:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang
2 posters
Vivian Sørensen
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sro 16 Mar - 0:08
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
19.12.2000
Cały rok czekała na to święto - Jul zdecydowanie należało do jej ulubionych i pewnie niektórzy uważają to za oklepane, ale ona nie wstydziła się swojego zdania. Mroźna pogoda nadawała całości surowy ton, ale świąteczne dekoracje dopełniały obraz o kolor emocji, które towarzyszyły im w trakcie świętowania. W czasie Jul uwielbiała wdawać się w interakcje z ludźmi, bo mogło się zdawać, jakby na wszystkich rzucono zaklęcie, przez które muszą być uprzejmi i pomocni. Taki stan rzeczy mógłby trwać cały rok - mogłaby się do tego przyzwyczaić.
Zdawała sobie sprawę, że w świecie Śniących również obchodzi się święta pod koniec grudnia, ale na tym jej wiedza się kończyła. Jej stosunek do niemagicznych osób był obojętny - nie miała nic przeciwko im, ale też nie była jakąś znawczynią czy sympatyczką. Ten stan rzeczy uległ zmianie, gdy zaprzyjaźniła się z Yasmin - dodawała dużo pozytywnych odczuć do jej wizji Śniących; prawdopodobnie większość z nich nie była taka jak ona, ale tym się nie martwiła, bo nie miała z nimi kontaktu. Yasmin mieszka w Midgardzie i ma sporą wiedzę o magicznym świecie, bo jej ojciec był galdrem - nie znała jej rodziców, mogła się tylko domyślać, jak ich strata na nią wpłynęła. Święta wyjątkowo muszą dawać się jej we znaki - ją tęsknota rozdzierałaby od środka; w takich chwilach zawsze żałowała, że tak rzadko odwiedza swoich rodziców. Zobaczą się już wkrótce, a tymczasem wyruszyła na przygodę z Yasmin, do której de facto ona ją namówiła. Nie przyszłoby jej do głowy, żeby wybrać się do jednego z miast Śniących i poznać ich tradycje. Teraz cieszyła się z tego - poznanie ich bliżej mogło mieć na nią dobry wpływ; zresztą traktowała to jako formę rozrywki.
Po przejściu przez portal znalazły Stare Miasto w Sztokholmie - to miejsce tętniło życiem, było wspaniale udekorowane, a wokół pełno było straganów. Vivian chłonęła wszystko wzrokiem, próbując wyłapać wszystkie szczegóły - kolorowe lampki odbijały się w jej oczach, jakby ją hipnotyzowały. Tak poniekąd się czuła, a to dopiero przedsmak.
- Byłaś tu kiedyś? - zapytała przyjaciółki, zerkając na nią; nie za długo, nie mogła nacieszyć wzroku różnością barw i atrakcji.
- Zobacz, choinki są przystrojone podobnie jak w Midgardzie! - szeroki uśmiech wypływa na jej twarz, a po nim łapie Yas za rękę na wysokości łokcia i ciągnie ją w stronę straganów. - Myślisz, że będą gdzieś mieli grzane wino?
Yasmin Forfang
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Czw 17 Mar - 11:20
Yasmin ForfangŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Oslo, Norwegia
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Zawód : florystka w kwiaciarni Rosenkrantzów i projektantka biżuterii
Wykształcenie : średnie
Totem : gronostaj
Atuty : odporny (I), opiekun roślin (II)
Statystyki : charyzma: 12 / flora i fauna: 18 / medycyna: 10 / kreatywność: 15 / sprawność fizyczna: 13 / wiedza ogólna: 12
Yasmin lubiła czas świąteczny, nawet jeśli była skazana na samotność. Nie miała rodziny, do której mogłaby pójść. Miała kuzyna i kuzynkę, z którymi utrzymywała kontakt, ale nie chciała im się narzucać, mieli przecież własne życie i sprawy. Rodzina ojca jej nie znała, tak jak i ci z Londynu. Mimo to potrafiła się cieszyć, taka już była. Cieszyło ją wszystko, co piękne i dobre. Nigdy nie narzekała na swój los, bo poza smutkiem z powodu straty bliskich, miała też przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć.
Panna Forfang była wychowywana w Midgardzie, dlatego doskonale znała kulturę i zwyczaje galdrów, ale posiadała też wiedzę o świecie śniących, sama przecież należała do tej grupy. Kiedy studiowała w Oslo, doskonale wpasowała się w świat takich, jak ona. Z tym, że wiedziała o wiele więcej o otaczającym ich świecie. Radziła sobie z urządzeniami, których używano i wiedziała, co do czego służy. Mogła wtopić się w tłum bez problemu.
Pomysł, by spędzić trochę czasu w otoczeniu śniących i ich tradycji, był dla niej doskonały. Mogła wykazać się wiedzą, opowiedzieć o pewnych rzeczach, po prostu pokazać to, co mieli wspaniałego. A tradycje świąteczne były naprawdę bogate.
Razem z Vivian rozmyślały, dokąd się udać, aż zdecydowały się na Sztokholm. Yas kusiło też Oslo, które znała całkiem dobrze, ale wypad do Szwecji mógł się wydać ciekawszy.
Gdy były na miejscu, zostało im wtopić się w tłum. Chociaż to Yas znała się lepiej na świecie śniących, to Vivian mogła lepiej wpasować się w urodę Skandynawów. Ironia losu, ale jej nie przeszkadzało to w żadnym stopniu.
- Nie byłam – przyznała. - Dlatego mam to – wyciągnęła z torby przewodnik po mieście.
- Może się przydać – zauważyła.
- Mamy czas, możemy sobie pospacerować po Starówce – zerknęła na mapę.
Na uwagę o dekoracjach, uśmiechnęła się.
- Tak, wszystko pięknie wygląda – przyznała. - Chrześcijanie mają bogate tradycje świąteczne. Mam wrażenie, że o tej porze nie jest ważne to, w co wierzymy, ale to, jak spędzamy dany nam czas. Spotkania z bliskimi, przygotowanie podarków dla nich, są jak u nas – zauważyła.
Dała się pociągnąć ku straganów, gdzie mogły już tylko nacieszyć swoje oczy pięknymi rzeczami.
- Grzane wino to podstawa – zaśmiała się cicho. - Spróbujemy tu wielu smakołyków – była o tym przekonana.
- Pierniki, ciasta, do wyboru do koloru – powiedziała wesoło.
- Lubię też świąteczne piosenki, nadają klimat – akurat gdzieś z głośników leciało „Last Christmas”. - Chociaż tradycje tutaj są częściowo podobne do naszych, nie wszystko się pokrywa. Dużo inaczej byłoby w jakiś innym europejskim kraju – powiedziała, zatrzymując się przy kramie z ozdobami na choinkę.
- Piękna robota – zachwycała się Yasmin.
Panna Forfang była wychowywana w Midgardzie, dlatego doskonale znała kulturę i zwyczaje galdrów, ale posiadała też wiedzę o świecie śniących, sama przecież należała do tej grupy. Kiedy studiowała w Oslo, doskonale wpasowała się w świat takich, jak ona. Z tym, że wiedziała o wiele więcej o otaczającym ich świecie. Radziła sobie z urządzeniami, których używano i wiedziała, co do czego służy. Mogła wtopić się w tłum bez problemu.
Pomysł, by spędzić trochę czasu w otoczeniu śniących i ich tradycji, był dla niej doskonały. Mogła wykazać się wiedzą, opowiedzieć o pewnych rzeczach, po prostu pokazać to, co mieli wspaniałego. A tradycje świąteczne były naprawdę bogate.
Razem z Vivian rozmyślały, dokąd się udać, aż zdecydowały się na Sztokholm. Yas kusiło też Oslo, które znała całkiem dobrze, ale wypad do Szwecji mógł się wydać ciekawszy.
Gdy były na miejscu, zostało im wtopić się w tłum. Chociaż to Yas znała się lepiej na świecie śniących, to Vivian mogła lepiej wpasować się w urodę Skandynawów. Ironia losu, ale jej nie przeszkadzało to w żadnym stopniu.
- Nie byłam – przyznała. - Dlatego mam to – wyciągnęła z torby przewodnik po mieście.
