Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Petite mascarade

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Petite mascarade
    Choć lokal, w którym odbywają się wystawne maskaradowe bale, sprawia wrażenie ekstrawaganckiego i ekskluzywnego, w rzeczywistości wydarzenia te wcale nie są zamknięte dla zamożnej socjety – jedynym warunkiem jest pojawienie się w odpowiednim stroju, choćby wypożyczonym. Przed wejściem do opływającego blichtrem wnętrza każdy uczestnik otrzymuje maskę, której ściąganie uważa się za w bardzo złym smaku; wprawdzie nadrzędną ideą organizowanych w ten sposób spotkań jest anonimowość. W głębi lokalu, zajmującego cały parter kamienicy, znajdują się pomieszczenia, o których nie każdy wie, gdzie prowadzony jest dodatkowy, dyskretniejszy interes dla osób, dla których sama maskarada dostarcza niewystarczającej ilości wrażeń. Miejsce to jest szczególne lubiane przez artystyczną część mieszkańców Midgardu, nic więc dziwnego, że podobno spotkać tutaj można wiele znanych nazwisk, schowanych za pięknymi maskami.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    26.05.2001

    Korytarz brudnej ulicy jest chłodny od zapomnienia, powietrze, skute milczeniem, przełyka go z entuzjazmem niosących się lekko kroków - odgłos głuchy, rytmiczny pulsuje w suchym szkielecie obskurnej maści budynków, przechodzi jak nitkowate i niewyraźne tętno. Ucieczka - przed czym i przed kim? - przed obowiązkiem, przed niespełnionym światem, przed smakiem goryczy w ustach, przed smutkiem który uwiera w ciasnawej celi śródpiersia, przed wszystkim co nieobecne i równie niesprawiedliwe, przed samym sobą, przed krawędziami twarzy w skradzionym odbiciu lustra, przed pustką i samotnością. (Przed sobą, przede wszystkim przed sobą). Pamięta treść propozycji, pamięta dokładnie słowa, pamięta też, że się zgodził, pamięta, jak jego uśmiech natychmiast rozciągnął wargi, pamięta, że nie odmawia. Powiedz mi, gdzie uciekasz, a udam się razem z tobą.
    Dzielnica Ymira Starszego ma kształt popełnianych błędów, jest ciemna i popękana, łuszcząca się starym tynkiem - Dzielnica Ymira Starszego ma spojrzenie dziurawe, rozkojarzone jak mętność źrenic przechodniów, jak mętność tutejszych okien. Nawet posępna szarość, którą przesiąka niebo, spijając ją niczym trunek, wydaje się posępniejsza niż w innych terenach miasta. Dzielnica Ymira starszego jest też bezczelnie szczera - tu wszystko będzie prawdziwe, przeżarte autentycznością aż po jaskinie szpiku.  
    - Ludzie, w moim odczuciu, są równi w niewielu kwestiach - mówi do Rosenkrantza nagle i spontanicznie, cudacznie rozbawiony tym faktem, natchniony przez spostrzeżenie w momencie gdy dostrzega ten jeden, właściwy punkt, kamienicę będącą celem ich całej drogi. Chaos bawi go zawsze, bawi go nieodmiennie, bawi go wyśmienicie - dziś śmieje się zamiast płakać nad swoim zbrukanym losem, nad przekleństwem ogona, który opadał z krwią i parzącym bólem w krzykliwym świetle poranka. Zaułek jest teraz pusty i puste są jego myśli, odarte z łachmanów zmartwień. Jutro jest zbyt odległe, wymyka się z jego dłoni - niech żyje trwająca chwila, ma zamiar wznieść za nią toast.  
    - Jedną z nich - dodaje miękkim półgłosem - jest utrata kontroli - arogancka wesołość przypełzła na fizjonomię - nie dopowiada, jak każdy, odstępujący pragnień sprowadza się do jednego, nie dopowiada, że widział wiele upadków, smakował wielu obłędów. Wszyscy, odkąd pamiętał, stawali się identyczni, w pewnym momencie byli jedną sylwetką, jedną, tą samą twarzą z wydartym szczegółem rysów. Żądze, które nimi targały, przywiodły ich do jednego, każdy był taki sam, otępiony od marzeń i rozhuśtany władzą, był kobietą, mężczyzną i przy tym też żadnym z nich. Wszyscy byli podatni jak miękka, wrażliwa glina - należało ją tylko właściwie uformować, nacisnąć, aby wydobyć na wierzch to, co skrywali przykryte brzegiem obrączki, okryte wzorzystą suknią oraz nienagannie zapiętym kołnierzykiem.
    - To mała cena za wolność - dostrzega niedługo później, grając według podanych na tacy, wymownych zasad - maska na masce, maska tworząca dystans, maska, wyrozumiała i równocześnie dająca nieme przyzwolenie. Maska, dzięki której nikt więcej ich nie osądzi i dzięki której nie będą oceniać siebie samych. Maska, pomimo której nadal będzie odczuwać błądzący po nim niedbale, zaciekawiony wzrok.
    - Ten wieczór należy do nas - proste podsumowanie, zanim ostatecznie zanurzą się we wnętrzu lokalu, dodanie sobie otuchy, zachęta, jak jeszcze wiele może ich dzisiaj czekać. Głosy - różne, szumiące, wplatają się w jego zmysły, majaczą jak senne widma. Ten wieczór może być snem - nie miałby nic przeciwko.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    - Utrata kontroli, mój drogi przyjacielu, jest tym, co mnie w ludzkości fascynuje - podejmuje temat, lubując się w podobnych filozoficznych rozważaniach. - To wspaniałe, że są okazje, w których potrafimy złączyć się we wspólnej myśli, mówić jednym głosem. W miejscach takie, jak to, możemy odsunąć wszystkie swoje przekonania na bok i spojrzeć na sprawę z nowego punktu widzenia, bez uprzedzeń. - Zastanawia się nad tą kwestią od pewnego już czasu, odnajdując ją jako ciekawą i intrygującą. O ileż świat byłby łatwiejszy, gdyby każdy podążał tym tropem?
    W wejściu zgodnie z zasadami lokalu przyjmuje na twarz maskę. Nie, żeby jej potrzebował, chcąc schować zań swój wstyd, ale w pewien sposób pobudza to ekscytację i nastraja ku śmielszym zabawom. Poza tym Severin woli nie myśleć, ilu poważnych członków klanów tu bywa, komu nie będzie mógł spojrzeć w oczy podczas następnego przyjęcia dla możnych. W ostatnich latach pruderyjność jest mu obca, źle się czuje w kajdanach konwenansów, niechętnie podchodząc do niektórych zasad. Jego pozycja jest jednak wymagająca, nie może poddać się własnym marzeniom, zwłaszcza że sam nie do końca potrafi je jeszcze nazwać. Do czego dąży, czego tak naprawdę jeszcze chce? Póki co trwa w codzienności, swoistym marazmie doczesności, odkrywając kolejne zakamarki własnej duszy. Dokąd go to doprowadzi?
    - To ciekawe, jak bardzo zbieżne potrafią być nasze pragnienia, jak otwarcie potrafimy o nich mówić, kiedy tylko da się ku temu przestrzeń. - Zastanawia go to praktycznie od zawsze, od kiedy zrozumiał, jak wiele powstających między ludźmi konfliktów wynika wyłącznie z beznadziejnej komunikacji, jak choćby jego relacja Rúną. Gdyby powiedział jej otwarcie, że nie ma praktycznie żadnych szans, by zaiskrzyło między nimi uczucie, zaoszczędziłby im trzech lat niedopowiedzeń oraz zgrzytów. Wychodził jednak z założenia, że ruda zrozumie wreszcie, że życie, nawet jeśli usłane jest różami, to te kwiaty mają nadal kolce.
