Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Pracownia

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Pracownia
    Przestronna pracownia emanuje atmosferą kreatywności i inspiracji. W pomieszczeniu znajduje się duże biurko, na którym rozłożone są notatki i dokumenty, tworząc centrum pracy i organizacji. Ściany zdobią szkice roślin i wykresów alchemicznych. Wokół biurka rozmieszczone są rośliny oraz sprzęt do ich badania, a na półkach i regałach znajdują się albumy i klasery z dokumentacją projektów. Dobre oświetlenie zapewnia komfortowe warunki do pracy nawet przy zmierzchu, umożliwiając skupienie się na kreatywnych procesach.
    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    19.05.2001

    Od kawiarni do mieszkania Severina w Trzech Skaldach dzieli ich kilka minut spaceru. Odbijają od głównej, zatłoczonej ulicy i wnikają w boczną alejkę wśród piętrzących się starych kamienic. Drugie piętro jednej z nich w całości obejmuje mieszkanie Rosenkrantza, który, nawet jeśli nie bywa tu często, ceni sobie dostępną przestrzeń.
    - Rozgość się - zaprasza gestem, aby jego gość wszedł do środka jako pierwszy. Badacz przygryza dolną wargę i wzdycha bezgłośnie, orientując się, że dawno tu nikogo nie zapraszał, bynajmniej po to, by zwyczajnie porozmawiać, nie zaś kontynuować rozpoczęty w barze flirt.
    - Tutaj jest salon, obok kuchnia. Napijesz się czegoś? - pyta przy okazji, kiedy zatrzymuje się tylko w przejściu, obrzucając przestrzeń krytycznym okiem. Nie należy do bałaganiarzy, więc teoretycznie nie ma się czego wstydzić. Na kuchennym blacie pozostaje pusty kubek po porannej kawie, co galdr ignoruje gdzieś, pozostawiając z tyłu głowy. Jeśli młoda kobieta sobie czegoś życzy, naturalnie napełnia dlań naczynie herbatą, wodą, tudzież sokiem; wszystkie kubki pochodzą z jednego kompletu, próżno w nich szukać urozmaiceń czy szaleństwa. To tu zdejmuje marynarkę i ją przewiesza przez oparcie jednego z krzeseł.
    - Po prawej łazienka, dalej sypialnia, ale tam zaproszę cię innym razem. - Z tańczącym na wargach uśmiechem obrzuca Rúnę przelotnym spojrzeniem, a jego uniesiona ciemna brew zdaje się pytać ”Czy zgadzasz się na takie warunki?”. Nie oprowadza jej po każdym pomieszczeniu z osobna, pozwalając, by w razie przypływu chęci na przygody, kobieta zwiedziła je na własną rękę. Do sypialni naturalnie zapraszać jej nie chce, pozostawiając tę atrakcję na inny dzień — możliwe, że na nigdy. Do tej pory nie myślał o niej w sposób związany z podtekstami, lecz jeśli ten cały projekt-narzeczeństwo zostanie w pełni wprowadzony, możliwe, że posuną się o krok dalej. Ta myśl krępuje nagle Severina, w głowie zaczynają plątać się myśli, uciekać w kierunku ciepłych pieleszy, co stara się od razu od siebie odepchnąć. Odchrząkuje w zdenerwowaniu i przestępuje kolejne kilka kroków.
    - A teraz oto gwóźdź programu - zapowiada uroczystym tonem, kłaniając się niemalże nisko w przesadzonym geście, po czym pcha drzwi prowadzące do pracowni. Przestronny pokój ułożony jest we względnym porządku. Nieco silniej niż w reszcie mieszkania, w powietrzu wyczuwalny jest świeży zapach roślin. - Uhm… Wybacz - Zauważa na blacie tuż przy dokumentach kilka prywatnych notatek i popielniczkę z kilkoma zgaszonymi weń petami. Sięga po zestaw kartek i szklaną popielniczkę, odkładając to wszystko na półkę zawieszoną ponad ich głowami. Poprzedniego wieczora pracował do późnych godzin nocnych, pochylając się nad interesującym go zagadnieniem.
    Krytycznym okiem sprawdza, czy coś jeszcze w pokoju wymaga naprędkiej cenzury, lecz uznając, że wszystko jest w miarę idealnie, podwija rękawy białej koszuli.
    - Trzymam tutaj projekty, które niewymagają wielkiego zaplecza laboratoryjnego, i jakie jestem w stanie prowadzić w pojedynkę, bądź chcę zwyczajnie nad nimi posiedzieć - wyjaśnia ułożone w niezbyt równe stosy dokumenty, a następnie wskazuje otwartą dłonią ustawiony na parapecie rząd doniczek. - Tu trzymam sadzonki rosa lunaris, które obserwuję od kilku tygodni. Teraz niestety nie zobaczysz, ale wieczorami jej listki zdają się świecić, niczym blady księżyc. - Jedna z roślin ląduje w jego dłoni i prawdziwie delikatnym dotykiem przesuwa palcami po drobnej, zielonej łodyżce. - Jeśli uda się sprawić, by dojrzała do rozmiarów swoich starszych koleżanek, stanie się wspaniałym elementem ozdobnym. Ogrody będzie można projektować w taki sposób, aby także nocą można było chociażby podziwiać rozświetlony wzór. - Severin lubi sięgać w przyszłość ze swoimi projektami, spoglądając nań pod wieloma kątami, praktycznymi, jak i estetycznymi. Wiele lat przesiedział w zawodzie badacza, by uczyć się o wszelkich punktach widzenia, pod jakimi rośliny są przez innych oceniane. Sam musi brać to pod uwagę, planując kolejne genetyczne mieszanki, aby odpowiadały zarówno na potrzeby klientów, co zadowalały jego własne oczekiwania.
    Widzący
    Rúna Nørgaard
    Rúna Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3512-runa-nrgaard#35323https://midgard.forumpolish.com/t3530-runa-nrgaard#35458https://midgard.forumpolish.com/t3531-lyn#35464https://midgard.forumpolish.com/f125-runa-nrgaard


    Milczy po drodze z kawiarni, ale to nie jest jakieś złe milczenie. Nie sprawia, że atmosferę wokół można kroić nożem. Wręcz przeciwnie, to całkiem miła cisza, taka przyjemna, pozwalająca trochę pomyśleć i nie napraszać się ze sobą drugiej osobie. Zerka jedynie czasem na Severina, tak tylko odrobinkę zastanawiając się, czemu właściwie zaproponował jej wizytę i jak bardzo ona sama pomyliła się w jego ocenie. Ale chyba… chyba to dobry pomysł, by spróbować się chociażby poznać.
    - Dziękuję. – mówi miękko, wchodząc do środka i odkładając na wieszak kurtkę. Torebkę po namyśle też zostawia, raczej nie powinna być jej potrzebna, zresztą nie ma tam zbyt wielu rzeczy. Klucze, portfel. Notatnik i wieczne pióro. Obcasy stukają po podłodze, gdy idzie za Severinem, z zaciekawieniem rozglądając się po jego domostwie – w końcu nigdy tutaj nie była, zresztą tak samo jak on nie był nigdy u niej.
