Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Salon z kuchnią

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Sypialnia
    Wbrew pozorom jest to bardzo przestronne, choć niewielkie pomieszczenie. Dużo światła dają wielkie okna, obliczone na to, by dawać jej najwięcej promieni słonecznych dla zgromadzonych w salonie roślin. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to całkiem ekskluzywne pomieszczenie, dopóki nikt nie przyjrzy się zbyt dobrze. Przy bliższym spojrzeniu okazuje się, że kanapa jest podrapana, a poduszki trochę zbyt płaskie. Wszystkie meble Holt zdobył z wystawek lub targu staroci, dbając jednak przy tym, by miały swój klimat i nie gryzły się ze sobą stylem lub kolorami. Po przeciwnej stronie znajduje się aneks kuchenny oraz zwykły stół jadalniany z krzesłami, noszący na sobie nieco śladów po kwasach z roślin lub po prostu pazurków Sansy. Na jednej z półek wiewiórka ma swoje wygodne legowisko.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    17.05.2001

    Była tu już, a jednak trudno powiedzieć, by pamiętała z mieszkania Nika zbyt wiele. Umówmy się, że ten jeden raz, kiedy Holt zabrał ją do siebie, priorytety Blanki nie uwzględniały wycieczki krajoznawczej po niewielkim lokum mężczyzny - ograniczały się raczej tylko do sypialni, a wręcz jeszcze bardziej, do łóżka i możliwości, jakie im dawało. Teraz, teoretycznie, było podobnie. Też nie chciała przecież zwiedzać, też potrzebowała czegoś zupełnie innego.
    A jednak, gdy Nik teleportował ich do salonu i gdy z leniwym uśmiechem wydostała się z jego objęć, rozejrzała się z zaciekawieniem.
    - Fajnie tu masz - rzuciła nieironicznie i zsunęła z ramienia plecak, odstawiając go obok kanapy razem z torbami.
    Podeszła do jednej z roślin, musnęła delikatnie duże liście, pochyliła się i powąchała. Umiłowanie do roślin - jedna z rzeczy, których Nik o niej nie wiedział. Nie opowiadała mu o pracach w ogródku, którym ochoczo oddawała się z mamą czy babcią jako dzieciak, i o całej kolekcji mniejszych i większych roślin porozstawianych po jej pokoju. Nie chwaliła się, że potrafi zachować badyle przy życiu dłużej niż przez trzy dni, i że, będąc w sklepie ogrodniczym, potrafi o roślinach - przynajmniej tych ozdobnych - powiedzieć coś więcej niż tylko, że są zielone.
    Odwiedziny u Nika jakby wymazały wszystko, co mówił wcześniej. Nie zapomniała o nagłym proteście, gdy zadrapała lekko jego plecy, ale nie drążyła tematu. Nie umknęła jej frustracja - i niepewność? - Holta, gdy próbował podważyć jej rozumowanie co do donosu, jaki mogłaby na niego złożyć, ale nie planowała kontynuować tej dyskusji.
    Naprawdę nie widziała powodu, dla którego miałaby kablować na Nika. Gdyby jego handlowanie prochami uważała za zbrodnię, coś, o czym powinna powiedzieć Straży albo przynajmniej Esowi, byłaby ostatnią hipokrytką.
    Niespiesznie przespacerowała się po niewielkim pomieszczeniu, muskając opuszkami palców jeszcze kilka roślin. Wyjrzała przez jedno z dużych okien, pogładziła materiał kanapy i jedną z futrzastych poduszek, zahaczyła o aneks kuchenny i zadrapała lekko paznokciami blat stołu.
    Dotyk. Blanca zawsze poznawała świat przed dotyk.
    Finalnie z sapnięciem opadła na kanapę i zdjęła okulary, odkładając je na niski stolik obok. Wciąż było jej tu trochę za jasno, by iskrzycowe oczy czuły się w pełni komfortowo, ale już wystarczająco ciemniej niż na zewnątrz, by nie bolało jej, gdy spoglądała na świat bez chroniących ją soczewek. Zsunęła buty, zgięła nogi w kolanach i wsparła je o kanapę. Sięgnęła po jedną z poduszek i objęła ją oboma rękoma, przytulając do piersi. Uśmiechnęła się promiennie.
    Dobrze. Miło. Irytacja znowu dała się wziąć na krótszą smycz.
    - To co masz? - spytała wreszcie. Nie, żeby się znała na narkotykach - była w tym zupełnym laikiem, nie próbowała przecież niczego poza Pochłaniaczem. Ale chciała wiedzieć. Chciała, żeby coś jej dał.
    Chciała odpocząć.
    - A, tylko - nie palę - dodała po chwili, uzmysławiając sobie, że to pewnie istotne. Spodziewała się, że wiele prochów mogło się właśnie wypalać a nie, na przykład, wkładać pod język, jak zwykle to robiła. - Pewnie mogłabym się nauczyć, ale... - Wzruszyła lekko ramionami, roześmiała się. - Sorry. Nie sądzę żebym miała prawo wybrzydzać. - Wyszczerzyła zęby szeroko.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Kiedy pierwszy raz przyprowadził tu Blancę to faktycznie, mieli o wiele ciekawsze rzeczy do roboty niż wycieczkę mieszkanioznawczą. A w późniejszym czasie? Było dosyć podobnie i tak naprawdę teraz pierwszy raz byli w normalnej sytuacji, a nie tej prowadzącej do łóżka. Noooo, prawie normalnej, bo właśnie miał jej zdradzić, czym się zajmował poza sklepem. Po prawdzie to nie miał zielonego pojęcia, jak się czuć z tym faktem. Nawet Blanca mogła dostrzec, że był nieco spięty i nerwowy z tego powodu.
    - Dzięki. - rzucił tylko krótko na komplement w kwestii mieszkania. W jego głosie pobrzmiewała duma, całkiem sporo dumy związanej z urządzeniem swojej przestrzeni osobistej.
    W pierwszej kolejności zdjął kurtkę i nasypał Sansie jej smaczków, specjalnie zakupionych tego dnia. Wiewiórka z cichutkim, pełnym radości popiskiwaniem doskoczyła do przysmaków, a pomieszczenie wypełniło się pochrupywaniem zwierzątka. Potem na stół powędrował znaleziony woreczek, a Nik dopiero teraz mógł sobie spokojnie poobserwować zachowanie Meksykanki, przez co delikatnie uniósł brwi do góry. Nie przeszkadzał jej w tym jednak, odzywając się dopiero gdy skończyła.
    - Lubisz rośliny? - spytał cicho, neutralnym tonem, acz ze sporym zaciekawieniem. Sprawiająca wrażenie roztrzepańca Blania nie wyglądała na kogoś lubiącego kwiatki. Z drugiej strony co on tak naprawdę o niej wiedział? Zdecydował się dać jej szansę, ale ta niepewność tam była. A prócz niej dochodziło delikatne zmęczenie i pobolewające przez zadrapanie plecy. Na szczęście po rękach nie było widać tych siniaków i innych drobnych ran. Najpierw jednak uważnie zmierzył ją wzrokiem, zwracając przede wszystkim uwagę na kolor jej oczu, tak bardzo niestandardowe.
    - Masz ładne oczy, Blania. Zbyt ładne... - skwitował, siląc się przy tym na ironię, po czym podszedł do okna. - Trzeba było mówić. - dorzucił, przysłaniając rolety i tym samym wywołując wokół przyjemny półmrok. No, przyjemny dla Blani, jemu to nie robiło aż takiej różnicy.
    - Prawie wszystko. Poza mgłą znajdzie się jeszcze czarny miód, pochłaniacz i miałem ostatnio szept wyroczni, ale już chyba wyszedł. - westchnął, choć nie dało się ukryć lekkich nut zdenerwowania w głosie. Uniósł tylko brwi, prychając na jej komentarz, ale o dziwo to usunęło nieco zdenerwowania z jego strony.
    - No raczej, słońce. Powinnaś się cieszyć, że cokolwiek mam. - zaśmiał się, znikając w sypialni i przynosząc zaraz potem miód. Pochłaniacz znała, mgły nie chciała. Reszty po prostu nie miał, a te akurat były łagodne. Opisał jej procedurę zażywania miodu, wyraźnie akceptując, kiedy powinna go wypluć i zaczął przygotowywać sobie skręta z substancji w sakiewce.
    Swoją drogą bardzo specyficzne było to, że Blani nie chciał tego dać, ale sam już nie miał tego problemu... Domyślał się, że to może ją ciekawić, dlatego poddał się i z wahaniem odpowiedział na niewypowiedziane pytanie.
    - Zanim puszczę towar w obieg upewniam się, jakiej jest jakości. Czyli po prostu sam próbuję. - wyjaśnił krótko, opadając na kanapę obok Blanki. - A palenie jest dosyć wygodne, chociaż personalnie nie przepadam. Ani za tym ani za papierosami. - pociągnął luźno konwersację, obserwując wiewiórkę, która rozprawiła się ze smaczkami i zwinęła na gałęzi jednej z drzewiastych roślin. Daleko było mu do rozluźnienia, a do tego zaczął czuć się cholernie głupio. Nie powinien aż tak nie ufać Vargas, ale ten brak zaufania był po prostu wpisany w jego życie. To było silniejsze od niego, tak jak wcześniejsza reakcja na jej słowa, to paskudne określenie "tacy jak ty".


