Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    01.12.2000 – Gabinet – I. Soelberg & E. Soelberg

    3 posters
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    01.12.2000

    Szczęka pulsowała mu jeszcze przez pół dnia, fioletowy wykwit zaleczony jedynie prowizorycznie, pysznił się na jego twarzy. Pomimo przegranej powrócił do domu w całkiem dobrym nastroju. Już niemal zapomniał jak odświeżające bywały podobne doświadczenia – wykonywane w warunkach kontrolowanych, z całą dbałością o to, by przyświecała im jedynie zdrowa rywalizacja, nie zaś ukrywane urazy. Był zadowolony, dlatego kilka godzin spędził w kuchni, by przygotować dla siebie i brata posiłek, niejako oczekując że być może będą kontynuowali rozmowę, której zalążek pojawił się tuż przed nokautem. Wspomnienie słów brata i obnażenie się z bardzo osobistych wątków świdrowało w głowie Eitriego dziurę, ciekawość pleniła się niezwykle szybko, co nie było dla niego zjawiskiem typowym. Nieczęsto interesował się życiem innych ludzi, jednak w przypadku brata pojawiała się uporczywa chęć ciągnięcia za nitkę, póki nie dotrze do kłębka, do sedna całego zamieszania, poruszenia Ivara, skrywanej niepewności. Sam daleki był wprawdzie od tego, by dyktować mu jakiekolwiek rozwiązania, lecz chciał wiedzieć, co działo się w życiu najbliższej mu osoby.
    Ubrany w miękkość swetra i w wygodne spodnie, cały dzień po kolacji spędził na czytaniu książki, zaszyty w bibliotece, nieco rozczarowany, że rozmowa rozmyła się i powędrowała w zupełnie innymi kierunku. Robiąc sobie przerwę, usłyszał stukanie do drzwi, jednak nie wychylił ani pół nosa, by sprawdzić, co się stało. Siedział dalej w skórzanym fotelu, przewracając kolejne kartki. Za oknem prószył śnieg, spowity w ciepłe światło pobliskich latarni. Nagie gałązki drzew skrobały lekko o powierzchnię szyby, grudzień rozpościerał swe białe skrzydła, osłaniając całe miasto z troskliwością najwspanialszej matki, usypiał strachy gnieżdżące się w umysłach dorosłych i dzieci, mamił wizją zbliżającego się Jul. W gruncie rzeczy zawsze bardzo lubił ten okres, nawet jeśli w zeszłym roku był wyjątkowo niekorzystny. Myśl o świętowaniu, niekoniecznie w szerokim gronie, zawsze sprawiała mu przyjemność, choć rzadko się do tego przyznawał. Ułożył rozwarty tom na kolanach, grzbietem ku górze, przetarł zaspane oczy, gdyż w domu panowała zupełna cisza, przerwana na chwilę stukotem Ivara i chrzęstem kluczyka otwierającego gabinet dziadka. Zdziwił się i wytężył słuch, jednak nie zdołał nic więcej usłyszeć. Wzruszył ramionami i powrócił do czytania, zmógł go sen, wstępujący ołowianym ciężarem na powieki. Opadł bezwładnie na oparcie, pogrążając się w płytkim odpoczynku, książka zsunęła się z jego kolan i upadła na niewielki dywan, herbata wystygła mu całkiem. Gdy otworzył oczy, za oknem wciąż panowała ciemność, a głosy dochodzące z kuchni wywabiły go nareszcie z biblioteki. Wychodząc na korytarz zerknął w stronę gabinetu, do którego drzwi były uchylone. Z zaciekawieniem wsunął głowę w szparę, ale nic niezwykłego nie dostrzegł, jedynie paczkę ułożoną na biurku należącym niegdyś do dziadka. Wślizgnął się do środka, korzystając z nieobecności brata. Powietrze niezmiennie przesiąknięte było ciężką wonią męskich perfum i tytoniu – był święcie przekonany, że panująca tu atmosfera nie zmieniła się od lat jego dzieciństwa.
    Podchodząc do biurka zauważył, że opakowanie na osobliwej przesyłce jest lekko naderwane. Na bileciku dołączonym do pudełka widniały wykaligrafowane imię i nazwisko: Harald Soelberg. Mruknął zdziwiony, gdyż dawno nie otrzymywali omyłkowej korespondencji, ani paczek, każdy znajomy nestora rodu wiedział, że ten dawno zmienił swój adres zamieszkania i powrócił do rodzinnej Szwecji. Czuł, że palce zaczęły go świerzbić, a zdradliwa ciekawość kiełkowała wypuszczając swe drobne korzonki do podświadomości. Zagryzł dolną wargę i syknął z bólu, niemal zapomniał o urazie. Obejrzał się za siebie, Ivara nie było w pobliżu. Wyciągnął szczupłe place, by musnąć szary papier odkrywający w jednym miejscu odrobinę tajemniczego przedmiotu. Kolejny ruch był bardziej zdecydowany, pochwycił pudełko i obrócił je w dłoniach. Dopiero wtedy poczuł jak niematerialna lepkość przywiera mu do opuszków i oplata umysł.
    Zostaw!
