Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    14.01.2001 – Most nad Lakselvą – Thurseblot

    5 posters
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    14.01.2001

    Ołtarz ofiarny
    Z dala od gwaru, w atmosferze przesyconej powagą znajduje się ołtarz ofiarny, gdzie każdy może podziękować Thorowi za dotychczasową opiekę i prosić o dalszą łaskę oraz przychylność boga. Rytuał rozpoczyna się zawsze od nakreślenia nożem ceremonialnym runy gebo, oznaczającej równowagę pomiędzy braniem a otrzymaniem. Runa gebo jest zawsze związana ze składanymi bogom podarkami. Następnie, miejsce przystraja się roślinnością i umieszcza pokarmy, które należą do najbardziej lubianych przez boga. W przypadku Thora są to miód pitny, mięso kozy, czosnek, cebula. Aby ofiara miała silniejszą moc, należy przyrzec Thorowi pomoc słabszym od siebie, szczególnie bezbronnym dzieciom, wspieranie innych w trudnych dla nich okresach i pomoc w pokonaniu strachu przed danym zjawiskiem, stworzeniem czy osobą.

    Złożenie ofiary (przynajmniej 1 post fabularny) gwarantuje bonus +2 do wszystkich rzutów na cały fabularny styczeń.

    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Do świątyni chadzał głównie z matką, gdy jeszcze był na tyle mały i ufny, by wierzyć w boską opatrzność. Latami wyrzucał sobie, że jego nieszczęścia spowodowane są być może tym, że sprzeciwił się ich woli i nie zechciał dołączyć do grona godarów – wtedy jego umiejętność przecież zostałaby należycie wykorzystana do niesienia pomocy innym. W podobnym myśleniu utwierdzała go rodzicielka, chąc potwierdzić własną rację i pokazać rozczarowanie jego życiowymi wyborami. Czasami chyba się ich obawiał. Nie miał na tyle siły, aby spoglądać w niebo, by wznosić modlitwy i prosić o cokolwiek. Brał udział w różnych obchodach, lecz dla czystego sumienia i dla spokoju rodziny. Poczucie winy i tak pulsowało w nim tym mocniej, im bardziej uświadamiał sobie, że czasami wyraźnie potrzebował wsparcia i nadziei niekoniecznie pokładanej w ludziach, zwłaszcza gdy Midgard pogrążał się w ciemnościach zakazanej magii.
    Postanowił złożyć ofiarę. Nie przyznał się jednak bratu, chciał zrobić to na osobności, dlatego przygotował wszystkie potrzebne rzeczy wtedy, gdy Ivar był poza domem. Ku Lakselvie udał się tak wcześnie, jak tylko mógł to zrobić, by nikt nie przeszkadzał mu w chwili rozmowy z bogami. Nie wiedział, czy będą chcieli go wysłuchać, czuł się niezręcznie idąc przez miasto z ofiarnymi roślinami, pokarmami i dzbankiem wypełnionym alkoholem.
    Dookoła panował spokój. Odetchnął widząc, że jeszcze nie ma tłumów. Zajął się rytuałem, całkiem prostym i dobrze mu znanym. Przykucnął, nakreślił runę i ułożył wszystko tak, aby było jak najmilsze dla boskiego oka. Opadł zdjęty dziwnym bólem sączącym się z klatki piersiowej, westchnął ciężko. Dawno nie czuł się tak zagubiony i nieporadny. Ukrywając twarz w dłoniach poczuł piasek pod powiekami. Nie mógł płakać, a jednak nie potrafił opanować emocji.