    - Powiedz mi, jakie masz na dzisiaj fantazje, gotowe do spełnienia? A może czekasz na to, co ma do zaoferowania wieczór? - dopytuje z zaciekawieniem, kiedy kroczą przed siebie długim korytarzem, mijając kolejną wystrojoną w eleganckie stroje klientelę w strefie dla względnej przyzwoitości. Tutaj bawił się niegdyś z zamiłowaniem, nie wiedząc nawet, że można sięgać po coś więcej. Samo ukrywanie tożsamości mu wystarczało, kilka szklaneczek wytrawnego burbonu, sympatyczne towarzystwo, dyskusje na pozornie błahe tematy. Nie tego jednak szukał, nie powierzchniowego liźnięcia prawdziwej rzeczywistości, jaka, wbrew jego oczekiwaniom, była wtedy na wyciągnięcie ręki. W istocie należało po nią sięgnąć, lecz nim do tego doszedł, minęła dłuższa chwila polegająca na dalszym powstrzymywaniu się przed popędami. Obdarza jeszcze jednym przeciągłym spojrzeniem gości w przyzwoitych maskach, czując doń wyrozumiałość, po czym przekracza próg tajemnego przejścia.
    Usadawiając się wygodnie w fotelu w jednej z bocznych loży, rozpina guzik marynarki i zdejmuje ją, przerzucając przez oparcie. W tym miejscu może czuć się swobodnie i nie zachowywać wszystkich konwenansów. Poprawia nieco zawiązaną na oczach maskę i wzdycha, wypuszczając z powietrzem ciężar dnia. Gestem wzywa do nich kelnerkę, by złożyć zamówienie i życzy sobie whisky — na dobry początek wieczoru. Zdążył się już przed wyjściem zaprawić, wychylając szklaneczkę w ramach aperitifu, ale ta noc wymagać będzie solidnej zaprawy.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Nie mógł spamiętać przyjęć, których był uczestnikiem - obrazy, jakie zwykł z nich wynosić były niczym przetarte i podniszczone klisze o zamazanych twarzach błąkających się w rozedrganym i gorączkowym majaczeniu. Często (zbyt często) nie przyswajał ich imion, nie wiedząc już, czyje dłonie błądziły po jego ciele w konkretnych chwilach przeszłości, z kim wymieniał duszące, zachłanne pocałunki w ustronnym półmroku sali, czyj uścisk rozprowadził się, tężejąc na powierzchni ramienia, do kogo należał oddech pełzający miarowo po odsłoniętym karku. Niekiedy nienawidził sam siebie - za łatwość, z jaką się im poddawał, za rząd skłonności, według których dyktanda zwykł posłusznie postępować. W drażniącej części przypadków sam bywał ich prowodyrem, sam nadawał sugestie, tkał nici słów, mącąc i namawiając, świadomy, że trutka potwornego czaru zawieszonego nieuchronnie przy każdym mówionym słowie i każdym, wdrażanym ruchu uczyni go znacznie bardziej trudniejszym do odrzucenia. Ludzie odmawiali mu rzadko - przywyknął, że dość często dostawał, czego sam zaczął szukać, czego podskórnie pragnął w impulsywnym, nieistotnym kaprysie, który wygaśnie w przebłyskach łuny poranka. Wcześniej był jeszcze bardziej nasączony zepsuciem, był jeszcze bardziej okrutny i rozhuśtany w porywach swojej niestabilności - obecnie, kiedy przekroczył Rubikon lat trzydziestu nie zawierzał się niektórym rozrywkom tak często jak jeszcze kilka chaotycznych lat wcześniej, śmiał się, czasami, że najwyraźniej opada w okrzepłą oraz blednącą starość, śmiał się, choć nie powinno mu być zupełnie do śmiechu - nie stronił wciąż od występków, od ludzi i spontanicznej bliskości, nie zmienił się, w głębi duszy zbutwiały aż po rdzeń szpiku.
    - Nie mam obecnie planów. Pozwolę dziś się zaskoczyć - odpowiedział z serdecznym rozbawieniem. - A jak jest w twoim przypadku?
    Przesuwał się w głąb lokalu jak w paszczę znanego stwora, jak w wielką, żarłoczną jamę święcącą zębami świateł i wykończoną podniebieniem sufitu. Czuł na sobie spojrzenia, ciekawskie, lepkie, przysiadające na dłużej jak rój namolnych owadów, znajome i wciąż niezmienne. Maska ciążyła na nim jak niepotrzebny rekwizyt - nie pierwszy i nie ostatni raz miał obowiązek dostosować się do nadrzędnych, okalających reguł - nie potrzebował jej, ponieważ jego reputacja była i tak w rozsypce, pełna popiołów skandali i niepotrzebnych romansów z palącym entuzjazmem nakreślanych przez artykuły Ratatoskra. Nie wszystkie pogłoski z gazet były zresztą prawdziwe, część jednak mówiła prawdę, prawdę o jego zachłanności, prawdę o egoizmie, prawdę o bezustannej ucieczce od konsekwencji.
    Wiedział o istniejącej, wyjątkowej sieci pomieszczeń niedostępnej dla pospolitej klienteli - słyszał o wielu rzeczach, dlatego, że często ludzie lubili mu o nich mówić, otwierali się przed nim, szeptali mu treści wyznań, które same przenigdy nie uszłyby poza gardło, pochwycone przede wszystkim atutem jego pochodzenia.
    Zamówił dla siebie wino.
    - Widzisz?
    Papieros cicho zasyczał, odpalony półgłosem inkantacji - ciepła, pomarańczowa źrenica dymiła się wąską strużką wspinającą się karkołomnie w powietrzu.
    - Przyglądają się nam - dopowiedział dyskretnie, wspominając o dwóch kobiecych postaciach nakreślonych w półmroku, prawdopodobnie poszukujących dla siebie towarzystwa. Był dodatkowo ciekawy, czego Rosenkrantz szukał. Jak bardzo chciał skorzystać z przywileju anonimowości? …te oraz inne pytania błądziły po jego głowie jak sfora bezpańskich psów. Nie umiał sam ich wyjaśnić, stąd potrzebował jego - jego odpowiedzi, jego słów, jego gestów, jego obecnych odczuć. Którego z rodzajów zapomnienia potrzebował? (A może łaknął ich wszystkich?)
    - Nie są obecnie pewne, czy odwzajemnimy ich zainteresowanie - szepnął z rozbawieniem. Nie podchodziły, początkowo badając pobliski teren lokalu, miejsca, w którym wyjątkowo reguły traciły odwieczną wartość, miejsca bez zobowiązań.
