Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Verner Forsberg

    2 posters
    Ślepcy
    Verner Forsberg
    Verner Forsberg
    https://midgard.forumpolish.com/t3662-verner-forsberg#37169https://midgard.forumpolish.com/t3673-verner-forsberghttps://midgard.forumpolish.com/t3672-konwalia#37290https://midgard.forumpolish.com/f128-verner-forsberg


    Verner Forsberg
    Miejsce urodzenia
    Karlstad, Szwecja
    Data urodzenia
    30.06.1971
    Nazwisko matki
    Myklebust
    Status majątkowy
    bogaty
    Stan cywilny
    wdowiec
    Stopień wtajemniczenia
    IV
    Zawód
    toksykolog (konsultacje prywatne)
    Totem
    wąż
    Wizerunek
    Matthew Bell

    Para z kociołka bucha mi w twarz, a ja mrugam z roztargnieniem. Wywar zaraz wykipi, mimo, że z zegarkiem w ręku czuwam przecież nad czasem wrzenia. Marszczę brwi, kiedy minęły trzy minuty? Musiałem się zamyślić, ale to przecież mi się nie zdarza—nawet gdy wspomnienia błądzą do jej roziskrzonych oczu, a sumienie przypomina mi o czarnej pieczęci, którą wypaliłem jej samemu.

    Tak się zaczęło. Symptomy, które lekceważyłbym jeszcze długo, gdyby nie psuły moich mikstur.

    Zwykle łatwo rozpoznać mi sny. Zawsze miałem logiczny umysł, a one są nielogiczne. Okruchy prawdy, spowite w miraż kłamstw. Potrafię rozpoznać te, które powracają do mnie najczęściej, choć to nie zawsze pomaga. Lekarze mówią, że ktoś bliski powinien przy mnie czuwać i mnie budzić, ale choć otaczanie się tłumem i aprobatą zawsze przychodziło mi bez trudu to chyba nie mam nikogo prawdziwie bliskiego, już nie.
     
    Sen pierwszy. Ojciec zabiera mnie do lasu i cierpliwie pokazuje zioła. Wyciągam rękę do pokrzywy. Ojciec syczy ostrzegawczo, ale palce mrowią mnie przyjemnie, gdy rozgniatam liście w dłoni. Jeśli parzą, to ból jest słodki. Ojciec uśmiecha się gadzio i mówi, że będzie ze mnie prawdziwy Forsberg.
    To wszystko wydarzyło się naprawdę, ale w śnie czuję jeszcze radość i dumę.
    Nie pamiętam, żebym w dzieciństwie czuł cokolwiek równie intensywnie i stąd wiem, że sen jest tylko snem.

    Sen drugi.
    Wyjazd służbowy ojca, a ja wbrew pozorom wolałbym być w szkole, bo lubię błyszczeć w Laguz. Ojciec wykłada w Kenaz,  ale w lecie albo odwiedzamy krewnych albo jeździmy za nim na badania naukowe. W jedne wakacje nudzę się i rozglądam po podwórku, z pogardą patrząc na biedniejsze dzieci, a potem z całej siły ciągnę za jasne warkocze, bo mogę. W śnie otrzymuję za to śliczny uśmiech, na jawie rzuciła się na mnie z pazurami. Wolę jawę.
    Zostawiłem ją w spokoju, szukając łatwiejszych ofiar—tych, które będą wierzyć, że ciągnę kogoś za warkocze z sympatii i bo chłopcy tacy są; że moje przeprosiny są pełne skruchy, a uśmiech szczery.
    O tym, że byłem podłym i pamiętliwym dzieckiem, nie wiedział prawie nikt. Najbardziej podobało mi się właśnie to, że nie wiedzieli. Zrzucałem winę na innych gdy mogłem, a starszy brat spoglądał na mnie z troską i brał odpowiedzialność za zniszczone zabawki i tłumaczył sińce na ramionach pokojówki.
    Byłem pamiętliwy, więc knułem zemstę na dziewczynce z jasnymi warkoczami, ale ona okazała się równie zawzięta i dokonała jej pierwsza. Obserwowała mnie jak żmija, gdy sięgnąłem do swojego plecaka, wypełnionego liśćmi pokrzyw.
    Demonstracyjnie rozgniotłem je w dłoniach, a jej zaskoczenie ucieszyło mnie bardziej niż wszystkie inne psoty.

