Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    03.01.2001 – Salon – A. Stjernen & E. Soelberg

    2 posters
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    03.01.2001

    Jeśli był ktoś w Midgardzie, kto czekał wytrwale i odliczał dni do końca roku, była to Amalia. W Nowy Rok prześlizgnęła się szybko, bo wyczekiwała powrotu przyjaciela, któremu chciała zrobić niespodziankę. Odliczała najpierw dni, a później godziny do spotkania, ale najpierw…
    No właśnie, musiała zdecydować, co chce ze sobą zabrać. Pewniakiem był tort, który zaczęła robić jeszcze drugiego stycznia. Nie zdążyłaby ze wszystkim, gdyby chciała zrobić coś na ostatni moment. Przygotowywała się odkąd tylko rozstali się po wspólnym obiedzie. Najpierw zrobiła listę prezentów, z których wybrała dwie pozycje. Pierwszą była książka. Może niezbyt oryginalnie, ale Eitri lubił czytać. Był to zbiór opowiadań, autorstwa jej dobrego znajomego ze studiów dziennikarskich. Te pozycje uchodziły obecnie za białe kruki, gdyż było naprawdę mało egzemplarzy. To była jej prywatna zdobycz, ale chciała się tym podzielić z kimś bliskim. Czuła, że Eitri doceni ten gest. Treści były bardzo wartościowe, oparte na faktach. Powstały podczas pisania jednej z prac zaliczeniowych. Natchniony autor odrywał się od obowiązków, pisząc coś „na boku”. Niewiele osób je przeczytało, Amalia miała to szczęście, chciała, by doświadczył go także Eitri.
    Amalia nigdy się nie dowiedziała, że opowiadanie pod tytułem „Wyobcowana”, tyczyło się również jej. Oparte było na jej emocjach, które odbierał właśnie on w kontaktach z Norweżką. Wiele opowieści mówiło o tych, których znał osobiście. Może Soelberg znajdzie w tym wszystkim coś dla siebie i lektura da mu wiele do zrozumienia. Czasem słowo pisane było najlepszym sposobem wyrażania emocji.
    Za drugi prezent zapłaciła, chociaż mniej niż się spodziewała. To było już trochę losowe zagranie, gdyż zaopatrzyła się w podwójną wejściówkę na koncert zespołu, który tak ostatnio cytowała. Amalia słuchała najróżniejszej muzyki, nie zamykała się na żaden gatunek, bo każdy miał coś do zaoferowania. Eitri wspomniał, że zainteresowały go cytaty i był ciekaw, czego słuchała. Proszę bardzo, może pójść na koncert, który był akurat w Midgardzie i mógł zabrać ze sobą kogoś bliskiego. Miała nadzieję, że nie wyrzuci tego do kosza. Występ był za kilka dni, ponoć miał zawierać kilka niespodzianek. To była dobra okazja, naprawdę.
    Trzecim podarunkiem był wspaniały czekoladowy tort. Amalia zrobiła go sama, wspomagając się tylko notatkami autorstwa jej babci. Zwykle wychodził, dlatego się na niego zdecydowała. Poza tym był pyszny. Na szczęście się udał, a jej godziny spędzone w kuchni nie poszły na marne.
    Trzeciego stycznia zapakowała wszystko. Bilet włożyła do książki, którą opakowała w ozdobny papier, a tort zapakowała jak najdelikatniej, mając nadzieję, że dostarczy go w jednym kawałku.
    Potem zadbała o siebie. Postawiła na prostotę, ale nie bez elegancji. Żałowała, że nie był to cieplejszy miesiąc, ale co tam. Ciepłe odzienie zakryły nową sukienkę w kolorze szmaragdów.
    Wyszła z domu w dobrym humorze, trzymając pokaźną torbę i mając nadzieję, że nie zdarzy się nic niespodziewanego po drodze…
    W końcu dotarła pod odpowiedni adres. Zanim zapukała do drzwi, wzięła kilka głębokich wdechów i uśmiechnęła się. Kiedy usłyszała, że ktoś zmierza do wejścia, uniosła przed siebie torbę z podarunkami. Gdy zobaczyła twarz przyjaciela, od razu zaczęła intonować melodię znanej urodzinowej piosenki. Dopiero po chwili się przywitała.
    - Witaj, drogi Eitri – wymienili kilka gestów, a potem wręczyła mężczyźnie pakunek. - To dla ciebie! Tylko nie mów, że nie było trzeba, bo… - urwała na chwilę. - Trzeba było – zakończyła myśl. Zaproszona weszła do środka i zdjęła ciepłe odzienie wierzchnie. Dopiero kiedy znaleźli się w salonie, złożyła mu życzenia.
    - Eitri, nie mogliśmy się spotkaćwcześniej, ale to nic. Nadrobię wszystko teraz – zaczęła.
    - Życzę ci tego, czego sam sobie życzysz. Oczywiście powodzenia w pracy, jak najmniejszej ilości problemów w tej, a także w życiu prywatnym. Przyjaciół, którzy będą wierni i nigdy nie opuszczą cię w potrzebie, spełnienia marzeń, dużych i małych, bo każde ma znaczenie. Opieki bogów, by nigdy nie zapomnieli o tobie. Ludzkiej życzliwości na każdym kroku i byś odnalazł szczęście wszędzie tam, dokąd pójdzieszi byś zauważył, że jest ktoś, komu bardzo na tobie zależy, ale nie jest w stanie się przyznać do tego, mając cię przed sobą, na wyciągnięcie ręki.
    Amalia uśmiechnęła się do mężczyzny, a jej oczy naprawdę się śmiały. Czuła się dobrze, bo i była tam, gdzie być chciała i z kim chciała...
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Dwadzieścia dziewięć – jeszcze nie zdołał przywyknąć do nowej liczby określającej czas, w którym żył na tym świecie. W pewnym momencie przestał wprawdzie liczyć, który to już rok i miesiąc, nie przejmował się tym szczególnie. Jednak po wyprawie z bratem i przyjacielem nabrał innej perspektywy, zaczął myśleć, że to już kolejny raz, gdy zbliża się do momentu, w którym będzie musiał rozstać się z doczesnością. Wprawdzie wciąż był młody i wielu powiedziałoby, że nie powinien się martwić, a jednak ciężar troski opadał na jego ramiona i skłaniał do głębszej refleksji. Jeszcze jakiś czas temu nie miałby nic przeciwko przedwczesnemu spotkaniu z duszami, których egzystencję śledził, obecnie jednak zaczynał coraz bardziej cenić to, co dostał i było mu zwyczajnie żal. Zbyt pochopnie zaczynał snuć myśli o świecie bez niego, co prowadziło teraz do zawstydzenia i próby wyparcia się, że kiedykolwiek doświadczał tak mrocznego okresu. Wiedział jednak, że kiedyś wszystko to może do niego powrócić, lecz miał nadzieję, że wtedy będzie wiedział, co robić.
    Wgryzł się na nowo w obowiązki zaraz po powrocie, nie miał czasu, by rozleniwiać się i korzystać w nadmiarze z urlopu, dlatego Krucza Straż powitała go niemal od razu po nowym roku. Pamiętał, że miał jeszcze przyjąć urodzinowego gościa, lecz porzucił niemal zupełnie nastrój świąteczny, traktując spotkanie z Amalią raczej jako coś co nie odbiegało znacząco od ich ostatniego wyjścia do restauracji. Przygotował wprawdzie wino i kilka przekąsek, lecz liczył, że spędzą czas spokojnie, bez większego szaleństwa. Ubrany schludnie w zwyczajową błękitną koszulę i pół eleganckie spodnie, czekał na kobietę w salonie, gdzie na stoliku trwały ułożone słodkości i rzeczy bardziej wytrawne – przygotowane własnoręcznie przez gospodarza. Ivara nie było, gdyż miał kilka pilnych spraw do załatwienia i stwierdził, żeby nie czekać na niego. Eitri sądził, że zwyczajnie chciał umknąć, by im nie przeszkadzać, lecz nie odważył się, by powiedzieć o tym na głos.
    Gdy w mieszkaniu zadźwięczał dzwonek, udał się do drzwi. Przywitał Amalię uśmiechem, choć w gest wkradła się odrobina niepewności i niezręczność, którą wywołały przyniesione przez nią pakunki. Prosił, aby się nie kłopotała, lecz najwyraźniej nie zamierzała go słuchać.
