Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    08.04.2001 – Sypialnia Blanki – B. Vargas & E. Barros

    2 posters
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    8 IV 2001 r.
    po lekcji przemiany

    Nastrój Blanki zmieniał się tego dnia jak połyskujące szkiełka w kalejdoskopie – w większości przypadków nie był jednak tak kolorowy i uroczy. Tak naprawdę, moment faktycznej radości i entuzjazmu był tylko tam, na pomoście, gdy poznawała świat kocimi oczyma. To było coś nowego, coś, czego dotąd nie doświadczyła – coś, co było w stanie oderwać ją od frustracji, zniecierpliwienia, złości. Gdy jednak ruszyli w drogę powrotną, wszystko, co złe, wróciło w dwójnasób. Blanca znów spochmurniała, a do już wcześniej szarego zestawu uczuć dołączyło jeszcze jedno – rezygnacja.
    Miała siebie tak bardzo dosyć.
    Plan na ten dzień był prosty – po porannej lekcji zamierzała ogarnąć się szybko i usiąść do pracy. Nie łudziła się, że będzie w stanie się skoncentrować i że zrobi jakoś wybitnie dużo, coś jednak musiała. Już za parę dni mieli ruszyć w teren, dalej, niż kiedykolwiek odkąd pojawili się w Midgardzie. Mapy Yami wreszcie wskazały im obiecujący kierunek. Podekscytowanie czuło się w każdym kącie mieszkania, skażone tylko nerwami typowymi dla przygotowywania podobnej wyprawy. Miała iść, oczywiście, Yami, razem z nią Blanca, a poza nimi także Es i pan Vicente. Co mieli odnaleźć? Trudno powiedzieć. Wiadomo było, na co liczyły astronomki, żadna jednak nie mogła mieć pewności, co rzeczywiście je tam czeka.
    Tak czy inaczej, zamiary Vargas orbitowały wokół przeglądania własnych notatek i robienia nowych, porównywania kilkunastu źródeł literaturowych, wbijania sobie do głowy starożytnych symboli, na które powinna zwracać uwagę – i charakterystycznych układów gwiazd, które jaśniały na midgardzkim niebie przed setkami – tysiącami? – lat.
    Plany te musiała zmienić, gdy okazało się, że Es po powrocie do mieszkania wcale nie ruszył do siebie, zamiast tego wspinając się za Blancą na górę. Gdy na pytające spojrzenie Vargas stwierdził tylko, że chciałby podsumować dzisiejsze zajęcia, nawet niespecjalnie miała jak protestować. Chyba faktycznie powinni to robić. Omawiać, czego się nauczyła i co mogłaby robić, by dać sobie większą szansę na nabranie nowej umiejętności. Dzięki temu miałaby co wpisywać w otrzymany od Esa notes – który, o dziwo, rzeczywiście wykorzystywała zgodnie z przeznaczeniem, starannie zapisując strony wszelkimi uwagami i pierwszymi doświadczeniami związanymi z nauką przemiany – i, zapewne, nieco łatwiej byłoby jej śledzić własne postępy.
    Chociaż dzisiaj akurat o postępach raczej trudno było mówić.
    Tak czy inaczej, nie protestowała, gdy wszedł za nią do sypialni – choć całe ciało spięło jej się, gdy uświadomiła sobie, że są sami, w jej pokoju, tak cholernie blisko. Zaciskając zęby, zsunęła plecak z ramienia i rzuciła go niedbale przy łóżku. Sięgnęła potem po szczotkę i zsuwając gumkę z włosów, zaczęła rozczesywać je metodycznie – czasem może tylko szarpiąc nieco zbyt gwałtownie, gdy ząbki zatrzymywały się na nieco bardziej splątanych pasmach.
    - Nie poszło mi dzisiaj jakoś najlepiej – rzuciła w międzyczasie. Gotowa była zacząć to podsumowanie, bo, cóż, wolała sama wytknąć sobie, co było źle, niż słyszeć to od kogoś innego. Nawet od Esa.
