Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    12.02.2001 – Ulica Gammel – I. de' Medici, I. Soelberg & Bezimienny: R. Nystrom

    5 posters
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    12.02.2001

    Musieliście stać w kolejce. Każdy w końcu musiał – niezależnie czy był Jarlem, czy Kruczym Strażnikiem, czy może zwyczajnym żebrakiem. Tym razem i was dotknąć miała ta niewątpliwa nieprzyjemność. Mróz gryzący policzki, stanie w linii pod drzwiami piekarni, która podawała podobno najlepsze pieczywo w tej okolicy i zmęczenie, z jakim musieliście mierzyć się po całym dniu ciężkiej pracy.
    Gwar towarzyszący ulicy Gammel właściwie każdego dnia, dobijał się do waszych uszu i wibrował nieprzyjemnie. Właściwie – pewnie wolelibyście być już w domu i odpocząć, zamiast tego wysługiwać musieliście plotek zaniepokojonych ogólnymi nastrojami ludzi. Ktoś szeptał coś o możliwej obecności Ślepców wśród nas (czego pewnie po dziurki w nosie mieć musieli już Isabella i Ivar), ktoś inny chwalił się narodzinami trojaczków w ich rodzinie (co przypominało Rosalindzie o trudach swojego zawodu), a jeszcze kolejna osoba wykrzykiwać miała hasła o tym, jak bardzo warto zajrzeć do nowo otwartej restauracji dwie przecznice dalej.
    Gwar zagęścił się jednak w momencie, gdy wszystkie słowa podsycał akompaniament kroków. Licznych kroków. Procesja, która kroczyć zaczęła po ulicy Gammel, przyciągała wzrok i pozwalała wam na chwilowe skupienie się na czymś bardziej fascynującym od oczekiwania… Korowód przemieszczający się po mieście, prowadzony był przez gigantycznego pół-kozła, pół-człowieka. Wszystkiemu towarzyszyć miała odpowiednia magia, pod postacią magicznych płomieni, połykanych przez połykaczy ognia czy iluzjonistyczne wręcz sztuczki akrobatyczne. Nie słyszeliście wcześniej żadnych oficjalnych doniesień o procesji tej, chociaż śledziliście przecież gazety i ogłoszenia…
    Dlaczego zatem widzieliście, że kilka osób z waszej kolejki opuszcza swoje miejsce i pozwala sobie na dołączenie do korowodu bez zastanowienia?

    Prorok nie kontynuuje rozgrywki. Zamieszczone poniżej kości powinny zostać wykorzystane w dowolnie wybranej kolejce, zgodnie z danymi ustaleniami graczy. Ze względu na wydarzenie prosimy o traktowanie rozgrywki jako jednej z priorytetowych.

    Kość k61, 2, 3 – Wydajecie się być jedynymi, którzy pozostają przy pełni zmysłów. Obserwując zawieszonych w letargu ludzi, podążających za sztucznym pół-kozłem, zaczynacie zastanawiać się czy nie znajdujecie się we wspólnym, nieprzyjemnym śnie. Ludzie obijają się o was, idąc bezmyślnie ku korowodowi. Wszystkie głosy, które do tej pory irytowały was, cichną, a jedyne co słyszeć wam przychodzi, to masowe tupanie stóp i dźwięki magii, towarzyszącej sztuczkom połykaczy ognia i akrobatów.

    Kolejny etap: Wykonujecie rzuty na spostrzegawczość do momentu, aż nie uda wam się osiągnąć wspólnego progu 150. W momencie osiągnięcia go, zauważacie, że źródłem dziwnej, skupiającej uwagę energii musi być poruszająca się sztywno figura gigantycznego kozło-człowieka. Odpowiednie zaklęcie, które obali go lub przynajmniej uszkodzi może okazać się pomocne… Gdy uda wam się przewrócić sylwetę tą, zauważycie wreszcie, że wszyscy obudzeni z letargu ludzie… Nie mają pojęcia pod wpływem czego wcześniej się znaleźli.


    4, 5, 6 – I was dotknąć musiał niespodziewany wpływ obecności procesji. Dwoje z was zauważa, że umysł nie pracuje już tak skutecznie i przejrzyście – w waszej głowie pojawia się zakłopotanie i dziwna melancholia – nogi same prowadzą was ku zgromadzeniu i tylko silna wola mogą was obecnie uratować od ślepego podążania za chmarą ludzi, ewidentnie nieznającymi celu swojej wędrówki. Osoba pozostała przy zmysłach zauważa natomiast, że wszystkie głosy, które do tej pory irytowały was, cichną, a jedyne co słyszeć wam przychodzi, to masowe tupanie stóp i dźwięki magii, towarzyszącej sztuczkom połykaczy ognia i akrobatów.

