:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
Strona 2 z 2 • 1, 2
04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom
4 posters
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
Sprawa do której wezwano was dziś w południe nie była typowa - to nie było “rutynowe” zaginięcie, to nie była nawet kolejna, łudząco podobna sprawa zawierająca w sobie zakazany wątek, do których każde z was w trakcie swojej kariery przywykło już aż za bardzo. Wątek ten, który dopiero co otwierał przed wami swoje karty, był bowiem przedstawiany nawet nie przez waszych bezpośrednich, oddziałowych przełożonych… Tym razem do czynienia mieliście z grubszą rybą, bowiem z samym zastępcą komendanta, która mierząc was wzrokiem, od samych drzwi jakby upewniała się jeszcze, że wasz wybór - przydzielenie was do tego zadania, będzie wyborem trafionym. Sprawa nie była drobna, tego jednak domyśliliście się już zapewne sami, a jeżeli nie - grobowa atmosfera w gabinecie pani Ernman podsunęła wam odpowiednie spostrzeżenia.
- Pamiętasz sprawę Karla Forsberga, Guldbrandsen? - spytała zastępczyni, na wszelki wypadek wyjmując na blat solidnego biurka odpowiednie akta. Sprawa sprzed roku, może sprzed półtora. Nie głośna, bo za poleceniem odpowiednich stronnictw - równie odpowiednio zatuszowana. Coś w minie zastępczyni komendanta sugerowało wam już, że sprawa ta będzie podobna - brudna, polityczna, być może związana z wątkami, których żaden z nich nie chciał już dotykać. Czy mogli czuć się pokrzywdzeni tym, iż dobrani zostali do tego zadania? Kolejne słowa Nei Ernman chyba wyjaśnić mogły wszelkie wątpliwości związane z tym tematem.
- To była trudna i brudna sprawa, w centrum znajdował się wtedy jego ojeciec - Aron Forsberg, ten słynny polityk na świeczniku - zaczęła powoli przypominać wam sprawę, jednak ty, Mikkelu, dobrze wiedziałeś już o czym mówi. Nie byłeś wtedy głównym oddelegowanym do sprawy, która w późniejszym czasie właściwie oddalona została już do innego wydziału, jednak pamiętałeś napsute przez konieczność użerania się z fałszem świata politycznego nerwy.
Karl Sorsberg był niezłym ziółkiem. Drugim synem polityka, również wiecznie drugim w walce od serce ich wpływowego ojca. Aron posiadał trójkę dzieci, a słynął z tego, jak bardzo poświęcony ojcowskiemu zadaniu pozostawał po śmierci jego ukochanej małżonki. Takie historie bardzo dobrze się sprzedawały, pasowały politykom, którzy chcieli jawić się jako bliscy ludziom i ich codziennym problemom.
Umożliwiały też wytłumaczenie się z rodzicielskich niepowodzeń, z których to wyjść mógł nawet z twarzą, ba - możliwie nawet ze współczuciem.
Może dlatego sprawa Karla uszła wtedy bez większego echa.
- Młody przechodził wtedy podobno, tak zwany “okres buntu”. Pamiętasz pewnie rozmowy z nim, denerwował się, że jakiekolwiek sukcesy które osiągał, ginęły w cieniu sukcesów osiąganych przez Morgana - mówiła dalej, pozwalając Janowi-Erikowi przeglądać papiery. On w końcu nie mógł aż tak dobrze wiedzieć z kim mieli do czynienia. Morgan Forsberg był bowiem klonem swojego ojca - synem idealnym, mężem idealnym, ojcem idealnym… Nawet, jeżeli Karl bardzo starałby się dorównać sukcesom swojego czynnego politycznie braciszka, nigdy zapewne nie osiągnąłby chociaż połowicznego powodzenia. Skoro jednak nie mógł zwrócić na siebie uwagi ojca w sposób grzeczny - postanowił sprawiać problemy. Ścierał się z prawem, które w tamtym czasie jeszcze studiował, okradał przy pomocy metod przebiegłych - często używając do tego jedynie niekwestionowanego uroku osobistego, przepuszczał pieniądze w nielegalnych kasynach, czasami zbyt mocno bratał się ze światem śniących…
- Pomimo bycia ojcem idealnym, Aron Frosberg po raz kolejny zwraca się do nas o pomoc. Dzisiejszego ranka otrzymaliśmy posłaną do komendanta wiadomość, wiewiórka ta należała naturalnie do polityka, co za tym idzie - sprawie nadano wysoki priorytet - a w tym momencie obydwoje doskonale wiedzieliście już, że pieniądze wykładane na stół bądź jak to bywa w przypadku polityków - pod stołem, decydują o waszej szybkiej obecności w gabinecie zastępcy komendanta. - Tym razem sprawa ponownie dotyczy jego syna, najmłodszego. Szesnastolatek, Samuel Forsberg - przy naszym ostatnim kontakcie z Karlem nie odegrał żadnej roli - ojciec bardzo chciał chronić opinię ostatniego potomka. Albo nie ryzykować, że ten powie o słowo za dużo zagięty przez media czy kolegów w Akademii. Podobno uciekł przez okno, podobno nie ma po nim żadnego śladu. Jedyną osobą, która w tym czasie przebywała w domu, była ich służąca. Pokój chłopaka pozostawiono w takim stanie, w jakim go zastano, a przynajmniej tak twierdzi ojciec… Oprócz was wysyłamy tam jeszcze technika, żeby na pewno wszystko dobrze zabezpieczył. Komendant prosił, żebyście zajęli się tym szybko - a dobrze wiedzieliście, że nie podjął tej decyzji bez niczyjego wpływu. - Dlatego czymkolwiek się teraz zajmujecie… Proszę, żebyście odsunęli to na bok i odwlekli w czasie. Ta sprawa jest dla nas bardzo ważna, priorytetowa - nikt z naszych, nie rozmówił się jeszcze z panem Forsbergiem osobiście, postarajcie się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Wiemy wszyscy jacy są politycy…
Mówiła, jakby spodziewała się tuszowania faktów już w tak wstępnym momencie postępowania. Nie nazwała tego na głos, jednak łatwo było się domyślić co o tym wszystkim sądzi - tu nie chodziło o losy chłopaka, chodziło o tykającą bombę, jaką mogła być jego ucieczka. Bombę, która mogła wysadzić pielęgnowaną latami karierę Arona w powietrze.
- Pytajcie o co chcecie, z archiwum możecie wziąć wszystko, co jakkolwiek wam pomoże… Potem spotkacie się z technikiem, a którym w trójkę teleportujecie się do domu Forsberga.
04.01.2001
Sprawa do której wezwano was dziś w południe nie była typowa - to nie było “rutynowe” zaginięcie, to nie była nawet kolejna, łudząco podobna sprawa zawierająca w sobie zakazany wątek, do których każde z was w trakcie swojej kariery przywykło już aż za bardzo. Wątek ten, który dopiero co otwierał przed wami swoje karty, był bowiem przedstawiany nawet nie przez waszych bezpośrednich, oddziałowych przełożonych… Tym razem do czynienia mieliście z grubszą rybą, bowiem z samym zastępcą komendanta, która mierząc was wzrokiem, od samych drzwi jakby upewniała się jeszcze, że wasz wybór - przydzielenie was do tego zadania, będzie wyborem trafionym. Sprawa nie była drobna, tego jednak domyśliliście się już zapewne sami, a jeżeli nie - grobowa atmosfera w gabinecie pani Ernman podsunęła wam odpowiednie spostrzeżenia.
- Pamiętasz sprawę Karla Forsberga, Guldbrandsen? - spytała zastępczyni, na wszelki wypadek wyjmując na blat solidnego biurka odpowiednie akta. Sprawa sprzed roku, może sprzed półtora. Nie głośna, bo za poleceniem odpowiednich stronnictw - równie odpowiednio zatuszowana. Coś w minie zastępczyni komendanta sugerowało wam już, że sprawa ta będzie podobna - brudna, polityczna, być może związana z wątkami, których żaden z nich nie chciał już dotykać. Czy mogli czuć się pokrzywdzeni tym, iż dobrani zostali do tego zadania? Kolejne słowa Nei Ernman chyba wyjaśnić mogły wszelkie wątpliwości związane z tym tematem.
- To była trudna i brudna sprawa, w centrum znajdował się wtedy jego ojeciec - Aron Forsberg, ten słynny polityk na świeczniku - zaczęła powoli przypominać wam sprawę, jednak ty, Mikkelu, dobrze wiedziałeś już o czym mówi. Nie byłeś wtedy głównym oddelegowanym do sprawy, która w późniejszym czasie właściwie oddalona została już do innego wydziału, jednak pamiętałeś napsute przez konieczność użerania się z fałszem świata politycznego nerwy.
Karl Sorsberg był niezłym ziółkiem. Drugim synem polityka, również wiecznie drugim w walce od serce ich wpływowego ojca. Aron posiadał trójkę dzieci, a słynął z tego, jak bardzo poświęcony ojcowskiemu zadaniu pozostawał po śmierci jego ukochanej małżonki. Takie historie bardzo dobrze się sprzedawały, pasowały politykom, którzy chcieli jawić się jako bliscy ludziom i ich codziennym problemom.
Umożliwiały też wytłumaczenie się z rodzicielskich niepowodzeń, z których to wyjść mógł nawet z twarzą, ba - możliwie nawet ze współczuciem.
Może dlatego sprawa Karla uszła wtedy bez większego echa.