- Może się przydać – zauważyła.
- Mamy czas, możemy sobie pospacerować po Starówce – zerknęła na mapę.
Na uwagę o dekoracjach, uśmiechnęła się.
- Tak, wszystko pięknie wygląda – przyznała. - Chrześcijanie mają bogate tradycje świąteczne. Mam wrażenie, że o tej porze nie jest ważne to, w co wierzymy, ale to, jak spędzamy dany nam czas. Spotkania z bliskimi, przygotowanie podarków dla nich, są jak u nas – zauważyła.
Dała się pociągnąć ku straganów, gdzie mogły już tylko nacieszyć swoje oczy pięknymi rzeczami.
- Grzane wino to podstawa – zaśmiała się cicho. - Spróbujemy tu wielu smakołyków – była o tym przekonana.
- Pierniki, ciasta, do wyboru do koloru – powiedziała wesoło.
- Lubię też świąteczne piosenki, nadają klimat – akurat gdzieś z głośników leciało „Last Christmas”. - Chociaż tradycje tutaj są częściowo podobne do naszych, nie wszystko się pokrywa. Dużo inaczej byłoby w jakiś innym europejskim kraju – powiedziała, zatrzymując się przy kramie z ozdobami na choinkę.
- Piękna robota – zachwycała się Yasmin.
Vivian Sørensen
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sro 30 Mar - 23:56
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak wyglądałyby jej święta, gdyby straciła rodzinę. Nie należała do najbardziej wylewnych osób, a jednak dla swoich bliskich zrobiłaby wszystko. Gdyby została sama, jej życie przestałoby mieć sens; nawet do pracy nie mogłaby wrócić, bo za bardzo kojarzyłoby jej się z rodziną. Miejmy więc nadzieję, że nikomu nic złego się nie stanie.
Tymczasem nastroje kobiet były bardzo dobre, Vivian aż ściskało z podekscytowania nowościami, a Yasmin jeszcze jej wtórowała - widać, że bardzo dobrze czuła się wśród śniących. Z jednej strony zazdrościła jej tego obycia zarówno wśród galdrów, jak i śniących, ale z drugiej za nic nie zamieniłaby swojej magii; była jej nieodłączną częścią, wolałaby umrzeć, niż ją stracić. Tym bardziej ceniła przyjaciółkę, która radziła sobie doskonale bez magii, a która dodatkowo ogarniała ich świat na tyle, że swobodnie żyła w magicznym mieście.
- Wow, mogę zobaczyć? - zapytała, wyciągając rękę po przewodnik. Wertowała strony i próbowała się połapać w treści - miasta śniących nie różniły się aż tak bardzo od Midgardu, z tego co zauważyła ludzie bez magii polegali na tak zwanej "technologii", a ich kreatywność zaskakiwała blondynkę. - Dobrze pomyślane.
Kiwnęła głową, bo spacer po starówce brzmiał zachęcająco. Będzie mogła przyjrzeć się ludziom, zaobserwować ich zachowanie i zwyczaje.
- Chrześcijaństwo? - zapytała, nie widząc co dokładnie ma na myśli. Trzeba tu przyznać, że jej wiedza o śniących była znikoma i potrafiła rozpoznać jedynie podobieństwa względem ich świata; z nazywaniem już gorzej.
- Czyli u śniących święta również przebiegają w miłej, rodzinnej atmosferze? - dopytała jeszcze, bo z pozoru tak to wyglądało, ale kto wie, czy w szafie nie czai się jakiś trup? Podarki również brzmiały znajomo, aż przez moment poczuła chęć, żeby doświadczyć raz takich typowo ludzkich świąt. Może kiedyś?
- Nie mogę się doczekać, aż spróbuję tych pyszności. Co najpierw? - zapytała przyjaciółki, bo skoro miała większe doświadczenie, to pozwoliła jej wybrać ich pierwszy przysmak. I zdecydowanie muszą się rozejrzeć za grzanym winem.
Przysłuchała się też piosence, która leciała w tle i zmarszczyła czoło.
- Jak oni to puszczają? - zapytała zdezorientowana, nie widząc żadnego konkretnego urządzenia. Melodia bardzo przypadła jej do gustu i po chwili już bujała się w rytmie.
- Myślisz, że to rękodzieła? Chciałabym znaleźć jakąś ozdobę, żeby powiesić ją nad łóżkiem - rozglądała się w poszukiwaniu czegoś pięknego, a jednocześnie czegoś pasującego do jej skromnego pokoju. Byłoby miło mieć jakiś "ludzki" akcent, na dowód, że ich mała wyprawa się udała.
Tymczasem nastroje kobiet były bardzo dobre, Vivian aż ściskało z podekscytowania nowościami, a Yasmin jeszcze jej wtórowała - widać, że bardzo dobrze czuła się wśród śniących. Z jednej strony zazdrościła jej tego obycia zarówno wśród galdrów, jak i śniących, ale z drugiej za nic nie zamieniłaby swojej magii; była jej nieodłączną częścią, wolałaby umrzeć, niż ją stracić. Tym bardziej ceniła przyjaciółkę, która radziła sobie doskonale bez magii, a która dodatkowo ogarniała ich świat na tyle, że swobodnie żyła w magicznym mieście.
- Wow, mogę zobaczyć? - zapytała, wyciągając rękę po przewodnik. Wertowała strony i próbowała się połapać w treści - miasta śniących nie różniły się aż tak bardzo od Midgardu, z tego co zauważyła ludzie bez magii polegali na tak zwanej "technologii", a ich kreatywność zaskakiwała blondynkę. - Dobrze pomyślane.
Kiwnęła głową, bo spacer po starówce brzmiał zachęcająco. Będzie mogła przyjrzeć się ludziom, zaobserwować ich zachowanie i zwyczaje.
- Chrześcijaństwo? - zapytała, nie widząc co dokładnie ma na myśli. Trzeba tu przyznać, że jej wiedza o śniących była znikoma i potrafiła rozpoznać jedynie podobieństwa względem ich świata; z nazywaniem już gorzej.
- Czyli u śniących święta również przebiegają w miłej, rodzinnej atmosferze? - dopytała jeszcze, bo z pozoru tak to wyglądało, ale kto wie, czy w szafie nie czai się jakiś trup? Podarki również brzmiały znajomo, aż przez moment poczuła chęć, żeby doświadczyć raz takich typowo ludzkich świąt. Może kiedyś?
- Nie mogę się doczekać, aż spróbuję tych pyszności. Co najpierw? - zapytała przyjaciółki, bo skoro miała większe doświadczenie, to pozwoliła jej wybrać ich pierwszy przysmak. I zdecydowanie muszą się rozejrzeć za grzanym winem.
Przysłuchała się też piosence, która leciała w tle i zmarszczyła czoło.
- Jak oni to puszczają? - zapytała zdezorientowana, nie widząc żadnego konkretnego urządzenia. Melodia bardzo przypadła jej do gustu i po chwili już bujała się w rytmie.
- Myślisz, że to rękodzieła? Chciałabym znaleźć jakąś ozdobę, żeby powiesić ją nad łóżkiem - rozglądała się w poszukiwaniu czegoś pięknego, a jednocześnie czegoś pasującego do jej skromnego pokoju. Byłoby miło mieć jakiś "ludzki" akcent, na dowód, że ich mała wyprawa się udała.
Yasmin Forfang
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sob 9 Kwi - 11:50
Yasmin ForfangŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Oslo, Norwegia
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Zawód : florystka w kwiaciarni Rosenkrantzów i projektantka biżuterii
Wykształcenie : średnie
Totem : gronostaj
Atuty : odporny (I), opiekun roślin (II)
Statystyki : charyzma: 12 / flora i fauna: 18 / medycyna: 10 / kreatywność: 15 / sprawność fizyczna: 13 / wiedza ogólna: 12
Yas pokiwała głową i pokazała przyjaciółce plan.
- Jesteśmy tutaj – wskazała na jeden z punktów.
Mogły się swobodnie rozejrzeć i pospacerować. Yasmin miała nawet ochotę coś kupić, bo strasznie lubiła tę atmosferę i ozdoby i wszystko – dosłownie.
