:: Midgard :: Okolice :: Lasy Północne
Wąwóz Odkupienia
5 posters
Mistrz Gry
Wąwóz Odkupienia Czw 11 Lut - 1:05
Wąwóz Odkupienia
Kierując się ku sercu Lasów Północnych, po niemal półtoragodzinnej wędrówce, przy odrobinie (nie)szczęścia można natknąć się na pozornie niegroźnie wyglądający wąwóz. Pochylając się nad nim drzewa tworzą swojego rodzaju sklepienie, sprawiając, że idąc nim, odnosi się wrażenie przemierzania jaskini lub tunelu – niezwykle długiego, ponieważ wąwóz liczy niemal dwa kilometry. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że miejsce to jest siedliskiem stosunkowo niebezpiecznych valravnów. Od setek lat krążą wśród wszystkich galdrów opowieści o tym, że przejść przez wąwóz bez jakiegokolwiek problemu będzie miała możliwość wyłącznie osoba, która szczerze pragnie zadośćuczynić za wyrządzone krzywdy i odkupić tym samym swoje winy. Osoby, których intencje nie są szczere, często przypłacali takie przygody ciężkimi obrażeniami zadanymi przez agresywne valravny, a nawet śmiercią.
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: jotunowy kolec (III), wawrzynek wilczełko (III);
● Ingrediencje zwierzęce: månhjort (II) – wydzielina błon śluzowych, krew, saliszak wełnisty (II) – krew, sierść, valravn (II) – pióro, pazur, oko, mięso, krew, serce, zaraźnica (II) – sierść, kieł, pazur, serce, krew;
● Ingrediencje specjalne: żywe złoto.
Ingrediencje
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: jotunowy kolec (III), wawrzynek wilczełko (III);
● Ingrediencje zwierzęce: månhjort (II) – wydzielina błon śluzowych, krew, saliszak wełnisty (II) – krew, sierść, valravn (II) – pióro, pazur, oko, mięso, krew, serce, zaraźnica (II) – sierść, kieł, pazur, serce, krew;
● Ingrediencje specjalne: żywe złoto.
Ursula Frisk
Re: Wąwóz Odkupienia Sob 23 Gru - 18:13
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
23.05.2001
Natura okolicznych lasów była piękna, ale swoje prawdziwe oblicze skrywała przed naszymi oczami. Można było zobaczyć ją tylko po spełnieniu pewnych wymagań. Dzisiejszym kryterium była faza księżyca - musiał być nów, bo to właśnie wtedy manhjorty przybierały swoją prawdziwą formę. Tylko wtedy można odróżnić je od pospolitych jeleni, zamieszkujących te skandynawskie lasy.
- Dzięki, że zgodziłeś się mi towarzyszyć w tej podróży... - Odezwałam się do mojego towarzysza, gdy przemierzaliśmy okoliczną knieję. Nik był jednym z moich bardziej zaufanych sprzedawców, a do tego łowcą roślin, więc wcale nie zdziwiłam się, że zgodził się ze mną odbyć tę wyprawę. - Słyszałam, że właśnie tam teraz można je też zobaczyć… Manhjorty są podobno nieziemsko piękne podczas nowiu, może nam się poszczęści... a jak będziemy mieć jeszcze więcej szczęścia, to znajdziemy to, o czym ci mówiłam! Żywe złoto ma rosnąć na terenach wąwozu. - Nie byłam ostatniego zdania taka pewna, ale warto było to sprawdzić, zanim wydam fortunę na tę roślinę. Potrzebowałam jej do bardzo zaawansowanego rytuału, a ingrediencje zbierane własnoręcznie mają zupełnie inne właściwości, niż te hodowane w przemysłowych warunkach, czy sprzedawane hurtowo w sklepach.
Wąwóz Odkupienia owiany był mrokiem. Nie należał on do terenów, w które bezpiecznie byłoby się zapuszczać, więc obecność drugiego galdra dodawała otuchy. Nauczyłam się też na własnej skórze, że to nie leśnych potworów powinnam bać się najbardziej - najgroźniejsi byli inni ludzie, najczęściej ślepcy. To właśnie oni chcieli mnie ostatnio zarżnąć, jak świnię na rzeż, kiedy wybrałam się właśnie na szybkie wyjście po składniki. Od tego czasu, kiedy pokonałam strach przed samotnym wyjściem poza Midgard, zawsze zachowuje ostrożność. Nie żyje już w błogiej nieświadomości, bo teraz wiem, że drugiej szansy od Norn nie dostanę.
Moją uwagę przykuło coś, co rezonowało słabym, srebrnym światłem. Światło wcześniej rzuconego zaklęcia geisl skupiło się właśnie na tym obiekcie, a widok był makabryczny.
- Na Odyna... - Przełknęłam tylko głośną ślinę, gdy dostojne i piękny mahnjort w swojej lunarnej postaci leżał teraz na ziemi martwy. Szarpane rany w okolicach jego brzucha sprawiały, że od razu robiło mi się nie dobrze. - Nie na taki widok liczyłam. Co mogło go tak urządzić..? - Spojrzałam się teraz w kierunku mężczyzny, bo wydawało mi się, że był większym ekspertem w tej kwestii ode mnie.
Przykucnęłam jeszcze przy martwej zwierzynie i dotknęłam jej srebrnego futra przy głowie. Jako alchemiczka amatorka mogłam zrobić tylko jedno w tej sytuacji. - Jest jeszcze ciepły... Zbiorę trochę od niego spadzi... - Delikatnie otworzyłam jego pysk, a z torby wyjęłam awaryjne probówki i zaczęłam nimi zbierać jego rzadką ingrediencję ze ścian jego jamy ustnej.
2x wydzielina z błon śluzowych mahnjorta
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Sob 23 Gru - 18:13
The member 'Ursula Frisk' has done the following action : kości
'Ingrediencje (II)' :
'Ingrediencje (II)' :
Nik Holt
Re: Wąwóz Odkupienia Pią 29 Gru - 10:55
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Wąwóz Odkupienia był miejscem, o którym krążyło wiele plotek. Tak po prawdzie nie wierzyłem w nie za specjalnie, nie takie rzeczy się słyszało tu czy tam, ale nie zmieniało to faktu, że po cokolwiek lepiej wypuszczać się było z kimś. Jednej osobie prosto jest wpakować się w pułapkę, dwóm już nie aż tak. Poza tym valravny i inne zwierzaki były prawdą, nie plotką i niejeden już dostał trochę po tyłku, próbując zapuścić się tutaj sam.
- Nie ma sprawy. – machnąłem ręką na podziękowania Ursuli. – Wiesz dobrze, że wypraw po składniki alchemiczne nigdy nie odmawiam. – pewnie prędzej czy później sam bym tu przyszedł, choć zapewne nie po nocy. Rozumiałem jednak potrzebę dziewczyny, niektóre rośliny też trzeba było zbierać podczas konkretnych pór dnia lub roku. No i wcale mnie nie dziwiło, że łażąc w nowiu wolała mieć kogoś obok siebie.
- Chyba jeszcze nigdy nie widziałem månhjorta… przynajmniej nie na żywo. Chętnie nadrobię niedopatrzenie. – oznajmiłem, nie przestając się rozglądać wokół. Raz, że wciąż wypatrywałem jakichś roślin dla siebie, dwa, że niepokoiły mnie te plotki o valravnach. Spotkanie z krwiożerczymi krukami jakoś niespecjalnie było moim planem na tę noc.
- O złocie słyszałem też. Nie pogardziłbym kilkoma, można sporo za nie dostać. A że własnoręcznie rwane, to tym lepiej. – zdecydowanie preferowałem samodzielny zbiór roślin. Przynajmniej miałem wtedy pewność, co sprzedaję dalej i jaką ma to jakość, o stanie nie wspominając. Lekkie srebrne światło oderwało mnie od poszukiwania żywego złota, choć tak po prawdzie nie łudziłem się, że cokolwiek uda mi się znaleźć. Nie na darmo ta roślina była tak droga, ciężko było ją zerwać.
- Ula, czekaj! – zaprotestowałem, wyciągając nóż dla obrony, ale dziewczyna i tak mnie wyprzedziła. Niech to szlag, a gdyby to była pułapka? Potem ją obsztorcuję. Na razie podszedłem kawałek za nią, obserwując czujnie stworzenie, ewidentnie martwe. – Na młot Thora… Jest piękny. – mruknąłem, kręcąc głową. Ilustracje nie oddawały rzeczywistego piękna tego stworzenia. Rozszarpany brzuch mówił jednak, że coś postanowiło na niego zapolować. – Coś postanowiło na niego zapolować. Może kłusownicy. Może inne zwierzęta. Dużo składników potrzebujesz? – nie dziwiło mnie, że postanowiła wykorzystać sytuację. Śmierć śmiercią, ale taka okazja drugi raz się zapewne nie zdarzy. Wstałem z przykucu, chcąc podążyć kawałek za śladami krwi zwierzęcia, ale wtedy i do mnie Norny postanowiły się uśmiechnąć.
- Miałaś rację. Żywe złoto naprawdę tu rośnie. – zwróciłem się półgłosem do dziewczyny, przyklękając przy rosnących roślinach i ostrożnie wyciągnąłem z torby papier, na który delikatnie odciąłem trzy sztuki żywego złota. Samo to sprawiało, że wypad tutaj był bardziej niż przydatny.
- Nie ma sprawy. – machnąłem ręką na podziękowania Ursuli. – Wiesz dobrze, że wypraw po składniki alchemiczne nigdy nie odmawiam. – pewnie prędzej czy później sam bym tu przyszedł, choć zapewne nie po nocy. Rozumiałem jednak potrzebę dziewczyny, niektóre rośliny też trzeba było zbierać podczas konkretnych pór dnia lub roku. No i wcale mnie nie dziwiło, że łażąc w nowiu wolała mieć kogoś obok siebie.
- Chyba jeszcze nigdy nie widziałem månhjorta… przynajmniej nie na żywo. Chętnie nadrobię niedopatrzenie. – oznajmiłem, nie przestając się rozglądać wokół. Raz, że wciąż wypatrywałem jakichś roślin dla siebie, dwa, że niepokoiły mnie te plotki o valravnach. Spotkanie z krwiożerczymi krukami jakoś niespecjalnie było moim planem na tę noc.
- O złocie słyszałem też. Nie pogardziłbym kilkoma, można sporo za nie dostać. A że własnoręcznie rwane, to tym lepiej. – zdecydowanie preferowałem samodzielny zbiór roślin. Przynajmniej miałem wtedy pewność, co sprzedaję dalej i jaką ma to jakość, o stanie nie wspominając. Lekkie srebrne światło oderwało mnie od poszukiwania żywego złota, choć tak po prawdzie nie łudziłem się, że cokolwiek uda mi się znaleźć. Nie na darmo ta roślina była tak droga, ciężko było ją zerwać.
- Ula, czekaj! – zaprotestowałem, wyciągając nóż dla obrony, ale dziewczyna i tak mnie wyprzedziła. Niech to szlag, a gdyby to była pułapka? Potem ją obsztorcuję. Na razie podszedłem kawałek za nią, obserwując czujnie stworzenie, ewidentnie martwe. – Na młot Thora… Jest piękny. – mruknąłem, kręcąc głową. Ilustracje nie oddawały rzeczywistego piękna tego stworzenia. Rozszarpany brzuch mówił jednak, że coś postanowiło na niego zapolować. – Coś postanowiło na niego zapolować. Może kłusownicy. Może inne zwierzęta. Dużo składników potrzebujesz? – nie dziwiło mnie, że postanowiła wykorzystać sytuację. Śmierć śmiercią, ale taka okazja drugi raz się zapewne nie zdarzy. Wstałem z przykucu, chcąc podążyć kawałek za śladami krwi zwierzęcia, ale wtedy i do mnie Norny postanowiły się uśmiechnąć.
- Miałaś rację. Żywe złoto naprawdę tu rośnie. – zwróciłem się półgłosem do dziewczyny, przyklękając przy rosnących roślinach i ostrożnie wyciągnąłem z torby papier, na który delikatnie odciąłem trzy sztuki żywego złota. Samo to sprawiało, że wypad tutaj był bardziej niż przydatny.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Pią 29 Gru - 10:55
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'Ingrediencje (S)' :
'Ingrediencje (S)' :
Ursula Frisk
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 14 Lut - 17:20
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Uśmiechnęłam się tylko, słysząc reakcje mężczyzny. Niewątpliwie była to szlachetna postawa, co Bogowie zapewne mu wynagrodzą. Specjalizowałam się w rytuałach, a nie w zaklęciach. Nagła konfrontacja z niebezpieczeństwem mogła się dla mnie źle skończyć. Tak samo jak tamten pamiętny marzec? A raczej niepamiętny.
- Nie ty jeden jeszcze nie widziałeś żadnego okazu. A co dopiero zobaczyć go w formie. Spotkałam się z jego zdjęciem raz w bibliotece, ale przypuszczam, że na żywo jeszcze bardziej by mnie onieśmielił… - Podzieliłam się jeszcze z mężczyzną moimi nadziejami na dzisiejszy dzień, który miał przybrać nieoczekiwany obrót, gdy odkryliśmy zwłoki naszego celu.