    Dziękuję, ale naprawdę… —Westchnął tylko i wpuścił ją do środka, pomógł zdjąć płaszcz i odwiesił na stojak w przedpokoju. Następnie wskazał drogę do salonu. — To mieszkanie po moim dziadku — wyjaśnił, ubiegając jej pytania. — Otrzymał je mój brat, ale przeprowadziłem się do niego w zeszłym roku, samotność średnio mi służyła — dodał jeszcze i zaśmiał się nerwowo, skubiąc mankiet koszuli. Gdyby nie Ivar, najprawdopodobniej uległby zupełnej degradacji w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu, które dzielił kilka lat z Heddą. — Amalio, ja… dziękuję, naprawdę… dziękuję — jeszcze większe zmieszanie pojawiło się w momencie, gdy zaczęła składać mu życzenia. Nadal nie potrafił przyjmować podobnych rzeczy. Przypomniał sobie o podróży z Fenrissonem i o bransoletce, którą od niego dostał. Był równie przejęty i zupełnie zakłopotany tak szczodrym gestem. Przejął pakunki, lecz nie otworzył ich jeszcze, odstawił je na kanapę tuż obok po czym podszedł, aby ją przytulić wyrażając wdzięczność. Nadal zachowywał się przy tym dość drętwo, lecz z całą pewnością czynił wszystko zupełnie szczerze. — Dużo to dla mnie znaczy — przyznał i oderwał się od niej, błądząc spojrzeniem po ścianie przed sobą. — Napijesz się czegoś? Herbaty, kawy, grzanego wina? Czekolady? Cokolwiek sobie zażyczysz, mam pokaźne zapasy różnych dobroci — zaśmiał się i wreszcie spoczął swoją uwagą na kolorowym papierze prezentu. Nie był jednak pewien, czy powinien już go rozpakować. Wolał najpierw zająć się gościem. Wskazał jej miejsce na kanapie i przysunął różnokolorowe miseczki z pysznościami. Na kominku trzaskał ogień, za oknem opadały ciężkie płatki śniegu. Zima nie zamierzała odpuścić, Midgard miał przed sobą jeszcze kilka miesięcy podobnego chłodu. — Czuj się jak u siebie, gdybyś czegoś potrzebowała, mów. — Sam wreszcie usiadł i obdarzył przyjaciółkę ciepłym uśmiechem. Znów wyglądała inaczej, zdawała się być bardziej wypoczęta i wyraźnie weselsza. Żywe kolory dodawały jej uroku. Cieszył się, że odżyła po ich wspólnej wyprawie do Trondheim. Wciąż wprawdzie myślał o sytuacji z restauracji, lecz nie chciał, aby zepsuła dzisiejszy wspólny wieczór.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Kobieta rozglądała się po pomieszczeniu i musiała przyznać, że wszystko wygląda ładnie i pasuje do siebie. Chociaż mieszkali tu mężczyźni, nie było to aż tak surowe wnętrze, jakie spodziewała się  zobaczyć.
    - Ładnie tu macie – przyznała. Nie powiedziała tego tylko z uprzejmości. Naprawdę było dobrze i jakoś pasowało jej do niego. Ivara nie znała, więc nie mogła się wypowiedzieć. Mimo to czuła, że było tak w przypadku drugiego Soelberga.
    Kiedy skończyła przemawiać, mogła tylko zobaczyć zakłopotanego przyjaciela.
    - Zasługujesz na to wszystko – odparła, kiedy wyrzucił z siebie podziękowania. Mówiła tak nie dlatego, że była mu wdzięczna, widziała w nim dobrego człowieka, głęboko zranionego, który naprawdę powinien odnaleźć szczęście. Potrafił pomóc, można było na niego liczyć i chciała, by sam w sobie widział mnóstwo pozytywnych cech, jakie ona w nim dostrzegała.
    - Mam nadzieję, że miło spędziłeś dzień swoich urodzin. Ja jestem tu tylko w celu poprawin – uśmiechnęła się. - Przyniosłam coś na osłodę, własnej roboty. Zawsze się udaje, więc mam nadzieję, że i tym razem tak jest. A upominki są szczególne, mam nadzieję, że z nich skorzystasz. Jednego nie jestem pewna, ale chciałeś się czegoś dowiedzieć, więc… no powiedzmy, że ci coś ułatwię – rzekła z namysłem.
    - Otworzysz to zobaczysz i zrozumiesz – dodała szybko. - Nie musisz tego robić teraz, a kiedy będziesz chciał. Upominki zawierają kilka słów ode mnie w ramach komentarza – uprzedziła. Zachęcona przez przyjaciela usiadła i po krótkiej chwili namysłu stwierdziła, że chętnie napiłaby się wina.
    - Rzadko mam ku temu okazję – wyjaśniła swój wybór. - Nie chcę się upić, bo nie w smak byłoby mi, gdyś się musiał za mnie wstydzić – Amalia z pewnością będzie uważać z tym, co i w jakiej ilości pije, bo nie chciałaby powiedzieć więcej niż zamierzała. Nie ufała sobie do końca, alkohol mógł ją zmusić do wypowiedzenia czegoś, czego by nie chciała zdradzić, jeszcze nie.
    - Dziękuję – odpowiedziała na jego obowiązki gospodarza.
    - Twój brat wyszedł? Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja, by go poznać – Amalia była ciekawa jaki jest i czy są do siebie podobni, czy jednak nie bardzo. - Dobrze, że go masz. Czasami nawet kłótnia jest potrzebna w rodzinie, więc nawet jeśli się czasem droczycie, ufam, że wychodzi to ostatecznie na dobre – jej wzrok poszukiwał w pomieszczeniu jakichś ciekawych szczegółów. Może one także powiedzą jej coś o nich?
    - Cieszę się z tego spotkania – ich obiad nie zakończył się tak, jakby chciała. Wdarł się w to wszystko smutek i bolesne wspomnienia, a nią samą wstrząsnęły własne emocje, które chciała ukryć. Ostatnie czego by chciała, to wyjawienie mu tego, co czuje i w ogóle. Jeszcze by się speszył i zaczął jej unikać. Tego by chyba nie zniosła.
    - Ciekawa jestem, co przyniesie nam nowy rok. Oby coś dobrego – różnie to bywało w Midgardzie. I coraz częściej słyszało się złe wieści. Człowiek w takich małych, zwyczajnych chwilach mógł odkryć coś naprawdę znaczącego i wielkiego. Niby to zwykłe chwile, ale tak naprawdę są po prostu niezwykłe. Trzeba było dostrzegać jasną stronę, gdy wokół panoszyła się ciemność. Amalia wierzyła, że ostatecznie mrok zostanie pokonany. Musiała w to wierzyć. Chciała przeżyć jeszcze wiele lat, a teraz to nawet samotnego wyjścia gdziekolwiek można się było obawiać. Bała się, że nie dożyje nawet swoich urodzin, a do tych było jeszcze pół roku.
    - Cieszmy się  danej nam chwili. Ja zamierzam to zrobić – zapewniła. Bardzo chciała, by on także czuł się swobodnie i miło. Był u siebie, pełnił rolę gospodarza i powinien mieć nad nią przewagę.
    Poczęstowała się smakołykiem z pierwszej miseczki. Na jej twarzy błądził uśmiech, gdyż poczuła coś, co bardzo jej smakowało. Amalia może i była drobna, ale zjeść lubiła i się nie krępowała.
    - Nie wiem czy tak szybko się stąd wyniosę – mieli sporo czasu na uczczenie jego urodzin. Nikt przecież nikogo nie poganiał, ani nie wyganiał. Mogli się delektować spokojną chwilą i po prostu spędzić ze sobą trochę czasu. Amalia nawet nie musiała nic mówić. Czułaby się w porządku nawet wtedy, gdyby po prostu milczała i słuchała jego.
    Miała też nadzieję, że jej wypiek się nie zmarnuje, bo mógł się trochę rozpłynąć, gdyby za długo stał w cieple. No ale to już zostawiła Soelbergowi. Niech on zdecyduje co z tym zrobić i kiedy go spróbować.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Rzadko przyjmował gości, na dobrą sprawę, poza Fenrissonem nie bywało tu zbyt wielu jego znajomych. Nie miał w zwyczaju dzielić się swoją prywatnością, a tym bardziej, gdy przeprowadził się z wynajmowanego mieszkania do Ivara. Nie chciał mieszać w rutynie brata i choć czuł się tu jak w domu, miał spory respekt do jego przyzwyczajeń. Nie chciał nadużywać dobroci, którą został obdarowany w najgorszym momencie swojego życia. Kiedy pierwszy raz przestąpił próg stwierdził z zadziwieniem, że starszak niewiele zmienił w wystroju – wszędzie było widać rękę babci dbającej niegdyś o tych kilka pomieszczeń. Jedyną nowością okazał się pokój przygotowany specjalnie dla niego, nieco przemeblowany w stosunku do wersji, w której pełnił funkcję sypialni gościnnej. O ile w reszcie domu panowała dość przytulna atmosfera, o tyle jego mały skrawek prywatności odznaczał się niemal szpitalną sterylnością i brakiem jakichkolwiek ozdób – tylko to co najpotrzebniejsze, utrzymane w nienagannym porządku, bo miał w sobie coś z pedanta. Nic dziwnego więc, że nawet dzisiaj wszystko leżało na stoliku ułożone z ogromną precyzją: równo i starannie.
    Spojrzał jeszcze raz na prezenty, korciło go, by je otworzyć, lecz powstrzymał się jeszcze, by najpierw zająć się goszczeniem Amalii.
