Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    We said out loud, we never said (D. Tordenskiold & B. Guildenstern, październik 1992)

    2 posters
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Słońce nad Midgardem osiągnęło właśnie najwyższy punkt na horyzoncie, kampus uniwersytecki Instytutu Kenaz skąpany był w jego jesiennym blasku i prezentował się wręcz lepiej niż na fotografiach. Na skwerku liście drzew całkiem już pożółkły i wirowały leniwie na lekkim wietrze, pomiędzy nimi zaś kręciły się wręcz tłumy studentów. Początek nowego semestru wzbudzał w studentach Kenaz jakąś karność i niewielu z nich opuszczało zajęcia - przynajmniej na samym początku. Niektórzy z nich śpieszyło się na pierwsze wykłady, inni zaś korzystali z okienka lub przerwy przesiadując na ławeczkach lub trawniku. Początek października rozpieszczał wręcz Midgarczyków słoneczną, ciepłą jak na tę porę roku pogodą, czyniąc tę jesień prawdziwie złotą. Dla Dahlii była ona złota z jeszcze jednego powodu. Oto wreszcie przyjaciel, z którym bliska więź łączyła ją od lat dziecięcych, miał do niej tu dołączyć. Rok od niego starsza rozpoczęła studia alchemiczne w Midgardzie, a choć przeprowadziła się tu dopiero latem, w przeciwieństwie do niego, to czuła się w obowiązku, aby zostać jego przewodniczką po Instytucie Kenaz.
    - Wszystko ci pokażę, obiecuję - wyrzekła entuzjastycznym tonem, wsuwając rękę pod jego ramię, kiedy wspólnie wkroczyli na teren kampusu uniwersyteckiego.
    Sama rozpoczynała trzeci semestr alchemii, czuła się jednak starsza od swoich rówieśniczek za sprawą lśniącej na palcu złotej obrączki. W ciągu jednego roku zdążyło się tak wiele zmienić. Rozpoczynała studia jako panna Hallström, wciąż mieszkająca w rodowej posiadłości w Sztokholmie, dziś zaś kroczyła po terenie Instytutu jako kobieta zamężna i pani Tordenskiold. Spódnicę miała zatem odpowiednio dłuższą, sięgającą za kolano, kremowy płaszcz zaś elegantszy i poważniejszy.
    - Pewnie będziesz miał zajęcia z tymi samymi prowadzącymi, mogę ci pożyczyć swoje notatki - obiecała mu, uśmiechając się przy tym zachęcająco, by Guildenstern nie zawahał się o to poprosić. Właściwie przed laty nie sądziła, że to się tak skończy. Oboje miel talent do alchemii, lecz Dahlia, w wieku nastoletnim, snuła inne marzenia o przyszłej karierze, którym kres położył stanowczy sprzeciw ojca. Jego córka nie będzie wydurniać się na lodzie, tak powiedział.
    Miała wrażenie, że przez ostatnie parę miesięcy zrobiło się pomiędzy nimi zdecydowanie swobodniej. W chwili, kiedy zgodziła się wyjść za Halvarda, a nieśmiałe plany ich rodziców o połączeniu rodzin Dahlii i Björna kolejnym węzłem małżeńskim odeszły w niepamięć, chyba oboje odetchnęli z ulgą. Dziś wszystko było już na właściwym miejscu. Czuła się niczym jego starsza siostra, dla młodszego brata, którego nigdy nie miała. Było tak jak być powinno.
    - Chyba, że wolisz poznać Midgard od innej strony - szelmowski uśmiech rozciągnął pociągnięte szminką wargi dziewczyny, gdy wymownie obejrzała się za siebie, w stronę bramy. Miała dziś dwa wykłady, lecz dopiero późnym popołudniem. Z domu Tordenskioldów, w którym wciąż nie czuła się jeszcze panią wyszła kilka godzin wcześniej; tak bardzo chciała towarzyszyć Björnowi podczas pierwszych dni w tym mieście - już jako studenta.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Początek nowego rozdziału w Midgardzie był dla młodego Guildensterna wyjątkowo ekscytujący. W końcu mógł wyrwać się z rodzinnego Burzowego Przylądka, przeprowadzić się do jego ulubionego miasta położonego na skraju trzech krajów i posmakować słodkiego smaku wolności, o czym marzył przez ostatnie miesiące. Po wielu męczących próbach udało mu się wreszcie przekonać surowego ojca, by pójść w ślady matki — nie było łatwo mu wyperswadować, że Kompania Morska nie była pisana jego najstarszemu synowi. Björn, mimo że był dziedzicem swojego klanu, coraz bardziej opierał się wizji, którą z góry zgotowały dla niego przeklęte Norny. Nie potrafił szczerze zrozumieć, dlaczego wszystkie obowiązki i powinności, z którymi musiał mierzyć się na co dzień, nie mogły przypaść Brage; dlaczego wiek, a był przecież między nimi zaledwie rok różnicy, musiał w przypadku dziedziczenia odgrywać tak ważną rolę. Powinien był już dawno zaakceptować swoje przeznaczenie — a jednak, nie potrafił tego zrobić, jakby mając nikły płomień nadziei, że kiedyś uda mu się je zmienić. Studia alchemiczne miały być dla niego nowym, długo wyczekiwanym początkiem, a Dahlia miała mu w tym wszystkim pomóc. W przeciwieństwie do młodego Guildensterna, który dopiero co po dwumiesięcznej przerwie letniej pojawił się po raz pierwszy w Midgardzie, miała szansę przez ostatni rok dobrze poznać kampus uniwersytecki, jak i bogate życie studenckie. Nic dziwnego, że liczył w tej kwestii na nieocenioną pomoc swojej najlepszej przyjaciółki — nagły przeskok między Akademią Odala a Instytutem Kenaz wydawał mu się teraz wręcz ogromny.  
