:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Marzec-kwiecień 2001
Strona 1 z 2 • 1, 2
03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes
+2
Gösta Almstedt
Lasse Nørgaard
6 posters
Prorok
03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:20
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
03.03.2001
Nie da się ukryć, że historyczne wycieczki objazdowe szlakami pierwszych galdrów nigdy nie cieszyły się wielką popularnością, jednak organizatorzy postanowili się nie poddawać, coraz bardziej uatrakcyjniając kolejne programy wyjazdów. Jedną z nich była Göta, zapalona historyczka i miłośniczka archeologii w podeszłym wieku, która w dalszym ciągu zajmowała się organizacją podobnych wycieczek po całej magicznej Skandynawii. Pech chciał, że część zapisanych osób ostatecznie nie stawiła się na umówione miejsce przy portalu na Placu Łączności, dlatego grupa, która ostatecznie z samego rana wybrała się do Sztokholmu, nie była szczególnie liczna. Göta zdążyła się jednak do tego przyzwyczaić, osobiście dostrzegając w tym coraz więcej zalet – ułożony przez nią program objazdowy był tym razem wyjątkowo napięty, bowiem, zgodnie z planem, chciała ich zabrać do obozu archeologicznego o nazwie Kirka ulokowanego w pobliżu stolicy Szwecji. W porównaniu do pozostałych miejsc, powstał on stosunkowo niedawno – zaledwie kilka lat temu, a wielu ludzi, przynajmniej tych niekoniecznie zainteresowanych nowymi odkryciami ze świata archeologii, prawdopodobnie wcześniej zbyt wiele o nim nie słyszało. Uczestnicy mogli jednak dowiedzieć się kilku podstawowych informacji z ulotki, z której wynikało, że Kirka, gdzie mieli się dziś wybrać, była przez długie wieki ukrytym przez magię średniowiecznym, sakralnym miasteczkiem, bliźniaczym do Birki, znanej współcześnie niemal każdemu galdrowi.
– Miło mi was wszystkich powitać w Kirce – rozpoczęła siwowłosa kobieta, gdy dotarli już na miejsce. Wystarczyło się rozejrzeć i wytężyć wzrok przez poranną mgłę, by dojrzeć pierwsze wykopaliska, jakimi były mury dawnego miasta. – Jestem Göta i z wykształcenia jestem historyczką i archeolożką; najpierw studiowałam na Ansuz, a później na Eihwaz, gdzie odnalazłam swoją prawdziwą miłość, jaką była archeologia. Przez ostatnie lata pracowałam przy różnych obozach archeologicznych, przede wszystkim na terenach Szwecji, jednak z czasem zajęłam się organizacją wycieczek śladami galdrów, uświadamiając nasze społeczeństwo o niezwykle bogatej i pięknej historii magicznej Skandynawii. – Po krótkim wstępie postanowiła im opowiedzieć kilka słów o miejscu, w którym właśnie się znaleźli. – Jesteśmy teraz na jednej z wysp na jeziorze Melar, na zachód od Sztokholmu, nieopodal słynnej wyspy Björkö, o której zapewne każdy z was słyszał na lekcjach historii. Przez wieki Kirka, dziś uznana za bliźniacze miasto Birki, była ukryta przez magię; dopiero jeden z naszych archeologów w połowie lat dziewięćdziesiątych natknął się na nią, odkrywając pozostałości po średniowiecznym mieście... – nakreśliła krótko obraz wyspy, robiąc kilka kroków do przodu.
– Ale zanim przejdę do dalszych opowieści, chciałabym na samym początku, abyście opowiedzieli mi kilka słów o sobie, co was interesuje i skłoniło do wzięcia udziału w wycieczce. Poznanie waszych motywacji pozwoliłoby mi na skupienie się na bardziej interesujących wątkach, bo wiecie, o Kirce mogłabym rozmawiać godzinami! – dodała wesoło Göta, wymachując przy tym rękoma. – Jak zostało wspomniane w programie – ci, którzy są zainteresowani, po zwiedzaniu i wykładach będą mogli zająć się pracą w terenie. Lada moment pojawią się nasi specjaliści, więc mamy jeszcze trochę czasu. – Kobieta uśmiechnęła się lekko, poprawiając swój stylowy kapelusz, po czym spojrzała po kolei na każdego z uczestników, chcąc lepiej poznać ich motywacje.
INFORMACJE
Rozpoczynamy misję Lönnrunes. Zanim przejdziemy do dalszej części, w pierwszym poście możecie odpowiedzieć na pytania Göty, opowiedzieć trochę o sobie lub zapytać o szczegóły. Jeśli chcecie poczytać o Birce, siostrzanej wyspie Kirki, która znana jest wszystkim galdrom, więcej informacji znajdziecie tutaj. Dodatkowo należy wymienić cały ekwipunek wraz z przysługującymi bonusami, który przy sobie w tej chwili macie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 19.04.
Eitri Soelberg
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:22
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Nie przepadał za wycieczkami klasowymi; zwykle podczas nich starał się ukrywać na szarym końcu korowodu uczniów, wręcz w pewnym dystansie, którego nie sposób było nie zauważyć. Dlaczego więc, zupełnie dobrowolnie, stał obecnie w zbiorowisku całkowicie mu obcych osób? Nieoczywiste miejsce, które wybrał sobie, by zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i odpoczynku zdawało się być dla niego raczej miejscem męki, niż swobodnego ładowania baterii na przyszłe miesiące wcale niesłabnącej pracy. A jednak z jakiegoś powodu tu był i nie wyglądał na osobę przerażoną, pragnącą wymigać się od kolejnych punktów programu przygotowanego przez organizatorów. W głowie co jakiś czas pojawiała się mu bowiem myśl, by znów testować własne granice, sprawdzając, czy cokolwiek zmieniło się w materii jego nastawienia do świata. Swoisty rytuał powracał niczym bumerang i choć zwykle obiecywał sobie później, że więcej nie porwie się na tak niedorzeczny czyn, po upływie kilku kolejnych lat, znów pozwalał sobie na coś, co mogło być jedynie porażką (choć miał nadzieję, że w pewnym momencie zacznie czuć się lepiej wśród nieznajomych twarzy, że będzie mu łatwiej nawiązać jakikolwiek kontakt i niezobowiązującą rozmowę). Do wyprawy, tym razem, pchnęło go jednak jeszcze coś – potrzeba zebrania myśli w miejscu zupełnie neutralnym i oddalonym od osób, z którymi pozostawał w jakiejkolwiek relacji. To nie to, że zaczynał dusić się we własnym domu (a może jednak?), bardziej kierował się potrzebą powrotu do zupełnej niezależności, której zaczynało mu brakować w ostatnich czasach coraz mocniej. I nie chodziło mu o niezależność, którą do bólu katował w przeszłości najbliższych, odwracając się od nich i zrywając wszelkie relacje, chodziło mu o to, że już dawno przestał pałać chęcią do pozostawania dla kogokolwiek ciężarem i przykrym obowiązkiem. A choć brat nigdy nie dawał mu odczuć podobnych rzeczy, sam wiedział, że powoli nadchodzi na niego czas; czas ostatecznego zerwania z piętnem przeszłych wypadków. Bo bez zdecydowanego cięcia nie mógł pójść dalej z zamiarem osobistego rozwoju.
Początkowo nie potrafił rozpoznać nikogo w tłumie, o ile tłumem można było nazwać kameralne grono osób pragnących zgłębiać historię. Pojawił się jak zwykle dość punktualnie i niemal natychmiast zajął takie miejsce, które nie rzucało się w oczy. Wypalając resztkę papierosa doznał jednak w pewnym momencie olśnienia, kiedy tylko przed jego nosem mignął dziwnie znajomy profil uruchamiający niemal natychmiast całą machinę myślową sprowadzającą beztroskie rozleniwienie na tory zawodowej powinności. Czyżby miał nie mieć dzisiaj szczęścia? Starał się nie reagować nadmiernym poruszeniem na sylwetkę młodego Nørgaarda, choć od kilku tygodni w jego szufladzie spoczywał dość nietypowy list, samą swoją treścią zdolny wywołać ciarki na plecach, a przecież nie zdradzał nawet połowy zamiarów, które względem mężczyzny żywił. Pierwotnie planował uporać się z problematycznym etapem zadania dużo wcześniej, niestety kolejne nieszczęście, które spadło na klan Nørgaardów skutecznie odwiodło go od prób wysłania prośby o spotkanie jeszcze w lutym. Sam zresztą nie potrafił chyba ogarnąć umysłem tragedii, do której doszło. Zdawało się, że był nią na swój sposób przygnębiony. Wszystko to składało się więc na uczucie spięcia z wolna wkraczającego w jego ciało, mimo całkiem dobrego nastawienia do dzisiejszej wyprawy.
Samą podróż na wyspę odbył niemal w zupełnym milczeniu, wciąż mając nadzieję, że nieszczególnie zwraca na siebie uwagę, jednak ciężkie to było zadanie w tak uszczuplonym gronie wycieczkowiczów. Chwilowo starał się odpędzić wszelkie wątpliwości skupiając się na słowach przewodniczki objaśniającej w jakim miejscu przyszło im się znaleźć. Nigdy nie podchodził z pogardą do przeszłości; uważał, że w pewnym stopniu zgłębienie się w nią może pomóc w rozwiązaniu obecnej sytuacji. Stykali się przecież z rzeczami dawno zapomnianymi i być może właśnie to, że ludzka pamięć zdawała się być niezwykle krótką, stawiało ich obecnie na przegranej pozycji.
Początkowo nie wydawało się, aby miał ochotę wchodzić w jakąkolwiek interakcję z grupą, tym bardziej wyrywając się z odpowiedzią na prośbę Goty. Bardziej chyba przeraziła go jednak wizja niezręcznej ciszy panującej ilekroć ktoś wyłamywał się i był jedyną, milczącą osobą. Kiedy swoją wypowiedź zakończyła pierwsza uczestniczka, odchrząknął – nieco nerwowo – i zebrał się w sobie, by dość kanciasto nakreślić swój powód zapisania się na wyprawę.
— Ja pozornie również niewiele mam wspólnego z archeologią — pociągnął myśl poprzedniczki. — Choć zależy, jak na to spojrzeć — przybrał grymas przypominający nieprzyjemny uśmiech na myśl o miejscach, w których szukał niekiedy poszlak oraz samego charakteru niektórych śledztw. Nieco odstręczający żart wcale nie wydał mu się czymś dziwnym. — W każdym razie, jestem funkcjonariuszem Kruczej Straży — zaryzykował, zdradzając się z fachem, który nie w każdym musiał budzić sympatię. — A jestem tu zupełnie hobbystycznie, z nadzieją, że całkowita zmiana otoczenia i perspektywy pomoże mi w mojej pracy.
Ekwipunek:
- eliksir pierwszej pomocy (3 użycia; hamuje krwawienie i przez III tury łagodzi inne, doznane uszkodzenia czy objawy chorób)
- broszka z Hajmdalem (+2 do spostrzegawczości)
- paczuszka cukierków regeneracyjnych (5 sztuk; dodają +2 do następnego rzutu. Ze względu na efekty uboczne tylko jeden cukierek może zostać spożyty podczas danej rozgrywki)
- sztylet z rogu skvadera (+2 do odprawiania rytuałów)
Początkowo nie potrafił rozpoznać nikogo w tłumie, o ile tłumem można było nazwać kameralne grono osób pragnących zgłębiać historię. Pojawił się jak zwykle dość punktualnie i niemal natychmiast zajął takie miejsce, które nie rzucało się w oczy. Wypalając resztkę papierosa doznał jednak w pewnym momencie olśnienia, kiedy tylko przed jego nosem mignął dziwnie znajomy profil uruchamiający niemal natychmiast całą machinę myślową sprowadzającą beztroskie rozleniwienie na tory zawodowej powinności. Czyżby miał nie mieć dzisiaj szczęścia? Starał się nie reagować nadmiernym poruszeniem na sylwetkę młodego Nørgaarda, choć od kilku tygodni w jego szufladzie spoczywał dość nietypowy list, samą swoją treścią zdolny wywołać ciarki na plecach, a przecież nie zdradzał nawet połowy zamiarów, które względem mężczyzny żywił. Pierwotnie planował uporać się z problematycznym etapem zadania dużo wcześniej, niestety kolejne nieszczęście, które spadło na klan Nørgaardów skutecznie odwiodło go od prób wysłania prośby o spotkanie jeszcze w lutym. Sam zresztą nie potrafił chyba ogarnąć umysłem tragedii, do której doszło. Zdawało się, że był nią na swój sposób przygnębiony. Wszystko to składało się więc na uczucie spięcia z wolna wkraczającego w jego ciało, mimo całkiem dobrego nastawienia do dzisiejszej wyprawy.
Samą podróż na wyspę odbył niemal w zupełnym milczeniu, wciąż mając nadzieję, że nieszczególnie zwraca na siebie uwagę, jednak ciężkie to było zadanie w tak uszczuplonym gronie wycieczkowiczów. Chwilowo starał się odpędzić wszelkie wątpliwości skupiając się na słowach przewodniczki objaśniającej w jakim miejscu przyszło im się znaleźć. Nigdy nie podchodził z pogardą do przeszłości; uważał, że w pewnym stopniu zgłębienie się w nią może pomóc w rozwiązaniu obecnej sytuacji. Stykali się przecież z rzeczami dawno zapomnianymi i być może właśnie to, że ludzka pamięć zdawała się być niezwykle krótką, stawiało ich obecnie na przegranej pozycji.
Początkowo nie wydawało się, aby miał ochotę wchodzić w jakąkolwiek interakcję z grupą, tym bardziej wyrywając się z odpowiedzią na prośbę Goty. Bardziej chyba przeraziła go jednak wizja niezręcznej ciszy panującej ilekroć ktoś wyłamywał się i był jedyną, milczącą osobą. Kiedy swoją wypowiedź zakończyła pierwsza uczestniczka, odchrząknął – nieco nerwowo – i zebrał się w sobie, by dość kanciasto nakreślić swój powód zapisania się na wyprawę.
— Ja pozornie również niewiele mam wspólnego z archeologią — pociągnął myśl poprzedniczki. — Choć zależy, jak na to spojrzeć — przybrał grymas przypominający nieprzyjemny uśmiech na myśl o miejscach, w których szukał niekiedy poszlak oraz samego charakteru niektórych śledztw. Nieco odstręczający żart wcale nie wydał mu się czymś dziwnym. — W każdym razie, jestem funkcjonariuszem Kruczej Straży — zaryzykował, zdradzając się z fachem, który nie w każdym musiał budzić sympatię. — A jestem tu zupełnie hobbystycznie, z nadzieją, że całkowita zmiana otoczenia i perspektywy pomoże mi w mojej pracy.
Ekwipunek:
- eliksir pierwszej pomocy (3 użycia; hamuje krwawienie i przez III tury łagodzi inne, doznane uszkodzenia czy objawy chorób)
- broszka z Hajmdalem (+2 do spostrzegawczości)
- paczuszka cukierków regeneracyjnych (5 sztuk; dodają +2 do następnego rzutu. Ze względu na efekty uboczne tylko jeden cukierek może zostać spożyty podczas danej rozgrywki)
- sztylet z rogu skvadera (+2 do odprawiania rytuałów)
Bezimienny
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:22
Ten dzień nie miał być inny,
różnił się raptem spontanicznością działań, która wynikała z potrzeby ucieczki z dala od duchów, mimo iż te w ostatnim czasie okazywały się nader łaskawe. Miała dość prozy szeptów, które muskały jej delikatną membranę umysłu; czuła, że zaczyna tracić zmysły, tak jak matka, której ojciec przypisał szaleństwo.
Wolnym krokiem ruszyła w określonym kierunku z ulotki, nie wgłębiając się w temat związany z docelowym miejscem wyprawy ani niczym co wiązało się z nieznacznym zaangażowaniem. Marzyła jedynie o tym, by odpocząć i nie rozpamiętywać decyzji, które raz za razem dręczyły ją i nakazywały zmianę własnych intencji.
Dzisiejszego dnia starała się ukryć jedynie blizny, które ukryte były pod fasadą skórzanej rękawiczki, niemal codziennie przypominając o klątwie. Serce ciemnowłosej kobiety uderzało gwałtownie, kiedy zbliżała się do wskazanego punktu, jednocześnie sprawiając, że Lisbeth uważniej przyglądała się mijanym sylwetkom, tak bardzo nieokreślonym i nieprzypisanym do żadnej roli.
Czuła, że się starzej, wszak obojętniała niemal na wszystko, co nie wywoływało w niej pokracznych emocji.
Kobiecy głos wyrwał Gustavsson z zamyślenia. Bystre tęczówki osiadły na sylwetce przewodniczki, a myśli budowały swoistego rodzaju scenariusz, w którym uczestnicy stanowili fundament przygody. Nie do końca określonej, lecz spisanej zapewne na powodzenie – nienoszące miana śmierci. Ponure wizje sprawiły, ze uśmiech wygiął wargi młodej wdowy.