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Lubisz rośliny?
    Drgnęła lekko i roześmiała się, speszona.
    - Ja... Tak – przyznała, kontynuując swoją wycieczkę po salonie i rozsiadając się na kanapie. – Jeszcze za dzieciaka pomagałam mamie i babci w ogrodzie. Zawsze lubiłam grzebać się w ziemi i patrzeć, jak sadzonki wyrastają w... Cóż, coś bardziej iponującego. Coś, co ładnie kwitnie i ładnie pachnie. – Uśmiechnęła się miekko. – U siebie mam ich pełno. Roślin. I czasem mam wrażenie, że wszystkie te badyle w sypialni traktuję lepiej niż samą siebie – parsknęła cicho, choć delikatny cień, jaki przekradł się jej jej spojrzenie, sugerował że to nie było tak do końca, tylko i wyłącznie zabawne.
    Umknęła wzrokiem, chowając się z własnymi emocjami – i roześmiała się miękko, gdy Nik skomentował jej oczy. No tak. Teraz z pewnością połyskiwały złoto, jak zwykle, gdy doświadczała silniejszych uczuć. Biorąc pod uwagę, jak wściekła chodziła ostatnio, jej tęczówki już od paru dni były pewnie płynnym złotem raczej niż zwyczajowym brązem.
    - Dzięki – rzuciła cicho i chrząknęła, nagle czując się… Głupio.
    Nie wstydziła się swojej choroby, nie uważała, by żyło jej się przez nią jakoś źle, ale... To pewnie kwestia tego, jak inaczej teraz było. Jak inaczej zachowywał się Nik – i jak inaczej zachowywała się ona.
    Nie była chyba gotowa na to, że spotykając się poza klubem będą potrafili... Nie, wróć, wiedziała, że potrafią rozmawiać. Nie sądziła jednak, że potrafią robić to tak całkiem bez podtekstów.
    Jej plany, potrzeby na ten dzień nie zmieniły się, zmienił się jednak ich koloryt. Złość w dużej mierze rozwiała się, a początkowa desperacja ustąpiła miejsca... Blanca nie była do końca pewna, czemu.
    Spośród nazw wymienionych przez Nika znała tylko pochłaniacz i nie próbowała udawać, że jest inaczej. Gdy przyniósł jej miód, z ciekawością obwąchała go, uważnie słuchając instrukcji Holta. Z wahaniem sięgnęła po lepką grudkę, ułożyła ją na języku i zaczęła żuć niespiesznie.
    Uśmiechnęła się przelotnie, gdy odpowiedział na niezadane pytanie. Rzeczywiście, była ciekawa tych jego podwójnych standardów – wyjaśnienie, jakie jej dał, miało sens. Nie znaczyło to, że postępowanie Nika było rozsądne – nie było. Blanca rozumiała jednak jego pobudki i była przy tym ostatnią, która chciałaby go krytykować. Nie miała do tego zresztą większego prawa.
    Nie potrafiła jednak udać, że nie widzi, jak spięty był teraz Holt. Nie ufał jej – i choć miał do tego pełne prawo, Blanca czuła się… Chyba nie urażona, raczej może odrobinę rozczarowana. Była dość bystra, by wiedzieć, że nie ma ku temu absolutnie żadnych podstaw – z uczuciami jednak naprawdę trudno było dyskutować.
    - Hej – rzuciła cicho i z wahaniem oparła dłoń na udzie mężczyzny. – Naprawdę nie zamierzam nikomu opowiadać o tym, co robisz – zapewniła miękko, w międzyczasie przerzucając grudkę miodu z jednego policzka do drugiego. – Nikomu. Esowi też nie.
    Przygryzła wargę lekko i milczała przez chwilę. Wreszcie westchnęła cicho.
    - Przepraszam, Nik – rzuciła. – Za to co powiedziałam wcześniej – chrząknęła cicho. – Może i mam doktorat, ale czasem jestem tragicznie durna – parsknęła cicho. – Nie miałam nic złego na myśli. To znaczy, może wtedy miałam, ale nie naprawdę. – Odetchnęła powoli. – Tacy jak ty są całkiem fajnymi ludźmi. – Uśmiechnęła się przelotnie i, odruchowo, pogładziła lekko jego udo kciukiem.
    Opadła potem z powrotem wygodniej na kanapę, tuloną dotąd poduszkę podkładając sobie pod plecy. Żuła miód bez pośpiechu i, w momencie wskazanym przez Nika – gdy grudka nieco zmieniła konsystencję, a w buzi było jej już zdecydowanie zbyt słodko – wypluła narkotyk na chusteczkę i odłożyła na stolik z zamiarem wyrzucenia jej potem.
    Przez krótką chwilę przyglądała się mężczyźnie z łagodnym uśmiechem. Potrzeba, by wsunąć mu dłonie pod ciuchy nie osłabła, ale, chwilowo, złagodniała na tyle by Blanca mogła zaczekać. Porozmawiać. Oswoić się z tym, jak inaczej dzisiaj było. Nik wciąż był Nikiem, którego znała, ale cała reszta... To był coś nowego.
    - Twój sklep – zaczęła w pewnej chwili z faktycznym, szczerym zaciekawieniem. – Jak on wygląda? – spytała i przekrzywiła lekko głowę. – Nigdy tam nie byłam i zawsze wyobrażałam sobie, że... – Roześmiała się lekko. – Że to taka szklarnia, jak miałam w szkole, tylko trochę mniejsza. Ale to nie ma za wiele sensu, co? – Pokręciła głową lekko. – Faktycznie masz tam rośliny w donicach czy tylko... no wiesz, gotowe półprodukty? Wypreparowane liście, kwiaty, badyle w częściach?
    Rozprostowała się wygodniej, wsuwając stopy pod udo Nika, gdy narkotyk zaczął otulać ją pierwszym, łagodnym jeszcze uczuciem wyciszenia.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Czasem mylił się, co było nim prawdziwym, a co było fasadą, za którą krył się od dawna. Gdyby przyszli tu w innym celu. Gdyby tamta rozmowa potoczyła się inaczej. Gdyby jego ręce albo ręce Blanki zawędrowały w inne miejsce. Gdyby padły inne słowa niż te, które usłyszeli. Gdyby, gdyby, gdyby…
    Czasem zapominał, że nie zawsze musiał koniecznie być bezczelnym gnojkiem, nawet jeśli po prostu lubił taki być. Czasem zdawał sobie sprawę, że fasada przenikała się z prawdą, przechodząc w dualizm, który zaskakiwał nawet jego, a co dopiero innych.
    - Jeśli nie zadbasz o siebie, nie zadbasz i o nie. – powinien powiedzieć coś innego, ale… taka jest prawda. Ile roślin zniszczył, zanim nauczył się dbać o jedno i drugie? – Ich… nazwijmy to z braku innego słowa uczucia, są związane z emocjami domowników. Właściciela. – komentarz jest luźny, spokojny, w końcu jedynie rozmawiają o roślinkach. – Ten wielki krzew to moja najstarsza roślina. Widziałaś powykrzywiane gałęzie? Był zagubiony. Tak jak ja byłem. Odnalazłem swoją ścieżkę i on też. – sam nie wiedział, czemu jej to mówił. Może dlatego, że było po prostu inaczej. Coś się zmieniło, odwróciło szale zwyczajowych emocji.
    - A poza tym zielone uspokaja. – roześmiał się szczerze. – Ja mam problem z tymi pachnącymi tak szczerze mówiąc, to małe mieszkanie, jak miałem za dużo kwiatów jako takich, to mieszanka zapachów bywała straszna. Zanim nauczyłem się je odpowiednio łączyć – nie jestem alchemikiem, tylko łowcą roślin – to trochę zajęło, a pokój zaczął bardziej przypominać jakąś dżunglę. – uśmiechnął się szeroko, z ewidentną dumą. I taka była prawda, może z dwie roślinki wydzielały jakiś zapach, elegancko łączący się ze sobą, reszta po prostu była, zadbana, odpowiednio ułożona.
    Podziękowania nie było potrzebne, a jednak skinął głową, bo jemu nie robiło to jakiejś wielkiej różnicy, a po co miał sprawiać Vargas jakiś większy dyskomfort. No właśnie. Po co? Sam siebie nie rozumiał. Nigdy nie był za specjalnie rozsądny, chociaż pewnie i był, taki typowo na swój sposób, ale teraz… Teraz było miło. Tak po prostu. Odpalił powoli narkotyk i zaciągnął się, jednak cały czas monitorował na jakim etapie jest Blanca z miodem. Był świadomy, że to cholerstwo jest bardzo uzależniające, więc wolał jej pilnować. Co innego brać okazjonalnie, a co innego… no. Zresztą chuj go to obchodzi, nie…? Ale i tak pilnował. Natomiast zdobyczny towar był czysty. Mocny. Przyjemnie relaksował, nieco krusząc mury, którymi obwarowywał się na stałe. Może dlatego nie zareagował na słowa Blani tak, jak powinien.
    - Blania, w dupie mam, czy mnie sprzedasz. – powiedział, co brzmiało brutalnie i bardzo absurdalnie na tle jego wcześniejszej nerwowości, ale ton miał spokojny. Nawet jego mięśnie nie stężały pod jej dotykiem, jedynie lekko przymknął oczy. – Średnio mnie obchodzi, co się ze mną dalej stanie. Tyle, że mam kilka osób, na których powiedzmy, że mi zależy. I cholernie bym nie chciał, żeby oberwali za moje decyzje, jeśli wiesz, o czym mówię. To, że mnie zamkną, to tam chuj. Ale nie chcę wciągać w to innych. – przyznał, zaciągając się ponownie i leniwie wypuszczając dym. Przecież przepruliby wtedy całe mieszkanie. Sklep. Salon tatuażu. Eh, nie chciał tego wcale. Mgła skutecznie ściągała z niego mur i tę fasadę, która jeszcze nie połączyła się z całością jego nowej-starej osobowości.
    Zagryzł lekko wargę, słysząc jej następne słowa, z lekkim drgnięciem pod wpływem delikatnego dotyku. I co jej miał na to odpowiedzieć? Powinien to olać. Nie odpowiadać. Obrócić w żart. Ale coś nie pozwalało. Coś w postaci jakiejś cholernej drzazgi.
    - Nie biczuj się tym. – mruknął w końcu. – Gdzieś już kiedyś słyszałem takie słowa pod swoim adresem. Nie miały dobrego znaczenia. Skojarzyło mi się i… już. Ale nie powiesz, żebym był jakoś specjalnie sobą dzisiaj, to tam tego. Walić. – uśmiechnął się, ale jakimś cudem nerwy zaczęły się rozpływać, a drzazga uwierała jakoś dziwnie mniej. Jakby przeprosiny coś zmieniły, choć nawet w tym stanie nie zamierzał nawet dopuścić tego do własnej świadomości. Może tylko taka drobniutka nuta ciepełka pojawiła się nie tam, gdzie trzeba.
    - Wystarczy Ci. Brzuch Cię będzie bolał. – dopalił zielsko i spojrzał z namysłem na Blanię. – Chcesz? Nauczę Cię palić. – zaproponował z lekkim rozbawieniem, sięgając po koc przerzucony niedbale o oparcie. W zasadzie miał zamiar zrobił sobie z niego poduszkę, ale… Przyjrzał się Vargas i z cichym westchnięciem rozłożył koc, nakrywając ją i siebie. Podkulił jedną nogę pod siebie, uważając jednak, żeby nie wypchnąć nóg Blanki i zaśmiał się cicho.
    - Nie, szklarnia utrzymuje ciepło, umarłbym z gorąca. Zresztą czasem potrzebuję ochłodzić bardziej zaplecze, jak wypreparowuję konkretne części. Nie, klasyczne 22 stopnie w zupełności wystarczą. – pokręcił głową, rozbawiony wielką szklarnią jako sklepem. Ale też i uśmiechnął się tajemniczo, nie chcąc mówić, że sklep znajduje się właściwie to pod nimi. Jeszcze nie chcąc, najwyżej zrobi jej niespodziankę. – Donice też mam. Niektóre nawet maluję sam, bo się lepiej sprzedają. Dużo zależy od roślin, w większości jednak mam poprzygotowywane części. Czasem suszone. Zimą muszę korzystać z dostaw, bo nie wszystko da się wyhodować samemu, potem od wiosny już łażę sam. Chociaż doba ma za mało czasu. – dorzucił, w pełni świadom, że będzie musiał skoczyć albo na Wyspę Łabędzi albo gdziekolwiek nad wodę. Nie załatwił się tak, jak na początku maja, ale jeśli nie chciał do tego doprowadzić, musiał się bardziej pilnować. Utrzymywanie tajemnic czasem jednak ssało.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Gdy zaczął mówić o tym, jak ścisły jest związek dobrostanu roślin z tym, jak mają się domownicy, Blania uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona. Nigdy nie myślała w taki sposób. Nigdy nie sądziła, że jej problemy mogą wpłynąć na kogokolwiek poza nią samą. Że jej złość może w jakiś sposób wypaczyć to, jak rozwijały się porozstawiane w sypialni rośliny, że jej smutek może poskutkować przebarwieniami liści, a niepewność, co dalej, może sprawić, że flora przybierze kształty, których normalnie nie powinna. Z zaciekawieniem zerknęła na krzew, o którym mówił i faktycznie, dostrzegła powykręcane gałęzie, które przedtem jej umknęły.
    Przygryzła wargę lekko, nic nie mówiąc – za to roześmiała się, na wzmiankę o problemach zapachowych.
    - Brzmi znajomo – przyznała. – Jeszcze w Meksyku, u rodziców, mój pokój przypominał perfumerię gdy po raz pierwszy postanowiłam go zazielenić. Zapachy nie dość, że do siebie średnio pasowały, to jeszcze dławiły całą tą słodyczą i intensywnością. Chwilę zajęło zanim zaczęłam rozumieć, co i ile mogę, żeby efekt wciąż był znośny. – Uśmiechnęła się miękko, wracając wspomnieniami do domu rodzinnego.