Zapytana o chrześcijaństwo, pokiwała głową.
- To taka duża, monoteistyczna religia. Jest wiele odłamów, chociaż na tym się nie znam za dobrze. Mimo wszystko wychowałam się w Midgardzie – uśmiechnęła się. Dla niej nie istniało inne wyznanie. - Moja matka wierzyła jeszcze w coś innego, ale to długa historia – jej matka była Hinduską, wychowaną w Anglii, lecz mimo to… no powiedzmy, że życie religijne rodziny Yas było mocno skomplikowane.
Panna Forfang dość dobrze znała świat śniących, jednak nie na wszystkie pytania mogła odpowiedzieć. Wszystko zależało od ich trudności. Uczyła się w szkole dla takich jak ona, wiedziała więc sporo o obu światach – magicznym i niemagicznym, a także mieszkała wśród ludzi, którzy nie mieli styczności z darem galdrów. Poznała jak to jest, chętnie się też dzieliła tą wiedzą.
- Tak, święta obchodzi się rodzinnie. To czas do spotkań z bliskimi. W zależności od tego, gdzie się mieszka, przygotowuje się tradycyjne dania, kupuje prezenty, śpiewa się piosenki i pieśni – zapachy jakie je otaczały były tak przyjemne, że chciała spróbować wielu przysmaków, ale jej zawartość portfela był dość skromny, taka prawda.
- Pierniki! - zdecydowała. Przystanęły obok stoiska z ozdobionymi lukrem ciastkami, po czym kupiła dla siebie i Vivian po jednym, dużym wypieku.
- Częstuj się – sama odgryzła kawałeczek i na jej twarzy pojawił się błogi wyraz. Yas uwielbiała smakować potraw i wypieków, jeśli tylko miała ku temu okazję. Nawet jeśli wiele było tych samych lub podobnych, wydawało jej się, że każdy miał własny sekret i tajne składniki.
- O ja…. - zerknęła na to, co mieli obok. - Sernik kawowy! - powiedziała to z uczuciem uwielbienia.
- Jeśli takiego nie jadłaś, to musisz spróbować! - zachęciła panna Forfang.
Sama wdychała błogi zapach wypieków i nuciła cicho piosenki.
- Mają albo radia, albo po prostu system nagłośnienia, który obejmuje duży teren. To znaczy, że używają głośników i wzmacniaczy dźwięków – zero magii, ale cóż, człowiek nie mający pewnego daru radzili sobie jak mogli.
Yasmin miała w mieszkaniu stare radio ojca, które odbierało stacje radiowe z magicznego i niemagicznego świata skandynawskiego. Niejednokrotnie nadawali tam piosenki w różnych językach, także hity w obcych językach. Angielskie korzenie Yas, pomagały jej w dogadaniu się z innymi, czy rozumieniem piosenek chociażby.
- Tak sądzę – powiedziała. - Spójrz – wskazała na kartkę z danymi o produkcji.
- I jak pięknie się mienią paletą barw – zapewne mówiła o brokacie, którym pokryte było kilka ozdób. Zero magii, a jednak ta była obecna w tym, co widziały. Chodziło po prostu o inne znaczenie tego słowa. Niemagiczni radzili sobie jak mogli. Człowiek to naprawdę zdolna istota.
- Jesteśmy tutaj – wskazała na jeden z punktów.
Mogły się swobodnie rozejrzeć i pospacerować. Yasmin miała nawet ochotę coś kupić, bo strasznie lubiła tę atmosferę i ozdoby i wszystko – dosłownie.
Zapytana o chrześcijaństwo, pokiwała głową.
- To taka duża, monoteistyczna religia. Jest wiele odłamów, chociaż na tym się nie znam za dobrze. Mimo wszystko wychowałam się w Midgardzie – uśmiechnęła się. Dla niej nie istniało inne wyznanie. - Moja matka wierzyła jeszcze w coś innego, ale to długa historia – jej matka była Hinduską, wychowaną w Anglii, lecz mimo to… no powiedzmy, że życie religijne rodziny Yas było mocno skomplikowane.
Panna Forfang dość dobrze znała świat śniących, jednak nie na wszystkie pytania mogła odpowiedzieć. Wszystko zależało od ich trudności. Uczyła się w szkole dla takich jak ona, wiedziała więc sporo o obu światach – magicznym i niemagicznym, a także mieszkała wśród ludzi, którzy nie mieli styczności z darem galdrów. Poznała jak to jest, chętnie się też dzieliła tą wiedzą.
- Tak, święta obchodzi się rodzinnie. To czas do spotkań z bliskimi. W zależności od tego, gdzie się mieszka, przygotowuje się tradycyjne dania, kupuje prezenty, śpiewa się piosenki i pieśni – zapachy jakie je otaczały były tak przyjemne, że chciała spróbować wielu przysmaków, ale jej zawartość portfela był dość skromny, taka prawda.
- Pierniki! - zdecydowała. Przystanęły obok stoiska z ozdobionymi lukrem ciastkami, po czym kupiła dla siebie i Vivian po jednym, dużym wypieku.
- Częstuj się – sama odgryzła kawałeczek i na jej twarzy pojawił się błogi wyraz. Yas uwielbiała smakować potraw i wypieków, jeśli tylko miała ku temu okazję. Nawet jeśli wiele było tych samych lub podobnych, wydawało jej się, że każdy miał własny sekret i tajne składniki.
- O ja…. - zerknęła na to, co mieli obok. - Sernik kawowy! - powiedziała to z uczuciem uwielbienia.
- Jeśli takiego nie jadłaś, to musisz spróbować! - zachęciła panna Forfang.
Sama wdychała błogi zapach wypieków i nuciła cicho piosenki.
- Mają albo radia, albo po prostu system nagłośnienia, który obejmuje duży teren. To znaczy, że używają głośników i wzmacniaczy dźwięków – zero magii, ale cóż, człowiek nie mający pewnego daru radzili sobie jak mogli.
Yasmin miała w mieszkaniu stare radio ojca, które odbierało stacje radiowe z magicznego i niemagicznego świata skandynawskiego. Niejednokrotnie nadawali tam piosenki w różnych językach, także hity w obcych językach. Angielskie korzenie Yas, pomagały jej w dogadaniu się z innymi, czy rozumieniem piosenek chociażby.
- Tak sądzę – powiedziała. - Spójrz – wskazała na kartkę z danymi o produkcji.
- I jak pięknie się mienią paletą barw – zapewne mówiła o brokacie, którym pokryte było kilka ozdób. Zero magii, a jednak ta była obecna w tym, co widziały. Chodziło po prostu o inne znaczenie tego słowa. Niemagiczni radzili sobie jak mogli. Człowiek to naprawdę zdolna istota.
Vivian Sørensen
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Pią 15 Kwi - 0:56
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Z zaciekawieniem pochłaniała każdy najmniejszy szczegół, każde odstępstwo od normy, każdą interesującą osobę - nigdy nie przyszło jej do głowy, by kogoś dyskryminować tylko dlatego, że nie posiada magii i żyje inaczej.
Wymruczała coś niezrozumiałego, gdy zaglądała na przewodnik. W pełni ufała Yasmin, że się nie zgubią, ale sama też mniej więcej wiedziała, w którym kierunku powinny się udać.
- Jeden Bóg? Jakim cudem sam by to wszystko ogarnął? - mruknęła bardziej do siebie, niż do przyjaciółki. Nie negowała niczyjej religii, ale jeśli miał być tylko jeden Bóg, to chyba był strasznie samotny? Ich religia była zdecydowanie bardziej różnorodna i według Vivian miała więcej sensu, choć tak naprawdę nie mogła się wypowiadać, bo niewiele wiedziała o chrześcijaństwie. Może wcale nie była taka bezsensowna, skoro miała tyle popleczników?
- Chętnie ją kiedyś usłyszę - zapewniła, bo może faktycznie przy obecnym świątecznym spacerze nie było miejsca na taką opowieść, to później, nawet w mieszkaniu, gdy wrócą i będą odpoczywać, Yasmin może ją uraczyć opowieścią o wierze swoich rodziców.