    - Mamy czas na odpowiedź - przypomniał, później już zastygając w milczeniu, podsyconym wyłącznie tak błogim oczekiwaniem.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Należy do grona mężczyzn, którzy od niedawna tak naprawdę orientują się w tym, czego chcą. Wprawdzie od zawsze uważał, że wie, czego od życia potrzebuje, jednak seria niefortunnych zdarzeń skazuje go na powtórne przemyślenie wszystkiego, reorganizację, zmianę priorytetów. Po śmierci Signe zaczął odkrywać się na nowo, choć nie do końca był to jego plan. Miał się tylko trochę rozerwać, odsunąć od siebie złe myśli, zapomnieć raz na zawsze, że miał okazję być szczęśliwy i to wszystko przepadło gdzieś za sprawą widzimisię Norn. Nigdy nie przestał za nią tęsknić czy o niej myśleć. Wciąż do niej powraca, prosząc o wstawiennictwo, o wskazówkę, o wybaczenie, którego wątła dusza potrzebuje, by nie uschnąć zupełnie. Nie otrzymuje ich w modlitwach, nie przychodzą doń w snach; jedyne, co może w takiej sytuacji zrobić, to w desperacji chwytać się brzytwy.
    - Spędzić miło czas w doskonałym towarzystwie - odpowiada od razu, jakby był już na to przygotowany. W obecności Halvorsena zawsze czuje się dobrze, bo ten dba o urozmaicenie wieczoru. Przy nim zawsze może liczyć na dobrą zabawę, nawet jeśli na spotkanie przychodzi w podłym humorze. W jego słowach oraz gestach można wyczuć, z jaką łatwością przychodzi mu poruszanie się nie tylko po bankietach, ale i podrzędnych imprezowniach, w których to Severin poszukuje chwili oddechu, z dala od ciasnego przepychu i zbędnych konwenansów. Einar przychodzi mu z pomocą, choć pewnie sam nie do końca zdaje sobie sprawy z tego, jak wielką jest mu podporą.
    Wytęża wzrok we wszechogarniającym półmroku, kiedy przyjaciel zwraca jego uwagę na dwie tajemnicze kobiety, kryjące się nieopodal za swoimi maskami. Czy to ich pierwszy raz w Petite mascarade, a może są stałymi bywalczyniami i wyruszyły na żer, poszukiwanie mocnych wrażeń? Bo romantyzmu i czułości się tu raczej nie uświadczy.
    - Nie odtrąciłbym, jakby któraś na mnie usiadła - stwierdza, zerkając na kobiety mało dyskretnym ruchem, lecz żadnej nie przywołuje gestem. Nie ma powodu, by się ukrywać, nie tu, gdzie i tak chowają się za maskami, jak i nie chce ich mieć obok siebie; jeszcze nie teraz. Wie, że przyjaciel także nie jest zwolennikiem sięgania po pierwsze z brzegu, póki jeszcze nie wie, co jest dostępne w menu. Tym romantyzmem i czułościami po prawdzie by nie pogardził, lecz gdzie ich szukać, skoro stale otacza się wyłącznie fizyczną pobieżnością? Nie daje sobie szansy, by poznać kogoś bliżej, bo jest doskonale przeświadczony o tym, że już mu się to nie należy.
    Sięga po szklankę z trunkiem, gdy ta staje przed nim za sprawą uroczej kelnerki, jaką obdarza zerowym zainteresowaniem. Jest pewien, że gdyby ładnie się uśmiechnął, także i ona zasiadłaby obok, byleby spić nieco z kameralnej śmietanki.
    - Jak miałbym być szczery, to nie wiem, czy damskie towarzystwo jest tym, czego mi dzisiaj trzeba - stwierdza, obdarzając kobietę z obsługi ostatnim spojrzeniem, zawieszając wzrok na jej pośladkach, kiedy ta odchodzi od ich stolika i znika gdzieś w dalszej części lokalu. - Wydaje mi się zbyt duszne, jakby ktoś mnie do czegoś przymuszał, nakładał presję. - Wzdryga się nagle, kiedy wzdłuż pleców przebiega dreszcz. - Ja wiem, że tutaj każdy jest panem swego losu i robisz to, na co masz ochotę - zaznacza od razu, oszczędnie gestykulując dłonią. Brzęczy odstawiane na niski stolik szkło.
    - Czytałem ostatnio artykuł o pochodzeniu miejsc takich, jak to. Pomijając już aspekt historyczności i gdzie powstał pierwszy podobny temu lokal, wnioskowano, że ich era nigdy nie upadnie. Mówił, że galdrowie od zawsze będą szukać ucieczek, czy sposobów na spełnienie. - Niespiesznie zakłada jedną nogę na drugą. - Zainteresowało mnie stwierdzenie, jakoby w takich miejscach organizowano stricte biznesowe spotkania. Nie mam w tym doświadczenia, więc może mnie oświecisz, czy naprawdę niektórzy decydują się na omawianie pracy w miejscu pełnym takiego rozproszenia? - Nie jest to dla niego zrozumiałe, bo już od pierwszego postawionego tu kroku, czuje pewne napięcie w ciele.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Szybko zrozumiał, że świat przesiąka zepsuciem niejednokrotnie większym od jego własnej natury - świat był okrutnie szpetny, choć delektował się obarczaniem winą różnorodnych odmieńców i innych sierot, uznając ich za przyczynę swojej wewnętrznej skazy. Potrącał ich wielokrotnie jak drobne okruchy żwiru zgniatane i potrząsane falami pospiesznych kroków, wytykał palcem, strzepując pył swoich brudów, by tkwili w jego oparach, krztusząc się i wołając w bezdenną, nieczułą pustkę - uwielbiał ich nienawidzić, spalając na stosie ofiar. Nie wzywał sam każdej dłoni zaciskanej pospiesznie na jego krzywiźnie talii, nie prosił o każdy oddech pełzający po karku z tym samym, obrzydliwym przeczuciem, że jest dla innych wyłącznie piękną fasadą ciała, krótką chwilą słabości, o której później spróbują zamaszyście zapomnieć. Lubili mówić, że sam był wszystkiemu winny, że jest pokusą, zapominając, że wydobywał na wierzch ich własne, skryte pragnienia trzymane skrzętnie za ogrodzeniem zaciskających się zębów. Ludzie kochali maski, jedynie pod ich złudzeniem pozwalali wychylać się zagrzebanym sekretom. Wszystko, co było prawdą, zostało zawsze schowane w piwnicach podświadomości ziejących wściekle stęchlizną.
    Severin nieuchronnie ożywiał w nim zew instynktów - nie czynił tego umyślnie, nie wiedział i równocześnie nie mógł dotychczas wiedzieć o zbrukanych tendencjach stłoczonych w naczyniu czaszki jak w bulgoczącym kotle. Z przyjemnością oglądał, jak ludzie w jego pobliżu przestawali odmawiać propozycjom kaprysów, jak poddawali się temu, co bezustannie od dawna mąciło spokój ich świadomości, co drażniło od środka przenikliwym, wyklętym poczuciem niespełnienia. Nie umiał stwierdzić, gdzie prowadziło ich aktualne spotkanie - i nie chciał nic przewidywać, nie wytyczając ścieżek, jedynie płynąc i beztrosko dryfując na tafli ich wspólnego spotkania. Chciał sprawdzić, co zaczął skrywać pod fundamentem maski, rozdrapać ją jak suchego, nałożonego strupa, by odkryć wrażliwość tkanek.
    Nie umiał go jeszcze rozgryźć - jeszcze nie i nie zamierzał się na ten moment spieszyć. Sylwetki kobiet minęły ich jak fantomy sunące lekko nad ziemią - nie miały dzisiaj stanowić kluczowego elementu, co, jak sam przyznał, nie było dla niego żadnym negatywnym odczuciem, które mogłoby osiąść z niesmakiem na przygarbionym podniebieniu.