    Obowiązkowo — zawtórował bez większego wahania Björn, spoglądając w porozumiewawczy sposób na stojącą obok Dahlię Tordenskiold. Już nie Hallström. W dalszym ciągu nie mógł się przyzwyczaić do jej nowego nazwiska i złotej obrączki na palcu, której nie sposób było przecież nie zauważyć. — Wiesz, to wszystko jest takie... przytłaczające. Tak, to chyba odpowiednie słowo w tym przypadku. — Midgard bez wątpienia nie był dla niego nowym miastem, w końcu to właśnie tutaj ukończył pierwszy i drugi stopień wtajemniczenia, lecz sam fakt oficjalnej — przynajmniej częściowo, bo zgodnie z umową musiał regularnie wracać do rodzimego Bergen — przeprowadzki i rozpoczęcia studiów przyprawiał go o niespodziewane zawroty głowy i wzmożone bicie serca. — Pewnie tak — odparł krótko, spoglądając na swój skórzany notatnik, w którym miał dokładnie rozpisany cały, tygodniowy plan zajęć. Skinął lekko głową w kierunku Dahlii, by usiedli na kamiennej ławeczce na krużgankach, a następnie westchnął cicho pod nosem i uśmiechnął się po przyjacielsku, słysząc niezwykle interesującą propozycję przyjaciółki. — Wierz mi, że z wielką chęcią poznam Midgard od innej, tej studenckiej strony, ale zanim się to stanie, lepiej mi powiedz, czego mam się dzisiaj spodziewać. Spójrz tutaj. — Palcem wskazał na dwa, nieznane mu nazwiska wykładowców, z którymi miał mieć pierwsze wykłady. Guildenstern wolał być przygotowany na najgorsze, choć ostatecznie już sam nie wiedział, czy akurat powinien do tego podchodzić w taki sposób. Może warto było dać się dziś po prostu zaskoczyć?
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Po cichu, w głębi ducha zazdrościła Björnowi. Początek nowego rozdziału jego życia wyglądał dokładnie tak jak powinien. Przekonał ojca do swego wyboru, przyzwolenia na podążenia własną ścieżką, na inny scenariusz niż dla niego zaplanował przez bycie najstarszym synem, podjęcie studiów alchemicznych na Instytucie Kenaz, zamiast takich, które pozwoliłyby mu przejąć rodzinne dziedzictwo, poprowadzić Kompanię Morską jak przystało na Guildensterna. Przeprowadził się też do Midgardu, miał rozpocząć życie w pojedynkę, rozsmakować się w wolności bez spojrzenia rodziców śledzących każdy jego krok i kontrolujących wszystko. Długo miała nadzieję, że początek tego rozdziału w jej przypadku będzie podobny; oczyma wyobraźni widziała wynajęte - za pieniądze ojca, rzecz jasna - mieszkanie na starym mieście, długie wieczory z przyjaciółkami i nowymi znajomymi, noce spędzane poza tym mieszkaniem. Łudziła się, że chociaż tyle przyjemności zazna, skoro nie pozwolono jej na drogę, którą sobie wymarzyła. Alchemia nie była pierwszym wyborem Dahlii, choć niewątpliwie od zawsze ją fascynowała i miała do warzenia mikstur dobrą rękę, wrodzony talent, który odziedziczyła po matce - podobnie jak Björn. Jeszcze kilka lat wcześniej snuła wizje o sobie wygrywającej sportowe olimpiady, zdobywającej złote medale za akrobacje na lodzie - ojciec wyraził jednak stanowczy sprzeciw. Pan Hallström w przeciwieństwie do ojca Björna za żadne skarby nie dał się przekonać do pomysłu swej najstarszej córki. Zazdrościła więc przyjacielowi odrobinę, gdzieś w głębi serca, choć koniec końców nie żałowała, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Czy gdyby pozwolono jej na sportową karierę, to Halvard Tordenskiold zdecydowałby się poprosić ją o rękę? Szczerze wątpiła.
