:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień
+2
Agnar Eriksen
Mistrz Gry
6 posters
Prorok
12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:18
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
12.02.2001
Rozgoryczenie i frustracja były głównymi siłami, które napędzały odpowiednio przeszkolonych galdrów uczestniczących w szeroko zakrojonych poszukiwaniach — łowach — bestii spędzającej sen z powiek każdego widzącego odważającego się lub będącego zmuszonym do wyjścia na tereny uznane przez Kruczą Straż za jej obszary łowne. Poczucie bezsilności, które wynikało nie tylko z niemożności sprawnego poradzenia sobie z dość palącym problemem, ale również z napływających z każdej strony komentarzy o opieszałości działań służb porządkowych i bezpieczeństwa, w wielu przypadkach studziło początkowy zapał łowców do stawionego im wyzwania — część organizacji, prawdopodobnie wiedziona coraz większymi wpływami i poklaskiem, jaki zbierali Wyzwoleni, zaczęła wysnuwać przypuszczenia, że za wszystkimi atakami tego dzikiego stworzenia stoi wyjątkowo niestabilny emocjonalnie i psychicznie galdr wyćwiczony w przemianie w zwierzę i zamiast po lasach, sprawcy nieszczęść należy szukać w mieście. Najciemniej bywa wszak pod latarnią. A jednak, dopóki z góry nie napływały inne rozkazy, wszyscy, solidarnie, wypełniali swoje powinności.
W ostatnim bowiem czasie pozornie wszystko sprzyjało drużynom poszukiwawczym w przeczesywaniu przedmieść Midgardu i jego okolic — z każdą mijającą dobą podmiejskie tereny coraz mniej skąpane były w nieprzeniknionym mroku, gdy nieboskłon ponad miastem w ciągu dnia zaczynał wyraźnie jaśnieć, muskany pierwszymi, odległymi promieniami słońca, które w pełni nad północną Skandynawią zawitać miało dopiero z końcem miesiąca. Nieco tylko lepsza widoczność sprawiała, że tropicielom łatwiej było dostrzegać ślady obecności kolejnych stworzeń, które z wolna budziły się do życia lub — jak w tym jednym, najbardziej interesującym ich przypadku — pozostawały świadome od początku trwania zimy. Dodatkowo połączenie przez łowców Gleipniru sił z funkcjonariuszami Kruczej Straży naturalnie pociągało za sobą możliwość korzystania z obszerniejszego zasobu ludzkiego. A jednak, mimo to częstszych patroli, ostatnie dni rzuciły liche światło na prowadzone dochodzenie — wytyczenie trasy, jaką, jak się zdawało, regularnie przemierzał wilk, było ledwie małym krokiem naprzód. Optymizmem nie napawały nikogo obserwacje poczynione podczas trzech ostatnich dni: od momentu, gdy łowcy i oficerowie rozpoczęli baczniejsze przeczesywanie nowo wyznaczonego obszaru poszukiwań, ślad po wilku zdawał się nieoczekiwanie urywać. Zupełnie, jak gdyby tajemnicza bestia umyślnie, z premedytacją zacierała za sobą ślady.
Mimo że temat, w którym prowadzona jest rozgrywka, posiada budowlę, na chwilę obecną żadna z postaci nie ma w zasięgu wzroku chaty.
Na dobry początek każde z Was rzuca kością k100 na spostrzegawczość. Dodatkowo możecie podjąć się rzutu kością k100 na dowolne zaklęcie przygotowawcze. Proszę również, aby w Waszych pierwszych postach zamieszczone były informacje o ekwipunku — przypominam, że łącza wartość bonusów płynących z przedmiotów nie może przekraczać 10 punktów.
Bezimienny
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:19
Czas od ostatniej pełni przesypywał się mu między palcami. Nie potrafił zebrać myśli, zwłaszcza kiedy sięgał pamięcią do zamieszania w Sennym Lesie. Nie potrafił zrozumieć własnego zachowania oraz nieuwagi, którą się wykazał narażając nie tylko siebie, ale i całą grupę na konsekwencje związane z atakiem bestii. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się być tak nieostrożnym, zwłaszcza, że nie docierało do niego, iż padł ofiarą kapryśnej istoty – w spotkaniu z huldrą nie miał szans. Z natury dość łatwowierny i ufny nie podejrzewał dziewczyny o złe zamiary. I owszem, nie miała takich, bała się po prostu, ale przez pragnienie dbania jedynie o własne bezpieczeństwo, zupełnie nie brała pod uwagę, iż Gert może być potrzebny w charakterze innym, niż prywatnego ochroniarza. To tylko napawało go niepokojem, skłaniając do refleksji, że nie jest wcale przygotowany na każdą okazję, oraz że jego umiejętności niedomagają.
Konieczność wizyty u medyka wcale nie polepszyła sprawy. Wprawdzie uważał ją za zbędną, nie chciał nikomu zaprzątać głowy zadrapaniami, czy głupimi w jego odczuciu objawami, ostatecznie jednak musiał się pofatygować i świecić oczami przed kolegami z drużyny. Nie trudno domyślić się, jak bardzo używali sobie na nim i żartowali przez kolejny tydzień potęgując tym w Molanderze potrzebę izolacji. Tak spędził połowę miesiąca, nieszczególnie zabiegając o kontakt z siostrą. Dopiero luty przyniósł nieco ożywienia. Potrzebował zaangażować się w jakiekolwiek zadanie, a to tyczące się poszukiwań bestii w biały dzień było priorytetem.
Wcielenie do tropienia Kruczej Straży nieszczególnie się mu podobało; nie miał wiele do powiedzenia w tej kwestii, pozostawił dla siebie wątpliwości, by skupić się na wypełnianiu rozkazów. Podjęty ślad zadawał się tym razem obiecujący. Stawił się na miejscu przygotowany najlepiej, jak tylko mógł. Jedynie obecność mężczyzny, którego twarz wyłowił z odmętów pamięci wprawiała go w lekkie zmieszanie. Kiedy ostatni raz widział się z Untamo nie potrafił zrozumieć, co skłoniło go do wizyty w świątyni oraz do rozmowy; bardzo nietypowej rozmowy.
Wyraźnie zdekoncentrowany posłał funkcjonariuszowi krzywy uśmiech, kiwając głową w dziecięcym zawstydzeniu. Potem zajął się tym, co potrafił najlepiej – zwłaszcza z takiej wysokości – czyli badaniem terenu.
Spostrzegawczość: 91
Ekwipunek:
Mikstura Ullra (2 fiolki; tajemniczy eliksir, którego receptura jest pilnie strzeżona przez kapłanów oddających cześć bogu myśliwych. Uspokaja przez II tury dowolne magiczne stworzenie, sprawiając, że nie podejmie ataku. Pojedyncza fiolka starcza na jedno użycie. Miksturę można zastosować jeden raz na rozgrywkę)
Buty łowcy (sprawiają, że gdy masz je założone, do wszelkich istot – zarówno tych magicznych, obdarzonych genetycznymi specjalnościami, ale też zupełnie magii pozbawionych – nie docierają jakiekolwiek odgłosy, jakie wydajesz, nie będą w stanie wyczuć Cię również po zapachu. dodatkowo gwarantują Ci stały bonus +2 do magii użytkowej)
Wisiorek z błękitnym kryształem (kryształ zaczyna świecić podczas niesprzyjających warunków pogodowych i ułatwia poruszanie się podczas mgły, dymu czy zamieci śnieżnej. W tego rodzaju sytuacjach gwarantuje +2 do spostrzegawczości.)
Konieczność wizyty u medyka wcale nie polepszyła sprawy. Wprawdzie uważał ją za zbędną, nie chciał nikomu zaprzątać głowy zadrapaniami, czy głupimi w jego odczuciu objawami, ostatecznie jednak musiał się pofatygować i świecić oczami przed kolegami z drużyny. Nie trudno domyślić się, jak bardzo używali sobie na nim i żartowali przez kolejny tydzień potęgując tym w Molanderze potrzebę izolacji. Tak spędził połowę miesiąca, nieszczególnie zabiegając o kontakt z siostrą. Dopiero luty przyniósł nieco ożywienia. Potrzebował zaangażować się w jakiekolwiek zadanie, a to tyczące się poszukiwań bestii w biały dzień było priorytetem.
Wcielenie do tropienia Kruczej Straży nieszczególnie się mu podobało; nie miał wiele do powiedzenia w tej kwestii, pozostawił dla siebie wątpliwości, by skupić się na wypełnianiu rozkazów. Podjęty ślad zadawał się tym razem obiecujący. Stawił się na miejscu przygotowany najlepiej, jak tylko mógł. Jedynie obecność mężczyzny, którego twarz wyłowił z odmętów pamięci wprawiała go w lekkie zmieszanie. Kiedy ostatni raz widział się z Untamo nie potrafił zrozumieć, co skłoniło go do wizyty w świątyni oraz do rozmowy; bardzo nietypowej rozmowy.
Wyraźnie zdekoncentrowany posłał funkcjonariuszowi krzywy uśmiech, kiwając głową w dziecięcym zawstydzeniu. Potem zajął się tym, co potrafił najlepiej – zwłaszcza z takiej wysokości – czyli badaniem terenu.
Spostrzegawczość: 91
Ekwipunek:
Mikstura Ullra (2 fiolki; tajemniczy eliksir, którego receptura jest pilnie strzeżona przez kapłanów oddających cześć bogu myśliwych. Uspokaja przez II tury dowolne magiczne stworzenie, sprawiając, że nie podejmie ataku. Pojedyncza fiolka starcza na jedno użycie. Miksturę można zastosować jeden raz na rozgrywkę)
Buty łowcy (sprawiają, że gdy masz je założone, do wszelkich istot – zarówno tych magicznych, obdarzonych genetycznymi specjalnościami, ale też zupełnie magii pozbawionych – nie docierają jakiekolwiek odgłosy, jakie wydajesz, nie będą w stanie wyczuć Cię również po zapachu. dodatkowo gwarantują Ci stały bonus +2 do magii użytkowej)
Wisiorek z błękitnym kryształem (kryształ zaczyna świecić podczas niesprzyjających warunków pogodowych i ułatwia poruszanie się podczas mgły, dymu czy zamieci śnieżnej. W tego rodzaju sytuacjach gwarantuje +2 do spostrzegawczości.)
