Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Urmas Laine

    2 posters
    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Urmas Laine
    Miejsce urodzenia
    Kohtla-Järve, Estonia
    Data urodzenia
    27.02.1972
    Nazwisko matki
    Koitmets
    Status majątkowy
    Biedny
    Stan cywilny
    Kawaler
    Stopień wtajemniczenia
    II
    Zawód
    właściciel łaźni "Laguz Njorda" w Górach Bardal, twórca masek
    Totem
    Leming
    Wizerunek
    Adrien Sohares

    – Opowiem ci bajkę.
    – O czym będzie?
    – O wdzięcznym księciu.

    Pierwszy duch powstał ze śniegu. Zjawa utkana z delikatnych płatków. Kobieta o długich, ciemnych włosach i drobnym uśmiechu czekała na niego, wyciągając ręce. Wyglądała jak za swoich najlepszych lat. Jeszcze zanim wykończył ją mąż i choroba. Jakby wyszła z fotografii, trzymanej w ramce na jego szafce.
    Czas na nas. Musimy się spieszyć.
    Złapał ją ostrożnie. Palce zadrżały od chłodu. Wrażenie przypominało mu interakcję z lodowatą wodą ze studni. Równie niepewne i nieuchwytne. Nie sprzeciwiał się narzuconemu kierunkowi. Poszedł za nią. Prosto w ciemny tunel, odkryty za czasów dzieciństwa. Za starym miastem, obok niedokończonego i zdewastowanego pomnika Paula Keresa.
    Nad Kohtla-Järve zawisła otrzeźwiająca zimowa mgła, gubiąca ostrość ludzkich konturów. Budynki trzymały się dzielnie, otrzepując się ze zniszczeń i zapomnienia. Z upokarzających biednych alejek, co w panowanie brały znudzone dzieciaki. Przeważały sieroty i uwięzione w marzeniach zguby. Oddalały się od rodzinnych problemów i tęsknoty, goniąc za zbieraniną rówieśników. Urmas był jednym z nich. Przed pojawieniem się na świecie brata, przywiązany do ulicznej społeczności. Od zawsze z wysokim wskaźnikiem poczucia odpowiedzialności, dbał o słabszych i młodszych. Odprowadzał pod właściwe drzwi, towarzyszył w wymęczających wędrówkach po okolicy, trzymał wartę, wysyłając ostrzegawcze sygnały, gdy na horyzoncie pojawiał się dorosły. Nie porzucał, nie zostawiał nikogo samego, nauczony przez matkę, że zaoferowanie swojego towarzystwa to najcenniejszy dar. Podarunek, którego nie zastąpi żadna ilość pieniędzy.
    Już od dzieciństwa rzadko mówił. Pierwszy za to wyciągał rękę i dawał prezenty z okazji urodzin czy świąt. Miał pamięć do dat, przed snem wielokrotnie je powtarzając dla lepszego utrwalenia.
    Okolica przypominała zawartość potrząsanej kuli śnieżnej. Pejzaż magiczny, naznaczony mieniającymi się brokatem ścieżkami, prowadzącymi donikąd. Bez pojazdów i maszyn, biel dominowała, chowając pod sobą miejską truciznę. Drzewa były wbite jak świeczki w urodzinowy tort, gotowe przetrwać wstrząsy kopuły i zaciekłe pchnięcia wiatru. Widmu kobiety przestał dłużej towarzyszyć młody mężczyzna. W jego miejsce pojawił się mały chłopiec, ubrany w dziurawe rękawiczki i ręcznie dziergany szalik, zakrywający część jego twarzy. Niespiesznie zmierzali do starej kamienicy, w której czekał już ojciec.
    To był szczęśliwy okres. Sprzyjający ciąg pomniejszych wygranych, co rozochociły głowę rodziny i stały się początkiem tragedii. Nie brakowało i towarzystwa, przewijających się nieoczekiwanie wujków i ciotek, wypożyczających mu książki i opiekujących się nim, tuż po tym jak stan matki robił się poważniejszy, a rosnący w brzuchu drugi Laine nabierał sił. Nie trwało to długo, bo przekleństwo słabości pochwyciło na dobre Augusta. Ojca Urmasa i Eirika. Sieci hazardu i substancji psychoaktywnych wzięły go we władanie, obiecując lepsze jutro. Bogactwo i los godny przyszłego jarla.
    Bieda stanowiła główny punkt istnienia Laine'ów. Mogli być bardziej lub mniej biedni. Nigdy bogaci. Zawsze brakowało pieniędzy i nie pomagała żadna ilość wykonywanych prac przez Rednę. Trzeba było sobie radzić na inne sposoby, a duma miała gorzki posmak, który trzeba było przeboleć. Zwróciła się parę razy do ojca, wiedząc, że to niewiele zmieni i licząc się z potencjalnymi komentarzami z jego strony.
    "Ostrzegałem cię przed nim. Mogłaś mieć lepsze życie, ale mnie nie słuchałaś".
    "Ile jeszcze będzie to trwało? Masz dzieci. Odejdź od niego i zacznij od nowa. Jeszcze nie jest za późno".
    "On cię do grobu w końcu wpędzi, Redna. Posłuchaj swojego ojca choć raz".
    Augusta głód zyskiwał na sile. Urmas, gdy tylko mógł, zaczął zatrudniać się do pomocy. Roznosił ulotki, przenosił skrzynki, podawał klientom dania. Uderzenia i słowa pogardy przyjmował ze stoickim spokojem, wyobrażając sobie kompletnie inną scenerię. Znosił wszystko dla swojej rodziny. Nie było łatwo łączyć to z edukacją, w szczególności po zakończeniu estońskiej akademii i rozpoczęcia II stopnia wtajemniczenia. Matka uparła się i posłała go do Akademii Mannaz. Skończył ją z trudem, ale zadanie zakończyło się sukcesem. Jego nieobecność odcisnęła swoje piętno, co widział nie tylko po zachowaniu Eirika, ale i gasnącej w oczach Redny.
    Cisza zyskała na sile. Przeprowadzka stała się ostatnim wspomnieniem dorastającego chłopaka i zjawy. Objęła go ostatni raz, łzy jak płatki śniegu przykleiły się do jego policzków. Pocałunek złożony na czole przypominał za to delikatny podmuch wiatru.
    Duch przeszłości zniknął.
    Został sam.