- Młody przechodził wtedy podobno, tak zwany “okres buntu”. Pamiętasz pewnie rozmowy z nim, denerwował się, że jakiekolwiek sukcesy które osiągał, ginęły w cieniu sukcesów osiąganych przez Morgana - mówiła dalej, pozwalając Janowi-Erikowi przeglądać papiery. On w końcu nie mógł aż tak dobrze wiedzieć z kim mieli do czynienia. Morgan Forsberg był bowiem klonem swojego ojca - synem idealnym, mężem idealnym, ojcem idealnym… Nawet, jeżeli Karl bardzo starałby się dorównać sukcesom swojego czynnego politycznie braciszka, nigdy zapewne nie osiągnąłby chociaż połowicznego powodzenia. Skoro jednak nie mógł zwrócić na siebie uwagi ojca w sposób grzeczny - postanowił sprawiać problemy. Ścierał się z prawem, które w tamtym czasie jeszcze studiował, okradał przy pomocy metod przebiegłych - często używając do tego jedynie niekwestionowanego uroku osobistego, przepuszczał pieniądze w nielegalnych kasynach, czasami zbyt mocno bratał się ze światem śniących…
- Pomimo bycia ojcem idealnym, Aron Frosberg po raz kolejny zwraca się do nas o pomoc. Dzisiejszego ranka otrzymaliśmy posłaną do komendanta wiadomość, wiewiórka ta należała naturalnie do polityka, co za tym idzie - sprawie nadano wysoki priorytet - a w tym momencie obydwoje doskonale wiedzieliście już, że pieniądze wykładane na stół bądź jak to bywa w przypadku polityków - pod stołem, decydują o waszej szybkiej obecności w gabinecie zastępcy komendanta. - Tym razem sprawa ponownie dotyczy jego syna, najmłodszego. Szesnastolatek, Samuel Forsberg - przy naszym ostatnim kontakcie z Karlem nie odegrał żadnej roli - ojciec bardzo chciał chronić opinię ostatniego potomka. Albo nie ryzykować, że ten powie o słowo za dużo zagięty przez media czy kolegów w Akademii. Podobno uciekł przez okno, podobno nie ma po nim żadnego śladu. Jedyną osobą, która w tym czasie przebywała w domu, była ich służąca. Pokój chłopaka pozostawiono w takim stanie, w jakim go zastano, a przynajmniej tak twierdzi ojciec… Oprócz was wysyłamy tam jeszcze technika, żeby na pewno wszystko dobrze zabezpieczył. Komendant prosił, żebyście zajęli się tym szybko - a dobrze wiedzieliście, że nie podjął tej decyzji bez niczyjego wpływu. - Dlatego czymkolwiek się teraz zajmujecie… Proszę, żebyście odsunęli to na bok i odwlekli w czasie. Ta sprawa jest dla nas bardzo ważna, priorytetowa - nikt z naszych, nie rozmówił się jeszcze z panem Forsbergiem osobiście, postarajcie się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Wiemy wszyscy jacy są politycy…
Mówiła, jakby spodziewała się tuszowania faktów już w tak wstępnym momencie postępowania. Nie nazwała tego na głos, jednak łatwo było się domyślić co o tym wszystkim sądzi - tu nie chodziło o losy chłopaka, chodziło o tykającą bombę, jaką mogła być jego ucieczka. Bombę, która mogła wysadzić pielęgnowaną latami karierę Arona w powietrze.
- Pytajcie o co chcecie, z archiwum możecie wziąć wszystko, co jakkolwiek wam pomoże… Potem spotkacie się z technikiem, a którym w trójkę teleportujecie się do domu Forsberga.
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:07
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Pokój Samuela był czymś czego można byłoby spodziewać się po własności syna znanego polityka - meble drogie, chociaż wciąż nieco dziecinne jak na kogoś w wieku lat prawie siedemnastu. Widać było, że sam najmłodszy członek tej gałęzi klanu mógł być faktycznie traktowany jako maskotka, a nie jako faktyczny, równoprawny jego element. Do rzeczy jednak, bo o ile powierzchownie pokój młodego Forsberga mógł nie wydawać się niczym nadzwyczajnym, sami Kruczy Strażnicy przybyli tu po szczegóły. Dwójka polityków, Rantala i Mikkel mogli zauważyć, że faktycznie - wiele z książek które zawały biurko młodzieńca pozostawało czymś świeżym, jakby dopiero wykonanym i kupionym. Sam technik nie skupiał się jeszcze na literaturze, przyglądał się raczej oknu, firankom, poszukiwał śladów użytych tu czarów. Jako, że sam Guldbrandsen również skupił się na wykrywaniu możliwie użytych wewnątrz pomieszczenia klątw czy zaklęć magii zakazanej, na ten moment mógł już stwierdzić, że nie było szans na to, by ktokolwiek dopuścił się tu ich użycia. Czar nie działał na zaklęcia rzucane wcześniej, jednak słowa Rantali mogły rozwiać nie o wątpliwości:
– Nie wydaje mi się, by ktoś opuścił te pomieszczenie nie z własnej woli - technik o fińskim akcencie wyrażał się ku Wysłannikowi, chociaż wcale nie próbował ukrywać swoich słów przed politykami. – To magiczne dziecko, toteż nie spodziewam się by uciekało oknem, raczej zabrałoby się za zwyczajna teleportację. Czy ktoś mógł się teleportować do niego i odteleportować gdzieś z nim? Być może, ale oględziny samego pokoju sugerują, że został on pozostawiony w stanie… naturalnym. Od ojca Samuela dowiedziałem się, że chłopiec nie jest fleją, mógł zostawić pokój w takim stanie i wyjść. Wedle moich doświadczeń - nie ma na podstawie wstępnych oględzin powodów do uznania tego zdarzenia za porwanie. Nie można wykluczyć jednak bardzo starannie zatuszowanego porwania…
– Moi przeciwnicy są bardzo staranni, panie Rantala… - oświadczył z wyraźną pretensją Aron, chociaż widać było, jak Morgan łapie go lekko za łokieć. Nawet jeżeli nie spodobało mu się wcześniejsze zachowanie Mikkela, wiedział że nie powinni przeszkadzać Kruczym w pracy. Chcieli znaleźć młodego, nie kłócić się o oczywiste prawdy.
Technik uniósł tylko dłonie na znak niewinności. Miejsca, które w pierwszej chwili sprawdzić chciał Mikkel nie zawiodły go - Morganowi przypomnieć się miało, że walizkę podróżną chłopak trzymać miał pod łóżkiem. Tej w tym momencie brakowało, co pogłębiało jakby podejrzenia co do tematu ucieczki, a nie porwania. Oględziny książek, na których skupić miał się w dalszej kolejności Wysłannik, sugerowały, że literatura ta faktycznie pod względem okładek nie odbiegała od tematyki której spodziewać się można było po osobie aspirującej do kariery wybranej mu przez ojca. Tytuły z dziedziny pasownej, ba - Mikkel mógł nawet przysiąc, że jednego z autorów pamiętał jeszcze z nauk w Instytucie. Ambitnie, panie Samuelu - chciałoby się rzec, szkoda tylko, że gdy przeglądałeś kolejne strony, zauważyć mogłeś pewne anomalie. Sama treść wydawała się na wskroś nudna, bardzo branżowa, ale przy przerzucaniu kolejnych stron… na setnej zauważyłeś już otwór. Prostokątny otwór po środku kartek, prawdziwa dziura aż do okładki. Ścianki dziury tej pozostawały sklejone, jakby sam wolumin miał służyć komuś za pojemnik na… na coś. Ale na co.
Rantala stający w pobliżu biurka, właściwie chcący już wskazać na kolejny element interesujący, znajdujący się w pomieszczeniu, wydał z ust ciche "oh", kiedy zauważył to co miałeś w rękach.
– Tego… się nie spodziewałem - szepnął, a gdyby tylko Mikkel nie próbował utrzymać przedmiotu w rękach za wszelką cenę, technik wyciągnął by po niego dłoń. - Jeżeli transportowano w tym jakieś substancje, być może wciąż są tu ich resztki… musiałbym wziąć to do laboratorium. Panie Forsberg, można? - zwrócił się ku Aronowi, który w tym momencie znajdował się już bardzo blisko, jakby sam faktycznie zaciekawiony tym, co działo się na biurku.
Kolejnym znaleziskiem wartym uwagi był kalendarz ścienny - przypominający. Data zaznaczona za dwa tygodnie, którą to Rantala ustalił już z Aronem - urodziny syna. Siedemnaste. Dwa dni wcześniej jednak, przed urodzinami, również zaznaczono pojedynczą datę. Krótki podpis ”biblioteka” sugerował, że chłopak musiał umówić się na naukę? Korepetycje? Spotkanie z kimś? Jeżeli tak, to z kim? Spotkanie to widocznie odbywać się miało cyklicznie. Miało miejsce dwa dni temu i ba - wertując kalendarz mogli stwierdzić, że również i szesnaście dni temu. Kolejnym spostrzeżeniem, mniej już oczywistym, były puste fiolki umieszczone w szufladzie biurka. Czy Samuel chorował na coś? Czy były to fiolki po lekach?
O to wszystko trzeba było zapytać jego rodzinę, nawet jeżeli Morgan mógł wydawać się spalonym, a Aron wyjątkowo małomównym.
