Piwnica Lokiego (Ś)
4 posters
Mistrz Gry
Piwnica Lokiego (Ś) Wto 15 Gru - 22:25
Piwnica Lokiego (Ś)
Piwnica Lokiego to miejsce, które nie jest znane przeciętnym galdrom, głównie dlatego, że mają do niego wstęp wyłącznie wtajemniczeni ślepcy. Nie łatwo znaleźć ten lokal – nie jest w żaden sposób oznaczony, a wejście do środka, prowadzące przez kręte schody, otwiera się tylko wtedy, gdy położy się rękę na odpowiedniej cegle. Aby jednak przekroczyć próg, trzeba znać jeszcze odpowiednie zaklęcie – w innym przypadku Piwnica Lokiego automatycznie zamyka się przed klientem, co ma być środkiem zapobiegawczym przed niepożądanymi gośćmi. Całe pomieszczenie jest bardzo eleganckim i wyjątkowo przestronnym, dwupiętrowym miejscem, gdzie mieszczą się liczne stoliki z krzesłami i długi bar, a piwnicą jest – ku zaskoczeniu wielu osób – tylko z nazwy. Nie do końca wiadomo, kto w rzeczywistości jest właścicielem – zdaje się, że wiedzą o tym tylko wtajemniczeni ludzie, lecz niektórzy powiadają, że jest to jedno z miejsc należące do Magisterium. Posiada dodatkowo jeszcze jedne wyjście: sekretny tunel, z którego można wyjść na skraj dzielnicy Ymira Starszego.
Asterin Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Sro 20 Mar - 16:42
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
05.06.2001
Elegancka sztukateria pnąca się pod sam sufit, ornamentalne balustrady, połyskliwe kandelabry odbijające w wypolerowanej powierzchni leniwą grę świateł, i ona - jedyny niepasujący element, rysa na szkle, blizna na skórze. Otwarta, ropiejąca rana na tkance Piwnicy, śledząca wzrokiem znajome kształty dekoracji i mozaikę twarzy, spośród których każda wyglądała na bardziej odpowiednią do tego miejsca, niż jej własna. Asterin tworzyły sprane, czarne ubrania, zmierzwione wieczornym wiatrem włosy w kolorze brudnego złota, zapach tytoniu i buty, które z radością wycierały kamienne płytki Przesmyku Lokiego, jednak tutaj zdawały się pochodzić z innego uniwersum, ciśnięte w przepych przez przypadek. Tym była bowiem dla niej Piwnica - przepychem, który odwiedzała rzadko, zazwyczaj wtedy, gdy nastrój stawał się tak podły, że jedynym ratunkiem, jeśli nie liczyć zakupu drogich i ślicznych rzeczy, upychanych potem w szufladach niczym w zakamarkach sroczego gniazda, było zafundowanie sobie drinka innego niż zazwyczaj. Droższego, tak, ale i bardziej fantazyjnego samą kompozycją, sposobem podania i okruchem nowości wplecionym w gust.
Jeśli śledziły ją spojrzenia obecnych już gości, nie zważała na to. Swobodnym, wręcz nonszalanckim krokiem zmierzała ku długiej linii baru, za którym dostrzegła znajomo bladą, okoloną atramentowymi lokami twarz. W oparach świateł lokalu kolczyk w uchu Sjöströma błyszczał jak morski skarb, mistyczny artefakt, którym w baśniach kupowało się względy pięknej syreny. Na jego widok zawsze odzywało się w niej ukłucie niepokoju; coś owijało się wokół wnętrzności i podgryzało je od środka, wtłaczając pod skórę płaszcz z drobnych igiełek. Spowijała go enigma, której Asterin nie potrafiła rozszyfrować, a która paradoksalnie sprawiała, że była go tym bardziej ciekawa.
Ciężkie westchnienie, na krańcach nut zakrawające o warknięcie, kiedy wślizgiwała się na wysokie barowe krzesło, jedynie podkreśliło wagę wiszących nad jej głową deszczowych chmur - ciężkich, kotłujących się coraz posępniejszą szarością, jedynie czekającą na pretekst, aby posiekać świat rzęsistym deszczem. Z kieszeni spodni wyciągnęła rozpadającą się paczkę papierosów, którą cisnęła przed siebie na drewniany blat. Wyszarpnąwszy z jej środka nierówno złożonego papierosa, wsunęła sobie jego kraniec do ust, ale jeszcze nie sięgnęła po zapalniczkę, zamiast tego przyklejając spojrzenie do bladego oblicza Sjöströma.
- Loke - wymamrotała w ramach markotnego, surowego i szaro-burego powitania, wpasowanego w karty wylosowanego humoru. Nie bez powodu; podły nastrój Wujka rezonował na jego przybocznych i Asterin wciąż czuła na plecach parzące smugi zaklęć, którymi cisnął, kiedy wychodziła, w ramach ostrzeżenia, by ona i jej towarzysze tym razem go nie zawiedli. Jego groźby zazwyczaj wyglądały inaczej - cedził je do jej ucha jedwabistym aksamitem głosu, wciągał na swoje kolana jak wtedy, gdy była zaledwie dzieckiem, odgarniał z jej twarzy pukle jasnych włosów i niemal baśniowo opowiadał, co z nią zrobi, jeśli go rozczaruje. Nie wytrzyma dłużej. Na przebrzydłych, nadgniłych bogów, każdego dnia jej tolerancja topniała coraz bardziej, w jego oczach widziała bowiem wspomnienie zdartej skóry z ciała człowieka, którego odważyła się dopuścić bliżej; jej ręce mrowiły, zachęcały, by wreszcie dokonała dawno przeznaczonej mu zemsty, ale do tego potrzebowała Magnusa. Potrzebowała odpowiedniego momentu, własnej niezachwianej siły woli. I dzisiejszego alkoholu, by powstrzymać świerzbiące ją czarne żyły. - Bądź tak miły i zaskocz mnie jakimś kolorowym drinkiem - zwróciła się do ciemnowłosego galdra, w tym czasie przeszukując drugą z kieszeni w pogoni za upragnioną zapalniczką, lecz po chwili skwitowała to cichym, sykliwym przekleństwem. Musiała zostawić ją u Wujka. - I ogniem - dodała, opierając stopy na podpórkach krzesła, dzięki czemu mogła wychylić się lekko przez bar. Bez dodatkowych kilkunastu centymetrów była żałośnie zbyt niska, by tego dokonać, zbudowana w sposób sugerujący, że boskim dłoniom nagle zabrakło gliny, by dokończyć jej nogi. - Do której dziś tu siedzisz? - schwytany pomiędzy wargami papieros zatańczył w rytmie pytania.
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Pon 15 Kwi - 19:22
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
W Midgardzie kolejne tygodnie mijają mi szybciej, niż bym się spodziewał. Zima niespodziewanie zamieniła się w wiosnę, by od kilku dni coraz bardziej przypominać lato — początek czerwca był zaskakująco ciepły i przyjemny, jak na północne standardy. Nie miałem jednak okazji, by z tego korzystać — w ostatecznym rozrachunku było zbyt wiele spraw do załatwienia, by rozkoszować się nasilającymi się promieniami słonecznymi i lenistwem. Życie toczyło się nieprzerwanie dalej, a my próbowaliśmy zadomowić się w mieście, próbując dowiedzieć się więcej na temat lokalnych struktur Magisterium. Chcieliśmy być przecież na bieżąco z tym, co się działo w stolicy galdrów, przybyliśmy bowiem w specyficznym momencie — pod sam koniec tragicznych mordów rytualnych, które okazały się porażką słynnego profesora magii rytualnej, działającego na zlecenie największej organizacji zrzeszającej ślepców. Teraz wszystko zdawało się przypominać ciszę przed burzą, nie chciałem jednak wierzyć w to, że ślepcy skończyli swoją walkę — był to zaledwie początek. Początek czegoś wielkiego. Nie wiedziałem jeszcze, czy powinienem był się w to wpakować, ale musiałem wiedzieć.
Ale w międzyczasie od tego, między stopniowym odkrywaniem kolejnych tajemnic Magisterium i Midgardu, zazwyczaj krzątam się po Piwnicy Lokiego, która mimowolnie stała się moim nowym, tymczasowym domem. Mam nieodparte wrażenie, że znam tu już wszystkich — po kilku tygodniach pracy bardzo łatwo spostrzec, że klientela jest tu raczej stała, a w konsekwencji rzadko kiedy pojawia się tu ktoś nowy. Co więcej, wydaje mi się, że kojarzą mnie już tu niemal wszyscy, bo nie sposób nie zapamiętać nowego barmana o tym samym imieniu, co lokal. Nic więc dziwnego, że czasami śmieją się, że nie mogliby mnie nie zatrudnić, chociaż tak naprawdę wcale nie wiedzą, jak wielki błąd popełnili, wprowadzając do środka zmorę. Cokolwiek by się nie działo, zrzucam to zazwyczaj na karb alkoholu — wystarczy przecież kilka kieliszków za dużo i pieniędzy zostawionych na barze, by nikt nie zauważył, że to moja sprawka. Pewnie są tacy, którzy wykazują się na co dzień większą spostrzegawczością; którzy mieli już wcześniej do czynienia z takimi, jak ja, ale na ten moment jeszcze się tym nie przejmuję.
— Asterin — wypowiadam jej imię, gdy niespodziewanie pojawia się w zasięgu mojego wzroku. Uśmiecham się lekko na jej widok, polerując w międzyczasie szkło. — Ale nie musisz tu bać używać się w magii. — Do Piwnicy Lokiego ostatecznie mieli wstęp tylko zaufani ślepcy. Była też jednym z niewielu miejsc, która nie była inwigilowana w żaden sposób przez Kruczą Straż. — Orientuj się. — Rzucam w jej kierunku zapalniczkę, którą ktoś wcześniej pozostawił na ladzie, po czym zastanawiam się na głos, jakim drinkiem ją uraczyć. — Coś słodkiego? Kwaśnego? — zadaję krótkie pytanie, wzdychając cicho pod nosem. — Jak zwykle, do ostatniego klienta. — A klient przecież nasz pan. — Co cię tutaj dzisiaj sprowadza?
