Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Dolina reniferów

    5 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Dolina reniferów
    W rozległej dolinie wysuniętej daleko na północ gór Bardal znajduje się nie tylko wyciąg narciarski oraz górskie schronisko z najlepszym w całej Norwegii glöggiem, ale także niezwykle wyjątkowe miejsce, gdzie co roku pod koniec wiosny odbywa się migracja setek tysięcy reniferów. Powracają one z rozległych pastwisk na wschód od Tromsø, przekraczają rzekę i udają się na znacznie łagodniejsze klimatycznie polany na południe od Midgardu. Widok całych stad tych pięknych i dostojnych zwierząt jest niewątpliwie czymś spektakularnym. Zwierzęta te, stanowiące niegdyś oś gospodarki i kultury Półwyspu Skandynawskiego, od dawna nie padają już tak liczną ofiarą myśliwych, w związku z czym zdarza się, że niekiedy podchodzą nawet do spacerujących tędy galdrów w poszukiwaniu pożywienia.


    Ingrediencje
    W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.

    ● Ingrediencje roślinne: bażyna czarna (I) borówka czarna (I), malina nordycka (I), miętulipan (I), poziomka pospolita (I), wierzba lapońska (I), gwiazdołuna (II), żarliwodrzew (II), stoplamek (III);
    ● Ingrediencje zwierzęce: lusse (II) – pióro, pazur, mięso.
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    12.08.2001

    Jedno było już pewne — okolice Midgardu od jakiegoś czasu spowijała aura tajemniczych, niezrozumiałych zjawisk, które przyciągały uwagę i budziły niepokój wśród mieszkańców. Ludzie szeptali o dziwnych zdarzeniach, które pojawiały się nagle i niespodziewanie. Było to coś więcej niż zwyczajne historyjki; każdy czuł, że coś nieuchwytnego i potężnego zaczyna poruszać kołami losu. Niezwykłe opowieści krążyły po Midgardzie, ale tylko nieliczni odważyli się wierzyć, że kryje się za nimi coś prawdziwego. Właśnie wtedy, pewnego chłodnego, letniego poranka, hodowca reniferów o imieniu Folkmar dostrzegł, że jego stado zaczyna zachowywać się w sposób, którego nigdy wcześniej nie zaobserwował. Niektóre renifery, zazwyczaj posłuszne i trzymające się swojego terenu, nagle zaczęły podążać w jednym, wyraźnie wyznaczonym kierunku — jakby przyciągane przez niewidzialną siłę. Zaintrygowany tym niecodziennym zachowaniem, starzec postanowił nie tylko obserwować ich drogę, ale też samemu wyruszyć ich śladem, który prowadził wyraźnie w jednym kierunku. Do opuszczonego Koselig.
    Mężczyzna postanowił podążyć za instynktem swoich reniferów, wierząc, że może to być klucz do rozwikłania zagadki, która zawisła nad jego ziemią. Głęboko czuł, że to nie jest zwykły przypadek — tajemnicza siła, która przyciągała zwierzęta, wydawała się zbyt potężna i zbyt celowa, aby można ją było zignorować. Miał jednak świadomość, że podróż do Koselig wymagałaby czegoś więcej niż tylko odwagi. Mężczyzna był już w sędziwym wieku, a trudy wyprawy mogły okazać się ponad jego siły, dlatego wiedział, że sam nie da rady. Przez kilka dni wędrował po okolicy, rozmawiając z napotkanymi mieszkańcami i szukając kogoś, kto mógłby mu pomóc. W końcu, całkiem przypadkiem, natrafił na Islę, którą czasem widywał w okolicy, a ta postanowiła również przyprowadzić dodatkowe wsparcie w postaci Henrika. Zupełnym przypadkiem zwerbował także Nika podczas ostatniej wizyty w jego sklepie — gdy tylko opowiedział mu o swoim ostatnim problemie, mężczyzna niemal od razu postanowił mu pomóc.
    Chciałem wam pokazać, jak to wygląda — powiedział Folkmar, chowając się za drzewem, gdy zebrali ich o umówionej godzinie w dolinie reniferów. Mleczna mgła otulała jeszcze krajobraz, a powietrze było przepełnione ciężkim zapachem wilgotnej ziemi. — To nie jest kwestia tylko moich reniferów, to coś więcej... — Folkmar przerwał, widząc ich pytające spojrzenia. — Każdego dnia coraz więcej z nich znika. Nie wszystkie od razu, ale codziennie wędruje ich po kilka w tamtą stronę, jakby coś je wzywało… stado się powoli zmniejsza.

    INFORMACJE

    Misję fabularną Wszystkie drogi prowadzą do Koselig pora zacząć! Na początek przysługuje wam jeden rzut na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 60. Proszę także o wymienienie całego ekwipunku, który przy sobie teraz macie.