    Kakofonia bodźców przegalopowała przez jego ciało. Odskoczył jak poparzony i krzyknął wyraźnie, potykając się o nóżkę krzesła. przesyłka upadła na dywan, on sam ledwo uniknął zderzenia z ziemią. Głuchy chrobot rozniósł się po mieszkaniu.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Miasto tonęło, pod białą grubą warstwą śnieżnej pierzyny, co objęła czule, niby matka, która z dawna nie widziała swego dziecka, każdy zakamarek, budynek, uliczkę tworząc jednocześnie tak przyjemnie klimatyczny obraz wkomponowany w dzikość krajobrazu, jaki rozpościera się za ostatnimi zabudowaniami, że aż człowiek pragnie stwierdzić, że oto perła północy – Midgard w swej magicznej naturze, był niemal jak wyjęty z baśni i legend, chociaż prześladowany widmem nieuchwytnego zagrożenia stawał się jednocześnie bestią, która pożerała swe dzieci, niczym z greckich mitów wyjęty obraz rodzica, opiekuna, co w ten okrutny sposób traktował owoc swego spełnienia. Czując nastrój chwili Soelberg mógł godzinami wpatrywać się w obraz ten martwy, co jakiś czas tylko odrobinkę żywszy, kiedy to zaśnieżonymi ulicami przemykały cienie. Spokoju duszy, jaki rozchodził się dzisiejszego wieczora, nie zmąciła żadna nieprzychylna myśl, a dobre nastawienie, jak i wiara w umiejętności śledcze swych towarzyszy z pracy napawała optymizmem, być może już wkrótce zażegnają nieprzychylną moc, co tak skutecznie próbuje zasiać ziarno przerażenia w duszach galardów. Chciał w to uwierzyć, niezależnie od tego, czy doświadczenie podpowiadało raczej pesymistyczne wizje i ciągnącą się udrękę miesiącami, jakby niezrozumiana siła, być może z boskiego namaszczenia, chciała wymierzyć karę na mieszkańcach za grzechy i zaniedbania religijne, których ci się dopuścili. Snucie podobnych, częstokroć mocno fantastycznych obrazów czającego się zagrożenia, było niepodobne do Ivara, to raczej jego ludzka, ba społeczna wrażliwość, ta przejawiająca się wyjątkowo rzadko, w tym jednak kontekście pozwoliła, aby do umysłu wysłannika wkradła się wątpliwość i przejaw paniki, tak wszak zgubnej w ich fachu. Nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy, nie teraz, gdy świat magicznej Skandynawii zwrócił na nich swe oczy i wołał pomocy. Krucza Straż stała przed ogromnym wyzwaniem i nasilającą się presją społeczeństwa, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz w jej historii, lecz musiał mieć to na uwadze, iż teraz to oni, bezpośrednio odpowiadali za ogarnięcie tego burdelu.
    Dzień przemijał swoim tempem, nieco mozolnym i rozleniwionym po opuszczeniu murów pracy, być może wysiłek i ogólna atmosfera świąteczna wyczuwalna w powietrzu, miały na to swój wpływ, lecz nie przeszkadzało mu to w żadnym wypadku. Po kolacji, przy której poruszali raczej ogólne tematy, bez zagłębiania się w konkrety udali się na spoczynek. Magiczny gramofon wyczuł niemalże nastrój swego właściciela, a przyjemnie relaksująca fala muzyki zalała sypialnię wysłannika na dłużej nieokreślony czas. Nie było sensu spoglądanie na zegarek, kiedy czas tak wolno płynął. Płatki śniegu spadały z nieba, wirując w powietrzu, czasem w przypływie podmuchu lądując na szklanej tafli okna, przez które do pomieszczenia sączyło się nikłe, acz ciepłe, wręcz usypiające światło latarni. Dopiero nadejście kuriera, co dziwne o tej porze wytrąciło Ivara ze stanu absolutnego lenistwa. Przyjął paczkę, odruchowo łapiąc się skrawków myśli, iż kurier wyglądał dość niechlujnie, jak na standardy tej dzielnicy, lecz podejrzenia odpędził. Wiedział, że dziadek miał wielu informatorów, wielu przyjaciół i znajomych, którzy mogliby wysłać kogoś, kto tak nie rzucał się w oczy i ukradkiem przemknie w cieniu ulic, by dostarczyć niepostrzeżenie pilną przesyłkę. Stąd też ujął pakunek i udał się z nim do gabinetu, aby tam złożyć go na biurku i sprawdzić zawartość. Wbrew pozorom, większość przyjaznych ludzi doskonale wiedziała, iż senior rodu powrócił do cywila i odpoczywa na zasłużonej emeryturze, jednak miast schować paczkę uznał, niesiony niejasnym podejrzeniem, że powinien rzucić na nią okiem. Doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów, Harald Soelberg pozostawił swym wnukom, nie tylko w Midgardzie, ale i w całej Skandynawii. Odchodząc do kuchni po to, tylko aby zaparzyć herbaty, nie spodziewał się podrygu ciekawości, co zaprowadzi młodszego braciszka wprost w objęcia nieznanego. Nim ujął porcelanowy spodeczek z filiżanką herbaty, został zaalarmowany, momentalnie odstawił naczynie i podbiegł do gabinetu, aby upewnić się, co właściwie zaszło.