- To może ja zacznę… – powiedziała z dozą pewnej szczerości, choć ton zdawał się być okraszony nutą arogancji. Nie czuła się lepsza ani tym bardziej znacznie doświadczona. Po raz pierwszy chciała wyjść poza ramy własnych schematów. - Jestem łamaczką klątw i niewiele mam wspólnego z archeologią. Znalazłam się tutaj z powodu spróbowania czegoś więcej niż dotychczasowe zajęcia – spoglądała na – jak zakładała – inicjatorkę, by po chwili kontynuować własne myśli, które ubierała w słowa. - Jestem ciekawa czy w tych wykopaliskach odnajdziemy rzeczy związane z magią runiczną – wiedziała, że nie jest to wybitny powód, a mimo to był najbardziej realnym, który mógł jej towarzyszyć.
Skinęła głową na znak końca swej wypowiedzi, z niecierpliwością czekają na swoich współpodróżników.
różnił się raptem spontanicznością działań, która wynikała z potrzeby ucieczki z dala od duchów, mimo iż te w ostatnim czasie okazywały się nader łaskawe. Miała dość prozy szeptów, które muskały jej delikatną membranę umysłu; czuła, że zaczyna tracić zmysły, tak jak matka, której ojciec przypisał szaleństwo.
Wolnym krokiem ruszyła w określonym kierunku z ulotki, nie wgłębiając się w temat związany z docelowym miejscem wyprawy ani niczym co wiązało się z nieznacznym zaangażowaniem. Marzyła jedynie o tym, by odpocząć i nie rozpamiętywać decyzji, które raz za razem dręczyły ją i nakazywały zmianę własnych intencji.
Dzisiejszego dnia starała się ukryć jedynie blizny, które ukryte były pod fasadą skórzanej rękawiczki, niemal codziennie przypominając o klątwie. Serce ciemnowłosej kobiety uderzało gwałtownie, kiedy zbliżała się do wskazanego punktu, jednocześnie sprawiając, że Lisbeth uważniej przyglądała się mijanym sylwetkom, tak bardzo nieokreślonym i nieprzypisanym do żadnej roli.
Czuła, że się starzej, wszak obojętniała niemal na wszystko, co nie wywoływało w niej pokracznych emocji.
Kobiecy głos wyrwał Gustavsson z zamyślenia. Bystre tęczówki osiadły na sylwetce przewodniczki, a myśli budowały swoistego rodzaju scenariusz, w którym uczestnicy stanowili fundament przygody. Nie do końca określonej, lecz spisanej zapewne na powodzenie – nienoszące miana śmierci. Ponure wizje sprawiły, ze uśmiech wygiął wargi młodej wdowy.
- To może ja zacznę… – powiedziała z dozą pewnej szczerości, choć ton zdawał się być okraszony nutą arogancji. Nie czuła się lepsza ani tym bardziej znacznie doświadczona. Po raz pierwszy chciała wyjść poza ramy własnych schematów. - Jestem łamaczką klątw i niewiele mam wspólnego z archeologią. Znalazłam się tutaj z powodu spróbowania czegoś więcej niż dotychczasowe zajęcia – spoglądała na – jak zakładała – inicjatorkę, by po chwili kontynuować własne myśli, które ubierała w słowa. - Jestem ciekawa czy w tych wykopaliskach odnajdziemy rzeczy związane z magią runiczną – wiedziała, że nie jest to wybitny powód, a mimo to był najbardziej realnym, który mógł jej towarzyszyć.
Skinęła głową na znak końca swej wypowiedzi, z niecierpliwością czekają na swoich współpodróżników.
Lasse Nørgaard
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:22
Lasse NørgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aalborg, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : student klątwołamactwa, wnuk swojej babki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : uczony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 /magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 26
Wraz z nadejściem bladego poranka Lasse przypomniał sobie, dlaczego nie należało podejmować decyzji w poniedziałki. Pierwsze dni marca były zimne i lepkie od deszczu, a on czuł, jak rozrzedzone powietrze wgryza się w jego skórę, zostawiając na niej ślady drobnych zębów. Powinien był zostać w domu — przy swoich książkach i filiżankach do kawy, w łóżku obok Safíra, możliwie jak najdalej od zewnętrznego świata, nie umiał jednak odmówić bratu. Malthe wydawał się bowiem zachwycony całym tym cholernym pomysłem, taki zadowolony z siebie, niemal dumny, wyprostowany jak naciągnięta cięciwa. Pojedziesz ze mną, dobrze ci to zrobi — tłumaczył mu, gdy siedzieli przy swoim comiesięcznym śniadaniu, a on nie potrafił zdobyć się na to, by wykrzyknąć mu w twarz, że ma głęboko gdzieś to, co jest dla nich dobre. Jego brat próbował się uśmiechać, choć obaj wiedzieli, że nie było ku temu powodów. Ich młodsza siostra nie żyła, nad ich nazwiskiem wisiała klątwa, wszystko było szare i paskudne. Wspólne wycieczki wśród ruiny starego świata traciły swoje uzdrowicielskie właściwości, gdy w grę wchodziła żałoba. A mimo to Lasse nie potrafił mu odmówić — Malthe, zwykle chłodny i przesadnie elegancki, tamtego poranka przypominał duże dziecko gotowe w każdej chwili się popłakać; jego zawsze idealnie biała koszula była brudna przy kołnierzu, pociągła twarz stała się niezdrowo zarumieniona jakby właśnie atakowały go fale gorączki. Zgodził się wiec pojechać z nim na jedną z jego ukochanych archeologicznych wypraw, zwiedzony jego smutkiem, który wydawał się być przecież tak nie na miejscu wśród rysów jego twarzy i obietnicą, że będzie tak jak kiedyś. Lasse chciał wszak, by przez chwilę było tak jak kiedyś — chciał zapomnieć o tym, jak wiele rzeczy wokół się sypie i jak wiele tajemnic musi trzymać w gardle, chciał zapomnieć o świecie, który gnił i pleśniał w każdym kącie i o braku, który przypominał wielką wyrwę w sercu.
Malthe nie zjawił się o umówionej godzinie, a jego młodszy brat był gotów o własnych siłach pobiec do Danii i go udusić. Gadanina brata nigdy nie należała do rzeczy, za którymi tęsknił, lecz nawet jego kwieciste opowieści o garnkach pierwszych galdrów były lepsze niż ta niepokojąca samotność, na którą został skazany. Towarzysząca mu grupa okazała się wystarczająco duża i obca, by czuł się w jej szeregach niekomfortowo, a jednocześnie zbyt mała, by można było zgubić się lub ukryć. Ponadto był już wystarczająco zaangażowany w tematy, które miały być omawiane, by porzucić myśl o ucieczce. Miał tysiąc pytań i jeszcze więcej uwag, a im dłużej przebywali na terenie wyspy, tym więcej zauważał rzeczy, które były ogromnie fascynujące. Wkrótce zapomniał o swoim głupim, niesłownym bracie i obcych ludziach wokół — w tle dźwięczał jedynie głos siwowłosej kobiety, odpowiednie słowa układane w odpowiednich miejscach. Lasse tymczasem stał na uboczu w transie zabójczego wręcz skupienia, owinięty w swój ciemny plaszcz, z laską pod ramieniem, całkowicie zagubiony we własnych wyliczeniach. Wokół wszystko pokryte było liczbami i znakami — w ziemi ukryte były całe lata, a w latach tych spisywana na papierze historia; zimne powietrze pełne było słonego zapachu wody i drobnego, białego pyłu, który zawsze unosił się w miejscach, w których ludzie zostawiali resztki swojej pamięci.
Przebudził się dopiero gdy odezwał się inny głos. Przywykł już do tonu ich prowadzącej, wiec różnica ta przypominała nagły zgrzyt noża o porcelanowy talerz. Ciemnowłosa młoda kobieta, która postanowiła zacząć niezwykle niezręczną sesję autoprezentacji, zajmowała się, jak się okazało, tą samą dziedziną co on, a to niosło w sobie dozę komfortu. Kolejną dozę komfortu niósł za sobą fakt, iż kolejna osoba wcale nie była obca. Był najwidoczniej tak rozkojarzony, iż nie dostrzegł Eitriego i chociaż cieszył się, że go widzi, obecność kogoś z Kruczej Straży zawsze wywoływała w nim subtelne spięcie. Zupełnie jakby zawsze było czego się bać. Próbował posłać znajomemu choćby cień uśmiechu, ten jednak zdawał się uparcie unikać jego wzroku, więc Lasse — prowadzony nagłym przejawem niepokojąco ulotnej odwagi — podszedł nieco bliżej grupy, stając przy kolejnej obcej, milczącej osobie. Cisza w końcu stałaby się uciążliwa.
— Lasse Nørgaard — odezwał się, grzecznie jak człowiek przyzwyczajony do powtarzania swojego nazwiska i ukłonił się lekko w stronę Goty. — Ja też niczego nie odkopuję. Przynajmniej nie na co dzień — dodał, starając się utrzymać wszelkie drżenia głosu za zębami. — Podobnie jak moja poprzedniczka zajmuję się klątwami, choć raczej w okolicznościach czysto akademickich. — Na papierze wszystko było ładniejsze, równie ładne mogło być jednak kilka stóp pod ziemią. — Szczerze powiedziawszy, po prostu uwielbiam się wymądrzać, a to idealne do tego miejsce — oznajmił po chwili namysłu, pozwalając, by nuta rozbawienia wkradła się w gładki rytm głosu. — Poza tym, słyszałem o Pani dokonaniach w naszym instytucie i nie mogłem odpuścić okazji, by posłuchać o Kirce osobiście... — Miał uprzejmy uśmiech, niemal słodki w swojej istocie. Nie było istotne to, czy mówił prawdę — przecież mógłby, gdyby chciał…
Ekwipunek:
- magiczny kostur z dalbergii (raz na fabularny miesiąc, w przypadku niepowodzenia w ściąganiu klątwy, intarsjowany w jej powierzchni kruk aktywuje się jasnym blaskiem, pochłaniając energię klątwy i tym samym gwarantując bezpieczeństwo; dodatkowo zapewnia stały bonus +2 do sprawności fizycznej)
- paczuszka cukierków regeneracyjnych, 5 szt. (zapewniają bonus +2 do następnego rzutu; ze względu na efekty uboczne tylko jeden cukierek może zostać spożyty podczas danej rozgrywki)
Malthe nie zjawił się o umówionej godzinie, a jego młodszy brat był gotów o własnych siłach pobiec do Danii i go udusić. Gadanina brata nigdy nie należała do rzeczy, za którymi tęsknił, lecz nawet jego kwieciste opowieści o garnkach pierwszych galdrów były lepsze niż ta niepokojąca samotność, na którą został skazany. Towarzysząca mu grupa okazała się wystarczająco duża i obca, by czuł się w jej szeregach niekomfortowo, a jednocześnie zbyt mała, by można było zgubić się lub ukryć. Ponadto był już wystarczająco zaangażowany w tematy, które miały być omawiane, by porzucić myśl o ucieczce. Miał tysiąc pytań i jeszcze więcej uwag, a im dłużej przebywali na terenie wyspy, tym więcej zauważał rzeczy, które były ogromnie fascynujące. Wkrótce zapomniał o swoim głupim, niesłownym bracie i obcych ludziach wokół — w tle dźwięczał jedynie głos siwowłosej kobiety, odpowiednie słowa układane w odpowiednich miejscach. Lasse tymczasem stał na uboczu w transie zabójczego wręcz skupienia, owinięty w swój ciemny plaszcz, z laską pod ramieniem, całkowicie zagubiony we własnych wyliczeniach. Wokół wszystko pokryte było liczbami i znakami — w ziemi ukryte były całe lata, a w latach tych spisywana na papierze historia; zimne powietrze pełne było słonego zapachu wody i drobnego, białego pyłu, który zawsze unosił się w miejscach, w których ludzie zostawiali resztki swojej pamięci.
Przebudził się dopiero gdy odezwał się inny głos. Przywykł już do tonu ich prowadzącej, wiec różnica ta przypominała nagły zgrzyt noża o porcelanowy talerz. Ciemnowłosa młoda kobieta, która postanowiła zacząć niezwykle niezręczną sesję autoprezentacji, zajmowała się, jak się okazało, tą samą dziedziną co on, a to niosło w sobie dozę komfortu. Kolejną dozę komfortu niósł za sobą fakt, iż kolejna osoba wcale nie była obca. Był najwidoczniej tak rozkojarzony, iż nie dostrzegł Eitriego i chociaż cieszył się, że go widzi, obecność kogoś z Kruczej Straży zawsze wywoływała w nim subtelne spięcie. Zupełnie jakby zawsze było czego się bać. Próbował posłać znajomemu choćby cień uśmiechu, ten jednak zdawał się uparcie unikać jego wzroku, więc Lasse — prowadzony nagłym przejawem niepokojąco ulotnej odwagi — podszedł nieco bliżej grupy, stając przy kolejnej obcej, milczącej osobie. Cisza w końcu stałaby się uciążliwa.
— Lasse Nørgaard — odezwał się, grzecznie jak człowiek przyzwyczajony do powtarzania swojego nazwiska i ukłonił się lekko w stronę Goty. — Ja też niczego nie odkopuję. Przynajmniej nie na co dzień — dodał, starając się utrzymać wszelkie drżenia głosu za zębami. — Podobnie jak moja poprzedniczka zajmuję się klątwami, choć raczej w okolicznościach czysto akademickich. — Na papierze wszystko było ładniejsze, równie ładne mogło być jednak kilka stóp pod ziemią. — Szczerze powiedziawszy, po prostu uwielbiam się wymądrzać, a to idealne do tego miejsce — oznajmił po chwili namysłu, pozwalając, by nuta rozbawienia wkradła się w gładki rytm głosu. — Poza tym, słyszałem o Pani dokonaniach w naszym instytucie i nie mogłem odpuścić okazji, by posłuchać o Kirce osobiście... — Miał uprzejmy uśmiech, niemal słodki w swojej istocie. Nie było istotne to, czy mówił prawdę — przecież mógłby, gdyby chciał…
Ekwipunek:
- magiczny kostur z dalbergii (raz na fabularny miesiąc, w przypadku niepowodzenia w ściąganiu klątwy, intarsjowany w jej powierzchni kruk aktywuje się jasnym blaskiem, pochłaniając energię klątwy i tym samym gwarantując bezpieczeństwo; dodatkowo zapewnia stały bonus +2 do sprawności fizycznej)
- paczuszka cukierków regeneracyjnych, 5 szt. (zapewniają bonus +2 do następnego rzutu; ze względu na efekty uboczne tylko jeden cukierek może zostać spożyty podczas danej rozgrywki)
As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round
Gösta Almstedt
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:22
Gösta AlmstedtWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : biedny
Zawód : domokrążca, kolekcjoner
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : chrząszcz
Atuty : obrońca (I), obeznany (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 21 / magia zakazana: 9 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 15
Krajobraz wyspy przypominał wygłodniałe zwierzę o sterczących kościach – żebra i kręgosłup skał wystających spod cienkiej skóry piaszczystego podłoża, połamane fragmenty cywilizacji wyżynające się murowanymi kolumnami spod dziąseł zwietrzałego granitu, trzewia nabrzmiałego w ruinach życia, obumarłego pod grubą warstwą czasu; kiedy zamykał oczy, wydawało mu się, że poległe przed nim stworzenie wciąż żyło, rozwierało ogromne, spojone bursztynem powieki i łypało na niego wyzywająco, zupełnie jakby próbowało upewnić świat w tym, że jego serce wciąż biło. Odkrycie, jakiego dokonano w Svealand nie tylko poszerzało przeszłość o kolejny skrawek horyzontu, lecz łączyło na mapie fragmenty, których kontur powoli stwarzał kształt dopełnionej całości; Birka i Kirka – dwie siostry, wyciągające do siebie mierzeje skalistych brzegów jak stęsknione ramiona – stały się sobie bliższe niż kiedykolwiek wcześniej, a on, słysząc o najnowszych odkryciach, które w latach dziewięćdziesiątych odsłoniły nie tylko połacie zagrzebanych pod ziemią kurhanów, ale także pozostałości po wierzeniach dawnych jarlów, był pewien, że ukrywały coś więcej niż naderwany skrawek historii.
Do Svealand przyjechał jednak przede wszystkim po to, by odpocząć od rutyny stwardniałego strachem miasta, nieustannie przypominającego o czterech latach utraconego życia, wyrwie w sposobie, w jaki świat wciąż dążył do przodu, podczas gdy jego serce stało w miejscu, uwięzione w skalistych kajdanach Kinnarodden, gdzie nie docierały listy i nie zaglądało światło. Nie potrafił przyzwyczaić się do rzeczywistości, w której był już wolny, lecz wciąż czuł na nadgarstkach brzemię poniesionej kary i obawiał się, że choć opuścił surowe mury Nordkinn, jakiś ich fragment musiał odprysnąć mu pod skórę i rozjątrzyć czerwień niezagojonej rany – poza miastem czas płynął natomiast wolniej, układ sekund, minut i godzin nie przypominał o tym, jak wiele wydarzyło się pod jego nieobecność. W obliczu historii cztery lata nie miały żadnego znaczenia – naprzeciw wieczystości świata były zaledwie mrugnięciem.
