Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    07.12.2000 – Sala treningowa, Krucza Straż – I. Soelberg & E. Soelberg

    3 posters
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    07.12.2000


    W kalejdoskopie dni ulotnym bywały chwile szczęścia i radości, momenty, w których prawdziwie czuł rodzinne ciepło i aurę spokoju, te doceniał w swej przemijalności, lecz tęsknił za nimi, gdy praca i obowiązki nakazywały posłuszeństwo, wyrabiając rytm, którego trudno przerwać, nakazując ciągły bieg za czym, lub za kim? To nie było istotne. Nie dla niego, bo gdy padał rozkaz, gdy komenda od naczelnego zwierzchnika spływała równymi literami na pergamin, czy też słownie w cztery oczy wypowiadana była, przyjmował ją, bez zmrużenia okiem, szarość tęczówek jaśniała, ze skrytego podekscytowania, zdradzając zaangażowanie i oddanie, którego najczulszy kochanek nie potrafiłby odzwierciedlić, nie kiedy to praca była wszystkim, a życie prywatnie, okrutnie zaniedbywane krążyło wokół mieszkania – swoistego azylu, komnaty myśli i pragnień – oraz brata, który przemykał, niby cień, niby duch, na drugim planie zbyt często, pomijany. Wyrzuty sumienia tłumił w piersi, smutek związany z zaniedbywaniem tej więzi, jaka istniała między nimi od chwili narodzin i nieprzerwanie, trwała pomimo licznych burz i sztormów. Wiedział, że wybaczy, że nie czuje się osamotniony, bo gdyby pierścień ochronny podarowany, niegdyś zajarzył się ostrzegawczo, bez chwili namysłu pospieszyłby bratu na pomoc, odszukał i sprowadził bezpiecznie do domu. Tym był dla niego Eitir, to stanowił swą obecnością w życiu wysłannika – stabilność i ciepło domowego ogniska.
    Wystosowane wieczorną porą, przy szklaneczce brandy pitej z należną jej dystynkcją w blasku języków ognia zapytał wprost siedzącego przed nim brata, czy nie zatęsknił, czy nie brakuje mu tej jakże przyjemnej i podnoszącej na duchu rywalizacji. A widząc, w błękicie oczu smutek i nostalgię, uśmiechnął się tajemniczo i skinął głową, że i owszem jemu też brakuje tych chwil. Niemal, bez słów zrozumieli się, a ogień jakby czując rosnącą w ich sercach radość, zajarzył się weselej i zatańczył na drewienku.
    Umówieni na godziny późnopopołudniowe i wpadające w wieczorną porę mieli stawić się w podziemiach. W ciągu dnia robota papierkowa szła mu niezwykle mozolnie, a wypełnianie rubryczek, było nużące i drażniło. Kawa nawet nie pomogła, ani przerwa na fajkę. Czuł, że potrzebuje ruchu, a ta stagnacja sprawia, że zaraz zamieni się w stalagmit, to by się pani sprzątaczka zdziwiła, gdyby go ujrzała w formie skalnej, acz wiadomo, nie od dziś, że starszy z braci Soelbergów, nie posiadał czegoś tak trywialnego i bezużytecznego jak serce w swej emocjonalnej formie, naturalnie. Bo organ jako taki, raczej miał. Wiele mitów narosło wokół jego osoby, jeszcze więcej plotek, acz czy się tym przejmował? Niespecjalnie wychodząc, z jakże słusznego założenia, że nieważne jak, ważne by mówili.
    Przebrany i po zaliczeniu krótkiej, acz dynamicznej rozgrzewki, oczekiwał na przyjście brata. A kiedy jego ciemny czerep zawitał w murach sali treningowej, posłał mu uśmiech, wielce wymowny i zachęcający.  
    Rusz ten kościsty zadek, bo mnie tu emerytura zastanie – odrzucił ręcznik na liny i wyszedł na środek ringu.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Treningi, przed którymi wzbraniał się przez długi czas, powoli na nowo wchodziły mu w krew. Był to raczej proces mozolny, jednak przynosił owoce. Wciąż wprawdzie znacznie odstawał od swojego brata, choć nigdy właściwie nie stawiał sobie za punkt honoru, by być od niego w tej kwestii lepszym. Zwykle jednak rozchodziło się o słodki smak wygranej, osiadający na podniebieniu niczym gęsta melasa. Nie potrafił wyzbyć się tej szczypty rywalizacji i ogników zapalających się w błękitnym macie tęczówek, ilekroć szło o stawanie w konkury, niekoniecznie polegając tylko i wyłącznie na sprawności fizycznej. Sparingi w czasie jego rekonwalescencji były raczej rzadkie i wykręcał się jak mógł, pozostawiając swe ciało w stanie permanentnego rozkładu. Teraz chyba trochę tęsknił, co poczuł przy ostatnim spotkaniu na ringu – odświeżającym i niezwykle pomocnym, jak zdołał zorientować się niedługo po nim. Rutyna zawsze działała na niego bardzo dobrze, gdy nastawał chaos, Eitri zwykle gubił się, tracił czas na zupełnie niepotrzebne rozmyślanie i układanie drobnych elementów rozrzuconych w nieładzie.
    Wyjście w teren było dobrą rozgrzewką przed dzisiejszym spotkaniem. Wyjątkowo nie przepadł za biurkiem, co zdarzało się nad wyraz często i zwykle odbijało się żartem w rozmowach z Ivarem. Życie w tak niespokojnych czasach wymagało podwójnych starań i troski o to, aby swoje obowiązki wypełniać z należytą sumiennością i odpowiedzialnością. Ostatnio schodził ku sali treningowej jak na skazanie, przeładowany negatywnymi emocjami i obawami, bo wiedział, że za zaproszeniem wysłannika kryło się drugie dno, podszyta urazą potrzeba, by dać nieznośnemu smarkaczowi należytą nauczkę. Teraz jednak sytuacja wyglądała inaczej i dyktowana była  wspólną chęcią, by wciąż szkolić swe umiejętności dla dobra całej organizacji. Tęsknił za wspólnymi treningami, co przyznał odważnie, cenił sobie podobne chwile w ich ułożonym, przepełnionym obowiązkami życiu.
    Przebrał się szybko, narzucając ciemną koszulkę i spodnie, zabierając resztę, najpotrzebniejszych rekwizytów, by cała walka przebiegała z poszanowaniem podstawowych norm i zasad bezpieczeństwa. Gdy był już na miejscu, Ivar czekał nań i najwyraźniej nie zamierzał więcej mitrężyć czasu. Rzucając w kierunku Ei zaczepne słowa, doczekał się śmiechu, zduszonego w dłoni, choć po jego opanowaniu, na twarzy Soelberga wciąż tańczył wyraźny, złośliwy uśmiech.
    Wybacz, zupełnie zapomniałem, że tobie pozostało już tylko oczekiwanie na emeryturę. – Jak zwykle kąśliwie wypowiadał się na temat wieku brata, jakby nie dwa lata, a całe dwie dekady oddzielały od siebie dni ich narodzin. – Może to nie kwestia mojego zadka, a tego, że twój metabolizm już tak wyśmienicie nie pracuje, co? – dodał jeszcze przekornie, ściskając w dłoniach butelkę z wodą. Upił z niej nieco, po czym pozostawił poza linami. Sam wskoczył na maty i spojrzał w kierunku wysłannika. Podszedł jeszcze bliżej, na odpowiednią odległość i kiwnął ku niemu głową. Nie zamierzał wdawać się dalej w niepotrzebne gadki, nim wyprowadził pierwszy cios. Nieco zachowawczo, jednak czysto. Pięść świsnęła w powietrzu, gdy doskoczył energicznie i uderzył w kierunku ramienia.