    Kolejny etap: Sami podejmujecie decyzję, które z was zapadają w melancholię. Osoby dotknięte urokiem, wykonują oddzielne rzuty na charyzmę. Rzucacie co turę, póki nie wypełnicie progu 65 punktów (rzut wraz z odpowiednia statystyką czy atutami). W razie trzykrotnego niepowodzenia – w kolejnej turze potykacie się i pozostając w tyle procesji – mimowolnie znajdujecie się poza działaniem czaru. W momencie wyrzucenia odpowiedniej liczby czy upadku, wybudzacie się z letargu i zauważacie, że procesja oddala się coraz dalej i dalej. W tym momencie pomóc możecie w ustaleniu źródła problemu i unieszkodliwieniu figury.
    Osoba pozostająca w pełni zmysłów, wykonuje rzuty na spostrzegawczość do momentu, aż nie uda jej się osiągnąć zsumowanego progu 90. W momencie osiągnięcia go, zauważa, że źródłem dziwnej, skupiającej uwagę energii musi być poruszająca się sztywno figura gigantycznego kozło-człowieka. Odpowiednie zaklęcie, które obali go lub przynajmniej uszkodzi może okazać się pomocne… Gdy uda jej się przewrócić sylwetę tą, zauważycie wreszcie, że wszyscy obudzeni z letargu ludzie… Nie mają pojęcia pod wpływem czego wcześniej się znaleźli.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Świętowanie powinno być czasem radości i wesołych rozmów. Tak zawsze było, ale teraz czas niepewności i strachu położył się ciężkim całunem na cały Midgard. Nawet bawić się ostatnio nie potrafili, wszyscy obciążeni troskami i zmartwieniami. Taka atmosfera nie pomagała w wyjściu z żałoby, pożegnaniu z Torstenem i przeszłością, która miała stać się słodkim wspomnieniem.
    Kolejka dłużyła się, ludzie bujali się niczym pingwiny powoli przesuwając się noga za nogą. Bardzo chciała zakupić chleb dla siebie i ojca. Nie miała czasu, aby wypiekać go sama, nie raz wracając do domu, nie miała czasu nawet dla siebie. Cały czas w biegu, cały czas mając ręce pełne roboty, czuła zmęczenie i pragnęła spokoju. Powinna uciec na jakiś czas, wyjechać, może do Oslo? Starała się nie słuchać rozmów w tłumie, chciała się od nich odciąć, przyspieszyć czas. Chwilę jej zajęło nim się zorientowała, że ludzie zafalowali niczym sitowie, podniósł się chór głosów, a zaraz za nim odgłos wielu stóp, które kroczyły w przedziwnym pochodzie. Nie było Figg i Frei, ale był stwór, który przypominał o koszmarach jakie czasami nawiedzały ją w bezgwiezdne noce. Zadrżała na całym ciele. Tłum się poruszył, ktoś ją pchnął, ktoś inny trącił łokciem, zrobiła krok do tyłu, potknęła się, straciła równowagę, uderzyła plecami w kogoś innego.
    -Przepraszam.- Powiedziała w stronę mężczyzny, którego niechcący poturbowała, być może chyba nadepnęła mu nawet na stopę. Połykacze ognia przykuli jej uwagę, tak samo akrobaci, którzy zdawali się w ogóle nie męczyć wykonując skomplikowane figury. Było w tym wszystkim coś hipnotyzującego, coś co nie pozwalało oderwać oczu.
    Znów została potrącona, przez co wybita z tego dziwnego transu. Nagle zrozumiała, że miała ochotę podejść bliżej. Przedziwne uczucie, którego do końca nie rozumiała. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła, że inni ludzie nie mieli takiego zawahania i ruszyli za korowodem. Opuścili kolejkę, choć przecież przez to nie kupią już pieczywa.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Próbowała zachować zdrowy rozsądek i nie pozwolić irytującym motylkom w żołądku przejąć kontroli nad jej ciałem, choć bardzo się starały, za każdym razem gdy w pobliżu znajdował się pewien oficer Kruczej Straży. Każde kolejne spotkanie umacniało ją w budującym się uczuciu, a na tym etapie przejął w dużej mierze jej myśli w ciągu dnia. Starała się strofować, by pozostawić odpowiednią dozę skupienia w pracy, by jej profesjonalizm na tym nie ucierpiał, ale nie potrafiła przed sobą ukryć ani w żaden sposób stłumić, jak bardzo cieszyła się na kolejne spotkania. Szczególnie, że okazał się inny, niż pierwotnie go oceniła, a przy bliższym poznaniu zdecydowanie zyskiwał w oczach. Co rusz pokazywał nowe strony siebie, a i ona coraz bardziej się odsłaniała, zaczynając mu zwyczajnie ufać, pod wpływem budujących się uczuć.
    Dzień w pracy okropnie jej się dłużył i jedynym światełkiem w tunelu była kolacja z Ivarem. Z tej okazji wzięła nawet do pracy sukienkę na przebranie, bo nie zdążyłaby już wrócić do domu i się przebrać, a przecież chciała wyglądać świeżo i oszałamiająco. Nie miała dużo czasu na przygotowanie, ale kiedy spotkali się w głównym holu, prezentowała się znacznie lepiej niż w ciągu dnia - poprawiła nawet makijaż, jakby celowo próbowała go prowokować. Nie było to aż tak łatwe zadanie, jakby się mogło wydawać, ale czerpała niezwykle dużą satysfakcję z tego, gdy udało jej się złamać jego wyuczony spokój.
    Kolacja przebiegła bardzo miło - dobre jedzenie i ciekawe rozmowy, budujące relację, czego chcieć więcej? Czas w jego towarzystwie mijał w mgnieniu oka, dlatego po wyjściu z restauracji postanowili jeszcze udać się na mały spacer uliczkami Midgardu. Mróz dawał się we znaki, ale dodawał też romantyzmu, mimowolnie zaczerwieniając ich policzki. Nie przeszkadzały jej nawet szepty przestraszonych ludzi, którzy swoje nastroje wylewali na sąsiadów, szerząc panikę i niepokój. Zapominała przy nim o wszystkich złych wydarzeniach, które miały miejsce w ostatnim czasie. W pewnym momencie przystanęła, by delikatnym trzepotaniem palców zdjąć biały puch śniegu z jego włosów. Zapatrzyła się odrobinę za długo w jego oczy i zanim się zorientowała, ich usta złączył krótki acz czuły pocałunek.
    - Ivar - ni to pytanie, ni ostrzeżenie wyrwało jej się z ust, wskazując spojrzeniem kierunek, z którego pochodził enigmatyczny widok. Nie zapowiadali na dzisiaj żadnego pochodu, tymczasem środkiem ulicy maszerowała obfita procesja. Czyżby to jakaś reklama cyrku? Nie widziała żadnej wzmianki o takim wydarzeniu w gazetach, ale co gorsza, zaczęła zauważać, że ludzie bezwiednie dołączają do tłumu. Zmarszczyła brwi i popatrzyła po ludziach dookoła, którzy zdawali się być równie zdezorientowani.
    - Zapowiadali jakieś procesje? - zapytała Ivara, w razie gdyby lepiej orientował się w temacie. Szukała na jego twarzy zapewnienia, że nie ma się czym martwić, ale dostrzegła tylko powagę i skupienie.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Myśl jak ulotna mgiełka przelatuje, przez zgorączkowany umysł Wysłannika, ten wystawiony na czynniki zewnętrzne rejestruje wszystko, jakby w zwolnionym tempie szarość spojrzenia spoczywa na obliczu partnerki, tej zaróżowione od mrozu policzki nadają uroku, jaki pochłania uwagę mężczyzny na czas tak długi, iż gdy tchnienie czułości oddala się, niemal wzdycha z zawodem. Jego imię w jej ustach, niosło ostrzeżenie, a oficer mimowolne rejestruje obraz, który pochłonął Isabellę rozumiejąc z miejsca wyraz jej niepewności odmalowanej na dotkniętej karmazynem twarzy, bez zbędnych słów uścisk przybiera na sile w swej pewności przyciąga ją ku sobie, by w tłumie, jaki schodzi i porywa ludzi z gwarnej ulicy nie zgubić się, nie zatracić w różnorodnej palecie twarzy.
    Ciało spina się w momencie, gdy któryś z nieuważnych przechodniów trąca go, gdy robi to kolejny, tak ślepo zapatrzony w korowód ciągnący za sobą rzekę ludzkich istnień, przestaje mieć wątpliwości i patrząc hardo w postać gigantycznego pół-kozła czuje przypływ ciekawości pełznącej w głąb ciała skłaniającej je do tego, aby udać się wraz z nimi, by kierować swe kroki, ku temu czemuś, co wybrzmiewa i przyciąga, chociaż w głębi ducha odczuwa niepokój, w amoku nie przestaje trzymać dłoni Włoszki, tym samym ciągnie ją za sobą. W pamięci przewijając moment pocałunku uśmiecha się, kącikami ust do siebie, do niej, do całej chmary obcych. Jakby zupełnie pozbawiony dociekliwości, wyzbyty strachu kieruje się nurtem rosnącego tłumu podążającego za procesją. Dudnienie bębnów i dziki śmiech uderza echem, lecz to postać drobnej blondynki wytrąca go na moment z otępienia.
    - Nic pani nie jest? - Pada pytanie, ale tą porywa fala tak jak i ich. Odwraca się w stronę Isabell w obawie, że może ją zgubić. - Nie mam pojęcia, co to jest… - Przystaje, stając się tym samym metaforycznym kamieniem w wartkim nurcie potoku. - Powinniśmy iść za nimi, mam złe przeczucia. - Oznajmia, ale nie wykonuje ruchu, bez jej akceptacji. To był ich czas dla siebie, byli po posiłku, po pracy, lecz sumienie rwało się na łańcuchach przyzwoitości. Wiedział, że intuicja go nie myli, że czuje przyciąganie i chce iść dalej. Zaciska palce w uścisku dłoni, jakby chcąc ponaglić ją w odpowiedzi.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Trącona i popychana nie panowała nad własnym ciałem; wpadła na mężczyznę. Uniosła spojrzenie w górę, by dostrzec poważną twarz, równie zdumioną jak jej sama. Obok mężczyzny stała piękna kobieta. Pokręciła głową.
    -Dziękuję, nic mi nie jest. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą, ponieważ poza zaskoczeniem nic innego jej nie doskwierało. Zaraz znów tłum zafalował, kolejne osoby opuściły kolejkę do piekarni.
    Miarowe uderzenia butów o ziemię, zachwycające pokazy akrobatów sprawiły, że ona sama czuła ogromną pokusę, aby dołączyć do tego przedziwnego pochodu. W serce wlała się przedziwna i niezrozumiała dla niej potrzeba dołączenia do tego spektaklu jaki miał miejsce przed jej oczami. Pewna nostalgia i rozrzewnienie przejęły całkowicie umysł, który dopiero wychodzi z cienia żałoby, oswajał się na nowo z życiem, z tym, że należało trwać i zająć się sprawami żywych. Rosalinda czuła, że pójście za stworzeniem w z głową kozła nie jest najrozsądniejszym zachowaniem, ale jednak jakaś niewidzialna siła ciągnęła ją ku niemu. W ostatnich zrywach rozsądku obejrzała się za siebie, jakby szukała w tłumie kogoś kogo zna, kto by ją zawołał, złapał za dłoń, odciągnął. Była zdana sama na siebie, musiała zacząć uczyć się żyć od nowa w świecie, w którym przez większość czasu musi polegać na sobie samej.
    Postawiła pierwszy krok, a potem kolejny, każdy następny nie był już tak ciężki, nie był tak trudny, stawiany z oporem.
    Umysł zalały wspomnienia z czasów, które mogła nazwa najszczęśliwszymi. Te kiedy stała w porcie witając męża w domu. Te kiedy śmiała się z matką przygotowując ciasta z okazji urodzin ojca. Nie wiedzieć kiedy oczy zaczęły ją szczypać od napływających, niechcianych łez. Otarła je szybko i szła wraz z tłumem. Szła pewnym krokiem, szła bo czuła wielką potrzebę, aby podążać w tej procesji patrząc na popisy akrobatów.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Bezimienny' has done the following action : kości