    - Tak ci się tylko wydaje. Zobaczysz, że zanim się obejrzysz, to poczujesz się tu jak w domu, a uczelni będziesz miał szczerze dość - odparła ze śmiechem Dahlia; nie było w nim jednak ani jednej nuty kpiny, a jedynie rozczulenie obawami przyjaciela. Niesłusznymi, zresztą. był na tyle bystry i utalentowany, że nie spodziewała się, aby miał jakiekolwiek problemy z nauką - przynajmniej na pierwszym roku, bo tego, co dalej sama miała dopiero doświadczyć. - Nie ma sprawy. Ze mną nie zginiesz - obiecała mu z zawadiackim uśmiechem. Nigdy nie należała do najwybitniejszych prymusek, zawsze była jednak uczennicą pilną i pracowitą, miała naturę perfekcjonistki i to dzięki temu osiągała wysokie wyniki - a determinowała to między innymi presja ze strony wymagających rodziców.
    - Och, przy poznawaniu tej najbardziej studenckiej strony nie będę ci towarzyszyć, ale przedstawię ci kogo trzeba - odrzekła po chwili wahania, wciąż się uśmiechając, lecz w jasnych oczach pojawiło się coś dziwnego na wspomnienie niedawnej kłótni z Halvardem. Życie studenckie Dahlii nie do końca wyglądało tak jak sobie to wcześniej wyobrażała i jak teraz wyobrażał to sobie zapewne Björn.
    Zerknęła na rozłożony arkusz z rozkładem zajęć na cały tydzień, skupiła się jednak na tych, które miały odbyć się dzisiaj. Znała te nazwiska, oczywiście, właściwie ten plan nie różnił się niczym od tego jaki sama trzymała w rękach rok wcześniej poza drobnymi zmianami w godzinach. Nawet aule pozostały te same.
    - Profesor Drakenberg… ma zwyczaj chodzić po całej sali i zadawać pytania tym, którzy nie uważają, więc przynajmniej staraj się wyglądać na skupionego, chociaż często przynudza. Wykłady z doktor Mortensen nie są obowiązkowe, ale zwraca uwagę na to, kto się na nich pojawia i na koniec daje wyższą ocenę, więc lepiej ich nie opuszczać. Przynajmniej zbyt często. Och, profesor Søndergaard jest wspaniała, bardzo pomocna kobieta, nie ma czego się obawiać. Ale to dopiero pierwsze zajęcia. Dziś będą was zanudzać o programie i o tym, że lubią studentów pierwszego roku, bo chociaż przez pierwszy semestr mają w sobie sporo karności i chodzą na zajęcia – opowiadała rozbawionym tonem. Z wieloma nazwiskami, które miał zapisane, sama spotka się lada chwila ponownie.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Nie było łatwo przekonać ojca do swojego wyboru, który odbiegał od klasycznej ścieżki dziedzica Guildensternów, lecz choroba, z którą zmagał się od kilku lat, w końcu przeważyła szalę na jego korzyść. Po długich namowach w ostatniej chwili pozwolili mu zapisać się na wymarzoną alchemię do Instytutu Kenaz — Björn czekał na ten moment wystarczająco długo. W końcu jawiły mu się one jako niekwestionowany symbol wolności. Przynajmniej tymczasowej, dlatego z niemałą zazdrością w oczach słuchał o niekończących się przygodach Dahlii, która była od niego o rok wyżej — już nie mógł się doczekać, aż wreszcie sam będzie mógł poznać ten świat i przestać wracać do Bergen na każde zawołanie. Miał już całkowicie dość bycia pod kloszem wymagających rodziców, którzy starali się zaplanować mu całe życie od początku do końca, dlatego Guildenstern liczył, że wyjazd do Midgardu ostudzi ich zapał i pozwoli mu na więcej swobody. Czuł, że przeznaczenie przypisane przy narodzinach przez Norny nie było dla niego; nie potrafił zrozumieć, dlaczego to jego młodszy brat nie mógł zostać głową rodziny, jednak nie chciał teraz tym zawracać sobie głowy, zwłaszcza gdy dopiero co Björn rozpoczął nowy, ekscytujący etap w swoim życiu. Na zmartwienia o przyszłości przyjdzie pora.
    Masz rację, pewnie tak będzie. — Dahlia doskonale wiedziała, co mówiła — w końcu jeszcze niedawno była na jego miejscu, dlatego jej słowa otuchy przyniosły mu tymczasowe ukojenie. Gdyby nie ona, o wiele trudniej byłoby mu się odnaleźć na kampusie, lecz w doborowym towarzystwie swojej najlepszej przyjaciółki czuł się o wiele pewniej. — Od teraz jesteś oficjalnie moim przewodnikiem. — Z niemałym rozbawieniem Guildenstern puścił jej oczko, rozglądając się po stojących nieopodal budynkach, gdy usiedli na arkadowych krużgankach, by wraz z Dahlią przyjrzeć się całemu planowi zajęć. To tutaj, westchnął cicho w myślach, patrząc na majestatyczną budowlę Kenazu, jakby w niedowierzaniu, że jego marzenie o studiach właśnie się spełniło. — Jak to? — obruszył się na poważnie Björn, gdy Hallström powiedziała, że nie będzie towarzyszyła mu w odkrywaniu studenckiego życia. — Dlaczego? Czyżby Halvard miał być zazdrosny o twoje życie towarzyskie? — Nie chciał, aby Dahlia się w jakikolwiek sposób ograniczała, choć był świadomy tego, że jako panienka z dobrego domu musiała wykazywać się większym rozsądkiem, w przeciwieństwie do młodego Guildensterna.