I tak, domyślała się, że jej przyjaciółka nie jest wszechwiedząca i nie zna wszystkich odpowiedzi o życiu śniących, ale i tak traktowała ją jako swoistą encyklopedię, gdyż jej wiedza na ten temat była marna.
- Och, to w zasadzie podobnie jak my - zauważyła z zadowoleniem, jakby miało to sugerować, że w gruncie rzeczy wcale się nie różnili. Jej rozmyślania szybko przesłoniły jednak pierniki i inne pyszności, które stały przed nią na stoisku i wręcz prosiły się o spróbowanie. Uśmiechnęła się szeroko, widząc entuzjazm swojej towarzyszki - to miłe, że obie podobnie doświadczały tej wycieczki.
Podziękowała za kupionego jej piernika i odgryzła kawałek; smakował podobnie jak większość tych, które już jadła w swoim życiu, czyli bardzo przyjemnie. Po chwili przeszły do dalszych wypieków i zwróciła uwagę na sernik kawowy - o ile dobrze pamiętała, jadła zwykły sernik, ale nie kawowy, wobec tego kupiła po jednym kawałku.
- Mm, faktycznie dobry - musiała przyznać, że mieli tu wiele dobrych rzeczy i przynajmniej na tym stoisku nie robili jedzenia na 'odwal się'.
- Niesamowite - otworzyła szerzej oczy na te rewelacje. Bez magii stworzyli system, który pozwalał na puszczanie muzyki na otwartym terenie - czy to nie jest pomysłowe? Na pewno nie brakowało im kreatywności i być może próbowali sobie tym zrekompensować brak magii? Podświadomie oczywiście, bo nawet o niej nie wiedzieli.
- To jest piękne! Jak myślisz? - zapytała, wpatrując się w kryształową dekorację. Wszystkie elementy tworzyły całość, która uderzała w jej duszę. Wzięła przedmiot do ręki i skierowała go w stronę słońca, by obejrzeć go w pełnej krasie.
Wymruczała coś niezrozumiałego, gdy zaglądała na przewodnik. W pełni ufała Yasmin, że się nie zgubią, ale sama też mniej więcej wiedziała, w którym kierunku powinny się udać.
- Jeden Bóg? Jakim cudem sam by to wszystko ogarnął? - mruknęła bardziej do siebie, niż do przyjaciółki. Nie negowała niczyjej religii, ale jeśli miał być tylko jeden Bóg, to chyba był strasznie samotny? Ich religia była zdecydowanie bardziej różnorodna i według Vivian miała więcej sensu, choć tak naprawdę nie mogła się wypowiadać, bo niewiele wiedziała o chrześcijaństwie. Może wcale nie była taka bezsensowna, skoro miała tyle popleczników?
- Chętnie ją kiedyś usłyszę - zapewniła, bo może faktycznie przy obecnym świątecznym spacerze nie było miejsca na taką opowieść, to później, nawet w mieszkaniu, gdy wrócą i będą odpoczywać, Yasmin może ją uraczyć opowieścią o wierze swoich rodziców.
I tak, domyślała się, że jej przyjaciółka nie jest wszechwiedząca i nie zna wszystkich odpowiedzi o życiu śniących, ale i tak traktowała ją jako swoistą encyklopedię, gdyż jej wiedza na ten temat była marna.
- Och, to w zasadzie podobnie jak my - zauważyła z zadowoleniem, jakby miało to sugerować, że w gruncie rzeczy wcale się nie różnili. Jej rozmyślania szybko przesłoniły jednak pierniki i inne pyszności, które stały przed nią na stoisku i wręcz prosiły się o spróbowanie. Uśmiechnęła się szeroko, widząc entuzjazm swojej towarzyszki - to miłe, że obie podobnie doświadczały tej wycieczki.
Podziękowała za kupionego jej piernika i odgryzła kawałek; smakował podobnie jak większość tych, które już jadła w swoim życiu, czyli bardzo przyjemnie. Po chwili przeszły do dalszych wypieków i zwróciła uwagę na sernik kawowy - o ile dobrze pamiętała, jadła zwykły sernik, ale nie kawowy, wobec tego kupiła po jednym kawałku.
- Mm, faktycznie dobry - musiała przyznać, że mieli tu wiele dobrych rzeczy i przynajmniej na tym stoisku nie robili jedzenia na 'odwal się'.
- Niesamowite - otworzyła szerzej oczy na te rewelacje. Bez magii stworzyli system, który pozwalał na puszczanie muzyki na otwartym terenie - czy to nie jest pomysłowe? Na pewno nie brakowało im kreatywności i być może próbowali sobie tym zrekompensować brak magii? Podświadomie oczywiście, bo nawet o niej nie wiedzieli.
- To jest piękne! Jak myślisz? - zapytała, wpatrując się w kryształową dekorację. Wszystkie elementy tworzyły całość, która uderzała w jej duszę. Wzięła przedmiot do ręki i skierowała go w stronę słońca, by obejrzeć go w pełnej krasie.
Yasmin Forfang
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Wto 10 Maj - 11:31
Yasmin ForfangŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Oslo, Norwegia
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Zawód : florystka w kwiaciarni Rosenkrantzów i projektantka biżuterii
Wykształcenie : średnie
Totem : gronostaj
Atuty : odporny (I), opiekun roślin (II)
Statystyki : charyzma: 12 / flora i fauna: 18 / medycyna: 10 / kreatywność: 15 / sprawność fizyczna: 13 / wiedza ogólna: 12
- Też się nad tym zastanawiałam – Yasmin nie potrafiła sobie wyobrazić tego, w jaki sposób można było ogarnąć to wszystko, co istniało w pojedynkę. Jej matka wierzyła w coś innego niż ona, ale w jej kulturze także występowało wielu bogów. Ale co kultura, to obyczaj, najwyraźniej było to potrzebne. Nie oceniała nikogo i nie naśmiewała się z wierzeń innych osób. Ważne, że wszyscy żyli w pokoju i nikt nie robił problemu.
- Nasze kultury mają w sobie wiele podobieństw – powiedziała panna Forfang. - A to, co jest inne, można śmiało podpiąć jako ciekawostki dla zainteresowanych – uśmiechnęła się.
- Najwspanialsze jest to, że można spędzić ten czas z bliskimi i cieszyć się tymi chwilami szczęścia, które są nam dane – nadal się uśmiechała, ale w jej oczach zamigotał smutek. Dlaczego? Ponieważ nie miała rodziców, z którymi mogłaby cieszyć się świętami, nie miała też bardzo bliskiej rodziny, gdyż nie interesowano się nią, a zapewne większość nie wiedziała nawet o jej istnieniu. Miała dalszych krewnych, z którymi utrzymywała kontakt, jednak nie mogła im zawracać głowy przez cały czas, nie wypadało. Na szczęście miała przyjaciół, z którymi mogła spędzić wolny czas.
- Każdy zdaje się korzystać z talentów, które są mu dane. Mieszkałam przez pewien czas z osobami, które nie posiadają magii i nie mają nawet o niej pojęcia. Zaskakujące, jak potrafią sobie poradzić w trudnej sytuacji. Niesamowite jest to, jak wiele można zrobić dzięki otwartemu umysłowi. Najgorsze są jednak podróże, bo trzeba spędzić na nich wiele czasu. Nie można się przenieść z miejsca na miejsce tak szybko jak u nas – Yasmin miała okazję się przekonać, jakie to męczące. Galdrowie mieli o wiele łatwiej i nawet śniący, którzy wiedzieli o magii, potrafili sobie jakoś poradzić.
- Ciekawe jest to wszystko. Można opowiadać i opowiadać. Jak to mówią: każdy orze, jak może – ano właśnie. - Człowiek się napracuje, ale powiem ci, że warto – Yasmin musiała się nauczyć życia bez obudzonego talentu magicznego, rozumiała o wiele lepiej świat niemagiczny od wielu osób. Nie tylko sama nie mogła polegać na darze, ale także żyła przez pewien czas wśród tych, którzy o magii nie wiedzieli. Stąd wzięła się jej zaradność i wiedza. Kto wie, może gdyby była bardziej wykształcona, mogłaby pracować jako doradca w sprawach śniących czy niemagicznych.