    'k6' : 4
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Spięcie mężczyzny widać niemal od razu, maluje się na jego twarzy zamyśleniem, więc pozostaje czujna, a przede wszystkim przywiera do niego, by nadchodzący tłum nie był w stanie ich rozdzielić. Nie wiedzieli, co się dokładnie dzieje i jakie mogą być tego konsekwencje, ale przechodnie wokół nich zachowywali się niecodziennie - jedni rozstępowali się i z dystansu obserwowali, co się dzieje, a inni bez słowa dołączali do procesji, jakby nagle sobie przypomnieli, że są jej częścią.
    Nagle zrobiło się zbyt ciasno, a ludzie obijali się od siebie, torując sobie drogę. Próbowała unikać styku, wdzięczna Ivarowi, że przyjął większość ciosów na siebie, choć nie dało się uniknąć wszystkich łokci, rozpychających się w tłumie. Ze zdziwieniem w czekoladowych oczach pozwala pociągnąć się wgłąb tłumu, idąc z nurtem. Spodziewała się raczej odwrotu, ale Wysłannik najwidoczniej nie potrafił przejść obojętnie obok potencjalnego zagrożenia, nie angażując się w rozwiązanie problemu. Nie protestowała, bo sama była ciekawa, co się wydarzy.
    - Dobrze, chodźmy - zgadza się ostatecznie, a intuicja podpowiada, że mężczyzna ma rację. Zresztą cała ta niezapowiedziana procesja jest podejrzana, ci wszyscy ludzie jakby w transie, nieobecni duchem, idący jak roboty, przepychając się przez każdego, kto stanie im na drodze.
    Zaciska mocniej palce na dłoni Ivara, żeby nie stracić z nim kontaktu, bo w tej masie możliwe, że już by się nie odnaleźli. Szczególnie, że tłum ciągle poruszał się na przód i ktoś co chwila się obijał. Próbowała się rozejrzeć, dostrzec coś wartościowego, ale widziała tylko melancholiczne twarze wymijanych ludzi.
    - Musimy podejść bliżej przodu - stwierdziła jeszcze, tym razem samej przejmując inicjatywę i ciągnąc go za rękę, by przyspieszył tempo. Jego reakcja nie była tak żwawa jak tego oczekiwała i kiedy na niego spojrzała, zorientowała się, że jego twarz również stała się dziwnie zamyślona.
    - Co ci jest? - pytanie poprzedza zmarszczeniem brwi i gwałtownym stuknięciem w jego ramię, jakby chciała go wybudzić z nostalgii, bo czuła, że odpłynął myślami daleko stąd. Zdarzało mu się już zamyślić i przez chwilę jej nie słuchać, ale teraz nawet nie zwracał na nią uwagi, co nie tyle uderzało w jej ego, ale martwiło, że pochłonął go nieznany trans, który zaatakował też resztę procesji. Musiała się lepiej rozglądać, skoro jako jedna z nielicznych została przy zdrowych zmysłach.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości