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:19
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 91
'k100' : 91
Untamo Sorsa
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:19
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Dla wielu z nich Gleipnir był tylko zbieraniną zacofanych, bez przerwy trzymających się tradycji przeszkód. Szczególnie zapalczywi wydawali się być niektórzy z młodszych kolegów, którzy wysłuchując słów bardziej doświadczonych, ale ekstremistycznych w swoich poglądach, kolegów po fachu, powielając jak na kalce ich przekonania. Wszystkie służby miały to do siebie, że ich członkowie często brali za pewnik opinie wyższych rangą. Brak refleksyjności nie dziwił go więc, jednak nie mógł przecież stwierdzić, że nie smucił. I chociaż sam wyczuwał atmosferę niezadowolenia i niepewności w trakcie przebywania wśród łowców, rozumiał, że w pewnych momentach, takich gdy na szali kładło się masę ludzkich żyć, nie należało krytykować pomniejszych działań organizacji tej. Untamo, chociaż posiadał mózg wyprany ideologią Kruczej Straży, liznął już zbyt dużo świata, by traktować wszystkich bardziej zdecydowanych w swoich (nie do końca zgodnych z jego kompasem moralnym) działaniach za wrogów.
- W oku cyklonu zwykle jest najciszej – odniósł się do urywającego się śladu, który to mogli przecież zaobserwować w ostatnich dniach. Rozglądał się po otoczeniu, jednak nieskutecznie – być może doświadczenie zdobyte niegdyś w dziale poszukiwań powoli go opuszczało, a być może oprawki które trzymał na nosie wcale nie działały tek dobrze, jakby tego chciał. – Jestem specjalistą od magii defensywnej. W razie potrzeby będę was ubezpieczał.
Wiedział jednak na co musiał się pisać, wybierając się na akcję z Łowcami. Wiedział, że ci czasami preferowali brutalną, niezgodną z jego oczekiwaniami względem jakiejkolwiek misji, ale i niekiedy niezbędną – siłę. Sorsa znalazł się w pojedynkę z trójką sobie innych – niczym ten mózg, który kierować mógłby silnym ciałem. W końcu był z nich wszystkich najdrobniejszy, najniższy, a za razem – najbardziej życiowo doświadczony. Mógł liczyć tylko, że panowie zaakceptują jego autorytet.
- Feiknstafir – puszczone w przestrzeń to ostatnie co wypowiada na ten moment. Nie próbuje zagadywać Gerta, pomimo dobrej relacji z jego siostrą. Nie próbuje też nawiązywać relacji z Agnarem czy Karstenem – wie dobrze, że w trakcie poszukiwań potencjalnego szkodnika, należy zachowywać się w miarę cicho. Śmieje się w duchu, że sam Jan-Erik nazwałby to chęcią niespłoszenia mu ryb, ale oficera w tym momencie nie ma u jego boku.
Szkoda, być może lepiej czułby się posiadając jakiekolwiek wsparcie Kruczej Straży,
Spostrzegawczość: 11 + 2 + 5 + 2 =20
Zaklęcie: Feiknstafir (Aperio Insidia) – wykrywa klątwy i zasadzki w promieniu stu metrów.
Próg: 45 < 26(rzut) + 36(stata) + 2(atut) + 5(atut) = 69
Ekwipunek:
- magiczne szkło powiększające (pozwala określić, jakie zaklęcia zostały użyte w danym miejscu zbrodni, dodatkowo zapewnia bonus +2 do spostrzegawczości)
- okulary bystrości (+5 do rzutów związanych z rozglądaniem się)
- breloczek ze Łzą Ymira (emituje intensywnie niebieskie światło w momencie, gdy wokół panuje mrok; dodatkowo zapewnia bonus +2 do spostrzegawczości)
- klucz Lokiego (zaklęty klucz, dedykowany bogowi oszustwa. Pozwala właścicielowi 2 razy otworzyć dowolne drzwi bez względu na nałożone na nie zabezpieczenia. Po wykorzystaniu zakresu traci magiczną moc) 2/2
- W oku cyklonu zwykle jest najciszej – odniósł się do urywającego się śladu, który to mogli przecież zaobserwować w ostatnich dniach. Rozglądał się po otoczeniu, jednak nieskutecznie – być może doświadczenie zdobyte niegdyś w dziale poszukiwań powoli go opuszczało, a być może oprawki które trzymał na nosie wcale nie działały tek dobrze, jakby tego chciał. – Jestem specjalistą od magii defensywnej. W razie potrzeby będę was ubezpieczał.
Wiedział jednak na co musiał się pisać, wybierając się na akcję z Łowcami. Wiedział, że ci czasami preferowali brutalną, niezgodną z jego oczekiwaniami względem jakiejkolwiek misji, ale i niekiedy niezbędną – siłę. Sorsa znalazł się w pojedynkę z trójką sobie innych – niczym ten mózg, który kierować mógłby silnym ciałem. W końcu był z nich wszystkich najdrobniejszy, najniższy, a za razem – najbardziej życiowo doświadczony. Mógł liczyć tylko, że panowie zaakceptują jego autorytet.
- Feiknstafir – puszczone w przestrzeń to ostatnie co wypowiada na ten moment. Nie próbuje zagadywać Gerta, pomimo dobrej relacji z jego siostrą. Nie próbuje też nawiązywać relacji z Agnarem czy Karstenem – wie dobrze, że w trakcie poszukiwań potencjalnego szkodnika, należy zachowywać się w miarę cicho. Śmieje się w duchu, że sam Jan-Erik nazwałby to chęcią niespłoszenia mu ryb, ale oficera w tym momencie nie ma u jego boku.
Szkoda, być może lepiej czułby się posiadając jakiekolwiek wsparcie Kruczej Straży,
Spostrzegawczość: 11 + 2 + 5 + 2 =20
Zaklęcie: Feiknstafir (Aperio Insidia) – wykrywa klątwy i zasadzki w promieniu stu metrów.
Próg: 45 < 26(rzut) + 36(stata) + 2(atut) + 5(atut) = 69
Ekwipunek:
- magiczne szkło powiększające (pozwala określić, jakie zaklęcia zostały użyte w danym miejscu zbrodni, dodatkowo zapewnia bonus +2 do spostrzegawczości)
- okulary bystrości (+5 do rzutów związanych z rozglądaniem się)
- breloczek ze Łzą Ymira (emituje intensywnie niebieskie światło w momencie, gdy wokół panuje mrok; dodatkowo zapewnia bonus +2 do spostrzegawczości)
- klucz Lokiego (zaklęty klucz, dedykowany bogowi oszustwa. Pozwala właścicielowi 2 razy otworzyć dowolne drzwi bez względu na nałożone na nie zabezpieczenia. Po wykorzystaniu zakresu traci magiczną moc) 2/2
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:19
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'k100' : 26
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'k100' : 26
Agnar Eriksen
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:20
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Ostatnie raporty nie napawały optymizmem a, te trafiały licznie na jego biurko. Przeglądając kolejne z nich w dymie papierosowym dostrzegł pewną cechę, stałą i niezmienną. Zacieranie śladów, a ludzie pomimo ostrzeżeń dalej pchali się na samotne wyprawy w głębię lasów. Następstwem tego były zarzuty względem służb, że nic nie robią w sprawie bezpieczeństwa mieszkańców Midgardu. Czytając rzeczone zarzuty w prasie mielił pod nosem przekleństwa, bo bezmyślność galdrów powodowała, że mieli ręce pełne roboty. Każde doniesienie sprawdzali, każdy zarzut względem sąsiadów co powodowało, że nie wychodzili z pracy, zapominali o normalnym życiu, a i tak spotykali się z ostracyzmem.
Łowcy Gleipniru - jednocześnie potrzebni i wyklinani. Wybierając ten zawód musieli się liczyć, że nikt nie będzie ich hołubił. Nie spotkają się z takim zaufaniem jak Krucza Straż, nie będą mieć jej splendoru i chwały. Zawsze pozostający w cieniu, pod ostrzałem ostrych słów i licznych błagań.
Na miejscu zjawił się o wyznaczonej porze. Przez plecy przewieszony łuk, a przy sobie schowany sztylet i pełna gotowość do zadania. Trzech łowców, w tym jeden w randze Specjalisty oraz Kruczy Strażnik. Obydwie organizacje od jakiegoś czasu łączyły siły, to znacznie ułatwiało patrolowanie terenu, ale tym razem nie chodziło tylko o zwykły patrol.
Skinął głową na powitanie wszystkim, nie wypowiadając żadnego słowa. Nie były one potrzebne. Słysząc wypowiadane zaklęcie nie rzuca się ze swoim działaniem, a jedynie nasłuchuje i stara się dostrzec jak najwięcej. Każdy szmer, każdy szczegół był ważny, aby podjąć dalsze działania. Każde działanie magiczne też zostawia ślad i w tym mogli upatrywać swojego szczęścia. Jeżeli bestia, którą ścigali, korzystała z magii by zacierać za sobą ślad, to mogli po niej ją wytropić. Na razie jednak czekał, czy nic ich nie zaatakuje i zaklęcie Kruczego wyłowi potencjalne niebezpieczeństwo.
|Rzut na spostrzegawczość: 85
Ekwipunek:
– łuk myśliwski (występuje w zestawie z niekończącymi się strzałami, +3 do spostrzegawczości, raz w fabularnym miesiącu pozwala wykonać strzał z sukcesem trafienia bez względu na wynik k6)
- bestiariusz łowcy (+2 do rozpoznawania gatunków magicznych stworzeń)
- myśliwski bolas (3 sztuki)
Łowcy Gleipniru - jednocześnie potrzebni i wyklinani. Wybierając ten zawód musieli się liczyć, że nikt nie będzie ich hołubił. Nie spotkają się z takim zaufaniem jak Krucza Straż, nie będą mieć jej splendoru i chwały. Zawsze pozostający w cieniu, pod ostrzałem ostrych słów i licznych błagań.
Na miejscu zjawił się o wyznaczonej porze. Przez plecy przewieszony łuk, a przy sobie schowany sztylet i pełna gotowość do zadania. Trzech łowców, w tym jeden w randze Specjalisty oraz Kruczy Strażnik. Obydwie organizacje od jakiegoś czasu łączyły siły, to znacznie ułatwiało patrolowanie terenu, ale tym razem nie chodziło tylko o zwykły patrol.
