Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Svalbard

    +2
    Mistrz Gry
    Synne Mikkelsen
    6 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    First topic message reminder :

    Svalbard, Norwegia
    Svalbard to najbardziej wysunięty na północ archipelag Norwegii – miejsce to jest niemalże niezamieszkane przez ludzi, stała ludność mieszka bowiem jedynie na wyspie Spitsbergen, odkrytej przez Normanów już pod koniec XII wieku; jest to wynik nie tylko odległości dzielącej obszar od stałego lądu, ale również arktycznych temperatur, które sprawiają, że nawet latem kręte i pałąkowate fiordy są skute lodem, a ponad połowę całego terenu pokrywa masywny lodowiec. Z tego samego powodu, dla którego galdrowie nigdy nie zamieszkali obszaru Svalbardu, populacja dzikich zwierząt jest wyjątkowo obszerna – na wyspach żyją foki i morsy, można podziwiać również białe wieloryby i ogromne ilości ptactwa. Jednak najważniejszym zwierzęciem, które króluje w Svalbardzie, jest niedźwiedź polarny, wobec czego ludzie, którzy odwiedzają to miejsce, powinni zachować szczególną ostrożność, zarówno zrywanie roślin, jak krzywdzenie mieszkającej na archipelagu fauny jest bowiem surowo zabronione.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    'k100' : 61
    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Chce znać odpowiedź na każde nasuwające się na myśl pytanie. Chce posiadać umiejętność przywoływania snu na zawołanie. Mając we władaniach pustynię Morfeusza, ziarna piasku zdolne zatrzasnąć skutecznie powieki i przenieść do krainy snów.
    Wzdycha w głębinach organów, na zewnątrz puszczając niewielki kłębek pary. Niewyróżniającym się na pejzażu ich dokonań. Tej niestrudzonej walki, której lwia grzywa zdaje się traktować lekceważąco. Urmas nie zna się na żartach, więc pozwala wątpliwości na umieszczenie kilku sadzonek w miękkiej ścianie bocznej jego głowy.  Wzrok niestrudzenie wraca mu do wody, do powstałej fantasmagorii, co wskazuje drogę. W uszach szumią lekkomyślne i kuszące rozkazy.
    Wskocz.
    Zapomnij się. Wskocz. Jest bezpiecznie.  Kąpiel da ci odpowiedzi. Kąpiel da ci odpoczynek.
    Wskocz.

    W ramionach patrzącego z góry błękitu i bieli, trwa w tej lepkiej niepewności. Tempo zdarzeń ulega zwolnieniu, a jemu pozostaje podejmować decyzje. Na tu i teraz.
    Ptaki zamilkły tak szybko jak palce Urmasa zaczęły puchnąć i szczypać. Ozdobione śladami sieci, którą trzeba było wciągnąć. To dużo mówi o jego kondycji. Jest o wiele gorsza od tej, jaką ma towarzyszący mu mężczyzna. Na języku tańczą mu prośby i gorące zapewnienia. Do bogów, do wody, do słońca. Gonitwa stworzeń w pułapce przeradza się w rzeź, a czasu jest jeszcze mniej.
    Sam sobie wydaje się bezużyteczny, tak wpatrując się w zagrożenie pokryte barwami wojennymi. Jucha staje się zesłanym znakiem, poniesioną ofiarą. Zaklęcia trafiają w zagrożenie, pokładowa Nanna zostaje ranna, a Urmas, nim odnajduje odpowiednie zaklęcie, zostaje uprzedzony. Ten sam nieznajomy. Ten sam od silnego uderzenia, od żalu grającego z jego konsternacją w rzutki, od błagalnego tonu, od skaczącej na krtani nerwowości. Ten sam, od twarzy proszącej się o upamiętnienie i wybaczenie.
    Cisza przytłacza po słowach kapitana. Po uczynionym werdykcie. Laine odwraca swój wzrok, z naznaczoną maską, ponownie koncentrując się na wyłonionym stworzeniu. Pozostawia poszkodowaną w innych rękach, używających lepszych zaklęć.
    Kapitan i silny żeglarz nie są obecnie w kręgu tej uwagi. Dostrzega coś, co nie daje mu spokoju. Wyrzucenie drapieżnika za burtę rozbudza go. Czasu jest niewiele, więc unosi prosząco rękę, zbliżając się do przeklętego morskiego skarbu.  Staje nad zwierzęciem jak kat, mający wykonać ostateczne uderzenie toporem. Srebrzystość przerw wdziera mu się do głowy, a dłoń instynktownie wyrywa się do przodu, do unieszkodliwionego cielska. Nie ma oka, a miejsce, w którym powinno być, skrywa sekret. Sekret niedający mu spokoju.
    Tók af – szepcze ryzykownie, z trudem powstrzymując drżenie palców, przybliżających się do rybiej części, poddanej większej modyfikacji. Inne głosy pozostawia za sobą, koncentrując się na utrzymaniu pewności swojego tembru.
    Na co jeszcze czeka? Czy ryba odsłoni przed nim swoją tajemnicę? Wskaże rozwiązanie męczących ich obecnie problemów?
    Przelotnie chce na kogoś zerknąć. Zdobyć odrobinę pewności w siebie i wiarę w słuszność podejmowanych działań.
    Chce, lecz ostatecznie tego nie robi. Nie może. Nie w trakcie przeprowadzanej operacji.
    Urmas wyobraża sobie, że dzięki temu uwolni i ją. Tę unieruchomioną nieszczęśliwą istotę, której metodą przetrwania stała się przemoc.

    Rzut: 54 (czyli wyszło... chyba xD)

    Dodatek do użytkowej: 10? (nie mam tu pewności, dlatego daję znak zapytania)


    My river's slowing down
    Know where you'll wind up
    Cross my water 'til you drown
    I feel it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Urmas Laine' has done the following action : kości


    'k100' : 44
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Atmosfera, zamiast się rozrzedzić, gęstniała – zapach soli, intensywniejszy na północy, gdzie nie rozcieńczała go bliskość plaży, ciepłej i nabrzmiałej od słońca, przesyciła teraz przytłaczająca woń krwi, nasiąkającej coraz głębiej w drewniany pokład statku, jakby Kraken połykał czerwień i pozwalał jej spływać przez poprzeczny bims, aby tworzyła wilgotne nacieki wzdłuż sufitu ciasnych, nieoświetlonych kajut. Gdyby nie słońce, które wciąż unosiło się ponad widnokręgiem, zatapiając wszystko w bladej, wodnistej poświacie, zmiana w panującej na morzu atmosferze mogłaby stanowić jedynie skutek nadciągającego zmroku – daleko na północy, w pobliżu skrzepniętego chłodem Svalbardu, noc jednak nie nadchodziła, a dzień sprawiał wrażenie tym dłuższego, im częściej wznosiło się spojrzenie na horyzont. Kiedy ryba w końcu znieruchomiała, rozkurczając szczęki, zbyt szerokie jak na stworzenie, które przebywało tak blisko powierzchni, zmęczenie, które od rana ciążyło wam na barkach, stało się jeszcze bardziej dojmujące, jakby pod wpływem zimna stężało i teraz skłaniało ciało ku ziemi jak mosiężna kotwica – zwłaszcza Synne mogła odczuć skutki niespodziewanego ataku, rana nie zasklepiła się bowiem pod wpływem zaklęcia, a krew wciąż sączyła się z łydki, gęsta i ciepła niczym mleko, współmierna z bólem, który pulsował na wskroś uszkodzonego mięśnia. Stworzenie, choć zacisnęło zęby tylko na chwilę, dokonało znaczących obrażeń – długie, ostre zęby, ułożone w trzech rzędach tkanki, która tylko z pozoru przypominała ludzkie dziąsła, zanurzyły się głęboko pod skórę, pozostawiając po sobie szereg kłutych ran. Dopiero czar rzucony przez Gurrę zatrzymał krwawienie, choć nie uśmierzył bólu – skaleczenia wciąż jątrzyły się pod spodem, zaszyte cienką fastrygą skrzepu.
    Na pokładzie zapanował pozorny spokój – cisza głębsza niż panujące wcześniej milczenie, być może dlatego, że wciąż brudna od krzyku, w rzeczywistości powietrze było jednak ciężkie od niepokoju, drżące jak fatamorgana. Teraz, kiedy wszyscy mogliście przyjrzeć się leżącemu na pokładzie stworzeniu, nie ulegało wątpliwościom, że nie było to zwyczajne zwierzę – rybie łuski wydawały się nierówno przytwierdzone do ciała, a wszystkiemu innemu brakowało symetrii, która cechowała większość podwodnych istot, zmuszonych żyć w zgodzie z nurtem kapryśnych fal. Jej ciało było pokryte srebrnymi liniami, które z bliska przypominały blizny, w okolicy płetw sterczały wiechcie przypominające focze futro, a pojedyncze, błyszczące oko sprawiało wrażenie zbyt rozumnego, inkrustowanego siłą w pierwotny organizm – źrenica rozszerzyła się wyraźnie, gdy Arthur sięgnął po osęk, a potem zupełnie zgasła, wraz z chwilą gdy hak przedziurawił miękkie, śluzowate wnętrze. Śmierć wywołała zmianę lub być może to tylko pobłażająca wam ulga sprawiała, że stworzenie w coraz mniejszym stopniu przypominało potwora – zaklęcie wyszeptane przez Urmasa rozdarło gładką skórę w miejscu, gdzie powinno znajdować się drugie oko, a spod spodu wyłoniło się drugie, mniejsze, bardziej rybie, które zamrugało jeszcze kilkukrotnie, zanim zwierzę stało się zupełnie nieruchome.
    Co u licha… – w zarwanej wypowiedzi pochylonego nad wami Havarda kryło się zapewne to, co zdążyliście pomyśleć już wszyscy – stworzenie, jeszcze przed chwilą ogromne i zniekształcone, ostre od zębów, które wydawały się nie mieścić w jego spuchniętym pysku, skurczyło się tak, jakby jego rozmiary wynikały jedynie z zaczerpniętego powietrza i kiedy wszyscy spuściliście wzrok na pokład, niczym nie różniło się od zaplątanych w sieć dorszy. Byliście zmęczeni i przeszło wam przez myśl, że być może wszystko, co właśnie zobaczyliście, było jedynie wytworem nadwyrężonej wyobraźni – Synne wciąż czuła jednak bolesne pulsowanie w miejscu, gdzie skóra na jej łydce stwardniała czerwonym skrzepem, a zaklęcie rzucone przez Arthura nie pozostawiało wątpliwości co do tego, że Morze Barentsa nie było bezpiecznym miejscem: cokolwiek właśnie widzieliście na pokładzie, w pobliżu znajdowało się tego znacznie więcej.
    Musimy to przeczekać – sapnął w tym czasie Havard, choć jego głos ciążył wyczuwalnym niezadowoleniem. – Jutro Midnattssol. Powinniście odpocząć, jeśli chcecie go dotrwać. – i rzeczywiście – wszyscy marzyliście o tym, aby zasnąć, obudzić się i dowiedzieć, że dzisiejszy dzień był tylko koszmarem. Pytanie, czy było to jeszcze możliwe.