Teraz topiłam swoją dłoń w paszczy biednego zwierzęcia, a raczej w tym, co z niego zostało:
- Ugh... jest jeszcze ciepły... - Powiedziałam z odrazą, gdy zbierałam maź ze ścian jego błon śluzowych. Mimo że było to tylko kilka chwil, to dla mnie była to wieczność, gdy czułam zapach jego krwi i ziemi, w której to wyzionął ostatni dech. - Zbiorę tyle, ile mogę. Ostatnio jest deficyt tej ingrediencji na rynku, jak pewnie wiesz... Mogliby wreszcie wybadać, w jaki sposób można dłużej przechowywać tę wydzielinę… - Westchnęłam ciężko, napełniając ostatnią fiolkę. Nie mają co robić w tych instytutach? Czy może sam pomysł jest nie do zrealizowania..? [/b]-
Wstałam, otrzepując kolana z brunatnego żwiru i niemalże od razu zwróciłam się zaniepokojona do mężczyzny:
- Myślisz, że to, co go tak urządziło jest gdzieś niedaleko..? Może wystraszyliśmy go, przerywając mu ten posiłek... - Przełknęłam głośniej ślinę, oglądając się po okolicy. Wolałam nie zostać posiłkiem jakiegoś monstrum. Kto wie, co żeruje w tutejszych lasach...
Pozwoliłam mężczyźnie zbierać żywe złoto, gdy ja odeszłam w bok, ale wciąż byłam w jego bliskiej okolicy. Rozglądałam się po ziemi szukając więcej tej rzadkiej rośliny i po niedługim czasie udało mi się odkryć jej kolejne pokaźne złoże.
- Tu jest więcej żywego złota! - Poinformowałam Nika i również wyjęłam scyzoryk i również zaczęłam kolejne zbiory. Wąwóz pewnie przez swoją nieprzyjemną aurę jest rzadko uczęszczany, a co za tym idzie - nie ma kto zebrać tych wszystkich perełek. Spakowane zioła wzięłam ze sobą i wróciłam do Nika.
- Masz - Podałam mu jedną porcję rzadkiej rośliny. - Nie potrzebuje ich tak dużo, a wiem, że przydadzą się tobie... - Do rytuału łutu szczęścia potrzebuję tylko jednej porcji, a kolejne dwie przydadzą się do ewentualnych eliksirów. Czwartą mogłabym zabrać ze sobą na zapas, ale oczywistym dla mnie jest że Nik zrobi z niej większy pożytek, a do tego w ten sposób poniekąd mogłam odwdzięczyć się mu za towarzystwo.
- Chcesz tu zostać, czy idziemy w inne rejony, jak już tu jesteśmy? - Zadałam jeszcze pytanie. Osobiście wolałabym stąd pójść, patrząc na to truchło nieopodal.
Zbieram 3x żywe złoto i jedną porcję przekazuję Nikowi.
- Nie ty jeden jeszcze nie widziałeś żadnego okazu. A co dopiero zobaczyć go w formie. Spotkałam się z jego zdjęciem raz w bibliotece, ale przypuszczam, że na żywo jeszcze bardziej by mnie onieśmielił… - Podzieliłam się jeszcze z mężczyzną moimi nadziejami na dzisiejszy dzień, który miał przybrać nieoczekiwany obrót, gdy odkryliśmy zwłoki naszego celu.
Teraz topiłam swoją dłoń w paszczy biednego zwierzęcia, a raczej w tym, co z niego zostało:
- Ugh... jest jeszcze ciepły... - Powiedziałam z odrazą, gdy zbierałam maź ze ścian jego błon śluzowych. Mimo że było to tylko kilka chwil, to dla mnie była to wieczność, gdy czułam zapach jego krwi i ziemi, w której to wyzionął ostatni dech. - Zbiorę tyle, ile mogę. Ostatnio jest deficyt tej ingrediencji na rynku, jak pewnie wiesz... Mogliby wreszcie wybadać, w jaki sposób można dłużej przechowywać tę wydzielinę… - Westchnęłam ciężko, napełniając ostatnią fiolkę. Nie mają co robić w tych instytutach? Czy może sam pomysł jest nie do zrealizowania..? [/b]-
Wstałam, otrzepując kolana z brunatnego żwiru i niemalże od razu zwróciłam się zaniepokojona do mężczyzny:
- Myślisz, że to, co go tak urządziło jest gdzieś niedaleko..? Może wystraszyliśmy go, przerywając mu ten posiłek... - Przełknęłam głośniej ślinę, oglądając się po okolicy. Wolałam nie zostać posiłkiem jakiegoś monstrum. Kto wie, co żeruje w tutejszych lasach...
Pozwoliłam mężczyźnie zbierać żywe złoto, gdy ja odeszłam w bok, ale wciąż byłam w jego bliskiej okolicy. Rozglądałam się po ziemi szukając więcej tej rzadkiej rośliny i po niedługim czasie udało mi się odkryć jej kolejne pokaźne złoże.
- Tu jest więcej żywego złota! - Poinformowałam Nika i również wyjęłam scyzoryk i również zaczęłam kolejne zbiory. Wąwóz pewnie przez swoją nieprzyjemną aurę jest rzadko uczęszczany, a co za tym idzie - nie ma kto zebrać tych wszystkich perełek. Spakowane zioła wzięłam ze sobą i wróciłam do Nika.
- Masz - Podałam mu jedną porcję rzadkiej rośliny. - Nie potrzebuje ich tak dużo, a wiem, że przydadzą się tobie... - Do rytuału łutu szczęścia potrzebuję tylko jednej porcji, a kolejne dwie przydadzą się do ewentualnych eliksirów. Czwartą mogłabym zabrać ze sobą na zapas, ale oczywistym dla mnie jest że Nik zrobi z niej większy pożytek, a do tego w ten sposób poniekąd mogłam odwdzięczyć się mu za towarzystwo.
- Chcesz tu zostać, czy idziemy w inne rejony, jak już tu jesteśmy? - Zadałam jeszcze pytanie. Osobiście wolałabym stąd pójść, patrząc na to truchło nieopodal.
Zbieram 3x żywe złoto i jedną porcję przekazuję Nikowi.
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 14 Lut - 17:20
The member 'Ursula Frisk' has done the following action : kości
'Ingrediencje (S)' :
'Ingrediencje (S)' :
Nik Holt
Re: Wąwóz Odkupienia Pon 19 Lut - 15:11
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Kręcę głową, widząc reakcję Ursuli. Wygląda, jakby potrzebowała ochroniarza na pełen etat, a nie mnie, który wpakuję się w niebezpieczeństwo z uśmiechem na twarzy, bo po prostu mogę. Słysząc jednak jej słowa uśmiecham się lekko. Na pewno by onieśmielił, månhjort w wersji martwej jest dosyć duży. Wolałbym nie widzieć, jak wygląda na czterech łapach w wersji żywej. Wprawdzie to taki magiczny jeleń, ale te przecież umieją narobić szkód. Wolałbym, żeby nas nie stratował.
- I jak wtedy byś zdobyła te składniki? Jakbyśmy tak trafili na żywego? – zainteresowałem się żywo, wcale nie dziwiąc się, że świetlista istota przyciągała spojrzenia. – Nie wiem, czy dałby się namówić, żebyś wsadziła mu rękę w pysk. – oznajmiłem, odrobinę rozbawiony, ale jednocześnie pytanie było całkiem uczciwe. Lepiej dla nas było – no, dla Ulki – że trafiliśmy na trupa. Jeszcze raz pogratulowałem sobie w myślach zajęcia się botaniką. Z roślinami nie było tego problemu.
- Ciepły? Czyli niedawno go coś dorwało. – mruknąłem, czując nieprzyjemny dreszcz płynący po plecach. – Łudzę się, że nie jest. Gdyby było, już dawno by nas dorwało. – ale i tak byłem praktycznie gotowy zostawić w cholerę żywe złoto i wracać w te pędy do domu… No dobra, nie byłem. Pamiętny zlecenia od Björna na 20 sztuk żywego złota chciałem się zabezpieczyć i teraz mieć zapas. Jakby następnym razem przyszedł z takim twórczym zamówieniem, to nie musiałbym twierdzić, że nie mam…
Słowa dziewczyny oderwały mnie od pracy i jak na złodzieja pasowało, natychmiast udałem się w jej stronę. Jej gest solidnie mnie zaskoczył, jednak przyjąłem żywe złoto, podświadomie traktując je nieco jak „zapłatę” za ewentualne niebezpieczeństwo. Nie zamierzałem jej w ogóle odmawiać.
- Dzięki. – skinąłem jej głową, rozglądając się dookoła. – Dobrze wiedzieć, że to pewne miejsce na złoto. Jak znowu dostanę zamówienie, to wiem, gdzie iść. Oooo i mam następne. – ucieszyłem się, zatrzymując się jednak w pół kroku, słysząc jej pytanie. Iść w inne rejony…? W sumie to nie był głupi pomysł.
- Może i lepiej znaleźć inne miejsce. Jeżeli to coś, co upolowało zwierzaka jest blisko, mogłoby uznać, że chce upolować i nas. Lepiej się stąd oddalić, byle szybciej. – zgodziłem się bez wahania, porzucając przyjemną polankę i idąc z Ursulą wgłąb wąwozu.
O dziwo okazało się to wcale nie być złym pomysłem. Stawiałem, że żywe złoto było wyczerpane w tamtym miejscu, a tu wystarczył krótki spacer, by złapać następne złotko.
- I mamy ponownie żywe złoto. Dobra miejscówka. – pochwaliłem dziewczynę, chociaż musiałem przyznać, że sam pewnie do wąwozu bym nie przyszedł. Nie do końca mi się chciało. Ściąłem uważnie trzy kolejne roślinki, teraz mając ich już 7. Jak dobiję do 10, mogę odtrąbić sukces. Chociaż chyba lepiej świętować sukces, jak już uda mi się dotrzeć do domu. Całym.
- I jak wtedy byś zdobyła te składniki? Jakbyśmy tak trafili na żywego? – zainteresowałem się żywo, wcale nie dziwiąc się, że świetlista istota przyciągała spojrzenia. – Nie wiem, czy dałby się namówić, żebyś wsadziła mu rękę w pysk. – oznajmiłem, odrobinę rozbawiony, ale jednocześnie pytanie było całkiem uczciwe. Lepiej dla nas było – no, dla Ulki – że trafiliśmy na trupa. Jeszcze raz pogratulowałem sobie w myślach zajęcia się botaniką. Z roślinami nie było tego problemu.
- Ciepły? Czyli niedawno go coś dorwało. – mruknąłem, czując nieprzyjemny dreszcz płynący po plecach. – Łudzę się, że nie jest. Gdyby było, już dawno by nas dorwało. – ale i tak byłem praktycznie gotowy zostawić w cholerę żywe złoto i wracać w te pędy do domu… No dobra, nie byłem. Pamiętny zlecenia od Björna na 20 sztuk żywego złota chciałem się zabezpieczyć i teraz mieć zapas. Jakby następnym razem przyszedł z takim twórczym zamówieniem, to nie musiałbym twierdzić, że nie mam…
Słowa dziewczyny oderwały mnie od pracy i jak na złodzieja pasowało, natychmiast udałem się w jej stronę. Jej gest solidnie mnie zaskoczył, jednak przyjąłem żywe złoto, podświadomie traktując je nieco jak „zapłatę” za ewentualne niebezpieczeństwo. Nie zamierzałem jej w ogóle odmawiać.
- Dzięki. – skinąłem jej głową, rozglądając się dookoła. – Dobrze wiedzieć, że to pewne miejsce na złoto. Jak znowu dostanę zamówienie, to wiem, gdzie iść. Oooo i mam następne. – ucieszyłem się, zatrzymując się jednak w pół kroku, słysząc jej pytanie. Iść w inne rejony…? W sumie to nie był głupi pomysł.
- Może i lepiej znaleźć inne miejsce. Jeżeli to coś, co upolowało zwierzaka jest blisko, mogłoby uznać, że chce upolować i nas. Lepiej się stąd oddalić, byle szybciej. – zgodziłem się bez wahania, porzucając przyjemną polankę i idąc z Ursulą wgłąb wąwozu.
O dziwo okazało się to wcale nie być złym pomysłem. Stawiałem, że żywe złoto było wyczerpane w tamtym miejscu, a tu wystarczył krótki spacer, by złapać następne złotko.
- I mamy ponownie żywe złoto. Dobra miejscówka. – pochwaliłem dziewczynę, chociaż musiałem przyznać, że sam pewnie do wąwozu bym nie przyszedł. Nie do końca mi się chciało. Ściąłem uważnie trzy kolejne roślinki, teraz mając ich już 7. Jak dobiję do 10, mogę odtrąbić sukces. Chociaż chyba lepiej świętować sukces, jak już uda mi się dotrzeć do domu. Całym.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Pon 19 Lut - 15:11
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'Ingrediencje (S)' :
'Ingrediencje (S)' :
Ursula Frisk
Re: Wąwóz Odkupienia Czw 4 Kwi - 1:48
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Puszcza nieopodal Midgardu ma swoje sekrety i niebezpieczeństwa. Próżno szukać w niej było potworów. Nieważne jaki byt ją zamieszkuje, trudno nazwać go tym określeniem. Porusza się na bazie instynktu, czegoś niezależnego od własnej woli. Zabija, by przeżyć, możemy go za to winić? Potworem można tylko nazwać jeden gatunek - człowieka. Życie zdążyło mnie nauczyć, że pomimo możliwości wyboru, to oni dopuszczają się najokrutniejszych ze wszystkich zbrodni. Wedle własnego widzimisię potrafią zabić z zimną krwią, okaleczyć trwale drugiego galdra i wiele innych, których nawet nie wypada mi wymieniać.