Zadarł lekko brodę, sięgając spojrzeniem na twarz przewodniczki, jakby próbował nie tylko usłyszeć każde wypowiadane przez nią słowo, ale odczytać je także z ruchu jej warg, niezdolny powierzyć swej wiedzy w objęcia jednego zmysłu; jak silna magia zdołała ukryć przed ludźmi całą wyspę? Uchylił usta, by zapytać Götę, czy Kirka mogła powstać u wybrzeży Szwecji w tym samym czasie, kobieta urwała jednak wypowiedź, zwracając się bezpośrednio do niewielkiej grupy zebranych przed nią galdrów, po których rozejrzał się dopiero teraz, zupełnie jakby dotąd pozostawał nieświadomy cudzej obecności – nie znał żadnego z nich, choć nazwisko Nørgaarda brzęczało mu pod skronią ćmiącą fascynacją, a wspomnienie Kruczej Straży spełzło wzdłuż kręgosłupa dreszczem odruchowej baczności; nie miał się czego obawiać, mimo to naciągnął rękaw płaszcza głębiej na czerń więziennego tatuażu.
– Gösta Almstedt – przedstawił się w końcu, robiąc krok naprzód i wyciągając prawą dłoń do stojącej naprzeciw archeolożki. – Zajmuję się artefaktami, ale to nie jedyny powód, dla którego tu jestem. – uśmiechnął się jasno, lecz grymas ten – niewinny, prawie dziecięcy – nie pasował już do jego wydoroślałej fizjonomii. – Moja matka mawiała, że lepiej nie wykopywać niczego spod ziemi, bo duchy mogą nie pozwolić nam zakopać tego z powrotem, wszystko, co znaleźli archeolodzy, zostało jednak ukryte z jakiegoś powodu. Zamierzam dowiedzieć się, z jakiego.
Ekwipunek: szklane oko (sprawia, że czasem dostrzegać możesz więcej niż inni ludzie – raz w miesiącu fabularnym podczas rzutu na spostrzegawczość, nawet jeśli kości nie będą Ci sprzyjały, masz gwarantowany stuprocentowy sukces. Dodatkowo zapewnia stały bonus +3 do magii użytkowej.)
Do Svealand przyjechał jednak przede wszystkim po to, by odpocząć od rutyny stwardniałego strachem miasta, nieustannie przypominającego o czterech latach utraconego życia, wyrwie w sposobie, w jaki świat wciąż dążył do przodu, podczas gdy jego serce stało w miejscu, uwięzione w skalistych kajdanach Kinnarodden, gdzie nie docierały listy i nie zaglądało światło. Nie potrafił przyzwyczaić się do rzeczywistości, w której był już wolny, lecz wciąż czuł na nadgarstkach brzemię poniesionej kary i obawiał się, że choć opuścił surowe mury Nordkinn, jakiś ich fragment musiał odprysnąć mu pod skórę i rozjątrzyć czerwień niezagojonej rany – poza miastem czas płynął natomiast wolniej, układ sekund, minut i godzin nie przypominał o tym, jak wiele wydarzyło się pod jego nieobecność. W obliczu historii cztery lata nie miały żadnego znaczenia – naprzeciw wieczystości świata były zaledwie mrugnięciem.
Zadarł lekko brodę, sięgając spojrzeniem na twarz przewodniczki, jakby próbował nie tylko usłyszeć każde wypowiadane przez nią słowo, ale odczytać je także z ruchu jej warg, niezdolny powierzyć swej wiedzy w objęcia jednego zmysłu; jak silna magia zdołała ukryć przed ludźmi całą wyspę? Uchylił usta, by zapytać Götę, czy Kirka mogła powstać u wybrzeży Szwecji w tym samym czasie, kobieta urwała jednak wypowiedź, zwracając się bezpośrednio do niewielkiej grupy zebranych przed nią galdrów, po których rozejrzał się dopiero teraz, zupełnie jakby dotąd pozostawał nieświadomy cudzej obecności – nie znał żadnego z nich, choć nazwisko Nørgaarda brzęczało mu pod skronią ćmiącą fascynacją, a wspomnienie Kruczej Straży spełzło wzdłuż kręgosłupa dreszczem odruchowej baczności; nie miał się czego obawiać, mimo to naciągnął rękaw płaszcza głębiej na czerń więziennego tatuażu.
– Gösta Almstedt – przedstawił się w końcu, robiąc krok naprzód i wyciągając prawą dłoń do stojącej naprzeciw archeolożki. – Zajmuję się artefaktami, ale to nie jedyny powód, dla którego tu jestem. – uśmiechnął się jasno, lecz grymas ten – niewinny, prawie dziecięcy – nie pasował już do jego wydoroślałej fizjonomii. – Moja matka mawiała, że lepiej nie wykopywać niczego spod ziemi, bo duchy mogą nie pozwolić nam zakopać tego z powrotem, wszystko, co znaleźli archeolodzy, zostało jednak ukryte z jakiegoś powodu. Zamierzam dowiedzieć się, z jakiego.
Ekwipunek: szklane oko (sprawia, że czasem dostrzegać możesz więcej niż inni ludzie – raz w miesiącu fabularnym podczas rzutu na spostrzegawczość, nawet jeśli kości nie będą Ci sprzyjały, masz gwarantowany stuprocentowy sukces. Dodatkowo zapewnia stały bonus +3 do magii użytkowej.)
Prorok
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:23
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Göta uważnie wsłuchiwała się w to, co mieli do powiedzenia uczestnicy wycieczki. Lubiła poznawać nowych ludzi i ich motywację, dla których postanowili zapisać się na wyjazd objazdowy – w końcu byli niszową i mało popularną organizacją, znaną raczej w wąskich kręgach osób amatorsko zainteresowanych archeologią lub turystyką. Za każdym razem dowiadywała się od nich czegoś nowego, dlatego miała nadzieję, że i tym razem będzie podobnie – różnorodność ich zawodów, jak i zainteresowań z reguły uatrakcyjniały przebieg wyprawy. Na pierwszy ogień poszła Lisbeth, jak wywnioskowała z listy, która okazała się łamaczka klątw. Uśmiechnęła się na samą myśl, w końcu była to profesja, o której myślała za młodu, a magia runiczna nierozerwalnie łączyła się z archeologią, bowiem uchodziła za jedną z pierwszych dziedzin magii. Nie spodziewała się jednak nikogo z Kruczej Straży, dlatego odpowiedź Soelberga bardzo ją zaskoczyła, podobnie jak słowa Nørgaarda. Samo jego pojawienie było dla niej niemałym zdziwieniem, biorąc pod uwagę to, co w ostatnim czasie wydarzyło się w jednej z najbardziej znanych rodzin duńskich. Jako ostatni z kolei odezwał się chłopak o bardzo podobnym do niej imieniu, który zaintrygował ją swoim niecodziennym – i po części uzasadnionym – wytłumaczeniem.
– Bardzo dziękuję, że powiedzieliście kilka słów o sobie. Mamy dziś dość zróżnicowane grono, jednak wszystkich – w mniejszym lub większym stopniu – interesuje archeologia, artefakty, podobnie jak i magia runiczna, chociaż nie spodziewałam si akurat, że dołączy do nas oficer Kruczej Straży! W każdym razie, to wszystko się ze sobą bardzo wiąże. Jeśli chodzi o pierwsze pytania – wiele przedmiotów, które odkrywamy w trakcie naszych prac archeologicznych, ma nierzadko powiązanie z magią runiczną. Nie zapominajmy, że to najstarsza dziedzina magii, choć dziś przez wielu galdrów bardzo niedoceniana – wyjaśniła pokrótce Göta, po czym przeniosła w tym momencie spojrzenie z Lisbeth i Eitriego na Lasse i Göstę. – I panie Nørgaard, proszę mi już tak nie słodzić! Moje osiągnięcia w Instytucie Kenaz to dawno i nieprawda... – Uśmiechnęła się lekko, zaskoczona faktem, że jeszcze ktoś wspominał jej karierę naukową. – Jeśli z kolei chodzi o duchy, panie Almstadt, z nimi sprawa jest bardziej skomplikowana i czasami, w rzeczy samej, lepiej niektórych przedmiotów byłoby nie odkrywać. Muszę jednak nadmienić, że z tego powodu współpracujemy z medium czy łamaczami klątw. – Tymi słowami zakończyła pogaduszki, by zaraz przejść do konkretów.
– Opowiem wam najpierw kilka słów o Birce i Kirce. Zgodnie z tym, co udało nam się ustalić, Birka była faktorią handlowa wikingów i przez dwieście lat była najważniejszym szwedzkim miejscem handlu w całej Europie Północnej. Po zniszczeniu miasta przez wrogie plemienia, część uchodźców z Birki postanowiła założyć istniejące do dnia dzisiejszego miasto Sigtuna. Co jednak z pozostałymi i siostrzaną Kirką? – Zrobiła na moment przerwę, by złapać oddech. – Tutaj historia się nieco komplikuje... Leżąca nieopodal Birki Kirka była miastem świątynnym, zamieszkiwanym przede wszystkim przez godarów, völvy, jak i cywili. Według naszych teorii oba miasta były miejscami, w których galdrowie i śniący żyli obok sobie, nie ukrywając swojego istnienia, lecz w obliczu zagrożenia i najazdów przez wrogie plemienia postanowili poświęcić Kirkę, by uratować Birkę, stąd zabezpieczyli ją potężną, starożytną magią, która została dopiero złamana pod koniec XX wieku. Podczas gdy Kirka niemal całkowicie znikła z powierzchni ziemi, Birka przetrwała jeszcze dłużej, do XII wieku, czyli do momentu, w którym Szwecja powoli stawała się zjednoczonym chrześcijańskim królestwem – wyjaśniła na jednym tchu Gota, poprawiając swój beżowy kapelusz, po czym wskazała jednoznacznie dłonią kierunek, w którym teraz mieli się udać.
– Zacznijmy od tego, co właśnie widzimy. Mury miasta świątynnego są najlepiej zachowanym miejscem, które miało służyć przed ewentualnymi najazdami wrogich plemion. Pozostałości, które znajdują się przed nami, nie zostały zrekonstruowane; takie właśnie je odnaleźliśmy – wytłumaczyła pokrótce Göta, przechodząc dalej do jednego z ciekawszych miejsc w Birce. – A tu z kolei mamy pozostałości po jednej z mniejszych, stosunkowo niedawno odkrytych świątyni... Jak możecie zauważyć na pobliskim stanowisku, udało nam się odkryć kilka monet z X wieku, kielich, a także figury świątynne czy malowidło, które najpewniej musiały powstać już pod sam koniec istnienia Birki. Muszę wam zdradzić, że nie wszystko jest jeszcze odpowiednio zidentyfikowane i opisane... Niektóre z przedmiotów zostały odkryte dopiero kilka dni temu, a to malowidło wykopał akurat mój mąż Gustav – powiedziała entuzjastycznie Göta, ciesząc się, że uczestnicy jej wyprawy będą mogli się wykazać swoją wiedzą. Podeszła więc do pozostałości po starym malowidle, przedstawiającym trzy, stosunkowo niskie osoby, które unosiły ręce, jakby miały coś podtrzymywać. W tym samym czasie Lisbeth i Eitri mogli poczuć dziwną, bliżej niezidentyfikowaną energię, co bez wątpienia ich rozproszyło, odciągając na chwilę od pozostałych uczestników wyprawy i opowieści snutych przez Götę.
– Bardzo dziękuję, że powiedzieliście kilka słów o sobie. Mamy dziś dość zróżnicowane grono, jednak wszystkich – w mniejszym lub większym stopniu – interesuje archeologia, artefakty, podobnie jak i magia runiczna, chociaż nie spodziewałam si akurat, że dołączy do nas oficer Kruczej Straży! W każdym razie, to wszystko się ze sobą bardzo wiąże. Jeśli chodzi o pierwsze pytania – wiele przedmiotów, które odkrywamy w trakcie naszych prac archeologicznych, ma nierzadko powiązanie z magią runiczną. Nie zapominajmy, że to najstarsza dziedzina magii, choć dziś przez wielu galdrów bardzo niedoceniana – wyjaśniła pokrótce Göta, po czym przeniosła w tym momencie spojrzenie z Lisbeth i Eitriego na Lasse i Göstę. – I panie Nørgaard, proszę mi już tak nie słodzić! Moje osiągnięcia w Instytucie Kenaz to dawno i nieprawda... – Uśmiechnęła się lekko, zaskoczona faktem, że jeszcze ktoś wspominał jej karierę naukową. – Jeśli z kolei chodzi o duchy, panie Almstadt, z nimi sprawa jest bardziej skomplikowana i czasami, w rzeczy samej, lepiej niektórych przedmiotów byłoby nie odkrywać. Muszę jednak nadmienić, że z tego powodu współpracujemy z medium czy łamaczami klątw. – Tymi słowami zakończyła pogaduszki, by zaraz przejść do konkretów.
– Opowiem wam najpierw kilka słów o Birce i Kirce. Zgodnie z tym, co udało nam się ustalić, Birka była faktorią handlowa wikingów i przez dwieście lat była najważniejszym szwedzkim miejscem handlu w całej Europie Północnej. Po zniszczeniu miasta przez wrogie plemienia, część uchodźców z Birki postanowiła założyć istniejące do dnia dzisiejszego miasto Sigtuna. Co jednak z pozostałymi i siostrzaną Kirką? – Zrobiła na moment przerwę, by złapać oddech. – Tutaj historia się nieco komplikuje... Leżąca nieopodal Birki Kirka była miastem świątynnym, zamieszkiwanym przede wszystkim przez godarów, völvy, jak i cywili. Według naszych teorii oba miasta były miejscami, w których galdrowie i śniący żyli obok sobie, nie ukrywając swojego istnienia, lecz w obliczu zagrożenia i najazdów przez wrogie plemienia postanowili poświęcić Kirkę, by uratować Birkę, stąd zabezpieczyli ją potężną, starożytną magią, która została dopiero złamana pod koniec XX wieku. Podczas gdy Kirka niemal całkowicie znikła z powierzchni ziemi, Birka przetrwała jeszcze dłużej, do XII wieku, czyli do momentu, w którym Szwecja powoli stawała się zjednoczonym chrześcijańskim królestwem – wyjaśniła na jednym tchu Gota, poprawiając swój beżowy kapelusz, po czym wskazała jednoznacznie dłonią kierunek, w którym teraz mieli się udać.
– Zacznijmy od tego, co właśnie widzimy. Mury miasta świątynnego są najlepiej zachowanym miejscem, które miało służyć przed ewentualnymi najazdami wrogich plemion. Pozostałości, które znajdują się przed nami, nie zostały zrekonstruowane; takie właśnie je odnaleźliśmy – wytłumaczyła pokrótce Göta, przechodząc dalej do jednego z ciekawszych miejsc w Birce. – A tu z kolei mamy pozostałości po jednej z mniejszych, stosunkowo niedawno odkrytych świątyni... Jak możecie zauważyć na pobliskim stanowisku, udało nam się odkryć kilka monet z X wieku, kielich, a także figury świątynne czy malowidło, które najpewniej musiały powstać już pod sam koniec istnienia Birki. Muszę wam zdradzić, że nie wszystko jest jeszcze odpowiednio zidentyfikowane i opisane... Niektóre z przedmiotów zostały odkryte dopiero kilka dni temu, a to malowidło wykopał akurat mój mąż Gustav – powiedziała entuzjastycznie Göta, ciesząc się, że uczestnicy jej wyprawy będą mogli się wykazać swoją wiedzą. Podeszła więc do pozostałości po starym malowidle, przedstawiającym trzy, stosunkowo niskie osoby, które unosiły ręce, jakby miały coś podtrzymywać. W tym samym czasie Lisbeth i Eitri mogli poczuć dziwną, bliżej niezidentyfikowaną energię, co bez wątpienia ich rozproszyło, odciągając na chwilę od pozostałych uczestników wyprawy i opowieści snutych przez Götę.
INFORMACJE
Lasse i Gösta mogą rzucić k100 na wiedzę ogólną, by dowiedzieć się, co znajduje się na malowidle. Wynik powyżej 50 pozwoli wam po chwili zastanowienia rozpoznać trzech karłów – Westriego, Nordriego i Sudriego. Z kolei Lisbeth i Eitri mogą rzucić k100 na magię runiczną – wynik powyżej 60 pozwoli wam w następnej turze odkryć miejsce, skąd dociera do was dziwna, wręcz niepokojąca energia.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 29.04.