    Dużo nazwisk, ale postaram się zapamiętać. Słyszałem co nieco o Drakenbergu, niektórzy mówią, że bez większego problemu uśpiłby swoimi wykładami stado rozwścieczonych draugrów — dodał z niemałym rozbawieniem w głosie, przyglądając się dokładniej całemu planowi, który trzymała przed nimi Dahlia. — A ciebie co dzisiaj czeka? Na czym skupiacie się na drugim roku? — Podejrzewał, że właśnie teraz zaczną się u niej ciekawsze rzeczy, zwłaszcza że najpierw trzeba przejść przez podstawy, które zwykle bywają nużące. Björn miał szczerą nadzieję, że sam nie zniechęci się do alchemii przez pierwsze miesiące.
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    - Bardzo się cieszę, że tak myślisz. Postaram się nie zawieść - zaśmiała się perliście, mile połechtana zaufaniem jaki miał do niej Guildenstern; wiedział przecież, że nie urodziła się w Midgardzie i mieszkała tu od niedawna, na stałe przeprowadziła się do stolicy magicznej Skandynawii dopiero po ślubie. Za sobą zaś miała dopiero pierwszy rok studiów. Potrafiła jednak dobrze udawać; zawsze sprawiała wrażenie, że wie i potrafi więcej niż w rzeczywistości.
    - Nie, o to nie - zaprzeczyła niemal od razu, choć nieco się zmieszała; przy Björnie nie musiała nosić swojej zwyczajowej maski uśmiechu i pełnego zadowolenia z życia, każdego jego detalu, pozwalała sobie na swobodę i szczerość uczuć i myśli. Na kilka uderzeń serca pogrążyła się w zastanowieniu, chcąc dobrze dobrać słowa, aby nie zabrzmiało to źle. - Mamy bogate życie towarzyskie. Po prostu... troszczy się o mnie i wie, że na studenckie imprezy mogą potoczyć się… wiesz, różnie. Ludzie eksperymentują - mówiła dość ostrożnie; dobre maniery wyniesione z domu nie pozwalały mówić wprost o tym, co się tam działo, o czym doskonale wiedziała i czego Guildenstern zapewne domyślał się sam. Ekscesy z alkoholem, używkami mniej lub bardziej nielegalnymi, nieobyczajne zachowania i nieprzyzwoitość potrafiły przekraczać ludzkie pojęcie. Przeczucie mówiło jej, że Halvard sam tego doświadczył. nie minęło przecież tak wiele czasu od jego studenckich czasów, skoro kontynuował naukę na czwartym stopniu, by uzyskać tytuł doktorancki, lecz wobec młodej żony nie zamierzał być tak wyrozumiały. - Poza tym... chciałabym... to znaczy chcielibyśmy założyć rodzinę, rozumiesz - zwierzyła mu się, pochyliwszy się ku niemu, ściszając przy tym głos i rumieniąc się przy tym lekko, jakby ktoś mógłby ich podsłuchać, a ona opowiadała mu tajemnice pożycia małżeńskiego. Badawcze spojrzenie szukało na twarzy przyjaciela wyrazu zmieszania, niechęci do podobnych tematów; nie musiała chyba jednak ukrywać przed nim, że miała nadzieję niebawem zajść w ciążę. Gdy tylko zaczęli z Halvardem poruszać w rozmowach temat wspólnej przyszłości, dał jej do zrozumienia, że pragnie założyć rodzinę; odkąd na palcu Dahlii małżeńska obrączka lśniła złotem wprost dawał ciemnowłosej do zrozumienia, że chce, aby ich pierwsze dziecko przyszło na świat jak najprędzej. To już niebawem miało ją po prostu wykluczyć ze studenckiego życia o jakim tyle przyjacielowi opowiadała. - Ale nie martw się. Będę przy tobie - zapewniła Björna z łagodnym  uśmiechem; szalone prywatki nie wykluczały wsparcia jakie mogła mu oferować, w postaci notatek, dobrej rady i własnej obecności. Zastanawiała się czasem, czy miał jej za złe, że progu dorosłości nie przekroczyli wspólnie, tak jak niegdyś mieli to w planach ich rodzice, czego oboje byli świadomi. Gdzieś w oddali majaczyła wizja, w której ich jarlowie spisują kontrakt narzeczeński, łącząc przyszłość dwójki przyjaciół w jedno, zanim jednak doszło do konkretów, pojawił się Tordenskiold, zdobywając serce i duszę Dahlii, rękę oddała mu z radością; nie potrafiła sobie tego wszystkiego wyobrazić u boku Björna, choć łączyła ich serdeczna przyjaźń. Był jej bardziej jak brat; myśl o tym, że mieliby... Zawsze czuła jakiś dyskomfort, chociaż był młodzieńcem przystojnym i smukłym.