    - Myślę, że wiele zależy od tego, jak jawny będzie to zawód - odpowiada mu z tonem lukrowanym beztroską. Powstrzymał się przed parsknięciem cichym, stłumionym śmiechem - nie wierzył, że mężczyzna nie wiedział, skąd niektóre osoby gościły w podobnych miejscach wybierając je, by podpisać niechlujne cyrografy. Dzielnica Ymira Starszego wisiała na włosku prawa, a część serwowanych towarów w specjalnej strefie pomieszczeń dowodziła jedynie słuszności powyższego stwierdzenia. Gdyby szukali pospolitych rozrywek, sączyliby pewnie trunki w zupełnie odmiennym miejscu.
    - Jest wiele różnych sposobów na pilnowanie sekretów. Biznesowych - wiódł dalej - i nie tylko - życie - pełne nieskrępowania toczy się niemal zawsze za zamkniętymi drzwiami. Ściany trzymają wiele przygaszonych tajemnic. Na zewnątrz wszystko jest inne, piękne i dopieszczone, starannie wytarte z wad. Dostrzegał tę dwoistość wyraźniej, gdy wchodził, zupełnie obcy, w śmietankę towarzyską Midgardu - dostrzegał, ponieważ sam kłamał, kłamał podobnie do nich. Gdyby Severin wiedział, czym rzeczywiście jest, nie chciałby wcale dłużej utrzymać z nim znajomości, tak samo jak zresztą każdy, szanujący się przedstawiciel społeczności.
    - A rozproszenie potrafi być sprzymierzeńcem.
    Jest lekiem, jest wspaniałą używką, lepszą od słodkich w smaku eliksirów, od kolorowych, rozlanych do kieliszków alkoholi, od papierosów wypalanych w potrzasku obejmujących warg. Uważa, że w zapomnieniu tkwi pewne i niewątpliwe oczyszczenie - jest nietrwałe, doraźne, jest plastrem położonym niedbale na wydrążoną ranę, ale jest mu potrzebne. Czy Rosenkrantz - tak jak on sam - podobnie go potrzebował?
    - Bez względu na to, czego sam tutaj szukasz - wyszeptał mu poufale, nachylając się z lekką wesołością w kierunku przysłoniętej maską fizjonomii, niewinnie przełamując odcinek dzielącej ich odległości - dotrzymam ci przy tym towarzystwa.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Rosenkrantz lubi utrzymywać swoisty dystans, nawet wobec przyjaciół. Nie odsłania wszystkich kart, nie zdradza każdej myśli, a wszystko po to, by mieć poczucie kontroli, trzymania ręki na pulsie, nad własnym życiem. Zdaje się być jedną wielką zagadką, także dla samego siebie, który mimo iż uwielbia wycieczki w głąb zawiłej duszy, tak boi się czasem wyciągać zeń wnioski. Kim tak naprawdę jest, dokąd zmierza, jakie ma plany oraz pragnienia? Na część z tych pytań potrafi już odpowiedzieć, lecz reszta stale się zmienia, drżąc w przestrzeni niczym motyl w potrzasku. Każda niewiadoma wwierca się w umysł uporczywym pytaniem, natura badacza niecierpliwi się i żąda wniosków, te jednak nie nadchodzą — no bo jak sprowadzić istnienie jednej osoby do kilku słów?
    - Ale to rozproszenie też powinno być kontrolowane. Inaczej łatwo wybić się z rytmu, czy pozwolić sobie zabrać argument, a zaś z drugiej strony, jak prawdziwie bawić się doczesnością, kiedy samemu nakłada się na siebie ograniczenia? - ciągnie dalej temat, podłapując stwierdzenie Halvorsena. ”Rozproszenie potrafi być sprzymierzeńcem”, rzecze Einar i ma w tym sporo racji, bo to myśl, która przyświeca Severinowi przez ostatnie kilka lat, kiedy ucieka od codzienności w jedne z najbardziej destrukcyjnych sposobów. - W mojej branży raczej takich spotkań biznesowych mieć nie będę - śmieje się krótko, a na męskiej twarzy pojawia się rozbawienie. - Dzięki temu dziś mogę sobie pozwolić na brak jakichkolwiek zakazów. - Możliwość nie oznacza, że zamierza z niej korzystać. Póki co. Po jednej szklaneczce trunku potrafi kontrolować swoje odruchy, po całej zresztą butelce także. Ostatnie lata sprawiły, że zdołał zahartować swój organizm i przyzwyczaić go do niebotycznej ilości alkoholu, jednak nie on jest tym, czym uwielbia truć swój organizm.
    - Doskonale - przyjmuje deklarację Einara i przyklepuje ją klaśnięciem w dłonie. - Powiedz mi, przyjacielu, jak w twoim biznesie? Mówiłem ci kiedyś, że zastanawiałem się nad zamówieniem u ciebie obrazu? - Plan w istocie powstał, jednak nie doczekał się nigdy realizacji, z kilku zresztą powodów, jak chociażby brak inspirującej modelki, jaką zechciałby mieć uwiecznioną na płótnie. Przestrzeń w sypialni domaga się jednak zmysłowej dekoracji, na której zawiesić mógłby wzrok przed pójściem spać, jak i zaraz po przebudzeniu.
    Sięga wzrokiem w dal gdzieś ponad głową Einara i dociera do wierzchołka jasnej czupryny. Blond kosmyki sterczą każde w inną stronę, uginając się z tyłu pod naporem trzymającej maskę wstążki. Maska zaś przesłania wyłącznie jego oczy, pozwalając z łatwością rozpoznać, że ma się do czynienia z jakimś młodym galdrem. Severin wychyla się nieznacznie i przechyla głowę, by zlustrować sylwetkę młodzika, surowo ją oceniając. Rozchełstana na piersi koszula, ręce splecione na plecach, cała zaś postać tkwiąca na klęczkach z pochyloną lekko głową tuż przed siedzącą w fotelu kobietą. Nie jest w stanie rozpoznać jej rysów, gdyż skąpana jest w cieniu potężnej kolumny, jednak to nie ona jest tym, co botanika interesuje najbardziej. Obserwuje jak blondyn pozostaje w bezruchu, ani drgnie pod naporem własnego ciała, usłużnie czekając na potencjalne polecenia.
    - Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak by to było posiadać kogoś na wyłączność? - zastanawia się na głos tonem teoretyka, nie odsuwając jeszcze spojrzenia od jasnowłosego młodzieńca. - Jakby ten ktoś zdany byłby na twoją łaskę. Czy taka forma władzy nad drugim człowiekiem jest bardziej fascynująca czy też przytłaczająca? - Do tej pory nie myślał o tym w podobnych kategoriach, chętnie sprawując kontrolę w różnych sytuacjach. Lubi żyć ze świadomością, że ma wkład, że jego głos jest istotny, że wytycza szlaki i inni powinni się mu podporządkować, szczególnie w pracy i sypialni. Nie ma problemu z nazywaniem swoich oczekiwań i wyciąganiem konsekwencji w przypadku ich niewypełnienia. Nie sięga jednak do surowego uprzedmiotowienia, uważając to za zwyczajnie uwłaczające, ale co w sytuacji, gdy delikwent sam pada na kolana i o to prosi? Jest w stanie chwycić kogoś za dłoń i uczynnie poprowadzić w głąb mrocznych stref duszy, z czego czerpać będzie nieskrywaną przyjemność, ale żeby całkowicie przejąć kontrolę nad czyimś życiem?