    INFORMACJE

    Każdemu z was przysługują dwa rzuty – rzut kością k100 na dowolną akcję (nieobowiązkowy) oraz rzut kością k6 na odpoczynek (obowiązkowy). Interpretacje wyników drugiego rzutu są następujące:
    1,2,3 – choć zmęczenie doskwiera Ci coraz bardziej, nie jesteś w stanie zasnąć nawet na chwilę. Zaczynasz mieć kłopoty z koncentracją i nie możesz przypomnieć sobie, co dokładnie robiłeś, zanim wyruszyłeś na morze ani jak długo trwa już rejs na pokładzie Krakena. Zastanawiasz się, czy wszystko, co miało miejsce na pokładzie statku, wydarzyło się naprawdę, chwilami zaczynasz wierzyć, że ryba była jedynie wytworem Twojej wyobraźni.
    4,5 – trudne do powstrzymania uczucie senności sprawia, że Twój organizm doświadcza krótkich epizodów mikrosnu, czyli utraty przytomności trwającej kilka sekund, po której wciąż jesteś jednak wyczerpany i zdezorientowany. Zaczynasz być rozdrażniony i zastanawiasz się, czy statek kiedykolwiek przybije do lądu – jeżeli zdecydujesz się podjąć rozmowę z inną osobą na pokładzie, trudno jest Ci ukryć złość i niepewność.
    6 – udaje Ci się zasnąć, sen nie trwa jednak dłużej niż kilkanaście minut i pozostawia Cię jeszcze bardziej zmęczonego, niż zanim zamknąłeś oczy. Śni Ci się koszmar – budzisz się spocony i przestraszony, trudno Ci dłużej bezczynnie czekać w kajucie na to, co nastąpi.

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 16.05, 23:59)
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Pulsujący w łydce ból wgryzał się w jej myśli coraz skuteczniej. Teraz już nie dało się go po prostu zignorować, odsunąć na bok i zmusić do wzięcia w garść; ostre kłucie w ranie kojarzyło jej się z utkniętym w ranie ostrzem, które przy każdym ruchu rani tkanki na nowo. Starała się nie ruszać nogą, docisnęła dłoń, ale magia zawiodła, tym samym zmuszając Synne do gorzkiego stwierdzenia, że tym samym zawiodła samą siebie.
    Zamroczona bólem i zirytowana bezsilnością, łypnęła na Gurrę niezbyt przychylnie; czasem ciężko było jej przełknąć pomoc, czasem chęć samodzielności rodziła więcej problemów niż korzyści i choć w pierwszym – zwierzęcym – odruchu miała ochotę odgryźć mu rękę zanim jej w ogóle dotknie, tak zdołała się opanować i zacisnąć wargi, zastygnąć w bezruchu. Nie chciał przecież źle, nie miał złych zamiarów, to nie był Przesmyk, to nie był losowy bandyta spotkany w ciemnym zaułku. Mimo chęci i narzuconej sobie dyscypliny – drgnęła pod jego dotykiem, mimowolnie podciągnęła nogę bliżej siebie, w oczach błysnęła nieufność podszyta okruchem strachu. Ból nieznacznie zelżał, pojawiło się znajome swędzenie pośpiesznie regenerowanej skóry, ale jej spojrzenie wciąż uważnie śledziło twarz Gurry, doszukując się w jego oczach pierwszych oznak złych zamiarów. Pochmurny błękit nie zdradził jej niczego poza emocją, której przypięła łatkę bezinteresownej troski.
    Gurra cofnął rękę, Synne szybko chwyciła go za nadgarstek i owinęła palcami jakby to była kwestia życia i śmierci.
    Dziękuję – szepnęła.
    Powietrze przeciął kolejny rozkaz, choć tym razem nie miał swego źródła w słowach kapitana. Polecenie odsunięcia się od burty nadeszło od wysokiego blondyna; z jego sylwetki biło zdecydowanie i pewien rodzaj żeglarskiego autorytetu, który widywała u morskich wilków, doświadczonych żeglarzy, którzy przepłynęli przez niejeden sztorm i ominęli niejeden wir. Choć instynkt podpowiadał, że ochrona własnych pleców to nic złego, tak widmo kolejnego takiego monstrum, które mogłoby się przebić przez burtę albo zrobić cokolwiek innego… Wzdrygnęła się mimowolnie i spróbowała się podnieść. Najpierw przesunąć ciężar ciała na kolana, potem złapać się burty i podciągnąć, ale plan spalił na panewce już w pierwszej fazie. Rana może i była zasklepiona, krew przestała się sączyć, ale ból – nawet przy najlżejszym ruchu – dawał o sobie znać z nową mocą, niemal rozsadzając jej czaszkę.
    Synne sapnęła ciężko, podkuliła nogę, dotknęła rany w nadziei, że ucisk magicznie pomoże, ale było tylko gorzej. Odszukała spojrzeniem stojącego nieopodal towarzysza.
    Gurra – odezwała się; głos brzmiał jak pokryty rdzą. – Możesz… mi pomóc? Podciągnąć? – Przełknięcie własnej dumy i chęci samodzielnego działania okazało się cięższe niż się początkowo spodziewała, ale skoro sam kapitan zarządził odpoczynek… Nawet jeśli czekało ją kolejnych parę godzin bezsenności – wolała je spędzić na twardej pryczy w ciasnej kajucie, niż na pokładzie.
    Zwłaszcza, że ryba nagle magicznie skurczyła się do rozmiarów dorsza, uprzednio odsłaniając całkiem normalne, rybie oko pod rozdartą zaklęciem skórą. Na usta Synne cisnęło się wiele pytań, ale rozdrażnienie podszyte sennością i zmęczeniem kształtowało je raczej na wzór wulgarnej mowy ludzi Przesmyku. Milczała zatem, wędrując półprzytomnym spojrzeniem pomiędzy blondynem, tajemniczym nieznajomym w masce, kapitanem, a Gurrą, który w całym tym cyrku na wodzie wydawał się jedyną stałą.
    Gdy w końcu trafiła do kajuty – padła na pryczę bez sił i bez przekonania co do powrotu na ląd. Ostatkiem woli złapała rąbek połatanego koca, naciągnęła go na głowę, skuliła się chcąc zminimalizować utraty ciepła i zamknęła oczy. Sen – zgodnie z przewidywaniami i wbrew resztkom rozpaczliwej nadziei – nie nadszedł. Myśli mieszały się z nieprzytomnymi marzeniami o spokojnym morzu, teraźniejszość przelewała się w przeszłość. Nie była już pewna, gdzie leży granica upragnionego snu, nie była pewna, co jej się wydaje, a co wydarzyło się naprawdę. Ryba?… Na pokładzie była jakaś ryba? Duża? Mała? Ugryzła ją? Noga wciąż rwała i bolała jak diabli, ale może… może to wcale nie przez ugryzienie?
    Synne przewróciła się na drugi bok. Pod policzkiem czuła materiał koca, który szorstką fakturą i sztywnością kojarzył jej się z mundurem. Mundur z kolei prowadził do skojarzenia pełnego stabilnego poczucia bezpieczeństwa, które kołyszącej się łajbie nadało nowego, bolesnego wydźwięku. Oddałaby wiele, by móc przywołać Vermunda myślami i oddałaby jeszcze więcej by móc wymienić koc na znajome objęcia. Nawet jeśli do dyspozycji miał już tylko jedno pełne ramię.
    Myśli, wspomnienia, zmęczenie i pobożne życzenia wirowały w jej umyśle jak liście oberwane z drzew, w krótkim czasie doprowadzając do kolejnego bólu głowy. Synne przycisnęła czoło do drewnianej chropowatej ściany, ale ból wcale nie zelżał, rwanie w nodze również nie zelżało, oczy wciąż piekły.
    A sen nie nadchodził.
    Gdy w końcu powlokła się na pokład, czuła się jeszcze gorzej niż przed wycieczką do kajuty, a po twarzach mijanych przez nią ludzi nietrudno było stwierdzić, że nie było żadnego przełomu, że nadal trawiła ich bezsenność. Czy wrócą jeszcze kiedyś na brzeg? A może pochwyciła ich jakaś starożytna, magiczna pułapka i teraz umrą na środku morza z braku snu? Synne nieprzytomnie spojrzała w stronę burty, zbliżyła się do niej, choć rwanie w nodze nie pozwoliło jej dotknąć barierki, zmusiło do zatrzymania się parę kroków dalej. Ruszyli? Wciąż stali w miejscu?
    Obejrzała się na żagiel, wzrok mimowolnie osunął się z powrotem na krążących po pokładzie ludzi. Gurra? Nieznany blondyn-najprawdopodobniej-żeglarz? Tajemniczy mężczyzna ukryty za malowaną maską? Kapitan? Chciała ich znaleźć, wszystkich razem, albo każdego z osobna. Chciała porozmawiać. Chciała zostać sama. Chciała wyskoczyć za burtę, chciała zakopać się pod kocem. Chciała…
    Sama nie wiedziała już czego chciała.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Synne Mikkelsen' has done the following action : kości