    Nie chciała jednak, aby wyszło na to, że Halvard do czegokolwiek ją przymusza, bo to nie było tak; obowiązki jakie na nią spadły i oczekiwania męża zaczęły ją nieco uwierać, lecz gorąco pragnęła tej wspólnej przyszłości jaką malował przed nią czułymi słowami. Z chęcią podjęła znów temat zajęć i alchemii.
    - Pewnie tak. Zakładam, że gdy umrze to zostanie na tym Instytucie jako duch i będzie wykładał aż do nadejścia Ragnaroku - zaśmiała się znów, myśląc o Drakenbergu; skłamałaby mówiąc, że nie zdarzyło jej się na jego wykładach trochę przysnąć. Jego głos miał niespodziewane właściwości. Sprawiał, że powieki studenta stawały się bardzo ciężkie od senności. - W tym semestrze na alchemii organicznej. Słyszałam, że jest bardzo skomplikowana, więc trochę się boję. Cieszę się, że w moim planie znalazły się mikstury bardziej... Hmmm, użytkowe. Nie zamierzam pracować w szpitalu, ale przez lecznicze też trzeba będzie przejść… - westchnęła z wyczuwalnym znużeniem w głosie na myśl o godzinach spędzonych w pachnących szpitalem salach, gdzie będą uczyć się warzyć maści i eliksiry na kaszel.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Björn wsłuchiwał się uważnie w słowa Dahlii, starając się początkowo jej nie przerywać. Znał ją nie od dziś, więc wyczuł to, że próbowała wszystko ubrać w piękne słowa, by to źle nie zabrzmiało, jednak mężczyzna mimowolnie zdążył już sobie wyrobić zdanie na temat Tordenskiolda. To nie tak, że za nim nie przepadał — w końcu Halvard zdawał się być dobrym kandydatem na męża. Pochodził z klanu należącego do Przymierza Pierwszych, uchodził za człowieka sukcesu, a w dodatku był, co niechętnie Björn przyznawał przed samym sobą w myślach, wyjątkowo urodziwym mężczyzną. Cały problem polegał jednak na tym, że młody Guildenstern widział swoją najlepszą przyjaciółkę z zupełnie kimś innym — i nie miał tutaj w żadnym wypadku na myśli swojej osoby, tylko kogoś, kto przynajmniej będzie do nich wiekowo zbliżony. A najgorszy scenariusz, który coraz częściej pojawiał się w jego głowie, powoli i ku wyraźnemu niezadowoleniu Björna zaczynał się ziszczać: Dahlia nie mogła sobie pozwolić na bujne życie towarzyskie, bo jej mąż nie byłby z tego faktu zadowolony. Westchnął z żalem i pokręcił z dezaprobatą głową, starając się zachowawczo ugryźć przy tym w język. Musisz być bardziej wyrozumiały — próbował sobie wytłumaczyć, lecz na próżno. Björn już wiedział swoje.
    Co to znaczy bogate życie towarzyskie? — zapytał z niemałą ciekawością w głosie, ostatecznie nie potrafiąc się powstrzymać przed kolejnym, nieco uszczypliwym komentarzem skierowanym w stronę Dahlii. — Nie mów tylko, że do waszych rozrywek zaliczasz bycie przyszłą macochą i zajmowanie się Vigdis...? — Była to kolejna rzecz, która zdecydowanie przeszkadzała Björnowi: Halvard był już wcześniej żonaty i miał z tego związku kilkuletnie dziecko. A ono mogło być w przyszłości ogromnym problemem. – Ale nie wszystkie imprezy studenckie są takie same. Poza tym, Dahlia, jeśli będziesz w moim towarzystwie, to gwarantuję ci, że będziesz bezpieczna i włos ci z głowy nie spadnie. — Jego zapewnienia na nic się jednak zdały, gdyż szybko okazało się, że jego przyjaciółka miała ku temu konkretny powód. Rodzina. Guildenstern spojrzał na nią z niemałym niedowierzaniem, jakby nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego ostatecznie postanowili się z tym tak pospieszyć. Przecież Hallström była dopiero na drugim roku studiów i nie zdążyła nawet zaznać smaku życia studenckiego. — Naprawdę? Mówisz poważnie? — Chciał wybadać, czy był to żart, lecz szybko zauważył jej powagę.
    Chyba... — W jego głowie niespodziewanie pojawiła się pewna myśl, która w naturalny sposób była powiązana z tym tematem. — Chyba nie jesteś w ciąży? — ściszył od razu głos, by przypadkiem nikt niepożądany ich nie usłyszał, marszcząc lekko ze zdziwieniem brwi. To by wtedy wszystko wyjaśniało, lecz wolał to najpierw usłyszeć wyraźnie od Dahlii. — W tym momencie to studia już mnie mało interesują. Porozmawiamy o tym później — uciął bez dalszego zastanowienia temat, zbliżając się nieco bliżej do Hallström. — Wiesz, założenie rodziny to poważna decyzja. Jesteś gotowa na to tak wcześnie? A co będzie ze studiami? — zaczął dopytywać, mając nadzieję, że jego Dahlia zdążyła to wszystko przemyśleć.
