiechnął się leciutko. Był mu wdzięczny za pomoc i miał cichą nadzieję, że jego działania oraz prototypy zabawek, wkrótce przysłużą się wszystkim krukom.
Słuchał ze skrzyżowanymi na szerokiej piersi rękami słów tak technika, jak i brata. I jeśli ten pierwszy w odpowiedzi na zadawane pytania rozwiewał wątpliwości i znaczył zebranym konkretne fakty, to kwestia Ei, była niewątpliwie ciekawa. Wątpił osobiście, aby Svendsen był w stanie przypomnieć sobie zajście, a doświadczenie, jakie miał w tej kwestii nie ulegało dyskusji. Jednakże w świecie przepełnionym magią i nieustannie się rozwijającym w wielu dziedzinach postęp czasami zaskakiwał i działania czarnomagicznych przedmiotów mogły zostać lepiej zrozumiane, gdyby osoby będące pod ich urokiem mogły opowiedzieć, jak się wówczas czuły. Oczywiście podejrzewał, że technik będzie miał niezłą lukę w pamięci podobną do tej, a może i nawet większą, jaką odczuwają osoby, które zdecydowanie przedawkowały z alkoholem. Urwany film i wyrwane strzępy informacji powracające niby slajdy mąciły umysł i nasuwały wiele pytań. Miał świadomość jednak, że poszkodowany technik trafi w dobre ręce tak medyków, jak i psychologów i wróci do pełni sił.
Podszedł do brata pod wpływem nagłego impulsu, być może wynikającej z nagłej potrzeby bliskości zaufanej osoby. Był zadowolony i dumny z tego, jak ten zareagował w pościgu i jakie zadawał pytania. Obserwacja go w pracy, była musiał to przyznać niezwykle przyjemna. Zwłaszcza że gdzieś tam w pamięci, miał jego marny obraz pogrążonego w rozpaczy i depresji. Tak, teraz gdy jego gwiazda znów jaśnieje na firmamencie ciał niebieskich, mógł odczuwać coś na kształt ulgi.
– Dziękujemy za te informacje – robota, którą odwalili, była niewątpliwie cenna i wiele tłumaczyła. Raport z wydarzenia oraz dokumentacja, po którą tu przyszli będzie ich dzisiejszą pracą domową. Przynajmniej odczuwał jakieś poczucie, że sprawy nabierają rozpędu. – Odnalezienie Matsa Arneberga będzie naszym priorytetem w nadchodzących tygodniach – powiadomi o tym czego się dowiedział swojego bezpośredniego przełożonego w nadziei, że ten zrozumie powagę sytuacji i pozwoli na skierowanie, w tym kierunku działań Wysłanników. Spojrzał po zgromadzonych z powagą malującą się na twarzy, a gdy doszedł do technika, uśmiechnął się leciutko. Był mu wdzięczny za pomoc i miał cichą nadzieję, że jego działania oraz prototypy zabawek, wkrótce przysłużą się wszystkim krukom.
Prorok
Re: 03.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – E. Soelberg, I. Soelberg, U. Sorsa, Bezimienny: P. Nykanen & Prorok Pon 27 Lis - 10:36
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Przeciągłe, szemrzące westchnięcie – jak chmara motyli – wyrwało się z ust Valstada w odpowiedzi na pytanie młodszego z Soelbergów. Zadawali – każde z nich – pytania, na które sam chciałby znać odpowiedzi. Spekulowali o konceptach, które w pierwszej chwili wydawały się niemal obrazoburcze i zwyczajnie niebezpieczne. A jednak wszystko to, co zostało dzisiaj powiedziane, musiało – to nie budziło żadnych wątpliwości – zostać jeszcze raz dokładnie, skrupulatnie przeanalizowane. Zaś amulet – choć najchętniej wyrzuciłby go wprost w siedlisko draugów, by nikt więcej nie ośmielił się go kiedykolwiek ruszyć – będzie musiał zostać poddany kolejnej serii badań. Amulet i miejsce jego powstania, o ile kiedykolwiek przyjdzie im dowiedzieć się, kto, gdzie i w jakich okolicznościach go stworzył.