Skinął głową na powitanie wszystkim, nie wypowiadając żadnego słowa. Nie były one potrzebne. Słysząc wypowiadane zaklęcie nie rzuca się ze swoim działaniem, a jedynie nasłuchuje i stara się dostrzec jak najwięcej. Każdy szmer, każdy szczegół był ważny, aby podjąć dalsze działania. Każde działanie magiczne też zostawia ślad i w tym mogli upatrywać swojego szczęścia. Jeżeli bestia, którą ścigali, korzystała z magii by zacierać za sobą ślad, to mogli po niej ją wytropić. Na razie jednak czekał, czy nic ich nie zaatakuje i zaklęcie Kruczego wyłowi potencjalne niebezpieczeństwo.
|Rzut na spostrzegawczość: 85
Ekwipunek:
– łuk myśliwski (występuje w zestawie z niekończącymi się strzałami, +3 do spostrzegawczości, raz w fabularnym miesiącu pozwala wykonać strzał z sukcesem trafienia bez względu na wynik k6)
- bestiariusz łowcy (+2 do rozpoznawania gatunków magicznych stworzeń)
- myśliwski bolas (3 sztuki)
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:20
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 85
'k100' : 85
Nieznajomy
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:20
Przykra, obca obecność wżerała się niepodzielnie w rynienkę kręgosłupa, sunęła po łukowatych krzywiznach, grzęznąc u podstaw pleców. Nie sądził, by Kruczy Strażnik miał wobec nich złe intencje, wiedział, że z całą pewnością należy do doświadczonych oficerów; to nie była, pomimo tego, ich walka; zbliżająca się, pełna posoki potyczka, starcie z krwiożerczą bestią nie należała do bezpośrednich obowiązków przedstawiciela stróżów prawa, często podważających metody jakimi kierował się Gleipnir. Wiele osób sądziło, że nieodmienne techniki towarzyszące łowcom od wieków, od chwili, gdy powołano ich jednostkę do życia tchnieniem Krwawego Bohatera, Valtera Hedberga, są przestarzałe, nieadekwatne i niepotrzebnie okrutne, nie rozumieli, że w starciu z bezwzględnym stworem należy się wykazywać podobną co on bezwzględnością, w przeciwnym razie istota wyzuta z dobra, współczucia i jakichkolwiek zastępów wzniosłych, człowieczych cech, stałaby się oprawcą zatapiając kły oraz szarpiąc obcęgami szczęk, wyrywając śliski, obleczony szkarłatem płat mięsa, zbierając zachłannie żniwo. Rozkaz to rozkaz, wobec którego uginał posłusznie kark w okolicach jeziora Golddajávri, pełnych szkieletów drzew wykrzywionych pragnieniem poświaty słońca. Półmrok okrywał ich jak zasłona, kurtyna zawieszona nad ziemią, tępiąca noże rzucanych wytrwale spojrzeń. Starał się skoncentrować, lecz ostatecznie wyłącznie splunął w niechybnej rezygnacji, czując, że nie dostrzeże obecnie nic przychylnego, nic istotnego, nic, dopóki nie zdecyduje się użyć światła pochodni. Skinął towarzyszom uprzednio na powitanie, nie roztkliwiając się, wiedząc, że są zmuszeni zachować dużą ostrożność; bestia, której tropili naprzykrzała się tygodniami, zostając, bez względu na regularne patrole wciąż nieuchwytną i pozbawioną szczególnej, wnikliwej obserwacji. Nie mogli stwierdzić, z którym gatunkiem przyjdzie im się, jak wierzył, już za niedługo zmierzyć; niepewność zaległa szorstką i nieprzyjemną warstwą pod powłokami skóry. To bez znaczenia - uznał przed samym sobą, wiedząc, że niezależnie od gatunku należy zmiażdżyć jej czaszkę albo przynajmniej unieszkodliwić na tyle, aby nie mogła stanowić dalszego zagrożenia oraz potwarzy dla kompetencji Gleipniru.
- Kyndill - mruknął treść inkantacji, przywołując ponad dłonią niewielki, choć użyteczny płomień. Od razu lepiej, ciepła, żółta poświata kroiła wezbraną szarość dokładniej rysując kształty.
Spostrzegawczość: 24
Kyndill (próg 30): 89 (k100) + 20 (statystyka) = 109
Ekwipunek: kompas gniewu (z pokrytej runicznym pismem tarczy można odczytać, jak bliski, przy kolejnym wybuchu gniewu, będzie przy pełnej transformacji; w trakcie przemiany, wplecione w talizman runiczne formuły raz na fabularny miesiąc sprawią, że stosunkowo szybko można zapanować nad emocjami i wrócić do ludzkiej postaci po dwóch turach. Dodatkowo gwarantuje stały bonus +2 do magii leczniczej), srebrna lina, pierścień łowcy
- Kyndill - mruknął treść inkantacji, przywołując ponad dłonią niewielki, choć użyteczny płomień. Od razu lepiej, ciepła, żółta poświata kroiła wezbraną szarość dokładniej rysując kształty.
Spostrzegawczość: 24
Kyndill (próg 30): 89 (k100) + 20 (statystyka) = 109
Ekwipunek: kompas gniewu (z pokrytej runicznym pismem tarczy można odczytać, jak bliski, przy kolejnym wybuchu gniewu, będzie przy pełnej transformacji; w trakcie przemiany, wplecione w talizman runiczne formuły raz na fabularny miesiąc sprawią, że stosunkowo szybko można zapanować nad emocjami i wrócić do ludzkiej postaci po dwóch turach. Dodatkowo gwarantuje stały bonus +2 do magii leczniczej), srebrna lina, pierścień łowcy
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:20
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k100' : 89
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k100' : 89
Prorok
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:21
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Las nieustępliwie milczał, nawet doświadczonym łowcom nie zdradzając wiele ze swoich tajemnic, jak gdyby pozostawał w zmowie ze stworzeniami, które w jego pieleszach postanowiły znaleźć schronienie — przed zimą i przed zbyt ciekawskim wzrokiem ludzi. Cichość gęstwiny, w jaką zapuszczała się drużyna, mogła dawać powód do niepokoju, bo poza oddechami czwórki mężczyzn i chrzęszczeniem usłanego śniegiem runa pod ich nogami — jedynie Gert Molander, mimo słusznego wzrostu i postury, pozostawał niedosłyszalny dla swoich towarzyszy oraz wszelkich innych istot znajdujących się w pobliżu — knieja wydawała się niemal całkiem pozbawiona życia, zupełnie jakby coś wypłoszyło z tego terenu wszystkie zwierzęta; jakby las, na tym konkretnym skrawku ziemi, robił miejsce dla swojego nowego króla.
W słowach inspektora Sorsy było więc sporo racji — całkiem prawdopodobne, że znajdowali się bezpośrednio na obszarze, na którym tajemnicza, wyniesiona przez tabloidy i przerażonych ludzi do rangi prawdziwego potwora, bestia czuła się najlepiej. Choć teraz, kiedy patrole łowieckich drużyn wzmogły się, na pewno nie najbezpieczniej: świadczyć mogły o tym ślady, czy raczej skandaliczny ich brak dostrzegany przez Kruczego Strażnika. Nie dziwić powinien też efekt zaklęcia wypowiedzianego przez oficera — w najbliższej mężczyznom okolicy nie były wyczuwalne przez niego bowiem jakiekolwiek klątwy i innego rodzaju zasadzki, jakie mógł przygotować człowiek.
Wyczarowany przez Karstena płomień, mimo że rzucał na przemierzany przez łowców i strażnika teren sporo światła, nie sprawił jednak, że Aggerholm był w stanie dostrzec wiele więcej od inspektora. Mimo to wieloletnie doświadczenie w tropieniu sprawiło, że rzuciły mu się w oczy na jednym z krzaków kłąbki futra, które zaczepiło się o bardziej wystające gałązki.
Górujący nad pozostałą trójką Molander miał najlepszy widok na otaczający ich teren. Po przejściu kilkunastu kolejnych kroków od poczynionej przez Sorsę uwagi, między drzewami miał możliwość wyłowienia kształtu do złudzenia przywodzącego na myśl dom — bo jednak sprawdzić, czy rzeczywiście mieli przed sobą chatkę w środku lasu, musieli przejść jeszcze przynajmniej trzydzieści metrów. Pozornie niedługi odcinek był jednak usiany większą ilością niespodzianek, niż którykolwiek z mężczyzn mógłby się spodziewać. Czujnie rozglądającemu się po okolicy Agnarowi nie umknęły dziwne, wyraźnie odcinające się na tle śniegu plany, które w poblasku padającym z oświetlającego drogę płomienia niepokojąco mieniły się czerwienią. Chcąc przyjrzeć się im bliżej, Eriksen z pewnością mógł skonstatować, że była to krew — na chwilę obecną nie miał jednak pewności, czy należała do człowieka, czy zwierzęcia.
W tej turze macie możliwość rzutu na jedną dowolną czynność.
W słowach inspektora Sorsy było więc sporo racji — całkiem prawdopodobne, że znajdowali się bezpośrednio na obszarze, na którym tajemnicza, wyniesiona przez tabloidy i przerażonych ludzi do rangi prawdziwego potwora, bestia czuła się najlepiej. Choć teraz, kiedy patrole łowieckich drużyn wzmogły się, na pewno nie najbezpieczniej: świadczyć mogły o tym ślady, czy raczej skandaliczny ich brak dostrzegany przez Kruczego Strażnika. Nie dziwić powinien też efekt zaklęcia wypowiedzianego przez oficera — w najbliższej mężczyznom okolicy nie były wyczuwalne przez niego bowiem jakiekolwiek klątwy i innego rodzaju zasadzki, jakie mógł przygotować człowiek.
Wyczarowany przez Karstena płomień, mimo że rzucał na przemierzany przez łowców i strażnika teren sporo światła, nie sprawił jednak, że Aggerholm był w stanie dostrzec wiele więcej od inspektora. Mimo to wieloletnie doświadczenie w tropieniu sprawiło, że rzuciły mu się w oczy na jednym z krzaków kłąbki futra, które zaczepiło się o bardziej wystające gałązki.
Górujący nad pozostałą trójką Molander miał najlepszy widok na otaczający ich teren. Po przejściu kilkunastu kolejnych kroków od poczynionej przez Sorsę uwagi, między drzewami miał możliwość wyłowienia kształtu do złudzenia przywodzącego na myśl dom — bo jednak sprawdzić, czy rzeczywiście mieli przed sobą chatkę w środku lasu, musieli przejść jeszcze przynajmniej trzydzieści metrów. Pozornie niedługi odcinek był jednak usiany większą ilością niespodzianek, niż którykolwiek z mężczyzn mógłby się spodziewać. Czujnie rozglądającemu się po okolicy Agnarowi nie umknęły dziwne, wyraźnie odcinające się na tle śniegu plany, które w poblasku padającym z oświetlającego drogę płomienia niepokojąco mieniły się czerwienią. Chcąc przyjrzeć się im bliżej, Eriksen z pewnością mógł skonstatować, że była to krew — na chwilę obecną nie miał jednak pewności, czy należała do człowieka, czy zwierzęcia.