    Zamilkła na chwilę, skupiając się na własnych odczuciach po miodzie. Było inaczej, niż po pochłaniaczu, jakby... Pochłaniacz przypominał watę, która, otaczając jej myśli, wytłumiała je – ale pozostawiała echa. Z miodem było tak, jakby ktoś regulował intensywność jej lęków tak, jak mógłby regulować głośność radia. Jej obawy z każdą chwilą stawały się coraz cichsze, coraz mniej zrozumiałe – a przez to sama Blanca czuła się coraz lepiej. Coraz spokojniejsza, coraz bardziej odprężona.
    W dupie mam, czy mnie sprzedasz.
    Drgnęła na nagłą obcesowość Nika. Jego słowa brzmiały spokojnie, ale sens słów był… Ostry. W jakiś sposób bolesny. Zmarszczyła brwi i, zamiast skomentować, jak zrobiłaby to zwykle, pozwoliła mu mówić dalej.
    I pozwoliła sobie zrozumieć.
    Nie biczuj się tym.
    Odetchnęła powoli i nic nie powiedziała. Nie wiedziała, co miałaby. Nie była do końca pewna, czy uśmiech Holta był szczery, i czy jego słowa świadczyły o faktycznej obojętności wobec własnych losów. Nie była pewna, ale nie zamierzała pytać.
    Zresztą, podświadomie czuła, że tak. Że Nik był z nią szczery tak bardzo, jak tylko się dało – zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
    Gdy posłusznie pozbyła się porcji miodu, uniosła pytający wzrok na Nika. Nie paliła i, szczerze mówiąc, nie planowała się tego uczyć, ale...
    - Chcę – odparła nim zdążyła się zastanowić i westchnęła cicho, gdy Holt okrył ich kocem. – Właściwie to chcę.
    Uśmiechnęła się miękko i, po ledwie chwili wahania, przesiadła się na kanapie tak, by być bliżej Nika, by wesprzeć się lekko o jego ramię, dłoń znów ułożyć na jego udzie i pogładzić je lekko.
    Było jej dobrze. Nie pamiętała, kiedy ostatnio było jej dobrze w taki sposób. Siedzenie w półmroku, pod jednym kocem było czymś zupełnie innym niż jej ostatnie wieczory z Esem czy bez niego. Było coś rozkosznie kojącego w tym braku pośpiechu, bliskości, która...
    Która była czymś zupełnie innym, niż Blanca się spodziewała. Nie od Nika. Nie po sobie w towarzystwie Holta.
    Ułożyła głowę wygodnie na ramieniu mężczyzny, zadzierając ją lekko, by mogła patrzeć na niego, gdy mówił. Podwinęła nogi wygodniej, skuliła się trochę bardziej pod kocem – i słuchała, trochę jak dziecko, któremu opowiada się pełną magii bajkę. Nik opowiadał, a ona próbowała sobie to wszystko wyobrazić – stworzyć w głowie jakieś obrazki sklepu, tego, jak wyglądają malowane donice, jak porozkładane są liście, kwiaty czy nasiona. Wyobraziła sobie dostawę – imponujący ładunek świeżyk roślin, którymi trzeba było się zająć – i to, jak musiał pachnieć lokal pełen mniej lub bardziej egzotycznej flory.
    Jej wyobrażenia nie przypominały raczej tego, jak faktycznie wyglądał sklep Nika, ale i tak były ładne. Cholernie przyjemne, kojarzące się z... Nie z domem, raczej z wczesnowiosennym spacerem na łąkę, albo może całodniową wycieczką do lasu. Z czymś miłym. Dobrym. Czymś kojącym.
    Musnęła ramię Nika ustami, złożyła na nim miękki pocałunek. Dotyk. Dla Blanki dotyk zawsze był ważny. Przytulenie. Pocałunek. Delikatne pogładzenie po plecach. Vargas nie potrafiła mówić o uczuciach, ale potrafiła je okazać.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Lubił rośliny. Nie dawało się tego ukryć, nie w momencie, gdy opowiadał, jednocześnie zajmując się ostrożnie kilkoma suchymi listkami. A skoro już tu był, to równie dobrze mógł podlać te, które wymagały większej wilgotności. I wcale nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu dalszej dyskusji, zanim rzecz jasna usadowił się obok kobiety, skupiony na dyskusji.
    - No właśnie. Nie wszystko może rosnąć razem na niewielkim metrażu. Jak mi się kiedyś uda, to może pojadę po ścianach bluszczem. Chociaż z drugiej strony bluszcz się mocno rozplenia i potem ciężko go utemperować. Byłoby więcej zieleni. – mruknął, lekko rozmarzony. Wiadomo, na to musiałoby go być stać. I ile pracy bym z tym było… Eh, marzenia ściętej głowy. Aż uśmiechnął się sam do siebie, zdając sobie sprawę, że mimo wszystko, towarzystwo Vargas jest po prostu… miłe.
    Może to był tylko efekt mgły, o całkiem przyzwoitej czystości. A może po prostu gdy już sobie trochę odpuścił, nie musiał na nią zerkać, jakby to ona miała mu wepchnąć nóż pod żebra, jak wtedy w grudniu w Przesmyku. Bezwiednie przesunął palcami po boku, gdzie znajdowała się blizna. Chyba jedyna, jaką miał, jakby się tak zastanowić, chociaż ciosów dostawał bez liku. Ale po co miał o tym mówić. Zostawił to w spokoju, tak jak zostawił kwestię kablowania czy drzazgi w sercu. Chociaż… może, ale tak trochę tylko może, zrobiło mu się głupio. Blanca bądź co bądź nie zasłużyła na takie traktowanie. I uciął w myślach wszystkie ale. Przecież jaki problem było się zabezpieczyć. Wynieść stąd w odpowiednie miejsca. Nie musiał aż tak okazywać jej braku zaufania, gdy przecież dobrowolnie wpuścił ją do siebie do domu.
    - To za chwilę. Prochów lepiej nie mieszać ze sobą, to się różnie kończy, niekoniecznie w odpowiedni sposób. Ale możemy spróbować na klasycznych skrętach… Bibułki mam zawsze, są idealne do osuszania, a coś do palenia się znajdzie. – mruknął, z wyraźnym zamyśleniem, pod mgiełką endorfin i czystego relaksu zastanawiając się, czy miał faktycznie coś nadającego się do palenia. W sumie to… miał. Trzeba było tylko ruszyć tyłek i po to pójść i nawet miał to zrobić, ale wtedy Blanca się poruszyła i prawdę mówiąc stracił na to ochotę.
    Z niejakim zaskoczeniem patrzył, jak wtuliła się w jego bok. Ułożyła głowę na ramieniu. Czuł jej dłoń gładzącą jego udo i… nie czuł już niepokoju. Było mu zwyczajnie dobrze. Jakoś tak… spokojnie. Ostatnio odkrył, że całkiem lubił takie powolne minuty. Bez podtekstów. Nie sądził, że jeszcze tak potrafił, a już na pewno, że Meksykanka tak potrafi. Ostrożnie się jedynie przemieścił, by nie naciskała na jeden z gorszych siniaków na nastawionym wczoraj barku i objął ją ramieniem w pasie, przyciągając do siebie. Nie miał nic przeciwko snuciu opowieści, więc opowiadał, co tam chciała, przyjemnie rozluźniony i zwyczajnie czerpiąc radość z tego, że… po prostu nie siedział sam w czterech ścianach. Sam nie wiedział, co było w tym dniu, że coraz bardziej sobie uświadamiał, że to było mu potrzebne. Nie jakaś podrywka na noc, tylko po prostu… ktoś obok. Blisko. Ot tak, zwyczajnie.
    - Blania? – to nie to, że poczuł się nieswojo pod wpływem jej cmoknięcia. Pod wpływem delikatnych głasków i wtulonego ciała. Nie. Było mu po prostu głupio. Za swoją reakcję. Za wcześniejszą obcesowość. Zwykle miał wyrąbane na to, jak ludzie go odbierają, niczym nie ryzykował w końcu. Ale teraz… teraz jakoś tak. Czuł się z tym źle. – Przepraszam. – mruknął w końcu. – Wiem, że jestem gruboskórnym chamem i bezczelnym gnojkiem, ale tego… No. Przepraszam. – ale zdecydowanie za mało był zjarany, by powiedzieć więcej. Że po prostu to, że jemu na kimś zależało nie znaczyło, że w drugą stronę było to samo i doskonale o tym wiedział. Że może jednak niekoniecznie chciało mu się zdychać w ciemnej uliczce, ale w życiu nie przyznałby się, że jest ranny. I nigdy, przenigdy nie powiedziałby na głos, że on też potrzebował takich chwil, pełnych spokoju, wtulony w kogoś pod kocem, siedząc w półmroku i pozwalając sobie zwyczajnie się rozluźnić, nie oczekiwać ataku czy to słownego czy fizycznego. A jednak tacy jak on też mieli jakieś uczucia.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Nie przeszkadzała jej cisza, gdy milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Przytulona do Nika, chłonęła jego ciepło i nie czuła potrzeby, by na siłę szukać tematów do rozmowy. Pozwoliła sobie dryfować, wyobrażać ściany porośnięte bluszczem, palenie pierwszego skręta, sklep Holta i podmidgardzkie lasy – i nie przejmować się. Miód, gdy raz wziął ją w swoje objęcia, wyciszył wszystko, co przez ostatnie dni – tygodnie? – było tak głośne. Imię Yamileth nie wracało do Blanki jak bumerang, problemy projektowe zmalały nagle, stając się czymś zupełnie błahym, czymś, co łatwo da się naprawić. Nawracające po kromlechu koszmary wyblakły, wspomnienia hien stały się mniej wyraźne a ich okropny chichot – zbyt cichy, by mogła się nim przejmować. Słodycz narkotyku na języku wyparła wszelkie ostatnie lęki, zastępując je poczuciem lekkości, wrażeniem, że wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być – na swoim miejscu.
    Miód robił dokładnie to, czego pochłaniacz już nie potrafił. Uspokajał skutecznie i szybko, dławiąc w zarodku wszelkie obawy, jakie mogły chcieć znów chwycić Blankę w swoje szpony.
    Blania?
    Drgnęła lekko, zamruczała pytająco, ocierając się policzkiem o ramię mężczyzny.
    Przepraszam.
    Uniosła powieki, które zdążyła gdzieś w międzyczasie przymknąć. Jej tęczówki znów zajaśniały złoto, gdy uniosła głowę, by spojrzeć na blondyna. Uśmiechnęła się miękko.
    - W porządku – rzuciła lekko. Mimowolnie ściszyła głos, jakby cały ten półmrok, koc, ciepło i bliskość nie pozwalały jej na więcej. Jakby słowa po prostu nie chciały wybrzmieć głośniej, jakby coś więcej niż szept groziło zniszczeniem tego, co tak ostrożnie tu tkali.
    Cokolwiek miałoby to być.
    - Nie musisz przepraszać, ale… – Potrząsnęła głową lekko. – W porządku. Naprawdę. – Uśmiechnęła się.
    Potrzebowała chwili – może do namysłu, a może po prostu by otumaniony miodem umysł podjął jakieś decyzje – by zamiast ponownie przytulić się do Nika postanowić wpełznąć mu ostrożnie na kolana, usadzić się na nich wygodnie, opierając lekko o ramię Holta. Nie umknęło jej wcześniej, jak poprawił się poprzednio, tym razem upewniła się więc, że nie naciska na bark mężczyzny zbyt mocno.
    Nie zadawała pytań, na które mógł wcale nie chcieć odpowiadać.
    Sięgnęła dłonią do policzka mężczyzny, przesunęła po nim opuszkami palców i uśmiechnęła się czule. Potem, zapytana, z pewnością będzie upierać się, że to skutek narkotyku – to on ją tak zmiękczył, to on sprawił, że zaczęła patrzeć na Nika inaczej, że zaczęła pragnąć od niego czegoś innego niż zazwyczaj. To miód, miała mówić, twardo obstając przy wersji, że to wcale nie były jej świadome myśli, świadome decyzje. Bo ona przecież nie spoglądała na Nika w ten sposób. Był jej przygodą, chwilą odprężenia, a nie kimś, do kogo przytulała się po nocy.
    A jednak teraz myśl, że mogłaby po prostu zasnąć u jego boku i nie myśleć była cholernie słodka.
    Objęła policzek Holta dłonią, musnęła kciukiem kącik jego warg. Gdy wreszcie pochyliła się, nakrywając jego usta swoimi, pocałowała go miękko, delikatnie – pytająco. Jak nie ona. Nie ona, nie z nim.
    Wsparła czoło o jego, uśmiechnęła się łagodnie. Przeczesała palcami jego jasne włosy, bawiła się przez chwilę jednym z dłuższych kosmyków.
    - To co z tym paleniem? – zapytała z cichym rozbawieniem, choć tak naprawdę wcale nie miała ochoty Holta puszczać. Wcale nie chciała zejść mu z kolan i patrzeć, jak znów znika w sypialni, szukając kolejnych prochów – albo po prostu ziół.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Czas płynął. Wolno, przyjemnie, zrzucając z ramion ciężar bycia. Wiedział, że to efekt Purpurowej Mgły, nie pierwszy raz jej próbował, ale jakoś wcale mu to nie przeszkadzało. Koc delikatnie rozgrzewał. Blanca też grzała, delikatnym ciepłem wpływając na obity bok. Przez jakąś sekundę przez jego głowę przemknęła bardzo absurdalna myśl, że mógłby się z czasem do tego przyzwyczaić. Mieć kogoś, kogo na krótką choćby chwilę móc właśnie w ten sposób przerobić na prywatną grzałkę.
