Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    TOGETHER OR NOT AT ALL — (Magnus & Asterin Eggen, grudzień 2000 r.)

    2 posters
    Nieaktywni
    Magnus Eggen
    Magnus Eggen
    https://midgard.forumpolish.com/t855-magnus-eggen#3742https://midgard.forumpolish.com/t3633-magnus-eggen#36747https://midgard.forumpolish.com/t3634-gunnr#36751https://midgard.forumpolish.com/


      Alta była piekłem — jego uosobieniem, definicją, konstrukcją upadłego świata o połamanym kręgosłupie przetrąconym chłopięcymi dłońmi, które dopuściły się zbrodni będącej odpowiedzią na cudze przewinienia uderzające jednak w jego ciało dwukrotnie, bowiem zawsze, z nabożną wręcz starannością i zarazem nieludzką zachłannością, chronił młodszą siostrę przed każdym ciosem, każdym uderzeniem, przed każdym bólem przemierzającym jego skórę; przenikającym przez mięśnie do nerwowych zakończeń, wtłaczających truciznę boleści we wszystkie wewnętrzne narządy doświadczające katuszy, ilekroć ojcowska pięść natrafiała w żołądek bądź matczyne szaleństwo manifestowało się w niekończących kopniakach.
      Alta była piekłem.
      Spiralą przemocy.
      Kręgiem upodlenia i trwogi, gdzie nawet śmierć bała się zaglądać; przynajmniej tak sobie tłumaczył własne przetrwanie, w przeszłości nie dopatrując się niczego ponad człowiecze możliwości do znoszenia katuszy rozciągniętej przez przestrzeń i czas, zamkniętych za obdrapanymi drzwiami ubogiego domu, jednak wraz z upływem lat, dostrzegł
      c o ś
      więcej w poczerniałych wspomnieniach dzieciństwa.
      Pragnienie wykraczające poza normalne czy zdrowe i pozwolił, aby tamto pożądanie zemsty zaległo gdzieś we wnętrzu zniszczonego dziecka, którego rachityczny szkielet rozkruszył się w dłoniach z bolesną, niemalże obrzydliwą swobodą, kreując potwora o powykręcanym kręgosłupie odrzucającym wszelką moralność i chwytającym we własne władanie przemoc, w której został wychowany; wszak tak było łatwiej. Patrząc wstecz niczego nie żałował.
      Nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek jeszcze odwiedzą to
      m i e j s c e
      niebędące ani domem, ani szczelnie przechowywanym w sercu wspomnieniem, chociaż po starym budynku pozostały chybotliwe ściany naznaczone przemijaniem, powybijane okna i roztrzaskane bądź rozgrabione meble. Prawdopodobnie na starych, spróchniałych deskach potrafiłby wciąż dostrzec szkarłatne kałuże krwistych jezior wyprutych wraz z wnętrznościami z pierwszych ciał, którym kiedykolwiek odebrał ostatni oddech, z ludzi odpowiedzialnych za jego spłodzenie, z katów oraz oprawców i jednocześnie konstruktorów bestialstwa, jakie uosabiał.
      — Powinienem był podłożyć ogień.
      Pozwolił słowom wyswobodzić się z więzienia ust, kiedy zatrzymał się z bezpiecznej odległości od czegoś, co w przeszłości musiało uchodzić za drewniany płot, chociaż dzisiaj było ledwie zbitką koślawych desek, po czym powoli przekrzywił głowę, sięgając owiniętej ciepłym płaszczem sylwetki.
      — Wciąż możemy to spalić — rzucił ze śmiechem okraszającym głoski.