    Nawiedzona paczka, czy jaki czort? – rzucił z przekąsem, patrząc na pobladłe lico brata.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Chwycił się za pulsujące skronie, gdy jakimś cudem złapał równowagę. Podłoga pod stopami chwiała mu się lekko i był gotów przysiąc, że to nie twardy ląd, a pokład starej łajby kołyszącej się na falach podczas sztormu. Echo wściekłego protestu świdrowało mu uszy i miał ochotę krzyknąć, by duch (jak zdołał wywnioskować) spłoszony uciekł choć na chwilę. Miał jednak marne szanse na to, że istota odpuści dobrowolnie. Spojrzał kątem oka na upuszczone pudełko, na którym papier rozdarł się jeszcze bardziej. Gdy odbijało się od podłogi, usłyszał metaliczny chrzęst, który jednak wcale nie nakierował go na to, co może znajdować się we wnętrzu. Cokolwiek wysłano do dziadka, zostało zaopatrzone dodatkiem w postaci przyklejonego do przedmiotu ducha. Stukot kroków brata spowodował, że wychylił się w kierunku drzwi. Ivar niezwykle szybko zareagował na krzyk młodszego Soelberga – lata praktyki robiły swoje i tym bardziej Eitri czuł dumę, ilekroć myślał o wysłanniku. Odgarnął włosy opadające na błękitne oczy i oparł się o biurko w obawie, że zaraz ponownie zostanie zaatakowany. Pobladł wprawdzie nieco, lecz było to raczej kwestią zaskoczenia, nie zaś doświadczenia faktycznej mocy istoty.
    Wyciągnął rękę w kierunku Ivara, jakby chciał nakazać mu, aby ten zatrzymał się w progu i nie ruszał ani na krok. Zlustrował pomieszczenie w poszukiwaniu nieproszonego gościa, lecz nic wyraźnego nie dostrzegł. Gabinet Haralda Soelberga pogrążył się w pierwotnej ciszy i spokoju. Dopiero wtedy oderwał się od mebla i podszedł do progu, omijając szerokim łukiem paczkę z przesyłką. Spojrzał w stalowoszare oczy mężczyzny i pokręcił głową.
    Na to wygląda. Skąd ta paczka? – uśmiechnął się wyraźnie kwaśno na samą myśl, że Ivar niezwykle precyzyjnie określił przyczynę poruszenia. Czasami miał wrażenie, że ten wyłapywał instynktownie wszystko to, co działo się w jego otoczeniu. Niby powinien czuć w związku z tym spokój, ale mimowolnie dreszcze wspinały się po jego plecach. Przełknął ślinę i znów niepewnie zbliżył się do przesyłki, by przykucnąć nad nią i obejrzeć. Nie miał odwagi, aby chwycić ją pomiędzy palce. – Ktokolwiek chciał obdarować dziadka, przysłał mu coś z nieproszonym gościem i jedynie bogowie raczą wiedzieć, czy było to celowe zagranie – westchnął. Wiedział, że nie znali wszystkich kontaktów nestora rodu, że wciąż miał przed nimi wiele tajemnic związanych z pełnionym zawodem. Dookoła jego osoby pojawiało się wielu ciekawych ludzi o nie mniej zajmujących zainteresowaniach, stąd ostrożność wypływająca na lico Eitriego. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby ktoś wysyłał Haraldowi resztki po jakichś rozpoczętych i nigdy nie skończonych sprawach, lub zwyczajnie w odruchu dobrego serca, ofiarowywał podarek z niekoniecznie chlubną przeszłością. Wizg jaki wywołał bowiem duch wskazywał na to, że przedmiot był dla niego całkiem cenny i być może od jego istnienia zależało również samo istnienie zagubionego między światami wędrowca. Niepokoiło, że dziadek nie wspominał im nic o ewentualnym kurierze, a to było do niego niepodobne, gdyż słynął z niezwykłej skrupulatności. Zmrużył oczy, wbijając je w punkt, gdzie błyskała srebrzystość wyraźnie prostokątnego pudełeczka. Skulony poczuł, że na jego plecach osiada niewyraźne echo chłodu, jakby w gabinecie nagle wytworzył się przeciąg. Wrażenie to było jednak na tyle mgliste, że nie wiedział sam, czy to obecność ducha, czy faktyczny powiew wiatru wciskający się przez szczelinę w oknie. Chwycił się za ramiona i potarł po nich dłońmi. – Też to czujesz, czy tylko ja? – zapytał, lecz nawet nie silił się, by sprawdzić, co robi Ivar. Wciąż, jak zahipnotyzowany, skupiał się na przesyłce. Dopiero wtedy wychwycił szmer i niewyraźny głos, wciąż poirytowany, lecz trzymający dystans. Miał przeczucie, że póki nie dotknie przesyłki, będzie względnie bezpieczny. Zakołysał się na stopach.
    Cholera, Ivar. Nie wiem, kimkolwiek jest, strasznie nie chce, by dotykać tego przedmiotu. Musi być bardzo mocno z nim związany. Na razie jest spokojny, ale obawiam się, że jeśli tylko wyciągnę rękę – zupełnie nie zważając na swoje słowa, przesunął palce bliżej, niepomny wcześniejszego incydentu. Zatrzymał się w połowie gestu i obejrzał dokładnie wnętrze i grzbiet dłoni. – Znów się na mnie rzuci. – Cały czas próbował wyczuć aurę ducha, jego intencje, które zawierały się w plątaninie bodźców. Nie był pewien, czy powinien pozwalać mu na silniejszy kontakt. Zawsze istniało ryzyko.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Widząc jego bladość, zrozumiał momentalnie, w czym rzecz i zmartwił się widocznie, obawa i troska o brata mieszały się, a namacalny obraz jego niemocy i krzywdy, jaką odczuwa w kontakcie z niesprzyjającą, ba wrogą duszą stał się dlań wiele mówiącym drogowskazem. Nie zamierzał pozwolić, aby sam babrał się w tym gównie i jeśli tylko będzie potrzebował jego pomocy, służy mu swą wiedzą i umiejętnościami.
