Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    25.03.2001 – Pokój Estebana – B. Vargas & E. Barros

    2 posters
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    25 III 2001

    O tym, że zostawiła na dachu buty, termos z resztką herbaty i wciąż grające radio przypomniała sobie gdy byli już na dole, a odtwarzacz wyłączył się zgodnie z zaprogramowanym przechodzeniem w stan uśpienia zawsze, gdy grał bez przerwy przez zbyt długi czas. Powiedzieć, że zupełnie się tym odkryciem nie przejęła to bardzo duże niedopowiedzenie.
    Nie mogli zostać na górze z bardzo prostego powodu - na górze byli wszyscy. A to, czego Blanca była absolutnie pewna, to że nie chce być ze wszystkimi. Teraz, w najbliższym czasie, chciała być wyłącznie z Esem. Miała naprawdę proste potrzeby.
    I, mając je, potrafiła być całkiem niecierpliwa.
    Przemknęli się na dół nie niepokojeni. Kolejnego poranka Blanca miała wątpić, czy zawdzięczali ten spokój swojej skrytości. Bo przecież nie kryli się. Niezbyt pamiętała, ale nie sądziła też, by zachowywali się jakoś wybitnie cicho. Nie wierzyła, by którekolwiek z nich myślało wtedy akurat o tym, by się pilnować.
    Jeszcze na górze, zaraz po zejściu z dachu, wsunęła dłoń w rękę Barrosa, splatając swoje palce z jego. Nie chciała przestać go czuć, jakby bała się, że gdy to zrobi - oprzytomnieje. A nie chciała oprzytomnieć. Nie chciała dawać sobie czasu na jakieś rozważania. Nie chciała potknąć się o myśl, że popełnia błąd.
    Bo właśnie to robiła. Popełniała błąd.
    Jak dotąd była w pokoju Esa tylko raz - zaraz po przyjeździe do Midgardu, zaraz po przeprowadzce, gdy ciasna sypialnia nie była jeszcze oficjalnie lokum Barrosa. Od tego czasu trochę się w pokoju zmieniło i może, w innych okolicznościach, z ciekawością przyjrzałaby się, jak Esteban urządził swoją kryjówkę. Miał jakieś zdjęcia na ścianach? Plakaty? Czy trzymał jakieś rośliny? Miał ciemną pościel czy może jednak kolorową?
    Teraz nic z tego jej nie interesowało.
    Nie wiedziała, kiedy tak naprawdę wyszła na prowadzenie - kiedy to ona zaczęła prowadzić Barrosa za sobą, a nie odwrotnie. Czy zaraz po zejściu z dachu, czy może dopiero na schodach? A może jeszcze później, już na dole? Niezależnie, kiedy to się stało, sprawiło to, że do pokoju mężczyzny wparowała pierwsza.
    I że to ona pchnęła go na drzwi, zatrzaskując je prawdopodobnie głośniej niż powinna, biorąc pod uwagę okoliczności.
    Blanca nie była wstydliwa, i teraz, czując jednocześnie przyjemny i cholernie frustrujący ucisk w podbrzuszu, jasnym stało się, że nie chciała czekać. Kiedyś, w innych okolicznościach, może poczuje się jeszcze niezręcznie. Może, znajdując się z Barrosem w podobnie jednoznacznej sytuacji, trochę się jednak zarumieni, może się zawaha. Może, gdy będzie bardziej trzeźwa. Pełna niepokojów i społecznej nieśmiałości.
    Teraz jedyne rumieńce wynikały z krwi uderzającej jej do głowy, a jedyne wahanie - z tego, że nie wiedziała, gdzie dokładnie chce mieć ręce, poza tym, że absolutnie wszędzie.
    Znów wspierała się o przypartego do drzwi Esa, znów wpijała się w jego wargi, w którymś momencie gryząc je chyba trochę za mocno - bo inaczej dlaczego czułaby na języku pojedynczą kroplę krwi? Cofnęła się tylko na chwilę, by zdjąć z Barrosa kurtkę i sweter, i by ten ostatni zdjąć także z siebie. Potem znów była blisko, znów wciskała ręce pod resztę ciuchów mężczyzny, teraz, gdy już mogła, sunąc wyżej, przez brzuch na klatkę piersiową, ramiona, plecy. Nie było wygodnie, ale było.
