:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 2 z 2 • 1, 2
31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów
+2
Mistrz Gry
Bezimienny
6 posters
Prorok
31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:12
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
Zabawa trwała w najlepsze. Galdrowie wirowali w tańcach na parkiecie w salonie na parterze, muzycy nie ustawali w grze, ciesząc ucho muzyką ze złotej epoki, szampan (i inne trunki) zaś lał się strumieniami. Około dwudziestej drugiej trzydzieści, kiedy panowie zostali zaproszeni do palarni, aby oddać się hazardowej rozrywce, pań nie pozostawiono samych sobie - pani Tordenskiold zaprowadziła je do bawialni, gdzie i na nie czekała nie mniej ekscytująca gra. Przy okrągłym stole, na środku kolejnego z eleganckich saloników, czekał profesjonalny krupier, gotów do rozłożenia kart.
- Drogie panie - pierwszym słowom powitania towarzyszył gest prawej dłoni, zapraszający do zajęcia miejsc i zadeklarowania stawki, jeśli zamierzały podjąć się wyzwania i spróbować swoich sił w magicznym pokerze.
I TURA:
Każdy gracz określa stawkę z jaką wchodzi do gry.
II TURA:
Każdy gracz rzuca kością k10, aby poznać swoje karty:
1. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
2. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
3. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
4. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
5. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
6. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
7. Para - dwie karty tej samej wartości
8. Dwie pary - dwie różne pary kart
9. Trójka - trzy karty tej samej wartości
10. Strit - pięć kart następujących po sobie
11. Kolor - pięć kart w tym samym kolorze, nienatępujących po sobie
12. Ful - trójka i para
13. Kareta - cztery karty tej samej wartości
14. Poker - strit w kolorze
15. Poker królewski - poker złożony z kart od asa do dziesiątki
Wygrywa gracz z najwyższą liczbą punktów po 3 turach. Punkty za układ określa liczba odpowiadająca numerowi porządkowemu.
Aby wziąć udział w grze w pokera należy napisać post z deklaracją stawki do22.06, godz. 20.
Poker
Zabawa trwała w najlepsze. Galdrowie wirowali w tańcach na parkiecie w salonie na parterze, muzycy nie ustawali w grze, ciesząc ucho muzyką ze złotej epoki, szampan (i inne trunki) zaś lał się strumieniami. Około dwudziestej drugiej trzydzieści, kiedy panowie zostali zaproszeni do palarni, aby oddać się hazardowej rozrywce, pań nie pozostawiono samych sobie - pani Tordenskiold zaprowadziła je do bawialni, gdzie i na nie czekała nie mniej ekscytująca gra. Przy okrągłym stole, na środku kolejnego z eleganckich saloników, czekał profesjonalny krupier, gotów do rozłożenia kart.
- Drogie panie - pierwszym słowom powitania towarzyszył gest prawej dłoni, zapraszający do zajęcia miejsc i zadeklarowania stawki, jeśli zamierzały podjąć się wyzwania i spróbować swoich sił w magicznym pokerze.
Każdy gracz określa stawkę z jaką wchodzi do gry.
Każdy gracz rzuca kością k10, aby poznać swoje karty:
1. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
2. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
3. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
4. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
5. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
6. Wysoka karta - każdy układ kart, który nie kwalifikuje się do powyższych układów
7. Para - dwie karty tej samej wartości
8. Dwie pary - dwie różne pary kart
9. Trójka - trzy karty tej samej wartości
10. Strit - pięć kart następujących po sobie
11. Kolor - pięć kart w tym samym kolorze, nienatępujących po sobie
12. Ful - trójka i para
13. Kareta - cztery karty tej samej wartości
14. Poker - strit w kolorze
15. Poker królewski - poker złożony z kart od asa do dziesiątki
Wygrywa gracz z najwyższą liczbą punktów po 3 turach. Punkty za układ określa liczba odpowiadająca numerowi porządkowemu.