Sytuacja Jana-Erika była czymś innym. Czymś, co mogło mu przypomnieć bolączki posiadania syna, którego ścieżki nieco rozbiegły się z zamierzeniami moralnymi ojca. Karl był wrzodem na tyłku, wydawał się idiotą, jednak nie należało go lekceważyć - mieli w końcu możliwość zajrzeć do akt jego sprawy i doskonale mogli pamiętać, że nie zadawał się wtedy z ludźmi o dobrej reputacji. Mógł być niebezpieczny, szczególnie zestresowany, zawieszony w dziwnej bezradności, jaką spowodowało przymocowanie jego obuwia do podłoża. Czar Nystroma zadziałał, nawet jeżeli ten nigdy nie sprawdzał go w ten sposób - spoczywające przy drzwiach obuwie Forsberga przywarło do podłoża, a sam młodzieniec wydał z siebie tylko krótkie warknięcie niezadowolenia, zmieszanego z zaskoczeniem. Obejrzał się na Jana-Erika i momentalnie zaniechał poruszania się w ich kierunku, chciał chyba rzucić kolejne zaklęcie, teleportować się stąd i zapomnieć, nim jednak zdążył, sam Kruczy skrócił już dzielącą ich odległość. Przedstawił się. Być moze stres, a być może resztki zdrowego rozsądku sprawiły, że już raz posądzany o czyny nieczyste Frosberg nie podjął się ucieczki przed funkcjonariuszem.
– Karl Forsberg, to ja - odpowiedział, a jeżeli ktoś doszukiwał się w tym wszystkim grama dumy z nazwiska… Próżno było jej tu szukać. Nie wstydził się nazwiska, nie był jednak jak swoi bracia, nawet jeżeli i on pozostawał rudy niczym lis. Pociągła twarz sprawiała, że sam Karl wydawał się wizualnie dość zniewieściały. Sylwetka wysokiego, szczupłego faceta też nie pomagała jego wizerunkowi. Czy wyglądał na groźnego? Raczej nie, miał jednak tatuaże, nawet na dłoniach. Mogli zastanowić się na moment, gdzie zmieścić miałaby się pieczęć lokiego, gdyby tylko okazał się faktycznym ślepcem…
– Oj, ojciec już na pewno wszystko wam powiedział. Nawet jeżeli go porwali, to ojciec już doskonale ustalił kto i gdzie. Nie zdziwiłbym się gdyby to było elementem jego politycznych zagrywek, wie pan, wykreowania siebie na poszkodowanego, żeby inne strony w jego wojence mu współczuły… - mówił dużo, może nawet za dużo jak na kogoś z takimi teczkami jak on. Widać było jednak strach w oczach Karla - Jan-Erik nie był drobniurki, jego ślepe oko nieco straszyło, a sam wizerunek niedogolonego Kruczego widocznie chwilowo ogłupił młodego. - Dwa dni temu, przyszedł do mnie, zamówiliśmy pizzę, pogadaliśmy trochę. Ojciec tego wam nie powie, bo przyznanie się do kontaktu ze swoim synem Pariasem to dla niego zbyt wiele… - chciał wyjaśnić szybko, próbując już odsunąc się na kilka kroków od Jana. - Wie pan, ja się spieszę, a i do powiedzenia Kruczym nic nie mam, da mi pan spokój i pozwoli odejść. Już raz przez was miałem problemy, teraz jestem innym człowiekiem, problemów unikam…
Odpis do poniedziałku.
Mikkelu: możesz drążyć temat z Forsbergami, używając do tego charyzmy. Chciałabym też żebyś zdecydował, co jeszcze zabieracie do laboratorium na dalsze badania. Jeżeli przychodzą ci go głowy inne zaklęcia ktore mogą okazać się przydatne w takim momencie - możesz wykonać je jako druga akcje.
Janie-Eryku: możesz zmusić mężczyznę do gadania i pozostania tu po dobroci (charyzma: próg 65) albo siłą (sprawność fizyczna:
60). Albo możesz pozwolić mu odejść, twoja sprawa.
– Nie wydaje mi się, by ktoś opuścił te pomieszczenie nie z własnej woli - technik o fińskim akcencie wyrażał się ku Wysłannikowi, chociaż wcale nie próbował ukrywać swoich słów przed politykami. – To magiczne dziecko, toteż nie spodziewam się by uciekało oknem, raczej zabrałoby się za zwyczajna teleportację. Czy ktoś mógł się teleportować do niego i odteleportować gdzieś z nim? Być może, ale oględziny samego pokoju sugerują, że został on pozostawiony w stanie… naturalnym. Od ojca Samuela dowiedziałem się, że chłopiec nie jest fleją, mógł zostawić pokój w takim stanie i wyjść. Wedle moich doświadczeń - nie ma na podstawie wstępnych oględzin powodów do uznania tego zdarzenia za porwanie. Nie można wykluczyć jednak bardzo starannie zatuszowanego porwania…
– Moi przeciwnicy są bardzo staranni, panie Rantala… - oświadczył z wyraźną pretensją Aron, chociaż widać było, jak Morgan łapie go lekko za łokieć. Nawet jeżeli nie spodobało mu się wcześniejsze zachowanie Mikkela, wiedział że nie powinni przeszkadzać Kruczym w pracy. Chcieli znaleźć młodego, nie kłócić się o oczywiste prawdy.
Technik uniósł tylko dłonie na znak niewinności. Miejsca, które w pierwszej chwili sprawdzić chciał Mikkel nie zawiodły go - Morganowi przypomnieć się miało, że walizkę podróżną chłopak trzymać miał pod łóżkiem. Tej w tym momencie brakowało, co pogłębiało jakby podejrzenia co do tematu ucieczki, a nie porwania. Oględziny książek, na których skupić miał się w dalszej kolejności Wysłannik, sugerowały, że literatura ta faktycznie pod względem okładek nie odbiegała od tematyki której spodziewać się można było po osobie aspirującej do kariery wybranej mu przez ojca. Tytuły z dziedziny pasownej, ba - Mikkel mógł nawet przysiąc, że jednego z autorów pamiętał jeszcze z nauk w Instytucie. Ambitnie, panie Samuelu - chciałoby się rzec, szkoda tylko, że gdy przeglądałeś kolejne strony, zauważyć mogłeś pewne anomalie. Sama treść wydawała się na wskroś nudna, bardzo branżowa, ale przy przerzucaniu kolejnych stron… na setnej zauważyłeś już otwór. Prostokątny otwór po środku kartek, prawdziwa dziura aż do okładki. Ścianki dziury tej pozostawały sklejone, jakby sam wolumin miał służyć komuś za pojemnik na… na coś. Ale na co.
Rantala stający w pobliżu biurka, właściwie chcący już wskazać na kolejny element interesujący, znajdujący się w pomieszczeniu, wydał z ust ciche "oh", kiedy zauważył to co miałeś w rękach.
– Tego… się nie spodziewałem - szepnął, a gdyby tylko Mikkel nie próbował utrzymać przedmiotu w rękach za wszelką cenę, technik wyciągnął by po niego dłoń. - Jeżeli transportowano w tym jakieś substancje, być może wciąż są tu ich resztki… musiałbym wziąć to do laboratorium. Panie Forsberg, można? - zwrócił się ku Aronowi, który w tym momencie znajdował się już bardzo blisko, jakby sam faktycznie zaciekawiony tym, co działo się na biurku.
Kolejnym znaleziskiem wartym uwagi był kalendarz ścienny - przypominający. Data zaznaczona za dwa tygodnie, którą to Rantala ustalił już z Aronem - urodziny syna. Siedemnaste. Dwa dni wcześniej jednak, przed urodzinami, również zaznaczono pojedynczą datę. Krótki podpis ”biblioteka” sugerował, że chłopak musiał umówić się na naukę? Korepetycje? Spotkanie z kimś? Jeżeli tak, to z kim? Spotkanie to widocznie odbywać się miało cyklicznie. Miało miejsce dwa dni temu i ba - wertując kalendarz mogli stwierdzić, że również i szesnaście dni temu. Kolejnym spostrzeżeniem, mniej już oczywistym, były puste fiolki umieszczone w szufladzie biurka. Czy Samuel chorował na coś? Czy były to fiolki po lekach?
O to wszystko trzeba było zapytać jego rodzinę, nawet jeżeli Morgan mógł wydawać się spalonym, a Aron wyjątkowo małomównym.
Sytuacja Jana-Erika była czymś innym. Czymś, co mogło mu przypomnieć bolączki posiadania syna, którego ścieżki nieco rozbiegły się z zamierzeniami moralnymi ojca. Karl był wrzodem na tyłku, wydawał się idiotą, jednak nie należało go lekceważyć - mieli w końcu możliwość zajrzeć do akt jego sprawy i doskonale mogli pamiętać, że nie zadawał się wtedy z ludźmi o dobrej reputacji. Mógł być niebezpieczny, szczególnie zestresowany, zawieszony w dziwnej bezradności, jaką spowodowało przymocowanie jego obuwia do podłoża. Czar Nystroma zadziałał, nawet jeżeli ten nigdy nie sprawdzał go w ten sposób - spoczywające przy drzwiach obuwie Forsberga przywarło do podłoża, a sam młodzieniec wydał z siebie tylko krótkie warknięcie niezadowolenia, zmieszanego z zaskoczeniem. Obejrzał się na Jana-Erika i momentalnie zaniechał poruszania się w ich kierunku, chciał chyba rzucić kolejne zaklęcie, teleportować się stąd i zapomnieć, nim jednak zdążył, sam Kruczy skrócił już dzielącą ich odległość. Przedstawił się. Być moze stres, a być może resztki zdrowego rozsądku sprawiły, że już raz posądzany o czyny nieczyste Frosberg nie podjął się ucieczki przed funkcjonariuszem.