    Na razie jej wystarczało.
    Syciła się jego zapachem, chłonąc go przez niemal zwierzęco rozdęte nozdrza. Gdyby była bardziej przytomna, pomyślałaby pewnie - jak przystało na naukowca - że to w sumie dosyć zabawne, jak działa biologia. W jednej chwili możesz siedzieć z kimś przy jednym stole, jedząc kolację i czując zupełnie nic - tylko po to, by w kolejnej, przy sprzyjających okolicznościach, dostrzegać drobiazgi, które finalnie pozbawiały cię godności.
    Poniekąd tak się czuła w tej chwili. Pozbawiona godności. Ani trochę jej to nie przeszkadzało.
    Zarost mężczyzny drapał ją lekko, gdy kradła mu kolejne, zachłanne pocałunki. Jej własne paznokcie drapały mu plecy, wciąż skryte jeszcze pod koszulką.
    - Czy tutaj już mogę? - spytała w pewnej chwili, z ustami tuż przy uchu eks-wartownika. Gdy odchyliła głowę lekko, w tęczówkach miała już zupełnie płynne, iskrzące zawadiacko złoto.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Jakkolwiek naiwnie nie brzmiałoby to powiedziane na głos, jak bardzo nie zostałoby obśmiane i jakich pobłażliwych uśmiechów by nie wywołało, Esteban jeszcze nie czuł się w taki sposób. Znał pożądanie – przez długi czas miał przecież żonę, którą kochał i chociaż z czasem ich bliskość wygasła, nie zawsze tak było. Wiedział, jak to jest, gdy kobieta spojrzy na ciebie zza gęstej firanki rzęs i przygryzie wargę, nęcąc by podejść bliżej. Brać. Znał te zaproszenia, ale żar który bił od Blanki, gdy odpowiedział na jej pocałunek, był czymś zupełnie innym – ona nie patrzyła kokieteryjnie z boku, czekając aż zdecyduje się ją wybrać i dać przyjemność. Zrobiła krok w jego orbitę, pokazując, że pragnęła. Nie chowała się za wstydliwością, nie cedziła słów, wykładając wszystkie swoje karty na metaforyczny stół, jednocześnie onieśmielając tym mężczyznę i budząc w nim szaleństwo, o którego istnieniu nie zdawał sobie wcześniej sprawy.
    Było mu tak rozkosznie obojętne, czy ktokolwiek z zespołu zauważy ich na trasie z dachu oraz co powiedzą później, że na trzeźwo nie poznałby sam siebie. Może zmroziłoby go, jak łatwo nie przejmuje się konsekwencjami, które prędzej czy później miały nadejść, ale właśnie w tym tkwił sęk. Konsekwencje miały być później, gdy będą kłopotem Przyszłego Estebana.
    Teraz najważniejszą rzecz na świecie stanowiły palce Blanki zaciśnięte na jego własnych.
    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Zagrywki, o których myślał Es, nie były Blance obce – w tym sensie, że wiedziała o ich istnieniu. Nie były jej jednak bliskie w żaden inny sposób. Vargas po prostu tak nie umiała. Nie potrafiła kokietować tak, jak robiły to bohaterki komedii romantycznych. Nie udawała słabszej, niż była i nie wzdychała teatralnie, licząc, że nadjedzie rycerz na białym koniu, który od razu domyśli się, czego panna oczekuje. Nie oceniała – niektórym taka gra wstępna po prostu pasowała. Jej nie. Nie była wystarczająco dobrą aktorką – i zazwyczaj, gdy zaczynało jej w ten czy inny sposób zależeć, zwykle nie miała wystarczająco dużo cierpliwości, by bawić się w takie podchody.
    Na Estebanie, okazuje się, najwyraźniej też jej zależało – chociaż Blanca nie potrafiłaby powiedzieć, w jaki sposób dokładnie. Bo chyba tak naprawdę… W ten najprostszy? Ten, który nie miał nic wspólnego z faktycznym zaangażowaniem, za to bardzo wiele – z jednorazową przygodą.
    Chociaż, jak miało okazać się już za kilka godzin, tej jednorazowości nie powinna być wcale taka pewna.