    Męska dłoń wsuwa się do kieszeni marynarki, płomień zjawia się z cichym trzaskiem i już po chwili w powietrzu tańczą dwa obłoki ćmiących się papierosów, a spojrzenie Severina osadza się na twarzy towarzysza.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Istniała duża różnica pomiędzy posiadaniem a posiadaniem, którą sam doskonale pojął - ludzie posiadali najczęściej jego ciało, część z nich uginała się pod dotykiem jak miękka, plastyczna glina, inni zostawiali na skórze pąsowe, wymowne ślady po zaciśniętych, twardych opuszkach palców. Szeptali, że należy w tej chwili wyłącznie do nich, chociaż w rzeczywistości nie należał do nikogo, nawet do samego siebie - ilekroć spoglądał w lustro, krzywizny jego sylwetki wydawały mu się okrutnie obce, zupełnie jakby jego kości i narządy ktoś wrzucił zamaszyście do środka, nie porządkując przenigdy powstałego nieładu. Czuł się nieswojo, kiedy zastygał w pełnej, okrutnie szczerej postaci zdradzającej jego pochodzenie, sięgał z obrzydzeniem aż do nasady ogona, łudząc się, że zdoła go teraz wyrwać razem z korzeniami, na zawsze, aby nie sprawiał mu nigdy więcej trudności, aby już nigdy więcej nie musiał o nim pamiętać, ściskając ze zdruzgotaniem zęby i przygryzając wargi do kropel broczącej krwi. Niewiele osób było w stanie posiadać więcej niż sama, płytka fizyczność - nie mógł być nawet pewny, czy zdołał posiadać duszę, mimo tego osłaniał swoje wnętrze kłączami zajadłej nieufności, kłamał, wygłaszając półprawdy i poruszając jedynie wygodne struny tematów.
    - Niewiele zdołało się zmienić. Moja pracownia stoi zawsze otworem - zapewnił przyjaciela, pragnąc przy tym zachęcić, aby nie zawahał się udać do niego ze zleceniem tak szybko, jak w jego głowie pojawi się pewna wizja. Był w stanie oczywiście wykonać dla niego portret - obraz mógłby dotyczyć zarówno członków rodziny jak kogoś całkiem innego, bliskiego jego sercu.
    Nie mówił mu, że znał dobrze (zbyt dobrze) posmak dzierżonej władzy, nawet, gdy w przeciwieństwie do niego nie wywodził się z dumnej linii magicznego klanu. Jego kontrola była zupełnie inna, garnąca zawiązki spojrzeń, kradnąca szczodrze uwagę, mogąca sprawić, że okoliczna sceneria zaczęłaby w tym momencie oddychać dokładnie jego rytmem. Jego twarz pod osłoną maski skrywała nieludzki urok, jego słowa potrafiły mieć siłę, z którą mogły przedzierać się do cudzego umysłu, zgniatając dostępny sprzeciw niczym natarczywego, pełznącego insekta. Przyglądał się, podobnie jak towarzysz rozmowy, młodemu, pozornie bezbronnemu mężczyźnie. Czy właśnie teraz odczuwał satysfakcję? Każda, dzierżona władza miała odmienny posmak i każda potrafiła upajać jak narkotyk; niektórym podobną rozkosz przynosiła służalczość.
    - Czy masz na myśli władzę w kontekście - dopytał - podporządkowania kogoś swoim wszystkim pragnieniom? - odwrócił wzrok na mężczyznę bez najmniejszego wstydu. Kontynuował wszystko w spokojnym płaszczu dyskusji, w rozważaniach, którymi pragnął się obecnie podzielić. Uniósł smukły kieliszek, przechylając go delikatnie w stronę warg, wino smakowało wybornie, choć cudze towarzystwo mogło zyskać aromat o wiele lepszy wraz z błogim upływem czasu. W przeciągu swojego życia mógł wielokrotnie obserwować jak inni ludzie wynoszą na wierzch przemilczane do tej pory żądze - każdy, gdy zyskiwał kontrolę, potrafił się diametralnie odmieniać.
    - Tak, to na pewno - potwierdził - ma szansę być fascynujące.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Różnią się w swoich powodach, dlaczego bywają w podobnych przybytkach. Obierają także różną taktykę, szukając spełnienia dla swoich pragnień. Przez lata praktyki Halvorsen osiągnął już niebywałą wprawę w ukrywaniu swojego małego sekretu, Severin zaś nadal nie do końca wie, co tak naprawdę chce schować przed resztą świata. Z jednej strony opowiada o tym, że chciałby żyć na wolności, nieskrępowany konwenansami, ale przecież jest jednym z tych, którzy chowają się przed sławą, uciekają przed błyskiem fleszy i dźwiękiem  skrobania długopisów dziennikarzy. Gdzie tkwi tego sedno?
    - Malarstwo - zamyśla się wtedy, zaciągając papierosem i przekłada jedną nogę na drugą w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. - Co cię właściwie przekonało, by się tym zająć? Co najchętniej umieszczasz na swoich pracach? - Wie jedynie, że Einar słynie z portretów, widział kilka jego realizacji i potrafił docenić ich kunszt. W czym tkwi jego sekret? - Masz swoją ulubioną technikę? - Wie, że tych istnieje kilka, ale nigdy specjalnie się tym nie interesował. Skoro ma przy sobie twórcę, nie krępuje się, by go o to zapytać.
    Czy bezgraniczna służalczość jest także ciekawą stroną do przyjęcia, tej Rosenkrantz jeszcze nie próbował. Czy rzeczywiście potrafi być satysfakcjonująca? Sunie wzrokiem po palcach towarzysza, trzymających subtelnie cienką nóżkę kieliszka. Czy zgodziłby się na eksperyment, szybkie przetestowanie możliwości? A może pośpiech nie jest jego sprzymierzeńcem i preferuje delektowanie się każdą nadchodzącą chwilą? Severin rozważa to przez moment jako intrygującą opcję na spędzenie dzisiejszego wieczoru, lecz odsuwa to gdzieś na skraj świadomości.
    - To wydaje się być najprzyjemniejszą formą dominacji - stwierdza po chwili namysłu. - Mieć absolutną władzę, ze świadomością, że ma się kogoś sobie poddanemu. Skazanemu na twoją łaskę, na każde życzenie. - Wspaniała wizja, jaka tańczy przez moment w umyśle Rosenkrantza. Bywał kilkakrotnie w podobnych sytuacjach, także tu, w Petite mascarde, spełniając drzemiące w nim głęboko pragnienia. Ekscytująca chwila uniesienia, trwająca zdecydowanie za krótko, a jednak nasycająca do granic.
    - Muszę jednak przyznać, że to nie do końca coś, co mi odpowiada. Taka bezgraniczna podległość. Wolę się spełniać przy kimś, kto wychodzi z inicjatywą, kto potrafi mnie zaskoczyć. Ciągłe granie pierwszych skrzypiec potrafi się znudzić, jak wszystko w przesycie. - A  tym nudzi się najczęściej. To prawda, że lubi sięgać do osób, które na pierwszy rzut oka zdają się być niepozorne. To do nich podchodzi na imprezach, do wycofanych i wahających się osób, niepewnych powodów, dla których znalazły się w imprezowni. Nierzadko właśnie te najcichsze osoby mają najwięcej do powiedzenia.
