:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
Strona 1 z 2 • 1, 2
27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok
5 posters
Prorok
27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:19
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
27.01.2001
– Wszystko… zdewastowane! – wykrzyknął rozżalony właściciel, wychylając się nieśmiało zza lady. Tawerna przypominała pobojowisko, zupełnie, jakby wtargnęła do niej co najmniej rozwścieczona bestia. Po tym, co się właśnie wydarzyło, dzisiejszego wieczoru nikt nie będzie mógł zaliczyć do udanych, a przyczynił się do tego niejaki Runo Mäkelä, jeden ze stałych klientów pubu „Drakkar”. Jasnowłosy, dość cherlawy mężczyzna wpadł w niemal nieludzki szał, wdając się w bójkę z jednym z pijanych mężczyzn po ostrej wymianie słów i dewastując górną część lokalu. Chwilę później sprawca zamieszania ulotnił się z pubu, wybiegając jak torpeda przez frontowe drzwi w bliżej nieokreślonym kierunku. Właściciel przybytku, stary Anders, który pozostawał z nim w relatywnie dobrych relacjach, był z tego powodu wyraźnie załamany. Nie chciał jednak w żaden sposób wzywać Kruczej Straży, mając świadomość tego, że młody Mäkelä miał już wcześniej problemy z prawem magicznym i mogłoby się to źle dla niego skończyć. Nawet jeśli czasem ciężko było mu się przyznać do swoich uczuć, to w rzeczywistości traktował go jak syna, którego nigdy nie miał, dlatego też był szczerze zaniepokojony jego dziwnym stanem.
– Ja nie wiem, co się z nim stało… – powiedział z niedowierzaniem mężczyzna, bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego i niemal ze łzami w oczach, bowiem w ostatnim czasie zainwestował w gruntowany remont lokalu. Wystarczyło jednak kilka zaklęć, by zniszczyć jego dobytek życia. Zapach rozlanego alkoholu mieszał się z potem i drobinami krwi; dookoła walało się potłuczone szkło, które niegdyś w zgodnej całości tworzyło naczynia pełne oferowanych trunków, a także połamane stoły i krzesła. – Niech mu ktoś pomoże! – krzyknął Anders do przypadkowej osoby znajdującej się w lokalu, gdy tylko dostrzegł nieprzytomnego mężczyznę leżącego na podłodze, który oberwał w bójce od Runo. Sam był zbyt daleko, by zareagować – musiał najpierw utorować sobie do niego drogę. Należało jednak jak najszybciej sprawdzić jego stan.
W pierwszym poście proszę o dokładne nakreślenie, w jaki sposób trafiłyście do pubu „Drakkar”. Możecie znajdować się już w środku lokalu lub przechodzić obok niego i zainteresować się wybiegającym jak torpeda Runo Mäkelą. Decyzja należy wyłącznie do was. Dodatkowo należy wymienić cały ekwipunek, który przy sobie w tym momencie macie. Przysługuje wam jeden rzut na dowolną akcję, w tym też na spostrzegawczość.
Isabella de' Medici
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:20
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nieczęsto odnajdywała drogę do dzielnicy portowej, zwykle nie mając tu zbyt wiele zajęć. Odkąd Midgard popadł w chaos spowodowany zniknięciami i prześladowaniem odmieńców z jednoczesnym samosądem, starała się nie włóczyć bez celu, nie prowokować niebezpiecznych dla siebie sytuacji. Co prawda nie była całkiem bezbronna, od dłuższego czasu uczyła się walki wręcz, a praca na stanowisku koronera nauczyła ją ostrożności, której normalnie by nie miała. To nie zmienia faktu, że nie czuła się bezpiecznie na ulicach Midgardu, szczególnie nocą. A mimo to, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia i emocje, które nią targały, nie potrafiła usiedzieć w domu i chciała zaznać ukojenia w znajomym pubie Drakkar — rzadko tu przychodziła i zwykle miała wtedy podły nastrój. Tym razem również nie był zbyt wesoły i choć alkohol nie był rozwiązaniem żadnych problemów, tak dziś potrzebowała rozproszenia, nawet jeśli miało być chwilowe.
Teleportowała się przed budynkiem docelowym, żeby uniknąć włóczęgi, ale kiedy weszła do środka, od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Panowało tu ogólne poruszenie i jak się po chwili okazało, w górnej części lokalu panował totalny rozgardiasz. Najwyraźniej spóźniła się na przedstawienie, bo nie dostrzegła już sprawcy, więc pognała od razu do centrum zamieszania, próbując zorientować się w sytuacji. Nie była oficerem ani śledczym, a zwykły koroner nie mógł badać takiej sprawy, ale przecież nie mogła odwrócić się plecami i czekać na wsparcie, kiedy sama była na miejscu i mogła coś zdziałać. Wyglądało to, jakby do środka wpadł jakiś wściekły zwierz i wywrócił lokal do góry nogami, a jednak właściciel zdawał się bardziej zaskoczony niż zły. Szukała wzrokiem jakichś śladów, poszlak, które mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy, ale głównym świadkiem był przecież właściciel, który krzyknął o pomoc powalonemu mężczyźnie. Nie żył? Stała dość blisko, ale nie ruszyła się z miejsca, obserwując ruchy klatki piersiowej, co dało jej podstawy myśleć, że żyje, ale faktycznie potrzebuje pomocy. Długo nie musiał czekać, bo jak zauważyła, po chwili klęczała obok niego brunetka, udzielając mu pierwszej pomocy. A skoro ta kwestia była załatwiona, sama ruszyła w stronę właściciela, żeby na świeżo wypytać go wszystkie informacje, zanim umkną mu z pamięci po ustąpieniu adrenaliny.
- Pomogą mu - zapewniła, zastępując drogę, choć wcale nie miała pewności, w jakim stanie jest leżący mężczyzna i co będzie z jego zdrowiem. Nie miała na to większego wpływu, a wokół było dość ludzi, by go przypilnować, wliczając w to dziewczynę, która podeszła pierwsza, wyglądała, jakby wiedziała, co robi.
- Co tu zaszło? Kto to zrobił? - zapytała, poniekąd mając nadzieję, że mężczyzna wyrył ją w pamięci jako klientkę i teraz będzie bardziej skłonny do rozmowy. Zawsze mogli wezwać kruczych, wtedy go przesłuchają, a prawda i tak wyjdzie na jaw. A skoro już o tym pomyślała, uznała to za podejrzane, że nikt nie kwapi się do powiadomienia oficerów o tak agresywnym zajściu. - Ktoś wezwał Kruczą Straż?
Jeśli nie chciał ich wzywać, musiał zdradzić więcej szczegółów tego zajścia — może chciał uniknąć niepotrzebnego rozgłosu, ale była zdziwiona, że nie jest wściekły na taki bałagan.
ekwipunek:
torebka z portfelem, gotówką, kluczami, zapalniczką, chusteczkami i scyzorykiem + fiolka z eliksirem witalności
charyzma: 78
Teleportowała się przed budynkiem docelowym, żeby uniknąć włóczęgi, ale kiedy weszła do środka, od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Panowało tu ogólne poruszenie i jak się po chwili okazało, w górnej części lokalu panował totalny rozgardiasz. Najwyraźniej spóźniła się na przedstawienie, bo nie dostrzegła już sprawcy, więc pognała od razu do centrum zamieszania, próbując zorientować się w sytuacji. Nie była oficerem ani śledczym, a zwykły koroner nie mógł badać takiej sprawy, ale przecież nie mogła odwrócić się plecami i czekać na wsparcie, kiedy sama była na miejscu i mogła coś zdziałać. Wyglądało to, jakby do środka wpadł jakiś wściekły zwierz i wywrócił lokal do góry nogami, a jednak właściciel zdawał się bardziej zaskoczony niż zły. Szukała wzrokiem jakichś śladów, poszlak, które mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy, ale głównym świadkiem był przecież właściciel, który krzyknął o pomoc powalonemu mężczyźnie. Nie żył? Stała dość blisko, ale nie ruszyła się z miejsca, obserwując ruchy klatki piersiowej, co dało jej podstawy myśleć, że żyje, ale faktycznie potrzebuje pomocy. Długo nie musiał czekać, bo jak zauważyła, po chwili klęczała obok niego brunetka, udzielając mu pierwszej pomocy. A skoro ta kwestia była załatwiona, sama ruszyła w stronę właściciela, żeby na świeżo wypytać go wszystkie informacje, zanim umkną mu z pamięci po ustąpieniu adrenaliny.
- Pomogą mu - zapewniła, zastępując drogę, choć wcale nie miała pewności, w jakim stanie jest leżący mężczyzna i co będzie z jego zdrowiem. Nie miała na to większego wpływu, a wokół było dość ludzi, by go przypilnować, wliczając w to dziewczynę, która podeszła pierwsza, wyglądała, jakby wiedziała, co robi.
- Co tu zaszło? Kto to zrobił? - zapytała, poniekąd mając nadzieję, że mężczyzna wyrył ją w pamięci jako klientkę i teraz będzie bardziej skłonny do rozmowy. Zawsze mogli wezwać kruczych, wtedy go przesłuchają, a prawda i tak wyjdzie na jaw. A skoro już o tym pomyślała, uznała to za podejrzane, że nikt nie kwapi się do powiadomienia oficerów o tak agresywnym zajściu. - Ktoś wezwał Kruczą Straż?
Jeśli nie chciał ich wzywać, musiał zdradzić więcej szczegółów tego zajścia — może chciał uniknąć niepotrzebnego rozgłosu, ale była zdziwiona, że nie jest wściekły na taki bałagan.
ekwipunek:
torebka z portfelem, gotówką, kluczami, zapalniczką, chusteczkami i scyzorykiem + fiolka z eliksirem witalności
charyzma: 78
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:20
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 68
'k100' : 68
Gerda Molander
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:21
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
W dzielnicy portowej bywała rzadko – jeszcze rzadziej, wybijając na chodniku niespokojny rytm pospiesznych kroków, przemykając między wieczorną klientelą ciągnącą do tutejszych lokali z łagodnym poczuciem nerwowego entuzjazmu, bo otoczona na co dzień sprawami zaginionych czuła tym wyraźniej własną nieostrożną samotność w miejscu znanym dotąd przede wszystkim z bezpiecznego dystansu ptasiego lotu lub pobieżnego spojrzenia, kiedy przechodziła tędy wyłącznie z okazji koniecznych, szybkich sprawunków. Dzisiaj zresztą nie było inaczej – miała jedynie odebrać dla matki nieduże zamówienie ingrediencji alchemicznych od zaprzyjaźnionej handlarki, odłożonych dla niej po znajomości pod ladę; miała, jak zwykle, prześlizgnąć się jedynie przez port bez niezaplanowanych przystanków (nie zdążyła jeszcze zjeść dzisiaj porządnego ciepłego posiłku, a łyskające spojrzenia lokalnych portowych robotników o zaczerwienionych twarzach i szerokich ramionach nie zachęcały szczególnie do zwalniania kroku i zapoznawania się dokładniej z okolicą). Nagły huk rozlegający się wysoko nad jej głową krzyżował jej jednak plany, podrywając spojrzenie do uchylonego okna na wyższej kondygnacji mijanego właśnie lokalu – ze szczeliny odchylonej nieznacznie okiennicy na zewnątrz wylał się nagły rozgwar, hałas podniesionych głosów i trzask drewna uderzającego o drewno, szyba zatrzęsła się w ramie, kiedy uderzyła o nią ościeżnica, zamykając zamieszanie za wygłuszającą barierą szkła. Nie zauważyła właściwie, że stoi wciąż w miejscu, z głową zadartą wciąż w górę, niezdecydowana pomiędzy płochliwością a nieposkromionym odruchem ciekawości, nasłuchując dalszych wydarzeń w impasie niepewności, dopóki kolejny głuchy odgłos przewracanego krzesła i rozbijanego szkła nie przywiódł jej do impulsywnej decyzji sięgnięcia do drzwi knajpy, do której wcześniej nie odważyła się nigdy wejść – uderzyło ją najpierw ciepłe powietrze, potem echo dziejącego się wewnątrz zamieszania, odgłos czyichś butów mocno uderzających o stopnie schodów, w nieuważnym pośpiechu, jak gdyby te miały umknąć mu spod stóp: zdążyła dostrzec zbiegającą sylwetkę cherlawego młodego mężczyzny, jego zaczerwienione policzki, świst jego gniewnego oddechu, kiedy wymijał ją w nerwach, by przedostać się do drzwi i wybiec na ulicę, pozostawiając za sobą dziesiątki odwracających się za nim głów, zastygłych w zdumionym zaskoczeniu lub oburzeniu. Przesunęła się głębiej, umykając przed rykoszetującą od drzwi uwagą, rozglądając się po klimatycznym wnętrzu – w każdy inny wieczór zapewne zupełnie przyjemnym, teraz natomiast pozostawionym w stanie świeżego pobojowiska, w którym szczątki potłuczonego szkła skrzyły się pośród połamanych mebli, a w powietrzu wisiał gęsty, gryzący zapach alkoholu i potu.
Rozżalony głos właściciela wychylił się zza lady jeszcze przed jego strapioną twarzą, wyraźnie zrozumiale poruszonego stanem swojego lokalu – zbierała się na odwagę, by podejść do niego i zadać mu właściwe pytania, kiedy kasztanowe spojrzenie przykuła znajoma twarz kobiety, zastępującej mu drogę. Wstrzymała się wobec tego, upewniając się jeszcze krótko, że ranny uzyskał istotnie potrzebną mu pomoc, potem ponosząc wzrok dalej po obecnych w pomieszczeniu i pozostawionym przez mężczyznę bałaganie: po kałużach gęstego alkoholu oblepiającego ostre odłamki szkła, przewróconym krześle z przekrzywionym smętnie oparciem – starała się nie zatrzymywać wzroku na dłużej na plamach krwi na podłodze, zamiast tego przesuwając nim wokół uważnie.