Ale w międzyczasie od tego, między stopniowym odkrywaniem kolejnych tajemnic Magisterium i Midgardu, zazwyczaj krzątam się po Piwnicy Lokiego, która mimowolnie stała się moim nowym, tymczasowym domem. Mam nieodparte wrażenie, że znam tu już wszystkich — po kilku tygodniach pracy bardzo łatwo spostrzec, że klientela jest tu raczej stała, a w konsekwencji rzadko kiedy pojawia się tu ktoś nowy. Co więcej, wydaje mi się, że kojarzą mnie już tu niemal wszyscy, bo nie sposób nie zapamiętać nowego barmana o tym samym imieniu, co lokal. Nic więc dziwnego, że czasami śmieją się, że nie mogliby mnie nie zatrudnić, chociaż tak naprawdę wcale nie wiedzą, jak wielki błąd popełnili, wprowadzając do środka zmorę. Cokolwiek by się nie działo, zrzucam to zazwyczaj na karb alkoholu — wystarczy przecież kilka kieliszków za dużo i pieniędzy zostawionych na barze, by nikt nie zauważył, że to moja sprawka. Pewnie są tacy, którzy wykazują się na co dzień większą spostrzegawczością; którzy mieli już wcześniej do czynienia z takimi, jak ja, ale na ten moment jeszcze się tym nie przejmuję.
— Asterin — wypowiadam jej imię, gdy niespodziewanie pojawia się w zasięgu mojego wzroku. Uśmiecham się lekko na jej widok, polerując w międzyczasie szkło. — Ale nie musisz tu bać używać się w magii. — Do Piwnicy Lokiego ostatecznie mieli wstęp tylko zaufani ślepcy. Była też jednym z niewielu miejsc, która nie była inwigilowana w żaden sposób przez Kruczą Straż. — Orientuj się. — Rzucam w jej kierunku zapalniczkę, którą ktoś wcześniej pozostawił na ladzie, po czym zastanawiam się na głos, jakim drinkiem ją uraczyć. — Coś słodkiego? Kwaśnego? — zadaję krótkie pytanie, wzdychając cicho pod nosem. — Jak zwykle, do ostatniego klienta. — A klient przecież nasz pan. — Co cię tutaj dzisiaj sprowadza?
Asterin Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Czw 18 Kwi - 22:07
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Gdy wypowiadał jej imię, jego głos brzmiał miękko jak cisza następująca po przejściu burzy. Rozwibrowane zgłoski niosły w sobie podobieństwo do kropel deszczu skapujących z gzymsów budynków albo gałęzi drzew i za każdym razem, kiedy wracała myślami do enigmatycznego barmana z Piwnicy, dochodziła do wniosku, że pasowały do niego te nuty: nieco melancholijne, przygasłe, niejednoznaczne. Poetycko nazwałaby je taktami instrumentu tuż po zakończonej grze, kiedy ostatnie dźwięki porywa echo.
- Myślisz, że się boję? - podjęła z rozbawieniem, nawet nie spodziewawszy się, że jej prośbę mógłby odczytać w ten sposób. Renoma lokalu była jej doskonale znana i mimo że Asterin nigdy nie uważała się za wizualnie pasujący tu element, wiedziała, że otaczali ich ślepcy, sami ślepcy. Trudno byłoby pokusić się o nazwanie jej podejścia zaufaniem, jednakże pozycja, z której startowała pomiędzy nimi, zapewniała nieco komfortu: wszakże nie każdy z pasjonatów magii zakazanej nosił na sobie niesławną Pieczęć, konta niektórych, szczególnie tych wpływowych galdrów odwiedzających Piwnicę wciąż były czyste. Ryzykowali, mając do stracenia więcej niż ona, bo ryzyko akurat tutaj było niemal żadne. Nikt nie wpuściłby tu pluskwy, Kruczego pod przykrywką, żadnego kłopotu obleczonego ludzką skórą, a ona od dawna przestała kryć się ze swoją magią na Ymirze. - Nie ubliżaj mi. Po prostu lubię zapalniczki, mam do nich sentyment - uśmiechnęła się krzywo i wzruszyła ramionami. Kiedy była mała, nieomal puściła z dymem portki Magnusa, które ten wciąż miał na sobie (dziś nie wiedziała już, czy celowo, czy przez przypadek) i śmiała się z tego tak perliście, tak głośno i tak długo, że po wszystkim czuła się, jakby przebiegła przynajmniej milę.
Asterin pochwyciła rzucony przez niego przedmiot i odpaliła końcówkę papierosa o płomień, potem przez moment obracając wygaszoną zapalniczkę w palcach, jak gdyby w kontemplacji, aż wreszcie wsunęła ją do kieszeni swoich spodni. Posłane przy tym spojrzenie w jego kierunku wyrażało cichą zemstę - to za to, że wziąłeś mnie za tchórza - i znikło za ołowianą chmurą dymu wypuszczonego przez wargi. Zdawać by się mogło, że dopiero, gdy usiadła, poczuła wciskające się do jej kończyn zmęczenie nagromadzone całego wieczora. Myśli zwolniły dotychczas rwący nurt, otaczające ją kolory stały się bardziej wypłowiałe niż wcześniej, humor przygasł jeszcze mocniej; może potrzebowała jednej wolnej doby od szwendania się po przesmykowym zgiełku? Od ślęczenia nad kociołkiem w przygotowywaniu nowych dostaw, rozprowadzania ich po miejskich arteriach, od cięcia w karty i gonienia za wypełnieniem zadań Wujka? Aura zmory wpiła się w nią jak dyskretna toksyna, owinęła się wokół jej kręgosłupa i łagodnie lizała obłe ściany czaszki, domagając się pożywienia.
- Obojętne, byle dobre - stwierdziła lekko. Elegancka sala szumiała cicho prowadzonymi rozmowami i sądząc po tym, ilu klientów wciąż widziała dokoła, nie mogła mieć nadziei na to, że zmiana Loke okaże się niestandardowo krótka. Jak pech, to pech; Asterin znów zaciągnęła się tytoniem, na moment przytrzymując dym w płucach, zanim pozwoliła mu wyrysować pnące się ku sufitowi rozrzedzone ścieżki. - Nikt cię nie zastąpi? Powiedzmy - za godzinę, dwie? Mam robotę - mruknęła, dla niej noc również daleka była od końca. - W sam raz dla barmana, któremu ludzie chętnie opowiadają swoje ckliwe historyjki - dodała znacząco, ale neutralnie, jakby właśnie to miała na myśli - mimo iż oboje doskonale wiedzieli, o czym naprawdę mówiła. Jego rozwiązująca języki umiejętność, diabelnie przydatna, z łatwością wyrywając sekrety z zaryglowanych umysłów - hipnoza. - Dobrze płatna - dodała z pewną nonszalancją, Wujek potrafił być hojny, gdy było mu to na rękę.
- Myślisz, że się boję? - podjęła z rozbawieniem, nawet nie spodziewawszy się, że jej prośbę mógłby odczytać w ten sposób. Renoma lokalu była jej doskonale znana i mimo że Asterin nigdy nie uważała się za wizualnie pasujący tu element, wiedziała, że otaczali ich ślepcy, sami ślepcy. Trudno byłoby pokusić się o nazwanie jej podejścia zaufaniem, jednakże pozycja, z której startowała pomiędzy nimi, zapewniała nieco komfortu: wszakże nie każdy z pasjonatów magii zakazanej nosił na sobie niesławną Pieczęć, konta niektórych, szczególnie tych wpływowych galdrów odwiedzających Piwnicę wciąż były czyste. Ryzykowali, mając do stracenia więcej niż ona, bo ryzyko akurat tutaj było niemal żadne. Nikt nie wpuściłby tu pluskwy, Kruczego pod przykrywką, żadnego kłopotu obleczonego ludzką skórą, a ona od dawna przestała kryć się ze swoją magią na Ymirze. - Nie ubliżaj mi. Po prostu lubię zapalniczki, mam do nich sentyment - uśmiechnęła się krzywo i wzruszyła ramionami. Kiedy była mała, nieomal puściła z dymem portki Magnusa, które ten wciąż miał na sobie (dziś nie wiedziała już, czy celowo, czy przez przypadek) i śmiała się z tego tak perliście, tak głośno i tak długo, że po wszystkim czuła się, jakby przebiegła przynajmniej milę.
Asterin pochwyciła rzucony przez niego przedmiot i odpaliła końcówkę papierosa o płomień, potem przez moment obracając wygaszoną zapalniczkę w palcach, jak gdyby w kontemplacji, aż wreszcie wsunęła ją do kieszeni swoich spodni. Posłane przy tym spojrzenie w jego kierunku wyrażało cichą zemstę - to za to, że wziąłeś mnie za tchórza - i znikło za ołowianą chmurą dymu wypuszczonego przez wargi. Zdawać by się mogło, że dopiero, gdy usiadła, poczuła wciskające się do jej kończyn zmęczenie nagromadzone całego wieczora. Myśli zwolniły dotychczas rwący nurt, otaczające ją kolory stały się bardziej wypłowiałe niż wcześniej, humor przygasł jeszcze mocniej; może potrzebowała jednej wolnej doby od szwendania się po przesmykowym zgiełku? Od ślęczenia nad kociołkiem w przygotowywaniu nowych dostaw, rozprowadzania ich po miejskich arteriach, od cięcia w karty i gonienia za wypełnieniem zadań Wujka? Aura zmory wpiła się w nią jak dyskretna toksyna, owinęła się wokół jej kręgosłupa i łagodnie lizała obłe ściany czaszki, domagając się pożywienia.