    Einar jest dosyć milczący. Może nęka go niestrawność? A może myślami jest daleko w innych krainach, przy Severinie obecny wyłącznie ciałem? Galdr przechyla lekko głowę i zamyśla na moment ze wzrokiem utkwionym w swoim towarzyszu. W jego milczeniu nie ma niczego zaskakującego, często stroni od zbędnych elaboratów. Odpowiada zdawkowo, oszczędnie, jakby ważył na języku ciężar każdego słowa. Severin przekłada ćmiącego się papierosa do popielniczki, w dłoni unosi zaś kieliszek.
    - Królestwo za twoją myśl - rzuca wyzwanie, nie odrywając od niego wzroku. Einar zawsze pozostaje tym wycofanym, spokojnym towarzyszem, co też kłębi się w jego głowie? - Nie daj się prosić. - Miękkie słowa padają ściszonym tonem, zawieszają się tylko między nimi dwoma. Kuszą swoją melodyjnością, ciekawość domaga się spełnienia.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Dym papierosów, dym szeptów, skowyt wewnętrznych pragnień. Wiedział, jak diametralnie umieli się zmieniać ludzie, znał bardzo dobrze ton głosów i ton oddechów za zamkniętymi drzwiami, znał cały, skrojony dystans przed zachrypniętym zamkiem, przekręcanym natychmiast pospieszną inkantacją, znał doskonale bliskość i ciężar cudzej, zniecierpliwionej dłoni zaciskanej mu na ramieniu, sunącej na krawędź bioder. Prawda jest niczym spektakl, do którego należy przywdziać jedynie maski. Tutaj, każdy z obecnych gości pozwala sobie na więcej, a on sam wie, że więcej jest bardzo żarłocznym słowem i pozbawionym końca. Nie można go zwieńczyć kropką, nie w pełni, nie całkowicie - każde, wyrzucone z nim zdanie jest tylko urwanym strzępkiem, niedopełnionym i pełnym nienasycenia. Więcej, mógł pomyśleć w tej chwili. Nie przyszli tu, by jedynie w spokoju sączyć alkohol.
    - Nie wiem. Nigdy się nad tym szczególnie nie zastanawiałem - odparł ze szczyptą naniesionej swobodnie, niewinnej żartobliwości. - Olej na płótnie. Nakładam dość cienkie warstwy, aż ostatecznie uzyskam pożądany efekt. Pozwolisz, że nie będę zadręczać cię szczegółami - w efekt wchodziły również odpowiednie, stosowane zaklęcia z dziedziny magii twórczej. Zazwyczaj preferował znaczący, uwydatniony kontrast pomiędzy tłem a postacią, pozwalający na intensywność wdrożonej gry światłocienia. Nie chciał jednak przedłużać tej wypowiedzi, a sam jako twórca niektóre spośród tajemnic miał zachować dla siebie. Był mimo tego szczery, nie wiedział, dlaczego jeszcze w dzieciństwie z takim zapałem systematycznie szkicował otaczające go szczegóły. Malarstwo wyłaniało się w jego przypadku naturalnie, jak inny, bardziej chwalebny instynkt, odmienny od podszeptów natury skażonych pasmem zepsucia.
    Królestwo za jego myśl. Mógłby się zaśmiać, głośny i pewny siebie, nie potrzebował żadnej większej zachęty do podzielenia się wszystkim, co w aktualnej chwili kłębiło się w jego głowie. W zamian za to nie parsknął choć przytłumionym dźwiękiem, nie każąc Rosenkrantzowi zbyt długo czekać na wyjaśnienia.
    - Zgadzam się absolutnie z twoją wypowiedzią. Wygląda na to, że mamy podobny sposób postrzegania relacji - przytaknął. Obydwie strony powinny wkładać swój udział. - Niestety, ale duża część osób źle uważa poddanie za całkowitą bierność - pozostanie po drugiej stronie często było utożsamiane z zupełnym skrępowaniem działań i ruchów oraz brakiem szczególnej satysfakcji. Sam odnajdywał się zarówno po jednej, jak i po drugiej dostępnej stronie relacji oraz pośród wszystkiego, co tylko było rozsiane pomiędzy ich skrajnościami. Umiał czerpać przyjemność w każdym, dotychczas doznawanym położeniu, dostosowując się spontanicznie, z podświadomą lekkością.
    - Poza tym-
    Nie sądzi, aby sam był jedynym, który się powstrzymuje. Wręcz przeciwnie, dostrzega coś w Severinie, dostrzega pewną barierę, tamę, która zostawia go na granicy jedynie wysuszonej teorii. Chce nadać jej pewnych barw, chce zobaczyć, czy postanowi przekroczyć dotychczas nienaruszoną linię.
    - Mam jeszcze jedno spostrzeżenie. - Kobieta, znajdująca się niedaleko, unosi głowę młodzieńca, chwytając go za podbródek. Nie patrzy na nich zbyt długo, w zamian za to przenosi wagę skupionego spojrzenia ponownie na swojego rozmówcę. Ponownie nachyla się, tak, jakby chciał się udusić w zatłoczonym dystansie, Severin pachniał aromatem tytoniu oraz czymś przyjemnie nieokreślonym, czego sam nie chciał nazwać - nieznanym, nieodkrytym zamiarem, który mógłby rozwijać jak kolorowy, szeleszczący papierek wytworzony ze złotka ciekawości. Chce się dowiedzieć, czego naprawdę szuka. Nadal się nie odsłonił.
    - Coś gnębi cię, przyjacielu - szepnął z poufałością, ton zawibrował troską, niemal klarownie czystą i pełną dobrych intencji (błąd). - Nie zaspokoisz tego jedynie w samej dyskusji.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Czy sięganie po więcej jest czymś, co może się wreszcie znudzić? Dla Severina jest to pewna forma odskoczni od codzienności. Ucieczka przed dręczącymi myślami, nieznośnym skrobaniem z tyłu głowy, wyrzutami sumienia, jakie nachodzą i spędzają sen z powiek, stanowiąc echo przeszłości. Chce się ich usilnie pozbyć, pójść do przodu, nie oglądać się za siebie, ale czy jest to coś osiągalnego? Coś, co mógłby mieć na wyciągnięcie ręki? Nie jest co do tego przekonany, tkwi stale w miejscu, niechętnie na ten moment szukając innych rozwiązań. Ma świadomość, że coś powinien w swej postawie zmienić, ale nadal nie trafił na impuls, który by go do tego popchnął.
    - Gdyby mnie to nie interesowało, tobym cię o to nie pytał - odpowiada z rozbrajającym rozbawieniem. - Twoje życie różne jest od mojego, jestem ciekaw, jak może ono wyglądać. W czym odnajdujesz inspirację, co jest dla ciebie ulubionym obiektem malarskim - próbuje ciągnąć go za język, chcąc uszczknąć nieco z tych głęboko skrywanych szczegółów.
    Kiwa głową ze zrozumieniem, widząc, że odnajdują tu porozumienie i jedność myśli. Jak wiele ma Einar okazji, aby sięgnąć do temu podobnych relacji? Zazwyczaj obserwuje go z dystansu, nie ma więc wielu szczegółów. Opiera się na własnych przeżyciach i doświadczeniach, sięga do wspomnień sprzed zaledwie kilku dni, kiedy to w jednej z imprezowni poznał chłopaka gotowego porzucić swoje dotychczasowe przekonania na rzecz przelotnej znajomości. Stara się nie brnąć w ilość, a jakość relacji i sięgać po to, co satysfakcjonujące. Z żadną z tych osób nie widuje się jednak wielokrotnie, nie mając aspiracji do długodystansowych związków. Przelotność jest tym, co go interesuje, możliwość zwyczajnego zakosztowania urozmaicenia.