Eitri Soelberg
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:23
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Przecież nie mógł liczyć, że taka otwartość z jego strony zostanie potraktowana z obojętnością, mimo to, czuł ciepło rozlewające się na płótnie twarzy, sięgające samych brzegów uszu, poczerwieniałych obecnie od nadmiaru emocji. Nie sądził wprawdzie, aby ktokolwiek to zauważył, bo każdy z uczestników zajęty był teraz własną historią, a jednak instynktownie naciągnął głębiej kołnierz płaszcza, kurcząc przy tym szyję tak, by skrawki materiału choć odrobinę okryły jego policzki. Uśmiechnął się do tego dość nerwowo, kręcąc lekko głową na słowa przewodniczki i z miejsca pogrążył się w jej opowieści, z podobną uwagą traktując wywody swoich poprzedników. Przyjrzał się im wprawdzie dość pobieżnie, a jednak nie mógł przeoczyć żadnego z faktów tyczących się ich osób. Prawdopodobnie kierowało nim zawodowe przyzwyczajenie, które nakazywało analizę najdrobniejszych szczegółów, nawet jeśli był z natury niezbyt otwarty w stosunku do obcych oraz nieszczególnie zajmowały go cudze historie. Z dziwną naturalnością przyjął, że z grupy zna tylko Lasse, co stanowiło i tak dość pokaźny wynik w ostatecznym rozrachunku. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy nie powinien podejść bliżej, z czystej grzeczności, bez udawania, że wcale nie mieli ze sobą nigdy do czynienia. Póki co pozostał jednak jedynie przy drobnym geście, gdy tamten wdał się w rozmowę z przewodniczką, po czym podążył spokojnie za zgromadzonymi, by nie uronić ani jednego ze słów kobiety.
Był naprawdę ciekaw, co przyjdzie im tu dzisiaj zobaczyć, wcale też nie brał pod uwagę, że wycieczka może okazać się dla niego źródłem niepokoju i dziwnych bodźców płynących do jego ciała. Czy było to jednak aż tak nadzwyczajne? Historia miała to do siebie, że nie trudno było natrafić – badając jej skrawki – na echo rozmytej przez upływ lat obecności. Nie potrafił jeszcze dokładnie jej określić, lecz czuł wyraźnie, że przedziwna energia powoli oplatała go, zmuszając do choćby chwili przystanku, nawet jeśli pierwotnie nie chciał opuszczać zwartej grupy. Kątem oka wyłapał, że nie tylko jego uwaga została zachwiana przez dziwną anomalię – kobieta, która przedstawiła się jako klątwołamaczka również wyraźnie zboczyła z kursu, wiedziona instynktem. Tak mu się zdawało, a może był to jedynie zbieg okoliczności? Nie potrafił powstrzymać się przed rzuceniem jej pytającego spojrzenia, nawet jeśli nie oczekiwał żadnej odpowiedzi.
Czuł się coraz bardziej dziwnie – po pierwsze, zmuszony do opowiedzenia czegokolwiek o sobie, po drugie, wystawiony przez mgliste przeczucie swoich umiejętności na widok reszty obecnych tu ludzi.
Za dużo, zdecydowanie za dużo.
A jednak próbował zlokalizować źródło energii, choć mógł przecież przejść obojętnie, nie dając wcale do zrozumienia, że coś niepokojącego się tu dzieje.
rzut: 90 + 26 = 116
Był naprawdę ciekaw, co przyjdzie im tu dzisiaj zobaczyć, wcale też nie brał pod uwagę, że wycieczka może okazać się dla niego źródłem niepokoju i dziwnych bodźców płynących do jego ciała. Czy było to jednak aż tak nadzwyczajne? Historia miała to do siebie, że nie trudno było natrafić – badając jej skrawki – na echo rozmytej przez upływ lat obecności. Nie potrafił jeszcze dokładnie jej określić, lecz czuł wyraźnie, że przedziwna energia powoli oplatała go, zmuszając do choćby chwili przystanku, nawet jeśli pierwotnie nie chciał opuszczać zwartej grupy. Kątem oka wyłapał, że nie tylko jego uwaga została zachwiana przez dziwną anomalię – kobieta, która przedstawiła się jako klątwołamaczka również wyraźnie zboczyła z kursu, wiedziona instynktem. Tak mu się zdawało, a może był to jedynie zbieg okoliczności? Nie potrafił powstrzymać się przed rzuceniem jej pytającego spojrzenia, nawet jeśli nie oczekiwał żadnej odpowiedzi.
Czuł się coraz bardziej dziwnie – po pierwsze, zmuszony do opowiedzenia czegokolwiek o sobie, po drugie, wystawiony przez mgliste przeczucie swoich umiejętności na widok reszty obecnych tu ludzi.
Za dużo, zdecydowanie za dużo.
A jednak próbował zlokalizować źródło energii, choć mógł przecież przejść obojętnie, nie dając wcale do zrozumienia, że coś niepokojącego się tu dzieje.
rzut: 90 + 26 = 116
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:23
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
'k100' : 90
'k100' : 90
Bezimienny
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:23
Lisbeth Gustavsson miała raptem dwadzieścia cztery lata, a czuła jakby życie ulatywało jej przez palce.
Zaszyta w bezkresie własnych myśli, pomiędzy ścianami - gdzie zdawało się, że posiada największe bezpieczeństwo. Nie chciała opuszczać mieszkania, które znajdowało się na najwyższym piętrze, marząc jedynie o tym, by móc w pełni cieszyć się ciszą, od której była tak bardzo zależna.
Uśmiechnęła się nikle, gdy kobieta ponownie zaczęła opowiadać. Miała przyjemny głos, co tylko sprawiało, że ciemnowłosa słuchała jej z zaangażowaniem, nie zapominając o tym, jak bardzo lubiła wyciągać spomiędzy wierszy kolejne intrygujące informacje, które bez trudu mogły pozwolić zbliżyć się kobiecie do prawdy.
Skupiała się na opowieści, jednocześnie malowidle, o którym wspomniała Gota, a chwilę później zmarszczyła nos. Pragnęła na moment bądź dwa – uwolnić się w pełni od konsekwencji swojego daru, dlatego wierzyła, że uczucie pokracznej energii, która przeszyła jej wątłe ciało jest ledwie realna, a plasować się może w kategorii pięknego kłamstwa.
Włożyła więc dłoń, którą zdobiła koronkowa rękawiczka do kieszeni, by chwilę później skupić się w pełni na oglądaniu znalezisk, którymi mogła zachwycać się bez reszty.
Chciała nawet się odezwać, zwrócić na siebie uwagę nikłymi przemyśleniami, lecz energia, która roztaczała się nieustannie sprawiała, że dziewczyna traciła pewnego rodzaju pewność siebie. Rozejrzała się po towarzyszach wyprawy, by wreszcie skierować swe kroki w przeciwnym kierunku. Wierzyła wszak, że da się to w sposób racjonalny wytłumaczyć, a przynajmniej na tyle, by nie musieć uciekać w zupełnie inne rejony niż te, które były ich celem.
Kulnęłam 41, magia runiczna 30
Zaszyta w bezkresie własnych myśli, pomiędzy ścianami - gdzie zdawało się, że posiada największe bezpieczeństwo. Nie chciała opuszczać mieszkania, które znajdowało się na najwyższym piętrze, marząc jedynie o tym, by móc w pełni cieszyć się ciszą, od której była tak bardzo zależna.
Uśmiechnęła się nikle, gdy kobieta ponownie zaczęła opowiadać. Miała przyjemny głos, co tylko sprawiało, że ciemnowłosa słuchała jej z zaangażowaniem, nie zapominając o tym, jak bardzo lubiła wyciągać spomiędzy wierszy kolejne intrygujące informacje, które bez trudu mogły pozwolić zbliżyć się kobiecie do prawdy.
Skupiała się na opowieści, jednocześnie malowidle, o którym wspomniała Gota, a chwilę później zmarszczyła nos. Pragnęła na moment bądź dwa – uwolnić się w pełni od konsekwencji swojego daru, dlatego wierzyła, że uczucie pokracznej energii, która przeszyła jej wątłe ciało jest ledwie realna, a plasować się może w kategorii pięknego kłamstwa.
Włożyła więc dłoń, którą zdobiła koronkowa rękawiczka do kieszeni, by chwilę później skupić się w pełni na oglądaniu znalezisk, którymi mogła zachwycać się bez reszty.
Chciała nawet się odezwać, zwrócić na siebie uwagę nikłymi przemyśleniami, lecz energia, która roztaczała się nieustannie sprawiała, że dziewczyna traciła pewnego rodzaju pewność siebie. Rozejrzała się po towarzyszach wyprawy, by wreszcie skierować swe kroki w przeciwnym kierunku. Wierzyła wszak, że da się to w sposób racjonalny wytłumaczyć, a przynajmniej na tyle, by nie musieć uciekać w zupełnie inne rejony niż te, które były ich celem.
Kulnęłam 41, magia runiczna 30
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:23
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 41
'k100' : 41
Lasse Nørgaard
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:24
Lasse NørgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aalborg, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : student klątwołamactwa, wnuk swojej babki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : uczony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 /magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 26
Z niechęcią uświadamiał sobie, iż jego starszy brat mógł mieć słuszność — powietrze nad wyspą naprawdę wydawało się świeższe, a ziemia pachniała pierwszymi kiełkami odradzającej się wiosny; być może faktycznie wszystko było tutaj trochę lepsze, być może łatwiej było żyć wśród kruszejących ruin. Nie czuł się lżej, lecz otaczający go rześki wiatr był na tyle obcy, a poszarpany krajobraz na tyle odległy, by pozwolić mu na kilka chwil uciec myślami od domu. Jego ojciec mawiał często, iż historia przynosi ukojenie, bo oddala nas od tego, co nam wydaje się wielkie, ważne i absolutne. W rzeczywistości nic nie jest wystarczająco wielkie, ważne i absolutne — Isak lubił powtarzać te słowa, odchylając się w swoim skórzanym fotelu, jego elegancka twarz pełna posągowego namysłu i dymu uciekającego z końcówki cygaretki. Historia pożera ludzi żywcem, pożre i nas, a więc nawet nasze najkrwawsze katastrofy są dla niej jedynie kwestią kilku liczb, rzuconego lekceważąco wspomnienia, jednego lub dwóch zdań na krańcu drobnego przypisu. W imię ojcowskiej idei, miejsca takie jak Kirka widziały już tyle śmierci i tyle tragedii, iż w ich granicach wszelkie żałoby kurczyć się powinny do rozmiaru koralika.
Lasse wsunął dłoń do kieszeni wełnianych, brązowych spodni, jakby chciał sprawdzić, czy zabrał koralik ten ze sobą, lecz odnalazł tam jedynie skręconego przed wyjściem papierosa. Wetknął go za ucho i obrócił głowę w stronę młodego mężczyzny, który odezwał się zaraz po nim. W odróżnieniu od ładnej, wygadanej klatwołamaczki i jak zwykle spokojnego, wielkookiego Eitriego, Pan Gösta Almstedt nie przypominał nikogo, z kim mógł mieć wcześniej do czynienia. Zafascynowany tym krótkim monologiem i niemal dziecięcym uśmiechem, wbił w niego uważne spojrzenie ciemnych oczu — być może nieco zbyt zainteresowane, zbyt bezczelne w swojej natarczywości.
— Och, proszę tak nie mówić — odparł grzecznie, dopiero przy ostatnim słowie powracając wzrokiem do Göty i uśmiechając się z wyuczonym, salonowym wdziękiem. Podobał jej się sposób, w jaki mówiła — tak jakby cały świat skupiał się wokół wyspy, jakby jej pasja stanowiła samo serce wszelkiej nauki. Rozumiał jej fascynację i zaangażowanie, rozumiał pęd słów, które wyrzucała z siebie w zachwycie, w końcu rozumiał też to, jak im się przyglądała — nie z nadzieją nawet, a z czystym przekonaniem, iż oni także uznają jej skarb za warty uwagi. Był pewien, że słyszał część opowiadanej przez nią historii już wcześniej, snutą być może niskim, profesorskim tonem ojca, tym razem wszystko w niej wydało mu się jednak ciekawsze, Göta bowiem przypominała osobę, która oddychała celem swoich badań, a w akompaniamencie jej głosu otaczające ich ruiny okazywały się żywe i namacalne.
Posłusznie ruszył w miejsce wskazywane przez przewodniczkę, Wykopaliska rozciągały się wzdłuż wyspy, wyznaczając granice dawnego życia. Pozostałości miasta świątynnego wysuwały się natomiast z ziemi niczym niedbale przysypane ziemią kości. Stary kamień pachniał pyłem i solą. Lasse nachylił się nad wskazanym przez Götę malowidłem, wyblakłym i nadgryzionym przez mijający nieopodal czas. Nie rozpoznał przedstawionych na nim postaci od razu, przez jakiś czas śledził jedynie ich kontury, próbując przypomnieć sobie, gdzie widział już podobną ilustrację.
— Wiesz, twoja matka mogła mieć rację, niektórych rzeczy lepiej nie wykopywać. — odezwał się ściszonym głosem do Gösty, który przystanął obok, by przyjrzeć się znalezisku. — Nordri, Sudri i Westri. Zakładam, że trzymają niebo, ale chyba im ciężko, bo jednego brakuje — oznajmił głośniej i przechylił lekko głowę, jak gdyby szukał zguby wśród resztek malowidła. — Nie ma Austriego. Jeżeli mam rację, Wschód został pod ziemią z duchami — dodał, pozwalając nucie rozbawienia wsunąć się w szpary między słowami. Albo nigdy go nie namalowano.
Rzut:
57 + 26 (stata) = 83
Lasse wsunął dłoń do kieszeni wełnianych, brązowych spodni, jakby chciał sprawdzić, czy zabrał koralik ten ze sobą, lecz odnalazł tam jedynie skręconego przed wyjściem papierosa. Wetknął go za ucho i obrócił głowę w stronę młodego mężczyzny, który odezwał się zaraz po nim. W odróżnieniu od ładnej, wygadanej klatwołamaczki i jak zwykle spokojnego, wielkookiego Eitriego, Pan Gösta Almstedt nie przypominał nikogo, z kim mógł mieć wcześniej do czynienia. Zafascynowany tym krótkim monologiem i niemal dziecięcym uśmiechem, wbił w niego uważne spojrzenie ciemnych oczu — być może nieco zbyt zainteresowane, zbyt bezczelne w swojej natarczywości.
— Och, proszę tak nie mówić — odparł grzecznie, dopiero przy ostatnim słowie powracając wzrokiem do Göty i uśmiechając się z wyuczonym, salonowym wdziękiem. Podobał jej się sposób, w jaki mówiła — tak jakby cały świat skupiał się wokół wyspy, jakby jej pasja stanowiła samo serce wszelkiej nauki. Rozumiał jej fascynację i zaangażowanie, rozumiał pęd słów, które wyrzucała z siebie w zachwycie, w końcu rozumiał też to, jak im się przyglądała — nie z nadzieją nawet, a z czystym przekonaniem, iż oni także uznają jej skarb za warty uwagi. Był pewien, że słyszał część opowiadanej przez nią historii już wcześniej, snutą być może niskim, profesorskim tonem ojca, tym razem wszystko w niej wydało mu się jednak ciekawsze, Göta bowiem przypominała osobę, która oddychała celem swoich badań, a w akompaniamencie jej głosu otaczające ich ruiny okazywały się żywe i namacalne.
Posłusznie ruszył w miejsce wskazywane przez przewodniczkę, Wykopaliska rozciągały się wzdłuż wyspy, wyznaczając granice dawnego życia. Pozostałości miasta świątynnego wysuwały się natomiast z ziemi niczym niedbale przysypane ziemią kości. Stary kamień pachniał pyłem i solą. Lasse nachylił się nad wskazanym przez Götę malowidłem, wyblakłym i nadgryzionym przez mijający nieopodal czas. Nie rozpoznał przedstawionych na nim postaci od razu, przez jakiś czas śledził jedynie ich kontury, próbując przypomnieć sobie, gdzie widział już podobną ilustrację.
— Wiesz, twoja matka mogła mieć rację, niektórych rzeczy lepiej nie wykopywać. — odezwał się ściszonym głosem do Gösty, który przystanął obok, by przyjrzeć się znalezisku. — Nordri, Sudri i Westri. Zakładam, że trzymają niebo, ale chyba im ciężko, bo jednego brakuje — oznajmił głośniej i przechylił lekko głowę, jak gdyby szukał zguby wśród resztek malowidła. — Nie ma Austriego. Jeżeli mam rację, Wschód został pod ziemią z duchami — dodał, pozwalając nucie rozbawienia wsunąć się w szpary między słowami. Albo nigdy go nie namalowano.