    Rosenheim, Bawaria, Niemcy, nadawca przedstawił się za pomocą inicjałów J. H. R. – Przypomniał, sobie wszystko, co zarejestrował, gdy po raz pierwszy sięgnął po paczkę. – Kurier był specyficzny, wyglądał na nietutejszego w niechlujnym ubraniu, noszącym ślady podróży bynajmniej nie za pomocą portali, czyli unikał większych zgromadzeń ludzkich i miejsc, w których krucza ma swoich obserwatorów. Ponadto wydawało mi się, że mówił z lekkim akcentem, lecz może to tylko moje omamy, byłem odrobinę zaspany, kiedy otwierałem. – Wyrzucił wszystko, co wiedział, starając się ubrać całość w logiczną układankę. Oczywiście mógł się mylić, była to jedynie hipoteza, lecz nie mogli wykluczyć obcokrajowca, który został najęty jako goniec do przekazania paczki. Zastanawiał się, co mogło się w niej jeszcze znajdować. – Najlepiej, gdybyśmy oddali ją technikom, być może zdołaliby wyciągnąć z niej więcej, niż my. – jednakże, bo oczywiście zawsze było jakieś, ale… – Niestety nie wiemy, co może być w środku, a doskonale wiemy, że dziadek miał różnych znajomych – to napawało go pewną obawą, przed ewentualną pułapkę. Przez rozkojarzenie i brak czujności mogli zrobić nieopatrznie zrobić coś głupiego i nieroztropnego, co zupełnie nie pasowało do ludzi z ich doświadczeniem.
    Spoglądał czujnie na brata, ufał mu i jego zdolnością, lecz naturalnym było, iż obawiał się o niego dlatego, wbrew wszystkiemu podszedł bliżej, by stać tuż obok niego i w razie gdyby niewidzialna siła ponownie wyciągnęła ku niemu swe szpony, móc jakkolwiek zareagować. Były odpowiednie czary, a świadomość, że są we dwóch, była niezwykle budująca i umacniała w przekonaniu, iż poradzą sobie z nawet najwredniejszym duchem.
    Nie odczuł tak dotkliwie zmiany temperatury, lecz coś napawało go niepokojem, a spokój i harmonia miejsca, jakim był gabinet, nagle wyparowały, przegnane przez to coś, co było związane z przedmiotem w paczce.
    Niezbyt to optymistyczne, lecz myślę, że musimy spróbować dowiedzieć się, czego to coś od nas chce w przeciwnym, wypadku zostaniemy tu z nim, a przyznam szczerze, że specjalnie nie przepadam za nieproszonymi gośćmi. – Spróbował nieco rozluźnić atmosferę, w tej samej chwili zrozumiał gest brata i fakt, że przedmiot, tudzież to coś, co żerowało na nim i było doń przywiązane, przyciągało młodszego kruka. Zacisnął mimowolnie dłoń na wolnej ręce brata, aby poczuł, że ma oparcie i nie jest osamotniony w tej walce. – Jeśli tylko wypełźnie, będę gotowy do działania. – Jasny komunikat, tak klarowny i czytelny, wiązał się z odpuszczeniem chwytu i skupieniem się na tym co robi brat.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Lekkie zmęczenie wyraźnie odcinało się na jego obliczu, lecz pomimo tego nie zamierzał zrezygnować z dochodzenia, co tak właściwie przytwierdziło ducha do tajemniczej przesyłki. Dlaczego ktoś tak bardzo mocno próbował zadrwić z dziadka? Miał nadzieję, że jednak był to jedynie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, choć wytłumaczenie Ivara i obserwacja samego kuriera nie zwiastowały tak optymistycznego scenariusza. Czuł się w obowiązku, by zrobić, co tylko było w jego mocy, by pozbyć się nieproszonego gościa z miejsca, które do tej pory było jego ostoją i gwarantem bezpieczeństwa; miejsca, w którym nie musiał zaprzątać sobie głowy swoimi nadnaturalnymi umiejętnościami.
    Pozwolił sobie w końcu usiąść wygodniej na ziemi, gdyż czuł, że stopy zaczynają drętwieć mu nieprzyjemnie, a na skórze wzbiera nieprzyjemna febra. Było mu chłodno, choć okna zostały przecież szczelnie zamknięte, a pomieszczenia zachowywały niezmiennie przyjemną temperaturę. Gdy opadł na drewnianą podłogę, oparł się dłońmi i zadarł głowę ku górze, by dokładniej przyjrzeć się obliczu brata. poszukiwał w nim utraconego spokoju, zaczepienia, a także zapewnienia, że póki są tu we dwoje, to przecież nic złego nie może się wydarzyć. I obiektywnie rzecz ujmując – faktycznie tak było. Młodszy Soelberg miał dziwne przeświadczenie o tym, że gdyby duch był bardziej zajadły, już dawno przykleiłby się do niego w bardzo nieprzyjemny sposób, nie ostrzegając przed tym wcześniej. Póki co był naprawdę dość spokojny, choć też należało pamiętać, że gratka w postaci medium tuż obok rzadko kiedy się zdarzała i nie sądził, aby dusza tak szybko odpuściła i poprzestała jedynie na obronie przesłanego pakunku. Chwilowo wyczekiwał tego, co miało dalej nastąpić, skupiając się raczej na słowach brata.