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Wybór nie należał do nich. Powinien to wiedzieć. Dahlię wychowywano w przekonaniu, że małżeństwo jest zbyt istotne, aby podejmować tę decyzję pod wpływem emocji, że musi być korzystne dla całego klanu. Była pogodzona z myślą, że męża wybierze dla niej dziadek i ojciec, a wtedy... Wtedy rozkochał ją w sobie mężczyzna, który nie miał sobie równych. Nie dbała o status wdowca, nie dbała o dziecko, które już miał i jakie musiała zaakceptować. Liczyło się tylko to, że świata poza nim nie widziała, a jarl zgodził się oddać mu jej rękę. Czuła się szczęściarą i nie rozumiała dlaczego Björn podchodzi do jej małżeństwa z tak dużym dystansem. Niekiedy przypominała mu, że powinien być Halvardowi wdzięczny, inaczej to on stałby z nią przy ślubnym kobiercu.
    - Nie wiesz, że galdrowie naszego pokroju - dobrze urodzeni, wywodzący się ze starych, magicznych klanów, zawsze to miała na myśli - nie zawsze zapraszają nastolatków na swoje spotkania? - zasugerowała przekornym tonem, jakby ona pierwsza zdołała przeniknąć do bardziej ekskluzywnego, zamkniętego świata dorosłych, bo poniekąd było to prawdą. Zaczęła otrzymywać znacznie więcej zaproszeń na spotkania z ludźmi, którzy mieli już wpływy i pozycję, gdy zaczęła nosić nazwisko Tordenskiold. Potrząsnęła głową w oburzeniu, przez sugestię, że miała stać się wyłącznie nianią dla córki Halvarda. - Naturalnie, że nie... Vigdis ma swoją opiekunkę i nauczycielkę, ale... Tak, chcę być jej macochą, czy jest w tym coś złego? - spytała butnie, spoglądając na Björna krzywo, bo już kilkukrotnie poruszali ten temat. Status wdowca z dzieckiem nie działał korzystnie, lecz Vigdis była dziewczynką, przyszły tytuł jarla miał przypaść w udziale synowi, którego urodzi ona, to liczyło się dla Dahlii, jej rodziców i dziadka. Wciąż czuła ukłucia zazdrości na myśl o wszystkich tych latach, które Halvard spędził z inną kobietą, lecz jej już nie było. Wmawiała sobie, że nie byli sobie przeznaczeni. - Ja to wiem - odparła od razu, uśmiechając się znów łagodnie, bo miała pewność, że przy Guildensternie będzie bezpieczna i włos jej z głowy nie spadnie. Nie potrafiła jednak przekonać do tego Halvarda, który był bardziej uparty od setki osłów razem wziętych, a ona nie wiedziała wciąż jak go podejść, by postawić na swoim. Nie chciała prowokować kłótni. - Zobaczymy. Na pewno nie odpuszczę ci kilku tańców - obiecała, machnąwszy przy tym dłonią, nie chcąc wchodzić na grząski grunt podobnej rozmowy i opowiadać o kłótniach, które wybuchały za zamkniętymi drzwiami. Dahlia zawsze wolała utrzymywać, że wszystko jest w porządku, że jest idealnie, dokładnie tak jak sobie to wymyśliła i wymarzyła, nawet wtedy, kiedy prawda była daleka od rzeczywistości.
    Przez tak bezpośrednie pytanie o ciążę zarumieniła się nagle i zawstydziła. Rozejrzała wokoło, sycząc ćśśśś…, jakby ktoś miał ich podsłuchać. Nie chciałaby, aby taka informacja dostała się w niepowołane ręce, mimo że Björn ściszył głos.
    - Chyba nie... - odpowiedziała z wahaniem. Jaką mogła mieć teraz pewność? Nie piła eliksiru antykoncepcyjnego. Już nie. - A gdybym była, to co? Poradzę sobie. Tego właśnie... chcemy - tłumaczyła Dahlia, której policzki przybrały barwę pomidora. - Och, zrobiłabym sobie przerwę… I wróciła do nich, nie martw się o to. Kończę to, co zaczynam. Pomyśl o tym, że może razem odbieralibyśmy dyplom. Nie chciałbyś? - próbowała obrócić pytanie w żart, mimo że Guildenstern nie chciał rozmawiać już o studiach.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    To prawda, nie zawsze, żeby nie powiedzieć: prawie nigdy. — Zawsze słyszał od ojca, że jeszcze przyjdzie na niego czas, gdy zamykali mu drzwi przed nosem, kiedy do Kamiennej Fortecy przybywali ich znajomi. Z każdym takim wydarzeniem wzrastało w nim uczucie ciekawości i chęć poznania tajemnic, które skrywały się za zamkniętymi drzwiami. Z jednej strony nie chciał, by tak się stało, bowiem nie widział się w roli przyszłego jarla klanu. Björn nie czuł pociągu do polityki czy przywództwa; niezależność i wolność były mu o wiele bliższe od odpowiedzialności za losy całej społeczności magicznej. Niełatwo było ostudzić jego entuzjazm, ale Ragnarowi zwykle się to udawało; tłumaczył mu, że nie wszystko musi być dostępne od razu, że nie zawsze można zaspokajać swoją ciekawość natychmiast. Guildenstern westchnął cicho pod nosem, słysząc słowa Dahlii. Nie chciał zabrzmieć zbyt krytycznie, dlatego postanowił wziąć głęboki oddech, by przemyśleć swoją kolejną odpowiedź. — To niełatwa decyzja, więc po prostu chciałbym, byś była jej pewna. — Dahlia w roli macochy była dla niego wizją abstrakcyjną, w końcu była jego najlepszą przyjaciółką, o którą się szczerze troszczył, dlatego niejednokrotnie dzielił się z nią swoimi obawami na ten temat, lecz ostateczna decyzja pozostawała teraz w rękach Hallström. Björn nie mógł nic na to poradzić.