- Pamiętaj tylko, żeby się nią nie chwalić. Jeżeli rozpowiemy to za bardzo, to próżno będzie szukać tutaj żywego złota! - Upomniałam go tylko, mając nadzieję, że jak następnym razem zbiorę się na odwagę, żeby się tu znaleźć, to nie będę miała problemu ze znalezieniem tejże ingrediencji. Najgorzej jakby kupcy odnaleźli tutejsze złoża - wyjałowiliby tę ziemię, a wszystko sprzedaliby 3 razy drożej ze względu na niedobór składników.
- Słyszałeś to? - Zająknęłam się, gdy usłyszałam szelest gałęzi w oddali i jakby warczenie. Może była to moja wyobraźnia, może nie, ale miałam coraz to gorsze przeczucia co do tego miejsca. - Spadajmy stąd lepiej. Koniec z zaginionymi galdrami w gazetach... - Podeszłam do niego bliżej, oglądając się za siebie, a dreszcz strachu przeszedł mi po plecach. Nie chciałam tu być ani minuty dłużej.
- Chodźmy w stronę miasta, szybko... - Nie przyjmowałam teraz sprzeciwu. Odwróciłam się i szybkim krokiem skierowałam się w stronę dębowych lasów, które kojarzyłam z wszechobecnym bezpieczeństwem. Tego właśnie mi teraz brakowało.
Ursula i Nik z tematu
kontynuacja
- Pamiętaj tylko, żeby się nią nie chwalić. Jeżeli rozpowiemy to za bardzo, to próżno będzie szukać tutaj żywego złota! - Upomniałam go tylko, mając nadzieję, że jak następnym razem zbiorę się na odwagę, żeby się tu znaleźć, to nie będę miała problemu ze znalezieniem tejże ingrediencji. Najgorzej jakby kupcy odnaleźli tutejsze złoża - wyjałowiliby tę ziemię, a wszystko sprzedaliby 3 razy drożej ze względu na niedobór składników.
- Słyszałeś to? - Zająknęłam się, gdy usłyszałam szelest gałęzi w oddali i jakby warczenie. Może była to moja wyobraźnia, może nie, ale miałam coraz to gorsze przeczucia co do tego miejsca. - Spadajmy stąd lepiej. Koniec z zaginionymi galdrami w gazetach... - Podeszłam do niego bliżej, oglądając się za siebie, a dreszcz strachu przeszedł mi po plecach. Nie chciałam tu być ani minuty dłużej.
- Chodźmy w stronę miasta, szybko... - Nie przyjmowałam teraz sprzeciwu. Odwróciłam się i szybkim krokiem skierowałam się w stronę dębowych lasów, które kojarzyłam z wszechobecnym bezpieczeństwem. Tego właśnie mi teraz brakowało.
Ursula i Nik z tematu
kontynuacja
Verner Forsberg
Re: Wąwóz Odkupienia Pon 16 Wrz - 17:11
Verner ForsbergŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Karlstad, Szwecja
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : toksykolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : truciciel (I), odporny na trucizny (II)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
17.07.2001?
Przez ostatnie tygodnie na przemian dryfował w cudownym śnie (ale tym razem nie był to sen, tylko randki na jawie) i miał pewien mętlik w głowie. Tego drugiego nie mógł zagłuszać towarzystwem Asterin w nieskończoność, więc postanowił rozchodzić nieproszone myśli w znany sobie sposób, na łonie natury. Poszukiwanie ingrediencji zawsze było ku temu dobrym pretekstem, ale tym razem łaknął nie tyle nowych składników do nielegalnych mikstur, co towarzystwa Siri. Rozmowa z Inge w restauracji wciąż wisiała w jego wspomnieniach niewygodnym ciężarem, a w międzyczasie: prawie stracił życie szukając w lasach leku na nieuleczalne (którego nie znalazł, albo którego się wyrzekł — nie lubił już o tym myśleć), odbudował związek, który w teorii powinien być nieodwracalnie zniszczony, oficjalnie dołączył do Magisterium i bardzo niechętnie przygotowywał się na pierwsze od śmierci żony
W tym wszystkim obecność przyjaciółki zdawała się jedyną stałą i jedyną kotwicą, bo wierzył, że Siri zrozumiałaby wszystko nawet jeśli nie o wszystkim chciał jej mówić. Może czuł się przy niej tak swobodnie właśnie dlatego, że nie musiał jej o wszystkim mówić, a cisza nigdy nie była w ich relacji niewygodna.
Ale Inge też nie mówił nam o niczym, a potem... — wkradła się do głowy b a r d z o n i e w y g o d n a myśl.
To co innego. — poprawił sam siebie natychmiast, zaciskając zęby tak mocno, że aż szczęka go zabolała; zirytowany tym ile nieproszonego chaosu wprowadził Fjelde do ich stabilnej relacji (wygodniej było obwiniać o to jego, niż własne decyzje i stresy).
Mógłby się wprosić, jak zwykle i mogliby po prostu zostać w jej ogrodzie, ale wtedy pewnie wyrwałby chwasty, które i tak były wyrwane (przez niego, gdy się denerwował). Lepiej będzie zrywać rośliny, albo...
...nie, nie powinni tam iść. Niby nie wierzył w te głupie legendy o nawiedzających wąwóz valravnach i niby wierzył w pogłoski o obfitości roślin w tamtych stronach, ale jakoś nigdy nie był tam sam i jakoś nigdy nie wybrał się tam z nikim, przed kim miał sporo do ukrycia (ojcem, bratem, kolegami po fachu, nawet — albo szczególnie — z Asterin).
- Myślisz, że legendy o valravnach w wąwozie odkupienia są prawdą? - zapytał tonem kogoś, kto jest racjonalistą i rzecz jasna uważa je za nieprawdę. Rzecz jasna, a jednak zawiesił głos, jakby oczekiwał, że Siri odwiedzie go od tego planu. Istniała bardzo niewielka grupa ludzi na świecie, dla których zrezygnowałby z planów mających sprawić im dyskomfort i przyjaciółka się do nich zaliczała. - W sensie, o tym, że ścigają ludzi za ich poczucie winy. Czemu akurat valravny miałyby dbać o czyjeś sumienie? Chyba ktoś przyszedł w te okolice na kacu i pomylił kruka z valravnem, a nasze wierzenia z Furiami z greckich bajek. - parsknął pod nosem, wcale nie dyskutując teraz z samym sobą. Wziął głębszy wdech i zamilkł, czekając na odpowiedź Siri. Zbliżali się do wąwozu i wędrowali już jakiś czas w trakcie którego Verner zdążył po raz pięćdziesiąty ponarzekać na rodzaj szampana podawany w teatrach (w jednym konkretnym teatrze podczas jednej konkretnej sytuacji, ale uparcie nie posługiwał się żadną konkretną nazwą ani żadnym konkretnym nazwiskiem), pochwalić się przyjaciółce perfekcyjnie uwarzonym eliksirem Incognito, pofilozofować o technikach nawadniania szklarni i polecić Siri metody dbania o ogród (których i tak nie posłucha, bo w zamian miała konewkę i deszcz) i niebezpiecznie zbliżyć się do tematu polityki. Zanim zdążył, znaleźli się w okolicach wąwozu, ale przecież nie musieli do niego wchodzić. Mogli po prostu iść dalej i zbierać ingrediencje po drodze, choć jak na razie Verner nie zebrał nic.
- Wymigałaś się ze zjazdu jarlów? - westchnął, zjazd miał się odbyć za trzy dni. - Mi nie pozwolą, muszę… - zaczął z grymasem na twarzy, aż nagle urwał, nozdrza mu drgnęły. - Coś tu cuchnie jak padlina. - skwitował elokwentnie, marszcząc nos. Lubił zbierać rośliny, ale nie lubił polować. Tak czy siak, praca wymagała od niego również zbierania ingrediencji z martwych zwierząt i chcąc nie chcąc poznał zapach śmieci dobrze. - I jak krew. - mruknął. Zawahał się, może powinni wracać? Ale zanim zdążył podjąć decyzję, ścieżka po której szli zmieniła się w lekkie wzniesienie — i stając na szczycie zobaczył szereg kształtów, z początku na tyle abstrakcyjnych, że jego umysł nie połączył ich w jedno. Dopiero gdy zamrugał, zrozumiał, że patrzy na martwe zwierzęta i że nigdy nie widział tylu martwych månhjortów na raz, takiej rzezi.
- Co za chory kłusownik je tak zostawił? - wymamrotał, oglądając się na Siri. Jedno ze zwierząt leżało niedaleko, na tyle niedaleko by odruchowo postąpił kilka kroków i kucnął, w poszukiwaniu czegoś, czego nie powinno już tu być. Zmarszczył brwi. - Co za kłusownik zostawiłby ich wydzielinę śluzową na miejscu? - zapytał retorycznie, bo poza krwią to była najcenniejsza ingrediencja tych zwierząt, ingrediencja, po którą zaraz sięgnie sam. Założył rękawiczki i sięgnął po fiolkę, usiłując odepchnąć naglące myśli o tym, jak bardzo to wszystko jest nienaturalne. - Potrzebujesz czegoś? Do trucizn tego nie użyjemy, ale do eliksiru przeciwbólowego jest jak znalazł i... - urwał, przypominając sobie do czego jeszcze. Zacisnął usta, wiedząc, że tego drugiego eliksiru nie wypije nigdy. Nie będzie zatem o nim mówił.
Wytrzymał całe trzy sekundy.
-...do eliksiru Płynnej Duszy. Robiłaś go kiedyś? - zapytał, choć ton jego głosu wskazywał, że chciał raczej spytać piłaś go kiedyś? Szamani, z którymi miała większą styczność niż Forsbergowie, stosowali tą miksturę częściej niż alchemicy.
On nie robił ani nie pił, choć żałował, że nie spróbował gdy był jeszcze zdrowy. Na pewno nie powinien pić uzależniających eliksirów halucynogennych chorując (i Siri też nie), a śpiączka będąca skutkiem ubocznym przedawkowania Eliksiru Płynnej Duszy odstraszała go od receptury skutecznie.
Co nie zmieniało faktu, że chciałby kiedyś zobaczyć swoją fylgję. Chociaż na chwilę.
Ale pewnie opuściła go,
zbieram 2 x wydzielina błon śluzowych månhjorta
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Pon 16 Wrz - 17:11
The member 'Verner Forsberg' has done the following action : kości
'Ingrediencje (II)' :
'Ingrediencje (II)' :
Sirkku Järvelä
Re: Wąwóz Odkupienia Czw 19 Wrz - 16:48
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Verner zaproponował jej wyjście i Sirkku była o włos, by odmówić. Powiedzieć, że nie może – nie, że nie ma siły, bo na taką odpowiedź zacząłby drążyć, przejęty; i z pewnością nie, że nie chce, bo taki argument spowodowałby więcej szkody niż pożytku. Powiedzieć więc, że nie może i zaszyć się na resztę dnia we własnej sypialni, albo może w pracowni – dokładnie tak, jak robiła to ostatnio w zasadzie codziennie.
Wszystko przez Inge. Albo dzięki niemu. Nie była pewna.
Zaraz po wspólnej kolacji Sirkku robiła jedyną rozsądną rzecz, jaką mogła – zwyczajnie Fjelde unikała, w myśl zasady, że naprawdę nie warto rozdrapywać tych wszystkich ran. Był znowu w mieście – w porządku. Pogodziła się z tym. Nie potrzebowała niczego więcej. To, że nie było to prawdą, nie miało w tamtym momencie najmniejszego znaczenia – Siri była przecież świetna w okłamywaniu samej siebie, w udawaniu, że jest w porządku, kiedy akurat wcale nie było. No więc – udawała. Unikała Inge, ignorowała jego listy i jego samego, gdy przychodził pod jej dom.
Aż w końcu nie mogła. Nie dlatego, że nie potrafiła dłużej. Fjelde po prostu jej nie pozwolił.
Nie do końca pamiętała tamte popołudnie i wieczór. Nie byłaby w stanie powiedzieć, o czym dokładnie rozmawiali, jakich słów używali. Na pewno było coś o żalu i zlości, o poczuciu odrzucenia, zagubieniu, bólu tak wielkim, że dławił oddech w piersi, wyciskał łzy ze zwykle suchych oczu. Pewnie też o tęsknocie, którą trudno opisać słowami i, być może, o niezrozumieniu – bo przecież Siri nie rozumiała, nie do końca. Ani jego, ani – przede wszystkim – siebie.
Pamiętała, że była potem tak strasznie zmęczona. Że Inge został z nią do rana. I że potem nie próbowała go już unikać.
Wbrew szczerym nadziejom, wyczerpanie wcale jednak nie osłabło tylko dlatego, że porozmawiali. Nie poczuła się lepiej – nie na tyle, na ile liczyła. Nie potrafiła odespać słabości, kilkunastoma słowami zasypać dziurę, która powstawała przez ostatnie lata.