    - Herbaty, jeśli możesz. – w głos wkrada się odrobinę nerwowości, bo niekoniecznie wie, jak się zachować. Tak rzadko zdarza jej się przychodzić do kogokolwiek, że nie ma pojęcia, czego Sev teraz od niej oczekuje. Na jej policzkach pojawia się cień delikatnego rumieńca, gdy mówi o sypialni i z trudem powstrzymuje się przed pytaniem „po co miałabym oglądać twoją sypialnię?”. Zaskakuje ją za to nagła nerwowość mężczyzny. Czyżby oboje mieli jakieś obawy względem spotkania? Rúna nie jest dobra w kontaktach, ale nagłe zdenerwowanie jest jej po prostu znajome. Sama często je odczuwa, więc wtedy po prostu lepiej jest milczeć. Ot tak, zwyczajnie.
    Mimowolnie zaczyna się cicho śmiać, całkiem szczerze, gdy widzi ten przesadzony, teatralny ukłon. Nie jest w stanie więc odpowiedzieć inaczej jak uroczym dygnięciem, zanim wchodzi do środka do pracowni, od razu oglądając pomieszczenie z nieukrywaną ciekawością.
    - Nie mam czego wybaczać. – w jej głosie brzmi delikatne zaskoczenie przeprosinami. – To twój dom i to ty powinieneś się czuć w nim swobodnie. – prywatne notatki czy popielniczka są przecież całkiem normalnym wyposażeniem. Nørgaard nie pali wprawdzie, ale jak całe społeczeństwo galdrów nie potępia nikogo, kto to robi. Zresztą podobno papierosy działają pozytywnie na magiczną moc widzących, więc przecież nie ma w tym nic złego.
    Kiwa głową na wyjaśnienie odnośnie dokumentacji, ale od razu podchodzi do doniczek, którym przygląda się z prawdziwym zainteresowaniem. Nie da się ukryć, że lubi rośliny, nawet jeśli nie ma za bardzo do nich ręki. A raczej nie ma czasu, by się nimi odpowiednio zająć, zakopana w swojej własnej pracy naukowej. Nie dotyka kwiatów, ale za to uważnie słucha słów mężczyzny. Wzór z kwiatów brzmi bardzo ładnie, ale dusza romantyczki dostrzega w tym coś jeszcze. Przygryza wargę, ale jednak zbiera się na odwagę, by powiedzieć to na głos.
    - Przy odpowiednim projekcie i układzie świecące kwiaty mogłyby przejąć rolę magicznych lamp, oświetlając ogrodowe ścieżki. I przy okazji wprowadzałyby atmosferę… - milknie nagle, lekko speszona, zostawiając kwestię atmosfery w spokoju, nie chcąc ciągnąć tematu. Odchrząkuje lekko, upijając łyk otrzymanej herbaty i ogląda uważnie doniczkę w rękach Severina. – Skąd w ogóle ta jej właściwość, by świecić? – zmienia zgrabnie temat, nie komentując jednak tego, że chętnie zobaczyłaby, jak sadzonka naprawdę świeci. Ma jednak wrażenie, że czekanie do wieczora zajęłoby zbyt wiele czasu, a nie chce przeszkadzać mężczyźnie, nawet jeśli zdecydował się pokazać jej swoje rośliny. – Ale nawet i bez świecenia wygląda prześlicznie. – pełnym delikatności gestem kogoś przyzwyczajonego do pracy z delikatnymi przedmiotami muska miękki płatek kwiatu, nieświadomie stając tuż obok Rozenkrantza, by przyjrzeć się roślince z bliska, przez co też pochyla lekko głowę. – Nigdy nie widziałam róży o srebrnych płatkach. – przyznaje cicho, z wyraźnym zachwytem w głosie.


    To dorosła kobieta, na dodatek czarownica i do tego ruda.
    Nie powstrzymałbyś jej nawet, gdybyś chciał.
    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Nie często miewa u siebie gości. Nie, żeby nie był towarzyski, zwyczajnie preferuje widywać się ze znajomymi poza własnym mieszkaniem. Do utrzymywania porządku motywuje się sam, nie znosząc zagraconej przestrzeni. Może i nie należy do osób pedantycznych, ale lubi, gdy przedmioty mają swoje miejsce i wracają na nie po użyciu.
    W kuchni zajmuje się przygotowaniem specjalnego zamówienia. Nie dopytuje jaką herbatę pija Rúna, bo w swych zapasach i tak posiada wyłącznie te kwiatowe. Wrzątkiem zalewa wrzucony na dno porcelanowego kubka koszyczek i wręcza go młodej kobiecie, bez większego zainteresowania, czy jej będzie smakować. Za bardzo skupiony jest już na idei pokazania jej pracowni i wszystkich zamieszkujących ją istot. Nie miewa także często okazji, aby chwalić się dziełami z kimś spoza kręgu ściśle zainteresowanych tematem. Najczęściej opowiada o nich jednak w ramach pracy, dzieląc się wynikami z innymi badaczami, kiedy wspólnie dochodzą do nowych wniosków i pomagają sobie wzajemnie w prowadzonych projektach. Rzadko natrafia na kogoś, kto wyraziłby prawdziwe zainteresowanie tematem, a kto nie byłby z nimi bezpośrednio związany. Korzysta teraz póki może, zapominając się zupełnie, że może to sprawić, iż Rúna uzna go za zwykłego nudziarza.
    Tymczasem jej energia zaskakuje. Severin nie śmiał nawet zakładać, że podejdzie doń z entuzjazmem. W ciągu ostatnich dwóch godzin dziwi go po raz kolejny — czy to zmyślny plan, by owinąć go sobie wokół palca? Czy panna Nørgaard może być aż taką intrygantką i manipulantką? Zamierza pozostawać z nią na dystans i nie dać sobie wejść na głowę, czy zamydlić oczu.
    - Tak, bardzo kojącą i przyjemną - dokańcza jej zdanie, sądząc, że właśnie o tym kobieta mówi w przypadku atmosfery. Nie dostrzega tu nic dziwnego czy zdrożnego, nawet jeśli z tyłu głowy ma skojarzenie z romantyzmem. Tym się z nią jednak nie podzieli.
    Podsuwa doniczkę, by mogła bez przeszkód musnąć palcami delikatnych kwiatów, a dzieląca ich odległość i jej ciągła zmiana schodzi na dalszy plan zainteresowań. Pracownia, nawet jeśli przestronna, zastawiona jest licznymi meblami i roślinami, co zdecydowanie utrudnia poruszanie się po pokoju w więcej osób.