    Nie wiem, czy chcesz mnie usłyszeć, nie wiem, czy zasłużyłem na Twoje spojrzenie. Latami uciekałem od Was, latami nie potrafiłem zrozumieć. Myślałem, że wyrzekliście się mnie przez mój sprzeciw. Że mówiliście jednym głosem z matką. Może się myliłem? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale pragnę wierzyć, że moimi czynami świadczonymi na rzecz tych wszystkich, często obcych mi ludzi, zdołam zapracować na Twoją Thorze uwagę. Wybacz mi Villuma, wybacz mi tych wszystkich, którym nie pomogłem, chcę odkupić swoje winy, chcę objąć swoją opieką tych najbardziej bezbronnych. Wiesz dobrze, że zawsze moimi wyborami kierowały altruistyczne pobudki, że nigdy nie wybrałem kruczych skrzydeł ze względu na pragnienie sławy. Obdarz mnie swoją łaską, pomóż nieść sprawiedliwość, czuwaj nad moimi bliskimi i nade mną, bym nigdy nie przepadł, bym nigdy się nie zachwiał i dalej szedł obraną drogą.

    Mogę dalej cierpieć, możesz mnie doświadczać, możesz mnie zgnieść, lecz pomóż mi nieść dobro, nawet największym dla mnie kosztem. Przyrzekam służyć i nieść pomoc.

    Choć latami uciekałem, choć świątynia nie miała być mi domem, skończę i tak jako Twój sługa, jako sługa pozostałych bogów. Jeśli tylko nie wzgardzicie moim nawróceniem.


    Czuł, że wilgoć skropliła się na rzęsach, wytarł ją ukradkiem i odszedł. Nie był pewien, czy doświadczył boskiej obecności.

    Eitri z tematu


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Amalia udała się przed ołtarz, gdzie chciała złożyć ofiarę. Wybrała moment, gdy mniej osób było w pobliżu, by się skupić i móc w spokoju spędzić kilka chwil na przemyśleniach, prośbach i podziękowaniach.
    Zaczęła od nakreślenia runy gebo. Później złożyła w darze to, co ze sobą przyniosła.
    Amalia dbała o swą religijność. Zawsze przychodziła w miejsca związane z kultem bogów i starała się z szacunkiem dopełnić rytuałów, dziękując za to, co otrzymała i prosząc o opiekę dla siebie i bliskich. Tak było także i tym razem. Po złożonej ofierze trwała w zamyśleniu. Tak naprawdę starała się przekazać myślami to, co czuła i co ją dotyczyło.

    Nie wiem, czy jestem w stanie wyrazić słowami to, co czuję.  Ostatni rok był dla mnie szczególny. Nie był łatwy, potykałam się, by znów wstać i móc żyć dalej. Dziękuję za opiekę i obiecuję pomagać innym tak, jak to czyniłam do tej pory, lub po prostu postarać się bardziej. Moim zawodem nie jest opieka, jednak chcę robić coś dla innych. Oby nigdy nie zabrakło mi sił do czynienia dobra. Bezinteresowna pomoc jest przecież rzadka, dlatego pragnę naprawdę uczynić coś, co zostanie odebrane we właściwy sposób i zapamiętane nie tylko przez ludzi, ale i bogów.
    Prowadź mnie ścieżką miłosierdzia wobec innych, daj mi siłę, bym mogła sprawić, że inni będą się dzięki mnie cieszyć nawet najdrobniejszym gestem. Nie pozwól, by nasz świat zapadł się w ciemność i zło. Pomóż, wesprzyj, by dobro zwyciężyło i chroń tych, którzy bezpośrednio walczą ze złem. I proszę, miej w opiece tego, którego imię tak często pojawia się w moich myślach. Ochroń go i spraw, by nie dosięgła go ręka nieprzyjaciela i nadal mógł walczyć i pomagać słabszym.


    Przez chwilę Amalia stała jeszcze przy ołtarzu, patrząc w jeden punkt, ale wkrótce ocknęła się z zamyślenia i odeszła, nie oglądając się za siebie.