    'k6' : 5
    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Marzy mu się deszcz. Z deszczem mógłby przyjść wiatr i ciemne chmury. Z wiatrem przyjdzie dalsza podróż, a ciemne chmury pozwolą zyskać odrobinę snu. Rzucą na oczy żyjących swój cudowny czar.
    Nie chce czuć, że ruchy fal są zaledwie wynikiem choroby, podstępnie podsuwającej mu zakrzywienia rzeczywistości. Woda czyni cuda, lecz przecież nie naprawi powietrznej usterki. I nie odpowie, nie tak łatwo, w jakim celu zesłała tak poranione własną wściekłością stworzenie.
    Urmas skupia się na oku, a towarzyszący mu mężczyzna robi resztę. Krwawa zawartość pryska na pokład. Miesza się z kałużą wody i przesuwa dalej, poszukując wyjścia do morza.  Tamte twarze, te za sobą, pozostawia. Piękność jest poszkodowana, a frasujący go mężczyzna próbuje pomóc.
    Próbuje ponownie zignorować całe stado ciarek przesuwających się mu po kręgosłupie w jednym szeregu. Pamięta dobrze niedawne wydarzenia w zaułku. Pamięta ten gniew i żal, zakodowany w jasnych oczach. I coś jeszcze. Zaginiony składnik. Coś jeszcze, co go wyprowadza z równowagi i dekoncetruje jak ten pieprzyk na brodzie, jak...
    Stań za mną.
    Kręci głową. Nie. Jeszcze nie jest nic skończone. Zrobi to jak skończy. W ramach docenienia, kiwa przy drugiej części wypowiedzi dobrze zbudowanego mężczyzny.
    Kraken nasyca się przelaną krwią, ale ani drgnie. Za mało? Morskie stworzenie potrzebuje większej ofiary? Czy kapitan, Lwia Grzywa, ma podobne przekonanie? Wpatruje się w wynik podjętych działań. Na nierówność łusek, stworzonych niewprawioną ręką dziecka. Na niepokojące różnice w ślepiach, będących bardziej wymysłem ekspresjonistycznym niżeli autentykiem. Gdzie biegną srebrne ścieżki? Co skrywają? Palce wibrują od gazowej gęstwiny, którą przyszło im oddychać.
    Rozumność zanika wraz z uderzeniem osęku. Wiedza na temat jego stanu przepada bezpowrotnie.
    Focze płaty nie są w stanie go ochronić. Cichy syk, zamarły w masce Urmasa także. Za późno. Obiekt niezdrowych eksperymentów świata przepada. Staje wreszcie za Arthurem, przysłuchując się słowom kapitana. Stosownie odwraca wzrok od dwójki, wykorzystującej swoje możliwości w celu usunięcia stworzonej wyrwy w ciele ciemnowłosej.
    Zmęczenie chce zamknąć Laine'owi oczy. Szepcze mu do ucha, obiecuje poprawę i dobry sen. Zasiewa w nim wątpliwość, tak jak robi to ryba. Pulsuje mu w żyłach, płynie krętą drogą ku systemowi operacyjnemu. Mówi do mózgu, że może nic nie jest prawdziwe. Jedno wielkie oszustwo, któremu daje się zwieść.
    Czuje jak się poci pod maską. Czuje sól na swoich wargach. Unosi ją ostrożnie, ustawia się bokiem do innych i palcami przesuwa po podkrążonych oczach i ziemistym czole.
    Jest jeszcze gorzej.
    W masce jest czym oddychać. Poza nią jest jedynie więcej soli i ciepła.
    Poprawia ją na swojej twarzy z ulgą. Nie ma czego żałować.
    Zanotowuje wzmiankę o Midnattssol, kiwnięciem dziękując kapitanowi. Może tak nadejdzie koniec. Może to jest pożądanym rozwiązaniem ich problemów. Słońce zaświeci ostatecznie, a po przywitaniu, odpuści.
    Odpuści ostatecznie.
    Dziękuje niewerbalnie Arthurowi, kładąc dłoń na jego ramieniu w ramach niewerbalnego komunikatu i  przechodzi do swojej kajuty. Przebiera się w czyste ubrania, a brudne chowa pod prostym łóżkiem. Próbuje przeczytać parę zdań z cieniutkiej książki o przygodach żeglarzy przed nadejściem snu. Przychodzi znienacka,  w urywanej formie, podsuwa kakofonię dźwięków i barw lub mieszających się ze sobą strzępków zapomnianych sekwencji życia. Nagłe pobudki obdzierają go ze spokojnego oddechu. Wewnętrzna równowaga zostaje zachwiana, a ostrze uważności staje się bardziej stępione niż było chwilę temu.
    Urmas pospiesznie zakłada tę samą maskę. Nie trzyma się pewnie. Nie poprawia jej, czując podskórnie, że powinien iść. Iść na górę, na pokład i spróbować zanurzyć twarz w wodzie. Albo zrobić cokolwiek, co przyniesie upragnione rozluźnienie i przywróci zdolność prawidłowego osądu.
    Schodami zmierza w górę i skręca na prawo. Znowu myśli o wczorajszym dniu. O tamtej ranie ciemnowłosej dziewczyny, o nieprawdopodobnej rybie, o wymianie niepojętych spojrzeń.
    Przystaje, ale robi to za późno. Wpada na mężczyznę, maska opada mu na ziemię, a przed oczami staje mu tamta alejka. Uderzenie za uderzeniem. Żal zaklęty w oczach, mieszający się tak chętnie wpierw z wściekłością, a następnie z tęsknotą.
    Obłęd przejawiany w gestach rąk i wybrzmiałych słów. Napięcie rośnie, nabrzmiewa organy, zaciska obce palce na krtani.
    Ma pytania. Ma obawy i kocioł przepełniony po brzegi rozterkami i strapieniami. Ciemne oczy chcą się skupić na oficerze. Rękę wyciąga przed siebie, tworząc barierę. Dłoń płynie mu w powietrzu.
    To już kolejny raz. Kolejny raz jak mnie znajdujeszi chcesz uczynić bezbronnym. Wypuszcza ze świstem powietrze, palec wskazujący daje blisko jego pieprzyka, ale nie dotyka. Zostawia. Boi się przekroczyć granicę i uruchomić to, na co bogowie nie dadzą swojej zgody. Uderza krótko i bardzo słabo w drewnianą ściankę nadbudówki, znajdującą się za oficerem. Nie mów czego chce. Nie przedstawia wątpliwości, które mógłby mu objaśnić.
    Sięga pospiesznie po maskę i ją zakłada. Nie czeka na odpowiedź. Czmycha przed nią, byleby nie pozwolić sobie na wzrost gorączki. Gorączki rozdrażnienia i rozchwiania.  Kieruje się na przeciwną burtę.
    –  Slungnir – sprawdza efekty czaru. Ręce celuje poza obramowanie statku. Chce zobaczyć jak to zadziała na spokojną wodę, okalającą pojazd.

    Pierwszy rzut: Slungnir 55 (udane)
    Drugi rzut:na sen 4


    My river's slowing down
    Know where you'll wind up
    Cross my water 'til you drown
    I feel it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Urmas Laine' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 55

    --------------------------------

    #2 'k6' : 4
    Widzący
    Gurra Mickelson
    Gurra Mickelson
    https://midgard.forumpolish.com/t3571-gurra-mickelson#35956https://midgard.forumpolish.com/t3623-gurra-mickelsonhttps://midgard.forumpolish.com/t3624-wartahttps://midgard.forumpolish.com/


    Znajdują się w stanie osobliwego zawieszenia, w wyrwie rzeczywistego świata, zupełnie jakby ktoś zamknął ich łajbę w małej butelce z rodzaju tych, które można kupić na przymorskim stoisku pamiątek. Ktoś wprowadza do szklanego wnętrza pozornie pozbawiony kształtów szkielet, aby pociągnąć za sznureczek stawiający na nogi miniaturę autentycznego okrętu - wiatr dmucha mu w żagle, niewielki przedmiot tworzy wrażenie ruchu. Gdy oczy Gurry ślizgają się po wybrzuszonym przez wiatr materiale ich własnych żagli, gdy czuje we włosach jego delikatny powiew, ale równocześnie dostrzega, że nie przekłada się to na nawet mimowolny ruch statku, na którym przyszło im utknąć, myśli właśnie o tym drobnym wynalazku śniących. Czy to bogowie w tak przewrotny sposób przyzywają ich do siebie? Czy to początek końca? Przecież nie tak miał wyglądać Ragnarök.
    Widzi w twarzy kobiety nieufność, to jak początkowo reaguje na jego dotyk - lekkim zjeżeniem, niczym ofiara fukająca na swojego prześladowcę - przypisuje ogólnie odczuwanemu zmęczeniu, przenikającemu niemal do kości. Instynkt kruczego podpowiada mu, że może powinien nieco głębiej pochylić się nad taką reakcją, że może kryć się za nią coś więcej, to jednak macha na to ręką, jedynie skinąwszy głową na słowa podziękowania. W końcu nie po to wypłynął na morze, nie po to uciekał przed własną rzeczywistością, żeby szukać nowych okoliczności do wykonywania swojej profesji i po to, aby węszyć i rozkładać obce życie na czynniki pierwsze. Kierowała nim prosta chęć złapania oddechu i oczyszczenia umysłu.
    Na ten moment nic jednak nie toczy się po jego myśli.
    - Oczywiście - przyskakuje do niej. - Oprzyj się na mnie. Nawet całym ciężarem ciała, jeśli potrzebujesz. Lepiej nie nadwyrężać zranionej nogi. Nie stawaj na niej, jeśli nie musisz. - Pomaga jej stanąć na nogi, równocześnie przerzucając sobie wokół szyi jej ramię. Gdy mijają to, co pozostało z potwora, który wciągnęli na pokład, mimowolnie marszczy brwi. Coraz mniej mu się to wszystko podoba. - Zaprowadzę cię do kajuty.. - Mimo zmęczenia i otumanienia, udaje mu się znaleźć w sobie dość siły, aby doprowadzić kobietę bezpiecznie do zajmowanej przez nią pryczy. Uważnie obserwuje każdy jej krok, jedno ramie zaplata za jej plecami, podtrzymuje jej ciężar. - Spróbuj odpocząć.
    Gurra sam opada ciężko na pryczę i próbuje zasnąć. Sen jednak nie przychodzi, dokładnie tak samo jak w ciągu poprzednich nocy, Kręci się z boku na bok, nieustannie, jakby liczył na to, że znalezienie odpowiedniej pozycji pomoże mu chociaż na moment zatopić się w objęciach Morfeusza. Zamiast tego w głowie pędzi mu szalony strumień niepowiązanych ze sobą myśli. Jak w ogóle się tu znalazł? Jak długo przebywał na morzu? Przecież chwilę temu ślęczał jak już wiele razy w ciągu ostatnich tygodni nad aktami spraw niedawnych morderstw, starając się znaleźć igłę w stogu siana, jakiś trop, który naprowadziłby go na ślad Robina.
    Zrywa się w końcu z pryczy klnąc pod nosem, gdy w końcu dochodzi do wniosku, że nie uda mu się zasnąć. Wlecze się z powrotem na pokład, niepewny co tam odkryje, czy potworna ryba zaplątana w sieci nie była jednak przewidzeniem? Czy przypadkiem nie znaleźli się na terenie kolejnej en… Myśl urywa się w połowie, zanika na dłuższy moment. Wtedy właśnie znowu na niego wpada. Na Urmasa. Oczy Gurry rozszerzają się, gdy dostrzega jego gest, nagły, ale nie gwałtowny, gdy dłoń mężczyzny zbliża się do jego brody. Mimowolnie wstrzymuje oddech, przymyka oczy, przygotowując się na dotyk. Przekrzywia lekko głowę, zaskoczony jego słowami. Ten czmycha jednak, nie dając mu czasu na reakcję.
    - Czy naprawdę mnie nie poznajesz? - krzyczy za nim ze wzburzeniem, dłonie zaciskając w pięści, szczękę w złości… Wraca do niego tamta urwana myśl, czy to co dzieje się wokół nie jest przypadkiem jednym z tych osobliwych, nagle występujących zjawisk… ? Czy tamta ryba nie była przypadkiem dowodem na to, że znaleźli się… Czary jednak wydają się działać bez zarzutu. Przykłada dłonie do skroni, rozmasowuje je powoli, chcąc uspokoić myśli. Nie wie, co się dzieje wokół. jakie podjąć działania. Czy powinien wypowiedzieć na głos swoje myśli?
    - Udało ci się zasnąć? - rzuca w stronę Synne, równocześnie opierając się o burtę i obserwując morze. Wciąż stoją w miejscu. - Czy ta ryba była prawdziwa? Widziałaś ją? Mam wrażenie… że mam przewidzenia - wyrzuca z siebie jednym tchem, nieco zawstydzony. Może właśnie dlatego nie odrywa wzroku od morza, zerka w jej stronę tylko na ułamek sekundy, zaraz potem jego spojrzenie spoczywa jednak z powrotem na morskim bezkresie. - Hrópað - posyła w przestrzeń zaklęcie, chcąc sprawdzić w jaki sposób w tym osobliwym zawieszeniu rozejdzie się głośniejszy dźwięk.