– Powinnyśmy... – zaczęła, z łagodnym rumieńcem pąsowiejącym na twarzy, chcąc odpowiedzieć Isabelli, choć nie była pewna, czy ta ją z tego miejsca usłyszy; mimo to, nie ruszyła się ku ladzie, zamiast tego przystając wciąż w okolicy wyjścia, chcąc widzieć, kto wychodzi, gotowa spróbować zatrzymać pierwszą osobę (być może zbyt) uprzejmym: – Proszę o pozostanie do momentu przybycia straży, jeśli to możliwe.
ekwipunek: księżycowy pierścień, wisiorek Mimira
spostrzegawczość
Rozżalony głos właściciela wychylił się zza lady jeszcze przed jego strapioną twarzą, wyraźnie zrozumiale poruszonego stanem swojego lokalu – zbierała się na odwagę, by podejść do niego i zadać mu właściwe pytania, kiedy kasztanowe spojrzenie przykuła znajoma twarz kobiety, zastępującej mu drogę. Wstrzymała się wobec tego, upewniając się jeszcze krótko, że ranny uzyskał istotnie potrzebną mu pomoc, potem ponosząc wzrok dalej po obecnych w pomieszczeniu i pozostawionym przez mężczyznę bałaganie: po kałużach gęstego alkoholu oblepiającego ostre odłamki szkła, przewróconym krześle z przekrzywionym smętnie oparciem – starała się nie zatrzymywać wzroku na dłużej na plamach krwi na podłodze, zamiast tego przesuwając nim wokół uważnie.
– Powinnyśmy... – zaczęła, z łagodnym rumieńcem pąsowiejącym na twarzy, chcąc odpowiedzieć Isabelli, choć nie była pewna, czy ta ją z tego miejsca usłyszy; mimo to, nie ruszyła się ku ladzie, zamiast tego przystając wciąż w okolicy wyjścia, chcąc widzieć, kto wychodzi, gotowa spróbować zatrzymać pierwszą osobę (być może zbyt) uprzejmym: – Proszę o pozostanie do momentu przybycia straży, jeśli to możliwe.
ekwipunek: księżycowy pierścień, wisiorek Mimira
spostrzegawczość
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:21
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 70
'k100' : 70
Bezimienny
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:44
W dzielnicy portowej bywała od święta. Zwykle nie miała w niej nic do załatwienia, więc i nie zachodziła do niej zbytnio. Tym razem zagnała ją do tej dzielnicy nuda. Wiedziała, że nie powinna szlajać się samotnie po mieście, jednak czasami było to silniejsze od niej. Dużo lepiej myślało jej się w ruchu, dlatego często krążyła po mieście, skręcając w pierwszą lepszą drogę, która jej się spodoba. Tak los zagnał ją do dzielnicy portowej, gdzie została wyrwana z myśli przez nagły huk. Chwilę później potrącił ją mężczyzna, który najwyraźniej przed czymś uciekał. Zdezorientowana spojrzała za nim, by chwilę później skierować wzrok na drzwi, jakby oczekując, że ktoś zaraz za delikwentem wybiegnie. Nie stało się tak jednak, a zamiast tego usłyszała ze środka lokalu wołanie, żeby komuś pomóc. Ruszyła do wnętrza, stwierdzając, że jeśli potrzeba im ratownika, to będzie pewnie najlepszą osobą w okolicy, żeby ten bajzel ogarnąć. Zresztą prawdopodobnie będą musieli męczyć się sami.
Uderzył w nią ciężki zapach potu, krwi i alkoholu, na który delikatnie się skrzywiła. Zaraz jednak skupiła się na otoczeniu, szukając rannych, a kiedy zobaczyła nieprzytomnego mężczyznę, ruszyła do niego, by przykucnąć obok niego i sprawdzić jego funkcje życiowe, rzucając niewerbalne Lifandi i przyglądając mu się, próbując w ten sposób ocenić jego stan.
ekwipunek: fiolka z eliksirem skupienia, portfel z gotówką, klucze
Lifandi (Vivus) – sprawdza podstawowe funkcje życiowe: tętno i oddech. Próg: 10.
24 (k100) + 25 (magia lecznicza) + 5 (atut) + 3 (magia Vidara) = 57
Uderzył w nią ciężki zapach potu, krwi i alkoholu, na który delikatnie się skrzywiła. Zaraz jednak skupiła się na otoczeniu, szukając rannych, a kiedy zobaczyła nieprzytomnego mężczyznę, ruszyła do niego, by przykucnąć obok niego i sprawdzić jego funkcje życiowe, rzucając niewerbalne Lifandi i przyglądając mu się, próbując w ten sposób ocenić jego stan.
ekwipunek: fiolka z eliksirem skupienia, portfel z gotówką, klucze
Lifandi (Vivus) – sprawdza podstawowe funkcje życiowe: tętno i oddech. Próg: 10.
24 (k100) + 25 (magia lecznicza) + 5 (atut) + 3 (magia Vidara) = 57
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:44
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k6' : 5
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k6' : 5
Prorok
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:44
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Niedawno odnowiony pub „Drakkar” wyglądał jak pobojowisko – połamane krzesła i stoły czy porozrzucane wszędzie kawałki ostrego szkła sprawiały, że należało szczególnie uważać przy przemieszczaniu się po lokalu. Mimo że właściciel był niewątpliwie przejęty, tym, co się właśnie wydarzyło, to gdy tylko usłyszał o Kruczej Straży, wzdrygnął się na samą myśl. Jeszcze tego by brakowało, by strażnicy prawa zaczęli tu niepotrzebnie węszyć. Stary Anders nie był przecież głupi – miał swoje za uszami i – jak niemal każdy w dzielnicy portowej – prowadził mniej lub bardziej legalne interesy pod ladą, dlatego wolał uniknąć ich wizyty i załatwić to po swojemu. O wiele bardziej jednak zmartwił się zachowaniem młodego marynarza, który był w ostatnim czasie wyjątkowo agresywny. Dobrze wiedział o jego problemach z przeszłości i o tym, że był poważnie uzależniony od Zewu Bogu, a wszystko wskazywało na to, że historia zaczyna się powtarzać po raz kolejny, Było jednak w tym wszystkim coś podejrzanego i dziwnego, bowiem nigdy nie reagował w podobny sposób. Jego pierwsza myśl była taka, że zaczął brać coś innego, lecz nie miał co do tego żadnej pewności. Nie mógł też tego teraz zweryfikować, gdyż musiał zająć się barem.
– Nie, nie – powiedział Anders, patrząc na ciemnowłosą dziewczynę, która jako pierwsza wspomniała o Kruczej Straży. Przez moment zaczął mieć poważne wątpliwości, gdy po raz kolejny rozejrzał się po barze i oszacował w głowie wszystkie straty. Choć miał wielką ochotę to uczynić, a propozycja nieznajomej kobiety wydawała mu się racjonalna, to nie chciał mu w żaden sposób zaszkodzić. Runo miał już problemy z prawem magicznym, a wezwanie Kruczej Straży tylko przysporzyłoby mu nowych problemów. Anders nie miał też pojęcia, że Isabella i Gerda pracowały dla Kruczej Straży, w związku z czym wypalił dość szybko i nerwowo: – Nikt tu nie będzie ich wzywał! Przynajmniej jeszcze nie teraz. – Ostatnie zdanie dodał trochę ciszej, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Zapytany o to, co się właściwie wydarzyło, postanowił udzielić dokładniej odpowiedzi w nadziei, że ktoś będzie w stanie go odnaleźć i mu pomóc. W końcu w takich momentach jak ten, Runo najczęściej nie myślał trzeźwo, a z racji tego, że był pod wpływem narkotyków mógł sobie coś zrobić. Przynajmniej tak zakładał stary Anders.
– To mój dobry przyjaciel, Runo… Nie wiem, co mu się stało, chyba… Chyba ma jakieś poważne problemy. Pewnie potrzebuje pomocy… – mówił do ciebie, Isabello, z wyraźnym zakłopotaniem. – A pani, czy widziała pani, w którą stronę się udał? – zwrócił się nagle do rudowłosej kobiety, która niedawno weszła do lokalu, mając nadzieję, iż udało jej się zarejestrować choćby kilka faktów. I tak też było, bowiem ty, Gerdo, mogłaś spostrzec, w którą stronę pognał spłoszony Runo. Była to boczna ulica Sjømenn, która znajdowała się tuż nieopodal pubu. Wydawało ci się też, że chyba coś upuścił po drodze, prawdopodobnie plecak, o czym przypomniałaś sobie dopiero teraz. – Siedział spokojnie przy barze, potem przyszedł ten dziwny facet i wdali się w bójkę. Zaczęli się o coś kłócić, chyba o pieniądze za coś, ale sam dokładnie nie wiem za co... – Spojrzał nagle na Myklebust, która zajęła się nieprzytomnym nieznajomym. – Wszystko z nim w porządku? Żyje? – Zbliżył się do ciebie, Astrid, a ty po wykonaniu Lifandi mogłaś stwierdzić, że jego podstawowe funkcje życiowe były w normie. Nie pozostało ci nic innego, jak przywrócić mu przytomność i dowiedzieć się, o co mężczyźni się pokłócili.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość.
– Nie, nie – powiedział Anders, patrząc na ciemnowłosą dziewczynę, która jako pierwsza wspomniała o Kruczej Straży. Przez moment zaczął mieć poważne wątpliwości, gdy po raz kolejny rozejrzał się po barze i oszacował w głowie wszystkie straty. Choć miał wielką ochotę to uczynić, a propozycja nieznajomej kobiety wydawała mu się racjonalna, to nie chciał mu w żaden sposób zaszkodzić. Runo miał już problemy z prawem magicznym, a wezwanie Kruczej Straży tylko przysporzyłoby mu nowych problemów. Anders nie miał też pojęcia, że Isabella i Gerda pracowały dla Kruczej Straży, w związku z czym wypalił dość szybko i nerwowo: – Nikt tu nie będzie ich wzywał! Przynajmniej jeszcze nie teraz. – Ostatnie zdanie dodał trochę ciszej, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Zapytany o to, co się właściwie wydarzyło, postanowił udzielić dokładniej odpowiedzi w nadziei, że ktoś będzie w stanie go odnaleźć i mu pomóc. W końcu w takich momentach jak ten, Runo najczęściej nie myślał trzeźwo, a z racji tego, że był pod wpływem narkotyków mógł sobie coś zrobić. Przynajmniej tak zakładał stary Anders.
– To mój dobry przyjaciel, Runo… Nie wiem, co mu się stało, chyba… Chyba ma jakieś poważne problemy. Pewnie potrzebuje pomocy… – mówił do ciebie, Isabello, z wyraźnym zakłopotaniem. – A pani, czy widziała pani, w którą stronę się udał? – zwrócił się nagle do rudowłosej kobiety, która niedawno weszła do lokalu, mając nadzieję, iż udało jej się zarejestrować choćby kilka faktów. I tak też było, bowiem ty, Gerdo, mogłaś spostrzec, w którą stronę pognał spłoszony Runo. Była to boczna ulica Sjømenn, która znajdowała się tuż nieopodal pubu. Wydawało ci się też, że chyba coś upuścił po drodze, prawdopodobnie plecak, o czym przypomniałaś sobie dopiero teraz. – Siedział spokojnie przy barze, potem przyszedł ten dziwny facet i wdali się w bójkę. Zaczęli się o coś kłócić, chyba o pieniądze za coś, ale sam dokładnie nie wiem za co... – Spojrzał nagle na Myklebust, która zajęła się nieprzytomnym nieznajomym. – Wszystko z nim w porządku? Żyje? – Zbliżył się do ciebie, Astrid, a ty po wykonaniu Lifandi mogłaś stwierdzić, że jego podstawowe funkcje życiowe były w normie. Nie pozostało ci nic innego, jak przywrócić mu przytomność i dowiedzieć się, o co mężczyźni się pokłócili.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość.
Isabella de' Medici
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:45
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nie była zaskoczona, że właściciel baru nie chciał wzywać Kruczej Straży, w jakimś stopniu zdawała sobie sprawę, że w dzielnicy portowej część przedsiębiorców prowadziła czarne interesy, a chcąc uniknąć wykrycia nie alarmowali oficerów nawet w kryzysowych sytuacjach, a ta niewątpliwie taką była. Bar przypominał pobojowisko i teoretycznie to problem właściciela, mogłaby wyjść i udać się do innego baru, unikając tym samym kłopotów, ale jakiś pierwiastek empatii nie pozwalał jej na to. Czuła, że może pomóc, choć reakcja mężczyzny jasno wskazała, że nie powinna zdradzać zawodu, ani nawet nakierowywać na powiązanie z Kruczą Strażą, żeby go nie spłoszyć. Mógłby wtedy chcieć ukryć jakieś istotne fakty, a i tak nie był zbyt wylewny w przekazywaniu informacji, co nie znaczyło, że zamierzała odpuścić. To dosyć ekscytujące, że miała teraz okazję wejść w buty oficera wydziału śledczego z prawdziwego zdarzenia, zdobyć wywiad i poszukać sprawcy na własną rękę - brakowało jej na pewno obycia i schematów działania, ale znała podstawy i musiały one wystarczyć w tym konkretnym przypadku, przynajmniej do czasu, kiedy sprawa je przerośnie i faktycznie będą musieli wezwać Kruczą Straż.
Zanotowała w głowie imię Runo, ale fakt, że potrzebuje pomocy jej nie przekonywał, jeśli faktycznie był odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Mógł być niebezpieczny, mało tego, po wyjściu z baru mógł zrobić krzywdę komuś na ulicy, więc odnalezienie mężczyzny musiało stać się priorytetem.
Odwróciła głowę w stronę drzwi, gdy właściciel zwrócił się do innej osoby i z zaskoczeniem poznała w niej Gerdę, stażystkę, z którą rzadko współpracowała, ale widywała ją na korytarzach. Miała nadzieję, że rudowłosa nie zdradzi się z przynależnością do Kruczej, żeby w żaden sposób nie speszyć mężczyznę. Posłała dziewczynie porozumiewawcze spojrzenie, by na razie ujawniała ich znajomości. Po kolejnych słowach podeszła z nim do nieprzytomnego znajomego, który opatrywany był przez kobietę. Zanim ta zdążyła go ocucić, sama zaczepiła jeszcze właściciela.
- Jakieś pomysły, dokąd Runo mógł pójść? Gdzie mieszka? - próbowała wyciągnąć więcej informacji, które mogły okazać się kluczowe do dalszych kroków. Chciała być delikatna, ale jednocześnie stanowcza, by wydobyć jak najwięcej.
Po ocuceniu nieznajomego będzie mogła przesłuchać kolejnego świadka, ale czuła, że właściciel nie przedstawił wszystkich faktów.