    - To czysta biologia, prosta krzyżówka - tłumaczy od razu i odstawia roślinę na parapet, by przesunąć wzrokiem po piętrzących się na regale segregatorach. Wyciąga spomiędzy nich sporych rozmiarów zeszyt i układa na biurku, wertując kilka stron. - Sięgnąłem do roślin bioluminescencyjnych. Rośliny lądowe nie potrzebują tak wyraźnych właściwości świecenia, bo robią to głównie ze względu na przyciągane owady, nie zaś do obrony, czy komunikacji. - Cofa się o krok, by zrobić kobiecie miejsce przed blatem i brodą wskazuje rycinę rosnącego na drewnie grzyba o falistym, wygiętym kapeluszu o mozaikowym wzorze. - To Panellus stipticus, znany jako łycznik ochrowy. Nocą daje niekiedy intensywne, jaskrawozielone światło. Wprawdzie grzyby do gatunku roślin nie należą, ale lubię z nimi pracować. Nadal mają stałe ściany komórkowe, niektóre też zdolność do fotosyntezy. - Pochyla się nad ramieniem kobiety i układa dłoń na notatniku. Przesuwa palcem po rycinie, wskazując kolejne jej elementy, a następnie przechodzi do skomplikowanego wykresu.
    - Tu opracowałem formułę mieszania komórek róży z łycznikiem i jednym z gatunków jaskrów - ścisza nieco głos, mówiąc wprost do jej ucha. - On też wydziela substancje chemiczne, które reagują ze światłem, dając nocą delikatną poświatę. I masz rację, wygląda wspaniale. - W głosie galdra słychać wykrzywiane w uśmiechu usta. Dopiero wtedy orientuje się, że ten przyjemnie drażniący nozdrza zapach, to perfumy Nørgaard, na jakie wystawił się nieroztropnie, pozwalając rozkojarzyć. Prostuje się więc zaraz i wsuwa dłoń do kieszeni spodni. - Nie mam niestety pewności, czy się w ogóle przyjmą - odchrząka i unosi ciemne brwi w zastanowieniu. - Rośnie na parapecie, gdzie jest ciepło i jasno, ale jak poradzi sobie w terenie, wśród innych kwiatów? Tego dowiem się dopiero za kilka miesięcy, kiedy sadzonki będą gotowe, aby je przenieść.
    Widzący
    Rúna Nørgaard
    Rúna Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3512-runa-nrgaard#35323https://midgard.forumpolish.com/t3530-runa-nrgaard#35458https://midgard.forumpolish.com/t3531-lyn#35464https://midgard.forumpolish.com/f125-runa-nrgaard


    Porządek ich łączy, Rúna też nie lubi mieć zbędnego bałaganu, zwłaszcza, jeśli chodzi o notatki, książki i rzeczy dotyczące pracy badawczej. Tak jest po prostu łatwiej, gdy musi potem coś szybko odszukać, by zanotować w odpowiednim miejscu jakąś myśl, zanim ucieknie jej z głowy. Dlatego przy biurku w domu i na uczelni ma zawsze elegancki kalendarz, połączony z planerem zazwyczaj znajdującym się w torebce. Wszystkie przedmioty są oczywiście magiczne, więc gdy zapisze coś w planerze, to pojawia się od razu w kalendarzach, pozwalając na uporządkowanie spraw i niepogubienie się w ich natłoku. I oczywiście na zapamiętanie rzeczy takich jak chociażby dzisiejsze spotkanie z Severinem.
    Spotkanie, które mimo trochę nieprzyjaznego początku teraz zamienia się w coś innego, nawet całkiem miłego. Nørgaard pomija stwierdzenie, że herbata z róży jest jedną z jej ulubionych, choć kocha wszystkie kwiatowe. Nawet nie dziwi się, że to właśnie takie napary znajdują się w szafce Severina, choć na jej ustach pojawia się bardzo delikatny, ciepły uśmiech. Może naprawdę poznanie mężczyzny nie będzie takie złe? Nadal się obawia, boi się mu zaufać tak całkiem, ale przynajmniej teraz jest po prostu… przyjemnie.
    Słuchanie o badaniach Rosenkrantza nie nudzi jej w ogóle, nawet jeśli nie jest w ogóle związane z jej własną dziedziną. Nie musi być, jest w końcu teoretykiem, badaczem, jednym z nielicznych, którzy nie ograniczają się jedyni do własnej dziedziny, za ciekawe uważając wszystkie, choć oczywiście najciekawsza z jej perspektywy jest jej własna. Kiwa głową na to, jak mężczyzna dokańcza jej zdanie, z jakimś poczuciem ulgi, że nie zahaczył o coś innego. Na szczęście. I tak chyba ma ją za idiotkę, więc gdyby domyślił się prawdy, zapewne byłoby jeszcze gorzej. Jednak Sev w jednym ma rację – przejść się nocą ścieżką oświetloną listkami kwiatów byłoby bardzo kojąco i jeszcze bardziej przyjemnie. Naprawdę nie pogardziłaby taką wizytą, ciesząc się z oferowanego przez ogród spokoju. Dlatego przecież w tych nielicznych wolnych chwilach zdarza jej się wyjść do ogrodów, aby w ich zaciszu po prostu poczytać, zamiast dusić się w ciasnych ścianach biblioteki, w powietrzu niekiedy gęstym od kurzu. Zapach kwiatów jest przyjemniejszy.
    - Słyszałam o bioluminescencji. Ale bardziej w kategorii istot żywych, a nie roślin jako takich. – teraz w jej głosie brzmi lekkie zaintrygowanie. – Miałam okazję rozmawiać swego czasu z badaczem morskich stworzeń i niektóre z nich wykazują właśnie zdolności do luminescencji… Nie sądziłam, że rośliny także to potrafią. – podchodzi bliżej biurka, wyraźnie zafascynowana słowami mężczyzny. Rycina jest urocza, Rúna szybko przesuwa wzrokiem po tekście, jednak bardziej skupia się na słowach Severina, które mimo wszystko są bardziej zrozumiałe, niż naukowa księga. By zrozumieć ją musiałaby przysiąść zapewne ze stertą słowników i dodatkowych pozycji, a tak ma w skrócie całą potrzebną wiedzę. Mogłaby na następny raz sama coś poczytać i może podsunąć więcej pomysłów…? O ile będzie następny raz. O dziwo idea badawczej współpracy z Rosenkrantzem nie brzmi wcale tak źle, a nawet jej się podoba.