    Sen: 1
    Hrópað (Strĕpo) – powoduje powstanie krótkiego, głośnego dźwięku, przypominającego odgłos wydawany przez trąbkę powietrzną lub klakson.
    Próg: 30
    .
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Gurra Mickelson' has done the following action : kości


    #1 'k6' : 1

    --------------------------------

    #2 'k100' : 71
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Niepokój w duszy narastał rozlewając się na całe ciało; sprawiał, że drżał wewnętrznie: zmęczenie, adrenalina, strach – tworzyły koktajl, któremu towarzyszył nieustanny, natarczywy odór krwi. W ciężko wiszącym powietrzu zdawał się on uderzać z podwójną siłą, tym samym sprawiając nieodparte wrażenie, jakby pokład, oni sami, byli skropieni posoką na wskroś. Wdychali ją, tak jak statek wchłaniał między szczeliny popękanych desek pokładu, wraz z morską wodą. Strach kąsał, niepewność narastała w sercu, gdy stwory wyłowione z mrocznej morskiej toni poczęły nabierać łagodniejszych kształtów, jakby zły czar mamiący wzrok powoli odpuszczał. Niezrozumienie wydarzeń dziejących się w tym miejscu napawało go wątpliwościami, które stawały się, coraz większym zapalnikiem jego obaw. Podniesionego głosu i obaw o powodzenie tej wyprawy, jakby tracił rozum, a wraz z nim wszelkie doświadczenie z trudem zbierane przez lata na morskich eskapadach ulatywało pod wpływem aury tego miejsca.
    Czas zdawał się zatrzymać w miejscu, jakby ziemia zamarła w jednym punkcie poczucie to potęgowała cała otoczka, którą widział wokół i chociaż nigdy nie tęsknił za stałym lądem, jak w tym momencie, tak zwyczajnie brakowało mu śmiałości, aby poddać się walce z tymi demonami, które nękały ich na statku. Stracił grunt pod nogami, bo zupełnie nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł. Kapitan oraz pozostali członkowie załogi byli podobnie do niego zagubieni. Jedni nieznacznie bardziej opanowani inni z kolei borykali się ze swoimi problemami, a jeszcze inni wydawali się spać. Nic z tego nie rozumiał. Racjonalizowanie wydarzeń dziejących się na pokładzie „Krakena” wychodziło poza ramy zdrowego rozumu. Ogarnięte mgłą tajemnicy i niezrozumienia wydawało się sennym majakiem, w którym irracjonalne wypadki występowały, wcale często, a świat wokół był elastyczny, ba plastyczny i kształtował się w chorych wariacjach przemęczonego umysłu. Bał się, że trafił do czyjegoś snu i skończy jako nic nieznacząca postać poboczna.  
    Błądzi spojrzeniem od rannej kobiety po jej towarzysza. Nic nierozumiejącym – ślepym wzrokiem odnajduje mężczyznę w masce, który kładzie mu dłoń na ramieniu. Ma wrażenie, że coś do niego mówi, że obraz sytuacji jest, chociaż odrobinę klarowniejszy, nic jednak nie słyszy. Nie reaguje, staje się bierny; stoi jak ten kołek pośrodku statku i zastanawia się, co robił w przeszłości, kim jest i dlaczego zdecydował się na to? Przecież nic tu nie ma sensu: czarnowłosa kobieta, jak ze snu, zamaskowany nieznajomy o posturze młodzieńca, mężczyzna o szlachetnym obliczu. Co on tu robił?!
    Feiknstafir – niepewność narasta potęgowana zmęczeniem, musi mieć pewność, czy jest bezpieczny. Czy oni wszyscy są bezpieczni...

    Sen: 3
    Feiknstafir (Aperio Insidia) – wykrywa klątwy i zasadzki w promieniu stu metrów.
    Próg: 45
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    #1 'k6' : 3

    --------------------------------

    #2 'k100' : 84
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    To, co nastało po minionym dniu, w żadnym stopniu nie przypominało nocy – niebo wciąż było jasne i blade, a słońce unosiło się nad widnokręgiem, wsparte o odległe góry Svalbardu, podczas gdy jego promienie rozlewały się po powierzchni morza, czyniąc wodę białą i lśniącą. Pozornie na północy zapanował spokój, cisza, której nie przerywał nawet szum wiatru, zderzenia fal z progiem drewnianej burty i odległy krzyk mew, stagnacja była jednak niespotykana na północnych wodach, gdzie rzeczywistość poddawała się nieustannym ruchom, a życie, choć ukryte głęboko w strefie bentonicznej, nie potrafiło zachować milczenia – niezależnie od tego, w jaki sposób spędziliście minioną noc, wszyscy wyczuwaliście panujący na pokładzie niepokój, tak ciężki i grząski, jakby został wciągnięty zza burty wraz z wczorajszym połowem i chociaż nie było niczego, co o poranku nadchodzącego Midnattssol mogłoby wzbudzać strach, nie potrafiliście wyzbyć się uczucia, że coś pozostawało nierozwiązane.
    W myślach Synne, która opuściła kajutę jako pierwsza, wciąż zacierały się wydarzenia, które dokonały się na statku – jak długo w rzeczywistości płynęliście? Może nigdy w rzeczywistości nie odbiliście od lądu? – ból pulsujący w zranionej nodze i rdza zaschniętej na pokładzie krwi utwierdzały jednak wszystkich w przekonaniu, że to, co wydarzyło się wczorajszego wieczora, miało miejsce naprawdę. Statek ponadto wciąż stał nieporuszony, a zaklęcie Urmasa, choć wypowiedziane poprawnie, ledwie rozdęło materiał żagli – Kraken zachowywał się, jakby coś cięższego i znacznie silniejszego próbowało zatrzymać go na otwartym morzu.
    Przed nami Midnattssol – głos kapitana brzmiał jeszcze ciężej i bardziej ochryple niż poprzedniego dnia – najwyraźniej tej nocy on również nie zaznał odpoczynku. Po trzech nieprzespanych dniach trudno było podziwiać piękno otaczającego was krajobrazu, nawet kiedy świat na Morzu Barentsa tak różnił się od tego, co pozostawiliście za sobą w Midgardzie – słońce było tu zimne, a księżyc biały, woda blada i srebrna jak odkryty brzuch pstrąga. Wyglądało na to, że dopiero czar rzucony przez Gurrę wywołał jakieś poruszenie, jak kamień rzucony z rozmachem na gładką taflę – krótki, głośny dźwięk trąbki zakłócił ciszę panującą na statku, ku waszemu zdumieniu powrócił jednak echem spomiędzy otaczających was głębin, zupełnie jakby zatonął na dnie i odbił się od niego z mocą wzburzającą kołtuny mokrego piachu. W tej samej chwili Arthur mógł poczuć, jak zaklęcie, które miało ukoić go pozornym uczuciem bezpieczeństwa, powróciło gwałtownym uderzeniem niepokoju – ze względu na nieduży zasięg działania czaru, nie mógł precyzyjnie stwierdzić, co znajdowało się pod pokładem statku, czuł jednak wyraźnie, że niebezpieczeństwo, jakkolwiek nieokreślone, zbliżało się ku powierzchni.
    Kraken zadrżał, jakby rozkołysany sztormem, choć niebo było przejrzyste i jasne, zupełnie pozbawione chmur – coś uderzyło w statek od spodu, sprawiając, że stojący przy sterze Eskild stracił równowagę i przewrócił się na plecy, klnąc głośno, a cały pokład przechylił się niebezpiecznie, najpierw na prawą, a następnie na lewą stronę. Woda stała się niespokojna, lecz nie za sprawą wiatru – cokolwiek próbowało wywrócić Krakena, miało gładką, rybią skórę i ostrą płetwę, która wynurzała się spod powierzchni, gdy stworzenie zataczało coraz węższe koła. Kapitan miał obowiązek zatonąć razem ze statkiem – wy nie składaliście jednak nikomu podobnej przysięgi.

    INFORMACJE

    Ze względu na pogłębiające się zmęczenie, Ci z was, którzy posiadają chorobę genetyczną, zobowiązani są wykonać rzut k6, zgodnie z mechaniką chorób genetycznych. Dodatkowo, każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolną akcję.