- Obojętne, byle dobre - stwierdziła lekko. Elegancka sala szumiała cicho prowadzonymi rozmowami i sądząc po tym, ilu klientów wciąż widziała dokoła, nie mogła mieć nadziei na to, że zmiana Loke okaże się niestandardowo krótka. Jak pech, to pech; Asterin znów zaciągnęła się tytoniem, na moment przytrzymując dym w płucach, zanim pozwoliła mu wyrysować pnące się ku sufitowi rozrzedzone ścieżki. - Nikt cię nie zastąpi? Powiedzmy - za godzinę, dwie? Mam robotę - mruknęła, dla niej noc również daleka była od końca. - W sam raz dla barmana, któremu ludzie chętnie opowiadają swoje ckliwe historyjki - dodała znacząco, ale neutralnie, jakby właśnie to miała na myśli - mimo iż oboje doskonale wiedzieli, o czym naprawdę mówiła. Jego rozwiązująca języki umiejętność, diabelnie przydatna, z łatwością wyrywając sekrety z zaryglowanych umysłów - hipnoza. - Dobrze płatna - dodała z pewną nonszalancją, Wujek potrafił być hojny, gdy było mu to na rękę.
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Sob 4 Maj - 20:26
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— Ty? — zastanawiam się nad odpowiedzią, choć znam ją już doskonale. Asterin nie należała do osób, które łatwo ogarniała strach — przynajmniej tak mi się wydawało, po obserwacjach i wnioskach, które wyciągnąłem dotąd. Mimo to, w tłumie, który przewijał się przez lokal, dostrzegałem niekiedy ślady niepewności wśród ślepców. Nawet ci, którzy z pozoru byli pewni siebie, mieli w sobie nutkę strachu. Dostrzegałem to w ich spojrzeniach, w mimice, w niezgrabnych ruchach. Choć do tej pory żadne naloty nie miały miejsca ze strony Kruczej Straży w Przesmyku Lokiego, to trzeba było się z tym liczyć. Chociaż do tej pory nie mieliśmy problemów z Kruczą Strażą w Przesmyku Lokiego, każdy musiał być gotowy na najgorsze. Nigdy nie wiedziało się, kiedy trzeba będzie szybko się ulotnić, by uniknąć niebezpieczeństwa. To ryzyko było obecne dla każdego, kto prowadził lokal w tej okolicy. Czasem zastanawiałem się, jakim cudem Piwnica Lokiego była w dalszym ciągu bezpieczna — jaki sekret skrywała ta miejska legenda. Sekret, który jak dotąd pozostawał niewyjaśniony. — Nie posądziłbym cię o to — dodaję z uśmiechem na ustach, powoli kończąc polerowanie szkła.
— Skoro to tak... — Wzruszam bezradnie ramionami na słowa Asterin, uważnie obserwując ją kątem oka zza baru. — Skoro to tylko sentyment. Podpaliłaś coś? — rzucam prowokująco, chcąc się dowiedzieć czegoś więcej na jej temat.. Nie byłbym sobą, gdybym nie próbował zgłębić tajemnic, jakie skrywała. Znałem Asterin na tyle, na ile mi pozwalała — jak każdego, kto przychodził do lokalu częściej niż zwykle. Widywaliśmy się przede wszystkim w Piwnicy Lokiego, ja — za barem, a ona — przy barze, przez co wdawaliśmy się w czasem w bezsensowne, filozoficzne dyskusje po alkoholu w dziwnie melancholijnej, niekiedy wręcz depresyjnej atmosferze. Ale mimo tych chwil, wciąż czułem, że istnieje wiele aspektów jej życia, o których najprawdopodobniej nie miałem pojęcia, co nie było niczym dziwnym. Sam nie byłem przecież osobą, która lubiła o sobie rozmawiać; ostatecznie mówiłem ludziom tyle, ile było trzeba, karmiłem ich często kłamstwami, by przetrwać kolejne miesiące w danym mieście. Nigdy więcej, choć byli też tacy, którzy potrafili mnie rozszyfrować i zgadnąć, kim naprawdę jestem.
— Wszystko, co wychodzi spod moich rąk jest dobre — rzucam zaczepnie, a następnie zabieram się za przygotowywanie jednego z moich popisowych drinków. Moje ruchy były płynne i pewne — to był moment, kiedy mogłem wykazać się przed klientami swoim barmańskim talentem i precyzją. Świeża mięta, sok z limonki, syrop z agawy, wódka, sok z granatu, tonik i kostki lodu — intensywny kolor, wyraźny smak i wyjątkowo orzeźwiający charakter, coś, co pasowało mi do Asterin. — To zależy — odpowiadam krótko z nutką zainteresowania w głosie, gdy słyszę jej propozycję. — Lepiej powiedz mi, o co tym razem chodzi. — Jako hipnotyzer parałem się w wolnym czasie różnymi zleceniami; byłem jednak przyzwyczajony do niespodziewanych propozycji i nigdy nie mogłem być pewien, co mieli na myśli.
— Skoro to tak... — Wzruszam bezradnie ramionami na słowa Asterin, uważnie obserwując ją kątem oka zza baru. — Skoro to tylko sentyment. Podpaliłaś coś? — rzucam prowokująco, chcąc się dowiedzieć czegoś więcej na jej temat.. Nie byłbym sobą, gdybym nie próbował zgłębić tajemnic, jakie skrywała. Znałem Asterin na tyle, na ile mi pozwalała — jak każdego, kto przychodził do lokalu częściej niż zwykle. Widywaliśmy się przede wszystkim w Piwnicy Lokiego, ja — za barem, a ona — przy barze, przez co wdawaliśmy się w czasem w bezsensowne, filozoficzne dyskusje po alkoholu w dziwnie melancholijnej, niekiedy wręcz depresyjnej atmosferze. Ale mimo tych chwil, wciąż czułem, że istnieje wiele aspektów jej życia, o których najprawdopodobniej nie miałem pojęcia, co nie było niczym dziwnym. Sam nie byłem przecież osobą, która lubiła o sobie rozmawiać; ostatecznie mówiłem ludziom tyle, ile było trzeba, karmiłem ich często kłamstwami, by przetrwać kolejne miesiące w danym mieście. Nigdy więcej, choć byli też tacy, którzy potrafili mnie rozszyfrować i zgadnąć, kim naprawdę jestem.
— Wszystko, co wychodzi spod moich rąk jest dobre — rzucam zaczepnie, a następnie zabieram się za przygotowywanie jednego z moich popisowych drinków. Moje ruchy były płynne i pewne — to był moment, kiedy mogłem wykazać się przed klientami swoim barmańskim talentem i precyzją. Świeża mięta, sok z limonki, syrop z agawy, wódka, sok z granatu, tonik i kostki lodu — intensywny kolor, wyraźny smak i wyjątkowo orzeźwiający charakter, coś, co pasowało mi do Asterin. — To zależy — odpowiadam krótko z nutką zainteresowania w głosie, gdy słyszę jej propozycję. — Lepiej powiedz mi, o co tym razem chodzi. — Jako hipnotyzer parałem się w wolnym czasie różnymi zleceniami; byłem jednak przyzwyczajony do niespodziewanych propozycji i nigdy nie mogłem być pewien, co mieli na myśli.
Asterin Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Sob 25 Maj - 19:37
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Przytaknęła, przyjąwszy wypowiedzianą przez niego ocenę, fakt. Myślał o niej słusznie, zdążył poznać ją od niewzruszonej, trzymającej nerwy na wodzy strony, i satysfakcjonowało ją, że tyle tylko wystarczyło do utrwalenia w jego skojarzeniach pewnego obrazu - jeśli pozostawał szczery, zamiast próbować gładzić jej ego. Ludzie poznający zaś jej okrucieństwo, gniew czający się za maską beznamiętnej i nonszalanckiej swobody, rzadko kiedy przeżywali dość długo, by wyrobić własne zdanie i o nim opowiedzieć; inni po prostu unikali tematu, powstrzymawszy się przed ryzykiem, bo każda ściana miała uszy, a każde uszy mogłyby przekazać jej opinie, które pochwyciły.
- Coś, kogoś - przeciągnęła ostatnie słowo z kocim pomrukiem i uśmiechnęła się szeroko, rozbawiona anegdotami pchającymi się do głowy. Każda z nich próbowała sforsować bramy uwagi i na moment ją ku sobie przyciągnąć, ale wystarczyło jedno spojrzenie na osnute monochromatycznym mrokiem oblicze Sjöströma, żeby nieprzerwanie trwała tu i teraz. - Kiedyś próbowałam spalić koleżankę ze szkoły jak czarownicę, bo mnie wkurwiała. Na przykład - wzruszyła ramionami, podparłszy brodę na złożonej dłoni, jej oczy błysnęły natomiast złowieszczym ożywieniem. Rudowłosa Ingrid sobie na to zasłużyła - po co obrzucała Asterin błotem, po co wyzywała od cuchnących biedaków, po co śmiała się z jej przetartego tornistra, kiedy pewnego dnia ich drogi powrotne po skończonych lekcjach musiały się przeciąć? Nigdy nie chodziły w tych samych kierunkach, ale ten jeden raz Norny zadecydowały inaczej, a popiół niemal zebrał nowe żniwo, i zebrałby, gdyby ktoś w porę ich nie zauważył. Gdyby jej stamtąd nie przegnano, a Ingrid potraktowano jako biedną ofiarę. - A ty, Loke? Co ty puściłeś z dymem? Albo co chciałeś puścić z dymem? - zagadnęła, zaintrygowana. Barmanom opowiadano swoje historie, a klienci nurzający się we własnej niedoli rzadko domagali się rekompensaty. Nie szukali przyjaźni ani równego sobie partnera do rozmowy, tylko zrozumienia. Z nią było inaczej - niezmiennie ją ciekawił, przypominając worek niespodzianek, w który chętnie wcisnęłaby rękę, żeby wyłowić nowe skarby.
