:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
Strona 1 z 2 • 1, 2
04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom
4 posters
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
04.01.2001
Sprawa do której wezwano was dziś w południe nie była typowa - to nie było “rutynowe” zaginięcie, to nie była nawet kolejna, łudząco podobna sprawa zawierająca w sobie zakazany wątek, do których każde z was w trakcie swojej kariery przywykło już aż za bardzo. Wątek ten, który dopiero co otwierał przed wami swoje karty, był bowiem przedstawiany nawet nie przez waszych bezpośrednich, oddziałowych przełożonych… Tym razem do czynienia mieliście z grubszą rybą, bowiem z samym zastępcą komendanta, która mierząc was wzrokiem, od samych drzwi jakby upewniała się jeszcze, że wasz wybór - przydzielenie was do tego zadania, będzie wyborem trafionym. Sprawa nie była drobna, tego jednak domyśliliście się już zapewne sami, a jeżeli nie - grobowa atmosfera w gabinecie pani Ernman podsunęła wam odpowiednie spostrzeżenia.
- Pamiętasz sprawę Karla Forsberga, Guldbrandsen? - spytała zastępczyni, na wszelki wypadek wyjmując na blat solidnego biurka odpowiednie akta. Sprawa sprzed roku, może sprzed półtora. Nie głośna, bo za poleceniem odpowiednich stronnictw - równie odpowiednio zatuszowana. Coś w minie zastępczyni komendanta sugerowało wam już, że sprawa ta będzie podobna - brudna, polityczna, być może związana z wątkami, których żaden z nich nie chciał już dotykać. Czy mogli czuć się pokrzywdzeni tym, iż dobrani zostali do tego zadania? Kolejne słowa Nei Ernman chyba wyjaśnić mogły wszelkie wątpliwości związane z tym tematem.
- To była trudna i brudna sprawa, w centrum znajdował się wtedy jego ojeciec - Aron Forsberg, ten słynny polityk na świeczniku - zaczęła powoli przypominać wam sprawę, jednak ty, Mikkelu, dobrze wiedziałeś już o czym mówi. Nie byłeś wtedy głównym oddelegowanym do sprawy, która w późniejszym czasie właściwie oddalona została już do innego wydziału, jednak pamiętałeś napsute przez konieczność użerania się z fałszem świata politycznego nerwy.
Karl Sorsberg był niezłym ziółkiem. Drugim synem polityka, również wiecznie drugim w walce od serce ich wpływowego ojca. Aron posiadał trójkę dzieci, a słynął z tego, jak bardzo poświęcony ojcowskiemu zadaniu pozostawał po śmierci jego ukochanej małżonki. Takie historie bardzo dobrze się sprzedawały, pasowały politykom, którzy chcieli jawić się jako bliscy ludziom i ich codziennym problemom.
Umożliwiały też wytłumaczenie się z rodzicielskich niepowodzeń, z których to wyjść mógł nawet z twarzą, ba - możliwie nawet ze współczuciem.
Może dlatego sprawa Karla uszła wtedy bez większego echa.
- Młody przechodził wtedy podobno, tak zwany “okres buntu”. Pamiętasz pewnie rozmowy z nim, denerwował się, że jakiekolwiek sukcesy które osiągał, ginęły w cieniu sukcesów osiąganych przez Morgana - mówiła dalej, pozwalając Janowi-Erikowi przeglądać papiery. On w końcu nie mógł aż tak dobrze wiedzieć z kim mieli do czynienia. Morgan Forsberg był bowiem klonem swojego ojca - synem idealnym, mężem idealnym, ojcem idealnym… Nawet, jeżeli Karl bardzo starałby się dorównać sukcesom swojego czynnego politycznie braciszka, nigdy zapewne nie osiągnąłby chociaż połowicznego powodzenia. Skoro jednak nie mógł zwrócić na siebie uwagi ojca w sposób grzeczny - postanowił sprawiać problemy. Ścierał się z prawem, które w tamtym czasie jeszcze studiował, okradał przy pomocy metod przebiegłych - często używając do tego jedynie niekwestionowanego uroku osobistego, przepuszczał pieniądze w nielegalnych kasynach, czasami zbyt mocno bratał się ze światem śniących…
- Pomimo bycia ojcem idealnym, Aron Frosberg po raz kolejny zwraca się do nas o pomoc. Dzisiejszego ranka otrzymaliśmy posłaną do komendanta wiadomość, wiewiórka ta należała naturalnie do polityka, co za tym idzie - sprawie nadano wysoki priorytet - a w tym momencie obydwoje doskonale wiedzieliście już, że pieniądze wykładane na stół bądź jak to bywa w przypadku polityków - pod stołem, decydują o waszej szybkiej obecności w gabinecie zastępcy komendanta. - Tym razem sprawa ponownie dotyczy jego syna, najmłodszego. Szesnastolatek, Samuel Forsberg - przy naszym ostatnim kontakcie z Karlem nie odegrał żadnej roli - ojciec bardzo chciał chronić opinię ostatniego potomka. Albo nie ryzykować, że ten powie o słowo za dużo zagięty przez media czy kolegów w Akademii. Podobno uciekł przez okno, podobno nie ma po nim żadnego śladu. Jedyną osobą, która w tym czasie przebywała w domu, była ich służąca. Pokój chłopaka pozostawiono w takim stanie, w jakim go zastano, a przynajmniej tak twierdzi ojciec… Oprócz was wysyłamy tam jeszcze technika, żeby na pewno wszystko dobrze zabezpieczył. Komendant prosił, żebyście zajęli się tym szybko - a dobrze wiedzieliście, że nie podjął tej decyzji bez niczyjego wpływu. - Dlatego czymkolwiek się teraz zajmujecie… Proszę, żebyście odsunęli to na bok i odwlekli w czasie. Ta sprawa jest dla nas bardzo ważna, priorytetowa - nikt z naszych, nie rozmówił się jeszcze z panem Forsbergiem osobiście, postarajcie się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Wiemy wszyscy jacy są politycy…
Mówiła, jakby spodziewała się tuszowania faktów już w tak wstępnym momencie postępowania. Nie nazwała tego na głos, jednak łatwo było się domyślić co o tym wszystkim sądzi - tu nie chodziło o losy chłopaka, chodziło o tykającą bombę, jaką mogła być jego ucieczka. Bombę, która mogła wysadzić pielęgnowaną latami karierę Arona w powietrze.
- Pytajcie o co chcecie, z archiwum możecie wziąć wszystko, co jakkolwiek wam pomoże… Potem spotkacie się z technikiem, a którym w trójkę teleportujecie się do domu Forsberga.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:56
Nie jest przyzwyczajony do mieszania się w sprawy mniejsze, to też wezwanie od komendanta zwiastować musi potencjalnie złowieszczą lub skomplikowaną zagadkę, której rozstrzygnięcie nadrzędne będzie dla działania instytucji. O ile praca w terenie nie należy do ulubionej części doby Jana-Erika, który znacznie chętniej deleguje zadania w trosce, że gdzieś tam na midgardzkim kamiennym chodniku spotka się spojrzeniem ze swoim martwym synem. Stracone wieki łypią okiem na reprezentanta wydziału poszukiwań, gdy rozciągając wokół siebie charakterystyczny smród papierosów kręconych z lichego tytoniu, maszeruje korytarzami w stronę gabinetu zastępcy komendanta, nieświadom, co tam zastanie. Wciśnięta w kieszeń ocieplonego prochowca przeszłość miesza się z podrażnionym szacowaniem i tęgą miną jak zwykle odartą z chłodu przychylnego i łaskawego dla gawiedzi uśmiechu.
Prawo stanowi fundament sprawiedliwości i moralnego funkcjonowania społeczeństwa, lecz identyczne ma być dla wszystkich. I darmozjada, i polityka (jaka to różnica?).
W gabinecie Ernman siada na twardym krześle, ledwo kiwając głową w progu w ramach powitania. Młodzieniaszek, który wraz z nim słuchać miał instrukcji, dosadnie zapisuje się w pamięci Nystroma, gdy to przed paroma tygodniami zbyt silnie wymierzony cios dziś nie odbija się podbitym ślepiem. Może i ma grubo ponad pięćdziesiąt lat na karku, ale przeświadczony o swej krzepie i doświadczeniu, głęboko wierzy, że jeszcze to niedojrzałe pokolenie jest w stanie odchować. Wysłannik Forsetiego i były Wysłannik, dziś wspomagający Wydział Poszukiwań. Wnioski nasuwają się same, lecz nim Jan je wygłasza, zamienia się w słuch, a gdy kobieta na biurku umieszcza akta, chwyta je pomiędzy palce, przerzucając dane strony. Wkrótce wszystko staje się przejrzyste, gdyż to nie poziom powikłania sprawy, a jej przyczyna ma stać się przedmiotem komplikacji. Wzdycha ociężale, gdy zastępczyni dowódcy przebąkuje personalia polityka. Jednym uchem słucha litanii do Guldbrandsena, jednym okiem czyta zapisywane drobnym pismem raporty. Głęboko w dupie ma jarzmo rodzinne, jego własny syn należycie go frustruje na każdym kroku. Okres buntu, jako że i ten jest znany Szwedowi, należy ukrócać w zarodku. Sam wini się, że Petter podiwanił zbyt wiele swobody, choć naoczny widz orzeknie, że nie otrzymał jej zupełnie.
Gówno wiesz, naoczny widzu.
Słysząc wiek Samuela, zaginionego syna dyplomaty, nieprzyjemnie ściska się gardło, wspominając, że Pekka był szczyptę starszy, gdy śmierć porwała Marie. Nie czuje do niego współczucia, znacznie bliżej mu do ojca tego dziecka, niezależnie od tego, jaki w rzeczywistości on jest.
— Pomińmy już to, że posyłasz kompetentnego wysłannika i najmniej lubianego oficera z wydziału poszukiwań, do krnąbrnego szczyla, który pewnie zamelinował się gdzieś u forsiastego koleżki. Młody, masz urodziwą facjatę, to poświecisz nią potem w gazetach, jak ci będzie Forsberg podawał grabę w wyrazie wdzięczności — Jan-Erik nie słynie z subtelności w wypowiedziach, zbyt pewny własnych umiejętności i odarty ze skrupułów, niezważający na pokłosie działań, tak długo, jak cel jest wykonany. — Wszyscy tutaj wiemy, dlaczego tak jest, ale nie wiemy, czego oczekujesz? Chcesz go znaleźć, dostarczyć staremu i zamknąć temat, czy podejrzewasz, że to nie zwykła ucieczka? Znasz listę wrogów Arona Forsberga? Masz uzupełniające informacje o tym smarku? Mamy pojęcie, gdzie chodzi do szkoły i z kim się leje po mordach na przerwie? — mruży oczy, niezniechęcony faktem, że z polityka ciężko może być, wydobyć wiedze. Biel oka służąca mu za bożą iskrę nie pierwszy raz może wspomóc. — Jeśli chodzi o tego drugiego... Gdzie jest teraz Karl? Niedaleko pada jabłko od jabłoni... — gorzka ślina spływa gardłem porośniętym kłującym zarostem, golonym ostatnio w Jul, toć w święta trzeba. — ...więc jak skończymy z ojcem, to chcę wiedzieć, co z bratem, a najlepiej go przesłuchać. Guldbrandsen, dasz mi coś, czego nie ma w raporcie? — tym razem pierwszy raz od wejścia do gabinetu patrzy wyraźnie w oczy Mikkela, zmarszczonymi brwiami sugerując, że w każdym calu wie, co robi. Nie potrzebuje pyskówek, albowiem jeśli jego partner chce działać po swojemu i nie baczyć na słowa doświadczonego oficera, to równie dobrze może ruszać sam. — Inne pomysły? — nie ironizuje, rzeczywiście na nie czeka, bo pomimo iż młodzieży nie trawi, tak na nieszczęście świadom jest, że co dwie głowy to nie jedna.
Prawo stanowi fundament sprawiedliwości i moralnego funkcjonowania społeczeństwa, lecz identyczne ma być dla wszystkich. I darmozjada, i polityka (jaka to różnica?).
W gabinecie Ernman siada na twardym krześle, ledwo kiwając głową w progu w ramach powitania. Młodzieniaszek, który wraz z nim słuchać miał instrukcji, dosadnie zapisuje się w pamięci Nystroma, gdy to przed paroma tygodniami zbyt silnie wymierzony cios dziś nie odbija się podbitym ślepiem. Może i ma grubo ponad pięćdziesiąt lat na karku, ale przeświadczony o swej krzepie i doświadczeniu, głęboko wierzy, że jeszcze to niedojrzałe pokolenie jest w stanie odchować. Wysłannik Forsetiego i były Wysłannik, dziś wspomagający Wydział Poszukiwań. Wnioski nasuwają się same, lecz nim Jan je wygłasza, zamienia się w słuch, a gdy kobieta na biurku umieszcza akta, chwyta je pomiędzy palce, przerzucając dane strony. Wkrótce wszystko staje się przejrzyste, gdyż to nie poziom powikłania sprawy, a jej przyczyna ma stać się przedmiotem komplikacji. Wzdycha ociężale, gdy zastępczyni dowódcy przebąkuje personalia polityka. Jednym uchem słucha litanii do Guldbrandsena, jednym okiem czyta zapisywane drobnym pismem raporty. Głęboko w dupie ma jarzmo rodzinne, jego własny syn należycie go frustruje na każdym kroku. Okres buntu, jako że i ten jest znany Szwedowi, należy ukrócać w zarodku. Sam wini się, że Petter podiwanił zbyt wiele swobody, choć naoczny widz orzeknie, że nie otrzymał jej zupełnie.
Gówno wiesz, naoczny widzu.
Słysząc wiek Samuela, zaginionego syna dyplomaty, nieprzyjemnie ściska się gardło, wspominając, że Pekka był szczyptę starszy, gdy śmierć porwała Marie. Nie czuje do niego współczucia, znacznie bliżej mu do ojca tego dziecka, niezależnie od tego, jaki w rzeczywistości on jest.
— Pomińmy już to, że posyłasz kompetentnego wysłannika i najmniej lubianego oficera z wydziału poszukiwań, do krnąbrnego szczyla, który pewnie zamelinował się gdzieś u forsiastego koleżki. Młody, masz urodziwą facjatę, to poświecisz nią potem w gazetach, jak ci będzie Forsberg podawał grabę w wyrazie wdzięczności — Jan-Erik nie słynie z subtelności w wypowiedziach, zbyt pewny własnych umiejętności i odarty ze skrupułów, niezważający na pokłosie działań, tak długo, jak cel jest wykonany. — Wszyscy tutaj wiemy, dlaczego tak jest, ale nie wiemy, czego oczekujesz? Chcesz go znaleźć, dostarczyć staremu i zamknąć temat, czy podejrzewasz, że to nie zwykła ucieczka? Znasz listę wrogów Arona Forsberga? Masz uzupełniające informacje o tym smarku? Mamy pojęcie, gdzie chodzi do szkoły i z kim się leje po mordach na przerwie? — mruży oczy, niezniechęcony faktem, że z polityka ciężko może być, wydobyć wiedze. Biel oka służąca mu za bożą iskrę nie pierwszy raz może wspomóc. — Jeśli chodzi o tego drugiego... Gdzie jest teraz Karl? Niedaleko pada jabłko od jabłoni... — gorzka ślina spływa gardłem porośniętym kłującym zarostem, golonym ostatnio w Jul, toć w święta trzeba. — ...więc jak skończymy z ojcem, to chcę wiedzieć, co z bratem, a najlepiej go przesłuchać. Guldbrandsen, dasz mi coś, czego nie ma w raporcie? — tym razem pierwszy raz od wejścia do gabinetu patrzy wyraźnie w oczy Mikkela, zmarszczonymi brwiami sugerując, że w każdym calu wie, co robi. Nie potrzebuje pyskówek, albowiem jeśli jego partner chce działać po swojemu i nie baczyć na słowa doświadczonego oficera, to równie dobrze może ruszać sam. — Inne pomysły? — nie ironizuje, rzeczywiście na nie czeka, bo pomimo iż młodzieży nie trawi, tak na nieszczęście świadom jest, że co dwie głowy to nie jedna.
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:56
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Święta minęły tak jak zazwyczaj - w mgnieniu oka, zdecydowanie zbyt szybko, nie zdążył się nawet zorientować, choć tegoroczne Jul zdecydowanie różniło się od innych. Guldbrandsen nie wracał jednak do nich myślami, nie miał kiedy, po powrocie do biura na nowo pochłonęły go bez reszty obowiązki, które zamiast topnieć pod wpływem intensywnego zaangażowania, zdawały się mnożyć jak pod wpływem zaklęcia. Wszelkie śledztwa musiały jednak zostać odsunięte na bok, gdy niespodziewanie został wezwany do gabinetu Nei Ernman, zastępcy komendanta. Nazwisko Forsberg przed laty przywodziło Mikkelowi na myśl niemal wyłącznie stare klany i rezerwat ormów pod ich pieczą, uległo to jednak diametralnej zmianie przed rokiem - ledwie dołączył do wysłanników Forsetiego, a na jego oczach rozegrał się akt kolejnego dramatu, odwiecznie rozgrywającego się pomiędzy sprawiedliwością, a polityką. Zająwszy więc miejsce przed biurkiem Erman, wraz z Nystromem, na którego widok coś zaswędziało go w okolicach splotu słonecznego, skinął głową, potwierdzając zastępczyni, że pamięta sprawę Karla Forsberga - jakże mógłby zapomnieć? Spojrzenie ciemnych oczu opadło na akta, które były mu znane - w trakcie tego śledztwa ślęczał nad nimi aż za długo. Dla siebie zachował komentarz, że wszystko, co związane z polityką zawsze jest brudne - cała ich trójka doskonale już o tym wiedziała. Nystrom i Erman zdecydowanie dłużej niż on sam.
- Nie minęło tak wiele czasu, by "okres buntu" właściwie się skończył - zauważył jedynie, zerkając jak Nystrom zapoznaje się z aktami, po czym znów zogniskował spojrzenie na twarzy zastępczyni. Mikkelowi z trudem przez gardło przechodziły te słowa. Uznawał nazywanie "okresem buntu" łamanie prawa w podobnie bezczelny sposób; nawet jeśli występki Karla koniec końców nie miały związku z magią zakazaną i brakowało dowodów na jego powiązania ze ślepcami, to wszystko potraktowano zbyt ulgowo - tylko ze względu na noszone nazwisko. - Naturalnie - mruknął jedynie. nie czując się wcale zdziwionym, że wystarczy jeden list człowieka u władzy. a cała Krucza Straż miałaby stanąć na głowie. - Tym razem mamy jakieś poszlaki sugerujące związki ze ślepcami? - dopytał Mikkel, gwoli pewności, mrużąc przy tym oczy - przydzielono go do sprawy zaginionego nastolatka ze względu na jego brata i podejrzenia sprzed roku, czy sprawa miała aż tak wysoki priorytet, że zdecydowano się wysłać na jego poszukiwania samego zastępcę z wydziału poszukiwań i wysłannika? - Karl zniknął razem z nim?
Zapanował nad kącikami ust, rwącymi się do góry, kiedy Nystrom zabrał głos w typowy dla siebie sposób - nieszczególnie uprzejmy, szorstki, lecz konkretny. Miał ochotę dopowiedzieć, że wciąż może świecić ową urodziwą facjatą w mediach, bo ostatni wyprowadzony przez Szweda nokaut nie trafił w twarz, ale i to zachował dla siebie.
- Równie dobrze zniknięcie Samuela, jeśli rzeczywiście jest zniknięciem i nie przesiaduje obecnie u kolegi, ciesząc się chwilami wolności. może być konsekwencją grzeszków starszego brata - zauważył Mikkel. Drugi z synów polityka mógł zdążyć narobić sobie wrogów nie mniejszych niż jego ojciec. W jakie bagno wdepnąłeś, młody?
Gabinet Nei Ernman opuszczał pełen wątpliwości. Miał odsunąć na bok wszystkie prowadzone przez siebie śledztwa, których przez wrodzoną ambicję brał na coraz więcej, aby poświęcić pełnię czasu i uwagi zaginionemu nastolatkowi. Podskórnie przeczuwał, że sprawa miała drugie dno. Zawiesił spojrzenie na twarzy Nystroma, który wydawał się tym wszystkim wręcz podirytowany, przeczuwając, że nie będzie to łatwa współpraca. Teoretycznie nie był jego podwładnym, lecz w obliczu doświadczenia i pozycji Jana-Erika w Kruczej Straży czuł się niczym stażysta.
- Karla ze starszym bratem poróżnia silny konflikt, rywalizacja o względy ojca i rok temu wszyscy skupili się na tej dwójce. Pytanie brzmi jaki stosunek miał do tego nasz uciekinier. Po której stał stronie? Jeśli ktoś chciał uderzyć w Arona, uderzyłby w pierworodnego. Obstawiałbym, że zniknięcie Samuela ma związek z Karlem - odpowiedział Mikkel, dzieląc się z Nystromem pierwszymi przypuszczeniami, jakie przychodziły mu do głowy - ale to były jedynie teorie.
Mam ze sobą: pas ze złotą sprzączką, magilornetkę, mapę Midgardu, okulary bystrości, pierścień szczęścia, eliksir pierwszej pomocy, zdobioną papierośnicę (pełną, duh)
- Nie minęło tak wiele czasu, by "okres buntu" właściwie się skończył - zauważył jedynie, zerkając jak Nystrom zapoznaje się z aktami, po czym znów zogniskował spojrzenie na twarzy zastępczyni. Mikkelowi z trudem przez gardło przechodziły te słowa. Uznawał nazywanie "okresem buntu" łamanie prawa w podobnie bezczelny sposób; nawet jeśli występki Karla koniec końców nie miały związku z magią zakazaną i brakowało dowodów na jego powiązania ze ślepcami, to wszystko potraktowano zbyt ulgowo - tylko ze względu na noszone nazwisko. - Naturalnie - mruknął jedynie. nie czując się wcale zdziwionym, że wystarczy jeden list człowieka u władzy. a cała Krucza Straż miałaby stanąć na głowie. - Tym razem mamy jakieś poszlaki sugerujące związki ze ślepcami? - dopytał Mikkel, gwoli pewności, mrużąc przy tym oczy - przydzielono go do sprawy zaginionego nastolatka ze względu na jego brata i podejrzenia sprzed roku, czy sprawa miała aż tak wysoki priorytet, że zdecydowano się wysłać na jego poszukiwania samego zastępcę z wydziału poszukiwań i wysłannika? - Karl zniknął razem z nim?
Zapanował nad kącikami ust, rwącymi się do góry, kiedy Nystrom zabrał głos w typowy dla siebie sposób - nieszczególnie uprzejmy, szorstki, lecz konkretny. Miał ochotę dopowiedzieć, że wciąż może świecić ową urodziwą facjatą w mediach, bo ostatni wyprowadzony przez Szweda nokaut nie trafił w twarz, ale i to zachował dla siebie.
- Równie dobrze zniknięcie Samuela, jeśli rzeczywiście jest zniknięciem i nie przesiaduje obecnie u kolegi, ciesząc się chwilami wolności. może być konsekwencją grzeszków starszego brata - zauważył Mikkel. Drugi z synów polityka mógł zdążyć narobić sobie wrogów nie mniejszych niż jego ojciec. W jakie bagno wdepnąłeś, młody?
Gabinet Nei Ernman opuszczał pełen wątpliwości. Miał odsunąć na bok wszystkie prowadzone przez siebie śledztwa, których przez wrodzoną ambicję brał na coraz więcej, aby poświęcić pełnię czasu i uwagi zaginionemu nastolatkowi. Podskórnie przeczuwał, że sprawa miała drugie dno. Zawiesił spojrzenie na twarzy Nystroma, który wydawał się tym wszystkim wręcz podirytowany, przeczuwając, że nie będzie to łatwa współpraca. Teoretycznie nie był jego podwładnym, lecz w obliczu doświadczenia i pozycji Jana-Erika w Kruczej Straży czuł się niczym stażysta.
- Karla ze starszym bratem poróżnia silny konflikt, rywalizacja o względy ojca i rok temu wszyscy skupili się na tej dwójce. Pytanie brzmi jaki stosunek miał do tego nasz uciekinier. Po której stał stronie? Jeśli ktoś chciał uderzyć w Arona, uderzyłby w pierworodnego. Obstawiałbym, że zniknięcie Samuela ma związek z Karlem - odpowiedział Mikkel, dzieląc się z Nystromem pierwszymi przypuszczeniami, jakie przychodziły mu do głowy - ale to były jedynie teorie.
Mam ze sobą: pas ze złotą sprzączką, magilornetkę, mapę Midgardu, okulary bystrości, pierścień szczęścia, eliksir pierwszej pomocy, zdobioną papierośnicę (pełną, duh)
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:58
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Zastępczyni komendanta uśmiecha się jedynie krzywo na słowa Jana-Erika, gdy ten nazywa siebie samego najmniej lubianym oficerem wydziału poszukiwań – nie wie nawet jak odpowiedzieć na podobne słowa, a raczej nie wie nawet czy chce dodawać cokolwiek – mężczyźni wymieniają się komentarzami między sobą, a ta jedynie cieszyć się może, że w razie czego ci planują doprowadzić sprawę do końca i uścisnąć dłoń zadowolonego w przyszłości Forsberga. Ernman dobrze wie kogo tu zaproszono, nawet jeżeli to nie ona podejmowała ostateczne decyzje o doborze osobników zdatnych do załatwienia sprawy skutecznie – wie, że Mikkel jest profesjonalnym Wysłannikiem, wie też, że Jan-Erik bywa profesjonalnym bucem. I tyle ma im wystarczyć. Sprawa zaginionego syna polityka wymaga ludzi takich jak oni – zdecydowani, dążący do celu pomimo jawnych przeciwności.
- W liście który posłał nam dziś rano pan Aron Forsberg, znajdziemy informacje o tym, że syna chce widzieć w domu jak najszybciej. Nie będę kłamać – wszyscy guzik wiemy o tym, co dzieje się między synem a ojcem, między bratem, a bratem… – Nystrom wydawał się poszukiwać zupełnej szczerości, bez owijania w miękką bawełnę i właśnie to miał dostać od wicekomendant. Nawet, jeżeli na część jego pytań odpowiedzieć nie mogła, miała zamiar zakomunikować to bezpośrednio. – Na wszelki wypadek spróbowaliśmy ustalić, gdzie znajduje się Karl Forsberg. Wiecie panowie, że ostatnio wszyscy siedzimy tu jak na szpilkach, a sam syn Arona… Wciąż rzuca się w oczy. Obecnie przebywa w Midgardzie, nie wykluczam, że również w domu rodzinnym ojca – dalsze informacje które podawała waszej dwójce miały wiele wspólnego z tym, co przyszło Janowi przeczytać w aktach, a Mikkelowi odnaleźć w pamięci. – Nie mamy żadnych danych na temat jego własnych nieruchomości, ten od zawsze był całkowicie uzależniony od funduszy Arona. Obecnie nie dokonuje już przestępstw, ale wciąż zadaje się z ludźmi o lichej reputacji. Czy psuje tym humor ojcu? O to musicie już zapytać jego samego, nie zmienia to faktu, że imprezy w nocnych klubach w których przebywać przychodzi mu obecnie to nie jest tania zabawa. Ten albo wciąż żeruje na swoim ojcu, albo znalazł sobie bogatych znajomych, albo… Albo cwaniaczy coś za plecami Straży, bo chociaż ostatnimi czasy nie powiązano go z żadnym występkiem, nie zarejestrowano go w żadnym zawodzie - mówiąc to, już sięga po kubek kawy, by tylko przepłukać gardło czymś ciepłym i mogącym uleczyć ją z pojawiającej się w głosie, typowo zimowej chrypki. Inne informacje jakie odnaleźć można było w teczce były bardzo skromne, jakby ktoś faktycznie układał zebrane dane tak, by kwestie syna polityka pozostawały jak najbardziej wybielone. Nic dziwnego – Krucza Straż również byłą organem, który często odpowiadał przed polityczną władzą i dostosowywał się do jej zaleceń. Jeżeli czasami mieli zamknąć pysk – niestety, zamykali go. Nawet, jeżeli karmiło to tylko plotki o korupcji.
