:: Midgard :: Okolice :: Lasy Północne
Las dębowy
5 posters
Mistrz Gry
Las dębowy Pon 21 Gru - 16:28
Las dębowy
Las dębowy stanowi istotną część obszaru Lasów Północnych, rozciągających się na północ od miasta. To miejsce jest uważane za najbliższy przyrodniczy rejon znajdujący się nieopodal miasta, co sprawia, że jest ono szczególnie atrakcyjne dla mieszkańców i miłośników natury. Dęby tworzą gęsty baldachim nad głowami spacerowiczów, a ich potężne korony zapewniają cień w gorące dni. W sezonie jesieni las ten staje się szczególnie malowniczy, kiedy liście zmieniają się w różne odcienie czerwieni, złota i pomarańczy, tworząc wręcz zapierający dech w piersiach widok. Dodatkowo, bez względu na porę roku, można tutaj bez problemu natknąć się na rozmaite ingrediencje zarówno roślinne, jak i zwierzęce.
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: białomirtwór (I), malina nordycka (I), mech torfowy (I), miętulipan (I), muchomor czerwony (I), poziomka pospolita (I), płucnica islandzka (I), gwiazdołuna (II), metamorflora (II), monetka bukowa (II), muchomor biały (II), piestrzenica kasztanowata (II), pokrzyk wilcza jagoda (II)
● Ingrediencje zwierzęce: mysiptaszek (I) – pióro, skvader (I) – róg, pióro, sierść;
● Ingrediencje specjalne: mimikra przedziwna.
Ingrediencje
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: białomirtwór (I), malina nordycka (I), mech torfowy (I), miętulipan (I), muchomor czerwony (I), poziomka pospolita (I), płucnica islandzka (I), gwiazdołuna (II), metamorflora (II), monetka bukowa (II), muchomor biały (II), piestrzenica kasztanowata (II), pokrzyk wilcza jagoda (II)
● Ingrediencje zwierzęce: mysiptaszek (I) – pióro, skvader (I) – róg, pióro, sierść;
● Ingrediencje specjalne: mimikra przedziwna.
Ursula Frisk
Re: Las dębowy Czw 4 Kwi - 1:52
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
23.05.2001
Droga nie była przesadnie długa, ale zmęczenie dawało nam się we znaki. Zrezygnowaliśmy ze snu, żeby pozwiedzać północną knieję, więc łatwo było się domyślić, że następny poranek nie będzie należał do najprzyjemniejszych, gdy będziemy musieli wrócić jak gdyby nigdy nic do swoich obowiązków.
- Zbliżamy się powoli do miasta - Zasygnalizowałam, gdy tylko skończyłam ziewać. Oczy trochę mi się kleiły, ale dalej starałam się zachować czujność. Choć szło mi to średnio. Byliśmy jednak sami w lesie i to jeszcze w środku nocy. Czy było to nieodpowiedzialne? Było, ale mam przynajmniej rzadkie ingrediencje, których brakowało mi w swoich zapasach. Szkoda tylko, że ta wydzielina z błon śluzowych ma tak krótki termin przydatności, więc musiałam szybko je zużyć. Byłam mimo wszystko pewna, że się nie zmarnują.
- Co sądzisz o tym wszystkim..? Co się wydarzyło? Myślisz, że Midgard wreszcie wróci do tej normalności sprzed roku? Urodziłam się w tym mieście... i szczerze? Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takich sytuacji. I to na taką skalę! - Pokręciłam zrezygnowana głową przypominając sobie miesiące strachu i innych obaw. - Wszystko, co było przed tym, wydaje się takie... odległe... Jakby było tylko nieosiągalnym już wspomnieniem. - Westchnęłam ciężko, dzieląc się z chłopakiem moimi przemyśleniami. Może właśnie ten temat mnie rozbudził, bo przy leśnym mchu znalazłam dwie małe roślinki. Chyba wiedziałam, co to było, ale musiałam się upewnić. - Ale pachnie... to miętulipan - jestem tego pewna! - Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy jego liście znalazły się przy moich nozdrzach. - Przyda mi się na koszmary. Czasami zdarza mi się źle sypiać. Nawet częściej niż czasami. Mam nadzieję, że żadna zmora się nade mną nie pastwi... - Traumę z dzieciństwa ciężko przezwyciężyć, ale z roku na rok było coraz to lepiej. - Rozejrzyjmy się, jak już tu jesteśmy. Może coś się jeszcze ostało. - Teren ten był popularny, szczególnie w tym okresie. Jednak sprawny zbieracz może zauważyć więcej, niż inni amatorzy.
Nie musiałam szukać długo, gdy znalazłam jeszcze krzaczek maliny nordyckiej. I jej owoce znalazły się w mojej torbie.