    Sen trzeci to pasmo słodkich sukcesów.
    Najlepsze oceny.
    Najpiękniejsze dziewczyny.
    Najlepszy wynik na egzaminach, toksykologia jako kierunek łączący rodzinne tradycje ze szczerą pasją, uznanie ojca.
    Niektórzy spoza najbliższej rodziny pytają czasem, dlaczego tak interesuję się truciznami. Ich ton jest żartobliwy, ale iskra podejrzliwości w ich głosie bywa niebezpieczna. Czasem zdaje mi się, że pytają czy jestem nienormalny albo podły, że zdolni są czytać mi w myślach i odgadnąć moje fantazje o ludziach dławiących się własnymi wymiotami. Uśmiecham się pięknie i układam odpowiedź, która ich satysfakcjonuje: Interesuję się antidotami. Interesuję się sprawiedliwością. Chciałbym ochronić innych przed truciznami.  Powtarzam ją tak długo, aż staje się moją drugą skórą, wężową skórą.
    Wymówka toruje mi drogę do Kruczej Straży, choć ojciec dopytuje mnie o karierę naukową i wciąż mówi, że mój doktorat—pisany pod jego dyktando, hołubiony dzięki jego wpływom, nie tak do końca mój—jest bardzo obiecujący.
    Dumnie wyglądałbym jako wykładowca, ale wtedy miałbym do czynienia jedynie z teorią i trudno byłoby zaaranżować warunki do styczności z zakazanymi fascynacjami. Nie interesuję się (jeszcze) zakazaną magią,  za dużo mam do stracenia—ale trucizny to co innego. Dlaczego wiedza o nich miałaby być utajona, dlaczego ja, ambitny geniusz, miałbym ograniczać się do oficjalnego repertuaru mikstur? Chcę wiedzieć jak najwięcej, chcę rozumieć, chcę tworzyć, badam w pracowni próbki jedzenia i żołądki tajemniczo zmarłych galdrów, analizuję zarekwirowane w Przesmyku Lokiego próbki, rozkładam ingrediencje na czynniki pierwsze.
    Koledzy uśmiechają się z dumą i ulgą, gdy rozwiązuję za nich zagadki z pozoru nierozwiązywalne, znajdując śladowe ilości toksyn nawet wśród zbrodni doskonałych. Ja uśmiecham się z ekscytacją, gdy z ciekawości kosztuję kropel Oddechu Orma (ha!), mając pod ręką perfekcyjnie uwarzone antidotum. Lubię myśleć, że Forsbergowie są odporni na trucizny, ale nie chodzi o odporność, chodzi o perfekcjonizm i o odpowiednie dobranie odtrutki.