Gdy więc Verner zaproponował jej wyjście, Sirkku bardzo chciała odmówić. Nie zrobiła tego chyba tylko dlatego, że na to też wciąż nie miała siły.
Przez większość drogi to on mówił, a ona słuchała. To nie było nic nowego, z tym, że dzisiaj wycofanie Jarveli miało inny koloryt niż zazwyczaj. Jej milczenie było cięższe, bardziej lepkie, bardziej brzydkie. Brakowało jej słów. Brakowało jej woli, żeby tych słów poszukać.
- Każde legendy są w jakimś stopniu prawdą, Verner – odpowiedziała na pytanie o valravny, w jej głosie trudno było jednak dosłuchać się zainteresowania. Sirkku błądziła. Błądziła myślami, błądziła duchem, błądziła ostatnio na bardzo wiele różnych sposobów. – Pytanie tylko, w jak dużym. Nie sądzę, żebyśmy się kiedykolwiek mieli tego dowiedzieć. – Wzruszyła lekko ramionami. Nawet, jeśli valravny rzeczywiście interesowaly się ludzą winą, jak mieliby to sprawdzić?
Potem znów milczała. Obojętna maska nie drgnęła na wspomnienie teatru – pod żebrami zakłuło ją jednak niezawodnie, dokładnie tak jak wielokrotnie w ciągu ostatnich tygodni. Pochwalił się eliksirem i uśmiechnęła się przelotnie – największy wyraz uznania, na jaki było ją w tej chwili stać. Nawadnianie szklarni, dbanie o ogród? Słyszała, że coś o tym mówił, ale nie przywiązywała uwagi do jego słów.
- Oczywiście – przytaknęła tylko na wzmiankę o zjeździe. Zjazd... W ogóle nie brała go pod uwagę. – Czy raczej, po prostu... – Wzruszyła lekko ramionami. – Mój ojciec już dawno przestał mnie o takie rzeczy pytać. Wie, że niespecjalnie mnie to interesuje – przyznała wprost, w przypływie resztek przyzwoitości łagodząc wydźwięk swoich słów. Niespecjalnie interesuje jako dyplomatyczny zamiennik dla gówno mnie to wszystko obchodzi.
A potem nozdrza drgnęły jej lekko i nim Verner ubrał w słowa to, co czuli, Sirkku wiedziała. Czego, jak czego, ale rozpoznawania swądu śmierci Eetu Tauno nauczył ją bardzo wcześnie.
Trzy kroki na niewielkie wzniesienie. Jeden rzut oka, by poznać, co widzi. Wciągnęła powietrze gwałtownie.
- To nie kłusownik – stwierdziła natychmiast, jeszcze zanim kucnęła przy jednym ze zwierząt. Nie wiedziała, skąd to wie. Nie miała powodu, żeby być tak pewną. A jednak była. – Nie ma pułapek. Śladów broni – dodała dopiero chwilę później, próbując dodać całej scenie odrobinę racjonalnych wyjaśnień.
A przecież nie było tu absolutnie nic racjonalnego.
Potrzebowała zobaczyć, jak Verner zbiera wydzielinę śluzową, by samej dopiero o tym pomyśleć. Z roztargnieniem wyciągnęła z torby niedużą kolbę, którą zaraz zaczęła napełniać.
- Nie robiłam – przyznała spokojnie na pytanie o Płynną Duszę. – Ale wiem, jak go zrobić. Eetu mnie nauczył. Dał mi go zresztą kiedyś spróbować. – Do dziś pamiętała słyszalny tylko dla niej szelest skrzydeł pustułki, jej fylgji. – Na samym początku, jeszcze zanim... – Odetchnęła cicho. – Zanim pokazał mi całą resztę – ucięła krótko.
Rozmowa o naukach Tauno nie była czymś, czego by teraz pragnęła.
Zaczekała, aż gęsty śluz wypełnił kolbę i zamknęła naczynie korkiem. Zakręciła kolbą parę razy, przez moment przyglądając się bez słowa połyskliwej wydzielinie, nim schowała szkło z powrotem do torby.
- To nie kłusownicy – powtórzyła po chwili swoje wcześniejsze stwierdzenie. Marszcząc brwi lekko, musnęła dłonią sierść martwego zwierzęcia, nie przejmując się, gdy jego krew splamiła jej skórę.
Uniosła głowę i spojrzała wgłąb wąwozu. Determinacja i ponure zaciekawienie były pierwszymi silniejszymi emocjami jakie odmalowały się na jej twarzy tego dnia.
- Chodź – rzuciła krótko, nie jako pytanie i nie prośbę, a raczej – polecenie. – Chcę wiedzieć, co tu się stało – stwierdziła prosto.
Nie była pewna, czy Verner też chciał. Nie pomyślała, by go o to zapytać. Zdecydowanym krokiem ruszyła wgłąb wąwozu, poprawiając zarzuconą na ramię torbę.
zbieram 5x wydzielina błon śluzowych manhjorta
Wszystko przez Inge. Albo dzięki niemu. Nie była pewna.
Zaraz po wspólnej kolacji Sirkku robiła jedyną rozsądną rzecz, jaką mogła – zwyczajnie Fjelde unikała, w myśl zasady, że naprawdę nie warto rozdrapywać tych wszystkich ran. Był znowu w mieście – w porządku. Pogodziła się z tym. Nie potrzebowała niczego więcej. To, że nie było to prawdą, nie miało w tamtym momencie najmniejszego znaczenia – Siri była przecież świetna w okłamywaniu samej siebie, w udawaniu, że jest w porządku, kiedy akurat wcale nie było. No więc – udawała. Unikała Inge, ignorowała jego listy i jego samego, gdy przychodził pod jej dom.
Aż w końcu nie mogła. Nie dlatego, że nie potrafiła dłużej. Fjelde po prostu jej nie pozwolił.
Nie do końca pamiętała tamte popołudnie i wieczór. Nie byłaby w stanie powiedzieć, o czym dokładnie rozmawiali, jakich słów używali. Na pewno było coś o żalu i zlości, o poczuciu odrzucenia, zagubieniu, bólu tak wielkim, że dławił oddech w piersi, wyciskał łzy ze zwykle suchych oczu. Pewnie też o tęsknocie, którą trudno opisać słowami i, być może, o niezrozumieniu – bo przecież Siri nie rozumiała, nie do końca. Ani jego, ani – przede wszystkim – siebie.
Pamiętała, że była potem tak strasznie zmęczona. Że Inge został z nią do rana. I że potem nie próbowała go już unikać.
Wbrew szczerym nadziejom, wyczerpanie wcale jednak nie osłabło tylko dlatego, że porozmawiali. Nie poczuła się lepiej – nie na tyle, na ile liczyła. Nie potrafiła odespać słabości, kilkunastoma słowami zasypać dziurę, która powstawała przez ostatnie lata.
Gdy więc Verner zaproponował jej wyjście, Sirkku bardzo chciała odmówić. Nie zrobiła tego chyba tylko dlatego, że na to też wciąż nie miała siły.
Przez większość drogi to on mówił, a ona słuchała. To nie było nic nowego, z tym, że dzisiaj wycofanie Jarveli miało inny koloryt niż zazwyczaj. Jej milczenie było cięższe, bardziej lepkie, bardziej brzydkie. Brakowało jej słów. Brakowało jej woli, żeby tych słów poszukać.
- Każde legendy są w jakimś stopniu prawdą, Verner – odpowiedziała na pytanie o valravny, w jej głosie trudno było jednak dosłuchać się zainteresowania. Sirkku błądziła. Błądziła myślami, błądziła duchem, błądziła ostatnio na bardzo wiele różnych sposobów. – Pytanie tylko, w jak dużym. Nie sądzę, żebyśmy się kiedykolwiek mieli tego dowiedzieć. – Wzruszyła lekko ramionami. Nawet, jeśli valravny rzeczywiście interesowaly się ludzą winą, jak mieliby to sprawdzić?
Potem znów milczała. Obojętna maska nie drgnęła na wspomnienie teatru – pod żebrami zakłuło ją jednak niezawodnie, dokładnie tak jak wielokrotnie w ciągu ostatnich tygodni. Pochwalił się eliksirem i uśmiechnęła się przelotnie – największy wyraz uznania, na jaki było ją w tej chwili stać. Nawadnianie szklarni, dbanie o ogród? Słyszała, że coś o tym mówił, ale nie przywiązywała uwagi do jego słów.
- Oczywiście – przytaknęła tylko na wzmiankę o zjeździe. Zjazd... W ogóle nie brała go pod uwagę. – Czy raczej, po prostu... – Wzruszyła lekko ramionami. – Mój ojciec już dawno przestał mnie o takie rzeczy pytać. Wie, że niespecjalnie mnie to interesuje – przyznała wprost, w przypływie resztek przyzwoitości łagodząc wydźwięk swoich słów. Niespecjalnie interesuje jako dyplomatyczny zamiennik dla gówno mnie to wszystko obchodzi.
A potem nozdrza drgnęły jej lekko i nim Verner ubrał w słowa to, co czuli, Sirkku wiedziała. Czego, jak czego, ale rozpoznawania swądu śmierci Eetu Tauno nauczył ją bardzo wcześnie.
Trzy kroki na niewielkie wzniesienie. Jeden rzut oka, by poznać, co widzi. Wciągnęła powietrze gwałtownie.
- To nie kłusownik – stwierdziła natychmiast, jeszcze zanim kucnęła przy jednym ze zwierząt. Nie wiedziała, skąd to wie. Nie miała powodu, żeby być tak pewną. A jednak była. – Nie ma pułapek. Śladów broni – dodała dopiero chwilę później, próbując dodać całej scenie odrobinę racjonalnych wyjaśnień.
A przecież nie było tu absolutnie nic racjonalnego.
Potrzebowała zobaczyć, jak Verner zbiera wydzielinę śluzową, by samej dopiero o tym pomyśleć. Z roztargnieniem wyciągnęła z torby niedużą kolbę, którą zaraz zaczęła napełniać.
- Nie robiłam – przyznała spokojnie na pytanie o Płynną Duszę. – Ale wiem, jak go zrobić. Eetu mnie nauczył. Dał mi go zresztą kiedyś spróbować. – Do dziś pamiętała słyszalny tylko dla niej szelest skrzydeł pustułki, jej fylgji. – Na samym początku, jeszcze zanim... – Odetchnęła cicho. – Zanim pokazał mi całą resztę – ucięła krótko.
Rozmowa o naukach Tauno nie była czymś, czego by teraz pragnęła.
Zaczekała, aż gęsty śluz wypełnił kolbę i zamknęła naczynie korkiem. Zakręciła kolbą parę razy, przez moment przyglądając się bez słowa połyskliwej wydzielinie, nim schowała szkło z powrotem do torby.
- To nie kłusownicy – powtórzyła po chwili swoje wcześniejsze stwierdzenie. Marszcząc brwi lekko, musnęła dłonią sierść martwego zwierzęcia, nie przejmując się, gdy jego krew splamiła jej skórę.
Uniosła głowę i spojrzała wgłąb wąwozu. Determinacja i ponure zaciekawienie były pierwszymi silniejszymi emocjami jakie odmalowały się na jej twarzy tego dnia.
- Chodź – rzuciła krótko, nie jako pytanie i nie prośbę, a raczej – polecenie. – Chcę wiedzieć, co tu się stało – stwierdziła prosto.
Nie była pewna, czy Verner też chciał. Nie pomyślała, by go o to zapytać. Zdecydowanym krokiem ruszyła wgłąb wąwozu, poprawiając zarzuconą na ramię torbę.
zbieram 5x wydzielina błon śluzowych manhjorta
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Czw 19 Wrz - 16:48
The member 'Sirkku Järvelä' has done the following action : kości
'Ingrediencje (II)' :
'Ingrediencje (II)' :
Verner Forsberg
Re: Wąwóz Odkupienia Pią 20 Wrz - 17:58
Verner ForsbergŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Karlstad, Szwecja
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : toksykolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : truciciel (I), odporny na trucizny (II)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Milczenie Siri nie było niczym nowym.
Jej zmęczenie — pozorne lub prawdziwe — też nie było niczym nowym. Już na studiach przekonał się, że tam gdzie on zapalał się jak ciśnięta w ogień siarka; tam ona pozostawała spokojna jak tafla jeziora. Obojętna, beznamiętna, tak o niej mówili i tak o niej z początku myślał; zanim przekonał się, że jej uczucia i emocje są głębsze i żywsze od tych jego. Albo przynajmniej prawdziwsze. Na studiach dowiedział się też o jej chorobie i problemach z sennością, jeszcze zanim podobne-choć-nie-identyczne dotknęły jego.
Z upływem czasu nauczył się wsłuchiwać w jej milczenie uważniej, próbując wychwycić kiedy jest po prostu ciszą (i tą ciszę polubić), a kiedy domagało się interwencji; kiedy pod stoicką maską Siri była wzburzona albo smutna.
Tyle, że nauczył się wsłuchiwać, ale... nie do końca skutecznie. Właściwie, wcale nie sktuecznie. Większość osób rozgryzał od razu, traktując je jak obiekty doświadczalne. Siri taka nie była, jej rozgryźć nie mógł (czy to dlatego zaczął na nią patrzeć nie jak obiekt do manipulacji, a jak na przyjaciółkę? Nie, nie dlatego, prawda?).
