:: Midgard :: Forsteder
Strona 1 z 2 • 1, 2
Cmentarz
5 posters
Mistrz Gry
Cmentarz Nie 20 Gru - 21:02
Cmentarz (I)
Cmentarz znajduje się na przedmieściach Midgardu. Choć zabytkowy, cieszy się nieszczególną renomą, ze względu na zaniedbane, nieczytelne płyty nagrobne i nierówne, wyboiste alejki, niekiedy całkowicie zarośnięte trawą. Gdzieniegdzie, pomiędzy mogiłami, wyrastają drzewa, zmuszające rodziny bliskich do regularnego czyszczenia grobów, które jesienią zostają przysypane kolorowymi liśćmi. Cmentarz otoczony jest wysokim, metalowym ogrodzeniem, ze zdobioną, żelazną bramą, na której murowanych kolumnach postawiono dwa miedziane gargulce, które, na przestrzeni lat, zdążyła pokryć jasnozielona patyna. Przy samym wejściu stoi zniszczony pomnik z ledwo czytelnym napisem na tablicy.
Prorok
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:15
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
10.07.2001
Odkąd Anders Storsveen stanął nad pustym grobem swojej zmarłej żony, znajdujący się na obrzeżach miasta cmentarz opustoszał – nikt nie przynosił już świeżych kwiatów, a bukiety, które położono wcześniej, zaczynały kruszeć i więdnąć, na granitowych płytach zbierał się pył, znicze wypaliły się lub zgasły, sprawiając, że miejsce stało się jeszcze bardziej ponure i zaniedbane. Ludzie bali się odwiedzać groby – w okolicy pojawiało się coraz więcej zwierzeń donoszących o potworze, który zamieszkiwał spulchnioną śmiercią ziemię, legendarnym wężu, przygryzającym korzenie drzewa Yggdrasil i wysysającym krew z ciał zmarłych i choć trudno było wierzyć w słowa tych, którzy opisywali stworzenie z dokładnością spotykaną jedynie na stronach poetyckiej Eddy, coś z pewnością zamieszkiwało ten obszar, żywiąc się ciałami zamkniętymi w drewnianych trumnach. Niektórzy sięgali w proroctwach o krok dalej – obecność Níðhöggr miała być bowiem preludium do nadchodzącego Ragnaröku.
Po przekroczeniu bram cmentarza nie sposób było nie zauważyć zniszczeń, co gorsza – ulegać złudzeniom, że to, co się wydarzyło, było dziełem człowieka. Pomiędzy grobami i wzdłuż ścieżek powstały ogromne, zmiękczone ruchem wały, których szlak ciągnął się podziemnym korytarzem przez cały obszar mogilnika, zasypując chodnik czarną ziemią, spomiędzy której niemrawo wygrzebywały się drobne owady, dżdżownice ślepo poszukujące swoich tuneli i żuki o lśniących, zielonkawych pancerzach, jedynej ozdobie tego miejsca, która nie utraciła swych barw podczas ludzkiej nieobecności. Krucza Straż nie znalazła niczego, co mogłoby wskazać na sprawcę, prędko odprawiając Andersa z niedbałą obietnicą wyjaśnienia sprawy – mężczyzna przychodził jednak na cmentarz codziennie i nigdy nie zauważył, aby oficerowie przeszukiwali teren po raz drugi; stworzenie – czymkolwiek było – nie należało do obowiązków mężczyzn ubranych w sztywne mundury, patrolujących schludne ulice dzielnicy handlowej. Tajemnica wymagała ludzi, którzy nie bali się ubrudzić rąk, próbując ją rozwiązać.
– M-moja żona… Ingrid… ona… b-była dobrym człowiekiem, w-sp… wspaniałą kobietą. – Anders, który przyprowadził was pod bramę cmentarza, wyraźnie wahał się przed wejściem do środka – ręce mu drżały, a kiedy mówił, sprawiał wrażenie, jakby z trudem powstrzymywał łzy i musiał co jakiś czas ocierać policzki brzegiem rękawa. – Z-zawsze dotrzymywała słowa, n-nie była… sami wiecie, c-co mówią o Níðhöggrze, kogo ten p-potwór… pożerał. – głos mężczyzny załamał się przy ostatnim wyrazie, a gardłem ścisnęła konwulsja gwałtownego szlochu. Legendy ograniczały oskomę drapieżnego węża: zjadał jedynie tych, którzy za życia byli winni morderstwa, cudzołóstwa lub złamania przysięgi; nikt nie miał odwagi wspominać przy Andersie pozostałych dwóch zarzutów. To, co mogliście teraz zrobić, to mieć nadzieję, że wszystko, co powiedziano wam dotąd o tym miejscu, posiadało inne wyjaśnienie.
INFORMACJE
W tej turze możecie wstępnie przeszukać obszar cmentarza i rozejrzeć się po okolicy. Każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolne zaklęcie przygotowawcze lub spostrzegawczość (próg powodzenia wynosi 60). Proszę, aby każdy z was umieścił pod postem posiadany ekwipunek, wraz z przysługującymi bonusami. Należy przy tym pamiętać, że na misji z udziałem Proroka posiadany przez postać ekwipunek może dawać łączny bonus nie większy niż 10 punktów.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 19.07 23:59)
Edgar Oldenburg
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:17
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Edgar odwiedzał to miejsce wyjątkowo często. Czasami nawet zbyt często. Na tym cmentarzu, powszechnie uznawanym za jeden z najstarszych i najbardziej zabytkowych w okolicach Midgardu, teraz podupadłym, pochowano kilkanaście lat temu jego ukochaną matkę. Z biegiem lat mury zaczęły się sypać, a opuszczone nagrobki porastały mech i chwasty. Mimo to Oldenburg sumiennie dbał o jej grób — niemal co dwa tygodnie, niezależnie od pogody, przynosił bukiet jej ulubionych kwiatów, które kładł na nagrobku Jonny Ahlström. Nie był jedynym odwiedzającym — w końcu wciąż miała swoich wiernych wielbicieli, którzy okazjonalnie ją odwiedzali, gdy przebywali w okolicy. Jednak coraz bardziej nie podobało mu się to, co na przestrzeni lat stało się z cmentarzem; nic więc dziwnego, że Edgar zaczął się zastanowić, co zrobić, by przywrócić mu dawną świetność. Wiedział, że to nie tylko miejsce spoczynku jego matki, zasługującej na o wiele lepsze warunki, ale również wielu innych, których rodziny mogły nie mieć możliwości zadbania o groby swoich bliskich. Nie mógł tego tak zostawić, ale był tak bardzo pochłonięty szukaniem jak najkorzystniejszego rozwiązania, że podczas ostatnich wizyt przeoczył zniszczenia, o których uświadomił go dopiero Anders Storsveen.
W ostatnich tygodniach zbyt wiele działo się w Midgardzie, by do każdej plotki przywiązywał wagę, ale przy ostatniej wizycie z jego pomocą zrozumiał, że coś rzeczywiście było nie tak. Kwiaty, które regularnie przynosił na grób matki, więdły nieprawdopodobnie szybko, jakby jakaś tajemnicza siła miała na nie dziwny, szkodliwy wpływ. Początkowo prędzej podejrzewał, że była to sprawka kogoś, kto otwarcie nie przepadał za jego rodziną lub chciał go ukarać za jego ostatnią aktywność polityczną, ale Storsveen w dalszym ciągu przekonywał go, że podłoże problemu leżało gdzie indziej. Edgar nie chciał wierzyć w pogłoski o grasującym po okolicy potworze, podchodząc do nich z typowym dla siebie sceptycyzmem, ale jednocześnie nie mógł zignorować faktu, że kwiaty, które pochodziły prosto z najlepszych szklarni Rosenkrantzów, więdły w zaskakująco szybkim tempie. Postanowił zatem przyjrzeć się bliżej sprawie, angażując w to swojego bliskiego przyjaciela Agnara, który jako łowca Gleipniru posiadał ogromną wiedzę na temat zwierząt i mógł okazać się skuteczniejszy od Kruczej Straży.
— Níðhöggrze? — powtórzył z lekką wątpliwością Edgar, gdy znaleźli się przed wejściem do cmentarza. Oldenburg przyjrzał się bramie, której zardzewiałe przęsła świadczyły o aktualnym stanie tego miejsca, po czym spojrzał na Stoverseena. Choć obiła mu się ta nazwa o uszy, a znajomość magicznych stworzeń nigdy nie była jego najmocniejszą stroną, to wiedział, że níðhöggry nie były prawdziwe. — Jest pan pewien? Rzeczywiście, coś złego się tutaj dzieje, tak źle ten cmentarz jeszcze nigdy nie wyglądał, ale chyba nie istnieją żadne konkretne dowody na jego istnienie...? — zakwestionował jego słowa spokojnym głosem Oldenburg, dla którego níðhöggry nie były niczym więcej niż jedynie wymysłem dawnych opowieści.
ekwipunek: złotousty sygnet
spostrzegawczość: 56
W ostatnich tygodniach zbyt wiele działo się w Midgardzie, by do każdej plotki przywiązywał wagę, ale przy ostatniej wizycie z jego pomocą zrozumiał, że coś rzeczywiście było nie tak. Kwiaty, które regularnie przynosił na grób matki, więdły nieprawdopodobnie szybko, jakby jakaś tajemnicza siła miała na nie dziwny, szkodliwy wpływ. Początkowo prędzej podejrzewał, że była to sprawka kogoś, kto otwarcie nie przepadał za jego rodziną lub chciał go ukarać za jego ostatnią aktywność polityczną, ale Storsveen w dalszym ciągu przekonywał go, że podłoże problemu leżało gdzie indziej. Edgar nie chciał wierzyć w pogłoski o grasującym po okolicy potworze, podchodząc do nich z typowym dla siebie sceptycyzmem, ale jednocześnie nie mógł zignorować faktu, że kwiaty, które pochodziły prosto z najlepszych szklarni Rosenkrantzów, więdły w zaskakująco szybkim tempie. Postanowił zatem przyjrzeć się bliżej sprawie, angażując w to swojego bliskiego przyjaciela Agnara, który jako łowca Gleipniru posiadał ogromną wiedzę na temat zwierząt i mógł okazać się skuteczniejszy od Kruczej Straży.
— Níðhöggrze? — powtórzył z lekką wątpliwością Edgar, gdy znaleźli się przed wejściem do cmentarza. Oldenburg przyjrzał się bramie, której zardzewiałe przęsła świadczyły o aktualnym stanie tego miejsca, po czym spojrzał na Stoverseena. Choć obiła mu się ta nazwa o uszy, a znajomość magicznych stworzeń nigdy nie była jego najmocniejszą stroną, to wiedział, że níðhöggry nie były prawdziwe. — Jest pan pewien? Rzeczywiście, coś złego się tutaj dzieje, tak źle ten cmentarz jeszcze nigdy nie wyglądał, ale chyba nie istnieją żadne konkretne dowody na jego istnienie...? — zakwestionował jego słowa spokojnym głosem Oldenburg, dla którego níðhöggry nie były niczym więcej niż jedynie wymysłem dawnych opowieści.
ekwipunek: złotousty sygnet
spostrzegawczość: 56
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:17
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
'k100' : 56
'k100' : 56
Vaia Cortés da Barros
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:18
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nieczęsto Vaia odwiedzała cmentarze. Przynajmniej te tutaj, w Midgardzie. Jej matka była przecież pochowana w Brazylii, innej rodziny nie znała, a ojciec... ojciec był tematem bolesnym i na pewno nie został pochowany na jednym z najstarszych i zabytkowych cmentarzy Midgardu - przynajniej tak zrozumiała, że jednym z najstarszych. Zdążyła dojść do siebie po Midsommar, chociaż blizna po piorunie miała do końca przypominać jej, jak niebezpieczne mogły być skandynawskie święta. Mimo wszystko nie zmieniało to faktu, że zamierzała brać udział i w kolejnych, po prostu dla zwykłego pilnowania porządku. Bądź co bądź lepiej, żeby obrywała ona niż bezbronni cywile.
O "sprawie z cmentarza" usłyszała bardziej z przypadku, z plotek wśród oficerów Kruczej Straży. Ktoś rozwalał cmentarz, już samo to sprawiało, że strażniczka solidnie burzyła się wewnątrz. Zmarłym należał się święty spokój, zresztą wkurzone dusze zmarłych potrafiły rozpętać całkiem spory sajgon. Nie miała na to ochoty, zwłaszcza, że tutaj, w Midgardzie, nie miała pojęcia, czy ktoś byłby w stanie duchy uspokoić. Dlatego sprawą cmentarza trzeba było się zająć, poza tym Barros nie wierzyła w to, że sytuacja była dziełem Níðhöggra. Oczywiście, słysząc obcą nazwę, wypytała tego czy owego znajomego, aż w końcu poszła do biblioteki się dokształcić. Nordyckie nazwy nadal wykręcały jej język, ale po namyśle doszła do wniosku, że mitologiczna istota nie miała powodu, żeby rozwalać cały cmentarz. Jeden, może dwa groby, jasne. Ale nie cały. Według niej sprawa była bardziej prozaiczna, pewnie jakiś walnięty w mózg ślepiec-nekromanta bawił się w ożywianie trupów. Zdecydowanie wolała jebniętych ślepców niż mitologiczne stwory, wystarczyło jej ostatniej chimery. Stwierdziła więc, że sprawdzi teren dla samego świętego spokoju, a jeśli uda się przyskrzynić sprawcę, to tym lepiej dla kruczych. Nie powinno się wkurzać zmarłych, zadzieranie z duchami było głupotą jeszcze większą niż wkurzanie całego oddziału wargów.