- Nie wiem. – Słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. Tak jawne okazywanie wobec kolegów braku wiedzy w kwestiach decydujących nie tylko o przyszłości ich współpracownika, ale również śledztwa, jakim się zajmowali, było dla Valstada niewyobrażalnym dyshonorem. Nie tego ich – oficerów Kruczej Straży – uczyli w trakcie każdego ze szkoleń. Mieli być drogowskazami, błyszczeć przykładem, a on, kolejny raz w ciągu tej samej rozmowy, pokazywał całej czwórce, jak niewiele jest w stanie im pomóc z rozwianiem wątpliwości, jakie kotłowały się w ich umysłach. – To pytanie, po prawdzie, powinno być skierowane do medyków. Do tej pory niespecjalnie było mi po drodze z zainteresowaniem konsekwencjami zatrucia magicznego. – Jak przekonali się podczas dzisiejszej sytuacji, poza podstawową, ogólnodostępną wiedzą na temat objawów zatrucia, powinni zostać również zapoznani z bardziej szczegółowymi informacjami dotyczącymi tego schorzenia. – Natomiast kwestia, którą poruszasz – zwrócił się do Pirkko-Liisy z dziwnym, mogącym przywodzić na myśl strach wyrazem twarzy. Użyteczny? Czy ten przeklęty talizman mógł być użyteczny w sposób, o którym wspominała? Czy to rzeczywiście możliwe, że zostałby przez ślepców wykorzystany w takim celu? A jeśli tak – jak potężne musiałyby być pozostałe przedmioty, którymi dysponowali, skoro zdecydowali się na stracenie tego? Wzdrygnął się. – Również powinna być zbadana przez medyków i teoretyków magii. To, czego się dowiedzieliście, nie może wyjść poza budynek Kruczej i dotrzeć do mediów, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa wywoła kolejną panikę. – Valstad nie był fanem spekulacji i gdybania, tym razem jednak ostrożność nakazywała mu założyć jeden z najmniej pożądanych scenariuszy. – A tego nie chciałby chyba nikt z nas. W każdym razie… Nie ma o czym mówić. – Machnął ręką na podziękowania, które, jak uważał, wcale mu się nie należały. Wykonywał – wraz ze Svendsenem – wyłącznie swoją pracę. – Byłbym jednak niezmiernie wdzięczny, gdybyście, po złapaniu tego gnoja Arneberga, przynieśli mi coś, co również zostało wywleczone z enklawy, bo wątpię, by ograniczył się do wyniesienia stamtąd wyłącznie jednej rzeczy. O ile to był on… W każdym razie, wiecie, to może rzucić na sprawę nowe światło – zakończył kulawo, skinieniem głowy jeszcze raz dziękując każdemu z osobna, na nieco dłużej zawieszając zmieszany wzrok na Nykänen. – Nie obiecuj sobie za dużo – wymamrotał na pożegnanie, czując jak policzki zaczynają mu płonąć. To zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień i na jednego człowieka.
wszyscy z tematu
- Nie wiem. – Słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. Tak jawne okazywanie wobec kolegów braku wiedzy w kwestiach decydujących nie tylko o przyszłości ich współpracownika, ale również śledztwa, jakim się zajmowali, było dla Valstada niewyobrażalnym dyshonorem. Nie tego ich – oficerów Kruczej Straży – uczyli w trakcie każdego ze szkoleń. Mieli być drogowskazami, błyszczeć przykładem, a on, kolejny raz w ciągu tej samej rozmowy, pokazywał całej czwórce, jak niewiele jest w stanie im pomóc z rozwianiem wątpliwości, jakie kotłowały się w ich umysłach. – To pytanie, po prawdzie, powinno być skierowane do medyków. Do tej pory niespecjalnie było mi po drodze z zainteresowaniem konsekwencjami zatrucia magicznego. – Jak przekonali się podczas dzisiejszej sytuacji, poza podstawową, ogólnodostępną wiedzą na temat objawów zatrucia, powinni zostać również zapoznani z bardziej szczegółowymi informacjami dotyczącymi tego schorzenia. – Natomiast kwestia, którą poruszasz – zwrócił się do Pirkko-Liisy z dziwnym, mogącym przywodzić na myśl strach wyrazem twarzy. Użyteczny? Czy ten przeklęty talizman mógł być użyteczny w sposób, o którym wspominała? Czy to rzeczywiście możliwe, że zostałby przez ślepców wykorzystany w takim celu? A jeśli tak – jak potężne musiałyby być pozostałe przedmioty, którymi dysponowali, skoro zdecydowali się na stracenie tego? Wzdrygnął się. – Również powinna być zbadana przez medyków i teoretyków magii. To, czego się dowiedzieliście, nie może wyjść poza budynek Kruczej i dotrzeć do mediów, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa wywoła kolejną panikę. – Valstad nie był fanem spekulacji i gdybania, tym razem jednak ostrożność nakazywała mu założyć jeden z najmniej pożądanych scenariuszy. – A tego nie chciałby chyba nikt z nas. W każdym razie… Nie ma o czym mówić. – Machnął ręką na podziękowania, które, jak uważał, wcale mu się nie należały. Wykonywał – wraz ze Svendsenem – wyłącznie swoją pracę. – Byłbym jednak niezmiernie wdzięczny, gdybyście, po złapaniu tego gnoja Arneberga, przynieśli mi coś, co również zostało wywleczone z enklawy, bo wątpię, by ograniczył się do wyniesienia stamtąd wyłącznie jednej rzeczy. O ile to był on… W każdym razie, wiecie, to może rzucić na sprawę nowe światło – zakończył kulawo, skinieniem głowy jeszcze raz dziękując każdemu z osobna, na nieco dłużej zawieszając zmieszany wzrok na Nykänen. – Nie obiecuj sobie za dużo – wymamrotał na pożegnanie, czując jak policzki zaczynają mu płonąć. To zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień i na jednego człowieka.
wszyscy z tematu
Strona 2 z 2 • 1, 2