- Z jakimi problemami się boryka? - ta informacja pomogłaby najbardziej, bo zdiagnozowałaby skalę zagrożenia, ale zdawała sobie sprawę, że będzie o nią najtrudniej, więc postanowiła odnieść się do jego sumienia jako przyjaciela. - Runo może stanowić zagrożenie nie tylko dla innych, ale także dla siebie... chcę tylko pomóc.
I faktycznie chciała udzielić pomocy, nie jedynie otrzymać wszystkie informacje, by ukarać winnego, więc z jej postawy przebijała szczerość i troska, która miała nadzieję, jest wyczuwalna dla mężczyzny i nie będzie miał oporów przed dalszą rozmową.
charyzma: 90
Zanotowała w głowie imię Runo, ale fakt, że potrzebuje pomocy jej nie przekonywał, jeśli faktycznie był odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Mógł być niebezpieczny, mało tego, po wyjściu z baru mógł zrobić krzywdę komuś na ulicy, więc odnalezienie mężczyzny musiało stać się priorytetem.
Odwróciła głowę w stronę drzwi, gdy właściciel zwrócił się do innej osoby i z zaskoczeniem poznała w niej Gerdę, stażystkę, z którą rzadko współpracowała, ale widywała ją na korytarzach. Miała nadzieję, że rudowłosa nie zdradzi się z przynależnością do Kruczej, żeby w żaden sposób nie speszyć mężczyznę. Posłała dziewczynie porozumiewawcze spojrzenie, by na razie ujawniała ich znajomości. Po kolejnych słowach podeszła z nim do nieprzytomnego znajomego, który opatrywany był przez kobietę. Zanim ta zdążyła go ocucić, sama zaczepiła jeszcze właściciela.
- Jakieś pomysły, dokąd Runo mógł pójść? Gdzie mieszka? - próbowała wyciągnąć więcej informacji, które mogły okazać się kluczowe do dalszych kroków. Chciała być delikatna, ale jednocześnie stanowcza, by wydobyć jak najwięcej.
Po ocuceniu nieznajomego będzie mogła przesłuchać kolejnego świadka, ale czuła, że właściciel nie przedstawił wszystkich faktów.
- Z jakimi problemami się boryka? - ta informacja pomogłaby najbardziej, bo zdiagnozowałaby skalę zagrożenia, ale zdawała sobie sprawę, że będzie o nią najtrudniej, więc postanowiła odnieść się do jego sumienia jako przyjaciela. - Runo może stanowić zagrożenie nie tylko dla innych, ale także dla siebie... chcę tylko pomóc.
I faktycznie chciała udzielić pomocy, nie jedynie otrzymać wszystkie informacje, by ukarać winnego, więc z jej postawy przebijała szczerość i troska, która miała nadzieję, jest wyczuwalna dla mężczyzny i nie będzie miał oporów przed dalszą rozmową.
charyzma: 90
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:45
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 80
'k100' : 80
Gerda Molander
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:46
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Raptowny protest podnoszony przez właściciela przykuł jej uwagę, barwiąc kasztanowe spojrzenie naiwnym zaskoczeniem – choć nie łudziła się, że prowadzone w mieście interesy są zupełnie czyste, wysuwanie podejrzeń bezpośrednich nie należało do jej pierwszych odruchów; nikt inny nie wydawał się tymczasem tym sprzeciwem ani zdziwiony, ani równie niepocieszony. Zdawało jej się, że ludzie obecni jeszcze w lokalu odwracają zgodnie spojrzenia, zniechęceni do działania i nieskorzy do negocjacji z mężczyzną, zwracała więc wzrok ku Isabelli, poszukując u niej wskazówki wobec zaistniałej sytuacji, spodziewając się po niej przynajmniej należnego rozsądku – napotykała tymczasem wymowny sygnał przemycony w urywku wzrokowego kontaktu, zamykający jej usta, zanim zdążyłaby wypowiedzieć na głos swoje myśli: podobnej rzeczy nie należało, jej zdaniem, przed kruczą strażą ukrywać. Ale można było – co uświadamiała sobie chwilę później, próbując odszyfrować obieraną przez kobietę strategię – ich przybycie istotnie opóźnić, jeśli pozór solidarnej dyskrecji mógł przekonać właściciela do współpracy. Cicho ją to nawet cieszyło, choć było jej poniekąd wstyd za ten entuzjazm (wydarzyło się tutaj w końcu coś niewątpliwie przykrego); oznaczało to jednak, że przez chwilę sprawa należała do nich, leżała w jej rękach tak samo, jak w rękach Isabelli – mogła zrobić coś więcej niż stać z boku i obserwować poczynania umundurowanych, czekając jedynie na rozwiązanie sprawy, z niemożliwą do uśmierzenia niespokojnością niepozwalającą odejść wcześniej. Zawsze przeciągała piątkowe spotkania, nie pozwalając Josefowi odejść od stołu, dopóki nie wypełnili całej krzyżówki; nie wcześniej. Nie lubiła luk, nie znosiła niewiadomych pozostawionych na później.
Starała się przysłuchiwać słowom właściciela przez szmer głosów ludzi, którzy nie zdążyli wyjść, spłoszeni zamieszaniem, odprowadzani jej spojrzeniem. Zrobiło jej się żal Runo; ton głosu mężczyzny prowokował w niej naturalny odruch współczucia i litości – ludzie rzadko bywali okrutni bez powodu, złość lubowała się w motywach, uwielbiała towarzystwo nieszczęścia, frustracji, spalonych mostów i kozich rogów. Drgnęła łagodnie, wywołana przez właściciela, odwracając się ku niemu, starając się nie zdradzać z nadmiernym zainteresowaniem prowadzoną między nimi rozmową.
– Słucham? – spytała pospiesznie, sposobem człowieka zaskoczonego doskonale usłyszanym pytaniem, reflektując się, zanim zdążyłby je powtórzyć. – Ah, tak. Tak, wydaje mi się… – mruknęła, odwracając się w kierunku drzwi, zamykających się powoli za kimś, kto prześlizgnął się obok podczas jej nieuwagi. – Skręcił w Sjømenn – odpowiedziała, potrząsając rudymi lokami, kiedy zwracała się znów ku nim, najpierw spoglądając na mężczyznę, potem na Isabellę, poszukując ponownie dyskretnej nici porozumienia. Runo coś upuścił, nie miała co do tego wątpliwości; nie chciała, żeby ktoś znalazł to przed nią, choć żałowała, że ominą ją dalsze odpowiedzi. – Pójdę sprawdzić, może uda mi się go jeszcze zauważyć, jeśli nie odszedł daleko. Spytam ludzi. Chciałby pan, żeby go tutaj sprowadzić? – spytała z uprzejmą życzliwością, wtłaczając we własny głos uczynną chęć pomocy, cień współczucia; wyglądała na naiwną, dobrą dziewczynę, która znalazła się w podobnym miejscu przypadkiem i rola ta wydawała jej się zupełnie wygodna. Nie dała mu czasu na odpowiedź, jedynie krótką sekundę wymienianych spojrzeń z Isabellą i drzwi zachwiały się, tym razem zamykając się za nią – cokolwiek było w plecaku (o ile jeszcze tam był), nie chciała przedwcześnie zdradzać właścicielowi, że to miała. Podążyła pospiesznym krokiem w kierunku, w którym zbiegł Runo, chcąc wypatrzeć jego zgubę lub ślady, choć śnieg był miejscami był zbyt zadeptany.
spostrzegawczość: 62
Starała się przysłuchiwać słowom właściciela przez szmer głosów ludzi, którzy nie zdążyli wyjść, spłoszeni zamieszaniem, odprowadzani jej spojrzeniem. Zrobiło jej się żal Runo; ton głosu mężczyzny prowokował w niej naturalny odruch współczucia i litości – ludzie rzadko bywali okrutni bez powodu, złość lubowała się w motywach, uwielbiała towarzystwo nieszczęścia, frustracji, spalonych mostów i kozich rogów. Drgnęła łagodnie, wywołana przez właściciela, odwracając się ku niemu, starając się nie zdradzać z nadmiernym zainteresowaniem prowadzoną między nimi rozmową.
– Słucham? – spytała pospiesznie, sposobem człowieka zaskoczonego doskonale usłyszanym pytaniem, reflektując się, zanim zdążyłby je powtórzyć. – Ah, tak. Tak, wydaje mi się… – mruknęła, odwracając się w kierunku drzwi, zamykających się powoli za kimś, kto prześlizgnął się obok podczas jej nieuwagi. – Skręcił w Sjømenn – odpowiedziała, potrząsając rudymi lokami, kiedy zwracała się znów ku nim, najpierw spoglądając na mężczyznę, potem na Isabellę, poszukując ponownie dyskretnej nici porozumienia. Runo coś upuścił, nie miała co do tego wątpliwości; nie chciała, żeby ktoś znalazł to przed nią, choć żałowała, że ominą ją dalsze odpowiedzi. – Pójdę sprawdzić, może uda mi się go jeszcze zauważyć, jeśli nie odszedł daleko. Spytam ludzi. Chciałby pan, żeby go tutaj sprowadzić? – spytała z uprzejmą życzliwością, wtłaczając we własny głos uczynną chęć pomocy, cień współczucia; wyglądała na naiwną, dobrą dziewczynę, która znalazła się w podobnym miejscu przypadkiem i rola ta wydawała jej się zupełnie wygodna. Nie dała mu czasu na odpowiedź, jedynie krótką sekundę wymienianych spojrzeń z Isabellą i drzwi zachwiały się, tym razem zamykając się za nią – cokolwiek było w plecaku (o ile jeszcze tam był), nie chciała przedwcześnie zdradzać właścicielowi, że to miała. Podążyła pospiesznym krokiem w kierunku, w którym zbiegł Runo, chcąc wypatrzeć jego zgubę lub ślady, choć śnieg był miejscami był zbyt zadeptany.
spostrzegawczość: 62
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:46
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 62
'k100' : 62
Bezimienny
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:47
Przysłuchiwała się wymianie zdań jednym uchem, bardziej zajęta sprawdzaniem stanu osoby przed nią. Nie miała większego parcia, żeby przekonywać właściciela, aby powiadomił kruczą straż. Jego wybór, bez raportu od kruczych pewnie nie będzie mógł się ubiegać o odszkodowanie. Chociaż, kto wie, czy w ogóle była ta knajpa ubezpieczona? W końcu bądź co bądź, byli w dzielnicy, która nie była zbyt ciekawa. Tutaj mogło się zdarzyć w zasadzie wszystko, lepiej było nie zakładać nic z góry, bo można się było na tym przejechać.
— Funkcje życiowe są w normie. Zaraz go ocucę, to zobaczymy, czy coś mu nie dolega. — Stwierdziła spokojnie, zerkając tylko przelotnie na podchodzącego barmana, skupienie pozostawiając jednak dalej na pacjencie. Spróbowała rzucić na niego zaklęcie Standa, chcąc ocucić pacjenta, a gdyby wyszło, zamierzała dopilnować, żeby się nie podniósł za szybko, zanim nie oceni całkiem jego stanu. Jeszcze by im tutaj brakowało, żeby sobie krzywdę zrobił, wstając zbyt szybko.
Standa (Surgo) – przywraca danej osobie przytomność. Próg: 55.
18 (k100) + 25 (magia lecznicza) + 5 (atut) + 3 (magia Vidara) = 51
— Funkcje życiowe są w normie. Zaraz go ocucę, to zobaczymy, czy coś mu nie dolega. — Stwierdziła spokojnie, zerkając tylko przelotnie na podchodzącego barmana, skupienie pozostawiając jednak dalej na pacjencie. Spróbowała rzucić na niego zaklęcie Standa, chcąc ocucić pacjenta, a gdyby wyszło, zamierzała dopilnować, żeby się nie podniósł za szybko, zanim nie oceni całkiem jego stanu. Jeszcze by im tutaj brakowało, żeby sobie krzywdę zrobił, wstając zbyt szybko.
Standa (Surgo) – przywraca danej osobie przytomność. Próg: 55.
18 (k100) + 25 (magia lecznicza) + 5 (atut) + 3 (magia Vidara) = 51
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:47
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 13
'k100' : 13
Prorok
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:48
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
– Gdzie… Gdzie ten… Skurwiel – odezwał się ciężko młody, na oko trzydziestoletni mężczyzna, który jeszcze kilka sekund temu był nieprzytomny. Zaklęcie lecznicze rzucone przez Astrid na moment go ocuciło, lecz – pomimo tego, że jego funkcje życiowe względnie utrzymywały się w granicach normy – był ostatecznie zbyt pijany, co dało się bez problemu wyczuć po jego nieprzyjemnym oddechu. Z bólem i zdezorientowaniem wymalowanym na poczerwieniałej twarzy złapał się za głowę, po czym lekko nieobecnym wzrokiem omiótł kobietę, która z nieznanych mu bliżej powodów się obok niego znajdowała. W pewnej chwili chwycił cię, Astrid, gwałtownie za ubrania, początkowo nie zdając sobie sprawy, że wcale nie ma do czynienia z Runo. Szybko jednak cię puścił, gdy otworzył szerzej oczy; ty z kolei mogłaś wyswobodzić się z jego uścisku i odsunąć się na bok, choć mężczyzna i tak był zbyt słaby, by zrobić ci cokolwiek poważnego. – Wisi… Wisi mi pieniądze, ten… Ćpun – wydusił z siebie ledwo, zanim odpłynął kolejny raz. Nie zdołał wam zbyt wiele przekazać, jednak z pewnością uchylił wam rąbka tajemnicy. Nie takich słów spodziewał się Anders, lecz – skoro już prawda została wypowiedziana na głos – nie mógł zataić przed wami tego, dlaczego marynarz zachował się w taki właśnie sposób. Ktoś inny musiał spróbować mu wreszcie pomóc, skoro starania właściciela lokalu nie przynosiły już żadnego efektu.