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: do 4.11, 23:59
    Widzący
    Isla Löve
    Isla Löve
    https://midgard.forumpolish.com/t3777-isla-love#39244https://midgard.forumpolish.com/t3779-isla-love#39294https://midgard.forumpolish.com/t3780-lakrits#39298https://midgard.forumpolish.com/


    Uwielbiała renifery jeszcze zanim pierwszy raz ujrzała je na własne oczy. Uwielbiała ich piękne poroża, mądre oczy, kończyny stworzone do przemierzania zielonych kniei i pokrytych śnieżnym puchem dolin, ich obecność w baśniach. Dziecięca książeczka o dawno pożółkłych stronach i wyblakłych ilustracjach przedstawiała wiernego wierzchowca, na którym poruszał się młodzieniec wyruszający na przygodę, by ocalić ukochaną krainę; w dzieciństwie tak często czytała ową bajkę, że wciąż byłaby w stanie wyrecytować jej treść.
    Kiedy zakradała się do gospodarstwa Folkmara, chcąc wreszcie zobaczyć, czy rzeczywistość miała cokolwiek wspólnego z bezbrzeżną kreatywnością osamotnionej dziewczynki, nie spodziewała się, że odnajdzie pośród nich kogoś tak dobrego i sympatycznego. Człowieka, który pozwolił jej przejść się między kopytnymi podopiecznymi i spojrzeć na nie z bliska, poznać każdy szczegół, skonfrontować sny małej Isli ze spojrzeniem Isli, która już dorosła. Była mu za to ogromnie wdzięczna - więc gdy tylko natrafiła na rozpuszczone przez niego wici, bez wahania zdecydowała się pojawić na miejscu. Skoro te piękne stworzenia zachowywały się dziwnie, a ich hodowca czuł się tym zaniepokojony, ona, jako przyjaciółka jego gospodarki, czuła się w obowiązku coś na to poradzić, nawet jeśli… nie wiedziała co. Anomalie były jej obce, bujający w obłokach rozum nie zdołał jeszcze ich objąć ani ujarzmić, wiedziała więc tyle, ile sama przeżyła, ile opowiedział jej Henrik i ile wyjaśnił Ilmari. Szkoda, że nie miała przy sobie mądrotworków, za których pomocą przyjaciel badał te zjawiska… Nie żeby umiała cokolwiek wywnioskować z podsuwanych przez nie odczytów, ale przynajmniej poczułaby się lepiej przygotowana.
    Głowa Viggo wystawała ponad klapę materiałowego plecaka, a bystre oczy chłonęły okolicę, podobnie jak jej własne. W powietrzu znać było dziwną aurę, ciężką, mglistą, jak gdyby usiłującą pokryć zmysły lepkim lukrem, przez co włoski na alabastrowych rękach dziewczyny mimowolnie stanęły dęba. Cokolwiek się tu działo, nie przypadło jej to do gustu, było dziwne, tajemnicze, nietypowe, jak przecinek, który wyszedł poza nawias. Mocno splotła palce z palcami Henrika, rzucając mu napięte i czujne spojrzenie, porozumiewawcze bez użycia słów. On również musiał wyczuć otaczającą ich atmosferę, zapewne zresztą zrobił to szybciej niż ona - ale czy cokolwiek z tego rozumiał? Całe szczęście, że był tuż obok, bo gdyby zjawiła się tu sama, panujący w lesie nastrój mógłby doszczętnie ją przytłoczyć.
    Zbliżywszy się do Folkmara, na moment zawiesiła wzrok na jasnowłosym młodzieńcu, który również znalazł się u boku hodowcy. Coś w jego żyłach śpiewało do niej znajomą melodię, piękną jak serenada jeziora, coś przywodzące na myśl opalizujące milionem kolorów głębiny, przez co Isla przechyliła głowę do ramienia i zerknęła na niego pytająco. Nie był to jednak ani czas, ani miejsce na to, żeby zaspokajać ciekawość, chociaż miała na to ochotę.
    - Dzień dobry - cicho zwróciła się do obojga pozostałych mężczyzn, próbując choćby na moment unieść ciężar otaczających ich trosk łagodnym uśmiechem. - Jestem Isla - przedstawiła się nieznajomemu i odwróciła wzrok na sunące jednostajnym krokiem renifery. Ich kończyny brodziły w gęstej jak mleko szarzyźnie, oczy pozostawały zwrócone w jednym kierunku, a cel ciągnął je jak krótka lonża. Nie było w nich śladu wahania, nie zatrzymywały się po to, by poskubać soczyście zieloną trawę - nic nie naruszało ich koncentracji. Niksa zmrużyła oczy, czując prześlizgujący się po jej ciele dreszcz niepokoju.
    - Znikają? - powtórzyła, bo w pierwszej chwili sądziła, że zwierzęta mogły chodzić tam na chwilę, a później ściągać z powrotem do Folkmara; nawet nie pomyślała, że mogło być inaczej. - I nie wracają? Żadne nie wróciły? - upewniła się z obawą. Może w Koselig czekała mityczna bestia o niezaspokojonym głodzie, wabiąca do siebie pobliskie zwierzęta jak niksa syrena wabiąca żeglarza w mordercze głębiny? - Zastanawiam się, czy w Koselig… czy tam naprawdę nikogo nie ma. Albo raczej niczego - wymruczała ostatnie słowo do siebie i własnych obaw, do czarnych, obleczonych rozprutymi wnętrznościami wizji nieszczęśliwych ofiar sycących żądzę czegoś silniejszego, nie tyle baśniowego, ile zrodzonego z kolektywnych koszmarów. Mimo iż bała się tego, co mogą tam odnaleźć, nie była w stanie zrezygnować i odmówić Folkmarowi pomocy, mając nadzieję, że Henrik i nieznajomy złotowłosy galdr zdecydują się zrobić to samo. - Podlecę do góry i rzucę na to okiem, dobrze? - rzuciła w eter, aczkolwiek pytanie skierowane było przede wszystkim do Vestergaarda. Zapomniała jedynie poczekać na jego odpowiedź. - Może coś ukaże się z tej perspektywy w samej ich drodze - zapowiedziała półszeptem i odpięła od ramiączka plecaka zawieszkę z małą gałązką, która w jej dłoniach momentalnie rozrosła się do pełnoprawnej gałęzi przeznaczonej do latania. Świeży i zupełnie zabawny nabytek, zawsze wprawiający ją w dobry humor, chociaż w niczym nie przypominało to pływania. Isla usadowiła się na środku transportu, posłała Henrikowi wątły, ale pokrzepiający uśmiech i ostrożnie wzniosła się w powietrze, manewrując pomiędzy gałęziami drzew tak, by żadna jej nie zahaczyła. Viggo wiercił się jednak w zawieszonej na jej plecach kryjówce, przez co uwaga niksy - niestety - w większej mierze musiała zostać poświęcona na to, by utrzymać równowagę na miotle, niżeli na wypatrzeniu czegokolwiek, co mogłoby rzucić światło na zagadkę doskwierającą trzodzie Folkmara.