O nią mógł się tylko martwić.
I martwił się teraz, choć i tak mniej ekspansywnie niż powinien, bo na korzyść zmęczonej Sirkku zadziałało kilka czynników: uczucie, które pochłonęło Vernera emocjonalnie pod koniec czerwca; zadanie od Magisterium, które pochłonęło go intelektualnie; oraz własna niechęć do konfrontacji z Inge i wspomnienie złości przyjaciółki z teatru. Bywał nachalny, ale nie chciał wtrącać się nadmiernie jeśli znów miałby ją tym... zranić. Bo chyba to zrobił, choć bardzo próbował o tym nie myśleć.
To, że był zajęty, utrudniło mu za to zauważenie, jak długo nie odzywa się Siri. Pewnie gdyby został zupełnie sam z myślami, wyciągnąłby ją na siłę na spacer już dwa tygodnie temu, albo może poszedł zrobić awanturę Inge, albo niechcący otruł jego menadżerkę.
Obserwował ją kątem oka, co jakiś czas poruszając (testując?) nowe tematy; jakby rzucał kaczki do jeziora i sprawdzał który kamień skutecznie wzburzy taflę. Milczenie zdawało się cięższe niż zwykle, ale może tylko jemu tak się zdawało? Nie był pewien, czasami niczego już nie był pewien.
- Jeśli kruki postanowią nas zadziobać, to może się dowiemy. - skwitował pesymistycznie. - Chyba, że nie masz.. nie mamy nic na sumieniu. - zreflektował się. Może Siri żyła w zgodzie sama z sobą. On też przez bardzo długi czas tak żył, ale teraz...
...cóż, może kruki dadzą mu spokój. Miał sny o zamkniętych drzwiach i pustej kołysce i to powinno wystarczyć.
- Może zdążyli zebrać pułapki. - mruknął bez przekonania. Zebraliby wtedy też truchła i śluz. Ale dopiero Siri uświadomiła mu, że nie ma też śladów broni. - To co je rozszarpało? Zwierzę? Zakazana magia? - nachylił się nad brzuchem jednego z jeleni, zatykając nos. Nawet jego brało teraz na mdłości. Zmrużył oczy, ale nie znał się na dzikich zwierzętach na tyle by rozpoznać, co rozszarpało jelenie. Stado jeleni. Magii zakazanej też jeszcze nie umiał tego przypisać — skojarzenie przyszło mu do głowy tylko dlatego, że na Przesmyku słyszał, że jest zapotrzebowanie na krew tych zwierząt. Ale tym zajęliby się przecież kłusownicy.
- Jak to było? - zapalił się gdy przyznała, że kosztowała eliksiru. O resztę nauk nie dopytywał, nigdy nie dopytywał. Istniały bardzo nieliczne okoliczności, w których szanował chęć milczenia współrozmówcy. - Ja nigdy - zawahał się, nawet w jego myślach to wyznanie brzmiało dość żałośnie. Z drugiej strony przy Siri nigdy nie obawiał się być… słabszy niż powinien. -… nigdy w dorosłości nie widziałem swojej. - dodał posępnie. Wiedział z dzieciństwa, że to wąż, ojciec wziął go kiedyś do wyroczni. Ale to by było na tyle.
Zamrugał i poderwał się, widząc, że Siri idzie wgłąb wąwozu pierwsza. Nie zostawi jej przecież samej. A poza tym chciał tam iść. Chyba.
Wąwóz wyglądał jak... zwykły wąwóz. Jeden z tych, po których chodził niezliczoną ilość razy. U wejścia leżał martwy manhjort, kilka metrów dalej kolejny, jakby próbowały tu uciec... albo stąd wybiec?
- Myślisz, że próbowały tu wejść czy się stąd wydostać? - zagaił, zdradzając, że o zwyczajach żywych manhjortów wie bardzo niewiele. Znał się za to na ingrediencjach, jakie można z nich pozyskać. Pohamował chęć sprawdzenia śluzu kolejnego truchła, bo Siri szła dalej, ale i tak odruchowo zerknął w dół, a potem zaczął rozglądać się w ogóle (bo miał jakieś dziwne, nieokreśone wrażenie, że coś na ich patrzy; głupoty...) i...
…
- Czekaj! - poprosił, padając na kolana przed szczeliną pomiędzy kamieniami. - Złoto, tu jest żywe złoto! - zabrzmiał jak dziecko, szczęśliwe z odnalezienia zabawki. - Czyli te plotki o valravnach rozpuścił pewnie jakiś handlarz, który chodzi tu od dekad i potem sprzedaje to w Midgardzie za niebotyczną cenę… - uznał triumfalnie, wyjmując kolejne fiolki. - Chcesz porcję? - on potrzebował co najmniej dwóch na eliksir, który chciał uwarzyć; ale może starczy na więcej albo Siri odnajdzie kolejne źródło.
Teraz, gdy mieli co robić, milczenie nagle zdało się lżejsze. A pytania o tym co u niej i jak się ma i czy on się odzywał — łatwiejsze do powstrzymania.
Podobnie jak inne cisnące się na usta wyznania, lęk, że go za nie osądzi i...
- Dołączyłem do Magisterium. Oficjalnie. - wypalił, uporczywie patrząc na złoto i na własne dłonie. Zaczął od najlżejszego. - Nieodwracalnie. - dodał szeptem i tylko drżąca lekko fiolka zdradziła, że wbrew początkowemu entuzjazmowi był świadom ciężaru konsekwencji tej decyzji.
mój rzut: 49, nieudany, próbujmy razem!
zbieram 3x żywe złoto (S)
Jej zmęczenie — pozorne lub prawdziwe — też nie było niczym nowym. Już na studiach przekonał się, że tam gdzie on zapalał się jak ciśnięta w ogień siarka; tam ona pozostawała spokojna jak tafla jeziora. Obojętna, beznamiętna, tak o niej mówili i tak o niej z początku myślał; zanim przekonał się, że jej uczucia i emocje są głębsze i żywsze od tych jego. Albo przynajmniej prawdziwsze. Na studiach dowiedział się też o jej chorobie i problemach z sennością, jeszcze zanim podobne-choć-nie-identyczne dotknęły jego.
Z upływem czasu nauczył się wsłuchiwać w jej milczenie uważniej, próbując wychwycić kiedy jest po prostu ciszą (i tą ciszę polubić), a kiedy domagało się interwencji; kiedy pod stoicką maską Siri była wzburzona albo smutna.
Tyle, że nauczył się wsłuchiwać, ale... nie do końca skutecznie. Właściwie, wcale nie sktuecznie. Większość osób rozgryzał od razu, traktując je jak obiekty doświadczalne. Siri taka nie była, jej rozgryźć nie mógł (czy to dlatego zaczął na nią patrzeć nie jak obiekt do manipulacji, a jak na przyjaciółkę? Nie, nie dlatego, prawda?).
O nią mógł się tylko martwić.
I martwił się teraz, choć i tak mniej ekspansywnie niż powinien, bo na korzyść zmęczonej Sirkku zadziałało kilka czynników: uczucie, które pochłonęło Vernera emocjonalnie pod koniec czerwca; zadanie od Magisterium, które pochłonęło go intelektualnie; oraz własna niechęć do konfrontacji z Inge i wspomnienie złości przyjaciółki z teatru. Bywał nachalny, ale nie chciał wtrącać się nadmiernie jeśli znów miałby ją tym... zranić. Bo chyba to zrobił, choć bardzo próbował o tym nie myśleć.
To, że był zajęty, utrudniło mu za to zauważenie, jak długo nie odzywa się Siri. Pewnie gdyby został zupełnie sam z myślami, wyciągnąłby ją na siłę na spacer już dwa tygodnie temu, albo może poszedł zrobić awanturę Inge, albo niechcący otruł jego menadżerkę.
Obserwował ją kątem oka, co jakiś czas poruszając (testując?) nowe tematy; jakby rzucał kaczki do jeziora i sprawdzał który kamień skutecznie wzburzy taflę. Milczenie zdawało się cięższe niż zwykle, ale może tylko jemu tak się zdawało? Nie był pewien, czasami niczego już nie był pewien.
- Jeśli kruki postanowią nas zadziobać, to może się dowiemy. - skwitował pesymistycznie. - Chyba, że nie masz.. nie mamy nic na sumieniu. - zreflektował się. Może Siri żyła w zgodzie sama z sobą. On też przez bardzo długi czas tak żył, ale teraz...
...cóż, może kruki dadzą mu spokój. Miał sny o zamkniętych drzwiach i pustej kołysce i to powinno wystarczyć.
- Może zdążyli zebrać pułapki. - mruknął bez przekonania. Zebraliby wtedy też truchła i śluz. Ale dopiero Siri uświadomiła mu, że nie ma też śladów broni. - To co je rozszarpało? Zwierzę? Zakazana magia? - nachylił się nad brzuchem jednego z jeleni, zatykając nos. Nawet jego brało teraz na mdłości. Zmrużył oczy, ale nie znał się na dzikich zwierzętach na tyle by rozpoznać, co rozszarpało jelenie. Stado jeleni. Magii zakazanej też jeszcze nie umiał tego przypisać — skojarzenie przyszło mu do głowy tylko dlatego, że na Przesmyku słyszał, że jest zapotrzebowanie na krew tych zwierząt. Ale tym zajęliby się przecież kłusownicy.
- Jak to było? - zapalił się gdy przyznała, że kosztowała eliksiru. O resztę nauk nie dopytywał, nigdy nie dopytywał. Istniały bardzo nieliczne okoliczności, w których szanował chęć milczenia współrozmówcy. - Ja nigdy - zawahał się, nawet w jego myślach to wyznanie brzmiało dość żałośnie. Z drugiej strony przy Siri nigdy nie obawiał się być… słabszy niż powinien. -… nigdy w dorosłości nie widziałem swojej. - dodał posępnie. Wiedział z dzieciństwa, że to wąż, ojciec wziął go kiedyś do wyroczni. Ale to by było na tyle.
Zamrugał i poderwał się, widząc, że Siri idzie wgłąb wąwozu pierwsza. Nie zostawi jej przecież samej. A poza tym chciał tam iść. Chyba.
Wąwóz wyglądał jak... zwykły wąwóz. Jeden z tych, po których chodził niezliczoną ilość razy. U wejścia leżał martwy manhjort, kilka metrów dalej kolejny, jakby próbowały tu uciec... albo stąd wybiec?
- Myślisz, że próbowały tu wejść czy się stąd wydostać? - zagaił, zdradzając, że o zwyczajach żywych manhjortów wie bardzo niewiele. Znał się za to na ingrediencjach, jakie można z nich pozyskać. Pohamował chęć sprawdzenia śluzu kolejnego truchła, bo Siri szła dalej, ale i tak odruchowo zerknął w dół, a potem zaczął rozglądać się w ogóle (bo miał jakieś dziwne, nieokreśone wrażenie, że coś na ich patrzy; głupoty...) i...
…
- Czekaj! - poprosił, padając na kolana przed szczeliną pomiędzy kamieniami. - Złoto, tu jest żywe złoto! - zabrzmiał jak dziecko, szczęśliwe z odnalezienia zabawki. - Czyli te plotki o valravnach rozpuścił pewnie jakiś handlarz, który chodzi tu od dekad i potem sprzedaje to w Midgardzie za niebotyczną cenę… - uznał triumfalnie, wyjmując kolejne fiolki. - Chcesz porcję? - on potrzebował co najmniej dwóch na eliksir, który chciał uwarzyć; ale może starczy na więcej albo Siri odnajdzie kolejne źródło.
Teraz, gdy mieli co robić, milczenie nagle zdało się lżejsze. A pytania o tym co u niej i jak się ma i czy on się odzywał — łatwiejsze do powstrzymania.
Podobnie jak inne cisnące się na usta wyznania, lęk, że go za nie osądzi i...
- Dołączyłem do Magisterium. Oficjalnie. - wypalił, uporczywie patrząc na złoto i na własne dłonie. Zaczął od najlżejszego. - Nieodwracalnie. - dodał szeptem i tylko drżąca lekko fiolka zdradziła, że wbrew początkowemu entuzjazmowi był świadom ciężaru konsekwencji tej decyzji.
W pobliżu pojawia się tajemnicze, nieznane stworzenie, które wydaje się śledzić każdy twój ruch, nie zbliżając się jednak za bardzo. Jeśli rzucisz na spostrzegawczość, a twój wynik będzie równy lub powyżej 50, ujrzysz, że jest to ptak o ciemnoczerwonym upierzeniu, co czyni go zarówno pięknym, jak i przerażającym widokiem. Na piersi ma plamy przypominające skrzepy krwi, a jego oczy błyszczą się dziwnym, czerwonym blaskiem.
mój rzut: 49, nieudany, próbujmy razem!
zbieram 3x żywe złoto (S)
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Pią 20 Wrz - 17:58
The member 'Verner Forsberg' has done the following action : kości
#1 'Ingrediencje (S)' :
--------------------------------
#2 'k100' : 49
#1 'Ingrediencje (S)' :
--------------------------------
#2 'k100' : 49
Sirkku Järvelä
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 25 Wrz - 19:33
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Pytanie, co rozszarpało jelenie, było wystarczającym zajęciem dla mózgu, by przestał kręcić się w kółko wokół wciąż tych samych tematów, tego samego żalu, tej samej tęsknoty, tej samej złości – i wreszcie, tego samego czegoś, czego Sirkku nie miała ochoty nazywać.