Tylko głupi nie wierzyli w jej istnienie. A tylko nielicznie potrafili postawić się przełożonym w razie istniejącej potrzeby moralnej.
Karla podejrzewano o powiązania z magią zakazaną, podobno jeden z jego dawnych ziomków nosił na dłoni charakterystyczne, jakże chwalebne oznaczenie ślepca. W toku śledztwa ustalono, że Karl za durny był nieco na to, by być tak złym i przebiegłym, jak chciałaby go widzieć przeciwna strona politycznej barykady. Według raportu był raczej niegroźnym idiotą – podkradł coś, został wyrzucony z kasyna za agresywne zachowanie po utracie oszczędności, „rozbił sobie nos zderzając się z drzwiami”.
- Aktualnie nic nie wskazuje jeszcze na powiązanie ze ślepcami, jednak przez charakter wybryków drugiego z braci… Naturalnie nie wykluczamy tej możliwości. To, że wstępne przypuszczenia zakładają, że Karl nie opuścił Midgardu i wciąż spędza tu czas, nie oznacza, że coś nie umknęło naszej wiedzy. Nie jest objęty ciągłymi obserwacjami – wyjaśniła Mikkelowi. – Gdyby w toku śledztwa okazało się, że blizny Karla otwarły się na powrót – tak samo otworzyć możemy również kolejne śledztwo i w jego sprawie. Nie wiem z jaka reakcją ojca spotkałaby się ta opcja, jednak… To wciąż opcja.
Widać było, że wicekomendant nie jest zdecydowana co do prawdziwości informacji zawartych w aktach. Widziała tu drugie dno, które pewnie i Mikkel mógł zauważać, wstępnie brodząc rok temu w tym bagnie politycznych ściem. W tych niebezpiecznych czasach czuła szczególną potrzebę dmuchania na zimne. Nawet, jeżeli jej chęć życia w środowisku sprawiedliwym musiałby wiązać się z zajściem za skórę politycznym ugrupowaniom.
- Niewiele informacji o Samuelu mamy na samym starcie, wiemy, że tak samo jak każdy z synów uczęszcza do Akademii Odala. Jako, że sprawa jest dopiero rozpoczynana, a w momencie badania sprawy jego brata, Samuel był jeszcze strasznym smarkaczem, nie możemy posiłkować się za bardzo niczym – czy należy udać się do jego szkoły? – zastanowiła się z wami głośno. Czemu ktoś z klanu Forsberg uczęszczał do szkoły tak tradycyjnej? – Tego nie wiem, ale wierzę, że jesteście kompetentnymi ludźmi i sami zdecydujecie, gdzie należy szukać kolejnego, tłamszonego ambicjami ojca dzieciaka. Gdybyście potrzebowali pomocy z komisariatu, kogoś więcej do zespołu w przyszłości… Piszcie do mnie. Nystrom, wpisałam do akt ciebie jako prowadzącego, a siebie i Guldbransena jako wspomagających. Nie dbam o to czy faktycznie respektować będziecie jakiekolwiek hierarchie – musiałam po prostu uzupełnić rubryki.
Krótko po odprawie, w ręce wasze złożona została kopia dokumentacji Karla Forsberga oraz pojedyncza notka prasowa z jego ojcem – Aronem Forsbergiem. Na zdjęciu w gazecie ten stał tuż obok niemieckiego, magicznego polityka. Zdjęcie to pojawiło się w prasie kilka dni przed Jul i sugerowało, że ojciec trójki synów jakiś czas temu znajdował się poza domem, a nawet poza granicami kraju. Nawiązanie współpracy zagranicznej przez zgrupowanie, podobało się tym, którzy wierzyli w postępowość i otwarcie się na inne narody.
Wy mogliście myśleć jednak o zdjęciu tym w innych ramach – czy ojciec, jedyny rodzic trójki synów, nie spędził więc świąt ze swoimi dziećmi? Nie był to przecież obowiązek, jednak czy młody chłopak mógł czuć się przez to zaniedbany? A może faktycznie znajdował się w tym czasie w złych rękach? Karla? Czy własny brat mógł sprowadzić go na złą drogę? Tego nie mogli wiedzieć, choć mogli przecież się domyślać.
Technik, którego przydzielono wam z oddziału technicznego był mężczyzną nieco starszym od Jana-Erika. Siwy, wysoki i szczupły – przeniesiony tu z Finlandii i z akcentem stosownym oczywiście mówiący. Na nosie nosił okulary w grubych oprawkach, z pewnością magiczne i pomagające mu w mozolnej pracy. Pomimo długiego stażu pracy nie awansował wysoko, widocznie ceniąc sobie swoją pracę ponad możliwymi wyższymi zarobkami. W obyciu wydawał się być przyjemny, choć raczej cichy i poukładany, niż faktycznie wygadany. Zwracano się do niego inspektor Rantala, co pozwalało wierzyć, że właśnie tak miał na nazwisko. Do domu Arona Frosberga udał się z wami, teleportując waszą trójkę zaraz na podjazd wyszukanej rezydencji.
Dom przypominał te zachodnie, neoklasycystyczne, wielkie domy dla kilku pokoleń. Pozował na pałac, to pewne, i wychodziło mu po znakomicie. Ludzie tacy jak Aron lubili pozować zarówno na ludzi z wysokich sfer (na to mieli pieniądze), ale i na tych bliskich ludziom. Polityczne zagrywki między innymi skłoniły go do pokonywania drogi z domu do pracy przy pomocy magicznego roweru, byle tylko pokazać się jako człowiek skierowany na zdrowie fizyczne – w zdrowym ciele, zdrowe ciele.
Co pierwsze rzuciło się wam w oczy, to piękny, zielony i sportowy magisamochód. Drogi, ustawiony zaraz przy garażu, nie w środku, nawet, jeżeli warunki atmosferyczne nie sprzyjały dobremu stanowi lakieru. Wyjeżdżone ślady na podjeździe sugerowały, że ktoś niedawno poruszał się nim sprzed domu. Plotki twierdziły, że sam Aron Forsberg nie potrafił nawet prowadzić, ale czy to problem? Ludzie tacy jak on na pewno mogli znaleźć sobie kogoś, kto za odpowiednia sumę podwiezie ich szczupłe tyłki do Domu Jarlów.
- Sielski obrazek… – skomentował technik bez emocji. Miał wyraźnie na myśli latarnie oświetlające grube czapy śniegu osadzonego na dachówkach wokół zaokrąglonego wejścia do domu polityka. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że śniący budują domy z tak dużymi oknami i wciąż utrzymują w pomieszczeniach znośną temperaturę. Zimą. Podobno używają pieców i palą w nich węglem… – powiedział jeszcze, kiedy to przemieszczali się w kierunku drzwi wejściowych. W tym momencie nie było widać zbyt wiele – biel pokrywała podwórko, które z pominięciem chodniczka do drzwi, podjazdu oraz przestrzeni dookoła niskich latarni, pozostawało zasypane grubą warstwą śniegu.
Mogliście rozejrzeć się pobieżnie, jednak w tych warunkach nie mogliście zauważyć wiele. W końcu czas i tak was naglił. Spotkanie z Aronem było umówione, a wy musieliście stawić się na nim czym prędzej, szczególnie, że przytłaczjący mróz gryzł was w i tak zaróżowione policzki. Gdy dotarliście do drzwi, a te otworzyły się – waszym oczom ukazał się mężczyzna o okrągłej twarzy i jakby przewlekle smutnym spojrzeniu. Łysawy, starawy, ale widocznie dość rzeczowy.
- Panowie… Panowie z Kruczej Straży – być może miało być to pytanie, jednak w ciągu swojej mowy, ktoś uznał, że odpowiedź już zna. Pan Aron chwalił się w liście, że odwołał wszystkie spotkania, w związku ze zmartwieniem zawieszonym nad losem jego ukochanego syna. Podobno. Tego w końcu moglibyście dowiedzieć się też od niego. I to już wkrótce. – Pan Forsberg czeka na was w saloniku na piętrze, zaprowadzę panów – powiedział, po czym krótkim zaklęciem wyczyścił z wilgoci i śniegu buty waszej trójki. Bez pytania. Widocznie ten dom miał takie drobne i uciążliwe zasady. Ale przynajmniej nikt nie kazał wam ich zdejmować…
Pomieszczenie wejściowe było tym, czego moglibyście spodziewać się po tego typu domostwie. Duża klatka schodowa, kolejne klasycystyczne motywy, rzeźba autorstwa jakiegoś znanego śniącego. Dość klasyczny wystrój, nie pasujący przepychem jakby do polityka takiego jak Forsberg, kreującego się na osobę bliską ludowi. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, polityka była w końcu tylko grą pozorów…
Wspinając się po kamiennych stopniach, zauważyć mogliście, że wszystko pozostawało wysprzątane, wychuchane, a wszystkie pomieszczenia pachniały niczym świeże pranie. Ktoś bardzo dbał tu o wrażenia wzrokowe i zapachowe, a może… A może chciał ukryć to, co prawdziwe? Kto wie, może przez tak bardzo skrupulatne sprzątanie, stracili możliwe informacje o obecnym pobycie młodego Forsberga? Oby pokój jego pozostał w takim stanie, w jakim Samuel go pozostawił…
- Och, panowie… – przywitał ich głos, dochodzący z pomieszczenia o wysokim suficie. Górny salonik był wyraźnie przestrzenia bardziej rodzinną, niż gościnną – okna umieszczone na tej kondygnacji dawały w końcu większą prywatność. Siwe włosy ulizane w idealną fryzurę i złoty zegarek na nadgarstku mężczyzny oraz jego znajomy już z artykułu w gazecie uśmiech. Uśmiech, który nawet nie zadrżał w momencie zderzenia się spojrzeniem z Mikkelem. Czy w spojrzeniu można było zauważyć emocje takie jak niechęć? Strach? Faktyczny ból nad „ucieczką” syna? Musiałeś przyjrzeć się mu uważniej. Tobie przyjdzie to łatwiej, w końcu poznałeś się już nieco na uroczych minkach tego polityka. Zaraz obok niego ustawił się jednak ktoś, kto łudzącym podobieństwem i rudymi włosami przyciągał uwagę – syn Arona, Morgan, również działający prężnie w kręgach politycznych, tak jak tatuś. Spoglądał podejrzliwie ku Kruczym Strażnikom, a szczególnie ku Mikkelowi. Wszyscy go tu poznawali. I wszyscy nie wiedzieli czego się po nim spodziewać. – Wszyscy przybyliście tu tak od razu… – dodał jeszcze, jednak kolejne słowa wyjaśnić miały intencje. – Krucza Straż podeszła do sprawy tak poważnie, jestem ogromnie wdzięczny… – wyuczone grzecznościowe zwroty, kolejny równie grzeczny uśmiech. Jednak nie po to tu byliście. – Siadajcie panowie na kanapie, z synem jesteśmy gotowi odpowiedzieć na każde panów pytanie. Chodzi o dobro mojego syna. Wierzę, że to mądry chłopak i chcę wierzyć, że nie wpadł w żadne kłopoty. Tyle mówi się teraz o wszystkich tych niebezpieczeństwach… – gdy zajęliście miejsca, Aron wraz z synem zajęli je na przeciwko was, na fotelach. Z tej pozycji mogliście idealnie śledzić ich mimikę i mowę ciała. Podana wam herbata i maślane ciasteczka to widocznie poczęstunek bez zapowiedzi czy pytania. Nie ważne czy tego chcieliście, pracownik domu Forsberga podał wam je na stolik kawowy w okolicach kolan.
Wykonujecie obydwoje po rzucie k100 na spostrzegawczość (rzut #1), dzięki któremu być może coś rzuci wam się w oczy jeszcze na podwórzu. Poziom trudności rzutu to 90 (wynik liczy się z odpowiednimi bonusami). Istnieje naprawdę niewielka szansa, że w półmroku zimy i śniegu uda wam się ujrzeć istotny szczegół.
Mikkelu - jako, że poznałeś się już trochę na Forsbergu, możesz rzucić k100 na spostrzegawczość (rzut #2). W momencie spotkania z Aronem, próbujesz wyczytać coś z jego twarzy. W tym przypadku próg wynosi 65 (wynik liczy się z odpowiednimi bonusami).
Obydwoje rzucacie na charyzmę, jeżeli chcecie zadać pytanie. Tu nie ma progu - im więcej wyrzucicie, tym większa szansa, że dostaniecie jakiś hot news.
- W liście który posłał nam dziś rano pan Aron Forsberg, znajdziemy informacje o tym, że syna chce widzieć w domu jak najszybciej. Nie będę kłamać – wszyscy guzik wiemy o tym, co dzieje się między synem a ojcem, między bratem, a bratem… – Nystrom wydawał się poszukiwać zupełnej szczerości, bez owijania w miękką bawełnę i właśnie to miał dostać od wicekomendant. Nawet, jeżeli na część jego pytań odpowiedzieć nie mogła, miała zamiar zakomunikować to bezpośrednio. – Na wszelki wypadek spróbowaliśmy ustalić, gdzie znajduje się Karl Forsberg. Wiecie panowie, że ostatnio wszyscy siedzimy tu jak na szpilkach, a sam syn Arona… Wciąż rzuca się w oczy. Obecnie przebywa w Midgardzie, nie wykluczam, że również w domu rodzinnym ojca – dalsze informacje które podawała waszej dwójce miały wiele wspólnego z tym, co przyszło Janowi przeczytać w aktach, a Mikkelowi odnaleźć w pamięci. – Nie mamy żadnych danych na temat jego własnych nieruchomości, ten od zawsze był całkowicie uzależniony od funduszy Arona. Obecnie nie dokonuje już przestępstw, ale wciąż zadaje się z ludźmi o lichej reputacji. Czy psuje tym humor ojcu? O to musicie już zapytać jego samego, nie zmienia to faktu, że imprezy w nocnych klubach w których przebywać przychodzi mu obecnie to nie jest tania zabawa. Ten albo wciąż żeruje na swoim ojcu, albo znalazł sobie bogatych znajomych, albo… Albo cwaniaczy coś za plecami Straży, bo chociaż ostatnimi czasy nie powiązano go z żadnym występkiem, nie zarejestrowano go w żadnym zawodzie - mówiąc to, już sięga po kubek kawy, by tylko przepłukać gardło czymś ciepłym i mogącym uleczyć ją z pojawiającej się w głosie, typowo zimowej chrypki. Inne informacje jakie odnaleźć można było w teczce były bardzo skromne, jakby ktoś faktycznie układał zebrane dane tak, by kwestie syna polityka pozostawały jak najbardziej wybielone. Nic dziwnego – Krucza Straż również byłą organem, który często odpowiadał przed polityczną władzą i dostosowywał się do jej zaleceń. Jeżeli czasami mieli zamknąć pysk – niestety, zamykali go. Nawet, jeżeli karmiło to tylko plotki o korupcji.
Tylko głupi nie wierzyli w jej istnienie. A tylko nielicznie potrafili postawić się przełożonym w razie istniejącej potrzeby moralnej.
Karla podejrzewano o powiązania z magią zakazaną, podobno jeden z jego dawnych ziomków nosił na dłoni charakterystyczne, jakże chwalebne oznaczenie ślepca. W toku śledztwa ustalono, że Karl za durny był nieco na to, by być tak złym i przebiegłym, jak chciałaby go widzieć przeciwna strona politycznej barykady. Według raportu był raczej niegroźnym idiotą – podkradł coś, został wyrzucony z kasyna za agresywne zachowanie po utracie oszczędności, „rozbił sobie nos zderzając się z drzwiami”.
- Aktualnie nic nie wskazuje jeszcze na powiązanie ze ślepcami, jednak przez charakter wybryków drugiego z braci… Naturalnie nie wykluczamy tej możliwości. To, że wstępne przypuszczenia zakładają, że Karl nie opuścił Midgardu i wciąż spędza tu czas, nie oznacza, że coś nie umknęło naszej wiedzy. Nie jest objęty ciągłymi obserwacjami – wyjaśniła Mikkelowi. – Gdyby w toku śledztwa okazało się, że blizny Karla otwarły się na powrót – tak samo otworzyć możemy również kolejne śledztwo i w jego sprawie. Nie wiem z jaka reakcją ojca spotkałaby się ta opcja, jednak… To wciąż opcja.
Widać było, że wicekomendant nie jest zdecydowana co do prawdziwości informacji zawartych w aktach. Widziała tu drugie dno, które pewnie i Mikkel mógł zauważać, wstępnie brodząc rok temu w tym bagnie politycznych ściem. W tych niebezpiecznych czasach czuła szczególną potrzebę dmuchania na zimne. Nawet, jeżeli jej chęć życia w środowisku sprawiedliwym musiałby wiązać się z zajściem za skórę politycznym ugrupowaniom.
- Niewiele informacji o Samuelu mamy na samym starcie, wiemy, że tak samo jak każdy z synów uczęszcza do Akademii Odala. Jako, że sprawa jest dopiero rozpoczynana, a w momencie badania sprawy jego brata, Samuel był jeszcze strasznym smarkaczem, nie możemy posiłkować się za bardzo niczym – czy należy udać się do jego szkoły? – zastanowiła się z wami głośno. Czemu ktoś z klanu Forsberg uczęszczał do szkoły tak tradycyjnej? – Tego nie wiem, ale wierzę, że jesteście kompetentnymi ludźmi i sami zdecydujecie, gdzie należy szukać kolejnego, tłamszonego ambicjami ojca dzieciaka. Gdybyście potrzebowali pomocy z komisariatu, kogoś więcej do zespołu w przyszłości… Piszcie do mnie. Nystrom, wpisałam do akt ciebie jako prowadzącego, a siebie i Guldbransena jako wspomagających. Nie dbam o to czy faktycznie respektować będziecie jakiekolwiek hierarchie – musiałam po prostu uzupełnić rubryki.
Krótko po odprawie, w ręce wasze złożona została kopia dokumentacji Karla Forsberga oraz pojedyncza notka prasowa z jego ojcem – Aronem Forsbergiem. Na zdjęciu w gazecie ten stał tuż obok niemieckiego, magicznego polityka. Zdjęcie to pojawiło się w prasie kilka dni przed Jul i sugerowało, że ojciec trójki synów jakiś czas temu znajdował się poza domem, a nawet poza granicami kraju. Nawiązanie współpracy zagranicznej przez zgrupowanie, podobało się tym, którzy wierzyli w postępowość i otwarcie się na inne narody.
Wy mogliście myśleć jednak o zdjęciu tym w innych ramach – czy ojciec, jedyny rodzic trójki synów, nie spędził więc świąt ze swoimi dziećmi? Nie był to przecież obowiązek, jednak czy młody chłopak mógł czuć się przez to zaniedbany? A może faktycznie znajdował się w tym czasie w złych rękach? Karla? Czy własny brat mógł sprowadzić go na złą drogę? Tego nie mogli wiedzieć, choć mogli przecież się domyślać.
Technik, którego przydzielono wam z oddziału technicznego był mężczyzną nieco starszym od Jana-Erika. Siwy, wysoki i szczupły – przeniesiony tu z Finlandii i z akcentem stosownym oczywiście mówiący. Na nosie nosił okulary w grubych oprawkach, z pewnością magiczne i pomagające mu w mozolnej pracy. Pomimo długiego stażu pracy nie awansował wysoko, widocznie ceniąc sobie swoją pracę ponad możliwymi wyższymi zarobkami. W obyciu wydawał się być przyjemny, choć raczej cichy i poukładany, niż faktycznie wygadany. Zwracano się do niego inspektor Rantala, co pozwalało wierzyć, że właśnie tak miał na nazwisko. Do domu Arona Frosberga udał się z wami, teleportując waszą trójkę zaraz na podjazd wyszukanej rezydencji.
Dom przypominał te zachodnie, neoklasycystyczne, wielkie domy dla kilku pokoleń. Pozował na pałac, to pewne, i wychodziło mu po znakomicie. Ludzie tacy jak Aron lubili pozować zarówno na ludzi z wysokich sfer (na to mieli pieniądze), ale i na tych bliskich ludziom. Polityczne zagrywki między innymi skłoniły go do pokonywania drogi z domu do pracy przy pomocy magicznego roweru, byle tylko pokazać się jako człowiek skierowany na zdrowie fizyczne – w zdrowym ciele, zdrowe ciele.
Co pierwsze rzuciło się wam w oczy, to piękny, zielony i sportowy magisamochód. Drogi, ustawiony zaraz przy garażu, nie w środku, nawet, jeżeli warunki atmosferyczne nie sprzyjały dobremu stanowi lakieru. Wyjeżdżone ślady na podjeździe sugerowały, że ktoś niedawno poruszał się nim sprzed domu. Plotki twierdziły, że sam Aron Forsberg nie potrafił nawet prowadzić, ale czy to problem? Ludzie tacy jak on na pewno mogli znaleźć sobie kogoś, kto za odpowiednia sumę podwiezie ich szczupłe tyłki do Domu Jarlów.
- Sielski obrazek… – skomentował technik bez emocji. Miał wyraźnie na myśli latarnie oświetlające grube czapy śniegu osadzonego na dachówkach wokół zaokrąglonego wejścia do domu polityka. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że śniący budują domy z tak dużymi oknami i wciąż utrzymują w pomieszczeniach znośną temperaturę. Zimą. Podobno używają pieców i palą w nich węglem… – powiedział jeszcze, kiedy to przemieszczali się w kierunku drzwi wejściowych. W tym momencie nie było widać zbyt wiele – biel pokrywała podwórko, które z pominięciem chodniczka do drzwi, podjazdu oraz przestrzeni dookoła niskich latarni, pozostawało zasypane grubą warstwą śniegu.
Mogliście rozejrzeć się pobieżnie, jednak w tych warunkach nie mogliście zauważyć wiele. W końcu czas i tak was naglił. Spotkanie z Aronem było umówione, a wy musieliście stawić się na nim czym prędzej, szczególnie, że przytłaczjący mróz gryzł was w i tak zaróżowione policzki. Gdy dotarliście do drzwi, a te otworzyły się – waszym oczom ukazał się mężczyzna o okrągłej twarzy i jakby przewlekle smutnym spojrzeniu. Łysawy, starawy, ale widocznie dość rzeczowy.
- Panowie… Panowie z Kruczej Straży – być może miało być to pytanie, jednak w ciągu swojej mowy, ktoś uznał, że odpowiedź już zna. Pan Aron chwalił się w liście, że odwołał wszystkie spotkania, w związku ze zmartwieniem zawieszonym nad losem jego ukochanego syna. Podobno. Tego w końcu moglibyście dowiedzieć się też od niego. I to już wkrótce. – Pan Forsberg czeka na was w saloniku na piętrze, zaprowadzę panów – powiedział, po czym krótkim zaklęciem wyczyścił z wilgoci i śniegu buty waszej trójki. Bez pytania. Widocznie ten dom miał takie drobne i uciążliwe zasady. Ale przynajmniej nikt nie kazał wam ich zdejmować…
Pomieszczenie wejściowe było tym, czego moglibyście spodziewać się po tego typu domostwie. Duża klatka schodowa, kolejne klasycystyczne motywy, rzeźba autorstwa jakiegoś znanego śniącego. Dość klasyczny wystrój, nie pasujący przepychem jakby do polityka takiego jak Forsberg, kreującego się na osobę bliską ludowi. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, polityka była w końcu tylko grą pozorów…
Wspinając się po kamiennych stopniach, zauważyć mogliście, że wszystko pozostawało wysprzątane, wychuchane, a wszystkie pomieszczenia pachniały niczym świeże pranie. Ktoś bardzo dbał tu o wrażenia wzrokowe i zapachowe, a może… A może chciał ukryć to, co prawdziwe? Kto wie, może przez tak bardzo skrupulatne sprzątanie, stracili możliwe informacje o obecnym pobycie młodego Forsberga? Oby pokój jego pozostał w takim stanie, w jakim Samuel go pozostawił…
- Och, panowie… – przywitał ich głos, dochodzący z pomieszczenia o wysokim suficie. Górny salonik był wyraźnie przestrzenia bardziej rodzinną, niż gościnną – okna umieszczone na tej kondygnacji dawały w końcu większą prywatność. Siwe włosy ulizane w idealną fryzurę i złoty zegarek na nadgarstku mężczyzny oraz jego znajomy już z artykułu w gazecie uśmiech. Uśmiech, który nawet nie zadrżał w momencie zderzenia się spojrzeniem z Mikkelem. Czy w spojrzeniu można było zauważyć emocje takie jak niechęć? Strach? Faktyczny ból nad „ucieczką” syna? Musiałeś przyjrzeć się mu uważniej. Tobie przyjdzie to łatwiej, w końcu poznałeś się już nieco na uroczych minkach tego polityka. Zaraz obok niego ustawił się jednak ktoś, kto łudzącym podobieństwem i rudymi włosami przyciągał uwagę – syn Arona, Morgan, również działający prężnie w kręgach politycznych, tak jak tatuś. Spoglądał podejrzliwie ku Kruczym Strażnikom, a szczególnie ku Mikkelowi. Wszyscy go tu poznawali. I wszyscy nie wiedzieli czego się po nim spodziewać. – Wszyscy przybyliście tu tak od razu… – dodał jeszcze, jednak kolejne słowa wyjaśnić miały intencje. – Krucza Straż podeszła do sprawy tak poważnie, jestem ogromnie wdzięczny… – wyuczone grzecznościowe zwroty, kolejny równie grzeczny uśmiech. Jednak nie po to tu byliście. – Siadajcie panowie na kanapie, z synem jesteśmy gotowi odpowiedzieć na każde panów pytanie. Chodzi o dobro mojego syna. Wierzę, że to mądry chłopak i chcę wierzyć, że nie wpadł w żadne kłopoty. Tyle mówi się teraz o wszystkich tych niebezpieczeństwach… – gdy zajęliście miejsca, Aron wraz z synem zajęli je na przeciwko was, na fotelach. Z tej pozycji mogliście idealnie śledzić ich mimikę i mowę ciała. Podana wam herbata i maślane ciasteczka to widocznie poczęstunek bez zapowiedzi czy pytania. Nie ważne czy tego chcieliście, pracownik domu Forsberga podał wam je na stolik kawowy w okolicach kolan.
Wykonujecie obydwoje po rzucie k100 na spostrzegawczość (rzut #1), dzięki któremu być może coś rzuci wam się w oczy jeszcze na podwórzu. Poziom trudności rzutu to 90 (wynik liczy się z odpowiednimi bonusami). Istnieje naprawdę niewielka szansa, że w półmroku zimy i śniegu uda wam się ujrzeć istotny szczegół.
Mikkelu - jako, że poznałeś się już trochę na Forsbergu, możesz rzucić k100 na spostrzegawczość (rzut #2). W momencie spotkania z Aronem, próbujesz wyczytać coś z jego twarzy. W tym przypadku próg wynosi 65 (wynik liczy się z odpowiednimi bonusami).