    Celność: git
    Atak: 40+20+2=62


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 40

    --------------------------------

    #2 'k6' : 3
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Biel gładkiej ciasno przylegającej do torsu koszulki sportowej silnie kontrastowała z karnacją wysłannika, ten sporadycznie zakładał na siebie, coś innego koloru niżeli czerń, tudzież bliskie jej odcienie i inne kolory podchodzące pod ogólnie ujęty synonim „ciemnych barw”, lubił je, naturalnie biel, jak i błękit pasowały mu równie dobrze, acz były zarezerwowane na wyjątkowe okazje, mowa tu głównie o koszulach w tych kolorach, a w szczególności, przy tym drugim musiała być, doprawdy niecodzienna sytuacja, aby go w takowej kreacji ujrzeć. Trudno orzec, skąd brała się ta mania kolorystyczna, lecz już od najmłodszych lat przejawiał, ku niej swe zapędy, nie będąc przy tym roszczeniowy i wybredny, dla ubrań, jakie kupowała mu matka. Bart prawdopodobnie wzorując się na nim, a także dziedzicząc pewną estetykę i elegancję, zazwyczaj potrafił dopasować ubiór do okazji i prezentować się godnie względem swej pozycji, jak i tego co reprezentował. Nawet tu, na sali treningowej, wśród maszyn, mat, worków i drążków, obaj prezentowali się przyzwoicie, eleganccy w sporcie. Co jednak znając, życie ulegnie zmianie, po wymianie kilku ciosów. Gdy policzki pokryją się karmazynem zmęczenia, a oddechy zrównają się z biciem rozkołatanych serc, kiedy pierwsze strużki potu spłyną wzdłuż linii szczęki pokrytej cieniem zarostu, gdy któryś z nich padnie na deski, a dokładnie ułożone włosy rozsypią się pod siłą uderzenia. Tu nie dbali o szczegóły, o wizerunek, tu liczyła się ciężka praca, koordynacja, refleks i zrozumienie. Współpracując ze sobą, podczas licznych misji, częstokroć łapali się na niemal telepatycznej wymianie myśli, jakby stanowili jedne organizm, który doskonale wiedział, co i jak robić. To była kooperacja, ale ta nawet najskuteczniejsza wymagała treningu, pogłębiania więzi zaufania i wzajemnego szacunku. W tym rodzeństwie trudno o harmonię, w spokojne dni, niczym niesprowokowani, potrafili wybuchnąć, zamieniając krajobraz aury w mieszkaniu, na iście postapokaliptyczny, lecz równie szybko gniew przemijał, a tytularna fajka pokoju, była skręcana i palona. Byli zbyt często swymi przeciwieństwami, jednakże to pozwalało im na tak wiele scenariuszy, na tak wiele myśli i podejść do prowadzonych spraw. Wreszcie trudno nie odnieść wrażenia, że potrafiliby działać, bez słowa  w ogniu najintensywniejszych działań, harmonijnie i zgodnie. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy żart opuszczał usta brata. Teatralnie zapraszał go na ring.
    Fakt, emerytura, wiesz, czasem myślę, że prędzej zginę, niż jej doczekam, bogami, a prawdą, to wcale realny scenariusz – uśmiechał się, kiedy Ei wyprowadzał cios, ten grymas nie zmienił się, nawet w chwili trafienia. Garda momentalnie zesztywniała, a wysłannik po chwili odwdzięczył się prawym prostym.
    Wychodziłeś, gdzieś ostatnio, prywatnie? – Zapytał, wiedziony, a jakże ciekawością.