    - Nie mogłam się skupić i to... Nie jestem najlepszą uczennicą. Gdy coś mi nie wychodzi, szybko się złoszczę – parsknęła cicho. Barros niewątpliwie zdążył to już zauważyć.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Nawet ślepy zauważyłby nagłe pogorszenie nastroju Blanki, kiedy zamiast teleportować się w okolice mieszkania, ruszyli przed siebie korzystając z pustej plaży. Zerkając na nią kątem oka, gdy szła obok w milczeniu, Es z początku zastanawiał się, czy to jego wina – czy nie powinien był pozwolić ciotce zostać w okolicy, czy nie cisnął jej za bardzo, a może na pytanie o wyjazd na wesele do Meksyku odpowiedział jakoś nie tak? Blanca nie ułatwiała mu zadania swoją ciszą, tak przecież nienaturalną, ale finalnie, gdzieś w okolicach Starego Miasta doszedł wreszcie do wniosku, że jeśli zrobił coś nie tak, to najzwyczajniej w świecie o tym nie wiedział i musiał zapytać.
    Nie lubił dopytywać – zdecydowanie bardziej wolał, by mówiono mu wprost, jeśli coś schrzanił. Nigdy nie był najlepszy w domysły, Camila byłaby pierwszą osobą gotową do potwierdzania tego faktu.
    Fizycznie niemal czując pod skórą napór ciśnienia budującego się i budującego przez całą drogę, na progu mieszkania Es był już gotowy wystrzelić przy jednym nieostrożnym ruchu jak butelka zbyt mocno wstrząśniętego szampana. Niedbale zarzucając okrycia na jeden z haczyków, a torbę z kocami i termosami porzucając… Gdzieś, nie przyglądał się do końca, czy pierdolnął nią na środku holu czy zatarasował wejście do kuchni, po prostu ruszył za Blanką na piętro, wymyślając na prędce, że chce z nią podsumować zajęcia, gdy wydała się tym faktem zaskoczona. No tak, mogło to wyglądać nieco dziwnie, ale czy naprawdę musiał mieć wymówkę, jeśli chciałby w przyszłości po prostu wejść na górę i spędzić z nią trochę czasu? Ot tak posiedzieć w jednej przestrzeni? Powierzchownie znając jej historię, może Blanca najzwyczajniej w świecie nie „spędzała” z ludźmi czasu, jeśli nie miało to prowadzić do innych aktywności? Kolejna kwestia do przedyskutowania.
    Wchodząc jako drugi, naparł ramieniem na drzwi sypialni, zamykając je z cichym kliknięciem i potem po prostu… Został tak, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Ostatnio był tutaj w zupełnie innych okolicznościach, jako ktoś o zupełnie innych przywilejach i fakt ten w dziwny sposób zaległ mu ciężarem na ramionach. Zanim zdążył otworzyć usta i wystawić się na potencjalny ostrzał, Blanca zaczęła faktycznie podsumowywać zajęcia, z których właśnie wrócili, wytykając sobie same niedociągnięcia i wywołując tym najpierw drobne uniesienie brwi Estebana, a potem pogłębiający się powoli mars na czole i zagryzienie wnętrza policzka. Pluszowy ocelot, którego kobieta kupiła sobie w zoo, patrzył na to wszystko z miejsca honorowego na środku łóżka i jak gdyby nigdy nic pozwalał, by jego pani mówiła te wszystkie głupoty.
    - Złościsz się nie tylko przy nauce, ale… – zaczął, dłonią pocierając z westchnieniem kark. - Przecież to była twoja druga lekcja. Spodziewałaś się, że od razu wyhodujesz sobie ogon? – spytał, odpychając się od drzwi i zaczynając krążyć po pokoju na tyle, by rozładować choć część nerwowej, musującej energii. - Przecież ty dopiero zaczęłaś, ma ci prawo nie wychodzić. Nawet powinno! – wzburzył się, zakańczając pierwsze koło po sypialni kobiety oraz bezwiednie zaczynając następne. - Juliana cię rozpraszała? – rzucił, tylko kątem oka zerkając na reakcję Blanki. - Albo ja coś źle powiedziałem, jak zapytałaś, czy pojadę z tobą do Meksyku?