Obydwoje rzucacie na charyzmę, jeżeli chcecie zadać pytanie. Tu nie ma progu - im więcej wyrzucicie, tym większa szansa, że dostaniecie jakiś hot news.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:58
Od lat dostatecznie zniechęca do siebie ludzi, jakby we wrażeniu, że dzięki temu dadzą spokój nie tylko jemu, ale i jego rodzinie, która rozbita dogorywa pod przykrywką złudnego szczęścia. Jan nigdy od pracy nie ucieka, lecz taka myśl, że na ulicy spotka syna swojego martwego, przysparza o zawrót głowy. Szczęściem jest, że Petter nie wychyla się, a przynajmniej na to wygląda. Nystrom może w spokoju robić swoją robotę.
Słucha ze spokojem i pełną zdegustowania zachowaniem Arona miną, całej historii o synu i ojcu, niepodważalnie podobnej do tego, co już zna. Swojemu potomkowi już dawno strzeliłby z otwartej dłoni w potylicę albo jeden raz ostrzegawczo pięścią pod brodę, aby gówniarz zapamiętać mógł w jaki sposób należy postąpić. Balangi, szemrane towarzystwo, bogowie wiedzą, co jeszcze, to wyraźne nieposłuszeństwo wobec ojca i tylko Aron jest winny, że nie potrafi syna trzymać na krótkiej smyczy. Potworna hipokryzja przelewa się przez myśli Jana-Erika, gdy powieka nawet nie zadrga. Woli czasem pokręcić głową, przymknąć oko na to, co ma miejsce w dowództwie, dawny zapał do pracy i prawa powoli umiera w człowieku, gdy nie raz liczy się święty spokój. Nie podejrzewa jednak komendanta, którego darzy ogromnym szacunkiem, o korupcję, zrozumiałe jednak wydaje się, że czasem trzeba zadziałać szybciej. Na swoim stanowisku nie raz ma do czynienia z podobnymi prośbami. Kręci z dezaprobatą głową, ale zaraz potem wzdycha ciężko i kiwa nią, w zrozumieniu dla pozycji Ernman w tym całym gównie.
— Nie wiemy, czy nie wiemy gdzie podziewa się Karl Forsberg? — pyta kobietę, ale nie spodziewa się usłyszeć prawdy. Może nawet uznać, że zwyczajnie ona nie ma do niej dostępu. Jedno jest pewne, jeśli sprawa dotyczy smarkacza, któremu nie chce się łazić do budy – nie oni powinni tu siedzieć, a ktoś młodszy stażem i zdecydowanie mniej doświadczony. Temu Nystrom spodziewa się, że zawiłości całego śledztwa wywloką na światło dzienne (nawet jeśli sztucznie zawieszone nad Midgardem) więcej syfu, niż Aron może chcieć. Mruży przez chwilę oczy, dyskrecja nie jest jego mocną stroną. Kultura i rodowa etykieta też nie. Cała nadzieja w tym młokosie co obok niego teraz siedzi.
Milczy, gdy zastępca komendanta wspomina o potencjalnym ponownym otwarciu śledztwa wobec Karla, spoglądając jeszcze na Guldbrandsena. Jan może mieć nawet i sto lat więcej doświadczenia w każdym bagnie tego świata, ale to znajomość Mikkela dotycząca tej konkretnej jednej sprawy, ma być przewagą w śledztwie. Jeśli zdarzy się, że gówniarz znów ślimaczy się ze ślepcami, tak z największą przyjemnością stary Kruczy będzie tym, który zapnie mu kajdany na łapskach i wrzuci do celi, choćby i Aron darł japsko, że nie wolno. Dla szczurów jest jedno miejsce na świecie. Kanały.
— Dobra... Nie pierwsza i nie ostatnia taka sprawa. Najpierw przesłuchamy ojca, potem się zobaczy — macha ręką, choć wcale nie lekceważy sytuacji. Naturalnym jednak wydaje się podjęcie kroków w postaci rozmowy ze starym Forsbergiem. Hierarchia, o jakiej wspomina podkomentant zdaje się normalną. Jeśli trzeba zwalić odpowiedzialność za jakąś gównianą sytuację, to Nystrom nadaje się do tego idealnie, między innymi dlatego, że wiele konsekwencji ma głęboko w dupie, chce już tylko dożyć emerytury, choć spodziewa się, że żywot zakończy, zanim będzie mu to dane. Nim wychodzi z gabinetu, spogląda jeszcze prosto w oczy goszczącej ich kobiety, a następnie odzywa się z typowym dla siebie tonem:
— Jak gówniarz znajdzie się w szkole albo u kolegi, to przysięgam ci Ernman, że idę do Rady walczyć o jakieś lokalizatory dla każdego bogatego smarka poniżej osiemnastego roku życia, co ma kompleks nieobecnego tatusia — coś, co ma być żartem, na który i tak rzadko sobie pozwala, brzmieć może bardziej niczym nieprzyjemna uwaga co do powierzonej mu sprawy. Zasrani politycy.
— Dobra, Guldbrandsen. Póki jesteśmy sami — towarzyszącego Kruczego zatrzymuje za ramię w korytarzu, gdzie ścisza głos niemal do szeptu. — Mi też się wydaje, że to ten Karl maczał palce w znalezieniu rozrywki dla młodszego brata, ale choćby skały srały, daję dychę, że go nie znajdziemy u starego Forsberga. Myślisz, że pamiętają Cię po tamtej sprawie? Chcesz być dobrym, czy złym gliną? Bądź złym, nie wyglądasz na takiego — rozbawiony klepie w końcu młokosa po ramieniu, ruszając dalej. Zdjęcie, jakie im pokazano, nakazujące rozeznać się w informacjach gdzie Aron znajdował się przed świętami, Janowi nie mówi wiele, oprócz tego, że był w Niemczech. Czas świąteczny to dla niego niemal pojedynczy dzień, gdy Odyn pojawia się na niebie na Sleipnirze. Obowiązki wobec pracy nie raz przysłaniają mu życie rodzinne, teraz okrojone zaledwie do jego samego i ukochanej córki. Nie ma więc nic dziwnego w fakcie, że równie zarobiony człowiek dopełnia swoich zadań poza domem, nawet w magicznym czasie Jul.
Tuż po teleportowaniu się z Rantalą na podjazd nowobogackiego pałacyku, co by pomieścił siedemdziesiąt dorosłych chłopów i to z wygodami, a nie jedną rodzinę, Jan sięga do kieszeni po papierośnicę, a z niej wyciąga skręcony wcześniej śmierdzący pet, którego wkłada za ucho, nie odpalając. Sportowa droga fura, wygląda, jakby ktoś miał niemały kompleks i jest w trakcie prób zakamuflowania go pieniędzmi. Jan-Erik zatrzymuje się na krótki moment w połowie drogi, spoglądając na ślady opon, które ktoś niedawno wyjeździł. Mruży oczy i nie komentuje tego faktu, przysłuchując się technikowi. — Albo gazem — rzuca pod nosem, wystarczająco śniących się już w życiu naoglądał, mieszkając pomiędzy nimi w szwedzkiej wsi. Nie ma zamiaru jednak robić za darmowego korepetytora w tej sprawie, a na pewno nie teraz. Potem sobie mogą pogadać o pierdołach. Rozglądając się po okolicy, nie dostrzega wiele więcej ponad to, co normalne przy takich ogrodach. Wszystkie informacje i tak planuje wydobyć z Arona. Też jest ojcem, to dobra karta.
Jan-Erik spojrzeniem tylko przelatuje w dół na swoje buty, które zaklęciem przez kamerdynera zostają oczyszczone ze śniegu. Wzrok ponownie podnosi w górę, niemo kiwając głową w niby-podziękowaniu. A w dupie ma te błotne ślady na posadzkach, wezmą szmatę, posprzątają, ale skoro tak trzeba, to nie będzie się kłócić, nie teraz, gdy są sprawy ważniejsze.
— Panie Forsberg, bierzemy sprawę ucieczki Samuela na poważnie. Jan-Erik Nystrom — przedstawia się, wyciągając dłoń w kierunku polityka, a potem jego syna, choć w środku rzygać się chce od tych sztucznych kłamliwych uśmiechów z wyższych sfer. — Będę kierować śledztwem i upewnię się, że pana syn wkrótce wróci do domu — kąciki ust nie drgają mu w górę, jest poważny.
Specjalnie użyte słowo ucieczka ma na celu zobaczenie reakcję mężczyzn, czy w ogóle rozważają taką opcję, czy święcie będą przekonani, że ktoś go porwał. Czeka jeszcze, aż towarzyszący mu mężczyźni przedstawią się, pewien, że Guldbrandsen ze względu na wcześniejsze powiązania nie musi już tego robić, po czym, zgodnie z prośbą, siada na środku kanapy, nachylając się w przód, z kieszeni płaszcza wyciągając notatnik. Zapamięta, co mu powiedzą, ale rekwizyt może mieć świetną drugoplanową rolę w tym przesłuchaniu.
— Panie Forsberg, przejdźmy do konkretów. Kiedy ostatni raz rozmawiał pan z Samuelem i w jaki sposób przebiegła ta rozmowa? — nieco mruży oczy, skupiając całą swoją energię na dostaniu się bliżej wszystkich myśli przesłuchiwanego mężczyzny. Dar Odyna, jaki posiada, ma w tym pomóc. — Czy ma pan jakiekolwiek podejrzenia wobec tego, gdzie może się on teraz znajdować lub kto może pomagać mu się ukrywać? — gdy wypowiada ostatnie słowa, wzrok przenosi na Morgana. W rudzielcu szukać chce jakichkolwiek zmian w mimice. Miejsce i okoliczności pozwalają wierzyć, że i Aron chce, aby gówniarz odnalazł się jak najszybciej, ale tej pewności Jan-Erik nie ma co do jego najstarszego syna. Loki jeden wie, w jaki sposób Forsbergowie rozgrywają te swoje polityki.
#1 spostrzegawczość (rzut 53 + wisior z głową kruka 3 = 56)
#2 charyzma (rzut 65 + statystyka 10 = 75)
#3 dar odyna (rzut 79 [60-89 – dostęp do ostatnich wspomnień i możliwość odczytania myśli])
Słucha ze spokojem i pełną zdegustowania zachowaniem Arona miną, całej historii o synu i ojcu, niepodważalnie podobnej do tego, co już zna. Swojemu potomkowi już dawno strzeliłby z otwartej dłoni w potylicę albo jeden raz ostrzegawczo pięścią pod brodę, aby gówniarz zapamiętać mógł w jaki sposób należy postąpić. Balangi, szemrane towarzystwo, bogowie wiedzą, co jeszcze, to wyraźne nieposłuszeństwo wobec ojca i tylko Aron jest winny, że nie potrafi syna trzymać na krótkiej smyczy. Potworna hipokryzja przelewa się przez myśli Jana-Erika, gdy powieka nawet nie zadrga. Woli czasem pokręcić głową, przymknąć oko na to, co ma miejsce w dowództwie, dawny zapał do pracy i prawa powoli umiera w człowieku, gdy nie raz liczy się święty spokój. Nie podejrzewa jednak komendanta, którego darzy ogromnym szacunkiem, o korupcję, zrozumiałe jednak wydaje się, że czasem trzeba zadziałać szybciej. Na swoim stanowisku nie raz ma do czynienia z podobnymi prośbami. Kręci z dezaprobatą głową, ale zaraz potem wzdycha ciężko i kiwa nią, w zrozumieniu dla pozycji Ernman w tym całym gównie.
— Nie wiemy, czy nie wiemy gdzie podziewa się Karl Forsberg? — pyta kobietę, ale nie spodziewa się usłyszeć prawdy. Może nawet uznać, że zwyczajnie ona nie ma do niej dostępu. Jedno jest pewne, jeśli sprawa dotyczy smarkacza, któremu nie chce się łazić do budy – nie oni powinni tu siedzieć, a ktoś młodszy stażem i zdecydowanie mniej doświadczony. Temu Nystrom spodziewa się, że zawiłości całego śledztwa wywloką na światło dzienne (nawet jeśli sztucznie zawieszone nad Midgardem) więcej syfu, niż Aron może chcieć. Mruży przez chwilę oczy, dyskrecja nie jest jego mocną stroną. Kultura i rodowa etykieta też nie. Cała nadzieja w tym młokosie co obok niego teraz siedzi.
Milczy, gdy zastępca komendanta wspomina o potencjalnym ponownym otwarciu śledztwa wobec Karla, spoglądając jeszcze na Guldbrandsena. Jan może mieć nawet i sto lat więcej doświadczenia w każdym bagnie tego świata, ale to znajomość Mikkela dotycząca tej konkretnej jednej sprawy, ma być przewagą w śledztwie. Jeśli zdarzy się, że gówniarz znów ślimaczy się ze ślepcami, tak z największą przyjemnością stary Kruczy będzie tym, który zapnie mu kajdany na łapskach i wrzuci do celi, choćby i Aron darł japsko, że nie wolno. Dla szczurów jest jedno miejsce na świecie. Kanały.
— Dobra... Nie pierwsza i nie ostatnia taka sprawa. Najpierw przesłuchamy ojca, potem się zobaczy — macha ręką, choć wcale nie lekceważy sytuacji. Naturalnym jednak wydaje się podjęcie kroków w postaci rozmowy ze starym Forsbergiem. Hierarchia, o jakiej wspomina podkomentant zdaje się normalną. Jeśli trzeba zwalić odpowiedzialność za jakąś gównianą sytuację, to Nystrom nadaje się do tego idealnie, między innymi dlatego, że wiele konsekwencji ma głęboko w dupie, chce już tylko dożyć emerytury, choć spodziewa się, że żywot zakończy, zanim będzie mu to dane. Nim wychodzi z gabinetu, spogląda jeszcze prosto w oczy goszczącej ich kobiety, a następnie odzywa się z typowym dla siebie tonem:
— Jak gówniarz znajdzie się w szkole albo u kolegi, to przysięgam ci Ernman, że idę do Rady walczyć o jakieś lokalizatory dla każdego bogatego smarka poniżej osiemnastego roku życia, co ma kompleks nieobecnego tatusia — coś, co ma być żartem, na który i tak rzadko sobie pozwala, brzmieć może bardziej niczym nieprzyjemna uwaga co do powierzonej mu sprawy. Zasrani politycy.
— Dobra, Guldbrandsen. Póki jesteśmy sami — towarzyszącego Kruczego zatrzymuje za ramię w korytarzu, gdzie ścisza głos niemal do szeptu. — Mi też się wydaje, że to ten Karl maczał palce w znalezieniu rozrywki dla młodszego brata, ale choćby skały srały, daję dychę, że go nie znajdziemy u starego Forsberga. Myślisz, że pamiętają Cię po tamtej sprawie? Chcesz być dobrym, czy złym gliną? Bądź złym, nie wyglądasz na takiego — rozbawiony klepie w końcu młokosa po ramieniu, ruszając dalej. Zdjęcie, jakie im pokazano, nakazujące rozeznać się w informacjach gdzie Aron znajdował się przed świętami, Janowi nie mówi wiele, oprócz tego, że był w Niemczech. Czas świąteczny to dla niego niemal pojedynczy dzień, gdy Odyn pojawia się na niebie na Sleipnirze. Obowiązki wobec pracy nie raz przysłaniają mu życie rodzinne, teraz okrojone zaledwie do jego samego i ukochanej córki. Nie ma więc nic dziwnego w fakcie, że równie zarobiony człowiek dopełnia swoich zadań poza domem, nawet w magicznym czasie Jul.
Tuż po teleportowaniu się z Rantalą na podjazd nowobogackiego pałacyku, co by pomieścił siedemdziesiąt dorosłych chłopów i to z wygodami, a nie jedną rodzinę, Jan sięga do kieszeni po papierośnicę, a z niej wyciąga skręcony wcześniej śmierdzący pet, którego wkłada za ucho, nie odpalając. Sportowa droga fura, wygląda, jakby ktoś miał niemały kompleks i jest w trakcie prób zakamuflowania go pieniędzmi. Jan-Erik zatrzymuje się na krótki moment w połowie drogi, spoglądając na ślady opon, które ktoś niedawno wyjeździł. Mruży oczy i nie komentuje tego faktu, przysłuchując się technikowi. — Albo gazem — rzuca pod nosem, wystarczająco śniących się już w życiu naoglądał, mieszkając pomiędzy nimi w szwedzkiej wsi. Nie ma zamiaru jednak robić za darmowego korepetytora w tej sprawie, a na pewno nie teraz. Potem sobie mogą pogadać o pierdołach. Rozglądając się po okolicy, nie dostrzega wiele więcej ponad to, co normalne przy takich ogrodach. Wszystkie informacje i tak planuje wydobyć z Arona. Też jest ojcem, to dobra karta.
Jan-Erik spojrzeniem tylko przelatuje w dół na swoje buty, które zaklęciem przez kamerdynera zostają oczyszczone ze śniegu. Wzrok ponownie podnosi w górę, niemo kiwając głową w niby-podziękowaniu. A w dupie ma te błotne ślady na posadzkach, wezmą szmatę, posprzątają, ale skoro tak trzeba, to nie będzie się kłócić, nie teraz, gdy są sprawy ważniejsze.
— Panie Forsberg, bierzemy sprawę ucieczki Samuela na poważnie. Jan-Erik Nystrom — przedstawia się, wyciągając dłoń w kierunku polityka, a potem jego syna, choć w środku rzygać się chce od tych sztucznych kłamliwych uśmiechów z wyższych sfer. — Będę kierować śledztwem i upewnię się, że pana syn wkrótce wróci do domu — kąciki ust nie drgają mu w górę, jest poważny.
Specjalnie użyte słowo ucieczka ma na celu zobaczenie reakcję mężczyzn, czy w ogóle rozważają taką opcję, czy święcie będą przekonani, że ktoś go porwał. Czeka jeszcze, aż towarzyszący mu mężczyźni przedstawią się, pewien, że Guldbrandsen ze względu na wcześniejsze powiązania nie musi już tego robić, po czym, zgodnie z prośbą, siada na środku kanapy, nachylając się w przód, z kieszeni płaszcza wyciągając notatnik. Zapamięta, co mu powiedzą, ale rekwizyt może mieć świetną drugoplanową rolę w tym przesłuchaniu.
— Panie Forsberg, przejdźmy do konkretów. Kiedy ostatni raz rozmawiał pan z Samuelem i w jaki sposób przebiegła ta rozmowa? — nieco mruży oczy, skupiając całą swoją energię na dostaniu się bliżej wszystkich myśli przesłuchiwanego mężczyzny. Dar Odyna, jaki posiada, ma w tym pomóc. — Czy ma pan jakiekolwiek podejrzenia wobec tego, gdzie może się on teraz znajdować lub kto może pomagać mu się ukrywać? — gdy wypowiada ostatnie słowa, wzrok przenosi na Morgana. W rudzielcu szukać chce jakichkolwiek zmian w mimice. Miejsce i okoliczności pozwalają wierzyć, że i Aron chce, aby gówniarz odnalazł się jak najszybciej, ale tej pewności Jan-Erik nie ma co do jego najstarszego syna. Loki jeden wie, w jaki sposób Forsbergowie rozgrywają te swoje polityki.
#1 spostrzegawczość (rzut 53 + wisior z głową kruka 3 = 56)
#2 charyzma (rzut 65 + statystyka 10 = 75)
#3 dar odyna (rzut 79 [60-89 – dostęp do ostatnich wspomnień i możliwość odczytania myśli])
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:58
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 65
--------------------------------
#3 'k100' : 79
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 65
--------------------------------
#3 'k100' : 79
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:59
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Lubiany, nielubiany - to właściwie nie ma żadnego znaczenia, dopóki człowiek wykonuje swoją pracę dobrze. Guldbrandsen nie miał zaś wątpliwości, że siedzący na sąsiednim krześle Nystrom robi to więcej niż dobrze od wielu lat, dlatego też jego szorstki sposób bycia był mu właściwie obojętny, dopóki nie spieprzy im śledztwa. Wierzył jednak w profesjonalizm Szweda, bez niego nie zostałby zastępcą komendanta swojego wydziału, mimo ciężkiego charakteru. Kącik ust młodego jedynie drgnął w uśmiechu, skoro i Ermann sobie na to pozwoliła.
- Za najczystszymi drzwiami ludzie trzymają najbrudniejsze sekrety - skomentował jedynie Mikkel, marszcząc brwi w zastanowieniu nad słowami wicekomendant o prawdziwych relacjach w tej gałęzi Forsbergów, które mogły być kluczowe, aby odnaleźć Samuela. Mimo, że przed rokiem wzięli je pod lupę prowadząc dochodzenie w sprawie Karla, to Mikkel i tak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jedynie zajrzeli przez dziurkę od klucza - i to załzawionym okiem. Żadna rodzina nie była idealna, a te, które próbowały takie udawać, zazwyczaj obrazkiem doskonałości przysłaniały trupy w szafie. Wiedział to już rok temu, teraz zaś zniknięcie najmłodszego syna jedynie utwierdzało Norwega w przekonaniu, że w jego ówczesnych podejrzeniach było więcej słuszności. - Pytania o Karla będą konieczne, choć Aronowi mogą się nie spodobać - mruknął Guldbrandsen, wzdychając lekko, bo spodziewał się muru na jaki sie natkną w związku z tym. Karl wydawał się wrzodem na tyłku swojego ojca, psując jego reputację, działając na szkodę całej rodziny - wtedy i nadal jak wynikało z informacji posiadanych przez wicekomendant. Aron Forsberg mógł być ważnym politykiem, mógł wystarczyć jedynie jeden jego list, aby postawić na nogi całą Kruczą Straż, lecz jeśli naprawdę potrzebował ich pomocy w odnalezieniu najmłodszego potomka, to musiał być gotów udzielić odpowiedzi na niewygodne pytania. Guldbrandsen zmarszczył brwi przez zaprzeczenie Ermann o nowych powiązaniach z magią zakazaną - dlaczego więc siedział na tym krzesle? Nystrom był wyborem oczywistym. Nawet jeśli sprawa była banalna i gówniarz po prostu uciekł z domu, to był synem polityka i przez te właśnie koneksje zostaną wybrani najlepsi ludzie. Guldbrandsen jednak nie odbywał nawet stażu w wydziale poszukiwań, swoją obecność tu wiązał jedynie z Karlem. Nie pytał jednak i nie komentował tego w żaden sposób. Skoro zlecono mu to zadanie, zamierzał się tym zająć; wicekomendant wyraziła się dostatecznie jasno jak powinien to potraktować - priorytetowo. - Będziemy musieli znaleźć Karla i się z nim rozmówić - skomentował, spoglądając na Jana-Erika; zdziwiłby się, gdyby starszy oficer miał w tym względzie inne zdania. - Rodzice i Morgan mogą ukrywać niewygodne fakty, dobrze więc byłoby udać się do szkoły, znaleźć jego przyjaciół, znajomych - zastanawiał się głośno. To w pierwszej kolejności przychodziło mu do głowy.
Wpisanie Nystroma jako prowadzącego wydawało mu się rzeczą oczywistą, więc skinął jedynie głową. Sprawa dotyczyła zaginięcia, więc to on powinien ją kierować; jeśli mieliby na celowniku wytropienie ślepca, wyraziłby swoje wątpliwości - Nystrom może i miał wiele lat doświadczenia więcej, lecz nie był już Wysłannikiem, w przeciwieństwie do niego. Respektował jego staż, lecz nie czuł się zielonym żółtodziobem z mlekiem pod nosem, aby dać się traktować jak pachołek. Wstał z miejsca i powstrzymał uśmiech, jaki cisnął mu się na usta, przez komentarz Szweda rzucony do wicekomendant na pożegnanie - podpisałby się pod takim wnioskiem, niewątpliwie. Od pieniędzy rodziców nie jednemu nastolatkowi przewracało się w głowie. Wzruszył jedynie ramionami, oglądając się na Ermann, jakby własnie dostali powód dlaczego Nystrom uchodzi za najmniej lubianego oficera, po czym wyszedł za nim.
Łapanie go za ramię było niepotrzebne. Zatrzymałby się, aby wysłuchać tego, co Nystrom ma do powiedzenia, wystarczyło jedynie powiedzieć, czuł jednak, że powinien do tego przywyknąć. - Sądzę, że tak. Trochę rozmawialiśmy wtedy z Aronem - odparł cicho po krótkim zastanowieniu. Blizna na policzku była zbyt charakterystyczna, podobnie jak ostre rysy. - Panie Nystrom, sądzę, że w pańskim towarzystwie to oczywiste która rola mi przypada w udziale - nawet nie starał się ukryć ironii, która zabrzmiała wyraźnie i błąkała się w uniesionych kącikach ust. Nie wyglądał na złego glinę? Dobre. Przez poklepanie po ramieniu, to jak się do niego zwracał już czuł, że traktuje go protekcjonalnie, lecz skupił się na otrzymanych aktach i zdjęciu. Zapracowany człowiek rzeczywiście może nawet i czas świąteczny poświęcić pracy, lecz w przypadku polityka sprawa miała się inaczej. Oni zbyt dużą wagę przywiązywali do wizerunku i własnej reputacji. Który ojciec porzuca rodzinę na rzecz wizyty w Niemczech w najważniejszym dla bliskich czasie w roku? Wydało mu się to dziwne. - Pamiętam kilku galdrów, którzy rok temu byli powiązani z Karlem. Trzeba będzie sprawdzić, czy nie plącze się u nich. Gdzie Karl, tam może być i ślad Samuela - dodał cicho
Kojarzył galdra, który został przydzielony do tej sprawy, z wydziału technicznego. Fin o nazwisku Rantala. Sprawiał wrażenie profesjonalisty, a z tego co o nim wiedział, to w istocie nim był. CIche, poukładane usposobienie mogło dobrze współgrać z jego własnym - opanowanym i spokojnym; mogło wejść za to w konflikt z rozkrzykanym Nystromem, lecz przypuszczał, że Rantala w czasie swojego długiego stażu zdążył się do takich już przyzwyczaić. Teleportował całą ich trójkę pod dom Forsberga, a raczej rezydencję, która robiła niemałe wrażenie. Guldbrandsen sam wywodził się z zamożnej rodziny, lecz nie mogli równać się z tak majętnym klanem - posiadłość i nowe, sportowe auto robiło wrażenie (skłamałby mówiąc, że nie wsiadłby chętnie za kółko). Wciskając dłonie do kieszeni zimowego płaszcza rozglądał się po posesji, jakby miał odnaleźć spojrzeniem ślad Samuela, lecz zamiast przeszukiwać przykryty grubą pierzyną śniegu ogród, to ruszył ku drzwiom wejściowym za Rantalą i Nystromem.
- Tak, w istocie interesujące. Nawet na najdalszej północy radzą sobie bez magii - odpowiedział Mikkel, spoglądając na wysokie okiennice, lecz w rzeczywistości nie trwonił czasu na rozmyślania o śniących. Szanował ich za to, że byli na tyle sprytni, aby wypracować własne technologie ułatwiające im życie - ale jego myśli zajmowały inne sprawy.
Guldbrandsen nie spodziewał się, aby drzwi otworzył im sam Aron Forsberg. W domach takich jak ten, u tak majętnych rodzin zazwyczaj pracowała gosposia, zarządca - co najmniej jedna osoba, która zajmowała się sprawami maluczkich jak sprzątanie i gotowanie. Gościł już w tym domu, dlatego kojarzył łysawego, starszego mężczyzna. Skinął mu głową w podzięce (jak przed rokiem), kiedy zaklęciem wyczyścił mu buty (chociaż i tak wytarł je o wycieraczkę przed przekroczeniem progu), po czym ruszył za nim korytarzem czując, że ma deja vu. Już kilkokrotnie przemierzał ten sam hol, siedział w tym samym saloniku, gdzie przyjął ich sam Aron Forsberg.