      Magnus obserwował kobietę z dystansu i delikatny uśmiech zarezerwowany jedynie dla siostry wychynął na twarz, dźwignął ociężałe kąciki ust ku górze, zmusił do mimowolnego dopuszczenia, wtargnięcia pojedynczej emocji na skamieniałe oblicze. Asterin przypominała ojca — posiadła we władanie błękitną oraz chłodną niczym zimne wody norweskiego morza przenikliwość jego spojrzenia, jasne kosmyki włosów okalające delikatne rysy twarzy, chociaż w niej samej nic nie było delikatne; nawet o tym nie wiedząc nosiła pod sercem dumę i nieustępliwość mężczyzny, którego imienia prawdopodobnie nawet nie pamiętała. Za to on był niepokojący, umykający spod wszelkich definicji, ukrywający własną naturę pod beznamiętną maską, karmiący wewnętrzne demony likierem uwarzonym na własnych kościach oraz rozdrapywanych potajemnie wyrwach pozostawionych wcześniej w ciele przez rodziców, był przerażający we własnym braku kontroli, ilekroć spuszczał infernalność ze smyczy i celowo ściągał ze spienionego pyska furii kaganiec, obserwując ze szczerym uwielbieniem chaos, który wówczas nawiedzał świat;
      był — przede wszystkim —
      o d m i e n n y.
      Mało kto wiedział, że Magnus był żywą kopią matki — ciemne włosy kontrastujące z bladością skóry, gdzieś pod brązem zmieszanym z czernią widniało szaleństwo kiełkujące na przekór niewygodom, jak ziarno zasiane na jałowej ziemi, wszystko opatrzone przemocą; nieludzka agresja przepływająca labiryntami żył niczym wężowy toksykant zatruwający arterie i wdzierający się do rzeczywistości przy każdym ciosie pięści, którym łamał cudze kości, przy wypowiedzianej, zakazanej inkantacji tnącej skórę iluzorycznym ostrzem, przy wykrwawianiu bezimiennych ludzi będących jedynie zmyślnym, acz wciąż śmiertelnym konstruktem, gdzie wystarczyło pozbawić serca, by ustało życie, a człowiek był wówczas degradowany do prostej marionetki. Miłość, której właściwie nie doświadczał, przypominała wyjątkowo przebrzydłą kreaturę, ilekroć odważnie zaglądał do ponurej studni przeszłości i prędzej czy później dławił się smolistą cieczą pamiętania gwałtownie zalewającą usta, nozdrza, oczy.
      Nie spodziewał się, że kiedykolwiek postanowi tu wrócić.
      Nieważne czy wbrew sobie, czy z ukrytym motywem, co rzeczywiście się wydarzyło.
      Norweskie pejzaże ubogich, porzuconych we władanie bogów oraz demonów uliczek położonych na marginesie wraz ze wszystkimi, którzy zamieszkiwali tę część miasta przeklinanego przez Eggena we wszystkich snach i koszmarach nawiedzających z różnoraką intensywnością, napawały obrzydzeniem im dłużej się przyglądał, i wreszcie przekleństwa wtargnęły w eter wcześniej zmącony jedynie męskim oddechem.
      — Jest jeszcze bardziej ponuro, niż zapamiętałem — powiedział cicho.
      W dłoni pojawiła się paczka papierosów, którymi instynktownie poczęstował Asterin jako pierwszą, użyczając jej również starą, zdezelowaną zapalniczkę pamiętającą jeszcze jego czasy spędzone w Gleipnirze i sarkastyczny uśmiech wykrzywił mu usta, kiedy uderzyła go rozpiętość minionych lat; niekiedy zapominał, jak wiele czasu upłynęło od dnia, w którym Alta stała się jedynie zamazanym punktem wkomponowanym w niejasną, tajemniczą historię dwójki osieroconych dzieci przygarniętych przez Przesmyk, gdzie nawet teraz uchodzili za niebezpieczne sieroty pozbawione tożsamości, w co mężczyzna pozwalał każdemu wierzyć.
      Wiedział, że prawda nikomu nie służyła — rodziła zbyt wiele niepotrzebnych pytań.
      …
      — Jesteś tego pewna?