2x miętulipan
2x malina nordycka
Mistrz Gry
Re: Las dębowy Czw 4 Kwi - 1:52
The member 'Ursula Frisk' has done the following action : kości
'Ingrediencje (I)' :
'Ingrediencje (I)' :
Nik Holt
Re: Las dębowy Pią 26 Kwi - 16:56
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie można powiedzieć, żebym w jakikolwiek sposób się czegoś obawiał. To chyba nie leży w mojej naturze, skoro przeżyłem tyle i nadal kroczę po świecie. Ale jestem w stanie zrozumieć niepokój towarzyszącej mi dziewczyny – nie każdy ma takie samo podejście do śmierci, jakie mam ja. Co nie zmienia faktu, że pchanie się pod łapy tego, co żyje w tym lesie, niespecjalnie mi pasuje. Mam tyle żywego złota, że wystarczy mi na wzbogacenie się na jakiś czas. Klienci na złoto są zawsze.
- No proszę cię. – parsknąłem szczerym śmiechem. Jeszcze nie zwariowałem, by wystawiać na tacy moje własne miejsca na szukanie ingrediencji. Ursuli można się nawet przyznać, nie zadepcze złóż, jakie by one nie były. – Żaden łowca nie rozpowiada swoich sekretów. Moja sprawa, skąd mam, ważne, że mam. – puściłem jej oczko i zacząłem się uważnie rozglądać, gdy gdzieś w pobliżu słychać był szelest. I może warkot? No dobra, to nie jest zły pomysł, by się stąd wynosić.
- Przesadzasz. – mruknąłem całkiem odważnie, ale nie protestowałem przed oddaleniem się z miejsca. Ot tyle, że rzuciłem wzrokiem wokół, tak upewniając się po prostu, czy aby nic nas nie śledzi.
Nie śledziło, na całe szczęście.
Zmęczenie było moim najmniejszym zmartwieniem aktualnie, nie był to pierwszy raz, kiedy wybierałem rośliny nad sen. Zaskakująco wiele z nich miało konkretne pory roku czy dnia, w których można było je zbierać. Ale przecież świadomie wybrałem sobie taki a nie inny zawód, czego chyba jednak nie można było powiedzieć o młodej. Z życzliwości nie skomentowałem jej ziewania i nieco zaspanego wzroku, błądzącego w poszukiwaniu łóżka.
- Ano. Chociaż w mieście nawet w nocy potrafi nie być bezpiecznie, nie? – bądź co bądź mieszkałem w dzielnicy Ymira Starszego. Blisko Przesmyku. Nikt mi nie wmówi, że Przesmyk był bezpieczny. No, przynajmniej dla zwykłych zjadaczy chleba, ja tam czułem się w nim całkiem nieźle, nawet mimo jego reputacji.
- Na moje? Nie ma takiej opcji. – nie dało się ukryć, że zaskoczyła mnie pytaniem o ostatnie wydarzenia, więc jedynie wzruszyłem lekko ramionami. – Ludzie z czasem przejdą do zwykłego życia. Ostatni rok stanie się jedynie odległym koszmarem. Ale nie uwierzę w to, że zapomną i że przestaną oglądać się za siebie. Za dużo śmierci jest wokół. – oznajmiłem, wsadzając ręce do kieszeni kurtki. – Może będzie więcej patroli. Uprzykrzą życie tym czy owym. – dodałem też oględnie. Nigdy nie miałem koszmarów, wyjąwszy tę krótką chwilę trzy lata temu, zanim doszedłem do ładu z tym, co zrobiłem. Teraz już mi to nie groziło.
Sprawdzając, czy mam Ursulę w zasięgu wzroku, odszedłem kawałek dalej, bo moją uwagę przykuły nieco inne rośliny. Zebrałem ostrożnie metamorflorę, pokrzyk wilczą jagodę i muchomor biały, nie pokazując tego jednak dziewczynie. Nawet wiedziałem, komu to sprzedam.
2x metamorflora
2x pokrzyk wilcza jagoda
1x muchomor biały
Nik i Ursula z tematu
- No proszę cię. – parsknąłem szczerym śmiechem. Jeszcze nie zwariowałem, by wystawiać na tacy moje własne miejsca na szukanie ingrediencji. Ursuli można się nawet przyznać, nie zadepcze złóż, jakie by one nie były. – Żaden łowca nie rozpowiada swoich sekretów. Moja sprawa, skąd mam, ważne, że mam. – puściłem jej oczko i zacząłem się uważnie rozglądać, gdy gdzieś w pobliżu słychać był szelest. I może warkot? No dobra, to nie jest zły pomysł, by się stąd wynosić.
