W końcu jednak wszystko, co dobre, musiało się skończyć. Jakby na to nie spojrzeć, Holt był przyjemnie rozleniwiony, a i Esteban zdaje się też nie narzekał na nic. Nie miał powodów, bo coś tam po swojemu, w mało zrozumiały sposób, narzekał. Nik nie brał tego za bardzo do siebie, pełen satysfakcji uśmiech był jasny. Zlitował się nawet nad latynosem i puścił go pierwszego pod prysznic, w końcu sam wcześniej stwierdził, że nie do końca miał cały dzień wolnego. Nik ani się w to nie zagłębiał ani nie drążył. Ot tyle, że nie był świnią i przygotował im coś do picia, ubierając nawet na tyłek jakieś spodnie.
- Wiesz, jak będziesz chciał, zawsze możesz tu wpadać. Nie będę protestował. - posłał mu oczko, popijając jakąś ziołową mieszankę. To było najczęstsze, co można było spotkać w nikowych szafkach. Kiedyś miał nawet kawę, dla gości, ale wyszła. Raz, że Nik nie pijał kawy, a dwa, że gości raczej też nie miewał. Lokalizację sklepu znało mnóstwo osób, z wiedzą, że nad sklepem mieszka właściciel, bywało już różnie.
- Jakbyś potrzebował konsultacji zielarskich albo ogólnie roślin tp też zapraszam. Tyle że wtedy to tam na dół, do sklepu. - wskazał palcem na podłogę, uśmiechając się kątem ust. Wprawdzie też powinien pójść pod prysznic, ale trochę przeciągał sprawę. Barros wydawał się być kimś zdecydowanie więcej niż numerek na jeden raz.

Esteban i Nik zt