    Sen czwarty pojawia się najczęściej i najtrudniej mi pamiętać o tym, że to sen. Mała elfka, mała diablica, obserwuje mnie roziskrzonymi oczyma. W nocy iskrzą jeszcze mocniej. Na początku ledwo ją poznaję, nie jest już obdartą dziewczynką, a kobietą o idealnie wykrojonej figurze. Smukła i z pozoru krucha jak fiolka na najcenniejsze mikstury, w rzeczywistości wykonana z hartowanego szkła. Jej wielkie oczy są takie same.
    Chcę jej skosztować, bardziej niż jakiejkolwiek innej trucizny. Obiecuję jej kolację i drogie wino, czy naprawdę tyle wystarczy? Nie, ona potrzebuje jeszcze lśniącej biżuterii i rzadkich ingrediencji, w których rozpoznaję czasem droższe składniki do nielegalnych eliksirów. Interesujesz się alchemią. – mruczę w pościeli i nie muszę już pamiętać o tym, żeby się uśmiechać.
    Nie mówię jej, że pracuję dla Kruczej Straży, wciąż ma mnie za bogatego chłopca z bogatego domu. Nie przeszkadza mi, że nie powiedziała nic o swoim zaślepieniu—przyłapuję ją przypadkiem. Wydaje się równie wściekła i zaskoczona własnym błędem jak wtedy, gdy nie zrobiły na mnie wrażenia jej pokrzywy. Obiecuję, że nikomu nie powiem i staram się być bardzo przekonujący. Jestem zadowolony,, że teraz jest w końcu moja i podekscytowany truciznami, o których mi opowie.
    Tyle, że nigdy nie była moja.  Nawet wtedy, gdy poznałem jeden z jej sekretów.
    Gdy prawda o drugim wychodzi na jaw, pytam, czy ode mnie brała zapłatę w biżuterii i ingrediencjach zamiast w gotówce. Proszę, błagam i zaklinam, by przestała się kurwić. Syczę, by przeliczyła moje prezenty na pieniądze, a potem obliczam to sam i rzucam jej pod nogi odpowiednią kwotę. Obiecuję jej ślub, bo najwyraźniej jestem idiotą i w jej obecności nie przeraża mnie perspektywa wydziedziczenia. Lęk o własną pozycję powróci dopiero, gdy mała dziwka zejdzie mi z oczu.
    Ona milczy, a mnie kończą się słowa. Następnym razem odnajduję ją w towarzystwie innego Kruczego Strażnika. Pozwól mi – proszę, perfekcyjnie odgrywając rolę nadgorliwego kolegi i samemu wypalam jej pieczęć na ręce. Jest mi to winna.
    Miesiąc później demonstracyjnie biorę ślub z panną wybraną przez ojca.
    Głośny ślub, jak na bogatego chłopca z dobrego domu przystało.

    Sen piąty to marazm. Moja żona mnie nudzi. Dom, który dla niej kupiłem, też mnie nudzi—lubię tylko piwnicę, w której warzę eliksiry. Moja kariera zaczyna mnie nudzić, przypominając o wypalonej pochopnie pieczęci i o ogniu w oczach Asterin. Nigdy przecież nie byłem pochopny. Zdobyte w laboratorium Kruczej Straży doświadczenie pozwala mi wreszcie dokończyć i obronić doktorat z toksykologii, co zaspokaja naukowe ambicje ojca, ale nie moje.
    Nie mam jego wymarzonej pracy, ale mam przynajmniej tytuł. Słyszę pytania o to, czy wreszcie rzucę przygodę w Kruczej Straży i zajmę się karierę naukową, ale bardzo mnie męczą.
    Wszystko nudzi i męczy mnie tak bardzo, że coraz częściej odpływam myślami i coraz dłużej śpię. Dziwi mnie to, nigdy nie byłem przecież słaby jak ci wszyscy, którzy nie wychodzą z łóżka z powodu melancholii i innych idiotyzmów, a eliksiry pobudzające średnio mi pomagają. Lekceważyłbym symptomy dłużej, gdyby nie zagrożenie dla alchemii i mikstury psute przez milisekundy uciekające z życia.
    Diagnoza wgniata mnie w fotel.
    Menada.
    Jeszcze dwadzieścia, może piętnaście lat życia.
    Nudnego, pustego życia, w którym jestem uśmiechniętą wydmuszką.
    Próbuję dopytać rodzinę o innych chorych krewniaków, ale coś dławi mnie w gardle. Wyobrażam sobie upokorzenie, wyobrażam sobie ich obrzydliwą troskę, wyobrażam sobie minę brata. Nie mogę im powiedzieć.
    Ale nie mogę też pozostać w pracy. Muszę… muszę wziąć urlop zdrowotny i po raz pierwszy nie wiem, jak to załatwić.
    Ostatecznie sprawa załatwia się sama i nie muszę mówić o chorobie by wszyscy zrozumieli dlaczego odchodzę, ale wolałbym jednak załatwić tą sprawę sam albo nawet dać się upokorzyć.

