Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.01.2001 – Sala sekcyjna, Krucza Straż – I. Soelberg & I. de' Medici

    2 posters
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    11.01.2001

    Pożółkłe papiery leżały rozrzucone na blacie mahoniowego biurka chaos, w którym pracował, był odkrytym labiryntem akt, przez jakie przedzierał czujne spojrzenie lawirując między wierszami liter, obrazami i komentarzami spisanymi naprędce, gdy umysł starał się uporządkować chronologię wydarzeń, by mieć obraz całokształtu studiując wszystko z każdej dostępnej perspektywy. Upływający czas i pora dnia przestają mieć jakiekolwiek znaczenie zatracony, niczym w transie – pochłonięty tak bardzo, że gdyby w pomieszczeniu obok wybuchł pożar nieporuszony tym wydarzeniem siedziałby dalej. Jedynym punktem odświeżenia, tak poruszenia ciała, jak i umysłu, były wyjścia na dach, co kilka godzin, wówczas to rześkie mroźne styczniowe powietrze wypełniało płuca, które smaku nikotyny spragnione, były wystawione na męczarnię i post.
    Oczy zdradzające zmęczenie płonęły zimnym ogniem ekscytacji, rzucony ochłap drobny trop nadawał sprawie nowe światło przejrzystość, której efekty powinny być namacalne z każdym kolejnym ruchem po szachownicy nieodgadnionych motywów działań. Uwielbiał to uczucie, ten kontrast tragedii wymieszany z poznawaniem psychiki, swego rodzaju algorytmu postępowań istoty odpowiedzialnej za zbrodnie. Człowiek, był zlepkiem wszystkiego tego, co go otaczało od narodzin, jak gąbka chłonął i formował się, co mogło sprawiać, że rodzili się tacy, którzy odbiegali od norm? Czym była norma i wartości społeczne dla tych osobników? Co kiedy uśpiona bestia przebudzi się i kształtując swą rzeczywistość postrzega ją na swój oryginalny sposób, jak wówczas przewidzieć działanie kogoś, kto wymyka się ze wzorców opracowanych schematów? Próba zrozumienia, akceptacja i adaptacja, od najdrobniejszych szczegółów po rzeczy tak nieistotne, niemal odchodzące w zapomnienie, ale w całości mające znaczenie, jako element układanki.
    Ślady powoli kończyły swój bieg, trop urywał się, a z wyczytanych raportów wyżętych, jak gąbka nasiąknięta wodą do ostatniej kropli – wiedzy nie uzyska już nic, musiał posilić się dowodami, które spoczywały piętra niżej, namacalne świadectwo czynu oglądane i badane skrupulatnie przez osobę wykwalifikowaną oddelegowaną na prośbę Soelberga, by zarwała noc, gdyż sprawa była pilna i niecierpiąca zwłoki. Nie trawił opóźnień, opieszałości, zapominalstwa. Z kolei cenił precyzję i odpowiedzialne postępowanie, zależało mu na tych informacjach, bez nich wiele więcej nie mógł zrobić. Technicy przybliżyli mu obraz rzeczywistości, w jakiej koroner, musiał obecnie pracować, jednak jego słowo było najistotniejsze na tym etapie i dlatego niesiony podrygiem niezaspokojonej ciekawości, chcąc jak najprędzej poznać źródło swej bolączki w pośpiechu posegregował starannie dokumenty, by ich chaos nie ciążył na psychice i nie raził oczu. Dopita resztka paskudnej kawy bardziej obrzydziła, niż pobudziła, a przelotne zerknięcie na tarczę zegara uświadomiło o nieludzkiej porze. Nadgodziny wpisane do książeczki, ileż to już razy robił? Żartowano w kuluarach, by tapczan postawił w gabinecie, wówczas przynajmniej zaoszczędziłby na czasie dojścia między pracą, a domem.