    Szczerze miał nadzieję, że żadne z tych nie było powodem pogorszenia nastroju Blanki – ze wszystkim innym można było sobie względnie łatwo poradzić. Tak przynajmniej sądził.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Słowa, które do niej mówił, były doskonale znajome. Sama przecież wielokrotnie powtarzała je – albo bardzo podobne – swoim studentom. Nie musicie od razu umieć wszystkiego. W zasadzie w ogóle nie musicie umieć wszystkiego. Dajcie sobie czas – i miejcie dla siebie chociaż odrobinę serca. I tak dalej, i tak dalej. Umiała łagodzić nerwy zbyt ambitnych studentów, umiała wytłumaczyć, dlaczego porażka – szczególnie na początku – nie jest wcale taka zła.
    Tylko sobie samej nie potrafiła tego wyjaśnić.
    Teraz, słuchając Esa, mogła tylko wzdychać cicho – i rozczesywać się coraz wolniej. Wiedziała, że Barros ma rację. Wiedziała, że ona sama jest dopiero na początku swojej przygody z przemianą, a więc – co jasne – popełni jeszcze całą masę błędów, cała masa ćwiczeń jej się nie uda. Zdawała sobie przecież sprawę, że umiejętność, której chciała się teraz nauczyć, wcale nie jest prosta. Mogła wyglądać łatwo w wykonaniu Esa, ale on przecież miał tyle lat, by się w tym wprawić. Dla Blanki, niespecjalnie obeznanej z przemianą czegokolwiek[i], to było wyzwanie. [i]Duże wyzwanie. Wiedziała to.
    To po prostu zupełnie nie o to teraz chodziło. To nie jej chorobliwa ambicja i niezdolność do ponoszenia porażek z godnością były teraz głównym problemem – i była przekonana, że Es doskonale to wie.
    Jak się okazało – wcale nie wiedział.
    Najpierw spoglądała na niego ze zdumieniem. Potem – z coraz bardziej oczywistym niedowierzaniem. I wreszcie, zatrzymując rękę w pół pociągnięcia szczotką, zaczęła chichotać.
    - Nie, Juliana mi naprawdę nie… – zaczęła i czuła, że nie dokończy, bo cała sytuacja była… No, absurdalna.
    Jak, na bogów, miała to wytłumaczyć?
    - Es, to nie… To nie tak. To zupełnie nie o to chodzi. O nic z tego – wykrztusiła wreszcie, potrzebowała jednak dodatkowej chwili na to, by uspokoić chichot – tyleż samo niekontrolowany co, w pewnej chwili, niemal histeryczny.
    Odłożyła szczotkę, zgarnęła włosy do tyłu, otarła oczy – te zdążyły jej załzawić z rozbawienia - i odetchnęła głęboko, odwracając się wreszcie do Barrosa.
    - Nie wiem, jak… – zaczęła i chrząknęła cicho, gdy głos jej zadrżał – nie tyle z nerwów i w zasadzie też nie z zażenowania, co raczej z nawracającej w dwójnasób frustracji.
    - Jeszcze raz – westchnęła cicho i przetarła twarz dłonią.
    - Naprawdę sądziłeś, że jestem zła na ciebie. Albo na Julianę. Albo na was oboje – wymieniała raczej niż pytała, bo nagle to było takie oczywiste. – Albo że jestem zła na siebie, że mi nie wychodzi – zawahała się i roześmiała krótko, kręcąc głową. – To ostatnie akurat nie jest tak bardzo odległe od prawdy.
    Przygryzła wargę, na chwilę uciekając spojrzeniem. Umiała mówić o swoich potrzebach. Nie wstydziła się swoich pragnień, mogła rozmawiać o seksie. A jednak teraz przycinała się. Nie jak do reszty zdarta płyta, raczej jak nieznacznie szwankujący odtwarzacz. Nie wstydziła się Esa, a jednak czuła się w jakimś stopniu głupio. Nie rozumiała tego. Ani trochę.
    - Reguły, zakazy… – wymruczała mimowolnie, raczej chyba do siebie niż do Barrosa. – To nie jestem ja. To nigdy, cholera, nie byłam ja.
    Objęła się ramionami ciasno, tak samo, jak nie tak dawno temu na pomoście. Spoglądając ponownie na Esa, przekrzywiła głowę lekko i odetchnęła cicho.