- Panie Forsberg, dzień dobry - odezwał się, wchodząc do saloniku, po którym rozejrzał się uważnie, jakby sprawdzał, czy coś się zmieniło przez ten rok. Zatrzymał jednak spojrzenie na twarzy Arona, ciekaw, czy go rozpoznaje. Czy powinien dziwić go ten uśmiech, prezentowany zawsze światu, zarówno na łamach gazet, jak i teraz? Nawet wtedy, kiedy zaginął jego syn? Przyglądał mu się uważnie, szukając prawdziwych emocji, szczerych uczuć, przypuszczając, że sam został rozpoznany, dlatego zrezygnował z przedstawienia się. Podał mu rękę zaraz po Nystromie w geście przywitania.
- Czas nagli - odpowiedział Mikkel, tonem poważnym i sugerującym, że ich szybkie pojawienie się było dyktowane naprawdę priorytetowym traktowaniem całej sprawy. Musieli grać w tę gierkę, trzymać się swoich ról, chociaż wszyscy doskonale wiedzieli dlaczego pojawili się tak szybko - stały za tym pieniądze i konseksje Forsberga. O tym nie mówiło się jednak głośno. To znaczy - Nystrom pewnie by to powiedział, ale i on musiał mieć świadomość, że Forsberg mógłby doprowadzić do jego zwolnienia, gdyby chciał. Mikkel podał także rękę najstarszemu synowi, Morganowi, przyglądając mu się nie mniej uwaznie, zanim zajął miejsce na kanapie, wracając wzrokiem do Arona. Na herbatę i maślane ciasteczka nawet nie zerknął, jedynie znów skinął głową w podzięce. Nystrom, jak tego Mikkel mógł się spodziewać, od razu przeszedł do rzeczy, zaczynając z grubej rury nazywając to zniknięcie ucieczką.
- A pan? Jak wyglądało pana ostatnie sp0otkanie z bratem? - zwrócił się do Morgana, uznając, że to nie mniej istotne. Kto widział Samuela jako ostatni? Rozstali się w kłótni? Musieli powiedzieć prawdę, dlatego obu Forsbergom Mikkel przyglądał się uważnie. - Co panowie wiedzą o jego kontaktach w środowisku znajomych i przyjaciół? Miał z kimś konflikt? Może pojawiła się jakaś dziewczyna? - zastanawiał się, w przeciwieństwie do Nystroma zaczynając łagodnie. - Panie Forsberg, rozumiem, że to trudny czas i niełatwy temat, lecz musimy także zapytać o pańskiego drugiego syna. Czy Samuel pozostawał w kontakcie z Karlem? Mają panowie wiedzę na temat ich kontaktów? Muszę też zapytać, czy pan - tu spojrzał na Arona - Ma wrogów, którzy byliby zdolni wykorzystać syna przeciwko panu - pytał.
#1 spostrzegawczość na podwórzu
#2 spostrzegawczość podczas rozmowy
#3 charyzma
- Za najczystszymi drzwiami ludzie trzymają najbrudniejsze sekrety - skomentował jedynie Mikkel, marszcząc brwi w zastanowieniu nad słowami wicekomendant o prawdziwych relacjach w tej gałęzi Forsbergów, które mogły być kluczowe, aby odnaleźć Samuela. Mimo, że przed rokiem wzięli je pod lupę prowadząc dochodzenie w sprawie Karla, to Mikkel i tak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jedynie zajrzeli przez dziurkę od klucza - i to załzawionym okiem. Żadna rodzina nie była idealna, a te, które próbowały takie udawać, zazwyczaj obrazkiem doskonałości przysłaniały trupy w szafie. Wiedział to już rok temu, teraz zaś zniknięcie najmłodszego syna jedynie utwierdzało Norwega w przekonaniu, że w jego ówczesnych podejrzeniach było więcej słuszności. - Pytania o Karla będą konieczne, choć Aronowi mogą się nie spodobać - mruknął Guldbrandsen, wzdychając lekko, bo spodziewał się muru na jaki sie natkną w związku z tym. Karl wydawał się wrzodem na tyłku swojego ojca, psując jego reputację, działając na szkodę całej rodziny - wtedy i nadal jak wynikało z informacji posiadanych przez wicekomendant. Aron Forsberg mógł być ważnym politykiem, mógł wystarczyć jedynie jeden jego list, aby postawić na nogi całą Kruczą Straż, lecz jeśli naprawdę potrzebował ich pomocy w odnalezieniu najmłodszego potomka, to musiał być gotów udzielić odpowiedzi na niewygodne pytania. Guldbrandsen zmarszczył brwi przez zaprzeczenie Ermann o nowych powiązaniach z magią zakazaną - dlaczego więc siedział na tym krzesle? Nystrom był wyborem oczywistym. Nawet jeśli sprawa była banalna i gówniarz po prostu uciekł z domu, to był synem polityka i przez te właśnie koneksje zostaną wybrani najlepsi ludzie. Guldbrandsen jednak nie odbywał nawet stażu w wydziale poszukiwań, swoją obecność tu wiązał jedynie z Karlem. Nie pytał jednak i nie komentował tego w żaden sposób. Skoro zlecono mu to zadanie, zamierzał się tym zająć; wicekomendant wyraziła się dostatecznie jasno jak powinien to potraktować - priorytetowo. - Będziemy musieli znaleźć Karla i się z nim rozmówić - skomentował, spoglądając na Jana-Erika; zdziwiłby się, gdyby starszy oficer miał w tym względzie inne zdania. - Rodzice i Morgan mogą ukrywać niewygodne fakty, dobrze więc byłoby udać się do szkoły, znaleźć jego przyjaciół, znajomych - zastanawiał się głośno. To w pierwszej kolejności przychodziło mu do głowy.
Wpisanie Nystroma jako prowadzącego wydawało mu się rzeczą oczywistą, więc skinął jedynie głową. Sprawa dotyczyła zaginięcia, więc to on powinien ją kierować; jeśli mieliby na celowniku wytropienie ślepca, wyraziłby swoje wątpliwości - Nystrom może i miał wiele lat doświadczenia więcej, lecz nie był już Wysłannikiem, w przeciwieństwie do niego. Respektował jego staż, lecz nie czuł się zielonym żółtodziobem z mlekiem pod nosem, aby dać się traktować jak pachołek. Wstał z miejsca i powstrzymał uśmiech, jaki cisnął mu się na usta, przez komentarz Szweda rzucony do wicekomendant na pożegnanie - podpisałby się pod takim wnioskiem, niewątpliwie. Od pieniędzy rodziców nie jednemu nastolatkowi przewracało się w głowie. Wzruszył jedynie ramionami, oglądając się na Ermann, jakby własnie dostali powód dlaczego Nystrom uchodzi za najmniej lubianego oficera, po czym wyszedł za nim.
Łapanie go za ramię było niepotrzebne. Zatrzymałby się, aby wysłuchać tego, co Nystrom ma do powiedzenia, wystarczyło jedynie powiedzieć, czuł jednak, że powinien do tego przywyknąć. - Sądzę, że tak. Trochę rozmawialiśmy wtedy z Aronem - odparł cicho po krótkim zastanowieniu. Blizna na policzku była zbyt charakterystyczna, podobnie jak ostre rysy. - Panie Nystrom, sądzę, że w pańskim towarzystwie to oczywiste która rola mi przypada w udziale - nawet nie starał się ukryć ironii, która zabrzmiała wyraźnie i błąkała się w uniesionych kącikach ust. Nie wyglądał na złego glinę? Dobre. Przez poklepanie po ramieniu, to jak się do niego zwracał już czuł, że traktuje go protekcjonalnie, lecz skupił się na otrzymanych aktach i zdjęciu. Zapracowany człowiek rzeczywiście może nawet i czas świąteczny poświęcić pracy, lecz w przypadku polityka sprawa miała się inaczej. Oni zbyt dużą wagę przywiązywali do wizerunku i własnej reputacji. Który ojciec porzuca rodzinę na rzecz wizyty w Niemczech w najważniejszym dla bliskich czasie w roku? Wydało mu się to dziwne. - Pamiętam kilku galdrów, którzy rok temu byli powiązani z Karlem. Trzeba będzie sprawdzić, czy nie plącze się u nich. Gdzie Karl, tam może być i ślad Samuela - dodał cicho
Kojarzył galdra, który został przydzielony do tej sprawy, z wydziału technicznego. Fin o nazwisku Rantala. Sprawiał wrażenie profesjonalisty, a z tego co o nim wiedział, to w istocie nim był. CIche, poukładane usposobienie mogło dobrze współgrać z jego własnym - opanowanym i spokojnym; mogło wejść za to w konflikt z rozkrzykanym Nystromem, lecz przypuszczał, że Rantala w czasie swojego długiego stażu zdążył się do takich już przyzwyczaić. Teleportował całą ich trójkę pod dom Forsberga, a raczej rezydencję, która robiła niemałe wrażenie. Guldbrandsen sam wywodził się z zamożnej rodziny, lecz nie mogli równać się z tak majętnym klanem - posiadłość i nowe, sportowe auto robiło wrażenie (skłamałby mówiąc, że nie wsiadłby chętnie za kółko). Wciskając dłonie do kieszeni zimowego płaszcza rozglądał się po posesji, jakby miał odnaleźć spojrzeniem ślad Samuela, lecz zamiast przeszukiwać przykryty grubą pierzyną śniegu ogród, to ruszył ku drzwiom wejściowym za Rantalą i Nystromem.
- Tak, w istocie interesujące. Nawet na najdalszej północy radzą sobie bez magii - odpowiedział Mikkel, spoglądając na wysokie okiennice, lecz w rzeczywistości nie trwonił czasu na rozmyślania o śniących. Szanował ich za to, że byli na tyle sprytni, aby wypracować własne technologie ułatwiające im życie - ale jego myśli zajmowały inne sprawy.
Guldbrandsen nie spodziewał się, aby drzwi otworzył im sam Aron Forsberg. W domach takich jak ten, u tak majętnych rodzin zazwyczaj pracowała gosposia, zarządca - co najmniej jedna osoba, która zajmowała się sprawami maluczkich jak sprzątanie i gotowanie. Gościł już w tym domu, dlatego kojarzył łysawego, starszego mężczyzna. Skinął mu głową w podzięce (jak przed rokiem), kiedy zaklęciem wyczyścił mu buty (chociaż i tak wytarł je o wycieraczkę przed przekroczeniem progu), po czym ruszył za nim korytarzem czując, że ma deja vu. Już kilkokrotnie przemierzał ten sam hol, siedział w tym samym saloniku, gdzie przyjął ich sam Aron Forsberg.
- Panie Forsberg, dzień dobry - odezwał się, wchodząc do saloniku, po którym rozejrzał się uważnie, jakby sprawdzał, czy coś się zmieniło przez ten rok. Zatrzymał jednak spojrzenie na twarzy Arona, ciekaw, czy go rozpoznaje. Czy powinien dziwić go ten uśmiech, prezentowany zawsze światu, zarówno na łamach gazet, jak i teraz? Nawet wtedy, kiedy zaginął jego syn? Przyglądał mu się uważnie, szukając prawdziwych emocji, szczerych uczuć, przypuszczając, że sam został rozpoznany, dlatego zrezygnował z przedstawienia się. Podał mu rękę zaraz po Nystromie w geście przywitania.
- Czas nagli - odpowiedział Mikkel, tonem poważnym i sugerującym, że ich szybkie pojawienie się było dyktowane naprawdę priorytetowym traktowaniem całej sprawy. Musieli grać w tę gierkę, trzymać się swoich ról, chociaż wszyscy doskonale wiedzieli dlaczego pojawili się tak szybko - stały za tym pieniądze i konseksje Forsberga. O tym nie mówiło się jednak głośno. To znaczy - Nystrom pewnie by to powiedział, ale i on musiał mieć świadomość, że Forsberg mógłby doprowadzić do jego zwolnienia, gdyby chciał. Mikkel podał także rękę najstarszemu synowi, Morganowi, przyglądając mu się nie mniej uwaznie, zanim zajął miejsce na kanapie, wracając wzrokiem do Arona. Na herbatę i maślane ciasteczka nawet nie zerknął, jedynie znów skinął głową w podzięce. Nystrom, jak tego Mikkel mógł się spodziewać, od razu przeszedł do rzeczy, zaczynając z grubej rury nazywając to zniknięcie ucieczką.
- A pan? Jak wyglądało pana ostatnie sp0otkanie z bratem? - zwrócił się do Morgana, uznając, że to nie mniej istotne. Kto widział Samuela jako ostatni? Rozstali się w kłótni? Musieli powiedzieć prawdę, dlatego obu Forsbergom Mikkel przyglądał się uważnie. - Co panowie wiedzą o jego kontaktach w środowisku znajomych i przyjaciół? Miał z kimś konflikt? Może pojawiła się jakaś dziewczyna? - zastanawiał się, w przeciwieństwie do Nystroma zaczynając łagodnie. - Panie Forsberg, rozumiem, że to trudny czas i niełatwy temat, lecz musimy także zapytać o pańskiego drugiego syna. Czy Samuel pozostawał w kontakcie z Karlem? Mają panowie wiedzę na temat ich kontaktów? Muszę też zapytać, czy pan - tu spojrzał na Arona - Ma wrogów, którzy byliby zdolni wykorzystać syna przeciwko panu - pytał.
#1 spostrzegawczość na podwórzu
#2 spostrzegawczość podczas rozmowy
#3 charyzma
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:59
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 27
--------------------------------
#3 'k100' : 96
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 27
--------------------------------
#3 'k100' : 96
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:59
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Pomieszczenie po którym mogą się rozejrzeć, a które towarzyszy im we wstępnym przesłuchaniu, jest przytulne, ale jak wypada w przypadku polityków „najbliżej ludu”, absolutnie oddalone stylistycznie od skromności. Kanapy na których siadali nie były zabytkowe, były za to markowe, bo o ile nie znaliście się na markach meblarskich tak dobrze, jak śpiący na pieniądzach Forsberg, który może pozwolić sobie na nie jak na oddychanie – z pewnością widzieliście podnóżek wykonany w łudząco podobnym stylu na wystawce w domu handlowym dwie ulice dalej od siedzimy Kruczej Straży, w dzielnicy Ostatniej Walkirii. Nic w otoczeniu nie sugerowało wam nieczystych intencji ani Arona, ani Morgana – mężczyźni wydawali się wręcz transparentni, nawet pomimo faktu, że dawny, emocjonalny przewrót Karla nabrudził im obojgu w papierach.
Mowa ciała gospodarzy oszukiwała więc nawet Mikkela , bo chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że politycy nie mogą odkrywać wszystkich kart, nie miał żadnych dowodów na ich możliwy stres większy niż w przypadku zniknięcia z domu nieletniego dziecka – wyglądali na zestresowanych, kryjących ten stres dość udolnie pod płaszczykiem wyuczonego uśmiechu.
Technik nie przedstawiał się, uznał widocznie, że jego tożsamość najlepiej wygląda nieoznakowana – był Kruczym Strażnikiem, przyszedł tutaj z innymi Kruczymi Strażnikami i tak długo jak wykonywał swoje obowiązki, za razem nie zdradzając swojej tożsamości politykom, był zwyczajnie zadowolony i oddany w równiej części. Oddany byłby nawet w innej sytuacji, ale widocznie cenił sobie chociaż szczątkowe zadowolenie.
Cień konsternacji pojawił się na twarzy Morgana, w momencie, w którym Nystrom przypuścił ucieczkę jego brata. Spojrzenie ukradkiem w kierunku ojca, miało w sobie cień emocji jeszcze nierozpoznanych. I chociaż obecnie myśli obydwojga Forsbergów pozostawały dla nich raczej jedną, wielką niewiadomą, ukrytą pod „poprawnością polityczną”, po chwili to wszystko miało się zmienić.
Ale jeszcze nie teraz.
Aron spogląda w dłonie Nystroma, błądząc promieniem źrenic po notesie w nich złożonych. Gdy pada pytanie, Forsberg prostuje się na fotelu.
- Nie zakładam, że uciekł – mówi Aron z dobrotliwą miną. Jakby chciał albo wzbudzić współczucie wobec siebie, albo okazać pożałowanie co do przypuszczeń Jana-Erika. Chociażby przez fakt, że ktoś taki jak polityk Forsberg potrafił kłamać nawet w szczere oczy – wyłapanie spojrzenia jego nie było niczym trudnym.Pomimo wysokiej charyzmatyczności ofiary Daru Odyna, Nystrom z łatwością stwierdzić, że Aron… Sam nie wie. Nie kłamie, a nie wie. Żywi się nadzieją, ale nie może dostarczyć im pewnej informacji na temat możliwego pobytu syna ani nie ma najmniejszego pojęcia, kto mógłby dopuścić się jego porwania. Bo właśnie w to chce wierzyć – że to wszystko jest tylko porwaniem, ciosem wycelowanym w niego samego przez jego przeciwników politycznych, a nie zaplanowanym działaniem syna w pojedynkę. – Znam nazwiska kilkorga jego znajomych ze szkoły, mogę podać adresy, jeżeli coś to da – podpowiedział w ramach odpowiedzi na pytanie o potencjalne położenie syna. Dar Odyna sugeruje, że nie pomyślał o tym wcześniej . – A ostatni raz… Dwa dni temu. O sprawach codziennych, żadnej kłótni, jeżeli chcecie panowie o to spytać. Codziennie w końcu rozmawiałem z synem, uważam, że rozmowa z chłopcem w okresie dojrzewanie jest niezwykle ważna, tylko w ten sposób mogę pomóc mu w rozwoju. Nie da się nauczyć odpowiedzialności i kształtować dziecka odpowiednio bez kontaktu z nim, pewnie wiecie to panowie… – powiedział, chociaż Jan-Erik doskonale wiedział już, że poszukiwanie wspomnienia sprzed dwóch dni nie przyniosło skutku. Być może to Dar Odyna przestawał działać? Wątpliwe. Aron Forsberg widocznie oszukał was w temacie dobrego kontaktu z synem, ponownie próbując mydlić oczy przydługą gadką wokół tematu.
Nie pokłócili się, bo do rozmowy w ostatnich dniach faktycznie nie doszło,
Morgan, lustrowany również przez Guldbrandsena, wydaje się słabszym ogniwem – gania za ideałem ojca, jeszcze go nie dosięgnąwszy. Plotki mówiły kiedyś, że na szczyt nie chce dostać się tak jak ojciec, zwyczajną charyzmą i dobrze dobranymi słówkami, a włażeniem do tyłka bardziej wpływowych niż on. Dostać się tam miał na plecach Arona, ale już mniejsza o to.
- Panie Guldbrandsen, widujemy się z bratem codziennie, mieszkamy tu razem. Jeszcze dwa dni temu rano, kiedy teleportował się na Akademię, zamieniliśmy kilka słów – wydawał się być szczery, co poczuć mógł zarówno Mikkel, a co do czego upewnić mógł się Jan-Erik, nie wysilając się ze swoją umiejętnością zaglądania ludziom do głów – Morgan był mniej skażony od ojca. To pchało się na myśl i pozwalało wierzyć, że okaże się bardziej pomocny i faktycznie zatroskany nie o swoją karierę, a o bezpieczeństwo Samuela. – Potem nikogo z nas nie było w domu, nasz lokaj zostawił dom pod opieką pani Astrid, a kolejnego ranka, kiedy nie pojawił się na śniadaniu… Wysłałem do was list. A Karl… - powiedział Morgan, patrząc kątem oka na ojca, wyjątkowo niepewnym spojrzeniem. Zdecydował, że to on sam odpowie na pytanie dotyczące Karla. Czy zaplanowali taki ciąg zdarzeń? Czy umówili się, że to właśnie młodszy Forsberg odpowie na pytania dotyczące średniego z braci? Tego nie mogli jeszcze wiedzieć. – Karl miał najlepszy kontakt z Samuelem, to niewielka różnica wieku… - mówił niepewnie, jakby miał pojedyncze wątpliwości co do tego, co powinien powiedzieć. W teorii przecież sprawa Karla “wyjaśniła”, że ten jest niewinnym, zagubionym chłopcem. Widocznie bano się jednak pytań tego typu. Jasnego powiązania sprawy Karla i Samuela. - Samuel to poukładany chłopiec. Naprawdę. Wszyscy nie rozumiemy, dlaczego zniknął. On nie miał wrogów, podobno był lubiany. Wszystko co złe w rodzinie go omijało. Nie przeżył śmierci matki tak mocno jak ja i Karl, miał wtedy raptem kilka lat, nie pamiętał jej tak dobrze - mówił, teraz już nie patrząc ku ojcu, chociaż sam Aron spoglądał już częściej ku synowi. Czyżby rozważał faktyczne otwarcie się przed Strażnikami dla dobra syna? Ile mrocznych sekretów mógł poświęcić, by odnaleźć syna? Część? Wszystkie?
- Przyznam szczerze, to ja i Karl kłóciliśmy się najczęściej. Absolutna różnica światopoglądu, sami panowie rozumiecie. Teraz… Jest między nami lepiej. Miał tu być, ale… - mówił, ale przerwano mu.
- Pewnie zaspał - skwitował trochę gorzko Aron, pierwszy raz zdobywając się na jakiekolwiek emocje. - Właściwie jedna opcja, którą do tej pory rozważałem, to by moi polityczni przeciwnicy chcieli zrobić mu krzywdę. Albo go ośmieszyć. Ale czy byliby do tego zdolni? - westchnął, chociaż pewnie zamiast strategicznego “go”, użyć chciał strategicznego “mnie”. - Nie wiem, wszyscy jesteśmy politykami. Gdyby ktoś dopuścił się tego… Zaprzepaściłby swoją karierę na dobre…
Wykonujecie kolejne rzuty:
#1 na charyzmę w dalszej rozmowie i przy dalszych pytaniach.
#2 Jan-Erik rzuca na Dar Odyna, jeżeli wciąż chce kontynuować używanie tej umiejętności.
Jedyne co zauważacie na podstawie swoich rzutów spostrzegawczości, to że Morgan mówi więcej od ojca, jednak jeszcze więcej mówiłby zapewne bez jego towarzystwa. Być może przyszpilenie go w samotności okaże się kluczowe?
Mistrz Gry wykonuje rzut na spostrzegawczość trzeciego Strażnika, być może po całej rozmowie poskutuje to kolejnym spostrzeżeniem.
Technik nie przedstawiał się, uznał widocznie, że jego tożsamość najlepiej wygląda nieoznakowana – był Kruczym Strażnikiem, przyszedł tutaj z innymi Kruczymi Strażnikami i tak długo jak wykonywał swoje obowiązki, za razem nie zdradzając swojej tożsamości politykom, był zwyczajnie zadowolony i oddany w równiej części. Oddany byłby nawet w innej sytuacji, ale widocznie cenił sobie chociaż szczątkowe zadowolenie.
Cień konsternacji pojawił się na twarzy Morgana, w momencie, w którym Nystrom przypuścił ucieczkę jego brata. Spojrzenie ukradkiem w kierunku ojca, miało w sobie cień emocji jeszcze nierozpoznanych. I chociaż obecnie myśli obydwojga Forsbergów pozostawały dla nich raczej jedną, wielką niewiadomą, ukrytą pod „poprawnością polityczną”, po chwili to wszystko miało się zmienić.
Ale jeszcze nie teraz.
Aron spogląda w dłonie Nystroma, błądząc promieniem źrenic po notesie w nich złożonych. Gdy pada pytanie, Forsberg prostuje się na fotelu.
- Nie zakładam, że uciekł – mówi Aron z dobrotliwą miną. Jakby chciał albo wzbudzić współczucie wobec siebie, albo okazać pożałowanie co do przypuszczeń Jana-Erika. Chociażby przez fakt, że ktoś taki jak polityk Forsberg potrafił kłamać nawet w szczere oczy – wyłapanie spojrzenia jego nie było niczym trudnym.
Nie pokłócili się, bo do rozmowy w ostatnich dniach faktycznie nie doszło,
Morgan, lustrowany również przez Guldbrandsena, wydaje się słabszym ogniwem – gania za ideałem ojca, jeszcze go nie dosięgnąwszy. Plotki mówiły kiedyś, że na szczyt nie chce dostać się tak jak ojciec, zwyczajną charyzmą i dobrze dobranymi słówkami, a włażeniem do tyłka bardziej wpływowych niż on. Dostać się tam miał na plecach Arona, ale już mniejsza o to.
- Panie Guldbrandsen, widujemy się z bratem codziennie, mieszkamy tu razem. Jeszcze dwa dni temu rano, kiedy teleportował się na Akademię, zamieniliśmy kilka słów – wydawał się być szczery, co poczuć mógł zarówno Mikkel, a co do czego upewnić mógł się Jan-Erik, nie wysilając się ze swoją umiejętnością zaglądania ludziom do głów – Morgan był mniej skażony od ojca. To pchało się na myśl i pozwalało wierzyć, że okaże się bardziej pomocny i faktycznie zatroskany nie o swoją karierę, a o bezpieczeństwo Samuela. – Potem nikogo z nas nie było w domu, nasz lokaj zostawił dom pod opieką pani Astrid, a kolejnego ranka, kiedy nie pojawił się na śniadaniu… Wysłałem do was list. A Karl… - powiedział Morgan, patrząc kątem oka na ojca, wyjątkowo niepewnym spojrzeniem. Zdecydował, że to on sam odpowie na pytanie dotyczące Karla. Czy zaplanowali taki ciąg zdarzeń? Czy umówili się, że to właśnie młodszy Forsberg odpowie na pytania dotyczące średniego z braci? Tego nie mogli jeszcze wiedzieć. – Karl miał najlepszy kontakt z Samuelem, to niewielka różnica wieku… - mówił niepewnie, jakby miał pojedyncze wątpliwości co do tego, co powinien powiedzieć. W teorii przecież sprawa Karla “wyjaśniła”, że ten jest niewinnym, zagubionym chłopcem. Widocznie bano się jednak pytań tego typu. Jasnego powiązania sprawy Karla i Samuela. - Samuel to poukładany chłopiec. Naprawdę. Wszyscy nie rozumiemy, dlaczego zniknął. On nie miał wrogów, podobno był lubiany. Wszystko co złe w rodzinie go omijało. Nie przeżył śmierci matki tak mocno jak ja i Karl, miał wtedy raptem kilka lat, nie pamiętał jej tak dobrze - mówił, teraz już nie patrząc ku ojcu, chociaż sam Aron spoglądał już częściej ku synowi. Czyżby rozważał faktyczne otwarcie się przed Strażnikami dla dobra syna? Ile mrocznych sekretów mógł poświęcić, by odnaleźć syna? Część? Wszystkie?
- Przyznam szczerze, to ja i Karl kłóciliśmy się najczęściej. Absolutna różnica światopoglądu, sami panowie rozumiecie. Teraz… Jest między nami lepiej. Miał tu być, ale… - mówił, ale przerwano mu.
- Pewnie zaspał - skwitował trochę gorzko Aron, pierwszy raz zdobywając się na jakiekolwiek emocje. - Właściwie jedna opcja, którą do tej pory rozważałem, to by moi polityczni przeciwnicy chcieli zrobić mu krzywdę. Albo go ośmieszyć. Ale czy byliby do tego zdolni? - westchnął, chociaż pewnie zamiast strategicznego “go”, użyć chciał strategicznego “mnie”. - Nie wiem, wszyscy jesteśmy politykami. Gdyby ktoś dopuścił się tego… Zaprzepaściłby swoją karierę na dobre…
Wykonujecie kolejne rzuty:
#1 na charyzmę w dalszej rozmowie i przy dalszych pytaniach.