    - Całe szczęście, to nie duża ilość osób leży w kręgu moich zainteresowań. - Wąskie grono zdecydowanie mu wystarcza, nie musi przecież odhaczać każdej napotkanej osoby. Także i to by mu wreszcie spowszechniało, przestało wystarczać, stanowić niedosyt nawet na krótką metę.
    - Może - odpowiada zdawkowo, czując z wolna narastające ciepło, kiedy Einar nachyla się ku niemu, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu. To zasługa jego obecności, czy też wychylonej szklaneczki mocnego alkoholu? - Możliwe, że sam jeszcze nie wiem, czego chcę i czego poszukuję. - Wzrusza ramionami, bo o ile jeszcze przed momentem majaczyły mu się w głowie pewne idee, teraz nie jest przekonany, czy chciałby wprowadzać je w życie. Obserwacja klęczącego u boku damy sprawia, że z wolna traci nim zainteresowanie. Całkowita poddańczość jest czymś intrygującym w obserwacji, ale nie ma jeszcze przekonania, czy chciałby tego spróbować. A może…? Także nachyla się ku towarzyszowi, zmniejszając między nimi dystans. - Do tej pory zwykle sam musiałem nadawać rytm. Nie, żeby mi to specjalnie przeszkadzało, przekraczanie postawionych granic przychodzi mi z łatwością, nie ma w tym nic trudnego. - Tak, jak i bez żadnych oporów unosi właśnie rękę, by ułożyć ją na ramieniu Halvorsena i przesunąć ku odsłoniętej szyi - miejsca szczególnie leżącego w kręgu zainteresowań Severina. To przecież właśnie kark zwykł obsypywać niezliczonymi pocałunkami, rozkoszując się osadzonym w zgłębieniu zapachem, pod wargami wyczuwając rytmiczny puls. - To miejsce zachęca do spróbowania czegoś nowego, ale nie znając możliwości, ciężko określić, co może mi się spodobać. Masz coś godnego polecenia?
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Wiedział, że nie odmówi. Uśmiechałby się tak samo, gdyby Severin przystał na towarzystwo kobiet, okryty szczupłością ramion okalających ciepłym, niecierpliwym zachwytem jego obrysy torsu - uśmiechałby się tak samo, gdyby przyjaciel zatrzymał jego głos nasuwanym pospiesznie pocałunkiem i patrzył, jak jego ciało, nagle zaskakująco drobne i spolegliwe, dociska się do krawędzi ściany, pozwala sięgać po więcej, czego żaden z nich nie wypomni głośno, dławiąc swój posmak wypalanym później papierosem. Powinien wiedzieć, że w żadnej z tych sytuacji nie padnie słowo sprzeciwu. Dostrzegał już, wielokrotnie, jego spojrzenie na taflach oczu tancerek czy spontanicznych, lgnących towarzyszek wieczorów, sączące się przez szerokie od ekscytacji, czarne talary źrenic i zastanawiał się, czy mógłby na niego patrzeć z podobnym, surowym zabarwieniem, poszukującym drżącej na powłokach sylwetki przyjemności. Wiedział też, że jej szukał, na wiele różnych sposobów - recepty na pocieszenie spisanej gęstym jak krzepniejąca krew atramentem hedonizmu. Każda, słodka używka przyjmuje prędzej czy później mdły, wyświechtany posmak gniotący pochyły sufit podniebienia, nakłania, aby zanurzać się coraz głębiej i głębiej, obdzierać z napiętej skóry jakąkolwiek dostępną przyzwoitość. Chciał wiedzieć, gdzie Rosenkrantz zdoła dotrzeć, przy każdym, nawiązanym spotkaniu przyglądając mu się z zatartą, trzymaną w kieszeni serca fascynacją. Zachował wiele dla siebie, rozważając jedynie, jak silnie miałby sposobność współuczestniczyć w poszerzanym procesie oplatającym jak strugi bluszczu rozsądek i świadomość.
    - Ludzie i tylko ludzie. Więcej nie ma znaczenia. Szybko się przekonałem, że żaden inny, dostępny rodzaj malarstwa nie daje mi takiej satysfakcji jak tworzenie portretów.
    Tłumaczy mu z wyrazistą, osnuwającą tembr głosu serdecznością. Jego obrazy niezwykle rzadko przedstawiały coś innego. Nigdy nie ograniczał się w dobieraniu osób, których pierwiastki chciał skraść na powierzchnię płótna, malował zarówno na zlecenie jak również ze spontanicznie nakreślonego natchnienia. Byli to jednak głównie i przede wszystkim ludzie, na których rysy przelewał część własnej duszy, własnego, wewnętrznego impulsu, w jaki właściwy sposób oraz pod jakim kątem najlepiej będzie uwiecznić ich fizjonomię.
    Czas momentalnie zwalnia, a jego lepkość osadza się na opuszkach jak złoty, przysychający miód. Nie spieszy się - z odpowiedzią i z naciągnięciem dystansu, pozwala sobie ugrzęznąć w cudzej, zakleszczającej się z każdą chwilą dosadniej obecności. Strumień dotyku spływa po odsłoniętej szyi, bezbronnej, niestawiającej oporu, dosięga wrażliwych tkanek, przechodzi od zagłębienia rozpiętego nad wypukłością obojczyka po wychylenie grdyki. Wiedział, że nie odmówi. Teraz, mimo tego, próbował, aby ktokolwiek inny zdołał podjąć decyzję, ktoś inny go poprowadził, ktoś inny wyciągnął dłoń. Miał zamiar go w tym wyręczyć.
    - Zdejmijmy maski - jego szept, cienki i delikatny owija się wokół twarzy. Wychodzi przeciw zasadom narzuconym w lokalu, pozornym, nakładanym pokrywom wyzwolenia. Nie czuje, aby sam miał potrzebę cokolwiek wytrwale tłamsić, aby mieli zastygać jedynie w biernym posłuszeństwie jak spostrzeżony kilka chwil wcześniej młodzieniec. Czar huldrekalla, chociaż trzymany nadal na naprężonym łańcuchu, zaczyna się nieopatrznie wyrywać jak niespokojne zwierzę.
    - Obecne miejsce - nie wstydzi się nagłej, własnej natarczywości, kładąc rękę na powierzchni jego uda, przykrytej przez blat stolika; przesuwa opuszkami palców leniwie, bez zmąconego pośpiechu - jedynie nas ogranicza.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Severin Rosenkrantz
    Severin Rosenkrantz
    https://midgard.forumpolish.com/t3587-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3588-severin-rosenkrantzhttps://midgard.forumpolish.com/t3589-davina#36144https://midgard.forumpolish.com/f115-severin-rosenkrantz


    Chociaż myślał o tym przelotnie, tak nie sądził, że dokona się to w praktyce. Wzdryga się lekko pod nagłym dotykiem, mimowolnie uciekając wzrokiem ku spoczywającej na udzie dłoni. Sunie leniwie, acz nie można odmówić jej pewności.