    Obrona: nieudana
    Atak: 37+24=61
    Celność: pomyślna
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 5
    --------------------------------

    #2 'k100' : 37

    --------------------------------

    #3 'k6' : 2
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Wyprowadzony cios dosięgnął jednak brata, co wywołało na twarzy Eitriego momentalne zdziwienie podbite w ostateczności szelmowskim uśmieszkiem. Nie dał się jednak zwieść pierwszemu sukcesowi, gdyż nie przesądzał on w żadnym wypadku o dalszej potyczce. Trzymał się wciąż w bezpiecznej odległości, śledząc ruchy Ivara z największym skupieniem.
    Głupoty gadasz, Ivar – rzucił, niechętnie dopuszczając ku sobie wizję starszego Soelberga. Wiedział, że to jedna z naturalnych cen za fach, któremu się oddawali, zwłaszcza gdy bfunkcjonariusz zasilał szeregi wysłanników. Wciąż jednak żywił w sobie nadzieję, że podobny los nigdy nie spotka najbliższej mu osoby. Dziś był gotów stwierdzić, że w sytuacji największego zagrożenia, rzuciłby się za nim w ogień bez wahania, narażając własne dobro, byle chwycić pomocną ręką i pomóc wyjść cało. Nie wyobrażał sobie tego świata bez obecności brata. Szczęka poruszyła się nerwowo, pociągnął nosem i potrząsnął głową, by powrócić do rzeczywistości.  
    Pytanie, które zawisło w eterze najpierw spotkało się z odpowiedzią w postaci ciszy i głośno wydychanego powietrza, gdyż korzystał jeszcze z możliwości pełnego oddechu, nim wysiłek miałby faktycznie zagościć w jego ciele. Drganie uderzenia na powierzchni dłoni pulsowało jedynie przez ułamek sekundy i po chwili nie czuł już w ogóle, że kiedykolwiek wystosował cios – był on mimo celności, zupełnie nieszkodliwy, wyprowadzony na rozgrzewkę. Tym razem nie było śladu po buzującej w nim złości, więc i każdy z korków zdawał się bardziej zrównoważony i przemyślany, a to liczyło się wyjątkowo w ich pracy. Czasami zapominał jak bardzo zgubne bywały kumulowane w sobie emocje, jak zniekształcały trzeźwy osąd i pchały ku decyzjom, których następnie można było tylko i wyłącznie żałować.
    Nie mógł w nieskończoność unikać odpowiedzi. Wcale nie dziwił się, że próbuje wybadać, co działo się w jego życiu, prawdopodobnie wiedziony nie tylko ciekawością, ale i obowiązkiem, bo wciąż roztaczał nad nim swój opiekuńczy klosz. Ponad rok… tyle minęło od momentu, jak zamieszkali razem, od wspólnej wyprawy, od braku nadziei na powrót do normalności.
    Zmrużył oczy, taksując wysłannika przelotnym spojrzeniem. Odgarnął z czoła kosmyki włosów i zaśmiał się.
    Ja? Przecież wiesz, że większość czasu spędzam w domu. Nic w tym aspekcie się nie zmieniło. – Wzruszył ramionami, balansując miękko na ugiętych nogach. – No ale – zawahał się – mam przed świętami kilka zaplanowanych wyjazdów – przyznał nareszcie i spróbował obronić się przed uderzeniem. Pięść brata musnęła go jedynie, pozostawiając czerwony, delikatny wykwit na fakturze skóry. Cmoknął. Na ten moment trening zdawał się raczej pieszczotą, niż wymianą faktycznych, silnych ciosów. Następny spadający na Ivara atak wyrzucił z chirurgiczną precyzją, uderzając go w tułów.

    obrona: nieudana
    obrażenia: 61-(20+25+2)=14
    atak: krytyczny sukces
    siła: 17+5+2+20=44