- Przesadzasz. – mruknąłem całkiem odważnie, ale nie protestowałem przed oddaleniem się z miejsca. Ot tyle, że rzuciłem wzrokiem wokół, tak upewniając się po prostu, czy aby nic nas nie śledzi.
Nie śledziło, na całe szczęście.
Zmęczenie było moim najmniejszym zmartwieniem aktualnie, nie był to pierwszy raz, kiedy wybierałem rośliny nad sen. Zaskakująco wiele z nich miało konkretne pory roku czy dnia, w których można było je zbierać. Ale przecież świadomie wybrałem sobie taki a nie inny zawód, czego chyba jednak nie można było powiedzieć o młodej. Z życzliwości nie skomentowałem jej ziewania i nieco zaspanego wzroku, błądzącego w poszukiwaniu łóżka.
- Ano. Chociaż w mieście nawet w nocy potrafi nie być bezpiecznie, nie? – bądź co bądź mieszkałem w dzielnicy Ymira Starszego. Blisko Przesmyku. Nikt mi nie wmówi, że Przesmyk był bezpieczny. No, przynajmniej dla zwykłych zjadaczy chleba, ja tam czułem się w nim całkiem nieźle, nawet mimo jego reputacji.
- Na moje? Nie ma takiej opcji. – nie dało się ukryć, że zaskoczyła mnie pytaniem o ostatnie wydarzenia, więc jedynie wzruszyłem lekko ramionami. – Ludzie z czasem przejdą do zwykłego życia. Ostatni rok stanie się jedynie odległym koszmarem. Ale nie uwierzę w to, że zapomną i że przestaną oglądać się za siebie. Za dużo śmierci jest wokół. – oznajmiłem, wsadzając ręce do kieszeni kurtki. – Może będzie więcej patroli. Uprzykrzą życie tym czy owym. – dodałem też oględnie. Nigdy nie miałem koszmarów, wyjąwszy tę krótką chwilę trzy lata temu, zanim doszedłem do ładu z tym, co zrobiłem. Teraz już mi to nie groziło.
Sprawdzając, czy mam Ursulę w zasięgu wzroku, odszedłem kawałek dalej, bo moją uwagę przykuły nieco inne rośliny. Zebrałem ostrożnie metamorflorę, pokrzyk wilczą jagodę i muchomor biały, nie pokazując tego jednak dziewczynie. Nawet wiedziałem, komu to sprzedam.
2x metamorflora
2x pokrzyk wilcza jagoda
1x muchomor biały
Nik i Ursula z tematu
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Las dębowy Pią 26 Kwi - 16:56
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'Ingrediencje (II)' :
'Ingrediencje (II)' :
Harpa Tveter
Re: Las dębowy Sro 4 Wrz - 15:36
Harpa TveterWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zamężna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : Młoda oficer w Wysłannikach Forsetiego. Uciekinierka. Zaginiona żona. Rozczarowanie matki. Gorzki zawód ojca.
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : Kruk
Atuty : akrobata (I), miłośnik pojedynków (II), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 14 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 1 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
20.07.2001
W pobliżu pojawia się tajemnicze, nieznane stworzenie o dużej posturze, które wydaje się z oddali śledzić każdy twój ruch, nie zbliżając się jednak za bardzo. Jeśli zdecydujesz mu się przyjrzeć, zobaczysz, że to bestia przypominająca niedźwiedzia o dużych, zlodowaciałych, niemalże martwych oczach.
→ Granice Magii
Lasy zawsze napełniały ją spokojem.
U k o j e n i e m.
Nie była to słodycz namacalnego bezpieczeństwa wlewającego się podskórnie w mięśnie, ilekroć nurkowała w chłodnych jeziorach, jednak uczucie wciąż tętniło czymś znajomym, bliskim, jakby stawała się jednością ze światem natury — czyż nie należała bezpośrednio do matki ziemi? czyż nie powinna hołubić nierozerwalnej więzi pomiędzy ciałem kobiety, jednak sercem niksy? Miękkość mchów ponownie przyciągnęła rozbiegane ponad horyzontem myśli, wtłaczając namiastkę harmonii do wnętrza przytłoczonego rzeczywistością, zbrukanego człowieczą niesprawiedliwością, nasiąkłego zropiałym płynem sączącym z niewygojonych ran, które ponownie postanowiły zapłakać krwawymi łzami wypływającymi z kącików rozjątrzonych bruzd rozoranych nie tyle przeszłością, co teraźniejszością, co wdarła się gwałtownie oraz agresywnie w jej przestrzeń, częściowo uporządkowany świat; nawet jeśli wybudowany na kłamstwach.