Albo odwagi. Może po prostu nie miała odwagi.
- Może magia – zgodziła się, choć wyraźnie sceptycznie. Inne zwierzę? Musiało by ich być całe stado, w dodatku dość dużych, by wedrzeć się między stado jeleni. Trudno było w to uwierzyć. Magia... Magia była prawdopodobna. Były zaklęcia, które mogłyby to zrobić, nie była tylko pewna, czy–
Odruchowo oblizała palce z jeleniej krwi. Przy kimkolwiek innym może by się powstrzymała, ale przy Vernerze już dawno przestała się pilnować.
Gdy spytał o Płynną Duszę, zamyśliła się.
- Było... – zaczęła z wahaniem. – Było dobrze. Bezpiecznie – stwierdziła wreszcie ostrożnie. – Trochę jak we śnie, tylko... Dobrym. Takim, w którym nie boisz się zostać. – Wiedziała, że zrozumie. Pod tym względem byli do siebie bardzo podobni. – Łatwo się do tego przyzwyczaić – dodała wreszcie i westchnęła cicho. – Za łatwo – mruknęła ciszej.
Upewniwszy się, że fiolki z wydzieliną śluzową nie rozbiją jej się w torbie po drodze, raźnym krokiem pomaszerowała do wąwozu. Na pytanie Forsberga zmarszczyła brwi lekko.
- Raczej uciec – stwierdziła, prześlizgując się wzrokiem po jelenich truchłach. – Albo może... – zawahała się. – Może ktoś chciał je tu zagonić. – Zmarszczyła brwi lekko. Jeśli rzeczywiście tak było, dlaczego prześladowca nie pozwolił jeleniom wejść dalej, dlaczego wyrżnął je właśnie tutaj, na samym wejściu do wąwozu?
Ostrzeżenie? Ale jeśli tak – to przed czym?
To, jak wiele pytań było i jak niewiele odpowiedzi wyraźnie Sirkku frustrowało.
Tym, co frustracji nie budziło, za to rozjaśniło bladą twarzyczkę cieniem uśmiechu było odkrycie, jakiego dokonał Verner. Złoto? Byłaby głupia, gdyby wzgardziła. Kucnęła przy Forsbergu i pomogła mu porozgarniać kamienie, odkrywając nie tylko kilka kropel, ale całkiem satysfkacjonujące źródełko.
- Chcę. Ale swoje zatrzymaj, starczy dla nas obojga – zapewniła, wyciągając z torby puste probówki. Tak naprawdę wcale nie była pewna, czy potrzebuje złota – w przeciwieństwie do jotunowego kolca, którego zapasy wyraźnie się jej ostatnio skurczyły – ale, z drugiej strony, najwyżej je sprzeda.
Wprawnie napełniła jedną, dwie, finalnie – trzy fiolki nim wreszcie uniosła głowę, świdrując Vernera uważnym spojrzeniem.
Magisterium.
Pamiętała, że o tym mówił i, szczerze mówiąc, spodziewała się, że do niego dołączy – pytanie było tylko, kiedy. Teraz nie była więc zaskoczona, tylko, że–
- Żałujesz? – spytała wprost, przyglądając mu się uważnie. Nie zamierzała go oceniać. Zresztą, gdyby nawet chciała – wcale nie była pewna, o jaki osąd by się pokusiła. Jedyne przecież, czego była pewna, to że Magisterium nie jest dla niej. Niczego innego nie stwierdziłaby z takim przekonaniem.
W efekcie jedyne, co ją w tej chwili interesowało, to dobro Vernera – a te, sądząc po tym, jak drżały mu teraz dłonie, mogło być dyskusyjne. Nieodwracalnie, twierdził Verner mówiąc o swoim dołączeniu do Magisterium, ale Sirkku nigdy nie myślała w takich kategoriach.
Nie było rzeczy, której nie dałoby się odwrócić, jeśli więc żałował–
- Mówiłeś o tym tak długo. O Magisterium. Nie spełniło twoich... – zaczęła i urwała nagle. – Verner, coś…
Jest nie tak utknęło w pół drogi, gdy nagle w zaroślach błysnęły krwawoczerwone pióra.
- Patrz – syknęła, wskazując ptaka.
Coś było bardzo nie tak. Magia świerzbiła ją w dłoniach.
zbieram 3x żywe złoto
Albo odwagi. Może po prostu nie miała odwagi.
- Może magia – zgodziła się, choć wyraźnie sceptycznie. Inne zwierzę? Musiało by ich być całe stado, w dodatku dość dużych, by wedrzeć się między stado jeleni. Trudno było w to uwierzyć. Magia... Magia była prawdopodobna. Były zaklęcia, które mogłyby to zrobić, nie była tylko pewna, czy–
Odruchowo oblizała palce z jeleniej krwi. Przy kimkolwiek innym może by się powstrzymała, ale przy Vernerze już dawno przestała się pilnować.
Gdy spytał o Płynną Duszę, zamyśliła się.
- Było... – zaczęła z wahaniem. – Było dobrze. Bezpiecznie – stwierdziła wreszcie ostrożnie. – Trochę jak we śnie, tylko... Dobrym. Takim, w którym nie boisz się zostać. – Wiedziała, że zrozumie. Pod tym względem byli do siebie bardzo podobni. – Łatwo się do tego przyzwyczaić – dodała wreszcie i westchnęła cicho. – Za łatwo – mruknęła ciszej.
Upewniwszy się, że fiolki z wydzieliną śluzową nie rozbiją jej się w torbie po drodze, raźnym krokiem pomaszerowała do wąwozu. Na pytanie Forsberga zmarszczyła brwi lekko.
- Raczej uciec – stwierdziła, prześlizgując się wzrokiem po jelenich truchłach. – Albo może... – zawahała się. – Może ktoś chciał je tu zagonić. – Zmarszczyła brwi lekko. Jeśli rzeczywiście tak było, dlaczego prześladowca nie pozwolił jeleniom wejść dalej, dlaczego wyrżnął je właśnie tutaj, na samym wejściu do wąwozu?
Ostrzeżenie? Ale jeśli tak – to przed czym?
To, jak wiele pytań było i jak niewiele odpowiedzi wyraźnie Sirkku frustrowało.
Tym, co frustracji nie budziło, za to rozjaśniło bladą twarzyczkę cieniem uśmiechu było odkrycie, jakiego dokonał Verner. Złoto? Byłaby głupia, gdyby wzgardziła. Kucnęła przy Forsbergu i pomogła mu porozgarniać kamienie, odkrywając nie tylko kilka kropel, ale całkiem satysfkacjonujące źródełko.
- Chcę. Ale swoje zatrzymaj, starczy dla nas obojga – zapewniła, wyciągając z torby puste probówki. Tak naprawdę wcale nie była pewna, czy potrzebuje złota – w przeciwieństwie do jotunowego kolca, którego zapasy wyraźnie się jej ostatnio skurczyły – ale, z drugiej strony, najwyżej je sprzeda.
Wprawnie napełniła jedną, dwie, finalnie – trzy fiolki nim wreszcie uniosła głowę, świdrując Vernera uważnym spojrzeniem.
Magisterium.
Pamiętała, że o tym mówił i, szczerze mówiąc, spodziewała się, że do niego dołączy – pytanie było tylko, kiedy. Teraz nie była więc zaskoczona, tylko, że–
- Żałujesz? – spytała wprost, przyglądając mu się uważnie. Nie zamierzała go oceniać. Zresztą, gdyby nawet chciała – wcale nie była pewna, o jaki osąd by się pokusiła. Jedyne przecież, czego była pewna, to że Magisterium nie jest dla niej. Niczego innego nie stwierdziłaby z takim przekonaniem.
W efekcie jedyne, co ją w tej chwili interesowało, to dobro Vernera – a te, sądząc po tym, jak drżały mu teraz dłonie, mogło być dyskusyjne. Nieodwracalnie, twierdził Verner mówiąc o swoim dołączeniu do Magisterium, ale Sirkku nigdy nie myślała w takich kategoriach.
Nie było rzeczy, której nie dałoby się odwrócić, jeśli więc żałował–
- Mówiłeś o tym tak długo. O Magisterium. Nie spełniło twoich... – zaczęła i urwała nagle. – Verner, coś…
Jest nie tak utknęło w pół drogi, gdy nagle w zaroślach błysnęły krwawoczerwone pióra.
- Patrz – syknęła, wskazując ptaka.
Coś było bardzo nie tak. Magia świerzbiła ją w dłoniach.
zbieram 3x żywe złoto
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 25 Wrz - 19:33
The member 'Sirkku Järvelä' has done the following action : kości
#1 'Ingrediencje (S)' :
--------------------------------
#2 'k100' : 61
#1 'Ingrediencje (S)' :
--------------------------------
#2 'k100' : 61
Verner Forsberg
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 2 Paź - 1:42
Verner ForsbergŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Karlstad, Szwecja
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : toksykolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : truciciel (I), odporny na trucizny (II)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
- Jak smakuje? - spytał z rodzajem roztargnienia lub intymności, która była właściwa ich dwójce. Przestali się przy sobie pilnować, choć on wciąż nosił w towarzystwie duszący kołnierz dobrych manier i pozwalał sobie na swobodę dopiero na łonie natury. Krew nigdy nie fascynowała go w podobny sposób jak rośliny, ale wiedział, że z posmaku ulubionych łodyg lub liści może się dowiedzieć wiele — czy kwiat gnił lub wysychał, czy okaz był zdrowy, ile soków dało się pozyskać do eliksiru. Jego matka mówiła czasem z pogardą o Järvelach jako o hodowcach reniferów (praca jak hodowla ormów, ale w ustach matki neutralne z pozoru słowa nabierały negatywnego posmaku), ale on łapał się na myśli, że zastanawia się nad tym, co przekazała Siri jej rodzina, jej tradycje. Samemu chełpił się przed znajomymi, że alchemię ma w genach, ale w głębi duszy wiedział, że to ojcowskim naukom zawdzięcza intuicyjne zrozumienie roślin i toksyn. A ciebie czego nauczono, jak? Co potrafisz wyczytać z krwi? — tańczyło mu wielokrotnie na końcu języka, ale powstrzymywał lub zmieniał te słowa (wbrew pozorom, czasem potrafił!), bo Siri zdawała się mówić o Finlandii niechętnie. Zwłaszcza odkąd wyjechała tam po studiach i wróciła z bielmem na oczach i czernią pełzającą pod skórą.
Zaskoczyła wtedy trochę nawet jego, a od miesiąca zastanawiał się, czy to wszystko zaskoczyłoby też Inge — ba, obrzydziło, zgorszyło, doprowadziło do zdrady. Inge był inny niż oni, nie kosztował zwierzęcej krwi ani trujących jagód. Choć samemu zrozumiał Siri i podążył jej drogą, myśl o reakcji ich byłego przyjaciela na taką tajemnicę była kłująca (bardziej kłująca odkąd Inge ich zdradził i zniknął), a im bardziej Verner ją odpychał, tym częściej powracała. Wziął głębszy wdech, usiłując sobie powtórzyć, że Siri jest rozsądna i że nie będą rozmawiać o Inge, a potem nieco tęsknie wsłuchał się w opowieść o Płynnej Duszy. Jak zwykle, wyraz oczu Siri i przedłużająca się cisza pomiędzy kolejnymi zdaniami, mówiły równie wiele jak słowa.
- Miewasz jeszcze takie sny? Bez eliksirów... - westchnął, zastanawiając się na ile ich choroby są podobne. Choroby czy psychika? Miewasz jeszcze spokojne noce? On... chyba kiedyś miewał. A potem zdradził Asterin i Magnolia odeszła i oślepł i już sam nie wiedział, czy to menada czy sumienie żerują na nim we śnie. - Czasem chciałbym... - wyspać się bez lęku -… ale chyba wolałbym śnić o niczym, zupełnie niczym. No i z koszmarów może łatwiej się wybudzić. - uśmiechął się posępnie, bez śladu wesołości. Odkąd dowiedział się o chorobie, w podobnie gorączkowy sposób zabijał czas również za dnia, chcąc wykorzystać go do końca — albo bojąc się, że jeśli zwolni lub się znudzi, śpiączka zabierze go na zawsze.
Tyle, że od kilku tygodni nie chciał wychodzić z łóżka (Asterin) i łaknął chwil robienia niczego (z Asterin) i choć to wszystko przynosiło mu szczęście, to przyzwolenie sobie na zwolnienie i radość splatało się z jakimś niepokojem. Zamrugał, pogrążony w rozważaniach egzystencjonalnych gdy Siri frustrowała się manhjörtami.
- Myślałem o uwarzeniu Pieśni Niksy, albo może Złotych Ust - zaczął paplać, starannie zabezpieczając swoje zbiory żywego złota w trakcie gdy Siri zbierała własne próbki - albo - oczy nagle mu rozbłysły, na moment odzyskał rezon Vernera ze studiów, Vernera, który nie zdążył się jeszcze znudzić najtrudniejszymi miksturami - Szczęścio-war. - Siri wiedziała, że zawsze fascynowała go cienka granica pomiędzy pozytywnymi i toksycznymi właściwościami eliksiru szczęścia. I że zawsze brakowało mu cierpliwości, by warzyć go częściej niż w nagłych zrywach — zwykle związanych z jakimiś zmianami lub emocjami.