    Amalia z tematu
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ostatni rok sprawił, że zaczęłam podawać w wątpliwość zasadność stawiania przed samą sobą noworocznych postanowień, gdy w tym czasie niepewność jutra zbyt zachłannie wgryzła się w moją świadomość; gdy przeświadczenie, że każdy skrupulatnie planowany drobiazg, każda sytuacja, mająca być czynnikiem do działania i celem, do którego z zapalczywością chciałabym zmierzać, mogą w jednej chwili rozsypać się jak strącony gwałtowną falą zamek z piasku, nie zostawiając po sobie jakiegokolwiek śladu poza uwierającym wewnątrz uczuciem niespełnienia. Ostatnie miesiące poprzedniego roku spowodowały, że bez entuzjazmu przyjęłam nadejście nowego milenium i nowego roku; że w ostatniej chwili, kiedy trzydziestego pierwszego grudnia dłoń trzymałam już na klamce, gotowa — niekoniecznie z własnej woli — wyjść do ludzi, zdecydowałam się pozostać w znajomej przestrzeni mieszkania, cały wieczór, aż do północy, przesiedziawszy na kanapie w salonie, którego mroki rozjaśniały wyłącznie zawieszone nad oknami migotliwe lampki. Nie próbowałam szukać sobie (i dla innych) sensownego tłumaczenia na podjęcie tak bzdurnej, według mojego brata, decyzji — bo, ostatecznie, nie miałam nic na usprawiedliwienie swojego postanowienia. Nie chciałam nikomu tłumaczyć się z tego, że wcale nie bawię się świetnie; nie chciałam na obecną imprezę nakładać kalki wspomnienia sprzed dwunastu miesięcy, kiedy powitanie nowego roku spędzałam z tymi, którzy zmarli lub zostali uznani za zaginionych. I może trochę liczyłam na to, że tego wieczora nie będę spędzała kompletnie sama; że ponownie w moją rzeczywistość wgryzie się jazgotliwy dźwięk dzwonka, że cisza rozszarpana zostanie niespodziewanym brzmieniem stukania kłykci do drzwi.
    Prawie nie zauważyłam, jak bardzo się przeliczyłam.
    Podobne sytuacje staram się zresztą szybko puszczać w niepamięć, świadoma że nie mam wielkiego wpływu na podejmowane przez innych decyzje — kiedy więc nadchodzi dzień Thurseblot, postanawiam sprawy wziąć w swoje ręce, pierwszy raz od pewnego czasu wychodząc z inicjatywą spotkania, zmyślnie opakowaną w prośbę o pomoc przy przeniesieniu ofiarnych darów. I chociaż posyłając wiadomość, nie brakowało mi pewności, że się zgodzi, szybko dopadają mnie demony wątpliwości: czy będzie miał czas; czy w niczym mu nie przeszkodzę; czy nie nadużyję jego uprzejmości. W ten specyficzny dzień nie brakuje mu przecież zajęcia, co uświadamiam sobie, kiedy wzrok przypadkiem pada mi na kartkę z kalendarza z blado odznaczającym się na cienkim papierze okręgiem księżyca w pełni. Tym większą radością jest dla mnie, kiedy jednak okolona aureolą rudych kędziorów głowa zagląda przez drzwi i gdy z naręczem ofiary — pachnącym nieprzyzwoicie intensywnie gulaszem koźlęcym, główkami czosnku i cebuli oraz ogromną butlą pitnego miodu (kolejną pozostałością po ingmarowych drobiazgach na przyszłość) — przecinamy midgardzkie ulice, zmierzając nad Lakselvę i ustawiony nad jej brzegiem ołtarz, przy którym godarowie starają się zapanować nad wzrastającą z każdą chwilą ilością składanych Thorowi darów.
    Muszę ci powiedzieć, że mam wątpliwości, czy aby na pewno nasze błagania o przychylność zostaną wysłuchane — wyznaję przyciszonym głosem, nachylając się, by zacząć kreślić na połaci rozdeptanego śniegu runę rozpoczynającą rytuał. Ukradkiem rozglądam się, czy aby w okolicy nie znajduje się któryś z kapłanów nawołujących do zachowania ciszy należnej temu miejscu. — Bo ostatnie miesiące pokazały, jak marna jest w nas wszystkich, tak ogólnie wszystkich, wola walki — dokańczam z zafrasowanym wyrazem twarzy.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Święta i nowy rok przemknęły niepostrzeżenie, jak zwykle czuł więc niedosyt, bo kochał spotkania z rodziną (ta wprawdzie ograniczała się jedynie do Gerdy i matki, lecz wcale nie czuł się z tego powodu źle). Do Midgardu powrócił dość niechętnie, zasiedział się bowiem w maleńkim Tärnaby i nie chciał go opuszczać, choć często powracał myślami do Asty i ich ostatniego spotkania. Czasami bał się zakładać pierścień, który mu podarowała, gdyż świadomość, że bardzo często będzie pulsował ciepłem zdradzając go bezdusznie, uwierała i spędzała sen z powiek. Wsuwał go na palec zawsze z ogromną ostrożnością, oglądał z każdej strony, badał, czy poczuje również bliźniacze uczucie na wąziutkimi skrawku skóry, którą obejmował i nie mógł się powstrzymać przed ukradkowymi uśmiechami. Nowy rok spędził samotnie, nie mając serca, by nękać siostrę, czy matkę. Zdołał wrócić już wtedy do siebie, snuł spojrzeniem po atramentowym niebie rozdzieranym tysiącem sztucznych ogni i wypowiadał życzenia dla siebie i dla innych z nadzieją, że kolejne miesiące przyniosą szczęśliwość opadającą na umęczone miasto i ludzi pogrążonych w strachu przed nieznanym wrogiem.
    Styczeń był ponownie bardzo leniwy, choć już na horyzoncie majaczyły przygotowania do świętowania – zwiastowały dla niego i dla innych łowców pracowity czas, bo obchody przypadały na pełnię, a ta wymagała powzięcia szczególnych środków ostrożności. Nie zdziwił się więc, gdy postawiono ich w stan gotowości, gospodarując tym samym czasem prywatnym. Musiał się dostosować, lecz nie wywołało to w nim sprzeciwu – cieszył się raczej, że będzie mógł pomóc i przysłużyć się społeczeństwu. Poczucie lekkiego rozczarowania ogarnęło go dopiero wtedy, gdy niespodziewanie pojawiła się wiadomość od Asty i jej propozycja, by wspólnie złożyć ofiarę na cześć bogów. Pomyślał wtedy sobie, że istniało przynajmniej kilka sposobów na to, aby przyjemniej uczcić dalszą część obchodów w jej towarzystwie, niż uganiać się po lasach. Zrezygnowanie jednak nie towarzyszyło mu wyjątkowo długo, bo zreflektował się i pomyślał, iż w istocie powinien trwać tam również dla jej bezpieczeństwa. Chyba nie wybaczyłby sobie, gdyby ceną, którą miał zapłacić za własny kaprys było narażenie kobiety na atak ze strony rozjuszonego stworzenia.