    'k100' : 3
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Niezrozumiały magnetyzm przyciągał go, ku zbiegowisku, tej gromadzie ludzi, która z każdą minutą przybierała, jak lawina śnieżna pochłaniając nowe warstwy śniegu, tak specyficzna, by nie powiedzieć mroczna parada ściągała nowe dusze wabiąc dziwną aurą tajemnicy podszytej czymś jeszcze. Soelberg próbował racjonalizować, starał się uargumentować swą ciekawość i chęć podejścia bliżej, jednakże czynił to na próżno, bowiem nie było słów, jakimi mógłby określić to, co odczuwał w danej chwili. Ekscytacja, byłaby błędną definicją prędzej wyczuwał w tym, coś na kształt ryby zwiedzionej przynętą.
    Towarzystwo Włoszki pomagało mu zachować jakieś resztki zdrowego rozsądku, acz i tak niewiele z tego pozostało, gdy kroczyli przed siebie, z każdym krokiem przybliżając się do epicentrum tajemniczej parady. Blondynka, która chwilę temu go trąciła nagle ponownie pojawiła się w zasięgu głosu, a gdy się obejrzała widział w jej oczach podobną fascynacje wydarzeniem, co u pozostałych, jaką i on sam odczuwał. Mimo to kierowany instynktem człowieka stojącego na straży porządku nie potrafił wyprzeć się mechanizmom zakodowanym w DNA. – Proszę trzymać się blisko nas. Coś tu jest nie tak, jak powinno… – słowa urywały się, słabnąc widocznie, gdy szarość spojrzenia omiotła nieznajomą i ponownie powróciła do połykaczy ognia oraz bestii z rogami. Czuł się nieswojo i Isabella, mogła wyczuć niepewność, jaka zalęgła się w ciele oficera, niby wirus.
    Jego rozbiegane spojrzenie próbowało doszukać się przyczyny odpowiadającej za nagłą słabość, lecz pozostawał bezsilny. Nawet miły dla ucha głos partnerki wydał się mu obcy i nic nieznaczący, a jej obecność straciła na znaczeniu, jakby był sam pośrodku tego chaosu; ognia, bestii i dzikich spojrzeń. Pierwsze kropelki potu oszroniły skroń i czoło Wysłannika, ten niby trawiony w gorączce pochwycił w nagłym przebłysku świadomości dłoń towarzyszki, mocniej zaciskając palce na jej dłoni i przyciągnął ją do ust. Po czym bezwładnie pozwolił, aby splecione ręce opadły w nicość między nimi.
    Nie wiem, co się dzieje… – wydukał, zmęczonym i przejętym głosem. Wyglądał na mocno przejętego i jednocześnie zmęczonego.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Witujące ognie fascynowały, śpiewały kreśląc w powietrzu przedziwne figury i symbole. Podążała za nimi wzrokiem, przyciągana niczym ćma, która nie potrafi się oprzeć, zwalczyć ryzykując pełne spalenie, utratę życia. I choć chciała walczyć tak w pierwszych minutach nie miała nawet ochoty. Czuła, że musi podążać tą droga, płynąć wraz z tłumem, być jego integralną częścią. Wszystko inne było nie ważne, nie stanowiło powodu, aby się zatrzymać i rozejrzeć. Dopiero głos, taki którego nie znała, a jednak nie tak dawno słyszała sprawił, że oderwała spojrzenie od złowieszczej figury kozła. Uniosła zamglone oczy na postać mężczyzny, tego samego co padł ofiarą jej łokcia i nieuwagi. Zamrugała powiekami, świadomość zaczęła napływać powoli, niespiesznie, ale na tyle mocno, że poczuła jak nogi zaczynają słuchać trzeźwiejącego umysłu. Zrozumienie przyszło zaraz po tym.
    -Co to było? - Zapytała cicho i przetarła oczy chcąc zmyć z powiek resztki dziwnego mary, której padła ofiarą. Niebieskie spojrzenie napotkało zmartwioną twarz towarzyszki mężczyzny. -Nie czuła tego pani? - Zapytała, bowiem dostrzegła to samo rozmycie, które sama przed chwilą czuła. -Coś wisi w powietrzu… - Czy może to ten pokaz ogni odbierał zdrowe myślenie, a może miarowy stukot, który koił, który wciąż ją nęcił, aby się mu poddała. Wrodzona opiekuńczość nie pozwoliła jej odejść, zostawić nieznajomych. Ten sam człowiek przed chwilą wykazał się troską, nie chciał aby się oddalała, chociaż jej nie znał. Nie miał żadnych obowiązków wobec niej. -Proszę pana? Proszę pójść z nami… - Zwróciła się do niego. Należało wyjść z tłumu, należało się oddalić, nie pozwolić aby ten dalej ich prowadził, wiódł nurtami ulic, zaciągał w sam ich środek, skąd było najtrudniej uciec. Ujść cichym krokiem, gdzie mogli odnaleźć spokój i własne myśli; niczym nie zmącone. Dostrzegła prześwit w korowodzie i niemo wskazała go drugiej kobiecie, tam będzie łatwiej, tam odzyskają przepływ myśli.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Bezimienny' has done the following action : kości