    Odrobinę przesuwa sylwetkę, robiąc mu miejsce obok siebie, gdy nachyla się tuż nad jej ramieniem, w pewien sposób więżąc ją przy biurku. Nie zauważa tego faktu, skupiona na rycinie i wskazywanych elementów na niej, a potem wykresie. Chyba chętnie zagłębiłaby się szerzej w jego notatkach, już zastanawiając się, czy udałoby się to połączyć z magią runiczną, pomóc roślinie wzrosnąć, by mogła służyć jako magiczna, kwiatowa latarnia. Można by wypróbować to na chociażby jednej z nich… Na miękkiej szyi Rúny pojawia się delikatna gęsia skórka, kiedy Sev zaczyna wręcz szeptać jej do ucha, wywołując dziwny dreszcz płynący po kręgosłupie. Nie potrafi nazwać tego uczucia, choć jedna jej część ma ochotę natychmiast zasłonić własną szyję, ochronić się przed gorącym oddechem, a druga całkiem chętnie odchyliłaby głowę, by poczuć tego więcej. Na szczęście jednak unika dylematu, bo mężczyzna sam się odsuwa, pozwalając jej na zebranie myśli. Zgarnia szybko włosy za ucho, odsuwając się kawałek i opierając biodrem o biurko.
    - Można by spróbować przyspieszyć wzrost jednego z egzemplarzy. – mówi ostrożnie, wyraźnie zamyślona. – Musiałabym przeszukać kilka pozycji i sprawdzić, czy w ogóle jest to możliwe, ale wydaje mi się, że prowadząc badania udało mi się natrafić na wykres runiczny pozwalający właśnie na takie przyspieszenie wzrostu w warunkach kontrolowanych. Zakładając, że całość by się powiodła, można by wtedy przesadzić ten przyspieszony egzemplarz do ziemi z innymi roślinami i zobaczyć, jak będzie się zachowywać… - urywa nagle, czując, jak rumieńce zaczynają wypalać jej policzki. – Przepraszam. Nie chciałam w żaden sposób wchodzić w Twoje badania. – spuszcza lekko wzrok, wbijając spojrzenie w kubek z herbatą. – Bardzo przepraszam. – powtarza, zawstydzona swoim zachowaniem.


    To dorosła kobieta, na dodatek czarownica i do tego ruda.
    Nie powstrzymałbyś jej nawet, gdybyś chciał.
    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    - Jest to rzadko spotykana właściwość, ale nie wykluczona - kiwa głową ze zrozumieniem, kiedy kobieta wspomina o swoim znajomym badaczu. W istocie rośliny i zwierzęta mają podobne cechy, świat aż tak się między sobą nie różni, pomimo ogromnej mnogości zasad. - Powód w większości przypadków jest dokładnie ten sam. Komunikacja, kuszenie zdobyczy, odstraszanie przeciwników. Cały świat zdaje się sprowadzać do kilku niezbędnych warunków. - Bez względu na to, czy ma się do czynienia z rośliną, zwierzęciem, czy galdrem.
    Ściąga brwi w skupieniu, widząc speszoną kobietę, która spuszcza nagle wzrok niczym szkolna uczennica. Wiele w niej pokładów posłuszeństwa, które tylko czekają na to, by je odpowiednio wykorzystać. Z każdej gliny można rzeźbić, pytanie tylko, czy zmiany pozostaną w niej na stałe, czy też rozpuszczą się przy pierwszym promieniu słońca.
    - Nie przepraszaj, Rúno. - Nie Nørgaard, nie złośnico, a z goszczącą na języku łagodnością. - Zaprosiłem cię tu nie tylko dlatego, że chcę pochwalić się badaniami, a dlatego, że widzę w tobie potencjał. - Odsuwa się jeszcze na pół kroku, dając rudowłosej możliwość głębszego oddechu. - Nie znam się na tej całej magii runicznej, nie znam zakresu jej działań. - Nigdy go to specjalnie nie interesowało, dlaczego tym razem miałoby się zmienić?
    - Jest takie zaklęcie, Augere, które polega na niezwykłym przyspieszeniu wzrostu roślin, ale obawiam się, że sztucznie pospieszana sadzonka nie przyniesie pożądanych efektów - mówi dalej spokojnym tonem i opiera się bokiem o blat. Przenosi spojrzenie z odręcznych notatek na ustawione na parapecie sadzonki. Takie małe, a z tak wielkimi predyspozycjami. Mogą symbolizować postęp, stać się kwiatową rewolucją, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem. Rosenkrantz obawia się, że coś może pójść nie tak, że roślina obumrze, okaże się zbyt słaba, by udźwignąć własny ciężar, jak i nakładanych nań oczekiwań. - Sądzę jednak, że  magia runiczna mogłaby zadziałać w inny sposób, silniejszy, acz bardziej subtelny. Masz na myśli rytuał, prawda? - zastanawia się na głos, a jego głos łamie się nieznacznie, kiedy rozważa propozycję. Chciał, aby rośliny miały wszystko to, na co zasługują. Dobrą glebę, składniki mineralne, porcję światła, zwyczajnie opiekę. Wszystko to chciał osiągnąć zwyczajnymi metodami, mało inwazyjnymi, lecz jeśli istnieją sposoby, aby wesprzeć je bezinwazyjnie, może to jest moment, aby po nie sięgnąć.
    Przestępuje z jednej nogi na drugą i wzrok sunie gdzieś po okolicy, po zawieszonych na ścianach półkach i rzędzie ułożonych z niemal pedantyczną dokładnością segregatorów, by zaraz powrócić do Nørgaard.
    - Pamiętasz może, że w przyszłym miesiącu będziemy mieć trzecią rocznicę naszych zaręczyn? - pyta nieco niepewnie, ręka wznosi się, by z tyłu głowy przeczesać palcami włosy, tym samym w subtelny sposób zdradzając zdenerwowanie. - Nie codziennie ma się możliwość świętowania takiej okazji. Może tym razem spotkamy się, by celebrować ostatnią z nich? Może właśnie w teatrze? - podsuwa, a jego ton brzmi swobodnie, co nieznacznie stoi w sprzeczności z malującym się na twarzy skrępowaniem. Nie spuszcza jednak wzroku, nie ucieka, a sunie nim po kobiecej twarzy, zatrzymując się na brązowych oczach. To ostatnia taka rocznica, bo umówili się przecież, że kolejnej już nie będzie. Mają podjąć wkrótce ostateczną decyzję, czy decydują się na finalizację związku, a może rozejdą się na zawsze. Severin wolałby niczego nie zakańczać, bo nawet jeśli osoba Rúny niezbyt mu odpowiada, nie chce tracić czasu na kolejną partnerkę. O tej przynajmniej wiedział, że potrafi pokazać pazurki i nie dać wejść sobie na głowę, co swoją drogą jest też intrygujące. W podświadomości Rosenkrantza pojawia się idea, jakoby dobrze byłoby sprawdzić, jak mocne są jej granice, czy tylko delikatnie zarysowane, sztywne i podatne na złamania, a może giętkie i elastyczne, gotowe, by się dostosować? To ciekawy eksperyment, mieć na wyciągnięcie ręki królika doświadczalnego, którego badać można w różnych okolicznościach i warunkach, tylko czy materiał badawczy się z czasem nie znuży?