W tej turze macie możliwość rzutu na jedną dowolną czynność.
Bezimienny
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:21
— Budynek — mruknął nie będąc w pełni pewnym, czy aby go wzrok nie myli. Postanowił jednak, że podzieli się swoim spostrzeżeniem i wskaże grupie drogę do owej tajemniczej budowli, którą mieli przed sobą. Coś jednak jeszcze zaświtało zaraz w jego głowie; niczym majak powstał obraz z przeszłości – dość niewyraźny, ale wyglądający na tyle swojsko, aby doszedł do wniosku, że przecież okolica nie jest mu zupełnie nieznana, a budowlę miał okazję już wcześniej widzieć podczas eskapad związanych ze zbieraniem ingrediencji. Nie zamierzał jednak nadmiernie zdawać się na jedynie tylko przeczucie i mglistość wspomnień, dlatego musieli ponownie zbadać cały teren wokół opuszczonego domostwa jak i jego wnętrze. Nie trudno było bowiem odnaleźć w sobie przekonanie, że było ono idealnym miejscem na kryjówkę, bo mało kto zapuszczał się w te rejony. Zasadne więc było skierowanie się tam, gdzie majaczyło znalezisko.
Światło wykrzesane przez Karstena otuliło delikatną łuną pobliskie drzewa, co skłoniło Molandera do odruchowego odwrócenia twarzy w jego stronę. Stężałe miny, pełna gotowość – wiedzieli, że muszą się postarać, by tym razem ich poszukiwania przyniosły skutek, nawet jeśli nie schwytania bestii, to odnalezienia tropu, który przybliżyłby ich do ostatecznego rozprawienia się ze stworzeniem. Choć ten pierwszy scenariusz był bardziej pożądany, zwłaszcza po tak długim, bezowocnym poszukiwaniu. Powoli zaczynał przyzwyczajać się do obecności Untamo, którego umiejętności mogły ostatecznie okazać się niezwykle przydatne, bo w ferworze walki rzadko kiedy pamiętał o własnej ochronie, wychodząc z założenia, że potrzeba dwa razy więcej starań, by go zmieść, niż w przypadku zwykłego człowieka. Może nieco się przeceniał, ale dzięki temu rzadko kiedy kiełkował w nim paraliżujący strach.
Dzięki butom łowcy, które założył tuż przed wyjściem, nie musiał martwić się również o to, że jego ciężar i zamaszyście stawiane kroki wywołają drżenie alarmujące zwierzynę o obecności intruza; dzięki ich wspaniałym właściwościom, bez używania zaklęć, szedł bezszelestnie, a zapach unoszący się naturalnie z ciała nie miał szans dotrzeć do nozdrzy oponenta. Problemem jednak pozostawała wielkość i wyraźność jego sylwetki, tej nie mógł zamaskować, dlatego postawił na dalszą obserwację terenu, by w razie konieczności wykonać odpowiedni ruch lub ostrzec towarzyszy. Wsłuchał się w szmer otoczenia, mając nadzieję, że coś uda mu się wyłowić.
spostrzegawczość: 96
Światło wykrzesane przez Karstena otuliło delikatną łuną pobliskie drzewa, co skłoniło Molandera do odruchowego odwrócenia twarzy w jego stronę. Stężałe miny, pełna gotowość – wiedzieli, że muszą się postarać, by tym razem ich poszukiwania przyniosły skutek, nawet jeśli nie schwytania bestii, to odnalezienia tropu, który przybliżyłby ich do ostatecznego rozprawienia się ze stworzeniem. Choć ten pierwszy scenariusz był bardziej pożądany, zwłaszcza po tak długim, bezowocnym poszukiwaniu. Powoli zaczynał przyzwyczajać się do obecności Untamo, którego umiejętności mogły ostatecznie okazać się niezwykle przydatne, bo w ferworze walki rzadko kiedy pamiętał o własnej ochronie, wychodząc z założenia, że potrzeba dwa razy więcej starań, by go zmieść, niż w przypadku zwykłego człowieka. Może nieco się przeceniał, ale dzięki temu rzadko kiedy kiełkował w nim paraliżujący strach.
Dzięki butom łowcy, które założył tuż przed wyjściem, nie musiał martwić się również o to, że jego ciężar i zamaszyście stawiane kroki wywołają drżenie alarmujące zwierzynę o obecności intruza; dzięki ich wspaniałym właściwościom, bez używania zaklęć, szedł bezszelestnie, a zapach unoszący się naturalnie z ciała nie miał szans dotrzeć do nozdrzy oponenta. Problemem jednak pozostawała wielkość i wyraźność jego sylwetki, tej nie mógł zamaskować, dlatego postawił na dalszą obserwację terenu, by w razie konieczności wykonać odpowiedni ruch lub ostrzec towarzyszy. Wsłuchał się w szmer otoczenia, mając nadzieję, że coś uda mu się wyłowić.
spostrzegawczość: 96
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:21
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 96
'k100' : 96
Untamo Sorsa
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:23
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Gdy do ciała nie dotarły żadne sygnały o potencjalnym zagrożeniu, Untamo odetchnął, przymykając oczy. Rozważył oczywiście niepowodzenie zaklęcia czy jego zakłócenie, w końcu znajdowali się w terenie, w którym niebezpieczeństwo czaić się mogło na nich z każdej strony – jednak skoro żaden z obecnych w okolicy łowców nie dawał sygnału, jakby cokolwiek nieludzkiego mogło znajdować się w pobliżu, nie miał zamiaru rozkładać sytuacji na części pierwsze.
Gdy mężczyźni spojrzeliby ku niemu, byle dowiedzieć się o możliwych wnioskach z zaklęcia, dałby im znać uspokajającym gestem dłoni, że wszystko znajdowało się w jak największym porządku. Na razie.
Podążał za łowcami, starając się mieć oczy dookoła głowy. Spojrzenie, być może dotknięte już zębem czasu czy porażone blaskiem śniegu, nie zauważało jednak tak wiele, jak zauważać miały spojrzenia młodszych od niego towarzyszy. Przynajmniej do momentu, w którym sam Gert oraz Agnar nie zwrócili uwagi na chatę oraz… Krew. O ile obecność pierwszej była jeszcze nieotwartą księgą, znajdującą się poza zasięgiem dłoni – kwestię drugą można było przecież wyjaśnić lepiej już teraz. Gdy Eriksen wspomniał o plamach, a potem poprosił ich o każdy szczegół, Sorsa pozwolił sobie na przejście w tamtym kierunku. Ostrożnie, byle nie zdeptać śladów wizualnych, przystanął pad plamą i pozwolił sobie na zagrzebanie w kieszeni. Wyciągając z niej magiczne szkło powiększające. Chociaż w świetle tym nie widział wiele, doskonale znał narzędzie którym operował i wiedział, że same skutki jego działania odczuje wewnętrznie.
- Ciekawe czy jest świeża… – wyraził cicho swoje zaciekawienie. Krew zawsze pobudzała ciało do sprawniejszego działania – pchała do krwi adrenalinę, która sprawiała, że działał skuteczniej. Martwił się swoim bezpieczeństwem, ale brawurowo twierdził, że mógł o nie zadbać.
Gdy oczko szkła objęło swoim zasięgiem plamę juchy, wreszcie mógł skupić się magicznych właściwościach przedmiotu. Jeżeli krew wydobyła się z kogoś pod wpływem zaklęcia, z pewnością byłby w stanie to zauważyć i podzielić się spostrzeżeniem tym z towarzyszami. Ba – byłby w stanie nawet stwierdzić, jeżeli zaklęcie to byłoby czarem zakazanym. To przecież coś.
Rzut na przedmiot: 68
Magiczne szkło powiększające - szkło powiększające pozwala ci stwierdzić, jakie zaklęcia użyte zostały na danym miejscu zbrodni. Wystarczy, że przyłożysz oko do szkiełka i rzucisz kością k100 – parzyste liczby oznaczać będą powodzenie.
Gdy mężczyźni spojrzeliby ku niemu, byle dowiedzieć się o możliwych wnioskach z zaklęcia, dałby im znać uspokajającym gestem dłoni, że wszystko znajdowało się w jak największym porządku. Na razie.
Podążał za łowcami, starając się mieć oczy dookoła głowy. Spojrzenie, być może dotknięte już zębem czasu czy porażone blaskiem śniegu, nie zauważało jednak tak wiele, jak zauważać miały spojrzenia młodszych od niego towarzyszy. Przynajmniej do momentu, w którym sam Gert oraz Agnar nie zwrócili uwagi na chatę oraz… Krew. O ile obecność pierwszej była jeszcze nieotwartą księgą, znajdującą się poza zasięgiem dłoni – kwestię drugą można było przecież wyjaśnić lepiej już teraz. Gdy Eriksen wspomniał o plamach, a potem poprosił ich o każdy szczegół, Sorsa pozwolił sobie na przejście w tamtym kierunku. Ostrożnie, byle nie zdeptać śladów wizualnych, przystanął pad plamą i pozwolił sobie na zagrzebanie w kieszeni. Wyciągając z niej magiczne szkło powiększające. Chociaż w świetle tym nie widział wiele, doskonale znał narzędzie którym operował i wiedział, że same skutki jego działania odczuje wewnętrznie.
- Ciekawe czy jest świeża… – wyraził cicho swoje zaciekawienie. Krew zawsze pobudzała ciało do sprawniejszego działania – pchała do krwi adrenalinę, która sprawiała, że działał skuteczniej. Martwił się swoim bezpieczeństwem, ale brawurowo twierdził, że mógł o nie zadbać.
Gdy oczko szkła objęło swoim zasięgiem plamę juchy, wreszcie mógł skupić się magicznych właściwościach przedmiotu. Jeżeli krew wydobyła się z kogoś pod wpływem zaklęcia, z pewnością byłby w stanie to zauważyć i podzielić się spostrzeżeniem tym z towarzyszami. Ba – byłby w stanie nawet stwierdzić, jeżeli zaklęcie to byłoby czarem zakazanym. To przecież coś.
Rzut na przedmiot: 68
Magiczne szkło powiększające - szkło powiększające pozwala ci stwierdzić, jakie zaklęcia użyte zostały na danym miejscu zbrodni. Wystarczy, że przyłożysz oko do szkiełka i rzucisz kością k100 – parzyste liczby oznaczać będą powodzenie.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:23
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
'k100' : 68
'k100' : 68
Agnar Eriksen
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:23
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Czujność była stałym elementem bycia Łowcą, więc takim właśnie w tej chwili był - ostrożnym i uważnym. Znajdowali się na terenie, którego wcześniej nie badali dokładnie. Przynajmniej on nie miał patroli.