Obłymi kroplami cieknącymi wzdłuż podrażnionych miejsc wytyczała nowe szlaki, by ponownie zagubić się w tych, którymi niegdyś podążała, trochę jak dziecko nieuczące się na popełnionych błędach i wówczas ususzona gałązka dębowego drzewa pękła pod bosymi stopami, a te odczuły trzask przeszywający dogłębnie, jakby to w samej Harpie połamały się wzniesione kondygnacje jestestwa. Przysiadła w delikatności traw zroszonych ciepłem lipcowych dni, nieznacznie pożółkłych, chociaż jeszcze nie wystarczająco by mogły zapowiadać nadchodzące jesienne tygodnie.
— To jeszcze nie ten czas — powiedziała do samej siebie, opuszkami palców zagarniając ukruszone źdźbła, nabierając głębszego oddechu, jak zawsze czyniła przed przemianą. To była sekunda, no może dwie, kiedy włoski najeżyły się instynktownie niczym u dzikiego zwierzęcia prężącego grzbiet wygięty wypukłymi kręgami ku górze, a rozanielone spojrzenie pociemniało gniewem rozlewanym przez pajęczynkę zmarszczek w niedawno porcelanowej skórze.
Zasyczała ze zwierzęceniem wkomponowanym w nieatrakcyjność rysów prezentujących drugą siebie wachlarzem załamań wyszczerbionych koślawym dłutem, demonicznym nasieniem pulsującym wściekle w drapieżności rozrysowanej konstelacjami szczelin. Zamajaczył jej nierównym kształtem ogromnego cielska kołysanego jednak z zadziwiającą gracją — jak zawsze, ilekroć wychwytywała w leśnej gęstwinie sylwetki stworzeń zamieszkujących tutejsze lasy, ale wewnętrzny impuls zapiekł na wysokości mostka; o s t r z e g a ł. Zaostrzonego haczykowatym nosem przeczucia nie powinna była ignorować, dlatego podniosła się z kolan ukojonych miękkością leśnego runa i zapanowała nad oddechem, odzyskując poprzednią Harpę. Tę prezentowaną codziennie ludziom, których odgradzała wysokim murem pochowanych we własnej przeszłości tajemnic.
Zagwizdała do zwierzęcia, powoli zmniejszając dystans piętnastu, może dwudziestu metrów rozciągniętych pomiędzy nią a niedźwiedziem, zdawałoby się na pierwszy rzut oka i przy trzasku kolejnej gałązki znieruchomiała z wyczuciem człowieka wychowanego częściowo przez mundur. — N-n-nie… — wydukała ze zbolałym głosem dziecka zrodzonego wodą obmywającą kostki w górskich potokach oraz wiatrem dmącym w rozpościerane skrzydła kruczego ciałka, w którym odnajdywała ucieczkę od śmiertelności. — Nie — powtórzyła głośniej, teraz widząc wyraźniej te martwe ślepia niegdyś żywej istoty o szkarłacie płynącym przez arterie oplatające ciało z zachłannością bluszczy wspinających się przez chropowate kory ku koronom drzew.
Splugawiona magia.
Pochwyciła tę myśl ze świadomością, iż nie mogła się pomylić — widziała potęgę zakazanych arkanów na własne, wówczas przerażone oczy młodocianej dziewczyny zaklętej w powinnościach i klątwach, przed którymi nie potrafiła początkowo uciec, stłumiona bezsilnością. Pamiętała powolne kiełkowanie ognistego pnącza skrzącego iskrami zza własnych żeber, które pierw pękały raz za razem, ilekroć próbowała staranować klatkę wybudowaną przez rodzinę czy później niechciane małżeństwo. Dzisiaj była wiele dalej od tamtego miejsca, karmiona pożogą pochłaniającą serce za każdym razem, kiedy modre tęczówki napotykały takie bezbożności, jak…
— N e k r o m a n c j a — wyszeptała cicho. Niedźwiedź niczym zachęcony jej komentarzem rozdziawił szczękę, wydobywając z gardła dźwięk zbliżony do szkła pękającego pod podeszwą ciężkiego obuwia i chociaż każda cząstka nakazywała Harpie zachowanie rozsądku, posłuchanie rozwagi, ciśnięcie w stworzenie inkantacją zdolną powalić, ona spróbowała podążyć głosem serca. — Logn Dyr — wybrzmiało spokojem, jakby usiłowała oswoić to, co dawno było martwe.
Co dłużej nienależące do tego świata.
I wówczas usłyszała trzask — kolejny; nienależący ani do niej, ani do zniewolonej śmiercią istoty.
Logn Dyr (Tranquille Animalibus) – uspokaja zwierzę na kilka minut; m. natury.
25 → 14 + 65 = 79
. Silence isn't empty.