– Karl Forsberg, to ja - odpowiedział, a jeżeli ktoś doszukiwał się w tym wszystkim grama dumy z nazwiska… Próżno było jej tu szukać. Nie wstydził się nazwiska, nie był jednak jak swoi bracia, nawet jeżeli i on pozostawał rudy niczym lis. Pociągła twarz sprawiała, że sam Karl wydawał się wizualnie dość zniewieściały. Sylwetka wysokiego, szczupłego faceta też nie pomagała jego wizerunkowi. Czy wyglądał na groźnego? Raczej nie, miał jednak tatuaże, nawet na dłoniach. Mogli zastanowić się na moment, gdzie zmieścić miałaby się pieczęć lokiego, gdyby tylko okazał się faktycznym ślepcem…
– Oj, ojciec już na pewno wszystko wam powiedział. Nawet jeżeli go porwali, to ojciec już doskonale ustalił kto i gdzie. Nie zdziwiłbym się gdyby to było elementem jego politycznych zagrywek, wie pan, wykreowania siebie na poszkodowanego, żeby inne strony w jego wojence mu współczuły… - mówił dużo, może nawet za dużo jak na kogoś z takimi teczkami jak on. Widać było jednak strach w oczach Karla - Jan-Erik nie był drobniurki, jego ślepe oko nieco straszyło, a sam wizerunek niedogolonego Kruczego widocznie chwilowo ogłupił młodego. - Dwa dni temu, przyszedł do mnie, zamówiliśmy pizzę, pogadaliśmy trochę. Ojciec tego wam nie powie, bo przyznanie się do kontaktu ze swoim synem Pariasem to dla niego zbyt wiele… - chciał wyjaśnić szybko, próbując już odsunąc się na kilka kroków od Jana. - Wie pan, ja się spieszę, a i do powiedzenia Kruczym nic nie mam, da mi pan spokój i pozwoli odejść. Już raz przez was miałem problemy, teraz jestem innym człowiekiem, problemów unikam…
Odpis do poniedziałku.
Mikkelu: możesz drążyć temat z Forsbergami, używając do tego charyzmy. Chciałabym też żebyś zdecydował, co jeszcze zabieracie do laboratorium na dalsze badania. Jeżeli przychodzą ci go głowy inne zaklęcia ktore mogą okazać się przydatne w takim momencie - możesz wykonać je jako druga akcje.
Janie-Eryku: możesz zmusić mężczyznę do gadania i pozostania tu po dobroci (charyzma: próg 65) albo siłą (sprawność fizyczna:
60). Albo możesz pozwolić mu odejść, twoja sprawa.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:07
Młodzieńca mierzy spojrzeniem, chcąc nie chcąc wspominając sobie o własnym marnotrawnym synu, którego śmierć i życie niszczy wciąż sumienie Kruczego. Karl wydaje się podobny przekonaniami, choć wyglądem tak bardzo różnią się od siebie. Zbyt chuda buźka, nieumięśniona sylwetka i wszystko to, co wskazuje, że ani jednego dnia w swoim życiu nie musiał ciężko przepracować — brzydzą Jana-Erika. Pokryty jest ozdobami równie brzydkimi co jego dusza, brak mu jest ogłady, zapewne też honoru. Nystrom ślepców nienawidzi bardziej niż psów i współczuje Aaronowi, choć nie szczerze i wrażliwie, a ze zwykłego sentymentu do posiadania własnej rodziny.
Oczywiście obwinia ojca, Nystroma nawet to nie dziwi, choć nie bagatelizuje ni słowa, które wypowiada młodzieniec. Twierdzi, że ten wie doskonale co stało się z najmłodszym dzieckiem Forsbergów, że to ledwie polityczne zagrywki i tak naprawdę nic nie da się z tym zrobić. Brudy dyplomacji nie interesują Kruczego, jedynie rozwiązanie sprawy, która zaczyna powoli przyjmować dziwne obroty. Nie spodziewa się, że pójdzie łatwo, ale i nie bagatelizuje sytuacji, choć nie jest przyzwyczajony do szukania dzieci znanych osobistości. Spodziewa się za to, że Straż Aaronowi nie wystarczy, że sprawę skieruje też do prywatnych służb, które działają bez protokołów i często też moralności, ale bądź co bądź, bywają dziwnie skuteczne. To jednak Guldbrandsen i Nystrom mają więcej doświadczenia, świetnie prosperujący Wysłannik i starzec, który na odznace zjadł starte już z wiekiem zęby. Spodziewa się, że jego partnerowi w tym dniu na górze idzie płynnie, nie widzi go na schodach, nie nasłuchuje wołania o pomoc, temu decyduje się na kolejny krok w stronę Karla, lewą dłoń kładąc mu na ramieniu, a prawą przerywając czar przyklejający jego trapery do podłogi.
— Tu nie chodzi o twojego ojca, tylko o brata — przechodzi na ty, nie odbierając wzroku od tej chałtury. — Skoro nie szuka pan problemów, to na pewno pana nie znajdą. Nie będziemy rozmawiać o pana znajomych, czy prywatnych sprawach, a o najmłodszym bracie. Proszę włożyć buty, zapalimy w ogrodzie — bez nasłuchującego kamerdynera, bez gumowych uszu w ścianach, gdzieś gdzie Karl będzie mógł bardziej się otworzyć. Palce zaciska na barku tego człowieka, prowadząc go niemal przez drzwi, choć nie używa siły, by go popchnąć, by wyszarpać, a by wyperswadować, że to rozwiązanie opłaci się i jemu. W końcu co mógłby mieć do ukrycia?
Oczywiście obwinia ojca, Nystroma nawet to nie dziwi, choć nie bagatelizuje ni słowa, które wypowiada młodzieniec. Twierdzi, że ten wie doskonale co stało się z najmłodszym dzieckiem Forsbergów, że to ledwie polityczne zagrywki i tak naprawdę nic nie da się z tym zrobić. Brudy dyplomacji nie interesują Kruczego, jedynie rozwiązanie sprawy, która zaczyna powoli przyjmować dziwne obroty. Nie spodziewa się, że pójdzie łatwo, ale i nie bagatelizuje sytuacji, choć nie jest przyzwyczajony do szukania dzieci znanych osobistości. Spodziewa się za to, że Straż Aaronowi nie wystarczy, że sprawę skieruje też do prywatnych służb, które działają bez protokołów i często też moralności, ale bądź co bądź, bywają dziwnie skuteczne. To jednak Guldbrandsen i Nystrom mają więcej doświadczenia, świetnie prosperujący Wysłannik i starzec, który na odznace zjadł starte już z wiekiem zęby. Spodziewa się, że jego partnerowi w tym dniu na górze idzie płynnie, nie widzi go na schodach, nie nasłuchuje wołania o pomoc, temu decyduje się na kolejny krok w stronę Karla, lewą dłoń kładąc mu na ramieniu, a prawą przerywając czar przyklejający jego trapery do podłogi.
— Tu nie chodzi o twojego ojca, tylko o brata — przechodzi na ty, nie odbierając wzroku od tej chałtury. — Skoro nie szuka pan problemów, to na pewno pana nie znajdą. Nie będziemy rozmawiać o pana znajomych, czy prywatnych sprawach, a o najmłodszym bracie. Proszę włożyć buty, zapalimy w ogrodzie — bez nasłuchującego kamerdynera, bez gumowych uszu w ścianach, gdzieś gdzie Karl będzie mógł bardziej się otworzyć. Palce zaciska na barku tego człowieka, prowadząc go niemal przez drzwi, choć nie używa siły, by go popchnąć, by wyszarpać, a by wyperswadować, że to rozwiązanie opłaci się i jemu. W końcu co mógłby mieć do ukrycia?
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:07
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 53
'k100' : 53
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:08
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Nie był pewien, czy spodziewać się dalszych komplikacji ze strony Morgana, wszczęcia alarmu i skargi u ojca w chwili, gdy ujrzy go na oczy, lecz wydawał się nie tracić rezonu; przeszedł do pokoju zaginionego nastolatka krokiem pewnym i z niewzruszoną miną, spojrzeniem ciemnych tęczówek odnajdując szczupłą sylwetkę Rantali. Słyszał kroki za sobą, Morgan najpewniej przyszedł za nim; nie zdecydował się jednak poskarżyć ojcu, przynajmniej nie w tej chwili. Dobrze się stało, mógł skupić się na tym, co w tamtym momencie najważniejsze - przeszukaniu pokoju Samuela. Sypialnia wyglądała dokładnie tak jak spodziewał się po sypialni nastolatka z dobrego domu. Drogie meble, porządek o jaki dbała zapewne gosposia, liczne książki, co odpowiadało historiom ojca i brata.