    ekwipunek: przybraniec viggo, złoty gwizdek, latająca gałąź, pierścień opieki od henrika
    spostrzegawczość: 47 :((( w tle śpiewa rubik "choć nie masz oczu (…)"
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Isla Löve' has done the following action : kości


    'k100' : 47
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Szepty rozchodziły się po Midgardzie, a Nik kwitował je lekkim uśmieszkiem. Ludzie kochali plotkować, Holt doskonale o tym wiedział, chociaż prowadził tylko sklep zielarski – nawet u niego potrafili plotkować i roznosić niedorzeczne wręcz informacje. Nie, żeby był jakoś specjalnie pomocną personą, co to, to nie. W nosie miał problemy innych osób, ale mimo to w głosie Folkmara coś było, gdy opowiadał o zachowaniu reniferów.
    A poza tym renifery były fajne. I tak śmiesznie jadły chrobotka. Jeżeli ktoś negatywnie wpływał na zwierzęta, jeżeli chciał je w jakiś sposób skrzywdzić… To się Nikowi nie podobało ani troszeczkę. A skoro mu się nie podobało, to bardzo lekkomyślnie zaproponował swoją pomoc. Lekkomyślnie – bo nie dało się tego inaczej nazwać, teraz przecież był idealny moment na zbieranie roślin i preparowanie ich do sprzedaży. Ale słowo się rzekło, a honor złodzieja rzecz święta.
    A skoro święta, to przytelepał się na miejsce o umówionej godzinie, nie mógł przecież wystawić hodowcy, chociaż trochę kusiło. Skoro jednak sam się zadeklarował… Oparł się więc nonszalancko o drzewo i s krzyżował ręce na piersi, stojąc obok Folkmara. Mężczyzna już wcześniej powiedział mu, że zgromadził niewielką ekipę poszukiwawczą – Nik tylko przewrócił oczami – i musieli na nich poczekać. Ekipa nie do końca mu pasowała, ręce aż świerzbiły do użycia zakazanej magii, ale wiedział w pełni, że będzie musiał się pilnować. Nie chciał, by coś się wydało. Zresztą jedna tajemnica więcej już mu nie robiła.
    Przyjrzał się uważnie dziewczynie, która nadeszła razem ze swoim towarzyszem. Najwyraźniej to była ekipa Folkmara. Mężczyźnie poświęcił tymczasowo mniej uwagi, dziewczyna była ciekawsza – raz, że jego natura od razu zaczęła w pewien sposób odpowiadać na jej, a dwa… znał Villemo. I mógłby założyć się o wszystko, że nieznajoma była tej samej natury, co jego przyjaciółka.
    - Nik. – przedstawił się krótko, bardzo uważnie przyglądając się niksie. W zasadzie gdyby nie znajomość z jedną z przedstawicielek tego gatunku, rozpoznanie Isli nie byłoby aż tak proste. Potem spojrzał na mężczyznę obok, lekko marszcząc brwi. Ten też miał znajomą naturę, znajomą aurę, ale nie taką, jak on sam czy Isla. Kojarzył mu się z Synne, która zaginęła w akcji. Yeah, dream team poszukiwawczy – fossegrim, niksa i chyba selkie. Przynajmniej nie będzie musiał przejmować się swoją aurą, zawsze to jakiś plus.
    Nie przejmował się też, że sprawia trochę grumpy wrażenie. Taki już był, trzeba się było z tym pogodzić. Nik nie miał z tym problemu. Przeniósł wzrok na Folkmara, kiedy hodowca zaczął swoją opowieść.
    - Nie brzmi to dobrze. – Isla całkiem dobrze zadała pytania, które siedziały mu w głowie, więc się już nie powtarzał. – Co innego przyciągnąć renifery w jakieś miejsce, a co innego je tam zatrzymać. Pytanie brzmi tylko, po co to coś, czymkolwiek jest, przyciąga tam zwierzaki. – nie, nie zamierzał rezygnować z pomocy. Nie dla hodowcy, ale dla samych zwierzaków. Co innego buchnąć małego rena ze stada, a co innego ciągnąć wszystkie w nieznane, do tego w miejsce owiane niekoniecznie dobrą sławą.
    - Próbuj. W cuda nie wierzę, ale próbuj. – sam wytężył wzrok w stronę mgły ale niestety, była zbyt gęsta i fossegrim nic nie był w stanie wyczuć. Świetnie. Nik zjeżył się wewnętrznie, ale został przy drzewie. Nie był samobójcą, nie zamierzał się wystawiać jako pierwszy na jakieś ataki.