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 25.05 23:59)
    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Co powiedzą usta, milczące dotąd jak zaklęte? Co powiedzą, kiedy będą zmuszone do aktu niebywałej odwagi?
    Odpowiedzi nie nadchodzą. Nie potrafią przecisnąć się przez solidny korek, który stanowi największą przeszkodę w szklanym pokazie. Tkwią tam. Tkwią z wiatrem poza zasięgiem czucia. Urmas gubi słowa modlitwy, nie potrafiąc paść na kolana. Nogi są jak wystrugane z drewna kanefory. Wiecznie muszą coś trzymać w niezachwianej formie. Podtrzymują więc jego kadłub.
    Może jeszcze coś. Może kłębiaste chmury myśli? Zebrane razem nieporozumienia i frustracje. Zespolone skutecznie niepokojącym napięciem.
    Wystarczy przeć dalej. Pozwolić płynąć palcom tak jak mógłby płynąć statek. Pozwolić sobie na weryfikację struktury i zapamiętanie wypukłości znamion. Może resztki zarostu? Długie rzęsy czują ciężar słonych kropli. Jego własny brąz przypala jego przymknięte powieki oficera.
    Jak długo potrafi wstrzymać oddech? Jak długo potrafi pozostać biernym?
    Wargi Urmasa na koniec się rozchylają w akcie następnego komentarza. Nie wybrzmiewa. Pozostaje niezdrowe ciśnięcie. Niespełnione przyrzeczenia.
    Przypomina sobie szare ulice, które, oni, dzieciaki z Kohtla-Järve, chcieli pokryć kolorami. Brudne szyby. Wypełniona mułem i zanieczyszczeniami woda z najbliższego jeziorka. Jednego z kilku.
    Upycha, co się da, za sporymi plecami wyćwiczonej, dumnej sylwetki. Tam, gdzie przed momentem został oddany cios. I Laine odchodzi. Odchodzi tak, jak odszedł z tamtej alejki.
    Czy naprawdę mnie nie poznajesz?
    Dziś nie padnie dodatkowo cios? Nie będzie następnych rozterek, wygodnie rozłożonych na powierzchni błękitu?
    Nie odpowiada. Udaje, że nie słyszy, a przecież głos nieznajomego jest taki donośny i wyraźny. Zostawia i skupia się na czymś, co odciągnie od kolejnego rozkojarzenia i analiz, co prowadzą donikąd.
    Jeszcze nie mierzył się z taką sytuacją. Przygląda się marnym efektom Slungnir. Aura mocniej ściska ich ciała w ramach powstałego fantazmatu. Maska trzyma się niepewnie. Czuje jak coś stara się ją mu zerwać. Obnażyć całkowicie przed resztą. Zdradzić grę dziennego światła na jego twarzy.
    Co będzie dalej?
    Mało co staje się czymś prawdziwym. Głowa Urmasa znajduje się między przedramionami.  Wzrok wbija zupełnie w nieruchomą taflę wody. Czy to kara za śmierć tamtej istoty? To odpowiedź morskich bóstw?
    Czy ofiara poniesiona przez ciemnowłosą nie wystarcza? Bierze głębszy wdech i próbuje wypatrzeć znak w morskiej toni. Błysk czy ruch.
    Odzywa się kapitan, lwia grzywa, lecz słowa stają się ledwie niezrozumiałym szumem. Urmas myśli nad zwróceniem się w jego stronę, może i rozstrzyga zapytanie się o powtórzenie komunikatu, ale wir w głowie jest szybszy. I o wiele silniejszy.
    Statek w wyobrażeniu Urmasa zaczyna się trząść. Tak mocno, że nogi się pod nim uginają, a on natychmiastowo ląduje na deskach pokładu, tracąc zupełnie czucie i kontrolę nad własnym ciałem.
    Każdy ruch jest daremny. Powieki spowija szarość, wypłukująca dotychczasowy obraz. Nie wie, co z maską. Nie wie, co z innymi.
    Gdzie się znajduje? Czy to nadal Svalbard?
    Kraken nie odpływa, ale on tak. I był daleko. Już tak daleko...
    Słyszy śpiew przecinających nieboskłon ptaków. Czuje przyjemne pulsowanie, będące drżeniem cząsteczek powietrza na jego skórze.
    Płynie. Płynie tak, żeby zmęczenie nie miało szans go dogonić.

    Pierwszy rzut: Menada - 2
    Drugi rzut: nie ma znaczenia


    My river's slowing down
    Know where you'll wind up
    Cross my water 'til you drown
    I feel it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Urmas Laine' has done the following action : kości


    #1 'k6' : 2

    --------------------------------

    #2 'k100' : 47
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Zmęczenie osiadało na barkach coraz mocniej. Spowijało myśli na wzór gęstej, lepkiej mgły w której każde wspomnienie i każde przekonanie wydawało się jednocześnie prawdziwe i fałszywe. Ile czasu minęło od wypłynięcia? Dzień? Dwa? Pięć? Nie, na pewno nie pięć… Czy wypłynęli w ogóle? W ciasnej kajucie wydawało jej się, że to tylko jeden z przystanków na Przesmyku, że znowu wylądowała w wyjątkowo podejrzanym towarzystwie, że znowu wszystko to skończy się epizodem bezdomności, ale wystarczyło wyjść na pokład, by przekonać się, że te myśli musiały być złudzeniem. Lądu nie dostrzegała nigdzie w zasięgu wzroku, wszędzie był tylko bezmiar wody. Ziemia, port – musiały być daleko. Musiały… A jeśli nie? Co jeśli tak naprawdę były tuż obok, a ona postradała zmysły?
    Ból nogi kotwiczył ją w miejscu. Był żywym dowodem na to, że chociaż ta przeklęta ryba była prawdziwa.
    Nie – mruknęła matowo i pokręciła głową. – Tylko jakieś… nie wiem, epizody losowej ciemności trwające raptem parę sekund. Jestem tak zmęczona, że na tym etapie równie dobrze możemy to wziąć za halucynacje.
    Oparła się o burtę na wzór Gurry i przez chwilę spoglądała w stronę morza, rozmyślając prz tym o tajemniczym mężczyźnie w masce. Ledwie chwilę temu jej kompan coś do niego krzyczał, wyglądało na to, że się znali. Powinna pytać? Tak? Nie? W końcu to wcale nie był jej interes.
    A ty? – zagadnęła, powoli prześlizgując się spojrzeniem po jego twarzy. W jej opinii wyglądał jeszcze gorzej niż przed odpoczynkiem; pytanie zdawało się nagle nabrać natury retorycznej. – Dziękuję za pomoc – dodała ciszej. Już raz mu przecież dziękowała, ale odkąd wróciła z jego pomocą do kajuty, miała wrażenie, że gdyby nie interwencja Gurry to już dawno byłaby bez nogi albo za burtą.
    Parsknęła ponuro, słysząc jego zwątpienie w istnienie ryby i ostentacyjnie wskazała mu własną łydkę. Przez rozdartą nogawkę mógł dostrzec brudny bandaż i  ślady zaschniętej krwi.
    Nie wiem co się dzieje. Nie wiem ile już płyniemy i czy w ogóle opuściliśmy zatokę z portem, ale to – klepnęła się bezmyślnie w udo i syknęła zaraz; każde naruszenie kończyny drażniło  uszkodzone tkanki – to jest mój dowód na to, że chociaż ryba była prawdziwa. Musiała być – dodała desperackim szeptem, gdy szlak jej myśli ponownie spowiła mgła zmęczenia – inaczej wszyscy zwariowaliśmy.
    Dźwięk trąbki wytrącił ją z równowagi. Synne drgnęła silnie, wystraszona niespodziewanym dźwiękiem (nie słyszała jak wypowiadał inkantację? Kolejny okruch rzeczywistości przemknął gdzieś we mgle zmęczenia?), wbiła paznokcie w krawędź burty w czystym odruchu. Odgłos ucichł równie szybko, jak się pojawił i wydawało jej się, że to by było na tyle, ale zaraz wrócił do nich, jak odbity z dna.
    Co do chu-…
    Nie zdążyła nawet dokończyć, bo Kraken zadrżał, zakołysał się, jak niesiona prądem łupina. Synne straciła równowagę, upadła na deski pokładu – skrzywiła się gdy nogę przecięła błyskawica bólu – i błyskawicznie złapała się burty. Statek zatańczył gdy coś rąbnęło głucho w dno, odchylił się gwałtownie raz w prawo, raz w lewo, realnie grożąc wyrzuceniem wprost do lodowatej wody. W normalnych okolicznościach zapewne powitałaby tę okoliczność z entuzjazmem, ale teraz, gdy dostrzegła ostrą płetwę i po raz kolejny boleśnie przypomniała sobie o rannej nodze – zdecydowanie preferowała pokład.
    Kolejny zastrzyk adrenaliny pobudził jej ciało i umysł, ale aura zmęczenia była zbyt ciężka, by rozwiało ją nawet realne zagrożenie. Co mogła zrobić? Jakiego zaklęcia użyć? Aarni by wiedział. Zawsze wiedział takie rzeczy.
    Logn Dyr – spróbowała, ale jej głos był słaby, utonął w ogólnej wrzawie i szumie fal. Synne zaklęła pod nosem.
    Gurra! – zawołała, próbując na oślep odnaleźć jego dłoń albo chociaż kawałek ubrania, coś, czego mogłaby się chwycić. Jeśli to miał być koniec, jeśli to wszystko, co miały dla niej Norny, to nie chciała być sama.
    Nie chciała być sama.