    Echo przebrzmiało w starych murach siedziby, gdy żwawy krok oficera wyznaczał rytm. Chłód, jaki tu panował momentalnie dał się odczuć w postaci gęsiej skórki na karku cienki materiał koszuli, był słabą osłoną wiedział o tym, a jednak nie sięgnął do służbowej szafy po golf, czy jakikolwiek sweter. Rozpięte nonszalancko guziki, były jawną ignorancją na nieprzyjemnych warunków tu panujących i chociaż podziemia dobrze znał, bywał tu kilka razy w ciągu tygodnia na siłowni, tak labirynt korytarzy prowadzący do tego akurat miejsca zawsze wydawał mu się dziwnie ponury. Dziś nie było inaczej zwalał winę na zimową aurę, na nieludzką godzinę, ale podświadomie wiedział, co go czeka. Obraz nieprzyjemny, ale do jakiego przywykł w tej pracy, bywały gorsze widoki, które potrafiły przypomnieć się podczas posiłku. Niewzruszony, pomimo wewnętrznych rozterek wszedł do sali sekcyjnej. – Jak wygląda sytuacja? – Niesione na ustach słowa uderzały w oficjalny ton, nawet nie drgnął widząc kogo ma przed oczami, natychmiast sięgnął po fartuch i rękawice, chciał przyjrzeć się z bliska denatce.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Nie można jej nazwać pracoholiczką, stara się zachować wyważony balans między pracą a życiem prywatnym, ale można nazwać ją perfekcjonistką — jeśli podejmuje się jakiegoś działania, chce go wykonać jak najlepiej. Szczególnie że w tej branży jeden błąd może skutkować błędnymi wnioskami, a w konsekwencji zaważyć na czyimś życiu. Z tych powodów lubiła mieć świeży, wypoczęty umysł, któremu nie umknie żaden najmniejszy szczegół. Nie zawsze było to możliwe, zdarzały się dni takie, jak ten, kiedy cały dzień spędziła nad badaniem jednej sprawy, a pod koniec doszła kolejna, której nie chciała zostawiać na jutro, bo nie miał się kto tym zająć.
    Potrafiła zrozumieć osoby posiadające rodziny, wyobrażała sobie, że dzieci potrzebują uwagi, a o ognisko domowe nie może dbać jedynie jedna strona. Nie dziwiła się, więc gdy próbowali ułożyć swoje harmonogramy w dogodny dla siebie sposób i o ile nie miała zaplanowanej wizyty u lekarza z matką, to brała na siebie wszystkie niewygodne godziny pracy i święta. I teraz musiała zarwać nockę na polecenie Soelberga, tego, którego skrupulatnie unikała, jeśli tylko miała taką możliwość. Oczywiście nie zachowywała się jak dziecko, wybierając inne korytarze albo odwracając głowę w drugą stronę, a zwyczajnie nie podejmowała żadnych rozmów, poza kwestiami niezbędnymi, związanymi z pracą. Pomagał fakt, że mężczyzna zdawał się być skupiony na swoich obowiązkach i również nie szukał zbędnego kontaktu. Miała nadzieję, że tym razem będzie podobnie.
    Po tylu godzinach pracy była zmęczona, ale nie przyszłoby jej do głowy, żeby narzekać. Piła kawę, pobudzała się prostymi ćwiczeniami od czasu do czasu i jakoś funkcjonowała. Najgorsze było czekanie, to na raport, to na narzędzia i rzeczy osobiste, to na wyniki badań. Złożenie tego do kupy należało już do oficera prowadzącego sprawę, ale ona jako koroner miała mu to jak najbardziej ułatwić, zbierając z martwego ciała wszystkie dane, jakie tylko mogła.
    Ta konkretna śmierć nie była najgorsza, widziała już dużo bardziej zmasakrowane ciała, pozbawione ludzkiej formy. Bestialskie mordy nie były codziennością w jej pracy, ale takich widoków się nie zapomina. Przez tyle lat uodporniła się niemal na wszystko, więc nagie, pozbawione życia ciało, leżące przed nią na stole nie budziło w niej żadnych odruchów, traktowała to bardziej narzędzie pracy. Można to zrzucić na karb kilkuletniego doświadczenia, ale wiedziała, co tak naprawdę ją zahartowało; gdy dziecko widzi swojego martwego rodzica, niewiele innych kwestii może to pobić.