-Któryś z was już tu był? - Zapytał więc towarzyszy, ponieważ ich wiedza lub wspomnienia mogły okazać się niezwykle istotne w dalszym powodzeniu misji. Otoczenie ziało wręcz złowieszczą nutą, choć żadnych dźwięków, charakterystycznych dla lasu, nie słyszał. Tak jakby ta jego część była martwa, uśpiona niczym w baśniach. Mogło to nie wróżyć niczego dobrego, a mogło też być czymś oczywistym. Rozglądał się, a światło rzucane przez Karstena trochę ułatwiło wypatrzenie czegoś więcej. Dostrzegł ciemne plany, zmrużył oczy rozumiejąc, że mogą to być ślady krwi ludzkiej jak i zwierzęcej. Podszedł bliżej, chciał zorientować się co się wokół plam znajduje. Czy śnieg skrywał coś więcej, czy mógł dostrzec, że pod świeżą warstwą znajdują się ślady łap czy ludzkich nóg. Wszystko, każdy szczegół mógł naprowadzić ich na dalszy trop. Nie pomyślał tylko, że jak się oddali od źródła światła to zobaczy o wiele mniej. Nie miał przecież wzroku iście zwierzęcego by w ciemności widzieć prawie idealnie. Choć był Łowcą, to nie posiadał zmysłu wzroku godnego prawdziwego, dzikiego drapieżnika. -Krew… - Mruknął pod nosem. -Widzicie coś więcej? Każdy szczegół jest dla nas ważny. - Powiedział ponownie. Praca zespołowa mogła przynieść im więcej korzyści, bo choć Łowcy z reguły byli samotnikami, tak wspólne działanie nie było im obce. Tego ich uczono kiedy byli jeszcze rekrutami, gdy stawiali pierwsze kroki w trakcie szkolenia. Zerknął na Gerta kiedy ten wspomniał o budynku. Automatycznie spojrzał w tamtym kierunku. -Widzisz coś niepokojącego? - Zapytał jeszcze, bo Łowca z racji swojej postury mógł zobaczyć znacznie więcej niż reszta zespołu.
|Spostrzegawczość - badanie terenu wokół plam: 19
-Któryś z was już tu był? - Zapytał więc towarzyszy, ponieważ ich wiedza lub wspomnienia mogły okazać się niezwykle istotne w dalszym powodzeniu misji. Otoczenie ziało wręcz złowieszczą nutą, choć żadnych dźwięków, charakterystycznych dla lasu, nie słyszał. Tak jakby ta jego część była martwa, uśpiona niczym w baśniach. Mogło to nie wróżyć niczego dobrego, a mogło też być czymś oczywistym. Rozglądał się, a światło rzucane przez Karstena trochę ułatwiło wypatrzenie czegoś więcej. Dostrzegł ciemne plany, zmrużył oczy rozumiejąc, że mogą to być ślady krwi ludzkiej jak i zwierzęcej. Podszedł bliżej, chciał zorientować się co się wokół plam znajduje. Czy śnieg skrywał coś więcej, czy mógł dostrzec, że pod świeżą warstwą znajdują się ślady łap czy ludzkich nóg. Wszystko, każdy szczegół mógł naprowadzić ich na dalszy trop. Nie pomyślał tylko, że jak się oddali od źródła światła to zobaczy o wiele mniej. Nie miał przecież wzroku iście zwierzęcego by w ciemności widzieć prawie idealnie. Choć był Łowcą, to nie posiadał zmysłu wzroku godnego prawdziwego, dzikiego drapieżnika. -Krew… - Mruknął pod nosem. -Widzicie coś więcej? Każdy szczegół jest dla nas ważny. - Powiedział ponownie. Praca zespołowa mogła przynieść im więcej korzyści, bo choć Łowcy z reguły byli samotnikami, tak wspólne działanie nie było im obce. Tego ich uczono kiedy byli jeszcze rekrutami, gdy stawiali pierwsze kroki w trakcie szkolenia. Zerknął na Gerta kiedy ten wspomniał o budynku. Automatycznie spojrzał w tamtym kierunku. -Widzisz coś niepokojącego? - Zapytał jeszcze, bo Łowca z racji swojej postury mógł zobaczyć znacznie więcej niż reszta zespołu.
|Spostrzegawczość - badanie terenu wokół plam: 19
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:23
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 19
'k100' : 19
Nieznajomy
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:24
Powietrze stało się ciężkie jak ołowiane grudy, wrzucone do kotła płuc; oczekiwanie, szorstkie i nieprzyjemne skrobało naskórek duszy. Wiedział; wiedział wprost doskonale jak cenna jest dana chwila, jak niemal niezastąpiony okaże się teraz etap samych, pozornie błahych przygotowań, fundament, na którym zwykli budować zwycięstwo w obranej misji. A jednak; oczekiwanie, samo w sobie wsuwało się nieprzyjemnie, spijane przez węże żył.
Drażniło.
- Nie - odpowiedział Eriksenowi. - Słyszałem jednak o chatce, w której mieszkały wiedźmy. Uznałem to za stek bzdur - wzruszył ramionami. Nie wierzył w podobne opowieści, legendy wyssane z kłamstwa, ćwierć oraz mniejsze prawdy wciśnięte w farsz wyolbrzymień. Odkrycia, dokonane w najbliższym czasie przez grono towarzyszy, szeptały prędzej o obecności groźnych, magicznych stworzeń niż przygarbionych czarownic. Napięcie, odciśnięte na karku, odznaczało się silniej, coraz silniej i silniej; czuł, jak osadza się wstrętnym, niemal zatęchłym tchnieniem. Był przecież człowiekiem czynu; człowiekiem i wpół potworem, który wypełzał z każdym, silniejszym porywem gniewu; każda, drobna stagnacja, każda bierność raniła go dyskomfortem, stawała się niewygodna, szczypiąc i uwierając. Praca łowcy wymagała pomimo tego zastosowania dużej dozy cierpliwości, szlifowanej latami; pracował nad nią tak samo w obecnej chwili, skupiając się, wyostrzając zmysły. Wzrok chwytał więcej szczegółów w strumieniach skąpego światła, które sączyło się z grzywy drobnych, wiszących języków ognia.
- Futro - powiedział, pochylając się w stronę znaleziska. - Cel może być w pobliżu - szepnął. Śnieg, zbity doszczętnie podeszwami butów, zaskrzypiał z kolejnym ruchem. Przeciwnie do Molandera nie miał na sobie butów łowcy, dlatego postanowił zabezpieczyć się w inny, równie skuteczny sposób.
- Hljóðr - wygłosił cicho inkantację, mającą wyciszać kroki i tym samym ułatwić im eksplorację pobliskiego terenu. Czuł, że stoją obecnie jedynie w oku cyklonu; w ciszy przed samą burzą, która wkrótce rozpęta się, warcząc salwami grzmotów. Nawet, jeśli wrażenie, samo w sobie wciąż było irracjonalne (stwór mógł się dawno oddalić, sierść oraz krew mogła należeć do całkiem innej istoty, przebywającej poza kręgiem obecnego zainteresowania), stawało się nieodparte.
Nie umiał się jego wyzbyć.
Nie umiał jemu zaprzeczyć.
Hljóðr (próg 65): 100 (k100) + 10 (magia użytkowa) = 110
Drażniło.
- Nie - odpowiedział Eriksenowi. - Słyszałem jednak o chatce, w której mieszkały wiedźmy. Uznałem to za stek bzdur - wzruszył ramionami. Nie wierzył w podobne opowieści, legendy wyssane z kłamstwa, ćwierć oraz mniejsze prawdy wciśnięte w farsz wyolbrzymień. Odkrycia, dokonane w najbliższym czasie przez grono towarzyszy, szeptały prędzej o obecności groźnych, magicznych stworzeń niż przygarbionych czarownic. Napięcie, odciśnięte na karku, odznaczało się silniej, coraz silniej i silniej; czuł, jak osadza się wstrętnym, niemal zatęchłym tchnieniem. Był przecież człowiekiem czynu; człowiekiem i wpół potworem, który wypełzał z każdym, silniejszym porywem gniewu; każda, drobna stagnacja, każda bierność raniła go dyskomfortem, stawała się niewygodna, szczypiąc i uwierając. Praca łowcy wymagała pomimo tego zastosowania dużej dozy cierpliwości, szlifowanej latami; pracował nad nią tak samo w obecnej chwili, skupiając się, wyostrzając zmysły. Wzrok chwytał więcej szczegółów w strumieniach skąpego światła, które sączyło się z grzywy drobnych, wiszących języków ognia.
- Futro - powiedział, pochylając się w stronę znaleziska. - Cel może być w pobliżu - szepnął. Śnieg, zbity doszczętnie podeszwami butów, zaskrzypiał z kolejnym ruchem. Przeciwnie do Molandera nie miał na sobie butów łowcy, dlatego postanowił zabezpieczyć się w inny, równie skuteczny sposób.
- Hljóðr - wygłosił cicho inkantację, mającą wyciszać kroki i tym samym ułatwić im eksplorację pobliskiego terenu. Czuł, że stoją obecnie jedynie w oku cyklonu; w ciszy przed samą burzą, która wkrótce rozpęta się, warcząc salwami grzmotów. Nawet, jeśli wrażenie, samo w sobie wciąż było irracjonalne (stwór mógł się dawno oddalić, sierść oraz krew mogła należeć do całkiem innej istoty, przebywającej poza kręgiem obecnego zainteresowania), stawało się nieodparte.
Nie umiał się jego wyzbyć.
Nie umiał jemu zaprzeczyć.
Hljóðr (próg 65): 100 (k100) + 10 (magia użytkowa) = 110
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:24
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
'k100' : 100
'k100' : 100
Prorok
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:24
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W każdej opowieści i w każdej legendzie zawsze znajdowało się ziarno prawdy; każda historia zasłyszana na temat znajdującej się w pewnym oddaleniu od Golddajávri chatce niosła ze sobą kilka niepodważalnych faktów: w okolicach drewnianej budowli od zarania dziejów znaleźć można było wyjątkowe roślinne ingrediencje i ślady przebywania w niej ongiś znachorów, choć obecnie nie sposób było określić, czy stacjonujący tu wieku temu ludzie parali się magią, czy byli jedynie szarlatanami doskonale rozumiejącymi specyfikę okalającej ich przyrody. Niezaprzeczalną rzeczą było, że miejsce to przyciągało od zawsze nie tylko galdrów żądnych uzupełnienia własnych, domowych zapasów ziół i roślin, ale też zaskakujące, wabione zapachami unikatowej flory, stworzenia zamieszkujące północną knieję. Za sprawą rzuconego zaklęcia, Karsten mógł ze spokojem patrolować teraz badany obszar — niemal natychmiast towarzyszące mu dźwięki zanikły; zaklęcie było jednak na tyle silne, że sprawiło iż przez kilkanaście minut nie zostawiał za sobą żadnych śladów.