    'k100' : 74
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Ta niecodzienna sytuacja zaczynała coraz bardziej intrygować, ale bardziej chyba niepokoić. Nie potrafili przejść obojętnie obok procesji, a choć teoretycznie chcieli zbadać to zjawisko, tak cel wymykał im się z rąk w tym tłumie. Nie mogła się skupić, kiedy ciągle ktoś ją trącał albo przysłaniał widok. Masa ciał falowała pozornie zgodnym rytmem, ale czuła, że tu nie pasuje, że zawadza w czymś wzniosłym, jakby stała się niepotrzebnym elementem wyposażenia. Nie pomagała w żadnym stopniu, nie mogła dostrzec nic ciekawego, a desperacja coraz mocniej zaciskała palce na jej gardle. Nie mogła się poddać, kiedy tyle ludzi zostało zwabionych nie wiadomo w jakim celu.
    Niepewność, a wręcz taka chwiejność mężczyzny była wczuwalna i rzadko spotykana, ale nie mogła skupić na nim uwagi, kiedy próbowała odnaleźć źródło tego zamieszania. Cokolwiek to nie było, musiało mieć jakiś wyłącznik, a najwyraźniej nikt nie kwapił się do pomocy.
    Spojrzała na blondynkę, która wcześniej wpadła na Ivara, a teraz wywoływał ją, by nie przepadła w tłumie. Wyglądała na równie zagubioną, co reszta, więc nie przypuszczała, że mogłaby pomóc odnaleźć sprawcę.
    - Wszystko dobrze? - skupiła na nim spojrzenie, gdy próbował znaleźć punkt zaczepienia normalności, niczym ryba wyciągnięta z wody, ten jedynie musnął ustami jej dłoń. Nie wiedziała, jak mu pomóc, ale spróbowała delikatnie potrząsnąć jego ramieniem i poklepała go po policzku w nadziei, że się ocknie. Nie wiedziała, jak daleko odpłynął, ale nie wyglądał dobrze.
    Dopiero wtedy blondynka odzyskała rezon, ponownie ich zaczepiając. Jeszcze przed chwilą miała nieobecny wzrok, a teraz wyglądała całkiem normalnie. W jaki sposób udało jej się wyrwać?
    - Nie, co takiego? - zapytała z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. Chciałaby być bardziej pomocna, ale błądziła we mgle jak wszyscy ci ludzie dookoła, niczym zombie w transie. W tłumie robiło się coraz ciaśniej i wyjście na brzeg było dobrym wyjściem, tylko przepchanie się chwilę im zajęło.
    - Musimy przejść na sam początek - nie wiedziała, czego szukają, ale czuła, że są całkiem blisko odkrycia prawdy. Pociągnęła Ivara za sobą, za nic nie chcąc się rozdzielić i pomknęli w wolną chwilowo przestrzeń korowodu, w nadziei, że uda im się wypatrzyć coś niepokojącego, stanowiącego źródło problemu.

    spostrzegawczość 65/90
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości


    'k100' : 62
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Błysk ogni tańczących w powietrzu fascynował i mimowolnie przyciągał spojrzenie, te jakby przyciągane magnesem podążało w ślad za cudaczną, wręcz potworną postacią kozło-człowieka. W tej ogólnej ciżbie poczucie zatracenia narastało z każdym krokiem, a zarazem zdawał się odpływać w dziwny trans, którego zupełnie nie pojmował, nawet ostatkiem rozsądku starając się zrozumieć, tak wydawało się, iż zupełnie przepadł zapatrzony w teatr wydarzeń. Dziwna procesja zaczynała go pochłaniać i byłby zupełnie przepadł, gdyby nie czujność partnerki i jeszcze jednej kobiety, tej blondynki, która przed momentem jeszcze wpadła na niego w gęstniejącym tłumie.
    Głosy kobiet zaczynały się łączyć w umyśle Wysłannika, a ich zaniepokojenie uwidocznione w twarzach zupełnie przesłoniło widok na figurę i połykaczy ognia. Nagle, jakby bańka mydlana pękła, ot wybudzony ze snu zachłysnął się powietrzem i odetchnął przecierając wolną ręką twarz. I próbując przeanalizować, to co się wydarzyło.
    To coś przyciąga ludzi nie wiem, jak ani dlaczego, ale budzi zaciekawienie i tłumi wszelkie inne racjonalne odruchy. – Czuł, jak ciężar uroku opuszcza jego ciało wyzwalając je, a ulga, którą momentalnie poczuł przywróciła jasność myśli, te z kolei biegły od otumanienia, po połykaczy ognia i korowód ludzi ciągnących za obliczem figury kozło-człowieka.
    Rozumiem, że i na was to tak silnie podziałało, czy jestem wyjątkiem? – Zapytał, by zrozumieć skalę zagrożenia i to z jak silnym urokiem, tudzież aurą mają do czynienia. Nie podobała mu się ta sytuacja, gdyby uderzyła w większe skupisko ludzi mogłaby zgarnąć jeszcze większe żniwo, co prawda byli w centrum miasta i lawina ta dopiero narastała, ale nie pozwoli, by sięgnęła swymi ramionami całego miasta. Musieli działać.
    Powinniśmy to przerwać. Czy widzicie cokolwiek, co mogłoby przyciągać tłumy? – Pytanie do ich spostrzegawczości, być może przeczucie, lub intuicja podpowiedzą im, co mają robić. Soelbergowi zależało przede wszystkim na bezpieczeństwu cywili, to był punkt priorytetowy. Jednakże, gdyby musiał wybierać wybiegłby na czoło kolumny i jednym wprawnym zaklęciem sparaliżowałby ruch ukrócając ten dziwny i niecodzienny pochód.
    Nie oddalajmy się od czoła kolumny, musimy być blisko. – Dodał, ciągnąć obie kobiety za dłonie i kierując się przed siebie.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 86
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Będąc akuszerką wiedziała co należy zrobić gdy człowiek znajduje się w tak wielkim tłumie ie nie może się z niego wyzwolić. Przebudzenie z dziwnej mary było bolesne dla umysłu, który dał się tak łatwo spętać. Po chwili dostrzegła, że mężczyzna wraca do nich. Ulga na twarzy kobiety była widoczna i uśmiechnęła się pocieszająco do jego towarzyszki, która skupiona na mężczyźnie zdawał się nie zwracać na Rosalidnę uwagi. Blondyna była do tego przyzwyczajona, że zginęła w tłumie, że stawała się tłem.
    -Jakby jakaś magia… - powiedziała cicho i następnie rozejrzała się wokół. W tym czasie galdr wrócił całkowicie do siebie i swoich zmysłów. -Nie tylko pan…- Pokręciła głową wskazując na samą siebie, a potem na tłum jaki się oddalał od nich.-Wydaje mi się, że wszyscy są pod wpływem… ale nie wiem czego. - Spojrzała za ludźmi, którzy kroczyli jak w transie. Wypatrywała czegoś co mogłoby zwrócić jej uwagę, ale niczego nie dostrzegała. Wtem poczuła jak mężczyzna chwyta ją za dłoń i prowadzi za sobą. Nie opierała się czując, że to właściwe posunięcie, aby trzymać się razem.
    Obawiała się, że jak podejdą bliżej to znów zapadnie w trans, ale tak się nie stało. Zachowała trzeźwość umysłu.
    -Sądzi pan, że to ktoś z przodu? - Zapytała widząc, gdzie je prowadzi. Czy mieli realną szansę to powstrzymać. Pustka w oczach ludzi była przerażająca. Przejęty umysł, poddanie się całkowicie temu co widzieli. Czy mogli tak jak oni się wyrwać spod tego jarzma?