    Technikom? – zagadnął, dziwiąc się nieco, że starszak chce tak łatwo odpuścić. Zastanawiał się, czy takiej decyzji nie dyktowała mu troska i obawa o jego dobro, lecz było to coś, czego nie odważył się wypowiedzieć na głos, by nie rozjątrzać niepotrzebnej kłótni. – Może… ale równie dobrze mogę dowiedzieć się tyle samo, co oni. Jestem w stanie mniej więcej określić, oprócz duchowej obecności, czy przedmiot nie posiada żadnej klątwy. Dobrze czytam runy – zauważył przypominając Ivarowi, że posiadał nieco więcej atutów niżli tylko szkolenie w zakresie sprawności fizycznej i magii użytkowej. – Jasne, nie będę się pchał w to, jeśli uznam, że nie poradzę sobie, bo przecież ekspertem nie jestem, ale chociaż mniej więcej zobaczę, o co chodzi. Wiesz… Ivar… bo – przerwał i ponownie zadarł brodę, by zawiesić na męskiej twarzy błękitne, poważne spojrzenie – Nie chciałbym działać z tym pochopnie, jeśli istnieje choć cień szansy, że mogłoby to w jakikolwiek sposób zagrozić reputacji dziadka. Wiesz, że nie o wszystkim nam przecież mówił. – Wiedział, że staruszek posiadał swoje kontakty, że wykorzystywał wiele kanałów komunikacji, by sprawnie radzić sobie ze złem tego świata. Wiedział też, że nie każdy sposób działania byłby pochwalany przez ogół. Lecz jak to lubiano powtarzać – cel uświęcał środki. Miał nadzieję, że brat zrozumie wymowną sugestię, choćby przez wzgląd na to, że sam pracował w Wysłannikach. Tam sprawy załatwiano zupełnie inaczej. – Jak coś pójdzie nie tak, to wiesz. Zrobimy to po twojemu i pójdziemy do techników – zapewnił i wskazał wymownie, że nie zamierzał w żadnym wypadku ryzykować bardziej, niż było to konieczne.
    Pozwolił sobie zbliżyć się nieco do przedmiotu, który upadł niedaleko. Wciąż nie podnosił się z podłogi. Wyostrzył zmysły na tyle, by wychwycić każdą zamianę aury i by duch mógł do niego przemawiać, jeśli uzna to za konieczne. Medium nie było intruzem, medium było łącznikiem pomiędzy światem żywych a światem umarłych – nie chciał krzywdy tej istoty (przynajmniej na ten moment).


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    To ostateczność, więc nie martw się na zapas – zapewnił, pewny swego i tego, że bez problemów zrozumieją naturę problemu, bo chociaż to kłopotliwa sprawa, to jednak należało się z nią uporać w miarę sprawnie, by nie marnować reszty tego jakże przyjemnie się zapowiadającego wieczoru.
    Doskonale – nie musiał dodawać, że zaufa mu i w pełni pozwoli, aby uporał się z tym, co znajduje się w przesyłce, jednak nie należał do ludzi, którzy będą czekać spokojnie, aż sufit spadnie na łeb. Wolał zawczasu podjąć decyzje o tym, co należy zrobić. – Jeśli to będzie możliwe, będziemy na własny rachunek musieli wyśledzić kuriera i paczkę, a także zbadać całą tę sprawę, co prawda podejrzewam, że mógł być to nieumyślny zabieg, bowiem dziadek zwykł mieć różnych, często specyficznych znajomych, ale jednak ostrożności nigdy za wiele. – Podał bratu dłoń, aby pomóc mu wstać, lecz widząc jego wzrok ciekawsko błądzący po przesyłce dał sobie spokój i powziął pewien szalony, acz jak mu się zdało rozsądny plan za najskuteczniejszy.
    Musisz wiedzieć, z czym walczysz – stwierdził krótko, acz dobitnie. Podszedł żwawo do pakunku owiniętego w szary papier, podniósł go i bez chwili zawahania rozpakował. Oczom mężczyzny ukazało się kartonowe grube pudło zabezpieczone tasiemką, i tą zdjąłby zajrzeć do środka. A tam między skrawkami gazet pogniecionych w papierowe kulki kryła się zawartość w postaci eleganckiej papierośnicy. Uśmiechnął się blado, ale sięgnął po przedmiot i odstawił karton na blat stolika.
    Vofur-sýni – wymruczane zaklęcie odbiło się głucho w pomieszczeniu, lecz bez żadnych widocznych efektów. – Cholera… – zmrużone w gniewie powieki, były jedynym widocznym śladem irytacji, która uwidoczniła się na wciąż młodym i nieznacznie tylko naznaczonym zmarszczkami licu oficera.
    Czujesz coś? – spojrzał na brata, a wzrok ten był jednocześnie pytający, co i odrobinę karcący, aby podniósł tyłek z podłogi i wstał jak na kruczego, przystało. Musieli pomyśleć jak sprowokować ducha, bowiem to, co zrobił wysłannik widocznie, chyba nie zadziałało. Myśląc, o tym ponownie przyjrzał się papierośnicy, szukając na niej jakichś szczegółów, lecz niczego co mogłoby świadczyć o jej przeszłości, czy śladach użytkowania nie dostrzegł, wręcz przeciwnie. – Ten przedmiot wygląda na zupełnie nowy. Dziwne. Czyżby prezent? – Pytające spojrzenie padło na blade lico inspektora. Miał nadzieję, że coś się wydarzy i przypadkiem przestraszeni, jak głupie dzieciaki, nie pozbawili dziadka niespodzianki…
    Bracie?