    Ekwipunek: talizman z białym bursztynem, magiczna harmonijka, nóż, biała gałązka
    Spostrzegawczość: 18 🙄 mglisto jest!


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 18
    Widzący
    Henrik Vestergaard
    Henrik Vestergaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3778-henrik-vestergaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3781-henrik-vestergaard#39319https://midgard.forumpolish.com/t3783-fala#39330https://midgard.forumpolish.com/f83-henrik-vestergaard


    Isla zdawała się mieć tak niewiele znajomych z przeszłości (za to w Midgardzie znajdowała ich w zastraszającym tempie), że choć nieco gubił się w opowieści o jej znajomości z Folkmarem to zdecydował się pomóc hodowcy dlatego, że niksie zdawało się na tym zależeć. Albo na kimś i na jego hodowli. Kimś sporo starszym, co rzecz jasna wpływało na humor Henrika inaczej niż zażyłość z jakimś młodym i wysportowanym hodowcą na-przykład-norek. Profesjonalizm podsunął mu kilka myśli o tym, czy Isla przejęła się losem Folkmara, bo w jej życiu brakowało ojca czy dziadka czy jakiejkolwiek rodziny poza matką, ale spróbował je odsunąć by być dziś Henrikiem, a nie doktorem Vestergaard.
    - Dzień dobry. - przywitał się z Folkmarem i młodym, jasnowłosym i przystojnym nieznajomym. Zmrużył lekko oczy i zerknął pytająco na Is — kiedyś poznał przy jej jeziorze kogoś podobnego (udawał, że przyjaźń z tamtym nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, ale Viggo chyba mu nie wierzył), ale towarzysze przedstawili się sobie nawzajem i Henrik zrozumiał, że to jednak ktoś od Folkmara. - Henrik. - dodał z uprzejmym uśmiechem, zadowolony, że nie padły nazwiska. Jego uwadze nie umknęło coś emanujące od Nika i zauważył, że blondyn też się im przygląda. Samemu nie pytał ani nie zgadywał — nazwisk, tożsamości, genetyk; woląc ukryć się za woalem anonimowości i dać taki sam luksus innym. (No, może innym poza Islą, która długo pozostawała nieświadoma jego prawdziwej natury, mimo że on powitał ją jako niksę od pierwszego spotkania. Powoli odbudowywali tamto utracone zaufanie).
    Zerknął za to kontrolnie na Folkmara, zastanawiając się jak obecność aż trzech wyjątkowych osób wpłynie na mężczyznę. Nie mógł wpływać na własną aurę, ale i tak spróbował ją powściągnąć; pamiętając, że w dwójkę zawsze przykuwali z Islą więcej spojrzeń na mieście niż pojedynczo. A teraz byli... trójką?
    - Nie wiemy, czy coś je zatrzymuje czy same nie mogą wrócić. - wtrącił, zamyślony. Różnica była niby semantyczna, ale implikacje jakże różne. Czy jakaś mgła, pieśń, magia, czy nawet siła natury, wabiła renifery w tajemnicze miejsce skąd nie mogły odnaleźć drogi do domu? Czy może czaiło się tam coś złowrogiego, coś zdolnego robić to intencjonalnie i zatrzymać je lub skrzywdzić?
    Założył dziś lotne buty, do kupna których namówiła go Is. Gdy podleciała do góry, instynktownie i bez zadeklarowania swoich zamiarów wzleciał za nią — w teorii po to, by się rozejrzeć, ale w praktyce by kontrolnie spojrzeć na Viggo, który wyglądał jakby zaraz miał wypaść albo zeskoczyć. Zmierzył norkę nieufnym spojrzeniem, naprawdę nie rozumiejąc dlaczego Is nie mogła dziś zostawić przybrania w domu.



    ekwipunek: skóra nerpy (+2 sprawność, raz w miesiącu fabularnym umożliwia odbicie zaklęcia z poziomu I), lotne  buty (+2 sprawność), pierścień opieki (w parze z tym Isli)
    spostrzegawczość: 19, bo piorunuję wzrokiem norkę, a nie krajobraz
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Henrik Vestergaard' has done the following action : kości