    Było jej gorąco. Bardzo. Nie było w tym nic dziwnego, Blance zazwyczaj było bardzo ciepło – dużo cieplej niż pozostałym. Teraz jednak ogień żar trawił ją od środka. Znała to uczucie, oczywiście, że tak. Tylko, że już dawno nie było ono aż tak gwałtowne. Nie tak... Młodzieńcze? Wiedziała, że nie jest to najlepsze porównanie, ale trochę tak jej się kojarzyło. Przez ostatnie kilka lat jej uczucia – i seks – były już bardziej dojrzałe, spokojniejsze, bardziej okiełznane. Najpierw z mężem, potem z Yami – z obojgiem znała się na tyle dobrze, by wiedzieć, co sprawia im przyjemność i co sprawia przyjemność jej samej. Nie powiedziałaby, że gdzieś po drodze weszła rutyna, ale chyba jednak tak właśnie było. Blanca chyba po prostu zaczynała się nudzić.
    A Es był kimś zupełnie nowym.

    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Gdyby podejście Blanki do kokietowania stało choć odrobinę bliżej ze znajomymi obrazami wyniesionymi z lat małżeństwa, gdyby próbowała tylko go nęcić, nie pokazując otwarcie własnego zainteresowania, wysoce prawdopodobnym było, że otrzeźwiłoby to Estebana. Wylało mu na głowę kubeł zimnej wody i zatrzymało ręce przy sobie, kiedy nadszedł moment, by podjąć decyzję. Na późniejsze nieszczęście ich obojga, Blanca z chirurgiczną precyzją trąciła dokładnie te zastałe trybiki, które odpowiadały za wyłączenie rozsądku na rzecz podstawowych zwierzęcych popędów oraz te które przekierowywały dopływ krwi do mózgu w inne rejony. Jakby ktoś wręczył jej szczegółowy protokół zawierający wszystkie niezbędne kroki, by sabotować rozum mężczyzny. Nawet gdyby chciał poprowadzić rozsądną rozmowę czy skierować uwagę na coś, co nie było astronomką, potrzebowałby na to chwilę czasu – niebezpieczne, zważywszy powód, dla którego był na tej ekspedycji z resztą naukowców. Luka w planie, martwy punkt wielkości góry. Mogąca skończyć się tragicznie słabość.
    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Odkąd zaczęli jeździć w teren, Blanca dosyć szybko przyzwyczaiła się do mówienia - a z czasem także myślenia - w językach innych niż jej ojczysty hiszpański. Angielskiego uczyła się jeszcze w czasach szkolnych, teraz jednak, dzięki odpowiednim eliksirom, bez trudu porozumiewała się w każdym innym języku w jakim było potrzeba. Mowy ojczystej, co jasne, nie zapomniała, ale coraz częściej sięgała po nią, powiedzmy, na specjalne okazje. W chwili wzburzenia. Gdy była zdenerwowana czy zaniepokojona.
    I w momentach rozkoszy.
    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Gdy pierwszy raz zaczął przychodzić na spotkania zespołu badawczego i wyjechał z nimi na wyprawę, Es nie rozumiał, jak mogli się ze sobą porozumiewać w tej chaotycznej mieszance języków, jaką się posługiwali. Portugalski, ojczysty większości, mieszał się z hiszpańskim wyuczonym w czasach szkolnych, angielskim (z którego Es rozumiał pojedyncze słowa) oraz łaciną (której nie rozumiał ni w ząb) – a w ostatnich miesiącach też z językiem Midgardu. Na początku próbował wyłapać jak najwięcej, przyswoić to i owo, by nie czuć się jak ostatni troglodyta w towarzystwie naukowców – choć po to właśnie go ze sobą zabrali, miał być bardziej mięśniem niż rozumem grupy – a potem przestał. Ich słowa płynęły gdzieś obok, a jedynym co rejestrował mózg Barrosa, były zmiany w tonacji oraz barwie głosu, czasem mówiące o wiele więcej niż mogłyby słowa. W którymś momencie przestało mu to przeszkadzać.
    W sypialni wolał jednak rozumieć – szczególnie, gdy z ust Blanki spłynęło jedno z tych swobodnych, nieco ordynarnych zdań, których wydźwięk na początku ich znajomości sprawiał, że brew Barrosa unosiła się w górę. Jak wyjaśniła mu na boku Yamileth, była to przypadłość stricte meksykańska – mówić swobodnie, ciskać przekleństwami jak przecinkami.