    - Gdy mówiłam dzisiaj, że nie mogę się skupić, to była prawda. Gdy mówiłam, że to przez ciebie – też. Es, ja od tygodnia nie jestem w stanie… – parsknęła cicho. – Wiesz, co lubię robić w czasie wolnym? Uprawiać seks – wypaliła bezczelnie. – Ot, takie hobby – parsknęła cicho. – A wiesz, czego od tygodnia niespecjalnie mogę robić? – spytała, unosząc brwi. Nie odpowiedziała na to pytanie, nie musiała.
    - I to tylko dlatego, że podjęłam jakąś decyzję, która… – Wzruszyła ramionami. – Nie ma większego sensu. A przynajmniej ja widzę go coraz mniej. Dotyk jest moim… To mój love language – parsknęła, odruchowo wplatając angielski zwrot. Nie wszystko w hiszpańskim czy skandynawskim brzmiało tak samo dobrze, jak po angielsku. – Więc teraz jest tak, jakbym sama sobie wycięła język. Mniej więcej. Chociaż może trochę mniej drastycznie. – Mimo frustracji, wciąż widziała zabawność całej sytuacji. Nie pomagało jej to specjalnie, ale widziała ten absurd goniący absurd.
    - Podsumowując, od tygodnia myślę tylko o tym, że chciałabym cię przelecieć, Es – skwitowała, lustrując Barrosa bezczelnie wzrokiem. – Pierwszego poranka po. Pierwszego wieczora. Następnego dnia. I kolejnego. Mam bardzo bujną wyobraźnię, kocie, i ta wyobraźnia jest… Żałośnie monotematyczna.
    Odetchnęła głęboko.
    - To dlatego jestem zła. Bo tak cholernie bym cię chciała – a wciąż próbuję zrozumieć, dlaczego to miałoby być złe. Dlaczego nie powinnam. I wiesz co? Za chuja nie rozumiem – podsumowała, mimowolnie wbijając paznokcie w zaplecione ramiona.
    Po chwili roześmiała się krótko.
    - Więc albo weź mnie, teraz, tutaj, albo… Nie wiem, idź sobie, żebym mogła poudawać, że wcale nie jestem taką niewyżytą suką.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Tłumaczenia Blanki wcale niczego nie poprawiały – nie rozjaśniały, nie podawały odpowiedzi na tacy, ani nie uspokajały nogi, które zaczęła Barrosowi nerwowo podrygiwać. To nie tak, że nie słuchał. Słuchał. Krążył po pokoju, którego w przeciwieństwie do własnego,  nie mógł pokonać w dwóch dłuższych krokach, rozglądając się bez większego celu, chłonąc szczegóły, które odwracały jego uwagę od kobiety, jednocześnie pozwalając się lepiej skupić na sensie tego, co mówiła. Szczerze powiedziawszy, sensu nie było tam wiele – albo to Es miał trudność z jego przyswojeniem, gdy Blanca to zaczynała, to urywała zdanie, porzucając je w połowie, mając w głowie zbyt wiele kontrastujących myśli.
    Jednego dowiadywał się o nich z przerażającą wręcz jasnością – komunikacja za pomocą słów nie należała do ich mocnych stron. Dziwne, znając astronomkę już tak długo, nie spodziewał się, że akurat słowa będą czymś, z czym będzie miała problem – zawsze wydawała się ciskać zdaniami wyrażającymi dokładnie to, co czuła, bez gęstego filtra, która prześladował Estebana od dzieciństwa. Z nim samym kłóciła się przecież bez najmniejszego zawahania, wystarczyło tylko, że postawił jej – im wszystkim - jakiś zakaz. Tylko tyle.
    Naprawdę sadziłeś, że jestem zła na ciebie.
    Przystanął na moment, zerkając przez ramię na stojącą wciąż przy lustrze Blankę – przestała już szczotkować pasma napuszone nieco od wilgoci. Nie wiedział, czy czekała na potwierdzenie, czy dla niej było to już tylko stwierdzenie zaobserwowanego faktu, ale kiwnął lekko głową, gdy wymieniała dalej.
    Myśli miał coraz bardziej splątane i jakkolwiek żałośnie brzmiałoby to wypowiedziane na głos, nie rozumiał, nawet kiedy Blanca mówiła dalej. Ostre, chłodne uczucie bycia niewystarczającym przykleiło mu się do ramion gęsią skórką i zanim zorientował się, co robi, zaczął pocierać je dłońmi, zahaczać sweter paznokciami.