    'k100' : 19
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Folkmar miał nadzieję, że wspólnymi siłami uda im się rozwiązać problem, który w ostatnim czasie spędzał mu sen z powiek. Jego stado reniferów, będące podstawą jego życia i utrzymania, zmniejszyło się dramatycznie, niemal o połowę. Ale to nie był jedyny problem — wcześniej rozległe tereny wokół Midgardu pełne były dzikich reniferów, które migrowały przez lasy i tundry, jednak teraz wszystko się zmieniło. Folkmar nie mógł do końca zrozumieć, co jest przyczyną tego, że zwierzęta nagle opuszczały te tereny, wyraźnie zmierzając — jak wynikało z jego obserwacji — w jednym kierunku. Koselig, które od lat było opuszczonym miejscem. Nigdy się nim szczególnie nie interesował — zdarzało się, że nawet niektórzy, zwłaszcza młodzi ludzie, nie do końca zdawali sobie sprawy z jego istnienia, choć ten, kto był bardziej obeznany mógł wiedzieć, że miasteczko niespodziewanie, bo w zadziwiająco krótkim czasie, opustoszało na początku XX wieku z dzisiaj nie do końca znanych powszechnie powodów.
    Cieszę się, że wszyscy jesteście — powiedział Folkmar, gdy już każdy zdążył się przedstawić i poznać. Ciężko było cokolwiek zobaczyć; poranek był gęsto spowity mgłą, a oni skryci za drzewami próbowali wypatrzyć stado reniferów, które stopniowo zaczynało wyłaniać się z szarości. Na początku zwierzęta wydawały się spokojne, ale coś nagle zakłóciło tę ciszę. Henrik i Nik przez dłuższy czas nie mogli dostrzec niczego szczególnego — kontury zwierząt zlewały się z mgłą, zamazane i trudne do odróżnienia. — Znikają — odpowiedział Folkmar krótko, z ciężkim spojrzeniem skierowanym na Islę. — Żadne dotąd nie wróciły. Nie wiem, co się z nimi dzieje, ale sami dobrze wiecie, co mówią o Koselig. — Spojrzał jeszcze na Nika i Henrika. Na dźwięk tej nazwy Folkmark poczuł nieprzyjemnie zimny dreszcz na plecach. Bo do Koselig nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się sam. Od wielu lat krążyły na jego temat najróżniejsze legendy — niektórzy mówili, że mieszkańcy zwyczajnie opuścili miasto, inni mieli z kolei teorie na temat tego, że zawisł nad nim cień, który dosłownie wessał ich w mrok.
    Byłem tam raz, jako dziecko — wspomniał, a w jego głosie pobrzmiewały nuty dziwnego lęku. — Przerażające miejsce. Opustoszałe i zimne, jakby czas stanął tam w miejscu. — Od tamtej wizyty czuł, że Koselig było miejscem, które lepiej omijać szerokim łukiem, lecz teraz wszystko wskazywało, że będą musieli się tam udać. — Och, spójrzcie! — szepnął, wskazując na sylwetki reniferów widoczne w mglistej poświacie. Część stada stała nieruchomo, zerkając w stronę lasu, podczas gdy inne zwierzęta, jedno za drugim, zaczęły ruszać przed siebie. Dopiero Isla, która wzbiła się nieco wyżej, przypadkowo zobaczyła coś, co mogło wprawić ją w osłupienie. W oczach kilku reniferów zamigotał dziwny błysk — ledwie zauważalny, ale na tyle wyraźny, że nie była pewna, czy to tylko złudzenie czy coś więcej. Mimo że warunki pogodowe były dalekie od idealnych, Isla mogła poczuć, że coś wyjątkowo niepokojącego kryje się w spojrzeniach tych zwierząt. — Możemy spróbować je zatrzymać, ale... — Folkmar nie dokończył, nie wiedząc, czy Henrik i Nik chcą zobaczyć to, co się wydarzy.

    INFORMACJE

    W tej rundzie przysługuje wam jedna, dowolna akcja.  

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: do 11..11, 23:59
    Widzący
    Isla Löve
    Isla Löve
    https://midgard.forumpolish.com/t3777-isla-love#39244https://midgard.forumpolish.com/t3779-isla-love#39294https://midgard.forumpolish.com/t3780-lakrits#39298https://midgard.forumpolish.com/