    Sen szósty to moja córka. Piękna i drobna i krucha i moja, bo wydaje mi się, że jej lewa powieka mruga wolniej nawet wtedy, gdy z trudem łapie oddech. Moja, bo słaba. Umiera niedługo po narodzinach i lękam się, że odziedziczyłaby choroby po mnie i próbuję sobie wmówić, że to lepsze niż powolna śmierć i nieuchronna śpiączka, ale i tak czuję więcej niż zwykle, a sny są boleśniejsze niż powinny. Widzę ją w nich, moją śpiącą królewnę, czasem kilkuletnią i czasem dorosłą, ale nigdy nie potrafię jej obudzić.
    Śmierć dziecka to odpowiedni powód do tego, by odejść z pracy. To oznacza konieczność spędzania czasu w domu, z żoną, która narzeka, że zbyt wiele śpię i drażni mnie samą swoją obecnością.
    A czas ucieka.
    Czy naprawdę chcę spędzić ostatnią dekadę życia uwiązany oczekiwaniami innych, z kobietą, do której nie czuję nawet obojętności, a niechęć?
    Szukam eksperymentalnych terapii, interesuję się hipnozą (choć moim zdaniem na Menadę jednak nie działa, a od rezultatów bardziej zaczynają mnie interesować techniki samego hipnotyzera) i szukam sposobów na przedłużenie nieuniknionego. Nie chcę umierać. Jestem zbyt zdolny by tak po prostu się poddać i odejść, a ścieżki prowadzące do hipotetycznych rozwiązań splatają się w zakazanej magii.
    Pieniądze potrafią kupić wiele, informacje, kontakty, nauczycieli, pogłoski o rytuałach zdolnych przedłużyć ludzkie życie. Wzdrygam się, słysząc, że jeden z nich wymaga złożenia ofiary z dziecka—niepewny, czy myślę o mojej małej królewnie dlatego, że jednak nie byłbym do tego zdolny; czy dlatego, że nienawidzę wszystkich dzieci, które przeżyły. Zaawansowana magia runiczna pozostaje poza moim zasięgiem, ale zaczynam ćwiczyć magię zakazaną, a moja żona zaczyna chyba coś podejrzewać. Uspokajam ją, to pomyłka, to do konsultacji z dawnej pracy, zaprzestaję na moment ćwiczeń w domu, ale coś wciąż mnie do nich ciągnie, więc umawiam się z nauczycielem poza miastem. Nie lubię ludzi (choć potrafię uśmiechać się tak pięknie i kłamać tak przekonująco, że myślą inaczej), ale jego chyba nawet polubiłem—był moją ostatnią niedokończoną sprawą z Kruczej, był tropem, którego nie wydałem Strażnikom przed odejściem z pracy. Przypominam mu o tym, kupując jego lojalność nie tylko pieniędzmi.
    Wciąż pracuję nad truciznami, poznając kolejne receptury ze zdobytej dla mnie przez ślepca Księgi Gullveig, aż osiągam truciznę doskonałą i aż grzechem byłoby jej nie przetestować, zwłaszcza, że Wdowi Śmiech uwolni nas oboje. Zwłaszcza, że coraz częściej obwiniam żonę o śmierć królewny; byleby nie obwiniać własnych genów.
    Depresja po śmierci dziecka zdarza się często. Samobójstwo rzadziej, ale rozpaczy matki nie dało się mu zapobiec. To prawdziwa tragedia, że moja żona dołączyła do naszej śpiącej królewny, ale nikt niczego nie podejrzewa. Tylko brat patrzy na mnie dziwnie nad trumną, widząc moje podkrążone oczy i bladą cerę. Mówię mu, że przecież jestem w żałobie.
    Zostaję sam. Ćwiczę więcej. A potem zaczyna się agonia, zatrucie, którego moje antidota nie wyleczą, czarne wstęgi pod skórą i zżerający mnie głód. Przeczuwając kłopoty, przyznałem się rodzinie do choroby niedługo przed przemianą i wymówiłem wyjazdem na eksperymentalną terapię w sanatorium, do którego nigdy nie dotarłem (ale przekupiłem lekarza, by udawał, że tak). Przemianę spędzam w piwnicy własnego domu, nie otwierając drzwi nikomu poza zaufanym ślepcem, który bez troski—ale lojalnie—pomaga mi przetrwać miesiąc agonii. Czaruj dalej - namawia, a ja bez oporów zaspokajam własny głód.