- Wiesz, kiedy żartuję. - odpowiedział cicho, nie podnosząc wzroku znad swoich próbek. Wiedziała też — wiedzieli obydwoje — że czasami pewnie wolałaby żeby żartował. Ale nie żartował. Ani gdy porywczo obwieścił, że zabije managerkę Fjelde o ile Siri go nie powstrzyma (jej wzrok go powstrzymał). Ani teraz, gdy mówił o Magisterium. - Jestem im potrzebny, a oni... są mi potrzebni. - przyznał cicho. Nie lubił przyznawać, że kogokolwiek potrzebuje. - Och, spełniło. - dopiero teraz podniósł na nią wzrok. Przywołał na twarz cień uśmiechu. - Dysponują wiedzą, osobowościami... podziwiam ich bardziej niż sądziłem. - szepnął gorączkowo, trudno było powiedzieć, czy jest ucieszony czy zaniepokojony. -… i właśnie dlatego wiem, że to droga bez powrotu. - dodał w ramach wyjaśnienia. Dlatego, że okazali się być podobni do niego, a on na ich miejscu zabiłby w obronie swoich tajemnic. Zaczął machinalnie zrywać rosnące w pobliżu kwiaty wawrzynka wilczełko, zajmując nimi ręce dla uspokojenia. - I... nie wiem, chyba to dobrze, ale... może głupio sądziłem, że to potrwa... dłużej. - westchnął, mając na myśli życie w rozkroku pomiędzy klanem i ślepcami. Gdy zaczynał uczyć się magii zakazanej, jego sekret tkwił tylko pomiędzy nim i Siri, bezpieczny tak długo, dopóki Verner uważał. Potem wszedł w świat ślepców o wiele głębiej, odnawiając kontakt z Asterin (o czym wciąż Siri nie powiedział, irracjonalnie zakłopotany) i w teorii od tego nie było odwrotu, ale w głębi serca wiedział, że Eggen nie zabiłaby go gdyby się wycofał. Ba, pewnie nawet by go nie skrzywdziła. Pewnie nawet by się nie zemściła, choć on zemścił się na niej.
Z Magisterium było inaczej. Zbierał odpowiednie słowa, by opowiedzieć o tym Siri bez zdradzania ich sekretów, ale ona go... nie słuchała? W tak ważnej sprawie? Zmarszczył lekko brwi, chcąc jej jakoś subtelnie przypomnieć, że to nie moment na rozkojarzenie, ale najpierw podążył za jej wzrokiem.
I zrozumiał.
Nigdy nie widział takiego ptaka.
- Co to? - szepnął, na próżno usiłując przypomnieć sobie ornitologiczne wyprawy z Ilmarim. On by wiedział. Albo by nie wiedział? Przez chwilę spoglądał na hipnotyzująco pięknego ptaka w zdumieniu, aż zobaczył skrzepy krwi na jego upierzeniu.
- Logn Dyr. - szepnął, wykonując prędki gest dłonią. Na wszelki wypadek.
A gdy oczy zaszły mu bielą, wokół rozległo się krakanie kruków — albo raczej valravnów.
Wielu valravnów.
zbieram 2x wawrzynek wilczełko
Logn Dyr (Tranquille Animalibus) – uspokaja zwierzę na kilka minut, st 25, udane.
Zaskoczyła wtedy trochę nawet jego, a od miesiąca zastanawiał się, czy to wszystko zaskoczyłoby też Inge — ba, obrzydziło, zgorszyło, doprowadziło do zdrady. Inge był inny niż oni, nie kosztował zwierzęcej krwi ani trujących jagód. Choć samemu zrozumiał Siri i podążył jej drogą, myśl o reakcji ich byłego przyjaciela na taką tajemnicę była kłująca (bardziej kłująca odkąd Inge ich zdradził i zniknął), a im bardziej Verner ją odpychał, tym częściej powracała. Wziął głębszy wdech, usiłując sobie powtórzyć, że Siri jest rozsądna i że nie będą rozmawiać o Inge, a potem nieco tęsknie wsłuchał się w opowieść o Płynnej Duszy. Jak zwykle, wyraz oczu Siri i przedłużająca się cisza pomiędzy kolejnymi zdaniami, mówiły równie wiele jak słowa.
- Miewasz jeszcze takie sny? Bez eliksirów... - westchnął, zastanawiając się na ile ich choroby są podobne. Choroby czy psychika? Miewasz jeszcze spokojne noce? On... chyba kiedyś miewał. A potem zdradził Asterin i Magnolia odeszła i oślepł i już sam nie wiedział, czy to menada czy sumienie żerują na nim we śnie. - Czasem chciałbym... - wyspać się bez lęku -… ale chyba wolałbym śnić o niczym, zupełnie niczym. No i z koszmarów może łatwiej się wybudzić. - uśmiechął się posępnie, bez śladu wesołości. Odkąd dowiedział się o chorobie, w podobnie gorączkowy sposób zabijał czas również za dnia, chcąc wykorzystać go do końca — albo bojąc się, że jeśli zwolni lub się znudzi, śpiączka zabierze go na zawsze.
Tyle, że od kilku tygodni nie chciał wychodzić z łóżka (Asterin) i łaknął chwil robienia niczego (z Asterin) i choć to wszystko przynosiło mu szczęście, to przyzwolenie sobie na zwolnienie i radość splatało się z jakimś niepokojem. Zamrugał, pogrążony w rozważaniach egzystencjonalnych gdy Siri frustrowała się manhjörtami.
- Myślałem o uwarzeniu Pieśni Niksy, albo może Złotych Ust - zaczął paplać, starannie zabezpieczając swoje zbiory żywego złota w trakcie gdy Siri zbierała własne próbki - albo - oczy nagle mu rozbłysły, na moment odzyskał rezon Vernera ze studiów, Vernera, który nie zdążył się jeszcze znudzić najtrudniejszymi miksturami - Szczęścio-war. - Siri wiedziała, że zawsze fascynowała go cienka granica pomiędzy pozytywnymi i toksycznymi właściwościami eliksiru szczęścia. I że zawsze brakowało mu cierpliwości, by warzyć go częściej niż w nagłych zrywach — zwykle związanych z jakimiś zmianami lub emocjami.
- Wiesz, kiedy żartuję. - odpowiedział cicho, nie podnosząc wzroku znad swoich próbek. Wiedziała też — wiedzieli obydwoje — że czasami pewnie wolałaby żeby żartował. Ale nie żartował. Ani gdy porywczo obwieścił, że zabije managerkę Fjelde o ile Siri go nie powstrzyma (jej wzrok go powstrzymał). Ani teraz, gdy mówił o Magisterium. - Jestem im potrzebny, a oni... są mi potrzebni. - przyznał cicho. Nie lubił przyznawać, że kogokolwiek potrzebuje. - Och, spełniło. - dopiero teraz podniósł na nią wzrok. Przywołał na twarz cień uśmiechu. - Dysponują wiedzą, osobowościami... podziwiam ich bardziej niż sądziłem. - szepnął gorączkowo, trudno było powiedzieć, czy jest ucieszony czy zaniepokojony. -… i właśnie dlatego wiem, że to droga bez powrotu. - dodał w ramach wyjaśnienia. Dlatego, że okazali się być podobni do niego, a on na ich miejscu zabiłby w obronie swoich tajemnic. Zaczął machinalnie zrywać rosnące w pobliżu kwiaty wawrzynka wilczełko, zajmując nimi ręce dla uspokojenia. - I... nie wiem, chyba to dobrze, ale... może głupio sądziłem, że to potrwa... dłużej. - westchnął, mając na myśli życie w rozkroku pomiędzy klanem i ślepcami. Gdy zaczynał uczyć się magii zakazanej, jego sekret tkwił tylko pomiędzy nim i Siri, bezpieczny tak długo, dopóki Verner uważał. Potem wszedł w świat ślepców o wiele głębiej, odnawiając kontakt z Asterin (o czym wciąż Siri nie powiedział, irracjonalnie zakłopotany) i w teorii od tego nie było odwrotu, ale w głębi serca wiedział, że Eggen nie zabiłaby go gdyby się wycofał. Ba, pewnie nawet by go nie skrzywdziła. Pewnie nawet by się nie zemściła, choć on zemścił się na niej.
Z Magisterium było inaczej. Zbierał odpowiednie słowa, by opowiedzieć o tym Siri bez zdradzania ich sekretów, ale ona go... nie słuchała? W tak ważnej sprawie? Zmarszczył lekko brwi, chcąc jej jakoś subtelnie przypomnieć, że to nie moment na rozkojarzenie, ale najpierw podążył za jej wzrokiem.
I zrozumiał.
Nigdy nie widział takiego ptaka.
- Co to? - szepnął, na próżno usiłując przypomnieć sobie ornitologiczne wyprawy z Ilmarim. On by wiedział. Albo by nie wiedział? Przez chwilę spoglądał na hipnotyzująco pięknego ptaka w zdumieniu, aż zobaczył skrzepy krwi na jego upierzeniu.
- Logn Dyr. - szepnął, wykonując prędki gest dłonią. Na wszelki wypadek.
A gdy oczy zaszły mu bielą, wokół rozległo się krakanie kruków — albo raczej valravnów.
Wielu valravnów.
zbieram 2x wawrzynek wilczełko
Logn Dyr (Tranquille Animalibus) – uspokaja zwierzę na kilka minut, st 25, udane.
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 2 Paź - 1:42
The member 'Verner Forsberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Ingrediencje (III)' :
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Ingrediencje (III)' :
Sirkku Järvelä
Re: Wąwóz Odkupienia Nie 20 Paź - 13:13
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Jak smakuje? Siri uśmiechnęła się miękko. Minęły lata, a ona wciąż pamiętała.
- Jak mleko – odpowiedziała bez wahania. – Słodzone miodem mleko. To... – zawahała się. – Smak dzieciństwa – przyznała ostrożnie. Nie była pewna, czy jego dzieciństwo smakowało tak samo. Czy wciąż jeszcze pamiętał je jako słodkie, czy może raczej – pełne goryczy.
Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że Verner może wcale nie o to pytał. Nie o Płynną Duszę a – tym razem – o krew, tę lepką, zimną już czerwień na jej palcach. Spojrzała na przyjaciela z roztargnieniem.
Jeśli pytał o krew, nie umiałaby mu odpowiedzieć nic poza banałami – jak żelazo; jak życie, do którego nie ma się prawa; jak coś zupełnie obrzydliwego. Wbrew pozorom, to nie tak, że Sirkku potrafiła coś z krwi wyczytać. To raczej tiki, skrzywienia, które Eetu Tauno przekazał jej razem z innymi naukami – i z zakazaną magią.
Na pytanie o sny odetchnęła powoli.
- Rzadko – przyznała. Jej choroba nie miała monopolu, to nie tak, że każda noc Jarveli pełna była koszmarów. Tylko, że – tych ostatnich nadal było więcej niż spokojnych nocy. Te ostatnie zależały od magii, a tej Sirkku nie była gotowa przecież przestać używać.
Odruchowo sięgnęła po dłoń Vernera i ścisnęła ją lekko. Ich choroby były podobne, podobnie utrzymywały ich w permanentnym stanie zagrożenia, ale jednak... Sirkku bała się choroby Forsberga bardziej niż swojej. Może po prostu dlatego, że swoją oswoiła już, a ta Vernera wciąż była jej w dużej mierze obca. Albo może – może chodziło po prostu o Vernera. Może to, co zagrażało jemu, przerażało Sirkku bardziej niż niebezpieczeństwa grożące jej samej.
Verner zaczął paplać i Järvelä w którymś momencie swoim zwyczajem umilkła. Wciąż go słuchała, wciąż odnotowywała w głowie jego plany, ekscytację miksturami – po prostu nie komentowała. Nie musiała nic mówić by Verner wiedział, że we wszystkim go wspiera. Zawsze. W eliksirach. W Magisterium. We wszystkim.
Już od lat Forsberg był jej bratem bardziej niż ten rodzony. Już od lat kochała go – chyba – bardziej niż Kalle.
- Takie rzeczy zwykle nie trwają długo, Verner – zauważyła spokojnie. – Gdy podejmiesz decyzję wszystko nagle zaczyna... – zaśmiala się krótko. – Wszystko zaczyna dziać się samo. – Banał, ale przecież często tak właśnie było.
Jeszcze przez chwilę obracała w głowie ten obraz – Forsberga jako członka Magisterium; Forsberga o skrępowanych dłoniach, ale, jednocześnie, o dokarmionym ego; Forsberga odnajdującego swoje miejsce wśród ludzi, którymi sama Siri... Gardziła? Nie, nie gardziła nimi. Oni po prostu byli jej w dużej mierze, podobnie jak obojętnych było jej bardzo wiele innych rzeczy.
Järvelä była urodzoną ignorantką.
Myśli umknęły jej dopiero na widok krwawych piór. Na dźwięk rzucanego przez Vernera zaklęcia. Na nagły chór valravnich gardeł. Na zimny dreszcz, który przebiegł jej po plecach wraz z pierwszym, chrapliwym krakaniem – i widokiem pierwszych cieni na niebie nad wąwozem, pierwszych czarnych plam zrywających się do lotu, wypryskujących spośród okolicznych zarośli.