- Może nie doszło do niego tutaj - odpowiedział inspektorowi, chcąc jednocześnie uspokoić Arona, który wydawał się mieć pretensje, że wykluczają scenariusz z przeciwnikami chcącymi mu zaszkodzić. Nie wykluczali, naturalnie, nie mogli jednak próbować dopasować elementów układanki do jedynie tego scenariusza. Czar, na jaki się zdecydował, nie wykazał śladów użycia niedozwolonej magii (nawet jeśli nie przez Samuela, to przez kogokolwiek innego), co było dobrym znakiem. - Nie ma walizki podróżnej - powiedział cicho, jakby zwracał się do Rantali, lecz bardziej brzmiało to jakby rzucał to w przestrzeń. Poza tym drobnym szczegółem wszystko wydawało się być na swoim miejscu i nie wzbudzało żadnych podejrzeń. Mógł wydawać się przy tym wszystkim opieszały, lecz nie chciał przez pośpiech stracić drobnego szczegółu, który mógł okazać się kluczowy. Przeglądał książki, uśmiechnąwszy się pod nosem kiedy wertował znany sobie ze studiów tytuł i mruknął ciekawe, natrafiwszy na wycięty otwór w grubym tomisku. - Zabierz to do badań - zwrócił się do technika, tym razem już pewniejszym tonem, podając mu książkę, nie czekając na pozwolenie Forsberga. W tym momencie stała się dowodem, musieli ją zabrać bez względu na jego zdanie. Teraz był już pewien, że Samuel ukrywał więcej niż Arom mógł się spodziewać. Przeczucie mówiło mu, że ma to związek z Karlem, lecz to musiał zachować dla siebie.
Stanął przed kalendarzem ściennym, zwracając uwagę na datę, przy której napisano biblioteka. Przewrócił kilka kartek odkrywając, że spotkania w bibliotece odbywały się cyklicznie. Ostatnie z nich miało miejsce dwa dni wcześniej.
- Do której biblioteki najczęściej chodził Samuel? - spytał Arona i Morgana, na których obejrzał się przez ramię, zanim zaczął otwierać kolejno szuflady biurka. Znalazł w nich kolejne książki, notatki szkolne, materiały naukowe. I puste fiolki. Wyciągnął jedną z nich, drugą podał Rantali, chociaż wątpił, aby był w stanie ocenić wcześniejszą zawartość po samym osadzie. - Wiecie co mogło znajdować się w tych fiolkach? Leki? Czy Samuel choruje? A może miał ostatnio więcej nauki? Przygotowywał się do czegoś? - dopytywał spokojnym tonem. Liczył na to, że powiedzą mu prawdę, chociaż co do tego miał już wątpliwości. Może nie kłamali, Guldbrandsen był jednak pewien, że sporo przed nimi ukrywają. W porozumieniu z Rantalą zdecydował, że do laboratorium powinni zabrać nie tylkoksiążkę ze schowkiem , ale i puste fiolki oraz kalendarz . Najwyraźniej tajemnice mieli we krwi, skoro zaś tak... Czuł, że musi sprawdzić coś jeszcze. - Sýna - mruknął cicho, choć nie spodziewał się, że nastolatek może być na tyle zaawansowany w czarach, aby zdołać ukryć tu sekretne pomieszczenie w tajemnicy przed własnym ojcem.
k#1 - charyzma - 98 + 14 = 112
k#2 - zaklęcie
Sýna (Exposio) – ujawnia ukryte przejścia.
Próg: 65.
89 (k100) + 32 (m. użytkowa) = 121/65
- Może nie doszło do niego tutaj - odpowiedział inspektorowi, chcąc jednocześnie uspokoić Arona, który wydawał się mieć pretensje, że wykluczają scenariusz z przeciwnikami chcącymi mu zaszkodzić. Nie wykluczali, naturalnie, nie mogli jednak próbować dopasować elementów układanki do jedynie tego scenariusza. Czar, na jaki się zdecydował, nie wykazał śladów użycia niedozwolonej magii (nawet jeśli nie przez Samuela, to przez kogokolwiek innego), co było dobrym znakiem. - Nie ma walizki podróżnej - powiedział cicho, jakby zwracał się do Rantali, lecz bardziej brzmiało to jakby rzucał to w przestrzeń. Poza tym drobnym szczegółem wszystko wydawało się być na swoim miejscu i nie wzbudzało żadnych podejrzeń. Mógł wydawać się przy tym wszystkim opieszały, lecz nie chciał przez pośpiech stracić drobnego szczegółu, który mógł okazać się kluczowy. Przeglądał książki, uśmiechnąwszy się pod nosem kiedy wertował znany sobie ze studiów tytuł i mruknął ciekawe, natrafiwszy na wycięty otwór w grubym tomisku. - Zabierz to do badań - zwrócił się do technika, tym razem już pewniejszym tonem, podając mu książkę, nie czekając na pozwolenie Forsberga. W tym momencie stała się dowodem, musieli ją zabrać bez względu na jego zdanie. Teraz był już pewien, że Samuel ukrywał więcej niż Arom mógł się spodziewać. Przeczucie mówiło mu, że ma to związek z Karlem, lecz to musiał zachować dla siebie.
Stanął przed kalendarzem ściennym, zwracając uwagę na datę, przy której napisano biblioteka. Przewrócił kilka kartek odkrywając, że spotkania w bibliotece odbywały się cyklicznie. Ostatnie z nich miało miejsce dwa dni wcześniej.
- Do której biblioteki najczęściej chodził Samuel? - spytał Arona i Morgana, na których obejrzał się przez ramię, zanim zaczął otwierać kolejno szuflady biurka. Znalazł w nich kolejne książki, notatki szkolne, materiały naukowe. I puste fiolki. Wyciągnął jedną z nich, drugą podał Rantali, chociaż wątpił, aby był w stanie ocenić wcześniejszą zawartość po samym osadzie. - Wiecie co mogło znajdować się w tych fiolkach? Leki? Czy Samuel choruje? A może miał ostatnio więcej nauki? Przygotowywał się do czegoś? - dopytywał spokojnym tonem. Liczył na to, że powiedzą mu prawdę, chociaż co do tego miał już wątpliwości. Może nie kłamali, Guldbrandsen był jednak pewien, że sporo przed nimi ukrywają. W porozumieniu z Rantalą zdecydował, że do laboratorium powinni zabrać nie tylko
k#1 - charyzma - 98 + 14 = 112
k#2 - zaklęcie
Sýna (Exposio) – ujawnia ukryte przejścia.
Próg: 65.
89 (k100) + 32 (m. użytkowa) = 121/65
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:08
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k100' : 89
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k100' : 89
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:08
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Ukrytych przejść rzeczywiście tu nie było.
To, co w oczach Arona i Morgana zobaczył Mikkel zdecydowanie sugerowało, że i oni bladego pojęcia nie mieli o możliwych niejasnościach w kwestii syna i brata. Owszem – być może obwiniali się za to, że wcześniej nie zauważyli oni ani cyklicznych wyjścia najmłodszego, ani tym bardziej zniknięcia walizki podróżnej, której brak wyraźnie wskazywał na planowane opuszczenie domostwa. Aron nie mógł długo zapierać się już, że za wszystkim na pewno stoją jego przeciwnicy, że całe zdarzenie z pewnością jest porwaniem, ba – w momencie tym, kiedy spostrzeżenia Kruczych miały wskazywać też na dziwne tajemnice Samuela, nawet Morgan, tak uprzedzony już do Mikkela, nie oponował przed odpowiedzeniem na jego pytanie. Zastanawiał się w głowie pewnie czy bronić powinien interesów rodziny, czy faktycznie w zgodzie ze wcześniejszymi słowami – postawić brata na pierwszym miejscu. Rozsądek i troska wygrały, bo to właśnie on zabrał głos pierwszy, nie pozwalając ojcu ogłaskać sprawy fiolek, książki będącej pojemnikiem czy znikającej walizki. O ile ustalenie jakich ubrań chłopaka brakowało byłoby na ten moment zbyt trudne, ten był w końcu duży i większość z nich wybierał sobie sam, tak ojciec rozglądać się zaczął za czymś, co charakterystyczne, a mogło zostać zabrane z pokoju.
- Do biblioteki niedaleko Kolegium, pamiętam, że kiedyś nawet spotkałem się z nim pod nią. Nawet nie spodziewałem się, że to kiedyś okaże się istotne… – mówił Morgan, łapiąc się nerwowo za kark. Jego twarz wydawała się czerwieńsza od płomiennej czupryny, którą nosił na głowie. – Nie pamiętam nazwy ulicy, ale to największa biblioteka w okolicy, panowie na pewno wiecie gdzie to jest… – mówił, a chociaż nie wymienił faktycznego adresu, Rantala pokiwał głową i zapisał w swoim notesie co trzeba. Nie trudno było zauważyć, że mężczyzna nie stara się ich zwieść, a raczej zwyczajnie stresuję się zastałą tu sytuacją. Nie chciał wierzyć, że za zwyczajnymi wycieczkami do bibliotek iw celach naukowych mogło stać coś mniej czystego.
- Przekazałem mu by powoli zaczynał uczyć się do egzaminów końcowych, żeby skończyć Akademię z dobrymi wynikami, ale panowie… – mówił już Aron, który to w przeciwieństwie do syna – nie martwił się o znikającą torbę, dziwne towarzystwo czy inne tego typu – spojrzeniem łypał ku pakowanym w woreczki fiolkom i podkładce pod nie, jakby obawiając się, że substancja, która mogła się tam znajdować była czymś zakazanym i zagrażającym reputacji jego i jego rodziny. – Wiecie, to takie rodzicielskie gadanie. Ma jeszcze półtorej roku, chciałem przemówić mu do ambicji, by nie wyjść na beztroskiego rodzica… - tłumaczył się. Aron tłumaczył się. Nie do wiary. – Wątpię by miał aż tle nauki, by wspomagać się czymś. To nie pasuje do naszej rodziny – gdyby pytano go o opinię, być może to miałoby znaczenie. Tymczasem jednak chodziło o fakty – fiolki należało poddać badaniu i z tym zgadzał się Rantala. Być może resztki substancji zostaną tam odkryte, a to z cała pewnością mogło im tylko pomóc.