- Cudowne są te wynalazki – odparła wesoło. - Przynajmniej można sobie jakoś radzić. Nie jest to może działanie w stu procentach skuteczne, bo wszystko się psuje od czasu do czasu, ale naprawdę jest przydatne i pozwala na bardzo wiele – kiedy Vivian zaczęła oglądać dekoracje, Yasmin przystanęła obok i przyjrzała się ozdobie.
- Piękne – przyznała. - Niesamowite jest to, jak cudownie odbija promienie słoneczne. Uważam, że to doskonały wybór – powiedziała zgodnie z prawdą.
Sama zaczęła przeglądać inne rzeczy i natknęła się na szklane kwiaty. Yas kochała rośliny, a te żywe najmocniej, jednak takie ozdoby podobały się jej. Były trwałe, o ile coś ich nie zniszczyło. Jeden upadek i mogło być po nich, ale cieszyły oko.
- Według wielu, prezenty przynosi Mikołaj. Taki gościu przy kości, z długą białą brodą, ubrany w czerwień. Podróżuje saniami, które ciągną renifery. Ma ze sobą wór pełen podarków i nocą zostawia je pod choinką – mówiła, patrząc na pozostałe rzeczy. Postanowiła kupić te szklane ozdoby i zastanawiała się jeszcze nad czymś, ale póki co, nic nie przykuło jej uwagi. Zresztą patrzyła też na ceny. Miała ograniczone środki, a było jeszcze co oglądać.
- Nasze kultury mają w sobie wiele podobieństw – powiedziała panna Forfang. - A to, co jest inne, można śmiało podpiąć jako ciekawostki dla zainteresowanych – uśmiechnęła się.
- Najwspanialsze jest to, że można spędzić ten czas z bliskimi i cieszyć się tymi chwilami szczęścia, które są nam dane – nadal się uśmiechała, ale w jej oczach zamigotał smutek. Dlaczego? Ponieważ nie miała rodziców, z którymi mogłaby cieszyć się świętami, nie miała też bardzo bliskiej rodziny, gdyż nie interesowano się nią, a zapewne większość nie wiedziała nawet o jej istnieniu. Miała dalszych krewnych, z którymi utrzymywała kontakt, jednak nie mogła im zawracać głowy przez cały czas, nie wypadało. Na szczęście miała przyjaciół, z którymi mogła spędzić wolny czas.
- Każdy zdaje się korzystać z talentów, które są mu dane. Mieszkałam przez pewien czas z osobami, które nie posiadają magii i nie mają nawet o niej pojęcia. Zaskakujące, jak potrafią sobie poradzić w trudnej sytuacji. Niesamowite jest to, jak wiele można zrobić dzięki otwartemu umysłowi. Najgorsze są jednak podróże, bo trzeba spędzić na nich wiele czasu. Nie można się przenieść z miejsca na miejsce tak szybko jak u nas – Yasmin miała okazję się przekonać, jakie to męczące. Galdrowie mieli o wiele łatwiej i nawet śniący, którzy wiedzieli o magii, potrafili sobie jakoś poradzić.
- Ciekawe jest to wszystko. Można opowiadać i opowiadać. Jak to mówią: każdy orze, jak może – ano właśnie. - Człowiek się napracuje, ale powiem ci, że warto – Yasmin musiała się nauczyć życia bez obudzonego talentu magicznego, rozumiała o wiele lepiej świat niemagiczny od wielu osób. Nie tylko sama nie mogła polegać na darze, ale także żyła przez pewien czas wśród tych, którzy o magii nie wiedzieli. Stąd wzięła się jej zaradność i wiedza. Kto wie, może gdyby była bardziej wykształcona, mogłaby pracować jako doradca w sprawach śniących czy niemagicznych.
- Cudowne są te wynalazki – odparła wesoło. - Przynajmniej można sobie jakoś radzić. Nie jest to może działanie w stu procentach skuteczne, bo wszystko się psuje od czasu do czasu, ale naprawdę jest przydatne i pozwala na bardzo wiele – kiedy Vivian zaczęła oglądać dekoracje, Yasmin przystanęła obok i przyjrzała się ozdobie.
- Piękne – przyznała. - Niesamowite jest to, jak cudownie odbija promienie słoneczne. Uważam, że to doskonały wybór – powiedziała zgodnie z prawdą.
Sama zaczęła przeglądać inne rzeczy i natknęła się na szklane kwiaty. Yas kochała rośliny, a te żywe najmocniej, jednak takie ozdoby podobały się jej. Były trwałe, o ile coś ich nie zniszczyło. Jeden upadek i mogło być po nich, ale cieszyły oko.
- Według wielu, prezenty przynosi Mikołaj. Taki gościu przy kości, z długą białą brodą, ubrany w czerwień. Podróżuje saniami, które ciągną renifery. Ma ze sobą wór pełen podarków i nocą zostawia je pod choinką – mówiła, patrząc na pozostałe rzeczy. Postanowiła kupić te szklane ozdoby i zastanawiała się jeszcze nad czymś, ale póki co, nic nie przykuło jej uwagi. Zresztą patrzyła też na ceny. Miała ograniczone środki, a było jeszcze co oglądać.
Vivian Sørensen
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sob 14 Maj - 0:14
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Być może nigdy nie uda jej się pojąć złożoności wiary śniących, ale nie było to jej celem. Oczywiście ciekawie usłyszeć o całkowicie innym postrzeganiu świata, właśnie w formie ciekawostki. Mimo podobieństw życia galdrów i śniących bardzo się różniły, a nigdy nie wnikała za bardzo w ich przyzwyczajenia czy technologię, więc teraz nie miała o niczym zielonego pojęcia. Nowe wiadomości były ekscytujące i przyjmowała je z zaciekawieniem, ale traktowała to wyłącznie jako przygodę, bo koniec końców każde z nich wróci do swojego życia, swojej wiary i swojej kultury.
- To trochę smutne, że żyjemy ze śniącymi praktycznie po sąsiedzku, a tak mało o nich wiem - zauważyła z chwilową zadumą. Czy zamierzała to zmienić? Nie, na co dzień nie miała czasu ani chęci, żeby uczyć się od podstaw życia śniących. Pewnie, gdyby była zmuszona wśród nich zamieszkać, wtedy dowiedziałaby się wszystkiego, natomiast obracając się w skrajnie różnym środowisku, nie ma szans na jakieś przyjaźnie. Yasmin stanowiła wyjątek ze względu, że sama mieszkała w Midgardzie i doskonale odnajdywała się w życiu i kulturze galdrów.
- Tak, to najwspanialsze w świętach... jakby czas się nagle zatrzymał i uświadomił dużej części społeczeństwa, że rodzina jest najważniejsza - uśmiechnęła się do siebie, czując przypływ rozczulenia, gdy tylko pomyślała o swoich bliskich.
Yasmin nie miała rodziny, ale przyjaciele pełnili tę funkcję, więc miała nadzieję, że jej słowa nie sprawią jej przykrości ani nie wywołają bolesnych wspomnień.
- To jak wygląda u nich transport? - zapytała z ciekawością, nigdy wcześniej nie rozważając takich kwestii. Skoro już tutaj była, w świecie śniących, próbując poznać ich bliżej, chłonęła każdy kawałek wiedzy.
- Żałujesz czasami, że nie jesteś zwykłą śniącą? Nie mającą pojęcia o magii? - może to głupie pytanie, ale domyślała się, że żyjąc w mieście pełnym magii, a samej nie mogąc czarować, mogła popaść w jakieś kompleksy albo – co gorsza – depresję. Czasami nieświadomość jest lepsza, choć w pewnych aspektach trudniejsza, dlatego była ciekawa punktu widzenia przyjaciółki.
Swoją drogą uważała za urocze jej entuzjastyczne opowiadanie o pracy i życiu śniących, a przecież sama miała dokładnie taki sam potencjał, może nie w każdym kierunku, ale zawsze.
- I każdy tutaj jest wynalazcą? Czy potrzebne są odpowiednie nauki w Instytutach? - dopytała, zastanawiając się, czy ich edukacja wygląda podobnie, jak u galdrów i w jakich kierunkach mogą się specjalizować.