    Pomimo rozterek, zgodził się towarzyszyć – choć na tyle, na ile mógł – w trakcie Thurseblot. Zaoferował pomoc w zaniesieniu pokaźnej ofiary, którą niósł wyjątkowo zaangażowany, nie chciał się tylko przyznać, że zapach gulaszu tak bardzo go drażnił, iż gdyby nie czujne oko Asty, Thor musiałby zadowolić się jego połową. Choć nie! Nie pokusiłby się o takie obrazoburcze zachowanie, darzył bogów zbytnim szacunkiem i wierzył, że widzą całe jego zachowanie, dlatego pilnował się na wszystkie sposoby. Sam zabrał własną ofiarę, może nieco uboższą od tej, którą przygotowała Asta, lecz wciąż płynącą ze szczerości serca. Bogowie wystawiali ich na próby, to nie ulegało wątpliwości, dlatego wcale nie dziwił go sceptycyzm towarzyszki. Wielokrotnie zdawali się być głusi na błagania i prośby, spychali pragnienia śmiertelników na dalszy plan i działali, być może, według jakiegoś własnego, niezrozumiałego planu.
    Ustawił wszystkie przedmioty na ziemi, by dać wytchnienie ramionom, te wprawdzie go nie bolały, ale chciał pomóc w całości rytuału, dlatego przykucnął śledząc kobiecy palec zagłębiający się w śniegu. Musiał poćwiczyć własne umiejętności; zaczął kopiować jej ruch.
    Ja sam nie zawsze rozumiem, czego oni oczekują — wyznał szczerze, schylając się jeszcze bardziej, bo spojrzenie, które zawiesiła w przestrzeni za jego plecami, poszukując godarów, spowodowało falę obawy, że faktycznie wszystko usłyszą. — Czy w ogóle dbają o to, co my… — ugryzł się w język. — Może nie powinienem mówić podobnych rzeczy, bo jeszcze bardziej ich zniechęcę. Tyle, że od małego wydawało mi się, że muszę się dwa razy bardziej starać o ich względy, przez moje dziedzictwo — zaróżowił się delikatnie, przecierając nos palcem, na którym wciąż wisiała grudka śniegu. — Ale, ale nawet jeśli nie obchodzi ich zupełnie moja osoba, chcę spróbować, bo przecież nie robię tego dla siebie, tylko dla innych. Może to ich skłoni, żeby mi pomogli — zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak wielkie zagrożenie padało na uczestników święta.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Niebezpieczne ciepło zaczyna pulsować mi w piersi, kiedy słucham jego słów; kiedy z taką ostrożnością wypowiada wątpliwości, jakie towarzyszyły mi niemal od zawsze; kiedy coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, na jak wielu płaszczyznach jesteśmy podobni i w jak wielu aspektach prawie jednomyślni — podobna zażyłość zawsze jawiła mi się jako coś bardzo zdradliwego, jak doskonale przygotowana zasadzka, lecz w ciągu ostatnich tygodni, właściwie na przestrzeni niecałego miesiąca, zaczęłam zastanawiać się nad słusznością toku swojego rozumowania i nad potrzebą weryfikacji w praktyce tych założeń. Wcześniej starałam się doszukiwać w większości ludzi, z którymi przebywam i z którymi współpracuję, jak największej ilości przeciwieństw, uznając że najlepiej jestem w stanie funkcjonować z innymi na podstawie kontrastów. Nie zauważałam, że nieustanne ścieranie się charakterów na dłuższą metę było dla mnie — i dla nich bez wątpienia również — niezwykle wykańczające. W gruncie rzeczy dopiero kojąca, nienachalna obecność Gerta, do której zaczynam przywykać i na którą otwieram się coraz bardziej, uzmysłowiła mi, że warto, abym skorygowała własne, najwyraźniej kulawe, kryteria doboru znajomych.
    Uśmiecham się nieznacznie, na dłuższy moment utkwiwszy wzrok w krzyżujących się ostro liniach tworzących runę gebo, które chwilę wcześniej wyszły spod ostrego końca rytualnego noża otrzymanego od godara celem odprawienia rytuału z powodzeniem.
    Powinieneś, Gercie Molanderze. Jesteś im bliższy, niż którykolwiek galdr, jesteś przecież jötunnem, ciebie usłuchać powinni w pierwszej kolejności — zapewniam go gorliwie i, aby wzmocnić wydźwięk własnych słów, kładę dłoń na jego ręce, która z lekkim zawahaniem kreśli runiczny znak. — Może wtedy łatwiej będzie im zrozumieć, że te wszystkie żale przeplatające się z podziękowaniami to wcale nie bezpodstawna krytyka. Że nie powinni oczekiwać od ludzi wyłącznie uwielbienia, kiedy trudno nie pomyśleć, że wszystkie gorąco szeptane modlitwy wcale nie są słuchane. — Z każdego kolejnego słowa, jakie pada z moich ust, coraz więcej przesącza się goryczy. I im więcej mówię, tym mniej mam w sobie wstydu za tak niemal obrazoburcze stwierdzenia. Jednocześnie jakaś cząstka mnie przekonana jest, że tylko dzięki tak intensywnym emocjom złożona dziś modlitwa i przyrzeczenie zwrócą uwagę Thora. — Ale może dziś będzie inaczej — dodaję więc, przymykając powieki.
    Nie od razu odnajduję właściwe słowa, przez kilka niepokojąco długich oddechów tonąc w pustce. Zaczynam nawet bać się, że nie podołam nawet tak prostemu zadaniu; że przeceniłam własną wiarę, kiedy wreszcie, gdy gdzieś obok wyczuwam niespokojny ruch, wszystkie dotychczasowe obawy, nadzieje i pragnienia; wszystkie wypłakane obietnice formują się we właściwą całość.