    Tak, moje urodziny były udane — przyznał z zadowoleniem, zaraz jednak przekierował swoją uwagę na podarki, bo został zachęcony wizją wypieku przyniesionego przez kobietę. Temu nie potrafił się oprzeć. — Pomożesz mi rozpakować go i pokroić? Szkoda zmarnować okazję, by skosztować twojego wypieku. sam nie mam żadnego ciasta, więc doskonale trafiłaś. — Ujął opakowanie i zdjął je ostrożnie, zachwycając się wyglądem słodkości i jej zapachem. Szybko poszedł do kuchni, by przynieść talerzyki i niezbędne do krojenia akcesoria, jednak nie zdobył się, by przeprowadzić operację samodzielnie. wręczył nóż Amalii i uśmiechnął się przepraszająco. — Nie chcę nic zepsuć, lepiej zajmę się winem. — Zaczął odpieczętowywać butelkę. Zdjął sprawnie osłonkę i pochwycił za korkociąg, zerkając jeszcze na przyjaciółkę. — Czerwone, półwytrawne — wyjaśnił i cieniutkim strumyczkiem przelał trunek do eleganckich kieliszków. Jeden z nich przysunął bliżej Amalii i usiadł na kanapie. Zaśmiał się cicho na jej uwagę, nie sądził, aby miało być tak źle z jej wytrzymałością, sam nie zamierzał wiele pić, ponieważ jutro czekała go praca, a jednak pora była na tyle wczesna, aby nie przejmować się tym wyjątkowo.
    Tak, Ivar wyszedł, miał kilka spraw do załatwienia, zresztą ma dziwny zwyczaj znikania w podobnych sytuacjach, jakby się bał, że spłoszy moich i tak nielicznych znajomych swoją obecnością. Nie przejmuj się tym jednak zupełnie, on już taki jest. — Nie chciał, aby pomyślała, że z jakiegoś dziwnego powodu jego brat unikał spotkania, to nie było w rzeczywistości nic osobistego, bo przecież wcale się nie znali. Nie było powodu, by dopatrywała się antypatii. — Pewnie będzie kiedyś okazja — zapewnił ją i oparł się swobodnie o kanapę, oddychając z ulgą. Cieszył się, że spotkanie doszło do skutku. W dobie tak nieprzewidywalnych wydarzeń, każda chwila spokoju i możliwości, by zobaczyć bliskie sobie osoby była cenna. Nie chciał, by odczuła, że jest zatroskanym wizją kolejnych miesięcy i że czasami trudno mu patrzeć z optymizmem na nowy rok. Wieloma sprawami nie mógł się dzielić, kiedy szło o kwestie zawodowe. Sam nosił ciężar, który spoczywał na jego barkach od momentu, gdy zdecydował się, by włożyć kij w mrowisko i zbadać sprawę Lauge. Starał się kiwnąć głową z pewną dozą optymizmu, pociągnął kąciki ust ku górze.
    Też mam taką nadzieję. — W gruncie rzeczy nie kłamał, bo miał w sobie wiarę, że jednak wszystko się ułoży i Midgard wreszcie będzie zupełnie bezpieczny. Uniósł szkło do ust i upił odrobinę wina, to lekką cierpkością przyjemnie drażniło język i rozluźniło napięte nerwy. — Cieszę się, że czujesz się tu dobrze. — Trafnie wyczuł jej emocje i dostrzegał, że pomimo, iż składała mu pierwszą taką wizytę, faktycznie nie była wyjątkowo skrępowana. Nie chciał, by czuła się nieswojo, zwłaszcza po ostatnim spotkaniu. Zamierzał rozpakować prezent, lecz najpierw chciał skosztować Amaliowego wypieku. Czekał cierpliwie na swój talerzyk i w międzyczasie zagadnął. — A jak minął twój sylwester?


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Amalia podjęła się zadania. Poprosiła Eitriego o szklankę z wodą i nóż, a on dostarczył także talerzyki, a także kieliszki, bowiem zajął się winem. Norweżka sprawnie kroiła wypiek, a jej przyjaciel mógł zobaczyć jak kusząco prezentuje się ów tort od środka.
    - Mam nadzieję, że będzie ci smakować – powiedziała z entuzjazmem. - Chociaż nikt nigdy na niego nie narzekał. Wypróbowany przepis, ale tylko najbliżsi mogą go posmakować. Czuj się wyróżniony, panie Soelberg – posłała mężczyźnie szeroki uśmiech.
    Wysłuchała wypowiedzi odnośnie brata, po czym odparła:
    - Rozumiem, chociaż chciałabym go poznać. Oczywiście mogłabym się o nim wiele dowiedzieć poprzez ciebie czy znajomości, ale to nie to samo. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że przegnałby mnie na cztery wiatry i stwierdził, że nie jestem dla ciebie odpowiednim towarzystwem - nie mówiła tego wcale jakimś sarkastycznym tonem. Po prostu wiele osób było uważnych w kontaktach z nią, patrząc jedynie na to, czym się zajmowała i jaki miała wyuczony zawód.
    Nie miała tego nikomu za złe, każdy robił co chciał, miał do tego prawo. Chyba tylko ci, którzy znali ją bliżej mogli powiedzieć, że ma kompletnie nie pasujący do niej zawód.
    - Czasem myślę, że mogłabym otworzyć cukiernię. Wiesz, porzuciłabym pracę w radio, zainwestowała we własny biznes i robiła coś, co bardziej do mnie pasuje. Powiedzmy sobie szczerze, nie jestem ideałem dziennikarki. Radio pozwala mi na prezentację gotowych materiałów, nie muszę biegać po mieście i żebrać o temat do rozmowy – powiedziała.
    - Boję się o to co będzie, ale mam wiarę i nadzieję w lepsze dni – odparła. - Cieszmy się tym, co mamy i świętujmy, póki możemy – dodała i wręczyła przyjacielowi talerzyk z kawałkiem tortu i po chwili trzymała w rękach własny.
    - Czuję się dobrze, bo jestem z osobą, która ma na mnie dobry wpływ – tak było w istocie. Posłała Eitriemu pełne wdzięczności i ufności spojrzenie. To musiało mu wystarczyć, teraz… Mówiła prawdę, ale wszystko dla niej miało o wiele głębszy wymiar. Oby kiedyś to zrozumiał i nie odrzucił tego, co chciała mu ofiarować. Nie będzie go zmuszać do niczego, nie mogłaby. Najwyżej mrok znów ją ogarnie, przywykła. Ale od pewnego czasu miała naprawdę ważny powód do życia.
    Skosztowała odrobinę wypieku, po czym powiedziała:
    - Uff, chyba nie przesadziłam z dodatkami – tak jej się przynajmniej wydawało. Nie był ani za słodki, ani zbyt aromatyczny, panowała harmonia w smaku i naprawdę poczuła ulgę.
    Zapytana o spędzenie sylwestra, odpowiedziała szybko.
    - Byłam w Trondheim, u rodziców. Tak na krótko, bo na szczęście w radiu było podsumowanie roku pod względem kulturalnym, informacyjnym i muzycznym, więc zmieniono nieco ramówkę. To dało mi trochę wolnego czasu, więc odwiedziłam dom i przy okazji zgarnęłam kilka rzeczy z niego – Amalia przecież zrobiła małe przemeblowanie w mieszkaniu i dodała żywszych barw do wnętrza. Jej garderoba również posiadała więcej żywych barw, nadając jej życiu soczystszych barw.
    - Było całkiem miło, wprawdzie rodzice mieli zaproszenie w dwa miejsca, ale zrezygnowali z obu, by być ze mną. Jakoś nie chciałam iść jako doczepka – wzruszyła delikatnie ramionami.
    - Nie lubię być kimś, kto się pcha gdzieś niechciany – wyznała.
    - Zaraz po północy poszłam spać. Moje świętowanie nie było jakieś spektakularne i godne zapamiętania – chciała móc dzielić ten czas z przyjaciółmi, ale wolała wejść w nowy rok z bliskimi, by zacząć wszystko od nowa. Nowy rok – nowa ona.
    Upiła łyk wina i rozkoszowała się jego smakiem.