    Pracowała w spokoju, w tle leciała relaksacyjna muzyka, na biurku stał dzbanek z kawą i niedojedzona bułka — przyniosła ją z przerwy, bo zapach panujący w sali sekcyjnej zawsze odrobinę ją mdlił, więc nie mogła być w pełni najedzona. W dzień miała ubraną swetrową sukienkę, ale odkąd weszła do sali sekcyjnej, przez panujące tu niższe temperatury musiała założyć na to ciepłą bluzę i oczywiście ochronny fartuch oraz rękawiczki. Włosy spięła w luźnego koka na czubku głowy, by żadne kosmyki włosów nie przeszkadzały jej podczas oglądania ciała.
    Tym razem czas leciał jej na tyle szybko, że nawet nie zauważyła, kiedy do pomieszczenia wszedł Soelberg. Obrzuciła go powierzchownie spojrzeniem i nie tracąc czasu, od razu zaczęła mówić.
    - Zwolniłam już medyka sądowego do domu, zbadał ciało i zostawił raport. Czekam jeszcze na wyniki badań toksykologicznych, powinni je niedługo dostarczyć - zaczęła od technicznych kwestii, w tym czasie układając teczki danych na skraju biurka, by mężczyzna mógł się z nimi zapoznać.
    - Ofiara zmarła od cięcia na wysokości krtani w wyniku przerwania ciągłości tętnicy szyjnej. Następnie otrzymała ranę kłutą w podbrzusze - tutaj podeszła do ciała i pokazywała poszczególne rany, żeby mężczyzna miał lepszy obraz informacji. - Upuszczono jej znaczną część krwi, co mogło przysłużyć się jakiemuś zakazanemu rytuałowi albo komuś parającemu się magią krwi.
    Odchrząknęła przez lekkie drapanie w gardle i wróciła na chwilę do biurka, żeby zwilżyć przełyk kawą.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Słodkawa woń rozkładu dziwnie znajomo kontrastowała z aromatem kawy, jak na jego gust zdecydowanie wyraźniejszej, niż ta serwowana na jego piętrze. Muzyka w tle zupełnie nie pasowała mu do tego miejsca dając, zbyt optymistyczny wyraz emocji w obliczu czyjejś straty w ten sposób patrząc, mógł być sceptyczny do tego typu praktyki jednakże, jaki to miało wpływ na przebieg czynionych tu postępowań? Otóż to wiedział przynajmniej, tyle że lubiła pracować przy dźwiękach radia, ta informacja trafiła do garstki wiedzy, jakiej o niej zgromadził. Obserwacja otoczenia w jakim pracowała zajęła mu kilka sekund wypraktykowany sposób postępowania oraz wrodzony instynkt, nawet obciążony ponadnormowym czasem pracy wykazywał się, bezbłędną oceną sytuacji. Gdy skierował wzrok na wdowę podskórnie drgnął, wyraz dezaprobaty, mógłby go zdradzić, lecz był doświadczonym oficerem potrafił grać, tak by nie wyjawić swych myśli, nawet jeśli te nie należały do najprzyjemniejszych. Powłoczka profesjonalizmu w jaką się obtoczyła mówiła mu sporo już podczas pierwszych zetknięć na korytarzu, czy w otoczeniu innych pracowników, nie zdradziła się, wynikało z tego, że była tak dobra jak myślał, albo zwyczajnie powierzchowna i bezduszna. Z dwojga złego, wolał chyba tę drugą opcję, z takimi osobami, jakoś lepiej potrafił się dogadać, bez tego całego bałaganu emocjonalnego, nic wówczas nie komplikowało, a wszystko stawało się przejrzyste. Szare spojrzenie odkleiło się od kobiety i przeszło płynnie na obiekt ich zainteresowania. Cała operacja – hucznie nazwane, zajęła mu mniej czasu, niż się spodziewał wnioski, które z tego wyciągnął mogły jedynie uderzać w widoczne zmęczenie, ponadto czysty obraz zawodowstwa i momentalnie przyjął to za dobrą monetę, jakby dostrzegł coś, co raziło w oczy, gdyby mógł wytknąć niekompetencje, poczułby się oszukany, co do milczenia, jakie między nimi panowało od tylu miesięcy. Rzadko się mylił jeśli szło o ludzi, to wiedział, jeśli sprawa tyczyła kobiet, to miał wrażenie, że czasem instrukcja obsługi, mogłaby okazać się błogosławieństwem od bogów, z którego to, chętnie by skorzystał.
