Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    21.12.2000 – Grobowiec – D. Tordenskiold & Bezimienny: V. Hallström

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    21.12.2000

    Nie umarli. Niezupełnie.
    Metafizycznie, poza tym co materialne, pozostają z rodziną do końca, jak natrętne mary. Udręczają żywych. W granicach rodowej posesji, ściśnięci w obrazie nienaturalnego wręcz majestatu, nie dają się zapomnieć. Nie dziś, nie jutro, Migają rażącym światłem dumy. Nigdy potem nie było po nich lepszych. Ile razy w Sanktuarium każdy to już słyszał?
    W wizjach mnożących się historii, opowiadanych często przy rodzinnym stole, czai się pułapka. Jak w nagłym rauszu i narkotycznym uniesieniu rodowej dumy, pojawiają się na nowo. Uderzają z siłą tysięcy. Jeden za drugim wykwitają w myślach i w prześwicie opowiadanych wydarzeń – choć już martwi – spijają ostatnie soki zwycięstwa.
    Mistrzowie dobrego przykładu. Prawdziwy wzór do naśladowania.
    Czyżby? (Wcale nie). Wady zamiecione pod dywan, nigdy nie odkryte.
    Odrzuć, nie myśl, zapomnij.. nie da się. Wzdęta w zadumnym oddechu pierś, choć w ledwie zjadliwym tonie opanowania, wypełnia się nurtem dalekich wspomnień. Obrazy z dzieciństwa, zamknięte szczelnie w rodzinnej kaplicy, ogłuszają siłą stawianych wymagań. Trudno dorównać wzniosłej idei, w środku pustej jak wydmuszka. Usypana z piasków sztucznej podniosłości, prawda przelewa się między palcami i opadła na ziemię, nie daję się złapać ponownie w całość.
    Nieuporządkowana, ledwie jeszcze widoczna, prawdziwa historia przodków niemal zanika, przeobrażona w pouczenie.
    Mimo to, wiązany potrzebą szacunku i ubrany w barwy rodowego sztandaru, pojawia się przy grobie. Smukła dłoń, zbrojona w dystans, przeciera okurzone wieko grobu Lennharda, przywołując na linię kręgosłupa zimny dreszcz.
    Rozlana w ciemności grobowca, historia założyciela pozostaje żywa – naprzód wezbrana w morzu oczekiwań, przenika przez grube ściany kaplicy i tchnie w życie potomków naręczem obowiązków i powinności.
    Jak dużo mieści w sobie ambicja Hallströmów? Mieści wiele.
    Nostalgia i przygaszone przez bieg czasu sentymenty zaciskają gardziel w ciasnym oplocie żałobnych emocji. W smętnym wyciszeniu wyraża się sucha aprobata dla rodowych postulatów. Oto, okryte ciężkim poszyciem zobowiązań, wirują myśli.
    Między życiem, a śmiercią. Między pragnieniem, a powinnością.
    Wzdryga, wyrwany z cugów rozmyślenia za sprawą skrzypiących przy wejściu drzwi.
    Nie jest jedyny, który o nich, zmarłych, pamięta.
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Lubiła tu wracać.
    Nie mogła odwiedzać Sanktuarium tak często, jakby sobie tego życzyła, Sztokholm leżał zbyt daleko nawet mimo magicznych portalów; ograniczał ją jednak czas i obowiązki. W Midgardzie było ich życie. Dzieci miały szkołę, zajęcia, przyjaciół, Dahlia swoją perfumerię; jedynie Halvard każdego dnia opuszczał magiczną stolicę, by udać się do Oslo. Znacznie łatwiej było jej więc odwiedzić z dziećmi teściów, niż własnych rodziców. Nie potrafiłaby jednak (i nie chciałaby tego zrobić) odmówić zaproszeniu matki z okazji świąt. Jul to rodzinny czas, czas dla wszystkich bliskich, uparła się więc, że zabierze Ragnvalda i Lovise na dwa dni do Sztokholmu przed właściwymi świętami. O poranku pożegnali się z Halvardem i Vigdis, obiecując, że zobaczą się na jutrzejszej kolacji i już kilka godzin później wszyscy troje rozgościli się w Sanktuarium. Wciąż trzy dni dzieliło ich od właściwego Jul, niektórzy członkowie rodziny byli więc nieobecni, zajęci pracą i obowiązkami; Dahlię i dwoje małych Tordenskioldów przyjęli jej rodzice oraz młodsza siostra, wciąż niezamężna, mająca już przerwę od zajęć.