#2 Jan-Erik rzuca na Dar Odyna, jeżeli wciąż chce kontynuować używanie tej umiejętności.
Jedyne co zauważacie na podstawie swoich rzutów spostrzegawczości, to że Morgan mówi więcej od ojca, jednak jeszcze więcej mówiłby zapewne bez jego towarzystwa. Być może przyszpilenie go w samotności okaże się kluczowe?
Mistrz Gry wykonuje rzut na spostrzegawczość trzeciego Strażnika, być może po całej rozmowie poskutuje to kolejnym spostrzeżeniem.
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 11:59
The member 'Prorok' has done the following action : kości
'k100' : 2
'k100' : 2
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:00
Przymyka oczy w konsternacji, gdy wyuczony Dar Odyna nie daje rezultatu innego niż dalsza niewiedza. Choć, czy nie warto stwierdzić, że nawet nieznajomość faktów bywa drogocenną informacją? Jan-Erik nie uśmiecha się powabnie, nie kiwa ze zrozumieniem dyńką, jedynie czeka na dalsze słowa, gdy na końcu języka pali się sformułowanie, że gówniarz prawdopodobnie z nudów wyprawia takie rzeczy. Naturalnie, nie wyraża go głośno, migiem ciszę przerywa głos Guldenbrandsena, który dyplomatycznie korzysta z krasy swojej mowy. Nystrom nie reaguje inaczej, niż spoglądając dalej na Arona, spodziewa się, że to nie wsio, co ma mu do przekazania.
— Da — odpowiada krótko na wiadomość, że ten może podać personalia jego kumpli ze szkoły. Kruczy uczciwie wątpi, że staliby oni za porwaniem smarka, ale jeśli jednego nauczyło go ostatnie trzydzieści lat służby, to, że lepiej mieć za dużo danych niż za mało. Starczy więc, że Forsberg spisze na druczku dane osobowe innych uczniów, a oni już się tym zajmą. W swojej porze rzecz jasna. Swoją drogą, dobry test jak dobrze właściwie zna on własnego syna. Każdy ojciec pragnie wierzyć, że na wylot, ale życie weryfikuje takie hipotezy. Gorzka ślina ścieka w dół gardła, wspominając własną klęskę wychowawczą, która bezustannie jest mu drzazgą.
— Dziecko potrzebuje twardej ręki — odpowiada skrótowo i twardo, na uporczywe kwokanie Arona, który krąży wkoło tematu niczym mucha wkoło gówna. Skupiony na korzystaniu z własnych umiejętności oddycha bez nerwów, przypatrując się rozmówcy, w którego jaźni próżno szukać tamtego wspomnienia. Ewentualności jest wiele. Dar Odyna to ledwie ułamek tego, co sam bóg potrafi, Jan-Erik pomimo wieku, nie jest w stanie na zawołanie przeszukać każdej cząstki umysłu ofiary. Kolejną kwestią jest to, że echa tamtej rozmowy może w ogóle w jego umyśle nie być i to ku temu wariantowi Kruczy się skłania, uznając, że najprawdopodobniej gospodarz łże. — O sprawach codziennych, czyli? Panie Forsberg, proszę wypowiadać się ze szczegółami. Każda informacja jest ważna, abyśmy mogli szybko odnaleźć pana syna. Każda godzina zwłoki działa na niekorzyść — zawiesza wzrok ponownie na najstarszym człowieku, lecz urywa nić własnego daru, nie przeszukując głębiej mózgu mężczyzny. Podejrzewa, że i tak to nic nie da, a termin nagli. Najchętniej zamknąłby sprawę dziś, znalazł młokosa u jakiegoś równie debilnego koleżki i na wieczór wrócił do domu, bo trzeba zreperować spłuczkę.
Zdecydowanie różnią się z Guldbrandsenem. Ten zdaje się zwracać się wręcz ciepło i z pełnym zrozumienia głosem, natomiast Jan-Erik twardo i oby szybciej i konkretniej. Każdy Kruczy ma swoją politykę, tak to już bywa. Nystrom też potrafi być sympatyczny, a przynajmniej tak mu się wydaje, choć od lat przyjaźń potrafi okazać już jeno córce i flaszce wódki.
— Kim jest pani Astrid? Czy przez ostatnie miesiące zatrudnialiście kogoś nowego w tym domu? — pyta szybko, przenosząc spojrzenie na Morgana i to na nim koncentrując swój Dar. Najstarszy syn, nagle wydaje się znacznie bardziej wartościowym dyskutantem dla tej sprawy. Pośpiech myśli w głowie oficera przybiera kuriozalne tory. Coraz mocniej odnosi wrażenie, że gówno się od Forsbergów dowiedzą, ale to wcale nie oznacza, że wyprawa do tej forsiastej posiadłości jest bezcelowa. Są tu ludzie, którzy mogą mieć podobnie dużo, o ile nie więcej pogłosek na temat smarkacza. — Czy przez minione miesiące Samuel nawiązał jakieś nowe znajomości albo znalazł sobie pannę? Czy coś w jego postępowaniu było nietypowe albo pozwalałoby wierzyć, że nie mówi prawdy? Panie Forsberg, skoro rozmawia pan codziennie z synem, to powinien pan coś zauważyć, prawda? — pyta obydwu na raz, ale swój dar skupia na Morganie. — A pan? — spogląda na młodszego. — Czy coś w zachowaniu pańskich braci — specjalnie używa liczby mnogiej, licząc, że obraz wspomnienia zwizualizuje się w głowie Morgana, aby móc tam spojrzeć — zwróciło pana uwagę wtedy, lub teraz nabiera głębszego sensu? — pytanie jest obszerne, a Nystrom nie liczy nawet na odpowiedź. Interesuje go jedynie to, o czym pomyśli Morgan.
— Zaspał? — brew podciąga w górę jakby w niedowierzaniu. Już dawno po szóstej rano. — Możemy wnieść sądowy nakaz przesłuchania dla Karla i doprowadzić na komendę, aby złożył zeznania w sprawie zaginięcia chłopaka, a jeśli to kwestia twardego snu, to wyślemy tam oddział, aby go obudził — snuje sadystyczne scenariusze, niewygodne na renomy klanu, świadom, że Forsbergowie nie pragną porównywalnego rozgłosu wokół i tak pokrytego już niechlubną opinią syna i brata. — Oczywiście, to nie będzie konieczne, jeśli jemu, tak jak panom, zależy mu na dobru brata — dodaje, rad, że Mikkel pyta wprost o sposobność kontaktu z nim. To nie groźba, nie obietnica, a zwykłe oświadczenie o procedurze pozwala mu myśleć, że czy Karl tego chce, czy nie, ojczulek pomoże mu podjąć decyzje co do odpowiedzenia na parę pytań, a najlepszą osobą do tego przesłuchania będzie nie kto inny, jak Mikkel Guldbrandsen, który nie dosyć, że pozostaje aktywnym Wysłannikiem, to dodatkowo zna tego śmiecia oraz, jak się dziś okazuje, ma olej w głowie.
— Guldbrandsen — zwraca się do Kruczego. — Zastąp mnie, muszę się odlać — rzuca niemal machinalnie, spogląda na właściciela domu, a tuż potem na lokaja. — Gdzie jest klop? Zaprowadzi mnie pan? Gubię się w takich rezydencjach — gówno prawda, pamięta mijane drzwi, które ewidentnie mogą kryć toaletę, poza tym śmiało porozgląda się po domu nieskrępowany obecnością gospodarzy, ale nie to jest tematem tej prośby i nie liczy, że będzie mieć ku temu szansę. Pragnie zostać z lokajem sam na sam, świadom, że to on może wiedzieć nie tylko więcej na temat domniemanej ucieczki (lub porwania, niech będzie) Samuela, ale i pozbawiony jest charakterystycznego politycznego stylu bycia, które Jan-Erik zwyczajowo nazywa pierdolenie o Jepsenie.
#1 charyzma (rzut 44 + statystyka 10 = 54)
#2 Dar Odyna (rzut 97 [90-99 – dostęp do ostatnich wspomnień i przeszłości postaci, możliwość odczytania aktualnych myśli i poznania sekretu postaci]
— Da — odpowiada krótko na wiadomość, że ten może podać personalia jego kumpli ze szkoły. Kruczy uczciwie wątpi, że staliby oni za porwaniem smarka, ale jeśli jednego nauczyło go ostatnie trzydzieści lat służby, to, że lepiej mieć za dużo danych niż za mało. Starczy więc, że Forsberg spisze na druczku dane osobowe innych uczniów, a oni już się tym zajmą. W swojej porze rzecz jasna. Swoją drogą, dobry test jak dobrze właściwie zna on własnego syna. Każdy ojciec pragnie wierzyć, że na wylot, ale życie weryfikuje takie hipotezy. Gorzka ślina ścieka w dół gardła, wspominając własną klęskę wychowawczą, która bezustannie jest mu drzazgą.
— Dziecko potrzebuje twardej ręki — odpowiada skrótowo i twardo, na uporczywe kwokanie Arona, który krąży wkoło tematu niczym mucha wkoło gówna. Skupiony na korzystaniu z własnych umiejętności oddycha bez nerwów, przypatrując się rozmówcy, w którego jaźni próżno szukać tamtego wspomnienia. Ewentualności jest wiele. Dar Odyna to ledwie ułamek tego, co sam bóg potrafi, Jan-Erik pomimo wieku, nie jest w stanie na zawołanie przeszukać każdej cząstki umysłu ofiary. Kolejną kwestią jest to, że echa tamtej rozmowy może w ogóle w jego umyśle nie być i to ku temu wariantowi Kruczy się skłania, uznając, że najprawdopodobniej gospodarz łże. — O sprawach codziennych, czyli? Panie Forsberg, proszę wypowiadać się ze szczegółami. Każda informacja jest ważna, abyśmy mogli szybko odnaleźć pana syna. Każda godzina zwłoki działa na niekorzyść — zawiesza wzrok ponownie na najstarszym człowieku, lecz urywa nić własnego daru, nie przeszukując głębiej mózgu mężczyzny. Podejrzewa, że i tak to nic nie da, a termin nagli. Najchętniej zamknąłby sprawę dziś, znalazł młokosa u jakiegoś równie debilnego koleżki i na wieczór wrócił do domu, bo trzeba zreperować spłuczkę.
Zdecydowanie różnią się z Guldbrandsenem. Ten zdaje się zwracać się wręcz ciepło i z pełnym zrozumienia głosem, natomiast Jan-Erik twardo i oby szybciej i konkretniej. Każdy Kruczy ma swoją politykę, tak to już bywa. Nystrom też potrafi być sympatyczny, a przynajmniej tak mu się wydaje, choć od lat przyjaźń potrafi okazać już jeno córce i flaszce wódki.
— Kim jest pani Astrid? Czy przez ostatnie miesiące zatrudnialiście kogoś nowego w tym domu? — pyta szybko, przenosząc spojrzenie na Morgana i to na nim koncentrując swój Dar. Najstarszy syn, nagle wydaje się znacznie bardziej wartościowym dyskutantem dla tej sprawy. Pośpiech myśli w głowie oficera przybiera kuriozalne tory. Coraz mocniej odnosi wrażenie, że gówno się od Forsbergów dowiedzą, ale to wcale nie oznacza, że wyprawa do tej forsiastej posiadłości jest bezcelowa. Są tu ludzie, którzy mogą mieć podobnie dużo, o ile nie więcej pogłosek na temat smarkacza. — Czy przez minione miesiące Samuel nawiązał jakieś nowe znajomości albo znalazł sobie pannę? Czy coś w jego postępowaniu było nietypowe albo pozwalałoby wierzyć, że nie mówi prawdy? Panie Forsberg, skoro rozmawia pan codziennie z synem, to powinien pan coś zauważyć, prawda? — pyta obydwu na raz, ale swój dar skupia na Morganie. — A pan? — spogląda na młodszego. — Czy coś w zachowaniu pańskich braci — specjalnie używa liczby mnogiej, licząc, że obraz wspomnienia zwizualizuje się w głowie Morgana, aby móc tam spojrzeć — zwróciło pana uwagę wtedy, lub teraz nabiera głębszego sensu? — pytanie jest obszerne, a Nystrom nie liczy nawet na odpowiedź. Interesuje go jedynie to, o czym pomyśli Morgan.
— Zaspał? — brew podciąga w górę jakby w niedowierzaniu. Już dawno po szóstej rano. — Możemy wnieść sądowy nakaz przesłuchania dla Karla i doprowadzić na komendę, aby złożył zeznania w sprawie zaginięcia chłopaka, a jeśli to kwestia twardego snu, to wyślemy tam oddział, aby go obudził — snuje sadystyczne scenariusze, niewygodne na renomy klanu, świadom, że Forsbergowie nie pragną porównywalnego rozgłosu wokół i tak pokrytego już niechlubną opinią syna i brata. — Oczywiście, to nie będzie konieczne, jeśli jemu, tak jak panom, zależy mu na dobru brata — dodaje, rad, że Mikkel pyta wprost o sposobność kontaktu z nim. To nie groźba, nie obietnica, a zwykłe oświadczenie o procedurze pozwala mu myśleć, że czy Karl tego chce, czy nie, ojczulek pomoże mu podjąć decyzje co do odpowiedzenia na parę pytań, a najlepszą osobą do tego przesłuchania będzie nie kto inny, jak Mikkel Guldbrandsen, który nie dosyć, że pozostaje aktywnym Wysłannikiem, to dodatkowo zna tego śmiecia oraz, jak się dziś okazuje, ma olej w głowie.
— Guldbrandsen — zwraca się do Kruczego. — Zastąp mnie, muszę się odlać — rzuca niemal machinalnie, spogląda na właściciela domu, a tuż potem na lokaja. — Gdzie jest klop? Zaprowadzi mnie pan? Gubię się w takich rezydencjach — gówno prawda, pamięta mijane drzwi, które ewidentnie mogą kryć toaletę, poza tym śmiało porozgląda się po domu nieskrępowany obecnością gospodarzy, ale nie to jest tematem tej prośby i nie liczy, że będzie mieć ku temu szansę. Pragnie zostać z lokajem sam na sam, świadom, że to on może wiedzieć nie tylko więcej na temat domniemanej ucieczki (lub porwania, niech będzie) Samuela, ale i pozbawiony jest charakterystycznego politycznego stylu bycia, które Jan-Erik zwyczajowo nazywa pierdolenie o Jepsenie.
#1 charyzma (rzut 44 + statystyka 10 = 54)
#2 Dar Odyna (rzut 97 [90-99 – dostęp do ostatnich wspomnień i przeszłości postaci, możliwość odczytania aktualnych myśli i poznania sekretu postaci]
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:00
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k100' : 97
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k100' : 97
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:01
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
- Musimy rozważać każdą ewentualność. Największy odsetek zniknięć wśród młodocianych to właśnie ucieczka. Bierzemy jednak pod uwagę każdy scenariusz, proszę się nie martwić - wyrzekł Mikkel, starając się zapobiec ewentualnemu konfliktowi, pomiędzy Aronem, a Nystromem. Ostatnim czego w tej chwili potrzebowali to zarzut, że z góry zakładają ucieczkę i oskarżają go o bycie jej powodem. Mówił też szczerze - w tym momencie równie prawdopodobne wydawało się porwanie i ucieczka. Wykorzystać przeciwko Aronowi jego syna mogli chcieć jego polityczni przeciwnicy, ktoś mógł porwać go dla okupu, ale i chłopak sam mógł zwiać, bo pomimo wyuczonych uśmiechów i nieprzejrzanych masek na twarzy Guldbrandsen podejrzewał, że Forsbergowie nie odkrywają przed nimi wszystkich kart. Trudno było mu ocenić, czy polityk mówi prawdę, czy kłamie, stwierdzić jakie emocje naprawdę w nim buzują. Wątpił jednak, aby zmartwienie było całkowicie fałszywe. Bądź co bądź, był jego ojcem, więź pomiędzy rodzicem, a dzieckiem była zbyt silna, by ktokolwiek mógł być zniknięcie latorośli obojętny. - To z pewnością nie zaszkodzi, panie Forsberg. Mimo najszczerszych chęci i dobrych intencji niekiedy młodzi ukrywają przed rodzicami wiele rzeczy, wolą się z nich zwierzyć rówieśnikom, dlatego mogą wiedzieć o czymś, o czym bliscy nie mają pojęcia - mówił dalej, kiwając głową, kiedy Forsberg zgodził się podać adresy i nazwiska kilkorga znajomych ze szkoły.
W końcu zogniskował spojrzenie na Morganie, skupiając się na nim, próbując wychwycić ton głosu, drobne zmiany w mimice. Pierworodny Arona wydawał się szczery w słych słowach, któż mógł jednak wiedzieć, czy talentu do czarowania słowem nie odziedziczył po ojcu? Próbował mu wszak dorównać, iść w jego ślady.
- A czy w ostatnim czasie Samuel zachowywał się inaczej? Coś wzbudziło wasz niepokój? Zwróciło uwagę? - dopytywał dalej. Ze słów Morgana niewiele wynikało. Chłopiec krystaliczny, bezproblemowy, a jednak miał najlepszy kontakt z Karlem, który - jak już wiedzieli - lubił zadzierać z prawem i naruszać granicę moralności. Im więcejmówił Morgan, tym Mikkel bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że powinni znaleźć Karla i z nim porozmawiać. - Czy moglibyśmy prosić o kontakt z Karlem? Powinniśmy z nim porozmawiać. Może Samuel zwierzył mu się z problemów, skoro mieli najbliższy kontakt - zasugerował Mikkel Aronowi beznamiętnym tonem. Nie chciał sugerować powiązania tych spraw, lecz taktowne pominięcie Karla w tym śledztwie byłoby głupotą.
Przeniósł wzrok na Arona, sugerującego, że zniknięcie syna mogłoby być winą politycznych przeciwników, lecz jak sam powiedział - zrujnowałoby to ich karierę na dobre, gdyby coś się wydało.
- Może to nie polityczni przeciwnicy. Może doprowadził pan do jakiejś zmiany, która komuś bardzo się nie spodobała - zastanawiał się na głos. Ustawa przeszkadzająca w interesach? To już bardziej prawdopodobne. - Kogoś pan podejrzewa? - spytał. Z jakiegoś powodu jednak szczerze wątpił, aby Aron powiedział prawdę. Miał też wrażenie, że o wiele więcej udałoby mu się wyciągnąć z Morgana, gdyby nie było obok ojca. Zwietrzył okazję jak do tego doprowadzić, kiedy Jan-Erik poprosił lokaja o wskazanie łazienki. Wątpił w taki przypadek, lecz udał, że pozostał na to całkowicie obojętny i nie zwrócił na to uwagi.
- Panie Forsberg, czy mógłby pan wskazać inspektorowi Rantala pokój Samuela? To nasz technik - zwrócił się do polityka uprzejmym tonem, z nadzieją, że zostanie sam na sam z Morganem.
W końcu zogniskował spojrzenie na Morganie, skupiając się na nim, próbując wychwycić ton głosu, drobne zmiany w mimice. Pierworodny Arona wydawał się szczery w słych słowach, któż mógł jednak wiedzieć, czy talentu do czarowania słowem nie odziedziczył po ojcu? Próbował mu wszak dorównać, iść w jego ślady.
- A czy w ostatnim czasie Samuel zachowywał się inaczej? Coś wzbudziło wasz niepokój? Zwróciło uwagę? - dopytywał dalej. Ze słów Morgana niewiele wynikało. Chłopiec krystaliczny, bezproblemowy, a jednak miał najlepszy kontakt z Karlem, który - jak już wiedzieli - lubił zadzierać z prawem i naruszać granicę moralności. Im więcejmówił Morgan, tym Mikkel bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że powinni znaleźć Karla i z nim porozmawiać. - Czy moglibyśmy prosić o kontakt z Karlem? Powinniśmy z nim porozmawiać. Może Samuel zwierzył mu się z problemów, skoro mieli najbliższy kontakt - zasugerował Mikkel Aronowi beznamiętnym tonem. Nie chciał sugerować powiązania tych spraw, lecz taktowne pominięcie Karla w tym śledztwie byłoby głupotą.
Przeniósł wzrok na Arona, sugerującego, że zniknięcie syna mogłoby być winą politycznych przeciwników, lecz jak sam powiedział - zrujnowałoby to ich karierę na dobre, gdyby coś się wydało.
- Może to nie polityczni przeciwnicy. Może doprowadził pan do jakiejś zmiany, która komuś bardzo się nie spodobała - zastanawiał się na głos. Ustawa przeszkadzająca w interesach? To już bardziej prawdopodobne. - Kogoś pan podejrzewa? - spytał. Z jakiegoś powodu jednak szczerze wątpił, aby Aron powiedział prawdę. Miał też wrażenie, że o wiele więcej udałoby mu się wyciągnąć z Morgana, gdyby nie było obok ojca. Zwietrzył okazję jak do tego doprowadzić, kiedy Jan-Erik poprosił lokaja o wskazanie łazienki. Wątpił w taki przypadek, lecz udał, że pozostał na to całkowicie obojętny i nie zwrócił na to uwagi.
- Panie Forsberg, czy mógłby pan wskazać inspektorowi Rantala pokój Samuela? To nasz technik - zwrócił się do polityka uprzejmym tonem, z nadzieją, że zostanie sam na sam z Morganem.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:01
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
'k100' : 14
'k100' : 14
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:02
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W związku z tym, że Jan-Erik podjął decyzję o wypytaniu ojca o znajomych syna, ten zajął się przez krótką chwilę kartkowaniem notesika, który widocznie trzymał wciąż w wewnętrznej kieszeni marynarki. Po znalezieniu jakiejś pustej strony, jednym zaklęciem otworzył magiczny długopis oraz począł pisać pospiesznie nazwiska. To z jaką wprawnością robił to, sugerowało, że doskonale wiedział z kim zadawał się syn – albo kontrolując to czy nie naraża reputacji domu, albo zwyczajnie podsuwając mu tychże znajomych pod nos. Podana Kruczemu kartka posiadała wypisane na sobie kilka nazwisk, jednak tylko jedno z nich podporządkowano do konkretnego adresu. Czyżby Aron próbował spowalniać ich działania? To, jak szybko odezwał się do Strażników raczej nie opowiadało się po tej stronie, a przeświadczenie jakie Nystrom mógłby posiadać po użyciu na nim Daru Odyna oraz późniejsze słowa Forsberga tylko to potwierdziły.
- Nie mam pojęcia, gdzie mieszka część z nich, mogę wskazać jedynie dzielnice albo miasta, jeżeli to cokolwiek da. Może z aktach Straży znajdziecie coś na ich temat… Jestem gotowy chwycić się każdej możliwości. To dobre dzieciaki z dobrych domów… – mówił, chociażJan-Erik mógł wyczuć podświadomie, że wszystko to jest tylko nadzieją. Że nie jest idiotą i doskonale wie, że nie dowiedziałby się o znajomym, który mógłby mu się nie spodobać. Być może w momentach takich jak ten, Aron czuł się poniekąd przegranym ojcem, stąd też nie reagował na sugestię wychowywania syna twardą ręką. – Z pewnością wie pan, jak wygląda wychowanie dzieci w naszych czasach. Jak wygląda standardowa rozmowa z synem… Jak było w akademii, Samuelu? Dobrze, tato. I trzask drzwiami pokoju. – Słowa wydawały się być zupełnie szczere. – Był raczej zamknięty w sobie, grzeczny. Ale rozmawiać z nim próbowałem. O tym co w świecie nowe, o tym co może zapewnić mu dobrą pozycję w życiu… Ma szesnaście lat. Powinien powoli zaczynać myśleć o przyszłości. Wybrałem mu już studia, ale pozwoliłem wybrać Instytut. Po tym jak Karl wywinął nam numer, nie mogłem już pozwolić sobie na zaprzepaszczenie przyszłości kolejnego syna – wydawało się, że któreś ze słów Kruczych mogło obudzić coś w głowie ojca, by ten począł powoli otwierać się przed nimi. Sugestia, że poukładał przyszłość Samuela od góry do dołu była nazbyt wręcz jaskrawa.
Na kolejne pytanie odpowiadał Morgan.
- Astrid to córka naszej dawnej gospodyni, od kiedy pani Rita nie miała już siły pracować i udała się na wczesną emeryturę, poleciła do pracy swoją córkę. To zaufana kobieta, tak zakładam – ostatnie zdanie wyrażało wątpliwość, jednak ciężko było stwierdzić czy ta była głęboko ugruntowana w głowie Morgana czy zasiana jedynie przez Strażników. – To było kilka miesięcy temu, ale znaliśmy ją wcześniej. Od dziecka wręcz. Wiem gdzie mieszka, mieszka z matką, one obie dobrze znają nas i dobrze znają też Samuela… – powiedział, jakby faktycznie miał taką nadzieję, aDar Odyna znajdujący się w posiadaniu Nystroma tylko to potwierdził. Teraz wiedzieli już, że sam Morgan żywił ciepłe uczucia zarówno ku starszej, jak i młodszej kobiecie. Podobno mężczyźni tacy jak najstarszy syn, ci najbardziej przeżywający śmierć matki ze względu na wiek, mimo woli poszukiwali zastępczej, matczynej figury. Morgan być może odnalazł ją w postaci Rity . Jedynie te wspomnienie wzbudziło w głowie Nystroma wyraźne wizje, które skutecznie zakryły myśli na temat nietypowych zachowań brata. Po raz kolejny Jan-Erik miał wrażenie, że niektórych wspomnień po prostu w głowie mężczyzn brakuje – teraz był już jednak pewien, że Morganowi ciężko było odnaleźć wspomnienie wzbudzające zaniepokojenie, a jedynie pojedyncze myśli o tym, że brat wraca za późno, nie lubi chwalić się swoimi codziennymi przeżyciami, jednorazowo odpyskowuje mu kiedy ma gorszy humor – to jednak nic, co dla Morgana wydaje się niewłaściwe . Zresztą – dla Jana-Erika również, zachowanie Samuela w przejrzanym wspomnieniu było w końcu niczym w porównaniu do wybryków jego własnego syna. – Uważam, że o zachowaniu Samuela faktycznie… Powinniście porozmawiać z Karlem. Ja uważam, że był podobny do każdego chłopaka w jego wieku. Pewnie wierzył, że nigdy go nie zrozumiemy, że dzieli nas za dużo lat byśmy byli w stanie za wszystkim nadążyć. Nastoletnie gadanie… – mówił Morgan, faktycznie to myśląc. Teraz przed oczami Jana-Erika znalazło się faktyczne wspomnienie – bardzo niewyraźne, zatarte, sprzed kilku lat, kiedy to w chwili niezadowolenia Samuel mógł faktycznie stwierdzić, że ojciec nigdy nie zrozumie jego potrzeb. Morgan musiał być przy tej rozmowie.
- Wykluczone, panowie – powiedział machinalnie Aron, przejawiając może zbyt wiele emocji. – Nie będzie potrzeby wykonywać działań tak ostatecznych. Jesteśmy z synem w relacjach… Nienajlepszych, ale stabilnych. Widujemy się czasami, został poinformowany o zaginięciu brata i z pewnością pojawi się tutaj… – dodał, chociaż nie trzeba było być jasnowidzem, by stwierdzić, że mówi to tylko po to by uspokoić gorące zachcianki Strażników. – Nie wywołujmy wielkiego zamieszania, póki da się załatwić to bez rozgłosu. Zajmijmy się Samuelem, nie Karlem…
- Z drugiej strony, panowie strażnicy mogą mieć rację. Tato, nie uważasz, że spóźnienie Karla jest niezwykle… Wygodne? – powiedział Morgan jakby oskarżycielskim tonem. Widać było, że rany pomiędzy synami Arona pozostały nie do końca zasklepione.