- Mhm, Kret mówił, że czasem dobre dwa razy - parsknęła, niewrażliwa na obrzydliwość komentarza. Wychowana na Przesmyku, w jego zatęchłych kuluarach, wśród zbirów, dziwek i robactwa, przywykła do rynsztoka i jego zapachów, do brudu, którego można było doświadczyć tylko tutaj. Wraz z Kretem Lenem ostatnim razem była tu nieco ponad tydzień temu, spotkali się pod dachem Piwnicy z kontrahentem Wujka, a potem przepili więcej monet na drinki od Loke, niż powinni, domknąwszy temat wujkowych interesów. Oboje byli jego ludźmi, ona jednak posiadała dwoje oczu, podczas gdy Len mógł cieszyć się już tylko jednym, na dodatek brzydkim. Podobno drugie przegrał w karty.
Obserwowała zwinne dłonie Sjöströma, wskrzeszające do życia barowe doświadczenie i świadomość łączenia smaków, jakiej mogła mu tylko pozazdrościć. Miał rację: wszystko, co przyrządzał, nosiło miano ambrozji z boskiego wymiaru, przez co Asterin nigdy nie szczędziła mu zasłużonych napiwków. Czym miał zaskoczyć ją tym razem?
- Mam parę pytań do producenta skeidów, który jednocześnie jest i nie jest w posiadaniu pewnego przedmiotu, zależy kogo zapytasz. Złamas musiał wziąć sobie do serca poetycką miłość do wirów morskich, bo kręci się w swoich odpowiedziach jak one, a ja nie mam czasu na jego niezdecydowanie. Dziś muszę mieć pewność - zniżyła głos do mrukliwego, złowróżbnego szeptu, przeznaczonego wyłącznie dla jego uszu. Przy piwnicznej ladzie będącej jego królestwem przesiadywała samotnie, a jedyna osoba zdolna ich podsłuchać znajdowała się dobrych kilka metrów dalej, przezorność jednak zawsze była w cenie. Wiedziała też, że Loke mógł jej z tym pomóc, zdolny skrócić konieczność werbalnego śledztwa do minimum. Wujek jasno wyraził się co do tego, że włos z głowy delikwenta - jego dawnego przyjaciela, dostrzegła błysk urażonej braterskiej bliskości, niezagojonej nigdy zadry, na dnie jego spojrzenia, gdy wydawał polecenie - spaść nie powinien, natomiast upór w chronieniu swoich sekretów przez wspomnianego galdra zaczynał ją nużyć, sprawiał więcej kłopotów, niż był tego wart. Czas więc to zakończyć.
- Coś, kogoś - przeciągnęła ostatnie słowo z kocim pomrukiem i uśmiechnęła się szeroko, rozbawiona anegdotami pchającymi się do głowy. Każda z nich próbowała sforsować bramy uwagi i na moment ją ku sobie przyciągnąć, ale wystarczyło jedno spojrzenie na osnute monochromatycznym mrokiem oblicze Sjöströma, żeby nieprzerwanie trwała tu i teraz. - Kiedyś próbowałam spalić koleżankę ze szkoły jak czarownicę, bo mnie wkurwiała. Na przykład - wzruszyła ramionami, podparłszy brodę na złożonej dłoni, jej oczy błysnęły natomiast złowieszczym ożywieniem. Rudowłosa Ingrid sobie na to zasłużyła - po co obrzucała Asterin błotem, po co wyzywała od cuchnących biedaków, po co śmiała się z jej przetartego tornistra, kiedy pewnego dnia ich drogi powrotne po skończonych lekcjach musiały się przeciąć? Nigdy nie chodziły w tych samych kierunkach, ale ten jeden raz Norny zadecydowały inaczej, a popiół niemal zebrał nowe żniwo, i zebrałby, gdyby ktoś w porę ich nie zauważył. Gdyby jej stamtąd nie przegnano, a Ingrid potraktowano jako biedną ofiarę. - A ty, Loke? Co ty puściłeś z dymem? Albo co chciałeś puścić z dymem? - zagadnęła, zaintrygowana. Barmanom opowiadano swoje historie, a klienci nurzający się we własnej niedoli rzadko domagali się rekompensaty. Nie szukali przyjaźni ani równego sobie partnera do rozmowy, tylko zrozumienia. Z nią było inaczej - niezmiennie ją ciekawił, przypominając worek niespodzianek, w który chętnie wcisnęłaby rękę, żeby wyłowić nowe skarby.
- Mhm, Kret mówił, że czasem dobre dwa razy - parsknęła, niewrażliwa na obrzydliwość komentarza. Wychowana na Przesmyku, w jego zatęchłych kuluarach, wśród zbirów, dziwek i robactwa, przywykła do rynsztoka i jego zapachów, do brudu, którego można było doświadczyć tylko tutaj. Wraz z Kretem Lenem ostatnim razem była tu nieco ponad tydzień temu, spotkali się pod dachem Piwnicy z kontrahentem Wujka, a potem przepili więcej monet na drinki od Loke, niż powinni, domknąwszy temat wujkowych interesów. Oboje byli jego ludźmi, ona jednak posiadała dwoje oczu, podczas gdy Len mógł cieszyć się już tylko jednym, na dodatek brzydkim. Podobno drugie przegrał w karty.
Obserwowała zwinne dłonie Sjöströma, wskrzeszające do życia barowe doświadczenie i świadomość łączenia smaków, jakiej mogła mu tylko pozazdrościć. Miał rację: wszystko, co przyrządzał, nosiło miano ambrozji z boskiego wymiaru, przez co Asterin nigdy nie szczędziła mu zasłużonych napiwków. Czym miał zaskoczyć ją tym razem?
- Mam parę pytań do producenta skeidów, który jednocześnie jest i nie jest w posiadaniu pewnego przedmiotu, zależy kogo zapytasz. Złamas musiał wziąć sobie do serca poetycką miłość do wirów morskich, bo kręci się w swoich odpowiedziach jak one, a ja nie mam czasu na jego niezdecydowanie. Dziś muszę mieć pewność - zniżyła głos do mrukliwego, złowróżbnego szeptu, przeznaczonego wyłącznie dla jego uszu. Przy piwnicznej ladzie będącej jego królestwem przesiadywała samotnie, a jedyna osoba zdolna ich podsłuchać znajdowała się dobrych kilka metrów dalej, przezorność jednak zawsze była w cenie. Wiedziała też, że Loke mógł jej z tym pomóc, zdolny skrócić konieczność werbalnego śledztwa do minimum. Wujek jasno wyraził się co do tego, że włos z głowy delikwenta - jego dawnego przyjaciela, dostrzegła błysk urażonej braterskiej bliskości, niezagojonej nigdy zadry, na dnie jego spojrzenia, gdy wydawał polecenie - spaść nie powinien, natomiast upór w chronieniu swoich sekretów przez wspomnianego galdra zaczynał ją nużyć, sprawiał więcej kłopotów, niż był tego wart. Czas więc to zakończyć.
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Nie 26 Maj - 19:18
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— No proszę — śmieję się, gdy słyszę jej słowa, dowiadując się czegoś nowego na temat Asterin. — Musiała poważnie zajść ci za skórę, skoro chciałaś ją podpalić. Rozumiem, że do tego nie doszło? — Unoszę brew, zastanawiając się nad zakończeniem jej opowieści. Po tym, jak odbija piłeczkę w moją stronę, przez moment zastanawiam się, co odpowiedzieć Eggen. W każdym mieście, w którym dotychczas byłem, mam swoją historię. Z reguły nie wracam do tego, co było, z premedytacją paląc za sobą mosty; jedynie od czasu do czasu przywołuję stare wspomnienia i anegdotki. — Kilka lat temu w jednym z klubów w Berlinie przypadkowo wdaliśmy się z moim przyjacielem w bójkę z kilkoma typami spod ciemnej gwiazdy. — Nie chcieliśmy robić zamieszania, ale ktoś nas rozpoznał i chciał nas schwytać, wiedząc, że to my staliśmy za ostatnimi rozbojami w mieście. — Od zaklęcia do zaklęcia i jakoś tak wyszło, że najłatwiej było odciąć się przez ogień. — Wzruszam bezradnie ramionami na samą myśl, w międzyczasie obsługując kolejnego klienta, który pojawił się przy barze. Po tym, jak nalałem mu piwa do kufla, szybko wracam do Asterin, by dokończyć naszą rozmowę.
— W każdym razie, nie do końca wiem, co było później. Tego samego wieczoru ulotniliśmy się z Berlina. — Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy z tego powodu powinienem mieć kogoś jeszcze na sumieniu; to nie leżało w mojej naturze. Zawsze, a raczej odkad stałem się zmorą i podpisałem cyrograf z demonem, stałem się człowiekiem, który działał impulsywnie, podejmował decyzje w ułamku sekundy, nie analizując szczególnie ich konsekwencji. Nigdy nie było na to czasu, a w tamtym momencie najważniejsze było dla mnie i mojego przyjaciela, aby uciec, zanim sytuacja całkowicie wymknie się spod kontroli. Nie zawsze dało się posprzątać bałagan, w związku z czym w większości przypadków jedynym rozwiązaniem była ucieczka do innego miejsca. — I jak, smakuje? — zagajam z wyraźnie słyszalnym zainteresowaniem w głosie, gdy widzę, że Asterin kosztuje mojego drinka. — Jak nie, to zrobię ci coś innego na koszt firmy. — Puszczam jej porozumiewawczo perskie oczko.
— Czy on nie wie, że z Asterin Eggen nie powinno się zadzierać? — dziwię się zaczepnie, wysłuchując do końca jej propozycji, którą w rzeczywistości zamierzałem i tak przyjąć. — Jeszcze mu tego nie uświadomiłaś? — Pozwalam sobie skorzystać z barmańskiego przywileju i wypijam kieliszek schłodzonej wódki, wyraźnym gestem sugerując Eggen dodatkowy alkohol. — Lepiej zdradź mi, co to za przedmiot, żebym wiedział, o co konkretnie mam zapytać. Poza tym, myślę, że Markus będzie mógł mnie dziś zastąpić. Masz szczęście, księżniczko, że nie ma dziś dużego ruchu. — Posyłam jej zuchwały uśmiech, zabierając się znowu za polerowanie szkła, by mieć dodatkowy pretekst do wyjścia wcześniej.