    Pani Hallström nie wypuszczała czteroletniej Lovise, zachwyconej niepodzielną uwagą babci, z czułych objęć, Ragnvald zaś dręczył dziadka o kolejne opowieści. Dahlia przypatrywała im się przez pewien czas z dużym rozczuleniem, aż wreszcie zniknęła z salonu niepostrzeżenie, nawet niezauważona. Mogła w samotności pomyszkować po posiadłości, obejrzeć stare kąty, powspominać dawne czasy. Każde miejsce przypominało jej o młodszej siostrze. W tamtym pokoju uczyły się z Ingrid tańczyć. W ogrodach miały huśtawki i czyniły zakłady która rozkołysze się wyżej. Z kuchni podkradały świąteczne, szafranowe bułeczki nazywane lussekatter. Czasami wciąż trudno było jej uwierzyć, że Ingrid nie było wśród nich.
    W swojej dawnej sypialni zmieniła złoty jedwab na czerń skromnej sukienki, zanim z wieńcami w dłoniach zeszła po schodach aż do podziemi, do rodzinnego grobowca, gdzie na wieczność spoczęli wszyscy o nazwisku Hallström. Jeden z bukietów miała zamiar - jak zawsze, zgodnie z tradycją - złożyć na grobowcu słynnego założyciela ich klanu, drugi zaś przy pomniku Ingrid. Tutaj, w podziemiach, można było cofnąć się w czasie. Od setek lat chyba nic się tu właściwie nie zmieniło. Rodzinny grobowiec przywodził na myśl dawne stulecia; zapach wilgoci i kamienia uderzył w czułe nozdrza alchemiczki, kiedy tylko pchnęła ciężkie drzwi. Zaskrzypiały potępieńczo i dźwięk ten poniósł się echem. Nie sądziła, że kogoś tu o tej porze zastanie, dlatego ciemne brwi uniosły się w wyrazie zaskoczenia, kiedy spojrzenie spotkało się z wzrokiem Viljama.
    - Och, wybacz, nie myślałam, że... ktoś tu będzie. Nie chciałam ci przeszkadzać - odezwała się cicho, a na jej bladej twarzy pojawił się przepraszający wyraz. - Jeśli wolisz być sam, mogę wrócić później - zaproponowała łagodnym tonem.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Cienie na murze, przez chwilę migotliwe, poruszane w rytm nadany przez smukłość męskiej sylwetki. Smagnięte ogniskiem pochodni i wyjaskrawione w martwym punkcie grobowej kaplicy. Spełzają wzdłuż zimnych kostek marmuru, jak sprytny wąż, bezwstydnie zwieszony ku funeralnemu wizerunkowi przodków. Ślizgają się między chłodnymi ścianami grobowca i umykają przed czujnym okiem teraźniejszości - ulotne, gasnące w mocniejszych uderzeniach magicznego światła. Podobnie emocje, znikają, maleją, niemal nie dają się pochwycić w ramiona uwagi, gdy ściśnięte dokładnie pod kloszem powagi, jak w wąskim obiciu, niewidoczne i gorzkie, pozostają poza świadomością towarzyszy.
    Dziś również nie daje się odczytać. Obrócony w jej kierunku, kiwa  głową na znak przywitania. Pozwala pojedynczym pasmom włosów wyjść poza ramę perfekcjonizmu, gdy naniesione niepokornie na grzbiet czoła, niemal cisną mu się do oczu. Kosmyki, w swej nieuchronnej niefrasobliwości i przekorze, są bardziej żywotne niż oczy, czy twarz.
    Śladowe mikro-uczucia w ozonie zmysłów rozmywają się mdlącą mgiełką wyciszenia.