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 25

    --------------------------------

    #2 'k6' : 5

    --------------------------------

    #3 'k100' : 17
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Sam mnie odsyłasz na emeryturę, więc kto tu gada głupoty, Eitri? – uśmiechnął się, przymilnie do brata, widać ten dawno nie zaglądał do żadnej książki, bo umysł jak i dowcip przytępił mu się nieco. Nie było rady, musiał żyć z marudnym bratem, chociaż czasem miał ochotę wyrzucić go przez okno, to jednak na dłuższą metę, był całkiem znośny, zwłaszcza kiedy go w domu nie było.
    Obserwował jego kroki, ten kaczkowaty chód, który nazywa: „pracą nóg” gdyby dziadek go widział, prychnąłby donośnie i skrytykował postawę. Siłownię i jakąkolwiek aktywność fizyczną Ei wykonywał raczej z musu, niżeli przyjemności, to było widoczne w jego obrazie i mowie ciała, nie miał mu za złe, iż nie dba aż z taką pieczołowitością o siebie grunt, iż robił, dosłownie „cokolwiek”, aby być w jakiej takiej formie, wielu mu podobnych siedziało, tylko za biurkiem, a gdy przychodził pościg lub drona sprawa wymagała aktywności fizycznej narzekali, że są na to za starzy, że ich strzyka w kręgosłupie, czy tam kolanie, przedstawiając sobą obraz mizerny i pożałowania godny.
    Grymas, tym był uśmiech, jakim obdarzył Ei, kiedy ten ponownie zarechotał i przedstawił mu dość klarownie odpowiedź na zadane pytanie. Nie wiedział czego, mógłby się spodziewać, ale miał, ba liczył, że coś się zacznie kręcić w życiu towarzyskim brata, coby duchy nie były jedynymi, których głosów mógł słuchać i na których obecność był zdany. Co prawda jeśli nie miał przekonania do kontaktów ze znajomymi, tudzież nie czuł się na siłach, to nie zmuszał, go wszakże, ale wizja miłego wieczoru, przy piwie, czy koniaku, to całkiem dobra opcja, zwłaszcza po całym dniu spędzonym za biurkiem?
    Mizernie, szkoda, liczyłem, że znów zaczniesz się z kimś spotykać, że wrócisz do formy i pod tym względem – westchnął, nieco teatralnie, ale nie spuszczał wzroku z młodszego brata, przyszli walczyć, a rozmowa była tylko dodatkiem. – Co prawda, może faktycznie lepiej byś skupił się teraz głównie na sobie, może to ci dobrze zrobi? – Nie wiedział, co kryje się pod łepetyną brata, jakie myśli spędzają mu sen z powiek, lecz obraz ten był na tyle delikatny, iż wolał nie naruszać jego struktury. – Gdzie ten wyjazd planujesz? – Zapytał, wiedziony ciekawością nim z łatwością uniknął uderzenia wystosowanego przez rywala i sam przyskoczył, rewanżując się z tym samym.  

    Obrona: udana
    Atak: 91
    Celność: pomyślna
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości

    #1 'k100' : 75

    --------------------------------

    #2 'k6' : 2

    --------------------------------

    #3 'k100' : 67
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Westchnął jedynie, darowawszy sobie jakikolwiek komentarz. Dłoń musnęła Ivara jedynie nieznacznie, kolejny z ciosów był pozbawiony przekonania. Ich potyczka wciąż przypominała jedynie dziecięcą bójkę. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, musiał postarać się bardziej, bo obecnie okazywało się, że formę miał gorszą, niż kilka tygodni temu. Odsunął się od brata asekuracyjnie, chcąc złapać oddech. Spojrzał nań z rozbawieniem, gdy usłyszał słowa rozczarowania. Owszem, dochodził do siebie, ale wiele rzeczy potrzebowało jeszcze odrobiny czasu. Nigdy nie przeczył, że zaniecha poszukiwania szczęścia – wiedział, że wiele straci, jeśli kolejny raz podda się czarnym myślom. Jakkolwiek mógł wyglądać na człowieka doszczętnie zrujnowanego i pogrążonego w czarnej rozpaczy, wciąż tliło się w nim ogromne łaknienie akceptacji i wytchnienia; odnalezienia własnego miejsca, w którym czułby się naprawdę bezpiecznie. Kiedyś sądził, że wszystko to miał, choć miraż musiał w końcu upaść, i być może powinien być wdzięczny, że stało się to właśnie rok temu, że farsa ta nie była ciągnięta dalej, na siłę, by mógł chwalić się wydmuszką dobrego życia.
    Nie martw się, braciszku. Mój romantyzm ma się całkiem dobrze, muszę jedynie wyczuć moment, wszystko w swoim czasie i lepiej nie kracz, bo znowu będziesz miał mnie po dziurki w nosie – stwierdził przymilnie, nie kryjąc się z własnymi zapędami. Skostniała dusza potrafiła żarzyć się prawdziwym uczuciem, potrafiła dawać upust emocjom w najróżniejszych gestach, pogrążona w burzliwym oddaniu, palącym wszystko na swej drodze. Eitri potrafił przepaść, pozbawiony racjonalnego osądu otoczenia i był gotów stwierdzić, że tego Ivar najbardziej nie potrafił w nim znieść, choć były to jedynie domysły wysnuwane na podstawie jego relacji z potencjalnymi obiektami zainteresowania młodego Soelberga.
    Oficer odgarnął przydługie kosmyki z czoła i przygotował się do konieczności odepchnięcia ataku. Osłonił się jednak zdecydowanie zbyt późno, czując piekący ból uderzenia, za którym szło chwilowe zamroczenie i splątanie nóg. Mata pochłonęła donośny huk upadającego ciała, w ostatniej chwili podparł się rękoma, by nie rozkwasić twarzy. Tym razem nie pozwolił sobie na wyduszenie przekleństwa przyklejającego się do języka, świadom że folguje sobie zbyt często, a jego słownictwo często przypomina najzwyklejszy, pospolity śmietnik. Otarł wilgoć z brody, próbując podźwignąć korpus.
    Trondheim i… Karelia – wymamrotał niewyraźnie, musiał splunąć nadmiarem śliny. – Do Trondheim ze znajomą, obiecałem jej pomoc w rozwiązaniu pewnej sprawy. Chciałbym… chciałbym na nowo zacząć korzystać bez obaw z moich umiejętności medium. To nic zawodowego, zgodziłem się na prywatne wsparcie – wyjaśnił dość pospiesznie i stanął na równych nogach. Wysłannik wiedział, że od czasu wypadku Eitri miał dość skomplikowane relacje ze swoimi zdolnościami. – A drugi wyjazd, to taki mały urlop z Safírem – wyrzekłszy te słowa, wlepił w oblicze brata badające spojrzenie, wiedział w jakich relacjach pozostawał z Fenrissonem. – Chciałem oprowadzić go po okolicach Pielinen – wzruszył ramionami, maskując ekscytację płynącą ze świadomości kilku dni wolnych spędzonych w towarzystwie przyjaciela. Strzepał z siebie resztki kurzu i ułożył ręce oraz nogi we wzorowej, wyćwiczonej pozie zwiastującej chęć ataku.
    Ivar? – zagadnął niepewnie – bo zbliża się Jul – nagle brzmiał jak małe dziecko, które wstydziło się przyznać do skrywanych myśli – myślisz, że powinienem pojechać do domu? Że mama… – ostatnie ze słów raniło podniebienie pomimo miękkości, z jaką je wypowiadał. Raniło, bo zdawał sobie sprawę z własnych grzechów jakich dopuścił się względem rodzicielki. Decyzja o odwiedzeniu Göteborga kiełkowała w jego sercu nie od dzisiaj, jednak bał się panicznie spełnienia tej potrzeby. By ukryć zmieszanie i wykwitający na twarzy rumieniec zawstydzenia, doskoczył w sekundzie do Ivara, jednak zdenerwowanie zaburzyło celność ciosu.