    Logn Dyr (Tranquille Animalibus) – uspokaja zwierzę na kilka minut.
    Próg: 25
    16 + 5 = 21, zaklęcie nieudane


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Synne Mikkelsen' has done the following action : kości


    'k100' : 16
    Widzący
    Gurra Mickelson
    Gurra Mickelson
    https://midgard.forumpolish.com/t3571-gurra-mickelson#35956https://midgard.forumpolish.com/t3623-gurra-mickelsonhttps://midgard.forumpolish.com/t3624-wartahttps://midgard.forumpolish.com/


    Najgorsza jest to nagłe poczucie bezsilności i pozorny bezwład ciała snującego się nienachalnie po pokładzie. Nienachalnie, bo mimo że ociera się o ciałla innych podróżników, tak naprawdę tego nie czuje, jakby płynął w pustce zaraz obok nich. Czy dłoń wyciągnięta w stronę jego policzka była jedynie kolejnym wyobrażeniem, wymysłem zmęczonego umysłu, czy swój krzyk kierował w stronę wszechogarniającej pustki? Towarzyszy mu nieodparte wrażenie, że krąży od burty do burty, niczym wprawione w ruch wahadło, chociaż przecież cały czas zarówno on jak i Kraken stoją w miejscu, nie poruszają się. Bezsenność wydaje się wywoływać wszelkiego typu omamy, mylne wrażenia, zakłóca rzeczywistość oplatając ją mgłą niejasności, cienką niczym prześwitująca zasłona.
    - U mnie podobnie - mruczy w odpowiedzi. Nagle ma cholernie wielką ochotę zapalić, wciągnąć w płuca szkodliwy dym, zaciągnąć się nim na tak długo, aby na chwilę odciąć się od tej nieruchomej rzeczywistości. Utknęli, bardzo możliwe, że na zawsze. Nic więcej ich już tu pewnie nie czeka. - Nie ma o czym mówić. Może kiedyś będziesz miała szanse spłacić ten dług. - Mruga do niej, wyraźnie dając znać, że żartuje, siląc się na rozbrajający uśmiech. Jeśli w ogóle będzie jakieś kiedyś…, mimowolnie dodaje w myślach. Zaraz potem z jego gardła wydobywa się coś na kształt zachrypniętego śmiechu. Kobieta ma rację. Ugryzienia to najlepszy dowód na to, że wcale nie zwariowali.
    Przechodzi go dreszcz, gdy do uszu dociera głuchy pogłos rzuconego zaklęcia. Głos trąbki, nieco zniekształcony, zdaje się dudnić, wracać do nich jakimś tajemniczym echem. Głośno przełyka ślinę, próbując się zmusić do racjonalnego myślenia, wykrzesać w umyślę jakąś bardziej rozgarniętą myśl. Spogląda w stronę Artura, próbując się wyczytać z jego twarzy jakąś reakcję na zaklęcie, które rzucił. Poczułeś coś? Jakieś zagrożenie? To było mądre posunięcie. Ciśnie mu się na usta, ale nie zdąża wypowiedzieć tej myśli na głos.
    Właśnie wtedy niewidoczny stwór uderza w dno statku po raz pierwszy.
    - ..ja - mimowolnie kończy urwane przez Synne zdanie. Knykcie palców jeszcze mocniej zaciskają się na burcie, gdy Gurra przechyla się przez nią, spoglądając w otchłań, mrużąc oczy. Ciszę za jego plecami przerywa kolejny huk, tym razem ciała kapitana uderzającego o pokład. - O kurwa. - Ponownie energicznie pociera skronie, próbuje zmusić umysł do przestawienia się na fale Kruczego oficera, Wysłannika. Powinien ruszyć głową, przecież z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Nie z takiego gówna udało mu się wygrzebać. Rozgląda się na boki, Dostrzega Urmasa, coś ściska go w piersi, grdyka drga mu nieznacznie, bo dostrzega, mimo maski wciąż tak uparcie dźwiganej na twarzy, że chłopak zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Już to kiedyś u niego widział. Nawet jeśli nie rozumiał. Ma ochotę do niego podbiec, jednak wokół tyle się dzieje, że musi ustalić priorytety, nie może pozwolić wyrzutom sumienia wziąć nad sobą górę. Na to jeszcze przyjdzie pora.
    - Jestem tutaj, jestem - chwyta Synnę za dłoń, ściska mocno, ale tylko na chwilę. - Zaraz do ciebie wracam. Trzymaj się burty!. - Łajba przechyla się z boku na bok, Gurra usiłuje utrzymać się na nogach, z trudem przemierza kilka metrów, sięga po jeden z leżących nieopodal haków, taki pokaźnej wielkości, który jeszcze kilka dni/tygodni/godzin? temu wykorzystywali w trakcie połowów. Sam już nie wie w jakim dokładnie celu. Stara się zakręcić liną niczym lassem, nie wie jak to się robi, widział to jedynie kilka razy w filmach śniących. Czuje się jak pieprzony cowboy, uśmiech przemyka mu przez usta. Zatacza w powietrzu koła, hak wiruje nad jego głową, gdy przygryza wargi, gdy czuje w płucach charakterystyczną siłę, nagle wyczuwa, że może wciągnąć w nie zdecydowanie więcej powietrza niż zwykle. Najwyraźniej bliskość wody sprawia, że może teraz naprawdę pobłogosławić swoją Rybicę. Rzuca hakiem jak najdalej tylko może, daleko w morze, w coraz bardziej wzburzone fale. Nie wie na co dokładnie liczy, że rzuci przedmiotem na tyle daleko, że odwróci uwagę zwierzęcia od statku? Czy stworzenie naprawdę tak łatwo pozwoli się oszukać? Głęboko w to wątpi, ale na ten moment to jedyny pomysł, który przychodzi mu do głowy.

    k6 na chorobę:  - Rybica ● 5 – ze względu na powiększoną pojemność płuc postać otrzymuje +10 do rzutu na sprawność fizyczną;
    k100 na sprawność fizyczną: 57 + 20 + 10 = 87
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Gurra Mickelson' has done the following action : kości


    #1 'k6' : 5

    --------------------------------

    #2 'k100' : 57
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Niepewność zrodzona ze strzępów strachu i zmęczenia sięga mięśnia pośrodku klatki żeber, to przyspiesza, choć z początku zamiera na ułamek sekundy. Krew szumi w skroniach, a senność morzy niemiłosiernie do tego stopnia, że życie staje się snem, a sen życiem. Nie rozróżnia już niczego, ani nikogo staje się bierny, bo chociaż był wytrwałym marynarzem i niejeden sztorm w swym życiu przetrwał, tak to, co działo się na tej łajbie podczas nieszczęsnej podróży przechodziło najśmielsze oczekiwania. Staje się bezsilny, wobec: żywiołu, siły, tego czegoś, co kontroluje ich i wniwecz odwraca każdą śmielszą inicjatywę, jakby stagnacja oraz rezygnacja były najmilsze temu czemuś. Pragnienie wytchnienia staje się nadrzędną potrzebą, a pragnąc zaznać tego spokoju był gotów na każde szaleństwo, wszystko aby osiągnąć ten stan odpoczynku, w którym umysł, choćby na moment przechodzi w tryb czuwania.
    Spogląda na Gurrę nieobecnym wzrokiem; twarz niczym płótno blade zachodzi szarością zmęczenia. Jego kroki stają się chwiejne i szuka po omacku czegokolwiek, byleby się utrzymać. Dźwięk – jasny i czysty prostuje go momentalnie, lecz słowa kapitana napawają trwogą. Chce do domu, tak bardzo, że sięgałby po najprostsze rozwiązania, ba! Gotów dorwać szalupę i samotnie orać powierzchnię morza, byleby dalej od tego miejsca – przeklętego w jego mniemaniu. Dosięganie ściany mistycyzmu, nierealnego oświecenia poprzez brak snu stanowi dla marynarza krok do szaleństwa, nawet jeśli to była droga do pokonania dla śmiertelnika, to nie zamierzał jej kończyć.
    Niepewnym krokiem podchodzi do burty, gdzie niedaleko stoi Gurra w zastygłej pozie. Jego towarzyszka widocznie zraniona wygląda jak siedem nieszczęść i zamaskowany młodzieniec, wszyscy oni razem zebrani tworzyli bandę, która rzucona na arenę niezrozumiałych wydarzeń musiała stawić im czoła i wyjść z opresji. Statek rozkołysany na falach, czy raczej pod siłą stwora, co w głębinach czyha zdaje się, być łupiną starą i przegniłą, wielce podatną na ataki frontowe. Nie zamierzał iść na dno. Nie chciał umierać. A już na pewno nie tu i nie teraz. Zbyt wiele życia miał przed sobą, jak wierzył, być może naiwnie, aby teraz ginąć w tak specyficznej otoczce. Między snem, a jawą lawiruje i szuka wzrokiem potwora, niezależnie od tego: czy to wieloryb, smok morski, czy kałamarnica, chce wydostać się z pułapki w jaką wpadli.
    Dýrin-svæfđur – czar opuszcza spękane wargi marynarza, ten celuje w to, co wydaje mu się podłużnym kształtem przeciwnika, lecz czy trafia? Nie ma pewności, nawet nie wie, czy to wszystko, to nie senny majak.
    Szukajcie szalupy, może uda nam się stąd wydostać! – rzuca w przestrzeń. Pilnie rozglądając się. Byle do brzegu…  