    spostrzegawczość 12/90
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Bezimienny' has done the following action : kości


    'k100' : 12
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Coraz większy niepokój ogarniał jej ciało, bo czuła się coraz bardziej bezradna, nie potrafiąc znaleźć rozwiązania tego chaosu. Nie mogła zrozumieć, na jakich zasadach to działa i jak zatrzymać korowód. Nie widziała w tłumie nikogo świadomego, wszyscy mieli rozmarzone miny i jak w transie podążali za liderem, którego jednak nie mogła wypatrzeć z tej odległości, wciąż była za daleko.
    Nie pomagał fakt, że Ivar również nie myślał trzeźwo, w końcu razem łatwiej byłoby znaleźć rozwiązanie problemu, a teraz wszystko spadło na nią, gdzie przecież nie posiadała wybitnego doświadczenia w terenowych akcjach. W codziennej pracy przychodziła już po wszystkim i poza oględzinami i wnioskami dotyczącymi zgonu, nie brała udziału w pościgach ani realnym łapaniu przestępców. Może dlatego czuła się teraz nie na miejscu, a może dlatego, że nie wiedziała, co zrobić.
    Na szczęście mężczyzna jednak postawił dołączyć do akcji ratunkowej, jakimś cudem wyrwał się z hipnozy, która ogarnęła resztę i teraz formował myśli i plany. Kiwnęła głową, słysząc, co ma do powiedzenia odnośnie tego zaćmienia umysłu, bo sama na szczęście tego nie odczuła.
    - Na mnie nie podziałało - odpowiedziała, choć ta informacja nie miała wielkiego znaczenia w kontekście całej sprawy, bo nijak nie potrafiła pomóc i w gruncie rzeczy zwyczajnie trzymała się jego boku i rozglądała w poszukiwaniu źródła problemu. Nie było łatwo, kiedy ze wszystkich stron napierał tłum, w którym znajdowało się mnóstwo skandynawskich (czyli wysokich) mężczyzn, ograniczających jej widoczność.
    Spojrzała na niego, powstrzymując cisnące się na usta słowa, kiedy Kapitan Oczywisty stwierdził, że muszą to przerwać. Starała się to zrobić już dłuższą chwilę, ale ciężko podjąć odpowiednie kroki, kiedy nie wiedzieli, z czym się mierzą. Ciągle zmierzali na przód korowodu, by mieć, jak najlepszy widok. Powstrzymała też słowa, że gdyby widziała, co przyciąga tłumy, to już by interweniowała, zanim iść z nim za rączkę w zahipnotyzowanej procesji. Zacisnęła usta w wąską linię, bo choć chciała, żeby się ocknął, tak teraz, widząc jak od razu przejmuje dowodzenie, miała ochotę go zdzielić w nadęty... Nie podobało jej się również to, że bez wahania złapał za rękę nieznajomą blondynkę i chociaż zrobił to ze względów bezpieczeństwa, tak do tej pory byli w stanie funkcjonować bez podobnych zabiegów. Ostatecznie odwróciła głowę i podążąła za mężczyzną, który faktycznie miał większe możliwości w przepychaniu się przez tłum.
    - Tam! Ten kozło-człowiek! - zawołała do Ivara i nieznajomej blondynki, wskazując miejsce, o które jej chodzi. Figura poruszała się sztywno i emanowała bliżej niezidentyfikowaną energią. Nie zastanawiając się dłużej, puściła dłoń mężczyzny i przecisnęła się na sam przód, znajdując dogodne miejsce, by powalić obiekt.
    - Hrinda! - rzuciła zaklęcie, próbując uniknąć przypadkowych szkód przez odrzucenie przedmiotu. Figura runęła na ziemię, roztrzaskując się na kilka drobniejszych elementów, a ona zaczęła rozglądać się za Ivarem, bo nagle straciła go z oczu.

    spostrzegawczość: 127/90
    Hrinda powodzenie
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 62