Dlatego wybrała się na cmentarz, po uprzedniej rozmowie z Andersem Storsveenem. Zresztą nawet się z nim umówiła, wolała, żeby ktoś oprowadził ją po cmentarzu, żeby nie wdepnęła tam, gdzie wdepnąć nie powinna. Obecność Agnara nie zaskoczyła jej za to w ogóle, mitologiczne bestie to zdaje się było poletko Gleipniru, drugiego mężczyznę za to chyba kiedyś widziała w jakimś urzędzie? Nie była przekonana, więc nie wyrywała się z tą informacją. Spojrzała łagodnie na Storsveena i potrząsnęła głową.
- Cokolwiek to jest, panie Storsveen, cokolwiek narobiło tylu zniszczeń, znajdziemy to. I wtedy będzie można myśleć o naprawieniu wszystkiego - zmarłym należy się wieczny pokój, wystarczająco przeżyli za życia, żeby jeszcze po śmierci zakłócać ich spokój. - stwierdziła bardzo dyplomatycznie, jak na nią. Facet był roztrzęsiony, a ona bez dowodów nie chciała rzucać oskarżeń. Zerknęła przelotnie na Agnara i potarła widoczną znad dekoltu bliznę po piorunie - wyjątkowo jej bluzka zasłaniała większość górnej części ciała, zostawiając odsłonięte jedynie ramiona i tym samym blizny na nich.
- Cokolwiek to jest, to mam nadzieję, że nie napieprza piorunami w ludzi. I nie rzuca własnymi, żrącymi kończynami. - mruknęła bardzo cicho, dbając o to, by Anders jej nie usłyszał. Pewnych rzeczy jednak nie mówiło przy pogrążonych w żałobie, choć nie była zadowolona ze stanu cmentarza, widocznego przez bramę.
Kontrolnie i uważnie spojrzała najpierw na samą bramę, a potem jej okolice, w pierwszej kolejności szukając wzrokiem śladów - może wandali, może magii, a może faktycznie jakiejś bestii. Barros nie zakładała niczego, chciała po prostu znaleźć przyczynę.
Ekwipunek: mnóstwo bransoletek na rękach (metalowych i takich ze skóry czy sznurków, kilka ma zawieszki), zapalniczka, scyzoryk, amulet z kocim okiem
Spostrzegawczość: 69 (rzut) + 2 (bonus z amuletu) = 71
O "sprawie z cmentarza" usłyszała bardziej z przypadku, z plotek wśród oficerów Kruczej Straży. Ktoś rozwalał cmentarz, już samo to sprawiało, że strażniczka solidnie burzyła się wewnątrz. Zmarłym należał się święty spokój, zresztą wkurzone dusze zmarłych potrafiły rozpętać całkiem spory sajgon. Nie miała na to ochoty, zwłaszcza, że tutaj, w Midgardzie, nie miała pojęcia, czy ktoś byłby w stanie duchy uspokoić. Dlatego sprawą cmentarza trzeba było się zająć, poza tym Barros nie wierzyła w to, że sytuacja była dziełem Níðhöggra. Oczywiście, słysząc obcą nazwę, wypytała tego czy owego znajomego, aż w końcu poszła do biblioteki się dokształcić. Nordyckie nazwy nadal wykręcały jej język, ale po namyśle doszła do wniosku, że mitologiczna istota nie miała powodu, żeby rozwalać cały cmentarz. Jeden, może dwa groby, jasne. Ale nie cały. Według niej sprawa była bardziej prozaiczna, pewnie jakiś walnięty w mózg ślepiec-nekromanta bawił się w ożywianie trupów. Zdecydowanie wolała jebniętych ślepców niż mitologiczne stwory, wystarczyło jej ostatniej chimery. Stwierdziła więc, że sprawdzi teren dla samego świętego spokoju, a jeśli uda się przyskrzynić sprawcę, to tym lepiej dla kruczych. Nie powinno się wkurzać zmarłych, zadzieranie z duchami było głupotą jeszcze większą niż wkurzanie całego oddziału wargów.
Dlatego wybrała się na cmentarz, po uprzedniej rozmowie z Andersem Storsveenem. Zresztą nawet się z nim umówiła, wolała, żeby ktoś oprowadził ją po cmentarzu, żeby nie wdepnęła tam, gdzie wdepnąć nie powinna. Obecność Agnara nie zaskoczyła jej za to w ogóle, mitologiczne bestie to zdaje się było poletko Gleipniru, drugiego mężczyznę za to chyba kiedyś widziała w jakimś urzędzie? Nie była przekonana, więc nie wyrywała się z tą informacją. Spojrzała łagodnie na Storsveena i potrząsnęła głową.
- Cokolwiek to jest, panie Storsveen, cokolwiek narobiło tylu zniszczeń, znajdziemy to. I wtedy będzie można myśleć o naprawieniu wszystkiego - zmarłym należy się wieczny pokój, wystarczająco przeżyli za życia, żeby jeszcze po śmierci zakłócać ich spokój. - stwierdziła bardzo dyplomatycznie, jak na nią. Facet był roztrzęsiony, a ona bez dowodów nie chciała rzucać oskarżeń. Zerknęła przelotnie na Agnara i potarła widoczną znad dekoltu bliznę po piorunie - wyjątkowo jej bluzka zasłaniała większość górnej części ciała, zostawiając odsłonięte jedynie ramiona i tym samym blizny na nich.
- Cokolwiek to jest, to mam nadzieję, że nie napieprza piorunami w ludzi. I nie rzuca własnymi, żrącymi kończynami. - mruknęła bardzo cicho, dbając o to, by Anders jej nie usłyszał. Pewnych rzeczy jednak nie mówiło przy pogrążonych w żałobie, choć nie była zadowolona ze stanu cmentarza, widocznego przez bramę.
Kontrolnie i uważnie spojrzała najpierw na samą bramę, a potem jej okolice, w pierwszej kolejności szukając wzrokiem śladów - może wandali, może magii, a może faktycznie jakiejś bestii. Barros nie zakładała niczego, chciała po prostu znaleźć przyczynę.
Ekwipunek: mnóstwo bransoletek na rękach (metalowych i takich ze skóry czy sznurków, kilka ma zawieszki), zapalniczka, scyzoryk, amulet z kocim okiem
Spostrzegawczość: 69 (rzut) + 2 (bonus z amuletu) = 71
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:18
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k100' : 69
'k100' : 69
Agnar Eriksen
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:42
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Cmentarz nie był mu obcy. Nie tylko dlatego, że już nie jeden raz na ożywieńców musiał polować tak również pochował w nim swoją żonę. Halla spoczywała wraz z ich synem - Hallvorem. Nie odwiedzał ich często, czasami wręcz myślał, że bywał tu za rzadko. Rodzina dbała o ich groby - świeże kwiaty, czyszczony nagrobek z mchu, ale nie dało się nie zauważyć, że miejsce to podupadło. Pogłoski zaś o tym, że musi coś w nim mieszkać zaczynały docierać do Węzła.
Sprawą jednak zajęła się Krucza, to był oczywiste, że przykładny obywatel pójdzie do tych, którzy wzbudzają w nim większe zaufanie niż Gleipnir, który jedni szanowali a inni unikali jak ognia.
W końcu jednak sprawa trafiła na jego biurko. Cienka teczka z bardzo lakonicznymi informacjami, spisana przez jakiegoś służbistę z Kruczej, który uznał, że pogłoskami nie będzie się zajmował. Pogłoski to była sprawa dla Węzła, więc Agnar tym razem nie przybył na grób żony, a w sprawach służbowych.
List od Edgara tym bardziej go przekonał, zwłaszcza, że ten pochował na tym samym cmentarzu matkę, a jej grób potrafiło odwiedzać całkiem sporo osób. Oldenburg był mecenasem, człowiekiem obytym w świecie, ale szczerze wątpił, że miał do czynienia często z potworami. Choć miewał z ludźmi, a ci nie raz byli gorsi od mitycznych istot. To była jednak jedynie opinia Agnara, którą nieczęsto się dzielił na głos.
Pierścień Gleipniru lśnił na palcu, kiedy stał pod bramą i słuchał słów roztrzęsionego mężczyzny. Nie bagatelizował wspomnień o potworze. W swoim fachu nie mógł sobie na pozwolić.
-Wierzycie w Łachotki oraz Mary i Koboldy, ale Níðhöggr to już przesada? - Zapytał unosząc nieznacznie jedną brew ku górze. Wybiórczość ludzka zawsze go zadziwiała. Jak łatwo było sobie wybrać potwory i istoty kiedy to pasowało. -Przyjrzymy się sprawie, panie Storsveen. - Zapewnił mężczyznę, a potem klepnął Edgara w ramię i wskazał mu głową, aby ruszyli między grobowce. -Vaia Cortés da Barros, Edgar Oldenburg. - Przedstawił ich sobie w szybkiej formie. -Zobaczmy z czym przyszło nam się mierzyć. Należy stwierdzić, czy to robota wandali, ślepców, którzy tworzą Draugi czy może Haugbui - Mogli również spotkać się z istotą, z którą do tej pory nie miał do czynienia. Niejedno już widział, a bestiariusz Łowców co roku się powiększał o kolejne istoty jakie napotkali w trakcie swojej pracy.
Wkroczył między grobowce, przykucnął, aby sprawdzić stan ziemi, przyjrzeć się szlakowi jaki istota drążyła, czy były jakieś punkty charakterystyczne lub takie, które dawały do myślenia. Zerkał na grobowce czy i jak zostały uszkodzone. Szukał jakiejkolwiek anomalii lub wręcz cechy charakterystycznej, śladu lub tropu, za którym mógłby podążyć.
-Plucie jadem wystarczy? - Zapytał kobiety, gdyż na myśl od razu przyszedł mu Orm, którego nie chciał spotkać na swojej drodze.
|Ekwipunek: Łuk myśliwski i strzały, bestiariusz, bolas, srebrny sztylet, pierścień Gleipniru
Rzut na spostrzegawczość: 92 + 3 (za łuk) = 95
Sprawą jednak zajęła się Krucza, to był oczywiste, że przykładny obywatel pójdzie do tych, którzy wzbudzają w nim większe zaufanie niż Gleipnir, który jedni szanowali a inni unikali jak ognia.
W końcu jednak sprawa trafiła na jego biurko. Cienka teczka z bardzo lakonicznymi informacjami, spisana przez jakiegoś służbistę z Kruczej, który uznał, że pogłoskami nie będzie się zajmował. Pogłoski to była sprawa dla Węzła, więc Agnar tym razem nie przybył na grób żony, a w sprawach służbowych.
List od Edgara tym bardziej go przekonał, zwłaszcza, że ten pochował na tym samym cmentarzu matkę, a jej grób potrafiło odwiedzać całkiem sporo osób. Oldenburg był mecenasem, człowiekiem obytym w świecie, ale szczerze wątpił, że miał do czynienia często z potworami. Choć miewał z ludźmi, a ci nie raz byli gorsi od mitycznych istot. To była jednak jedynie opinia Agnara, którą nieczęsto się dzielił na głos.
Pierścień Gleipniru lśnił na palcu, kiedy stał pod bramą i słuchał słów roztrzęsionego mężczyzny. Nie bagatelizował wspomnień o potworze. W swoim fachu nie mógł sobie na pozwolić.
-Wierzycie w Łachotki oraz Mary i Koboldy, ale Níðhöggr to już przesada? - Zapytał unosząc nieznacznie jedną brew ku górze. Wybiórczość ludzka zawsze go zadziwiała. Jak łatwo było sobie wybrać potwory i istoty kiedy to pasowało. -Przyjrzymy się sprawie, panie Storsveen. - Zapewnił mężczyznę, a potem klepnął Edgara w ramię i wskazał mu głową, aby ruszyli między grobowce. -Vaia Cortés da Barros, Edgar Oldenburg. - Przedstawił ich sobie w szybkiej formie. -Zobaczmy z czym przyszło nam się mierzyć. Należy stwierdzić, czy to robota wandali, ślepców, którzy tworzą Draugi czy może Haugbui - Mogli również spotkać się z istotą, z którą do tej pory nie miał do czynienia. Niejedno już widział, a bestiariusz Łowców co roku się powiększał o kolejne istoty jakie napotkali w trakcie swojej pracy.
Wkroczył między grobowce, przykucnął, aby sprawdzić stan ziemi, przyjrzeć się szlakowi jaki istota drążyła, czy były jakieś punkty charakterystyczne lub takie, które dawały do myślenia. Zerkał na grobowce czy i jak zostały uszkodzone. Szukał jakiejkolwiek anomalii lub wręcz cechy charakterystycznej, śladu lub tropu, za którym mógłby podążyć.
-Plucie jadem wystarczy? - Zapytał kobiety, gdyż na myśl od razu przyszedł mu Orm, którego nie chciał spotkać na swojej drodze.
|Ekwipunek: Łuk myśliwski i strzały, bestiariusz, bolas, srebrny sztylet, pierścień Gleipniru
Rzut na spostrzegawczość: 92 + 3 (za łuk) = 95
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 16 Lip - 13:42
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 92
'k100' : 92
Prorok
Re: Cmentarz Nie 28 Lip - 13:45
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W tym miejscu – pomiędzy opuszczonymi grobami, na których słaniały się zwiędłe kwiaty i granitowymi płytami, które, pęknięte wpół, odsłaniały ciemne wnętrza trumien, pogrzebanych wraz ze wspomnieniami, wyciągniętymi na blade, popołudniowe światło – łatwo było wierzyć w istnienie potworów. Nawet teraz, na kilka godzin przed zachodem słońca, kiedy powietrze było jeszcze ciepłe, a niebo rumieniło się łagodnym odcieniem błękitu, okolice cmentarza sprawiały wrażenie nawiedzonych – nagrobki wystawały z ziemi jak ze spulchnionych dziąseł, szare trzonowce z inicjałami startymi przez wiatr i upływ czasu, otoczone przez żelazne ogrodzenie, z rdzą zaschniętą przy krawędziach jak krew. Ludzie, którzy regularnie odwiedzali to miejsce, rozpalając znicze i układając bukiety, bali się przekroczyć bramy cmentarza – odkąd ciało Ingrid zniknęło, pozostawiając po sobie pustą, zacienioną mogiłę, pogłoski o grasującym po okolicy stworzeniu zaczynały nabierać rozmiarów i kształtów, nawiedzając mieszkańców w koszmarach i podsycając ich lęki; Níðhöggr żywił się umarłymi, a zniszczenia, które pełzały pomiędzy alejkami cmentarza, kształtem do złudzenia przypominały ogromnego węża.