    - Poza tym wydaje mi się, że nie mieliśmy dotąd okazji, aby pokazać się gdzieś razem publicznie, nie licząc spotkania w kawiarni. - Bo w istocie dotąd widywali się sporadycznie, nigdy nie odstawiając chałtury ku uciesze pismaków. Nie tyle dbali o swoją intymność, co zwyczajnie jej nie posiadali. Teraz ma się to zmienić. - Utkwione w nas spojrzenia nie powinny być nachalne, nie jesteśmy nikim ważnym, by o nas pisać - dzieli się dobrą stroną medalu, szczerze mając nadzieję, że Nørgaard nie ma zamiaru być na świeczniku. W innym przypadku srogo się rozczaruje.
    Widzący
    Rúna Nørgaard
    Rúna Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3512-runa-nrgaard#35323https://midgard.forumpolish.com/t3530-runa-nrgaard#35458https://midgard.forumpolish.com/t3531-lyn#35464https://midgard.forumpolish.com/f125-runa-nrgaard


    Dyskusje na przeróżne tematy bywają miłą odskocznią, zwłaszcza dla tych, którzy podjęli trud wykładania swych pasji dla studentów. Luminescencja istot żywych była swego czasu bardzo interesującym tematem, w który zaangażowało się nawet kilkoro naukowców, stąd odkurzenie pamięci pozwala przypomnieć sobie o najistotniejszych rzeczach. Przez chwilę żałuje, że nikt nie wspominał o roślinach, bo być może byłaby w stanie bardziej pomóc w tym temacie, ale za szybko orientuje się, że przesadziła w swoim kombinowaniu. Jest jej odrobinę głupio, dlatego własne imię w ustach Severina zaskakuje ją jeszcze mocniej. Zwłaszcza, że wypowiada je tak… łagodnie?
    Z zaskoczeniem unosi wzrok znad herbaty, przygryzając przy tym wargi, zastanawiając się, czy mówi szczerze czy wręcz przeciwnie, ma jakieś złe intencje. Od samego początku ich spotkania wprowadza chaos w jej poukładane życie i Rúna coraz mniej wie, co właściwie powinna myśleć.
    - Nie każdy badacz lubi, by ktoś z zewnątrz wkraczał w obszar jego badań ze swoimi pomysłami. – tłumaczy się w końcu, z delikatnym wahaniem w głosie. Jednak na jej wargach pojawia się delikatny uśmiech, choć nie jest w żadnym wypadku na tyle próżna, by stwierdzić, że skoro sam nie zna się na magii runicznej, to od tego ma ją. – Tak samo nie każdy lubi współpracę. – dodaje, z lekkim wzruszeniem ramion.
    - To zaklęcie działa zarówno na rośliny magiczne i niemagiczne, miałoby więc szansę zadziałać. Ale prawdę mówiąc nigdy go nie stosowałam. – przyznaje, znów wracając na tryby badacza, szukającego rozwiązań. – Można to sprawdzić zawsze, na roślinie, której ewentualna utrata nie przyniosłaby szkód badaniom, myślę, że nawet w sklepie zielarskim można by zakupić sadzonkę jakiejkolwiek magicznej rośliny i wypróbować działanie zaklęcia. Ale tak, miałam na myśli rytuał. Wiem, że istnieje rytuał urodzaju, który zapewnia bogate plony, ale nie przypominam sobie takiego, który byłby w stanie przyspieszyć wzrost rośliny, z zachowaniem jej wszystkich właściwości. Ale to nie jest dla mnie żaden problem, by takiego poszukać… O ile oczywiście chcesz. – zaznacza bardzo szybko, jednak z nieśmiałym, uśmiechem. – Nawet po odnalezieniu odpowiedniego rytuału można wypróbować najpierw na innej sadzonce, nie tej. – w sumie też byłoby jej szkoda zniszczyć tak piękną roślinkę, eksperymenty magicznej lepiej w końcu robić na czymś, czego utrata aż tak nie zaboli. Nie da się ukryć, że teoretyzowanie i szukanie rozwiązań wzbudza iskry radości w jej oczach, powlekając policzki różem ekscytacji, nie należy jednak do tych galdrów, którzy dla udowodnienia swej tezy poświęcą wszystko i wszystkich. Na pewno nie użyje run czy zaklęć bez pewności, że nie zaprzepaszczą w jakikolwiek sposób badań Severina.
    Nerwowość mężczyzny trochę zaskakuje, jednak zaraz potem wyjaśnia się jej powód. Mimowolnie cicho wzdycha, wracając myślą do mniej przyjemnych rzeczy, bo cała idea spędzenia z nim całości życia solidnie przeraża. No ale Rosenkrantz ma rację. Upija łyk herbaty, rozważając jego propozycję, która przecież wcale nie brzmi źle. Zresztą przecież zdecydowali się dać sobie wzajemnie szansę, pozwolić sobie poznać się wzajemnie.
    - Tak, pamiętam. A rocznicowe wyjście do teatru brzmi dobrze. Dawno nie byłam na żadnym spektaklu. – zgadza się z nim, bo nie widzi najmniejszego powodu, by tego nie zrobić. Jak na razie wcale nie jest źle i musi sama przyznać, że z mężczyzną rozmawia się całkiem przyjemnie. I brzmi na szczerego, nie ucieka od jej spojrzenia, a i jej samej jest przez dobrą chwilę ciężko uciec od magicznego przyciągania jego oczu. Mogłaby go pewnie polubić, gdyby nie przymuszona bliskość, w której teraz tkwią. Z drugiej strony gdyby nie to, on nigdy by na nią nie spojrzał i jest tego w pełni świadoma.
    - Mam nadzieję, że dziennikarze będą uważać tak samo, jak ty. Ale myślę, że samo wyjście razem nie będzie na tyle istotne, by ktokolwiek miał o tym wspominać. A jeżeli nie będzie to premiera spektaklu, to dziennikarzy w ogóle nie powinno tam być. – proponuje od siebie, choć z minimalnym wahaniem. Nie widziała jak dotąd w gazetach nazwiska Severina, więc może takie propozycje przypadną mu do gustu? Ona sama od zawsze unika bycia w centrum uwagi, ma zbyt wiele tajemnic i zbyt wiele do stracenia, jeśli wyszłyby na jaw. Co zresztą prowadzi to gwałtownego przypomnienia, że kiedyś będzie musiała powiedzieć Severinowi prawdę, bez względu na własne odczucia.


    To dorosła kobieta, na dodatek czarownica i do tego ruda.
    Nie powstrzymałbyś jej nawet, gdybyś chciał.
    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    - Ty nie lubisz? Kiedy ktoś wdziera się do twoich badań ze swoimi notatkami? - pyta z zaciekawieniem. - Według mnie, to zależy od sytuacji. Nie wydajesz się być bezczelną laborantką, czyhającą na moje wyniki, by przypisać sobie zasługi. - Ironiczny uśmiech tańczy na jego twarzy. Z takimi nie miał dotychczas do czynienia, chwałą bogom, że nikt nie zdecydował się wedrzeć w jego życie z buciorami, ale to dobrze. Bardzo by się zdenerwował.