- Nie choruje, tego jestem pewien. Jest okazem zdrowia, od kiedy matka zmarła, wszyscy badamy się regularnie – poinformował Morgan, a inni nie mieli powodów by mu nie wierzyć. Aron też przytaknął ruchem głowy. Jeżeli chodzi o pomieszczenie – dłuższe przebywanie w nim nie przyniosło większych wyników obserwacji. – Ale czy gdyby Samuel spodziewał się tego że zniknie… Wiecie panowie, planował to… Czy zostawiłby to wszystko na wierzchu? – powiedział wskazując na pakowaną przez Rantalę książkę. – To wygląda… Obciążająco.
Sugestia była dobra, jednak nie wszystko mogło być tak proste, jak rozumowanie polityka w tej kwestii. Mikkel musiał zdecydować o dalszych działaniach.
Tym czasem Jan musiał zdecydować się na utarczki słowne z upartym Karlem. Młody chłopak patrzył na niego ze strachem, chociaż z każdą chwilą coraz mniejszym, jakby zbierał w sobie odwagę by odważniej pyskować przedstawicielowi wymiaru sprawiedliwości. Już raz kiedy pojawili się w tym domu, sprowadzili im na głowę kolejne i kolejne wizyty sobie podobnych. Karl mógł tylko liczyć ilu dobrych znajomych stracił przez sytuację sprzed roku. Nie oponował jednak wtedy, kiedy Nystrom spróbował wyprowadzić go na zewnątrz na fajeczkę. Palił, oczywiście że pali, w jego towarzystwie wszyscy palili, zresztą – w Midgardzie mało było takich, którzy posiadając odpowiednie warunki finansowe do zakupu, nie palili. Galdrowie lubili ten sport.
- Samuel jest mi bliski, najbliższy z całej tej rodziny manekinów – mówił, kiedy opuszczał dom. Mgła nad śniegiem, pogoda nieprzyjazna szczególnie w noc polarną – nie była groźna dla nich. Karl rzucił pojedyncze zaklęcie, nie zważając na to, że Jan-Erik może odebrać to jako atak. Czar ogrzewający otoczył jego ciało, kiedy ten stanął niedaleko podjazdu, przy jednym z samochodów. Potem oparł się o niego, patrząc w górę, ku oknu pokoju najmłodszego, będącego obiektem zainteresowania. – Nie prałem mu mózgu, jak oni powiedzą. Sugerowałem mu jednak, że powinien stawiać na swoim, przecież mój ojciec dwójki synów nie straci… – mówił zniesmaczony. Jan-Erik nie musiał nawet czytać w jego myślach, by wyczuć, że cos w tej kwestii boli Karla. Czy to ze względu na zaszłości, czy to na sposób w jaki być może, jego zdaniem, prany był teraz umysł najmłodszego z nich. – Nie wiem gdzie jest mój brat, mówiłem to ojcu. Ale chcę wiedzieć gdzie jest mój brat, chcę żeby był bezpieczny. Nie mam interesu w przeszkadzaniu wam w śledztwie, chociaż prosiłem ojca, żeby was tu nie wołał. Poradzilibyśmy sobie sami - mówił. Istniała szansa na wyciągnięcie z niego informacji, być może nawet powie najwięcej, nie kierując się polityczną poprawnością, a raczej tym, byle nie widniał w papierach Kruczej jako “współpracujący”.
Janek, wykonaj rzut na charyzmę, jeżeli chcesz go przepytywać. Czujesz też, że organizm pozwala ci na użycie Daru Odyna.
Mikkel, zdecyduj co robisz dalej, jeżeli coś Twoim zdaniem wymagałoby rzutu - możesz napisać do mnie i upewnić się. Być może pozwolę na coś nawet bez wykonywania rzutu. Możesz opuścić też pokój chłopca.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:09
Wciągając tytoniowy opar w płuca, doświadcza, jak ten dusi go, kąsa w gardziel i wysusza je, a dopiero zapicie tego stanu rzeczy literatką czystego alkoholu doprowadza do wrzenia serca od nagromadzonych tam łez, nieuronionych przez lata. Krzyczy nie raz przez sen, twarz wpychając do poduszki, nad własną winą za śmierć Marie, za śmierć Pettera.
Szaruga Midgardu nieprzyjemnie szczypie w kłujące policzki i zmarszczone czoło, gdy wychodzą na zewnątrz porozmawiać bez tych ścian, co mają uszy, a Jan-Erik szczerze wierzy, że uda mu się wydostać z młodzieńca prawdę, jeśli nie słowem to czynem. Priorytetowa dla Kruczej Straży sprawa jest drażniąca, ale w pełni rozumie jej cel i powagę, potrafi zresztą wykonywać rozkazy, do tego go wytrenowali przez lata szkoły i dziesiątki lat służby. Spodziewa się, że i Guldbrandsen przyjął pokrewne nauki, temu nie budzi niepokoju jego obecność w dochodzeniu. Wysłannikiem Forsetiego nie zostaje byle kto. Problemem jest fakt, że bez pośpiechu wykańcza to każdego, ale o tym przyjdzie się im przekonać dopiero za jakiś czas, na własnej twardej skórze. Wielu zadziwiało się, że o przeniesienie Nystrom poprosił do Wydziału Poszukiwań, ale nie zauważa już dla siebie odmiennej drogi, aby tylko w ferworze walki nie ugodzić syna. Ten sczezł lata temu w surowej szwedzkiej ziemi, gdy fale Morza Bałtyckiego uderzały niespokojnie o klify.
Karl jest zazdrosny, a przynajmniej tak wydaje się Kruczemu, gdy bada wzrokiem jego mimikę i mowę. Na usta ciśnie się skwitowanie, że to ojciec jest głową tej rodziny i należy się go słuchać, ale trzyma język za zębami, za cel mając teraz wyjęcie ze szczeniaka danych, a nie wygłaszanie własnych konserwatywnych stanowisk.
— Słuchaj Karl, to zostanie między nami — rzygać mu się chce z tej komitywy, ale gra dalej dobrego glinę. — Widzę, że kochasz brata i chcesz dla niego jak najlepiej, ale im dłużej go szukamy, tym mniejsze szanse mamy na znalezienie go — całego i zdrowego. — Może nie prałeś mu mózgu, ale młodzi potrzebują autorytetu. Jeśli takim dla niego jesteś, to coś, o czym rozmawialiście, mogło wpłynąć na Samuela. O czym gadaliście dwa dni temu? Co dokładnie mówił? — Nystrom odpala peta, potrzebuje jakiejkolwiek informacji, zaczepienia pozwalającego mu iść dalej ze śledztwem, aby do Arona Forsberga wrócić co najwyżej ze zmarzniętym synem, a nie jego truchłem.
Szaruga Midgardu nieprzyjemnie szczypie w kłujące policzki i zmarszczone czoło, gdy wychodzą na zewnątrz porozmawiać bez tych ścian, co mają uszy, a Jan-Erik szczerze wierzy, że uda mu się wydostać z młodzieńca prawdę, jeśli nie słowem to czynem. Priorytetowa dla Kruczej Straży sprawa jest drażniąca, ale w pełni rozumie jej cel i powagę, potrafi zresztą wykonywać rozkazy, do tego go wytrenowali przez lata szkoły i dziesiątki lat służby. Spodziewa się, że i Guldbrandsen przyjął pokrewne nauki, temu nie budzi niepokoju jego obecność w dochodzeniu. Wysłannikiem Forsetiego nie zostaje byle kto. Problemem jest fakt, że bez pośpiechu wykańcza to każdego, ale o tym przyjdzie się im przekonać dopiero za jakiś czas, na własnej twardej skórze. Wielu zadziwiało się, że o przeniesienie Nystrom poprosił do Wydziału Poszukiwań, ale nie zauważa już dla siebie odmiennej drogi, aby tylko w ferworze walki nie ugodzić syna. Ten sczezł lata temu w surowej szwedzkiej ziemi, gdy fale Morza Bałtyckiego uderzały niespokojnie o klify.
Karl jest zazdrosny, a przynajmniej tak wydaje się Kruczemu, gdy bada wzrokiem jego mimikę i mowę. Na usta ciśnie się skwitowanie, że to ojciec jest głową tej rodziny i należy się go słuchać, ale trzyma język za zębami, za cel mając teraz wyjęcie ze szczeniaka danych, a nie wygłaszanie własnych konserwatywnych stanowisk.
— Słuchaj Karl, to zostanie między nami — rzygać mu się chce z tej komitywy, ale gra dalej dobrego glinę. — Widzę, że kochasz brata i chcesz dla niego jak najlepiej, ale im dłużej go szukamy, tym mniejsze szanse mamy na znalezienie go — całego i zdrowego. — Może nie prałeś mu mózgu, ale młodzi potrzebują autorytetu. Jeśli takim dla niego jesteś, to coś, o czym rozmawialiście, mogło wpłynąć na Samuela. O czym gadaliście dwa dni temu? Co dokładnie mówił? — Nystrom odpala peta, potrzebuje jakiejkolwiek informacji, zaczepienia pozwalającego mu iść dalej ze śledztwem, aby do Arona Forsberga wrócić co najwyżej ze zmarzniętym synem, a nie jego truchłem.