    Gęsty, lepki kokon pełen najgorszych uczuć, który wił wokół siebie z tak okropną łatwością w sytuacjach podrażniających jego lęki, zaległ mu u stóp, kiedy kobieta wreszcie dotarła do prawdziwego wyjaśnienia swoich problemów. Seks. Seks jej spędzał sen z powiek i dekoncentrował.
    Barrosowi dosłownie opadły ręce, kołysząc się zabawnie, gdy parsknął przyduszonym śmiechem, podnosząc zaraz jedną z dłoni i pocierając twarz. Mógł się domyślić – to wciąż była tylko Blanca, a wiedział, jak chętnie rozglądała się za okazjami, by pójść gdzieś z kimś w miłe miejsce. Sam opierdalał ją z tego powodu więcej niż raz, wytykając potencjalne zagrożenia dla niej i dla grupy.
    - Ja pierdolę – wymamrotał, przerywając swoją wędrówkę między meblami i szpargałami zalegającymi w pokoju oraz obracając się w pełni w kierunku Vargas, wytrzymując jej spojrzenie odbijające się w lustrze. Odruchowo zaplótł znów ręce na klatce piersiowej, przekrzywiając lekko głowę. Słowa ciotki nagle bardzo wyraźnie wysunęły się na pierwszy plan – Juliana już wcześniej poprawnie zidentyfikowała źródło frustracji Blanki, ale chyba nie chciał jej wtedy wierzyć. Bądź co bądź, jak bardzo nie kochałby swojej szurniętej ciotki, Es wolał nie łączyć jej osoby z tematem seksu. Byłoby to co najmniej niezręczne.
    - Czyli cała twoja frustracja – zaczął powoli, gdy astronomka dobrnęła do końca swoich wyjaśnień. – Wzięła się z tego, że jesteś niedoruchana – podsumował najprościej jak się tylko dało, kręcąc lekko głową z uśmieszkiem, którego nie mógł sobie odmówić. Dlaczego nie miałby się czuć choć odrobinę dobrze, choć odrobinę dopieszczony w kontekście ego, wiedząc, że był powodem czyjejś frustracji?
    - Wyjaśnij mi tylko jedno, bo wciąż nie rozumiem – zaczął, na moment zagryzając wnętrze policzka. - Po co był ten zakaz? W sensie… Dlaczego chciałaś zaczekać z seksem, skoro to takie… – wykonał ręką bliżej niedookreślony gest, obejmujący całą postać Blanki.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widziała, że nie rozumiał. Wodząc wzrokiem za jego odbiciem w lustrze, niemal czuła wylewające się z niego skonfundowanie. Nie dziwiła się – sama też byłaby zdziwiona. Niepewna. Przerażona tym, jak bardzo nie wie, o co chodzi.
    Nie umiała rozmawiać.
    A jednak, gdy przyszło do podsumowania, ujął jej problem w punkt. Na mocno bezpośrednie, proste określenie parsknęła cicho, potem głośniej, ostatecznie kręcąc głową z nieskrywanym rozbawieniem.
    - No. Tak jakby – przyznała średnio elokwentnie bo, jak już oboje zdążyli zauważyć, elokwencja niespecjalnie jej wychodziła. Mogła pięknie opowiadać o gwiazdach, ciemnej materii i różnych rodzajach planet, mogła o wzorach matematycznych mówić tak, jakby były najpiękniejszą opowieścią świata, ale gdy chodziło o cokolwiek innego – przestawała umieć. Szczególnie jeśli miała mówić o uczuciach.
    Wyjaśnij mi tylko jedno.
    Odetchnęła głęboko. No właśnie. Nie umiała. Niespecjalnie.
    - Chyba po prostu sądziłam, że inaczej nie będę wiedziała, czego tak naprawdę chcę. – Wzruszyła ramionami. Nie była specjalnie przekonana co do doboru słów, ale, chcąc w jakikolwiek sposób wytłumaczyć wcześniejszą logikę – te pasowały. W miarę.