      Pytanie wybrzmiało miękko, doszukując się jedynie ostatecznego potwierdzenia tego, co zamierzali, uwolnienia od przeszłości i wzniecenia płomieni zdolnych pochłonąć wszystko oraz każdego na własnej drodze; na drodze, z której nie będą mogli zboczyć ani zawrócić.


    Ślepcy
    Asterin Eggen
    Asterin Eggen
    https://midgard.forumpolish.com/t3631-asterin-eggen#36721https://midgard.forumpolish.com/t3638-asterin-eggen#36796https://midgard.forumpolish.com/t3639-magnus#36803https://midgard.forumpolish.com/f119-asterin-eggen


    Gdyby znała swoje przeznaczenie, być może wolałaby wypaść z gniazda, zanim na dobre nauczyła się szybować na połamanych skrzydłach.
    Źle zrośnięte kości nie niosły jej daleko, nie niosły wysoko; przez wiele lat czuła się parszywym nielotem, próbując wyszarpnąć z każdego dnia ochłap przyjemności. Tyle że na chorobę ich genezy nie istniało lekarstwo; nie zostali stworzeni do rzeczy wzniosłych ani dobrych, od dnia narodzin obdarzeni lichym rozdaniem kart przez Norny, którym nie szło już w grze. Tu krył się ich początek: w Alcie, której nie pamiętała tak dobrze jak on. W Alcie, której przebłyski niepewnie podkradały się do niej w snach, jakby nie wiedziały, czy były w jej głowie mile widziane. Bo nie były. Rozdrapywanie strupów dziecięcych ran sprowokowałoby rozmyślania, na jakie nie miała czasu - dlaczego ja, dlaczego mnie to spotkało, co złego w życiu zrobiłam, co złego zrobiłam bogom, co złego zrobił im Magnus, że nas znienawidzili. Asterin nie trwoniła energii na kontemplacje utkwione w cierpkiej zawiesinie żalu, od zawsze bowiem wybierała gniew ponad smutek, bo smutek… Paradoksalnie zawsze wydawał się jej potężniejszy, ryzykowny, zbyt mocno wyniszczający jej samokontrolę. Łatwo było mu ulec, trudno zaś się z niego otrząsnąć; wystarczył jeden nieuważny krok, by utknąć na jego trzęsawiskach i zniknąć w nich bez śladu. Nie życzyła sobie tego. Szybko zrozumiała więc, że te uczucia należy od siebie odepchnąć, wyzbyć się ich raz na zawsze - czy raczej udawać, że dokonała tego tak absolutnie, podczas gdy one i tak raz na jakiś czas do niej powracały, domagające się uwagi, układające się w bliznach na jej udach i podszczypujące ją od wewnątrz fantomowym doznaniem.
    To Magnus zdawał się tego potrzebować, nie ona.
    To Magnus zdawał się przyciągany do niegdyś pozostawionego za ich plecami cmentarzyska wspomnień, nie ona. Jej dom stał tam, gdzie stał on, i chociaż pamiętała każde uderzenie i każde warknięcie, chociaż pamiętała biedę wżartą w ściany, to wierzyła, że już o nie nie dbała. Że wydostała się z ciasnoty ich więzów i wykroiła sobie własną ścieżkę przez świat, niezwiązaną z fundamentem, na którym wyrosła. Fundamentem, który on, zmuszony znosić go dłużej, najwyraźniej zapragnął spopielić.
    Zakrzywiła jedną brew, słysząc słowa brata. Rachityczne deseczki płotu przypominały ukruszone zęby starca, pożółkłe, cuchnące zgnilizną i wilgocią; z kolei oni wybrali osobliwą datę na wyprawę do rodzinnych stron, ale może właśnie w grudniu mieli się tu pojawić. Nie chciała przygotowań do świąt, nie chciała obserwować wesołych, zaśnieżonych uliczek pachnących pomarańczami i goździkami. Nie chciała patrzeć na podekscytowane twarze, kiedy twarz Leifa od kilku miesięcy gniła w nieoznakowanej mogile, której nie mogła odszukać, bo Wujek nigdy do tej informacji jej nie dopuścił: za karę, w ramach nauczki. Nic więc nie czekało na nią w Midgardzie, wolała być tu z nim, pocieszać się jego burkliwą i ciepłą obecnością, niż zadręczać się rozmyślaniami, które tak dzielnie próbowała od siebie odepchnąć. Smutek. Potężny, niebezpieczny, zamykający jej kości w palącej osnowie kwasu i tęsknoty za życiem, które nigdy nie było jej dane; powinna była o tym wiedzieć, wiedziała, ale ten jeden raz ośmieliła się mieć głupią nadzieję.