    Kiwa głową ze zrozumieniem, słuchając o tych wszystkich rytualnych kwestiach. Nie są mu zupełnie obce, wszak tą magią bawił się w czasach szkolnych, próbując różnych zagadnień. Nie polubili się jednak na tyle, aby chciał tę przyjaźń kontynuować. Nørgaard wykłada wszystko w prosty, łopatologiczny sposób. Severin z łatwością wyłapuje najistotniejsze fragmenty i zamyśla się nad jej słowami.
    - Brzmi to jak bardzo ciekawy pomysł - przyznaje jej rację. Nigdy nie bał się eksperymentów, gotowy ryzykować tam, gdzie inni się wycofywali. Jak wiele jest gotów poświęcić na szczytny cel, jakim jest nauka? To jej jest wszak oddany przez wszystkie lata dorosłości, zapatrzony we wszelkie biologiczne aspekty istnień. - Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w dalszym ciągu powinna to być mieszanka roślin trudnych. Prosty bratek z pewnością podda się rytuałowi i przejdzie przezeń bez żadnego szwanku, ale w przypadku genetycznych manipulacji sprawa może być znacznie trudniejsza. - Myśli na głos, analizując kolejne istotne dla sprawy elementy. Potrząsa zaraz głową, jakby miało mu to pomóc w wyrzuceniu zeń zbędnych słów. - Ale to nie jest coś, czym ty powinnaś zaprzątać sobie głowę. Zadbam o zapewnienie odpowiednich sadzonek. Rytuał wolisz odprawiać w swoim domu? Masz może gabinet? - przechodzi do konkretów, gotowy już zaraz chwycić za pióro i rozpisać w terminarzu kolejno podejmowane kroki. - Mogę znaleźć dla nas przestrzeń w laboratorium ogrodu botanicznego, tylko musisz mi powiedzieć, czego będziesz dokładnie potrzebować.
    Nie otrzymuje od Rúny wielkiego entuzjazmu, ale też nie ma się co temu dziwić. Na ten moment oboje widzą swoją przyszłość pod smętnym znakiem zapytania, nic wielkiego, że brakuje tu energicznego zapału.
    - Wobec tego postaram się unikać premier - stwierdza pogodnie i uśmiecha się szczerze. To dobrze, że odnajdują na tym polu porozumienie. Nie byłby zadowolony, gdyby okazało się, że jego narzeczona jest łasa na popularność, błysk fleszy i wdzięczenie się do dziennikarzy.
    Po chwili milczenia wyciąga rękę, by przyjąć jej dłoń i zamknąć w swojej. Szarpie nim jakaś nieznana siła, mówiąca, by pochwycić ją w objęcia. Otoczyć ją ramieniem, podzielić ciepłem. Ale na to jest jeszcze zbyt wcześnie. Severin zresztą sam nie wie, co zaczyna przez niego przemawiać. Przywykł przecież do tego, że wszystkich, choćby bliskich, trzyma na pewien dystans, zmniejszając go tylko wtedy, gdy czegoś naprawdę chce. Jak to się ma w stosunku do Rúny? Do tego póki co nie sięga, nie ma tam przecież czego szukać. Może jakiejś szczątkowej sympatii, ale nie potrzeby bliskości.
    Przestępuje z jednej nogi na drugą i nabiera więcej powietrza w płuca.
    - Przyznaję, że naprawdę chciałbym, aby to wyszło. Wiem, że mogę ci się teraz nie wydawać najlepszą opcją, ale chcę, byś wiedziała, że będę się starać. - O jej rękę, o wspólną przyszłość. Najlepiej pozbawioną tych wszystkich przykrości. Gładzi kciukiem wierzch jej dłoni, zupełnie nie tak, jak z początku by to sobie wyobrażał. Obecność Nørgaard budzi w nim coś nowego i nieznanego, o czym nie wie, czy chce się weń zagłębiać. Kusi to jednak i wzywa sennym głosem, domagając się odkrycia. Chce podążyć tą ścieżką, wiedziony przeczuciem i ciekawością, ale co znajdzie po drugiej jej stronie? To właśnie ta niewiadoma i ekscytacja pchają go w kolejne objęcia, by sięgnąć doświadczenia, jakiego jeszcze nie zna — on czy ona?
    Widzący
    Rúna Nørgaard
    Rúna Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3512-runa-nrgaard#35323https://midgard.forumpolish.com/t3530-runa-nrgaard#35458https://midgard.forumpolish.com/t3531-lyn#35464https://midgard.forumpolish.com/f125-runa-nrgaard


    - Jeśli się wdziera? – powtarza z lekkim namysłem, smakując słowo na języku, by po chwili potrząsnąć głową. – Nie do końca rozumiem to pojęcie, ale nie brzmi ono dobrze. – przyznaje, machając ręką, by tego nie roztrząsał. Jej zrozumienie świata jest inne, wie o tym i nie chce psuć tej delikatnej nici porozumienia tłumaczeniem mu tego faktu. Nie jest w tym dobra, lepszy byłby jej brat, który doskonale radzi sobie z jej światem i tłumaczeniem go innym, albo tłumaczeniem jej świata innych ludzi. Ale to teraz nieistotne, szybko kontynuuje myśl, zanim ta ucieknie, rozpływając się w innych myślach. – Nie lubię, jeśli ktoś próbuje przejąć moje badania i przedstawić jako własne. Nie lubię, gdy bez jakichkolwiek konsultacji wprowadza w nie swoje notatki, nie informując czy pytając o zgodę. ALE – kładzie nacisk na to słowo – lubię dyskutować. Paradoksalnie uważam, że rozmowa z kimś spoza mojej dziedziny jest w stanie pozwolić rozwinąć się mnie samej i tej drugiej osobie również. Czasem ktoś nieznający tematu potrafi zadać odpowiednie pytanie, które umykało mnie samej, albo próbując zrozumieć temat naprowadza na potrzebne rozwiązania. To współpraca, niekoniecznie wymagająca znajomości zagadnienia od obu osób, zwłaszcza gdy jest ono interdyscyplinarne. – wyjaśnia swobodnie swoje stanowisko, o wiele mniej skrępowana, niż wcześniej. Chętnie podejmuje dyskusję, chętnie dzieli się pomysłami, zwłaszcza, gdy wydaje jej się, że Severin nie ma nic przeciwko temu. – I na pewno nie zamierzam przypisywać sobie cudzych badań. – obrusza się lekko na samą myśl, ale nie jest to skierowane w stronę Rosenkrantza. Ba, nawet nie bierze pod uwagę, że mógłby jej coś takiego zarzucić, po prostu bardzo nie podoba jej się idea kradzieży komukolwiek jakichkolwiek badań. To nie jest uczciwe.