— W każdym razie, nie do końca wiem, co było później. Tego samego wieczoru ulotniliśmy się z Berlina. — Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy z tego powodu powinienem mieć kogoś jeszcze na sumieniu; to nie leżało w mojej naturze. Zawsze, a raczej odkad stałem się zmorą i podpisałem cyrograf z demonem, stałem się człowiekiem, który działał impulsywnie, podejmował decyzje w ułamku sekundy, nie analizując szczególnie ich konsekwencji. Nigdy nie było na to czasu, a w tamtym momencie najważniejsze było dla mnie i mojego przyjaciela, aby uciec, zanim sytuacja całkowicie wymknie się spod kontroli. Nie zawsze dało się posprzątać bałagan, w związku z czym w większości przypadków jedynym rozwiązaniem była ucieczka do innego miejsca. — I jak, smakuje? — zagajam z wyraźnie słyszalnym zainteresowaniem w głosie, gdy widzę, że Asterin kosztuje mojego drinka. — Jak nie, to zrobię ci coś innego na koszt firmy. — Puszczam jej porozumiewawczo perskie oczko.
— Czy on nie wie, że z Asterin Eggen nie powinno się zadzierać? — dziwię się zaczepnie, wysłuchując do końca jej propozycji, którą w rzeczywistości zamierzałem i tak przyjąć. — Jeszcze mu tego nie uświadomiłaś? — Pozwalam sobie skorzystać z barmańskiego przywileju i wypijam kieliszek schłodzonej wódki, wyraźnym gestem sugerując Eggen dodatkowy alkohol. — Lepiej zdradź mi, co to za przedmiot, żebym wiedział, o co konkretnie mam zapytać. Poza tym, myślę, że Markus będzie mógł mnie dziś zastąpić. Masz szczęście, księżniczko, że nie ma dziś dużego ruchu. — Posyłam jej zuchwały uśmiech, zabierając się znowu za polerowanie szkła, by mieć dodatkowy pretekst do wyjścia wcześniej.
Asterin Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Czw 30 Maj - 19:57
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
- Niestety nie! - parsknęła z oburzeniem, rozbawiona samym brzmieniem jego śmiechu, tym rzadkim, pozbawionym dekadencji dźwiękiem, dziwnie jesiennym jak on cały. Być może był to element wypraktykowanej na przestrzeni lat persony barmana, być może fragment daru hipnozy objawiającego się w niezamierzony sposób, ale naprawdę łatwo było opowiadać mu swoje historie. Słuchał, reagował, podpytywał, zawsze sprawiając przy tym wrażenie szczerze zainteresowanego. I jeśli taka postawa nie wpływała korzystnie na zawartość sakwy przeznaczonej na jego napiwki, Asterin nie wyobrażała sobie, co innego musiałby zrobić, by zasłużyć na nadprogramowo posyłane w jego stronę runiczne talary. - Ale kto wie, może kiedyś naprawię to niedopatrzenie - dodała złowieszczo, uśmiechnięta jak szykująca się do ataku żmija. Podparłszy potem brodę na dłoni, obróciła głowę do boku i przysłuchała się rewanżowi opowieści Loke, wyobrażając sobie płomienie roztoczone nad jego dłońmi, ciskane wedle jego woli w napastników. Defensywną chęć mordu w jego oczach. Intrygujący fantazmat, jakkolwiek nakryła się na tym, że trudno jest jej nakreślić szczegóły takiej sceny. W jej myślach nigdy nie był ciasno splątany z perspektywą przemocy, a podczas wspólnej pracy widziała go sięgającego głównie po hipnozę. Skinęła, gdy zakończył, mnąc przy tym na języku pytanie, czy uciekli z miasta przez to, że sięgnął po ogień; jako jedna z nielicznych potrafiła docenić poufność pewnych szczegółów. - Te kluby w Berlinie. One się różnią czymś od naszych? - zapytała, nigdy przecież nie opuściła zimnej Skandynawii, rzadko wychylając się nawet za mury Midgardu. Tu był jej dom, jej interesy i jej parszywa przyszłość. - Jak tam jest? - dodała po chwili. W dowiadywaniu się o świecie było jednak coś niepokojącego, nie chciała ryzykować, że pewnego dnia mogłaby chcieć zwiedzić miejsca poznane tylko z opowieści, nie chciała żałować, że nigdy tego nie zrobiła. Nie miała przecież powodu do wyjazdu. I Wujek nigdy nie pozwoliłby jej wyjechać.
Popijana zawartość kieliszka znów jej nie zawiodła, przyjemnie łaskocząc w gardło. Przełyk rozgrzewał się rozżarzonym splotem aromatów, alkohol mościł się w żołądku jak kot na pograniczu drzemki układający się w kłębek. Kiwnęła głową, zadowolona.
- Dobre - odpowiedziała, mimo że w rzeczywistości trunek był znacznie lepszy niż “dobry”. - Chociaż po przemyśleniu: okropne, więc chyba będę się domagać tej darmowej rekompensaty - dorzuciła swobodnie, sprowokowana jego ofertą, po czym bezwstydnie upiła dwa duże, solidne łyki, prawdziwy dowód sympatii od pierwszego wejrzenia łączącej ją z przygotowanym przez Loke drinkiem. Jednak nawet on nie był w stanie wymazać wisielczego humoru, nawracającego nad jej głowę jak ołowiana gradowa chmura, gdy temat zadania wysunął się na wokandę, zagrał pierwsze skrzypce. Każdego innego człowieka mogłaby złamać, potrafiła to zrobić, ale gdy przykazano jej obchodzenie się z delikwentem z cielesną delikatnością, momentalnie traciła przyjemność z pracy. Każda groźba okazałaby się pusta, a ona wyszłaby na śmieszną i niepoważną, nie mogąc jej spełnić, gdyby Jens Anderberg ośmielił się ją prowokować. - Najwyraźniej, kurwa, jest oporny - wymamrotała pod nosem, wściekła na to, że rzeczony twórca skeidów w ogóle istniał. Że był tak uparty, a jednocześnie zdrowotnie tak chroniony żelazną wolą Wujka. - O, patrzcie, jaki niecierpliwy - pojedynczym kącikiem ust uśmiechnęła się kwaśno i postukała paznokciem o szkło drinka. Kolorowa ciecz zatańczyła lekko w kołysce, wdzięcząc się do jej kubków smakowych, i Asterin posłuchała wezwania, wypijając kolejnych kilka łyków. - Nie wystarczy, jak dowiesz się na miejscu? Musisz sobie zawczasu przygotować pytania, żeby dobrze wypaść? Królewiczu - zacmokała zadziornie, odwzajemniwszy jego grymas - w jej wykonaniu nieco bledszy i posępniejszy, stępiony przez rozdrażnienie powierzonym jej poleceniem.
Popijana zawartość kieliszka znów jej nie zawiodła, przyjemnie łaskocząc w gardło. Przełyk rozgrzewał się rozżarzonym splotem aromatów, alkohol mościł się w żołądku jak kot na pograniczu drzemki układający się w kłębek. Kiwnęła głową, zadowolona.
- Dobre - odpowiedziała, mimo że w rzeczywistości trunek był znacznie lepszy niż “dobry”. - Chociaż po przemyśleniu: okropne, więc chyba będę się domagać tej darmowej rekompensaty - dorzuciła swobodnie, sprowokowana jego ofertą, po czym bezwstydnie upiła dwa duże, solidne łyki, prawdziwy dowód sympatii od pierwszego wejrzenia łączącej ją z przygotowanym przez Loke drinkiem. Jednak nawet on nie był w stanie wymazać wisielczego humoru, nawracającego nad jej głowę jak ołowiana gradowa chmura, gdy temat zadania wysunął się na wokandę, zagrał pierwsze skrzypce. Każdego innego człowieka mogłaby złamać, potrafiła to zrobić, ale gdy przykazano jej obchodzenie się z delikwentem z cielesną delikatnością, momentalnie traciła przyjemność z pracy. Każda groźba okazałaby się pusta, a ona wyszłaby na śmieszną i niepoważną, nie mogąc jej spełnić, gdyby Jens Anderberg ośmielił się ją prowokować. - Najwyraźniej, kurwa, jest oporny - wymamrotała pod nosem, wściekła na to, że rzeczony twórca skeidów w ogóle istniał. Że był tak uparty, a jednocześnie zdrowotnie tak chroniony żelazną wolą Wujka. - O, patrzcie, jaki niecierpliwy - pojedynczym kącikiem ust uśmiechnęła się kwaśno i postukała paznokciem o szkło drinka. Kolorowa ciecz zatańczyła lekko w kołysce, wdzięcząc się do jej kubków smakowych, i Asterin posłuchała wezwania, wypijając kolejnych kilka łyków. - Nie wystarczy, jak dowiesz się na miejscu? Musisz sobie zawczasu przygotować pytania, żeby dobrze wypaść? Królewiczu - zacmokała zadziornie, odwzajemniwszy jego grymas - w jej wykonaniu nieco bledszy i posępniejszy, stępiony przez rozdrażnienie powierzonym jej poleceniem.
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Pon 3 Cze - 17:48
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— Jeśli uznasz to za słuszne. — Mrugam do niej porozumiewawczo okiem, nie dając po sobie poznać, że na moment się zamyśliłem. Staram się unikać powrotów do tego, co było, o ile to tylko możliwe. Wolałbym nie patrzeć wstecz ani nie pielęgnować urazów, bo czasem lepiej jest zapomnieć. Jednak paradoksalnie jeden z demonów przeszłości przywiódł mnie właśnie tutaj, do Midgardu. Moja siostra, która zaraz po szkole odcięła się od naszej rodziny, niespodziewanie paląc za sobą wszelkie mosty, ukryła się, zgodnie z tym, co udało mi się dowiedzieć, w tym miejscu. To było dziwne i ironiczne zarazem — Midgard, miasto, które kojarzyło mi się z obcością i dystansem, stało się azylem dla kogoś z mojej najbliższej rodziny. Teraz stojąc tutaj, na skraju nieznanego świata, ze świadomością, że gdzieś tu obok jest Sigyn, czuję dziwną mieszankę lęku i nadziei. Nie wiem, co tak naprawdę przyniesie przyszłość, ani jakie tajemnice kryje przed nami Midgard. Ale jedno jest pewne – muszę znaleźć odpowiedzi, nawet jeśli oznacza to zmierzenie się z przeszłością, od której chciałem uciec.