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:09
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k100' : 55
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k100' : 55
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:09
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Ukrycie we własnym pokoju sekretnych schowków, nawet innych pomieszczeń w wypadku nastoletniego chłopca, nie mającego ukończonego drugiego stopnia wtajemniczenia, nawet utalentowanego, graniczyłoby z cudem. Musiałby poprosić kogoś o pomoc w tak trudnych czarach, bo zarówno ojciec, jak i starszy brat - mimo wszystko - wydawali się ludźmi bystrymi i z głowami na karku. Przypuszczał, że Aron sam mógł to sprawdzić przed przybyciem oficerów Kruczej Straży, skoro tak bardzo zależało mu na tym, aby nic nieodpowiedniego nie doszło do obcych uszu, nawet ludzi zaufanych i zobowiązanych do dochowania tajemnicy jak oni, z obawy o swoją reputację. Tak jak przypuszczał jednak - sekretnych przejść nie było. Musieli skupić się na tym co znaleźli i informacjach przekazanych przez Forsbergów. Guldbrandsen nie ustawał w próbach wyciągnięcia ich jak najwięcej, dopóki miał na to szansę. Zwrócił znów spojrzenie ku ognistej czuprynie Morgana.
-Tak, wiem gdzie to jest, sprawdzimy to - odparł na to, zastanawiając się nad powodem rumieńca, który upodabniał go do pomidora. Wątpił jednak, żeby sam wiązał z tym wstydliwą tajemnicę. Mimo wszystko Guldbrandsen był przekonany, że zależy mu na bracie. Może nawet bardziej niż Aronowi na własnym synu. - Wie pan... Może właśnie to obudziło w nim ambicję aż za bardzo i pragnął sprostać pańskim oczekiwaniom, na pewno ukończyć Akademię z najlepszymi wynikami i coś osiągnąć - wyrzekł spokojnym tonem. Nie sugerował, że Aron Forsberg popełnił błąd, mimo że nie miał własnych dzieci, to rozumiał, że młodzież w tym wieku potrzebuje takich przypomnień i może nawet małego bata nad grzbietem, aby nie zaniedbać nauki - zwykle dziękowali za rodzicom w przyszłości. Albo i nie. Nie skomentował już stwierdzenia, że nie pasuje to do naszej rodziny. Może Samuel tak mocno pragnął do niej pasować, że posuwał się do desperackich kroków. Zachował to dla siebie.
- Być może. Dla upozorowania własnego zniknięcia - zastanowił się, spoglądając znów na książkę. - Dobrze, panowie, myślę, że na ten moment... Cóż, to wszystko. Powinniśmy jak najszybciej wziąć się do pracy. Porozmawiamy ze znajomymi Samuela, udamy się do biblioteki Kolegium, inspektor Rantala przebada książkę i sprawdzi co było w fiolkach, prawda? - upewnił się, zerkając na współpracownika - Chyba, że coś jeszcze wydaje wam się istotne. Jeśli wy, albo ktokolwiek wam bliski, bliski Samuelowi coś by sobie przypomniał, to proszę nie wahać się przed jak najszybszym kontaktem. Tak jak mówiłem - każda informacja może okazać się cenna - zdecydował z lekkim westchnieniem. Nie sądził, aby któryś z Forsbergów zechciał coś jeszcze wyjawić, a to oznaczało, że zaczynali tracić tu czas, jeśli chcieli znaleźć Samuela żywego. Zerknął na Rantalę; jeśli i on skończył przeszukanie pokoju, był gotów opuścić pokój Samuela i odnaleźć Nystroma.
-Tak, wiem gdzie to jest, sprawdzimy to - odparł na to, zastanawiając się nad powodem rumieńca, który upodabniał go do pomidora. Wątpił jednak, żeby sam wiązał z tym wstydliwą tajemnicę. Mimo wszystko Guldbrandsen był przekonany, że zależy mu na bracie. Może nawet bardziej niż Aronowi na własnym synu. - Wie pan... Może właśnie to obudziło w nim ambicję aż za bardzo i pragnął sprostać pańskim oczekiwaniom, na pewno ukończyć Akademię z najlepszymi wynikami i coś osiągnąć - wyrzekł spokojnym tonem. Nie sugerował, że Aron Forsberg popełnił błąd, mimo że nie miał własnych dzieci, to rozumiał, że młodzież w tym wieku potrzebuje takich przypomnień i może nawet małego bata nad grzbietem, aby nie zaniedbać nauki - zwykle dziękowali za rodzicom w przyszłości. Albo i nie. Nie skomentował już stwierdzenia, że nie pasuje to do naszej rodziny. Może Samuel tak mocno pragnął do niej pasować, że posuwał się do desperackich kroków. Zachował to dla siebie.
- Być może. Dla upozorowania własnego zniknięcia - zastanowił się, spoglądając znów na książkę. - Dobrze, panowie, myślę, że na ten moment... Cóż, to wszystko. Powinniśmy jak najszybciej wziąć się do pracy. Porozmawiamy ze znajomymi Samuela, udamy się do biblioteki Kolegium, inspektor Rantala przebada książkę i sprawdzi co było w fiolkach, prawda? - upewnił się, zerkając na współpracownika - Chyba, że coś jeszcze wydaje wam się istotne. Jeśli wy, albo ktokolwiek wam bliski, bliski Samuelowi coś by sobie przypomniał, to proszę nie wahać się przed jak najszybszym kontaktem. Tak jak mówiłem - każda informacja może okazać się cenna - zdecydował z lekkim westchnieniem. Nie sądził, aby któryś z Forsbergów zechciał coś jeszcze wyjawić, a to oznaczało, że zaczynali tracić tu czas, jeśli chcieli znaleźć Samuela żywego. Zerknął na Rantalę; jeśli i on skończył przeszukanie pokoju, był gotów opuścić pokój Samuela i odnaleźć Nystroma.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:10
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Rantala kiwnął głową. On sam przejrzał już pomieszczenia wystarczająco i chociaż bardzo zależało mu też na przyjrzeniu się kolejnym pomieszczeniom, takim jak łazienka, pokoje pełniące funkcję pokojów wspólnych czy okolicom domu, doskonale wiedział, że on sam niewiele w tej kwestii może. Znalezione przez nich, a znajdujące się kiedyś w posiadaniu Samuela przedmioty nie dawały złudzeń – coś tutaj było solidnie nie tak, ale by zbadać to dokładniej, potrzeba było całego oddziału techników. Miał zamiar wnioskować o to do zastępczyni komendanta, jednak dopiero po powrocie. Wątpił, by w tym momencie Aron Forsberg miał jakiekolwiek obiekcje – coś na jego twarzy pękło, wydawał się zestresowany. Na twarzy wykwitło zmęczenie ciągłą walką o reputację jego rodziny? Tego wiedzieć nie mogli, domyślić się jednak dało, że powoli faktycznie trafiało do niego, że chłopak znajdować się może w solidnym niebezpieczeństwie. Nawet Morgan zacisnął zęby w stresie – pozornie niegroźne spotkania w bibliotece miały być… Czym? Nie mogli nawet domyślić się czy chodziło o narkotyki, zakazaną magię czy inny rodzaj patologii.
- My… Musimy to przemyśleć – powiedział Morgan na słowa Mikkela.
- Tak, przemyśleć to jeszcze raz i zdecydowanie mocniej – stwierdził wreszcie z determinacją Aron. Nie dało się ukryć, że jego ton lekko się zmienił. Wciąż jednak ważył słowa – nie chciał nic chlapnąć, pewnie dlatego zaproponował Wysłannikowi jasny układ. – Poślę wiewiórkę ze wszystkim, co przyjdzie nam do głowy. Koniecznie muszę porozmawiać z Karlem… – mówił jakby poirytowany jego nieobecnością, przecież tak słodko nieświadomy, że kilkanaście metrów dalej syn jego właśnie rozplątał język przed Nystromem. – Informacje lepiej mieć na piśmie.
Rantala nieśmiało odchrząknął, próbując wtrącić się w rozmowę.
- Będziemy musieli posłać do państwa większą ilość techników. To ułatwi nam pracę nad „próbkami” – wyjaśnił spokojnym tonem, łamiąc głos na niektórych ciężkich dla Fina zgłoskach. Aron kiwnął tylko głową. Rozumiał. Albo wydawał się rozumieć.
A chociaż wszyscy tutaj próbowali wcisnąć Mikkelowi, że muszą to dobrze przemyśleć, ten nie mógł uciec wrażeniu, że przemyśleć w słowniku Forsberga oznaczało „omówić to z e swoim politycznym zgrupowaniem”.
Faktycznie – mogli już wyjść.
Tymczasem Karl, w przeciwieństwie do swojej rodziny, zawahał się na moment i nabrał wody w usta, wbrew temu, jak pomocnym wydawał się jeszcze kilka chwil temu. Nie dlatego, że nagle stracił zaufanie do Kruczego – ba, nie było wątpliwości, że nigdy do końca mu nie ufał, a raczej dlatego, że faktycznie próbował poukładać coś w swojej nieokiełznanej głowie. Z nich wszystkich wydawał się jednak najbardziej chętnym do współpracy; gotowym ugiąć się nawet, zdradzić swoje ideały (składające się po prostu na niechęci do Władzy i Wymiaru Sprawiedliwości), byle tylko wydostać Samueala z niebezpieczeństwa, w jakim mógł się znajdować.