– Coś może istnieć tylko wtedy, kiedy widział to pan gołym okiem? Dotknął dłonią? Włożył palce pomiędzy łuski? – Anders wciąż dygotał, teraz, kiedy zwrócił się w stronę Edgara, jego głos był jednak cięższy i bardziej wyrazisty, zaprawiony pełgającym pod spodem gniewem. – Może zaraz oznajmi p-pan również, że nie wierzy p-pan w-w Odyna? Niech bogowie mają nas w swojej opiece! – wraz z tymi słowami mężczyzna wyrzucił rozpaczliwie ręce do góry, po czym pochylił głowę, ukrywając ją w dłoniach. – Moja kochana Ingrid… n-nie zasługiwała na taki koniec. Nikt nie zasługiwał. – dodał zaraz, w odpowiedzi na pokrzepiające zapewnienia Vai, a rysy jego twarzy znów zbladły, sprawiając, że wyglądał, jakby niebawem miał się rozpłakać. Drgnął wyraźnie, gdy Agnar klepnął go w ramię, w końcu ruszył jednak niepewnie przed siebie, ostrożnie stawiając kroki, jakby obawiał się, że każdy niewłaściwy ruch mógłby wybudzić z czuwania to, co ukrywało się pod ziemią.
Zniszczenia niewątpliwie utrudniały poruszanie się pomiędzy grobami, spośród których wiele miało pęknięte, ukruszone płyty i otwierało się przed wami czarną paszczą opustoszałych trumien, znacznie ułatwiały jednak odnalezienie pierwszych śladów, wskazujących na przyczynę niepokojących wydarzeń – Vaia, która postanowiła rozejrzeć się wokół bramy, mogła zauważyć, że w niektórych miejscach pręty ogrodzenia były wygięte, a metal pokryty czarnymi plamami, które, choć zaschnięte i stwardniałe, nie przypominały niczego, co dotąd widziała. Agnar, zdecydowany wkroczyć głębiej pomiędzy grobowce, szybko wychwycił natomiast wzrokiem, że pod jedną z granitowych płyt coś połyskiwało zielonkawym światłem – po bliższej inspekcji okazało się jednak, że obiekt widoczny jest jedynie pod pewnym kątem i leży zbyt głęboko w grobowym rozstępie, aby sięgnąć po niego dłonią. Niestety nie wszyscy mieli tak wiele szczęścia lub, być może, tak wiele ostrożności – Edgar nieświadomie przeniósł ciężar buta na jeden z niestabilnych fragmentów uszkodzonego marmuru i noga ześlizgnęła mu się nieznacznie po nierównej, mokrej ziemi. Stojący obok Anders wydał z siebie głośny krzyk.
Każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolne zaklęcie. Edgar, ze względu na niepowodzenie rzutu na spostrzegawczość, powinien ponadto wykonać obowiązkowy rzut kością k6, którego wyniki należy interpretować następująco:
1,2 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, gdy tylko go dotykasz, przepala Ci jednak nogawkę i pozostawia na łydce bolesną, zaczerwienioną ranę, która mocno piecze, jak po zetknięciu z kwasem. Otrzymujesz karę -5 do następnego rzutu.
3,4 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, w ostatniej chwili udaje Ci się jednak odzyskać równowagę i w efekcie tajemniczej substancji dotyka jedynie twoja nogawka, przez którą natychmiast przepala się poczerniała na krawędziach dziura.
5,6 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, na szczęście w ostatniej chwili udaje Ci się oprzeć ramieniem o pobliski nagrobek, w efekcie dotykasz substancji jedynie krawędzią buta, którego gumowa zelówka wydaje cichy syk, kiedy kwas wypala w niej niewielkie żłobienie.
– Coś może istnieć tylko wtedy, kiedy widział to pan gołym okiem? Dotknął dłonią? Włożył palce pomiędzy łuski? – Anders wciąż dygotał, teraz, kiedy zwrócił się w stronę Edgara, jego głos był jednak cięższy i bardziej wyrazisty, zaprawiony pełgającym pod spodem gniewem. – Może zaraz oznajmi p-pan również, że nie wierzy p-pan w-w Odyna? Niech bogowie mają nas w swojej opiece! – wraz z tymi słowami mężczyzna wyrzucił rozpaczliwie ręce do góry, po czym pochylił głowę, ukrywając ją w dłoniach. – Moja kochana Ingrid… n-nie zasługiwała na taki koniec. Nikt nie zasługiwał. – dodał zaraz, w odpowiedzi na pokrzepiające zapewnienia Vai, a rysy jego twarzy znów zbladły, sprawiając, że wyglądał, jakby niebawem miał się rozpłakać. Drgnął wyraźnie, gdy Agnar klepnął go w ramię, w końcu ruszył jednak niepewnie przed siebie, ostrożnie stawiając kroki, jakby obawiał się, że każdy niewłaściwy ruch mógłby wybudzić z czuwania to, co ukrywało się pod ziemią.
Zniszczenia niewątpliwie utrudniały poruszanie się pomiędzy grobami, spośród których wiele miało pęknięte, ukruszone płyty i otwierało się przed wami czarną paszczą opustoszałych trumien, znacznie ułatwiały jednak odnalezienie pierwszych śladów, wskazujących na przyczynę niepokojących wydarzeń – Vaia, która postanowiła rozejrzeć się wokół bramy, mogła zauważyć, że w niektórych miejscach pręty ogrodzenia były wygięte, a metal pokryty czarnymi plamami, które, choć zaschnięte i stwardniałe, nie przypominały niczego, co dotąd widziała. Agnar, zdecydowany wkroczyć głębiej pomiędzy grobowce, szybko wychwycił natomiast wzrokiem, że pod jedną z granitowych płyt coś połyskiwało zielonkawym światłem – po bliższej inspekcji okazało się jednak, że obiekt widoczny jest jedynie pod pewnym kątem i leży zbyt głęboko w grobowym rozstępie, aby sięgnąć po niego dłonią. Niestety nie wszyscy mieli tak wiele szczęścia lub, być może, tak wiele ostrożności – Edgar nieświadomie przeniósł ciężar buta na jeden z niestabilnych fragmentów uszkodzonego marmuru i noga ześlizgnęła mu się nieznacznie po nierównej, mokrej ziemi. Stojący obok Anders wydał z siebie głośny krzyk.
INFORMACJE
Każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolne zaklęcie. Edgar, ze względu na niepowodzenie rzutu na spostrzegawczość, powinien ponadto wykonać obowiązkowy rzut kością k6, którego wyniki należy interpretować następująco:
1,2 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, gdy tylko go dotykasz, przepala Ci jednak nogawkę i pozostawia na łydce bolesną, zaczerwienioną ranę, która mocno piecze, jak po zetknięciu z kwasem. Otrzymujesz karę -5 do następnego rzutu.
3,4 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, w ostatniej chwili udaje Ci się jednak odzyskać równowagę i w efekcie tajemniczej substancji dotyka jedynie twoja nogawka, przez którą natychmiast przepala się poczerniała na krawędziach dziura.
5,6 – noga obsuwa Ci się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej, natrafiając na niewielką kałużę czegoś, co z wyglądu przypomina zielony śluz, na szczęście w ostatniej chwili udaje Ci się oprzeć ramieniem o pobliski nagrobek, w efekcie dotykasz substancji jedynie krawędzią buta, którego gumowa zelówka wydaje cichy syk, kiedy kwas wypala w niej niewielkie żłobienie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 31.07 23:59)
Edgar Oldenburg
Re: Cmentarz Nie 28 Lip - 13:46
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Każda wizyta na cmentarzu przypominała mu o tym, że śmierć towarzyszyła mu od najmłodszych lat — najpierw z tego świata odeszła jego ukochana matka, a później żona. Strata Jonny była dla niego ogromnym ciosem, który na zawsze odcisnął piętno na życiu Edgara. Był jeszcze przecież dzieckiem, kiedy musiał stawić czoła bólowi i smutkowi związanemu z jej tragicznym odejściem — brak matczynej miłości, ciepła i wsparcia, a także jej przytłaczające dziedzictwo w świat kultury uczyniło jego dzieciństwo trudnym i skomplikowanym. Mimo nieocenionego wsparcia ojca i innych bliskich osób, w rzeczywistości nigdy nie udało mu się w pełni zapełnić pustki, którą zostawiła po sobie matka, choć przez moment zdawało mu się, że uczyniła to Josefine. Jego żona była przecież dla niego wszystkim — najlepszą przyjaciółką, powierniczką najskrytszych sekretów i partnerką w zbrodni. To właśnie dzięki niej zaczął na nowo żyć i odnajdywać radość w prostych, codziennych sprawach, ale nie było im się dane cieszyć zbyt długim małżeństwem — Norny przygotowały dla niej inny los, zabierając ją z tego świata i pozostawiając Edgara samego z małym dzieckiem. Próbował jednak teraz o tym nie myśleć, chcąc zapomnieć choć na moment o przeszłości.
— Niby tak... — odpowiedział lekko zamyślony Oldenburg na słowa Eriksena, starając się jednocześnie wrócić do rzeczywistości. Mimo że uwaga jego przyjaciela była słuszna, to w dalszym ciągu ciężko było mu uwierzyć w miejskie legendy o Níðhöggru, zawsze traktując je z odpowiednim dystansem. Wiedział jednak jedno: zmarli, bez względu na wszystko, zasługiwali na szacunek, dlatego też pod żadnym pozorem Edgar nie mógł pozwolić na to, by ktokolwiek dewastował grób jego matki. — Czasami już ciężko stwierdzić co jest prawdą a co nie. — Wzruszył barczystymi ramionami, po czym spojrzał na kobietę o egzotycznym imieniu i nazwisku, którą właśnie przedstawił mu Agnar. — Miło mi poznać. Znacie się z pracy? — zapytał, starając się być uprzejmym, choć w jego niskim głosie można było wyczuć lekką obojętność, typową przy zawieraniu nowych znajomości. Oldenburg zdawał sobie sprawę, że nie był to odpowiedni moment na pogaduszki. — Oczywiście, nikt nie zasługuje na taki koniec — poparł słowa Storsveen, który ze strachu zaczął kwestionować nawet jego wiarę w Odyna, która — jak przystało na Oldenburga — wcale nie była tak silna, jak pozostałych klanowiczów.
— Nie wygląda to za ciekawie — mruknął pod nosem Edgar, poruszając się tuż obok Storsveena, który prowadził ich w głąb cmentarza. Wystarczyła chwila nieuwagi, by noga obsunęła mu się się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej — w ostatniej chwili udało mu się jednak odzyskać równowagę, choć w jego nogawce, która w niewielkim stopniu zamoczyła się w niewielkiej, zielonej kałuży, zrobiła się poczerniała dziura. W tym samym momencie Anders wydał z siebie tylko głośny, niekontrolowany krzyk, a Edgar złapał go za ramię, postanawiając go jak najszybciej uspokoić. — Spokojnie, nic się… Do cholery, co to...?! — Zdezorientowany Oldenburg zmarszczył groźnie brwi, dokładnie przyglądając się bliżej czemuś, co przypominało dziwny, bliżej niezidentyfikowany śluz. — Tryggur — wypowiedział szybko z cichą nadzieją, że zaklęcie na wszelki wypadek wskaże im bezpieczną drogę przez cmentarz.
Tryggur: 55 (k100) + 15 (magia użytkowa) = 70/50
Tryggur (Munitus) – pokazuje bezpieczną ścieżkę na danym terenie, np. bagnie.
— Niby tak... — odpowiedział lekko zamyślony Oldenburg na słowa Eriksena, starając się jednocześnie wrócić do rzeczywistości. Mimo że uwaga jego przyjaciela była słuszna, to w dalszym ciągu ciężko było mu uwierzyć w miejskie legendy o Níðhöggru, zawsze traktując je z odpowiednim dystansem. Wiedział jednak jedno: zmarli, bez względu na wszystko, zasługiwali na szacunek, dlatego też pod żadnym pozorem Edgar nie mógł pozwolić na to, by ktokolwiek dewastował grób jego matki. — Czasami już ciężko stwierdzić co jest prawdą a co nie. — Wzruszył barczystymi ramionami, po czym spojrzał na kobietę o egzotycznym imieniu i nazwisku, którą właśnie przedstawił mu Agnar. — Miło mi poznać. Znacie się z pracy? — zapytał, starając się być uprzejmym, choć w jego niskim głosie można było wyczuć lekką obojętność, typową przy zawieraniu nowych znajomości. Oldenburg zdawał sobie sprawę, że nie był to odpowiedni moment na pogaduszki. — Oczywiście, nikt nie zasługuje na taki koniec — poparł słowa Storsveen, który ze strachu zaczął kwestionować nawet jego wiarę w Odyna, która — jak przystało na Oldenburga — wcale nie była tak silna, jak pozostałych klanowiczów.