— Różnią się ludźmi. Świat jest bardziej... wyzwolony — dzielę się swoimi wrażeniami, opierając się rękoma o drewniany blat. — Jest trochę inaczej niż u nas, chociażby dlatego, że galdrowie żyją obok śniących i są, jakby to powiedzieć, bardziej... rozwinięci? — To było jedno z pierwszych słów, które niemal od razu cisnęło mi się na usta na temat tego miasta. Choć były regiony, będące z zasady bardziej konserwatywne, to wędrując ulicami tej tętniącej życiem metropolii, zauważałem diametralne różnice, które wykraczały poza moje początkowe oczekiwania. Berlin był miastem, gdzie nowoczesność spotykała się z tradycją, nie wspominając o tym, że ludzie byli bardziej otwarci, gotowi do dialogu i wymiany myśli na tematy, które w innych częściach świata mogłyby być uznane za kontrowersyjne. — Nie podróżujesz? — pytam z niemałą ciekawością w głosie, spoglądając na Asterin. Podróżowanie nie było czymś, o czym wcześniej myślałem — to bycie zmorą zmusiło mnie do tułaczki.
— Klient nasz pan — odpowiadam z lekkim uśmiechem na ustach, słysząc, że domaga się rekompensaty, po czym zabieram się do przygotowania kolejnego popisowego drinka. — Oporny, oporny... — mamrotam cicho pod nosem ze świadomością, że na takich istniały w rzeczywistości dwa, najbardziej skuteczne sposoby: albo z pomocą eliksiru Sannhet, który ciężko było zdobyć, albo hipnozy, którą udało mi się nauczyć. Wystarczyło kilka dobrze dobranych słów, sugestii i odpowiedni ton głosu, aby klient wszedł w stan podatności na sugestię. — Przecież wiesz, księżniczko, że poradzę sobie bez względu na okoliczności, ale po prostu jestem z natury ciekawski. No dalej, już nie bądź taka — droczę się z Asterin.
— Różnią się ludźmi. Świat jest bardziej... wyzwolony — dzielę się swoimi wrażeniami, opierając się rękoma o drewniany blat. — Jest trochę inaczej niż u nas, chociażby dlatego, że galdrowie żyją obok śniących i są, jakby to powiedzieć, bardziej... rozwinięci? — To było jedno z pierwszych słów, które niemal od razu cisnęło mi się na usta na temat tego miasta. Choć były regiony, będące z zasady bardziej konserwatywne, to wędrując ulicami tej tętniącej życiem metropolii, zauważałem diametralne różnice, które wykraczały poza moje początkowe oczekiwania. Berlin był miastem, gdzie nowoczesność spotykała się z tradycją, nie wspominając o tym, że ludzie byli bardziej otwarci, gotowi do dialogu i wymiany myśli na tematy, które w innych częściach świata mogłyby być uznane za kontrowersyjne. — Nie podróżujesz? — pytam z niemałą ciekawością w głosie, spoglądając na Asterin. Podróżowanie nie było czymś, o czym wcześniej myślałem — to bycie zmorą zmusiło mnie do tułaczki.
— Klient nasz pan — odpowiadam z lekkim uśmiechem na ustach, słysząc, że domaga się rekompensaty, po czym zabieram się do przygotowania kolejnego popisowego drinka. — Oporny, oporny... — mamrotam cicho pod nosem ze świadomością, że na takich istniały w rzeczywistości dwa, najbardziej skuteczne sposoby: albo z pomocą eliksiru Sannhet, który ciężko było zdobyć, albo hipnozy, którą udało mi się nauczyć. Wystarczyło kilka dobrze dobranych słów, sugestii i odpowiedni ton głosu, aby klient wszedł w stan podatności na sugestię. — Przecież wiesz, księżniczko, że poradzę sobie bez względu na okoliczności, ale po prostu jestem z natury ciekawski. No dalej, już nie bądź taka — droczę się z Asterin.
Asterin Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Sro 5 Cze - 19:56
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Oboje wobec tego unikali powrotów i obojgu im wychodziło to nadzwyczaj mizernie.
Przeszłość odcięta grubą kreską wcale nie chciała pozostać za wzniesionym dla niej murem, a szukała szpar, wydrapywała spoiwo spomiędzy cegieł, napierała na kamienie i próbowała forsować ich konstrukcję, aż te zaczynały chwiać się na wietrze i przepuszczać coraz więcej szkodliwości. W jej przypadku był to Verner - wychylający się niespodziewanie zza rogu zakurzonych wspomnień, pewny siebie, zaślepiony i dość w tym zdeterminowany, żeby zaryzykować nawet jej gniew, szukając odpowiedniego mentora. Kogoś, kto przeprowadziłby go przez zawiłości niepoznanych jeszcze zagadnień magii zakazanej, a Hel świadkiem, że Asterin potrafiła to robić. Dzielenie się zdobytą wiedzą napełniało ją satysfakcją i chociaż nie oferowała tego pierwszej lepszej osobie, lubiła wyobrażać sobie, że tamtego wieczora w zaułku motyli przyjęła jego propozycję tylko dlatego, że była opłacalna biznesowo.
A jak ty oszukujesz samego siebie, Loke?
- W sensie, że żyją dosłownie obok siebie? Przemieszani? - spytała, lekko marszcząc brwi. To musiał być dziwny świat, nie wyobrażała sobie zderzenia dwóch charakterów życia, współistniejących ze sobą magii i ich nietypowej, abstrakcyjnej nauki, maszyn funkcjonujących obok obrzędów runicznych albo wieszczenia przez volvy. Kojarzyło się jej to z przedmiotami niedbale wrzuconymi do jednej szuflady, nieposegregowanymi i kompletnie do siebie niepasującymi. - Podobało ci się to? - zapytała, przechyliwszy głowę, żeby przyjrzeć mu się w poszukiwaniu sentymentu albo niechęci, jakiegokolwiek śladu Berlina, który w sobie nosił.
- Nie - zaprzeczyła potem i wzruszyła ramionami. - Najdalej, gdzie byłam, to w jakimś zapchlonym islandzkim miasteczku, na którego nazwie łatwo połamać sobie język. Niby można było dostać się z niego nad morze, ale tak tam cuchnęło, a wiatr tak świszczał w uszach, że wróciłam do domu - podzieliła się z kwaśnym grymasem na twarzy; była wtedy na tyle młoda i jeszcze na tyle naiwna, że miała nadzieję, iż wypad zorganizowany przez Wujka pozwoli jej przy okazji ucieszyć oko nową okolicą, ale los często miewał inne plany. - A potem wrosłam w kamienie Przesmyku - dodała, obracając w dłoniach wypolerowane szkło, z którego wypiła kilka łyków drinka. Tu było jej miejsce, jej przyszłość, jej jedyna perspektywa na cokolwiek. Nie mogła stąd odejść i nie mogła stąd uciec. - To gdzie jeszcze bywałeś? - pociągnęła go za język; w temacie podróży Loke miał do powiedzenia znacznie więcej niż ona, a gdy raz dorwała się do studni jego spojrzenia na świat, zamierzała się nią nasycić. Nie osuszyć, ale nie zostawić jej bez uwagi.
- Przecież nie będziemy o tym rozmawiać tutaj - wywróciła wymownie oczyma. Otaczali ich ludzie, nawet jeśli siedzący daleko, to Hel raczyła wiedzieć, czy nie podsłuchiwali innych ślepców za pomocą magii. - Ale dam ci wskazówkę, spryciarzu. Możesz łatwo potknąć się o jego ekwiwalent, ale nie o niego. Sięga dalej, niż widzą oczy śmiertelników. Przypomina atrament, który zakrzepł w ładny kształt. A jak, kurwa, nie zgadniesz, mimo mojego zaskakująco imponującego zacięcia do zagadek, to masz w czapę. Odpowiedzi zweryfikuję jak stąd wyjdziemy - uśmiechnęła się szeroko. Wiesz, Loke, czego tym razem zapragnął król? Wiesz, jaki cel zaczął mu przyświecać?
Przeszłość odcięta grubą kreską wcale nie chciała pozostać za wzniesionym dla niej murem, a szukała szpar, wydrapywała spoiwo spomiędzy cegieł, napierała na kamienie i próbowała forsować ich konstrukcję, aż te zaczynały chwiać się na wietrze i przepuszczać coraz więcej szkodliwości. W jej przypadku był to Verner - wychylający się niespodziewanie zza rogu zakurzonych wspomnień, pewny siebie, zaślepiony i dość w tym zdeterminowany, żeby zaryzykować nawet jej gniew, szukając odpowiedniego mentora. Kogoś, kto przeprowadziłby go przez zawiłości niepoznanych jeszcze zagadnień magii zakazanej, a Hel świadkiem, że Asterin potrafiła to robić. Dzielenie się zdobytą wiedzą napełniało ją satysfakcją i chociaż nie oferowała tego pierwszej lepszej osobie, lubiła wyobrażać sobie, że tamtego wieczora w zaułku motyli przyjęła jego propozycję tylko dlatego, że była opłacalna biznesowo.
A jak ty oszukujesz samego siebie, Loke?