Obecnie, na pierwszy rzut oka, nic nie wskazywało jednak, by poza czwórką mężczyzn w najbliższej okolicy znajdował się ktokolwiek jeszcze — jak gdyby wreszcie nieustające apele o zachowanie bezpieczeństwa i ograniczenie aktywności wiążących się ze spacerami do lasu przyniosły oczekiwany skutek. Mimo to uważny, sięgający dużo dalej niż w przypadku pozostałych członków drużyny wzrok Gerta wnikliwie lustrował otoczenie, lecz to wyczulony w panującej, mąconej wyłącznie szeptami rozmowy, ciszy słuch olbrzyma wyłowił z niego krótki, zdający być się ledwie przesłyszeniem dźwięk kaszlnięcia. Może faktycznie byłby to nic nie znaczący miraż, gdyby nie fakt, że tuż po usłyszanym odgłosie w powietrze wzbiło się w dali kilka wyraźnie spłoszonych ptaków.
Dużo mniejszym szczęściem w wykryciu kolejnych, mogących naprowadzić łowców i Kruczego Strażnika na dalsze, przybliżające ich do sukcesu tropy cieszył się Agnar. Ciepła plama światła, która chwilę wcześniej dała mu możliwość dostrzeżenia niepokojących śladów krwi, stanowiła teraz przeszkodę w wyłuskaniu z leśnej struktury dodatkowych wskazówek. A jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się temu, jak wokół plam wyglądał śnieg, niespełna pół metra dalej Eriksen wypatrzeć mógł wgłębienie przypominające odcisk ludzkiej ręki, lecz miejsca, gdzie powinny znajdować się palce były dużo dłuższe. Co ważniejsze jednak, wskazywały, jakby istota — czymkolwiek była — kierowała się od strony przyuważonego przez Molandera budynku.
Pochylający się nad tropem Untamo przygotowany był na każdą ewentualność — tak przynajmniej mogło się zdawać. Powiększona przez szkło krew nie odznaczała się, mimo starań inspektora, działaniem na nią jakichkolwiek zaklęć. Wyglądało więc na to, że zranienie, którego skutkiem była zajmująca obecnie mężczyzn jucha, nie powstało przy użyciu czarów — a jednak na skraju świadomości majaczyło Sorsie wrażenie obecności magii: czy istniało więc prawdopodobieństwo, że rana zadana została za pomocą magicznej broni, a może w samej krwi znajdowała się magiczna substancja?
Pytania zdawały się nawarstwiać z każdą chwilą, a odpowiedzi — lub ich marne cienie — jak ćmy krążyły wokół jarzącej się blaskiem nadziei latarni chaty.
Nic się nie zmieniło, obecnie również macie możliwość rzutu na jedną dowolną akcję.
Obecnie, na pierwszy rzut oka, nic nie wskazywało jednak, by poza czwórką mężczyzn w najbliższej okolicy znajdował się ktokolwiek jeszcze — jak gdyby wreszcie nieustające apele o zachowanie bezpieczeństwa i ograniczenie aktywności wiążących się ze spacerami do lasu przyniosły oczekiwany skutek. Mimo to uważny, sięgający dużo dalej niż w przypadku pozostałych członków drużyny wzrok Gerta wnikliwie lustrował otoczenie, lecz to wyczulony w panującej, mąconej wyłącznie szeptami rozmowy, ciszy słuch olbrzyma wyłowił z niego krótki, zdający być się ledwie przesłyszeniem dźwięk kaszlnięcia. Może faktycznie byłby to nic nie znaczący miraż, gdyby nie fakt, że tuż po usłyszanym odgłosie w powietrze wzbiło się w dali kilka wyraźnie spłoszonych ptaków.
Dużo mniejszym szczęściem w wykryciu kolejnych, mogących naprowadzić łowców i Kruczego Strażnika na dalsze, przybliżające ich do sukcesu tropy cieszył się Agnar. Ciepła plama światła, która chwilę wcześniej dała mu możliwość dostrzeżenia niepokojących śladów krwi, stanowiła teraz przeszkodę w wyłuskaniu z leśnej struktury dodatkowych wskazówek. A jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się temu, jak wokół plam wyglądał śnieg, niespełna pół metra dalej Eriksen wypatrzeć mógł wgłębienie przypominające odcisk ludzkiej ręki, lecz miejsca, gdzie powinny znajdować się palce były dużo dłuższe. Co ważniejsze jednak, wskazywały, jakby istota — czymkolwiek była — kierowała się od strony przyuważonego przez Molandera budynku.
Pochylający się nad tropem Untamo przygotowany był na każdą ewentualność — tak przynajmniej mogło się zdawać. Powiększona przez szkło krew nie odznaczała się, mimo starań inspektora, działaniem na nią jakichkolwiek zaklęć. Wyglądało więc na to, że zranienie, którego skutkiem była zajmująca obecnie mężczyzn jucha, nie powstało przy użyciu czarów — a jednak na skraju świadomości majaczyło Sorsie wrażenie obecności magii: czy istniało więc prawdopodobieństwo, że rana zadana została za pomocą magicznej broni, a może w samej krwi znajdowała się magiczna substancja?
Pytania zdawały się nawarstwiać z każdą chwilą, a odpowiedzi — lub ich marne cienie — jak ćmy krążyły wokół jarzącej się blaskiem nadziei latarni chaty.
Nic się nie zmieniło, obecnie również macie możliwość rzutu na jedną dowolną akcję.
Bezimienny
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:25
Słysząc pytanie Agnara kiwnął jedynie głową, nie siląc się na przesadne wyjaśnienia. Wiadomym było, że Molander bywał w wielu dziwnych miejscach poszukując ingrediencji. Słyszał również o opowieściach krążących na temat opuszczonej chaty. Pamiętał wreszcie, że chybotliwa konstrukcja zmurszałych ścian nie stanowiła najlepszego miejsca dla olbrzyma, zważywszy na jego posturę i ciężar, choć było to może jedynie złudne przekonanie starczające, by niechętnie myślał o przekroczeniu sypiącego się w drzazgi progu. Pewnie dlatego też o wiele żywiej przystanął na propozycję Karstena chcącego patrolować okolicę budowli. Dodatkowo, odgłos, który dotarł do jego uszu zaalarmował go na tyle, by podążyć owym tropem.
— Tak, zdecydowanie, nie jesteśmy tu sami — wymamrotał, kiedy kilka ptaków wzbiło się w powietrze, popłynął za nimi dość wymownie spojrzeniem, zwracając uwagę reszty na niespodziewane poruszenie. W pewnym sensie napawało go to optymizmem, że tym razem nie wrócą bez jakiegokolwiek nowego tropu – choć jego przydatność miała być drugą, niezmiernie ważną kwestią, bo pogubić się wśród przeróżnych bodźców było dość łatwo.
Podzielenie zadań było dobrą decyzją, nie musieli iść zbitą grupą, zważywszy na umiejętności i doświadczenie, które każdy z nich posiadał, zbędnym było siedzenie sobie na plecach. Dwoje łowców to już całkiem sporo, nawet w starciu z magiczną bestią. Dodać, że dwóch łowców obdarzonych genetyką… cóż, pokładał wiele nadziei w możliwościach własnych oraz Karstena. Ostrożnym, choć zdecydowanym krokiem ruszył za nim, pozostawiając Agnarowi i Untamo przeszukanie chaty. Jeszcze w uszach zabrzmiało mu zaklęcie rzucone przez kruczego, jak zwykle dokładne i trafione w punkt, ale skupiał się już na dokładnym patrolowaniu okolicy.
spostrzegawczość: 69
— Tak, zdecydowanie, nie jesteśmy tu sami — wymamrotał, kiedy kilka ptaków wzbiło się w powietrze, popłynął za nimi dość wymownie spojrzeniem, zwracając uwagę reszty na niespodziewane poruszenie. W pewnym sensie napawało go to optymizmem, że tym razem nie wrócą bez jakiegokolwiek nowego tropu – choć jego przydatność miała być drugą, niezmiernie ważną kwestią, bo pogubić się wśród przeróżnych bodźców było dość łatwo.
Podzielenie zadań było dobrą decyzją, nie musieli iść zbitą grupą, zważywszy na umiejętności i doświadczenie, które każdy z nich posiadał, zbędnym było siedzenie sobie na plecach. Dwoje łowców to już całkiem sporo, nawet w starciu z magiczną bestią. Dodać, że dwóch łowców obdarzonych genetyką… cóż, pokładał wiele nadziei w możliwościach własnych oraz Karstena. Ostrożnym, choć zdecydowanym krokiem ruszył za nim, pozostawiając Agnarowi i Untamo przeszukanie chaty. Jeszcze w uszach zabrzmiało mu zaklęcie rzucone przez kruczego, jak zwykle dokładne i trafione w punkt, ale skupiał się już na dokładnym patrolowaniu okolicy.
spostrzegawczość: 69
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:25
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 69
'k100' : 69
Untamo Sorsa
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:26
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Pochylony nad plamą krwi nie wiedział czego się spodziewać. Czy faktycznie znał aż tak wiele zaklęć, które przyczyniłyby się do wydobycia krwi z czyjegoś organizmu, niezależnie czy dotyczyło to zwierzęcia, czy człowieka? Mógł przypomnieć sobie pojedyncze, takie które rozbić mogły nos lub wywołać ranę kłutą czy ciętą, jednak zakładał w sposób oczywisty, że dojść mogło tu do użycia magii zakazanej.
I chociaż bywał wyczulony na pewne aspekty, w momencie tym nie mógł zauważyć zbyt wiele wskazówek, które nakierowałyby go na magiczne pochodzenie juchy. Co prawda, fragmenty zagubionej w przestrzeni magii kołysały się gdzieś na krawędziach widoku, jednak nie dały mu jasnych odpowiedzi - mógł spodziewać się, że broń z której ją zadano, była magiczna. Mógł przypuszczać, że we wszystkim brać miała magiczna substancja we krwi poszkodowanego... Ale wszystkie przypuszczenia zostawić miał tylko w swojej głowie.