    Jej melodyjny przyjemny dla czułego ucha oficera głos, nawet w tej chwili podczas wykładania spraw ważnych i oficjalnych, nasuwał skojarzenia ze śródziemnomorskim rajem, zdecydowanie brakowało mu wakacji, to momentalnie wyłapał i uciszył swobodną myśl, która przedarła się przez sidła stosownej powagi. Obrzucił kątem oka dokumenty, które zamierzał zabrać wychodząc, lecz na chwilę obecną bardziej interesowała go denatka na stole, stąd postąpił kilka kroków ku niej, jednak powstrzymał się przed dokładniejszymi oględzinami. Słuchał i notował w pamięci wypowiadane do niego słowa.
    Partactwo – to słowo uderzyło w myśli wysłannika, gdy spoglądał na rany, zero pomyślunku, jakiegokolwiek zachowania zimnej krwi, gdyby potrzebowali esencji życia, wystarczyłaby nieznaczna rana, jaką można w ciągu kilku minut zatamować, niepotrzebnie sięgać po coś, co mogło zamienić organy wewnętrzne w gulasz. – Coś wiadomo o jej bliskich, jakaś dalsza rodzina? – Odnalazł ją wzrokiem pytanie, jakie padło, było okraszone dawką współczucia, jakiego nawet on nie potrafił się wyzbyć, mimo lat spędzonych w tym fachu. Wiedział, że ta wiedza niekoniecznie musi jej dotyczyć, mogła zaprzeczyć, to oficerowie mieli wybadać, jednak chciał nadać trupowi, odrobinę człowieczeństwa, by nie pozostał jedynie numerkiem sprawy.
    Jak się trzymasz? – Zapytał, odchodząc od ciała, momentalnie zmienił nastawienie, nie potrzebował zagłębiać się, szukać śladów i wskazówek, niewątpliwie zrobili tu wszystko, a wynik ich pracy spoczywał w raporcie.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Specyficzne warunki pracy to za mało, żeby określić faktyczne trudności tego zawodu. Gorzej mieli chyba tylko medycy sądowi, którzy przeprowadzali sekcje zwłok i spędzali większość czasu przy martwych ciałach, w zimnych pomieszczeniach, zapobiegających rozkładowi. Chociaż ona najczęściej była przy sekcji, bardziej jako wierny obserwator, a przede wszystkim praktyk; opisy w raportach potrafiły być nużące i nie dawały takiej możliwości wyobrażenia sobie sekwencji wydarzeń. Będąc na miejscu, widząc konkretne obrażenia, łatwiej jej było połączyć fakty, poza tym czuła się bardziej zaangażowana w sprawę, a to pomagało w determinacji złapania sprawcy, chociaż nie robiła tego bezpośrednio.
    Ivar mógł sobie do woli oceniać jej stanowisko pracy, nie przeszkadzałoby jej to, bo i tak nie miał na to wypływu. Z dystansu to faktycznie może wyglądać dziwnie, gdy w takim pomieszczeniu o śmiertelnej powadze, w tle leci muzyka, a na biurku stoi kawa i odrobinę kanapki. Wychodziła z założenia, że o ile wszystko jest zgodnie z zasadami, jeśli dba o maksymalną higienę pracy, a tym samym dba o własne zdrowie, to nic się nie dzieje. Łatwo oceniać z boku, ale jeśli ktoś na co dzień pracuje tylko z trupami, to mimo twardego charakteru i silnej psychiki, w jakiś sposób jest to obciążeniem; a skoro może sobie pomóc nienachalną muzyką, to nie widziała powodu, by się powstrzymywać. A jego dezaprobata? Nie zmieniłaby za wiele w jej życiu, nie poprawiłaby swoich nawyków i nie przepraszała za nie.