Aby wziąć udział w grze w pokera należy napisać post z deklaracją stawki do
Mistrz Gry
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:25
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k15' : 1
'k15' : 1
Dahlia Tordenskiold
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:26
Dahlia TordenskioldWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Sztokholm, Szwecja
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : zamężna
Status majątkowy : bogaty
Zawód : twórczyni perfum, właścicielka "Vanadis Atelier", alchemiczka, żona i matka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (I), kulturowy (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 10 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 16 / wiedza ogólna: 15
Ojciec zawsze przestrzegał Dahlię i jej młodsze siostry przed nieodpowiednimi znajomościami, z obawy o ich reputację i wpływ jaki mogły wywrzeć na młode, wciąż podatne umysły i wciąż kiełkujący światopogląd, który pragnął ukształtować podług rodzinnych tradycji i kierunku w jakim podążały cały klan. Słuchała jego słów, trzymała się od dzieci niemądrych liberałów z daleka, już nawet w sztokholmskiej szkole nie dzieliła z nimi ławki. Nie uważała jednak, że od lat powtarzała bezrozumnie jedynie cudze opinie, które wpojono jej już za szczenięcych lat; słuchała uważnie i obserwowała wszystko wokół, przekonując się, że są słuszne. Zepsucie, jakie dostrzegała wśród galdrów, którzy obrócili się przeciwko tradycji i naturalnemu porządkowi rzeczy jak klany Anne-Marie oraz Sohvi, było wręcz namacalne. Dziękowała więc bogom za nazwisko jakie nosiła i za Halvarda, który nie tylko podzielał jej zdanie, ale i wspierał w tym, aby mogła pozostać wierna temu, w co wierzyła. Tego wieczoru znów uderzała w nią silna fala; fala aluzji, podtekstów i prowokacji, próbująca zburzyć jej spokój i wytrącić z równowagi.
Odbierała to jako mściwość ze strony Sohvi. Przygryzła dolną wargę, powstrzymując się od kąśliwych odpowiedzi, podszytych nienaturalną dlań złośliwością, lecz złość i żal do samej siebie za to, co się stało na uliczkach dzielnicy Ymira Starszego, podsycały irytację kierunkiem jaki obrała rozmowa. Miała wrażenie, że żona Vanhnanena za wszelką cenę pragnie ją sprowokować, wytrącić z równowagi i ukarać za to, że starała się zapomnieć o tym co zaszło. Nie pozwolę na to.
- Człowiek nie jest stworzony do życia w pojedynkę. Kobieta potrzebuje mężczyzny, a mężczyzna kobiety. Nawet, kiedy wzywają go bogowie, nie jest sam - wyrzekła Dahlia. Jedynie powołanie do posługi w świątyni było dla niej godnym zaakceptowania usprawiedliwieniem braku obrączki na palcu. Czuła się też w obowiązku podkreślić, że całość mógł tworzyć jedynie związek kobiety i mężczyzny - tak na wszelki wypadek.
Uśmiechnęła się kącikiem ust do Fridy, skinąwszy głową w niemej zgodzie; nie śmiałaby powiedzieć tego głośno, gospodyni nie wypadało krytykować gości w żaden sposób, w szczególności zaś komentować ich życia osobistego. Nie wyobrażała sobie wychodzić za mąż aż trzykrotnie. Była drugą żoną Halvarda, lecz jego spotkała niewyobrażalna tragedia - to bogowie odebrali mu Astrid. Nie pozbył jej się w sądzie, przecinając nić, do której naruszenia miały prawo jedynie Norny, tak jak Benedikte.
- Och, nie bądź tak skromna, Frido - odezwała się łagodnie, choć właściwie przyznałaby jej rację. Gdyby nie bliska znajomość z Wahlbergiem, zapewne nazwisko panny Guldbrandsen nie znalazło się na liście gości - przynajmniej w tym roku. Nie wykluczała przecież, że kobieta i bez jego pomocy wspięłaby się wyżej. Już teraz pisały o niej gazety jak o bohaterce.
- Myślę, że zamiast skupiać się na zazdrości o męskie osiągnięcia, winnyśmy zwrócić uwagę właśnie ku kobiecej solidarności - i pamiętać o matkach, bez których tych osiągnieć by nie było. Każdy sukces jest zasługą, poniekąd, kobiety - powiedziała Dahlia, skupiając prowokujące spojrzenie na Sohvi, jakby teraz to ona pragnęła ją wyzwać do zaprzeczenia, kiedy jednocześnie wynosiła rolę kobiecą na piedestał i znów sprowadzała ich istnienie do rol matek. Nie przypuszczała, że i ona jest wewnętrznie rozchwiana, że jej duchem szarpie silnie wiatr jak fale morza sztorm. - Właśnie dlatego są stworzone do innych celów - ucięła, wykładając karty na stół, po czym zwróciła spojrzenie ku Anne-Marie i ochoczo przytaknęła Fridzie i Sohvi, dołączając do grona słuchaczy skrzypaczki. Muzyka łagodziła obyczaje i łączyła ponad podziałami. Pani Ahlström była zaś utalentowanym muzykiem, więc grzechem byłoby bojkotowanie jej recitali przez wzgląd na klanowe waśnie.