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 6
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Słowa Ivara uspokoiły go znacznie. Nie chciał czynić nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić dziadkowi. Przedmiot, który został do niego wysłany niepokoił go wyjątkowo, lecz miał nadzieję, że to jedynie zbieg okoliczności i niewiedza człowieka, który postanowił “sprezentować” Haraldowi nawiedzoną przesyłkę. Tak czy inaczej, pozostawali teraz jednak sam na sam z utrapieniem w postaci nieproszonego gościa. Pokiwał lekko głową zgadzając się na ewentualne przeprowadzenie prywatnego śledztwa w tej sprawie. Nie mieli wyjścia. Intuicyjnie powrócił myślami do nadawcy i jego adresu. Próbował przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek dziadek wspominał o znajomych z Bawarii, czy korespondował z kimś z tamtych stron. Nagle wspomniał o zamykanej na srebrny kluczyk szufladzie w sekretarzyku przy oknie. Wiedział, że nestor rodu nie zabrał ze sobą wszystkiego, a w niektórych miejscach wciąż piętrzyło się pełno kopert. Oczywiście, żaden z nich nigdy nie miał odwagi, by zerkać do prywatnych rzeczy dziadka, lecz może właśnie teraz nadarzyła się okazja, gdyż sprawa zdawała się poważna, co usprawiedliwiłoby w pewnym stopniu tę szaloną decyzję.
    Ivar… może warto przeszukać komodę? Może znajdziemy jakąś korespondencję pochodzącą z Rosenheim? — wskazał głową w kierunku, gdzie stał stary, rzeźbiony mebel w kolorze orzecha. Nawet, gdy Haralda nie było w pobliżu, czuł się zbrukany tak niestosowną propozycją. Poczuł się nagle jak małe dziecko, które knuło przeciwko dorosłym i szykowało się do zrobienia czegoś bardzo nieodpowiedzialnego. Bladość na jego licu pogłębiła się i zrobiło mu się duszno, miał nadzieję, że dziadek im wybaczy. Tu chodzi o jego dobro, nic więcej, nie robimy tego dla zaspokojenia dziecięcej ciekawości… próbował w jakikolwiek sposób uspokoić swe rozedrgane sumienie.
    W pełnym skupieniu śledził kolejne kroki Ivara, widział, że sięga po przedmiot, na co sam nie zdecydował się, ponownie lękając się ataku ducha. Jako medium musiał być ostrożny, gdyż istota lgnęła ku niemu, choć w tym momencie jej obecność była uśpiona. Skrzekliwy głos zamilkł, a ruch poczuł dopiero, gdy pierwsza warstwa papieru rozdarła się z cichym szelestem. Powietrze wibrowało coraz mocniej, gdy brat coraz odważniej rozrywał pakunek. Subtelna obecność pojawiła się, gdy wierzch papierośnicy łysnął w przyćmionym świetle gabinetu. Zaklęcie rzucone przez Ivara nie przyniosło zamierzonego efektu, Eitri był pewien, że wciąż jest jedyną osobą wyczuwającą obecność ducha. Gdy podnosił się z ziemi, chyba zupełnie zignorował karcący wzrok brata, zbyt zaabsorbowany tym, co działo się w pomieszczeniu.
    Tak, czuję — odparł dopiero po czasie, niespiesznie, wciąż starając się wyczuć intencję gościa. Był poruszony, a kontury jego postaci wyraźnie odcięły się na tle gabinetowych mebli. Wisiał ponad Ivarem, wbijając weń rozeźlone, choć wciąż przezroczyste oczy. Towarzyszyły mu liczne emocje, lecz przede wszystkim bezsilność, bezsilność kogoś, kto próbował nabierać wodę dziurawym czerpakiem, gdyż jakkolwiek się starał, był zbyt słaby, aby uniemożliwić Ivarowi badanie przedmiotu.
    Zostaw! Eitri podskoczył, a gdy duch w złości skierował się ku niemu i natarł z impetem, wiedziony instynktem zakrył się dłonią, jakby to nie efemeryczna istota, a żywe ciało chciało na niego uderzyć z pełnią siły. Zakołysał się na nogach, potykając o skraj dywanu. Kolejny raz tego dnia miał szczęście, gdyż oparł się dłonią o rzeźbiony fotel i odzyskał równowagę. Chwycił łapczywie powietrze, napełniając nim płuca.
    Trzeba sprawdzić, czy coś jest w środku, skoro to nowy przedmiot. Może duchowi chodzi nie o samą papierośnicę. Póki co, nic sensownego nie wynika z jego wściekłości. — zrobił krok do przodu, ostrożnie, badając jego zachowanie. Następnie postawił kolejny, i kolejny, i jeszcze jeden. Chyba był bezpieczny. Spojrzał z ukosa na papierośnicę. Nie wydawało mu się, aby była pokryta jakimikolwiek runami, które mogłyby uruchomić klątwę po jej otworzeniu. Dla pewności jednak wspomógł się zaklęciem. — Feiknstafir — sygnał, który otrzymał był klarowny. Ani puzderko, ani przedmiot, jeżeli jakikolwiek w środku spoczywał, nie stanowiły zagrożenia. Przynajmniej nie w wymiarze nałożonych nań zaklęć ochronnych, których aktywowanie mogło przynieść im naprawdę nieprzyjemne skutki uboczne. — Dobra, możemy otworzyć — zawyrokował.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 66
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Westchnięcie zdawać by się mogło dochodzące z samych trzewi, wydobyło się z piersi oficera. Sprawa wydawała się coraz bardziej skomplikowana i złożona, a czas ten złudny, niemal iluzoryczny stawał się z każdą chwilą coraz odbijający swym naturalnym okrucieństwem z bycia niezatrzymanym. Chwile, jakie zamierzał poświęcić na odpoczynek, stawały się odleglejsze, a miła aura jakby nagle utraciła swój wyjątkowy klimat i stanęła pod znakiem zapytania. Czy mieli w domu gościa, którego należało się obawiać?
    Musieli zbadać wszystko od początku do końca, by mieć obraz sytuacji, w jakiej się znaleźli zupełnym przypadkiem, ot niefart jakich mało, a może jednak nie? I kryło się za tym wszystkim drugie dno?