    Przez wszystkie te lata nie dałeś mi odczuć swojej obecności, Thorze. Przez wszystkie te lata pozwalałeś mi wątpić w swoją potęgę. Przez ostatnie pół roku przyczyniłeś się do tego, że więcej w moich modlitwach do ciebie było zgryzoty i poczucia niesprawiedliwości. Przez cały ten czas pozwalałeś mi na siebie złorzeczyć i… Ostatecznie… Może dlatego… Może dlatego zdecydowałeś się mnie… Ukarać w tak okrutny sposób.
    Nie obiecuję ci więc, że przestanę ci urągać, jeśli to jedyny sposób, żeby zwrócić twoją uwagę. Nie jestem w stanie podziękować ci za cokolwiek, bo nie byłam w stanie dostrzec twoich łask — twojej siły w zwyciężaniu zła, jakie wkradło się na ulice Midgardu. Przyrzekam jednak, że bez względu na wszystko dołożę ze swojej strony wszelkich starań, by zatrzymać tę nabierającą rozpędu karuzelę grozy i wzajemnej nienawiści; że nie pozwolę, by w sercach midgardczyków na dobre zadomowił się lęk; że, jeśli zajdzie potrzeba, dam przelać własną krew, byle powstrzymać jej dalszy rozlew. I nie proszę, byś dał mi siły, bym wytrwała — otrzymałam od ciebie wiele powodów, które pozwolą mi nie porzucić tego postanowienia. Błagam tylko, abyś otoczył swoją opieką tych, którzy na co dzień dbają o bezpieczeństwo mieszkańców Midgardu: abyś czuwał nad każdym oficerem Kruczej Straży i każdym łowcą.