- Nie zaprzeczam - zaśmiała się serdecznie, a zwycięski uśmiech rozciągnął karminowe wargi jeszcze szerzej. Triumfowała po raz kolejny. Nieważne co myślały i mówiły o niej dwie zepsute liberalną myślą kobiety, próbujące zmącić spokój w tym domu, przywołując niewarte uwagi farmazony. Ona czuła się szczęśliwa i spełniona. Czy mogły to samo powiedzieć o sobie?
Odbierała to jako mściwość ze strony Sohvi. Przygryzła dolną wargę, powstrzymując się od kąśliwych odpowiedzi, podszytych nienaturalną dlań złośliwością, lecz złość i żal do samej siebie za to, co się stało na uliczkach dzielnicy Ymira Starszego, podsycały irytację kierunkiem jaki obrała rozmowa. Miała wrażenie, że żona Vanhnanena za wszelką cenę pragnie ją sprowokować, wytrącić z równowagi i ukarać za to, że starała się zapomnieć o tym co zaszło. Nie pozwolę na to.
- Człowiek nie jest stworzony do życia w pojedynkę. Kobieta potrzebuje mężczyzny, a mężczyzna kobiety. Nawet, kiedy wzywają go bogowie, nie jest sam - wyrzekła Dahlia. Jedynie powołanie do posługi w świątyni było dla niej godnym zaakceptowania usprawiedliwieniem braku obrączki na palcu. Czuła się też w obowiązku podkreślić, że całość mógł tworzyć jedynie związek kobiety i mężczyzny - tak na wszelki wypadek.
Uśmiechnęła się kącikiem ust do Fridy, skinąwszy głową w niemej zgodzie; nie śmiałaby powiedzieć tego głośno, gospodyni nie wypadało krytykować gości w żaden sposób, w szczególności zaś komentować ich życia osobistego. Nie wyobrażała sobie wychodzić za mąż aż trzykrotnie. Była drugą żoną Halvarda, lecz jego spotkała niewyobrażalna tragedia - to bogowie odebrali mu Astrid. Nie pozbył jej się w sądzie, przecinając nić, do której naruszenia miały prawo jedynie Norny, tak jak Benedikte.
- Och, nie bądź tak skromna, Frido - odezwała się łagodnie, choć właściwie przyznałaby jej rację. Gdyby nie bliska znajomość z Wahlbergiem, zapewne nazwisko panny Guldbrandsen nie znalazło się na liście gości - przynajmniej w tym roku. Nie wykluczała przecież, że kobieta i bez jego pomocy wspięłaby się wyżej. Już teraz pisały o niej gazety jak o bohaterce.
- Myślę, że zamiast skupiać się na zazdrości o męskie osiągnięcia, winnyśmy zwrócić uwagę właśnie ku kobiecej solidarności - i pamiętać o matkach, bez których tych osiągnieć by nie było. Każdy sukces jest zasługą, poniekąd, kobiety - powiedziała Dahlia, skupiając prowokujące spojrzenie na Sohvi, jakby teraz to ona pragnęła ją wyzwać do zaprzeczenia, kiedy jednocześnie wynosiła rolę kobiecą na piedestał i znów sprowadzała ich istnienie do rol matek. Nie przypuszczała, że i ona jest wewnętrznie rozchwiana, że jej duchem szarpie silnie wiatr jak fale morza sztorm. - Właśnie dlatego są stworzone do innych celów - ucięła, wykładając karty na stół, po czym zwróciła spojrzenie ku Anne-Marie i ochoczo przytaknęła Fridzie i Sohvi, dołączając do grona słuchaczy skrzypaczki. Muzyka łagodziła obyczaje i łączyła ponad podziałami. Pani Ahlström była zaś utalentowanym muzykiem, więc grzechem byłoby bojkotowanie jej recitali przez wzgląd na klanowe waśnie.
- Nie zaprzeczam - zaśmiała się serdecznie, a zwycięski uśmiech rozciągnął karminowe wargi jeszcze szerzej. Triumfowała po raz kolejny. Nieważne co myślały i mówiły o niej dwie zepsute liberalną myślą kobiety, próbujące zmącić spokój w tym domu, przywołując niewarte uwagi farmazony. Ona czuła się szczęśliwa i spełniona. Czy mogły to samo powiedzieć o sobie?