    Uśmiechnął się z zadowoleniem, słysząc, że nie zawiódł oczekiwań, które mogła mieć Blanca – zwykle nie zastanawiał się nad tym, jak wyglądało jego ciało, bo miało po prostu spełniać swoją funkcję i nie zawodzić w najmniej odpowiednich momentach, ale jego ego chętnie przyjęło pochwałę, strosząc piórka. Być może to ona właśnie sprawiła, że zamiast od razu szukać własnej przyjemności, Es skupił się na kobiecie, oddając jej całą uwagę.
    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Nie wiedziała, w którym momencie dokładnie wszystkie pozostałe myśli niezwiązane z tu i teraz rozpadły się na milion drobnych okruchów. w jednej chwili jeszcze zabawna, skora do przekomarzań, w kolejnej czuła, jak słowa umykają jej w popłochu, pozostawiając ją w jakiś sposób pustą i bezbronną.
    Ta pustka i bezbronność były jednak słodkie jak karmelowe cukierki, które znała z dzieciństwa. Jeszcze tego nie wiedziała, ale już następnego ranka, gdy zacznie odkrywać na skórze kolejne ślady tego, jak blisko była z Esem, miało jej tego uczucia cholernie brakować.
    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    - Tatuaż - wyjaśniła tymczasem i, przesiadając się znów na materac obok mężczyzny, uklękła zwrócona do niego plecami.
    Zwieszając lekko głowę, zgarnęła włosy na jedno ramię i ułożyła dłonie na udach, rozluźniając plecy. Choć rzadko kiedy sama widziała swój malunek, doskonale wiedziała, co przedstawia. Przeryta tuszem skóra układała się w misterny, gęsty tribalowy wzór. Sieć grubszych i cieńszych linii w większości nie przedstawiała niczego konkretnego, zamiast tego pokrywając eleganckim ornamentem całą górę pleców Blanki, od jednego ramienia do drugiego, stopniowo zwężając się im niżej schodził wzór. Finalnie malunek zbiegał się idealnie na linii kręgosłupa, trochę poniżej linii żeber dziewczyny, przyjmując w ten sposób mniej więcej formę trójkąta.
    Poza wzorami, które nie były niczym więcej jak dekoracją, w sieci można było dostrzec delikatne azteckie symbole słońca i księżyca, umiejscowione asymetrycznie - słońce odrobinę pod lewą łopatką, księżyc, mniejszy, znacznie niżej po prawej stronie.
    - Zrobiłam go jeszcze na studiach - odezwała się po krótkiej chwili i zaśmiała się krótko. - Tata nie mógł przeboleć, że wybrałam właśnie taki wzór, a nie, na przykład, mapę nieba. Albo wahadłowiec - taki latający pojazd, którym śniący latają ku niebu. Albo w ogóle cokolwiek bliższego eksploracji nieba. - Pokręciła głową lekko. - Mama zresztą wcale nie była lepsza. Do dziś twierdzi, że jak już musiałam, to mogłam przynajmniej wybrać coś, co jest... - Szukała przez chwilę odpowiedniego słowa, a gdy nie znalazła żadnego, które by ją satysfakcjonowało, wzruszyła lekko ramionami. - Bardziej dziewczęce, tak sądzę. Bardziej delikatne.
    Tatuaż Blanki nie był delikatny. Znaczna część jej pleców tonęła w intensywnej czerni - tej samej, którą tak łatwo było Esowi wyczuć pod palcami.
    - Za to babci się podoba - dodała po chwilę z szerokim uśmiechem, spoglądając na Barrosa przez ramię. - Tej od teorii, że gwiazdy to ludzkie dusze. Babcia Guadalupe była pierwszą, której się pochwaliłam. Pamiętam, że przez dłuższą chwilę patrzyła tylko, by wreszcie mnie uścisnąć i z przekonaniem stwierdzić, że ten wzór jest bardzo mój. - Umilkła na chwilę i znów odwróciła wzrok. - Jakiś czas potem zabrała mnie do Teotihuacan. Miejsce, w którym narodzili się bogowie. Zaprowadziła mnie pod Piramidę Słońca i moje słońce jakby... Płonęło, Es. Płonęło mi na skórze. Potem babcia pokazała mi Pramidę Księżyca, i mój księżyc zmroził mi plecy na chwilę - przerwała, po chwili zaśmiała się krótko, jakby z zażenowaniem. - Gdy im o tym opowiadałam, rodzice starali się ukryć, że mi nie wierzą - ale faktycznie nie wierzyli. Więc przestałam o tym mówić. Nie wstydzę się tego wspomnienia i nadal uważam, że... - Pokręciła głową lekko. - Wiem, że to nie były urojenia, ale z drugiej strony nie mam pojęcia, co innego mogło to być. Nigdy potem nie czułam niczego podobnego, więc... - Znów wzruszyła lekko ramionami, nie kończąc.