    Absurd.
    Od kiedy był mu potrzebny ktoś obok? Ciągłość ukrywania samego siebie. Pilnowania ruchów. Tłumaczenia ciągłych wypadów nad wodę. Po co mu to. Jak będzie potrzebował grzałki, to kupi sobie termofor. Ta myśl trochę go rozbawiła - poczuł się lekko, swobodnie, jak za czasów, gdy mógł mówić, że był naprawdę szczęśliwy. I nie sam. Nie wiedząc o sobie.
    Spojrzał na Blancę - z jej złocistymi oczami, ocierając się o niego policzkiem - wzbudzała nieodparte skojarzenia z kociakiem, wygrzewającym się pod kocykiem, nagle wybudzona z drzemki. Chichocząc w duchu prawie spodziewał się miauknięcia z jej strony.
    W porządku. Nie musisz przepraszać…
    Właśnie w tym sęk, że musiał. Ona też nie musiała, tylko że w przeciwieństwie do niej on niekoniecznie potrafił przyjmować takie rzeczy. Nieprzyzwyczajony do przeprosin od innych. Inną rzeczą było, że rzadko robił rzeczy, których żałował do tego stopnia, żeby z siebie wyciągać przeprosiny. Nie wiedział, czemu szeptała, ale to było odpowiednie. Gdyby był sentymentalnym, romantycznym idiotą, pewnie zacząłby mruczeć coś o magii w powietrzu. Jednak prawda była bardziej prozaiczna, relaksujące prochy tak na nich działały i to mu wystarczyło jako wytłumaczenie na wszystko. W innym wypadku przecież nie przejąłby się niczym. A tak było... słodko. Świadomie czy też nie Vargas skutecznie zaspokajała tłamszoną potrzebę bliskości. I wyjątkowo nie miał nic przeciwko okazaniu, że ten stan rzeczy mu się po prostu podoba.
    Mruknął zaskoczony, gdy władowała mu się na kolana, jednak zaraz potem uśmiechnął się delikatnie.
    - Wygodnie? - owinął ręce wokół niej, kończąc dopalać narkotyk i objął ją dość ściśle, jednak nie tak, by poczuła się jakoś specjalnie osaczona. I... był naprawdę wdzięczny, że oszczędziła jego bark tym razem. Tak, to wszystko była wina narkotyków, całkowicie i nieświadomie popierał ją w tym. Nie byli typami, które kleją się do innych. I w ogóle co to za czułostki.
    A jednak poddał im się chętnie, nadstawił policzek do dłoni - to wszystko wina mgły zasnuwającej umysł - i odpowiedział na pocałunek. Smakowała... miodem. Miodem, wcześniej wypitym napojem. Po prostu słodko. A on? Odpowiedział jej twierdząco, choć sam nie wiedział, jakie w ogóle było pytanie. Nie rozumiał, co się działo. Nie był dobry w czułościach. Ale przecież zawsze mógł się nauczyć, prawda...?
    - Do tego musiałbym wstać i Cię zrzucić na kanapę. Nie chce mi się… - mruknął leniwie, przekładając kobietę tak, by mogła łatwo objąć go udami. Krótkie obliczenie mówiło, że zdrowa ręka powinna wytrzymać jej ciężar.
    Przeciągnął rękę pod jej udami, tą drugą podparł się o kanapę i zręcznym ruchem wstał, kierując się do jednej z kuchennych szafek. Wolną ręką wyciągnął bibułki i woreczek ze zwykłymi ziołami do palenia, nie mającymi żadnego narkotycznego wpływu.
    - Narkotyków nie powinno się mieszać. - wyjaśnił, wracając z nią na kanapę i o dziwo nie zrzucił jej z kolan, pozwalając Vargas siedzieć tam, gdzie wcześniej sama wpełzła. - Ciężka jesteś. - burknął, teatralnie rozcierając ramię. Trochę bolało, nadwerężone teraz ciężarem Blani - oczywiście żartował, ale przecież i tak robiło się zbyt... słodko. Musiał wrócić do normalnego trybu bycia, chociaż na chwilę przywrócić swoją fasadę złośliwego kurwia, jak kiedyś go ktoś nazwał. Lubił to określenie.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Wygodnie?
    Odpowiedziała tylko radosnym pomrukiem i ułożeniem się wygodniej w jego objęciach. W przeciwieństwie do Nika, dla niej podobna bliskość była czymś zupełnie naturalnym. Może nie z każdym aż do takiego stopnia – na pewno też nie spodziewała się, że właśnie takich czułości zapragnie z Holtem – ale, w ogólnym rozrachunku, dotykała zawsze. Kiedyś, jeszcze jako dzieciak czy nastolatka, sądziła, że to głównie przez jej oczy – że, skoro w jakimś sensie są wadliwe, dotyk nadrabia to, czego one nie są w stanie jej dać. Potem jednak – dosyć szybko – uzmysłowiła sobie, że to wcale nie o to chodzi. Zupełnie nie o to.
    Ona po prostu potrzebowała ludzi. Lubiła ludzi. Pragnęła ciepła drugiego człowieka, dotyku, uwagi i troski.
    Teraz, o dziwo, dostawała to od Nika, co z kolei sprawiało, że lgnęła do niego jeszcze bardziej, pragnęła jeszcze więcej, a myśl, że w którymś momencie będzie musiała się odsunąć, pożegnać i wrócić do domu była... Nie zła, ale w jakiś sposób nieprawidłowa. Nieodpowiednia. Jakby zupełnie nie tak miał skończyć się ten dzień.
    Może więc wcale nie musiał się tak kończyć?
    Gdy Nik oddał jej pocałunek, uśmiechnęła się łagodnie – uniesienie kącików jej warg musiało być dla Holta wyczuwalne nawet, jeśli akurat na nią nie patrzył.
    Spojrzała na niego pytająco, gdy trochę ją przesadził i sapnęła zaskoczona, gdy wstał z kanapy – i zabrał ją ze sobą. Roześmiała się i, odruchowo, oplotła jego biodra nogami. Objęła go mocno i musnęła ustami jego szyję, niewzruszona, że niespecjalnie ułatwia mu... Co właściwie?
    Zerknęła przez ramię na otwartą szafkę, bibułki, sakiewkę z ziołami. Zaspokoiwszy ciekawość znów przylgnęła bardziej do Nika – i została tak jeszcze dobrą chwilę po tym, jak z powrotem znaleźli się na kanapie.
    - Ale jaki słodki to ciężar – odparowała niewinnie i skradła kolejny pocałunek. Jeszcze jeden.
    Teraz, gdy już zaczęła, coraz trudniej było jej trzymać ręce przy sobie. I usta. Całe swoje ciało z dala od ciała Nika.
    - Pokaż mi – rzuciła wreszcie w pewnej chwili, dając spokój czułościom.
    Wyprostowała się nieco na kolanach Nika, robiąc mu więcej miejsca, by mógł zaprezentować, jak zawinąć używkę w bibułkę i ile ziół jest wystarczającą porcją na raz. Bez zaskoczenia, gdy tylko Holt otworzył sakiewkę z roślinnym suszem, Blania wetknęła w nią nos, by powąchać – i kichnęła cicho, gdy zioła podrażniły ją lekko. Podrapała się po nosie intensywnie i roześmiała lekko.
    Wsparta dłońmi o uda Nika, by zachować równowagę, czekała cierpliwie, aż ten przygotuje jej używkę – cały ten czas produktywnie spędzając na przyglądaniu się Holtowi bez skrępowania. Łagodny uśmiech nie schodził jej z twarzy i poszerzył się tylko, gdy zioła były już gotowe, by je zapalić.
    - Przytrzymaj mi – rzuciła przekornie.
    Wizja wypalenia pierwszego papierosa z dłoni Nika, a nie swojej własnej była zaskakująco przyjemna. Kusząca. Atrakcyjna w sposób, którego Blanca nie potrafiła do końca opisać.
    - Jak się tym zaciągnąć? – spytała jeszcze w pewnej chwili, nagle skonsternowana. Nigdy tego nie robiła. Nie wiedziała, czy wystarczy po prostu nabrać powietrza tak, jak robiła to zazwyczaj – tylko, tym razem, wspólnie z papierosowym dymem – czy powinna podejść do tego jakoś inaczej. Nie chciała się zakrztusić, zadusić tak, jak – była przekonana – zwykle zdarzało się to nowicjuszom. Podświadomie była wprawdzie prawie pewna, że w jej przypadku będzie dokładnie tak samo, mogła jednak poudawać, że wcale nie. Że, jeśli zrobi to dobrze, będzie wyglądać, jakby robiła to od lat. Seksownie, a nie jak ostatnia sierota.
    Parsknęła cicho na tę ostatnią myśl, nie uznała jednak za stosowne wyjaśnić swojego rozbawienia. Pokręciła tylko głową lekko i, poprawiając mimowolnie jeden z niesfornych kosmyków uparcie pchających jej się do oczu, rzuciła krótko:
    - Okej, dawaj. – Rozchyliła usta nieznacznie, gotowa spróbować podanych jej przez Nika ziół.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Prawie parsknął śmiechem, gdy zamiast odpowiedzi dostał jedynie szczęśliwy pomruk. Naprawdę kojarzyła mu się z kociakiem, takim uroczym, chcącym tulenia i ciepełka, ale koniecznie człowieka. Pokręcił głową, nie zrobił z tym jednak nic. Chociaż dziwnym było widzieć ją w takiej wersji, poza klubem, taką… inną. Miękką. Sam też miękł, obejmując ją nieco mocniej i oparł policzek o jej głowę. A jakby tak… odpuścił sobie? Na chwilę? Zapomniał o ukrywaniu się? Nawet aura nie domagała się spuszczenia ze smyczy, raz od wielkiego dzwonu zdarzało mu się, że nie miał ochoty jej używać i chyba właśnie był taki moment.
    Może by tak przysnąć? Jutro wszystko wróci do normy. Koc grzał. Blanca też grzała. Jej ciężar był dziwnie przyjemny i chyba przez ułamek cholernej sekundy, rozproszony mgłą i jej zachowaniem, jej przeprosinami, pozazdrościł jej tych praw własności. Bo po prawdzie byłby zaskoczony, gdyby Barros nie rościł sobie takich samych względem niej, nawet jeśli zdaje się wszyscy w trójkę mieli jakiś specyficznie popierdolony system moralności, niezgodny z czymkolwiek innym. Na szczęście ten ułamek sekundy minął tak szybko, że nawet go nie zarejestrował, dzięki czemu nie naburmuszył się na ten pomysł i tym samym mógł spokojnie z Vargas na rękach podejść do szafek. Nie chciał myśleć. A to znaczyło, że pokaże jej papierosy, a sam może weźmie pochłaniacz?
    Nie powinno się mieszać narkotyków.
    I co z tego?
    Od zawsze był buntownikiem. Buntował się przeciwko swojemu życiu. Buntował się przeciwko ojcu, przeciwko biedzie, przeciwko życiu. Przeciwko bratu… Potem buntował się przeciwko śmierci. Przeciwko byciu tym, kim był. A teraz… przeciwko wykryciu. Przeciwko przyznaniu się do jakichkolwiek słabości. Przeciwko byciu miękkim.
    - Nie rób tak, bo mnie rozpraszasz i się wywalimy zaraz. – zaśmiał się, czując cmoknięcie w szyję w czasie wędrówki po pokoju. Zgarnął tę cholerną mgłę z zamiarem zapalenia większej ilości. Tak, to powinno wywalić mu z głowy durne myśli. Był bardzo za. I w myśl pozbywania się tych durnych myśli wcale a wcale nie zepchnął Blanki z kolan, dając jej się mościć jak tylko chciała.
    - Niech Ci będzie. – zgodził się, trochę rozbawiony, a po chwili te krótkie muśnięcia stały się… irytująco niewystarczające. Dlatego dając upust tej irytacji przytrzymał ją przy sobie, całując mocno i przez dłuższą chwilę. Dopiero wtedy dał jej spokój, z najdoskonalej niewinnym wyrazem twarzy.
    - A proszę bardzo. Najzwyklejsze zioła do palenia. Na zamówienie robię też takie mieszanki. – wytłumaczył, wsadzając jej w łapki woreczek, by sobie obwąchała – i oczywiście się rozkichała. No czemu go to nie dziwiło? Śmiejąc się cicho przygotował dla niej papierosa, a sobie większą dawkę Purpurowej Mgły. Bycie obiektem obserwacji mu nie przeszkadzało, tak długo, jak go nie rozpraszała.
    - Bardzo prosto. – zaśmiał się krótko, słysząc jej pytania. Była trochę rozczulająca w tej wersji, dlatego jedynie uniósł w górę kącik ust, przytrzymując jej papierosa i odpalając go zaklęciem. Wpatrzył się przez chwilę w dym, a potem zaczął jej mniej więcej objaśniać, jak porządnie zaciągnąć się dymem, choć i tak wiedział, że to nie będzie takie proste. O tyle dobrze, że nie było tam nic, co mogłoby ją podrażnić i spowodować kaszel, specjalnie wyjął jedną z tych najłagodniejszych mieszanek. Na początek będzie jak w sam raz. Wsunął papieros między usta kobiety, z lekką fascynacją obserwując, jak obejmuje rurkę ustami. Mimowolnie poczuł przyjemną falę gorąca płynącą po ciele, dlatego też wymanewrował odpowiednio i wciąż trzymając papierosa Blanki sięgnął po swoją mgłę. Co mógł poradzić na to, że był tylko facetem, któremu seksowna babka wierciła się na kolanach?