    Wiesz... — rozpoczął spokojnie Björn, dając sobie chwilę na przemyślenia. Zastanawiał się nad tym, co powinien odpowiedzieć przyjaciółce. Był świadomy, że nie powinien jej krytykować; Dahlia była dorosła i miała prawo do podejmowania decyzji dotyczących swojego życia. — Jeśli to jest to, czego chcesz... — Wszyscy wokół powoli zaczynali myśleć o założeniu rodziny, ale nie Björn. To był duży krok, o którym wiedział, że prędzej czy później on i Dahlia będą musieli podjąć decyzję. Czuli na sobie presję, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że pochodzili z głównych linii dwóch najważniejszych klanów magicznych, a bycie ich częścią  niosło ze sobą pewne obowiązki i oczekiwania. Chciał wierzyć, że on sam miał jeszcze czas, nie widział siebie ani jako dziedzica Guildensternów, ani jako męża czy przyszłego ojca. Dahlia zdawała się być z tym pogodzona i przygotowana do wypełnienia swoich obowiązków. Choć świat się zmieniał, wciąż było to za mało — patriarchalne społeczeństwo uwierało coraz więcej ludzi, lecz klany magiczne kurczowo trzymały się tego, co znały. Był świadomy, że tradycje mają swoje miejsce i wartość, ale również zdawał sobie sprawę, że muszą one także ewoluować.
    Skoro tak mówisz — odpowiedział Björn, nadal niezdecydowany, jak powinien zareagować na słowa przyjaciółki. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, było to, żeby Dahlia porzuciła studia na stałe, co było bardzo częstym zjawiskiem w przypadku młodych matek. — Może to wcale nie najgorszy pomysł — dodał z szerokim uśmiechem na twarzy, starając się rozluźnić atmosferę. Na pytanie o ciążę Dahlia zareagowała zawstydzeniem, jakby nie chciała, by nikt inny o tym nie usłyszał. — Od kiedy? — zapytał z ciekawością Guildenstern, tym razem dyskretniej.
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Zaśmiała się pod nosem na słowa Björna, gdy przyznał jej rację. Oboje dorastali w rodzinach więcej niż konserwatywnych, wychowywano ich na starą modłę; wtedy nie rozumiała dlaczego nie pozwalano im zasiadać wraz z dorosłymi do stołu przy oficjalnych kolacjach i uroczystościach. Matka powtarzała, że czas na to nadejdzie, gdy opanują sztukę uprzejmej rozmowy i etykiety. Jako nastoletnia dziewczyna złośliła się i przebierała nogami z niecierpliwości. Przy stole Hallströmów zawsze dyskutowano na tematy ważne i aktualne, tyleż mogła dowiedzieć się o tym, co działo się w Kolegium Sprawiedliwości, Radzie i polityce. Raz nawet, za namową bardziej krnąbrnej kuzynki, próbowała podsłuchiwać przy pomocy zaklęć; ojciec prędko je przejrzał i obie należycie ukarał. Pamiętając ból uszu nigdy więcej tak otwarcie mu się nie sprzeciwiła. Dziś czasy były ciut inne, jej własne dzieci częściej spędzały z nimi czas, lecz wciąż trzymała się starych zasad - nie miały wstępu na oficjalne spotkania z przedstawicielami klanów i inszymi, ważnymi galdrami, których mieli zaszczy gościć w prograch posiadłości na przedmieściach Midgardów.