Prześlizgnęła się wzrokiem po ziołach, które mogłaby zebrać – nie tknęła żadnego. Przelotnie pomyślała, że gdyby strącili z nieba tego czy innego valravna, mogliby podzielić się jego truchłem – ale, mimo świerzbiących dłoni, nie sięgnęła po magię. Było tak, jakby nagle–
Bała się. Chyba po prostu się bała, że może rzeczywiście nie powinni tu przychodzić. Bo Järvelä, wbrew sprawianym pozorom, wcale nie była gotowa stawić czoła wszystkiemu.
- Verner – rzuciła z napięciem, nie odrywając wzroku od ciemniejącego nieba. Szarpnięciem zamknęła torbę, powoli wyprostowała się, wstając z kucek. – Myślę, że–
Nie była pewna, co myśli.
- Chcę zobaczyć – stwierdziła nagle, spoglądając wreszcie na Vernera. – Chcę pójść dalej. Tam. – Ruchem głowy wskazała miejsce, które wydawało się teraz lęgowiskiem valravnów, miejscem, z którego zerwało się ich najwięcej.
Zawahała się.
- Nie musisz iść ze mną, jeśli nie chcesz – stwierdziła miękko.
Bardzo chciała, żeby z nią poszedł, bo cokolwiek się tu działo, nie było–
Magia. Magia się zmieniała, a Sirkku bardzo chciała zrozumieć, dlaczego. Jak. I – może przede wszystkim – co to oznacza. Dla niej, dla Vernera. Dla wszystkich.
- Jak mleko – odpowiedziała bez wahania. – Słodzone miodem mleko. To... – zawahała się. – Smak dzieciństwa – przyznała ostrożnie. Nie była pewna, czy jego dzieciństwo smakowało tak samo. Czy wciąż jeszcze pamiętał je jako słodkie, czy może raczej – pełne goryczy.
Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że Verner może wcale nie o to pytał. Nie o Płynną Duszę a – tym razem – o krew, tę lepką, zimną już czerwień na jej palcach. Spojrzała na przyjaciela z roztargnieniem.
Jeśli pytał o krew, nie umiałaby mu odpowiedzieć nic poza banałami – jak żelazo; jak życie, do którego nie ma się prawa; jak coś zupełnie obrzydliwego. Wbrew pozorom, to nie tak, że Sirkku potrafiła coś z krwi wyczytać. To raczej tiki, skrzywienia, które Eetu Tauno przekazał jej razem z innymi naukami – i z zakazaną magią.
Na pytanie o sny odetchnęła powoli.
- Rzadko – przyznała. Jej choroba nie miała monopolu, to nie tak, że każda noc Jarveli pełna była koszmarów. Tylko, że – tych ostatnich nadal było więcej niż spokojnych nocy. Te ostatnie zależały od magii, a tej Sirkku nie była gotowa przecież przestać używać.
Odruchowo sięgnęła po dłoń Vernera i ścisnęła ją lekko. Ich choroby były podobne, podobnie utrzymywały ich w permanentnym stanie zagrożenia, ale jednak... Sirkku bała się choroby Forsberga bardziej niż swojej. Może po prostu dlatego, że swoją oswoiła już, a ta Vernera wciąż była jej w dużej mierze obca. Albo może – może chodziło po prostu o Vernera. Może to, co zagrażało jemu, przerażało Sirkku bardziej niż niebezpieczeństwa grożące jej samej.
Verner zaczął paplać i Järvelä w którymś momencie swoim zwyczajem umilkła. Wciąż go słuchała, wciąż odnotowywała w głowie jego plany, ekscytację miksturami – po prostu nie komentowała. Nie musiała nic mówić by Verner wiedział, że we wszystkim go wspiera. Zawsze. W eliksirach. W Magisterium. We wszystkim.
Już od lat Forsberg był jej bratem bardziej niż ten rodzony. Już od lat kochała go – chyba – bardziej niż Kalle.
- Takie rzeczy zwykle nie trwają długo, Verner – zauważyła spokojnie. – Gdy podejmiesz decyzję wszystko nagle zaczyna... – zaśmiala się krótko. – Wszystko zaczyna dziać się samo. – Banał, ale przecież często tak właśnie było.
Jeszcze przez chwilę obracała w głowie ten obraz – Forsberga jako członka Magisterium; Forsberga o skrępowanych dłoniach, ale, jednocześnie, o dokarmionym ego; Forsberga odnajdującego swoje miejsce wśród ludzi, którymi sama Siri... Gardziła? Nie, nie gardziła nimi. Oni po prostu byli jej w dużej mierze, podobnie jak obojętnych było jej bardzo wiele innych rzeczy.
Järvelä była urodzoną ignorantką.
Myśli umknęły jej dopiero na widok krwawych piór. Na dźwięk rzucanego przez Vernera zaklęcia. Na nagły chór valravnich gardeł. Na zimny dreszcz, który przebiegł jej po plecach wraz z pierwszym, chrapliwym krakaniem – i widokiem pierwszych cieni na niebie nad wąwozem, pierwszych czarnych plam zrywających się do lotu, wypryskujących spośród okolicznych zarośli.
Prześlizgnęła się wzrokiem po ziołach, które mogłaby zebrać – nie tknęła żadnego. Przelotnie pomyślała, że gdyby strącili z nieba tego czy innego valravna, mogliby podzielić się jego truchłem – ale, mimo świerzbiących dłoni, nie sięgnęła po magię. Było tak, jakby nagle–
Bała się. Chyba po prostu się bała, że może rzeczywiście nie powinni tu przychodzić. Bo Järvelä, wbrew sprawianym pozorom, wcale nie była gotowa stawić czoła wszystkiemu.
- Verner – rzuciła z napięciem, nie odrywając wzroku od ciemniejącego nieba. Szarpnięciem zamknęła torbę, powoli wyprostowała się, wstając z kucek. – Myślę, że–
Nie była pewna, co myśli.
- Chcę zobaczyć – stwierdziła nagle, spoglądając wreszcie na Vernera. – Chcę pójść dalej. Tam. – Ruchem głowy wskazała miejsce, które wydawało się teraz lęgowiskiem valravnów, miejscem, z którego zerwało się ich najwięcej.
Zawahała się.
- Nie musisz iść ze mną, jeśli nie chcesz – stwierdziła miękko.
Bardzo chciała, żeby z nią poszedł, bo cokolwiek się tu działo, nie było–
Magia. Magia się zmieniała, a Sirkku bardzo chciała zrozumieć, dlaczego. Jak. I – może przede wszystkim – co to oznacza. Dla niej, dla Vernera. Dla wszystkich.
Verner Forsberg
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 13 Lis - 17:41
Verner ForsbergŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Karlstad, Szwecja
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : toksykolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : truciciel (I), odporny na trucizny (II)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Uśmiechnął się samymi kącikami ust. Przez chwilę wyobraził sobie mleczny smak zwierzęcej krwi, ale prędko zrozumiał, że Siri mówi o eliksirze.
- Moje smakowało jak mlecze. - westchnął, nie precyzując, czy są słodkie czy gorzkie. Były trucizną i tym samym byłby dla niego Eliksir Płynnej Duszy – żałował, że nie skosztował go przed diagnozą, gdy jeszcze mógłby zrobić to w teorii bezkarnie. Nie dodał nic w kwestii znów, splatając tylko palce z palcami Siri; na moment znajdując pocieszenie w tym geście. Bał się snów, bał się tego, że —
- Jeśli kiedyś zasnę na zawsze - zaczął cicho, konfrontując siebie i ją z wizją wieloletniej śpiączki. Czy byłby wtedy uwięziony w śnie o Magnolii, w niekończącym się koszmarze? - wolałbym umrzeć Siri, rozumiesz? - poszukał jej spojrzenia, a jego grdyka drżała lekko, zdradzając ile kosztowało go to wyznanie. Siri poznała wiele masek, jakie przybierał gdy mówił lub nie mówił o swojej chorobie: ukrywał ją na tyle długo na ile mógł, by teatralnie czuć się gorzej wśród własnej rodziny i upierać się przy odnalezieniu lekarstwa. Dziś pierwszy raz okazał strach; gasnącą nadzieję na to, że jakiekolwiek lekarstwo go wybudzi jeśli nie zdąży odnaleźć go przed nieuchronną śpiączką.
- Wszystko zaczęło dziać się… szybko. Ale może to dobrze. Znajdę tam to, czego szukam. - odpowiedział w kwestii Magisterium, brzmiąc jakby próbował przekonać zarówno ją, jak i siebie.
Od rozmowy oderwał ich przedziwny ptak. Verner przypatrywał się mu chwilę, aż odleciał — a Forsberg nie był pewien, czy jego zaklęcie odniosło skutek. Zapadła dziwna cisza, a on, w odróżnieniu od Siri, nie potrafił skupić się na ciszy. Wbił wzrok w żyłę żywego złota, nad którą kucali i nieco drżącymi dłońmi zgarnął jeszcze trochę; odnajdując wśród ziemi coś co mogło być ostatnią porcją. Nieco zanieczysczoną, bo działał w dziwnym pośpiechu, ale naprawi to w domu.
- Idę. - obwieścił krótko, niecierpliwie, gdy Siri podjęła decyzję. Bał się wyroku valravnów, ale przecież to mogą być mity. A nawet jeśli nie, to nie byli, do cholery, bezbronni.
A może to coś zupełnie innego.
Schował ingrediencje i zaczął iść w tamtą stronę; obok Siri, równym krokiem. Starając się nie okazywać emocji, ale gdy rozległo się głośniejsze krakanie, wymamrotał przezornie:
- Dökk þoka. - obserwując jak jego dłonie przestają być już do końca jego, jak pochłania je magia, rozlewając się nie tylko w czerni żył, ale i rozpływając w cienistej poświacie wokół rąk. Przezornie wzniósł je do góry, nie chcąc jeszcze atakować żadnego z ptaków ale czując się teraz o wiele pewniej na myśl o dziobach i pazurach.
ST 65, 46+20 = 66
- Moje smakowało jak mlecze. - westchnął, nie precyzując, czy są słodkie czy gorzkie. Były trucizną i tym samym byłby dla niego Eliksir Płynnej Duszy – żałował, że nie skosztował go przed diagnozą, gdy jeszcze mógłby zrobić to w teorii bezkarnie. Nie dodał nic w kwestii znów, splatając tylko palce z palcami Siri; na moment znajdując pocieszenie w tym geście. Bał się snów, bał się tego, że —
- Jeśli kiedyś zasnę na zawsze - zaczął cicho, konfrontując siebie i ją z wizją wieloletniej śpiączki. Czy byłby wtedy uwięziony w śnie o Magnolii, w niekończącym się koszmarze? - wolałbym umrzeć Siri, rozumiesz? - poszukał jej spojrzenia, a jego grdyka drżała lekko, zdradzając ile kosztowało go to wyznanie. Siri poznała wiele masek, jakie przybierał gdy mówił lub nie mówił o swojej chorobie: ukrywał ją na tyle długo na ile mógł, by teatralnie czuć się gorzej wśród własnej rodziny i upierać się przy odnalezieniu lekarstwa. Dziś pierwszy raz okazał strach; gasnącą nadzieję na to, że jakiekolwiek lekarstwo go wybudzi jeśli nie zdąży odnaleźć go przed nieuchronną śpiączką.
- Wszystko zaczęło dziać się… szybko. Ale może to dobrze. Znajdę tam to, czego szukam. - odpowiedział w kwestii Magisterium, brzmiąc jakby próbował przekonać zarówno ją, jak i siebie.
Od rozmowy oderwał ich przedziwny ptak. Verner przypatrywał się mu chwilę, aż odleciał — a Forsberg nie był pewien, czy jego zaklęcie odniosło skutek. Zapadła dziwna cisza, a on, w odróżnieniu od Siri, nie potrafił skupić się na ciszy. Wbił wzrok w żyłę żywego złota, nad którą kucali i nieco drżącymi dłońmi zgarnął jeszcze trochę; odnajdując wśród ziemi coś co mogło być ostatnią porcją. Nieco zanieczysczoną, bo działał w dziwnym pośpiechu, ale naprawi to w domu.
- Idę. - obwieścił krótko, niecierpliwie, gdy Siri podjęła decyzję. Bał się wyroku valravnów, ale przecież to mogą być mity. A nawet jeśli nie, to nie byli, do cholery, bezbronni.
A może to coś zupełnie innego.
Schował ingrediencje i zaczął iść w tamtą stronę; obok Siri, równym krokiem. Starając się nie okazywać emocji, ale gdy rozległo się głośniejsze krakanie, wymamrotał przezornie:
- Dökk þoka. - obserwując jak jego dłonie przestają być już do końca jego, jak pochłania je magia, rozlewając się nie tylko w czerni żył, ale i rozpływając w cienistej poświacie wokół rąk. Przezornie wzniósł je do góry, nie chcąc jeszcze atakować żadnego z ptaków ale czując się teraz o wiele pewniej na myśl o dziobach i pazurach.
ST 65, 46+20 = 66
Mistrz Gry
Re: Wąwóz Odkupienia Sro 13 Lis - 17:41
The member 'Verner Forsberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Ingrediencje (S)' :
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Ingrediencje (S)' :