    Zmarszczone czoło wyrażało zdziwienie na treść pomysłu, co prawda był on w swym założeniu całkiem logiczny, lecz co to miało wspólnego z obecnym zagrożeniem? Uzasadniona niechęć do grzebania w papierach i osobistej korespondencji dziadka dodatkowo odstraszała, nie jakoś wybitnie, ale wystarczająco, by wyraźna niechęć zaważyła nad ruchami mężczyzny.
    To, co tu przypełzło, ma związek z tą papierośnicą, niczego więcej nie ma w paczce, a listy? To nie czas na dochodzenie, przecież zorientowalibyśmy się, gdyby w gabinecie harcował duch, prawda? – Z cieniem irytacji sięgnął do komody, by przeszukać schludnie ułożone stosiki listów, tych otwartych jak i zamkniętych związanych słomkowym sznureczkiem, aby się nie rozleciały i nie wymieszały. Posegregowane wedle dat miały ułatwić odczytywanie i w przyszłości odpowiadanie. Sama świadomość, jak wiele przesyłek i listów dostarczana, jest do dziadka, pobudzała wyobrażenie tego, jaki szanowanym jest galardem w magicznym świecie i ilu miał przyjaciół oraz znajomych. Życie towarzyskie wysłannika w jednej chwili stało się nudne i szare, pozbawione jakiejś głębi czegoś, co wypełniałoby samotne wieczory spędzane przy kominku. Ta samotność musiała odbijać się na jego zachowaniu i zapewne jakiś miała wpływ na postrzeganie świata. Goniąc za ambicją ciężko równocześnie być oazą skupiającą wokół siebie liczne grono różnorakich osobowości. Ich dziadek potrafił łączyć te dwa światy. Na tym polu bezapelacyjnie, nigdy mu nie dorówna.
    Nie widzę nikogo, kogo można by łączyć z tą przesyłką, aż dziwne.  
    Przeskakując wzrokiem od listu do listu, zdawać by się mogło, że nadawane z tak wielu zakątków świata, iż zgubić można było się po drodze. Wrócił jednak do biurka, obserwując dziwne ruchy brata, jakby próbował się przed czymś bronić.
    Zabezpieczające zaklęcie poskutkowało i mogli bez obaw zajrzeć do środka. Gdy dłonie starszego z braci ujęły ponownie metaliczny przedmiot, nie poczuł żadnego ostrzegawczego sygnału. Śmiały ruch i pewne otwarcie papierośnicy ujawniły prawdę. – I co? – spojrzał na wnętrze wyścielone karmazynowym materiałem.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Widział wyraźną niechęć Ivara. Jego słowa także nie wyrażały zbytniego entuzjazmu jeśli chodziło o zaproponowane poszukiwania. Nie miał mu tego za złe, lecz nie powstrzymał się i wywrócił teatralnie oczami, choć w duchu dziękował, że ten jednak ruszył z miejsca i sam przetrząsnął sekretarzyk, pozostawiając jego ręce nieskalanymi, przynajmniej nie bezpośrednio. Cały ten czas, który Ivar poświęcał na przejrzenie kopert, spożytkował na względne odzyskanie równowagi emocjonalnej, bo choć nie pokazywał tego po sobie, kontakt z duchem wywołał zamieszanie, a nieprzyjemny dyskomfort tkwił w nim niczym świerkowa igła wpleciona w grube włókna swetra na tyle głęboko, by drażnić delikatną skórę. Duch nie był silny, nie potrafił jednoznacznie określić nawet podstawowych cech jego fizjonomii. Obecnie wciąż nie opuszczał papierośnicy, pozostając w niewielkiej odległości od przedmiotu. Jego oczy, choć wciąż wyraźnie wzburzone, były mdłe i pozbawione życia – był to ten rodzaj gniewu, którego Eitri bał się wyjątkowo. Nie obejmowały go bowiem ludzkie zasady i podstawowe odruchy mogące kontrolować afekt. Czuł, że jeśli duch uzna kolejne jego kroki za zagrażające, być może posunie się do eskalacji.  
    Gdy przetrząsanie sekretarzyka dobiegło końca i mogli skupić się na papierośnicy, oparł plecy o kant biurka, układając dłonie na jego pulpicie. Wprawne palce Ivara natrafiły na niewielki mechanizm otwierający pudełko, pokrywka odskoczyła z cichym kliknięciem. Musiał przyznać, że dawno nie czuł podobnej niepewności i zarazem ekscytacji. Ta udzieliła się również przybyszowi z Bawarii – podświadomie pragnął nadać mu jakiekolwiek imię, które określiłoby jego osobę, lecz nie zamierzał wchodzić w dialog z istotą. Zbyt zaabsorbowany aksamitnym wnętrzem, dopiero po kilku chwilach usłyszał urywany jęk.
    Zabrali… j… zabrali mi… Moją… zabrali moją… Coś zmieniło się w zachowaniu ducha, jego bezsilność, dotychczas powodowana nieumiejętnością przegnania Soelbergów, zamieniła się w łkanie człowieka pozbawionego jakiejkolwiek nadziei. Eitri uniósł oczy instynktownie, w gardle ściskała go nieprzyjemna suchość.
    Czy to twoje? — pierwszy raz od początku całej tej farsy przemówił do udręczonej duszy.
    Nie… jej… zabrali… Wyraźnie zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co miał na myśli.