    - Jestem tego pewna. Naprawdę. Ja... kocham go. - odpowiedziała cicho, tonem spokojnym, lecz była w nim jakaś błagalna nuta - by wreszcie uwierzył, że obrączka na placu nie była dla niej ciężarem. Pierwsze tygodnie małżeństwa okazały się inne niż się spodziewała. Mniej bajkowe niż jej obiecywał. Wciąż jednak serce Dahlii rwało się do niego, a zarazem i do Vigdis, którą polubiła. - Oboje zawsze wiedzieliśmy, że taki jest nasz los. Sam wiesz, że chcieli nas... Wiesz, że gdyby Halvard nie poprosił pierwszy o moją rękę, to najpewniej... - urwała, biorąc dłoń Björna w swoją i robiąc przepraszającą minę. Kochała go jak brata - i tylko jak brata. Plotki o zaręczynach ich dwójki dawniej wzbudzały w niej niepokój. Cieszyła się, że ich relacja miała nie ulec zmianie, że będą mogli wciąż po prostu się przyjaźnić. Cieszyła się, że w domu czekał na nią Tordenskiold. - Obawiam się tylko, że... Ona przestała za mną przepadać. Na początku wszystko szło jak z płatka, ale... Chyba myślała, że jestem tam dla niej. Teraz złości się, że zabieram jej ojca - wyznała przyjacielowi niemal szeptem, obracając głowę, by sprawdzić, czy żaden student ich nie podsłuchuje. Ostatnie czego teraz potrzebowała, to plotek wysłanych do Ratatoskr. Wolała sobie nawet nie wyobrażać mężowskiej złości na jej naiwną nieostrożność.
    Wciąż wydawała się zawstydzona, ale nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Mąż już od kilku tygodni wyczekiwał na tę wiadomość, lecz jak dotąd z nikim się nie podzieliła się podejrzeniami.
    - Chyba... To dopiero początek. Nawet nie jestem pewna, jeszcze nie widziałam medyka... Zachowaj więc to w tajemnicy! - zastrzegła, choć nie musiała. Jej tajemnice były u niego bezpieczne. Tak samo jak jego u Dahlii. - Myślę, że właśnie mam pierwszą zachciankę. Na kampusie głównym jest miła kawiarnia, gdzie parzą wcale niezłą kawę. Chodźmy tam, na miły początek, a później pokażę ci bibliotekę i pracownie alchemiczne. Co ty na to? - zaproponowała już głośniejszym tonem, wsuwając rękę pod jego ramię, gotowa wprowadzić przyjaciela w studencki świat Instytutu Kenaz.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Świat się nieustannie zmieniał, a Dahlia i Björn nie byli już dłużej niewinnymi dziećmi, lecz dorosłymi galdrami, którzy reprezentowali jedne z najważniejszych w magicznej Skandynawii klany, a w związku z czym — ich rodziny miały w stosunku do nich dalekosiężne plany. Powinien był pogodzić się z myślą, że skoro już stanęła na ślubnym kobiercu, to nie będzie miała dla niego tyle czasu, co kiedyś. Kochała go z całego serca, była w stanie przymknąć oko na jego wady, a Björn z każdym dniem coraz wyraźniej dostrzegał jej uczucia w stosunku do Tordenskiolda, mimo że w rzeczywistości nie był zadowolony z tego, jak zmieniają się okoliczności. Wyobrażał sobie ich studenckie życie w zupełnie inny sposób, skrycie marząc o wolności i wspólnych imprezach w Midgardzie. Przeprowadzka do stolicy galdrów z Bergen dała mu oddech i nowe perspektywy, których nie miał wcześniej nawet w zasięgu wzroku ze względu na nieustanną obecność rodziców. Nie sądził jednak, mimo wszystko, że tak szybko straci ukochaną Dahlię na rzecz innego mężczyzny i coraz bardziej zbliżającego się macierzyństwa.
    Dobrze — odpowiedział krótko Björn, wzdychając cicho pod nosem. — Skoro go kochasz... I jesteś tego pewna, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wspierać cię w tej decyzji. — Skinął głową, a na jego twarzy pojawił się delikatny, niewymuszony uśmiech. Wiedział, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musi być dla niej wsparciem. Przyjaźń między nimi była zbyt ważna, aby pozwolić, żeby cokolwiek ją zniszczyło. — Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale uważam, że jesteśmy lepszymi przyjaciółmi niż bylibyśmy kochankami — rzucił Guildenstern, trochę zgodnie z prawdą, a trochę, by rozluźnić napiętą atmosferę. Dahlia nie wiedziała o tym, że Björn nie interesował się kobietami i wolał, by tak już pozostało. W końcu, ze zrozumiałych dla wszystkich powodów, nie było to coś, z czym przyszły alchemik dzielił się chętnie ze światem, woląc swoje upodobania zachować wyłącznie dla siebie. Dla bezpieczeństwa wszystkich. — Tordenskiold to, w gruncie rzeczy, całkiem dobra partia... — Björn musiał to wreszcie przyznać, nawet jeśli osobiście od samego początku za nim nie przepadał.
    Poradzisz sobie — zapewnił ją, nie wątpiąc w to, że Dahlia z czasem zyska sympatię Vigdis. — Może to tylko przejściowe — dokończył zamyślonym głosem Guildenstern, powoli wstając z miejsca, gdy usłyszał propozycję przyjaciółki, by pójść do pobliskiej kawiarni na kampusie. — Nie ma problemu, o niczym nie wiem... Tylko obiecaj mi, że jak najszybciej pójdziesz do medyka! — Kiedy kobieta skinęła twierdząco głową, Björn wziął ją pod rękę w przyjacielskim geście, a następnie razem ruszyli w kierunku kawiarni, by spełnić jej ciążową zachciankę, rozprawiając w dalszym ciągu o swoich problemach.

    Björn i Dahlia z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.