    Tylko nie przesadzaj! - ostrzegła sama siebie w myślach.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Przyjął talerzyk z wdzięcznością, przyglądał się przez chwilę strukturze wypieku – idealnie równe blaty ciasta przeplatały się z tak samo starannie odmierzonymi porcjami kremu; jego perfekcjonizm zdawał się być ukontentowany. Wygląd był jednak jedynie wstępem do dalszej wspaniałości, bo to smak zdawał się być rzeczą najważniejszą. Eitri uwielbiał wszelkie słodkości i sam znał się na pieczeniu, dlatego mógł zostać odebrany jako dość surowy recenzent. Odstawił lampkę z winem i sięgnął po widelczyk, którym odkroił kawałeczek prezentu, nim jednak zdecydował się na test, spojrzał na Amalię nieco zdziwiony jej słowami. Czy Ivar działał w ten sposób na ludzi, nawet jeśli go nigdy nie spotkali? Znając brata bardzo dobrze, miał ochotę zaśmiać się, ponieważ przypomniał sobie perypetie jego i Safa. Cóż, wysłannik nigdy nie przepadał za Fenrissonem i zawsze powtarzał, że nie wie, co takiego Eitri widzi w mężczyźnie, że pała do niego taką sympatią. Zawsze sądził, że dla starszego brata jego znajomy był zbędną uciążliwością, człowiekiem okropnie irytującym i zaprzątającym niepotrzebnie głowę. A jednak Eitri nie zamierzał oddać bratu racji, nie chciał zrywać jedynego, na tamten moment, wartościowego kontaktu jaki posiadał  Ivar musiał się z tym pogodzić i chyba w końcu nadszedł ten czas, bowiem wspólny wyjazd i sylwester przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Był to swoisty przełom w ich relacji i mężczyzna miał nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. To wszystko tyczyło się Fenrissona, jeśli zaś chodziło o Amalię, nie sądził, aby brat miał cokolwiek przeciw. Tu sytuacja była zupełnie inna, dlatego pokiwał energicznie głową. — Nie, nie. Ivar taki nie jest — wyznał, uogólniając nieco swoje stwierdzenie. Nie chciał przedstawiać go w złym świetle. — Jest… dość specyficzny, ale nigdy nie kieruje się złymi intencjami. — Starczało powiedzieć, że to był ich rys rodzinny. Niby się różnili, a jednak pod wieloma względami członkowie familii mieli wiele wspólnego jeśli szło o sposób ich zachowania. — Może się wydawać oschły czy nieprzyjemny, ale to chyba akurat jest tak jak i w moim przypadku. Potrzebujemy czasu — uśmiechnął się, ufał, że Amalia zrozumie, co ma na myśli. Może… może Ivar był jedynie momentami zbyt zazdrosny, a ta cecha była Eitriemu zupełnie obca, lecz kochał brata mimo to.
    W końcu skosztował ciasta. Przymknął oczy, by wytężyć jeszcze bardziej zmysł smaku. Całość była naprawdę wyśmienita i musiał przyznać, że dawno nie miał okazji jeść czegoś równie wspaniałego. Nie mówiąc nic, zabrał się za dalsze pochłanianie swojej porcji i chyba zapomniał o całym świecie, bo nie patrzył nawet na Amalię, tak bardzo zaabsorbowany wykonywaną czynnością. Opamiętał się dopiero wtedy, gdy poczuł, że musi się czegoś napić. Poczerwieniał lekko.
    Och, wybacz — mruknął. — Jest tak pyszny, że… — spojrzał na niemal zupełnie pusty talerzyk. Było to wprawdzie mało eleganckie zachowanie, ale wyrażało najlepszą z możliwych recenzji. — Cukiernia to wspaniały pomysł — zgodził się. Sam Ivar śmiał się, że kiedyś, jeśli dożyje emerytury, otworzy własny browar. Były to naprawdę wspaniałe marzenia. Chciał dodać coś jeszcze, lecz Amalia poruszyła zupełnie inny temat. Odłożył talerzyk i splótł palce ze sobą.
    Rozumiem, to przytłaczające, co się dzieje, ale możesz być pewna Amalio, że ja… że my robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jutro było naprawdę dobre — jego myśli mimowolnie podążały znów w kierunku obecnych wydarzeń. Był to już ten rodzaj nawyku, którego nie kontrolował i niewiele mógł z nim zrobić.
    Ja dawniej spędzałem sylwestra głównie w samotności, nigdy nie przepadałem za tego typu zabawami, znaczy nie żebym nigdy nie imprezował. W sumie na studiach mi się zdarzało — przyznał się pierwszy raz do czegoś, co robił w młodszym wieku. Nie sądził, aby przyjaciółka kiedykolwiek stwierdziła, że był typem przychodzącym na studenckie spotkania, czy do klubów. Tymczasem, zdarzało mu się i to całkiem często, lecz robił to na własnych warunkach, niekoniecznie sadowiąc się w centrum wydarzeń. Lubił wtedy sporo pić i całkiem chętnie tańczył. Myślał, że to jakoś go oswoi z ogromną ilością ludzi dookoła, lecz nic takiego się nie stało. Niby było trochę lepiej, niby mniej się stresował, a i tak wybierał później siedzenie samemu przy barze. — Ale nie lubię takich sztywnych balów. Ostatnio Ivar wyciągnął mnie na wernisaż i szybko pożałowałem — zaśmiał się i sięgnął po lampkę z winem, by napić się ponownie. — Wino jest w porządku?


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Chciała uwierzyć, że Ivar nie będzie mieć nic przeciwko tej znajomości, ale jakoś nie widziała tego wszystkiego. Po tym, co ostatnio usłyszała, obawiała się, że brat Eitriego będzie sceptycznie patrzeć na kolejną kobietę w życiu młodszego Soelberga. Byli przyjaciółmi, co nie było niczym złym, ale gdyby tylko pomyślał lub zobaczył, że Amalia czuje coś więcej… ach, pewnie by jej nie darował, bojąc się o to, że po raz kolejny Eitri zostanie sam. Amalia taka nie była, jeśli kochała, to mocno i prawdziwie. Wolałaby umrzeć, niż zdradzić i odejść. Nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, tylko pokiwała głową. Dopiero po chwili dodała:
    - Obyś się nie mylił – chciała się uśmiechnąć, ale coś nie wyszło. Nie chodziło o to, że się bała Ivara, a o to, że ją źle zrozumie i wrzuci do jednego worka z innymi. Poza tym mógł źle patrzeć na jej zawód, że niby chce coś wyciągnąć od braci. A tu nie chodziło o sprawy zawodowe, nigdy.
    - Jasne, rozumiem – miała nadzieję, że nie będzie tak źle jak myślała.
    Kolejną niewiadomą pozostał jej wypiek. Mógł zwyczajnie nie smakować mu, o co by się nie obraziła, bo przecież gusta są różne, ale wybrała akurat taki rodzinny przebój, że musiał się udać. Kwestia smaku pozostała do oceny, na którą nie musiała długo czekać. Na swoje szczęście.
    - Naprawdę ci smakuje? Ufff – poczuła się lepiej, gdy usłyszała werdykt.
    - Chętnie bym ci zdradziła jego tajemnicę, ale nie mogę, bo wtedy nie byłby już sekretnym przepisem – tylko rodzina miała do niego dostęp, ale Eitri był już trochę jak jeden z nich.
    - Dokroimy kiedy tylko zechcesz, to wszystko dla ciebie. No i brata też poczęstuj, starczy dla każdego – a co, jak się coś piecze, to z nastawieniem, że skorzysta z tego więcej osób. Poza tym należał już do Soelberga, więc mógł decydować, kto go spróbuje.
    - Tak myślisz? - zapytała, gdy odpowiedział na jej pomysł. - Wiesz, coraz częściej o tym myślę. Naprawdę. Ja lubię pracę, którą wykonuję, ale czasem mam wrażenie, że blokuję miejsce dla kogoś, kto oddałby wszystko za takie stanowisko. A ja… ja bym mogła zrezygnować – nie bała się o brak pieniędzy, zarabiała dobrze, miała odłożoną sporą kwotę, bo nie wydawała na głupoty. Mogła liczyć także na pomóc od rodziców, bo była w końcu ich jedynym żyjącym dzieckiem.
    - Pewnie powiedziałabym wtedy sobie, że zmarnowałam lata edukacji i stażu. No ale bez ryzyka nie ma powodzenia. Choćbym nawet robiła coś na zamówienie, może byłoby warto… - chciała, żeby ktoś ją zmotywował do podjęcia ostatecznej decyzji. Należało się zdecydować, czy chce spróbować, czy jednak pomysł zostanie tylko pomysłem.
    - Wydaje mi się, że to dobry czas na zmiany – czasem bała się, że dziennikarze będą atakowani za swoje ostre komentarze odnośnie pewnych działań na terenie Midgardu. Każdego dnia mógł się tam zjawić ktoś z nieprzyjaznej grupy i zagrozić życiu pracującym tam ludziom. Takie rzeczy miały miejsce, ludzie ginęli lub po prostu ich zabijano. Czasem bała się, że i ona stanie się celem. Przekazywała przecież wiadomości i nie tylko. Bardzo chciała w tej chwili móc trzymać Eitriego za rękę, by poczuć jego bliskość i uwierzyć, że będzie dobrze.
    - Wiem, Ei, wiem… - tylko tyle mogła powiedzieć. Reszta nie była już istotna.
    Wysłuchała wypowiedzi odnośnie sylwestra i lepiej było się skupić na tym, co przyjemniejsze, to tak żeby nie psuć sobie nastroju. Nie przyszła po to, by marudzić i wciągać mężczyznę w rozmowę o pracy, bezpieczeństwie Midgardu i tym podobne.
    - Ja rzadko wychodziłam gdziekolwiek. Wiesz, moja depresja nie popychała mnie w kierunku zabaw. Wolałam spędzić czas sama. Za czasów nauki wyciągano mnie tu i tam, ale nigdy nie byłam wielbicielką imprez. Nie świętowałam hucznie nadejścia nowego roku, bo każdy miał być do siebie podobny i trudny. Dałam się wyciągnąć gdzieś jedynie w urodziny, poza tym na jakieś rodzinne święta, śluby czy coś takiego, chociaż nie pamiętam już kiedy ostatnio tańczyłam – to akurat prawda. Ostatnie miesiące miała bardzo ciężkie z powodu ponownego załamania się. Wtedy ostatnie o czym myślała, to zabawa.