– No cóż… Jakby wam to powiedzieć… – Anders najpierw zwrócił się do ciebie, Isabello, gdyż od początku próbowałaś nakłonić go do rozmowy. Wychodziło ci to całkiem dobrze, nawet jeśli nie pozwolił nikomu wezwać Kruczej Straży. Stary mężczyzna jednak powoli zaczynał się uzewnętrzniać – w końcu dawno nie miał okazji, by zwierzyć się komukolwiek ze swoich problemów z Runo. – To dobry chłopak, nie myślcie, że nie… Trochę zagubiony, bo nie miał łatwo w dzieciństwie. Przez kilka lat pracował u Guildensternów jako marynarz, ale niedawno go zwolnili i znowu wpadł w kłopoty… – Na samą myśl stary Anders tylko westchnął cicho pod nosem, podejrzewając, że tym razem było to coś poważniejszego. – Kiedyś młody był uzależniony od Zewu Boga, potem był spokój, ale po tym, jak go wywalili… Chyba sięgnął po coś innego. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. – Nie było mu łatwo o tym mówić, zwłaszcza gdy rozglądał się po zniszczonym dorobku swojego życia. – Chyba widać, jaką agresję to gówno musi w człowieku wywoływać. – Zerknął na was po kolei, zastanawiając się, jakie rozwiązanie w tej sytuacji byłoby najlepsze. Nie mógł stąd teraz wyjść.
– Skręcił w Sjømenn?! – Kiedy usłyszał tę wiadomość z twoich ust, Gerdo, na moment się uradował, bowiem zdaniem Andersa to był dobry znak. Mimo że nie dałaś mu szansy na odpowiedź, gdyż szybko wybiegłaś na zewnątrz, to ślady po Runo były już przysypane świeżym śniegiem. Udało ci się jednak znaleźć stary plecak, w którym pobrzmiewało wyraźnie coś szklanego. Kiedy wróciłaś ze znaleziskiem, stary Anders go nie zauważył, dlatego mogłaś na razie zachować to dla siebie. – W takim razie musiał udać się do swojego mieszkania... To nie tak daleko – powiedział zgodnie z prawdą, a następnie postanowił podzielić się z wami swoim pomysłem. – Czy mógłbym was prosić, byście się tam do niego udały? Podałbym wam adres, może udałoby się wam jakoś pomóc.… Ja, ja już jestem stary i nie mam na Runo siły... – przyznał szczerze, mając nadzieję, że zgodzą się na jego propozycję. – Pani chyba jest medyczką, prawda? – Zwrócił się do ciebie, Astrid, biorąc pod uwagę to, jak zajęłaś się mężczyzną. – A panie... Panie są przekonywujące! Może kobiet posłucha... Ja wam to wynagrodzę, tylko pomóżcie temu biednemu chłopakowi. Ja tu zajmę się wszystkim. I nim też. – Wskazał wyraźnie na mężczyznę, który z pomocą Astrid ocknął się na chwilę. Przynajmniej żył.
– On mieszka na ulicy Sjømenn 54, na ostatnim piętrze po prawej stronie. Powiedzcie, że jesteście od Andersa... Jak zdążę ze wszystkim, to do was dotrę – powiedział jeszcze na odchodne starzec, po czym podał karteczkę z adresem tobie, Isabello, po czym uśmiechnął się do was z nadzieją w oczach. Nie pozostało wam nic innego, jak zlitować się nad biednym Andersem i pomóc mu z Runo, nawet jeśli pokrzyżowało to wasze plany. Całe szczęście, ulica Sjømenn nie znajdowała się daleko, toteż istniała szansa, że uda wam się to dość sprawnie załatwić.
W tej rundzie przenosimy się na ulicę Sjømenn. Każdej z was przysługuje jeden rzut na spostrzegawczość. Dodatkowo ty, Gerdo, możesz dokładnie przeszukać plecak, jednak informację o tym, co znalazłaś, otrzymasz w następnym poście.
– No cóż… Jakby wam to powiedzieć… – Anders najpierw zwrócił się do ciebie, Isabello, gdyż od początku próbowałaś nakłonić go do rozmowy. Wychodziło ci to całkiem dobrze, nawet jeśli nie pozwolił nikomu wezwać Kruczej Straży. Stary mężczyzna jednak powoli zaczynał się uzewnętrzniać – w końcu dawno nie miał okazji, by zwierzyć się komukolwiek ze swoich problemów z Runo. – To dobry chłopak, nie myślcie, że nie… Trochę zagubiony, bo nie miał łatwo w dzieciństwie. Przez kilka lat pracował u Guildensternów jako marynarz, ale niedawno go zwolnili i znowu wpadł w kłopoty… – Na samą myśl stary Anders tylko westchnął cicho pod nosem, podejrzewając, że tym razem było to coś poważniejszego. – Kiedyś młody był uzależniony od Zewu Boga, potem był spokój, ale po tym, jak go wywalili… Chyba sięgnął po coś innego. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. – Nie było mu łatwo o tym mówić, zwłaszcza gdy rozglądał się po zniszczonym dorobku swojego życia. – Chyba widać, jaką agresję to gówno musi w człowieku wywoływać. – Zerknął na was po kolei, zastanawiając się, jakie rozwiązanie w tej sytuacji byłoby najlepsze. Nie mógł stąd teraz wyjść.
– Skręcił w Sjømenn?! – Kiedy usłyszał tę wiadomość z twoich ust, Gerdo, na moment się uradował, bowiem zdaniem Andersa to był dobry znak. Mimo że nie dałaś mu szansy na odpowiedź, gdyż szybko wybiegłaś na zewnątrz, to ślady po Runo były już przysypane świeżym śniegiem. Udało ci się jednak znaleźć stary plecak, w którym pobrzmiewało wyraźnie coś szklanego. Kiedy wróciłaś ze znaleziskiem, stary Anders go nie zauważył, dlatego mogłaś na razie zachować to dla siebie. – W takim razie musiał udać się do swojego mieszkania... To nie tak daleko – powiedział zgodnie z prawdą, a następnie postanowił podzielić się z wami swoim pomysłem. – Czy mógłbym was prosić, byście się tam do niego udały? Podałbym wam adres, może udałoby się wam jakoś pomóc.… Ja, ja już jestem stary i nie mam na Runo siły... – przyznał szczerze, mając nadzieję, że zgodzą się na jego propozycję. – Pani chyba jest medyczką, prawda? – Zwrócił się do ciebie, Astrid, biorąc pod uwagę to, jak zajęłaś się mężczyzną. – A panie... Panie są przekonywujące! Może kobiet posłucha... Ja wam to wynagrodzę, tylko pomóżcie temu biednemu chłopakowi. Ja tu zajmę się wszystkim. I nim też. – Wskazał wyraźnie na mężczyznę, który z pomocą Astrid ocknął się na chwilę. Przynajmniej żył.
– On mieszka na ulicy Sjømenn 54, na ostatnim piętrze po prawej stronie. Powiedzcie, że jesteście od Andersa... Jak zdążę ze wszystkim, to do was dotrę – powiedział jeszcze na odchodne starzec, po czym podał karteczkę z adresem tobie, Isabello, po czym uśmiechnął się do was z nadzieją w oczach. Nie pozostało wam nic innego, jak zlitować się nad biednym Andersem i pomóc mu z Runo, nawet jeśli pokrzyżowało to wasze plany. Całe szczęście, ulica Sjømenn nie znajdowała się daleko, toteż istniała szansa, że uda wam się to dość sprawnie załatwić.
W tej rundzie przenosimy się na ulicę Sjømenn. Każdej z was przysługuje jeden rzut na spostrzegawczość. Dodatkowo ty, Gerdo, możesz dokładnie przeszukać plecak, jednak informację o tym, co znalazłaś, otrzymasz w następnym poście.
Isabella de' Medici
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:51
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nie próbowała złapać wszystkich srok za ogon, szczególnie że poznała rudowłosą stażystkę z Kruczej, więc automatycznie poczuła jakąś formę mentalnego wsparcia, co pozwoliło jej na bardziej przemyślaną strategię w tym szczególnym wypadku. Obserwowała rozwój wydarzeń, najpierw bacznie przysłuchując się interakcji właściciela z Gerdą, która dzięki Odynowi zorientowała się, że nie powinna teraz upierać się przy wezwaniu strażników, skoro obie potajemnie pełniły teraz ich funkcję — taka perspektywa misji pod przykrywką była dla niej ekscytująca, ale jednocześnie przerażająca, bo miała świadomość, że w przypadku najmniejszego błędu, to na niej spocznie odpowiedzialność.
Runo najwyraźniej zmagał się z wieloma demonami, począwszy od uzależnienia, aż po długi i demolkę w barze dobrego kumpla. Nie oceniała, mając świadomość, że życie różnie się układa i nie wszyscy mają tyle szczęścia, by wyjść z nędzy i problemów — niektórzy w konsekwencji podejmują wiele złych decyzji, co prowadzi do takich konfliktów. Od ocuconego mężczyzny nie dowiedzieli się wiele, dlatego wolała przycisnąć właściciela, który z pewnością wiedział więcej, niż chciał się przyznać. Wystarczyła odrobina cierpliwości, odpowiedni tembr głosu i nienachalne pytania, by Anders zaczął mówić. Patrzyła mu w oczy, gdy opowiadał historię z Runo i na koniec kiwnęła głową. Na rynek ciągle wchodziły nowe używki, niejednokrotnie były główną przyczyną zgonu wśród młodych galdrów — nie tylko tych biednych, ale również bogatych, szukających wrażeń. Więcej na ten temat na pewno wiedzieli technicy i medycy sądowi, ale sama również posiadała ogólne rozeznanie. Jeśli narkotyk powodował taką agresję, nie będzie łatwo go powstrzymać, dlatego zdziwiła ją prośba właściciela, by to właśnie trzy kobiety zmierzyły się z niestabilnym młodzieńcem. Mimo to z jakiegoś powodu nie potrafiła odmówić starszemu mężczyźnie, który mówił o Runo z troską i ciepłem, nawet po tym, jak zniszczył jego dorobek. Gdyby była bardziej wrażliwa, może nawet by się rozkleiła, ale w tej sytuacji kiwnęła głową i odebrała od niego karteczkę z adresem.
Spojrzała po kobietach i jeśli żadna nie miała obiekcji, wyszły z baru, kierując się na ulicę Sjomenn.
- Isabella - podała rękę medyczce, która chcąc nie chcąc również znalazła się w drużynie ratunkowej. - Jestem koronerem w Kruczej Straży i myślę, że powinnyśmy wezwać funkcjonariuszy. Ten chłopak może być niebezpieczny.
To było najrozsądniejsze wyjście, tak to właśnie powinno wyglądać — odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu, ale gdzieś z tyłu głowy dzwoniły jej słowa Andersa, jego mocny sprzeciw do angażowania kruczych podawał w wątpliwość rozsądne rozwiązania.
- Z drugiej strony uważam, że powinnyśmy w jakimś stopniu uszanować prośbę Andersa i spróbować załatwić to polubownie - szukała w twarzach kobiet dezaprobaty lub wątpliwości, jakiejkolwiek argumentacji, która pozwoliłaby podjąć jednolitą decyzję. Jeśli wezwą Kruczą Struż, chłopak będzie miał kłopoty, szczególnie po narkotykach, ale jeśli załatwią to prywatnie, może uda im się wyciągnąć go z kłopotów?
Po podjęciu wspólnej decyzji, zaciskając w ręku karteczkę z adresem, szukała właściwego budynku.
spostrzegawczość: 65
Runo najwyraźniej zmagał się z wieloma demonami, począwszy od uzależnienia, aż po długi i demolkę w barze dobrego kumpla. Nie oceniała, mając świadomość, że życie różnie się układa i nie wszyscy mają tyle szczęścia, by wyjść z nędzy i problemów — niektórzy w konsekwencji podejmują wiele złych decyzji, co prowadzi do takich konfliktów. Od ocuconego mężczyzny nie dowiedzieli się wiele, dlatego wolała przycisnąć właściciela, który z pewnością wiedział więcej, niż chciał się przyznać. Wystarczyła odrobina cierpliwości, odpowiedni tembr głosu i nienachalne pytania, by Anders zaczął mówić. Patrzyła mu w oczy, gdy opowiadał historię z Runo i na koniec kiwnęła głową. Na rynek ciągle wchodziły nowe używki, niejednokrotnie były główną przyczyną zgonu wśród młodych galdrów — nie tylko tych biednych, ale również bogatych, szukających wrażeń. Więcej na ten temat na pewno wiedzieli technicy i medycy sądowi, ale sama również posiadała ogólne rozeznanie. Jeśli narkotyk powodował taką agresję, nie będzie łatwo go powstrzymać, dlatego zdziwiła ją prośba właściciela, by to właśnie trzy kobiety zmierzyły się z niestabilnym młodzieńcem. Mimo to z jakiegoś powodu nie potrafiła odmówić starszemu mężczyźnie, który mówił o Runo z troską i ciepłem, nawet po tym, jak zniszczył jego dorobek. Gdyby była bardziej wrażliwa, może nawet by się rozkleiła, ale w tej sytuacji kiwnęła głową i odebrała od niego karteczkę z adresem.
Spojrzała po kobietach i jeśli żadna nie miała obiekcji, wyszły z baru, kierując się na ulicę Sjomenn.
- Isabella - podała rękę medyczce, która chcąc nie chcąc również znalazła się w drużynie ratunkowej. - Jestem koronerem w Kruczej Straży i myślę, że powinnyśmy wezwać funkcjonariuszy. Ten chłopak może być niebezpieczny.
To było najrozsądniejsze wyjście, tak to właśnie powinno wyglądać — odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu, ale gdzieś z tyłu głowy dzwoniły jej słowa Andersa, jego mocny sprzeciw do angażowania kruczych podawał w wątpliwość rozsądne rozwiązania.
- Z drugiej strony uważam, że powinnyśmy w jakimś stopniu uszanować prośbę Andersa i spróbować załatwić to polubownie - szukała w twarzach kobiet dezaprobaty lub wątpliwości, jakiejkolwiek argumentacji, która pozwoliłaby podjąć jednolitą decyzję. Jeśli wezwą Kruczą Struż, chłopak będzie miał kłopoty, szczególnie po narkotykach, ale jeśli załatwią to prywatnie, może uda im się wyciągnąć go z kłopotów?