    Obaj towarzysze zwracali uwagę na ważne rzeczy - coś mogło nie pozwolić reniferom bezpiecznie wrócić na ziemie Folkmara, przytrzymywało je w opuszczonym miasteczku, tylko dlaczego? Co powodowało tamtą mistyczną, zagadkową siłą, jaki miała w tym cel? Żywiła się nimi, czy chodziło o coś zupełnie innego?
    - Ciekawe, czemu wabi ku sobie właśnie renifery, a nie też inne zwierzęta - zastanowiła się półszeptem. Wzrok nie zdołał jeszcze przebić się przez gęstą ścianę mgły, lecz cichy tętent kopyt uderzających o glebę sugerował, że wędrujące stado nie znajdowało się już daleko od nich. - Bo znikają tylko one, prawda? - zwróciła się do Folkmara, z obawą. Co jeśli w pewnym momencie zniknie też Viggo? Nie, nie mogłaby do tego dopuścić, nie pozwoli, żeby cokolwiek mrocznego położyło na nim szpony. Zerknęła kątem oka na Henrika, a ukochany mógł wyczytać z jej spojrzenia nienazwane na głos napięcie, bardziej widoczne niż chwilę temu. Żałowała reniferów, chciała za nie walczyć, ocalić je, pomóc im wrócić bezpiecznie do domu i do uważnego na nie gospodarza, ale gdyby kosztem ich zdrowia odebrano jej chowańca, nie poradziłaby sobie z ciężarem takiej ofiary.
    To egoistyczne, ale nie umiałaby wymienić jego życia za ich istnienie.
    - Ach, cóż, właściwie to nie. Co mówią o Koselig? - zapytała, patrząc po kolei na wszystkich trzech mężczyzn, kierując swoją ciekawość do każdego z nich, lepiej poinformowanych. Do jeziora Silmajarvi - nad którym mieszkała w małej chacie, wychowywana z daleka od ludzi, pod surowym matczynym okiem - nie dotarły pogłoski o przeklętym miejscu. Jako młodziutka, dobra córka nie zapuszczała się do miast, by posłuchać krążących tam plotek, a teraz, gdy znalazła się w Midgardzie, wysłuchała ich zbyt wiele, żeby wszystkie spamiętać. Henrik na pewno wiedział więcej - może nie urodziła go skandynawska ziemia, ale dojrzał na niej z własnego wyboru, nasiąknął tutejszą kulturą, orientował się w jej tajemnicach. O niego zresztą też się martwiła - bo kto mógł być pewien, że zachłanność mocy gniazdujących w Koselig ograniczy się tylko do czworonogów? A jeśli zapragnie też samego Henrika? Zmroziło ją na to podejrzenie i impulsywnie ścisnęła jego dłoń. Zawsze na siebie uważał, ale miała nadzieję, że dziś będzie uważał na siebie podwójnie. Szczególnie jeśli osada była tak przerażająca, jak twierdził Folkmar, który już raz ją odwiedził. Nie lekceważyła jego wrażenia, dziecięcej wyobraźni niby przypisywano skłonności do wyolbrzymień, ale sama Isla sądziła, że najmłodsi byli też najwrażliwsi na to, co umykało dorosłym...
    Przytaknęła Nikowi, bo warto było spróbować, i wzbiła się w powietrze, pokrzepiona obecnością ukochanego, który w nowiutkich, eleganckich butach (jaki to był zmyślny wynalazek! ciekawe, czy wynaleziono też na przykład skoczne spodnie albo nurkujące skarpetki) podążył za nią pomiędzy korony drzew. Na szczęście Viggo w końcu uspokoił się w plecaku i dzięki temu niksa mogła skupić się na obserwacji zwierząt - poruszających się jakby w letargu. Po chwili dostrzegła dziwny blask ich ślepi, mętny i chorobliwy; podleciała nieco bliżej, żeby móc się temu lepiej przyjrzeć, jednak odległość wciąż nie była zadowalająca, odsłoniwszy niewiele szczegółów.
    - Mają coś w oczach, widzicie to? - rzuciła do Henrika i znajdujących się na ziemi kompanów, na tyle głośno, by Folkmar i Nik mogli ją usłyszeć, i zarazem dość cicho, żeby nie spłoszyć zwierząt. - Jakiś błysk, delikatny. Nienaturalny. Łatwo go przegapić - doprecyzowała i powoli opuściła gałąź na ziemię, znów zmniejszając ją do wielkości zawieszki, którą przytwierdziła z powrotem do plecaka. Nie powinni zatrzymywać reniferów? Pozostawiła to do decyzji pozostałych, samej zastanowiwszy się przez kilka sekund, żeby unieść dłoń wiodącą lekko przed siebie.  - Vofur - zainkantowała, po części spodziewając się, że zaklęcie ukaże jej korowód duchów zmierzających do Koselig wraz z reniferami, ciągnącymi je na niewidocznych gołym okiem lonżach.

    Vofur – powiadamia o obecności duchów.
    50  |  71 + 5 = 76
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Isla Löve' has done the following action : kości


    'k100' : 71
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Niestety nie dostrzegł za bardzo nic, co go delikatnie irytowało. Nie lubi chodzić w ciemno, choć jakoś nigdy do tej pory nie przeszkadzało mu ryzyko. Może po prostu chodziło tu o samo Koselig. Znał ryzyko, które podejmował tak normalnie. Ale nie miał pojęcia, co może być dalej. Co może być w środku tego miasta. Chociaż ciekawe było to, że cokolwiek wabiło renifery, chciało tylko ich.
    - W najlepszym wypadku to może być jakiś walnięty na umyśle kłusownik. Ale to raczej płonne nadzieje. - stwierdził spokojnie. Znał się trochę na kłusownikach, czasem miewał tego typu zlecenia, choć niekoniecznie je brał. Im nie były potrzebne całe stada. Jeden, dwa osobniki, najczęściej dla rogów. Nik był prostym człowiekiem. Nie lubił krzywdzenia zwierząt. Dlatego właśnie fossegrim tu był. Sięgnął do kieszeni po harmonijkę, ale jednak puścił ją. Gra zdradziłaby jego naturę, a tego nie chciał. To, kim byli Isla i Henrik nie miało tu niczego do gadania.
    - Różne były teorie. - odpowiedział krótko do Isli, potrząsając głową. - Jedni mówili, że mieszkańcy odeszli sami, inni, że po prostu zniknęli. A jeszcze inni, że coś zawisło nad Koselig, coś, co wessało wszystkich i spustoszyło wioskę. Tak czy siak po dziś dzień nikt nie zapuszcza się tam samotnie, ani najlepiej w ogóle. Koselig... Koselig ma zbyt dziwną atmosferę. - kiedyś, dawno temu chciał pójść do Koselig. Nawet był już na drodze, ale w ostatniej chwili stchórzył i zawrócił. Nie zbliżył się za bardzo - był zbyt tchórzliwy i słaby, by to zrobić.
    Zawahał się na chwilę, patrząc na ich przewodnika. Był tam? Nika kusiło wypytać go o wszystko, co tam widział, ale jednak się powstrzymał. To nie była dobra rozmowa przy postronnych, zresztą Folkmark wcale nie palił się do przekazywania większej ilości wrażeń. Holt nie był zaskoczony tym opisem, nawet się tego spodziewał.
    - Nie wiem, czy zatrzymywanie ich to dobry plan. - ale nie wcinał się, poczekał, aż Henrik uspokoi renifera, a potem rzucił własne zaklęcie.
    - Stækkunar. - miał nadzieję że to pomoże mu lepiej przyjrzeć się oku renifera.