— Nie wygląda to za ciekawie — mruknął pod nosem Edgar, poruszając się tuż obok Storsveena, który prowadził ich w głąb cmentarza. Wystarczyła chwila nieuwagi, by noga obsunęła mu się się po odłamku marmurowej płyty nagrobnej — w ostatniej chwili udało mu się jednak odzyskać równowagę, choć w jego nogawce, która w niewielkim stopniu zamoczyła się w niewielkiej, zielonej kałuży, zrobiła się poczerniała dziura. W tym samym momencie Anders wydał z siebie tylko głośny, niekontrolowany krzyk, a Edgar złapał go za ramię, postanawiając go jak najszybciej uspokoić. — Spokojnie, nic się… Do cholery, co to...?! — Zdezorientowany Oldenburg zmarszczył groźnie brwi, dokładnie przyglądając się bliżej czemuś, co przypominało dziwny, bliżej niezidentyfikowany śluz. — Tryggur — wypowiedział szybko z cichą nadzieją, że zaklęcie na wszelki wypadek wskaże im bezpieczną drogę przez cmentarz.
Tryggur: 55 (k100) + 15 (magia użytkowa) = 70/50
Tryggur (Munitus) – pokazuje bezpieczną ścieżkę na danym terenie, np. bagnie.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Nie 28 Lip - 13:46
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k6' : 3
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k6' : 3
Vaia Cortés da Barros
Re: Cmentarz Nie 28 Lip - 13:49
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Najwyraźniej rozmowa między kumplem Agnara a Andersem zmierzała w bardzo złym kierunku. Pewnie powinna coś powiedzieć albo zareagować, ale całkowicie bezczelnie zostawiła tę kwestię Agnarowi. Raz, że jej znajomość tutejszych wierzeń była bardzo nikła, a ta o stworzeniach tylko odrobinę lepsza, a dwa, że dyplomacja nigdy nie była jej mocną stroną. Barros wolała rypać prosto z mostu, choć zdążyła się nauczyć, że to nie zawsze działa. Skoro jednak cała trójca się znała, to mogła robić to, co potrafiła najlepiej – szukać śladów.
Podstawowym plusem było to, że nazwisko Edgara było wymawialne. I nawet całkiem proste. Z imieniem było tak samo, nie groziła jej więc żadna pomyłka w razie konieczności użycia go. Wprawdzie Edgar wcale nie wyglądał, jakby faktycznie było mu miło, ale był to drobiazg niewarty jakiegokolwiek przejmowania się. Nigdy nie wymagała od obcych ludzi, żeby ją lubili. Miała być skuteczna, a to przeważnie stało w opozycji do bycia lubianą.
- Miło mi. Nie do końca z pracy, ale też. – odpowiedziała krótko, dosyć neutralnie i bardzo mało gadatliwie, nawet jak na nią. Przede wszystkim dlatego, że zajęła się obserwacją. Obserwacją, z której dopiero wyrwała ją odpowiedź Agnara. Westchnęła bezgłośnie i skinęła głową. Tak, plucie jadem wystarczyło. Chciała mu nawet coś odpowiedzieć, ale od razu przypomniało jej się, co zastali w domu jednego z członków Kartelu jako zwierzątko obronne. Jednak brazylijska fauna nie bywała aż tak prosta w obsłudze.
Zaraz potem skupiła się na bramie. Wygięty metal, dziwne plamy… Z jednej strony to mogła być magia, z drugiej nie musiała. Od razu też pomyślała, że przydałyby jej się próbki tego, by wysłać do jakiegoś alchemika, niekoniecznie z Kruczej. Zaczęła rozglądać się za jakimś patykiem, by trącić te plamy – mogły być żrące, więc użycie własnej dłoni nie wchodziło w grę, a scyzoryka było jej w zasadzie szkoda, gdyby miał się zniszczyć. Krzyk Andersa zwrócił jej uwagę, mogła więc obejrzeć całą sytuację i zaklęła pod nosem. Próbki musiały poczekać – najpierw trzeba było unieszkodliwić cywili, zanim zrobią sobie jakąś krzywdę.
- Aperio Insidia. – rzuciła miękko, czekając na efekt działania zaklęcia. Dopiero mając podgląd na trasę ruszyła do Edgara i Andersa, jednocześnie łowiąc wzrokiem Agnara – zanotowała sobie w myślach, że do bramy musi potem wrócić. Zresztą na cmentarzu było prościej znaleźć jakąś gałąź czy kawałek kamienia. – Wszystko w porządku? Co to jest? – nachyliła się nad zieloną kałużą, ale z bezpiecznej odległości. Wypalona dziura w spodniach Edgara była aż nadto widoczna i coś jej mówiło, że ta dziura była tego sprawcą.
- Masz coś, w co ewentualnie dałoby się zapakować próbki do późniejszego zbadania? Coś dziwnego jest na bramie, nigdy nie widziałam takiej substancji. – wyjaśniła krótko Agnarowi, zwłaszcza, gdyby substancją miał być jakiś jad. – Ale i tak to może poczekać na później, bardziej ciekawi mnie, skąd wzięło się to żrące świństwo. – dorzuciła, marszcząc lekko brwi. – Nie sądzę, żeby był to standardowy widok na cmentarzu? – popatrzyła po panach Skandynawach. W jej głosie nie było żadnego wyśmiewania czy ironii, czego ewentualnie można byłoby się doszukiwać w tego typu słowach. Vaia nie była stąd, nie kryła się z tym, a zanim wyda jakikolwiek wyrok, chciała się upewnić, że coś jest lub nie jest normalne. Midgard nadal ją zaskakiwał dziwnymi rzeczami, równie dobrze więc zielone, żrące kałuże mogły być czymś normalnym.
Aperio Insidia - 33 (k100) + 20 (magia użytkowa) = 53/45
Feiknstafir (Aperio Insidia) – wykrywa klątwy i zasadzki w promieniu stu metrów
Podstawowym plusem było to, że nazwisko Edgara było wymawialne. I nawet całkiem proste. Z imieniem było tak samo, nie groziła jej więc żadna pomyłka w razie konieczności użycia go. Wprawdzie Edgar wcale nie wyglądał, jakby faktycznie było mu miło, ale był to drobiazg niewarty jakiegokolwiek przejmowania się. Nigdy nie wymagała od obcych ludzi, żeby ją lubili. Miała być skuteczna, a to przeważnie stało w opozycji do bycia lubianą.
- Miło mi. Nie do końca z pracy, ale też. – odpowiedziała krótko, dosyć neutralnie i bardzo mało gadatliwie, nawet jak na nią. Przede wszystkim dlatego, że zajęła się obserwacją. Obserwacją, z której dopiero wyrwała ją odpowiedź Agnara. Westchnęła bezgłośnie i skinęła głową. Tak, plucie jadem wystarczyło. Chciała mu nawet coś odpowiedzieć, ale od razu przypomniało jej się, co zastali w domu jednego z członków Kartelu jako zwierzątko obronne. Jednak brazylijska fauna nie bywała aż tak prosta w obsłudze.
Zaraz potem skupiła się na bramie. Wygięty metal, dziwne plamy… Z jednej strony to mogła być magia, z drugiej nie musiała. Od razu też pomyślała, że przydałyby jej się próbki tego, by wysłać do jakiegoś alchemika, niekoniecznie z Kruczej. Zaczęła rozglądać się za jakimś patykiem, by trącić te plamy – mogły być żrące, więc użycie własnej dłoni nie wchodziło w grę, a scyzoryka było jej w zasadzie szkoda, gdyby miał się zniszczyć. Krzyk Andersa zwrócił jej uwagę, mogła więc obejrzeć całą sytuację i zaklęła pod nosem. Próbki musiały poczekać – najpierw trzeba było unieszkodliwić cywili, zanim zrobią sobie jakąś krzywdę.
- Aperio Insidia. – rzuciła miękko, czekając na efekt działania zaklęcia. Dopiero mając podgląd na trasę ruszyła do Edgara i Andersa, jednocześnie łowiąc wzrokiem Agnara – zanotowała sobie w myślach, że do bramy musi potem wrócić. Zresztą na cmentarzu było prościej znaleźć jakąś gałąź czy kawałek kamienia. – Wszystko w porządku? Co to jest? – nachyliła się nad zieloną kałużą, ale z bezpiecznej odległości. Wypalona dziura w spodniach Edgara była aż nadto widoczna i coś jej mówiło, że ta dziura była tego sprawcą.
- Masz coś, w co ewentualnie dałoby się zapakować próbki do późniejszego zbadania? Coś dziwnego jest na bramie, nigdy nie widziałam takiej substancji. – wyjaśniła krótko Agnarowi, zwłaszcza, gdyby substancją miał być jakiś jad. – Ale i tak to może poczekać na później, bardziej ciekawi mnie, skąd wzięło się to żrące świństwo. – dorzuciła, marszcząc lekko brwi. – Nie sądzę, żeby był to standardowy widok na cmentarzu? – popatrzyła po panach Skandynawach. W jej głosie nie było żadnego wyśmiewania czy ironii, czego ewentualnie można byłoby się doszukiwać w tego typu słowach. Vaia nie była stąd, nie kryła się z tym, a zanim wyda jakikolwiek wyrok, chciała się upewnić, że coś jest lub nie jest normalne. Midgard nadal ją zaskakiwał dziwnymi rzeczami, równie dobrze więc zielone, żrące kałuże mogły być czymś normalnym.
Aperio Insidia - 33 (k100) + 20 (magia użytkowa) = 53/45
Feiknstafir (Aperio Insidia) – wykrywa klątwy i zasadzki w promieniu stu metrów
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Nie 28 Lip - 13:49
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k100' : 33
'k100' : 33
Agnar Eriksen
Re: Cmentarz Pon 29 Lip - 11:23
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Słowa roztrzęsionego mężczyzny były jedną z poszlak, drugą zaś zbadanie miejsca zdarzenia. To było bardzo rozległym cemntarzem więc podejrzewał, że spędzą tu dłuższą chwilę. Na pewno on, bo miał zamiar zbadać każdy ślad. Nawet najmniejszy, aby zorientować się z czym albo z kim, mają do czynienia. -Czasami bezpieczniej jest założyć, że to co wydaje się niemożliwe, jest bardzo prawdopodobne. - Tala filozofia sprawiła, że nadal żył, a nie zamienił się w trupa i pożywkę dla dzikich stworzeń.
-Tak, praca. - Odparł krótko, na chwilę odłączając się do Edgara i towarzyszącego mu Andersa. Podążył śladem zniszczonych nagrobków, prawie czołgając się po ziemi, aby odnaleźć trop. -Co my tu mamy? - Mruknął pod nosem widząc zielone odbicie światła. Przechylił się parę razy, aby zorientować się, że widzi je tylko pod konkretnym kątem.
Uwaga jego została rozproszona hałasem jaki spowodował Edgar i krzyk Andersa. Uniósł głowę wyżej, aby lepiej widzieć między nagrobkami całe zamieszanie. -Wszyscy cali?! - Zawołał od razu, gotowy ruszyć na ratunek, gdyby okazało się, że wpakowali się w kłopoty. Kiedy upewnił się, że jednak nie musi odstawiać bohatera skierował dłonie w stronę szpary między płytami, aby za pomocą zaklęcia wyciągnąć przedmiot.
-Bifask - Wypowiedział słowa inkantacji unosząc dłonie w kierunku uwięzionego przedmiotu. Liczył na to, że nie jest mocno wepchnięte i to drobne zaklęcie pomoże je wydostać. Jednym uchem zaś nasłuchiwał rozmowy Edgara i Vai; natura łowcy nie pozwalała na to, aby skupiając się na jednym zadaniu nadal nie być czujnym na otoczenie. Dlatego słysząc o urywki o zielonej, żrącej mazi zmarszczył brwi w zastanowieniu. Przeszukiwał pamięć celem połączenia tego znaleziska z potworem z jakimi mieli do czynienia Łowcy. Najgorsze jest to, że na myśl przychodził mu tylko Orm, którego miał nadzieję nigdy nie spotkać w swoim życiu. Westchnął ciężko.
-Jak na razie jedno i obym się mylił. - Odpowiedział głośniej powoli podnosząc się celem udania się w ich kierunku. -Posiadam fiolki i próbniki. - Wskazał na płaszcz, w którym miał wewnętrzne kieszenie, a te skrywały wiele potrzebnych rzeczy.
|Rzut na Bifask 21(k100) + 16 (magia użytkowa) = 36/35
-Tak, praca. - Odparł krótko, na chwilę odłączając się do Edgara i towarzyszącego mu Andersa. Podążył śladem zniszczonych nagrobków, prawie czołgając się po ziemi, aby odnaleźć trop. -Co my tu mamy? - Mruknął pod nosem widząc zielone odbicie światła. Przechylił się parę razy, aby zorientować się, że widzi je tylko pod konkretnym kątem.
Uwaga jego została rozproszona hałasem jaki spowodował Edgar i krzyk Andersa. Uniósł głowę wyżej, aby lepiej widzieć między nagrobkami całe zamieszanie. -Wszyscy cali?! - Zawołał od razu, gotowy ruszyć na ratunek, gdyby okazało się, że wpakowali się w kłopoty. Kiedy upewnił się, że jednak nie musi odstawiać bohatera skierował dłonie w stronę szpary między płytami, aby za pomocą zaklęcia wyciągnąć przedmiot.