    Gdy otwieram oczy, na języku czuję metaliczny posmak, na ustach natomiast szczypanie przegryzionej wargi. Podnoszę pytające spojrzenie na olbrzyma, szukając w jego wzroku potwierdzenia, że, jak ja, jest już gotów pozwolić innym w równym spokoju i ciszy słać modły do Thora.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Nie miał powodu, by nie ufać jej słowom. Zdawały się nieść perspektywę, której wprawdzie sam wcześniej nie rozważał, choć przecież powinien wiedzieć, iż wśród boskiego panteonu było wielu olbrzymów. Niestety codzienność nie pozwalała mu czasami na tak optymistyczne spojrzenie, zwłaszcza gdy szło o jego własne możliwości, by jakkolwiek przekonać choćby Thora do chętnego wsłuchania się w ludzkie modły. Podziękował, skinąwszy lekko głową i skupił się na swojej runie, dość niezgrabnej, jednak względnie dobrze odwzorowanej według tej napisanej przez Astę. Wiedział, że powinien czynić każdy ruch z wyjątkową pobożnością i dokładnością, co nie było łatwe zwłaszcza wtedy, gdy grzbiet jego dłoni nakryty został przez drobne palce należące do towarzyszki, za których sprawą gubił pierwotny rytm pisania. Uniósł oczy, by przyjrzeć się jej twarzy ponownie odkrywając piękno zaklęte w kryształach tęczówek i wiedział już za co najbardziej jest wdzięczny bogom. Nawet jeśli jego życie miało składać się tylko z takich drobnych chwil szczęśliwości, to widział w nich niezwykłą łaskę i szczodrość. Chciał więc pielęgnować otrzymane dary, jedynie nieśmiało wyzierając w przyszłość, by przekonać się, czy uda mu się dostać jeszcze choć odrobinę tej radości. Uśmiechnął się łagodnie, wolałby zatrzymać jej dłoń na dłużej, a jednak nie wypadało czynić takich rzeczy w towarzystwie godarów, nawet jeśli nie patrzyli w tym momencie i zajmowali się pilnowaniem porządku w rosnącej grupie wiernych. Musnął tylko kciukiem brzeg delikatnej skóry i powrócił do pisania runy, upewniając się jeszcze, czy nie popełnił żadnego błędu.
    Musi być inaczej — westchnął i zamilkł, kłębiło się w nim wiele myśli i emocji, tyczących się dzisiejszej pełni, rytuału, boskiego wstawiennictwa i wreszcie samej Asty, lecz nie zdecydował się, by wypowiedzieć je na głos, zrzucając z barków ciężar niepewności. Zamiast tego postanowił w głębi serca wykrzyczeć wszystko, bo przecież Thor słyszał nawet wtedy, gdy jego usta nie poruszały się i nie układały jawnej modlitwy.