- Dobry wybór - spojrzała na szklane kwiaty, które przykuły oko Yas. Sama podała przedmiot sprzedawcy, by spakował szczelnie dekorację - w drodze mogłoby się potłuc. Zapłaciła wcześniej przygotowaną gotówką, przez chwilę oglądając z uwagą banktnot.
- Dlaczego właśnie on? - zapytała, choć możliwe, że Yasmin nie znała odpowiedzi, w końcu nie była ekspertką od historii wszystkich tradycji, a Vi nie oczekiwała od niej rzetelnej relacji, bo przecież sama mogła sobie później o tym poczytać. Ale kto wie, może jednak przyjaciółka ją zaskoczy swoją wiedzą.
- To trochę smutne, że żyjemy ze śniącymi praktycznie po sąsiedzku, a tak mało o nich wiem - zauważyła z chwilową zadumą. Czy zamierzała to zmienić? Nie, na co dzień nie miała czasu ani chęci, żeby uczyć się od podstaw życia śniących. Pewnie, gdyby była zmuszona wśród nich zamieszkać, wtedy dowiedziałaby się wszystkiego, natomiast obracając się w skrajnie różnym środowisku, nie ma szans na jakieś przyjaźnie. Yasmin stanowiła wyjątek ze względu, że sama mieszkała w Midgardzie i doskonale odnajdywała się w życiu i kulturze galdrów.
- Tak, to najwspanialsze w świętach... jakby czas się nagle zatrzymał i uświadomił dużej części społeczeństwa, że rodzina jest najważniejsza - uśmiechnęła się do siebie, czując przypływ rozczulenia, gdy tylko pomyślała o swoich bliskich.
Yasmin nie miała rodziny, ale przyjaciele pełnili tę funkcję, więc miała nadzieję, że jej słowa nie sprawią jej przykrości ani nie wywołają bolesnych wspomnień.
- To jak wygląda u nich transport? - zapytała z ciekawością, nigdy wcześniej nie rozważając takich kwestii. Skoro już tutaj była, w świecie śniących, próbując poznać ich bliżej, chłonęła każdy kawałek wiedzy.
- Żałujesz czasami, że nie jesteś zwykłą śniącą? Nie mającą pojęcia o magii? - może to głupie pytanie, ale domyślała się, że żyjąc w mieście pełnym magii, a samej nie mogąc czarować, mogła popaść w jakieś kompleksy albo – co gorsza – depresję. Czasami nieświadomość jest lepsza, choć w pewnych aspektach trudniejsza, dlatego była ciekawa punktu widzenia przyjaciółki.
Swoją drogą uważała za urocze jej entuzjastyczne opowiadanie o pracy i życiu śniących, a przecież sama miała dokładnie taki sam potencjał, może nie w każdym kierunku, ale zawsze.
- I każdy tutaj jest wynalazcą? Czy potrzebne są odpowiednie nauki w Instytutach? - dopytała, zastanawiając się, czy ich edukacja wygląda podobnie, jak u galdrów i w jakich kierunkach mogą się specjalizować.
- Dobry wybór - spojrzała na szklane kwiaty, które przykuły oko Yas. Sama podała przedmiot sprzedawcy, by spakował szczelnie dekorację - w drodze mogłoby się potłuc. Zapłaciła wcześniej przygotowaną gotówką, przez chwilę oglądając z uwagą banktnot.
- Dlaczego właśnie on? - zapytała, choć możliwe, że Yasmin nie znała odpowiedzi, w końcu nie była ekspertką od historii wszystkich tradycji, a Vi nie oczekiwała od niej rzetelnej relacji, bo przecież sama mogła sobie później o tym poczytać. Ale kto wie, może jednak przyjaciółka ją zaskoczy swoją wiedzą.
Yasmin Forfang
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Wto 17 Maj - 12:29
Yasmin ForfangŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Oslo, Norwegia
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Zawód : florystka w kwiaciarni Rosenkrantzów i projektantka biżuterii
Wykształcenie : średnie
Totem : gronostaj
Atuty : odporny (I), opiekun roślin (II)
Statystyki : charyzma: 12 / flora i fauna: 18 / medycyna: 10 / kreatywność: 15 / sprawność fizyczna: 13 / wiedza ogólna: 12
Yasmin zastanowiła się nad słowami przyjaciółki. Miała rację, że magiczni powinni wiedzieć więcej o tych, którzy magii nie posiadali i nie znali jej. To był dość trudny temat. Galdrowie mogliby chyba wiele zyskać na wiedzy śniących, ale oni nie powinni wiedzieć o magii. Świat zachowywał równowagę i jakoś to było.
- Warto się zastanowić nad tym wszystkim. Moja rodzina ze strony matki była podzielona, część to galdrowie, inni zaś to śniący – mówiła. - Znajomość świata niemagicznych jest dla mnie czymś pasjonującym. Lubię o nich słuchać czy czytać. Sama doświadczyłam życia wśród nich, gdzie musiałam ukrywać znajomość czegoś innego. Oni nie znają tego, co my. Magia pojawia się w książkach, ale często nie ma odwzorowania w naszej rzeczywistości – można było poczytać o czarodziejach, ale przeważnie używali różdżek niż słów.
- Na szczęście świat jeszcze docenia rodzinę. I dobrze, to bardzo ważne – Yasmin nie miała może tak szczęśliwych świąt jak inni, ale nie narzekała. Miała dalszych krewnych i przyjaciół. To oni byli dla niej jak familia i bardzo doceniała fakt, że ich ma. Chciała im się za to odwdzięczyć, chociaż nie miała zbyt wielkich możliwości. Może kiedyś się uda.
Kiedy padło słowo transport, uśmiechnęła się.
- Najpopularniejsze są samochody, rowery, pociągi i autobusy. A z kraju do kraju można też latać samolotem. Każdym ktoś kieruje. To dość skomplikowane, bo większość działa na paliwo, trzeba mieć licencję na prowadzenie pojazdu i w ogóle… Długo by opowiadać. Chyba musisz wypożyczyć kilka książek i poczytać o tym – tak będzie najlepiej. Albumy miały zdjęcia, więc można było sobie to wszystko zobaczyć na spokojnie.
- Wiesz, oba światy mają swoje wady i zalety. Ja muszę się więcej natrudzić, by pewne rzeczy zrobić, ale mi to nie przeszkadza. W Oslo musiałam sobie radzić bez udogodnień, które znam i to dla mnie było wyzwaniem. Ja wiem, rozumiem i żyję wśród galdrów. To moje miejsce, nie zamieniłabym tego na coś innego. W moich żyłach płynie magia, tylko się nie przebudziła. Należę do tego samego świata, co ty. Mimo to kultura niemagicznych mnie pasjonuje. Lubię o nich czytać i dowiadywać się czegoś nowego – chętnie pomagała innym w rozeznaniu się w tym, w czym czuła się całkiem nieźle. A jednak należała do świata magii.
- Nie, nie każdy jest wynalazcą – uśmiechnęła się. - Ale wielu to bardzo mądre jednostki, które pracują nad ułatwieniem życia. Szkoły dzielą się na podstawowe, średnie czy wyższe. Nad zawodem uczy się przeważnie w tych ostatnich. Chodzi się przez kilka lat do akademii lub uniwersytetów – Yas też uczęszczała na zajęcia w takiej instytucji, ale o tym Vivian dobrze wiedziała.
Kupiły to, co wpadło im w oku i panna Forfang zaprowadziła przyjaciółkę nieco na ubocze, by mogła przez chwilę popatrzeć na ludzi robiących zakupy i cieszących się atmosferą zbliżających się świąt.
- Nie wiem dlaczego akurat on, ale jest taka stara opowieść o człowieku, który roznosił biednym podarki. Z czasem dodano temu bajkowe elementy, a za jego ojczyznę uznano Finlandię – mówiła z uśmiechem.
- Nie jestem wielką znawczynią tego świata, ale lubię o tym czytać. To, co widziałam na własne oczy sprawiło, że lepiej rozumiem to wszystko, co nas otacza. Poza tym musiałam się nauczyć zwyczajnego życia. Chciałabym być galdrem, ale moja magia się nie uaktywni. Staram się nie czuć się gorsza w naszym świecie, ale chociaż znam wiele słów, nie sprawiają one, że coś się dzieje. Jestem tylko skromną kwiaciarką, która może wkładać we wszystko więcej pracy niż inni. Ale to nic, jakoś się z tym żyje – powiedziała trochę smutnym tonem.