    - Było aż tak źle? - chyba wiedziała nawet o jakie wydarzenie mu chodziło. Amalia musiała wiedzieć o takich eventach jak najwięcej. Sama zaproszenia nie otrzymała – bo z jakiej racji – ale kilka osób z pracy tam było. - Ja już nie wiem nawet kiedy byłam gdziekolwiek. Nie licząc spotkań z autorami książek czy posiedzeniu przy kawie w jakimś lokalu – odżyła dopiero niedawno i bardzo chciała się tego trzymać. Czuła się lepiej, każdy dzień był darem i cudem od bogów. Patrzyła już nieco inaczej na wszystko, starała się po prostu jakoś wytrwać i się nie poddawać.
    - Wino jest bardzo dobre – odpowiedziała. Była pewna, że na jednym kieliszku się nie skończy. Mieli przecież czas na rozmowy i ucztowanie.
    - Wiesz, nawet nie musiałam się zastanawiać zbyt długo, co ci podarować. I nie poruszam tego tematu po to, byś odpakował to przy mnie, chodzi mi tylko o to, byś wiedział, że to była dla mnie ważna powinność. I myślę, że jeden prezent ci się spodoba. Drugiego nie jestem pewna, ale chciałeś wiedzieć skąd się wzięła kopalnia moich cytatów na każdą okazję. Jeśli skorzystasz z tego, co ci dałam, to się dowiesz. Bez ruszania się gdzieś daleko, no i w towarzystwie jakie sobie tylko wybierzesz – naprowadziła go pewnie na właściwy trop. - Nie wiem czego słuchasz, być może jestem tak daleka od twojego gustu, jak tylko można, ale jeśli nie dźwięki, to słowa może do ciebie dotrą i zapadną ci w pamięć – po tych słowach znów uraczyła się winem, które smakowało coraz lepiej. Być może nie powinna pozwalać sobie na zbyt wiele, ale co tam. Pierwszy raz miała okazję od dawien dawna, dlatego korzystała.
    - Wybrałam coś, na czym nie będziesz się nudzić. Nie zaśniesz z tego powodu, to pewne – uśmiechnęła się szeroko.
    - Poprzeplataj linie w ciemności. Każda chwila bólu, który czujemy, każde inne uroczyste życie. Dzięki wspomnieniom dowiesz się w jakiś sposób, że istniał nieskończony sen. Już nie trzeba być samotnym – przypomniała sobie kolejny cytat.
    - Jak widzisz na każdą okazję coś się znajdzie – znów napiła się wina. Oj, ktoś tu chyba był na dobrej drodze ku temu, by – jeśli się nie upić – poczuć wkrótce senność. Póki co jednak trzymała się dzielnie i nawet nie ziewnęła. Towarzystwo Eitriego dobrze na nią działało. Oczy jej błyszczały, co nie było wcale zasługą alkoholu.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Odłożył zupełnie pusty talerzyk, bo uporał się ze swoją porcją niezwykle szybko. Naprawdę był pod wrażeniem umiejętności swojej przyjaciółki i nie kłamał; sądził, że otworzenie własnej cukierni byłoby dobrym pomysłem, jeśli tylko chciała jakiejś zmiany. Sam pewnie nie zdecydowałby się na przekwalifikowanie się, lecz popierał całym sercem marzenia, które miała. Może to w jakiś sposób pomogłoby jej zupełnie się podnieść i zostawić przeszłość za plecami? Wszystko jednak musiała robić w swoim tempie, bez nacisków czy odgórnego przymusu. Kto wie, może tak właśnie miała wyglądać reszta jej życia? Pośród słodkości i kolorowych posypek? Uśmiechnął się i kiwnął, jeszcze raz potwierdzając swoje słowa.
    Jeśli nie spróbujesz, będziesz żałować przez resztę życia. Może zacznij najpierw od wykonywania zamówień pośród znajomych? To jakaś opcja na podszkolenie się i zbadanie rynku — wpadł na pomysł, który zdawał mu się całkiem dobrym zaczątkiem do dalszego rozwoju biznesu. — Będę pierwszym zamawiającym — zaznaczył i zaśmiał się serdecznie, zerkając na nią z iskrami radości w oczach. Mogła być pewna, że jeśli zajdzie taka potrzeba, pomoże ze wszystkim, może nawet przełamie się i puści informację o umiejętnościach Amalii w kruczej? Wiedział, że było tam wiele funkcjonariuszek i funkcjonariuszy będących amatorami łakoci.  
    Mimowolnie powrócił pamięcią do lat studiów, faktycznie, tak jak mówił, brał udział w wielu imprezach, już w akademii tak właściwie chadzał na zabawy organizowane przez znajomych. Wysłuchał jej uważnie i westchnął.
    Myślę, że w pewnych aspektach nie masz czego żałować. Może serio nie wyglądam, ale przez kilka lat imprezowałem dość intensywnie, wydawało mi się, że tak trzeba i chyba nawet w pewnym stopniu byłem zadowolony. Wiesz, w pewnym momencie po prostu płyniesz, kiedy jest sporo alkoholu no i innych… — wywrócił wymownie oczami. Nie był święty, przed Kruczą miał epizody z używkami, może nieszczególnie spektakularne, ale nie wzbraniał się szczególnie. Dopiero później stopniowo wycofał się, kiedy codzienność przyszpiliła go szarą rutyną. — A aukcja… nie moja bajka, po prostu zaczęło mnie to przytłaczać, na szczęście Ivar zgodził się wrócić do domu, chyba widział, że popełnił błąd i zrobiło mu się głupio. Nie chciałem go zakłopotać, no ale czasu nie cofnę — wyznał i upił kolejną porcję wina zadowolony, że i Amalii smakowało. Z jej kolejnymi słowami przeniósł spojrzenie na prezent i sięgnął po pakunek, gdyż była to najlepsza sposobność ku zapoznaniu się z jego zawartością. Siedział chwilę w milczeniu i studiował papier, by wreszcie rozerwać go sprawnym ruchem i rozchylić w celu rozwiania tajemnicy. Zdawał sobie sprawę, że wcale nie musiał teraz sprawdzać podarku, lecz już naprawdę był bardzo niecierpliwy, zwłaszcza kiedy przyjaciółka swoimi słowami podziałała na jego wyobraźnie, musiał sprawdzić, czy nie pomylił się w osądzie.
    Książka — rzucił i przyjrzał się jej dokładnie, obracając, by przeczytać skrót umieszczony na tyle okładki. Wydawała się naprawdę obiecująca i był gotów przysiąc, że już ją kiedyś widział, lecz nigdy nie kupił, choć zwracał na nią uwagę. Powoli odchylił twardą oprawę i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że to nie koniec niespodzianek. Dwie prostokątne wejściówki na koncert odbijały lekko światło na powierzchni woskowanego papieru. — Och… nie pamiętam, kiedy byłem ostatnio na jakimś koncercie — przyznał i uniósł na nią spojrzenie. — Dziękuję, skorzystam, lubię sprawdzać nowe rzeczy, bo przyznam, że nigdy nie słuchałem ich, ale to nic, cieszę się bardzo, że będę miał okazję. — Sam nie przepadał za chodzeniem w takie miejsca i może dlatego nie miał wielu okazji, zazwyczaj będąc zupełnie samotnym. W trakcie związku z Heddą chadzali do teatru, na wystawy i eventy muzyczne, Ivara zaś nie mógł nigdy wyciągnąć. Ułożył bilety w książce, przyglądając się im jeszcze. — W sumie… może chciałabyś ze mną pójść? Skoro jesteś ich fanką, to będziesz mogła mi opowiedzieć trochę na ich temat przed. Nie chcę wyjść na zupełnego ignoranta, poza tym, będzie mi naprawdę miło spędzić ten czas z przyjaciółką — zaproponował zupełnie szczerze. Lubił jej towarzystwo. Miał nadzieję, że się zgodzi bez większego oporu. Wiedział, że będzie najodpowiedniejszą towarzyszką na takie wydarzenie. Kątem oka zerknął na jej kieliszek, który już niemal opróżniła. — Dolać ci? — zagadnął i odłożył prezent, by sięgnąć po butelkę z winem. Sam uzupełnił swój niedobór alkoholu, lecz jego ręka dalej zawisła w powietrzu, bo czekał na przyzwolenie. Nie chciał jej do niczego zmuszać.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    To, co mówił, było naprawdę miłe. Poczuła, że jego wiara w jej pomysł była naprawdę głęboka i szczera. Pierwszy raz naprawdę poczuła, że coś może z tego wyjść. Nie brakowało jej chęci, na wkład w biznes było ją stać, więc może było warto spróbować.
    - Masz rację – powiedziała z namysłem. - Można zobaczyć, jak inni będą reagować na moje wypieki i zobaczyć, czy to się opłaca czy nie – posłała mu poważne spojrzenie.
    - A spróbuj się tylko wycofać z tego! - pogroziła mu palcem, ale oczywiście po chwili śmiała się. Zadziwiające, jak swobodnie czuła się w towarzystwie Soelberga. Aż sama siebie nie poznawała. To było dobre uczucie. Bardzo dobre.