FAMILY, DUTY, HONOR
Mistrz Gry
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:26
The member 'Dahlia Tordenskiold' has done the following action : kości
'k15' : 13
'k15' : 13
Nieznajomy
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:26
Zachowywanie pozorów neutralności leżało głęboko w jej naturze, choć nie zawsze przychodziło jej z łatwością; brak osobistych i jednostronnych reakcji wymagany był przez profesję, jakiej się podjęła, biorąc na swe barki ciężar doradzania w szeroko pojętym, najlepszym interesie swojego patrona, a nie oceniania jego działań, motywów czy moralności. Burzliwe lata młodości, kiedy to stojąc u progu dorosłości nie rozumiała jeszcze tego, jak smakowało prawdziwe życie na własną rękę, przeminęły, pozostawiając ją z bagażem doświadczeń, raz słodszych, raz bardziej gorzkich i z wypracowanymi mechanizmami reagowania - lub nie reagowania w momentach, które osoba postronna mogłaby uznać za kluczowe, o ile nie kulminacyjne. Miała swoją opinię na każdy temat, nigdy nie zostając osobą pozbawioną własnego zdania, chociaż te wypowiadała tylko w odpowiednich okolicznościach i tylko gdy było to pożądane, szybko ucząc się na błędach przeszłości odległej i tej nieco świeższej. W pamięci wciąż żywo tkwił niedawny obraz z Ulicy Handlowej, gdy nieostrożnie napomnkęła publicznie o rażącym uprzywilejowaniu Olafa - jak najbardziej obstawała przy swoim i uznawała, że życie Wahlberga drastycznie różniło się od życia niedowidzącej rzeźbiarki, której pracami się zainteresowali, co nie zmieniało jednak faktu, że do tej pory wyrzucała sobie, że pozwoliła nieprzemyślanym słowom wypłynąć ze swoich ust i niezamierzenie wywołać burzę w szklance wody.
Nie widziała przy pokerowym stole dogodnego pola do wyrażania swoich opinii, nie w towarzystwie ledwo co poznanych kobiet o pozycji przewyższającej jej własną, o charakterach wciąż dla niej obcych. Nie zastanawiała się nad tym, czy z pozoru lekka rozmowa miała na celu przekształcenie się w nieco kontrowersyjną rozrywkę dla zabicia czasu czy wyciągnięcie na światło dzienne prawdziwych poglądów zebranych w bawialni kobiet, które reprezentowały skrajnie odmienne wartości, nie zamierzała się jednak angażować żywiołowo w dyskusję po którejkolwiek ze stron, pomna również faktu, że niemądrze było pogardzać mężczyznami, jeśli to właśnie głównie jej kontakty z nimi otwierały przed nią samą tak wiele interesujących drzwi. Kusiła, mamiła, zwodziła i manipulowała, byleby tylko realizować własne ambicje - korzystała z ich słabości, to na nich rozwijała skrzydła, jakżeby miała więc teraz je wyśmiewać bez żadnej pewności o tym, co z pozyskaną w trakcie gry wiedzą mogą uczynić jej towarzyszki? Przysłuchiwała się więc, niezbyt poważnie odbierając słowa Benedikte, choć informacja o wystąpieniu Anne-Marie w Teatrze Narodowym przyjęła już z odpowiednią dozą zainteresowania. Zwróciła się nieco w jej stronę, ponownie wypełniając płuca przyjemnym, aromatyzowanym owocami dymem papierosowym. - Z miłą chęcią wysłucham twojego koncertu, solowo lub w kwartecie - lub w duecie choć tę myśl zachowała już dla siebie, za nieodpowiednie w styczności z tak feministycznymi poglądami uważając wyznanie, że najchętniej udział w wydarzeniu wzięłaby do pary z Wahlbergiem, który niezmiennie wbrew wszystkiemu i wszystkim zaprzątał jej myśli. - Jeśli z kolei któraś z was życzyłaby sobie osobiście przekonać się o przychylności Norn w nadchodzącym roku, pozostaję do waszej dyspozycji - rzuciła w eter niezobowiązującą propozycję podtrzymania kontaktu, wydmuchując mlecznobiały obłok dymu, po czym uraczyła Sohvi rozpromienionym uśmiechem. - Wyjęłaś mi te słowa z ust - stwierdziła pogodnie, nie rozwijając jednak tego, czy na myśli miała kwestię strwonienia własnego majątku w imię miłości - czy też lekkomyślnego szafowania cudzym majątkiem.