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Nie była wystarczająco przytomna, by zarejestrować wszystkie te rozterki Nika. Oszołomiona miodem, byłaby w stanie dostrzec zmagania Holta tylko wtedy, gdyby dosłownie dały jej w twarz – a tego nie zrobiły. Widziała miękkość blondyna, przyjmowała ją z wyraźnie zadowolonym uśmiechem – szerszym jeszcze, gdy Nik na dobrą chwilę zamknął jej usta zachłannym pocałunkiem – ale nie miała pojęcia, jak bardzo mężczyzna nie chciał takim być.
    Gdyby wiedziała, prawdopodobnie bardzo chciałaby mu te opory wyperswadować, bo... Bo, właściwie, czemu nie miał taki być? Dlaczego nie miał taki być z nią?
    Zamiast głowić się jednak nad tłumaczeniem, jak cholernie satysfakcjonujące jest dla niej jego rozprężenie, to, jak szybko miękł dzisiaj w jej towarzystwie, skupiła się na papierosie. Gdy używka była gotowa, z łobuzerskim uśmiechem pochyliła się, by objąć ją ustami – zgadywała, że z perspektywy Nika wyglądało to bardzo dwuznacznie – i wziąć pierwszy, ostrożny oddech zgodnie z instrukcjami Holta.
    Nie zakrztusiła się, to niewątpliwy plus. Ziołowy dym załaskotał ją zabawnie w tył gardła, nie na tyle jednak, by czuła potrzebę się przed nim bronić i wszystko wykasłać. Nie zmieniało to jednak faktu, że zamiast wciągnąć zioła głęboko, zatrzymała się jakoś w pół drogi, skonfundowana, a dym wysączył jej się przez nos i usta.
    Wraz z ostatnią uciekającą smużką parsknęła cicho.
    - Ale dziwnie – podsumowała, wyraźnie jednak rozbawiona raczej niż zniechęcona.
    Śmiało pochyliła się po kolejny wdech i jeszcze jeden, a każdy kolejny przychodził jej coraz naturalniej. W którymś momencie zaciągnęła się pożądnie, tak, jak należało i z zabawną satysfakcją odmalowaną na twarzy wydmuchnęła kłąb dymu w kierunku sufitu.
    - Śmiesznie – dorzuciła z szerokim uśmiechem do wcześniejszego podsumowania, wyraźnie dumna z nowej umiejętności.
    Nie sądziła, by ktoś inny był z niej tak dumny, wcale nie była też przekonana, czy sama doceni tę nową umiejętność, gdy miód wywietrzeje jej z głowy, ale tutaj, teraz, cieszyła się jak dziecko odkrywające tajemnice otaczającego go świata.
    W którejś chwili zabrała papierosa z dłoni Nika, poprawiła się nieco na kolanach mężczyzny i, wspierając się jedną ręką, by zachować równowagę, paliła niespiesznie, śmiało, bez oporów, jakie wcześniej budziła w niej ta czynność. I patrzyła, cały czas spoglądała na Nika, coraz odważniej, coraz bezczelniej, mrużąc oczy na wzór jej totemicznego ocelota.
    Między jednym a drugim zaciągnięciem się znów pochyliła się, papierosa trzymając w wyciągniętej dłoni bezpiecznie odsuniętej od materiału kanapy, i zachłannie wpiła się w wargi Nika.
    Jej priorytety znów przetasowały się jak talia kart, wracając do wcześniejszego ułożenia. Znów były bardzo proste, bardzo jednoznaczne – i znów ani trochę nie wiązały się z rozmową.
    - Chcę cię, Nik – wymruczała mu prosto w usta, uwalniając go na chwilę z pocałunku. – Chcę być dzisiaj z tobą.
    Odsunęła się jeszcze tylko raz, by, wychylając się do stolika za plecami, wygasić papierosa w popielniczce. Potem znów wróciła do Nika, wyraźnie głodna jego bliskości, pocałunków, dotyku.
    Teraz, nie zmuszając się już do trzymania rąk przy sobie, nie spieszyła się. Głębokie pocałunki były leniwe, podobnie jak leniwy, miękki był dotyk jej dłoni wsuwających się śmiało pod koszulkę Nika. Poprawiła się na kolanach mężczyzny i przycisnęła biodra do jego, nie przerywając przy tym delikatnej wędrówki palców wzdłuż brzucha mężczyzny coraz wyżej, dalej pod koszulkę.
    Jedno z mijanych miejsc wydawało się twardsze, bardziej spięte, jakby lekko podpuchnięte. Blanca zatrzymała dłoń, czule musnęła tkliwą skórę. Cofnęła ręce, chwyciła za brzeg koszulki mężczyzny i podciągnęła lekko wyżej.
    - Mogę? – spytała cicho, zaraz potem kąsając lekko dolną wargę mężczyzny.
    Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej tak bezpośrednio pytała go o pozwolenie, on chyba zresztą też wcale nie pytał jej. Teraz jednak wydawało się to właściwe, jakby... Nie była pewna. Jakby biorąc sobie wszystko tak, jak wcześniej, zerwałaby tę delikatną sieć, którą utkali pomiędzy sobą raptem parę chwil temu.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Przytomna czy też nie, nie mogła mieć sobie nic do zarzucenia. Holt już taki był, jak to zwykł mawiać nie zobaczysz nic, czego nie zechcę ci pokazać. Problem polegał tylko na tym, że właśnie pokazywał, wszystko to, czego nie chciał, rozluźniony narkotykiem i przede wszystkim zachowaniem Vargas. Było tak odmienne od tego, co znał, że zwyczajnie nie do końca wiedział, co z tym zrobić. I poddawał się tej chwili, usilnie starając sobie wytłumaczyć, że nie powinien tego robić. A i tak robił. Racjonalność poszła się cmokać wraz z dotykiem i smakiem ust Blanki.
    I jej wszechobecnymi dwuznacznymi gestami, na które aż musiał się uśmiechnąć. Oj tak, sposób, w jaki obejmowała wargami papierosa, wraz z układem jej ciała, był bardziej niż tylko dwuznaczny. Był kuszący, jak zresztą cała Blanca, dlatego nie powstrzymywał się przed ułożeniem jednej z dłoni na jej tyłku, beztrosko gładząc miękkie półkule. Nie zamierzał się szczypać, Vargas była sama sobie winna.
    - Ale nie jest takie trudne, nie? - wyszczerzył się do niej i zaciągnął jej papierosem, a potem puścił jej oczko, wypuszczając dym. Dopiero wtedy oddał jej blanta. Jakoś wątpił, by Blani jakoś specjalnie przeszkadzał ten fakt. Zaraz potem jednak wrócił do swojej Mgły, dzięki której skutecznie zapominał o bólu większości ciała i nadal lekko ugniatając tyłek kobiety niespiesznie dopalał swoje. Możliwe, że jutro będzie tego żałował, nie był tego pewny, ale było to całkiem prawdopodobne. Teraz jednak cieszył się chwilą.
    Widział jej zmrużone oczy, ale z czystą nonszalancją ignorował to. Co najwyżej lekko odchylił głowę, demonstrując powoli pulsującą w rytm serca żyłę na szyi. Skoro chciała się patrzyć, to kimże był, żeby jej tego zabraniać? Prędzej by ją tylko prowokował i to właśnie robił, miękko przesuwając palcem po jej kręgosłupie, czasem tylko oblizując wargi. Dopiero, gdy tak zachłannie go pocałowała, odpowiedział, równie zachłannie, złapał ją mocniej w pasie i przyciągnął do siebie. Mruknął niechętnie, gdy się odsunęła, ale zgaszenie papierosów było dobrym pomysłem, nie chciał puścić mieszkania z dymem. Niespecjalnie miał alternatywę, gdzie mógłby się podziać.
    - Jesteś ze mną. - podrażnił się z nią, teraz już obejmując ją obiema dłońmi, przesuwając dłońmi po udach Blanki, sunąc nimi wyżej i wyżej, aż w końcu znalazły się pod szortami kobiety, zaciskając na ciepłej skórze tuż pod pośladkami.
    Z cichymi pomrukami satysfakcji odpowiadał na jej pocałunki, mrucząc na każdy jej dotyk na nagiej skórze. Nawet nie wiedział, kiedy koszulka zaczęła mu przeszkadzać, kiedy pomruki zmieniły się w niski jęk, gdy przycisnęła do niego swoje biodra. Zadrżał lekko, gdy jej palce nacisnęły na jedno z obitych miejsc i odruchowo uciekł od tego dotyku, ale z drugiej strony chciał poczuć ciepło drugiej skóry przy sobie. Nagiej skóry.
    Otworzył usta, by z kpiną zapytać, od kiedy to Blanca zadaje takie pytania. Od kiedy pyta o pozwolenie, jednak o dziwo zaraz je zamknął. Może i nie był pewien, czy chce, by kobieta widziała obraz nędzy i rozpaczy, którym aktualnie był, ale na pewno chciał poczuć jej skórę. Wyjął ręce spod jej szortów i uniósł je w górę, milczącym skinięciem głowy pozwalając jej na zdjęcie koszulki. Wiedział, jak wyglądał. Pół boku jako wielki siniak, gdzieniegdzie mnóstwo mniejszych, fo tego bardziej i mniej krwawiące zadrapania i ślady cięć ostrzami. Nie było więc już dziwne, czemu tak się napiął, gdy kobieta o podrapała jego plecy, też poznaczone zadrapaniami, jakby przewrócił się na żwir.
    Objął ją mocniej w pasie i pocałował, powoli, lecz z budzącą się namiętnością. Przycisnął jej biodra do siebie, pozwalając poczuć powoli budzące się pragnienie. Nie zamierzał przejmować się swoimi obrażaniami, nigdy tego nie robił.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Do chwili, gdy wsuneła dłonie pod koszulkę Nika, oddychała już szybciej, płycej, a ten prosty, doskonale zrozumiały dla nich obojga głód wyczuwalny był w każdym jej pocałunku, każdym najmniejszym geście. To, że nie spieszyła się, nijak nie zmieniało faktu, że chciała. Bardzo. Chyba jeszcze bardziej niż tam, na ulicy – ale też zupełnie inaczej, niż tam. Bardziej spokojnie, bardziej czule, bardziej intymnie. Jej pragnienie miało bardzo wiele kolorów.