    Stækkunar (Propinquus) – zaklęcie powiększające, ułatwia zbadanie detali określonego przedmiotu. Próg: 30
    40 + 11(magia natury) = 51


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 40
    Widzący
    Henrik Vestergaard
    Henrik Vestergaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3778-henrik-vestergaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3781-henrik-vestergaard#39319https://midgard.forumpolish.com/t3783-fala#39330https://midgard.forumpolish.com/f83-henrik-vestergaard


    Dostrzegł zaniepokojone spojrzenie Isli, ale jedynie uspokajająco uścisnął lekko jej dłoń, a potem spiorunował wzrokiem Viggo, mając nadzieję, że norka będzie zachowywać się rozsądnie. Nie wiedział, co miałby teraz powiedzieć Is poza tym, że powinna była zostawić Viggo w domu. A tego pewnie nie chciała usłyszeć.
    - Że opustoszało bardzo nagle, że było w tym coś tajemniczego i mrocznego... - odpowiedział Isli. Jako imigrant niekoniecznie powinien znać takie legendy lepiej od niej, ale przyzwyczaił się już do tego, że do jeziora niksy w Finlandii docierało zaskakująco niewiele wieści  — albo raczej, że nosiciele tych wieści zapominali o całym świecie by pożerać wzrokiem Islę. Zastanawiał się, czemu w ogóle znosiła ich obecność ; ale rozmowy o tych, których obecności nie zniosła były jeszcze gorsze, więc dzielnie ignorował istnienie jej poprzednich wielbicieli.
    Samemu interesował się zarówno historią Skandynawii, jak i miejscami dziwnymi, oraz przede wszystkim dziwnymi ludźmi. Usłyszawszy wieści o Koselig, cicho liczył, że kiedyś pozna kogoś z mieszkańców w szpitalu, ale nikt taki nie trafił nigdy do gabinetu ani na oddział. Może nikt nie miał problemów z psychiką, a może naprawdę zniknęli.
    Folkmar uzupełnił jego słowa, a Henrik spojrzał na mężczyznę zaciekawiony.
    - Był tam pan już po tym, jak miasteczko opustoszało? Można spytać… dlaczego? - przechylił lekko głowę, zastanawiając się, czy mimo wszystko kwitło tam jakieś życie albo chociaż jakieś interesy. Powiązane z hodowlą zwierząt?
    Tak czy siak, informacje z dzieciństwa Folkmara i tak będą… przedawnione.
    Wzlatując w górę, nie dostrzegł nic użytecznego. Dopiero po chwili, słysząc słowa Folkmara, zobaczył jak kilka reniferów zaczyna oddalać się od stada.
    - Spróbuję uspokoić jednego, może da to nam odpowiedź, czy do Koselig gna je jakaś… panika albo wpływ, który ustanie gdy zwierzę będzie spokojniejsze. - zaproponował, podlatując bliżej jednego ze zwierząt. - Wciąż będziemy mogli zobaczyć, gdzie kieruje się reszta. - dodał, zerkając na Nika i Folkmara. - Nienaturalny błysk? - zadarł głowę, słysząc słowa Isli. Co mogło być w nim nienaturalnego? Ostrożnie zbliżył dłoń do szyi zwierzęcia.
    - Logn Dyr. - mruknął, chcąc uspokoić renifera i zobaczyć, czy wtedy nadal będzie uparcie kontynuował swą wędrówkę; czy też posłusznie zostanie w domu. Rzuciwszy zaklęcie, kontrolnie spojrzał w oczy zwierzęcia, szukając w nich tego, co zobaczyła Isla.