    Drugim gościem był dziadek. Gotfred Koitmets wyglądał młodziej niż zapamiętał go Urmas po pierwszej wizycie w Midgardzie. W brązowym oku błyszczał hardy błysk, ale usta przestały być dłużej zaciskane w wąską kreskę. Dłonie były wolne od pamiątek po ciężkiej pracy. Nie musiał też chodzić z laską.
    Muszę ci coś pokazać, chłopcze. Idź za mną.
    Głos dziadka brzmiał zupełnie jakby dobiegał spod wody. Przypominał Urmasowi fale rozbijające się o skały. Posłusznie ruszył za mężczyzną, będąc już w pełni teraźniejszym sobą. Od śmierci dziadka minęły niecałe 2 lata i od tego czasu zapomniał jak dobrze było być pod jego przywództwem i opieką. O wiele łatwiej. Po drodze natrafił na jedną z masek. Naturalnie po nią sięgnął i przywdział, a zieleń wokół nich zaczęła rosnąć. Minęli potok i ruszyli ku miastu. Dobrze pamiętał trasę. Kawałek dalej były schodki, prowadzące w dół. Do wielkich budynków, gdzie mieszkało dużo rodzin. Najczęściej wielopokoleniowych. Drzwi do ich domu były otwarte. Dziadek wszedł pierwszy, a po nim wszedł on.
    Matka leżała bez życia wykończona przez chorobę. Cała blada, z nikłym uśmiechem ulgi na twarzy. Strużka gęstej śliny zgromadziła się w kąciku ust. Każdego dnia żałował, że nie pojawił się wcześniej i nie spłacił rosnących długów ojca kiedy indziej.
    Nic nie mogłeś więcej zrobić, Urmas. Z topielczymi płucami nie ma się szans.
    Maska szczęśliwie zasłaniała jego twarz i łzy spływające bezwdzięcznie po napiętej skórze. Gotfred położył dłoń na jego ramieniu. Bez zbędnych słów przeszli do następnego pomieszczenia, unikając tym samym spotkania z nietrzeźwym ojcem.
    Wystrój się zmienił. Zewsząd uderzała para od gorącej wody, którą dziadek i tak podgrzewał. To był jego nowy dom, po tym jak matka zmarła, a on i Eirik się pokłócili. Ostrzej niż zwykle. Jego brat zapadł się wtedy pod ziemię.
    "Musi być odpowiednia temperatura. Goście wyczują, jeśli będzie coś nie tak".
    Mawiał za każdym razem, gdy Urmas nie krył zaskoczenia po kolejnych kawałkach drewna lądujących w piecu. Nigdy się nie bał mężczyzny, którego tak nie znosił jego ojciec. Miał też wystarczająco dużo czasu i chęci by wytrzymać wszelkie trudności. Dziadek był znakomitym mentorem, ale równocześnie bardzo surowym. Za każdą nieuwagę karał dodatkową pracą lub uderzeniem patyka po dłoniach.
    W wolne dni wybierali się wspólnie na pokazy i miastowe świętowanie. Urmas jak zaczarowany przyglądał się teatralnym sztukom, niejednokrotnie wymyślnym maskom czy makijażom. Dziadek to zapamiętał i na urodziny dostawał od niego wyjątkowy prezent. Swoją pierwszą maskę. Dobre wspomnienia z dzieciństwa odżyły. Pierwszy pokaz widziany w Kohtla-Järve. Pierwsze ciepło od chudego ciała stojącego obok niego. Zabrudzonego chłopca lub dziewczynki. Pierwsze pochwycenie małej dłoni. Pierwszy kęs świeżej bułki, która wzięła się znikąd.
    Przymierzył ją natychmiastowo.
    – Dziękuję.
    Padło słowo z jego ust. Zauważył szybko znikający uśmiech dziadka, a zarazem swojego mentora. To właśnie dzięki niemu zrozumiał, że dokądś należy i znalazł swój cel istnienia. W górach Bardal, w łaźni opiekuna. Zamierzał kontynuować tradycję i przekazywać nadal to, czego się nauczył. Tak samo ćwiczyć się nieustająco w sztuce przemiany w wydrę, do czego również go zachęcał Gotfred. Na początku było ciężko, ale odkrył duże ułatwienie w runach. Rysował je zawsze przed rozpoczęciem próby, zyskując nowe pokłady energii i skupienia. Po tym jak wracał do domu, czekała na niego przygotowana balia. Motywowała go niewyrażona werbalnie duma dziadka, objawiająca się w szorstko-czułych gestach. Budowała i skłaniała do poświęcania tej sztuce magicznej więcej czasu. Wiedza ze szkoły okazała się być kluczowa w kontekście rozumienia podstaw i wychwycenia natury przemiany. Początkowo chodziło o samo odwdzięczenie się mentorowi za przygarnięcie pod swój dach. Z czasem odkrył, dlaczego było to ważne i skąd wynikału te naciski. Szybsza ucieczka i uniknięcie tarapatów piasotwały się na samej górze atutów. Gotfred tym samym upewniał się, że będzie miał czego użyć, gdyby reszta metod zawiodła.
    Dobra kąpiel może przynieść upragnione ukojenie. Może wyleczyć złamane serce. Może pomóc znaleźć odpowiedzi na pytania męczące od dawna.
    Może dać radość.
    Dziadek stanął przed nim ostatni raz. Ściągnął mu maskę.
    Nie zawsze trzeba się ukrywać i bać. Będę ciebie doglądał.
    Poklepał go po ramieniu i zniknął. W ostatnim buchu teraźniejszej pary z pieca.