    20+91=111
    Dýrin-svæfđur (Somnae animali) – sprawia, że magiczne stworzenie zapada na II tury w sen. Nie działa na ludzi.
    Próg: 60
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    'k100' : 91
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Na kontynencie rozpoczął się czerwiec – długi i ciepły, choć wciąż blady, nieogorzały słońcem wspinającym się nieśpiesznie nad burtę horyzontu – na Morzu Barentsa nigdy nie ustąpiła jednak zima i nawet teraz, kiedy wszystko wokół wydawało się woskowe i jasne, a przy tym zachęcająco gładkie na krawędziach, woda wciąż była zimna i pozostawiała dreszcze wszędzie tam, gdzie trafiały drzazgi rozbitych o statek fal; gdyby Kraken zatonął, wyziębienie osłabiłoby was jeszcze szybciej niż kilkudniowa bezsenność. Pokład kołysał się tymczasem gwałtownie, przyzwyczajony do sztormu, lecz nie do stworzeń, które uderzały grzbietem w drewniane wręgi – woda zachowywała się jak pochłonięta sztormem, choć niebo pozostawało sino-błękitne i pozbawione chmur, a kolejne, gwałtowne uderzenie sprawiło, że wszyscy straciliście równowagę i nawet kolejne, głośne przekleństwo Havarda zaginęło wśród huku wzburzonych fal. Osoby, które stały przy burcie, przemokły pod wpływem haustu zimnej wody, przerzuconej wraz z poruszeniem stworzenia, które wciąż stanowiło jedynie srebrną płetwę, wystającą ponad taflę falującego morza – gdyby nie to, że wiatr całkowicie ustał, a powietrze było wilgotne i nieruchome, moglibyście całkowicie przegapić jego obecność, uznać błysk łusek za przewidzenie złośliwej wyobraźni, nieustępliwej, odkąd przetarto wam sen spod zamkniętych powiek. Czas faktycznie sprawiał jednak wrażenie nie sunąć dłużej wzdłuż linii prostej, ale załamywać się i pękać pod każdym ciosem spienionej wody, aż żadne z was nie potrafiło określić, jak dawno temu Kraken wypłynął z portu w Vardø i czy ktokolwiek dobrowolnie wszedł na jego pokład, czy może statek był w rzeczywistości stworzeniem podobnym oceanicznym bestiom – połknął was, zanim zdążyliście obejrzeć się przez ramię.
    Wywołane bezsennością zmęczenie nie działało na waszą korzyść: coraz trudniej było wam skupić myśli, jeszcze trudniej – sformułować zaklęcie, które sięgnęłoby celu. Czar rzucony przez Synne rozbił się o krawędź statku, pochłonięty kolejnym, łapczywym wdechem fali, Urmas, któremu menada nasunęła się na oczy jak wełna, a świadomość całkowicie zapadła się pod potylicę, przewrócił się natomiast przy kolejnym uderzeniu zwierzęcia o lewą burtę, rozbudzony dopiero przez haust zimnej wody, która zalała mu twarz i uwięzła w gardle przymusem mokrego kaszlu. Wydawałoby się, że Gurra zachował spośród wszystkich najwięcej rozsądku i zamiast sięgnąć do kieszeni po kolejne zaklęcie, chwycił za hak służący do połowu ryb i zarzucił go daleko w spienioną toń – być może gdyby na żelaznym ostrzu znajdowała się wystarczająco duża przynęta, łańcuch podziałałby jak wędka, nawet bez tego zwierzę poruszyło się jednak w wodzie, ślepo atakując miejsce, w którym ta zapadła się głębokim pluskiem. Morze zabarwiło się ciemno-czerwonym odcieniem, gdy hak przebił miękkie, rybie podniebienie, aż ubijana ogonem piana stała się gęsta i rdzawa – Kraken zakołysał się gwałtownie, pociągnięty do przodu przez zranione zwierzę, zaklęcie Arthura zasłało jednak pozorny spokój, rozścielony na krajobrazie jak świeże prześcieradło. Istota zapadła w sen i fakt ten dotarł do was z powolną, choć rosnącą intensywnością – była jedynym stworzeniem, które od czasu opuszczenia portu, zdołało to uczynić.
    Żadnych szalup. – zagrzmiał za waszymi plecami ciężki, grobowy baryton Havarda. – Nikt nie opuszcza tego statku bez mojego pozwolenia. Wyjmijcie tę bestię – warknął, gromiąc Arthura pogardliwym spojrzeniem, po czym przenosząc wzrok na morze, tam, gdzie w miejscu zatonięcia metalowego haka, płytko pod powierzchnią wody, unosiło się śliskie, pokryte łuskami ciało.

    INFORMACJE

    Wyciągnięcie stworzenia na pokład statku wymaga uzyskania sumy rzutów na sprawność fizyczną wyższą lub równą 100 – do tej akcji przystąpić powinny przynajmniej dwie osoby, możecie jednak wykonać ją wszyscy, aby zwiększyć szansę powodzenia (próg powodzenia pozostaje ten sam, niezależnie od ilości osób). Postacie, które nie podejmą się wyciągnięciu zwierzęcia, mają do dyspozycji rzut kością k100 na dowolne zaklęcie lub na sprawność fizyczną – w przypadku chęci zabicia tajemniczej istoty.

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 07.06 23:59)
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Uśmiech Gurry, choć wymuszony i nie tak ujmujący, jak mógłby być w innych okolicznościach, zadziałał na nią kojąco, jak świeżo nałożony balsam na podrażnioną skórę. Synne bezwiednie złożyła wargi do podobnego uśmiechu, próbując odpłacić mu tym samym.
    Zawsze spłacam swoje długi – zapewniła go; śmiertelnie poważny ton zdawał się nie pasować do tego uśmiechu, do miny, do przesłoniętych mgłą zmęczenia oczu. Gurra nie mógł tego wiedzieć, ale całe jej życie składało się z kolejnych długów i ich spłat. Dług u Vermunda, dług u Aarniego, dług u…
    Synne pokręciła głową, odrzucając tę myśl z głowy. To nie był czas i miejsce na wspominki i robienie rachunku sumienia.
    Zwłaszcza, że nie byli już sami.
    Tuż obok pojawił się chyba-naprawdę-jednak-żeglarz; Synne przywitała go krótkim skinieniem głowy – był elementem tej samej niedoli, co oni. Zabrani na statek, który zmierzał gdzieś na kraniec świata, do tego wbrew własnej woli i… zaraz, czy na pewno? Synne ściągnęła chmurnie brwi, ale myśl – krótka i ulotna – zniknęła nim zdążyłaby ją pochwycić, pozostawiając ją z sennym bałaganem grzechoczącym o ściany czaszki.
    Otworzyła usta, zamknęła je, niezadane pytanie pochłonął chlupot lodowatej wody i syk rozbryzgującej się o burtę wysokiej fali. Synne instynktownie osłoniła się ramieniem, ale w starciu z żywiołem niewiele to dało. Woda opadła na nią, na burtę, na pokład, przenikając każde włókno jej ubrania i – jak jej się wydawało – także każdą komórkę jej ciała. Czuła zimno, wszechogarniające, ciężkie zimno, które usztywniało stawy i szczypało skórę. Śliski pokład utrudniał utrzymanie się na nogach, statek wciąż kołysał się opętańczo, jak puszczony na linie skazaniec. Czy oni także właśnie kończyli swój żywot?
    Nie potrafiła nic zrobić – jej czar utonął, nie dotarł do celu, a po kolejny nie sięgnęła; skuwający jej ciało chłód przybierał na sile, wyduszał z płuc powietrze, wprawiał dłonie w drżenie, sznurował usta. Mokre włosy kleiły się jej do twarzy, przesłaniały widok, w butach chlupotało. Z narastającym poczuciem beznadziei obserwowała Gurrę i jego atletyczne działania; przez ten jeden krótki moment zazdrościła mu siły i opanowania, wymuszonej przytomności umysłu w chwili, gdy jej własny robił właśnie trzecią rundę wokół własnej osi.
    Kazał jej się trzymać burty. Krótki rozkaz, poparty równie krótkim gestem osadził ją na chwilę w miejscu, ale Synne nigdy nie wychodziło słuchanie się innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy chcieli dla niej dobrze. W całym tym chaosie, wśród wodnych bałwanów i nerwowych krzyków załogi, dotarło do niej, że całkiem niedaleko leży mężczyzna w masce. Leży i się nie rusza, jakby pierwszy padł ofiarą bezsenności, jakby niefortunnie uderzył się w głowę i…
    Los nieznajomego, jego być albo nie być, nagle skurczyło się do problemu dalszego planu. Ryba – to coś, co jeszcze chwilę temu pociągnęło Krakena i miotało się jak opętaniec – spała. Tak po prostu, najzwyczajniej, jakby była to czynność niewymagająca żadnego wysiłku. Spojrzenie Synne osiadło na sylwetce żeglarza-ale-jednak-magika, usta rozchyliły się w pełnym niedowierzania milczeniu.
    Jak on to zrobił? Czemu nie powiedział, że potrafi zesłać sen?…
    Konsternację przerwało huknięcie kapitańskiego barytonu; Synne mimowolnie skuliła ramiona, ale gdy nie nadszedł żaden cios, zdołała podnieść się powoli z pokładu, przytrzymać burty. Przemoczone ubranie sztywniało, ograniczało ruchy, oddech stawał się coraz płytszy i szybszy. Jak zimno. Jak cholernie zimno…
    Mając do wyboru wysuszenie ubrania tu i teraz – Synne wybrała linę przytroczoną do metalowego haka, spełniając kapitański rozkaz. Ciekawość raz jeszcze wygrała ze zdrowym rozsądkiem i troską o własny stan. Musiała się dowiedzieć, co to było za zwierzę. Musiała się dowiedzieć czemu śpi.
    Musiała się dowiedzieć czy ten sen da się ukraść; wydrapać spomiędzy łusek, wyszarpać spomiędzy ości.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Synne Mikkelsen' has done the following action : kości