-Bifask - Wypowiedział słowa inkantacji unosząc dłonie w kierunku uwięzionego przedmiotu. Liczył na to, że nie jest mocno wepchnięte i to drobne zaklęcie pomoże je wydostać. Jednym uchem zaś nasłuchiwał rozmowy Edgara i Vai; natura łowcy nie pozwalała na to, aby skupiając się na jednym zadaniu nadal nie być czujnym na otoczenie. Dlatego słysząc o urywki o zielonej, żrącej mazi zmarszczył brwi w zastanowieniu. Przeszukiwał pamięć celem połączenia tego znaleziska z potworem z jakimi mieli do czynienia Łowcy. Najgorsze jest to, że na myśl przychodził mu tylko Orm, którego miał nadzieję nigdy nie spotkać w swoim życiu. Westchnął ciężko.
-Jak na razie jedno i obym się mylił. - Odpowiedział głośniej powoli podnosząc się celem udania się w ich kierunku. -Posiadam fiolki i próbniki. - Wskazał na płaszcz, w którym miał wewnętrzne kieszenie, a te skrywały wiele potrzebnych rzeczy.
|Rzut na Bifask 21(k100) + 16 (magia użytkowa) = 36/35
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Pon 29 Lip - 11:23
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 21
'k100' : 21
Prorok
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 20:49
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Twarz Andersa była blada ze strachu – przejrzysta i kredowa, jakby jego skóra została wykonana z białej żorżety, naciągniętej siłą na stelaż żuchwy i łuszczącą się wzdłuż linii włosów, gdzie spomiędzy czarnych pukli wystawały srebrne sploty, jakby ktoś przetkał skórę jego głowy siwą fastrygą, nierówno przyszytą przy krawędzi potylicy. Strach, który panował wśród mieszkańców, stał się nagle uzasadniony – zniszczenia na cmentarzu nie były skutkiem wandalizmu, aktu przemocy, który pozostawiał po sobie pęknięte nagrobki i spulchnioną ziemię, pomiędzy stłuczonymi kamieniami, ukrywało się coś znacznie większego, zagrożenie o szerokiej paszczy i ostrych, jadowych kłach. Żadnego ze śladów, które udało wam się odnaleźć na terenie mogiły, nie mógł pozostawić człowiek, nawet silne ramiona nie zdołałyby bowiem wygiąć metalowych prętów, zastała w kałuży maź nie przypominała natomiast żadnego, znanego wam zaklęcia.
Substancja przepaliła się przez nogawkę Edgara z cichym sykiem, pożerając materiał spodni, na którego obwódce pozostała ciemna, czerniejąca linia, jak wokół kauteryzowanej rany – czymkolwiek była, musiała być żrąca, wystarczająco, aby kilka kropel całkowicie przegryzło się przez grubą bawełnę. Anders, który odskoczył z krzykiem, dyszał teraz ciężko, a jego źrenice były szerokie i lśniące z przerażenia – był tu jedynie ze względu na Ingrid i jego desperacja prześwitywała wyraźnie przez kurczowo zaciśnięte dłonie, które dopiero po chwili rozluźniły się nieznacznie, pozwalając rękawowi Edgara wyślizgnąć się spomiędzy zaczerwienionych palców. W tym samym czasie przedmiot połyskujący nietypowym, zielonkawym światłem zamigotał w ciemnej wnęce grobu, uniesiony za pomocą zaklęcia Agnara – okazał się zaskakująco lekki i płaski, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko, nie pozostawiał już złudzeń co do tego, czym był: okrągłą, gadzią łuską.
– O-on tu jest… N-níðhögg-r… – Anders zadrżał, najwyraźniej walcząc z instynktem, aby odwrócić się i uciec, jego oczy wpatrywały się jednak bezpośrednio w zieloną substancję, zebraną w płytkim wgłębieniu niczym ter. Niepokojące uczucie, które towarzyszyło wam od chwili przekroczenia żeliwnej bramy, wezbrało na sile – czuliście się, jakby ktoś uważnie wam się przyglądał i Anders najwyraźniej również to czuł, parę lśniących oczu wżynających się pomiędzy łopatki, jakby mogły przepalić się przez grubość kości. – Musimy stąd iść. Na-ty-chmiast. – nalegał, przestępując z nogi na nogę, a kiedy coś wydawało się przemieścić między kamieniami, poruszył się gwałtownie, ruszając biegiem, zanim zaklęcie rzucone przez Edgara zdążyło wyłonić spomiędzy nagrobków bezpieczną ścieżkę – wystarczył jeden nieuważny krok, aby mężczyzna z krzykiem przewrócił się na ziemię, znikając pod jej powierzchnią, w ciemnej norze, z której wyglądała na was jedynie ciemność. Na cmentarzu zapadła cisza, zupełnie jakby Andersa nigdy w rzeczywistości tutaj nie było.
Każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolne zaklęcie. Dodatkowo, jeżeli zdecydujecie się zejść za Andersem w głąb nory, każdemu z was przysługuje dodatkowy rzut kością k100 na sprawność fizyczną – próg powodzenia wynosi 60 i pozwala ostrożnie zsunąć się w dół szerokiego korytarza do podziemnej jamy. Nieuzyskanie progu należy interpretować jako ześlizgnięcie się w dół przy próbie schodzenia i bolesny upadek na dno, który będzie skutkował karą -5 do następnego rzutu.
Substancja przepaliła się przez nogawkę Edgara z cichym sykiem, pożerając materiał spodni, na którego obwódce pozostała ciemna, czerniejąca linia, jak wokół kauteryzowanej rany – czymkolwiek była, musiała być żrąca, wystarczająco, aby kilka kropel całkowicie przegryzło się przez grubą bawełnę. Anders, który odskoczył z krzykiem, dyszał teraz ciężko, a jego źrenice były szerokie i lśniące z przerażenia – był tu jedynie ze względu na Ingrid i jego desperacja prześwitywała wyraźnie przez kurczowo zaciśnięte dłonie, które dopiero po chwili rozluźniły się nieznacznie, pozwalając rękawowi Edgara wyślizgnąć się spomiędzy zaczerwienionych palców. W tym samym czasie przedmiot połyskujący nietypowym, zielonkawym światłem zamigotał w ciemnej wnęce grobu, uniesiony za pomocą zaklęcia Agnara – okazał się zaskakująco lekki i płaski, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko, nie pozostawiał już złudzeń co do tego, czym był: okrągłą, gadzią łuską.
– O-on tu jest… N-níðhögg-r… – Anders zadrżał, najwyraźniej walcząc z instynktem, aby odwrócić się i uciec, jego oczy wpatrywały się jednak bezpośrednio w zieloną substancję, zebraną w płytkim wgłębieniu niczym ter. Niepokojące uczucie, które towarzyszyło wam od chwili przekroczenia żeliwnej bramy, wezbrało na sile – czuliście się, jakby ktoś uważnie wam się przyglądał i Anders najwyraźniej również to czuł, parę lśniących oczu wżynających się pomiędzy łopatki, jakby mogły przepalić się przez grubość kości. – Musimy stąd iść. Na-ty-chmiast. – nalegał, przestępując z nogi na nogę, a kiedy coś wydawało się przemieścić między kamieniami, poruszył się gwałtownie, ruszając biegiem, zanim zaklęcie rzucone przez Edgara zdążyło wyłonić spomiędzy nagrobków bezpieczną ścieżkę – wystarczył jeden nieuważny krok, aby mężczyzna z krzykiem przewrócił się na ziemię, znikając pod jej powierzchnią, w ciemnej norze, z której wyglądała na was jedynie ciemność. Na cmentarzu zapadła cisza, zupełnie jakby Andersa nigdy w rzeczywistości tutaj nie było.
INFORMACJE
Każdemu z was przysługuje rzut kością k100 na dowolne zaklęcie. Dodatkowo, jeżeli zdecydujecie się zejść za Andersem w głąb nory, każdemu z was przysługuje dodatkowy rzut kością k100 na sprawność fizyczną – próg powodzenia wynosi 60 i pozwala ostrożnie zsunąć się w dół szerokiego korytarza do podziemnej jamy. Nieuzyskanie progu należy interpretować jako ześlizgnięcie się w dół przy próbie schodzenia i bolesny upadek na dno, który będzie skutkował karą -5 do następnego rzutu.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 08.08 23:59)
Agnar Eriksen
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:27
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Zielona łuska wylądowała w dłoni Łowcy, który czuł w kościach, że przyjdzie im się zmierzyć ze stworem, którego nie powstrzyma jeden Łowca, cywil i Krucza. Chowając łuskę do kieszeni płaszcza skierował się do miejsca, gdzie doszło do zamieszania. Kwas, który mógł zapewne stopić skórę nie napawał optymizmem. Albo istota nim strzelała albo była pokryta na całym ciele. Sam nie wiedział co gorsze.
Ślady jasno wskazywały na potwora, nie zaś na grupę ludzi, nawet takich, którzy próbowali by zwalić winę na stworzenie pochodzące z mitologii. Musieliby wykazać się ogromną kreatywnością, aby zmylić tak wiele osób.
Anders miał atak paniki, widział to jak na dłoni. Bladość, drąże dłonie, rozwarte szeroko oczy - niewiele brakowało, aby zaczął krzyczeć i biegać po cmentarzu wzbudzając tym samym sensację, czyli coś na co nie mogli sobie teraz pozwolić.
Nim jednak zdążył zareagować ten zniknął w ciemności zawaliska.
-Zaraza - mruknął Agnar czując jak ciężar irytacji zaczyna spoczywać na jego barkach. Tak samo jak niewidzialny wzrok czujnych oczu. Nie odwrócił się jednak za siebie, nie wykonał ruchu, który mógłby świadczyć o jego niepokoju. Zamiast tego czekał czy coś się wydarzy. Nic nie nastąpiło.
Pochylił się nad ciemną dziurą w ziemi, a potem zerknął na Edgara i Barros.
-Idziesz za mną. Vaia zabezpiecza tyły. - Wydał krótkie polecenie tonem świadczącym o tym, że nie będzie przyjmował sprzeciwów. -Patrzcie pod nogi, ta żrąca substancja może być wszędzie. Nie dotykajcie niczego gołą ręką, nie opierajcie się o nic. - Jeszcze tego im brakowało, aby zostali ranni na samym początku. Stawiając ostrożnie kroki skierował się w dół. Ziemia osuwała się mocno w dół z każdym krokiem sprawiając, że łatwo było o utratę równowagi. Sypka, prawie spulchniona, świadcząca o tym, że jej struktury zostały niedawno naruszone. -Zobaczmy co tutaj mamy… - Mruknął pod nosem wyciągając przed siebie dłoń. -Kyndill - Idąc z przodu chciał oświetlić sobie drogę, aby samemu nie wdepnąć w coś co mogło go unieruchomić lub spowolnić, a w tej sytuacji było to niewskazane. Ogień rozświetlił ciemność, a on skupił się na tym co widział przed sobą i wokół siebie.
Rzuty
1)K100 na sprawność, st.60
2)K100 na zaklęcia Kyndill, st.30
Ślady jasno wskazywały na potwora, nie zaś na grupę ludzi, nawet takich, którzy próbowali by zwalić winę na stworzenie pochodzące z mitologii. Musieliby wykazać się ogromną kreatywnością, aby zmylić tak wiele osób.
Anders miał atak paniki, widział to jak na dłoni. Bladość, drąże dłonie, rozwarte szeroko oczy - niewiele brakowało, aby zaczął krzyczeć i biegać po cmentarzu wzbudzając tym samym sensację, czyli coś na co nie mogli sobie teraz pozwolić.
Nim jednak zdążył zareagować ten zniknął w ciemności zawaliska.
-Zaraza - mruknął Agnar czując jak ciężar irytacji zaczyna spoczywać na jego barkach. Tak samo jak niewidzialny wzrok czujnych oczu. Nie odwrócił się jednak za siebie, nie wykonał ruchu, który mógłby świadczyć o jego niepokoju. Zamiast tego czekał czy coś się wydarzy. Nic nie nastąpiło.
Pochylił się nad ciemną dziurą w ziemi, a potem zerknął na Edgara i Barros.
-Idziesz za mną. Vaia zabezpiecza tyły. - Wydał krótkie polecenie tonem świadczącym o tym, że nie będzie przyjmował sprzeciwów. -Patrzcie pod nogi, ta żrąca substancja może być wszędzie. Nie dotykajcie niczego gołą ręką, nie opierajcie się o nic. - Jeszcze tego im brakowało, aby zostali ranni na samym początku. Stawiając ostrożnie kroki skierował się w dół. Ziemia osuwała się mocno w dół z każdym krokiem sprawiając, że łatwo było o utratę równowagi. Sypka, prawie spulchniona, świadcząca o tym, że jej struktury zostały niedawno naruszone. -Zobaczmy co tutaj mamy… - Mruknął pod nosem wyciągając przed siebie dłoń. -Kyndill - Idąc z przodu chciał oświetlić sobie drogę, aby samemu nie wdepnąć w coś co mogło go unieruchomić lub spowolnić, a w tej sytuacji było to niewskazane. Ogień rozświetlił ciemność, a on skupił się na tym co widział przed sobą i wokół siebie.