    W śnie siódmym jestem wężem. Zrzucam wężową skórę i staję się ormem i jestem wolny.
    Potem budzę się i przypominam sobie, że wciąż umieram. Moja druga śmierć będzie snem, będzie łagodniejsza niż ta pierwsza, ale to jej bardziej się boję.
    Kilka tygodni zatrucia magicznego zdawały się prawdziwą agonią, ale powstałem w końcu z klęczek, wolny, a mój głód wiedzy jest… wciąż nienasycony. Spełniłem marzenie o zbliżeniu się do trucizn i o ich warzeniu, zakazana magia napełniła mnie potęgą o jakiej nie śniłem, ale zakazane rytuały wciąż pozostają poza moim zasięgiem. Ile wiedzy przepadło z powodu poczynań Rady? Ilu ślepców zbliżyło się do lekarstwa na Menadę, by zgnić z pieczęcią na dłoni, by ich wiedza przepadła? Zaczynam interesować się Magisterium, tam szukając odpowiedzi. Z zapartym tchem śledzę doniesienia o rytualnych mordach, ale moje nadzieje prędko obracają się w popiół, a samobójstwo Nørgaarda każe mi uważać podwójnie. Z rozczarowaniem wzdycham nad zwycięstwem Kruczych Strażników, choć wciąż spotykam się z niektórymi dawnymi kolegami i z przekonującym uśmiechem gratuluję im sukcesów. Wciąż przeprowadzam niezależne konsultacje, czasem gościnnie wykładam na uniwersytecie Kenaz (przeważnie na zaproszenie ojca), ale coraz częściej wymawiam się—już upublicznioną, ale tylko wśród rodziny i przyjaciół—chorobą, by wymigać się od czarowania lub bywania w towarzystwie. W sekrecie warzę trucizny, zaczynam pozyskiwać kontakty i przygotowywać się do ich sprzedaży, na razie incognito. Moja pozycja jest wygodna, moja prawa dłoń wciąż jest gładka, więc jak wąż przyczaję się w cieniu, by ukąsić w odpowiednim momencie—i dobrze wykorzystać ostatnie lata na jawie.

    Ślepcy
    Verner Forsberg
    Verner Forsberg
    https://midgard.forumpolish.com/t3662-verner-forsberg#37169https://midgard.forumpolish.com/t3673-verner-forsberghttps://midgard.forumpolish.com/t3672-konwalia#37290https://midgard.forumpolish.com/f128-verner-forsberg


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    191
    Waga
    80
    Kolor oczu
    szare
    Kolor włosów
    brązowe
    Znaki szczególne
    przenikliwe spojrzenie, starannie ułożone włosy, eleganckie ubrania
    Genetyka
    -
    Umiejętność
    -
    Stan zdrowia
    Menada, starannie maskowana socjopatia