    Kolejne słowa płynące z jego ust sprawiły, że sama zastanowiła się nad tym, jak to było w jej towarzystwie. Chyba dość podobnie, ale nie mogła tego tak dobrze wiedzieć, bo rzadko wychodziła. Mimo to jej znajomi byli odważni i śmiali, nie bali się niczego i również bawili się tak, jakby każda kolejna impreza miałaby być ich ostatnią. Ona tam nie pasowała, zdecydowanie nie pasowała. Ale ktoś musiał przecież kryć innych i wyjaśniać sytuację. Młodość naprawdę rządziła się swoimi prawami.
    - Jasne, nic na siłę. Dobrze zrobił – powiedziała podsumowując działanie jego brata co do ich wyjścia. - Sama nie wiem, czy bym się odnalazła. Wiesz, kiedyś chodziliśmy na takie wydarzenia, by móc prowadzić rozmowy z uczestnikami, zrobić sprawozdania i tym podobne rzeczy. Z jednej strony było to dość ciekawe, bo wchodziliśmy tam, gdzie normalnie byśmy się nie dostali, ale teraz… już mnie to tak nie kręci – tak wyglądała prawda. Wolałaby nie wychodzić gdzieś sama, ale przede wszystkim, chciałaby zobaczyć to, co sama by wybrała, a nie dokąd ją ktoś wyśle.
    Kiedy Eitri zabrał się do rozpakowywania prezentów, wstrzymała oddech.
    - Książka – potwierdziła. - Bardzo cenna. Biały kruk, wyszło tylko kilka egzemplarzy. Napisał ją mój dobry znajomy ze studiów. Uznałam, że ja i tak ją znam na pamięć, a ty możesz docenić jej wnętrze, bo jest godne uwagi – inaczej by mu tego nie podarowała. Była spokojna o to, że naprawdę się nie zmarnuje.
    Potem dotarł do biletów…
    - To przyszło spontanicznie – wyjaśniła. - Byłeś ciekaw cytatów, które rzucam na prawo i lewo, a okazało się, że zespół zagra tu specjalny koncert. Pomyślałam, że to będzie dobra okazja się zapoznać z ich twórczością. Mają być goście, chór, orkiestra, szykuje się bardzo dobre widowisko – no lepszego na start by chyba nie znalazł.
    - Nie wiem, czy ci się coś spodoba, ale wsłuchaj się w słowa. Nie grają byle czego do kotleta – zapewniała. - Wpadłam w ich teksty, gdy słuchałam nocami radia. Autorzy tekstów są bardzo inteligentni i mają pojęcie o wielu sprawach. Warto posłuchać – nie miała pojęcia, czy taki rodzaj muzyki mu odpowiada, no ale… wóz, albo przewóz.
    Gdy Eitri zagadnął o towarzystwie, poczuła, że się czerwieni i to chyba nie z powodu wina. Nie chciała, by wyglądało to tak, jakby celowo dała dwa bilety. Chciała, by zaprosił kogoś jeszcze, ale nie myślała o sobie, absolutnie. Tak naprawdę nie potrzebowała wejściówki, bo mogła skorzystać z przepustki służbowej, ale jeśli przyjaciel chciał, nie mogła odmówić.
    - Ei, jesteś taki uprzejmy – odparła. - Możesz zaprosić kogoś innego, naprawdę – widząc jego minę, dodała szybko. - Ale jeśli naprawdę chcesz się zaznajomić z faktami i ciekawostkami, to się podzielę wiedzą – zapewniła.
    - Dziękuję, to naprawdę bardzo miłe – co mogła innego powiedzieć? Chciała spędzić z nim trochę więcej czasu. Rzadko mogli mieć takie okazje, a poza tym… nikt nie wiedział, co przyniesie przyszłość.
    Zapytana o dolewkę wina, zaczęła się zastanawiać, ale widząc jego wiszącą w powietrzu rękę, natychmiast dała znak, że może to zrobić.
    - Poproszę – powiedziała. - I właśnie, w temacie koncertów i muzyki. Czego słuchać? Co lubisz, czego unikasz? - zapytała, wpatrując się w mężczyznę.
    - Ja osobiście mam dziwny gust. To znaczy… słucham prawie wszystkiego po trochu.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Wiedział, że jeśli Amalia zdecyduje się na próbę swoich sił w nowym zajęciu, będzie ją wspierał i jeśli tylko okaże się, że potrzebna jest jej pomoc, wyciągnie rękę bez wahania. Sądził, że to kolejny z ważnych etapów w jej życiu i powinna pójść za marzeniami. Czasami podobne decyzje potrafiły zmienić naprawdę wiele w podejściu do życia – dawały inną perspektywę i pomagały otworzyć się na nowe doświadczenia. Wierzył w jej siły i był pewien, że poradzi sobie z takim wyzwaniem. Miała talent, o czym przekonał się dzisiaj na własnej skórze i nie omieszkał wyrazić swojego zachwytu raz jeszcze, prosząc ją o dokładkę wypieku. Zapewne, gdyby nikt na niego nie patrzył, pochłonąłby połowę okręgu, lecz stopował się, by nie pokazywać zupełnie złych manier i obżarstwa, do którego był skłonny.
    Uśmiechnął się, gdy pochwaliła działanie Ivara. Najbardziej przerażała go w podobnych wydarzeniach konieczność rozmowy z obcymi ludźmi – w taki sposób nie lubił się angażować i zwyczajnie nie umiał prowadzić pogawędek na przypadkowe tematy. Brakowało mu wrodzonego dążenia do podtrzymywania wymiany zdań, dlatego bardzo szybko ucinał, co zwykle odbierano jako przejaw braku uprzejmości. Imprezy studenckie lubił, bo zwykle opierały się na tańczeniu w klubach i na piciu alkoholu, jeśli dobrze wymanewrował, w przeciągu jednego wieczoru odzywał się dwoma, góra pięcioma zdaniami i tyle wystarczało.
    wiedział, że Amalia nie przyniesie mu pierwszego lepszego prezentu, znał ją chyba już na tyle dobrze, by być pewnym, że zadba o każdy szczegół podarunku, a jednak jej słowa przeszły najśmielsze oczekiwania. Trzymał w rękach naprawdę niezwykłą książkę i sam mógł czuć się wyjątkowy, skoro kobieta postanowiła mu ją oddać. Był wdzięczny za ten gest, poczuł ciepło które ogarniało go powoli i dziwny spokój wstępujący w ramiona, chyba nieco się rozczulił, lecz trzymał nerwy na wodzy, by nie dać po sobie poznać chwili słabości. Zwykle nie miał problemów z okazywaniem emocji, lecz nie chciał nimi teraz burzyć dobrej atmosfery. Pogładził okładkę i kiwnął lekko głową.
    Będę o nią dbał, Amalio, bardzo ci dziękuję — wyznał i nie potrafił już zliczyć, który raz rzucał dzisiaj słowami wdzięczności. I tak wydawało mu się, że powiedział ich zbyt mało, aby wyrazić prawdziwy wymiar swego rozradowania dzisiejszym spotkaniem.
    W kwestii koncertu był pewien, że Stjernen będzie mu najlepszą towarzyszką. Wiedział też, że przyjaciółka potrzebuje takich okazji, by oderwać się nieco od szarej rzeczywistości, chciał jej w tym pomóc, dlatego nie wahał się z propozycją. Wysłuchał jej wyjaśnień z pełnią skupienia, był naprawdę ciekawy występu i powoli zaczynał czuć nieobecne od dawna podekscytowanie. Spojrzał na datę i choć ta była całkiem bliska, to jednak wiedział, że czas będzie mu się dłużył.  
    Chcę sprawdzić, wiesz lubię nowe rzeczy. Staram się być bardzo otwarty, dlatego z ogromną chęcią wybiorę się na to wydarzenie i serio, będziesz najlepszą towarzyszką, dlatego nie daj się prosić — uśmiechnął się i nalał jej wina, ponieważ zgodziła się na jego propozycję. Kiedy dopełnił zawartość, odstawił butelkę i usiadł na chwilę, choć zaraz poderwał się na powrót z krzesła i podszedł do gramofonu ustawionego na stoliku w kącie salonu.