Po podjęciu wspólnej decyzji, zaciskając w ręku karteczkę z adresem, szukała właściwego budynku.
spostrzegawczość: 65
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:51
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 65
'k100' : 65
Gerda Molander
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:51
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Plecak ciążył jej na ramieniu, do którego zajrzała pospiesznie na dworze, zanim wróciła żywym krokiem do baru, nie chcąc stracić wskazówek – zdążyła jeszcze, żeby usłyszeć zatroskanie w głosie starszego mężczyzny, kiedy mówił o sprawcy chaosu, jaki panował obecnie w jego lokalu. Ciążyło jej też mdłe uczucie na dnie żołądka, gdy padało podejrzenie pojawienia się nowej używki, działającej na człowieka w tak gwałtowny, nieprzewidywalny sposób; niespokojnie zatrzymywała wzrok na rozbitym szkle i plamach upuszczonej krwi, nie chcąc wyobrażać sobie krzywd i szkód, do jakich mogłoby dojść, gdyby podobna substancja rozeszła się po wąskich, ciemnych uliczkach miasta jak po krwiobiegu rozgorączkowanym pragnieniem wrażeń lub potrzebą zaspokojenia delirycznego głodu. Lub może nie usłyszeliby o tym wcale: o wszystkich konsekwencjach, do jakich doszłoby w ślepych zakamarkach rynsztoku i wyłożonych miękkim dywanem salonach zamożnych, którym zręczniej byłoby wymówić się niedyspozycją, a niewygodnym świadkom wypchać usta srebrem.
Prośba mężczyzny zaskoczyła ją tak samo, jak Isabellę – podniosła na niego pociemniałe spojrzenie rozszerzonych niepokojem źrenic, jakby chciała się upewnić, że był zupełnie poważny, sugerując, żeby odnalazły tego samego człowieka, który chwilę wcześniej roztrzaskał drewniane krzesło w drzazgi na podłodze jego knajpy i pobił człowieka do nieprzytomności. Zaskoczyło ją, jeszcze bardziej, że pomimo tego zdumienia, nie znajdowała w sobie odruchu zlęknionej odmowy; choć była zaniepokojona, kiwnęła cicho głową, jeszcze zanim spojrzała po pozostałych kobietach, z którymi chwilę później wyszła na siarczysty mróz, przewracając w myślach podany im adres i wszystko, co Anders im powiedział.
– Gerda Molander, wydział administracji Kruczej Straży – przedstawiła się również, kierując słowa głównie do niepoznanej dotychczas Astrid; czując łagodne rumieńce rozlewające się na policzkach, kiedy zdawała sobie sprawę, że wykrętnie ominęła stażystkę i że obecna z nimi Isabelli musiała o tym wiedzieć. Sprawiło jej zarazem przyjemność, określenie się w ten sposób, jakby dodawało jej to znaczenia. Spojrzała na Isabellę, odrobinę zakłopotana, kiedy odnajdowała jej wzrok, ale nie tracąc rezonu, wprawdzie miały ważniejszą kwestię na głowie. – Możemy przynajmniej sprawdzić najpierw, czy Runo faktycznie jest w mieszkaniu, zanim wezwiemy służby. Może rzeczywiście mogłybyśmy... mogłybyśmy spróbować dowiedzieć się więcej, na spokojnie. Widok mundurów na pewno nie wpłynie na niego dobrze, a jeśli istnieje szansa uzyskania wyjaśnienia bez prowokowania go znowu... – Ostatecznie była ich trójka; w razie czego miałyby nad Runo przewagę, a może istotnie potrzebował zwyczajnie pomocy, zamiast surowej ręki twardego prawa chwytającej go za kark i przyduszającej do ziemi, nie pozostawiając innych opcji, z pewnością nie zachęcając do pojednawczej współpracy. Tak bardzo, jak wierzyła w misję Kruczej Straży, wierzyła również – na własne nieszczęście – w miłosierdzie i drugie szanse; tak samo, jak wierzyła w misję instytucji, nie wierzyła w jej nieomylność. Wciąż pamiętała jeszcze, jak wyprowadzano jej przyjaciela z domu, zaszczutego i oskarżonego, zanim miałby szansę udowodnić swoją niewinność. Niezależnie jednak od samego Runo, należało na pewno zgłosić problem nowej substancji odurzając i oh–
– Mam jego plecak – oznajmiła, zwracając się do kobiet, kiedy przystawały za drzwiami kamienicy, na słabo oświetlonej klatce. Zsunęła szelkę plecaka z ramienia, wyciągając go przed siebie. – Upuścił go, kiedy uciekał, nie chciałam mówić właścicielowi, na wszelki wypadek – powiedziała, rozpinając pospiesznie zamek zmarzniętymi palcami, chcąc poznać jego zawartość, zanim staną pod drzwiami mieszkania i zapukają do drzwi. – Jeśli nie będzie chciał otworzyć, możemy powiedzieć, że przyszłyśmy go zwrócić – dodała, kiedy wspinały się pod właściwe drzwi, wskazane im niebieskim tuszem męskiego pisma.
spostrzegawczość: 23
Prośba mężczyzny zaskoczyła ją tak samo, jak Isabellę – podniosła na niego pociemniałe spojrzenie rozszerzonych niepokojem źrenic, jakby chciała się upewnić, że był zupełnie poważny, sugerując, żeby odnalazły tego samego człowieka, który chwilę wcześniej roztrzaskał drewniane krzesło w drzazgi na podłodze jego knajpy i pobił człowieka do nieprzytomności. Zaskoczyło ją, jeszcze bardziej, że pomimo tego zdumienia, nie znajdowała w sobie odruchu zlęknionej odmowy; choć była zaniepokojona, kiwnęła cicho głową, jeszcze zanim spojrzała po pozostałych kobietach, z którymi chwilę później wyszła na siarczysty mróz, przewracając w myślach podany im adres i wszystko, co Anders im powiedział.
– Gerda Molander, wydział administracji Kruczej Straży – przedstawiła się również, kierując słowa głównie do niepoznanej dotychczas Astrid; czując łagodne rumieńce rozlewające się na policzkach, kiedy zdawała sobie sprawę, że wykrętnie ominęła stażystkę i że obecna z nimi Isabelli musiała o tym wiedzieć. Sprawiło jej zarazem przyjemność, określenie się w ten sposób, jakby dodawało jej to znaczenia. Spojrzała na Isabellę, odrobinę zakłopotana, kiedy odnajdowała jej wzrok, ale nie tracąc rezonu, wprawdzie miały ważniejszą kwestię na głowie. – Możemy przynajmniej sprawdzić najpierw, czy Runo faktycznie jest w mieszkaniu, zanim wezwiemy służby. Może rzeczywiście mogłybyśmy... mogłybyśmy spróbować dowiedzieć się więcej, na spokojnie. Widok mundurów na pewno nie wpłynie na niego dobrze, a jeśli istnieje szansa uzyskania wyjaśnienia bez prowokowania go znowu... – Ostatecznie była ich trójka; w razie czego miałyby nad Runo przewagę, a może istotnie potrzebował zwyczajnie pomocy, zamiast surowej ręki twardego prawa chwytającej go za kark i przyduszającej do ziemi, nie pozostawiając innych opcji, z pewnością nie zachęcając do pojednawczej współpracy. Tak bardzo, jak wierzyła w misję Kruczej Straży, wierzyła również – na własne nieszczęście – w miłosierdzie i drugie szanse; tak samo, jak wierzyła w misję instytucji, nie wierzyła w jej nieomylność. Wciąż pamiętała jeszcze, jak wyprowadzano jej przyjaciela z domu, zaszczutego i oskarżonego, zanim miałby szansę udowodnić swoją niewinność. Niezależnie jednak od samego Runo, należało na pewno zgłosić problem nowej substancji odurzając i oh–
– Mam jego plecak – oznajmiła, zwracając się do kobiet, kiedy przystawały za drzwiami kamienicy, na słabo oświetlonej klatce. Zsunęła szelkę plecaka z ramienia, wyciągając go przed siebie. – Upuścił go, kiedy uciekał, nie chciałam mówić właścicielowi, na wszelki wypadek – powiedziała, rozpinając pospiesznie zamek zmarzniętymi palcami, chcąc poznać jego zawartość, zanim staną pod drzwiami mieszkania i zapukają do drzwi. – Jeśli nie będzie chciał otworzyć, możemy powiedzieć, że przyszłyśmy go zwrócić – dodała, kiedy wspinały się pod właściwe drzwi, wskazane im niebieskim tuszem męskiego pisma.
spostrzegawczość: 23
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 11:51
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 23
'k100' : 23
Bezimienny
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:07
Mężczyzna po ocknięciu się nie był zbyt przyjemny. Miała ochotę mu trzasnąć w łeb, żeby trzymał łapy przy sobie, jednak ten szybko się zreflektował, że skacze do kobiety, która wyraźnie z tego powodu nie była zadowolona i jej wzrok, gdyby miał magiczne właściwości, zapewne by go na miejscu zabił. Szybko wyplątała się z jego uścisku i odsunęła się, wstając z podłogi. Mężczyźnie nic nie groziło, więc mógł tak leżeć pijany, jak bela. Ktoś się nim zaopiekuje, chociaż wolałaby go oddać w ręce Kruczych, skoro naszło ją podejrzenie, że gość może być dilerem. Skoro wyzywał tego całego Runo od ćpunów. Z drugiej strony, facet mógł też przegrać w jakiejś grze hazardowej, albo po prostu pożyczyć kasę, trudno było tutaj cokolwiek trafnie stwierdzić, więc odpuściła. Zamiast tego przeniosła spojrzenie na barmana, który zaczął się nagle tłumaczyć. Czy może raczej, próbował tłumaczyć gościa, który narobił tutaj takiego bajzlu.
Miała mieszane odczucia co do tego, żeby leźć za naćpanym marynarzem. Z drugiej strony, jeśli ten narkotyk miał jeszcze jakieś nieprzewidywalne skutki uboczne, to lepiej było faktycznie sprawdzić, czy wszystko z tym całym Runo w porządku. No i może miał jeszcze trochę tego paskudztwa, próbka dla działu toksykologii byłaby zapewne bezcenna. Dobrze byłoby mieć ją, żeby przygotować się na ewentualnego pacjenta, który byłby pod wpływem tej mieszanki. Albo by ją przedawkował, tym bardziej, jeśli to coś nowego. Dlatego tylko przytaknęła barmanowi, kiedy zapytał, czy jest medykiem, po czym ruszyła z resztą kobiet.
— Astrid Myklebust, medyk ratownik z Lindgrena. — Przedstawiła się reszcie kobiet, z którymi przyszło jej tego dnia władować się w kłopoty.
— Spróbujmy z nim porozmawiać, jeśli będzie agresywny, albo będzie się stawiał, to wezwiemy Kruczych, niech oni się z nim męczą w takim przypadku. — Stwierdziła. Mogły podjąć próbę spokojnej rozmowy, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to po prostu wycofać się i dać działać komuś, kto będzie... bardziej przekonujący i będzie miał większy argument siłowy niż trójka kobiet.
— Przydałyby się jakieś próbki tego narkotyku, żeby je przebadać, ułatwiłoby to ogromnie pracę, jeśli osoby biorące ten syf zaczną trafiać na oddział ratunkowy. Jeśli któryś by to przedawkował, można byłoby szybciej zadziałać z odtrutką. A chyba najłatwiej byłoby je wyciągnąć od Runo po dobroci. Jeśli nie sam narkotyk, to chociaż próbki jego krwi. — Stwierdziła, dorzucając ten argument do puli za, żeby pójść do Runo i z nim porozmawiać. Być może byłby skłonny do rozmowy, jeśli powiedzą, że są od Andersa, oraz przyniosą mu jego plecak. Kiedy dotarły pod drzwi wskazane przez adres zapisany na kartce, Astrid uniosła rękę i zapukała do drzwi, spokojnymi, wyważonymi stuknięciami. Uprzejme pukanie do drzwi, jakby wcale nie przyszły do osoby, którą Kruczy powinni spacyfikować za agresję i zdemolowanie baru.
— Panie Runo? Przysłał nas Anders... — Zawołała dodatkowo pewnym, spokojnym głosem, nie pozwalając sobie na zawahanie się, bądź okazanie wątpliwości, jakie nią targały. Co, jeśli samo to, że ktoś za nim przyszedł, będzie zapalnikiem do urządzenia dalszej demolki? Zacisnęła i rozprostowała dłoń w nerwowym geście, jakby chciała się w razie czego przygotować do szybkiego rzucenia zaklęcia, jeśli będzie ku temu potrzeba.
spostrzegawczość: 80
Miała mieszane odczucia co do tego, żeby leźć za naćpanym marynarzem. Z drugiej strony, jeśli ten narkotyk miał jeszcze jakieś nieprzewidywalne skutki uboczne, to lepiej było faktycznie sprawdzić, czy wszystko z tym całym Runo w porządku. No i może miał jeszcze trochę tego paskudztwa, próbka dla działu toksykologii byłaby zapewne bezcenna. Dobrze byłoby mieć ją, żeby przygotować się na ewentualnego pacjenta, który byłby pod wpływem tej mieszanki. Albo by ją przedawkował, tym bardziej, jeśli to coś nowego. Dlatego tylko przytaknęła barmanowi, kiedy zapytał, czy jest medykiem, po czym ruszyła z resztą kobiet.
— Astrid Myklebust, medyk ratownik z Lindgrena. — Przedstawiła się reszcie kobiet, z którymi przyszło jej tego dnia władować się w kłopoty.
— Spróbujmy z nim porozmawiać, jeśli będzie agresywny, albo będzie się stawiał, to wezwiemy Kruczych, niech oni się z nim męczą w takim przypadku. — Stwierdziła. Mogły podjąć próbę spokojnej rozmowy, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to po prostu wycofać się i dać działać komuś, kto będzie... bardziej przekonujący i będzie miał większy argument siłowy niż trójka kobiet.
— Przydałyby się jakieś próbki tego narkotyku, żeby je przebadać, ułatwiłoby to ogromnie pracę, jeśli osoby biorące ten syf zaczną trafiać na oddział ratunkowy. Jeśli któryś by to przedawkował, można byłoby szybciej zadziałać z odtrutką. A chyba najłatwiej byłoby je wyciągnąć od Runo po dobroci. Jeśli nie sam narkotyk, to chociaż próbki jego krwi. — Stwierdziła, dorzucając ten argument do puli za, żeby pójść do Runo i z nim porozmawiać. Być może byłby skłonny do rozmowy, jeśli powiedzą, że są od Andersa, oraz przyniosą mu jego plecak. Kiedy dotarły pod drzwi wskazane przez adres zapisany na kartce, Astrid uniosła rękę i zapukała do drzwi, spokojnymi, wyważonymi stuknięciami. Uprzejme pukanie do drzwi, jakby wcale nie przyszły do osoby, którą Kruczy powinni spacyfikować za agresję i zdemolowanie baru.