    Na aksamicie, zamiast papierosów, leżała onyksowa kamea, a do pokrywki przytwierdzone było jeszcze coś. Wskazał Ivarowi papierek, który na ten moment przykuł jego uwagę mocniej, niż misternie wycięty kobiecy profil na broszy. Notatka na skrawku papieru napisana była odręcznie, piękną kaligrafią.

    Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!

    Niepewnie sięgnął dłonią, by go oderwać. Obrócił pożółkły papier w opuszkach palców. Po drugiej stronie nie było nic ponad skrawek fotografii, gdyż jak okazało się, bilecik wycięty był z pocztówki. Piętrzyła się na nim strzelista bryła pałacu i napis:

    Grüße aus München

    Nie ma jej, nie ma!
    Duch zawył, na co medium sapnęło boleśne.
    Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem... — sam nie wiedział, czy mówi składnie, lecz sentencja napisana na karcie była mu doskonale znana. Rozemocjonowany spojrzał na brata, jego policzki okryły się wypiekami. — Już nic nie rozumiem. Dlaczego? Czy to... Ivar. Ta pocztówka, ten cytat. Znam literaturę śniących. To z utworu Williama Shakespeare'a. Romeo i Julia... Julia... Ta pocztówka — W skroniach czuł niemiłosierny łomot tłoczonej krwi. — Monachium! W Monachium jest... — gorączkowo wskazał na skrawek fotografii. — Tam jest statua, słyszałem raz o niej, przedstawia Julię Kapulet. — Duch zawirował.
    Tam!
    Nie rozumiem, co to ma do rzeczy, co jest tam? Co to ma wspólnego z dziadkiem? Czy podróżował do Monachium, dlaczego kartka wysłana została z Rosenheim... Duch mówi o kimś, o jakiejś osobie, do której należała ta kamea, i chyba... to miejsce jest ważne. Mówi, że ją zabrali... Nie rozumiem nic, Ivar. Nic nie rozumiem. — Był coraz mocniej wycieńczony.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Rosnąca niczym fala przypływu ekscytacja, narastała z każdą chwilą, gdy coraz to nowe poszlaki obracali w rękach. Tajemnicza zawartość, jakkolwiek powiązana z dziadkiem przyniosła ze sobą ogon w postaci ducha, ten nie był specjalnie dokuczliwy, jego towarzystwo można było znieść zwłaszcza komuś, kto tej istoty nie dostrzegał, bez inkantacji odpowiedniego zaklęcia, a licząc na talent brata do zjednywania sobie ludzi i nie tylko, miał niemal pewność, że cokolwiek zły duch zamierzył nie, zrobi tego i pozwoli im rozwikłać zagadkę. Bo ta przenosiła ich do malowniczego południowego landu zwanego Bawarią.
    Gdy oczy brata podniosły się ku górze, obserwował wyraz jego twarzy, zdziwienie, wątpliwość, troska – wymalowane jak w obrazku, idealnie odzwierciedlały jego duszę, był znacznie wrażliwszy na pojękiwanie rannego i płacz dziecka, niż wysłannik, być może owocowało to w jego pracy, na pewno w wielu aspektach przynosiło efekty i pozwalało sobie zjednywać ludzi, nic też dziwnego, że właśnie to on miał zawsze wianuszek ludzi, do których mógł przyjść z problemem, mimowolnie wspomnieniami wrócił do czasów szkolnych, patrząc na tamte spory i utarczki z dzisiejszej perspektywy, były błahe i śmieszne, tak wiele razem przeszli i zapewne jeszcze niejednokrotnie staną bark w bark przeciwko, temu co zagraża niewinnym. Uzupełniając się pod wieloma względami, mogli w duecie zrobić znacznie więcej, niż pozostawieni osobno, to ich wyróżniało sprawiało, że działali jak jeden zgrany mechanizm, bez słów rozumiejąc intencje drugiego, ta zdolność na polu walki, była bezcenna.
    Zarówno brosza, jak i notatka skrupulatnie obejrzane budziły uśpione pragnienie zagłębienia się w śledztwie, pogrążenia tu i teraz. Jakby świat zwolnił, a oni dostali od losu prezent w postaci tajemnicy do rozwikłania, to było motywujące wiedział, że gdy przyjdzie odpowiedni moment wykonają swoją pracę i nie spoczną, dopóki nie odkryją prawdy. Widział rozemocjonowane spojrzenie, policzki dotknięte karmazynem podekscytowania. W odpowiedzi Soelberg uśmiechnął się, lekko, niewymuszenie świadom, jak intrygującą sprawę mieli w rękach. Zastanawiał się jedynie nad koniecznością poinformowania dziadka o wszystkim, tym do czego tu doszło, czy to konieczne, czy może on sam badał tę sprawę i związku z tym dostarczono mu tę przesyłkę. Wątpliwości nagle nawiedziły oficera tłumiąc, nieco już rozniecone płomienie ekscytacji.
    Wychodzi na to, że czeka nas podróż do Monachium, a tam wszystkiego się dowiemy, oczywiście jeśli to ma jakiś sens, a nie jest tylko bredzeniem zbłąkanej duszy. – Westchnął, odrobinę mniej wesół, niż jeszcze przed momentem. – Nie mniej jednak sprawie, bezapelacyjnie musimy się przyjrzeć, chociażby z tego powodu, że nie uśmiecha mi się mieszkanie pod jednym dachem z duchem. Dla świętego spokoju zarówno naszego, jak i jego należy tam pojechać, a wcześniej napisać do dziadka, może to nam nieco rozjaśni obraz sytuacji. – Poklepał brata po ramieniu i opuścił gabinet uznając, że czas najwyższy odpocząć.

    Eitri i Ivar z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.