- Ofiara nie została rażona zaklęciem - powiedział, a głos, chociaż odpowiednio do sytuacji wyciszony, pozostawał zdecydowany. Zastanawiał się dokąd dalej prowadzić mogły ślady krwi, jednak obserwacje te pozostawiał mężczyznom z jego grupy - ci byli w końcu zdecydowanie lepsi w łowiectwie. Wysłuchiwał też ich słów, będąc przekonanym, że wszystko co powiedzą na temat sytuacji może mieć na nią wpływ. Poza tym, było to przecież darmowe poszerzenie ubogiej w tej kwestii wiedzy. Musiał korzystać, jeśli chciał się rozwijać.
To właśnie w tym momencie wszystkie ptaki w okolicy poderwały się do lotu. Sorsa zmarszczył brwi i momentalnie obejrzał się za siebie. Chowając do kieszeni szkło powiększające, już szykował dłonie do odpowiedniej inkantacji. Palce ułożyły się stosowanie do zaklęcia, które po chwili wypłynąć miało z jego ust, a aura czaru która go otoczyła, zwiastowała rychłe otrzymanie informacji.
- Menskr - powiedział.
Jeżeli ktoś obserwował ich z niedalekiej odległości, na pewno się o tym dowiedzą.
Menskr (Aperio Homine) – wykrywa obecność ludzi w promieniu stu metrów.
Próg: 35
Wynik rzutu: 77 + 36 + 2 = 115
I chociaż bywał wyczulony na pewne aspekty, w momencie tym nie mógł zauważyć zbyt wiele wskazówek, które nakierowałyby go na magiczne pochodzenie juchy. Co prawda, fragmenty zagubionej w przestrzeni magii kołysały się gdzieś na krawędziach widoku, jednak nie dały mu jasnych odpowiedzi - mógł spodziewać się, że broń z której ją zadano, była magiczna. Mógł przypuszczać, że we wszystkim brać miała magiczna substancja we krwi poszkodowanego... Ale wszystkie przypuszczenia zostawić miał tylko w swojej głowie.
- Ofiara nie została rażona zaklęciem - powiedział, a głos, chociaż odpowiednio do sytuacji wyciszony, pozostawał zdecydowany. Zastanawiał się dokąd dalej prowadzić mogły ślady krwi, jednak obserwacje te pozostawiał mężczyznom z jego grupy - ci byli w końcu zdecydowanie lepsi w łowiectwie. Wysłuchiwał też ich słów, będąc przekonanym, że wszystko co powiedzą na temat sytuacji może mieć na nią wpływ. Poza tym, było to przecież darmowe poszerzenie ubogiej w tej kwestii wiedzy. Musiał korzystać, jeśli chciał się rozwijać.
To właśnie w tym momencie wszystkie ptaki w okolicy poderwały się do lotu. Sorsa zmarszczył brwi i momentalnie obejrzał się za siebie. Chowając do kieszeni szkło powiększające, już szykował dłonie do odpowiedniej inkantacji. Palce ułożyły się stosowanie do zaklęcia, które po chwili wypłynąć miało z jego ust, a aura czaru która go otoczyła, zwiastowała rychłe otrzymanie informacji.
- Menskr - powiedział.
Jeżeli ktoś obserwował ich z niedalekiej odległości, na pewno się o tym dowiedzą.
Menskr (Aperio Homine) – wykrywa obecność ludzi w promieniu stu metrów.
Próg: 35
Wynik rzutu: 77 + 36 + 2 = 115
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:26
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
'k100' : 77
'k100' : 77
Agnar Eriksen
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:26
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Światło, które miało pomóc w dostrzeżeniu śladów, teraz piekielnie przeszkadzało. Nie widział wiele, kiedy własnym cieniem zasłaniał sobie widok. Musiał się wyprostować i ustawić odpowiednio pod kątem, by móc zobaczyć więcej. Wtedy też zobaczył ślad dłoni, ale jednak coś było z nim nie tak. Podszedł bliżej i wtedy się zorientował - palce nienaturalnie długie. Zwierzęce. Ustawiały się w stronę chatki, miejsca, do którego musieli w końcu podejść.
-Ślad wskazuje, że warto zajrzeć do środka. - Zwrócił się do towarzyszy wskazując na swoje znalezisko. -Może jest ich więcej wokół chaty.
Należało sprawdzić każdą możliwość, zorientować się czy nic na nich nie czyha, coś to było pewna. Niepewność narastała kiedy zastanawiał się skąd mogła uderzyć.
Niespiesznie i ostrożnie stawiał kolejne kroki by zbliżyć się do chatki. Badał stopą teren, pod śniegiem mogły kryć się różne niespodzianki, a tych wolał unikać.
Wyciągnął łuk, gotowy do natychmiastowej obrony czy też ataku, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nie spieszył się. W polowaniu pośpiech i niecierpliwość były tym co najczęściej sprowadzało na łowców kłopoty. Nie raz znikali na wiele dni tropiąc swoją ofiarę, prowadząc śledztwa, aby ostatecznie dorwać tego kogo szukali.
Dlatego też Agnar nie biegł, szedł, a gdy dotarł do ściany chatki zajrzał przez okno do jej wnętrza mając nadzieję, że coś zobaczy, co może rzucić światło na ich poszukiwania. Obawiał się jednak, że bez bezpośredniego wejścia do środka wiele nie dojrzy. Nie chciał jednak wkraczać do budynku bez wcześniejszego rozeznania.
spostrzegawczość: 17
-Ślad wskazuje, że warto zajrzeć do środka. - Zwrócił się do towarzyszy wskazując na swoje znalezisko. -Może jest ich więcej wokół chaty.
Należało sprawdzić każdą możliwość, zorientować się czy nic na nich nie czyha, coś to było pewna. Niepewność narastała kiedy zastanawiał się skąd mogła uderzyć.
Niespiesznie i ostrożnie stawiał kolejne kroki by zbliżyć się do chatki. Badał stopą teren, pod śniegiem mogły kryć się różne niespodzianki, a tych wolał unikać.
Wyciągnął łuk, gotowy do natychmiastowej obrony czy też ataku, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nie spieszył się. W polowaniu pośpiech i niecierpliwość były tym co najczęściej sprowadzało na łowców kłopoty. Nie raz znikali na wiele dni tropiąc swoją ofiarę, prowadząc śledztwa, aby ostatecznie dorwać tego kogo szukali.
Dlatego też Agnar nie biegł, szedł, a gdy dotarł do ściany chatki zajrzał przez okno do jej wnętrza mając nadzieję, że coś zobaczy, co może rzucić światło na ich poszukiwania. Obawiał się jednak, że bez bezpośredniego wejścia do środka wiele nie dojrzy. Nie chciał jednak wkraczać do budynku bez wcześniejszego rozeznania.
spostrzegawczość: 17
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:26
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 17
'k100' : 17
Nieznajomy
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:27
Obecność Bestii wzbudzała grząski niepokój, pełznący pod kloszem powiek, drażniący zaczątki snu, pierwsze, pajęcze nitki splecione nad świadomością; przy samym, płytkim preludium, mieliźnie oszczędnych odkryć uważał, że jest jedynie bełkotem i zlepkiem legend; dopiero później, kiedy ataki stały się w końcu jawne, wykryte przez czujne służby zrozumiał, że sam był w błędzie, porzucił płaszcz sceptycyzmu. Strach rozniósł się jak choroba, przenikał w gąszcza umysłów srogą, dotkliwą plagą; Bestia budziła go w nowy, dotąd nieznany sposób, atakując nie tylko podczas świetlistej pełni jarzącej się w atramencie zgęstniałej sadzawki nocy. Emocje, tak silne, liczne, zaczęły podsycać media, naciskać, wywierać presję; liczne, okryte klęską poszukiwania spełzały na nikłych tropach. Obecny dzień mógł być inny, mógł sprawić, że sama Bestia odkryje szpetne oblicze, ujawni swoją tożsamość, gatunek, w który się wlicza; ufał, że była jednym spośród poznanych stworzeń, z niechęcią chłonąc teorie o nowej, wściekłej istocie spragnionej krwi oraz mięsa. Nie bał się, choć czuł ucisk, czuł duży respekt przed każdą, mglistą, niejasną sytuacją; podobne opanowanie sprawiło, że nadal przetrwał, przechodząc przez szereg misji bez większych, licznych uszkodzeń. Każdy spośród drużyny dźwigał bagaż doświadczeń; on również, służąc w Gleipnirze przez większość dojrzałych lat, nabierał gamy zachowań właściwych dumnemu łowcy. Głos oficera Kruczej Straży wsiąkał w pobliską przestrzeń; posłał mu treść spojrzenia, wymowny znak, że rozumiał; brak rażenia tworzył pomyślny trop, utwierdzał go w przekonaniu, że mieli się wkrótce zmierzyć z magicznym, dzikim zwierzęciem, nie zaś - z grupą przestępców skrytych w pejzażu lasu. Wszystko podpowiadało, że mogli się znaleźć blisko, niezwykle blisko, z koszmarną plagą oddechu niemal młócącą kark.
- Razem z Gertem sprawdzimy okolicę - odezwał się, pragnąc uporządkować tor działań. - Wy przyjrzyjcie się chatce - nie czuł się dziś dowódcą, to byłoby nonsensowne; wiedział, pomimo tego, że właśnie teraz przedstawił najbardziej logiczną opcję. Wyciszył skutecznie kroki, z kolei sam Molander w zasobach wyposażenia miał buty łowcy, tłumiące wzniecony ruch; mogli poruszać się, w związku z tym, o wiele bardziej skutecznie, dyskretnie wertując teren. Uznając właśnie w ten sposób, ponownie wyostrzył zmysły, nasłuchując, wpatrując się czujnie w przestrzeń.
Nie mogli dać się zaskoczyć.
spostrzegawczość: 52
- Razem z Gertem sprawdzimy okolicę - odezwał się, pragnąc uporządkować tor działań. - Wy przyjrzyjcie się chatce - nie czuł się dziś dowódcą, to byłoby nonsensowne; wiedział, pomimo tego, że właśnie teraz przedstawił najbardziej logiczną opcję. Wyciszył skutecznie kroki, z kolei sam Molander w zasobach wyposażenia miał buty łowcy, tłumiące wzniecony ruch; mogli poruszać się, w związku z tym, o wiele bardziej skutecznie, dyskretnie wertując teren. Uznając właśnie w ten sposób, ponownie wyostrzył zmysły, nasłuchując, wpatrując się czujnie w przestrzeń.