- Nie uważam. Karl wydoroślał od tego czasu – powiedział ojciec, jakby chciał bronić średniego syna. – Jest stracony, przepuszcza pieniądze niczym wariat, notorycznie wszędzie się spóźnia, nie przestrzega niektórych przepisów, próbuje zwrócić na siebie uwagę za wszelką cenę, ale nie stanowi zagrożenia… Jeżeli o mnie chodzi, w życiu, z ręką na sercu i znając swojego syna na wylot wręcz – mogę powiedzieć, że nie byłby zdolny do takiego ośmieszenia mnie albo Morgana. – Oświadczenie wydawało się szczere, chociaż żadne z was nie miało pewności – politycy umieli kłamać i sprzedawać najszczersze kłamstwa niczym najświeższe owoce. – Podejrzewam co mogłoby rozzłościć niektórych z naszych przeciwników, ale plany te… Są sporządzane, zapisy są jeszcze w trakcie dyskusji. Nikt poza partią nie mógłby raczej znać ich treści. Nie mogę też zdradzić szczegółów, ale panowie – nawet jeżeli w partii mamy kreta, wątpię, by działanie to zniechęciło mnie do podpisania się pod wnioskami. Nasza myśl godzić miała w przestępczość, a wątpię by za porwaniem mojego syna stał ktoś o czystych zamiarach… – skwitował, a potem widząc, że zarówno Jan-Erik, jak i Rantala podnoszą się do wyjścia, również podniósł się z siedziska. – Sam miałem to proponować, panie Guldbrandsen. Chętnie wskażę drogę… Panie Rantala, za drzwiami na prawo… A zresztą, pójdę z panem, wszystko zostawiliśmy tak jak zastaliśmy…
Co za tym szło, po chwili uroczych stuknięć eleganckiego obuwia o drewniane podłogi, Aron opuścił pomieszczenie, subtelnie zagadywany przez technika. Nawet jeżeli nie zrozumiał zamiarów Mikkela, jakoby ten chciał zostać sam na sam z Morganem, plan się powiódł, bo w momencie gdy lokaj z pewną ostrożnością, jakby zrażony słownictwem jakiego używał Nystrom zaczął uważać wobec toalet (widocznie przyzwyczajony do politycznej transparentności domostwa), poprowadził Kruczego ku drzwiom, zostali zupełnie sami.
Mikkel mógł wyłapać spojrzenie Morgana.
- Uważam, że ojciec zbyt wiele chce załatwiać po cichu. Tu chodzi o rodzinę, a nie o naszą polityczną karierę – powiedział kiedy wreszcie odetchnął. Morgan oczywiście, wciąż siedząc jak siedział. Zarzucił nogę na nogę i poprawiając swoje rude włosy uciekł wzrokiem. – Samuel był naszą maskotką. Najmłodszy, najładniejszy, podobny do mamy… – zaśmiał się, coś sugerowało, że bez ojca faktycznie mógł okazać się sporą pomocą. Kimś szczerym… O ile nie zawiedzie się jego zaufania.
W tym samym czasie Jan-Erik sprowadzony został na parter do łazienki dla gości. Lokaj sam nie wypowiadał ani słowa, poza krótkim stwierdzeniem, jakoby już byli na miejscu. Jeżeli Nystrom chciał wywołać mężczyznę do odpowiedzi, musiał sam rozpocząć temat. Teraz albo później, gdy faktycznie odleje się już. Lokaj miał zamiar zaczekać z nim tutaj, by po wszystkim z powrotem odprowadzić Nystroma na górę.
Czas odpisu do 10.07.2022
Mistrz Gry wykonuje 3 rzuty k6 na spostrzegawczość technika w pokoju obok, nim tam przyjdziecie.
Mikkel wykonuje rzut #1 k100 na charyzmę w rozmowie z Morganem, jeżeli zdecyduje się na kontynuację dialogu. Wynik poniżej 15, niezależnie od bonusów z umiejętności, poskutkuje nabraniem wody w usta przez młodego polityka, który straci zaufanie do Kruczego. Dalej - im więcej, tym dla was lepiej.
Jan-Erik wykonuje rzut #1 k100 na charyzmę, jeżeli chce zagadać do lokaja. Próg powodzenia to 65 ze wszystkimi dodatkami. Dodatkowo może pospiesznie rozejrzeć się na dole przy pomocy spostrzegawczości #2 k100. Próg powodzenia to tak samo 65 punktów.
W razie jakichkolwiek pytań, odpowiem na wszystko.
kartka z nazwiskami
- Nie mam pojęcia, gdzie mieszka część z nich, mogę wskazać jedynie dzielnice albo miasta, jeżeli to cokolwiek da. Może z aktach Straży znajdziecie coś na ich temat… Jestem gotowy chwycić się każdej możliwości. To dobre dzieciaki z dobrych domów… – mówił, chociaż
Na kolejne pytanie odpowiadał Morgan.
- Astrid to córka naszej dawnej gospodyni, od kiedy pani Rita nie miała już siły pracować i udała się na wczesną emeryturę, poleciła do pracy swoją córkę. To zaufana kobieta, tak zakładam – ostatnie zdanie wyrażało wątpliwość, jednak ciężko było stwierdzić czy ta była głęboko ugruntowana w głowie Morgana czy zasiana jedynie przez Strażników. – To było kilka miesięcy temu, ale znaliśmy ją wcześniej. Od dziecka wręcz. Wiem gdzie mieszka, mieszka z matką, one obie dobrze znają nas i dobrze znają też Samuela… – powiedział, jakby faktycznie miał taką nadzieję, a
- Wykluczone, panowie – powiedział machinalnie Aron, przejawiając może zbyt wiele emocji. – Nie będzie potrzeby wykonywać działań tak ostatecznych. Jesteśmy z synem w relacjach… Nienajlepszych, ale stabilnych. Widujemy się czasami, został poinformowany o zaginięciu brata i z pewnością pojawi się tutaj… – dodał, chociaż nie trzeba było być jasnowidzem, by stwierdzić, że mówi to tylko po to by uspokoić gorące zachcianki Strażników. – Nie wywołujmy wielkiego zamieszania, póki da się załatwić to bez rozgłosu. Zajmijmy się Samuelem, nie Karlem…
- Z drugiej strony, panowie strażnicy mogą mieć rację. Tato, nie uważasz, że spóźnienie Karla jest niezwykle… Wygodne? – powiedział Morgan jakby oskarżycielskim tonem. Widać było, że rany pomiędzy synami Arona pozostały nie do końca zasklepione.
- Nie uważam. Karl wydoroślał od tego czasu – powiedział ojciec, jakby chciał bronić średniego syna. – Jest stracony, przepuszcza pieniądze niczym wariat, notorycznie wszędzie się spóźnia, nie przestrzega niektórych przepisów, próbuje zwrócić na siebie uwagę za wszelką cenę, ale nie stanowi zagrożenia… Jeżeli o mnie chodzi, w życiu, z ręką na sercu i znając swojego syna na wylot wręcz – mogę powiedzieć, że nie byłby zdolny do takiego ośmieszenia mnie albo Morgana. – Oświadczenie wydawało się szczere, chociaż żadne z was nie miało pewności – politycy umieli kłamać i sprzedawać najszczersze kłamstwa niczym najświeższe owoce. – Podejrzewam co mogłoby rozzłościć niektórych z naszych przeciwników, ale plany te… Są sporządzane, zapisy są jeszcze w trakcie dyskusji. Nikt poza partią nie mógłby raczej znać ich treści. Nie mogę też zdradzić szczegółów, ale panowie – nawet jeżeli w partii mamy kreta, wątpię, by działanie to zniechęciło mnie do podpisania się pod wnioskami. Nasza myśl godzić miała w przestępczość, a wątpię by za porwaniem mojego syna stał ktoś o czystych zamiarach… – skwitował, a potem widząc, że zarówno Jan-Erik, jak i Rantala podnoszą się do wyjścia, również podniósł się z siedziska. – Sam miałem to proponować, panie Guldbrandsen. Chętnie wskażę drogę… Panie Rantala, za drzwiami na prawo… A zresztą, pójdę z panem, wszystko zostawiliśmy tak jak zastaliśmy…
Co za tym szło, po chwili uroczych stuknięć eleganckiego obuwia o drewniane podłogi, Aron opuścił pomieszczenie, subtelnie zagadywany przez technika. Nawet jeżeli nie zrozumiał zamiarów Mikkela, jakoby ten chciał zostać sam na sam z Morganem, plan się powiódł, bo w momencie gdy lokaj z pewną ostrożnością, jakby zrażony słownictwem jakiego używał Nystrom zaczął uważać wobec toalet (widocznie przyzwyczajony do politycznej transparentności domostwa), poprowadził Kruczego ku drzwiom, zostali zupełnie sami.
- Uważam, że ojciec zbyt wiele chce załatwiać po cichu. Tu chodzi o rodzinę, a nie o naszą polityczną karierę – powiedział kiedy wreszcie odetchnął. Morgan oczywiście, wciąż siedząc jak siedział. Zarzucił nogę na nogę i poprawiając swoje rude włosy uciekł wzrokiem. – Samuel był naszą maskotką. Najmłodszy, najładniejszy, podobny do mamy… – zaśmiał się, coś sugerowało, że bez ojca faktycznie mógł okazać się sporą pomocą. Kimś szczerym… O ile nie zawiedzie się jego zaufania.
W tym samym czasie Jan-Erik sprowadzony został na parter do łazienki dla gości. Lokaj sam nie wypowiadał ani słowa, poza krótkim stwierdzeniem, jakoby już byli na miejscu. Jeżeli Nystrom chciał wywołać mężczyznę do odpowiedzi, musiał sam rozpocząć temat. Teraz albo później, gdy faktycznie odleje się już. Lokaj miał zamiar zaczekać z nim tutaj, by po wszystkim z powrotem odprowadzić Nystroma na górę.
Czas odpisu do 10.07.2022
Mistrz Gry wykonuje 3 rzuty k6 na spostrzegawczość technika w pokoju obok, nim tam przyjdziecie.
Mikkel wykonuje rzut #1 k100 na charyzmę w rozmowie z Morganem, jeżeli zdecyduje się na kontynuację dialogu. Wynik poniżej 15, niezależnie od bonusów z umiejętności, poskutkuje nabraniem wody w usta przez młodego polityka, który straci zaufanie do Kruczego. Dalej - im więcej, tym dla was lepiej.
Jan-Erik wykonuje rzut #1 k100 na charyzmę, jeżeli chce zagadać do lokaja. Próg powodzenia to 65 ze wszystkimi dodatkami. Dodatkowo może pospiesznie rozejrzeć się na dole przy pomocy spostrzegawczości #2 k100. Próg powodzenia to tak samo 65 punktów.
W razie jakichkolwiek pytań, odpowiem na wszystko.
kartka z nazwiskami
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:02
The member 'Prorok' has done the following action : kości
'k6' : 5, 6, 2
'k6' : 5, 6, 2
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:02
Spogląda na każdy ruch dłońmi i konsternacje wzroku Forsberga. To nie tak, że Nystrom zawiesza się, dysocjuje, albo odcina od rzeczywistości otaczającej ich w wystawnym salonie gospodarza, a doszukuje się wiarygodności w jego czynach. Sam fakt, czy ojciec na wyrywki zna kumpli młodszego syna, może świadczyć o ich zażyłości lub nie. Przez krótki moment Jan-Erik zastanawia się jeszcze, czy gdyby tylko lepiej kontrolował, z kim widuje się Petter, tak czy dzisiaj ten byłby w takim samym gównie, jak jest. Niepotrzebny skurcz żołądka przenika przez organizm mężczyzny, gdy otrzymuje od Arona stronę z nazwiskami. Sprawdzając ją pobieżnie, chowa w końcu do kiesy, z zamysłem pokazania informacji swoim kompanom, razem z wnioskami, później, gdy już znajdą się sami. Na kartce uwidacznia się kilka rodowych nazwisk, pewnie wnucząt jarla lub jego braci. W teorii winno być to otoczenie niepopsute, poukładane, stawiające na edukację, szacunek do starszych i praworządność, a jednak i takie potrafią okazać się przemoknięte smrodem i kretynizmem.
— Rozmawiał już pan... lub pan — spogląda jeszcze na Morgana, zaraz potem wracając wzrokiem do jego ojca — z rodzicami któregoś z tych dzieciaków? — jak blisko ze sobą może być to towarzystwo? Domniemanie, że któryś z nich cokolwiek ukrywa, wcale nie byłoby mylne, gdyby nie szczególne wrażenie, poparte zresztą przebłyskami z pamięci Forsbergów, że w istocie pragną pomóc w obawie o zdrowie młodego Samuela. Nystrom bez ustanku jednak nie może pozbyć się myśli, że kilka solidnych pasów na dupę, gdy powróci do domu, nie zaszkodzi szczeniakowi.
Napomknięcie, że Kruczy z pewnością wie, jak to wygląda z dziećmi, przybiera z miną pełną nieszablonowego dla niego zrozumienia. Z jednej strony dokładnie pamięta przecież jak kłopotliwy był kontakt z Petterem, gdy jeszcze żył. Unikanie ojcowskiego wzroku, niewypełnianie poprawnie szkolnych obowiązków, brak starań o własną przyszłość, czy w końcu, uciekanie przed powinnościami, wydają się nieprawidłowe, jednak stosunkowo typowe w tym wieku. W głębi duszy Jan-Erik wierzy, że to nie syn jego jest tym złym, a towarzystwo go w tę drogę kieruje. Smark jednak potrafi okazać absolutny debilizm i niechlujność, to się nie zmienia.
— Nie wiem, panie Forsberg. Twierdzi pan, że codziennie gada z synem. Rozmowa za każdym razem wygląda tak samo? — oddycha ciężko, niemalże wymuszając na sobie dalszy osąd. — Ale chcąc nie chcąc, rozumiem... Wie pan, mój syn zachowywał się podobnie w wieku Samuela. Nie trzaskał co prawda drzwiami, dostałby za to w łeb, ale rozbudowanego zdania nie potrafił powiedzieć do mnie, co innego do matki... — smutnieje na krótki moment jedynie powiekami, zaraz potem podnosząc je znów na Arona, tym niedługim wspomnieniem chcąc zaszczepić w nim poczucie straty, które z małżonki może przenieść się na potencjalną utratę syna. Jan swoją obrączkę nosi już na lewej ręce na wskazującym palcu, co oznacza, że jest wdowcem. — Może jest ktoś jeszcze, z kim Samuel rozmawiał więcej niż z panem? Ktoś starszy i mogący mu doradzać? Ktoś mogący mu doradzać źle...? — dodaje sugestywnie. Pierwszą osobą w myślach Kruczego okazuje się naturalnie Karl, niemniej jednak nie wypowie tego na głos, oczekując odpowiedzi ze strony dwóch mężczyzn.
Jakże bolesną jest utrata jedynej kobiety, którą się miłuje. Nystrom w tęsknicy za żoną rozum swój prowadzi do zagłady. Zniszczona rodzina, poczucie winy i wrażenie, że będzie już wyłącznie gorzej, nie pomaga w radzeniu sobie z jej brakiem. Wie doskonale, jak mocno łamie to jego córkę, wie, jak roztrzaskało to Pettera, gdy ten jeszcze żył, choć dziś nie akceptuje, że syn jego może choćby myśleć o Marie. Nie należy mu się jej serdeczność i ciepłość dłoni.
Morgan, który niejako swoją postacią przypomina wymarzonego potomka dla Jana, przez głowę przepuszcza dziesiątki myśli dotyczących gospodyń, o których mowa. Tkliwe uczucia żywione w ich stronę nie wydają się specjalnie dziwaczne, choć Kruczy nie odczytuje ich w tym przypadku za słabość. Figura dojrzałej kobiety — matki, którą najstarszy syn Arona odkrywa w Ricie, pewnie wynagrodzić mu ma próżnię po rodzicielce, natomiast brak złości, czy oburzenia w stronę dwóch kobiet, sugeruje, że jest to bezowocny trop. Nie wydają się, przynajmniej we wrażeniu Morgana, zamieszane w aferę, choć, to wcale nie znaczy, że nie mają znaczenia dla historii. Być może Samuel również odnajduje matczyną postać w Ricie? Może to w jej ramię wyrzuca swoje skołatane emocje, nawet jeśli facet nie powinien? Może jej emerytura siekła młodego?
— Znają panowie ich adres? I nazwisko...? — dodaje ze spokojem, nie sądząc, że to może być problem. Na wszelki wypadek, jeśli zajdzie konieczność ich przesłuchać, będą wiedzieli już gdzie iść.
Znacznie bardziej dezorientującym są pewne braki jakby wytarte przez czas. Wspomnienia, których nie ma, a które powinny się tam znaleźć. Na wstępny rzut oka Jan-Erik nie może pojąć, czy zostały one magicznie zmienione, lub wyrwane z pamięci, czy może najzwyczajniej nie są na tyle kluczowe, aby je pamiętać. Zadziwiające, patrząc na fakt, że Morgan wcale nie jest taki posunięty w latach i nie powinien mieć z rozumem srogich problemów. Codzienne banalne awanturki nie są intrygujące dla Kruczego, zdają się powszednie przy takich rozpieszczonych smarkach jak Samuel.
— Chcielibyśmy porozmawiać z nim, panie Forsberg. Oj, chcielibyśmy — dodaje niezmiernie wymownie w stronę Morgana, gdy ten napomyka o Karlu.
Zdaje się jasne, że Forsbergowie nie chcą angażować niepotrzebnych służb mundurowych i robić wokół całego tematu większego bałaganu. Jan-Erik nie zamierza, nawiasem mówiąc, burzyć obiecanej dyskrecji. Niezależnie od tego, co prywatnie sądzi o temacie, jest tutaj w robocie, a prawo jest prawo, nawet jeśli niektórzy są równiejsi wobec niego od innych.
— To, co z tym zrobimy? Zadbają panowie, żeby ściągnąć go tutaj w przeciągu najbliższych trzydziestu minut, czy mamy się z nim spotkać u niego? Oczywiście, zakładając, że otworzy nam drzwi i wpuści do środka... W końcu rozmowa przy sąsiadach nie jest tym, czego byśmy wszyscy chcieli — rzygać mu się już chce od tego wirowania i jawnego wręcz insynuowania, że całe misternie zbudowany domek z kart enigmy może rozsypać się winą średniego syna i pewną niecierpliwością strażników, a Jan-Erik do tych powściągliwych nie należy. Oddziela jednak swą pracę od temperamentu, jakby był w prywatnej sytuacji, nie patyczkowałby się. Tutaj jak trzeba, to trzeba.
Słucha o partyjnych projektach ze spokojem, dokładając:
— Panie Forsberg, jak nikt ma nie wiedzieć, to wszyscy wiedzą — gdy dwie osoby znają jedną tajemnicę, to zna ją cały glob. Jedyna sytuacja, w której ktoś zamyka gębę na kłódkę, to wtedy gdy mu się ją wypełni ziemią i z tym przecież też często spotykają się w swojej pracy. Jeśli o planach wie cała partia, to wie też kochanka jednego posła, gosposia drugiego i szofer trzeciego. Naprawdę powinien wymieniać dalej? Nie ma Arona za patentowanego idiotę, wręcz przeciwnie, w grze politycznej niezbędny jest i intelekt i cwaniactwo, ale jego naiwność, o ile nie jest kłamliwą powłoczką, zdaje się nonsensem. — Niech się pan zastanowi porządnie jakie są pana wpływy i co jest pan w stanie zrobić dla syna. Na pewno jest ktoś, komu podpisanie tej ustawy mogłoby być nie tylko nie w smak, ale i przeszkodzić w interesach... — ścisza nawet nieco głos, świadom, że i tak wszyscy w pomieszczeniu go słuchają, pragnie nadać jedynie pozornej konspiracji. — Nazwisko Forsberg wiele znaczy, a jak ktoś przytrzyma na gardle Samuela nóż, to własnymi rękami podrze pan każdą kopię nowej ustawy, aby go uchronić i niech się nawet pan za to nie obwinia, to naturalne. Wiem, co mówię, mam dzieci — i cholera jasna, zabiłby, aby je chronić. Obydwoje.,
Ma wrażenie, że mimo braku klarownej odpowiedzi, samo przesłuchanie coś daje, ale na tym nie kończy się tu ich rola. Udając się korytarzami w dół w stronę klozetu, bada wzrokiem prowadzącego go lokaja. Jego obecność w tym domu jest niezauważona. Zawsze niewidoczny, bezdźwięczny i wpasowujący się w tło niczym farbowany lis. Kamerdyner jest jak taksówkarz, sekretarka, albo woźny. Wszyscy go widzą, nikt na niego nie patrzy. Najciemniej pod latarnią? Wizyta w kiblu jest więc prędka i, mówiąc bez ogródek, całkowicie zbędna. Jan-Erik pobieżnie tylko rzuca okiem na przestrzeń wokół siebie, wiedząc, że w klopie dla gości gówno znajdzie (być może niedosłownie), a wychodząc, otwiera od razu usta. Wie, że zadane pytanie musi być szczególnie ostrożne. Nieodpowiednie może albo zamknąć mu mordę, albo zostać sprzedane Aronowi po ich wyjściu (to drugie wydaje się kolosalnie mniejszym problemem).
— Szkoda go — pomrukuje, kręcąc głową jakby w zrezygnowaniu, choć wcale nie wymienia podmiotu tego zdania. W tym ruchu wzrokiem stara się objąć obszar obok siebie, spędza nad tym wystarczająco czasu, zza ucha wyciągając wciśniętego tam wcześniej peta, którego od razu wpycha pomiędzy wargi. Lokajowi daje jeszcze moment, aby miał sposobność upomnieć go, o ile tutaj nie można jarać. Jeśli tak zrobi, to Nystrom nie będzie się toć drzeć o taką pierdołę, zapali se potem. — Między nami, to zdaje mi się, że szczyl uciekł i baluje teraz w najlepsze za hajs tatusia. Tak to już jest, że ojcowie nic o dzieciach nie wiedzą… Taki wiek zresztą. Stary Forsberg rzadko bywa w domu, nie? Samuel jest taki grzeczniutki na pokaz przed nim, czy faktycznie mu się złoty chłopak trafił? — zaczyna najcenniejszą dla siebie część, choć tembr mu się nie zmienia. Skupia swój dar Odyna na mężczyźnie, czując już, mówiąc szczerze, zmęczenie. — A może dzieciak ma jakieś skrytki? Albo miejsca, w które łazi, aby uciec od gadania o studiach ze starym? Nie planował sobie wczasów, na które się stary nie zgodził? — modli się do bogów, aby pytania znalazły odpowiedź.
#1 charyzma (rzut 54 + statystyka 10 = 64 )
#2 spostrzegawczość (rzut 83 + przedmiot 3 = 86)
#3 dar odyna na lokaja (rzut 11 (11-59 – kilka niewyraźnych w interpretacji przebłysków myśli i wspomnień))
— Rozmawiał już pan... lub pan — spogląda jeszcze na Morgana, zaraz potem wracając wzrokiem do jego ojca — z rodzicami któregoś z tych dzieciaków? — jak blisko ze sobą może być to towarzystwo? Domniemanie, że któryś z nich cokolwiek ukrywa, wcale nie byłoby mylne, gdyby nie szczególne wrażenie, poparte zresztą przebłyskami z pamięci Forsbergów, że w istocie pragną pomóc w obawie o zdrowie młodego Samuela. Nystrom bez ustanku jednak nie może pozbyć się myśli, że kilka solidnych pasów na dupę, gdy powróci do domu, nie zaszkodzi szczeniakowi.
Napomknięcie, że Kruczy z pewnością wie, jak to wygląda z dziećmi, przybiera z miną pełną nieszablonowego dla niego zrozumienia. Z jednej strony dokładnie pamięta przecież jak kłopotliwy był kontakt z Petterem, gdy jeszcze żył. Unikanie ojcowskiego wzroku, niewypełnianie poprawnie szkolnych obowiązków, brak starań o własną przyszłość, czy w końcu, uciekanie przed powinnościami, wydają się nieprawidłowe, jednak stosunkowo typowe w tym wieku. W głębi duszy Jan-Erik wierzy, że to nie syn jego jest tym złym, a towarzystwo go w tę drogę kieruje. Smark jednak potrafi okazać absolutny debilizm i niechlujność, to się nie zmienia.
— Nie wiem, panie Forsberg. Twierdzi pan, że codziennie gada z synem. Rozmowa za każdym razem wygląda tak samo? — oddycha ciężko, niemalże wymuszając na sobie dalszy osąd. — Ale chcąc nie chcąc, rozumiem... Wie pan, mój syn zachowywał się podobnie w wieku Samuela. Nie trzaskał co prawda drzwiami, dostałby za to w łeb, ale rozbudowanego zdania nie potrafił powiedzieć do mnie, co innego do matki... — smutnieje na krótki moment jedynie powiekami, zaraz potem podnosząc je znów na Arona, tym niedługim wspomnieniem chcąc zaszczepić w nim poczucie straty, które z małżonki może przenieść się na potencjalną utratę syna. Jan swoją obrączkę nosi już na lewej ręce na wskazującym palcu, co oznacza, że jest wdowcem. — Może jest ktoś jeszcze, z kim Samuel rozmawiał więcej niż z panem? Ktoś starszy i mogący mu doradzać? Ktoś mogący mu doradzać źle...? — dodaje sugestywnie. Pierwszą osobą w myślach Kruczego okazuje się naturalnie Karl, niemniej jednak nie wypowie tego na głos, oczekując odpowiedzi ze strony dwóch mężczyzn.
Jakże bolesną jest utrata jedynej kobiety, którą się miłuje. Nystrom w tęsknicy za żoną rozum swój prowadzi do zagłady. Zniszczona rodzina, poczucie winy i wrażenie, że będzie już wyłącznie gorzej, nie pomaga w radzeniu sobie z jej brakiem. Wie doskonale, jak mocno łamie to jego córkę, wie, jak roztrzaskało to Pettera, gdy ten jeszcze żył, choć dziś nie akceptuje, że syn jego może choćby myśleć o Marie. Nie należy mu się jej serdeczność i ciepłość dłoni.
Morgan, który niejako swoją postacią przypomina wymarzonego potomka dla Jana, przez głowę przepuszcza dziesiątki myśli dotyczących gospodyń, o których mowa. Tkliwe uczucia żywione w ich stronę nie wydają się specjalnie dziwaczne, choć Kruczy nie odczytuje ich w tym przypadku za słabość. Figura dojrzałej kobiety — matki, którą najstarszy syn Arona odkrywa w Ricie, pewnie wynagrodzić mu ma próżnię po rodzicielce, natomiast brak złości, czy oburzenia w stronę dwóch kobiet, sugeruje, że jest to bezowocny trop. Nie wydają się, przynajmniej we wrażeniu Morgana, zamieszane w aferę, choć, to wcale nie znaczy, że nie mają znaczenia dla historii. Być może Samuel również odnajduje matczyną postać w Ricie? Może to w jej ramię wyrzuca swoje skołatane emocje, nawet jeśli facet nie powinien? Może jej emerytura siekła młodego?
— Znają panowie ich adres? I nazwisko...? — dodaje ze spokojem, nie sądząc, że to może być problem. Na wszelki wypadek, jeśli zajdzie konieczność ich przesłuchać, będą wiedzieli już gdzie iść.