    Drapiąc delikatnie uda paznokciami, myślała przez chwilę.
    - A jak spojrzysz niżej, to zobaczysz prawdziwą bliznę - dodała nagle, zmieniając temat. W jej głosie brzmiała zabawna duma - taka, z jaką dzieciaki chwalą się zazwyczaj kolanami zdartymi po upadku z roweru, gdy jechały szczególnie szybko, albo zbitymi łokciami, gdy spadły z drzewa przy zbieraniu jabłek. - Spadłam z dachu - wyjaśniła z wyczuwalnym uśmiechem w głosie. - Za dzieciaka. Miałam może z dziesięć lat i najlepszą rozrywką było dla mnie wylegiwanie się na dachówkach babcinej hacjendy. Wychodziłam przez okno pokoju - mojego pokoju, w którym zawsze mieszkałam przez wakacje - i spędzałam godziny wylegując się pod przejrzystym, meksykańskim niebem. Czasem towarzyszyły mi tamtejsze koty, w większości chyba niczyje. Chodziły gdzie chciały - i czasem chciały być ze mną. - Przygryzła wargę lekko. Lubiła te wspomnienia. Zmiękczały ją w zupełnie inny sposób, niż robił to dotyk Estebana. - Któregoś dnia byłam zbyt prędka - zaśmiała się. - Poślizgnęłam się i wyrżnęłam prosto na przydomowy chodnik, po drodze zahaczając chyba o rynnę. Albo o parapet. Nie pamiętam dokładnie, wtedy... Cóż, jak możesz sobie wyobrazić, powstał całkiem dorodny zamęt. Mama darła się na tatę, on na nią, próbując dojść, kto miał mnie pilnować. Ciotki chciały wtrącić swoje trzy grosze, inne dzieciaki traktowały mnie za atrakcję. - Pokręciła głową lekko. - Po tym, jak babcia mnie opatrzyła - do dziś ma swoje sposoby, lepsze niż niektórzy uzdrowiciele - dostałam dożywotni zakaz wchodzenia gdziekolwiek wyżej niż poziom podłogi. - Łatwo było się domyślić, że niespecjalnie go przestrzegała. Kilku- i kilkunastoletnia Blanca nie była specjalnie karnym dzieckiem.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Gęsta sieć ciemnych linii w pierwszej chwili wyglądała niezwykle obco, jakby linie zostawił na jej skórze ktoś, kto nie miał planu, ale czym dłużej patrzył, słuchając wyjaśnienia, co przedstawiał, doszukiwał się w nim pewnej harmonii. Intencyjności. Wreszcie podniósł się do pełnego siadu, przysuwając bliżej i teraz już świadom, czego dotyka, postawił palec w przypadkowym miejscu, sunąc nim wzdłuż najbliższej linii, zahaczając o fikuśne zawijasy, odnajdując miejsca w których artysta wbił się głębiej, zostawiając wyjątkowo wyraźny w dotyku ślad.
    - Zrobiłaś go, żeby znaczył coś konkretnego? – spytał, ciekaw odpowiedzi. Choć sam nigdy nie zbliżył się do tatuatorskiej igły, zawsze wydawało mu się, że rysunki na skórze robiło się, by przekazać jakieś głębsze znaczenia, albo być pamiątkami, tak jak daty urodzin członków rodziny czy ich portrety. Co do dopasowania wzoru do osobowości Blanki, nie miał zdania i jakoś wątpił, by akurat jego opinia była w tej kwestii istotna – jedyne co mógł powiedzieć to to, że rysunek zdecydowanie jej nie oszpecał i było coś przyjemnego w dotykaniu jego linii. Czy po prostu nowego.