- Zdaje się, Dahlio, że to właśnie ty rozbiłaś bank, zarówno w kwestii kart, jak i miłości - odezwała się przyjemnym dla ucha głosem w stronę organizatorki, gdy podsumowanie ubiegającej tury wysunęło panią Tordenskiold na szczyt punktacji. Czy tak już pozostanie, gdy na stół wyłożone zostaną ostatnie z kart?
Nie widziała przy pokerowym stole dogodnego pola do wyrażania swoich opinii, nie w towarzystwie ledwo co poznanych kobiet o pozycji przewyższającej jej własną, o charakterach wciąż dla niej obcych. Nie zastanawiała się nad tym, czy z pozoru lekka rozmowa miała na celu przekształcenie się w nieco kontrowersyjną rozrywkę dla zabicia czasu czy wyciągnięcie na światło dzienne prawdziwych poglądów zebranych w bawialni kobiet, które reprezentowały skrajnie odmienne wartości, nie zamierzała się jednak angażować żywiołowo w dyskusję po którejkolwiek ze stron, pomna również faktu, że niemądrze było pogardzać mężczyznami, jeśli to właśnie głównie jej kontakty z nimi otwierały przed nią samą tak wiele interesujących drzwi. Kusiła, mamiła, zwodziła i manipulowała, byleby tylko realizować własne ambicje - korzystała z ich słabości, to na nich rozwijała skrzydła, jakżeby miała więc teraz je wyśmiewać bez żadnej pewności o tym, co z pozyskaną w trakcie gry wiedzą mogą uczynić jej towarzyszki? Przysłuchiwała się więc, niezbyt poważnie odbierając słowa Benedikte, choć informacja o wystąpieniu Anne-Marie w Teatrze Narodowym przyjęła już z odpowiednią dozą zainteresowania. Zwróciła się nieco w jej stronę, ponownie wypełniając płuca przyjemnym, aromatyzowanym owocami dymem papierosowym. - Z miłą chęcią wysłucham twojego koncertu, solowo lub w kwartecie - lub w duecie choć tę myśl zachowała już dla siebie, za nieodpowiednie w styczności z tak feministycznymi poglądami uważając wyznanie, że najchętniej udział w wydarzeniu wzięłaby do pary z Wahlbergiem, który niezmiennie wbrew wszystkiemu i wszystkim zaprzątał jej myśli. - Jeśli z kolei któraś z was życzyłaby sobie osobiście przekonać się o przychylności Norn w nadchodzącym roku, pozostaję do waszej dyspozycji - rzuciła w eter niezobowiązującą propozycję podtrzymania kontaktu, wydmuchując mlecznobiały obłok dymu, po czym uraczyła Sohvi rozpromienionym uśmiechem. - Wyjęłaś mi te słowa z ust - stwierdziła pogodnie, nie rozwijając jednak tego, czy na myśli miała kwestię strwonienia własnego majątku w imię miłości - czy też lekkomyślnego szafowania cudzym majątkiem.
- Zdaje się, Dahlio, że to właśnie ty rozbiłaś bank, zarówno w kwestii kart, jak i miłości - odezwała się przyjemnym dla ucha głosem w stronę organizatorki, gdy podsumowanie ubiegającej tury wysunęło panią Tordenskiold na szczyt punktacji. Czy tak już pozostanie, gdy na stół wyłożone zostaną ostatnie z kart?
Mistrz Gry
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:26
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
'k15' : 1
'k15' : 1
Prorok
Re: 31.12.2000 – Bawialnia – Sylwester u Tordenskioldów Wto 27 Sie - 17:34
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Syver był już pewien, że to nie karty wzbudzały największe emocje wśród kobiet, które zasiadły przy stole. Właściwie zdawały się nie zwracać na nie większej uwagi, pochłonięte rozmową, do której nie śmiał i nie mógł się wtrącać. Pełnił powierzoną mu rolę, moderując rozgrywkę, rozdając karty i podsumowując kolejne tury.
- Gratuluję, pani Tordenskiold - wyrzekł na koniec, uśmiechnąwszy się do gospodyni lekko.
Dahlia podziękowała wszystkim za grę i oświadczyła, że suma jaką zwyciężyła zostanie przekazana na rzecz stypendiów dla najbardziej utalentwanych łyżwiarek, co miało być przedsmakiem przedsięwzięcia nad którym pracowała.
Z wolna zblizała się północ, wszyscy goście zostali zaproszeni do udziału do wspólnej celebracji nowego millenium.
Wyniki
Anne-Marie | 10 |
Sohvi | 10 |
Frida | 0 |
Dahlia | 37 |
Benedikte | 12 |
wszyscy z tematu
Strona 2 z 2 • 1, 2