    - Przygotowałam wstępną listę rytuałów, do których potrzeba ludzkiej krwi. Na pierwszy rzut oka to morderstwo wygląda na osobiste porachunki, przecięcie szyi, potem niepotrzebny już cios w brzuch, zupełnie jakby była to sprawa amatora nabuzowanego emocjami. Osuszenie z krwi sugeruje jednak bardziej świadome działanie, jeśli nie na własny użytek, to może dla pieniędzy? - sprzedaż na czarnym rynku również brzmiał prawdopodobnie, ale znów, konkretne wnioski pozostawiła jemu, jako oficerowi prowadzącemu tę sprawę. Ze swojej strony robiła, co mogła, żeby ułatwić mu znalezienie przestępcy.
    - Chcesz zaczekać na wyniki badań toksykologicznych, czy mam ci je później przynieść do gabinetu? - zapytała jeszcze, wertując swoje notatki, stojąc do mężczyzny bokiem. Nieco zaskoczyło ją pytanie o bliskich, to nie był jej zakres obowiązków, ale zwykle dowiadywała się wszystkich szczegółów, jakie były dostępne.
    - Zgodnie z moją wiedzą nie posiada rodziny poza byłym mężem - odparła, podnosząc wzrok na oficera. To miłe, że chciał nadal myśleć o ofierze jak o człowieku, ale już nim nie była. Ewentualne współczucie należy się rodzinie, ale w tym wypadku chyba nie miał jej kto opłakiwać. Można zarzucić Isabeli przedmiotowe traktowanie, znieczulicę na krzywdę i faktycznie trochę tak było, bo gdyby brała do siebie wszystkie zgony, prawdopodobnie już dawno by zwariowała. W konkretnych przypadkach odczuwała nieco więcej, szczególnie jeśli chodziło o cierpiącą rodzinę albo wyjątkowo bestialskie metody zabicia, ale poza tym ogrodziła się wysokim murem, wyjątkowo trudnym do przebicia.
    - Dobrze, dziękuję - odparła mechanicznie i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nigdy jej o to nie pytał. Podniosła zdezorientowane spojrzenie, próbując wydedukować, o co dokładnie mu chodzi — o śmierć męża, która była rok temu? O tę sprawę badanej śmierci, chociaż była to codzienność w jej pracy? O późną porę? A może o coś innego?
    Skoro mężczyzna skończył oględziny, oznaczyła odpowiednio ciało i przewiozła je na stole do pomieszczenia-lodówki, gdzie zwłoki utrzymywały odpowiednią temperaturę, do czasu wydania. Ściągnęła też fartuch i rękawiczki, by zacząć porządkować rzeczy na biurku.
    - Czy... mogę ci jeszcze w czymś pomóc? - nie tyle chciała się go pozbyć, choć czuła się trochę niezręcznie w jego towarzystwie, szczególnie gdy próbowała zachować profesjonalizm, a przed oczami migały jej złośliwie sceny z ich wspólnej nocy, ale w zasadzie naprawdę oferowała pomoc w dodatkowych czynnościach, wykraczających jej podstawowe obowiązki służbowe.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Doskonale – pochwalił inicjatywę kobiety, która wydawało się, odwaliła kawał dobrej roboty, tym samym pomagając w sprawie, jak i bezpośrednio mu w ogarnięciu tego bałaganu wskazówek segregując część z nich, to było istotne, ta kooperacja na każdym szczeblu, każde ogniwo winno, być niezachwiane i pewne, by konstrukt nie posypał się, jak domek z kart.