    'k100' : 63
    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Muska go słońce w twarz. Muska świat, swoimi łaskawymi palcami wygładzając bruzdy troski wyciosane w skórze. W nagłym odcięciu od rzeczywistości, Urmas otrzymuje upragnione ukojenie. Na krótko. Morze Barentsa jest mało łaskawe i przypomina o działającym się poza jego świadomością spektaklu. Na więcej wiadomości do przyswojenia nie ma miejscu. Wzrok jest zaciemniony, bez wpływu czy kontroli. Pędzi on w środkach wodnych wirów, pozostający  głuchy na padające słowa i gesty.
    Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz.
    Zmęczenie nie chce odpuścić. Wbija swoje ostre jak maleńkie piły zębiska, wyszarpuje go z obrazu mary. Nie pozwala Krakenowi dłużej kołysać bezwładnego ciała. Przed otwarciem oczu, tańczą mu sylwetki utkane z ciemnych drobin. Są i rybne płetwy. Pochylają się nad nim tak, jakby chciały go objąć i postawić na nogi. Wciągnąć w swój taniec, gdzie stopy odrywają się od ziemi, a każdy krok staje się impulsem do powietrznego zrywu, mogącego poruszyć… co?
    Jego? Jeszcze coś innego?
    Przypomina sobie statek. Tętno mu podskakuje. Migawka życia wyskakuje przed, wyciągając szereg ostatnich, pozornie błahych zdarzeń. Niczym klamra łączy je ostatni krzyk, wycelowany w jego stronę. Zawołanie kogoś, kto był nieobecny, aż nabrał wszelkich cech ostrzegawczego symbolu, wyrysowanego w czułych miejscach. Każde nawiązanie kontaktu wzrokowego ze śladem obcej interwencji, powoduje mimowolny wstrząs. Wstrząs, który przesuwa go jak pionka na niewidocznej szachownicy. Jest zdany na siebie i to nie pierwszy ani ostatni raz. Powstały sen przemija, zostaje pokonany przez wpływ siły silniejszej od potrzeb fizjologicznych.
    Nie ma w nim odpoczynku, zesłanego przez istoty nadrzędne. Jest potrzeba rosnąca w miarę z postępującą aktywnością mózgu. Bo pędzi dalej. Pędzi i nie wie gdzie go noszą kończyny.
    Nie chce zostać przetrawiony przez szaleństwo. Nie chce wylądować na dnie własnej głowy.
    Co zrobi jak nie będzie innych opcji?
    Urmas nigdy nie był typem bohatera. Robił co mógł, żeby los był przyjemniejszy dla porozrzucanych ulicznych dzieciaków. Zajmował im czas, tworzył zabawy, pilnował, żeby nic się nie stało. Ale to nie było heroiczne ani altruistyczne. Podskórnie wiedział, ze to nowa forma nienazwanego egoizmu. Potrzeby uwolnienia się od pleśni, zarastającej rodzinny dom.
    Nie ma go na statku. Nie w sposób świadomy. Ciało leży w powiększającej się kałuży. Maska sama się ześlizguje z twarzy i odkrywa słabości, z jakich składa się poznana tożsamość. Twór znika między oczkami, pozostawionej na widoku siatki. Następny powrót Krakena do Vardø miałby szansę odsłonić twórczy kaprys, nieświadomie pozostawiony na pokładzie.
    Na wyciągnięcie ręki jest poszukiwane rozwiązanie. Ciemniejący z każdą sekundą błysk, tęsknie senne wezwanie niksy, obiecujące rozpłynięcie się wszystkich trosk. Wystarczy się zanurzyć.
    Dalej. Zanurz się. Dołącz do mnie. Dalej...
    Dalej... – Urmas powtarza za nią. Wpatruje się w opalizujący rybi ogon tuż obok skały, do której się zbliża. Na nim, oparta na mokrych przedramionach, znajduje się ciemnowłosa dziewczyna. Jej kawałek.
    Jest blisko, bardzo blisko, kiedy woda uderza w twarz, wchodzi do środka każdym dostępnym i widocznym sposobem. Seria kaszlu oddala go od morskiego bezmiaru. Szarość jaśnieje, tryska pod cienką skórą. Ból staje się nagły. Atakuje głowę i parę miejsc, które zyskały obtłuczenia. Mocny głos kapitana przywraca Urmasa na właściwe tory. Wręcz wypluwając swoje płuca, podnosi niechronione maską ciemne oczy i rozgląda się szybko, acz nieprzytomnie. Przeciera patrzydła i podnosi się do pozycji pionowej, nie bacząc na to, że cały jest przemoczony. Miga mu ciemnowłosa kompanka rzucająca się do liny z metalowym hakiem. Przywodzi na myśl tamtą z jego wizji. Niedaleko znajduje się i oficer, nie mający zamiaru mu zniknąć z zasięgu wzroku. Drugi mężczyzna, o jasnych włosach, zdaje się szukać czegoś spojrzeniem. Rozwiązania? Zguby?
    Orientuje się, że nie ma na sobie maski. Jest bardziej nastawiony na widok niż zwykle. Czuje wzrastający dyskomfort, ale wie, że nie ma czasu na powrót do kajuty ani na poszukiwania ośmiorniczego tworu. Przygląda się wreszcie stworzeniu, którego łuski migoczą pod powierzchnią wody. Zdaje się być spokojne i nieszkodliwe. Może to jedynie pozory, lecz wystarczą by chęci sięgnięcia po hak i wspomożenie reszty drastycznie spadły.
    Może ta istota wcale nie chciała zrobić im krzywdy?
    –  Blaðra – w odpowiedzi wyciąga ręce, przekierowując rozbudzoną moc w morski twór, licząc, że to wystarczy. Wiedza o magii ofensywnej jest u Urmasa niewielka, ale czuje, że musi coś zrobić. Jest osłabiony przez atak choroby i ledwo stoi, jednak daje radę przybliżyć się do krawędzi statku i liczyć na skutek. Właściwy i mogący przynieść oczekiwane odpowiedzi.

    Pierwszy rzut: Blaðra 63 (udane) +10 za magię użytkową?


    My river's slowing down
    Know where you'll wind up
    Cross my water 'til you drown
    I feel it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Urmas Laine' has done the following action : kości


    'k100' : 63
    Widzący
    Gurra Mickelson
    Gurra Mickelson
    https://midgard.forumpolish.com/t3571-gurra-mickelson#35956https://midgard.forumpolish.com/t3623-gurra-mickelsonhttps://midgard.forumpolish.com/t3624-wartahttps://midgard.forumpolish.com/


    Świat ogranicza się nagle do tej łajby, do tego bezruchu, do ich piątki - bo inni pasażerowie chyba zaszyli się w swoich kajutach, modlą się gdzieś w jakimś kącie do bogów lub już dawno stracili nadzieję - a w końcu do tej ryby nieznanego gatunku. Przyszło im żyć w prawdziwym koszmarze, powoli tracąc zmysły. Mimo to Gurra mimowolnie odczuwa absurdalną ulgę - jego problemy nagle maleją, znikają za zasłoną tego konkretnego momentu, teraźniejszej bezradności i beznadziejności sytuacji. Na kilka minut udaje mu się zapomnieć. O Malou, o zaginionym Robinie, o Harpie… Czy nie właśnie tego ostatnio tak bardzo dla siebie pragnął? Jedynie obecny niedaleko Urmas, który wydaje się powoli odzyskiwać kontakt z rzeczywistością, jest wciąż obecnym puzzlem tamtej tragicznej układanki. Namacalnym dowodem tamtej agresji, nerwowości i zagubienia, które opanowały go w cichym ulicznym zaułku. Może to właśnie on każe Gurrze walczyć, szukać rozwiązania - jest jedyną nitką zdolną wyprowadzić go z labiryntu bezsenności i przeżywanego koszmaru.
    - Musimy się stąd wydostać - przytakuje Arthurowi zachrypniętym głosem, również dając kapitanowi do zrozumienia, że coraz mniej go obchodzi jego zdanie. Utknęli, na horyzoncie nie rysuje się nawet widmo natychmiastowego ratunku. Doskonale rozumie znaczenie hierarchii, w końcu w Kruczej nawet mimo wewnętrznych rozterek zawsze podporządkowuje się odgórnym rozkazom. Niekiedy zaciskając dłonie w pięści, w złości przygryzając wargi, czy jednak decydując się, nierzadko wraz z Vaią, na lekkie nagięcie zasad, nie wykraczające jednak poza wytyczne.. Dla dobra galdrów, tak sobie to zawsze tłumaczy. Może właśnie dlatego mimo wszystko decyduje się wykonać rozkaz kapitana, dla dobra ich wszystkich. Chwyta za linę haka, którym chwilę wcześniej tak celnie udało mu się rzucić w morze. Jest już tak zmęczony, że nawet nie odczuwa większej satysfakcji. Oczy ma przekrwione, wory pod oczami dobitnie potwierdzają, że nie zmrużył oka od kilku nocy, a mięśnie mimo wszystko lekko zwiotczałe. Zapiera się jednak, wciągając rybę na pokład.
    Niech to się już skończy. Niech w końcu wybudzą się z tego koszmaru.
    Czy tego na pewno chce? Chwilami wydaje mu się, że nic nie jest gorsze od rzeczywistości, w której przyszło mu żyć od paru ciążących na barkach miesięcy.

    Sprawność fizyczna : 24 + 20 =47
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Gurra Mickelson' has done the following action : kości


    'k100' : 27
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Grzmiący baryton kapitana uderzał, niczym pejcz nagą skórę, lecz na marynarzu niewielkie wrażenie pozostało po tej próbie mitygowania, był doświadczonym marynarzem, daleko mu było do okazywania paniki w kryzysowych sytuacjach, ta obecna nie dawała żadnych złudzeń na poprawę, chcąc zwodować ich nadzieję na wydostanie się z matni szukał potwierdzenia domysłów, które dziwnie kołowały wokół statku i tej aury bezsenności. To, co tu się działo za bardzo przypominało momentami senny koszmar, w jakim uwięziony trwał mimowolnie i tylko interwencja kogoś z zewnątrz może przywrócić go światu.
    Ostrym spojrzeniem częstuje starszego mężczyznę, a jego postawa daleka jest od uniżonej, znał wartość życia i nie zamierzał, tak łatwo oddawać nad nim kontroli komuś, kto śmierdzi śledziem na kilometr.
    Przejrzyj na oczy, utknęliśmy – kieruje słowa w odpowiedzi, lecz mimo wszystko mechanizmy działają niezawodnie, jakby wbrew woli właściciela, a ciało wykonuje samoistnie ruchy. Siłą mięśni starają się wspólnie z ciemnowłosym wyciągnąć rybnego stwora z objęć morza, chociaż zdaje mu się to wszystko irracjonalnym założeniem w momencie, gdy statek spowija nieodgadniony urok niemocy. Zmęczenie zalewa umysł pogrywa na strunach zniecierpliwienia, a świadomość, że już dawno powinni być u celu podróży, ba może nawet wracać do Vardø stanowi zadrę posypaną solą. Jest znużony i zniecierpliwiony. Wzrokiem szuka rozwiązania, jak daleko było do lądu, czy i tam zmęczenie byłoby równie odczuwalne, a niemożność regeneracji została odebrana, a może to wynik tego zjawiska? Tak dziwnego dla ludzi przyzwyczajonych do cyklu dnia i nocy, że kiedy zapanowało, coś pomiędzy organizm wariuje i gubi się, musieli oszukiwać zmysły, zasłonić oczy wmawiając uparcie o nastaniu wieczornej pory.
    Cholerny statek, co tu się dzieje, kim my jesteśmy? – mruknął do siebie, jednak na tyle słyszalnie, że znajdujący się obok Gurra, mógł usłyszeć, ten wykazywał nad podziw opanowanie, którego podłoża przecież nie mógł być świadom, ale czuł w sobie, zbyt wiele sprzecznych emocji, te nawarstwienie sprawiało, że irytacja, mimowolnie wypływała na światło dzienne/nocne? Z natury łagodny przecież nie uderzałby w postawę przełożonego, gdyby nie to, że teraz w tym wszystkim, coś mu nie pasowało. Pływał, miał doświadczenie, a raczej myślał, że miał, że był żeglarzem, bo kim innym? Nawet nie bardzo wiedział, co tu robił i dlaczego wyruszył w ten rejs. Był śpiący, głodny, zły i marudny. Na domiar złego wszystko zdawało się trwać w tym zawieszeniu, bez śladu na poprawę sytuacji. Maska pękła, a twarz młodego mężczyzny pokazała się światu. Rzucony czar wydawał się dobrym pomysłem. Ryba zmożona snem była bezbronna, powinni ją jak najszybciej zabić? Po co to wszystko?
    Kraken stawał się pułapką, więzieniem bez wyjścia.
    Czy przemawia przez niego panika?


    Sprawność fizyczna: 94+30=124
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    'k100' : 94



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.