Rzut:
57 + 26 (stata) = 83
As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:24
The member 'Lasse Nørgaard' has done the following action : kości
'k100' : 57
'k100' : 57
Gösta Almstedt
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:24
Gösta AlmstedtWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : biedny
Zawód : domokrążca, kolekcjoner
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : chrząszcz
Atuty : obrońca (I), obeznany (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 21 / magia zakazana: 9 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 15
Jego ciało było zbyt kruche, by pomieścić w sobie wszystko, czego pragnął – nie miał pod skronią miejsca na kolejne życiorysy, rozgałęzienia wybujałych, dziecięcych ambicji, które wzrastały mu pod czaszką jak drzewa, zakorzenione głęboko pomiędzy żebrami, więzienna bezczynność uczyniła go tymczasem zachłannym i nienasyconym, zupełnie jakby próbował nadrobić cztery lata straconego życia w przeciągu miesiąca, wypełnić wszystkie puste miejsca pod naskórkiem, rozplątać gruzły na zacieśnionych myślach i wygładzić skórę, która wciąż cierpła jeszcze od zimna, choć nad miastem rozlewały się pierwsze, wiosenne promienie słońca; być może dlatego słuchał Göty z tak zdeterminowaną fascynacją, gotowy przeżuć i posmakować każdego słowa na języku, zanim mógłby przełknąć jego znaczenie w dół gardła. Podążał szybkim krokiem w ślad za kobietą, obawiając się, by nie przegapić tego, co miała do powiedzenia, dopiero w obliczu końcowych słów wywodu drgnął jednak wyraźnie, a jego zdrowe oko rozbłysło jaśniejszym odcieniem brązu, zeszklone entuzjazmem. Galdrowie i śniący żyli obok siebie, nie ukrywając swojego istnienia.
– Chce pani przez to powiedzieć, że na pewnym etapie historii magia łączyła oba światy, zamiast je dzielić? – prawie wszedł kobiecie w słowo, korzystając z przecinka nabieranego powietrza. – Galdrowie i śniący mogli żyć razem w zgodzie, tutaj? Dlaczego nikt nie zdjął z wyspy zaklęcia, gdy ofensywa ustała i Birka była już bezpieczna? – rozejrzał się po skalistym krajobrazie wyspy, pozostałościach po dawnej cywilizacji, niegdyś wzniesionych nad horyzont nordyckimi świątyniami, teraz zniszczonych i brudnych od pyłu, ledwie wyłaniających kikuty zapadłych kolumn ponad piaszczysty grunt; wyobrażał sobie ludzi, którzy niegdyś szli tą samą ścieżką, którą oni podążali teraz, pogrążonych w swym zwyczajnym życiu, pełnym magii i jej braku, stabilnym i wyważonym pomiędzy dwoma światami – jak wiele odkryć, których tu dokonano, zostało pogrzebanych w chwili rozdzielenia wysp? Jak wiele wynalazków, których znaczenia nie mogli sobie nawet wyobrazić, wciąż tkwiło ukrytych wśród kurhanów ruin? Wzdłuż karku przemknął mu dreszcz nerwowej fascynacji, z trudem przeniósł więc wzrok na kolejne eksponaty, starając ułożyć je sobie w kontekście rozbujałej wyobraźni – mury miasta zachowały się w tym miejscu na wyspie niemal w całości, choć wiele fragmentów zostało ukruszonych czasem, a między kamieniami powstała krakelura widocznych zniszczeń; przez chwilę przyglądał się pozostałościom fortyfikacji, zaraz skupił jednak uwagę na przedstawionym przez Götę malowidle.
– We trójkę mogą go nie udźwignąć, przechyli się w prawą stronę i cały błękit rozleje nam się na głowy – odpowiedział żartobliwie, sięgając wzrokiem do mężczyzny, który przystanął obok niego – Lasse był wysoki i szczupły, a on pomyślał, że pod wieloma względami przypominał Torstena, miał ten sam, uprzejmie rozbawiony uśmiech i bystre oczy w odcieniu atramentu. – Być może nikt jeszcze go nie odkopał.
– Chce pani przez to powiedzieć, że na pewnym etapie historii magia łączyła oba światy, zamiast je dzielić? – prawie wszedł kobiecie w słowo, korzystając z przecinka nabieranego powietrza. – Galdrowie i śniący mogli żyć razem w zgodzie, tutaj? Dlaczego nikt nie zdjął z wyspy zaklęcia, gdy ofensywa ustała i Birka była już bezpieczna? – rozejrzał się po skalistym krajobrazie wyspy, pozostałościach po dawnej cywilizacji, niegdyś wzniesionych nad horyzont nordyckimi świątyniami, teraz zniszczonych i brudnych od pyłu, ledwie wyłaniających kikuty zapadłych kolumn ponad piaszczysty grunt; wyobrażał sobie ludzi, którzy niegdyś szli tą samą ścieżką, którą oni podążali teraz, pogrążonych w swym zwyczajnym życiu, pełnym magii i jej braku, stabilnym i wyważonym pomiędzy dwoma światami – jak wiele odkryć, których tu dokonano, zostało pogrzebanych w chwili rozdzielenia wysp? Jak wiele wynalazków, których znaczenia nie mogli sobie nawet wyobrazić, wciąż tkwiło ukrytych wśród kurhanów ruin? Wzdłuż karku przemknął mu dreszcz nerwowej fascynacji, z trudem przeniósł więc wzrok na kolejne eksponaty, starając ułożyć je sobie w kontekście rozbujałej wyobraźni – mury miasta zachowały się w tym miejscu na wyspie niemal w całości, choć wiele fragmentów zostało ukruszonych czasem, a między kamieniami powstała krakelura widocznych zniszczeń; przez chwilę przyglądał się pozostałościom fortyfikacji, zaraz skupił jednak uwagę na przedstawionym przez Götę malowidle.
– We trójkę mogą go nie udźwignąć, przechyli się w prawą stronę i cały błękit rozleje nam się na głowy – odpowiedział żartobliwie, sięgając wzrokiem do mężczyzny, który przystanął obok niego – Lasse był wysoki i szczupły, a on pomyślał, że pod wieloma względami przypominał Torstena, miał ten sam, uprzejmie rozbawiony uśmiech i bystre oczy w odcieniu atramentu. – Być może nikt jeszcze go nie odkopał.
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:24
The member 'Gösta Almstedt' has done the following action : kości
'k100' : 83
'k100' : 83
Prorok
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:25
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
– Nie było wiele takich przypadków w naszej historii, lecz z tego, co udało nam się dowiedzieć tak właśnie wyglądała ówczesna rzeczywistość. Przez pewien okres, głównie jeszcze przed wierzeniami chrześcijańskimi, niektórzy galdrowie i śniący żyli obok siebie, nie ukrywając swojego istnienia, choć warto nadmienić, że nie było ich wielu. Dlaczego później nikt nie zdjął z wyspy zaklęcia, gdy ofensywa ustała i Birka była już bezpieczna? Podejrzewamy, że prawdopodobnie to z powodu ich wrogów, którzy nie akceptowali podobnego rozwiązania, sprzeciwiając się wspólnej koegzystencji, dlatego z powodów bezpieczeństwa pozostawiono magiczną barierę – wyjaśniła mężczyźnie Göta, wyraźnie uradowana tym, że ktoś zadał jej konkretne pytanie. Kobieta była wyraźnie podekscytowana oprowadzaniem kolejnej grupy śladami galdrów, biorąc pod uwagę, że w ostatnich dniach udało im się dokonać nowych odkryć. Archeologia była dziedziną, która bez wątpienia potrafiła nieustannie zaskakiwać, przez wieki utrzymując w sekrecie niektóre aspekty ich historii, by w pewnym momencie niespodziewanie ujrzały one światło dzienne. Teraz niektóry uczestnicy mieli okazję się wykazać i sięgnąć po swoją wiedzę – Nørgaardowi, który zaciekawił ją swoją osobą, udało się odgadnąć, kto znajdował się na znalezisku. W rzeczy samej, wystarczyło się bliżej przyjrzeć, wykazać się nieco większą spostrzegawczością i znać się na mitologii, by nie dać się zwieść i zauważyć, że mieściły się na nim postacie wyłącznie trzech karłów.
– Bardzo dobrze, panie Nørgaard – pochwaliła go, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Poprawiła swój kapelusz, po czym omiotła spojrzeniem wszystkich uczestników wycieczki. – Brawo, nie dał się pan zwieść brakiem Astriego. Jak możecie kojarzyć z naszej religii, dwie krainy – Wanaheim i Asgard – są podtrzymywane przez czterech karłów, co doskonale widać na malowidle. – Pokazała im ruchem dłoni krainy na malowidle, kontynuując dalej z zafascynowaniem w głosie: – Zapewne wiecie też, że w dawnych czasach to Wanowie byli głównie czczeni, a nie Azowie, jak jest to w obecnych czasach – usunęli się w cień dopiero po tym, jak zostali całkowicie usunięci od rządów nad światem. I takim właśnie miastem była Birka, całkowicie oddanym Wanom, dlatego też można znaleźć tutaj wiele pozostałości lub znaków, które są związane z tą dynastią. Jest to dla nas szczególnie ważne miejsce, bo pozwala nam zbadać część mniej znanej historii – musicie przyznać, że o Wanach niewiele dziś się mówi. Być może też był to kolejny z powodów, dla których Birka pozostała w ukryciu – by nie narażać się zwolennikom Azów, panie Almstedt – zakończyła swój wywód, by przejść dalej i opowiedzieć im o kilku innych przedmiotach. Kiedy przewodniczka pokrótce oprowadziła ich po części wyspy, a archeologowie pojawili się na miejscu, uczestnicy wycieczki mogli zająć się teraz drobnymi pracami przy wybranych przez nich stanowiskach.
– Jak już wspominałam, możecie pomóc przy prowadzonych pracach z udziałem naszych archeologów. Nie obiecuję, że uda wam się coś odkryć, bo to niekiedy bardzo żmudna i monotonna praca, ale warto spróbować. Jedno ze stanowisk znajduje się przy kurhanach, drugie zaraz obok dawnej świątyni Wanów. Są naprzeciwko siebie – wyjaśniła Göta, a następnie wskazała dłonią stanowiska. W tym samym czasie Lisbeth i Eitri mogli zauważyć, że skierowali swoje kroki w tym samym kierunku. Czy był to przypadek, czy faktycznie ich coś połączyło – ciężko było im stwierdzić, lecz wspólnie, wręcz instynktownie wybrali wyznaczone stanowisko przy kurhanach, które tętniło coraz dziwniejszą, bardziej wyczuwalną energią, w związku z czym Goście i Lasse przypadło miejsce przy świątyni. Soelberg i Gustavsson nie musieli się dzięki temu z niczego tłumaczyć, bowiem mogli skorzystać ze zbiegu okoliczności i spróbować zaspokoić swoją ciekawość. Tymczasem na miejscu czekał na nich sprzęt: łata, szpachelka, gracka, łopata czy magiczny teodolit, które miały im pomóc przy pracach, dlatego nie pozostawało im już nic innego, jak zabrać się do pracy pod czujnym okiem miejscowych archeologów.
– Bardzo dobrze, panie Nørgaard – pochwaliła go, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Poprawiła swój kapelusz, po czym omiotła spojrzeniem wszystkich uczestników wycieczki. – Brawo, nie dał się pan zwieść brakiem Astriego. Jak możecie kojarzyć z naszej religii, dwie krainy – Wanaheim i Asgard – są podtrzymywane przez czterech karłów, co doskonale widać na malowidle. – Pokazała im ruchem dłoni krainy na malowidle, kontynuując dalej z zafascynowaniem w głosie: – Zapewne wiecie też, że w dawnych czasach to Wanowie byli głównie czczeni, a nie Azowie, jak jest to w obecnych czasach – usunęli się w cień dopiero po tym, jak zostali całkowicie usunięci od rządów nad światem. I takim właśnie miastem była Birka, całkowicie oddanym Wanom, dlatego też można znaleźć tutaj wiele pozostałości lub znaków, które są związane z tą dynastią. Jest to dla nas szczególnie ważne miejsce, bo pozwala nam zbadać część mniej znanej historii – musicie przyznać, że o Wanach niewiele dziś się mówi. Być może też był to kolejny z powodów, dla których Birka pozostała w ukryciu – by nie narażać się zwolennikom Azów, panie Almstedt – zakończyła swój wywód, by przejść dalej i opowiedzieć im o kilku innych przedmiotach. Kiedy przewodniczka pokrótce oprowadziła ich po części wyspy, a archeologowie pojawili się na miejscu, uczestnicy wycieczki mogli zająć się teraz drobnymi pracami przy wybranych przez nich stanowiskach.
– Jak już wspominałam, możecie pomóc przy prowadzonych pracach z udziałem naszych archeologów. Nie obiecuję, że uda wam się coś odkryć, bo to niekiedy bardzo żmudna i monotonna praca, ale warto spróbować. Jedno ze stanowisk znajduje się przy kurhanach, drugie zaraz obok dawnej świątyni Wanów. Są naprzeciwko siebie – wyjaśniła Göta, a następnie wskazała dłonią stanowiska. W tym samym czasie Lisbeth i Eitri mogli zauważyć, że skierowali swoje kroki w tym samym kierunku. Czy był to przypadek, czy faktycznie ich coś połączyło – ciężko było im stwierdzić, lecz wspólnie, wręcz instynktownie wybrali wyznaczone stanowisko przy kurhanach, które tętniło coraz dziwniejszą, bardziej wyczuwalną energią, w związku z czym Goście i Lasse przypadło miejsce przy świątyni. Soelberg i Gustavsson nie musieli się dzięki temu z niczego tłumaczyć, bowiem mogli skorzystać ze zbiegu okoliczności i spróbować zaspokoić swoją ciekawość. Tymczasem na miejscu czekał na nich sprzęt: łata, szpachelka, gracka, łopata czy magiczny teodolit, które miały im pomóc przy pracach, dlatego nie pozostawało im już nic innego, jak zabrać się do pracy pod czujnym okiem miejscowych archeologów.
INFORMACJE
W trakcie prac na stanowiskach archeologicznych każdemu z was przysługują dwa obowiązkowe rzuty – (1) na sprawność fizyczną, (2) na spostrzegawczość. Aby dokonać odkrycia, suma dwóch wyników musi wynosić 130 lub więcej. W innym przypadku poszukiwania są bezowocne i będą kontynuowane w następnej kolejce.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 21.05.
Eitri Soelberg
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:25
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Słowa przewodniczki stopniowo docierały do jego głowy pomimo, że już od dobrych kilku chwil uwaga skupiła się na niecodziennym odczuciu, które skierowało jego kroki w stronę kurhanów. Nie było to w gruncie rzeczy wyjątkowe, choć początkowo sam nie wiedział, czego tak właściwie się spodziewać. Zawsze niemal, kiedy znajdował się w podobnych miejscach, coś musiało zachwiać jego spokojem, przyciągnąć, zmącić myśli… Charakterystyczne budowle będące w rzeczywistości miejscami wiecznego spoczynku nieznanych mu osobistości, emanowały energią, której nie potrafił instynktownie się oprzeć; jego zwykła ostrożność i niechęć, by pokazywać po sobie jakiekolwiek zachowania odbiegające od normy, niemal zupełnie się rozpłynęły, ale czuł się w pewnym stopniu rozgrzeszony, bowiem nie obrał owej drogi zupełnie samotnie. Podążyła wraz z nim kobieta, zdawało się, że nieco młodsza od niego – acz nie był pewien, bowiem dość kiepsko szacował ludzki wiek na podstawie wyglądu. W pierwszych chwilach zdawał się jednak zupełnie nie zwracać na nią uwagi i dopiero głos, który zdecydowanie nie należał do Goty, sprawił, że zatrzymał się i odwrócił twarz. Pytanie padające z ust nieznajomej zakłopotało go, dlatego oczy odwrócił niemal tak szybko, jak pochwycił jej spojrzenie, odchrząknął i wzruszył ramionami.
— Chyba zupełnie przypadkowo — stwierdził, pozbawiony chęci, aby dzielić się z nią swoimi odczuciami. Nie mógł wszak wiedzieć, że w rzeczywistości ma do czynienia z osobą dzielącą jego umiejętność wychwytywania energii duchów i wszelkich anomalii powiązanych z ich światem. Nie zastanawiał się nawet, czy jego nowa towarzyszka uwierzy mu na słowo. Sam również podążył spojrzeniem w stronę pozostawionych narzędzi, którymi mieli dzisiaj pracować. Przez chwilę rozmyślał, co powinien dalej uczynić, rzucił przelotne spojrzenie w kierunku przewodniczki oraz niknących przy innym stanowisku Nørgaarda oraz Almstedta, zupełnie tak jakby sądził, że dadzą mu jakąkolwiek wskazówkę.
Chrząknął znów i pochylił się nad oprzyrządowaniem.