    Myślę, że Asta ma rację, Thorze. Myślę, że nie powinienem tak źle myśleć o sobie i o tym, w jaki sposób mnie potraktujesz. Nie jestem na ciebie zły, chyba nigdy nie byłem, ale czasami mam dość milczenia. Dobrze radzę sobie sam, ale bywają takie momenty, gdy powinniście przemówić, chyba że się nami brzydzicie? Nie chcę obrażać ani ciebie, ani pozostałych bogów, szanuję was. Mało kiedy robiłem coś, na co moglibyście się faktycznie gniewać. Jestem łowcą, by bronić słabszych, to mój obowiązek i w taki sposób dobrze pożytkuję otrzymany dar genów olbrzymów. Chcę, aby ludzie widzieli, że potrafię nieść dobro i to nic, że czasami mi nie wierzą. Myślę, że ty wszystko widzisz, a jeśli nie, to omija cię prawda o człowieku – takim, który niesie pomoc i służy każdego dnia, nie zważając na złe słowa. Jeśli myślisz, że nie jestem godny, by mnie słuchać, to popatrz na pozostałych, popatrz na Astę, popatrz na moją siostrę i kruczych z jej pracy, popatrz na moją matkę – zobaczysz, że jest wielu potrzebujących choć krztyny twojej pomocy, choć sądzę, że nawet bez niej robiliby dalej to, co do nich należy kosztem własnych sił i zdrowia. Masz jednak moc nieco im ulżyć, dopomóc i tym samym dodać sobie świetności, żebyś mógł potem mówić – to są moi czempioni, czy jakkolwiek ich nazwiesz. Tymczasem nie robisz wiele, dlatego często pojawia się rozczarowanie i słowa niechęci. Może jesteś mądry i wiesz o tym wszystkim, ale chcę, żebyś wiedział, Thorze, jak to wszystko wygląda dla mnie.
    Pomóż tym wszystkim ludziom, których sprowadziła tu potrzeba bycia bliżej was. Pomóż i daj swoją łaskę. Może nie powinienem prosić o nią dla siebie, ale ujmę to tak: pozwól mi ich wszystkich chronić, zrób to przez wzgląd na nich, nie na mnie. Przysięgam, że nie zawaham się przed czymkolwiek, co miałoby zapewnić bezpieczeństwo bezbronnym.
    Niech dziedzictwo olbrzymów służy na pożytek Midgardczykom.


    Kiedy kończył intymną chwilę modlitwy, jego sylwetka zdawała się być dumnie wyprostowana, nie kulił się tak jak na początku, miał wrażenie, że zakiełkowała w nim nowa odwaga i determinacja. Spojrzał ku swojej towarzyszce. Wyglądało na to, że Asta również zakończyła swoją rozmowę. Musieli ruszyć więc dalej, każde z nich ku swoim obowiązkom. Poczuł smutek gnieżdżący się w sercu, chciał przeciągnąć tę chwilę, lecz zdrowy rozsądek nakazywał trzymać się pierwotnego planu. Miał szczerą nadzieję, że obchody święta zakończą się bez większych problemów, że wróci z patrolu, że nikt nie ucierpi, że będą mogli ponownie się spotkać. Na to czekał najbardziej.

    Asta i Gert z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.