- W sensie, że żyją dosłownie obok siebie? Przemieszani? - spytała, lekko marszcząc brwi. To musiał być dziwny świat, nie wyobrażała sobie zderzenia dwóch charakterów życia, współistniejących ze sobą magii i ich nietypowej, abstrakcyjnej nauki, maszyn funkcjonujących obok obrzędów runicznych albo wieszczenia przez volvy. Kojarzyło się jej to z przedmiotami niedbale wrzuconymi do jednej szuflady, nieposegregowanymi i kompletnie do siebie niepasującymi. - Podobało ci się to? - zapytała, przechyliwszy głowę, żeby przyjrzeć mu się w poszukiwaniu sentymentu albo niechęci, jakiegokolwiek śladu Berlina, który w sobie nosił.
- Nie - zaprzeczyła potem i wzruszyła ramionami. - Najdalej, gdzie byłam, to w jakimś zapchlonym islandzkim miasteczku, na którego nazwie łatwo połamać sobie język. Niby można było dostać się z niego nad morze, ale tak tam cuchnęło, a wiatr tak świszczał w uszach, że wróciłam do domu - podzieliła się z kwaśnym grymasem na twarzy; była wtedy na tyle młoda i jeszcze na tyle naiwna, że miała nadzieję, iż wypad zorganizowany przez Wujka pozwoli jej przy okazji ucieszyć oko nową okolicą, ale los często miewał inne plany. - A potem wrosłam w kamienie Przesmyku - dodała, obracając w dłoniach wypolerowane szkło, z którego wypiła kilka łyków drinka. Tu było jej miejsce, jej przyszłość, jej jedyna perspektywa na cokolwiek. Nie mogła stąd odejść i nie mogła stąd uciec. - To gdzie jeszcze bywałeś? - pociągnęła go za język; w temacie podróży Loke miał do powiedzenia znacznie więcej niż ona, a gdy raz dorwała się do studni jego spojrzenia na świat, zamierzała się nią nasycić. Nie osuszyć, ale nie zostawić jej bez uwagi.
- Przecież nie będziemy o tym rozmawiać tutaj - wywróciła wymownie oczyma. Otaczali ich ludzie, nawet jeśli siedzący daleko, to Hel raczyła wiedzieć, czy nie podsłuchiwali innych ślepców za pomocą magii. - Ale dam ci wskazówkę, spryciarzu. Możesz łatwo potknąć się o jego ekwiwalent, ale nie o niego. Sięga dalej, niż widzą oczy śmiertelników. Przypomina atrament, który zakrzepł w ładny kształt. A jak, kurwa, nie zgadniesz, mimo mojego zaskakująco imponującego zacięcia do zagadek, to masz w czapę. Odpowiedzi zweryfikuję jak stąd wyjdziemy - uśmiechnęła się szeroko. Wiesz, Loke, czego tym razem zapragnął król? Wiesz, jaki cel zaczął mu przyświecać?
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Wto 11 Cze - 20:40
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— W niektórych miejscach tak — mówię krótko, widząc szczerze zainteresowanie ze strony Asterin. — Ale to nie jest tak, że wszyscy śniący wiedzą o galdrach. Jest jednak swego rodzaju symbioza między nimi. — Wydawało mi się to niekiedy dziwaczne, nie zawsze to potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak właśnie było, czy nie było to przypadkiem zbyt niebezpieczne, nawet jeśli i u nas w niektórych większych miastach było podobnie. Choć wśród galdrów rodziły się osoby niemagiczne, to jednak w dużej mierze była to rzadkość. Ja sam uważałem, że jesteśmy lepsi; oficjalnie uznawałem, jak większość napotkanych przeze mnie ślepców, wyższość nad śniącymi z powodu magii, mimo iż lubiłem czerpać inspiracje z ich kultury i interesowało mnie kilka rzeczy, do których potrafiłem się przyznać. — Nie wiem, czy mi się podobało. Na pewno coś w tym było, ale Midgard ma w sobie coś innego. Jest jakby... odizolowany od reszty świata. Wszystko tu dociera z opóźnieniem — dzielę się swoimi spostrzeżeniami, równie ciekaw, co na ten temat sądzi Asterin.
— Na Islandii jeszcze nie byłem. Może kiedyś. — Wzruszam bezradnie rękoma, zastanawiając się, czy mogłaby być to mój kolejny kierunek, gdybym musiał się stąd niespodziewanie ulotnić. Myśl o surowych krajobrazach, gorących źródłach i magicznych zorzach polarnych pobudza moją wyobraźnię, nawet jeśli w rzeczywistości miałem to na co dzień w Midgradzie. — Tu i ówdzie. Głównie Europa. — Nie bardzo lubię mówić o sobie, gdzie byłem, a już tym bardziej kim byłem, ale Asterin darzę wyjątkowo szczerą sympatią, która sprawia, że chętniej niż zwykle się przed nią otwieram. — Trochę w Rzymie, Londynie, Paryżu i Berlinie, ale nigdzie nie potrafiłem zagrzać na dłużej miejsca. — Nie było mnie w magicznej Skandynawii ponad dziesięć lat. Kiedy stąd wyjeżdżałem, byłem młodszy, bardziej skory do ryzyka, gotów na niemal wszystko bez względu na konsekwencje. Od tamtej pory wiele się zmieniło, a jednak pewne rzeczy pozostają takie same — wciąż szukam swojego miejsca.
— Masz rację. — Uśmiecham się do niej porozumiewawczo, bo teraz nadszedł moment, by zająć się ważniejszymi sprawami, a następnie przywołuję wzrokiem stojącego nieopodal Markusa. Pytam go, czy zostanie sam na barze, a on zgadza się bez większego problemu. — Problem z głowy, możemy stąd iść — informuję ją z zadowoleniem w głosie, po czym idę jeszcze na moment na zaplecze, by zabrać przy okazji najpotrzebniejsze rzeczy. — Dobra, to jeszcze raz, co ta zagadka? Nie skupiłem się za bardzo. — Umknęło mi to, co przed chwilą Asterin powiedziała, ale teraz mamy przynajmniej chwilę, by porozmawiać na spokojnie. Zakładam skórzaną kurtkę i wychodzimy z Piwnicy Lokiego, aby znaleźć odpowiedzi na jej pytania.
Loke i Asterin z tematu
— Na Islandii jeszcze nie byłem. Może kiedyś. — Wzruszam bezradnie rękoma, zastanawiając się, czy mogłaby być to mój kolejny kierunek, gdybym musiał się stąd niespodziewanie ulotnić. Myśl o surowych krajobrazach, gorących źródłach i magicznych zorzach polarnych pobudza moją wyobraźnię, nawet jeśli w rzeczywistości miałem to na co dzień w Midgradzie. — Tu i ówdzie. Głównie Europa. — Nie bardzo lubię mówić o sobie, gdzie byłem, a już tym bardziej kim byłem, ale Asterin darzę wyjątkowo szczerą sympatią, która sprawia, że chętniej niż zwykle się przed nią otwieram. — Trochę w Rzymie, Londynie, Paryżu i Berlinie, ale nigdzie nie potrafiłem zagrzać na dłużej miejsca. — Nie było mnie w magicznej Skandynawii ponad dziesięć lat. Kiedy stąd wyjeżdżałem, byłem młodszy, bardziej skory do ryzyka, gotów na niemal wszystko bez względu na konsekwencje. Od tamtej pory wiele się zmieniło, a jednak pewne rzeczy pozostają takie same — wciąż szukam swojego miejsca.
— Masz rację. — Uśmiecham się do niej porozumiewawczo, bo teraz nadszedł moment, by zająć się ważniejszymi sprawami, a następnie przywołuję wzrokiem stojącego nieopodal Markusa. Pytam go, czy zostanie sam na barze, a on zgadza się bez większego problemu. — Problem z głowy, możemy stąd iść — informuję ją z zadowoleniem w głosie, po czym idę jeszcze na moment na zaplecze, by zabrać przy okazji najpotrzebniejsze rzeczy. — Dobra, to jeszcze raz, co ta zagadka? Nie skupiłem się za bardzo. — Umknęło mi to, co przed chwilą Asterin powiedziała, ale teraz mamy przynajmniej chwilę, by porozmawiać na spokojnie. Zakładam skórzaną kurtkę i wychodzimy z Piwnicy Lokiego, aby znaleźć odpowiedzi na jej pytania.
Loke i Asterin z tematu
Magnus Eggen
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Pon 5 Sie - 1:22
Magnus EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : Niegdyś łowca Gleipniru. Dziś przestępca — najemnik, lichwiarz, morderca, złowrogi duch Przesmyku Lokiego; wierny kundel służący człowiekowi, któremu zawdzięcza zaślepienie.
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : obrońca (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 36 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
02.07.2001
W bibliotece zupełnie przypadkiem natrafiasz na książkę, która, jak się okazuje po przeczytaniu kilku pierwszych słów, opowiada dokładnie twoją historię życia aż do obecnego momentu, jakby przelewały się do niej twoje myśli. Postanawiasz dla bezpieczeństwa zabrać ją do domu, by zbadać jej właściwości. Szybko okazuje się, że każdego dnia, kiedy budzisz się rano, na nowych stronach pojawiają się wydarzenia z poprzedniego dnia. Wraz z upływem czasu zauważasz jednak, że pojawia się w niej coraz więcej kłamstw, które oczerniają twoją osobę, przez co postanawiasz pozbyć się książki raz na zawsze.
→ Wyzwanie Norn
Nie lubił bibliotek.
Nie przepadał za ograniczeniami wysnutymi względem człowieka — sztywne reguły zabraniające niemal wszystkiego poza oddychaniem i mozolnym, niemal bezgłośnym przemykaniem pomiędzy regałami uginającymi się pod ciężarem ksiąg; proszę zachować ciszę, proszę nie rozmawiać zbyt głośno, proszę… — jednak został zmuszony do przekroczenia bezpiecznej, poszarzałej strefy i wychylenia na zewnątrz ze względu na poszukiwania księgi traktującej o magii runicznej oraz drugiej posiadającej wewnątrz okruchy opowiadające o aberracjach magicznych. Niedawne wydarzenia, które pozostawiły zastygłe w ciele znamiona nowych, jeszcze jarzących świeżością blizn wciąż pulsowały delikatnie pod sklepieniem czaszki, wtłaczając między myśli pragnienie poszerzenia horyzontów.