- Warto się zastanowić nad tym wszystkim. Moja rodzina ze strony matki była podzielona, część to galdrowie, inni zaś to śniący – mówiła. - Znajomość świata niemagicznych jest dla mnie czymś pasjonującym. Lubię o nich słuchać czy czytać. Sama doświadczyłam życia wśród nich, gdzie musiałam ukrywać znajomość czegoś innego. Oni nie znają tego, co my. Magia pojawia się w książkach, ale często nie ma odwzorowania w naszej rzeczywistości – można było poczytać o czarodziejach, ale przeważnie używali różdżek niż słów.
- Na szczęście świat jeszcze docenia rodzinę. I dobrze, to bardzo ważne – Yasmin nie miała może tak szczęśliwych świąt jak inni, ale nie narzekała. Miała dalszych krewnych i przyjaciół. To oni byli dla niej jak familia i bardzo doceniała fakt, że ich ma. Chciała im się za to odwdzięczyć, chociaż nie miała zbyt wielkich możliwości. Może kiedyś się uda.
Kiedy padło słowo transport, uśmiechnęła się.
- Najpopularniejsze są samochody, rowery, pociągi i autobusy. A z kraju do kraju można też latać samolotem. Każdym ktoś kieruje. To dość skomplikowane, bo większość działa na paliwo, trzeba mieć licencję na prowadzenie pojazdu i w ogóle… Długo by opowiadać. Chyba musisz wypożyczyć kilka książek i poczytać o tym – tak będzie najlepiej. Albumy miały zdjęcia, więc można było sobie to wszystko zobaczyć na spokojnie.
- Wiesz, oba światy mają swoje wady i zalety. Ja muszę się więcej natrudzić, by pewne rzeczy zrobić, ale mi to nie przeszkadza. W Oslo musiałam sobie radzić bez udogodnień, które znam i to dla mnie było wyzwaniem. Ja wiem, rozumiem i żyję wśród galdrów. To moje miejsce, nie zamieniłabym tego na coś innego. W moich żyłach płynie magia, tylko się nie przebudziła. Należę do tego samego świata, co ty. Mimo to kultura niemagicznych mnie pasjonuje. Lubię o nich czytać i dowiadywać się czegoś nowego – chętnie pomagała innym w rozeznaniu się w tym, w czym czuła się całkiem nieźle. A jednak należała do świata magii.
- Nie, nie każdy jest wynalazcą – uśmiechnęła się. - Ale wielu to bardzo mądre jednostki, które pracują nad ułatwieniem życia. Szkoły dzielą się na podstawowe, średnie czy wyższe. Nad zawodem uczy się przeważnie w tych ostatnich. Chodzi się przez kilka lat do akademii lub uniwersytetów – Yas też uczęszczała na zajęcia w takiej instytucji, ale o tym Vivian dobrze wiedziała.
Kupiły to, co wpadło im w oku i panna Forfang zaprowadziła przyjaciółkę nieco na ubocze, by mogła przez chwilę popatrzeć na ludzi robiących zakupy i cieszących się atmosferą zbliżających się świąt.
- Nie wiem dlaczego akurat on, ale jest taka stara opowieść o człowieku, który roznosił biednym podarki. Z czasem dodano temu bajkowe elementy, a za jego ojczyznę uznano Finlandię – mówiła z uśmiechem.
- Nie jestem wielką znawczynią tego świata, ale lubię o tym czytać. To, co widziałam na własne oczy sprawiło, że lepiej rozumiem to wszystko, co nas otacza. Poza tym musiałam się nauczyć zwyczajnego życia. Chciałabym być galdrem, ale moja magia się nie uaktywni. Staram się nie czuć się gorsza w naszym świecie, ale chociaż znam wiele słów, nie sprawiają one, że coś się dzieje. Jestem tylko skromną kwiaciarką, która może wkładać we wszystko więcej pracy niż inni. Ale to nic, jakoś się z tym żyje – powiedziała trochę smutnym tonem.
Vivian Sørensen
Re: 19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sro 25 Maj - 1:06
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Świat daleki był od ideału, bo w perfekcyjnym świecie galdrowie i śniący żyliby w jedności, niczym bracia, którzy czasami się kłócą, ale zawsze sobie pomogą i pchają się nawzajem do rozwoju. Galdrowie mogliby zrobić użytek z niektórych wynalazków, bo w połączeniu z magią mogłyby być jeszcze lepsze. Z kolei śniący skorzystaliby na pomocy galdrów i magii, więc każda ze stron potencjalnie byłaby zadowolona. W praktyce pewnie nikt nie odważy się na taki ruch w obawie przed prześladowaniem i wojną między galdrami a ludźmi - obecny stan, choć nieidealny, utrzymuje pokój.
- Twoje zainteresowanie światem niemagicznym jest naturalne, jesteś jego częścią, tak samo jak jesteś częścią świata magicznego. Dobrze, że nie zamknęłaś się na jedną stronę, odrzucając całkowicie drugą - jej sytuacja była zgoła inna, należała wyłącznie do jednego świata i była w nim głęboko zakorzeniona, wobec tego ciekawość do śniących w jakiej części występowała, ale nie była istotnym, decydującym czynnikiem. Niemniej doceniała chwile jak ta, kiedy mogła doświadczyć czegoś nowego i bardziej poznać śniących.
Kiwnęła głową, nie skomentowała już kwestii rodziny, żeby nie rozdrapywać ran przyjaciółki, bo czasami pomimo pogodzenia się ze stratą, nadal istnieje zadra, drapiąca wnętrze po poruszeniu tematu pod odpowiednim kątem.
- Taka szkoda, że nie posiadają portali - wtrąciła krótko, jakby z rozmarzeniem, życząc im wszystkiego dobrego, a więc też sprawnego przemieszczania. Te wymienione przez Yas transporty wydawały się zajmować dużo czasu na dalsze dystanse. - Ciekawe jest to, że te ich samochody nie latają. To takie dziwaczne.
Prawdopodobnie śniący powiedzieliby to samo o ich magicznych samochodach. Nie próbowała nawet zrozumieć złożoności ich funkcjonowania, ciężko przyswoić wszystko na raz, a i tak nie miała wystarczająco dużo danych. Przeczytanie książek na ten temat również było mało prawdopodobne, bo pomiędzy pracą i obowiązkami domowymi nie zostawało tak dużo czasu, jak by sobie życzyła i zwykle wolała spędzić czas na przyjemności - miłym towarzystwie, spacerze, a jeśli książce, to takiej porywającej, która przeniesie ją do innego świata.
- W porządku, rozumiem - uśmiechnęła się z lekkim skinieniem głową. Yasmin miała sporo doświadczenia i wiedzy, którą chętnie się dzieliła, a Vi starała się nadążyć, bo choć inteligencji jej nie brakowało, to w tych wszystkich informacjach łatwo się było pogubić.
- To podobnie jak u nas - stwierdziła jeszcze, wyłapując coraz więcej podobieństw; jak na tak skrajnie różne społeczeństwa, mieli bardzo dużo wspólnych mianowników.
Po udanych zakupach przeszły kawałek dalej, żeby znaleźć dobry punkt obserwacyjny i z zainteresowaniem wodziła wzrokiem po ludziach krzątających się po targu.
- Yas, wcale nie jesteś gorsza. Pomyśl o tym inaczej, jesteś wyjątkowa, a fakt, że wkładasz w niektóre czynności więcej pracy tylko potwierdza, że jesteś dobra, pracowita i kochana. Wcale nie potrzebujesz magii, jeśli chcesz użyć zaklęcia, możesz mnie wezwać - od razu postawiła torby i rzuciła się na przyjaciółkę, zamykając ją w serdecznym uścisku. Nie chciała, żeby się smuciła, choć była w stanie zrozumieć jej punkt widzenia.