Rzuty
1)K100 na sprawność, st.60
2)K100 na zaklęcia Kyndill, st.30
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:27
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k100' : 78
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k100' : 78
Edgar Oldenburg
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:28
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Osobiste przekonania podpowiadały mu, by nie wierzyć w istnienie legendarnego potwora, znanego do tej pory tylko ze starych podań, lecz Agnar zupełnie przypadkowo wzbudził w nim wątpliwości. Prędzej był w stanie uwierzyć jemu, swojemu przyjacielowi, niż człowiekowi, którego znał powierzchownie z widzenia z cmentarza, gdy odwiedzał swoją zmarłą matkę. Mimo wszystko, Edgar musiał przyznać Eriksenowi rację: świat magii w dalszym ciągu pozostawał nieodgadniony, a Agnar, który od lat miał do czynienia z tajemniczymi zjawiskami i różnymi istotami w swojej pracy jako łowca Gleipniru, był w jego odczuciu człowiekiem niezwykle wiarygodnym. Oldenburg znał go na tyle, by wiedzieć, że nie był skłonny do przesady ani fabrykacji faktów. Obserwował więc całe otoczenie z uwagą, idąc jednocześnie ramię w ramię z Andersem, który nie potrafił się w żaden sposób uspokoić, przerażony wizją spotkania mitycznego stworzenia. Choć cmentarz był niemal całkowicie zniszczony, to nie potrafił początkowo dostrzec niczego, co byłoby godne większego zainteresowanie — wszystko wyglądało dla niego na sprawkę chuliganów, których należało jak najszybciej znaleźć i potem ukarać.
— Ach, już wszystko jasne — zareagował, gdy tylko usłyszał, gdzie się poznali, rozglądając się w międzyczasie po cmentarzu. Szli powoli między starymi, popękanymi nagrobkami, a głuche echo odbijało się od przewróconych płyt. Anders, mimo usilnych starań, by zachować spokój, nieustannie zerkał na boki, jakby spodziewał się, że w każdej chwili zza któregoś z nagrobków wyskoczy tajemnicza bestia. Mimo swojego początkowego sceptycyzmu, Edgar coraz bardziej czuł, że nie powinien lekceważyć tego, co mówili, uświadamiając sobie jednocześnie, że jego zrozumienie tego świata mogło być wciąż bardzo ograniczone, a ignorowanie słów przyjaciela czy Andersa było prawdopodobnie błędem. Uświadomił sobie to jeszcze bardziej w momencie, w którym tajemnicza substancja o zielonym zabarwieniu przepaliła się przez nogawkę Edgara z cichym sykiem, pożerając materiał spodni. — Nic mi nie jest — zareagował od razu z niemałym zdziwieniem na twarzy, uważając, by przypadkiem jeszcze raz nie wpaść w kałużę. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by Anders się od nich oddalił na moment i przepadł jak kamień w wodę, co tylko wzbudziło w nim jeszcze większy niepokój.
— Na Odyna! Gdzie on jest?! — starał się nie podnosić głosu, mimo iż ciężko było mu zapanować teraz nad emocjami, gdy mężczyzna niespodziewanie wpadł do czarnej nory. — Dobra, idę za tobą — dodał bez zastanowienia Edgar, nie zamierzając się sprzeciwiać Agnarowi. To on miał doświadczenie w tego typu sprawach — nie Oldenburg, który całe dnie spędzał za biurkiem w Stortingu. Rozejrzał się jeszcze po bokach, po czym spróbował ostrożnie zsunąć się w dół szerokiego korytarza do podziemnej jamy. Kiedy udało mu się to zrobić, rzucił zaklęcie Hljóðr, które miało na wszelki wypadek wyciszyć jego kroki, by nie zwracać na siebie uwagi. — Vaia, idziesz? — zapytał, spoglądając z wyczekiwaniem w jej kierunku.
sprawność fizyczna: 66 (k100) + 5 (statystyka) = 81/60
Hljóðr: 92 (k100) + 15 (statystyka) = 107/55
Hljóðr (Tacitum) – wycisza kroki.
— Ach, już wszystko jasne — zareagował, gdy tylko usłyszał, gdzie się poznali, rozglądając się w międzyczasie po cmentarzu. Szli powoli między starymi, popękanymi nagrobkami, a głuche echo odbijało się od przewróconych płyt. Anders, mimo usilnych starań, by zachować spokój, nieustannie zerkał na boki, jakby spodziewał się, że w każdej chwili zza któregoś z nagrobków wyskoczy tajemnicza bestia. Mimo swojego początkowego sceptycyzmu, Edgar coraz bardziej czuł, że nie powinien lekceważyć tego, co mówili, uświadamiając sobie jednocześnie, że jego zrozumienie tego świata mogło być wciąż bardzo ograniczone, a ignorowanie słów przyjaciela czy Andersa było prawdopodobnie błędem. Uświadomił sobie to jeszcze bardziej w momencie, w którym tajemnicza substancja o zielonym zabarwieniu przepaliła się przez nogawkę Edgara z cichym sykiem, pożerając materiał spodni. — Nic mi nie jest — zareagował od razu z niemałym zdziwieniem na twarzy, uważając, by przypadkiem jeszcze raz nie wpaść w kałużę. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by Anders się od nich oddalił na moment i przepadł jak kamień w wodę, co tylko wzbudziło w nim jeszcze większy niepokój.
— Na Odyna! Gdzie on jest?! — starał się nie podnosić głosu, mimo iż ciężko było mu zapanować teraz nad emocjami, gdy mężczyzna niespodziewanie wpadł do czarnej nory. — Dobra, idę za tobą — dodał bez zastanowienia Edgar, nie zamierzając się sprzeciwiać Agnarowi. To on miał doświadczenie w tego typu sprawach — nie Oldenburg, który całe dnie spędzał za biurkiem w Stortingu. Rozejrzał się jeszcze po bokach, po czym spróbował ostrożnie zsunąć się w dół szerokiego korytarza do podziemnej jamy. Kiedy udało mu się to zrobić, rzucił zaklęcie Hljóðr, które miało na wszelki wypadek wyciszyć jego kroki, by nie zwracać na siebie uwagi. — Vaia, idziesz? — zapytał, spoglądając z wyczekiwaniem w jej kierunku.
sprawność fizyczna: 66 (k100) + 5 (statystyka) = 81/60
Hljóðr: 92 (k100) + 15 (statystyka) = 107/55
Hljóðr (Tacitum) – wycisza kroki.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:28
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k100' : 92
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k100' : 92
Vaia Cortés da Barros
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:42
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Patrząc obiektywnie byli w kiepskiej sytuacji. Vaia może nie do końca wierzyła w mitycznego potwora, z drugiej jednak strony miała otwarty umysł, a mity nie brały się znikąd. Zawsze coś stało za ich powstaniem, najczęściej były to istniejące stworzenia, którym wystraszony umysł dorobił dodatki wyolbrzymione cieniami i światłem. Jak było tutaj? Nie miała zielonego pojęcia, ale ocenę tego zostawiła Agnarowi. Patrząc na jego reakcję to musiał być jakiś „potwór”, a te były działką Gleipniru, nie Wysłanników.
- Oh mierda. – jęknęła cicho, kiedy Anders, spanikowany, zniknął gdzieś pod ziemią. Cisnęło jej się na usta więcej konkretnych słów, ale niestety niczego by jej to nie dało. Zerknęła na Edgara i tylko potrząsnęła głową. Nie znała odpowiedzi na to pytanie, a teraz jakoś tak… wolała zostać cicho, tak po prostu, zwyczajnie. Nawet jeśli byli sami na cmentarzu, bo Andersa właśnie wcięło, to na wąskich przejściach lepiej było milczeć, tak jak w jaskiniach.
- Claro. – rzuciła odruchowo na komendę Agnara, a potem jeszcze skinęła głową. – Jasne. – wbrew pozorom nie zamierzała się sprzeciwiać. Może i była narwana, może i wolała ryzykować swoim własnym życiem niż cudzym, ale… Eriksen był dobry w tym, co robił, a Vai nigdy nie przeszkadzało pilnowanie cudzych pleców bez nikogo za własnymi. Paradoksalnie nawet to wolała, czując się nieswojo z kimś obcym za plecami. Nie miała nic do Edgara, ale nie znała go. Nie miała pojęcia, czego się ewentualnie spodziewać, to nie było nic osobistego, z Andersem zachowałaby się tak samo. Plus przyzwyczajeniem wyniesionym jeszcze z Warty było słuchanie, plus minus, bardziej doświadczonych osób. Eriksen był zdecydowanie bardziej doświadczony zarówno pod względem potworów jak i ogólnie midgardzkiego terenu.
- Si, idę. – rzuciła, słysząc pytanie Edgara i dopiero wtedy sama zaczęła schodzić na dół. Być może jednak obaj panowie przed nią naruszyli trochę podłoże, a może zwyczajnie miała pecha, bo schodzić po śliskim podłożu do dziury było o wiele trudniej niż wchodzić, przynajmniej zdaniem uzbrojonego w pazury kota – ważnym było jednak to, że sromotnie poślizgnęła się, zjeżdżając na butach na glebę. Pewne zaklęcia natomiast były całkowicie odruchowe – jak to amortyzujące upadki.
- Mollis. – rzuciła odruchowo, nie mając pewności, jak wysokie było zejście. - Nic mi nie jest. Ale polecam uważać, jest ślisko. – nie była w ogóle skrępowana upadkiem, mówiła też półgłosem, by w środku dziury? tunelu? nie niosło się echo, za mocno. – Panie Anders…? – może tu był, może nie. Zapytać nie zaszkodziło.
Zejście do dziury: 12 (rzut) + 20 (sprawność) - nieudane
Óhætt (Mollis) – amortyzuje upadek z wysokości. Próg: 50
49 (rzut) + 20 (magia użytkowa) - 5 (kara za upadek) - 64/50
- Oh mierda. – jęknęła cicho, kiedy Anders, spanikowany, zniknął gdzieś pod ziemią. Cisnęło jej się na usta więcej konkretnych słów, ale niestety niczego by jej to nie dało. Zerknęła na Edgara i tylko potrząsnęła głową. Nie znała odpowiedzi na to pytanie, a teraz jakoś tak… wolała zostać cicho, tak po prostu, zwyczajnie. Nawet jeśli byli sami na cmentarzu, bo Andersa właśnie wcięło, to na wąskich przejściach lepiej było milczeć, tak jak w jaskiniach.
- Claro. – rzuciła odruchowo na komendę Agnara, a potem jeszcze skinęła głową. – Jasne. – wbrew pozorom nie zamierzała się sprzeciwiać. Może i była narwana, może i wolała ryzykować swoim własnym życiem niż cudzym, ale… Eriksen był dobry w tym, co robił, a Vai nigdy nie przeszkadzało pilnowanie cudzych pleców bez nikogo za własnymi. Paradoksalnie nawet to wolała, czując się nieswojo z kimś obcym za plecami. Nie miała nic do Edgara, ale nie znała go. Nie miała pojęcia, czego się ewentualnie spodziewać, to nie było nic osobistego, z Andersem zachowałaby się tak samo. Plus przyzwyczajeniem wyniesionym jeszcze z Warty było słuchanie, plus minus, bardziej doświadczonych osób. Eriksen był zdecydowanie bardziej doświadczony zarówno pod względem potworów jak i ogólnie midgardzkiego terenu.
- Si, idę. – rzuciła, słysząc pytanie Edgara i dopiero wtedy sama zaczęła schodzić na dół. Być może jednak obaj panowie przed nią naruszyli trochę podłoże, a może zwyczajnie miała pecha, bo schodzić po śliskim podłożu do dziury było o wiele trudniej niż wchodzić, przynajmniej zdaniem uzbrojonego w pazury kota – ważnym było jednak to, że sromotnie poślizgnęła się, zjeżdżając na butach na glebę. Pewne zaklęcia natomiast były całkowicie odruchowe – jak to amortyzujące upadki.
- Mollis. – rzuciła odruchowo, nie mając pewności, jak wysokie było zejście. - Nic mi nie jest. Ale polecam uważać, jest ślisko. – nie była w ogóle skrępowana upadkiem, mówiła też półgłosem, by w środku dziury? tunelu? nie niosło się echo, za mocno. – Panie Anders…? – może tu był, może nie. Zapytać nie zaszkodziło.
Zejście do dziury: 12 (rzut) + 20 (sprawność) - nieudane
Óhætt (Mollis) – amortyzuje upadek z wysokości. Próg: 50
49 (rzut) + 20 (magia użytkowa) - 5 (kara za upadek) - 64/50
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Pon 5 Sie - 21:42
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'k100' : 49
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'k100' : 49
Prorok
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 16:15
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
O Andersa Storsveena nikt nie zadawałby zbyt wielu pytań – odkąd zmarła jego żona, mężczyzna mieszkał sam, w ciasnym mieszkaniu na najwyższym piętrze kamienicy, gdzie przez okna zaglądały jedynie gołębie, zbierające się na parapetach jak kurz o brudnych, popielatych skrzydłach. Nigdy nie miał dzieci i – być może – gdyby cmentarzysko przełknęło go dzisiaj na zawsze, nikt nawet nie zauważyłby, że zniknął; nikt by nie tęsknił. Wszyscy troje widzieliście jednak, jak ziemia rozsunęła się na podobieństwo zwierzęcego pyska, połykając Andersa na raz, bez gryzienia, aż z głuchym krzykiem przepadł w podgardlu cmentarza, nagle znów cichym i opustoszałym, jakby nigdy w rzeczywistości nie wydarzyło się tutaj nic wartego czyjejkolwiek uwagi. Niewykluczone, że również byście zapomnieli – za kilka godzin trudno byłoby określić, jaką barwę miały jego oczy ani kto z was był ostatnią osobą, na którą spojrzał, zanim zniknął pod powierzchnią, teraz, gdy już ześlizgnęliście się korytarzem, ziemia pachniała jednak wilgocią i strachem, a echo krzyku wydawało się unosić w powietrzu, zastygłe i suche jak pył.