    --------------------------------

    #2 'k100' : 89
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Cierpliwie słuchał, tego co kobiety miały mu do powiedzenia obserwując otoczenie domyślał się, że w grę wchodziła grupowa hipnoza, a z czymś takim nie miał nigdy styczności, to go napełniło lękiem, jednakże nie zamierzał siać paniki. Potrzebowali działać, to było w tej chwili najważniejsze.
    To dobrze. – Odparł patrząc z troską na Isabellę, był nieco zaskoczony, że sam tak łatwo poddał się temu urokowi. Nic go nie usprawiedliwiało, był rozkojarzony i stanowił łatwy cel. Niechętnie przyznawał się do słabości, ale w tym przypadku musiał być wdzięczny partnerce, że towarzyszyła mu w tej chwili i mimo przeciwności losu poszła za nim. Chociaż tylko bogowie wiedzą, jak by się to skończyło, gdyby w porę nie oprzytomniał.
    Prawdopodobnie, tak. Ta figura zwróciła moją uwagę. – Bacznie obserwował nieznajomą wzrokiem, by upewnić się, że faktycznie wszystko było z nią w porządku, a przeskakując spojrzeniem na Isabellę dostrzegł rysę niezrozumiałej dla niego irytacji odmalowaną na licu kobiety. Nie było czasu na dłuższą rozmowę, bowiem ta nagle jak oparzona dostrzegając figurę wyłaniającą się spomiędzy tłumu, popędziła w jej kierunku, aby jak skonstatował, to po chwili uporać się z zagrożeniem. Nie spodobała mu się ta samowolka, ani gorąca głowa w podejmowaniu strategicznych decyzji emocje, nigdy nie były dobrym doradcą.
    Chodźmy. Proszę trzymać się blisko mnie, jeśli pani pozwoli przedstawię się. Nazywam się Ivar Soelberg, jestem oficerem Kruczej Straży – wyciągnął dłoń w kierunku blondynki i posłał jej ciepły uśmiech. Chociaż sytuacja była nagląca, tak nie tracił tym razem czujności równocześnie, nie chcąc pozostawiać świadka zdarzenia samemu sobie w trosce o jej bezpieczeństwo.
    Widok opadającej figury na wskutek rzuconego czaru skutecznie podziałał na tłum, ten nagle zafalował i rozlał się po ulicy. Wszyscy byli zdezorientowani, lecz zrozumienie powinno przyjść po chwili. Na całe szczęście, nikomu nic się nie stało, a członkowie procesji, którzy kroczyli w pierwszym rzędzie również wydawali się zagubieni, w tym całym spektaklu. Dziwne było, to wszystko i myślałby dalej zapewne nad tym wydarzeniem, gdyby nie odnalazł wzrokiem Arneberg.
    Dobra robota, jednakże było to lekkomyślne. Nie powinnaś w takiej sytuacji oddalać się ode mnie. – Był zły, bo zachowała się nieodpowiedzialnie. Nie zamierzał przyklaskiwać takiej samowolce. Mogła i kręcić nosem na jego mądrości i wiele znaczący ton wypowiedzi, ale miała się go słuchać. Mierzył kobietę ostrym spojrzeniem i gdyby nie obecność blondynki zabrałby ją na bok i wyjaśnił szczegółowo, dlaczego nie podobało mu się, to jak postąpiła.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie wiedziała czemu dała się w to wciągnąć. Nie była ani silna ani na tyle biegła, aby móc zaradzić temu co się dzieje wokół nich. Pomimo tego pozwoliła, aby mężczyzna pochwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą torując im przejście. Wyczuła niezadowolone spojrzenie jego towarzyszki rozumiejąc, że znów stała się piątym kołem u wozu. Nie miała jednak czasu zapewniać kobiety, że nie ma żadnych intencji wobec galdra. Nie prosiła o to, aby coś lub ktoś ją zaczarował, nie prosiła o to, żeby na nich wpaść.
    -Rosalinda Nystrom, mój ojciec również służy w Kruczej Straży. - Przedstawiła się szybko, ponieważ nie było czasu na dalsze uprzejmości kiedy ciemnowłosa kobieta zwróciła ich uwagę na kozła. Ten rzeczywiście zdawał się ruszać w przedziwny rytmie, niczym w transie, im dłużej mu się przyglądała tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że to rzeczywiście mogłaby jego sprawka.
    -Proszę poczekać! - Zawołała za kobietą, ale ta już wybiegła przed siebie składając dłonie w zaklęcie, które powaliło kozła, rozbijając go na kawałki. Powietrze nagle zelżał, jakby ledwo co spadł letni deszcz i oczyścił świat z duchoty i gęstej atmosfery jaką można było kroić nożem.
    Kiedy udało się im dotrzeć do ciemnowłosej tłum zaczął się budzić. Spojrzenia pełne zaskoczenia, niezrozumienia i obawy spoglądały na nich zewsząd. Przedziwny sen na jawie w jakim trwali okazał się być koszmarem, bo kto wie co by się wydarzyło później.
    -Uratowała pani wszystkich.- Oznajmiła z wyraźną mieszaniną ulgi oraz wdzięczności w głosie. Postawa Kruczego Strażnika świadczyła o tym, że nie był zachwycony postawą towarzyszki, a atmosfera od razu zgęstniała na powrót. Zrozumiała, że jej obecność jest tutaj zbędna.
    -Dziękuję bardzo za pomoc. - Zwróciła się do obydwojga. -Panie Soelberg, zalecam wypicie mocnej zielonej herbaty z rumiankiem. Choć wydaje się, że wszystko wróciło do normy, to każda taka ingerencja magiczna ma wpływ na organizm. - Tyle mogła zrobić, ot doradzić jak zatroszczyć się o siebie po takim wydarzeniu. -Życzę państwu miłej reszty dnia, bez wielkich przygód tego typu. - Powiedziała jeszcze na do widzenia poprawiając torbę przerzuconą przez ramię. Następnie zaczęła przebijać się przez tłum ludzi, który powoli się rozrzedzał, choć niepewność i niezrozumienie nadal wisiało nad nimi wszystkimi jak jeden wielki pytajnik.