    Śmieje się za to cicho, gdy mówi, że nie musi przejmować się kwestią sadzonek i przyznaje mu rację. Ona zna się na rytuałach, na ich teorii, ale nie ma pojęcia, które rośliny, albo jaka ich mieszanka, miałaby odpowiednie właściwości, podobne do ślicznej róży w doniczce na parapecie. To działka Severina i nie zamierza jej w żaden sposób anektować dla siebie.
    - Najlepiej będzie kawałek ogrodu, na razie laboratoryjny powinien być odpowiedni. Jeśli uda się w laboratorium, będzie można powtórzyć eksperyment na otwartym terenie, oczywiście w warunkach również kontrolowanych. Nie jestem w stanie określić bez badań, jaki rytuał będzie mieć wpływ na inne rośliny i na ziemię. – potrząsa delikatnie głową, odrobinę stopując mężczyznę. – Najpierw muszę jednak ten rytuał znaleźć, to może trochę potrwać. Ale jak tylko cokolwiek będę wiedzieć, to dam ci od razu znać. – mówi swobodnie, z pełnią szczerości, bo sama idea współpracy po prostu jej się podoba. Lubi tę myśl w jakiś ciepły, miękki sposób, podoba jej się pomysł stworzenia czegoś z Severinem a prócz tego jest całkiem ciekawa roślin. I może tak trochę jego też?
    Zaskakuje ją łatwość, z jaką dochodzą do porozumienia w kwestii spektaklu. Bierze delikatny oddech, z wewnętrzną ulgą i przez chwilę po prostu milczy, w przyjemnej ciszy popijając ostatnie krople herbaty, zanim mężczyzna nie ujmie jej dłoni, jak zawsze nieco chłodniejszej z powodu choroby. Jego za to jest przyjemnie ciepła, większa od jej własnej, odrobinkę szorstka, ale w dość przyjemny sposób. I nie ma najmniejszej ochoty oswobodzić się z tego uścisku, zwłaszcza, że jest… lekki. Nienachalny. Przez chwilę w jej głowie pojawia się szalona myśl, co by zrobiła, gdyby ją teraz objął, ale szybko pozbywa się tej drobnej głupotki. Naczytała się za dużo romansideł, a życie tak nie działa przecież. Absolutnie tak nie działa.
    Waha się przez chwilę, analizuje, może trochę za wiele myśli. Nie do końca jest przyzwyczajona do cudzych chęci dbania o relację, relację z nią. Nie potrafi się jednak pozbyć pytania, dlaczego. Dlaczego nagle zmienił zdanie, co się nagle stało. Nie zapomniała, co powiedział w kawiarni, ale wciąż nie potrafi go zrozumieć. Przejrzeć. Nie potrafi w relacje międzyludzkie i teraz okrutnie jej to doskwiera.
    - Dla takich jak my nie ma najlepszych opcji. W najlepszym wypadku możemy liczyć tylko na wzajemne zrozumienie, jeśli pojawi się coś więcej, to jest to spory sukces. – przyznaje ostrożnie, przygryzając wargę, choć pewnie brzmi nie tak, jak powinna. – Nie jestem dobra w kontaktach międzyludzkich, Severinie. – mówi w końcu, z poczuciem beznadziejności. -  Nie rozumiem wielu słów, wielu wyrażeń. Dla większości osób jestem ciężka w odbiorze. Będę się starała… Chcę cię zrozumieć. Starać się chociażby cię poznać. Ale nie wiem, czy z moim dziwnym pojmowaniem świata będę potrafiła… - przyznaje uczciwie, patrząc gdzieś w bok, nagle spięta i zdenerwowana, obawiając się reakcji takiej, jak u wszystkich. Niechęci i odrzucenia.


    To dorosła kobieta, na dodatek czarownica i do tego ruda.
    Nie powstrzymałbyś jej nawet, gdybyś chciał.
    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Nabiera wody w usta, nie bardzo wiedząc, jakich innych słów użyć, by przedstawić kobiecie swój punkt widzenia, ale ta w porę wchodzi mu w zdanie, wszystko porządkując. Severin wypuszcza powietrze ze świstem i kiwa tylko głową potakująco. To dobrze, że oboje mają podobny tryb pracy, zdziwiłby się zresztą, gdyby okazało się inaczej. Nie dlatego, że mają w sobie więcej podobieństw, niż różnic, lecz dlatego, że zwyczajnie nikt nie lubi, kiedy nieproszony ktoś wchodzi mu w paradę.
    - Masz rację - robi to po raz kolejny, tylko wpół świadomie. Początkowo nie zamierzał oddawać jej żadnej pałeczki, ale skoro już mówi z sensem, nie widzi powodu, dla którego miałby odmawiać jej słuszności. - Dlatego też właśnie zgodziłem się na naszą współpracę - sięga do pogodnego tonu, jakby ta część została już przyklepana. Skoro oboje mają podobne poglądy na tę kwestię, nie było już niczego do roztrząsania. - Wspaniale, ograniczy to walkę o prawa autorskie - rzuca jeszcze żartem na kobiece obruszenie. Jest coś w ujmującego w takiej złości. W jednej chwili delikatne i nieśmiałe, w drugiej zrywające potężny wiatr, mogący wyrywać drzewa z korzeniami. Przy Signe zawsze zwracał na to uwagę. Wprost uwielbiał obserwować, jak w ciągu zaledwie kilku sekund potrafi przejść z jednej skrajności w drugą. Szalała niczym burza, której najlepiej schodzić z drogi, a przed jaką jednocześnie nie ma żadnej ucieczki. Kochał ją za to, za jej burzliwość oraz zmienność, za szczerość działań i myśli.
    - Tak jest, pani profesor - na męskich wargach tańczy żartobliwy ton. - Zrobimy tak, jak sobie życzysz. Nie będę cię ponaglał. Zajmę się w tym czasie wyborem i przygotowaniem odpowiedniego miejsca. - Cieszy się, że dotarli wreszcie do jakichś konkretów. Nie zakładał, że tak potoczy się to ich małe spotkanie, ale skoro zabrneli w nie tak głęboko, nie zostało już nic, jak wyciągnąć zeń profity.
    Dłoń Nørgaard zamyka się wśród palców Severina. To szybki test, badanie ułożonych granic, jak bardzo są płynne, na ile nieprzekraczalne. Nie obrusza się, nie ucieka oburzona, jak początkowo trochę zakładał. Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście ma do czynienia z kimś, kto jest otwarty, ale nie do końca wie, jak się za to zabrać. Spostrzega to z pewnym zaciekawieniem, dochodząc do wniosku, że stojąca przed nim panna idealnie wpasowuje się w schemat, jaki sobie w ostatnim czasie umiłował. Niepozorność i delikatność, a jednocześnie skłonność do ugięcia się pod odpowiednim naciskiem. Nie zamierza być dla niej szorstki, przecież ma zdobyć jej zaufanie. Obiera więc inną taktykę, nieco subtelną, acz zdecydowaną.