    Czy wiedział, że nie odmówi? Bywali dotąd w różnym, niekoniecznie szerzej akceptowanym towarzystwie. Pozwalali sobie dać upust własnym pragnieniom, sennym marom, zmyślnym kaprysom, jednak dotąd wyłącznie wobec innych, nie siebie nawzajem. Severin zwykł raczej unikać podobnej bliskości ze znanymi sobie ludźmi. On sam nie przywiązuje do tego wielkiej wagi, ale co w przypadku, gdy będzie mieć do czynienia z kimś, kto podąży o jedną myśl za daleko? Zacznie snuć plany i mieć oczekiwania, jakie nigdy nie zostaną spełnione, zamiast tego nadejdą żal, wyrzuty sumienia i niesprawiedliwe oskarżenia. Do tego Rosenkrantz woli nie dopuszczać, za bardzo ceniąc sobie bliskich znajomych, by pogrzebać relacje tak przelotną przygodą. Nie wzbrania się jednak i nie wycofuje, kiedy Einar sugestywnie przekracza kolejną granicę.
    Powraca spojrzeniem do swego towarzysza, tym razem inaczej, z zaintrygowanym błyskiem w oku. Zupełnie jakby kłębiąca się wokół nich nieznana siła zaczęła nabierać intensywności. Wstrzymany na kilka krótkich sekund oddech, znów ten przebiegający wzdłuż pleców dreszcz. Serce wykonuje dwa dodatkowe uderzenia, wybijając się z jednakiego rytmu. Przypisuje to męskiemu dotykowi, niespiesznemu - a może zawstydzonemu? Wodzi wzrokiem po twarzy Einara, jednak nie dostrzega weń nic, co wskazywałoby na jego skrępowanie. Nie ma się co dziwić, bo jego towarzysz w istocie nie wydaje się być kompletnie uległym galdrem. Z łatwością potrafi go sobie jednak wyobrazić w roli chłopaka po drugiej stronie sali - na klęczkach, z utkwionym w spojrzeniu błaganiu. Widzi go z rozchełstaną koszulą, z rozchylonymi w pragnieniu wargami, gotowego poddać się każdej decyzji, jaka mogłaby go uszczęśliwić. Tyle że nie tego od niego chce, nie to w nim ceni.
    - W tym lokalu jest wyłącznie jedna zasada, a ty mówisz, że nas ogranicza? - rzuca z rozbawieniem, z zaciekawieniem przechylając głowę na bok, jakby dzięki temu mógł lepiej się mu przyjrzeć. Usta Rosenkrantza rozciągają się w uśmiechu, gdy rozchyla szerzej uda, by dać Halvorsenowi do siebie lepszy dostęp. Coś mu podpowiada, że Einar nie odpuści tak oczywistych okoliczności. Ułożoną na męskiej szyi dłoń przesuwa dalej, na kark, gdzie ująć go może stabilnie i poprowadzić wedle swej woli - odruch, któremu nie może się (jak i nie chce) powstrzymać. Wychyla się poza oparcie swojego fotela i przysuwa ku przyjacielowi. Wsuwa twarz w zgięcie nagiej skóry, leniwie wodząc po niej rozchylonymi wargami, jakby sprawdzał jej smak, zanim złoży pocałunek. W drugiej dłoni ćmi wciąż odpalony papieros, zbierając na swym czubku warstwę srebrzystego popiołu, jaka zaraz osypuje się na podłogę.
    - Jeśli jednak jest to twoje życzenie - ustami odsuwa się od kuszącej szyi i przenosi do płatka ucha - to kim jestem, by się mu sprzeciwiać?
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Zbitek słów, labirynty gestów, impulsy gęste i słodkie jak ściekający syrop. Nowe, nowe odczucia maszerujące po wypukłościach grzebienia kręgosłupa. Miękki welur półmroku rozpostarty na szerokości sali owija się wokół kształtów jak sen tężejący pod żaglami przymkniętych z błogością powiek. Czas odmierzają chwile skupionej dekoncentracji, balansowania pomiędzy przyjemnym ciepłem zaciśniętym na spiętych strunach warstwy mięśni podbrzusza, pomiędzy ogłuszeniem a czystą, przekonaną o jasnych celach świadomością, pomiędzy jednym a drugim spazmem świergotu tętna spajającego kontynent poruszonego entuzjazmem ciała. Ciekawość jest siostrą głodu. Ciekawość jest obecną zabawą, gdy ostre zęby jego wrodzonej potworności wgryzają się, przełamując kolejną z dostępnych przed nimi granic. A może to nie jest gra? Krótka, spontaniczna refleksja osadza się i przesuwa po języku. A może jest? Czy ma to większe znaczenie? Wie, że bez względu na to, dzielący od przyjaciela dystans pokonałby z identycznym, pęczniejącym mu w umyśle przeczuciem, tym samym bukietem odczuć zawiązanym pod jego skórą, jaskrawym i różnobarwnym.
    Jedna, panująca zasada przyprawia go o znużenie - i skłania do opuszczenia lokalu. Maski są synonimem ostrożności, tej samej, której się aktualnie brzydzi. Nie potrzebuje stać się ulotną marą wepchniętą w gardziel prywatnego, niewielkiego pokoiku i wkrótce pożartą żywcem, aż do rozpalonego swoją bielą szkieletu. Zapytałby się go wtedy, czy wstydziłby się odciśniętej obecności w zupełnie odmiennym miejscu, takim, o którym mogliby przecież myśleć zdecydowanie częściej, poruszając się trajektorią rutyny codziennego życia. Niczego więcej obecnie nie oczekiwał - chciał całym sobą poczuć, w jaki sposób mogło wyglądać jego pożądanie, te, które do tej pory jedynie obserwował, odbite na taflach cudzych, szerokich talerzy źrenic. Zrozumiał całym sobą, że chce. Potrzebuje tego doświadczenia, którego zagłębiony akapit przechowa w rekwizytach pstrokatych i wyrazistych wspomnień. Chce zatrzymać się - chwilę dłużej - w jego garści spojrzenia, nawet, gdy jego imię nie miało nigdy pasować do rozchylonych warg. Nawet, gdy mógłby przynieść mu zakwaszony wstyd i przyrzeczenie, że nigdy nie uczyni tego ponownie. Na zewnątrz należało o tym milczeć.
    Odetchnął z cichym szmerem kiełkującej pod membranami powłok przyjemności - usta przyjaciela nachylone jednoznacznie, zuchwale przy nieokrytej skórze podrażniały go kruchością ulotnych pocałunków. Oprawa maski wadziła, przytknięta momentami do szyi. Wymagał o wiele więcej, dotkliwiej, przenoszące się aż po wszystkie zakątki własnych, rozedrganych zmysłów. Uśmiech - ponowny - rozkroił się na jego fizjonomii powoli jak rozchełstane z upływem czasu skaleczenie, bezczelne, broczące sączonymi, strzepniętymi kroplami prowokującego rozbawienia.
    - To dla naszego dobra - szepnął w niewielki przesmyk odległości, w której uczestniczyli, stapiając się nieuchronnie w jedno, miarowe pulsowanie melodii. Przysunął się, jeszcze bliżej, jeszcze bardziej, jeszcze; przechylając uniesioną z draśnięciem krnąbrności głowę w kierunku jego twarzy, muskając z niedosytem zaledwie kąt dosięganych ust. Nie oczekiwał żadnej większej zachęty, składając dłoń nieopodal wewnętrznej strony uda, aż do zaciśniętej zaborczo sprzączki paska, wobec której obecnie jeszcze nie protestował.
    - Wiesz, że nie postępuję samolubnie.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.