    Rosalinda z tematu
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Przytomność umysłu nie zdała się na wiele, bo przez dłuższy czas nie mogli zidentyfikować problemu, dlatego frustracja kobiety narastała. Może dzięki niej Ivar szybciej wyrwał się z tej enigmatycznej hipnozy, a może jej obecność nie miała związku. Nie uważała tego za słabość, bo nawet nie wiedzieli, na jakich zasadach to całe szaleństwo działa i kto jest bardziej, a kto mniej podatny. Nie dziwiło jej też, że od razu przystąpił do działania, popychał go profesjonalizm i pewnie jako funkcjonariusz czuł się zobowiązany, żeby rozwiązać problem i pomóc zniewolonym osobom, które znalazły się w złym miejscu i czasie, a teraz szły jak bezwolne marionetki.
    Nie uważała, żeby koniecznym było prowadzenie blondynki za rękę, nawet jeśli to nic nie znaczyło. Jej włoski temperament wzmagał ukłucie zazdrości, które starała się zdusić, przybierając maskę obojętności i skupienia. Mieli ważniejsze kwestie, niż brak taktu mężczyzny i w przeciwieństwie do niego nie zamierzała wpatrywać się w kobietę, kiedy wokół było pełno świadków, w gorszej sytuacji, bo dalej pozbawionych woli, a tym bardziej bawić się w przedstawienia, jakby miało to teraz jakiekolwiek znaczenie. Zobaczyła problem i zamierzała coś zrobić, więc wybiegła przed szereg i podjęła działanie bez konsultacji - nie potrzebowała zgody, tym bardziej że nie byli teraz w pracy, nie był też jej przełożonym, żeby nią dyrygować. Zrobiła, co uważała za słuszne i udało się przerwać ten cyrk. Gdy tylko kozioł roztrzaskał się o asfalt, wszyscy w procesji odzyskali rozum i w niezrozumieniu zaczęli się rozglądać, a potem kierować w tylko sobie znanych kierunkach.
    - Miłego dnia - odparła do kobiety, która w przeciwieństwie do jej towarzysza, potrafiła docenić jej działania i pochwaliła. Nie, żeby tego potrzebowała, ale było to całkiem miłe z jej strony. Odprowadziła ją wzrokiem, a potem wbiła surowe spojrzenie w mężczyznę.
    - Wyjaśnijmy coś sobie. Nie jesteś moim szefem i nie potrzebuję twojej zgody, żeby działać zgodnie z własnym rozsądkiem. Wiedziałam, co trzeba zrobić, jako jedyna pozostałam świadoma, więc nie mów mi, co jest lekkomyślne - zaczęła, nie zważając na pieszych wokół. Daleka była od kłótni, ale nie zamierzała pozwalać na takie zachowanie. Szczególnie że sam wolał ciągać za sobą blondynkę i się z nią zapoznawać, zamiast faktycznie działać. - I jeszcze jedno. Jeśli masz do mnie jakiś problem, to powiedz mi o tym na osobności. Nie życzę sobie takiego tonu i karcącego spojrzenia w obecności osób trzecich.
    Nie była małym dzieckiem, żeby ją ganić przy innych, nie zrobiła nic złego, wręcz przeciwnie, uratowała wszystkich i powinien być z niej dumny, a nie puszyć się jak paw przez nadwyrężone ego, że sam nie ruszył do akcji.
    - Pójdę śladem korowodu i upewnię się, że nikt nie został ranny - nie była medykiem, ale mogła pomóc przetransportować rannych do szpitala albo udzielić innej pomocy. Nie chciała z nim teraz spędzać czasu, była zła na jego zachowanie. A jako funkcjonariusz powinien się chyba zająć przyczyną tego zdarzenia i zbadać rozwalonego kozła. - Zobaczymy się później. Nie zapomnij wypić zielonej herbaty z rumiankiem - posłała mu jeszcze sztuczny uśmiech, zarzuciła włosami, odwracając się na pięcie i poszła wzdłuż ulicy, sprawdzając dokładnie, czy nikomu nic się nie stało.

    Isabella z tematu
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Uśmiechnął się na dźwięk znajomego nazwiska, gdy teraz spoglądał na Rosalindę, faktycznie zdała mu się dziwnie znajoma, jednak nie było czasu na roztrząsanie prywatnych kwestii zdając sobie sprawę, że jego słowa przypadkiem pobudziły w złym tego słowa znaczeniu Isabellę, miał słuszność w tym, co mówił, to cudowne, że potrafiła ochronić się przed grupową hipnozą i jako jedyna pozostała przytomna, nie mniej to nie oznaczało, że zjadła wszelkie rozumy i mogła skakać, jak jej się podoba. Przejęta inicjatywa zaowocowała wybawieniem ludzi z opresji, to prawda, lecz na przyszłość kobieta musiała polegać na jego doświadczeniu i autorytecie, jako Wysłannika. Sama zaś powinna wykazać się dozą rozsądku i przyjąć, bez marudzenia jego dowodzenie. Nie miał doświadczenia w relacjach z kobietami z pracy, z którymi jednocześnie się spotyka, była to dla niego nowość, a jej urażona mina i podniesiony ton oraz iskierki w oczach sugerowały złość, jakiej nie spodziewał się, wszak zwrócił jej uwagę w dobrej wierze, by zapamiętała ją na przyszłość. Rozumiał, że mógł wstrzymać się z podobnymi słowami do czasu, aż zostaną sami, być może wówczas byłoby to lepiej potraktowane.
    Temperament Arneberg potrafił go zaskakiwać, bez mała na każdym kroku, kobieta ta momentami drażniła i jednocześnie przyprawiała Soelberga o gęsią skórkę. Wydało mu się, że brakuje jej dyscypliny, jakiej uczą w szeregach Kruczej, jaką on przesiąkł wychowywany w takim środowisku. Była zupełnie niereformowalna, lecz w pozytywnym tego słowa znaczeniu, momentami mogła zdawało mu się zachowywać się tak dziewczęco, by za moment kąsać ostrym słowem i ciskać błyskawicami z oczu.
    Uśmiechał się delikatnie na jej słowa, pomimo tej nawałnicy pozostawał spokojny. Podziękował Rosalindzie za dobrą radę i obejrzał się jak pani koroner pewnym, acz nerwowym krokiem oddala się w intencji zadbania o stan ludzi, którzy znaleźli się pod działaniem zbiorowego uroku.
    On sam ruszył w kierunku pozostałości po figurze i analizował ją, jednocześnie ciekaw, jak i zaniepokojony, tym do czego doszło w centrum miasta. Jeszcze dziś sporządzi odpowiedni raport z wydarzenia i dostarczy go przełożonemu, aby ten wiedział z pierwszej ręki o wydarzeniach. Kątem oka dostrzegł w gwarze ludzi charakterystyczne mundury kruczej, to zapewne patrol zaciekawiony tym zbiorowiskiem postanowił sprawdzić, co się tu dzieje.

    Ivar z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.