    Kobieta ucieka przed nim wzrokiem, pozostawiając z rewelacjami dotyczącymi relacji. Co oznaczają te wszystkie słowa? Czyżby chciała go zniechęcić, sprawić, że zrezygnuje, zmieni zdanie? Severin lubi mierzyć się z przeciwnościami losu. Chwytać je za barki, siłować się i sprawdzać, który wygra. Rúna idealnie podsuwa mu jedno z wyzwań, zupełnie jakby dawała mu zaproszenie do zabawy, której sama nie do końca jest świadoma.
    Wypuszcza dziewczęcą dłoń z uścisku i podnosi rękę. Waha się jedynie pół sekundy nad kolejnym gestem, intuicja jest jednak silniejsza od przyzwoitości. Niespiesznie odgarnia czerwony kosmyk za jej ucho, przesuwa opuszkami po linii policzka i zadziera lekko jej brodę, by spotkać ze sobą ich spojrzenia.
    - Hej, Rúna - zwraca się do niej zaskakująco ciepłym tonem. Skąd on ma w sobie te wszystkie pokłady dobroci? Jak wiele jest w nich szczerości, a ile sprytnej manipulacji? - Lęk jest czymś absolutnie normalnym, ale nie należy do niego wszystkiego podporządkowywać. Nie mieliśmy dobrego startu, lecz ustaliliśmy, że zaczynamy od zera, czy tak? Jesteśmy badaczami, wiemy, że przez życie należy iść z otwartym umysłem. - Sięga do logicznych argumentów, sądząc, że te właśnie do niej trafią.
    Widzący
    Rúna Nørgaard
    Rúna Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3512-runa-nrgaard#35323https://midgard.forumpolish.com/t3530-runa-nrgaard#35458https://midgard.forumpolish.com/t3531-lyn#35464https://midgard.forumpolish.com/f125-runa-nrgaard


    Nie wszystko da się wytłumaczyć, nie wszystko opłaca się tłumaczyć. Po co więc marnować czas na jałowe rzeczy, którego do niczego nie doprowadzą? Właśnie dlatego nie pozwala Severinowi podjąć dyskusji, zanim nie opisze własnych myśli, na swój sposób, prosto i dobitnie. Z nią nie ma podtekstów i nie ma ukrytych znaczeń. Rúna zawsze mówi to, co myśli, a jeśli nie nadaje się to do wypowiedzenia, to zwyczajnie milczy. Bo tak jest po prostu lepiej. Lepiej, niż tłumaczyć rzeczy, których czasem nie potrafi zrozumieć sama. Lepiej, niż zostać niezrozumianą, jak bywało to w przeszłości.
    Coraz mocniej zdaje sobie sprawę, że będzie musiała nauczyć się rozmawiać z Severinem. O dziwo jednak ta myśl nie wzbudza w niej jakiejś specjalnej niechęci, bardziej ciekawość właściwą badaczce. Nie traktuje Rosenkrantza jak eksperymentu, nigdy nie postrzega innych w taki sposób, ale w pewien sposób relacja z nim jest jednak eksperymentem. Sprawdzeniem, czy jest w stanie funkcjonować przy kimś, kto jest obcy i czy ten obcy może stać się bliski, bo wbrew pozorom mimo ich chęci może im się nie udać. Dlatego lekkim uśmiechem kwituje słowa o prawach autorskich, bo przecież absolutnie nie zamierzała walczyć o coś takiego, a tym bardziej o prawo do badań Severina. Ma jednak wrażenie, że nie do końca o to mu chodzi, ale skoro nie rozumie, to lepiej tego nie ujawniać.
    - Pani doktor, jeśli już. – prostuje, ale trochę z rozbawieniem niż faktyczną urazą. – Do profesora jeszcze mi wiele brakuje. – dorzuca swobodnie, ale bardziej ciepło. Zachowanie mężczyzny trochę koi jej obawy, pozwala na zasianie niewielkiego ziarenka nadziei, które ma potencjał, by wykiełkować. – Dobrze. W takim razie jesteśmy umówieni. – uśmiecha się, promiennie, od razu w myślach zaczynając rozważać, od czego powinna zacząć, dokąd pójść najpierw, czego szukać w pierwszej kolejności.
    Granice są dla niej czymś abstrakcyjnym. Nie widzi niczego złego w dotyku Rosenkrantza, nie widzi więc powodu, by się przed nim bronić. Nie uważa też, by dotyk dłoni był jakoś specjalnie zły, ale obawy wracają natychmiast, gdy kończy mówić swoje słowa. Poniewczasie zaczyna się zastanawiać, czy nie powinna była milczeć, zapada się w sobie z obawy przed wszystkim, przed reakcjami takimi, jakie spotyka zawsze. Nie ma powodów, by sądzić, że Severin będzie inny, że nie zachowa się tak jak wszyscy, ale jednak… znów ją zaskakuje. Wybija z utartych schematów, wprowadza chaos w poukładane sposoby komunikacji z innymi.
    Z zaskoczeniem unosi wzrok, wbijając brązowe oczy w spojrzenie równie brązowych odpowiedników na twarzy Severina. Skóra delikatnie mrowi tam, gdzie ją dotykał odgarniając pasmo włosów. Uchyla z zaskoczeniem usta, przez krótką chwilę niedowierzając w to, co robi mężczyzna. Nawet jeśli nią manipuluje, jest zbyt naiwna, by w ogóle to zauważyć. By w ogóle pomyśleć, że mógłby nią manipulować dla własnych celów. Takie pojęcie nawet nie funkcjonuje w jej umyśle, choć przecież rozumie, że istnieją „źli” ludzie. Nie zalicza jednak do nich Rosenkrantza.
    - A każdy dzień jest okazją, by nauczyć się czegoś nowego. – dopowiada, na poły nieśmiało, na poły z zaskoczeniem, by po chwili delikatnie się zarumienić, gdy nadal podtrzymuje w górze jej brodę. To dziwnym trafem wcale nie jest nieprzyjemne. – I każde badania zawsze mają jakiś rezultat. – dodaje trochę bardziej śmiało, bo przecież tak jest. Nawet nieudane są cenną lekcją o tym, w którą stronę nie iść. Na jej wargach ponownie rozkwita delikatny uśmiech, zastępujący wcześniejszą niepewność.
    Zasiane wcześniej ziarenko nadziei powolutku wypuszcza pierwsze korzonki, szykując się do kiełkowania. Nørgaard zaczyna zastanawiać, czy czasem niepotrzebnie obawia się reakcji innych, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, by mogła próbować chociażby chcieć to sprawdzić. Na razie podoba jej się fakt, że doszli do porozumienia. Spotkanie, którego tak bardzo się bała, zamienia się w całkiem przyjemne popołudnie.

    zt oboje


    To dorosła kobieta, na dodatek czarownica i do tego ruda.
    Nie powstrzymałbyś jej nawet, gdybyś chciał.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.