Zaklęcie rzucone przez Agnara rozjaśniło przejście bladym, żółtym światłem, w objęciach którego łatwiej było wam przyjrzeć się ciasnej scenerii wewnątrz korytarza – grunt wciąż był tu świeży i spulchniony, a w niektórych miejscach, pomiędzy drobnymi kamieniami, połyskiwało coś, co przypominało ślinę lub przezroczysty śluz, przyklejający się złośliwie do podeszw butów, jakby to, co znajdowało się w głębi korytarza, pragnęło usilnie zatrzymać was pod ziemią. Wewnątrz było wąsko i ślisko, kiedy podeszliście naprzód, mogliście jednak zauważyć ślady butów, najpierw stanowczo zagłębione w grunt, a następnie coraz słabsze, jakby Anders w połowie drogi zaczął się skradać lub jakby jego ciało ważyło coraz mniej, im głębiej znajdował się w podziemnej jamie – otuchy mógł dodać wam jednak fakt, że na ten moment wszystko wskazywało na to, że mężczyzna żył: ziemia nie zdradzała śladów zmagań, odciski butów nie sugerowały też, aby uciekał. Jedynie atmosfera – gęsta i dusząca – wywoływała w was coraz większy niepokój, podżegając pragnienie, aby natychmiast wyjść z powrotem na powierzchnię, gdzie powietrze było chłodne i rześkie, wypełniające płuca do samego dna.
Coś – lub ktoś – musiało sprawić, że Anders dobrowolnie ruszył przed siebie, zamiast błagać was, abyście pomogli mu wydostać się nad ziemię. Okolica wprawdzie pozbawiona była klątw, nie oznaczało to jednak, że to, co czekało was na końcu korytarza, było łagodnie nastawione. Jeżeli już – okoliczności sprawiały wrażenie coraz bardziej podejrzanych.
Każdy z was powinien obowiązkowo wykonać rzut kością k6, którego wyniki należy interpretować w następujący sposób:
1,2 – ogarnia cię coraz większy niepokój: zaczynasz oddychać szybko i płytko, a serce coraz mocniej dudni Ci w piersi. Wbrew sobie i chęci pomocy Andersowi, pragniesz przede wszystkim wrócić z powrotem na powierzchnię.
3,4 – niepokój, który dotąd Ci towarzyszył, niespodziewanie słabnie, a Ty czujesz jak coś ciągnie Cię głębiej w otchłań podziemnego korytarza, prawie tak, jakby niewidzialna dłoń chwyciła Cię za nadgarstek i prowadziła przed siebie. Nie wiesz, co znajduje się na jego końcu, ale wiesz, że musisz jak najszybciej się tam znaleźć. Gdyby ktoś chciał Cię zatrzymać, jesteś gotowy użyć siły.
5,6 – jesteś w stanie oprzeć się niepokojącej atmosferze panującej w głębi korytarza.
W przypadku wyrzucenia 5-6 postaci przysługuje dodatkowy rzut kością k100 na spostrzegawczość (próg powodzenia wynosi 50) lub dowolne zaklęcie.
Zaklęcie rzucone przez Agnara rozjaśniło przejście bladym, żółtym światłem, w objęciach którego łatwiej było wam przyjrzeć się ciasnej scenerii wewnątrz korytarza – grunt wciąż był tu świeży i spulchniony, a w niektórych miejscach, pomiędzy drobnymi kamieniami, połyskiwało coś, co przypominało ślinę lub przezroczysty śluz, przyklejający się złośliwie do podeszw butów, jakby to, co znajdowało się w głębi korytarza, pragnęło usilnie zatrzymać was pod ziemią. Wewnątrz było wąsko i ślisko, kiedy podeszliście naprzód, mogliście jednak zauważyć ślady butów, najpierw stanowczo zagłębione w grunt, a następnie coraz słabsze, jakby Anders w połowie drogi zaczął się skradać lub jakby jego ciało ważyło coraz mniej, im głębiej znajdował się w podziemnej jamie – otuchy mógł dodać wam jednak fakt, że na ten moment wszystko wskazywało na to, że mężczyzna żył: ziemia nie zdradzała śladów zmagań, odciski butów nie sugerowały też, aby uciekał. Jedynie atmosfera – gęsta i dusząca – wywoływała w was coraz większy niepokój, podżegając pragnienie, aby natychmiast wyjść z powrotem na powierzchnię, gdzie powietrze było chłodne i rześkie, wypełniające płuca do samego dna.
Coś – lub ktoś – musiało sprawić, że Anders dobrowolnie ruszył przed siebie, zamiast błagać was, abyście pomogli mu wydostać się nad ziemię. Okolica wprawdzie pozbawiona była klątw, nie oznaczało to jednak, że to, co czekało was na końcu korytarza, było łagodnie nastawione. Jeżeli już – okoliczności sprawiały wrażenie coraz bardziej podejrzanych.
INFORMACJE
Każdy z was powinien obowiązkowo wykonać rzut kością k6, którego wyniki należy interpretować w następujący sposób:
1,2 – ogarnia cię coraz większy niepokój: zaczynasz oddychać szybko i płytko, a serce coraz mocniej dudni Ci w piersi. Wbrew sobie i chęci pomocy Andersowi, pragniesz przede wszystkim wrócić z powrotem na powierzchnię.
3,4 – niepokój, który dotąd Ci towarzyszył, niespodziewanie słabnie, a Ty czujesz jak coś ciągnie Cię głębiej w otchłań podziemnego korytarza, prawie tak, jakby niewidzialna dłoń chwyciła Cię za nadgarstek i prowadziła przed siebie. Nie wiesz, co znajduje się na jego końcu, ale wiesz, że musisz jak najszybciej się tam znaleźć. Gdyby ktoś chciał Cię zatrzymać, jesteś gotowy użyć siły.
5,6 – jesteś w stanie oprzeć się niepokojącej atmosferze panującej w głębi korytarza.
W przypadku wyrzucenia 5-6 postaci przysługuje dodatkowy rzut kością k100 na spostrzegawczość (próg powodzenia wynosi 50) lub dowolne zaklęcie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 16.08 23:59)
Agnar Eriksen
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 16:34
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Światło rozświetliło ciemność podziemi ukazując spulchnioną ziemię i ślady ludzkich stóp. Agnar pochylił się nad nimi analizując dokładnie wygląd oraz głębokość tropu. Zmarszczył nieznacznie brwi.
-Dziwne… - Mruknął pod nosem widząc, że Storsveen nie był ciągnięty, nie został też zaatakowany, ale szedł o własnych siłach. Fakt, że nie słyszeli jego głosu mógł być zarówno niepokojący jak i uspokajający. Sam Agnar czuł przedziwny spokój, który spłynął na niego nagle, jakby za dotknięciem magicznej różdżki. Powinien coś podejrzewać, a jego instynkt łowcy mówił mu, że powinien się zatrzymać, zastanowić, a jednak nie chciał tego robić. Przedziwna, nieznana mu siła wręcz nakazywała mu iść przed siebie. Nie zastanawiając się wiele zaczął iść po śladach Andersa, przyglądał się mazi, jaka zdawała się być wszędzie, ale była mniej ważna jak to, aby przeć na przód. Nie wiedział gdzie idzie, w co się właśnie pakuje, ale nie potrafił zwalczyć tego uczucia, wręcz ponaglenia, aby wciąż iść.
Nawet nie obejrzał się na swoich towarzyszy, nie zapytał ich czy czują to samo. Nic.
Spotkało ich jedynie milczenie ze strony łowcy, który bez słowa ruszył w głąb ciemności nadal oświetlając sobie drogę zaklęciem, które przywołał wcześniej.
Czy Anders czuł to samo? Czy też w kościach przeczuwał, że musi iść przed siebie? Dlatego nie wołał o pomoc, dlatego nic nie mówił. Słowa wydawały się zbędne.
Miał nadzieję, że nikt go nie powstrzyma, że nie zaczną mówić, aby zwolnił lub nie szedł.
Musiał iść.
-Dziwne… - Mruknął pod nosem widząc, że Storsveen nie był ciągnięty, nie został też zaatakowany, ale szedł o własnych siłach. Fakt, że nie słyszeli jego głosu mógł być zarówno niepokojący jak i uspokajający. Sam Agnar czuł przedziwny spokój, który spłynął na niego nagle, jakby za dotknięciem magicznej różdżki. Powinien coś podejrzewać, a jego instynkt łowcy mówił mu, że powinien się zatrzymać, zastanowić, a jednak nie chciał tego robić. Przedziwna, nieznana mu siła wręcz nakazywała mu iść przed siebie. Nie zastanawiając się wiele zaczął iść po śladach Andersa, przyglądał się mazi, jaka zdawała się być wszędzie, ale była mniej ważna jak to, aby przeć na przód. Nie wiedział gdzie idzie, w co się właśnie pakuje, ale nie potrafił zwalczyć tego uczucia, wręcz ponaglenia, aby wciąż iść.
Nawet nie obejrzał się na swoich towarzyszy, nie zapytał ich czy czują to samo. Nic.
Spotkało ich jedynie milczenie ze strony łowcy, który bez słowa ruszył w głąb ciemności nadal oświetlając sobie drogę zaklęciem, które przywołał wcześniej.
Czy Anders czuł to samo? Czy też w kościach przeczuwał, że musi iść przed siebie? Dlatego nie wołał o pomoc, dlatego nic nie mówił. Słowa wydawały się zbędne.
Miał nadzieję, że nikt go nie powstrzyma, że nie zaczną mówić, aby zwolnił lub nie szedł.
Musiał iść.
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 16:34
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 66
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 66
Edgar Oldenburg
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 21:44
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Sytuacja stawała się coraz bardziej niepokojąca, co sprawiło, że Edgar zaczął powoli wierzyć w słowa Andersa. Na początku wydawało mu się, że starzec przesadza, a jego pesymistyczne prognozy są jedynie efektem bujnej wyobraźni, która nie pozwala mu dostrzec prawdziwej przyczyny problemów, jaką najprawdopodobniej byli wandale. Sam Oldenburg starał się myśleć logicznie, wierząc, że sytuacja, choć niepokojąca, jest do rozwiązania — początkowo był przekonany, że wystarczyło wysłać Kruczą Straż na patrol terenu, jednak z czasem, gdy wydarzenia zaczęły przybierać coraz bardziej nieoczekiwany obrót, Edgar dostrzegł, że być może nie docenił słów Andersa. Zdarzenia, które na początku wydawały się jedynie pechowymi zbiegami okoliczności, zaczęły układać się w niepokojącą całość, przez co jego niepokój przerodził się w autentyczny strach, zwłaszcza w momencie, w którym Anders nagle zapadł się pod ziemię. To niespodziewane zniknięcie było dla Edgara jak zimny prysznic, co szybo mu uświadomiło, że sytuacja jest o wiele poważniejsza, niż na samym początku przypuszczał.
— Może Anders miał rację — szepnął Oldenburg bardziej do siebie niż do swoich towarzyszy, gdy wszystkim udało im się prześlizgnąć przez ciemny korytarz. Jego słowa odbiły się cichym echem od wilgotnych ścian, ale nie wzbudziły reakcji u pozostałych. W tym momencie Edgar doceniał ich towarzystwo bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To, co dla Agnara i Vai było codziennością, dla niego stanowiło coś zupełnie nieznanego — zwykł bowiem nie wyściubiać nosa ze Stortingu, gdzie spędzał większość swojego czasu, na co dzień zajmując się sprawami politycznymi i administracyjnymi. Jego życie wypełnione było debatami, negocjacjami i analizami dokumentów i raportów, a nie walką z bliżej niezidentyfikowanymi potworami. — Ta substancja... — zaczął opanowanym głosem Edgar, wstrzymując na moment oddech, gdy uświadomił sobie, jak blisko byli od potencjalnej katastrofy, gdyby któreś z nich się właśnie potknęło i w nią wpadło. — Jest wszędzie. Uważajcie na nią — dodał, w dalszym ciągu idąc przed siebie i rozglądając się uważnie po bokach.
— Anders...? — Oldenburg zawołał cicho, przeszukując wzrokiem ciemne otoczenie, oświetlone jedynie zaklęciem Agnara. Jego głos odbił się echem od wilgotnych ścian, ale nie doczekał się odpowiedzi. Przez moment stał nieruchomo, nasłuchując, jakby spodziewał się usłyszeć kroki lub szept, który mógłby go naprowadzić na zaginionego towarzysza, jednak wokół panowała cisza. Oldenburg zaczął rozglądać się intensywniej, a jego serce biło coraz szybciej. Dostrzegł jedynie pozostawione przez Andersa ślady — odciski butów w wilgotnej ziemi, które prowadziły dalej w głąb korytarza. Na pierwszy rzut oka ślady te wyglądały zwyczajnie, nie wskazywały na żadną walkę ani starcie. Czy to oznaczało, że Anders wciąż żył?
spostrzegawczość: 67
— Może Anders miał rację — szepnął Oldenburg bardziej do siebie niż do swoich towarzyszy, gdy wszystkim udało im się prześlizgnąć przez ciemny korytarz. Jego słowa odbiły się cichym echem od wilgotnych ścian, ale nie wzbudziły reakcji u pozostałych. W tym momencie Edgar doceniał ich towarzystwo bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To, co dla Agnara i Vai było codziennością, dla niego stanowiło coś zupełnie nieznanego — zwykł bowiem nie wyściubiać nosa ze Stortingu, gdzie spędzał większość swojego czasu, na co dzień zajmując się sprawami politycznymi i administracyjnymi. Jego życie wypełnione było debatami, negocjacjami i analizami dokumentów i raportów, a nie walką z bliżej niezidentyfikowanymi potworami. — Ta substancja... — zaczął opanowanym głosem Edgar, wstrzymując na moment oddech, gdy uświadomił sobie, jak blisko byli od potencjalnej katastrofy, gdyby któreś z nich się właśnie potknęło i w nią wpadło. — Jest wszędzie. Uważajcie na nią — dodał, w dalszym ciągu idąc przed siebie i rozglądając się uważnie po bokach.