    Cóż, mogę puścić coś z moich muzycznych klimatów. Przyznam szczerze, że słucham trochę śniących, to zamiłowanie po dziadku, ale nie myśl, że jestem jakimś specjalistą. Znam ledwie jakiś ułamek, nie żebym był znawcą. — Przeszukał półkę z ustawionymi równo winylami. Wydobył jeden z cienkich krążków i nastawił igłę, by dalej pomieszczenie spowiła przyjemna melodia. Potem usiadł na swoim miejscu wyraźnie zasłuchany. — Lubię muzykę, choć bogowie poskąpili mi słuchu, zupełnie nie umiem śpiewać, choć taniec idzie mi całkiem znośnie. I proszę cię… nie próbuj mnie namawiać, abym ci prezentował moje zdolności wokalne, nie chcę cię okaleczyć — teraz zaśmiał się dość głośno i ułożył plecy wygodnie na poduszkach, zarzucając ręce na oparcie sofy. Zadarł głowę ku górze i wpatrzył się w sufit, poruszając lekko głową w rytm melodii. — Nigdy nie bawiło mnie udowadnianie wyższości jednego gatunku muzycznego nad drugim — odniósł się do jej słów o typach muzyki, których słuchała. — Zawsze podobał mi się dobór kawałków w twoich audycjach.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Kobieta wiedziała, że prezenty są w dobrych rękach. Szczególnie książka, która wiele dla niej znaczyła. Kto wie, być może będzie znaczyć wiele dla niego. Bardzo tego chciała, stąd taki wybór. Jak wszystkie książki Amalii, także ta była w stanie idealnym, dbała bowiem o to, co trzymała na półce. Jedynym śladem po dawnej właścicielce był zasuszony kwiatek, który włożyła jako zakładkę. Nie wyciągnęła go, celowo. On należał do tek książki, pasował tam i tam go zostawiła. Nie zabrudził stron, spoczywał przed ulubionym rozdziałem Amalii.
    - Wiem, Ei – powiedziała ze spokojem. - Jestem pewna, że dobrze zrobiłam, powierzając ci ją. Obyś znalazł tam dużo wartościowych treści. Napisał ją bardzo zdolny student i wspaniały obserwator codziennego życia. Jego spostrzeżenia są ciekawe, a historie prawdziwe. Myślę, że znajdziesz w niej coś dla siebie – autor opisywał znane sobie osoby, a także zupełnie obce, które przykuły jego uwagę. Wszystko podane w zwięzłej i ciekawej formie. Nic tylko czytać.
    Ucieszyła się także z reakcji na bilety. Eitri wydawał się naprawdę uradowany, co sprawiło jej wielką radość. Starała się wpaść na coś, czego być może nikt mu nie podaruje. Były to osobiste prezenty, ale wyjątkowo jej pasowały do niego.
    - Jeżeli naprawdę tego chcesz, pójdę z tobą – odparła. - Postaram się jak najmniej gadać, ale powiem ci, że lubię sobie rzeczowo podejść do sprawy i przygotować się do opowieści o zespole i muzyce. Ale zanim zaczną grać, będzie z pewnością czas, by zaspokoić twoją ciekawość i uzupełnić wiedzę – z pewnością przygotuje się do zadania bardzo dobrze. Wiele wiedziała, a resztę doczyta.
    Podziękowała za dolewkę wina, które naprawdę bardzo jej podeszło, a potem obserwowała mężczyznę, gdy wstał i podszedł do gramofonu. Miał trochę płyt i przeszukiwał je w konkretnym celu. Widać było, że dokładnie wiedział, czego poszukać.
    - Koniecznie puść, co ci tylko przyjdzie do głowy. Jestem otwarta na muzykę, a powiem ci szczerze, że znam się trochę na muzyce śniących, bo mieszkając w Trondheim po sąsiedzku mieliśmy właśnie taką rodzinę. Najstarszy z nich, był nauczycielem muzyki. Często słyszałam muzykę poważną, lub klasyki jazzu czy muzykę filmową. Kiedy siedziałam w ogrodzie, przysłuchiwałam się tym dźwiękom i zapamiętywałam je. Wiem, że pan Valdemar już nie żyje, ale pozostawił po sobie dobre wspomnienia. Chyba to dzięki niemu zaczęłam się interesować twórczością śniących – powiedziała, zastanawiając się co im zaraz włączy Eitri.
    Kiedy usłyszała pierwsze dźwięki, uśmiechnęła się. Podobało jej się to.
    - Ja śpiewam najczęściej w kuchni, tak by mnie nikt lub prawie nikt nie słyszał – rzekła z uśmiechem. - Nie bój się, nie będę naciskać na prezentację głosu. Szanuję tych, którzy od razu mówią, że nie potrafią, lub nie chcą tego zrobić. Możesz być spokojny – zapewniła. Nie chciała, by czuł się głupio, czy coś. Nie o to chodziło.
    Upiła kolejny łyk wina i trwała w zasłuchaniu. Ukradkiem obserwowała gesty Eitriego i uśmiechała się, widząc jak podryguje w rytm melodii. To było takie naturalne i sympatyczne. Czuł się swobodnie, a o to jej właśnie chodziło. To miało być miłe spotkanie.
    - Mam podobnie, w każdym gatunku znajdą się perełki. Lubię je odkrywać i się nimi cieszyć. Poza tym nie warto szufladkować wykonawców. Najlepsi nie dają się wrzucić do jednego worka – musiała się znać na piosenkach, a przynajmniej szukać nowych i ciekawych.
    - Dziękuję, staram się – odparła. - Lubię poszukiwać nowych doznań muzycznych. Mam nawet własną ścieżkę dźwiękową dla swojego życia. Potrafiłabym dopasować utwory do kolejnych jego etapów. Oczywiście to nie jest coś, czym bym się chwaliła, ale wiesz, są takie dźwięki i teksty, które potrafią opisać uczucia czy wydarzenia. Jestem trochę zakręcona na punkcie muzyki, taka prawda – o tak, była na bieżąco z nowinkami, a i starsze dzieła odkopywała z przyjemnością.
    - Mówiłeś, że nie potrafisz śpiewać, ale z tańcem radzisz sobie lepiej. Przyznam, że mnie tym zaintrygowałeś i chciałabym to kiedyś zobaczyć – nie uszło to jej uwadze, o nie. Miała nadzieję, że kiedyś naprawdę uda jej się gdzieś przyłapać go na parkiecie. Póki co trudno jej było go sobie tak wyobrazić.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Był pewien, że wybór Amalii okaże się trafny, miał dobre przeczucie co do podarowanej książki i zamierzał zacząć ją czytać jeszcze tego samego wieczoru, bo choć miał sporą kolejkę innych pozycji, to chyba był zbyt niecierpliwy i zaciekawiony treścią owego tomiku. Póki co jednak odłożył prezent i skupił się ponownie na rozmowie, bo nie chciał, aby przyjaciółka poczuła, że jest ignorowana. I naprawdę był szczery w przypadku swojej decyzji o propozycji wspólnego wyjścia na koncert.
    Kiedy opowiedziała o historii swojej pasji muzyką i o sąsiedzie, który był śniącym, ucieszył się, że również pozostaje otwarta na niemagicznych. Jego rodzina zawsze pozostawała w dobrych stosunkach z rodzinami, w których nie było zdolności, a także w niczym nie umniejszała podobnym osobom rodzącym się w rodzinach galdrów. Mimowolnie pomyślał o Fenrissonie, czasami zapominał, że mógł się mierzyć z brakiem przychylności społeczeństwa. Czułość na takie kwestie starał się im wpajać zarówno dziadek, jak i babcia, Halard sam chętnie nawiązywał liczne znajomości i z zamiłowaniem zbierał sprzęty niemagiczne, stąd pokaźna kolekcja, którą mieli obecnie w domu. Również winyle pochodziły z dziadkowych zbiorów, choć sam je nieco uzupełnił w ostatnich miesiącach.
    O, to ciekawe. Ja lubię ich muzykę chyba dzięki dziadkowi, przepada za takimi klimatami. Też dzięki niemu orientuję się całkiem dobrze w świecie niemagicznym. Wiadomo, nie jestem znawcą, ale coś tam wiem. — Wyjaśnił jej jeszcze źródło swojej wiedzy i zasłuchał się ponownie w puszczonej melodii. Kojarzyła mu się ze słonecznymi wakacjami i chwilami z lat wczesnej młodości, bardzo często spędzał wtedy samotne chwile przy akompaniamencie ulubionych wykonawców. Tak najlepiej mu się odpoczywało i odzyskiwał dzięki temu utracone siły. — Ja lepiej, abym w ogóle nie zaczynał śpiewać. Naprawdę, marnie mi to wychodzi i zawsze miałem problemy z tym w szkole. Owszem, nauczyciele wpisywali mi jakieś oceny, ale nigdy nie mogłem przeżyć tremy, która mnie dodatkowo łapała, to naprawdę koszmarne wspomnienia — przyznał i wypił znów trochę wina. Bawił się naprawdę dobrze i czuł się swobodnie, dlatego dość łatwo przychodziły mu takie zwierzenia. Kiedy zaś Amalia powiedziała, że ciekawi ją to, jak tańczy, zaśmiał się. Czuł, że będzie zdziwiona, bo nie wyglądał na człowieka przepadającego za taką formą zabawy, tymczasem naprawdę była to jedna z aktywności, które  naprawdę lubił podczas imprez.
    Może kiedyś będziesz miała to szczęście — stwierdził tylko tyle i zaraz znów zaczął bujać się lekko w rytm puszczonej muzyki. — Zaciekawiłaś mnie tym wyznaniem… — wrócił zaraz do jej wcześniejszych słów tyczących się piosenek dopasowywanych do niektórych etapów jej życia. — Jeśli kiedyś będziesz chciała, to chętnie się dowiem, jakie utwory są dla ciebie tak istotne, ale to tylko, jeśli poczujesz taką potrzebę dzielenia się tym… to dość osobiste, wiem, dlatego nie nalegam — zaraz wyjaśnił jej, że nie miał nic złego na myśli.