— Panie Runo? Przysłał nas Anders... — Zawołała dodatkowo pewnym, spokojnym głosem, nie pozwalając sobie na zawahanie się, bądź okazanie wątpliwości, jakie nią targały. Co, jeśli samo to, że ktoś za nim przyszedł, będzie zapalnikiem do urządzenia dalszej demolki? Zacisnęła i rozprostowała dłoń w nerwowym geście, jakby chciała się w razie czego przygotować do szybkiego rzucenia zaklęcia, jeśli będzie ku temu potrzeba.
spostrzegawczość: 80
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:07
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 80
'k100' : 80
Prorok
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:08
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Z pubu na ulicę Sjømenn droga była stosunkowo prosta – wystarczyło tylko odnaleźć odpowiedni numer, który otrzymałyście od starego Andersa. Udało wam się to bez większego problemu, choć budynek, jak mogłyście zauważyć, nie prezentował się najlepiej – łuszczący się tynk od ścian czy okna na pierwszym piętrze zakryte starymi, drewnianymi belkami powodowały, że daleko mu było do pozostałych, niedawno odnowionych i znajdujących się w pobliżu kamienic. Najwyraźniej to jednak tutaj mieszkał rzekomy Runo – pytanie tylko, czy młody marynarz trafił do swojego mieszkania. Klatka schodowa, przez którą najpierw musiałyście się przedrzeć, była stosunkowo ciemna, a stopnie skrzypiały niemiłosiernie, jakby któryś z nich lada moment miał się zapaść pod waszym ciężarem. Mogłyście więc odetchnąć z niemałą ulgą w głosie, gdy po dłuższej wspinaczce trafiłyście na ostatnie piętro, gdzie miałyście zacząć szukać zaginionego Runo. Nie pozostało wam nic innego, jak mieć tylko nadzieję, że znalazłyście się we właściwym miejscu i czasie.
Ty, Isabello, bez problemu odnalazłaś jego mieszkanie – numer zgadzał się z tym, co napisał właściciel zniszczonego lokalu. Mogłaś jednak w pewnym momencie zauważyć, jak starsza sąsiadka z naprzeciwka nieśmiało was obserwuje zza drzwi. Nie podjęła jak dotąd żadnego ruchu. Z kolei ty, Gerdo, kiedy zajrzałaś do znalezionego przez ciebie plecaka, dostrzegłaś kilka tajemniczych fiolek z cieczą o szkarłatnym kolorze. Nic więcej nie przykuło twojej uwagi, lecz w tym przypadku łatwo było się domyślić, że była to najpewniej niebezpieczna substancja, o której wspominał Anders. Z pewnością dobrze byłoby ją zbadać, o czym wspomniała młoda pani ratownik. Tobie, Astrid, przypadła za to próba wejścia do mieszkania Runo – szybko za to zorientowałaś się, że gdy zapukałaś w drzwi, uchyliły się częściowo same. Nikt nie zareagował na twoje wołanie, jednak mieszkanie stało przed wami otworem, dlatego mogłyście tam teraz wejść.
To, co przy okazji przykuło twoją uwagę, Astrid, z racji tego, że byłaś najbliżej, to bez wątpienia charakterystyczny zapach sugerujący, że jeszcze niedawno ktoś tutaj coś przygotowywał. Dodatkowo, tuż przy wejściu, udało ci się znaleźć niedbale leżącą kartkę, która najwyraźniej zawierała przepis na jakiś eliksir. Czyżby Runo własnymi siłami próbował zabrać się za warzenie specyfików? Przedpokój nie wyglądał zbyt przyjaźnie – wszędzie panował bałagan, jakby ktoś zdemolował mieszkanie. Drzwi do salonu były zamknięte, a do sprawdzenia miałyście jeszcze kuchnię.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość. Dodatkowo Isabella obowiązkowo rzuca kością k6 zgodnie z legendą.
1, 2 – starsza sąsiadka postanawia ujawnić swoją obecność i próbuje was zagadać, chcąc dowiedzieć się, co robicie w tym miejscu.
3, 4 – starsza sąsiadka nagle wychodzi z mieszkania, a wy możecie zauważyć, że jest poddenerwowana. Bierze was za handlarki narkotyków i przemytniczki, dlatego, nie czekając na żadne wyjaśnienia, zaczyna wam nieoczekiwanie grozić Kruczą Strażą.
5, 6 – starsza sąsiadka postanawia się nie wtrącać w sprawy swojego Runo i zatrzaskuje z niemałym hukiem lekko otwarte drzwi.
Ty, Isabello, bez problemu odnalazłaś jego mieszkanie – numer zgadzał się z tym, co napisał właściciel zniszczonego lokalu. Mogłaś jednak w pewnym momencie zauważyć, jak starsza sąsiadka z naprzeciwka nieśmiało was obserwuje zza drzwi. Nie podjęła jak dotąd żadnego ruchu. Z kolei ty, Gerdo, kiedy zajrzałaś do znalezionego przez ciebie plecaka, dostrzegłaś kilka tajemniczych fiolek z cieczą o szkarłatnym kolorze. Nic więcej nie przykuło twojej uwagi, lecz w tym przypadku łatwo było się domyślić, że była to najpewniej niebezpieczna substancja, o której wspominał Anders. Z pewnością dobrze byłoby ją zbadać, o czym wspomniała młoda pani ratownik. Tobie, Astrid, przypadła za to próba wejścia do mieszkania Runo – szybko za to zorientowałaś się, że gdy zapukałaś w drzwi, uchyliły się częściowo same. Nikt nie zareagował na twoje wołanie, jednak mieszkanie stało przed wami otworem, dlatego mogłyście tam teraz wejść.
To, co przy okazji przykuło twoją uwagę, Astrid, z racji tego, że byłaś najbliżej, to bez wątpienia charakterystyczny zapach sugerujący, że jeszcze niedawno ktoś tutaj coś przygotowywał. Dodatkowo, tuż przy wejściu, udało ci się znaleźć niedbale leżącą kartkę, która najwyraźniej zawierała przepis na jakiś eliksir. Czyżby Runo własnymi siłami próbował zabrać się za warzenie specyfików? Przedpokój nie wyglądał zbyt przyjaźnie – wszędzie panował bałagan, jakby ktoś zdemolował mieszkanie. Drzwi do salonu były zamknięte, a do sprawdzenia miałyście jeszcze kuchnię.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość. Dodatkowo Isabella obowiązkowo rzuca kością k6 zgodnie z legendą.
1, 2 – starsza sąsiadka postanawia ujawnić swoją obecność i próbuje was zagadać, chcąc dowiedzieć się, co robicie w tym miejscu.
3, 4 – starsza sąsiadka nagle wychodzi z mieszkania, a wy możecie zauważyć, że jest poddenerwowana. Bierze was za handlarki narkotyków i przemytniczki, dlatego, nie czekając na żadne wyjaśnienia, zaczyna wam nieoczekiwanie grozić Kruczą Strażą.
5, 6 – starsza sąsiadka postanawia się nie wtrącać w sprawy swojego Runo i zatrzaskuje z niemałym hukiem lekko otwarte drzwi.
Isabella de' Medici
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:10
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Krótkie zapoznanie dało im przynajmniej obraz z kim mają do czynienia i jak wiele mogą wnieść do sprawy. Isabella miała doświadczenie, ale głównie z trupami, co w tej sytuacji niekoniecznie miało odzwierciedlenie, a właściwie lepiej, by nie miało. Wszystko bardzo się skomplikuje, jeśli w mieszkaniu znajdą trupa i nie obejdzie się bez wezwania służb porządkowych. Gerda ze swoim zapałem i świeżym okiem mogła przynieść odpowiedni powiew świeżości i zauważyć coś, co reszcie umknie. Zauważyła, że rudowłosa nie podała swojego stanowiska, ale nie przejmowała się tym, bo w tej konkretnej sytuacji nie miało to większego znaczenia, skoro wszystkie trzy padły ofiarą prośby Andersa. Z kolei Astrid, która jak się okazało była medykiem, mogła się przydać, jeśli mężczyzna będzie ranny. Nie wiedziała, na ile miały doświadczenie z substancjami odurzającymi, ale może we trzy będą w stanie przemówić mężczyźnie do rozumu.
- Dobrze, idziemy. Ale nie ważcie się ryzykować swoim życiem. Jeśli Runo będzie agresywny albo sytuacja wymknie się spod kontroli, uciekamy i wzywamy Kruczą - zastrzegła, by żadna nie próbowała zgrywać bohaterki, bo to mogło przysporzyć więcej kłopotów niż rozwiązań. Obie zgodziły się iść do mieszkania, więc teoretycznie były gotowe na ryzyko. Nie chciała jednak mieć ich na sumieniu, a martwiąc się o ich bezpieczeństwo, nie będzie mogła racjonalnie wyjść z potencjalnego zagrożenia. Nie chciała przywoływać myślami nieszczęść, ale wolała być mentalnie przygotowana na każdą ewentualność.
- Dobry pomysł - kiwnęła Gerdzie, bo podstęp z oddaniem plecaka, żeby wybadać sytuację miał potencjał, a warto mieć plan zapasowy, gdyby jednak powołanie się na Andersa nic nie dało. Z próbkami narkotyku mogło pójść znacznie gorzej, a mężczyzna na pewno nie będzie na tyle wspaniałomyślny, by pozwolił pobrać sobie krew, ale nie chciała złowróżyć, więc kiwnęła głową na teorię medyczki. - Może w mieszkaniu będzie miał jakąś dawkę narkotyku, wtedy postaram się ją zabrać i oddam do laboratorium.
Faktycznie warto wiedzieć, z czym przyjdzie im się mierzyć, bo jeśli ten narkotyk był nowy, mógł powodować masę problemów nie tylko dla medyków, ale właśnie dla strażników, którzy pilnują porządku na ulicach Midgardu.
Odnalazły budynek bez problemu, co przynosiło zalążek nadziei, że nie będzie aż tak źle. W klatce Isabella wysunęła się na prowadzenie, by przejąć na siebie główną dawkę niebezpieczeństwa potencjalnie mogącego wyłonić się z ciemności, ale na szczęście jedyne co im tam groziło, to skrzypiące schody. Po dotarciu na najwyższe piętro nietrudno było odnaleźć numer mieszkania, ale zanim udaje im się wejść do środka, na korytarz wybiega sąsiadka z przeciwka, niemal od razu rzucając w zdenerwowaniu oskarżenia. Isabella wychodzi jej na przeciw, z próbą podjęcia racjonalnej rozmowy.
- Proszę o spokój, jesteśmy z Kruczej Straży, a pani krzyki nam nie pomogą - spokojny, opanowany ton urzędnika próbował przekonać starszą kobietę do współpracy, a jednocześnie starała się mówić cicho, konspiracyjnie, by nikt niepożądany nie usłyszał tych słów.
- Szukamy Runo, czy wie pani co się z nim działo w ciągu ostatniej doby? - zapytała rzeczowo, bo naprawdę wiedziała, co robi, a skoro sąsiadka była na tyle wścibska, by wyjść od razu z oskarżeniami, to powinna mieć kluczowe informacje.
W dalszej kolejności Isabella poszła do środka mieszkania, gdzie próbowała połapać się w bałaganie panującym w pomieszczeniu. Jedne z drzwi były zamknięte, więc trzeba będzie otworzyć je zaklęciem, ale sama najpierw skierowała się do kuchni, by tam wybadać, czy nie ma więcej wskazówek, a może nawet sam zainteresowany?
charyzma: 67
- Dobrze, idziemy. Ale nie ważcie się ryzykować swoim życiem. Jeśli Runo będzie agresywny albo sytuacja wymknie się spod kontroli, uciekamy i wzywamy Kruczą - zastrzegła, by żadna nie próbowała zgrywać bohaterki, bo to mogło przysporzyć więcej kłopotów niż rozwiązań. Obie zgodziły się iść do mieszkania, więc teoretycznie były gotowe na ryzyko. Nie chciała jednak mieć ich na sumieniu, a martwiąc się o ich bezpieczeństwo, nie będzie mogła racjonalnie wyjść z potencjalnego zagrożenia. Nie chciała przywoływać myślami nieszczęść, ale wolała być mentalnie przygotowana na każdą ewentualność.
- Dobry pomysł - kiwnęła Gerdzie, bo podstęp z oddaniem plecaka, żeby wybadać sytuację miał potencjał, a warto mieć plan zapasowy, gdyby jednak powołanie się na Andersa nic nie dało. Z próbkami narkotyku mogło pójść znacznie gorzej, a mężczyzna na pewno nie będzie na tyle wspaniałomyślny, by pozwolił pobrać sobie krew, ale nie chciała złowróżyć, więc kiwnęła głową na teorię medyczki. - Może w mieszkaniu będzie miał jakąś dawkę narkotyku, wtedy postaram się ją zabrać i oddam do laboratorium.
Faktycznie warto wiedzieć, z czym przyjdzie im się mierzyć, bo jeśli ten narkotyk był nowy, mógł powodować masę problemów nie tylko dla medyków, ale właśnie dla strażników, którzy pilnują porządku na ulicach Midgardu.
Odnalazły budynek bez problemu, co przynosiło zalążek nadziei, że nie będzie aż tak źle. W klatce Isabella wysunęła się na prowadzenie, by przejąć na siebie główną dawkę niebezpieczeństwa potencjalnie mogącego wyłonić się z ciemności, ale na szczęście jedyne co im tam groziło, to skrzypiące schody. Po dotarciu na najwyższe piętro nietrudno było odnaleźć numer mieszkania, ale zanim udaje im się wejść do środka, na korytarz wybiega sąsiadka z przeciwka, niemal od razu rzucając w zdenerwowaniu oskarżenia. Isabella wychodzi jej na przeciw, z próbą podjęcia racjonalnej rozmowy.
- Proszę o spokój, jesteśmy z Kruczej Straży, a pani krzyki nam nie pomogą - spokojny, opanowany ton urzędnika próbował przekonać starszą kobietę do współpracy, a jednocześnie starała się mówić cicho, konspiracyjnie, by nikt niepożądany nie usłyszał tych słów.