    Jeśli zdziwiła go duma, która wybrzmiała w głosie kobiety, gdy wspomniała o bliźnie – dojrzał ją bez problemu, lśniącą lekko srebrem na ucałowanej słońcem skórze – nie dał tego po sobie poznać. Słuchając, chciał spytać, czy lubiła zwierzęta i czy już wtedy marzyła o gwiazdach. Łapał się na tym, że pojawiało mu się w głowie dużo pytań, kiedy o czymś opowiadała – pytań, z których finalnie nie wszystkie miały szansę ujrzeć światło dzienne, ale mimo wszystko zaskakiwały Estebana. Z większości interakcji z ludźmi wolał jednak jak najszybciej się wycofywać, a nie je przedłużać.
    - I oczywiście przestrzegasz go jak grzeczna dziewczynka – podsumował, przysuwając się bliżej, wyciągając nogi po obu stronach kobiety i wspierając brodę na jej ramieniu.
    - Tą, tą i... Chyba tą - zaczął jak gdyby nigdy nic, wskazując niedużą bliznę na łydce, udzie i we wnętrzu ramienia – Zebrałem na szkoleniu. Tę tutaj – podniósł lewą rękę, obracając ją, by dało się dojrzeć długą, cienką linię biegnącą od łokcia w kierunku nadgarstka - mam po kieszonkowcu, który używał takiego małego scyzoryka zamiast magii.
    Przysunął się jeszcze bliżej, torsem dotykając pleców Blanki i odchylił głowę, wskazując na nieduży, srebrzysty ślad tuż nad prawym łuku brwiowym, który odrobinę zakłócał równą linię brwi.
    - A to dzieło mojego bratanka, kiedy próbowałem mu zabrać kredki i położyć do łóżka – oznajmił dumnie z szerokim uśmiechem, w którym błysnęły zęby. - Młody nie miał nawet pięciu lat, zaoferowałem się, że go popilnuję, żeby Francisco z Paulą mogli sobie wyjść na randkę. Prawie dostali zawału, kiedy wrócili, a ja z połową twarzy zalaną krwią próbuję nie ufajdać im dywanu, młody ryczy, a papuga w klatce drze mordę, żeby nie było za spokojnie. Nauczyłem się wtedy, że nieważne jakie są okoliczności, czterolatki mogą i zmienią każdą rzecz w śmiertelną broń, nawet jeśli to tylko różowa kredka. Ale – parsknął krótko, zamykając ręce dookoła ramion Blanki w luźnym uścisku - było warto, bo dał mi jeden ze swoich plastrów w krówki i obiecał, że zawsze będę najlepszym wujkiem. No i że więcej nie będzie próbował wsadzić mi kredki do oka.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Drgnęła lekko, czując palec Esa sunący wzdłuż ciemnych, grubszych i cieńszych linii. Mrużąc oczy, skupiła się na tym dotyku – nie oglądając się, skoncentrowała się na tym, by czuć i tylko na podstawie tego wyobrażać sobie, na której linii, którym fragmencie ornamentu jest teraz Barros.
    Na pytanie mężczyzny roześmiała się lekko.
    - No raczej – odparła bez wahania. - Ma znaczyć, że zajebiście wyglądam nago. – Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i choć nie obejrzała się, uśmiech ten z pewnością przebrzmiał w jej głosie.
    Czuła, gdy spojrzenie Esa prześlizgnęło się z tatuażu na bliznę i gdy chwilę później z powrotem uniosło się gdzieś wyżej. Gdy Barros przysunęła się, wspierając brodę na jej ramieniu, westchnęła z przyjemnością, przytulając policzek do jego włosów.
    - Oczywiście – wymruczała leniwie, przymykając oczy. - Oczywiście, że tak. Ja jestem z tych grzecznych. Zawsze. Zazwyczaj... Powiedzmy. – Uśmiechnęła się pod nosem, mimowolnie przenosząc jedną z dłoni na udo mężczyzny.