    Z początku nawet się nie odzywa, złapany w macki melancholii, jak pod jej srogą jurysdykcją, nie otwiera ust. Przesuwa się jedynie bliżej ściany. Rękaw grubej, wełnianej marynarki dotyka zimnego muru, gdy robi jej miejsce, zapraszając do wspólnej kontemplacji.
    Dopiero powtórne poruszenie, jakie obserwuje obok siebie - ruch z jej strony i słowa, zmuszają go do bardziej aktywnej reakcji.
    - Daj spokój, oboje jesteśmy u siebie. Nie musisz uchodzić mi z drogi. Nie mam nic przeciwko wspólnej obecności.
    Łuk uśmiechu napina się w ciepłej emocji, a cięciwa akceptujących ją słów przecina gładko gęstość dystansu, gdy wpatrzony w oczy kuzynki, wręcz oczekuje, by została z nim.
    Co dwa Hallströmy, to nie jeden.
    Zapraszającym gestem podaje jej więc usłużną dłoń, chcąc pomoc jej przejść bezpiecznie przez kamienny próg, ustawiony na drodze tuż przed grobem Lennharta.
    - Kogo pamięć dziś utrwalasz?
    Czeka na dotyk. Jej miękkie, kobiece palce, chłód obrączki pod opuszkami palców, znajome ciepło drugiego ciała, czy jakikolwiek sygnał tego, że Dahlia chce skorzystać z dżentelmeńskiego gestu, jakim ją obdarza. Do tego czasu - do czasu rozwiązania sytuacji - ręka cierpliwie zawiesza się w powietrzu, dając jej chwilę na reakcję.
    Widzący
    Dahlia Tordenskiold
    Dahlia Tordenskiold
    https://midgard.forumpolish.com/t1392-dahlia-tordenskioldhttps://midgard.forumpolish.com/t1416-dahlia-tordenskiold#12228https://midgard.forumpolish.com/t1415-ljuv#12226https://midgard.forumpolish.com/f134-halvard-i-dahlia-tordenskiold


    Na pełnych ustach pojawił się ciepły uśmiech pod wpływem zapewnienia, że to wciąż jej dom, mimo że opuściła go przed ponad ośmioma laty, przekroczywszy z Halvardem próg ustatkowania, ze złotą obrączką na palcu. Zawsze wiedziała, że nadejdzie dzień przeprowadzki i spodziewała się poniekąd, że nastąpi to z chwilą rozpoczęcia studiów, wynajęty apartament nie miał być prawdziwym domem tak jak Sanktuarium. Rozpalenie własnego ogniska domowego nastąpiło szybciej niż się spodziewała, lecz nie żałowała tego, mimo że siedziba ich klanu była tak bliska sercu i nie zmieniło się to z upływem lat. Spędzała tu, tak po prawdzie, zaledwie kilka dni w roku, bardziej jako gość niż mieszkaniec, nikt jednak nigdy nie dał jej do zrozumienia, że jest właśnie już tylko gościem.
    - Pomyślałam jedynie, że wolałbyś pobyć sam - zauważyła łagodnym tonem, z wdzięcznością przyjmując dłoń Viljama, aby przekroczyć wysoki, kamienny próg kamiennej krypty. Pewnie bezpieczniej byłoby, gdyby nie miała na nogach obcasów, lecz rzadko można było ujrzeć Dahlię Tordenskiold w płaskim obuwiu. - Ale Jul to rodzinny czas... - dodała zaraz z lekkim westchnieniem. Może dlatego był to ulubiony okres w roku. Wreszcie nadchodziła chwila, kiedy wszyscy porzucali na kilka dni zawodowe obowiązki, inne zobowiązania, aby pełnię uwagi poświęcić rodzinie. Traktowała to jako okazję do spotkań nie tylko najbliższymi, ale i dalszymi krewnymi, choć Viljama traktowała jako kogoś pomiędzy. Ich ojcowie byli braćmi, oni już kuzynostwem, lecz przed laty łączyła ich serdeczna przyjaźń. Trudno było jej powiedzieć dlaczego kontakt ten uległ rozluźnieniu. Winiła za to jego pracę i własne obowiązki wobec dzieci, którym poświęcała większość swojego czasu.