- Szukamy Runo, czy wie pani co się z nim działo w ciągu ostatniej doby? - zapytała rzeczowo, bo naprawdę wiedziała, co robi, a skoro sąsiadka była na tyle wścibska, by wyjść od razu z oskarżeniami, to powinna mieć kluczowe informacje.
W dalszej kolejności Isabella poszła do środka mieszkania, gdzie próbowała połapać się w bałaganie panującym w pomieszczeniu. Jedne z drzwi były zamknięte, więc trzeba będzie otworzyć je zaklęciem, ale sama najpierw skierowała się do kuchni, by tam wybadać, czy nie ma więcej wskazówek, a może nawet sam zainteresowany?
charyzma: 67
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:10
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 57
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 57
Gerda Molander
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:11
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Kamienica, wskazana przez zapisany pospiesznie adres, nie wyglądała zachęcająco – okna zabite deskami przypominały zamknięte ślepia wprawione w toporne oblicze nędzy, której skóra łuszczyła się i odłaziła wokół płatami, odsłaniając jasne plamy spod zszarzałego od brudu i starości tynku, ubytki bielejące na chropowatej fasadzie jak świeże blizny, a stare schody skrzypiały pod ich krokami jakby następowały na kręgi nieszczęścia zwiniętego i wciśniętego między odrestaurowane niedawno budynki. Gerda nie mogła przemóc narastającego w niej współczucia, wraz z odruchowo nasuwającą się na myśl wiarą, że Runo próbował jedynie sobie poradzić, popełniając przy tym o jeden błąd za dużo, za którym nieuchronnie nadchodziły kolejne, zaszczuwające go jedynie dalej w zaciskającą się pętlę kłopotów. Może próbował sobie wyłącznie dorobić, czy nie tak zaczynało się wiele tragedii? Chęcią ucieczki od trudnej, uwierającej rzeczywistości. Czuła się prawie zawstydzona swoim schludnym ubraniem, kiedy pokonywała wraz z kobietami kolejne stopnie, czuła się zawstydzona swoim prostym dzieciństwem, kupionymi na przecenie drobnymi perłami wprawionymi w złote kolczyki, zrozumiałą oczywistością, jaką było podjęcie studiów po ukończeniu akademii, perspektywami, na jakie pozwoliły jej wystarczająco dobre okoliczności urodzenia, faktem, że nigdy nie musiała zastanawiać się nad podobnie ryzykownymi sposobami poradzenia sobie z przygniatającym ciężarem trudniejszej doli. A może była zbyt pobłażliwa i naiwnie próbowała usprawiedliwiać człowieka po prostu winnego; tego miały się ostatecznie dowiedzieć.
Kiwnęła głową, zgadzając się z obiema kobietami, choć miała nadzieję, że nie będzie potrzeby rzeczywiście wzywać straż, przynajmniej nie zbyt wcześnie – cieszył ją tym bardziej szczęśliwe towarzystwo koronerki i medyczki zdecydowanych postępować słusznie, inaczej obawiałaby się, że sama mogłaby podjąć złe decyzje, pod wpływem podgryzającego nerwy współczucia. Zapewne zupełnie zresztą daremnie, czy można było wprawdzie wierzyć człowiekowi uzależnionemu? Otwarty na klatce schodowej plecak odkrywał tymczasem fiolki zawierające szkarłatny płyn, dźwięczące szkliście na dnie, delikatne i nieliczne.
– Weźcie po jednej, na wszelki wypadek, żeby nie przepadły w razie czego wszystkie – powiedziała, podnosząc na nie kasztanowe spojrzenie. Sięgnęła do plecaka i wyciągnęła trzy fiolki, podsuwając im po jednej, trzecią wrzucając zaraz do swojej torebki, kątem oka zauważając obserwującą je kobietę, rumieniąc się pod jej spojrzeniem. Zapewne z jej perspektywy musiało wyglądać to co najmniej podejrzanie, ale nie pomyślała, że sytuacja mogła z tego powodu wymknąć się spod kontroli; założyła, że kobieta musiała w tym miejscu nie pierwszy raz widzieć podobne rzeczy i że nie będzie próbowała się wtrącać.
Obdrapane drzwi mieszkania Runo uchyliły się tymczasem pod kłykciami Astrid, a za nimi ciążyła wyłącznie cisza, zawieszona gęsto ponad bałaganem panującym wewnątrz. Gerda przekroczyła próg zaraz za kobietą, niepewnie stawiając kroki na trzeszczących cicho deskach podłogi. Serce biło jej silniej i wyżej niż zazwyczaj, nierówno – rozglądając się, zaciskała blade palce na pasku torebki przepasującym jej pierś, w drugiej niosąc plecak lżejszy o trzy fiolki. Wzdrygnęła się, kiedy staruszka, dotąd jedynie nieśmiało je obserwująca, podniosła nagle alarm; rozchyliła usta, zdjęta zawstydzonym zdumieniem, kiedy uderzyło w nie oskarżenie o handlowanie narkotykami, ale nie zdążyła zaprotestować czy zaoponować – Isabella, stojąca najbliżej, szczęśliwie wzięła ten przykry obowiązek konfrontacji na siebie, czyniąc to zresztą z imponującym opanowaniem i rzeczowością. Zawahała się, przez chwilę, przystając jeszcze za koronerką, słysząc jak ta przyznaje przed nią ich powiązanie z Kruczą Strażą; mimowiednie spojrzała znów w głąb mieszkania, zastanawiając się, czy istotnie są tutaj same – czy Runo jedynie pozwalał im tak myśleć. Drzwi do salonu były zamknięte, ruszyła więc w ich kierunku, uznając, że kobieta poradzi sobie z nieoczekiwaną sąsiedzką napaścią; po drodze zerknęła w stronę kuchni, jednak nie zbaczając z decyzji sprawdzenia zamkniętego pomieszczenia, tym bardziej widząc, że podążyła tam Isabella – przeszedłszy niespiesznie przez bałagan, powściągnęła odruch unoszący kłykcie do faktury drzwi, zatrzymując dłoń ponad klamką, nie chwytając jej, szepcząc zamiast tego zaklęcie, cicho, jakby z przeczuciem, że otwierała coś, czego otwierać nie powinna.
– Láta upp.
Láta upp (Aperte) – otwiera drzwi, kłódki czy zamki.
Próg: 20 < 45, udane
Kiwnęła głową, zgadzając się z obiema kobietami, choć miała nadzieję, że nie będzie potrzeby rzeczywiście wzywać straż, przynajmniej nie zbyt wcześnie – cieszył ją tym bardziej szczęśliwe towarzystwo koronerki i medyczki zdecydowanych postępować słusznie, inaczej obawiałaby się, że sama mogłaby podjąć złe decyzje, pod wpływem podgryzającego nerwy współczucia. Zapewne zupełnie zresztą daremnie, czy można było wprawdzie wierzyć człowiekowi uzależnionemu? Otwarty na klatce schodowej plecak odkrywał tymczasem fiolki zawierające szkarłatny płyn, dźwięczące szkliście na dnie, delikatne i nieliczne.
– Weźcie po jednej, na wszelki wypadek, żeby nie przepadły w razie czego wszystkie – powiedziała, podnosząc na nie kasztanowe spojrzenie. Sięgnęła do plecaka i wyciągnęła trzy fiolki, podsuwając im po jednej, trzecią wrzucając zaraz do swojej torebki, kątem oka zauważając obserwującą je kobietę, rumieniąc się pod jej spojrzeniem. Zapewne z jej perspektywy musiało wyglądać to co najmniej podejrzanie, ale nie pomyślała, że sytuacja mogła z tego powodu wymknąć się spod kontroli; założyła, że kobieta musiała w tym miejscu nie pierwszy raz widzieć podobne rzeczy i że nie będzie próbowała się wtrącać.
Obdrapane drzwi mieszkania Runo uchyliły się tymczasem pod kłykciami Astrid, a za nimi ciążyła wyłącznie cisza, zawieszona gęsto ponad bałaganem panującym wewnątrz. Gerda przekroczyła próg zaraz za kobietą, niepewnie stawiając kroki na trzeszczących cicho deskach podłogi. Serce biło jej silniej i wyżej niż zazwyczaj, nierówno – rozglądając się, zaciskała blade palce na pasku torebki przepasującym jej pierś, w drugiej niosąc plecak lżejszy o trzy fiolki. Wzdrygnęła się, kiedy staruszka, dotąd jedynie nieśmiało je obserwująca, podniosła nagle alarm; rozchyliła usta, zdjęta zawstydzonym zdumieniem, kiedy uderzyło w nie oskarżenie o handlowanie narkotykami, ale nie zdążyła zaprotestować czy zaoponować – Isabella, stojąca najbliżej, szczęśliwie wzięła ten przykry obowiązek konfrontacji na siebie, czyniąc to zresztą z imponującym opanowaniem i rzeczowością. Zawahała się, przez chwilę, przystając jeszcze za koronerką, słysząc jak ta przyznaje przed nią ich powiązanie z Kruczą Strażą; mimowiednie spojrzała znów w głąb mieszkania, zastanawiając się, czy istotnie są tutaj same – czy Runo jedynie pozwalał im tak myśleć. Drzwi do salonu były zamknięte, ruszyła więc w ich kierunku, uznając, że kobieta poradzi sobie z nieoczekiwaną sąsiedzką napaścią; po drodze zerknęła w stronę kuchni, jednak nie zbaczając z decyzji sprawdzenia zamkniętego pomieszczenia, tym bardziej widząc, że podążyła tam Isabella – przeszedłszy niespiesznie przez bałagan, powściągnęła odruch unoszący kłykcie do faktury drzwi, zatrzymując dłoń ponad klamką, nie chwytając jej, szepcząc zamiast tego zaklęcie, cicho, jakby z przeczuciem, że otwierała coś, czego otwierać nie powinna.
– Láta upp.
Láta upp (Aperte) – otwiera drzwi, kłódki czy zamki.
Próg: 20 < 45, udane
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:11
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 20
'k100' : 20
Bezimienny
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:12
— Nie mam zamiaru ładować się w walkę, jeśli nie będzie ku temu skrajnej potrzeby. Jestem medykiem, znam swoje ograniczenia. — Nie wspomniała nic o tym, że w razie czego ma magię Vidara i brała udział w pojedynkach na Thurseblot, gdzie zaszła całkiem daleko. Ot, dla niej nieistotna informacja, tym bardziej że nie zamierzała samobójczo rzucać się i udawać herosa.
Los ostatnio uparł się, żeby rzucać ją do podupadających kamienic, do których normalnie by się raczej nie pchała. Przynajmniej tym razem nic nie capiło tak, jakby coś zdechło i nie trzeba było łazić po piwnicy. To był zdecydowanie plus, chociaż sama sytuacja aż krzyczała, żeby wezwać Kruczą Straż i niech oni się z tym wszystkim męczą sami. Widząc drzwi, które same się uchyliły, delikatnie przekręciła głowę, wpatrując się w nie. Gdyby nie to, że widziała duchy, mogłaby zrzucić na nie to, że drzwi się otworzyły, chociaż wcale jakoś mocno w nie nie stuknęła. Może to po prostu urok rozsypujących się kamienic? Nikt nie zamyka w nich drzwi, bo i tak nie ma co kraść? Albo po prostu drzwi można zbyt łatwo wyważyć? Nie miała zielonego pojęcia, w każdym razie nie podobało jej się to.
Odebrała od Gerdy fiolkę, przyglądając jej się z ciekawością, zaraz jednak wcisnęła ją do głębokiej kieszeni, którą uznała za wystarczająco bezpieczną. Po wejściu do środka poczuła zapach, jakby ktoś niedawno coś przygotowywał. Zmrużyła lekko oczy, próbując przypasować ten zapach do czegoś, co mogłaby kojarzyć, w końcu w szpitalu trochę mikstur się używało, jednak zaraz jej wzrok przyciągnęła kartka, którą podniosła i przyjrzała jej się. Przepis na eliksir, którego nie kojarzyła. Fakt faktem, nie pamiętała wszystkich, jednak ten wyjątkowo nawet nie świtał jej jakoś w głowie, żeby kiedyś go widziała. Wzruszyła delikatnie ramionami, złożyła kartkę i wcisnęła ją do kieszeni obok tajemniczej fiolki. Nawet jeśli to nie to, być może był to przepis na jeszcze jakąś inną substancję, który warto jednak podrzucić do szpitala, żeby ktoś bardziej ogarnięty z alchemią na niego zerknął. W tym bajzlu nie zdziwiłoby jej, gdyby Runo po prostu uznał, że gdzieś tę kartkę zawieruszył, więc nie przejmowała się nadto tym, że mu ją po prostu zabrała. Słysząc, jak sąsiadka, którą wcześniej zignorowała, podniosła raban, obejrzała się za siebie, jednak Isabella zajęła się sprawnie problemem, dlatego pozostawiła jej staruszkę, sama dalej rozglądając się uważnie po korytarzu, jak i zaglądając do kuchni, kiedy Gerda zajmowała się zamkniętym pomieszczeniem.
spostrzegawczość: 95
Los ostatnio uparł się, żeby rzucać ją do podupadających kamienic, do których normalnie by się raczej nie pchała. Przynajmniej tym razem nic nie capiło tak, jakby coś zdechło i nie trzeba było łazić po piwnicy. To był zdecydowanie plus, chociaż sama sytuacja aż krzyczała, żeby wezwać Kruczą Straż i niech oni się z tym wszystkim męczą sami. Widząc drzwi, które same się uchyliły, delikatnie przekręciła głowę, wpatrując się w nie. Gdyby nie to, że widziała duchy, mogłaby zrzucić na nie to, że drzwi się otworzyły, chociaż wcale jakoś mocno w nie nie stuknęła. Może to po prostu urok rozsypujących się kamienic? Nikt nie zamyka w nich drzwi, bo i tak nie ma co kraść? Albo po prostu drzwi można zbyt łatwo wyważyć? Nie miała zielonego pojęcia, w każdym razie nie podobało jej się to.