    Otworzyła oczy ponownie gdy zaczął mówić. Nie od razu zrozumiała, do czego zmierza, posłusznie podążyła jednak za jego dłonią – i zaczęła zauważać kolejne jaśniejsze, mniej lub bardziej równe ślady na ciele wartownika. Podnosząc głowę lekko, wodziła wzrokiem od jednej blizny do drugiej, z ciekawością słuchając krótkiego podsumowania, skąd pochodziły. Patrząc na te ślady, łatwo było jej wyobrazić sobie, jak musiało wyglądać życie Estebana jeszcze kilka lat temu. Bezpieczeństwo z pewnością nie było wtedy główną charakterystyką jego codzienności. W służbach mundurowych nigdy nie jesteś przecież bezpieczny – niezależnie, czy na co dzień siedzisz za biurkiem czy wychodzisz w teren. Jak nosisz mundur to niemal odgórnie jesteś skazany na to, że stanie ci się krzywda. Że będzie boleć. Że będzie po prostu źle. Jasne ślady na śniadej skórze Barrosa były dowodami na to stwierdzenie. Pamiątkami po dniach, gdy niepowodzenia skutkowały nie tylko – jak to było w przypadku Blanki – koniecznością wyrzucenia do śmieci pisanej od tygodnia pracy naukowej, ale czymś dużo bardziej namacalnym, dużo bardziej bezpośrednim. Dużo bardziej przykrym – i, z pewnością niejednokrotnie, czymś zwyczajnie przerażającym.
    ...kredki i położyć do łóżka.
    Zupełnie nieoczekiwane słowa Estebana wyrwały ją z ponurych rozmyślań. W jednej strona otoczona ciemnymi, dusznymi obrazami pełnymi czających się na każdym kroku niebezpieczeństw – w kolejnej próbowała do składać do kupy kredki, papugę i ryczącego berbecia. A gdy jej się to wreszcie udało, najpierw parsknęła raz i drugi, by wreszcie rozchichrać się na dobre. Mimowolnie gładząc lekko udo mężczyzny, pokręciła głową z rozbawieniem.
    - Było warto – zgodziła się, kiwając głową i powtarzając jego słowa. Z westchnieniem wspierając plecy o tors Barrosa i głowę o jego ramię, cmoknęła go w bliznę nad brwią, a potem uśmiechnęła się ciepło, wspominając własne dzieciaki. To znaczy, te ze swojej rodziny. Bo przecież nie dosłownie swoje. - Plaster w krówki to nie byle co, a tytuł najlepszego wujka to już mówi sam za siebie. Ja na swoje miano najlepszej cioci zapracowałam przemycaniem słodyczy i spotkaniami na herbatce z Diminuto, kosmatym potworem spod łóżka – stwierdziła bardzo poważnie, dopiero po chwili uśmiechając się szerzej i dorzucając kilka dodatkowych wyjaśnień. - Mateo jest bratankiem Yamileth. Teraz to już czternastolatek, prawie mężczyzna – podkreśliła ostatnie słowa teatralnie, tak, jak zwykle robiły to stereotypowe ciotki i babki rozmawiając o swych wnuczkach, siostrzeńcach czy bratankach. - Gdybyś go zapytał, na pewno wyparłby się Diminuto, bo to przecież niemęskie wierzyć w takie rzeczy i w ogóle co ty sobie myślisz, posądzając go o takie dziewczyńskie historie. Ale jeszcze kilka lat temu, z sześć może, siedem – Diminuto był członkiem rodziny. Dla jednych wymyślony przyjaciel, ale dla Mateo to naprawdę był ktoś. Miał tak dużo rysunków swojego kosmatego potwora, że można było niemal uwierzyć, że faktycznie ma pod łóżkiem współlokatora. – Pokręciła głową lekko. - Nigdy się z Mateo nie śmiałam i nie próbowałam zmusić go do tego, by zrezygnował z Diminuto. Nie mówiłam, żeby przestał wymyślać przywoziłam z cukierni na drugim końcu miasta ciastka, które podobno były tymi ulubionymi kosmatka. – Uśmiechnęła się z rozczuleniem. - I za to teraz mam ten niezaprzeczalny zaszczyt być pierwszą – a nierzadko pewnie jedyną - której Mateo opowiada o swoich pierwszych zauroczeniach i o tym, że gdy dorośnie, chciałby zostać treserem lampartów. – Satysfakcja i duma w głosie Blanki nie były ani trochę udawane, podobnie jak nie była udawana słyszalna w jej tonie miłość do kuzyna.
    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Spoiler:

    [Blanca i Es z tematu]


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.