    Logn Dyr (Tranquille Animalibus) – uspokaja zwierzę na kilka minut.
    Próg: 25
    Magia natury 5 + 34 = 39
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Henrik Vestergaard' has done the following action : kości


    'k100' : 34
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Nie wiem — odpowiedział krótko Folkmar, spoglądając na Islę z zamyśleniem. W jego spojrzeniu pojawiła się nuta zadumy, jakby próbował w głębi serca znaleźć wyjaśnienie tego, co się działo. Pragnął znać odpowiedź na pytanie, które dręczyło jego myśli — dlaczego to właśnie renifery, jakby zaczarowane, podążały ku Koselig? Co było takiego szczególnego w tych zwierzętach, że to właśnie one stały się ofiarami tego dziwnego zjawiska? Renifery były przecież dobrze przystosowane do surowych, midgardzkich warunków, ale także, o czym wielu zapominało, niezwykle czułe na wszelkie zmiany w otoczeniu. Coś musiało ich przyciągać w stronę Koselig, coś, co mogło być niewidoczne dla ludzkiego oka, ale dla zwierząt — w jakiś sposób oczywiste. — Mam nadzieję, że dowiemy się więcej. Wszystko wskazuje na to, że rozwiązanie znajduje się w Koselig — kontynuował z lekkim niepokojem mężczyzna, zerkając na Islę, a później na Henrika i Nika. — Nie zaobserwowałem niczego więcej, chociaż nie dam sobie ręki uciąć, że to tylko renifery... — Teraz, gdy Isla zadała mu pytanie, sam do końca nie był pewien, czy zaszły jakieś zmiany w otoczeniu, czy może w ostatnim czasie za bardzo skupił się na swojej hodowli i niepokojącym zachowaniu jego zwierząt.
    Chyba Nik i Henrik powiedzieli już wystarczająco na ten temat — odezwał się Folkmar, gdy rozmowa zeszła na temat tajemniczego Koselig. Przez chwilę milczał, jakby próbował uporządkować myśli. — Każdy ma własną wersję tego, co wydarzyło się tam przed laty, ale to było już tak dawno, że trudno odróżnić prawdę od legendy… — westchnął cicho, zmarszczył brwi, starając się przywołać wspomnienia z ostatniego razu, gdy odwiedził to miejsce. — Co do mnie — mówił dalej po chwili wahania — byłem tam tylko raz, kiedy byłem dzieckiem. To było zupełnie przypadkowe, nie planowałem tego. Niby ojciec zawsze mnie przed Koselig przestrzegał, a jego ostrzeżenia wywoływały we mnie mieszankę strachu i fascynacji, jak to u dzieci bywa. Szczenięca ciekawość wzięła jednak górę. Chciałem zobaczyć, co tam jest, odkryć tajemnicę na własne oczy… — Zacisnął usta, a w jego spojrzeniu pojawił się cień dawnego lęku. — Niewiele pamiętam, ale jedno uczucie utkwiło mi w pamięci do dziś — to był strach — wyjaśnił, zastanawiając się, czy będą w stanie zrozumieć ten rodzaj strachu, który pochodzi nie z zagrożenia, ale z samej atmosfery miejsca.
    W tym samym czasie Isla, która rzuciła z powodzeniem zaklęcie Vofuf, nie dostrzegła — ku swojemu zdziwieniu — żadnych duchów, co wyraźnie wskazywało, że być może może przyczyna dziwnych zjawisk leżała zupełnie gdzie indziej. Nik z kolei skupił się na jednym z reniferów i użył zaklęcia, które wyostrzyło obraz jego oczu. W blasku ich spojrzenia przez dłuższą chwilę mógł dostrzec coś nienaturalnego — subtelne migotanie, złowrogie i niepokojące, jak gdyby odbijał się w nich płomień pochodni płonącej w ciemnościach. Sam przez moment nie mógł oderwać wzroku od tego obrazu, mając wrażenie, że patrzy na coś, czego nie sposób pojąć. Z kolei Henrik, który miał nadzieję, że jego zaklęcie pomoże uspokoić zwierzę, przypadkiem osiągnął zupełnie odwrotny efekt — wywołał w nim nagłą panikę. Blask w spojrzeniu stworzenia zdawał się narastać, jakby za jego intensywnością kryła się jakaś nieznana energia, która przejmowała nad reniferem kontrolę, powodując, że ten zaczął się miotać.
    Gera! — zawołał Folkmar, unosząc dłoń, by przerwać zaklęcie. Nie mógł już dłużej patrzeć na cierpienie renifera, który wyraźnie stawiał opór mocy Henrika. Zwierzę drżało, napinając mięśnie i oddychając ciężko, jakby każda chwila w tym stanie była dla niego torturą. Przeszywający widok wywołał w Folkmarze mieszankę żalu i bezradności. — Nic tu nie zdziałamy — powiedział cicho, choć w jego głosie brzmiała nuta frustracji. — Musimy ruszyć do Koselig — rzucił w końcu z determinacją w głosie, zerkając na swoich towarzyszy. — Nie mamy wyjścia — powiedział to z pełną świadomością ryzyka, jakie niosła ta decyzja. — Możemy się teleportować w pobliskie miejsce, albo podążyć za nimi, choć to może potrwać… Decyzja należy do was. — Koselig było miejscem, którego nikt nie chciał odwiedzać, ale w tej sytuacji nie mieli innego wyjścia, jak udać się do opuszczonego miasteczka.

    INFORMACJE

    W tej rundzie przenosimy się już do Koselig. Możecie ustalić między sobą, jak się tam dostaliśmy. Przysługuje wam jednocześnie jeden dowolny rzut — na akcję przygotowawczą lub na spostrzegawczość, gdzie próg powodzenia wynosi 60.

    CZAS NA ODPOWIEDŹ: do 17.11, 23:59

    wszyscy z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.