    Ostatnia, z opóźnieniem, przyszła zakapturzona zjawa. Głos miała nieokreślony, a szeroki ciemny kaptur skutecznie zasłaniał twarz. Urmas nie dociekał, czekając na następną część opowieści. Najpierw przeprowadziła go przez urywane wizje i omamy, które zdarzało się mu mieć. W ostatnim czasie było ich zresztą więcej niż mniej. Został minięty. Zaspany, biegnący do drzwi, które trzęsły się od uderzeń. Po drodze złapał za jedną ze zrobionych przez siebie masek. Robił je, odkąd jedną z nich otrzymał od dziadka. Wykorzystywał różne materiały, rzeźbił w nich, nadawał unikatowych właściwości. Sporadycznie magicznych. Była to niekończąca się spirala eksperymentów. Ta, którą nosił na co dzień, zwyczajnie trzymała się bardzo dobrze na twarzy. Nie dała się łatwo ściągnąć.
    Do środka wszedł mężczyzna odziany w drogie ubrania. Znał go. Pewnie przyszedł z nową ofertą kupna łaźni i obietnicami spłaty kredytów ojca, zapisanych na jego imię i nazwisko.
    Po jego następnej odmowie, mężczyzna stał się bardzo zdenerwowany. Uniósł rękę gotowy do rzucenia zaklęcia. Urmas zrobił to samo, przygotowując się do obrony. Duża kula ognia została posłana w stronę jego powstałej bariery. Stanowczo za słabej, żeby przetrzymać atak.
    To się może wydarzyć.
    Zniekształcony głos zakapturzonej zjawy rozbrzmiał znikąd. Akcja w łaźni została przerwana i przeszli przez drzwi. Tym razem był to las, znajdujący się niedaleko małego wodospadu. Było to jedno z jego ulubionych miejsc. Wszędzie znajdowały się słoiczki, wypełnione z szybko zmieniającymi się zasłyszanymi historiami. Historiami jego klientów. Były wspominane nazwy, które nic mu nie mówiły. O organizacjach, z którymi nie miał jak mieć styczności. Za rzadko bywał w mieście. Nie często się odzywał i łatwo nie nawiązywał nowych znajomości.
    Kolejna nic nie znacząca halucynacja?
    Usiądź.
    Nie mógł się sprzeciwić. Zajął pozycję. Usiadł po turecku i przymknął oczy. Nie musiała nic mówić. Robił to wiele razy wcześniej i w tym samym miejscu. Wsłuchiwał się w odgłosy przyrody, odnajdując siłę w spokoju. Zdarzało mu się modlić i ćwiczyć magię, mogącą wpłynąć na proces twórczy czy rzeczywistość. Od razu wyczuł zmianę temperatury, chłód bijący od kościstego dotyku, gdy spłynęło na niego zakończenie. Tej podróży. Opowieści o nim.
    Nieprzewidziana śmierć w samotności. Z rozlaną wokół krwią. Z roztrzaskaną maską, spod której zerkało jedno brązowe oko.
    To mój prezent dla ciebie. Obyśmy się szybko nie zobaczyli.
    Nagła pobudka szarpnęła jego ciałem. Zegar wskazywał dokładnie północ, a skóra była zlana potem. Nie był w stanie już tej nocy zasnąć.
    Przyszłość zostawiła go sam na sam ze sztormem wątpliwości.