    Obrona: nieudana
    średnie obrażenia po raz pierwszy
    Atak: 60+20+2-15=68


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 20

    --------------------------------

    #2 'k6' : 6

    --------------------------------

    #3 'k100' : 61
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Nie kraczę, ja się tylko o ciebie martwię – westchnął ciężko, nim wyminął efektywnie i efektownie postać rywala, tańcząc w ringu, dominował starcie, starając się wyprzeć presję na przeciwniku, by ten przełamał impas i skoczył z kontrą, była to w gruncie rzeczy zabawa, zabawa dużych chłopców, gdzie lała się krew i zostawały otarcia na ciele, kiedy przed laty bili jako dzieci, nikt nie biegał jak oparzony, by rozdzielać walczący, owszem matka panikowała i krzyczała, dlaczego sobie to robili? Ale i ona rozumiała, że było to jak najbardziej naturalne zachowanie w rodzeństwie, zwłaszcza takim. Nigdy jednak ból i chęć upokorzenia nie przyświecały Ivarowi, nie zamierzał gnoić młodszego braciszka i mieszać jego osoby z błotem, notorycznie, wręcz przeciwnie, zależało mu na tym, aby chłopak obył się z bólem pozostawianym, przez ciosy starszego chłopaka, by poznał techniki i potrafił poradzić sobie wśród rówieśników, nigdy nie zamierzał wychodzić z założenia, aby stać na straży jego interesów i bronić przed każdym zagrożeniem, w takich warunkach wychowałby się na niedojdę życiową i strachliwego podrostka, który bałby się zawalczyć o swoje. Owszem, kiedy sytuacja tego wymagała, stawał po stronie brata, lecz dawał mu również okazję, aby ten się wykazał.
    I bez tego, czasem bywasz upierdliwy, ale to miłe i przywykłem do tego pogodnego Ei – uśmiech, tak sporadycznie widziany wyraz, pełni szczęścia na twarzy wysłannika, który wkomponowany w upstrzoną kropelkami potu twarz, szarość oczu i czerń włosów, odmładzała go, sprawiała, że wyglądał, jakby na powrót miał dwadzieścia lat i życie przed sobą, niedoświadczony nieprzyjemnościami, złem i całym tym bagnem, ten grymas przeminął szybko, a słońce młodości zostało przysłonięte, przez gęstwinę ciemnych gęstych chmur. W tym samym czasie, gdy znikł uśmiech, cios spadł na młodszego z braci załamując, pod nim nogi i spychając brutalnie do parteru. Patrzył niewzruszony, jak chuderlawy chłopiec, o twarzy Ei melduje się, po raz pierwszy tego dnia na macie. Powaga emanowała od wysłannika, nieporuszenie, w aparycji sugerowało, obojętność, ale taka była jego natura, odstąpił od przeciwnika, by ten w spokoju, mógł uporać się ze swymi bolączkami i wstać. Gdy i to nastąpiło wyprostowaną pięścią, powitał go ponownie, dla zachęty i wyrazu szacunku do woli walki, podobała mu się postawa prezentowana, przez brata.
    Mam nadzieję, że ci się uda i że pobyt będzie ci miły, chciałbym, abyś otworzył się na bliskich ci znajomych, wpuścił ich może nie tyle do swego serca, ale chociażby zaprosił na herbatę. – Uśmiech, ponownie zagościł na twarzy Soelberga, a taniec rozpoczął się na nowo. Celowo wyrabiał kondycję, chcąc poprawić się w tej kwestii i uskrzydlić, aby na przyszłość krople przelanego potu zaprocentowały wydolnością na placu boju. Wyraz zadowolenia nieco przygasł, wraz z entuzjazmem, kiedy Eitri wspomniał imię przyjaciela, ale i tego nie skwitował słowem, ni gestem, będąc neutralnym.
    I ponownie w oczach starszego z braci, jak w kalejdoskopie zajarzyły się iskierki wesołości i wzruszenia, jakby ignorując pojedynek i zajście na ringu, rozmawiali w zaciszu własnego salonu, nad tak normalnymi kwestiami, było to tak pożądane, przez wysłannika, że ten, na moment przestał krążyć wokół brata i przystanął. – Tak, zdecydowanie, tak – spojrzał na niego i wyszczerzył w uśmiechu białe zęby, jak gdyby na powrót stał się tylko dzieciakiem, co wraz z bratem bawi się w sparing.
    Nadciągający cios zbił mimowolnie, jakby wcale nie stanowił dlań zagrożenia i odskoczył. Zastanawiając się nad kwestią, co jak uporczywe stukanie dzięcioła o pień drzewa – irytowało, a w swym charakterze nieustannie powracało i wywoływało grymas zakłopotania i niesmaku na twarzy Ivara, nie miał jednak złudzeń, że wyrzucenie z siebie tego ciężaru wyjdzie im na dobre, wszak na tym polegało zaufanie, czyż nie?
    Jest ktoś, kto nie daje mi spokoju, a raczej przejawia się swą natrętną osobą w myślach, jest to niezwykle drażniące uczucie, to jedna z tych kobiet, ale to raczej nie jej aura. – Był tego prawie w stu procentach pewien, powinien być.  

    Obrona: udana,  97
    Atak: niecelny - speszył się chłopina
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 73