Odebrała od Gerdy fiolkę, przyglądając jej się z ciekawością, zaraz jednak wcisnęła ją do głębokiej kieszeni, którą uznała za wystarczająco bezpieczną. Po wejściu do środka poczuła zapach, jakby ktoś niedawno coś przygotowywał. Zmrużyła lekko oczy, próbując przypasować ten zapach do czegoś, co mogłaby kojarzyć, w końcu w szpitalu trochę mikstur się używało, jednak zaraz jej wzrok przyciągnęła kartka, którą podniosła i przyjrzała jej się. Przepis na eliksir, którego nie kojarzyła. Fakt faktem, nie pamiętała wszystkich, jednak ten wyjątkowo nawet nie świtał jej jakoś w głowie, żeby kiedyś go widziała. Wzruszyła delikatnie ramionami, złożyła kartkę i wcisnęła ją do kieszeni obok tajemniczej fiolki. Nawet jeśli to nie to, być może był to przepis na jeszcze jakąś inną substancję, który warto jednak podrzucić do szpitala, żeby ktoś bardziej ogarnięty z alchemią na niego zerknął. W tym bajzlu nie zdziwiłoby jej, gdyby Runo po prostu uznał, że gdzieś tę kartkę zawieruszył, więc nie przejmowała się nadto tym, że mu ją po prostu zabrała. Słysząc, jak sąsiadka, którą wcześniej zignorowała, podniosła raban, obejrzała się za siebie, jednak Isabella zajęła się sprawnie problemem, dlatego pozostawiła jej staruszkę, sama dalej rozglądając się uważnie po korytarzu, jak i zaglądając do kuchni, kiedy Gerda zajmowała się zamkniętym pomieszczeniem.
spostrzegawczość: 95
Mistrz Gry
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:12
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 95
'k100' : 95
Prorok
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:12
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Starsza sąsiadka nagle wyszła z mieszkania na ostatnim piętrze, a po jej zmarszczonej twarzy można było bez problemu wywnioskować, że jest wyraźnie poddenerwowana zaistniałą sytuacją. Nie dość, że zaczęła na was krzyczeć i wzięła was za handlarki narkotyków i przemytniczki, to dodatkowo zaczęła wygrażać się Kruczą Strażą. Nie wiedziała jednak, iż miała do czynienia z osobami, które już dla niej pracowały. Początkowo nie docierały do niej wasze słowa, jakby nie chciała w nie uwierzyć, jednak twój spokojny, przekonywujący ton głosu, Isabello, nieco ją uspokoił. W końcu zarejestrowała fakt, że byłyście związane ze służbami bezpieczeństwa, choć, biorąc pod uwagę wasz strój cywilny, nic na to nie wskazywało. Nie pozostało jej nic innego, jak obdarzyć was kredytem zaufania. Stara Tiril, która mieszkała naprzeciwko poszukiwanego mężczyzny, miała szczerze dość tego, co ostatnimi czasy wyprawiało się w tej kamienicy. Chciała upragnionego spokoju, takiego, jaki był tutaj kiedyś, dlatego wzięła głęboki oddech, by zaraz podzielić się wszystkimi wiadomościami na temat Runo w nadziei, że zrobią tu porządek.
– Na Odyna, ten nieszczęsny Runo... Odkąd się tu wprowadził, same problemy z nim! – zaczęła Tiril i, jak to starsza pani, nie zamierzała prędko przestać. – Kiedyś tu było dość spokojnie, mieszkali tu normalni ludzie, ten chłopak też na początku wydawał się w porządku, ale od pewnego czasu kręcą się tu jakieś podejrzane typy. Hałasy, krzyki, bijatyki, a ostatnio... A ostatnio chyba coś tam nawet wybuchło. Taki huk był, że słychać to było na całym piętrze. Jak jesteście z Kruczej Straży, to zróbcie z tym porządek! Tak żyć się nie da. Widziałam, że tam wbiegł… – Nie chciała dłużej przeszkadzać, dlatego chwilę później dla bezpieczeństwa wróciła do swojego mieszkania. Nie zamierzała jednak tracić czujności – na wszelki wypadek podstawiła taboret pod drzwi, z ciekawością typową dla wścibskiej sąsiadki nasłuchując ewentualnych, podejrzanych dźwięków, by zareagować w odpowiedniej chwili. Miałyście teraz moment, by wejść do miejsca, w którym ponoć znajdował się Runo.
Mieszkanie marynarza, jak mogłyście na samym wstępie zauważyć, nie prezentowało się najlepiej. Z jednej strony brakowało w nim podstawowych mebli, jakby wszystko zostało celowo sprzedane, a z drugiej – to, co zostało, tworzyło w nim istny bałagan. Kuchnia, do której w pewnej chwili zajrzałaś, Astrid, była istnym pobojowiskiem – jako ratowniczka, mająca do czynienia niekiedy z eliksirami na oddziale, bez większego problemu mogłaś stwierdzić, że ktoś stosunkowo niedawno próbował coś tutaj uwarzyć, o czym świadczył silny, trochę duszący zapach, roznoszący się niemal po całym mieszkaniu, czy spalony niemal w całości kociołek. Czyżby była to ta mikstura z przepisu, który znalazłaś na wejściu? Przy wstępnych oględzinach spostrzegłaś, jak coś – lub ktoś – nagle mignęło ci przez okno. Chwilę później dołączyłaś, Isabello, do Astrid, gdy tylko uporałaś się ze starą sąsiadką. Nie miałyście już wątpliwości, że Runo był na balkonie – z kuchni jednak nie dało się tam przejść, ani dokładnie zauważyć, w jakim mężczyzna był stanie.
Tymczasem ty, Gerdo, z pomocą podstawowego zaklęcia otworzyłaś drzwi do salonu, który nie odstawał swoim wyglądem od pozostałych pomieszczeń w mieszkaniu. Wszędzie było brudno, meble – zdewastowane, jakby ktoś ewidentnie miał problemy z agresją, o której wspominał Anders, a jedyne, co niemal od razu rzuciło ci się w oczy, to nieznacznie otwarte drzwi balkonowe i przejście do kolejnego pomieszczenia. Na pierwszy rzut oka poszukiwanego Runo nigdzie nie było – mogłaś więc albo przejść do sypialni, albo na balkon okalający niemal cały budynek.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość.
– Na Odyna, ten nieszczęsny Runo... Odkąd się tu wprowadził, same problemy z nim! – zaczęła Tiril i, jak to starsza pani, nie zamierzała prędko przestać. – Kiedyś tu było dość spokojnie, mieszkali tu normalni ludzie, ten chłopak też na początku wydawał się w porządku, ale od pewnego czasu kręcą się tu jakieś podejrzane typy. Hałasy, krzyki, bijatyki, a ostatnio... A ostatnio chyba coś tam nawet wybuchło. Taki huk był, że słychać to było na całym piętrze. Jak jesteście z Kruczej Straży, to zróbcie z tym porządek! Tak żyć się nie da. Widziałam, że tam wbiegł… – Nie chciała dłużej przeszkadzać, dlatego chwilę później dla bezpieczeństwa wróciła do swojego mieszkania. Nie zamierzała jednak tracić czujności – na wszelki wypadek podstawiła taboret pod drzwi, z ciekawością typową dla wścibskiej sąsiadki nasłuchując ewentualnych, podejrzanych dźwięków, by zareagować w odpowiedniej chwili. Miałyście teraz moment, by wejść do miejsca, w którym ponoć znajdował się Runo.
Mieszkanie marynarza, jak mogłyście na samym wstępie zauważyć, nie prezentowało się najlepiej. Z jednej strony brakowało w nim podstawowych mebli, jakby wszystko zostało celowo sprzedane, a z drugiej – to, co zostało, tworzyło w nim istny bałagan. Kuchnia, do której w pewnej chwili zajrzałaś, Astrid, była istnym pobojowiskiem – jako ratowniczka, mająca do czynienia niekiedy z eliksirami na oddziale, bez większego problemu mogłaś stwierdzić, że ktoś stosunkowo niedawno próbował coś tutaj uwarzyć, o czym świadczył silny, trochę duszący zapach, roznoszący się niemal po całym mieszkaniu, czy spalony niemal w całości kociołek. Czyżby była to ta mikstura z przepisu, który znalazłaś na wejściu? Przy wstępnych oględzinach spostrzegłaś, jak coś – lub ktoś – nagle mignęło ci przez okno. Chwilę później dołączyłaś, Isabello, do Astrid, gdy tylko uporałaś się ze starą sąsiadką. Nie miałyście już wątpliwości, że Runo był na balkonie – z kuchni jednak nie dało się tam przejść, ani dokładnie zauważyć, w jakim mężczyzna był stanie.
Tymczasem ty, Gerdo, z pomocą podstawowego zaklęcia otworzyłaś drzwi do salonu, który nie odstawał swoim wyglądem od pozostałych pomieszczeń w mieszkaniu. Wszędzie było brudno, meble – zdewastowane, jakby ktoś ewidentnie miał problemy z agresją, o której wspominał Anders, a jedyne, co niemal od razu rzuciło ci się w oczy, to nieznacznie otwarte drzwi balkonowe i przejście do kolejnego pomieszczenia. Na pierwszy rzut oka poszukiwanego Runo nigdzie nie było – mogłaś więc albo przejść do sypialni, albo na balkon okalający niemal cały budynek.
W tej rundzie przysługuje wam nieobowiązkowy rzut na dowolną akcję, w tym na spostrzegawczość.
Isabella de' Medici
Re: 27.01.2001 – Pub „Drakkar” i ulica Sjømenn – G. Molander, I. de' Medici, Bezimienny: A. Myklebust & Prorok Sro 29 Lis - 12:13
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Okazało się, że Gerda miała asa w rękawie, bo udało jej się chwycić plecak delikwenta, co dało im już jakieś podstawy i nie zaczynały z pustą ręką. Wzięła jedną fiolkę, bo faktycznie najbezpieczniej było je rozdzielić, w przypadku, jeśli staną przed zagrożeniem i za jednym zamachem stracą wszelkie dowody. Można tylko podejrzewać, że w środku był narkotyk, dlatego tym bardziej powinny zachować próbki i oddać je do laboratorium. Schowała przedmiot do kieszeni kurtki, mając nadzieję, że w razie upadku gruby materiał zamortyzuje na tyle, by szkło nie uległo zniszczeniu.
Konfrontacja z sąsiadką nie należała do najprzyjemniejszych, ale ostatecznie udało jej się przekonać kobietę, że wcale nie handlują narkotykami — nie była pewna, czy dokonała tego słowami, czy staruszka zdała sobie sprawę, że kobiety wyglądają zbyt porządnie i schludnie, by zajmować się tak szemranym interesem, ale ostatecznie zaufała im na tyle, że zaczęła zdradzać więcej szczegółów.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do niej na odchodne, a teraz przynajmniej miały pewność, że mężczyzna faktycznie był w mieszkaniu, więc musiały zachować ostrożność.
- On gdzieś tu jest, uważajcie - nie była pewna, na ile pozostałe dziewczyny przysłuchiwały się rozmowie, ale zaczynała się martwić o powodzenie tego przedsięwzięcia.
W kuchni rozglądała się uważnie, próbując ustalić, co zostało przypalone w kociołku i pewnie, gdyby znała się trochę bardziej, byłaby w stanie po duszącym zapachu określić chociaż rodzaj mikstury. Astrid pierwsza zauważyła ruch na balkonie, a Isabella z zaciekawieniem zajrzała, by mieć lepszy obraz i faktycznie, to tam znajdował się ich poszukiwany. Z tego pomieszczenia nie było jednak żadnego przejścia, więc musiały iść dalej.
- Poszukajmy wejścia na balkon - zaproponowała i wróciła do punktu wyjścia, orientując się, że drzwi do salonu zostały otwarte, a stażystka musiała badać teraz jego wnętrze. Nie zastanawiając się długo, weszła do pomieszczenia, ale nie znalazła w nim rudowłosej. Drzwi do balkonu były otwarte, ale kolejne prowadzące do sypialni również. Wiedziały, gdzie jest Runo, a jeśli Gerda poszła tam sama, to mogła potrzebować wsparcia. Niewiele myśląc, Isabella przekroczyła próg, wychodząc na balkon i ostrożnie stawiała kolejne kroki, próbując znaleźć Gerdę i Runo, żeby jakimś cudem przemówić mu do rozsądku.
spostrzegawczość: 83
Konfrontacja z sąsiadką nie należała do najprzyjemniejszych, ale ostatecznie udało jej się przekonać kobietę, że wcale nie handlują narkotykami — nie była pewna, czy dokonała tego słowami, czy staruszka zdała sobie sprawę, że kobiety wyglądają zbyt porządnie i schludnie, by zajmować się tak szemranym interesem, ale ostatecznie zaufała im na tyle, że zaczęła zdradzać więcej szczegółów.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do niej na odchodne, a teraz przynajmniej miały pewność, że mężczyzna faktycznie był w mieszkaniu, więc musiały zachować ostrożność.
- On gdzieś tu jest, uważajcie - nie była pewna, na ile pozostałe dziewczyny przysłuchiwały się rozmowie, ale zaczynała się martwić o powodzenie tego przedsięwzięcia.
W kuchni rozglądała się uważnie, próbując ustalić, co zostało przypalone w kociołku i pewnie, gdyby znała się trochę bardziej, byłaby w stanie po duszącym zapachu określić chociaż rodzaj mikstury. Astrid pierwsza zauważyła ruch na balkonie, a Isabella z zaciekawieniem zajrzała, by mieć lepszy obraz i faktycznie, to tam znajdował się ich poszukiwany. Z tego pomieszczenia nie było jednak żadnego przejścia, więc musiały iść dalej.
- Poszukajmy wejścia na balkon - zaproponowała i wróciła do punktu wyjścia, orientując się, że drzwi do salonu zostały otwarte, a stażystka musiała badać teraz jego wnętrze. Nie zastanawiając się długo, weszła do pomieszczenia, ale nie znalazła w nim rudowłosej. Drzwi do balkonu były otwarte, ale kolejne prowadzące do sypialni również. Wiedziały, gdzie jest Runo, a jeśli Gerda poszła tam sama, to mogła potrzebować wsparcia. Niewiele myśląc, Isabella przekroczyła próg, wychodząc na balkon i ostrożnie stawiała kolejne kroki, próbując znaleźć Gerdę i Runo, żeby jakimś cudem przemówić mu do rozsądku.
spostrzegawczość: 83
Strona 1 z 2 • 1, 2