    - Możemy - przytaknęła stosunkowo obojętnie, wzruszywszy ramionami. Dotychczas wciśnięte w kieszenie płaszcza dłonie wysunęły się na zewnątrz, pomimo rękawiczek kąsane przez grudniowy chłód, i otoczyła ramionami jego rękę na wysokości łokcia. - Odmalowanej elewacji, błyszczącej skrzynki na listy i kwiatków w doniczkach się spodziewałeś? - parsknęła, jej oddech zamienił się w niemrawy, jasny obłoczek, niknący na falach zimnego powietrza. Może spalenie tej budy było jednak dobrym pomysłem, skoro mogliby w ten sposób się ogrzać - a może po prostu desperacko poszukiwała sposobu, by jakkolwiek poczuć się lepiej, poczuć cokolwiek - wyrazistego i prawdziwego, nie będąc pewną, czy jeszcze to potrafi. Śmierć Leifa pozostawiła na niej piętno głębsze niż Pieczęć Lokiego podarowana przez Vernera i wszystkie blizny razem wzięte, podarowane przez wielu. Nie była pewna, czy go kochała - ale kochała jego ideę, przyszłość, do której ją zaprosił, wiarę w inny scenariusz, kochała jego kreatywność i marzycielstwo, to, że widział w niej dobro nawet kiedy go sobą nie prezentowała. A kiedy już to poznała, trudno było się z tym rozstać. Trudno było obserwować, jak zostaje to rozszarpane na strzępy na jej oczach.
    Ujęła zaproponowanego przez Magnusa papierosa, którego odpaliła od jego zapalniczki, zaciągnąwszy się przyjemnie beznadziejnym tytoniem. Rozgrzewał skostniałą część jej duszy, tląc się tuż przed twarzą ich rodzinnego pejzażu jak omen, któremu nagle nie mogła odmówić. Asterin zamrugała i przekrzywiła głowę, obserwując zdezelowane domostwo pod innym kątem, świeższym, nieco żywszym, jak gdyby naraz uderzył w nią miraż wspomnień, o których szczegółach dawno temu już zapomniała. Cierpki swąd alkoholu, rubaszne męskie śmiechy rozbijające się po salonie, poszarzała, wymizerowana twarz matki, ciężar ojcowskiej dłoni, odór czyichś wymiocin nasączonych wódką z przedpokoju, butelki zbierane o poranku, żeby odebrać za nie kilka groszy w sklepie, akurat tyle, by starczyło na bułkę, wrzaski drapiące o okienne szyby i zapach nocy, w którą wreszcie uciekli. Przez moment milczała, zanim westchnęła ciężko i ponownie wzruszyła ramionami.
    - Chodź -  odpowiedziała mu po prostu, gestem chyba zbyt zamaszystym otwarłszy furtkę, bo drewniane drzwiczki zachybotały się żałośnie, po czym runęły na ziemię, zawodząc piskiem strzaskanych podrdzewiałych zawiasów. Naprawdę? Asterin spojrzała na nie z powątpiewaniem, zmrużyła oczy. - Co za urocze powitanie - mruknęła, strzepując popiół na wylegujące się teraz w śniegu wrota, po czym ruszyła przed siebie. - Prawie nie pamiętam środka - przyznała po dłuższej chwili, cicho, nie wiedząc, co przez to czuje; czy czuje cokolwiek. - A ty?



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.