— Anders...? — Oldenburg zawołał cicho, przeszukując wzrokiem ciemne otoczenie, oświetlone jedynie zaklęciem Agnara. Jego głos odbił się echem od wilgotnych ścian, ale nie doczekał się odpowiedzi. Przez moment stał nieruchomo, nasłuchując, jakby spodziewał się usłyszeć kroki lub szept, który mógłby go naprowadzić na zaginionego towarzysza, jednak wokół panowała cisza. Oldenburg zaczął rozglądać się intensywniej, a jego serce biło coraz szybciej. Dostrzegł jedynie pozostawione przez Andersa ślady — odciski butów w wilgotnej ziemi, które prowadziły dalej w głąb korytarza. Na pierwszy rzut oka ślady te wyglądały zwyczajnie, nie wskazywały na żadną walkę ani starcie. Czy to oznaczało, że Anders wciąż żył?
spostrzegawczość: 67
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 21:44
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 67
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 67
Vaia Cortés da Barros
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 22:37
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Ktoś mądrzejszy, bardziej interesujący się własnym zdrowiem i przeżyciem pewnie powiedziałby, że należałoby wezwać jakieś wsparcie, im większe tym lepsze i przekopać cmentarzysko po same fundamenty. Vaia natomiast uważała, że byli w zasadzie odpowiednimi osobami na odpowiednim miejscu – oczywiście minus Edgar. Rzecz jasna nie miała pojęcia, czym się zajmował tak na co dzień i sprawiał całkiem sensowne wrażenie, ale wcale a wcale nie przypominał kogoś, kto na co dzień buja się w takich miejscach. Obserwowała więc lekkim ukradkiem mężczyznę, z zaskoczeniem dostrzegając, że nie panikował w paskudnym tunelu.
Zaraz potem jednak skupiła się na śladach Andersa. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mężczyzna zagłębiał się w tunel dobrowolnie, co jednak przecież całkowicie przeczyło jego wcześniejszemu zachowaniu. Nie była jednak skłonna sobie odpuścić, zwłaszcza, że nie było śladów ciągnięcia, ale za to ślady stóp robiły się coraz płytsze. Miała ochotę powiedzieć pod nosem kilka słów, ale się powstrzymała. Pożałowała jedynie, że nikt nie powstrzymał mężczyzny przed paniczną ucieczką.
- Mmmm. Widzę właśnie. Przypomina troszkę śluz ślimaka, rzecz jasna bazując na kolorze i lepkości. Nie polecałabym jednak tego dotykać… - dorzuciła z lekkim niepokojem, by w porywie jakiegoś dobrego serca poklepać Edgara po ramieniu. – Trzymasz się jakoś? – spytała łagodniej, niż standardowo w takich sytuacjach. Nie miała w końcu do czynienia ani z Kruczym ani z Łowcą. Pocieszyła się także faktem, że nie ma żadnej klaustrofobii, a nawet jeśli, to nie w takiej wersji, by tunel jej przeszkadzał.
Martwiło ją tylko to, że Andersa nie było ani widać ani słychać. To, że facet zapadł się pod ziemię w sensie dosłownym to jedno, ale przecież powinien tu na nich czekać. A nie zagłębiać się w jakiś cholerny tunel. A do tego się skradać albo coś, jeśli wnioskować po głębokości śladów. Za to zachowanie Eriksena mogło doprowadzić do białej gorączki.
- Agnar? – rzuciła półgłosem widząc, jak mężczyzna prze do przodu, nic sobie z nich nie robiąc. Nie zamierzała wyprzedzać Edgara, lepiej, by miał ją za plecami niż przed sobą. – Agnar do jasnej! Zwolnij do cholery, gdzie ci się spieszy! – zawarczała na mężczyznę, bo sama się spieszyć nie zamierzała. Jeszcze czego, nie miała ochoty wylądować w tej mazi. Już i tak wątpiła, żeby buty dało się wyczyścić po tym wszystkim.
- ERIKSEN. – zasyczała niczym wkurzona żmija, licząc, że to poskutkuje. Vaia rzadko używała nazwisk, no chyba, że w takiej właśnie sytuacji. Gdyby nie Edgar, pewnie szarpnęłaby łowcę za ramię, żeby zwolnił.
Spostrzegawczość: 62 + 2(amulet z kocim okiem) = 64
Zaraz potem jednak skupiła się na śladach Andersa. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mężczyzna zagłębiał się w tunel dobrowolnie, co jednak przecież całkowicie przeczyło jego wcześniejszemu zachowaniu. Nie była jednak skłonna sobie odpuścić, zwłaszcza, że nie było śladów ciągnięcia, ale za to ślady stóp robiły się coraz płytsze. Miała ochotę powiedzieć pod nosem kilka słów, ale się powstrzymała. Pożałowała jedynie, że nikt nie powstrzymał mężczyzny przed paniczną ucieczką.
- Mmmm. Widzę właśnie. Przypomina troszkę śluz ślimaka, rzecz jasna bazując na kolorze i lepkości. Nie polecałabym jednak tego dotykać… - dorzuciła z lekkim niepokojem, by w porywie jakiegoś dobrego serca poklepać Edgara po ramieniu. – Trzymasz się jakoś? – spytała łagodniej, niż standardowo w takich sytuacjach. Nie miała w końcu do czynienia ani z Kruczym ani z Łowcą. Pocieszyła się także faktem, że nie ma żadnej klaustrofobii, a nawet jeśli, to nie w takiej wersji, by tunel jej przeszkadzał.
Martwiło ją tylko to, że Andersa nie było ani widać ani słychać. To, że facet zapadł się pod ziemię w sensie dosłownym to jedno, ale przecież powinien tu na nich czekać. A nie zagłębiać się w jakiś cholerny tunel. A do tego się skradać albo coś, jeśli wnioskować po głębokości śladów. Za to zachowanie Eriksena mogło doprowadzić do białej gorączki.
- Agnar? – rzuciła półgłosem widząc, jak mężczyzna prze do przodu, nic sobie z nich nie robiąc. Nie zamierzała wyprzedzać Edgara, lepiej, by miał ją za plecami niż przed sobą. – Agnar do jasnej! Zwolnij do cholery, gdzie ci się spieszy! – zawarczała na mężczyznę, bo sama się spieszyć nie zamierzała. Jeszcze czego, nie miała ochoty wylądować w tej mazi. Już i tak wątpiła, żeby buty dało się wyczyścić po tym wszystkim.
- ERIKSEN. – zasyczała niczym wkurzona żmija, licząc, że to poskutkuje. Vaia rzadko używała nazwisk, no chyba, że w takiej właśnie sytuacji. Gdyby nie Edgar, pewnie szarpnęłaby łowcę za ramię, żeby zwolnił.
Spostrzegawczość: 62 + 2(amulet z kocim okiem) = 64
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Cmentarz Wto 13 Sie - 22:37
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 62
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 62
Prorok
Re: Cmentarz Wto 3 Wrz - 12:15
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Podziemny korytarz przypominał wnętrze zwierzęcego pyska – wilgotny i duszny, coraz węższy im dalej zanurzaliście się w głąb rozwartego gardła. Powietrze było stęchłe i tak gęste, że każdy głęboki wdech wydawał się uwierać pod grdyką, jakby można było się nim zadławić – tunel nie wyglądał jak coś, co zostało wykopane przez człowieka, był zbyt nieprzemyślany, węższy w niektórych miejscach i szerszy w innych, z pochyłymi ścianami, z których obsypywały się ciemne grudy ziemi, a kiedy wnętrze rozpruło się jasną poświatą zaklęcia, można było zauważyć kłącza węższych korytarzy, rozrastających się po obu stronach głównego szurfu jak pajęczyna lub cienkie kapilary, zbyt wąskie, by do środka zmieściła się choćby ludzka dłoń.
Agnar, który ruszył przodem, pociągnięty w głąb korytarza za sprawą niewyjaśnionej magii, nie miał jednak czasu, aby rozglądać się po jego wnętrzu – nagle wszystko, co dotąd zwracało jego uwagę, zaczęło wydawać się nieistotne, marginalne w porównaniu z pragnieniem, które nakazywało iść przed siebie, tam, gdzie tunel stawał się ciasny, a jego ciemny grzbiet chylił się do ziemi, wymuszając na karku ciężar uporczywego zgarbienia; czymkolwiek było to, co usiłowało skusić mężczyznę do swojego legowiska, nie ulegało wątpliwości, że Anders również padł ofiarą jego uroku. Edgar i Vaia, niepociągnięci siłą zaklęcia ku wnętrzu podziemnej nory, mogli tymczasem zauważyć ślady, które nie zwiastowały niczego dobrego – odciski butów wgniecione w spulchnioną ziemię, nagle rozstawione coraz dalej od siebie, jakby Anders biegł, stygnącą warstwę śluzu po obu stronach korytarza, tego samego, który z sykiem przepalił materiał nogawki, kolejne łuski, mniejsze i większe, wszystkie irydujące tym samym, jadowitym odcieniem zieleni.
Dopiero przy rozwidleniu tunelu, w miejscu, gdzie nawet Agnar zwolnił kroku, Edgar mógł zauważyć połysk na samym końcu jednego z przekopów – jakby coś mieniło się na świetle, choć wnętrze było pogrążone w ciemności, poza wąską poświatą emanującą ze źródła rzuconego przez łowcę zaklęcia. Vaia mogła tymczasem usłyszeć ciche echo, niosące się wzdłuż tunelu i wibrujące pod palcami, gdyby przyłożyć dłoń do ziemistego sklepienia – ktoś był wewnątrz, wciąż żywy, nie mogła jednak stwierdzić, czy dźwięk, który słyszała, był pogłosem krzyku czy może jedynie wątłej obawy. Coś znajdowało się na krańcu korytarza po prawej stronie, ukryte pod gęstym zapachem siarki, który stał się intensywniejszy, teraz, gdy wydawałoby się, że dotarliście do celu.
Agnar powinien wykonać obowiązkowy rzut kością k100 w celu uwolnienia się od działania tajemniczego czaru – próg powodzenia wynosi 50. Skutki niepowodzenia zostaną opisane w następnym poście Proroka, powodzenie upoważnia natomiast do drugiego rzutu kością k100 na skradanie (liczone włącznie ze statystyką sprawności fizycznej – próg powodzenia wynosi 65) lub dowolne zaklęcie. Edgarowi i Vai przysługuje rzut kością kością k100 na skradanie (liczone włącznie ze statystyką sprawności fizycznej – próg powodzenia wynosi 65) lub dowolne zaklęcie. W przypadku wyboru skradania Edgar zyskuje bonus +10 do rzutu ze względu na zaklęcie wyciszające kroki.
Agnar, który ruszył przodem, pociągnięty w głąb korytarza za sprawą niewyjaśnionej magii, nie miał jednak czasu, aby rozglądać się po jego wnętrzu – nagle wszystko, co dotąd zwracało jego uwagę, zaczęło wydawać się nieistotne, marginalne w porównaniu z pragnieniem, które nakazywało iść przed siebie, tam, gdzie tunel stawał się ciasny, a jego ciemny grzbiet chylił się do ziemi, wymuszając na karku ciężar uporczywego zgarbienia; czymkolwiek było to, co usiłowało skusić mężczyznę do swojego legowiska, nie ulegało wątpliwości, że Anders również padł ofiarą jego uroku. Edgar i Vaia, niepociągnięci siłą zaklęcia ku wnętrzu podziemnej nory, mogli tymczasem zauważyć ślady, które nie zwiastowały niczego dobrego – odciski butów wgniecione w spulchnioną ziemię, nagle rozstawione coraz dalej od siebie, jakby Anders biegł, stygnącą warstwę śluzu po obu stronach korytarza, tego samego, który z sykiem przepalił materiał nogawki, kolejne łuski, mniejsze i większe, wszystkie irydujące tym samym, jadowitym odcieniem zieleni.
Dopiero przy rozwidleniu tunelu, w miejscu, gdzie nawet Agnar zwolnił kroku, Edgar mógł zauważyć połysk na samym końcu jednego z przekopów – jakby coś mieniło się na świetle, choć wnętrze było pogrążone w ciemności, poza wąską poświatą emanującą ze źródła rzuconego przez łowcę zaklęcia. Vaia mogła tymczasem usłyszeć ciche echo, niosące się wzdłuż tunelu i wibrujące pod palcami, gdyby przyłożyć dłoń do ziemistego sklepienia – ktoś był wewnątrz, wciąż żywy, nie mogła jednak stwierdzić, czy dźwięk, który słyszała, był pogłosem krzyku czy może jedynie wątłej obawy. Coś znajdowało się na krańcu korytarza po prawej stronie, ukryte pod gęstym zapachem siarki, który stał się intensywniejszy, teraz, gdy wydawałoby się, że dotarliście do celu.
INFORMACJE
Agnar powinien wykonać obowiązkowy rzut kością k100 w celu uwolnienia się od działania tajemniczego czaru – próg powodzenia wynosi 50. Skutki niepowodzenia zostaną opisane w następnym poście Proroka, powodzenie upoważnia natomiast do drugiego rzutu kością k100 na skradanie (liczone włącznie ze statystyką sprawności fizycznej – próg powodzenia wynosi 65) lub dowolne zaklęcie. Edgarowi i Vai przysługuje rzut kością kością k100 na skradanie (liczone włącznie ze statystyką sprawności fizycznej – próg powodzenia wynosi 65) lub dowolne zaklęcie. W przypadku wyboru skradania Edgar zyskuje bonus +10 do rzutu ze względu na zaklęcie wyciszające kroki.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: 72h (do 06.09 23:59)
Strona 1 z 2 • 1, 2