    Uważnie przyjrzał się w tym momencie wdowie de' Medici – rodzina jakże historyczna, patrząc li tylko na odłam śniących, nigdy jej o nią nie pytał, nie było czasu – poprawił się w myślach, a i okoliczności, nie były sprzyjające na zadawanie takich pytań, zresztą wątpił, aby poza nicią porozumienia na stopie zawodowej, mogła go nazwać kimś komu, chciałaby opowiadać takie historie, wątpił w to. Samemu będąc z natury skrytym stanowił obiekt niewdzięczny w przełamywaniu relacji zawodowo-prywatnych; obojętny i trzymający dystans, tak zapewne określiłaby go znaczna część ludzi w Kruczej Straży. Ona była inna przynajmniej, takie odnosił wrażenie, nigdy nie usłyszał, pod jej adresem złego słowa, jedynie plotki, zwłaszcza po stronie kobiet, ale tym się nie dziwił, te uwielbiały, wszak takie tematy. A ona stanowiła ich metaforyczną kopalnię.
    Przykre – zamyślił się, nawet nie drgnął, gdy odeskortowała ciało do chłodni patrząc w sobie, tylko wiadomy punkt na mapie salii wpadł w studnię myśli narastających wątpliwości. Szkic morderstwa kierowanego emocjami, mógł istotnie odgrywać tu swą rolę w parze z byłym partnerem dosłownie wszystko było możliwe, nie wykluczał żadnego scenariusza. Wiedział, że ludzie pod wpływem emocji, silnych uczuć potrafili robić nieuzasadnione żadnym logicznym wyjaśnieniem rzeczy, których później wcale często żałowali. Starał się wejść w skórę ofiary – poczuć na karku jej strach, kiedy jasna myśl przemknęła przez umysł oświadczając, że to koniec, na tym zakończy się jej egzystencja, czy odczuwała paraliżujący członki strach, a może wyrażała skruchę? Co morderca widział w jej oczach, gdy odbierał jej życie, ten ostatni promyk nadziei? Palcem wskazującym potarł czoło pokryte bruzdami zmarszczek, trwał w tym stanie jeszcze kilka sekund, nim skonstatował, że mówi do niego.
    Nie – odchrząknął, wyrwany z transu. – Nie dziękuję, dobra robota, spisałaś się, jak zwykle – cień wymuszonego uśmiechu wypełzł na usta, chciał przesłać jej odrobinę pozytywnej energii zapominając, że leciał na oparach. Zmęczenie pozbawiało go wyraźnie pozytywnej energii, jakby kiedykolwiek, takową nad wyraz emanował. – Co do wyników, to dostarcz mi je po południu, jak znajdziesz czas. Teraz powinniśmy odpocząć, to była ciężka noc – bywały gorsze, bywały takie, gdy tonął w istnym bagnie; mieszance błota, krwi i flaków, nie wiedząc, czy doczeka jutrzenki, walka wpisywała się głęboko w jego naturze i zawsze tam pozostanie. Czasem łudził się, że mógłby wykonywać inny zawód, całkowicie zmienić klimat i porzucić to, lecz wiedział, iż było to gadanie dla samego zabicia tematu, czegoś co się kocha, co było pasją i powodem do życia, z czegoś takiego się nie rezygnuje, przez jedno potknięcie, czy gorszy okres. – Idę odświeżyć myśli spojrzeć na świat z góry, póki jeszcze świt nie nastał, posłuchać spokojnego tętna miasta, przyłączysz się? – Chciał jej pokazać, to miejsce w nagłym przeświadczeniu odnalezienia osoby, którą chcemy zaprosić do naszego życia, na ten jeden moment, by spojrzała naszymi oczami na roztaczające się piękno wokół. Przestał na moment zastanawiać się, nad słusznością swych poczynań, po prostu kierowany impulsem działał, jak to miał zaprogramowane przez lata szkoleń i praktyk.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Kiwnęła głową na pochwałę, a choć z jednej strony wcale jej nie potrzebowała, tak z drugiej to miłe uczucie, gdy ktoś docenia naszą pracę. Część podjętych przez nią czynności wychodziła poza schemat obowiązków służbowych, ale wychodziła z założenia, że jeśli może zrobić coś więcej, bardziej się przydać i może przyczynić się do szybszego rozwiązania sprawy, to chętnie poświęci trochę więcej czasu, w którym mogłaby odpocząć.