    - Bo seksu chcę zawsze – parsknęła. Przesadzała. Ale niedużo. – …ale na tym przecież… Nie wiem, chyba niespecjalnie da się cokolwiek zbudować. Więc chyba chciałam mieć pewność, że chcę od ciebie czegoś więcej niż zajebistych orgazmów – palnęła bezczelnie i z westchnieniem wsparła się ramieniem o ścianę, niemal w lustrzanym odbiciu pozy, w której jeszcze parę chwil temu stał Es.
    - Łatwo się przyzwyczajam – dodała. – Do tego, że mi dobrze. Że zasypiam i budzę się przy kimś. Że ktoś mnie dotyka i ja mogę kogoś dotknąć. Że… – Wzruszyła lekko ramionami. – Do wszystkiego. Do każdego dotyku i pocałunku. Ale to trochę za mało, żeby mówić o związku, więc sądziłam, że muszę… Nie wiem, zrobić sobie detoks. Spojrzeć na siebie – na nas – z boku, a nie spod ciebie. Albo znad. Albo nie wiem, z jakiejkolwiek innej pozycji. – Uśmiechnęła się przekornie, znów roześmiała się. – I pewnie faktycznie powinnam. Tylko nie umiem. Jest w zasadzie tylko gorzej – przyznała nieskrępowanie.
    Bo rzeczywiście było. Im bardziej starała się nie patrzeć na Barrosa przez pryzmat seksu, tym gorzej jej to szło. Im więcej sobie zabraniała, tym bardziej monotematyczne były jej myśli. Bujna wyobraźnia podsuwała kolorowe obrazki, których nie potrafiła od tak schować do szuflady i w efekcie, zamiast faktycznie dać sobie czas na poznanie Esa inaczej, sama wpędzała się w dokładnie tę pętlę, której chciała uniknąć.
    Bez sensu. Była żałosna.
    Zupełnie nieświadomie skrobiąc skórę przedramienia, zorientowała się, że to robi dopiero wtedy, gdy docisnęła paznokcie odrobinę za bardzo, pozostawiając na ręce różowe pręgi. Westchnęła cicho i rozluźniła ciasne objęcia, w których się zamknęła.
    - Nadal nie wiem, czego chcę. Czego potrzebuję, czego pragnę i kim… Kim masz dla mnie być. Poza tym, że kimś więcej niż tylko na chwilę – przyznała powoli. – Ale wychodzi na to, że nie dowiem się tego w ten… chwalebny, przyzwoity sposób – parsknęła gorzko.
    Była strasznie zepsutym człowiekiem.
    Odepchnęła się od ściany i powoli podeszła do Esa, jakby nie do końca przekonana, czy powinna. Ale chciała. Bardzo chciała być tuż obok, czuć jego zapach i – coraz bardziej – dotyk na nagiej skórze.
    Podbrzusze kłuło ją tyleż samo z pożądania, co z jakichś trudnych do wyjaśnienia nerwów.
    - Masz strasznie kiepski gust – rzuciła z rozbawieniem, lekko przekrzywiając głowę. – To znaczy, ciało mam świetne, mózg też raczej nie najgorszy, przynajmniej dopóki zapytać mnie o to, na czym faktycznie się znam, ale poza tym… Dramat. – Pokręciła głową w teatralnym rozczarowaniu.
    Gdy wsparła wreszcie dłonie na bokach Esa, gładząc mimowolnie miękki materiał jego swetra, wciąż wahała się – chociaż wątpliwości z każdą chwilą były słabsze, wątlejsze.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Mieli niebywały talent do tego, by utrudniać sobie życie kwestiami, które można było przegadać natychmiast, gdy się pojawiały – a może problem leżał w tym, że choć znali się i mieszkali razem od ponad roku, dopiero niedawno zgodzili się być dla siebie kimś więcej. Cokolwiek leżało u podstaw problemu, było cholernie upierdliwe i Es miał nadzieję, że uda im się to kiedyś rozwiązać. Najlepiej permanentnie.
    Choć wzdychał cicho, gdy Blanca tłumaczyła, co spowodowało, że postawiła przed nimi zakaz wiążący się w teorii z celibatem, a w praktyce z niemożnością dotknięcia astronomki, w jakiś pokrętny sposób jej logika miała sens. Nie sądził, by należała do najmądrzejszych rzeczy, jakie Vargas mogła sobie pomyśleć w związku z nim, ale potrafił dostrzec początek, środek i koniec tego strumienia przemyśleń.