— Zwykle nie pracuję z podobnymi przedmiotami — przyznał. Może gdyby był technikiem, poradziłby sobie lepiej. Stwierdził, że najbezpieczniej będzie więc rozpocząć od czegoś dość prostego, bez konieczności zaawansowanej wiedzy. — Można, można zacząć tu, z tego, co rozumiem, trzeba przeszukać obszar przed kurhanem, w środku też, ale może tu będzie łatwiej? — zaproponował, nawet jeśli kobieta nie zamierzała mu towarzyszyć. Nie miał jeszcze w sobie na tyle przekonania, aby zapuszczać się głębiej. Postanowił, że będzie traktował to miejsce jak każde inne potencjalne “miejsce zbrodni”. które należało przeczesać centymetr po centymetrze. Wypatrzył dogodny punkt, aby zacząć. Wziął bardziej precyzyjne narzędzia, aby zająć się tym, co już zostało nieco obrobione przez profesjonalistów, w nadziei, że nie zepsuje ich trudu. Wciąż ciągnęło go do tajemniczej energii i zapewne był to jeden z czynników nakazujących mu właśnie w tym miejscu zatopić w glebie grackę, by ciemne grudki ustąpiły pod jej naporem. W zanadrzu miał pozostałe narzędzia. Obrócił się jeszcze przez ramię, sprawdzając, co robi jego towarzyszka. — Nie jestem ekspertem, ale może wspólnymi siłami to rozgryziemy. — Być może los miał się do niego uśmiechnąć już teraz? Czujnym spojrzeniem rzucił w kierunku obszaru, którym się zajmował.
sprawność: 34+25+2= 61 spostrzegawczość: 85+2=87
61 + 87 =148
— Chyba zupełnie przypadkowo — stwierdził, pozbawiony chęci, aby dzielić się z nią swoimi odczuciami. Nie mógł wszak wiedzieć, że w rzeczywistości ma do czynienia z osobą dzielącą jego umiejętność wychwytywania energii duchów i wszelkich anomalii powiązanych z ich światem. Nie zastanawiał się nawet, czy jego nowa towarzyszka uwierzy mu na słowo. Sam również podążył spojrzeniem w stronę pozostawionych narzędzi, którymi mieli dzisiaj pracować. Przez chwilę rozmyślał, co powinien dalej uczynić, rzucił przelotne spojrzenie w kierunku przewodniczki oraz niknących przy innym stanowisku Nørgaarda oraz Almstedta, zupełnie tak jakby sądził, że dadzą mu jakąkolwiek wskazówkę.
Chrząknął znów i pochylił się nad oprzyrządowaniem.
— Zwykle nie pracuję z podobnymi przedmiotami — przyznał. Może gdyby był technikiem, poradziłby sobie lepiej. Stwierdził, że najbezpieczniej będzie więc rozpocząć od czegoś dość prostego, bez konieczności zaawansowanej wiedzy. — Można, można zacząć tu, z tego, co rozumiem, trzeba przeszukać obszar przed kurhanem, w środku też, ale może tu będzie łatwiej? — zaproponował, nawet jeśli kobieta nie zamierzała mu towarzyszyć. Nie miał jeszcze w sobie na tyle przekonania, aby zapuszczać się głębiej. Postanowił, że będzie traktował to miejsce jak każde inne potencjalne “miejsce zbrodni”. które należało przeczesać centymetr po centymetrze. Wypatrzył dogodny punkt, aby zacząć. Wziął bardziej precyzyjne narzędzia, aby zająć się tym, co już zostało nieco obrobione przez profesjonalistów, w nadziei, że nie zepsuje ich trudu. Wciąż ciągnęło go do tajemniczej energii i zapewne był to jeden z czynników nakazujących mu właśnie w tym miejscu zatopić w glebie grackę, by ciemne grudki ustąpiły pod jej naporem. W zanadrzu miał pozostałe narzędzia. Obrócił się jeszcze przez ramię, sprawdzając, co robi jego towarzyszka. — Nie jestem ekspertem, ale może wspólnymi siłami to rozgryziemy. — Być może los miał się do niego uśmiechnąć już teraz? Czujnym spojrzeniem rzucił w kierunku obszaru, którym się zajmował.
sprawność: 34+25+2= 61 spostrzegawczość: 85+2=87
61 + 87 =148
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:25
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k100' : 85
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k100' : 85
Bezimienny
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:26
Ciekawość Lisbeth była niejednokrotnie większa, aniżeli kobieta mogła tego rzeczywiście chcieć. Lubiła odkrywać swoistego rodzaju tajemnice, sięgając po dar, którym doprowadzała dusze nieszczęśników do prozy spokoju, mimo iż sama nie potrafiła go zaznać w egzystencji.
Słuchała więc kobiety, która z taką skrupulatnością wszystko im tłumaczyła.
Uśmiech na ustach ciemnowłosej pojawił się nie przypadkiem. Gdy zasłuchiwała się w opowieści przewodniczki, przypominała sobie o swojej introwertycznej naturze, bowiem mimo szczerej chęci pytań - nie odważyła się zadać nawet jednego. Milczała, bo tak było lepiej, a przynajmniej w to wolała wierzyć, wszak Lars nauczył ją, że piękna twarz nie idzie w parze z rozumem, co pomimo jej niezgody na to - musiała mu przyznać. Wolała funkcjonować w wykreowanym z przypadku świecie, aniżeli zmuszać się do jakiegokolwiek wysiłku związanego z otoczką realności. Tkwiła uwięziona we własnej, pełnej stygmatyzacji projekcji, uciekając raz po raz od ludzi, dlatego z taką zawziętością przysłuchiwała się teraz nieznajomej, jednocześnie chłonąc od niej wszystko, co ofiarowała im swoim doświadczeniem i ogromem świadomości przeszłych czasów.
Gustavsson jednak była zaoferowana tym, co zaczęło pojawiać się w ścianach czaszki, a myśli zalewały młodociany umysł wyobrażeniem o tym, co mogło jeszcze do nich przyjść. To ona wszak kierowała całą wyprawą, dzieląc się ogromem niuansów, nad którymi - być może - Lisbeth nigdy nie pochyliłaby się z własnej inicjatywy.
Kroki skierowała do stanowiska, z którego docierało do niej nieopisane poczucie czegoś niezwykłego. Serce zabiło gwałtownie, gdy już znalazła się przy określonym miejscu, gdzie czekały na nią różne przedmioty i dokładnie wtedy dostrzegła, jak w jej stronę zmierza mężczyzna, który wzbudził w niej poczucie zaintrygowania.
- Dlaczego akurat postanowiłeś podejść tutaj? - głos młodocianej kobiety wybrzmiewał nutą delikatności, kiedy tak przyglądała się nowopoznanemu galdrowi. Wiedziała, że patrzenie w taki sposób jest nieodpowiednie, dlatego odwróciła spojrzenie na przedmioty, dotykając ich z niepewnością i wstydem, że nie miała pojęcia - do czego służą.
Lars w tej chwili zapewne mógłby tryumfować.
- Wierzę, że potrafisz tego używać.
siła: 56 (+5), spostrzegawczość: 40
Słuchała więc kobiety, która z taką skrupulatnością wszystko im tłumaczyła.
Uśmiech na ustach ciemnowłosej pojawił się nie przypadkiem. Gdy zasłuchiwała się w opowieści przewodniczki, przypominała sobie o swojej introwertycznej naturze, bowiem mimo szczerej chęci pytań - nie odważyła się zadać nawet jednego. Milczała, bo tak było lepiej, a przynajmniej w to wolała wierzyć, wszak Lars nauczył ją, że piękna twarz nie idzie w parze z rozumem, co pomimo jej niezgody na to - musiała mu przyznać. Wolała funkcjonować w wykreowanym z przypadku świecie, aniżeli zmuszać się do jakiegokolwiek wysiłku związanego z otoczką realności. Tkwiła uwięziona we własnej, pełnej stygmatyzacji projekcji, uciekając raz po raz od ludzi, dlatego z taką zawziętością przysłuchiwała się teraz nieznajomej, jednocześnie chłonąc od niej wszystko, co ofiarowała im swoim doświadczeniem i ogromem świadomości przeszłych czasów.
Gustavsson jednak była zaoferowana tym, co zaczęło pojawiać się w ścianach czaszki, a myśli zalewały młodociany umysł wyobrażeniem o tym, co mogło jeszcze do nich przyjść. To ona wszak kierowała całą wyprawą, dzieląc się ogromem niuansów, nad którymi - być może - Lisbeth nigdy nie pochyliłaby się z własnej inicjatywy.
Kroki skierowała do stanowiska, z którego docierało do niej nieopisane poczucie czegoś niezwykłego. Serce zabiło gwałtownie, gdy już znalazła się przy określonym miejscu, gdzie czekały na nią różne przedmioty i dokładnie wtedy dostrzegła, jak w jej stronę zmierza mężczyzna, który wzbudził w niej poczucie zaintrygowania.
- Dlaczego akurat postanowiłeś podejść tutaj? - głos młodocianej kobiety wybrzmiewał nutą delikatności, kiedy tak przyglądała się nowopoznanemu galdrowi. Wiedziała, że patrzenie w taki sposób jest nieodpowiednie, dlatego odwróciła spojrzenie na przedmioty, dotykając ich z niepewnością i wstydem, że nie miała pojęcia - do czego służą.
Lars w tej chwili zapewne mógłby tryumfować.
- Wierzę, że potrafisz tego używać.
siła: 56 (+5), spostrzegawczość: 40
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:26
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k100' : 40
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k100' : 40
Lasse Nørgaard
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:26
Lasse NørgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aalborg, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : student klątwołamactwa, wnuk swojej babki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : uczony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 /magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 26
Należał do rzadkiej odmiany ludzi nierozsądnie przekonanych, iż bez względu na rozmiar świata, przy odpowiedniej determinacji i upartym skupieniu będą mogli upchać każdą wiszącą w przestrzeni informację gdzieś w przestrzeni między uszami — odmiana rzadka, bo (co lubiła powtarzać jedna z jego zmęczonych, długonosych nauczycielek) narażona na morderstwa takie jak przypadkowe uduszenia oraz ewentualne zatrucia w szkolnych kafeteriach. Sęk w tym, iż Lasse urodził się z obsesją, a w obsesji tej żyło niewygodne przekonanie, iż jest warty tyle, ile jego wiedza — od kiedy pamiętał, talent akademicki był jedyną rzeczą, za którą szczerze go chwalono, jedynym aspektem jego istnienia, który wydawał się godny dumy i pełnego brzmienia rodowego nazwiska. Nigdy nie wyrósł z tego pragnienia, z dziecięcego uczucia nagłej euforii, która odzywała się w nim za każdym razem, gdy nazwano go zdolnym, za każdym razem gdy dziadek kiwał z zadowoleniem głową, a rodzice mówili o nim tak, jakby miał prawo do swojego dumnego kroku i butnego unoszenia podbródka. W całej tej idei tkwiło jednak coś jeszcze, jakaś cicha, oniryczna substancja, która iskrzyła się stale pod jego skórą — nauczył się wierzyć, iż mógłby zrobić coś wielkiego, coś większego niż on sam; wyobrażał sobie swoje życie niepełne nie dlatego, że brakowało mu jakiejś cechy (choć i tego było sporo), a dlatego, iż brakowało mu jakiegoś osiągnięcia. Odkrycia.
Przypomniał sobie o tym, gdy z uporem wpatrywał się w wypłowiałe malowidło. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przez ostatnie tygodnie pozwolił sobie odwrócić wzrok od tego, co od zawsze było dla niego tak niezwykle ważne — tak ważne w zasadzie, iż wszystkie inne nieszczęścia zdawały się kurczyć i blednąć. Przez cały ten stres i cały ten cholerny smutek nauka przestała być celem, przypominać zaczęła nieprzyjemny obowiązek — gorzej szło mu w instytucie, zaniedbał swoje badania, przysypiał na wykładach. Teraz gdy mógł uciec od swoich własnych tragedii, słuchając pełnego pasji głosu przewodniczki, czuł się trochę zdrowszy i trochę szczęśliwszy. Powietrze pachniało kurzem i historią, niebo miało przyjemny odcień przedwiośnia, a on uniósł głowę, uśmiechając się radośnie do kobiety i przytakując jej żarliwie. Pochwaliła go, a on znowu poczuł się jak nastolatek, któremu położono dłoń na ramieniu. Zbierał jej słowa i chował w kieszeniach jak monety.
— Nie dziwię się wcale, że poświęciła tyle życia na badanie tego miejsca — odezwał się ciszej, niemal konspiracyjnie, przechylając się nieco w stronę Gosty. — To cholernie fascynujące. Na pewno gdzieś pod tą ziemią jest coś, czego nikt nigdy nie powinien wyciągać. — Uśmiechnął się krótko, a w oczach błysnęła rozjaśniona błękitem zadziorność. — Najbardziej lubię te rzeczy, które powinny zostać pod ziemią — oznajmił jeszcze, przyglądając się ze skupieniem, jak ciemnowłosa kobieta i Eitri oddalają się w stronę kurhanów. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem do swojego towarzysza. Zabawne — zapomniał, że wykopaliska polegały na kopaniu. — Mam nadzieję, że lubisz fizyczną pracę i kurz bardziej niż ja — westchnął z patetycznym przejęciem, krzywiąc się lekko na widok sprzętu archeologicznego. Wiedza była cudowna, historia była intrygująca, ale grzebanie w ziemi było tym rodzajem zajęcia, które podobało się jedynie jego masochistycznemu rodzeństwu. Sięgnął po szpachelkę, kilka razy zważył ją w dłoni, po czym bez ostrzeżenia rzucił ją w stronę swojego kompana. — Na pewno sobie poradzisz!
Rzut:
Sprawność: 10 + 5 + 2 (laska) = 17 (fitting)
Spostrzegawczość: 5 (well)
Co nam daje zatrważający wynik 22
Przypomniał sobie o tym, gdy z uporem wpatrywał się w wypłowiałe malowidło. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przez ostatnie tygodnie pozwolił sobie odwrócić wzrok od tego, co od zawsze było dla niego tak niezwykle ważne — tak ważne w zasadzie, iż wszystkie inne nieszczęścia zdawały się kurczyć i blednąć. Przez cały ten stres i cały ten cholerny smutek nauka przestała być celem, przypominać zaczęła nieprzyjemny obowiązek — gorzej szło mu w instytucie, zaniedbał swoje badania, przysypiał na wykładach. Teraz gdy mógł uciec od swoich własnych tragedii, słuchając pełnego pasji głosu przewodniczki, czuł się trochę zdrowszy i trochę szczęśliwszy. Powietrze pachniało kurzem i historią, niebo miało przyjemny odcień przedwiośnia, a on uniósł głowę, uśmiechając się radośnie do kobiety i przytakując jej żarliwie. Pochwaliła go, a on znowu poczuł się jak nastolatek, któremu położono dłoń na ramieniu. Zbierał jej słowa i chował w kieszeniach jak monety.
— Nie dziwię się wcale, że poświęciła tyle życia na badanie tego miejsca — odezwał się ciszej, niemal konspiracyjnie, przechylając się nieco w stronę Gosty. — To cholernie fascynujące. Na pewno gdzieś pod tą ziemią jest coś, czego nikt nigdy nie powinien wyciągać. — Uśmiechnął się krótko, a w oczach błysnęła rozjaśniona błękitem zadziorność. — Najbardziej lubię te rzeczy, które powinny zostać pod ziemią — oznajmił jeszcze, przyglądając się ze skupieniem, jak ciemnowłosa kobieta i Eitri oddalają się w stronę kurhanów. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem do swojego towarzysza. Zabawne — zapomniał, że wykopaliska polegały na kopaniu. — Mam nadzieję, że lubisz fizyczną pracę i kurz bardziej niż ja — westchnął z patetycznym przejęciem, krzywiąc się lekko na widok sprzętu archeologicznego. Wiedza była cudowna, historia była intrygująca, ale grzebanie w ziemi było tym rodzajem zajęcia, które podobało się jedynie jego masochistycznemu rodzeństwu. Sięgnął po szpachelkę, kilka razy zważył ją w dłoni, po czym bez ostrzeżenia rzucił ją w stronę swojego kompana. — Na pewno sobie poradzisz!
Rzut:
Sprawność: 10 + 5 + 2 (laska) = 17 (fitting)
Spostrzegawczość: 5 (well)
Co nam daje zatrważający wynik 22
As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:26
The member 'Lasse Nørgaard' has done the following action : kości
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'k100' : 5
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'k100' : 5
Gösta Almstedt
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:27
Gösta AlmstedtWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : biedny
Zawód : domokrążca, kolekcjoner
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : chrząszcz
Atuty : obrońca (I), obeznany (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 21 / magia zakazana: 9 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 15
Świat, który opisywała Göta, pozostawał fantomowym bólem w zagojonym ciele rzeczywistości – jak kończyna, która już dawno nie istniała, lecz wciąż uwierała w ciasnym splocie nerwów, prowokując dłoń, by sięgnęła odruchowo w dół ciała, gdzie natrafiła na pustkę w miejscu rwącej tkanki. Chciał zapytać ją o więcej, ale pytania przeplatały mu się w gardle jak gruby warkocz, po którym nie sposób było domyślić się kierunku ani splotu – pomyślał o notatkach, które ojciec kreślił na wąskich marginesach podręczników do historii i szkicach, które znajdował na odwrotach map, o tym, że wszystkie jego myśli przypominały topografię szwedzkich krain; Asmund zawsze wiedział, gdzie patrzeć, żeby odkryć na nowo swoje życie, Kirka pozostała jednak przed nim ukryta, podobnie jak ukryta została przed nim przyszłość.