    - Takie życie - odparła odrobinę bezdusznie, choć cyniczny ton nie wziął się znikąd. Dla niej przykre rzeczy były na porządku dziennym, a brak rodziny nie świadczył o złym albo smutnym życiu, bo czasami lepiej nie mieć nikogo, niż posiadać rodzinę, która zamiast wsparcia i szacunku, daje temu dokładne przeciwieństwo.
    Zdawała sobie sprawę, że najtrudniejsze dopiero przed mężczyzną. Będzie musiał połączyć wszystkie dane i fakty, by wyciągnąć odpowiedni wniosek, który doprowadzi go do mordercy. Wiedziała, że potrzeba do tego niesamowicie analitycznego umysłu, ale też w jakimś stopniu szczęścia — czasami brak jednego dowodu lub świadka może zaważyć na sprawie, a nawet nie chciała sobie wyobrażać jaka presja i odpowiedzialność ciążą na oficerach. Sama była zaledwie pomocnikiem, ważnym, ale wciąż trybikiem w maszynie.
    - Dziękuję - odwzajemniła powściągliwie uśmiech, bo choć doceniła pochwałę, tak zastanawiała się, czy na pewno zdążyła sobie wyrobić renomę na stwierdzenie "jak zwykle". Postanowiła jednak tego przesadnie nie analizować, szczególnie że oboje byli zmęczeni. - W porządku.
    Zgadzała się co do odpoczynku, choć faktycznie ona też miewała cięższe noce, a ta pomimo zmęczenia nie była wcale najgorsza. Pomijając już pomaganie medykom sądowym, gdy dochodziło do masowych zabójstw, ale często oglądanie miejsc zbrodni było traumatyzujące i ciężkie do przejścia obojętnie wobec drastycznych widoków.
    I tak myślała, że na tym ich rozmowa się zakończy, że tak jak zwykle po obowiązkach pójdą w swoją stronę. Tym razem mężczyzna miał inne plany, choć początkowo nie zrozumiała jego propozycji i przez kilka sekund patrzyła na niego skupiona, że mogłoby mu się wydawać, jakby próbowała go wybadać. Miała już odmówić, chciała odmówić, bo przecież dalszy kontakt nie był potrzebny tej sprawie, a oni prawie nie mają prywatnych relacji. Z drugiej strony wypiła już tyle kawy, że ciężko byłoby jej zasnąć, a pozostanie w tej sali, mijało się z celem. Wahała się, czy poza pracą będą mieli o czym rozmawiać, skoro mężczyzna uchodził za skrytego, nawet tajemniczego. Sama może tez poruszała zbyt często prywatnych tematów i skupiała się na przekazywaniu ogólnych informacji, bez wdawania się w szczegóły o swoim życiu we Włoszech, czy matce, o której prawdopodobnie nikt nie wiedział. Rozumiała też potrzebę odseparowania życia służbowego od prywatnego, między innymi dlatego nie nawiązywała z nim kontaktu po tamtej nocy. A teraz? Właściwie to chciała odpocząć i miała nadzieję na to, co obiecał — spojrzenie na świat z góry, może jeszcze odetchnięcie świeżym powietrzem. Po tylu godzinach w sali sekcyjnej przyda jej się każdy haust.
    - Przyłączę się - zdecydowała ostatecznie, może nie do końca pewna swojej decyzji, ale ze świadomością, że w każdej chwili będzie mogła wyjść. Poukładała swoje rzeczy, zostawiła fartuch, wyrzuciła rękawiczki i wyszła z torbą przerzuconą na ramieniu, a przy wyjściu sięgnęła też po kurtkę. Po wyjściu za drzwi rozplotła koka, pozwalając w końcu włosom swobodnie opaść na ramiona, a potem podążała za mężczyzną.

    Isabella i Ivar z tematu

    kontynuacja


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.