- Twoje zainteresowanie światem niemagicznym jest naturalne, jesteś jego częścią, tak samo jak jesteś częścią świata magicznego. Dobrze, że nie zamknęłaś się na jedną stronę, odrzucając całkowicie drugą - jej sytuacja była zgoła inna, należała wyłącznie do jednego świata i była w nim głęboko zakorzeniona, wobec tego ciekawość do śniących w jakiej części występowała, ale nie była istotnym, decydującym czynnikiem. Niemniej doceniała chwile jak ta, kiedy mogła doświadczyć czegoś nowego i bardziej poznać śniących.
Kiwnęła głową, nie skomentowała już kwestii rodziny, żeby nie rozdrapywać ran przyjaciółki, bo czasami pomimo pogodzenia się ze stratą, nadal istnieje zadra, drapiąca wnętrze po poruszeniu tematu pod odpowiednim kątem.
- Taka szkoda, że nie posiadają portali - wtrąciła krótko, jakby z rozmarzeniem, życząc im wszystkiego dobrego, a więc też sprawnego przemieszczania. Te wymienione przez Yas transporty wydawały się zajmować dużo czasu na dalsze dystanse. - Ciekawe jest to, że te ich samochody nie latają. To takie dziwaczne.
Prawdopodobnie śniący powiedzieliby to samo o ich magicznych samochodach. Nie próbowała nawet zrozumieć złożoności ich funkcjonowania, ciężko przyswoić wszystko na raz, a i tak nie miała wystarczająco dużo danych. Przeczytanie książek na ten temat również było mało prawdopodobne, bo pomiędzy pracą i obowiązkami domowymi nie zostawało tak dużo czasu, jak by sobie życzyła i zwykle wolała spędzić czas na przyjemności - miłym towarzystwie, spacerze, a jeśli książce, to takiej porywającej, która przeniesie ją do innego świata.
- W porządku, rozumiem - uśmiechnęła się z lekkim skinieniem głową. Yasmin miała sporo doświadczenia i wiedzy, którą chętnie się dzieliła, a Vi starała się nadążyć, bo choć inteligencji jej nie brakowało, to w tych wszystkich informacjach łatwo się było pogubić.
- To podobnie jak u nas - stwierdziła jeszcze, wyłapując coraz więcej podobieństw; jak na tak skrajnie różne społeczeństwa, mieli bardzo dużo wspólnych mianowników.
Po udanych zakupach przeszły kawałek dalej, żeby znaleźć dobry punkt obserwacyjny i z zainteresowaniem wodziła wzrokiem po ludziach krzątających się po targu.
- Yas, wcale nie jesteś gorsza. Pomyśl o tym inaczej, jesteś wyjątkowa, a fakt, że wkładasz w niektóre czynności więcej pracy tylko potwierdza, że jesteś dobra, pracowita i kochana. Wcale nie potrzebujesz magii, jeśli chcesz użyć zaklęcia, możesz mnie wezwać - od razu postawiła torby i rzuciła się na przyjaciółkę, zamykając ją w serdecznym uścisku. Nie chciała, żeby się smuciła, choć była w stanie zrozumieć jej punkt widzenia.
Yasmin Forfang
19.12.2000 – Stare Miasto, Sztokholm – V. Sørensen & Y. Forfang Sro 25 Maj - 18:29
Yasmin ForfangŚniący
Gif :
Grupa : śniący
Miejsce urodzenia : Oslo, Norwegia
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Zawód : florystka w kwiaciarni Rosenkrantzów i projektantka biżuterii
Wykształcenie : średnie
Totem : gronostaj
Atuty : odporny (I), opiekun roślin (II)
Statystyki : charyzma: 12 / flora i fauna: 18 / medycyna: 10 / kreatywność: 15 / sprawność fizyczna: 13 / wiedza ogólna: 12
Yas pokiwała głową. Zgadzała się ze słowami przyjaciółki.
- Nie można mieć wszystkiego. Chcę rozumieć obie rzeczywistości, bo w każdej jest coś dla mnie. Mam nadzieję, że tylko poszerzę wiedzę, a nie wiedza stanie się dla mnie niebezpieczna. Wszędzie są plusy i minusy – no właśnie, nie było idealnego świata. Część ludzi nie wiedziała o magii i żyli z tym jakoś, ona chociaż dorastała w Midgardzie, gdzie magię miała na każdym kroku. Lubiła też takie wycieczki i wtapianie się w tłum. Czuła się dobrze, ale nie porzuciłaby chyba tej drugiej rzeczywistości.
- Od latania są samoloty – odparła na uwagę Vivian. - One potrafią wzbić się ponad chmury – wyjaśniła.
- Każdy ma własne talenty. Jedni używają do nich magii, inni tylko pracę własnego umysłu. Nasze światy się przenikają, a mieszkańcy spotykają. Chyba musimy się gdzieś wybrać w niedługim czasie. Koncert? Festiwal? Wiosną zaczną się występy w plenerze – nie chciała być sama. Co za przyjemność jest w cieszeniu się tym w pojedynkę.
- Wcześniej pobawię się w nauczycielkę i trochę poinstruuję cię odpowiednio – uśmiechnęła się.
Wysłuchała kolejnych zdań wypowiadanych przez Vivian i spojrzała na nią z uwagą.
- Dziękuję ci za wszystko, za dobre słowo, pocieszenie i przede wszystkim za przyjaźń – kiedy objęły się, Yasmin poklepała Vivian po plecach. - Cieszę się, że cię mam - powiedziała jeszcze.
- A teraz może pójdziemy… o tam? - wskazała kolejny kierunek. Ramię w ramię ruszyły przed siebie, śmiejąc się i rozmawiając z ożywieniem. Było jeszcze wiele rzeczy, które panna Forfang chciała pokazać Vivian. Czas mijał im przyjemnie, dopiero kiedy zaczęło się robić jeszcze chłodniej, zdecydowały się na powrót do Midgardu. Obkupiły się w ciekawe rzeczy i słodkości, nie wracały z pustymi rękami. Dobre nastroje towarzyszyły im aż do rozstania.
Yasmin i Vivian z tematu
- Nie można mieć wszystkiego. Chcę rozumieć obie rzeczywistości, bo w każdej jest coś dla mnie. Mam nadzieję, że tylko poszerzę wiedzę, a nie wiedza stanie się dla mnie niebezpieczna. Wszędzie są plusy i minusy – no właśnie, nie było idealnego świata. Część ludzi nie wiedziała o magii i żyli z tym jakoś, ona chociaż dorastała w Midgardzie, gdzie magię miała na każdym kroku. Lubiła też takie wycieczki i wtapianie się w tłum. Czuła się dobrze, ale nie porzuciłaby chyba tej drugiej rzeczywistości.
- Od latania są samoloty – odparła na uwagę Vivian. - One potrafią wzbić się ponad chmury – wyjaśniła.
- Każdy ma własne talenty. Jedni używają do nich magii, inni tylko pracę własnego umysłu. Nasze światy się przenikają, a mieszkańcy spotykają. Chyba musimy się gdzieś wybrać w niedługim czasie. Koncert? Festiwal? Wiosną zaczną się występy w plenerze – nie chciała być sama. Co za przyjemność jest w cieszeniu się tym w pojedynkę.
- Wcześniej pobawię się w nauczycielkę i trochę poinstruuję cię odpowiednio – uśmiechnęła się.
Wysłuchała kolejnych zdań wypowiadanych przez Vivian i spojrzała na nią z uwagą.
- Dziękuję ci za wszystko, za dobre słowo, pocieszenie i przede wszystkim za przyjaźń – kiedy objęły się, Yasmin poklepała Vivian po plecach. - Cieszę się, że cię mam - powiedziała jeszcze.
- A teraz może pójdziemy… o tam? - wskazała kolejny kierunek. Ramię w ramię ruszyły przed siebie, śmiejąc się i rozmawiając z ożywieniem. Było jeszcze wiele rzeczy, które panna Forfang chciała pokazać Vivian. Czas mijał im przyjemnie, dopiero kiedy zaczęło się robić jeszcze chłodniej, zdecydowały się na powrót do Midgardu. Obkupiły się w ciekawe rzeczy i słodkości, nie wracały z pustymi rękami. Dobre nastroje towarzyszyły im aż do rozstania.
Yasmin i Vivian z tematu