– Kto w takim razie zadecydował o zdjęciu czaru z wyspy? – spojrzał na kobietę, po czym uniósł głowę, przesuwając wzrokiem po wyniesionych spod ziemi ruinach, których fragmenty wciąż pozostawały brudne od pyłu i nagromadzonej w osadzie przeszłości, zbierającej się w cieniu jak kurz. – Dlaczego nikt o tym nie mówi? Widzący i śniący... – głos miał poderwany pod próg entuzjazmu, zawahał się jednak wyraźnie, powstrzymany nagłym targnięciem wątpliwości – matka zawsze powtarzała, żeby nie wypowiadał na głos swoich myśli, bo nosił pod czaszką zbyt wiele słów i za mało rozsądku, ale on uśmiechał się tylko przekornie; był zbyt podobny do swego ojca, by przez całe życie jedynie milczeć. – Widzący i śniący żyli na Kirce w zgodzie. Gdyby udało nam się odtworzyć świat, w którym funkcjonowali, być może okazałoby się, że nigdy nie byli nam w rzeczywistości tak odlegli, moglibyśmy przywrócić w tym miejscu coś więcej niż tylko szkielet średniowiecznego miasta. – chłonął wzrokiem krajobraz – jak wielu ludzi nazywało to miejsce domem, zanim zaklęcie poddusiło Kirkę jej własnym oddechem? – Brzmi to niemożliwie, ale pani ze wszystkich powinna wiedzieć najlepiej, że wczorajsza niezwykłość staje się dzisiejszym banałem, a dzisiejsza skrajność jutrzejszą normą. Moglibyśmy stworzyć tu coś wielkiego – mówił, w końcu przystając przed wydobytym spod ruin obrazem. – Wanowie byli dla ludzi łaskawsi – odparł ciszej, choć nie miało to już znaczenia – stara dynastia dawno została usunięta od rządów nad światem.
– Jest w tym jakieś okrucieństwo, przyzywać do życia coś, co miało już swój pogrzeb. – uśmiechnął się krzywo, z rozbawieniem, które tkwiło głęboko w dole gardła i prześwitywało na wargi ledwie zadzierzystym grymasem. – Nigdy nie wiesz, kto wykopie twoje kości i postawi je w gablocie – odparł, przez chwilę przyglądając się jeszcze bladej, surowej twarzy Nørgaarda, po czym już ze spojrzeniem lawirującym pośród kurhanów dodał: – Masz do tego predyspozycje.
Ziemia, przy której uklękli, była sucha i nakryta warstwą pyłu – przyłożył do niej otwartą dłoń, jakby przykładał dłoń do boku żywego zwierzęcia, próbując wyczuć puls pomiędzy wiechciami sierści; mógł zapisywać niezliczone ilości dzienników, zapełniać marginesy przy każdej książce i nakrywać tynk topografią krain, wiedza, którą nosił w dłoniach – pozostawiająca po sobie szorstkie pęcherze i skurcze w nadwyrężonych mięśniach – fascynowała go jednak bardziej niż jakiekolwiek publikacje; musiał czuć się częścią badanego świata, by móc w pełni zrozumieć jego fizjologię.
– Klątwy też łamiesz tylko na kartkach zeszytu? – parsknął złośliwie, kiedy rzucona przez Lassego szpachelka wylądowała obok jego kolana, wziął jednak narzędzie do ręki, podważając ostrzem płat zeschniętej ziemi.
sprawność fizyczna: 53 + 5 = 57
spostrzegawczość: 19
– Kto w takim razie zadecydował o zdjęciu czaru z wyspy? – spojrzał na kobietę, po czym uniósł głowę, przesuwając wzrokiem po wyniesionych spod ziemi ruinach, których fragmenty wciąż pozostawały brudne od pyłu i nagromadzonej w osadzie przeszłości, zbierającej się w cieniu jak kurz. – Dlaczego nikt o tym nie mówi? Widzący i śniący... – głos miał poderwany pod próg entuzjazmu, zawahał się jednak wyraźnie, powstrzymany nagłym targnięciem wątpliwości – matka zawsze powtarzała, żeby nie wypowiadał na głos swoich myśli, bo nosił pod czaszką zbyt wiele słów i za mało rozsądku, ale on uśmiechał się tylko przekornie; był zbyt podobny do swego ojca, by przez całe życie jedynie milczeć. – Widzący i śniący żyli na Kirce w zgodzie. Gdyby udało nam się odtworzyć świat, w którym funkcjonowali, być może okazałoby się, że nigdy nie byli nam w rzeczywistości tak odlegli, moglibyśmy przywrócić w tym miejscu coś więcej niż tylko szkielet średniowiecznego miasta. – chłonął wzrokiem krajobraz – jak wielu ludzi nazywało to miejsce domem, zanim zaklęcie poddusiło Kirkę jej własnym oddechem? – Brzmi to niemożliwie, ale pani ze wszystkich powinna wiedzieć najlepiej, że wczorajsza niezwykłość staje się dzisiejszym banałem, a dzisiejsza skrajność jutrzejszą normą. Moglibyśmy stworzyć tu coś wielkiego – mówił, w końcu przystając przed wydobytym spod ruin obrazem. – Wanowie byli dla ludzi łaskawsi – odparł ciszej, choć nie miało to już znaczenia – stara dynastia dawno została usunięta od rządów nad światem.
– Jest w tym jakieś okrucieństwo, przyzywać do życia coś, co miało już swój pogrzeb. – uśmiechnął się krzywo, z rozbawieniem, które tkwiło głęboko w dole gardła i prześwitywało na wargi ledwie zadzierzystym grymasem. – Nigdy nie wiesz, kto wykopie twoje kości i postawi je w gablocie – odparł, przez chwilę przyglądając się jeszcze bladej, surowej twarzy Nørgaarda, po czym już ze spojrzeniem lawirującym pośród kurhanów dodał: – Masz do tego predyspozycje.
Ziemia, przy której uklękli, była sucha i nakryta warstwą pyłu – przyłożył do niej otwartą dłoń, jakby przykładał dłoń do boku żywego zwierzęcia, próbując wyczuć puls pomiędzy wiechciami sierści; mógł zapisywać niezliczone ilości dzienników, zapełniać marginesy przy każdej książce i nakrywać tynk topografią krain, wiedza, którą nosił w dłoniach – pozostawiająca po sobie szorstkie pęcherze i skurcze w nadwyrężonych mięśniach – fascynowała go jednak bardziej niż jakiekolwiek publikacje; musiał czuć się częścią badanego świata, by móc w pełni zrozumieć jego fizjologię.
– Klątwy też łamiesz tylko na kartkach zeszytu? – parsknął złośliwie, kiedy rzucona przez Lassego szpachelka wylądowała obok jego kolana, wziął jednak narzędzie do ręki, podważając ostrzem płat zeschniętej ziemi.
sprawność fizyczna: 53 + 5 = 57
spostrzegawczość: 19
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:27
The member 'Gösta Almstedt' has done the following action : kości
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 19
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 19
Prorok
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:27
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
– Nasi archeologowie – odpowiedziała dumnie kobieta, uśmiechając się szeroko do uczestników wyprawy. – Podczas przeprawy po jeziorze jeden z nich natknął się na barierę, rzucając przez przypadek zaklęcie w niewłaściwym kierunku, które niespodziewanie się od niej odbiło... Brzmi absurdalnie, ale tak właśnie było. Później zespół naszych ekspertów pracował przez kilka dni, by zdjąć zabezpieczenia, co wcale nie było takie łatwe – wyjaśniła Göta, przyzwyczajając się do faktu, że archeologią bardzo często rządził czysty przypadek. Kolejne pytanie, które zadał Gösta, dało jej bez wątpienia do myślenia, choć doskonale znała powody, dla których tak właśnie było. – Dlaczego...? – Nie chciała o tym mówić wprost ze względu na obecność Nørgaarda, lecz odpowiedź była w tym przypadku prosta. – Większość stanowczo opowiada się przeciwko integracji widzących ze śniącymi. Niewielu interesuje wspólna historia, ale nie da się jej wymazać ani zaprzeczyć. – A wynikało to przede wszystkim, przynajmniej zdaniem Göty, z niewiedzy – w końcu galdrowie rzadko kiedy wiedzieli coś więcej o tych, którzy nie nosili w sobie żadnej magii, wykazując się na co dzień ogromną ignorancją. – I zgadza się, Wanowie byli o wiele łaskawsi. – Puściła oczko w kierunku Almstedta.
Prace na stanowiskach archeologicznych nie należały do najciekawszych – były zajęciem żmudnym i monotonnym; nie zapowiadało się na to, by komukolwiek udało się coś odkryć. Za każdym razem ostrzegała przed tym Göta, która doglądała co jakiś czas postępy uczestników, niekiedy gasząc ich przesadny entuzjazm, mimo iż zdawała sobie sprawę z tego, że Kirka wciąż była miejscem nieodkrytym – skrywała w sobie wiele tajemnic, które pokazywały zapomnianą historię ludu wiernie czczącego Wanów. Dziś mało kto się na nich skupiał – byli dynastią bogów uznawaną za drugoplanową; niejednokrotnie umniejszano ich znaczeniu na korzyść Azów, nawet jeśli to słynna Gullveig była uważana za pionierkę alchemii i magii. Niektórzy nie pamiętali nawet o tym, że Freja czy Frejr w rzeczywistości byli Wanami, którzy stali się zakładnikami Asgardu po długoletniej, wyniszczającej dwa najważniejsze rody wojnie. Dla Lisbeth, Lasse czy Gösty prace archeologiczne były głównie brodzeniem w ziemi, co jakiś czas mogli się jedynie natknąć na większe kamienie; jedynie Eitri po dłuższym czasie znalazł coś, co przykuło jego uwagę. Kiedy gracka natrafiła na niezwykłą twardość, mógł się domyślić, że odkrył coś wyjątkowego. Zaczął delikatnie odsłaniać ziemię i pył, odsłaniając coraz więcej fragmentów ukrytego przed wiekami obiektu.
– No proszę – powiedział jeden z archeologów, który pomagał Soelbergowi i Gustavsson przy poszukiwaniach. Z jego pomocą udało się tajemnicze znalezisko wyciągnąć bez uszczerbku. Nie było całkowicie jasne, co dokładnie przedstawiało; miało kształt prostokąta i na pierwszy rzut oka przypominało tablicę – przynajmniej jej fragment, ponieważ niewiele można było z niej odczytać. Energia, która zwiodła ich w stronę kurhanów, była też coraz bardziej odczuwalna, jakby miała uwolnić się ze znalezionego przedmiotu. – Wypadałoby ją najpierw oczyścić – zasugerował Marcus, tym samym zachęcając Eitriego i Lisbeth do pomocy. Tymczasem Göta podeszła na chwilę do Nørgaarda i Almstedta, zauważając ich opieszałość.
– Panowie, nie bójcie się rączek pobrudzić. Jeszcze ziemia nikogo nie pogryzła – powiedziała to bardziej do Lasse, niż do Gösty, chwytając za jedno z narzędzi archeologicznych i pomagając im w dalszych poszukiwaniach przy ich stanowisku. – To niewdzięczna i bardzo czasochłonna robota, ale myślę, że czasami warto się poświęcić. – Göta wiedziała o tym najlepiej – w końcu poświęciła archeologii niemal całe swoje życie, przyczyniając się do istotnych odkryć zarówno dla kultury galdrów, jak i śniących.
Lasse i Gösta, możecie w dalszym ciągu kontynuować poszukiwania, w związku z czym przysługują wam dwa obowiązkowe rzuty – (1) na sprawność fizyczną, (2) na spostrzegawczość. Aby dokonać odkrycia, suma dwóch wyników musi wynosić 100 lub więcej. Lisbeth i Eitri, przysługują wam dwa rzuty na zbadanie tabliczki – (1) na magię runiczną, (2) na wiedzę ogólną. Aby zbadać przedmiot, suma dwóch wyników musi wynosić 110 lub więcej. Lisbeth, jeśli nie chcesz pomóc Eitriemu, możesz kontynuować dalsze poszukiwania na stanowisku archeologicznym.
Prace na stanowiskach archeologicznych nie należały do najciekawszych – były zajęciem żmudnym i monotonnym; nie zapowiadało się na to, by komukolwiek udało się coś odkryć. Za każdym razem ostrzegała przed tym Göta, która doglądała co jakiś czas postępy uczestników, niekiedy gasząc ich przesadny entuzjazm, mimo iż zdawała sobie sprawę z tego, że Kirka wciąż była miejscem nieodkrytym – skrywała w sobie wiele tajemnic, które pokazywały zapomnianą historię ludu wiernie czczącego Wanów. Dziś mało kto się na nich skupiał – byli dynastią bogów uznawaną za drugoplanową; niejednokrotnie umniejszano ich znaczeniu na korzyść Azów, nawet jeśli to słynna Gullveig była uważana za pionierkę alchemii i magii. Niektórzy nie pamiętali nawet o tym, że Freja czy Frejr w rzeczywistości byli Wanami, którzy stali się zakładnikami Asgardu po długoletniej, wyniszczającej dwa najważniejsze rody wojnie. Dla Lisbeth, Lasse czy Gösty prace archeologiczne były głównie brodzeniem w ziemi, co jakiś czas mogli się jedynie natknąć na większe kamienie; jedynie Eitri po dłuższym czasie znalazł coś, co przykuło jego uwagę. Kiedy gracka natrafiła na niezwykłą twardość, mógł się domyślić, że odkrył coś wyjątkowego. Zaczął delikatnie odsłaniać ziemię i pył, odsłaniając coraz więcej fragmentów ukrytego przed wiekami obiektu.
– No proszę – powiedział jeden z archeologów, który pomagał Soelbergowi i Gustavsson przy poszukiwaniach. Z jego pomocą udało się tajemnicze znalezisko wyciągnąć bez uszczerbku. Nie było całkowicie jasne, co dokładnie przedstawiało; miało kształt prostokąta i na pierwszy rzut oka przypominało tablicę – przynajmniej jej fragment, ponieważ niewiele można było z niej odczytać. Energia, która zwiodła ich w stronę kurhanów, była też coraz bardziej odczuwalna, jakby miała uwolnić się ze znalezionego przedmiotu. – Wypadałoby ją najpierw oczyścić – zasugerował Marcus, tym samym zachęcając Eitriego i Lisbeth do pomocy. Tymczasem Göta podeszła na chwilę do Nørgaarda i Almstedta, zauważając ich opieszałość.
– Panowie, nie bójcie się rączek pobrudzić. Jeszcze ziemia nikogo nie pogryzła – powiedziała to bardziej do Lasse, niż do Gösty, chwytając za jedno z narzędzi archeologicznych i pomagając im w dalszych poszukiwaniach przy ich stanowisku. – To niewdzięczna i bardzo czasochłonna robota, ale myślę, że czasami warto się poświęcić. – Göta wiedziała o tym najlepiej – w końcu poświęciła archeologii niemal całe swoje życie, przyczyniając się do istotnych odkryć zarówno dla kultury galdrów, jak i śniących.
INFORMACJE
Lasse i Gösta, możecie w dalszym ciągu kontynuować poszukiwania, w związku z czym przysługują wam dwa obowiązkowe rzuty – (1) na sprawność fizyczną, (2) na spostrzegawczość. Aby dokonać odkrycia, suma dwóch wyników musi wynosić 100 lub więcej. Lisbeth i Eitri, przysługują wam dwa rzuty na zbadanie tabliczki – (1) na magię runiczną, (2) na wiedzę ogólną. Aby zbadać przedmiot, suma dwóch wyników musi wynosić 110 lub więcej. Lisbeth, jeśli nie chcesz pomóc Eitriemu, możesz kontynuować dalsze poszukiwania na stanowisku archeologicznym.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 24.06.
Eitri Soelberg
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:28
Eitri SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : oficer Kruczej Straży, inspektor w Wydziale Kryminalno-Śledczym
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : mistrz pościgów (I), odporny (II), między światami
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 27 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 26 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 25 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Nie ufał przesadnie swojej intuicji jeśli szło o poszukiwanie artefaktów. Swoje umiejętności określał raczej jako znikome i każdy z ruchów wykonywał nie tylko ostrożnie, ale i niepewnie. Jakby obawiał się, że zbyt gwałtownym posunięciem zniweczy pracę archeologów. Chociaż chciał doszukiwać się analogii pomiędzy miejscem zbrodni, a wykopaliskami, z upływem czasu dochodził do wniosku, że jest to zbytnie, być może szkodliwe, uproszczenie. Musiał jednak działać dalej; skoro powierzono im zadanie, musiał istnieć jakiś bufor bezpieczeństwa. Tak niedoświadczonych wycieczkowiczów nie dopuszczono by przecież, gdyby istniało ryzyko, że faktycznie mogliby zniszczyć lata poszukiwań.