    Widzący
    Urmas Laine
    Urmas Laine
    https://midgard.forumpolish.com/t3472-urmas-laine#35617https://midgard.forumpolish.com/t3552-urmas-laine#35654https://midgard.forumpolish.com/t3551-juku#35653https://midgard.forumpolish.com/


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    188 cm
    Waga
    63 kg
    Kolor oczu
    brązowe
    Kolor włosów
    brązowy
    Znaki szczególne
    blizna za prawym uchem, urwany kawałek prawej małżowiny usznej, ślad po oparzeniu na lewej ręce, ukrywa swoją twarz przeważnie za jakąś maską
    Genetyka
    -
    Umiejętność
    przemiana w zwierzę (wydra)
    Stan zdrowia
    - chory na menadę
    - miewa sporadyczne problemy ze słuchem


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    I
    Reputacja
    0  
    Rozpoznawalność
    0
    Stronnictwo
    0
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    10
    Magia lecznicza
    7
    Magia natury
    8
    Magia runiczna
    13
    Magia zakazana
    0
    Magia przemiany
    15
    Magia twórcza
    22
    Sprawność fizyczna
    8
    Charyzma
    5
    Wiedza ogólna
    7


    Atuty

    Pasjonat run (I)
    +3 do rzutu kością na dowolne czynności z dziedziny magii runicznej.
    Twórca (II)
    +5 do rzutu na dowolne zaklęcie z dziedziny magii twórczej.


    Ekwipunek

    Maska Odyna
    raz na fabularny miesiąc pozwala spojrzeć przez ściany, zapewniając jednorazowy bonus +10 do spostrzegawczości, ponadto na co dzień gwarantuje stały bonus +2 do charyzmy.
    Przedmiot
    opis przedmiotu


    Aktualizacje

    10.01.2023
    zakup umiejętności przemiany w zwierzę
    Data
    aktualizacja

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Posiadasz wyjątkowy talent, choć niekiedy trudno powiedzieć, gdzie dokładnie znajduje się to, co powinieneś hołubić w sobie najbardziej – w dłoniach, spod których wychodzą tajemnicze maski? W głowie, gdzie po raz pierwszy zrodziła się wizja Twojej przyszłości? W sercu, które – mimo przeciwności – wciąż bije, uparcie popychając Twoje ciało do życia? Musisz pilnować tego, co dla Ciebie najważniejsze, Urmas – pamiętaj, że nie wolno Ci zgubić się we własnych bajkach.


    Prezent

    Wiele osób ukrywa się za cudzą twarzą – Ty nakładasz je jednak po to, aby nic nie mogło się przed Tobą schować. Na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz maskę Odyna, w którą inkrustowany został kamień, przypominający wyglądem ludzkie oko. Przedmiot ten, raz na fabularny miesiąc, kiedy przyłożysz go do twarzy, pozwala Ci widzieć przez ściany, zapewniając tym samym jednorazowy bonus +10 do spostrzegawczości. Na co dzień możesz nosić go na szyi w formie wisiorka, po potarciu wbudowanego w nią klejnotu, maska zmienia bowiem swoje rozmiary – gwarantuje Ci wtedy stały bonus +2 do charyzmy.


    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Jāzeps Ešenvalds

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.