    --------------------------------

    #2 'k100' : 38

    --------------------------------

    #2 'k6' : 1
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Nawet nie był zaskoczony kolejnym unikiem brata. Wydawało mu się to naturalną koleją rzeczy, gdyż wysłannik posiadał spore umiejętności, co do których nigdy nie miał wątpliwości. Ostatnia potyczka zdawała się raczej łutem szczęścia, dlatego tak szybko znokautował Ivara. Nie sądził, aby ten sukces przyszedł do niego z podobną łatwością. Mimo tego nie zamierzał kapitulować przedwcześnie i chociaż już raz leżał na matach, pozbierał się, by dalej z uwagą śledzić swojego rywala. Pokiwał głową z niechęcią, gdy usłyszał kolejne słowa. Wiedział, że brat martwił się o niego nieprzerwanie od najmłodszych lat i pogodził się z tym, że nigdy nie wybije mu z głowy przesadnej troski, jednak nie potrafił wciąż przyjmować jej z zupełną swobodą. Kolejno zaśmiał się głośno i szczerze, doskonale odnajdując się w roli wrzodu na tyłku. Utrudniał życie swym krewniakom niemal od samego urodzenia, choć bywały okresy, w których stawał się wyjątkowo uciążliwy. Miał jedynie nadzieję, że ostatni kryzys udało mu się zażegnać i powoli nastawały czasy względnego spokoju. Nie potrafił wprawdzie zupełnie uciszyć miotających jego osobą rozterek, ale złapał względny balans i poczucie, że w gruncie rzeczy jest całkiem zadowolony i z przytomnym osądem potrafi spojrzeć na przyszłość. Czuł, że może w końcu wymagać od siebie więcej nawet pod względem zawodowym, co otwierało możliwość i chęć starania się o to, by piąć się na drabinie zawodowej kariery. Nigdy przesadnie za nią nie gonił, jednak postać dziadka wpływała nań inspirująco i pokazywała, że zawsze warto mierzyć wyżej, gdyż kiedyś może się to opłacić. Nie  dzielił się jeszcze tymi przemyśleniami, te kiełkowały niezwykle nieśmiało, a także nie chciał zapeszać, biorąc sobie na barki zbyt wielki ciężar wielu postanowień. Wolał wszystko ułożyć po kolei, tak jak należało to robić. Rzucanie się za głęboką wodę mało kiedy kończyło się dobrze, zwłaszcza, gdy jeszcze rok temu ledwo trzymał się życia i jedynie jakieś niewidzialne, opiekuńcze ręce powstrzymywały go przed ostateczną rezygnacją z siebie.
    Wiesz, bo serio, czuję się ostatnio o wiele lepiej – przyznał, chcąc umocnić Ivara w przekonaniu, że to nie jedyny przebłysk słońca, i że takich dni będzie więcej. Pokiwał głową w odpowiedzi na kolejną uwagę, wysłannik miał sporo racji, choć nie należało sądzić, że Eitri nagle okaże się duszą towarzystwa. Miał jednak więcej sił, by bardziej zaangażować się w życie przyjaciół.
    Miotając się w swym zawstydzeniu wspomnieniem o matce, obserwował zadowolenie i beztroskę błyskające w graficie Ivarowych oczu. Wiedział, że była to jedna z tych kwestii, których nie potrafił mu przepuścić i zrozumieć, gdyż od wypadku inspektor zdawał się przyjmować rolę marnotrawnego syna, który wciąż nie potrafił powrócić z wygnania i zasmucał tym swych najbliższych.
    Mhm, tak zrobię. Odwiedzę ją, no i ojca – zawiesił głos i posłał mu wymowne spojrzenie, nie trzeba było nic więcej. W tej jednej kwestii zdawali się być zgodni i obydwaj nigdy nie mieli wzorowych relacji z Torstenem. Kolejny cios Ivara uderzył na oślep, wymijając postać oficera. Eitri zastanawiał się przez chwilę, czy było to spowodowane zwierzeniem, którego treść budziła zaciekawienie. Uniósł lekko brew.
    Oho, no proszę, braciszku... – parsknął z rozbawieniem, rzadko zdarzało mu się być w podobnych sytuacjach, bo rzadko kiedy słuchał takich słów padających z ust starszaka. – Opowiedz coś więcej – dodał, wyprowadzając w międzyczasie kolejny cios, chyba zbyt zaaferowany, by zrobić to z właściwą siłą.  

    Atak: celny
    Siła: 20 + 2 + 29 = 51


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k6' : 3

    --------------------------------

    #2 'k100' : 29
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Wzloty i upadki, były naturalne, każdy z nas je notował, częściej lub rzadziej, to nie ulegało kwestii, jednakże życie pokazywało i jednocześnie uczyło, niczym surowy rodzic, że należało zawsze iść do przodu, podnieść się i wrócić na karuzelę, z której się spadło, czasem bywało to cholernie trudne, tudzież zakrawało o ogrom poświęcenia i łut szczęścia, to w zależności od kalibru nokautu, co sprowadził na łopatki. Lubił spoglądać na brata, kiedy ten miał w sobie „tę” iskrę, wola walki, wpojona prawdopodobnie po części przez dziadka, a może w jakimś stopniu i jego w tym tkwiła zasługa, co sprawiała, że chłopak potrafił zawsze zawalczyć o siebie, bywało gorzej, ostatni mocny dołek wstrząsnął wszystkimi, lecz mieli to za sobą i mogli spoglądać przed siebie, na przyszłość co majaczyła na linii horyzontu z nowymi wyzwaniami. Trudy życia, podejmowanych decyzji i przebytego cierpienia, kształtują i hartują, stajemy się odporniejsi na czające się zagrożenie.
    Widzę to i cieszę się, jednocześnie, czas smutku przeminął – odparł, dość pozytywnie wiedziony niejasnym uczuciem, że nawet jeśli Ei, w najbliższym czasie nie wskoczy na wyżyny towarzyskich eskapad, to jednak miał z tyłu głowy fakt, iż był najzwyczajniej szczęśliwy, a przynajmniej bywał. Smutek, ta maska obojętności zanikała, być może nawet na dobre rozstanie się z nią? Tego nie wiedział, wątpił w to, ale miał nadzieję, a to już było wiele. Niepewny w stosunku do Fenrissona, czuł rezerwę względem jego osoby i nie mógł sobie odpuścić pewnych kwestii z przeszłości, gdyby nie fakt, iż ten znaczył dla Ei, tyle prawdopodobnie inaczej by z nim rozmawiał, o ile jeszcze ten zdolny byłby do jakiejkolwiek artykułowanej mowy, po „randce” z wysłannikiem. Owszem gdyby podejrzewał go o cokolwiek, co mogłoby mężczyznę pogrążyć, nie wahałby się, lecz na chwilę obecną jedynie mógł mieć nadzieję, że śniący nie wystawi młodszego z braci na żadną nieprzyjemność.
    Ojca? Ech, może akurat go nie będzie, pewnie na rybach spędza całe dnie.– W wesołość tonu zaklęta była gorycz, jaką mimowolnie odczuwał na myśl o ojcu. – Rad bym odwiedzić dziadka, gdziekolwiek teraz jest, pewnie podróżuje po europie i odwiedza swych dawnych przyjaciół, uroki emerytury. – Żachnął się, gdyż wiedział, że babcia zapewne martwi się o niego i co dnia wypatruje listów, a staruszek pewno zaabsorbowany degustacją kolejnego kraftowego piwa w towarzystwie starych przyjaciół zapomniał wysłać list.
    Ej, bez takich, to, cholera... – westchnął, bo jakoś słowa „porządna, ułożona i cnotliwa” kobieta nijak nie pasowały do obrazu Jeske, musiał walczyć z myślami i też swoim obrazem w wyobrażeniu brata, który o życiu prywatnym wysłannika wiedział zaskakująco mało, zawsze temat ten był poruszany zdawkowo, ale ten uznał, że jednak czas otworzyć się, w końcu mieszkali razem i niezręcznie tak taić informacje, nawet jeśli dotyczyły one takich tematów, które zazwyczaj peszyły Soelberga. – Jest artystką – w głosie, Ivara brzmiała nuta niepewności, bowiem podczas ostatniego spotkania, ta nie sprecyzował, co dokładnie miała na myśli, określając się tak, karmin bynajmniej nie zmęczenia, wypłynął na lico mężczyzny, który mimowolnie zblokował cios młodszego brata i odruchowo, zapominając się, uderzył w szczękę, lewym prostym. Myśli o rudowłosej kobiecie stały się, nad wyraz natrętne, dlatego musiał je czym prędzej przegnać, nie dając po sobie poznać, tego stanu.  