Powolnymi ruchami wykonywał więc swoją pracę, co jakiś czas zerkając tylko w stronę swojej towarzyszki i archeologa. Nie sądził, że poszczęści się im tak szybko, zwłaszcza, że wciąż mielił w głowie własny brak przygotowania i działanie zupełnie spontaniczne, nacechowane pewnością jedynie powierzchownie. Na szczęście wszystkie te złe myśli rozpłynęły się wraz z pojawieniem się niewielkiej tabliczki. Pozwolił na interwencję fachowca, który pomógł wydobyć artefakt na zewnątrz. Energia, którą już wcześniej odczuwał, teraz już zupełnie wyraźnie uderzała w jego zmysły, co sprowokowało Soelberga do odwrócenia twarzy i skupienia się na reakcjach kobiety. Czy ona też to czuła? Jakimś dziwnym trafem obydwoje skierowali się przecież ku kurhanom i chociaż na początku sądził, że to jedynie zbieg okoliczności, teraz zaczynał w to powątpiewać. Nie odezwał się jednak ani słowem. Poszukując teraz odpowiednich do oczyszczania przedmiotu narzędzi, starał się odszukać w głowie coś, co pozwoliłoby mu odczytać znaczenie znaków żłobionych na tabliczce, lub chociaż doprecyzować, czy widział kiedykolwiek cokolwiek podobnego.
Grudki ziemi posłusznie odpadały od powierzchni znaleziska z każdym kolejnym ruchem. Odsłaniały przed nimi tajemnicę zakrytą przed ludzkim wzrokiem przez ostatnie setki lat. Chęć pomocy towarzyszki przyjął ze spokojnym uśmiechem. Kiwnął głową i westchnął lekko.
— Chyba teraz już tak łatwo mi nie pójdzie… — Miał szczęście, że odkrył coś cennego tak szybko. Biorąc pod uwagę, że ich towarzysze wciąż chyba próbowali swych sił, bo słyszał jedynie echo słów Göty. — Coś… — czuję – nie dokończył na głos, bo szybko zreflektował się, że być może nie powinien tak otwarcie mówić o swoich przeczuciach. Jego mina zdradzała jednak, że wyraźnie coś w artefakcie go przyciągało i niepokoiło zarazem. Nie potrafił jednak sprecyzować co dokładnie i jakiego rodzaju energia emanowała ze znaleziska. Znów zawiesił swoje spojrzenie na Gustavsson, co w tych okolicznościach mogło zdawać się zupełnie niestosowne, jednak próbował doszukać się w niej jakichkolwiek oznak, że czuje to samo co on.
Magia runiczna: 32 + 26 = 58
Spostrzegawczość: 28 + 2 = 30
58 + 30 = 88
Powolnymi ruchami wykonywał więc swoją pracę, co jakiś czas zerkając tylko w stronę swojej towarzyszki i archeologa. Nie sądził, że poszczęści się im tak szybko, zwłaszcza, że wciąż mielił w głowie własny brak przygotowania i działanie zupełnie spontaniczne, nacechowane pewnością jedynie powierzchownie. Na szczęście wszystkie te złe myśli rozpłynęły się wraz z pojawieniem się niewielkiej tabliczki. Pozwolił na interwencję fachowca, który pomógł wydobyć artefakt na zewnątrz. Energia, którą już wcześniej odczuwał, teraz już zupełnie wyraźnie uderzała w jego zmysły, co sprowokowało Soelberga do odwrócenia twarzy i skupienia się na reakcjach kobiety. Czy ona też to czuła? Jakimś dziwnym trafem obydwoje skierowali się przecież ku kurhanom i chociaż na początku sądził, że to jedynie zbieg okoliczności, teraz zaczynał w to powątpiewać. Nie odezwał się jednak ani słowem. Poszukując teraz odpowiednich do oczyszczania przedmiotu narzędzi, starał się odszukać w głowie coś, co pozwoliłoby mu odczytać znaczenie znaków żłobionych na tabliczce, lub chociaż doprecyzować, czy widział kiedykolwiek cokolwiek podobnego.
Grudki ziemi posłusznie odpadały od powierzchni znaleziska z każdym kolejnym ruchem. Odsłaniały przed nimi tajemnicę zakrytą przed ludzkim wzrokiem przez ostatnie setki lat. Chęć pomocy towarzyszki przyjął ze spokojnym uśmiechem. Kiwnął głową i westchnął lekko.
— Chyba teraz już tak łatwo mi nie pójdzie… — Miał szczęście, że odkrył coś cennego tak szybko. Biorąc pod uwagę, że ich towarzysze wciąż chyba próbowali swych sił, bo słyszał jedynie echo słów Göty. — Coś… — czuję – nie dokończył na głos, bo szybko zreflektował się, że być może nie powinien tak otwarcie mówić o swoich przeczuciach. Jego mina zdradzała jednak, że wyraźnie coś w artefakcie go przyciągało i niepokoiło zarazem. Nie potrafił jednak sprecyzować co dokładnie i jakiego rodzaju energia emanowała ze znaleziska. Znów zawiesił swoje spojrzenie na Gustavsson, co w tych okolicznościach mogło zdawać się zupełnie niestosowne, jednak próbował doszukać się w niej jakichkolwiek oznak, że czuje to samo co on.
Magia runiczna: 32 + 26 = 58
Spostrzegawczość: 28 + 2 = 30
58 + 30 = 88
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:28
The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'k100' : 28
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'k100' : 28
Bezimienny
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:28
Kiedy była mała, lubiła bawić się różnymi przedmiotami, czasem zaglądać do zakamarków, a jeszcze innym – celebrować moment, gdy matka była obok. Lubiła ten stan, choć coraz częściej zdarzało się zapominać o prozaicznych elementach dnia codziennego. Raz po raz uciekała myślami, zaraz potem powracając do chwili obecnej, gdzie eskalowała przemijalność, tak bardzo chcąc od niej uciec.
Spojrzała na Eitiriego, który niemal odnajdywał się w sposób idealny w swej powinności, co roznieciło na kobiecej twarzy lekki uśmiech. Miała nawet wrażenie, że jako jedyny spełniał się w obowiązku, który spoczął na jego męskich barkach.
Chropowata powierzchnia kamieni, które trzymała w dłoniach, nie była aż tak atrakcyjny.
Podniosła wzrok na Marcusa, a chwilę później na kawałek, który trzymał jej tymczasowy partner w poszukiwaniach. Serce zatrzepotało w piersi kobiety, jakby w cudacznej obawie, że tuż za rogiem czekać będą dusze, tak głodne i spragnione ucieczki od świata żywych.
- Ty się zaangażowałeś na tyle, że nie można wspomnieć o jakimkolwiek poświęceniu – uśmiechnęła się przekornie, po czym zrobiła krok w kierunku mężczyzny. Obserwowała go uważnie, nawet zastanawiając się – jak to możliwe, że odkrycie sekretów przyszło z jego pomocą tak łatwo.
Wierzyła we własne umiejętności, dlatego odważyła się na wsparcie. Z egoistycznych pobudek zapragnęła mieć realny wpływ na to, co miało się już wkrótce wydarzyć. Oczekiwała, że oboje odnajdą ukryte gdzieś w głębinach historii sekrety, którymi chełpić się będą mogli jeszcze długo po tym przedsięwzięciu.
Lisbeth Gustavsson bywała nader ufna.
- No to spróbujmy, co nam z tego wyjdzie – powiedziała z subtelnym uśmiechem, który rozciągnął kobiece wargi, a zaraz potem skupiła się już na Eitirim i tabliczce przed nimi.
magia runiczna 96 + 30
wiedza ogólna 6 + 10
wynik: 142
Spojrzała na Eitiriego, który niemal odnajdywał się w sposób idealny w swej powinności, co roznieciło na kobiecej twarzy lekki uśmiech. Miała nawet wrażenie, że jako jedyny spełniał się w obowiązku, który spoczął na jego męskich barkach.
Chropowata powierzchnia kamieni, które trzymała w dłoniach, nie była aż tak atrakcyjny.
Podniosła wzrok na Marcusa, a chwilę później na kawałek, który trzymał jej tymczasowy partner w poszukiwaniach. Serce zatrzepotało w piersi kobiety, jakby w cudacznej obawie, że tuż za rogiem czekać będą dusze, tak głodne i spragnione ucieczki od świata żywych.
- Ty się zaangażowałeś na tyle, że nie można wspomnieć o jakimkolwiek poświęceniu – uśmiechnęła się przekornie, po czym zrobiła krok w kierunku mężczyzny. Obserwowała go uważnie, nawet zastanawiając się – jak to możliwe, że odkrycie sekretów przyszło z jego pomocą tak łatwo.
Wierzyła we własne umiejętności, dlatego odważyła się na wsparcie. Z egoistycznych pobudek zapragnęła mieć realny wpływ na to, co miało się już wkrótce wydarzyć. Oczekiwała, że oboje odnajdą ukryte gdzieś w głębinach historii sekrety, którymi chełpić się będą mogli jeszcze długo po tym przedsięwzięciu.
Lisbeth Gustavsson bywała nader ufna.
- No to spróbujmy, co nam z tego wyjdzie – powiedziała z subtelnym uśmiechem, który rozciągnął kobiece wargi, a zaraz potem skupiła się już na Eitirim i tabliczce przed nimi.
magia runiczna 96 + 30
wiedza ogólna 6 + 10
wynik: 142
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:28
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k100' : 6
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k100' : 6
Lasse Nørgaard
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:29
Lasse NørgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aalborg, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : student klątwołamactwa, wnuk swojej babki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : uczony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 /magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 26
Niebo nad nimi było jasne, przetykane złotym słońcem zimnego poranka jak starannie haftowana serwetka. Lasse poderwał ku górze podbródek, ciągnąć wzrok ku przesuwającym się ponad ich głowami chmurom. Przypominały te, które widywał nad dachem rodzinnego domu — chłodne kłęby waty pełne drobnych koralików rosy. Nie był pewien, czy wycieczka naprawdę wprawiła go w lepszy nastrój, czy to po prostu odległość sprawiała, że był spokojniejszy, bez wątpienia jednak jego żałoba wydawała mu się lżejsza w łunie tego poranka, tym razem rozciągnięta jedynie ponad kamiennymi szczątkami jak cienka pajęczyna. Być może najrozsądniej byłoby nie wracać.
Posłusznie odwrócił spojrzenie w stronę swojego towarzysza. Część twarzy Gösty zakrywało znamię, a Lasse nie mógł przestać przyglądać się mu z zaciekawieniem, zupełnie jakby był tylko zafascynowanym jego innością dzieciakiem. Odetchnął, dostrzegając jego uśmiech — nieco cierpki, obciążony jakimś znaczeniem, którego nie potrafił jeszcze odczytać.
— Do odkopywania kości czy bycia odkopanymi kośćmi? — dopytywał, pozwalając rozbawieniu odbić się w ciemnych oczach połyskującą, chabrową łuną. Mrugnął ku niemu, w teatralnym geście przyciskając jedną dłoń do serca, drugą do chłodnego czoła. — Och, liczę na to, że moje ciało spocznie zakonserwowane w jakiejś ładnej, przeszklonej trumnie — westchnął, siłą próbując utrzymać śmiech za zębami. — Zwykłe kości nie oddałyby mojego uroku — oznajmiwszy to, prychnął z zadowoleniem, nie było w dźwięku tym jednak nawet nuty kpiny.
Kopanie bez wątpienia było najgorszą częścią wykopalisk, na domiar złego było zdradziecko umieszczone w samej jej nazwie. Lasse przywykł do tego, że słowa kłamały na temat swojego znaczenia, tym razem jednak okazywało się, iż na wykopaliskach archeologicznych rzeczywiście należało wspomniane obiekty archeologiczne wykopywać. Skrzywił się lekko, gdy Göta postanowiła im pomóc, zastanawiając się przy tym, jak długo może wykorzystywać cudze ręce do wykonywania własnej pracy. Zwykł robić to na uczelni — nie znosił spisywać tytułów i stron do bibliografii, sprzątać laboratoriów i gabinetów, ani sprawdzać nudnych (i bardzo średniej, nieco przegniłej jakości) esejów studentów, których przyuczał. Zawsze znalazł się jakiś roztrzepany prymus z pierwszych lat bądź świeży doktorant, któremu można było nużące, nierozwijające zajęcia zepchnąć na ramiona zgrabną perswazją lub odrobiną przestrachu. Tym razem jednak nie miał przywileju wyższego stopnia, miał jedynie Göstę, który (ku jego wielkiemu nieszczęściu) okazał się zbyt bystry, by pozwolić mu na podobne gry. Ujął więc z palce łopatę podaną przez ich przewodniczkę, patrząc na nią przy tym tak, jakby była czymś na kształt kawałka zgniłego mięsa.
— Pył mi nie służy — odparł ściszonym głosem na uwagę swojego partnera, po czym odkaszlnął dwa razy — tak słodko fałszywie, iż niemal prześmiewczo. — Poza tym, tobie idzie wyśmienicie, nie chcę przysłaniać twojego światła — dodał, bez pośpiechu zabierając się do kopania zaraz obok niego. Gdy kobieta odeszła, Lasse pozwolił sobie raz jeszcze obrócić wzrok w stronę drugiej dwójki niedoszłych archeologów i skrzywić się z niesmakiem, przyglądając się z daleka ich znalezisku. — Szczęście nowicjusza...
Rzut:
SF: 25+5+2 = 32
Spostrzegawczość: 19
32+19 = 51
Posłusznie odwrócił spojrzenie w stronę swojego towarzysza. Część twarzy Gösty zakrywało znamię, a Lasse nie mógł przestać przyglądać się mu z zaciekawieniem, zupełnie jakby był tylko zafascynowanym jego innością dzieciakiem. Odetchnął, dostrzegając jego uśmiech — nieco cierpki, obciążony jakimś znaczeniem, którego nie potrafił jeszcze odczytać.
— Do odkopywania kości czy bycia odkopanymi kośćmi? — dopytywał, pozwalając rozbawieniu odbić się w ciemnych oczach połyskującą, chabrową łuną. Mrugnął ku niemu, w teatralnym geście przyciskając jedną dłoń do serca, drugą do chłodnego czoła. — Och, liczę na to, że moje ciało spocznie zakonserwowane w jakiejś ładnej, przeszklonej trumnie — westchnął, siłą próbując utrzymać śmiech za zębami. — Zwykłe kości nie oddałyby mojego uroku — oznajmiwszy to, prychnął z zadowoleniem, nie było w dźwięku tym jednak nawet nuty kpiny.
Kopanie bez wątpienia było najgorszą częścią wykopalisk, na domiar złego było zdradziecko umieszczone w samej jej nazwie. Lasse przywykł do tego, że słowa kłamały na temat swojego znaczenia, tym razem jednak okazywało się, iż na wykopaliskach archeologicznych rzeczywiście należało wspomniane obiekty archeologiczne wykopywać. Skrzywił się lekko, gdy Göta postanowiła im pomóc, zastanawiając się przy tym, jak długo może wykorzystywać cudze ręce do wykonywania własnej pracy. Zwykł robić to na uczelni — nie znosił spisywać tytułów i stron do bibliografii, sprzątać laboratoriów i gabinetów, ani sprawdzać nudnych (i bardzo średniej, nieco przegniłej jakości) esejów studentów, których przyuczał. Zawsze znalazł się jakiś roztrzepany prymus z pierwszych lat bądź świeży doktorant, któremu można było nużące, nierozwijające zajęcia zepchnąć na ramiona zgrabną perswazją lub odrobiną przestrachu. Tym razem jednak nie miał przywileju wyższego stopnia, miał jedynie Göstę, który (ku jego wielkiemu nieszczęściu) okazał się zbyt bystry, by pozwolić mu na podobne gry. Ujął więc z palce łopatę podaną przez ich przewodniczkę, patrząc na nią przy tym tak, jakby była czymś na kształt kawałka zgniłego mięsa.
— Pył mi nie służy — odparł ściszonym głosem na uwagę swojego partnera, po czym odkaszlnął dwa razy — tak słodko fałszywie, iż niemal prześmiewczo. — Poza tym, tobie idzie wyśmienicie, nie chcę przysłaniać twojego światła — dodał, bez pośpiechu zabierając się do kopania zaraz obok niego. Gdy kobieta odeszła, Lasse pozwolił sobie raz jeszcze obrócić wzrok w stronę drugiej dwójki niedoszłych archeologów i skrzywić się z niesmakiem, przyglądając się z daleka ich znalezisku. — Szczęście nowicjusza...
Rzut:
SF: 25+5+2 = 32
Spostrzegawczość: 19
32+19 = 51
As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round
Mistrz Gry
Re: 03.03.2001 – Kirka, Svealand – Lönnrunes Wto 27 Sie - 22:29
The member 'Lasse Nørgaard' has done the following action : kości
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k100' : 19
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k100' : 19
Strona 1 z 2 • 1, 2