    Jesteś ze mną.
    Westchnęła mu cicho prosto w rozchylone wargi, gdy wsunął dłonie pod jej szorty, ścisnął nagą skórę ud. Gdy zapytała o pozwolenie, z pewnością nie oczekiwała, że Nik będzie odpowiadał jej pytaniem – chyba głównie dlatego, że nie wiedziałaby, co odpowiedzieć. Nie była pewna, od kiedy pyta o takie rzeczy. Nie była pewna, dlaczego nagle to ma znaczenie.
    Milcząca zgoda była wszystkim, czego potrzebowała.
    Podciągnęła materiał koszulki wyżej, zsunęła ją z Nika i odrzuciła w kąt kanapy. Podrzebowała chwili, by zrozumieć co widzi.
    - Nik – westchnęła cicho i bardzo ostrożnie, czule musnęła opuszkami palców obity bok i pierś. Nie umknęły jej ślady cięć i zadrapania, sińce, które nie wyszły jeszcze całkiem na wierzch, rumieniąc się na razie tylko niewinnym różem.
    - Nik – powtórzyła miękko. – Mogłeś powiedzieć – rzuciła po prostu i przygryzła lekko dolną wargę.
    Jej pragnienie nie słabło – była zbyt zepsuta, by nawet taka kolekcja obrażeń ją odstraszała. Szczerze mówiąc, tak czysta, pierwotna, prymitywna wręcz manifestacja siły działała na nią zupełnie odwrotnie. A jednak, gdyby wiedziała, mogłaby... Bardziej uważać? Pozostawić decyzję Nikowi, nie naciskać tak bardzo?
    Wydawało się jednak, że decyzja Holta wcale nie była inna, niż jej.
    Blanca nie opierała się, gdy przyciągnął ją mocniej do siebie, z cichym pomrukiem oddała pełen pasji pocałunek. Uśmiechnęła się przelotnie, czując Nika blisko przy swoich biodrach, a gdy znów odsunęła się nieznacznie, umknęła od kolejnych pocałunków – wciąż pozostała dość blisko, by czuć pragnienie mężczyzny. Chciała je czuć. Chciała wiedzieć, że chciał jej – potrzebował – tak samo jak ona jego.
    Wsparła się dłońmi o oparcie kanapy i zsunęła ustami po policzku, szczęce, szyi Nika. Łagodne pocałunki znaczyły kolejne fragmenty ciepłego ciała mężczyzny. Blanca nie omijała sińców Holta, na ich wysokości była jednak jeszcze bardziej delikatna, jej pieszczoty jeszcze bardziej przypominały muśnięcia piórkiem. Chciała go, ale nie chciała zrobić mu krzywdy. Miało być im dobrze, obojgu i nawet, jeśli Holt nie zamierzał się przejmować – ona robiła to za niego. Nawet zamroczona miodem potrafiła być czuła – a może jej czułość była wręcz narkotykiem podsycana? Nie wiedziała. Nie była pewna. Może.
    Nie przejmowała się jeszcze własnymi ciuchami, sobą, całą uwagę poświęcając Nikowi. Prawdopodobnie robiłaby to także wtedy, gdyby nie był chodzącym przypomnieniem minionej bójki – ale teraz, mając go przed sobą tak sponiewieranego, czuła tym większą potrzebę o niego zadbać. O siebie też, ale to szło poniekąd w parze. Mogła zaczekać.
    Znów wsparła się na Niku lekko, chłonąc ciepło mężczyzny przez cienki materiał własnego topu. Znów całowała go powoli, głęboko, wsuwając język w jego usta, gdy tylko jej na to pozwolił. Jeszcze przez chwilę trwała z nim tak po prostu, wplotła dłonie w jego włosy, pociągając lekko dłuższe kosmyki – a gdy w którejś chwili zsunęła dłonie niżej, wzdłuż jego ramion i boków, nawet wtedy nie przestała go całować. Nie mogła. W którymś momencie w jej pieszczoty wkradła się jakaś desperacja, której nie potrafiła do końca wyjaśnić.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Głód. Dotyk. Szybki oddech. To było znajome, to było takie jak zawsze. Czyste pragnienie, fale gorąca przepływające po ciele. Tak, to znał. Tego chciał. Problem w tym, że było… inne. Pragnienie było takie silne jak zawsze, ale jednak coś było w nim innego. Nie chciał doszukiwać się, dlaczego to było inne. Nie chciał o to pytać.
    Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi – tak mu kiedyś powtarzano. Trzymał się tego, więc chyba właśnie nie chciał wiedzieć, dlaczego i od kiedy Blanca zadawała takie pytania. Wolał cieszyć się z tego, że je zadała, bo z Blancą na kolanach, w tej atmosferze poczuł się jak człowiek. Nie ktoś przydatny tylko do zaspokojenia, ale jak człowiek.
    Nie, żeby zamierzał się do tego przyznać.
    Nawet, gdy patrzyła na jego rany z troską. I czułością. Drgnął z odruchu, gdy musnęła palcami największe siniaki. Spodziewał się, że zaboli, co byłoby normalne, czego się spodziewał. Ale nie zabolało. Poruszył się pod nią lekko nerwowo.
    - Mówiłem. Że drapiesz. – powiedział na wdechu, z pełnią świadomości, że podrapane plecy nie wyglądają lepiej. Siniaki, zadrapania jak po żwirze, nie był pewny, czy czasem się czymś nie zaciął. Skupił się jednak na Blance, by nie czuć się tak dziwnie, jak właśnie się czuł. Zwłaszcza, gdy jego imię, to fałszywe, uciekło z jej ust w tak miękkim tonie. Przez chwilę chciał podać jej prawdziwe tylko po to, żeby usłyszeć, jak brzmiałoby na jej języku.
    Pocałunek był jedyną dobrą opcją. Skuteczną, by ją uciszyć. By nie zrobiła tego jeszcze raz, by nie użyła takiego tonu. By on nie wyskoczył z cichą prośbą, by coś sprawdzić. Może za dużo zapalił. Może posmakował miodu z jej ust, mieszając obydwa narkotyki. Nigdy więcej, nigdy więcej całowania kogoś po miodzie, gdy sama wcześniej palił mgłę. Potrzeba tej dziwnej czułości walczyła z nim, walczyła z jego pragnieniem, walczyła z chęcią zakończenia tego w o wiele delikatniejszy sposób, bardziej czuły. Nie chciał czułości, bał się jej. Bał się, że któregoś dnia może zapragnąć jej znowu, że któregoś dnia się do tego przyzwyczai, a potem będzie jak zwykle. Odmawiał sobie tego, czego pragnął głęboko w środku, a co było mieczem naostrzonym tak, by jednym ruchem móc ściąć mu łeb. Ludzie to gnoje, zawsze zdradzają. Nie ma w świecie miejsca dla tych, którzy nie są w pełni ludźmi. Bo przecież tym był.
    Demonem.
    Zadrżał gwałtownie, gdy umknęła od pocałunków, przenosząc się na jego szyję i niech to cholera, nadstawił się na nie. Jakby podświadomość sama wiedziała, że nie zrobi mu krzywdy. Zmuszała go, by przewartościował swoje potrzeby, by zastanowił się, czy czasem nie chce pozwolić jej na tę czułość, na zajęcie się nim. Ale w czasie, gdy próbował zebrać do kupy rozbiegane myśli, wargi i dłonie Blanki rozmywały skutecznie jakiekolwiek wątpliwości, nie dając się zastanawiać zbyt długo. Wzbudzając pożądanie w zupełnie inny sposób, niż ktokolwiek, jakkolwiek i kiedykolwiek. Nawet jego pierwsze zetknięcie z seksem nie było tak delikatne i czułe, jak teraz.
    Raisk.
    Przestał się bronić, odpowiadając na jej pocałunki, głębokie, powolne, pozwolił jej rządzić i decydować. Wsunął dłonie pod jej top, pieszcząc delikatnie nagą skórę i zaczął podwijać go do góry. Powinien zdjąć materiał, ale nie chciał, by Blanca zabrała ręce z jego ciała. Nawet na chwilę. Jeszcze nie. Chciał dotyku, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wyprostował plecy, by mocniej wcisnąć ją w siebie.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Uśmiechnęła się przelotnie, gdy Nik nadstawił się do pieszczot. Nie pamiętała, by robił tak wcześniej – jeśli już, to raczej po prostu przyciągał ją do siebie, pokazywał, czego chciał, brał, czego potrzebował. Nie pamiętała jednak, żeby czekał. Żeby opuścił gardę i pozwolił jej na...Wszystko. W tej jednej chwili nie mogła opędzić się od wrażenia, że Holt pozwoliłby jej na absolutnie wszystko. Pozwoliłby jej, bo chciał. Chciał jej, a nie tylko jej ciała.
    Uzmysłowienie sobie tego pozbawiło ją tchu w sposób, którego nie potrafiła opisać. Trochę tak, jak robił to pierwszy pocałunek, albo pierwsze śmielsze pieszczoty z ukochaną osobą. Tak, jak mogłaby stracić oddech na karuzeli w parku rozrywki, nie mogąc przestać się śmiać, albo na łące, biegnąc przed siebie tak długo, aż padłaby w trawy i kwiaty, upojona szczęściem.
    W którymś momencie przestała zastanawiać się, co jest zasługą narkotyków a co nie. W którymś momencie to po prostu przestało mieć znaczenie.
    Westchnęła cicho, gdy wsunął dłonie pod jej top, podwinął materiał, pieszcząc nagą skórę. Jego dotyk jak na zawołanie rozluźniał kolejne partie spiętych mięśni, zalewał jej policzki rumieńcem i rwał jej z gardła kolejne miękkie westchnienia, ciche pomruki przyjemności.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt




    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt




    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt




    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt




    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt




    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano



    Mogłaby tak zasnąć, z przyjemnym ciężarem Holta na sobie, z jego ciepłem i ramionami przytrzymującymi ją mocno przy sobie. Chciała tak zasnąć.
    Drgnęła lekko, gdy imię Esa wróciło do niej nagle, przeszywając jej myśli jak piorun. Zaraz za nim przyszły inne myśli – to, że mężczyzna będzie się martwił, jeśli nie wróci do domu. To, że będzie spał w pustym łóżku, choć przecież od dawna dzielili je ze sobą.
    To, że go skrzywdziła, nawet, jeśli o tym nie wiedział. Złamała obietnicę.
    Niemal widocznie skurczyła się nagle, zaatakowana konsekwencją własnych postępków – i tym, jak cholernie zepsuta była, nawet w tej chwili nie chcąc wcale wracać do domu, woląc zostać tutaj, z Nikiem.
    Uwolniła jedną rękę z objęć Holta, cichutko, szeptem rzuciła zaklęcie, wysyłając wiadomość do Esa – coś o tym, że nie wróci dzisiaj na noc; żeby się nie martwił, bo wszystko jest w porządku; że jest u koleżanki, potrzebowała chwili oddechu od chaosu panującego we współdzielonym z zespołem mieszkaniu, od całego zestawu oczekiwań i ciągłego napięcia, wyczekiwania, że ktoś znowu będzie coś chciał.
    Czuła się źle. Tak cholernie źle. A jednak i tak to robiła.
    Znów przytuliła Nika mocniej, znów przesunęła palcami po jego plecach. Drgnęła nagle, gdy zamiast szorstkości skrzepu natrafiła nagle na lepką, gęstą wilgoć.
    - Nik – szepnęła cicho i ucałowała go miękko w czubek głowy. – Nik, znowu krwawisz – zauważyła miękko.
    Zmusiła go, by uniósł głowę, ucałowała miękko jego wargi.
    - Masz apteczkę, prawda? Opatrzę ci te plecy – zawahała się. – Mogę? – spytała ostrożnie, nagle znów bardziej niepewna, na co może sobie pozwolić a na co nie.
    Może to narkotyki rozwiewały się powoli, a może chodziło po prostu o zaspokojenie. Tak czy inaczej, znów zaczynała myśleć, a to pociągało za sobą pewne problemy.
    Przesunęła dłońmi po ramionach mężczyzny, uśmiechnęła się miękko.
    - Znam tylko podstawy uzdrawiania, ale robiłam to już dla pozostałych – powiedziała powoli, nagle jakby nie potrafiąc milczeć. – Dla mojego zespołu.Dla Esa. – Chcę… – zawahała się. – Wiem, że próbujesz to bagatelizować, ale nie rób tego, Nik. Proszę. Pozwól mi – powtórzyła niepewnie i przygryzła wargę, spoglądając uważnie w błękitne oczy mężczyzny.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Wtulony czuł się jakoś inaczej. Z rękami zaciśniętymi wokół siebie, ale takimi, które trzymały, a nie ściskały. Gdyby go o to spytać, nie umiałby wyjaśnić różnicy, ale ta różnica tam była. Bardzo wyraźna różnica, stojąca okoniem do wszystkiego tego, co do tej pory czuł. Tak się nie przytulało kogoś, kto był ci obojętny. Tak się nie przytulało kogoś, kto był obojętnym źródłem spełnienia. Blanca była dobrą poduszką. Wygodną. Miękką. Ułożył policzek na jej dekolcie, z jakąś niewielką nadzieją, że nie będzie jej za ciężko i z przyjemnością poddawał się jej dotykowi, nawet jeśli poruszone kosmyki czasem łaskotały go w nos.
    Nie zasypiał na niej, nie pozwoliłby sobie na to mimo wszystko. Obok tak, ale nie na. Jej słowa coś w nim jednak obudziły, tę zadrę schowaną w środku, tę gorycz, która płynęła w nim latami, ludzką niechęć do jego osoby – niechęć płynącą od strony rodziny.
    - Nie kłam. – mruknął, nawet nieświadomy, że zbijał jej słowa nie w myślach, a na głos. – Nie kłam, Blanca, nawet tak ładnie. Mnie nikt nie chce. – pociągnął dalej, w tej błogości i przyjemności z jej dotyku nie zdając sobie sprawę, że słowa wyrwały się z głębi duszy, tak szczerze, tak cholernie uczciwie i tak bardzo, bardzo prawdziwie. Bo i kto miałby go chcieć. I dlaczego. Był na wskroś zniszczony. Ale skoro wszystko było w porządku, to nie ruszał się z miejsca, nie ruszał się z niej. Może nawet mógłby i na niej…? Nie. Nie mógłby. Bez przesady.
    Nie usłyszał wypowiadanego zaklęcia, pozwalając sobie po prostu tak leżeć. Pozwolił sobie płynąć, zawieszony w czasie, nie myśleć, nie słuchać, nie robić po prostu nic. Czuwał, ale nie czując zagrożenia był rozluźniony jak nigdy dotąd. Czując jej dłonie we włosach, w plecach, pierwszy raz od lat trochę zrzucił maskę, pozwolił sobie nie wypatrywać zagrożenia, pozwolił sobie przyjąć do wiadomości, że może jednak lubił się tak trochę przytulić, od czasu do czasu. Nie zwracał uwagi na to, ile mijało czasu, dopóki Blanca nie trąciła czegoś na plecach, wywołując cichy, bolesny syk Nika. To go otrzeźwiło, w pewien sposób.
    Chciała mu zrobić krzywdę? Napiął lekko mięśnie, powoli wracając do przytomności. Znowu krwawisz. Znowu…? Mruknął trochę mało przytomnie, gdy zmusiła go do uniesienia głowy i odwzajemnił pocałunek, nadal jeszcze przez chwilę pogrążony we własnym świecie zapomnienia, gdy z całą siłą nagle uświadomił sobie, co się właściwie stało. Nie Blanca zrobiła mu krzywdę, tylko któraś z ran musiała się rozjechać, gdy w którymś momencie za mocno napiął mięśnie. Albo otarł się o cokolwiek.
    - Niech to szlag. – skomentował ponuro, ostrożnie się podnosząc i posykując, gdy teraz, kiedy przyjemność minęła, odezwały się wszystkie rany. Wygiął się głupio, by zerknąć do tyłu, która z nich się rozwaliła, ale ciężko było obejrzeć własne plecy. – Apteczkę…? Taaa, mam. – mruknął, nagle wewnętrznie zawstydzony i przez to zawstydzenie napięty. Delikatny dotyk Blanki pozbył się części tego napięcia, ale i tak czuł się… zmieszany. Że aż tak odpłynął. Że aż tak przestał się pilnować. Naciągnął na tyłek spodnie, niespecjalnie przejmując się brakiem bielizny i podreptał do jednej z kuchennych szafek, szukając czegoś. Skoro rana krwawiła, faktycznie trzeba było ją opatrzyć, zanim zaświni sobie całe mieszkanie i pościel. Nienawidził spierać krwi z ubrań. Wrócił po chwili z pudełkiem zawierającym coś do odkażania, kilka plastrów i bandaż.
    - Ja nie próbuję. Ja to robię. – powiedział, trochę rozbawiony, ale bardziej zmieszany jej troską. Tą cholerną troską, której się kompletnie nie spodziewał, której nie powinno być i która nie powinna być kierowana do niego. Ale nie umiał zdobyć się na to, żeby powiedzieć jej, by się wypchała. – Ale i tak to krwawiące trzeba jakoś zakleić. Sam nie dam rady, bo to plecy. Nie chcę mieć zakrwawionej połowy mieszkania i ciuchów. – mruknął, odwracając lekko głowę w bok. Zgarnął z twarzy kosmyki włosów myśląc o tym, że będzie trzeba je obciąć. Były już trochę przydługie, leciały mu do oczu.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Mnie nikt nie chce.
    Choć nie odpowiedziała na nie, słowa Nika wracały do niej echem i wtedy, gdy gładziła go jeszcze miękko po plecach, i wtedy, gdy mężczyzna podniósł się, by przynieść apteczkę, i wtedy też, gdy znów stał się tym Holtem, którego znała – wiecznie rozbawionym, wiecznie bezczelnym, wreszcie udającym, żewszystko jest w porządku, nawet, jeśli nie było. To, że blondyn znów to robił, i że Blanca znów to dostrzegała, dobitnie świadczyło, że narkotyki przestają działać u nich obojga.
    Vargas jednak nie przestawała czuć.
    Spoglądała na mężczyznę z mieszanką czułości i czegoś, co mogłoby być żalem, może jakimś bólem – gdyby zdecydowała się to nazwać. Skoro jednak sobie na to nie pozwoliła, był to po prostu cień czegoś, co nigdy nie powinno się pojawić. Nie tutaj, nie teraz, nie z Nikiem. Może, gdyby to wciąż był styczeń, gdyby wciąż…
    Nie. Nawet wtedy nie byłoby dobrze. Nawet wtedy jej serce należało przecież w większości do kogoś innego.
    Przygryzła wargę lekko i, gdy Nik grzebał jeszcze w kuchennych szafkach, sięgnęła po koszulkę mężczyzny i narzuciła ją na siebie. Wiszący luźno materiał zakrył jej rozgrzane ciało i Blanca poczuła się odrobinę lepiej.
    Nie miała problemu z nagością, ale, chyba, miała problem z nagością teraz, tutaj.
    - Usiądź – poleciła krótko, ignorując tak bardzo typowe dla Nika marudzenie.
    Przeglądała przez chwilę zawartość apteczki, a gdy Holt przysiadł wreszcie obok, plecami w jej stronę, sama rozsiadła się na kanapie wygodniej, podwinęła jedną nogę pod siebie i ułożyła ostrożnie dłoń tuż pod prawą łopatką Nika, obok krawiącej rany.
    - Inhibere sanguis – wymamrotała cicho. Magia spłynęła gładko z jej dłoni i rozlała się wokół rany Nika przyjemnym ciepłem.
    Astronomka nie była wcale pewna, czy to zadziała, gdy więc kolejne krople krwi zaczęły pojawiać się coraz rzadziej, aż wreszcie zupełnie zaschły, formując delikatny jeszcze strup, Blanca odetchnęła z ulgą.
    - Purus – wymamrotała znowu, odkażając ranę i jej najbliższe okolice, by zaraz potem sięgnąć po rolkę plastra z apteczki, odciąć spory kawałek i okleić obrażenie.
    W porządku, najgorsze z głowy.
    Kolejne chwile pracowała w milczeniu, eliksirem odkażającym przecierając wszystkie mniejsze ranki i otarcia. Całe szczęście, żadna z nich już nie krwawiła, Blanca jednak dla pewności okleiła jeszcze co większe z nich.
    - Attritus – rzuciła wreszcie na koniec, by zupełnie pozbyć się przynajmniej tych najmniejszych otarć i sińców.
    Nie była medykiem, nie potrafiła całkiem Nika wyleczyć, zrobiła jednak co mogła. Odetchnęła cicho i ucałowała miękko odsłonięte ramię Holta.
    - Powinno być dobrze – oznajmiła. – Ale i tak na siebie uważaj, Nik – poprosiła, dobrze wiedząc, że mogła rzucać grochem o ścianę. Holt bagatelizował, a przez to z pewnością nie będzie uważał. Jego zdaniem nie było przecież na co, prawda? To nie był pierwszy raz, kiedy był tak obity – i tak dalej, i tak dalej.
    Był niereformowalny.
    Był tak cholernie atrakcyjny i tak jej bliski.
    Pozbierała resztę plastrów i razem z fiolką eliksiru schowała z powrotem do apteczki. Wstała z kanapy z gracją i odniosła pudełko do szafki, z której wcześniej wyjął je Nik. Jeszcze przez chwilę stała w kuchni, plecami do Holta, oddychając powoli, świadomie biorąc kolejne wdechy i pilnując się, by były głębokie, niespieszne, uspokajające.
    Gdy znów odwróciła się do Nika, na jej twarzy ponownie gościł nieznaczny uśmiech.
    - Chodź, Holt – rzuciła lekko. – Zabierz mnie do łóżka i przytul.