Zdobywanie suchej wiedzy, jak powiedziałby ochrypłym głosem Halle odsypiający w salonie Magnusa kolejną długą noc
bądź
Strata czasu, jak rzuciłaby Asterin, która przeważnie od teorii wybierała praktykę i może ten jeden raz powinien był jej posłuchać, zasięgnąć języka pośród zmętniałych uliczek Przesmyku, nadstawić uszu w zatęchłych, przydymionych mgłami papierosów pubach, gdzie gromadzili się wszyscy ci, których twarze skrywane teraz częściowo w półmroku nędznych przybytków, każdego dnia zdobiły listy gończe albo i kartoteki Kruczych Strażników. Może wówczas nie musiałby ze zmęczeniem zatrzymanym w oczach oraz poirytowaniem zawisłym na ustach przemierzać labiryntu brukowanych chodników, by dotrzeć do miejsca skrajnie niedopasowanego do brzydoty rozlanej dookoła, odznaczającego się bogato zdobionym wnętrzem zakrawającym o słowo splendor, ilekroć przekraczał próg Piwnicy Lokiego, w której bardziej od alkoholu interesował go człowiek napełniający szklane kielichy i wypolerowane szklanki.
— Nalej mi to, co zawsze — słowa będące swoistą formą powitania poszybowały w przestrzeń oddzielającą od mężczyzny, którego poszukiwał — z konkretnego powodu. Pozbawiona tytułu, za to podejrzanie lekka książka wylądowała na barze, dodatkowo pchnięta w kierunku Loke, aby mógł swobodnie rzucić okiem na ciekawy egzemplarz czegoś, co trafiło w ręce norweskiego kundla. — I przy okazji powiedz mi, co to za cholerstwo i jak się tego pozbyć, bo wygląda na coś z twojej specjalności — nacisk położony na zwrot uderzający w magię runiczną.
Nie miał pewności, czy przedmiot rzeczywiście został
Do kogo.
S j ö s t r ö m.
Nazwisko dziś niemalże wykute pod firmamentem czaszki ze starannością antycznego rzeźbiarza poświęcającego mężczyźnie jeden z najpiękniejszych, zimnych, jeszcze nienaruszonych marmurów będących na początku jedynie bladym kamieniem, chłodną bryłą pozbawioną konkretnego kształtu, dopóki więź skrojona do interesów oraz przerzucanych pomiędzy sobą informacji nie rozrosła się do tego, czym była dzisiaj. Pozornie niewiele znaczyli, przeważnie rzadko rozmawiali o czymkolwiek wprost, zawoalowali wszystko w charakterystyczny dla siebie sposób, aby cenne informacje nie trafiały w nieodpowiednie ręce i opanowali tę współpracę niemalże do perfekcji; wszystko naturalnie miało cenę, na Przesmyku każda transakcja była opatrzona specyficzną walutą.
Przysługa za przysługa.
Nazwisko za nazwisko.
Krew za krew.
… i wiele więcej, a Magnus znał oraz respektował każdą.
— Ale to nie wszystko — zaczął sekundy później, odmierzając odpowiednio każde ze słów. — Prawdopodobnie będę potrzebował twoich umiejętności do czegoś jeszcze. Powiedzmy, że planuję wywołać niewielką rewolucję i chętnie wykorzystałbym w niej klątwy… Pytanie, czy chciałbyś mnie wspomóc. Nie za darmo, rzecz jasna — dodał z przyzwyczajenia.
p u r p o s e
— that's all any of us want now, every single one of us. Not answers, not Löve — just a reason to exist.
Loke Sjöström
Re: Piwnica Lokiego (Ś) Pią 27 Wrz - 19:55
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Ostatnio myśli o przyszłości nie opuszczają mnie ani na chwilę; zastanawiam się coraz częściej, jak długo jeszcze zostanę w Midgardzie. Czas biegnie nieubłaganie, jak rzeka płynąca bez wytchnienia, i oto rozpoczyna się kolejny miesiąc w tym dziwnym mieście. Miejsce to wciąż wydaje mi się obce, ale z każdym dniem oswajam jego mroczne zakamarki. Zaczynam czuć się tu coraz swobodniej, choć nie mam pojęcia, co jeszcze mnie tu czeka, ale jest we mnie poczucie, że powoli się tu zadomawiam. Z jednej strony ta nowo odkryta stabilność przynosi ukojenie — jakby po długiej wędrówce udało mi się zupełnie przypadkiem znaleźć przystań, gdzie mogę na chwilę złapać oddech, ale z drugiej strony, pojawia się we mnie wewnętrzny niepokój. Czy to naprawdę miejsce, w którym chcę zostać na dłużej? A może Midgard to jedynie przystanek w mojej podróży, chwilowa oaza przed kolejnym, nieuniknionym etapem? Codziennie zadaję sobie to pytanie, a odpowiedź wciąż wymyka się z moich myśli. Może jednak tylko się oszukuję i znam ją już od dawna — bo przecież jestem zmorą i to się już nigdy nie zmieni, a przed swoim przeznaczeniem nie da się w żaden sposób uciec.
Jednak jest coś w Midgardzie, co mnie przyciąga coraz mocniej — coś, czego nie doświadczyłem nigdzie indziej. Staję się tu coraz bardziej rozpoznawalny, niczym cień wędrujący ulicami. Przesmyk Lokiego szepcze o mojej obecności, plotki rozchodzą się po zaułkach jak ogień po suchej trawie, że w Piwnicy pojawił się ten, co nosi imię ulubionego boga ślepców. Miejskie opowieści o moich umiejętnościach związanych z zaklinaniem i przenikaniem do ludzkich umysłów krążą jak szelest wiatru wśród wysokich drzew, niesłyszalne dla jednych, ale wyraźne dla tych, którzy doskonale wiedzą, gdzie nasłuchiwać. Ludzie przychodzą do mnie po pomoc w rozwikłaniu tajemnic, których sami nie mają odwagi dotknąć; są też tacy, którzy przynoszą dyskretne ostrzeżenia, ostrząc swoje noże w mroku. Midgard jest pełen sprzeczności — fascynacja miesza się ze strachem, podziw z nienawiścią. Moje imię krąży wśród ludzi, niosąc za sobą aurę tajemnicy i zakazanej mocy. Wiem jednak, że igram z ogniem; że to niebezpieczna droga — i tylko cienka granica dzieli mnie już od upadku.
— Zdziwiłbym się, Magnusie, gdybyś przyszedł do mnie z pustymi rękoma — mówię z lekkim uśmiechem na przywitanie, choć wewnętrznie czuję niepokój. Kiedyś unikałbym takich jak on — był przecież byłym lowcą Gleipniru. Przez lata tacy jak on budzili we mnie strach, odruchowy i głęboki, ale nie bez powodu — w końcu ich celem były zmory i wargowie. — Zaraz się temu przyjrzę — mówię spokojnie, choć moje oczy nie mogą oderwać się od przedmiotu, który przyniósł. — Coś więcej mi o niej powiesz? — pytam asekuracyjnie, próbując, by mój głos brzmiał spokojnie, ale ciekawość zdradza mnie bardziej, niż bym tego chciał. W międzyczasie, niemal automatycznie, przygotowuję dla niego zamówienie, chociaż myślami już jestem przy tym, co skrywa ta księga. — Dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć, ale po kolei, mój drogi — dodaję po chwili, kiedy Eggen wspomina, że ma dla mnie zlecenie.
Jednak jest coś w Midgardzie, co mnie przyciąga coraz mocniej — coś, czego nie doświadczyłem nigdzie indziej. Staję się tu coraz bardziej rozpoznawalny, niczym cień wędrujący ulicami. Przesmyk Lokiego szepcze o mojej obecności, plotki rozchodzą się po zaułkach jak ogień po suchej trawie, że w Piwnicy pojawił się ten, co nosi imię ulubionego boga ślepców. Miejskie opowieści o moich umiejętnościach związanych z zaklinaniem i przenikaniem do ludzkich umysłów krążą jak szelest wiatru wśród wysokich drzew, niesłyszalne dla jednych, ale wyraźne dla tych, którzy doskonale wiedzą, gdzie nasłuchiwać. Ludzie przychodzą do mnie po pomoc w rozwikłaniu tajemnic, których sami nie mają odwagi dotknąć; są też tacy, którzy przynoszą dyskretne ostrzeżenia, ostrząc swoje noże w mroku. Midgard jest pełen sprzeczności — fascynacja miesza się ze strachem, podziw z nienawiścią. Moje imię krąży wśród ludzi, niosąc za sobą aurę tajemnicy i zakazanej mocy. Wiem jednak, że igram z ogniem; że to niebezpieczna droga — i tylko cienka granica dzieli mnie już od upadku.
— Zdziwiłbym się, Magnusie, gdybyś przyszedł do mnie z pustymi rękoma — mówię z lekkim uśmiechem na przywitanie, choć wewnętrznie czuję niepokój. Kiedyś unikałbym takich jak on — był przecież byłym lowcą Gleipniru. Przez lata tacy jak on budzili we mnie strach, odruchowy i głęboki, ale nie bez powodu — w końcu ich celem były zmory i wargowie. — Zaraz się temu przyjrzę — mówię spokojnie, choć moje oczy nie mogą oderwać się od przedmiotu, który przyniósł. — Coś więcej mi o niej powiesz? — pytam asekuracyjnie, próbując, by mój głos brzmiał spokojnie, ale ciekawość zdradza mnie bardziej, niż bym tego chciał. W międzyczasie, niemal automatycznie, przygotowuję dla niego zamówienie, chociaż myślami już jestem przy tym, co skrywa ta księga. — Dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć, ale po kolei, mój drogi — dodaję po chwili, kiedy Eggen wspomina, że ma dla mnie zlecenie.