    - Mojej siostry. Ingrid - wyznała cicho, a uśmiech przygasł, po twarzy przemknął cień smutku, choć nie pozwoliła kącikom ust opaść zupełnie. Najpierw przystanęła wraz z Villjamem przy grobie Lennharta, przyjmując z wdzięcznością podane dżentelmeńsko ramię, pod które wsunęła własną rękę. Zawsze oczekiwała podobnych gestów, była do nich wręcz przyzwyczajona, otaczali ją mężczyźni dobrze wychowani, o doskonałych manierach; kuzyn był jednym z nich. - To już prawie dziesięć lat... - wyszeptała niemal, nie patrząc jeszcze w stronę grobu Ingrid; jasne tęczówki skupiły wzrok na posągu przy liczącym setki lat grobowcu.


    FAMILY, DUTY, HONOR


    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Drobny kształt kobiecej dłoni dotyka wystawionych ku niej opuszków palców, wsuwa się zwinnie w zagłębienie męskiej ręki i jak spokojne kocię, układające się wygodnie w przestrzeni, odnajduje się z łatwością w uchwycie jego palców. Ostatecznie, korzystając z pomocy kuzyna, Dahlia przekracza próg kamiennej krypty, wchodząc na stopień ostrożnie, lekko, acz wciąż z wyraźnie słyszalną nutą damskiej obecności. Stopy ledwie sięgają zimnych kafli, gdy w przestrzeni roznosi się głośny stukot obcasów. Drobnymi igiełkami dźwięków wyszywa tło dla ich spotkania i odbijając się echem od pustych ścian grobowca, powraca do ich uszu.
    Gdybym chciał być sam, zostałbym w pracy, prawda?
    Głos chwyta się łagodnej struny, naoliwiony przez szczerość i bezpośredniość przekazu poddaje się prostocie rozmowy, gdy z neutralną siecią mimiki, staje przy niej, bez słowa oddając jej ramię.
    To już prawie dziesięć lat... czas pozostaje bezwzględny wobec tęsknot ducha.
    Fałdy milczenia i wspomnień o przodkach, niczym gęsta zasłona weluru opadają ciężko przy nich, jak pod ramą okien, zasysając przy tym światło i radość, wyciągając z chwili melancholię, hołubiąc jej w ciemnościach. Tlące się na ścianach ogniste pochodnie, z wąskimi mackami światła, nie są w stanie rozproszyć czerni pomieszczenia, ponurej atmosfery, a nawet zrodzonego w grobowcu dystansu między kuzynostwem. Niegdyś łączeni nitami przyjaźni, dziś stoją wciąż bliscy sobie, w kręgu rodzinnym, na tyle jednak dalecy, by nie uzewnętrzniać ckliwości myśli. Pozostawiając wachlarz emocji dla siebie, nie rozdmuchują własnych tęsknot.
    Stoją w ciszy, w skupieniu.
    Cienie smutku, jak rozwiane w powietrzu włosy, smagają przestrzeń, przelatują po policzkach Dahlii i Viljama, wprawiając o lekkie drżenie emocji na twarzach, nie udźwięczniając ich jednak w słowach dialogu. Na podobieństwo Dahlii cichnie w podszyciu skupienia i melancholii. Zastyga w żywicy tęsknot i nostalgii. Jedynie palce wolnej dłoni przesuwają się wpierw po garniturze, a następnie docierają do chwytających go za ramię kobiecych palców. Pokrywa je własnymi, w niemym wsparciu gładząc grzbiet jej dłoni.
    Nie odzywa się przy tym ani słowem.
    Pozwala, by kosmyki włosów, rozwiane przez hulający w pustym grobowcu chłód wieczoru, poruszały się niemrawo nad jego czołem. Pozwala, by obecność Dahlii zespoiła się z jego własną, w łączącym ich poczuciu straty i mijającego czasu.

    Dahlia i Viljam z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.