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    I
    Reputacja
    25
    Rozpoznawalność
    30
    Stronnictwo
    6
    Alchemia
    26
    Magia użytkowa
    5
    Magia lecznicza
    5
    Magia natury
    5
    Magia runiczna
    5
    Magia zakazana
    11
    Magia przemiany
    5
    Magia twórcza
    5
    Sprawność fizyczna
    5
    Charyzma
    20
    Wiedza ogólna
    10


    Atuty

    Atut (I)
    Truciciel (I) – +5 do rzutu kością na warzenie eliksirów zakazanych.
    Atut (II)
    Odporny (II) – postać może spróbować oprzeć się darowi Odyna, hipnozie, opętaniu przez ducha oraz złagodzić efekty aury genetyk: fossegrim, huldra i huldrekall, niksa i selkie. Przy każdej próbie ma możliwość rzutu kością k6 (4, 5, 6 oznaczają sukces).

    Atut (specjalny)
    opis atutu


    Ekwipunek

    Fiolka z jadem orma
    raz na fabularny miesiąc jad jest w stanie zastąpić 4 wybrane składniki dowolnego rodzaju z I poziomu lub 2 składniki dowolnego rodzaju z II poziomu. Nie można wymieniać ingrediencji między poziomami. Dodatkowo gwarantuje stały bonus +2 do magii natury.
    Ingrediencje roślinne
    ręka diabła (1 szt.), tasznik pospolity (1 szt.), mierznica czarna (1 szt.), oko valvrana (2 szt.), muchomor biały (3 szt.)
    Niewybuchający kociołek
    niezniszczalny bez względu na ilość porażek podczas warzenia (dodaje +3 przy czynnościach związanych z alchemią).
    Naszyjnik Eir
    pozwala na dodatkowy przerzut w przypadku wylosowania niekorzystnego wyniku z mechaniki chorób i wzmacnia moc zaklęć magii leczniczej (+1 do rzutów na zaklęcia magii leczniczej).
    Odżywcze cukierki
    przyspieszają gojenie ran i hamują krwawienie (10 sztuk).


    Aktualizacje

    19.03.2024
    zebranie ingrediencji roślinnych: ręka diabła (1 szt.), tasznik pospolity (1 szt.), mierznica czarna (1 szt.), oko valvrana (2 szt.), muchomor biały (3 szt.) i zakup niewybuchającego kociołka
    19.03.2024
    uzyskanie +1 punktu do alchemii
    23.03.2024
    uzyskanie +1 punktu stronnictwa
    04.04.2024
    zakup naszyjnika Eir, odżywczych cukierków i +1 punktu do magii zakazanej

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Masz wiele sekretów, Vernerze, które skrywasz w głębinach swej duszy więcej, niż zwykłby świat podejrzewać. Jesteś jak wąż, który dopiero co zrzucił swoją starą skórę, gotowy na przemianę w potężnego orma. Choć do tej pory umiejętnie działasz pod przykrywką, to nie zapominaj, że oczy zawsze śledzą twoje kroki, a słowa wypowiadane w mrokach nocy docierają do uszu, których nie sposób ujrzeć. Bądź czujny, Vernerze, gdyż nawet najmniejszy ślad twych sekretów może przyciągnąć uwagę tych, którzy szukają prawdy.


    Prezent

    W prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz wyjątkowy naszyjnik z misternie zdobioną fiolką, w której znajduje się jad orma. Ta niezwykła substancja, kiedy dodasz ją przy warzeniu trucizny, może okazać się niezastąpioną pomocą. Jad jest w stanie zastąpić 4 wybrane składniki dowolnego rodzaju z pierwszego poziomu lub 2 składniki dowolnego rodzaju z drugiego poziomu. Nie można wymieniać ingrediencji między poziomami. Jest to też właściwość, z której możesz skorzystać raz w miesiącu fabularnym. Co więcej, naszyjnik na co dzień dodaje ci +2 do magii natury, gdy masz go na sobie.

    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Björn Guildenstern

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.