Nie mogli dać się zaskoczyć.
spostrzegawczość: 52
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:27
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
'k100' : 52
'k100' : 52
Prorok
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:27
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Łatwo było poddać się wrażeniu — towarzyszącemu każdej drużynie każdorazowo, gdy spośród trzewi lasu wyłaniały się nowe, nieznane dotąd fragmenty rozgryzanej układanki; gdy byle osobliwość rozniecała w sercach i myślach łowców żar nadziei na powrót do Samotnej Wieży z wieściami triumfu — że rozwiązanie jest coraz bliżej, że tym razem znajduje się tuż na wyciągnięcie ręki, tylko odważyć trzeba się, by po nie sięgnąć. Zbyt często jednak nadzieja okazywała się płonna, a zagadkowe elementy, na jakie natrafiali, po dokładniejszych oględzinach okazywały się być rozczarowująco pospolitymi śladami całkiem niegroźnych mieszkańców lasu.
Tym razem jednak nie tylko intuicja podpowiadała mężczyznom, że coś wyraźnie odbiega od normy; nie tylko odnajdywane tropy budziły zaniepokojenie w tych, którzy z powołania zdawali się nie odczuwać niepotrzebnego strachu. Coś w aurze spowijającej miejsce, w jakim się znaleźli jasno wskazywało, że ten dzień będzie przełomowym w ciągnącej się od zbyt wielu tygodni sprawie. Wyartykułowana przez Untamo inkantacja znów nie dała mu klarownej odpowiedzi, którą mógłby podzielić się z towarzyszami: dziwne echo czyjejś pojedynczej obecności powróciło do inspektora, nie było jednak takim samym wrażeniem, jakie zazwyczaj powinno odczuwać się podczas rzucania tego czaru. Coś było nie w porządku, szczególnie że odczucie spowodowane zaklęciem pochodziło dokładnie z kierunku, na jaki chwilę wcześniej uwagę zwrócił Molander dostrzegłszy poruszenie wśród stada ptaków. Zresztą, zmierzając w tamtą stronę wraz z Karstenem, wzrok Gerta przyciągnął majaczący ledwie chwilę na tle jaśniejszej plamy między drzewami ciemniejący, humanoidalny kształt i charakterystyczny odgłos towarzyszący zaczepieniu o gałęzie krzewu. Cokolwiek znajdowało się pomiędzy nagimi drzewami, najprawdopodobniej zamierzało okrążyć chatę.
Przeczesujący spojrzeniem teren Aggerholm miał możliwość zauważenia, że im bliżej znajdowali się budynku, tym bardziej śnieg wokół wydawał się udeptany — kilka razy mógł nawet wyłowić wyraźniejsze ślady przypominające podeszwy oraz odciski łap przypominające te, jakie wcześniej przykuły uwagę Eriksena.
W cichości lasu dało się teraz słyszeć tylko ostrożnie stawiane przez Agnara i Untamo kroki — których odgłos urwał się, gdy oboje dotarli pod ścianę budyneczku — i pojedyncze, nieregularne dźwięki przemieszczającego się w pewnej odległości większego stworzenia. Eriksen, zaglądając przez przybrudzone, dawno niemyte okno, dostrzegł wyłącznie zwisające niepewnie na zawiasach drzwi do jednego z wewnętrznych pomieszczeń, na których wyraźnie odznaczały się głębokie ślady pazurów. W środku domku próżno było jednak doszukiwać się jakiegokolwiek ruchu — nie tylko wyglądał, ale był w tym momencie opustoszały.
Wciąż przysługuje Wam możliwość wykonania rzutu na jedną dowolną akcję.
Tym razem jednak nie tylko intuicja podpowiadała mężczyznom, że coś wyraźnie odbiega od normy; nie tylko odnajdywane tropy budziły zaniepokojenie w tych, którzy z powołania zdawali się nie odczuwać niepotrzebnego strachu. Coś w aurze spowijającej miejsce, w jakim się znaleźli jasno wskazywało, że ten dzień będzie przełomowym w ciągnącej się od zbyt wielu tygodni sprawie. Wyartykułowana przez Untamo inkantacja znów nie dała mu klarownej odpowiedzi, którą mógłby podzielić się z towarzyszami: dziwne echo czyjejś pojedynczej obecności powróciło do inspektora, nie było jednak takim samym wrażeniem, jakie zazwyczaj powinno odczuwać się podczas rzucania tego czaru. Coś było nie w porządku, szczególnie że odczucie spowodowane zaklęciem pochodziło dokładnie z kierunku, na jaki chwilę wcześniej uwagę zwrócił Molander dostrzegłszy poruszenie wśród stada ptaków. Zresztą, zmierzając w tamtą stronę wraz z Karstenem, wzrok Gerta przyciągnął majaczący ledwie chwilę na tle jaśniejszej plamy między drzewami ciemniejący, humanoidalny kształt i charakterystyczny odgłos towarzyszący zaczepieniu o gałęzie krzewu. Cokolwiek znajdowało się pomiędzy nagimi drzewami, najprawdopodobniej zamierzało okrążyć chatę.
Przeczesujący spojrzeniem teren Aggerholm miał możliwość zauważenia, że im bliżej znajdowali się budynku, tym bardziej śnieg wokół wydawał się udeptany — kilka razy mógł nawet wyłowić wyraźniejsze ślady przypominające podeszwy oraz odciski łap przypominające te, jakie wcześniej przykuły uwagę Eriksena.
W cichości lasu dało się teraz słyszeć tylko ostrożnie stawiane przez Agnara i Untamo kroki — których odgłos urwał się, gdy oboje dotarli pod ścianę budyneczku — i pojedyncze, nieregularne dźwięki przemieszczającego się w pewnej odległości większego stworzenia. Eriksen, zaglądając przez przybrudzone, dawno niemyte okno, dostrzegł wyłącznie zwisające niepewnie na zawiasach drzwi do jednego z wewnętrznych pomieszczeń, na których wyraźnie odznaczały się głębokie ślady pazurów. W środku domku próżno było jednak doszukiwać się jakiegokolwiek ruchu — nie tylko wyglądał, ale był w tym momencie opustoszały.
Wciąż przysługuje Wam możliwość wykonania rzutu na jedną dowolną akcję.
Bezimienny
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:29
Rozdzielenie się w tym momencie całej grupy było całkiem zasadne – z kimkolwiek mieli mieć do czynienia, ich zainteresowanie padało w jakimś stopniu na chatę, cokolwiek się w niej znajdowało. Być może zupełnie nic, a izba stanowiła jedyne miejsce schronienia dla intruza (nawet lepiej, bo będzie źródłem dodatkowych informacji)? Wierzył, że Sorsa oraz Eriksen poradzą sobie dobrze wewnątrz. Obecnie bezpośrednia łączność z nimi była utrudniona przez zwiększający się dystans, więc jedynie mgliście docierały do niego pytania oraz decyzje oficera. Pułapka. Klasyczne rozwiązanie, które dawało im kolejny punkt przewagi.
Olbrzym przygarbił się, by choć odrobinę mniej wyróżniać się na tle krajobrazu, stale też wybierał dość bezpieczną pozycję wśród zarośli, by dodatkowo utrudnić przeciwnikowi wykrycie. Jego zaskoczenie pojawiło się w momencie, gdy zobaczył majaczący, przypominający na pierwszy rzut oka zupełnie ludzki kształt. Postać szła raczej mało stabilnie i niewiele dbała o to, by nie wywoływać niepotrzebnego hałasu. Zdawało mu się, że stoi w obliczu czegoś spychającego na dalszy plan bezpieczeństwo; choć może było to przeświadczenie, że w tę okolicę mało kto się zapuszcza, więc raczej nie powinna mieć towarzystwa? Tak czy inaczej, mieli w tym jakąś przewagę, bowiem zdawało się, że są przygotowani w przeciwieństwie do oponenta, który począł okrążać chatę, a może uciec? Tak daleko idące optymistyczne nastawienie nie zwalniało ich z zachowania ostrożności, bowiem możliwości intruza na ten moment nie znali. Choć mogło się zdawać, że jest w kiepskim stanie, że może krew należy do niego, równie dobrze bestia mogła działać z pełną świadomością, a pozorne osłabienie miało im jedynie zamydlić oczy.
Wskazał Karstenowi palcem miejsce, w którym dostrzegł postać, następnie kiwnął porozumiewawczo głową, by upewnić się, że wspólnie ruszą we wskazanym kierunku. Zasadne było zaczaić się za majaczącym kszrałtem, podążyć tropem szelestu i wybadać z mniejszej odległości, z czym mają do czynienia. Wytężył wszystkie zmysły, próbując zakraść się bliżej, wciąż obserwując otoczenie.
spostrzegawczość: 59
Olbrzym przygarbił się, by choć odrobinę mniej wyróżniać się na tle krajobrazu, stale też wybierał dość bezpieczną pozycję wśród zarośli, by dodatkowo utrudnić przeciwnikowi wykrycie. Jego zaskoczenie pojawiło się w momencie, gdy zobaczył majaczący, przypominający na pierwszy rzut oka zupełnie ludzki kształt. Postać szła raczej mało stabilnie i niewiele dbała o to, by nie wywoływać niepotrzebnego hałasu. Zdawało mu się, że stoi w obliczu czegoś spychającego na dalszy plan bezpieczeństwo; choć może było to przeświadczenie, że w tę okolicę mało kto się zapuszcza, więc raczej nie powinna mieć towarzystwa? Tak czy inaczej, mieli w tym jakąś przewagę, bowiem zdawało się, że są przygotowani w przeciwieństwie do oponenta, który począł okrążać chatę, a może uciec? Tak daleko idące optymistyczne nastawienie nie zwalniało ich z zachowania ostrożności, bowiem możliwości intruza na ten moment nie znali. Choć mogło się zdawać, że jest w kiepskim stanie, że może krew należy do niego, równie dobrze bestia mogła działać z pełną świadomością, a pozorne osłabienie miało im jedynie zamydlić oczy.
Wskazał Karstenowi palcem miejsce, w którym dostrzegł postać, następnie kiwnął porozumiewawczo głową, by upewnić się, że wspólnie ruszą we wskazanym kierunku. Zasadne było zaczaić się za majaczącym kszrałtem, podążyć tropem szelestu i wybadać z mniejszej odległości, z czym mają do czynienia. Wytężył wszystkie zmysły, próbując zakraść się bliżej, wciąż obserwując otoczenie.
spostrzegawczość: 59
Mistrz Gry
Re: 12.02.2001 – Opuszczona chatka – Bestia w biały dzień Nie 10 Gru - 10:29
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 59
'k100' : 59
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3