Znacznie bardziej dezorientującym są pewne braki jakby wytarte przez czas. Wspomnienia, których nie ma, a które powinny się tam znaleźć. Na wstępny rzut oka Jan-Erik nie może pojąć, czy zostały one magicznie zmienione, lub wyrwane z pamięci, czy może najzwyczajniej nie są na tyle kluczowe, aby je pamiętać. Zadziwiające, patrząc na fakt, że Morgan wcale nie jest taki posunięty w latach i nie powinien mieć z rozumem srogich problemów. Codzienne banalne awanturki nie są intrygujące dla Kruczego, zdają się powszednie przy takich rozpieszczonych smarkach jak Samuel.
— Chcielibyśmy porozmawiać z nim, panie Forsberg. Oj, chcielibyśmy — dodaje niezmiernie wymownie w stronę Morgana, gdy ten napomyka o Karlu.
Zdaje się jasne, że Forsbergowie nie chcą angażować niepotrzebnych służb mundurowych i robić wokół całego tematu większego bałaganu. Jan-Erik nie zamierza, nawiasem mówiąc, burzyć obiecanej dyskrecji. Niezależnie od tego, co prywatnie sądzi o temacie, jest tutaj w robocie, a prawo jest prawo, nawet jeśli niektórzy są równiejsi wobec niego od innych.
— To, co z tym zrobimy? Zadbają panowie, żeby ściągnąć go tutaj w przeciągu najbliższych trzydziestu minut, czy mamy się z nim spotkać u niego? Oczywiście, zakładając, że otworzy nam drzwi i wpuści do środka... W końcu rozmowa przy sąsiadach nie jest tym, czego byśmy wszyscy chcieli — rzygać mu się już chce od tego wirowania i jawnego wręcz insynuowania, że całe misternie zbudowany domek z kart enigmy może rozsypać się winą średniego syna i pewną niecierpliwością strażników, a Jan-Erik do tych powściągliwych nie należy. Oddziela jednak swą pracę od temperamentu, jakby był w prywatnej sytuacji, nie patyczkowałby się. Tutaj jak trzeba, to trzeba.
Słucha o partyjnych projektach ze spokojem, dokładając:
— Panie Forsberg, jak nikt ma nie wiedzieć, to wszyscy wiedzą — gdy dwie osoby znają jedną tajemnicę, to zna ją cały glob. Jedyna sytuacja, w której ktoś zamyka gębę na kłódkę, to wtedy gdy mu się ją wypełni ziemią i z tym przecież też często spotykają się w swojej pracy. Jeśli o planach wie cała partia, to wie też kochanka jednego posła, gosposia drugiego i szofer trzeciego. Naprawdę powinien wymieniać dalej? Nie ma Arona za patentowanego idiotę, wręcz przeciwnie, w grze politycznej niezbędny jest i intelekt i cwaniactwo, ale jego naiwność, o ile nie jest kłamliwą powłoczką, zdaje się nonsensem. — Niech się pan zastanowi porządnie jakie są pana wpływy i co jest pan w stanie zrobić dla syna. Na pewno jest ktoś, komu podpisanie tej ustawy mogłoby być nie tylko nie w smak, ale i przeszkodzić w interesach... — ścisza nawet nieco głos, świadom, że i tak wszyscy w pomieszczeniu go słuchają, pragnie nadać jedynie pozornej konspiracji. — Nazwisko Forsberg wiele znaczy, a jak ktoś przytrzyma na gardle Samuela nóż, to własnymi rękami podrze pan każdą kopię nowej ustawy, aby go uchronić i niech się nawet pan za to nie obwinia, to naturalne. Wiem, co mówię, mam dzieci — i cholera jasna, zabiłby, aby je chronić. Obydwoje.,
Ma wrażenie, że mimo braku klarownej odpowiedzi, samo przesłuchanie coś daje, ale na tym nie kończy się tu ich rola. Udając się korytarzami w dół w stronę klozetu, bada wzrokiem prowadzącego go lokaja. Jego obecność w tym domu jest niezauważona. Zawsze niewidoczny, bezdźwięczny i wpasowujący się w tło niczym farbowany lis. Kamerdyner jest jak taksówkarz, sekretarka, albo woźny. Wszyscy go widzą, nikt na niego nie patrzy. Najciemniej pod latarnią? Wizyta w kiblu jest więc prędka i, mówiąc bez ogródek, całkowicie zbędna. Jan-Erik pobieżnie tylko rzuca okiem na przestrzeń wokół siebie, wiedząc, że w klopie dla gości gówno znajdzie (być może niedosłownie), a wychodząc, otwiera od razu usta. Wie, że zadane pytanie musi być szczególnie ostrożne. Nieodpowiednie może albo zamknąć mu mordę, albo zostać sprzedane Aronowi po ich wyjściu (to drugie wydaje się kolosalnie mniejszym problemem).
— Szkoda go — pomrukuje, kręcąc głową jakby w zrezygnowaniu, choć wcale nie wymienia podmiotu tego zdania. W tym ruchu wzrokiem stara się objąć obszar obok siebie, spędza nad tym wystarczająco czasu, zza ucha wyciągając wciśniętego tam wcześniej peta, którego od razu wpycha pomiędzy wargi. Lokajowi daje jeszcze moment, aby miał sposobność upomnieć go, o ile tutaj nie można jarać. Jeśli tak zrobi, to Nystrom nie będzie się toć drzeć o taką pierdołę, zapali se potem. — Między nami, to zdaje mi się, że szczyl uciekł i baluje teraz w najlepsze za hajs tatusia. Tak to już jest, że ojcowie nic o dzieciach nie wiedzą… Taki wiek zresztą. Stary Forsberg rzadko bywa w domu, nie? Samuel jest taki grzeczniutki na pokaz przed nim, czy faktycznie mu się złoty chłopak trafił? — zaczyna najcenniejszą dla siebie część, choć tembr mu się nie zmienia. Skupia swój dar Odyna na mężczyźnie, czując już, mówiąc szczerze, zmęczenie. — A może dzieciak ma jakieś skrytki? Albo miejsca, w które łazi, aby uciec od gadania o studiach ze starym? Nie planował sobie wczasów, na które się stary nie zgodził? — modli się do bogów, aby pytania znalazły odpowiedź.
#1 charyzma (rzut 54 + statystyka 10 = 64 )
#2 spostrzegawczość (rzut 83 + przedmiot 3 = 86)
#3 dar odyna na lokaja (rzut 11 (11-59 – kilka niewyraźnych w interpretacji przebłysków myśli i wspomnień))
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:02
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k100' : 83
--------------------------------
#3 'k100' : 11
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k100' : 83
--------------------------------
#3 'k100' : 11
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:03
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Niezależnie od powodów przez jakie się tu znalazł, dlaczego uznano, że akurat on będzie odpowiednią osobą do zaangażowania w sprawę zaginięcia nastoletniego syna polityka, już teraz mógł powiedzieć, że to wyzwanie; nie dość, że to nie jego działka, to nie miał doświadczenia... ojcowskiego. Nie był ojcem jak Nystrom, co więcej, niewiele mógł nawet powiedzieć o kontaktach dojrzewającego chłopca z ojcem, bo własnego stracił w wieku piętnastu lat. Do tamtego momentu uważał tę relację za wzorową, książkową wręcz i niełatwo było mu wczuć się w sytuację młodszych Forsbergów. Mógł odnieść się jedynie do trudnych kontaktów Fridy z ich matką; mlodsza siostra nie chciała z nią rozmawiac, zamykała się we własnym pokoju, stroniła od kontaktu i jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności wyfrunęła z gniazda. Więcej zatem słuchał Nystroma i Forsberga, dyskutujących o relacji Samuela z ojcem, obserwując polityka uważnie; nie mógł oprzeć się wrażeniu, że niewiele więcej uda mu się z niego wyciągnąć. Nadzieja pozostawała wciąż w Morganie, pomyślał, że dawna gospodyni i jej córka mogłyby okazać się pomocne; z własnego doświadczenia wiedział, że takie kobiety przywiązują się do swoich pracodawców nie mniej, niż oni do nich.
- Porozmawiamy z nimi. Może wiedzą coś więcej. Niekiedy pozornie nieistotna informacja okazuje się ważną poszlaką - stwierdził jedynie, spoglądając na Nystroma; należało dopisać je do listy sporządzonej przez Arona, z każdą chwilą się wydłużała. Za najważniejsze nazwisko wciąż uważał jednak Karla, z którym Samuel miał najlepszy kontakt. Średni syn wciąż przynosił ojcu wstyd, lecz czy gdyby naprawdę nie zależało mu na najmłodszym, to nie ściągnąłby tu Karla za wszelką cenę? Polityczna kariera wciąż była dla niego ważniejsza?
- Panie Forsberg, rozmowa z bratem, który był ważny dla Samuela, nie wydaje się ostatecznością, to standardowa procedura, powiedziałbym. Zawsze staramy się zachować dyskrecję, mamy na szczególnej uwadze pański zawód - wyrzekł ostrożnym, lecz pewnym tonem, z zamiarem wyciszenia obaw Arona. Bez względu na prywatne przemyślenia Guldbrandsena, musieli podejść do sprawy w sposób specjalny, bo tego życzyli sobie ich przełożeni. Lepiej nie zadzierać z tak wpływowym politykiem. Jego wdzięczność mogła okazać się przydatna w przyszłości. - Nie pytam o szczegóły tejże ustawy, planów partii. Musimy jednak wiedzieć kogo mogłoby to rozzłościć - mówił dalej, z naciskiem, spoglądając w oczy Arona. Karmił ich samymi ogólnikami, jakby mieli wyjść na zewnątrz i podążyć za tropem jak psy myśliwskie. Tyle, że by to zrobić, musiał wskazać im konkretny trop. Tymczasem od niemal każdego z nich próbował ich odwieść.
Skinął głową, zachowując kamienny wyraz twarzy i nie okazując zadowolenia, gdy Aron zdecydował, że sam wskaże Rantali drogę. Świadomie, czy też nie (sądził, że nie) połknął haczyk, Nystrom opuścił salonik w ogóle i Guldbrandsen liczył, że spróbuje pociągnąć lokaja za język. Pozostawszy z najstarszym synem Arona sam na sam skupił na nim wzrok i uśmiechnął się lekko.
- Kariera polityczna to delikatna sprawa[, ale ojciec to ojciec, na pewno ma dobre intencje i jest zdeterminowany, aby odnaleźć twojego brata/b] - skomentował jedynie, z zamiarem przytaknięcia chłopakowi, by poczuł się swobodnie i mówił dalej. Skoro wypowiadał się w ten sposób jego najstarszy syn, coś musiało być na rzeczy. - Może czuł się właśnie jak maskotka? Traktowany jak dziecko przez ojca? Może przerosły go jego oczekiwania i potrzebował wytchnienia, ucieczki - zastanawiał się cicho, nie odejmując od rudzielca wzroku, lecz nienachalnego, raczej badawczego. - Wystarczy kilka nieodpowiednich osób, o których ojciec nie wiedział… - niekoniecznie dobrych dzieciaków z dobrych domów z jakimi chciał widzieć Samuela Aron... - … by podjudzić kogoś rozchwianego do buntu - dokończył. Wciąż obawiał się, że tą nieodpowiednią osobą jest Karl.
charyzma
- Porozmawiamy z nimi. Może wiedzą coś więcej. Niekiedy pozornie nieistotna informacja okazuje się ważną poszlaką - stwierdził jedynie, spoglądając na Nystroma; należało dopisać je do listy sporządzonej przez Arona, z każdą chwilą się wydłużała. Za najważniejsze nazwisko wciąż uważał jednak Karla, z którym Samuel miał najlepszy kontakt. Średni syn wciąż przynosił ojcu wstyd, lecz czy gdyby naprawdę nie zależało mu na najmłodszym, to nie ściągnąłby tu Karla za wszelką cenę? Polityczna kariera wciąż była dla niego ważniejsza?
- Panie Forsberg, rozmowa z bratem, który był ważny dla Samuela, nie wydaje się ostatecznością, to standardowa procedura, powiedziałbym. Zawsze staramy się zachować dyskrecję, mamy na szczególnej uwadze pański zawód - wyrzekł ostrożnym, lecz pewnym tonem, z zamiarem wyciszenia obaw Arona. Bez względu na prywatne przemyślenia Guldbrandsena, musieli podejść do sprawy w sposób specjalny, bo tego życzyli sobie ich przełożeni. Lepiej nie zadzierać z tak wpływowym politykiem. Jego wdzięczność mogła okazać się przydatna w przyszłości. - Nie pytam o szczegóły tejże ustawy, planów partii. Musimy jednak wiedzieć kogo mogłoby to rozzłościć - mówił dalej, z naciskiem, spoglądając w oczy Arona. Karmił ich samymi ogólnikami, jakby mieli wyjść na zewnątrz i podążyć za tropem jak psy myśliwskie. Tyle, że by to zrobić, musiał wskazać im konkretny trop. Tymczasem od niemal każdego z nich próbował ich odwieść.
Skinął głową, zachowując kamienny wyraz twarzy i nie okazując zadowolenia, gdy Aron zdecydował, że sam wskaże Rantali drogę. Świadomie, czy też nie (sądził, że nie) połknął haczyk, Nystrom opuścił salonik w ogóle i Guldbrandsen liczył, że spróbuje pociągnąć lokaja za język. Pozostawszy z najstarszym synem Arona sam na sam skupił na nim wzrok i uśmiechnął się lekko.
- Kariera polityczna to delikatna sprawa[, ale ojciec to ojciec, na pewno ma dobre intencje i jest zdeterminowany, aby odnaleźć twojego brata/b] - skomentował jedynie, z zamiarem przytaknięcia chłopakowi, by poczuł się swobodnie i mówił dalej. Skoro wypowiadał się w ten sposób jego najstarszy syn, coś musiało być na rzeczy. - Może czuł się właśnie jak maskotka? Traktowany jak dziecko przez ojca? Może przerosły go jego oczekiwania i potrzebował wytchnienia, ucieczki - zastanawiał się cicho, nie odejmując od rudzielca wzroku, lecz nienachalnego, raczej badawczego. - Wystarczy kilka nieodpowiednich osób, o których ojciec nie wiedział… - niekoniecznie dobrych dzieciaków z dobrych domów z jakimi chciał widzieć Samuela Aron... - … by podjudzić kogoś rozchwianego do buntu - dokończył. Wciąż obawiał się, że tą nieodpowiednią osobą jest Karl.
charyzma
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:03
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
'k100' : 25
'k100' : 25
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:04
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Co do pytań, które Nystromowi przyszło zadać w kierunku Arona – dowiedzieć się mogli, że Aron podobno kontaktował się tylko z Myklebustami , których dom znajdował się na tej samej ulicy. Niewielka to pomoc, ale równie podobno nie wpadł jeszcze na pomysł, żeby odwiedzić innych. Cóż – kierując się zdobytymi już spostrzeżeniami, doskonale mogli domyślić się, że Forsberg jak zwykle unikał rozgłosu, co do którego zagrożenia upatrywał się w powiadomieniu jak największej ilości osób. Był nietypowym rodzicem, chyba tracącym czasami wyobrażenie o tym, jak bardzo potrzebny niekiedy jest rozgłos, szczególnie w sprawach możliwego życia i śmierci. Mogli oceniać to, ganić, oczywiście zupełnie słusznie, jednak nie mogli tego zmienić. Nie tak szybko.
Co do osób mogących wpływać na chłopaka, tych starszych i mniej sterylnie przygotowanych przez ojca – naturalnie nie mógł odpowiedzieć. Jemu samemu też na usta ciskał się Karl, tego jednak nie powiedział. Ktoś inny od Forsberga pewnie przyznałby, że o znajomych takich nie wspomina się rodzicom, jeżeli dobrze zna się ich podejście do sprawy,Aron wolał jednak z kamienną twarzą przyznać, że na pewno nikogo takiego nie było .
Rita i Astrid Ojanen to kobiety, które zamieszkują na granicy Ragnhildy Potężnej. Dokładny adres został im zapisany, co sugerować mogło, że mężczyźni naprawdę ufali swoim pracownicom, albo co mniej optymistyczne – liczyli na to, że te również nie będą tak bardzo rozgadane i nie zdradzą ich możliwych, mrocznych sekretów. Chcąc jednak odnaleźć chłopaka, być może musieli sięgać po każdą pomoc i po każdy trop…
Mikkel
- Może ojciec mój uważa, że Samuel też nie chciałby rozgłosu wokół swojej sprawy, ale na Odyna, jak można myśleć o skrytym charakterze młodego, kiedy nawet nie wiemy gdzie jest? – mówił, a dedukcja sugerowała, że faktycznie przypuszczenia Mikkela nie są tutaj bezzasadne – najmłodszy mógł czuć się jak maskotka, traktowany bez przerwy protekcjonalnie, zawsze jak ten najmłodszy, który jeszcze wszystkiego miał się nauczyć, który jeszcze nie znał świata, któremu przecież oni wszyscy mogli poukładać życie szybciej i lepiej. Coś w słowach Morgana sugerować też mogło, że chłopiec faktycznie chciał odciąć się od politycznego charakteru rodziny – może dlatego bliżej mu było do Karla, który chociaż czynił to w bardzo destrukcyjny sposób, faktycznie również sięgał ku zajęciom innym od tych wyselekcjonowanych przez ojca.
Morgan musiał poczuć, że Mikkel próbuje wpływać na niego i wykorzystać zaufanie. Spojrzenie którym omiótł Guldbrandsena przypominało to, które mógł zobaczyć w momencie dopytywania o polityczne mniejszości, które mogłyby zostać poddenerwowane w związku z nowymi planami partii. Być może przeczuwał zagrożenie, być może któreś ze słów Wysłannika podpadło mu, a może zawstydził się zwyczajnie koniecznością przebywania sam na sam w pomieszczeniu z kimś, kto doskonale znał już pewnie brudy ich rodziny. Teraz nie miał w końcu ojca, który naprostuje jego słowa na dobre tory. Musiał uważać co mówi i było to słychać w jego dalszych słowach.
- Ja… Nie mogę powiedzieć więcej – albo nie chcę powiedzieć więcej, wolałoby się dodać, jednak pomimo tego, że sam Aron nie chciał mówić, nie dało się mu odmówić chęci pomocy. Czuł wyraźną braterską więź z Samuelem, nawet jeżeli różnica wieku była solidna. – Jeżeli chcecie wiedzieć coś o dzieciakach, pytajcie dzieciaków, mi trochę nic do tego z kim bujał się w akademii – głos wydawał się teraz lekko poirytowany, a sam dobór słów nieodpowiedni dla polityka, nawet raczkującego. – Wskażę panu drogę do miejsca, w którym jest pana kolega. Co dwie głowy to nie jedna… – mówił, by faktycznie po chwili wstać i zachęcić Mikkela do podążania za nim.
Jan-Erik
To jednak nieistotne, wiele więcej z Arona wycisnąć się nie da, przecież wszyscy dobrze o tym wiedzą. Skuteczność wyciskania informacji z kogokolwiek tutaj wydaje się maleć, kiedy najstarszy z gospodarzy pojawia się w zasięgu. Bali się jego? Być może. A czy mieli czego? Nad tym Kruczy Strażnicy mogliby zastanowić się już sami, bo chociaż nic na ten moment nie sugerowało, że Aron jest zdolny do unoszenia się gniewem (i jego wspomnienia sugerowały coś podobnego), niczego nie mogli być pewni. Być może pieniądze wystarczały?
Lokaj był wyraźnie poukładany przez szefa – nie wypowiadał się nieproszony, wykonywał swoje obowiązki dzielnie i bez marudzenia, ba wydawał się faktycznie czerpać przyjemność z wszystkich tych drobnych czynności jakich wymagała od niego praca. Teraz, kiedy został sam na sam z Nystromem, nie naciskał jeszcze by szli na górę – chciał odpowiedzieć na słowa, które mu rzucano. Potakiwał głową na to, że faktycznie chłopca było szkoda – wszystkim było szkoda i akurat tego nie dało się odmówić nikomu z nich.
- Pana Arona często nie ma, to prawda, ale przecież taka to praca. Częściej bywa tu jego najstarszy syn i wszystko monitoruje, Morgan jest bardzo odpowiedzialny. Dobry dla pracowników, dobry dla brata – mówi, jakby faktycznie chcąc pochwalić idealną kopię ojca. Coś w jego głosie po raz kolejny sugeruje, że służba woli Morgana od Arona, zresztą – służba jest wierna jak pies. Kocha mocniej tego, kto częściej je głaszcze, ale respekt poczuje tylko przed tym kto go bije.Ułamek strachu wyczuł Jan-Erik w momencie skupienia się na Darze Odyna. Zmęczenie nie pozwalało jednak jasno ustalić czy bał się o to, co powie mu gospodarz gdy poczuje tu zapach tytoniu, czy być może tego jaki skutek mogą odnieść jego szczere słowa. Bo chciał mówić szczerze. – pan Forsberg to dobry rodzic, chce zapewnić im dobrą przyszłość, a Samuel… Unika kłopotów. Duyżo siedzi w domu, ale dużo czasu też spędzał ostatnio poza nim. Podobno w bibliotece, przynosił do domu dużo książek, chciał zaliczyć egzaminy śródroczne dobrze. Od niedawna jest taki ambitny, widocznie młodszy pan Forsberg przemówił mu trochę do rozsądku. Chce zadbać o swoją przyszłość… – słowa, chociaż pewnie nie były tym czego spodziewał się Jan-Erik, dawały im pewien pogląd na sytuację. Znikał wieczorami – może ze względu na faktyczną chęć nauki w bibliotece, a może upatrując w tym dogodna wymówkę. I chociaż wydawało się, że mężczyzna ma coś jeszcze do dodania – im obydwojgu rozmowę przerwano. Hałas w kuchni, jakby ktoś był w środku. Ktoś o kim nie wiedzieli Kruczy Strażnicy, a i kimś kto wydawał się nie poinformować kamerdynera o swojej obecności.
Wszystko to zgadzało się z tym, co zaobserwował dzięki swoim wytężonym, kruczym zmysłom. Brudne buty, skórzane i w mało eleganckim stylu stały porzucone przy drzwiach – ktoś właśnie musiał wejść do środka i rozgościć się w kuchni. Kamerdyner zassał się jakby, nie potrafiąc powiedzieć ani słowa, jednak doskonale wiedział, że faktycznie musiał coś pominąć. Kogoś pominąć.
Czy Jan-Erik zdecyduje się na przejście do kuchni od razu, a może zdecyduje się najpierw na zapytanie o to kamerdynera?
Odpowiedź do 20.07.2022
Mikkelu, masz ostatnią szansę wyciągnięcia czegoś z Morgana na osobności - proszę raczej o krótki post z reakcją (około 300 znaków, możesz dłużej, ale chciałabym po prostu żeby akurat to zadziało się dynamiczniej) - czy decydujesz się na zastraszenie polityka, ryzykując utratę jego poważania i profesjonalizmu w jego oczach? A może udasz się od razu do pokoju młodego Forsberga, gdzie chce cię prowadzić? W pierwszym przypadku rzucasz na siłę fizyczną z modyfikatorami.Próg powodzenia to 65 . W drugim przypadku po prostu opisz czego możliwie chcesz tam szukać.
Janie-Eriku, po sesji Daru Odyna czujesz się nieco zmęczony, w tej turze nie możesz go więc użyć, ale nic nie szkodzi, raczej nie będzie ci to potrzebne. Tutaj też proszę o dynamiczną akcję. Możesz rzucić zaklęcie na kogoś lub siebie, zdecyduj jednak głównie czy wybierasz się do kuchni od razu czy być może przodem puszczasz lokaja. To co widzisz opiszę w kolejnej turze.
Co do osób mogących wpływać na chłopaka, tych starszych i mniej sterylnie przygotowanych przez ojca – naturalnie nie mógł odpowiedzieć. Jemu samemu też na usta ciskał się Karl, tego jednak nie powiedział. Ktoś inny od Forsberga pewnie przyznałby, że o znajomych takich nie wspomina się rodzicom, jeżeli dobrze zna się ich podejście do sprawy,
Mikkel
- Może ojciec mój uważa, że Samuel też nie chciałby rozgłosu wokół swojej sprawy, ale na Odyna, jak można myśleć o skrytym charakterze młodego, kiedy nawet nie wiemy gdzie jest? – mówił, a dedukcja sugerowała, że faktycznie przypuszczenia Mikkela nie są tutaj bezzasadne – najmłodszy mógł czuć się jak maskotka, traktowany bez przerwy protekcjonalnie, zawsze jak ten najmłodszy, który jeszcze wszystkiego miał się nauczyć, który jeszcze nie znał świata, któremu przecież oni wszyscy mogli poukładać życie szybciej i lepiej. Coś w słowach Morgana sugerować też mogło, że chłopiec faktycznie chciał odciąć się od politycznego charakteru rodziny – może dlatego bliżej mu było do Karla, który chociaż czynił to w bardzo destrukcyjny sposób, faktycznie również sięgał ku zajęciom innym od tych wyselekcjonowanych przez ojca.
Morgan musiał poczuć, że Mikkel próbuje wpływać na niego i wykorzystać zaufanie. Spojrzenie którym omiótł Guldbrandsena przypominało to, które mógł zobaczyć w momencie dopytywania o polityczne mniejszości, które mogłyby zostać poddenerwowane w związku z nowymi planami partii. Być może przeczuwał zagrożenie, być może któreś ze słów Wysłannika podpadło mu, a może zawstydził się zwyczajnie koniecznością przebywania sam na sam w pomieszczeniu z kimś, kto doskonale znał już pewnie brudy ich rodziny. Teraz nie miał w końcu ojca, który naprostuje jego słowa na dobre tory. Musiał uważać co mówi i było to słychać w jego dalszych słowach.
- Ja… Nie mogę powiedzieć więcej – albo nie chcę powiedzieć więcej, wolałoby się dodać, jednak pomimo tego, że sam Aron nie chciał mówić, nie dało się mu odmówić chęci pomocy. Czuł wyraźną braterską więź z Samuelem, nawet jeżeli różnica wieku była solidna. – Jeżeli chcecie wiedzieć coś o dzieciakach, pytajcie dzieciaków, mi trochę nic do tego z kim bujał się w akademii – głos wydawał się teraz lekko poirytowany, a sam dobór słów nieodpowiedni dla polityka, nawet raczkującego. – Wskażę panu drogę do miejsca, w którym jest pana kolega. Co dwie głowy to nie jedna… – mówił, by faktycznie po chwili wstać i zachęcić Mikkela do podążania za nim.
Jan-Erik
To jednak nieistotne, wiele więcej z Arona wycisnąć się nie da, przecież wszyscy dobrze o tym wiedzą. Skuteczność wyciskania informacji z kogokolwiek tutaj wydaje się maleć, kiedy najstarszy z gospodarzy pojawia się w zasięgu. Bali się jego? Być może. A czy mieli czego? Nad tym Kruczy Strażnicy mogliby zastanowić się już sami, bo chociaż nic na ten moment nie sugerowało, że Aron jest zdolny do unoszenia się gniewem (i jego wspomnienia sugerowały coś podobnego), niczego nie mogli być pewni. Być może pieniądze wystarczały?
Lokaj był wyraźnie poukładany przez szefa – nie wypowiadał się nieproszony, wykonywał swoje obowiązki dzielnie i bez marudzenia, ba wydawał się faktycznie czerpać przyjemność z wszystkich tych drobnych czynności jakich wymagała od niego praca. Teraz, kiedy został sam na sam z Nystromem, nie naciskał jeszcze by szli na górę – chciał odpowiedzieć na słowa, które mu rzucano. Potakiwał głową na to, że faktycznie chłopca było szkoda – wszystkim było szkoda i akurat tego nie dało się odmówić nikomu z nich.