    Obrona: udana
    Atak: 95+24=119
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ivar Soelberg' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 46

    --------------------------------

    #2 'k100' : 95

    --------------------------------

    #3 'k6' : 3
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Nigdy nie ukrywali przed sobą niechęci do ojca, jego miłość należała do tych trudnych, wyboistych, nie zawsze widocznych na pierwszy rzut oka. Trudny charakter, który po części odziedziczyli, w jego przypadku stanowił źródło niesnasek i konfliktów rodzinnych, zwłaszcza gdy ścierali się w odwiecznym boju o to, który z nich ma rację. Matka stała zaś w samym epicentrum szalejącego sztormu i zwykle przyjmowała każde słowo z należytą sobie emocjonalnością. O matkę martwił się zawsze, choć wyrażał swą troskę przez unikanie i czyny, które raczej pokazywały jego brak odwagi. Z ojcem nie rozmawiał prawie wcale, mniej więcej od momentu rozpoczęcia służby w Kruczej. Wiedział, że Torsten bywał w szpitalu, gdy leżał tam przez kilka miesięcy, ale nigdy nie zdobył się na to, by uraczyć go choć krótkim, urwanym zdaniem. Mruknął w odpowiedzi na słowa brata, nie chciał szczególnie się nad tym rozwodzić, ale również miał nadzieję, że nie spotka ojca, że przemknie gdzieś niezauważony i jedynie matka będzie wiedziała o wizycie. Jego twarz rozjaśniła się dopiero w momencie wspomnienia o dziadku.
    Brakuje mi naszych wspólnych wyjazdów w góry – przyznał z rozrzewnieniem. – Ale odwiedzę chociaż babcię, nawet jeśli go nie zastanę – postanowił. Ilekroć przechodził przez próg mieszkania dziadków, czuł się ponownie jak mały chłopiec, który podbierał ukradkiem z wielkiego słoja ciastka. Ich smak powrócił na język i podrażnił zmysł powonienia.
    Słodycz rozważań przerwała kolejna myśl Ivara. Ten temat wyjątkowo go zaciekawił, dlatego też nie potrafił odmówić sobie szelmowskiego uśmieszku. Nigdy niemal nie widywał go w stanie żywego zainteresowania kobietami, owszem, miewał swoje momenty, ale to nie on uchodził za tego bardziej zajętego sprawami sercowymi. Parsknięcie rozbawienia wypłynęło spomiędzy warg oficera.
    Czy świat właśnie staje na głowie? – rzucił zaczepnie; czuł, że to być może zbyt wiele rewelacji, ale wyraźnie jego dobry humor rozgościł się jeszcze odważniej w rysach twarzy. Nie skomentował przerwy, którą poczynił w wywodzie. Śledził każde drgnienie mięśni, każde zająknięcie się. Był oczarowany tym obrazkiem i prawdopodobnie dlatego zupełnie stracił uważność. Nie sądził, że Ivar zaatakuje w tak zdecydowany sposób po ciągłej wymianie lekkich klepnięć. – Artystką? – Powinni mieć zakaz mieszania się w takie związki, czego przykładem był on sam. Nie zdążył wyrzucić jadowitej kąśliwości okraszonej paskudnym grymasem satysfakcji. Cios, który trafił w szczękę odciął go od wszelkich doznań. Przed oczami zrobiło się czarno, a głuche uderzenie sprowadziło go do poziomu mat. Tym razem przegrana była po jego stronie.


    Eitri i Ivar z tematu


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 3


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.