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Eitri znał się trochę na tym, ucieszył ją. To było coś, co dodatkowo ich łączyło. Muzyka była dobra na wszystko, w każdej chwili można było znaleźć dla siebie jakiś kawałek, który mówił coś o nastroju czy emocjach. Dla niej to był bardzo istotny element życia.
    - Och, śniący mają wielu doskonałych zespołów, czy wykonawców. Nie uważam się za kogoś, kto wiele o tym powie, ale ja muszę mieć jakieś pojęcie na ten temat, co dla mnie jest przyjemnością – przyznała. Mogli by sobie długo opowiadać o albumach ulubieńców, to był świetny temat do rozmowy, ale może znajdą jeszcze kiedyś dobrą okazję, by sobie pomówić o tym. A może nawet koncert? Zapewne będzie czas przed, by sobie pogawędzić nie tylko o zespole, który miał wyjść na scenę.
    - Ja lubię śpiewać, ale nie publicznie. Chociaż… kto mnie tam wie, jak będzie na koncercie. Znam tyle tekstów na pamięć, że aż byłoby stać i milczeć. Wierzę, że wiele osób będzie zaangażowanych w oprawę i nastrój. Poza tym wierni fani zawsze są gotowi do wtórowaniu wokalistce – przynajmniej tak było, gdy miała okazję już być na występach i dobrze się bawił tamten tłum. Oczywiście, co innego występy w plenerze, na festiwalu, a co innego w zamkniętej hali widowiskowej.
    - Na szczęście już nikt nie może cię zmusić do śpiewu – nawet ona. Dobrze wiedziała jak to jest nie być pewnym siebie w jakiejś kwestii, więc nie miałaby serca zmuszać go do prezentacji. Nucenie podczas gotowania czy po prostu słysząc jakąś dobrą piosenkę to nic takiego, ale nie każdy chciał się popisywać przed innymi.
    - Liczę na jakiś wspólny taniec – mówiła szczerze. Miała nadzieję, że dane nie tylko będzie jej obserwacja, ale przede wszystkim prezentacja umiejętności z nią. Osobiście czuła, że nawet jeśli by go podeptała – tak rzadko tańczyła – nie skarżyłby się nikomu. Ale nie było chyba aż tak źle. Sama nie nazwałaby siebie mistrzynią tańca, ale beztalenciem też nie była.
    Słysząc o podzieleniu się własną listą piosenek, spuściła nieco wzrok. Miał rację, to było bardzo osobiste, ale z pewnością było w tym kilka pozycji, które mogłaby zdradzić od razu. Niemniej jednak postanowiła zachować to w tajemnicy. Przynajmniej na jakiś czas.
    - Jesteś na dobrej drodze ku temu. Hmmm, może nawet będę ci jakoś podsyłać partiami kilka piosenek. Wiesz, zrobię listę, którą wyślę ci w listach, z wyróżnionym tekstem, który mówi o tym, co czuję. W zależności od humoru – tak, to nie był zły pomysł. Od czasu do czasu może coś podesłać, bo dlaczego nie? Lubiła pisać listy. Chyba, że znów się spotkają, wtedy wręczy coś osobiście.
    - Słuchasz dobrej muzyki, możesz włączyć coś jeszcze. Nie krępuj się, wybierz coś, co poprawia ci nastrój, albo jest po prostu ci bliskie – zachęciła.
    I tak słuchali muzyki, wymieniając się spostrzeżeniami czy wiadomościami. Amalia popijała wino, które zagryzała czasem przygotowanymi smakołykami, które podstawił jej Eitri.
    Siedziała tak, słuchając uważnie, a podczas jednej z piosenek przymknęła oczy, tak urzeczona.
    Wszystko byłoby świetnie, bo piosenka była długa, z mądrym tekstem, ale to wino… no cóż, przysnęła sobie chwilkę przez nie. Kiedy się ocknęła, słyszała już coś innego niż to, co jeszcze niedawno analizowała w myślach. Zmieniła pozycję, bo wcześniej podpierała się na łokciu, no i dostrzegła – chyba – rozbawioną minę Eitriego.
    - Przepraszam, ale… - przetarła oczy. - To przez wino, nie muzykę – wyjaśniła.
    - Tylko się nie śmiej, głupio mi – oczywiście, że tak było, ale w pewnym momencie sama się zaśmiała. Zrobiło się nieco dziwnie, bo naprawdę nie chciała tam usnąć. Dobrze, że się ocknęła w porę, a nie zasnęła głęboko, stając się problemem. - Ile piosenek przespałam?
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Zmuszanie drugiej osoby do uzewnętrzniania się było rzeczą najgorszą, dlatego nie nalegał. Nie lubił naciskać, swoją propozycję traktował raczej jako bardzo swobodną zachętę, chcąc okazać jej zainteresowanie tym, co robiła i w jaki sposób zapamiętywała chwile ze swojego życia. Wydawało mu się to niezwykłe, on sam kojarzył niektóre piosenki z pewnymi wydarzeniami, podobnie miał z filmami czy innymi drobiazgami uruchamiającymi wspomnienia. To było niezwykłe uczucie i nieoczywiste skojarzenia faktycznie czasami mogły powodować dyskomfort, gdyby ktoś chciał je koniecznie poznać. Nie powiedział nic więcej, kiwnął tylko głową w podziękowaniu, nie chciał, by czuła się w jakikolwiek sposób zobowiązana do ciągnięcia jego pomysłu – mogła być wprawdzie pewna, że dochowa tajemnicy, ale ponaglać też nie zamierzał. sam nie lubił, gdy ktoś bardzo przyciskał, wolał naturalny bieg zdarzeń i spontaniczne ujawnianie przed kimś kolejnych skrawków z życia. Kobieta wiedziała już o nim dość dużo i za każdym razem opowiadał jej nawet o najtrudniejszych elementach z własnej, nieprzymuszonej woli. Dzięki temu właśnie ich znajomość była tak autentyczna i czuł się w niej dobrze, co nie zdarzało mu się dość często.
    Poproszony o włączenie jeszcze jednej piosenki, zgodził się i wybrał ze zbioru inny krążek, na którym delikatnie ułożył igłę i pozwolił, by melodia wypełniła pomieszczenie. Zatopił się we własnych myślach, gdy wrócił na kanapę i chyba dlatego nie zauważył, że powieki Amalii stają się coraz cięższe i przyjaciółka wreszcie usnęła. Było mu dobrze i naprawdę cieszył się z okazji do takiego świętowania, oparł brodę na dłoni i zatopił spojrzenie w krajobrazie za oknem, wieczorna szaruga przechodziła już w noc, a na ulicach połyskiwały latarnie. Ocknął się dopiero wtedy, gdy utwór się skończył i kolejna melodia, nieco głośniej i żywiej niż poprzednia, ocuciła go skutecznie. Wtedy też zwrócił uwagę na kobietę i uśmiechnął się pod nosem. Nie miał serca jej budzić – wydawała się taka spokojna i odprężona. Wiedział, że musiała poświęcić wiele energii na przygotowanie dla niego prezentów, a także, że praca wymuszała na niej wczesne pory wstawania, stąd miała prawo czuć obecnie zmęczenie. Nie miał jej tego za złe. Zajął się w tym czasie, dalszym rozkoszowaniem muzyką  oraz jej wypiekiem, ponieważ odkroił ostrożnie jeszcze porcję. Od dawna nie spędzał tak przyjemnie swoich urodzin, nie sądził, że spotka go jeszcze coś tak dobrego. Był wdzięczny, zarówno Amalii jak i Safowi i Ivarowi. Ostatnio czuł nawet mocniejsze uderzenie serca, gdy myślał o matce – bardziej wyrozumiałej, niż zdołał ją zapamiętać. Dzięki temu wszystkiemu świat stawał się bardziej przyjaznym miejscem, a on czuł lekkość na duszy, nie tłamsił się ze złymi emocjami i widział, że jest szansa, by jeszcze działy się wokół niego dobre rzeczy.
    Dopił wino i skończył tort, myślał jeszcze trochę, co powinien w tym momencie zrobić, ale Amalia otworzyła oczy, była wyraźnie zakłopotana całym zajściem, on uśmiechał się tylko życzliwie.
    Naprawdę nic się nie stało. — Nie chciał jej przecież wyrzucać chwilowej słabości. — To nieistotne — zaśmiał się, gdy zapytała, jak długo spała. Podniósł się z kanapy i zaczął zbierać puste talerzyki, by salon stał się na powrót w miarę uporządkowany.
    Dalsza część wieczoru płynęła im niespiesznie, czuł, że mogliby rozmawiać bez końca, choć pora zrobiła się naprawdę późna. Podziękował jej za wizytę i zaproponował, że odprowadzi. Wiedział, że Midgard bywa ostatnimi czasy mało przyjaznym miejscem. Bał się o nią i może ktoś posądziłby go o nadmierną troskliwość, lecz nie mógł zaniechać swych obowiązków nawet w dniu, gdy świętował (kolejny raz) swoje urodziny.

    Ama i Ei z tematu


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.