- Pana Arona często nie ma, to prawda, ale przecież taka to praca. Częściej bywa tu jego najstarszy syn i wszystko monitoruje, Morgan jest bardzo odpowiedzialny. Dobry dla pracowników, dobry dla brata – mówi, jakby faktycznie chcąc pochwalić idealną kopię ojca. Coś w jego głosie po raz kolejny sugeruje, że służba woli Morgana od Arona, zresztą – służba jest wierna jak pies. Kocha mocniej tego, kto częściej je głaszcze, ale respekt poczuje tylko przed tym kto go bije.
Wszystko to zgadzało się z tym, co zaobserwował dzięki swoim wytężonym, kruczym zmysłom. Brudne buty, skórzane i w mało eleganckim stylu stały porzucone przy drzwiach – ktoś właśnie musiał wejść do środka i rozgościć się w kuchni. Kamerdyner zassał się jakby, nie potrafiąc powiedzieć ani słowa, jednak doskonale wiedział, że faktycznie musiał coś pominąć. Kogoś pominąć.
Czy Jan-Erik zdecyduje się na przejście do kuchni od razu, a może zdecyduje się najpierw na zapytanie o to kamerdynera?
Odpowiedź do 20.07.2022
Mikkelu, masz ostatnią szansę wyciągnięcia czegoś z Morgana na osobności - proszę raczej o krótki post z reakcją (około 300 znaków, możesz dłużej, ale chciałabym po prostu żeby akurat to zadziało się dynamiczniej) - czy decydujesz się na zastraszenie polityka, ryzykując utratę jego poważania i profesjonalizmu w jego oczach? A może udasz się od razu do pokoju młodego Forsberga, gdzie chce cię prowadzić? W pierwszym przypadku rzucasz na siłę fizyczną z modyfikatorami.
Janie-Eriku, po sesji Daru Odyna czujesz się nieco zmęczony, w tej turze nie możesz go więc użyć, ale nic nie szkodzi, raczej nie będzie ci to potrzebne. Tutaj też proszę o dynamiczną akcję. Możesz rzucić zaklęcie na kogoś lub siebie, zdecyduj jednak głównie czy wybierasz się do kuchni od razu czy być może przodem puszczasz lokaja. To co widzisz opiszę w kolejnej turze.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:04
Jan słucha lokaja ze spokojem, kiwając głową w geście banalnego zrozumienia dla jego słów. Ten zdaje się niemalże bezbłędnie wytresowany, jakby ktoś przygotował go na przesłuchanie, niekoniecznie w tej konkretnej sprawie, tylko całościowo. Zresztą, czyż nie taka rola służby? Pozostaje liczyć, że Guldbrandsen w salonie radzi sobie znacząco lepiej dyskutując z Forsbergiem. Ufa mu na tyle, o ile jest w stanie, wszak nie zna go przesadnie dobrze, ale wierzy, że komendant nie mianuje byle kogo na Wysłannika Forsetiego, do tego trzeba mieć akuratne zacięcie i przede wszystkim — olej we łbie. Nie zmienia to faktu, że Mikkel, tak samo, jak każdzi inni w jego wieku, są dla Nystroma po prostu smarkaczami.
— Te książki to pewno jakieś polityczne, nie? — uśmiecha się pod wąsem, jakby dumny ze swojego stwierdzenia, że tak naprawdę to, czego innego młokos ma się uczyć w tego typu rodzinie? Prawdą jest, że Jan szuka wyłącznie poświadczenia, czy ktokolwiek wie, co w gruncie rzeczy zwozi do domu niedojrzały Aron, czy te podręczniki mają mu służyć do nauki, czy być może jest tam coś więcej, coś, co nigdy nie powinno się znaleźć w rękach młodzieńca. Każdy pętak ma swoje sekrety, jako ojciec na wskroś o tym wie. Zbyt dobrze.
Z rytmu wybija go widok skórzanych buciorów porzuconych obok drzwi i drobne echo z kuchni, sugerujące, że ktoś lub coś się tam właśnie zadomawia. Dom przedstawia się zbyt porządnie, lokaj precyzyjnie i troskliwie dba o to, aby błoto się do niego nie dostało, niemniej jednak ktoś wciska się tu bez pytania, ktoś, kto bezsprzecznie nie musi wyczekiwać, aż otworzą mu drzwi. Czyżby syn marnotrawny?
Spoglądając ze spokojem na kamerdynera, nie rusza się na krok, czekając, aż ten pryśnie w drugim pomieszczeniu, a następnie, tak szybko, jak tylko jest w stanie, przysuwając się do kryształowej popielniczki stojącej na komodzie (jak to jest, że bogacze zawsze mają takie rzeczy, nawet jeśli nie palą), rzuca zaklęcie na samego siebie.
— Hlýða — wybrzmiewa jego szept i nastaje koncentracja.
Hlýða (Custode Auri) – pozwala podsłuchać, co się dzieje za ścianą. (ST: 75)
rzut 81 + statystyka 32 = 113
— Te książki to pewno jakieś polityczne, nie? — uśmiecha się pod wąsem, jakby dumny ze swojego stwierdzenia, że tak naprawdę to, czego innego młokos ma się uczyć w tego typu rodzinie? Prawdą jest, że Jan szuka wyłącznie poświadczenia, czy ktokolwiek wie, co w gruncie rzeczy zwozi do domu niedojrzały Aron, czy te podręczniki mają mu służyć do nauki, czy być może jest tam coś więcej, coś, co nigdy nie powinno się znaleźć w rękach młodzieńca. Każdy pętak ma swoje sekrety, jako ojciec na wskroś o tym wie. Zbyt dobrze.
Z rytmu wybija go widok skórzanych buciorów porzuconych obok drzwi i drobne echo z kuchni, sugerujące, że ktoś lub coś się tam właśnie zadomawia. Dom przedstawia się zbyt porządnie, lokaj precyzyjnie i troskliwie dba o to, aby błoto się do niego nie dostało, niemniej jednak ktoś wciska się tu bez pytania, ktoś, kto bezsprzecznie nie musi wyczekiwać, aż otworzą mu drzwi. Czyżby syn marnotrawny?
Spoglądając ze spokojem na kamerdynera, nie rusza się na krok, czekając, aż ten pryśnie w drugim pomieszczeniu, a następnie, tak szybko, jak tylko jest w stanie, przysuwając się do kryształowej popielniczki stojącej na komodzie (jak to jest, że bogacze zawsze mają takie rzeczy, nawet jeśli nie palą), rzuca zaklęcie na samego siebie.
— Hlýða — wybrzmiewa jego szept i nastaje koncentracja.
Hlýða (Custode Auri) – pozwala podsłuchać, co się dzieje za ścianą. (ST: 75)
rzut 81 + statystyka 32 = 113
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:04
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 81
'k100' : 81
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:05
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Guldbrandsen uważał sam siebie za człowieka, który zna się na innych, lecz rozszyfrowanie prawdziwych emocji i myśli urodzonych polityków niekiedy wciąż przerastało jego możliwości. Może popełnił błąd zbyt wyraźnie próbując manipulować Morganem, aby wyciągnąć z niego jak najwięcej, było jednak za późno na próby naprawy błędów. Musiał pociągnąć go za język wszystkimi możliwymi sposobami. - A może Samuel chce się przekonać co jest dla ojca ważniejsze - on, czy kariera polityczna? - pytał dalej, marszcząc brwi; dziwiło go poniekąd, że Aron nie zdecydował się porozmawiać chociaż z najbliższymi znajomymi syna, po głośnej sprawie z Karlem musiał być przeczulony. - Musisz powiedzieć więcej, jeśli chcesz, aby Samuel wrócił do domu. Nie możecie przed nami niczego ukrywać, a czuję, że to robicie - wyrzucił z siebie Mikkel, tonem już nie ostrożnym, a stanowczym. Pora zagrać w otwarte karty. - Nie obchodzi cię z kim zadawał się brat? - spytał, łapiąc Morgana za słówko, wciąż patrząc mu w oczy. - Jeśli zależy ci na powrocie Samuela, to mów wszystko. To zostanie tylko między nami. Ojciec się nie dowie - skłamał gładko; tego obiecać tak naprawdę nie mógł, ale grał na czas. Wstał również z miejsca, jakby zamierzał pójść za Morganem, ale zanim ruszył w stronę drzwi złapał rudego za ramię, przytrzymując w miejscu. - Mówię poważnie. Im mniej nam mówicie, tym bardziej opóźniacie poszukiwanie Samuela i szkodzicie całej sprawie. W takich sytuacjach liczy się czas, rozumiesz? Pieprzyć reputację - powiedział na ostatnim wydechu, zanim wyszedł za Morganem i pozwolił mu poprowadzić się do pokoju młodego, gdzie spodziewał się odnaleźć Rantalę i Arona. Dołączył do technika, zajął się w pierwszej kolejności biurkiem, przeglądaniem notatek, może młody chował dziennik lub pochował coś w książkach na regale. Zamierzał też poszukać skrytek w szafie, czy pod łóżkiem - z własnej młodości pamiętał, że sam takie miewał.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:05
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
'k100' : 60
'k100' : 60
Prorok
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:05
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Zachowanie Mikkela wyraźnie zaskoczyć miało Morgana – ten nie był przygotowany na tak nagłą reakcję, ba – miał niewiele siły, nie był typem atlety i siłacza, nie mógłby zapewne również stawić czoła Strażnikowi w magicznych okolicznościach. Złapany za ramię spróbował momentalnie strącić palce, nieskutecznie jednak. W spojrzeniu młodego Forsberga pojawiła się iskierka strachu, zupełnie uzasadnionego – nie lubił przecież być traktowany w ten sposób, a w towarzystwie ojca, który często znajdował się w miejscach publicznych w otoczeniu ochroniarzy, czuł się bezpiecznie. Nie spodziewał się, że Kruczy Strażnik posunie się do wkroczenia w jego przestrzeń osobistą. I chociaż na ten moment słowa pełne niechęci nie były w stanie wypełznąć jeszcze z jego ust, pęknięcia mimicznej maski na twarzy sugerowały, że za chwilę kilka słów więcej wypełznie z jego ust.
- Pieniądze. Rozumie Strażnik? – zdecydował się na drżący, ale dość bezpośredni ton. – Panie Guldbrandsen, chodzi o pieniądze. Karl przepuszczał nasze pieniądze, ba, wciąż podkrada je z sejfu bankowego. Nigdy nie szanował środków które są w naszej rodzinie od pokoleń, myślał, że to niekończące się źródełko. Ludzie mówią, że tacy jak my, dobrze urodzeni, myślimy, że mleko bierze się z kanki i nie uczymy dzieci szacunku do pieniądza – mówił nie tylko o sobie, ba – niczym urodzony polityk próbował nawet mimo woli trafić do wszystkich tych, którym udało się urodzić w rodzinie lepszej niż gorszej. – To wcale nie jest prawda, i Karl i Sam doskonale wiedzieli, że na wszystko to co my mamy od urodzenia inni musieliby pracować latami. Karl sam wybrał ścieżkę padalca, ale teraz, kilka dni temu nawet, Samuel również poprosił mnie o pieniądze na własne zachcianki. Nie prosił ojca, prosił mnie… – powiedział, a jeżeli w głowie Mikkela pojawić się miało pytanie dlaczego?, na odpowiedź nie musiał nawet długo czekać. – Może się go bał, bo wyczekiwał momentu kiedy w domu najstarszy będę ja. Mojego ojca często w domu nie ma, nie był z nami nawet na Jul. Samuel poprosił o pieniądze mnie. Nie uznałem tego za nic niewłaściwego, nic niepokojącego… Za dwa tygodnie ma siedemnaste urodziny. To już prawie dorosły chłopak, psia mać – oburzył się wręcz, jakby bardziej zły na własnego ojca, który pieniędzy żałować mógłby Samuelowi tylko dlatego, jak z nimi obchodził się Karl. – Dodatkowo kupował książki. Uwierzyłbyś? Karl momentalnie przepieprzyłby to na głupoty, a Samuel chciał się uczyć. To normalny dzieciak, nie wierzę, by wpadł w niewłaściwe towarzystwo, wszyscy ci ludzie których wymienił mój ojciec… – powiedział, sugerując, że właściwie patrzył mu wtedy przez ramię. – To równie dobre dzieciaki. Nie wiem o wszystkim co mój ojciec proponuje w partii, ale jeżeli to nie jego polityczni przeciwnicy… Psia krew… – widocznie opanował się już nieco, rozumiejąc, jak wiele „domowych” informacji o nich wszystkich przyszło mu zdradzić. Spojrzał ponownie w oczy Mikkela i równie niezadowolony, co zaniepokojony odsunął się od niego na większą odległość, teraz wypadając już z pomieszczenia. Dalej mówił już cicho i sykliwie. – Wasi przełożeni dowiedzą się o tym, jak załatwiacie sprawy. Nikt nie będzie szarpał mnie we własnym domu…
- Guldbrandsen! Nystrom! – zawołał głos z korytarza. Rantala wyraźnie chciał, by oboje z Kruczych dołączyli do niego w pokoju. To, że Aron Forsberg nie próbował powstrzymywać ani przeszkadzać starszemu inspektorowi w nawoływaniu sugerował, że być może pojawiło się coś, co zaskoczyło również i jego. A może nie? Nie przekonają się tego póki nie przejdą do dalszego pomieszczenia.
Rantala nie mógł wiedzieć przecież, że Jan-Erik w tym momencie zajmował się zgoła innymi rzeczami.
Gdy kamerdyner zniknął za progiem, Jan-Erik mógł zanurzyć się w rozmowie, która odbywała się za ścianą. Faktycznie, zmysły Nystroma się nie pomyliły – te brudne buciory nie mogły przecież należeć do kogoś innego jak do Karla, wręcz przerysowanego przykładu rozpieszczonego dzieciaka, który uwielbiał wychodzić rodzicom na przekór. I chociaż młody Forsberg dzieckiem już nie był, a i rodzica miał też tylko jednego – był wręcz idealnym wzorcem dla wszystkich tych, którzy ojcom chcieli tylko napsuć nerwów.
- Ojciec mówił ci żebyś przyszedł co najmniej godzinę wcześniej! – chociaż kamerdyner szeptał, szept ten miał na tyle oburzony ton, by swoją energią przypominał wyciszona formę krzyku. Uderzenie noża o blat, krótkie „ej” pełne niezadowolenia, rzucone głosem którego jeszcze nie znali i dalszy dialog…
- Stary powinien cieszyć się, że po wszystkich oskarżeniach którymi rano mnie zasypał, w ogóle chciałem się tu pokazać – oburzył się Karl wyjątkowo nieznośnym, pełnym pretensji tonem. – Nagle w główce się pozmieniało i syn utracony nie sprowadza najmłodszego synalka na złą drogę? Gdzie jest mój ojciec? – odpowiedział buntowniczy Forsberg, słodko nieświadomy, że wszystkie te słowa podsłuchiwane są przecież zza ściany. – Do kogo jeszcze się zwróci? Do Kruczej Straży żeby przejrzeć akta wszystkich moich znajomych i nasłać kogoś kto zrobi im kocioł po chatach? – zaśmiał się. Był poirytowany, czuć było to przecież w jego głosie, nawet bez konieczności zaglądania mu do głowy, ba – nie trzeba nawet było widzieć jego warzy by dobrze ją sobie wyobrazić.
- Krucza Straż już tu jest… – powiedział kamerdyner, a jeżeli było w jego głowie jeszcze coś, co chciałby dodać, nie miał na to czasu.
- Żartujesz? – zapytał wręcz prześmiewczo. – Dlatego mnie tu chciał? Wiesz co, powiedz ojcu żeby pocałował mnie w…
- Deyfa – spróbował rzucić lokaj, przerywając wręcz w pół słowa wypowiedź Karla Forsberga.
- Bughr – skutecznie zablokował czar, najwyraźniej, bo kolejnym co usłyszał Jan-Erik były już tylko głośne kroki w kierunku łuku drzwiowego, za którym to zaraz znajdował się Kruczy Strażnik. I chociaż Karl kierował się prosto ku swoim butom, chyba po to by pochwycić je i odteleportować się z miejsca „kaźni”… Odpowiedni refleks mógł przecież pozwolić na pochwycenie go „w locie”.
Odpis do 06.08.2022
Mikkel może wykonać k100 #1 rzut na spostrzegawczość, kiedy zdecyduje się przemieścić ku pokojowi Samuela. Może wykonać też inną akcję na którą zechce się zdecydować (o ile zachce), który przepisany będzie do k100 #2.
Jan-Erik wykonuje rzut k100 #1 na pochwycenie Karla Forsberga, jeżeli się na to zdecyduje. Może użyć dowolnego zaklęcia lub siły fizycznej, w przypadku tego drugiego próg powodzenia to 55 ze wszystkimi dodatkami. W przypadku powodzenia uznać może, że wchodzi w interakcję z młodzieńcem, w przypadku niepowodzenia - może zareagować na teleportację Karla, opieprzyć lokaja, udać się na górę do Mikkela - pozostawiam do wyboru do koloru.
Bezimienny
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:06
Nie podoba mu się ta cała sytuacja, bo o ile nie przyłapuje Forsbergów na mydleniu oczu, tak bez ustanku ma przeczucie, że coś jest przed nimi ukrywane. Odpowiedzią może być brak obecności Karla, z którym Kruczy mieli już uprzednio trudności, choć więcej na ten temat wie Guldbrandsen, który zostaje na górze, rozprawić się z najstarszym synem pana domu. Jan-Erik wykorzystuje tę okazję, aby przypatrzeć się kamerdynerowi, świadom, że tacy ludzie jak on zwykle wiedzą więcej niż się wydaje. Są obecni przy strategicznych wydarzeniach, ukrywają papiery, gdy jest taka konieczność, podsłuchują to, co powinno zostać ukryte i są, przede wszystkim niewidzialni. W ciszy oczekuje na rozwój atrakcji w pomieszczeniu obok, skutecznym czarem uwrażliwiając swój słuch na słowa, jak się okazuje, tego, który miał zjawić się już dawno. Dzieciak jest zuchwały, a tego Nystrom nie potrafi znosić, o czym świadczy sposób, w jaki wychował Pettera. Nie jest tak łagodny, jak stary Forsberg, własnego syna wyrzuca z domu, a nie pozwala mu krzątać się po nim, niczym mucha przy gównie. Nie reaguje na wrzawę, nie włazi do środka, oczekuje na rozwój sytuacji, pewien, że nieświadomość chłopaka o Kruczej obecności za ścianą, jest jego najznaczniejszą przewagą. Instynktownie rusza stopą w przód, gdy pada pierwszy czar, hamuje się, gdy słyszy drugi, impulsy mogą go zdradzić, ale nie pozwala sobie na ingerencję, póki ktokolwiek tu nie jest w niebezpieczeństwie, a zdaje się jakby w całym tym amoku, ostatecznie nic złego się nie stało. Szczeniakowi najchętniej spuściłby wpierdol, przypomniał zasady tonu, jakim należy się zwracać do starszych, niezależnie od tego, czy są służbą, czy nie. Nie ma w sobie litości dla ślepców, nie toleruje pyszałkowatości. Słysząc pierwszy krok w stronę framugi, odsuwa się od niej i wychyla dłoń w stronę buciorów, jakie bezsprzecznie nie pasują do wystroju chałupy, wypowiadając cicho czar:
— Erfiður — nim przed jego oczami wyrasta awanturujący się pętak.
Gdy ten przechodzi przez drzwi, nie dostrzega w nim istoty ludzkiej, a szczura, którego miejsce, tak samo, jak reszty, powinno być w Fordzie Nordkinn, a nie porządnej dzielnicy. Ten otrzymuje od rodziny więcej korzyści, niż połowa dzieciaków w tym mieście, ma możliwości, mógłby być z niego porządny obywatel, w zamian za to staję się nikim. Nystrom nie uśmiecha się, nie wyciąga na przywitanie ręki, a jego twarz pełna jest powagi.
— Pan Karl Forsberg, prawda? — wie, że to prawda. — Dobrze, że się pan znalazł. Moje nazwisko Nystrom. Czy ma pan pojęcie gdzie znajduje się pański brat Samuel? Kiedy ostatnim razem go pan widział? — wie, że przyklejone do parkietu buty co najwyżej dodadzą mu trochę czasu, ale nie uczynią go nieskończonym.
Erfiður (Tenax) – powoduje, że podeszwy butów przeciwnika stają się lepkie. Oderwanie stóp od podłoża przychodzi mu z dużym trudem.
Próg: 30.
rzut 68 + statystyka 32 + atut 5 (Miłośnik pojedynków (II)) = 105
— Erfiður — nim przed jego oczami wyrasta awanturujący się pętak.
Gdy ten przechodzi przez drzwi, nie dostrzega w nim istoty ludzkiej, a szczura, którego miejsce, tak samo, jak reszty, powinno być w Fordzie Nordkinn, a nie porządnej dzielnicy. Ten otrzymuje od rodziny więcej korzyści, niż połowa dzieciaków w tym mieście, ma możliwości, mógłby być z niego porządny obywatel, w zamian za to staję się nikim. Nystrom nie uśmiecha się, nie wyciąga na przywitanie ręki, a jego twarz pełna jest powagi.
— Pan Karl Forsberg, prawda? — wie, że to prawda. — Dobrze, że się pan znalazł. Moje nazwisko Nystrom. Czy ma pan pojęcie gdzie znajduje się pański brat Samuel? Kiedy ostatnim razem go pan widział? — wie, że przyklejone do parkietu buty co najwyżej dodadzą mu trochę czasu, ale nie uczynią go nieskończonym.
Erfiður (Tenax) – powoduje, że podeszwy butów przeciwnika stają się lepkie. Oderwanie stóp od podłoża przychodzi mu z dużym trudem.
Próg: 30.
rzut 68 + statystyka 32 + atut 5 (Miłośnik pojedynków (II)) = 105
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:06
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 68
'k100' : 68
Mikkel Guldbrandsen
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:06
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Na elemencie zaskoczenia poniekąd mu zależało. Spokojna rozmowa jak dotąd nie przynosiła efektów, języki Morgana i Arona Forsbergów zaplecione były w supeł, więc może nagłe uderzenie emocji rozpląta choć jeden z nich. Ryzykował, lecz niekiedy na tym właśnie polegała ich praca. Zwłaszcza, gdy nałożono na nich tak dużą presję z góry; zastępczyni komendanta wyraziła się wystarczająco jasno mówiąc jak priorytetowo powinni byli to śledztwo z Nystromem potraktować. Nie pozostawało więc nic innego jak uczynić wszystko, aby jak najszybciej dotrzeć do Samuela i tak postępować zamierzał Guldbrandsen, nawet jeśli Forsbergom mogło się to nie spodobać. Morgan, jak się okazało, miał zdecydowanie więcej buty niż początkowo przypuszczał. Sądził, że jako najstarszy syn, pupilek ojca, ten chodzący ideał będzie zdecydowanie bardziej powściągliwy, może nieco pokorny, skoro rolę czarnej owcy przejął Karl, ale się pomylił. Nie mniej coś udało mu się z niego wyciągnąć.
- Samuel prosił o pieniądze? - powtórzył za nim Mikkel marszcząc brwi w zastanowieniu. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to narkotyki. Młodzi coraz częsciej eksperymentowali z nielegalnymi używkami, które stawały się coraz droższe i nawet spore kieszonkowe takich bogatych dziecikaów wydawało się niewystarczające. - Jakie książki? Ma je w pokoju? - pytał dalej, podchwytując temat, wciąż obserwując Morgana uważnie. Po chwili puścił jego ramię. Nie wydawał się jednak przejęty sykliwym tonem i groźbą doniesienia do jego przełożonych. Uśmiechnął się wręcz do niego uprzejmie. - Załatwiamy sprawy tak jak musimy, aby doprowadzić je do końca - w tym momencie znaleźć twojego brata. Na tym jedynie nam zależy. Nie dramatyzuj, bądź mężczyzną - zwrócił się do niego wciąż spokojnym tonem, a w ostatnich słowach zabrzmiała niemal twarda nuta, kiedy uniósł brwi w lekkim niedowierzaniu, jakby chciał zasugerować pytanie, czy zamierza również poskarzyć się ojcu. Wyszedł za Morganem z pokoju, lecz to nie rudzielca zamierzał dalej dręczyć pytaniami, uznawszy, że więcej nie uda mu się z niego wyciągnąć, a podążał za głosem Rantali. Przeszedł do pokoju zaginionego chłopca, z zamiarem znalezienia książek, o których wspominał Morgan. Może to nie zwykłe książki? Może Samuel chciał się uczyć czegoś, czego nie nauczali w żadnej akademii? Czegoś zakazanego?
- Znalażłeś coś? - spytał Rantali, gdy znalazł się obok. Rozejrzawszy się badawczo po pokoju zdecydował się sprawdzić coś jeszcze. - Vándr - szepnął niemal, chcąc przekonać się, czy może Samuel eksperymentował z zakazaną magią.
1. spostrzegawczość
2. Vándr (Dephera) – obszar świeci na jasnoniebiesko, jeśli w przeciągu kilku godzin były na nim użyte zaklęcia magii zakazanej lub rytuał. Próg: 30.
34 (k100) + 32 (m. użytkowa) +5 (miłośnik pojedynków II) = 71
- Samuel prosił o pieniądze? - powtórzył za nim Mikkel marszcząc brwi w zastanowieniu. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to narkotyki. Młodzi coraz częsciej eksperymentowali z nielegalnymi używkami, które stawały się coraz droższe i nawet spore kieszonkowe takich bogatych dziecikaów wydawało się niewystarczające. - Jakie książki? Ma je w pokoju? - pytał dalej, podchwytując temat, wciąż obserwując Morgana uważnie. Po chwili puścił jego ramię. Nie wydawał się jednak przejęty sykliwym tonem i groźbą doniesienia do jego przełożonych. Uśmiechnął się wręcz do niego uprzejmie. - Załatwiamy sprawy tak jak musimy, aby doprowadzić je do końca - w tym momencie znaleźć twojego brata. Na tym jedynie nam zależy. Nie dramatyzuj, bądź mężczyzną - zwrócił się do niego wciąż spokojnym tonem, a w ostatnich słowach zabrzmiała niemal twarda nuta, kiedy uniósł brwi w lekkim niedowierzaniu, jakby chciał zasugerować pytanie, czy zamierza również poskarzyć się ojcu. Wyszedł za Morganem z pokoju, lecz to nie rudzielca zamierzał dalej dręczyć pytaniami, uznawszy, że więcej nie uda mu się z niego wyciągnąć, a podążał za głosem Rantali. Przeszedł do pokoju zaginionego chłopca, z zamiarem znalezienia książek, o których wspominał Morgan. Może to nie zwykłe książki? Może Samuel chciał się uczyć czegoś, czego nie nauczali w żadnej akademii? Czegoś zakazanego?
- Znalażłeś coś? - spytał Rantali, gdy znalazł się obok. Rozejrzawszy się badawczo po pokoju zdecydował się sprawdzić coś jeszcze. - Vándr - szepnął niemal, chcąc przekonać się, czy może Samuel eksperymentował z zakazaną magią.
1. spostrzegawczość
2. Vándr (Dephera) – obszar świeci na jasnoniebiesko, jeśli w przeciągu kilku godzin były na nim użyte zaklęcia magii zakazanej lub rytuał. Próg: 30.
34 (k100) + 32 (m. użytkowa) +5 (miłośnik pojedynków II) = 71
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
Re: 04.01.2001 – Dom Arona Forsbega – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom Pon 26 Sie - 12:06
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 34
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 34
Strona 1 z 2 • 1, 2