    Sárr (Inhibere sanguis) – hamuje krwawienie z niewielkiej rany.
    Próg: 15.
    70 (rzut) + 10 = 80 >15 udane

    Sótthreinsa (Purus) – odkaża przedmioty, rany.
    Próg: 15.
    80 (rzut) + 10 = 90 >15 udane

    Núningur (Attritus) – leczy natychmiast drobne otarcia i sińce.
    Próg: 20.
    53 (rzut) + 10 = 63 > 20 udane
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości


    'k100' : 70, 80, 53
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Dobrze się stało, że nie był świadomy tego, że powiedział to na głos. Że odsłonił się jej tak mocno, tak bardzo zdradził się wewnątrz, pokazał, jak bardzo jest zepsuty. Lepiej było grać, udawać takiego, jakiego udawał zawsze. Tę osobowość, która zakryła przerażonego Eirika Laine’a, który dopiero dowiedział się, że nie jest zwyczajnym galdrem i zaraz potem otarł się o śmierć, przeżywając z wielkim trudem. Wprawdzie Niklas już dawno wymieszał się z Eirikiem, stając się rdzeniem jego osoby, ale i tak, czasem, tamto wracało. Czasem odzywały się zadry, właśnie w chwilach, gdy się całkiem rozluźniał, pozwalając sobie nie pamiętać, co się stało i od czego uciekł. Może dlatego troska Blanki tak bardzo bolała, bo nawet w dzieciństwie zaznał jej tak bardzo mało.
    Teraz mógł jednak z pełną premedytacją udawać, że nie widzi spojrzenia Vargas, że nic się nie dzieje, że wszystko jest w najlepszym porządku. Teraz jest po prostu łatwiej, choć mimowolnie uśmiecha się krzywo widząc ją w swojej koszulce. I tylko dlatego, że nie jest pewny własnego tonu głosu, nie odzywa się wcale, nie komentuje tego faktu, przewracając oczami na jej polecenie. No ale skoro i tak się już zgodził. Siada całkiem posłusznie tyłem do niej, sycząc bezwiednie, gdy odczuwa naciśnięcie rany. Trochę piecze, ale gorsze rzeczy już odczuwał.
    W milczeniu przeczekał jej zabiegi, z zaskoczeniem zauważając, że naprawdę poczuł jakąś tam ulgę, kiedy część dokuczliwych siniaków zniknęła, a bandaż sprawił, że nie powinien martwić się o ewentualne rozejście się rany. Ponownie. Może nie zostaną mu blizny i nic nie będzie przypominać, że któregoś dnia może nie zdołać się z tego wykaraskać… dlatego powinien być silniejszy. Powinien zyskać więcej mocy. Jak bumerang wraca kolejny raz myśl, by zanurzyć ręce w tym, w czym już zaczął, dawno, dawno temu. Wypuszcza leniwie powietrze z płuc, mimowolnie wciągając powietrze, czując zaskakujący pocałunek na ramieniu. Napięcie powstałe podczas leczenia odpuściło, gdy westchnął bezgłośnie.
    - Dzięki. – rzucił, może tak trochę niepewnie, ale nie wypadało nie podziękować. – Jestem łowcą roślin, Blanca. – mruknął łagodnie, uśmiechając się pod nosem. Wolał jej nie przypominać, że jest przy okazji dilerem, tak jakby miała jednak go sprzedać Kruczym. – Nie zawsze zdobywanie ich jest łatwe. – owszem, bagatelizuje rany, jak zawsze. Meksykanka nie musi wiedzieć, że już dwukrotnie uciekł śmierci, choć blizna na boku jest jakąś wskazówką ku temu. Może dlatego się nie przejmuje. Zresztą… czasem ma momenty, że wątpi we wszystko, a ból ciosów, ból ran pomaga mu zrozumieć, że nadal żyje. Martwi nie czują bólu, no nie?
    - Nie ma tam nic do oglądania. – puszcza jej bezczelny uśmiech, gdy wprasza mu się do łóżka, ale nie protestuje ku temu. Ogarnia go nagłe zmęczenie i prawdę mówiąc nie ma nic przeciwko, by po prostu się położyć i zasnąć, a skoro Blanca chce spać z nim, nie widzi w tym żadnego problemu. Dżinsy zmienia tylko na jakieś wygodniejsze portki, a potem pozwala jej się w siebie wtulić, by mogła zasnąć. Nawet nie wie, kiedy zasypia.
    Budzi się rano, a raczej budzi go Sansa, przypominając o dostawie roślin, o której kompletnie zapomniał. Na szczęście jego futrzasta przyjaciółka budzi go na tyle wcześnie, że może się ogarnąć, zanim w zasadzie będzie za późno. Ostrożnie puszcza Blankę, zdając sobie sprawę, że przespał całą noc wlepiony w nią, robiąc to tak, by się nie obudziła. Z wahaniem szybko pisze kartkę, zostawiając jej informację o dostawie roślin. Szybko orientuje się, jak to brzmi, więc z tyłu kartki zostawia mini mapkę z dojściem do sklepu przez mieszkanie, dopisując pod notatką informacje, że nie kłamie z tą dostawą i że może wpaść. Na szybkiego robi sobie jakieś kanapki, zostawiając kilka Blani, tak w podzięce za to leczenie, bo przecież nie musiała. Dopiero wtedy ubrany w robocze rzeczy wychodzi z mieszkania, by zająć się swoim sklepem.

    z/t oboje


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.