Falami do umysłu Nystroma napływają jednak pojedyncze ułamki wspomnień Karla. Drobna wizja, w której dużo młodszy Karl próbuje rozmawiać ze swoim bratem. Głowę Jana-Erika wypełniają krzyki – w tym momencie ciche już, chociaż wciąż pełne frustracji. Czystej irytacji. Niewyjaśnionych zaszłości. Do krzyków tych dołącza ostry ton Arona – ganiący, chociaż w wizji Daru Odyna niezrozumiały w treści. Krzyki urywają się w momencie, gdy Karl zerka na czubki swoich butów. Zrzuca papierosa na zmarznięty grunt. Przygniata go. Miły, słodki głos chłopca obija się od zwoi mózgu Dowódcy, jakby ogrzewając je. Tak, wspomnienie wydaje się ciepłe. Widocznie każdy ze starszych Forsbergów chciałby widzieć siebie jako ulubionego Forsberga Samueala.
Gdy Karl trawi ostatnie zdanie, w jego umyśle pojawia się niepewność. Wysokie figury górujące nad małym chłopcem. Forsberg zaciska wargi, próbuje nie zdradzić swoich wątpliwości, przez jego spojrzenie przebiega jednak ułamek strachu.
- Ma starszych kolegów. Nie znam ich, ale chciał pożyczyć ode mnie pieniądze, żeby się im przypodobać – zdradził. Wszystko powoli zaczynało łączyć się w kształtną całość. – Starsi od niego, podobno jednak młodsi ode mnie. Nie wierzyłem mu, kurwa – wcale mu nie uwierzyłem, myślałem, że zmyśla, żeby przypodobać się też mi. Ale teraz nawet nie wiem w co powinienem wierzyć. Podobno jeden z nich to doktorant na Instytucie. Nie wiem czy tutaj, nie opowiadał o nich ze szczegółami, ja też nie byłem wścibski, to nie w moim stylu. Ale chciał mnie im przedstawić… – uznał, że wszystko to co mówi może okazać się ważne. – Nie chciałem zadawać się z dzieciakami, ale kurwa… Może powinienem, może wtedy wiedziałbym chociaż gdzie jest. Rozmawialiśmy o tym, że idzie się z nimi spotkać. Odmówiłem pójścia z nim, poszedłem przepieprzyć kasę ojca w kasynie – zaśmiał się. – Obiecałem, że co wygram, dam mu na wydatki… Ale nie chcę, żeby ktokolwiek mnie z wami widział, dobra? – chciał się upewnić. – Ja… Spróbuję spisać wszystko co może wam pomóc. Ale ani słowa nikomu, że z wami współpracuje, dobra? Nie robię tego dla siebie, robię to dla Samuela. Jeżeli moje nazwisko będzie w jakichkolwiek papierach…. – mruknął, ale urwał. – Ojciec też nie może wiedzieć.
Teraz po Karlu nie zostało już nic. Teleportował się sprzed nosa Nystroma, a tylko wyczuwalna energia rzuconego zaklęcia pozostała na krótką w chwile w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu się znajdował. Teraz musieli liczyć tylko na czas. Na to, że Morgan z Aronem faktycznie przemyślą wszystko jeszcze raz. Że Karl podsunie Kruczym istotne informacje i nie okaże się po raz kolejny wrzodem na tyłku tej instytucji. Że wynik iż laboratorium coś im powiedzą.
Na ten moment mogli jednak jedynie spekulować.
wszyscy z tematu
Za sesję otrzymujecie 30 PD i 1 punkt do charyzmy.
- My… Musimy to przemyśleć – powiedział Morgan na słowa Mikkela.
- Tak, przemyśleć to jeszcze raz i zdecydowanie mocniej – stwierdził wreszcie z determinacją Aron. Nie dało się ukryć, że jego ton lekko się zmienił. Wciąż jednak ważył słowa – nie chciał nic chlapnąć, pewnie dlatego zaproponował Wysłannikowi jasny układ. – Poślę wiewiórkę ze wszystkim, co przyjdzie nam do głowy. Koniecznie muszę porozmawiać z Karlem… – mówił jakby poirytowany jego nieobecnością, przecież tak słodko nieświadomy, że kilkanaście metrów dalej syn jego właśnie rozplątał język przed Nystromem. – Informacje lepiej mieć na piśmie.
Rantala nieśmiało odchrząknął, próbując wtrącić się w rozmowę.
- Będziemy musieli posłać do państwa większą ilość techników. To ułatwi nam pracę nad „próbkami” – wyjaśnił spokojnym tonem, łamiąc głos na niektórych ciężkich dla Fina zgłoskach. Aron kiwnął tylko głową. Rozumiał. Albo wydawał się rozumieć.
A chociaż wszyscy tutaj próbowali wcisnąć Mikkelowi, że muszą to dobrze przemyśleć, ten nie mógł uciec wrażeniu, że przemyśleć w słowniku Forsberga oznaczało „omówić to z e swoim politycznym zgrupowaniem”.
Faktycznie – mogli już wyjść.
Tymczasem Karl, w przeciwieństwie do swojej rodziny, zawahał się na moment i nabrał wody w usta, wbrew temu, jak pomocnym wydawał się jeszcze kilka chwil temu. Nie dlatego, że nagle stracił zaufanie do Kruczego – ba, nie było wątpliwości, że nigdy do końca mu nie ufał, a raczej dlatego, że faktycznie próbował poukładać coś w swojej nieokiełznanej głowie. Z nich wszystkich wydawał się jednak najbardziej chętnym do współpracy; gotowym ugiąć się nawet, zdradzić swoje ideały (składające się po prostu na niechęci do Władzy i Wymiaru Sprawiedliwości), byle tylko wydostać Samueala z niebezpieczeństwa, w jakim mógł się znajdować.
Falami do umysłu Nystroma napływają jednak pojedyncze ułamki wspomnień Karla. Drobna wizja, w której dużo młodszy Karl próbuje rozmawiać ze swoim bratem. Głowę Jana-Erika wypełniają krzyki – w tym momencie ciche już, chociaż wciąż pełne frustracji. Czystej irytacji. Niewyjaśnionych zaszłości. Do krzyków tych dołącza ostry ton Arona – ganiący, chociaż w wizji Daru Odyna niezrozumiały w treści. Krzyki urywają się w momencie, gdy Karl zerka na czubki swoich butów. Zrzuca papierosa na zmarznięty grunt. Przygniata go. Miły, słodki głos chłopca obija się od zwoi mózgu Dowódcy, jakby ogrzewając je. Tak, wspomnienie wydaje się ciepłe. Widocznie każdy ze starszych Forsbergów chciałby widzieć siebie jako ulubionego Forsberga Samueala.
Gdy Karl trawi ostatnie zdanie, w jego umyśle pojawia się niepewność. Wysokie figury górujące nad małym chłopcem. Forsberg zaciska wargi, próbuje nie zdradzić swoich wątpliwości, przez jego spojrzenie przebiega jednak ułamek strachu.
- Ma starszych kolegów. Nie znam ich, ale chciał pożyczyć ode mnie pieniądze, żeby się im przypodobać – zdradził. Wszystko powoli zaczynało łączyć się w kształtną całość. – Starsi od niego, podobno jednak młodsi ode mnie. Nie wierzyłem mu, kurwa – wcale mu nie uwierzyłem, myślałem, że zmyśla, żeby przypodobać się też mi. Ale teraz nawet nie wiem w co powinienem wierzyć. Podobno jeden z nich to doktorant na Instytucie. Nie wiem czy tutaj, nie opowiadał o nich ze szczegółami, ja też nie byłem wścibski, to nie w moim stylu. Ale chciał mnie im przedstawić… – uznał, że wszystko to co mówi może okazać się ważne. – Nie chciałem zadawać się z dzieciakami, ale kurwa… Może powinienem, może wtedy wiedziałbym chociaż gdzie jest. Rozmawialiśmy o tym, że idzie się z nimi spotkać. Odmówiłem pójścia z nim, poszedłem przepieprzyć kasę ojca w kasynie – zaśmiał się. – Obiecałem, że co wygram, dam mu na wydatki… Ale nie chcę, żeby ktokolwiek mnie z wami widział, dobra? – chciał się upewnić. – Ja… Spróbuję spisać wszystko co może wam pomóc. Ale ani słowa nikomu, że z wami współpracuje, dobra? Nie robię tego dla siebie, robię to dla Samuela. Jeżeli moje nazwisko będzie w jakichkolwiek papierach…. – mruknął, ale urwał. – Ojciec też nie może wiedzieć.
Teraz po Karlu nie zostało już nic. Teleportował się sprzed nosa Nystroma, a tylko wyczuwalna energia rzuconego zaklęcia pozostała na krótką w chwile w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu się znajdował. Teraz musieli liczyć tylko na czas. Na to, że Morgan z Aronem faktycznie przemyślą wszystko jeszcze raz. Że Karl podsunie Kruczym istotne informacje i nie okaże się po raz kolejny wrzodem na tyłku tej instytucji. Że wynik iż laboratorium coś im powiedzą.
Na ten moment mogli jednak jedynie spekulować.
wszyscy z tematu
Za sesję otrzymujecie 30 PD i 1 punkt do charyzmy.
Strona 2 z 2 • 1, 2