    W jakiś sposób w klatce piersiowej rozlewało mu się ciepło i miękkość powodowane faktem, że akurat on doprowadził do takich głębszych przemyśleń – że od niego Blanca po prostu nie brała tak samo jak z każdą inną osobą. Nawet jeśli doprowadzało to do słusznych, momentami naprawdę głębokich frustracji. Nie zamierzał mówić jej, ile razy w ciągu ostatniego tygodnia musiał brać zimny prysznic – to że od miesięcy patrzył na nią inaczej niż na koleżankę z pracy wcale niczego nie ułatwiało. Wręcz tylko pogarszało sprawę teraz, gdy wiedział już, jak brzmi jej głos, gdy zbliża się do szczytu i jak jej mokre od potu ciało wpasowywało się w jego. Wcale nie był lepszy – miał po prostu trochę więcej czasu przyzwyczaić się do obserwowania z daleka oraz trzymania rąk przy sobie.
    … nie dowiem się tego w ten chwalebny, przyzwoity sposób.
    Es parsknął cicho, w zupełnie innym tonie niż uczyniła to Blanca – jego wesołość stała w opozycji do wszystkich gorzkich uczuć, które badaczka rozbudziła w sobie wewnętrzną krytyką.
    - Ale kto powiedział, że musimy być przyzwoici? – rzucił, przekrzywiając lekko głowę i odruchowo oblizując dolną wargę, gdy Vargas porzuciła samozwańczo nadany sobie posterunek przy lustrze, podchodząc bliżej, tuż na wyciągnięcie ręki. - Nikt nas nie będzie rozliczał. Jesteśmy dorośli. A ja całe życie byłem przyzwoity i mam tego dość – urwał, przewracając oczami, gdy nawiązała do jego preferencji. – I mogłabyś przestać obrażać mój gust, uważam, że wszystko z nim jest w porządku.
    Gdy wreszcie położyła na nim ręce, westchnął krótko, pewnie robiąc krok w przód, naparł na granicę jej strefy osobistej i znalazł się tuż obok, oplatając jej ramiona własnymi, zachłannie sunąc dłonią wzdłuż kręgosłupa Blanki i wplatając palce w jej włosy.
    Wsparł brodę na ramieniu kobiety, przytulając szorstki policzek do szyi.
    - Mam świetny gust. Nie waż się go kwestionować – parsknął, przymykając na moment oczy, gdy zapach jej potu podrażnił go w nos. - I może jesteś czasem niewyżytą suką, ale moją.
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Czyli co, już? Nie była pewna, czego dokładnie oczekiwała, ale chyba spodziewała się więcej… problemów, powiedzmy. Z nich dwojga to Es był tym rozsądnym i tym, który przypominał o zasadach. Blanca była sobie w stanie wyobrazić Barrosa upierającego się, by trzymała się swoich zasad, skoro je ustaliła – bo skoro raz je wybrała, to miały pewnie jakiś sens. Nie byłaby zaskoczona, gdyby upominał ją, sugerując, by powstrzymała się z kolejnymi decyzjami przynajmniej do chwili, w której nie będzie aż tak wygłodniała. Żeby dała dojść do głosu rozsądkowi… i tak dalej, i tak dalej.
    Zamiast tego mężczyzna jednak objął ją i wplótł palce w jej włosy, i Blanca westchnęła na to głęboko z aż nadto dobrze wyczuwalną ulgą.
    Uśmiechnęła się przelotnie na oburzenie wywołane krytyką jego gustu i otarła się policzkiem o czubek głowy Esa, przytulając się do niego mocno. Nie było jej lepiej – jeszcze nie. Mimo tego ciepło rozlewające się na policzkach nie było już tym uciążliwym i trudnym do ugaszenia, a delikatne drżenie dłoni nie wynikało już z konieczności zmagania się z samą sobą i upominania się na każdym kroku.
    Pod wpływem impulsu wsunęła ręce pod sweter Barrosa i przesunęła dłońmi po nagiej, rozgrzanej skórze mężczyzny. Myśl, by się cofnąć, przerwać to wszystko teraz, kiedy jeszcze mogła, pojawiła się tylko raz – i zaraz potem prysnęła jak mydlana bańka. Nie musiała. Nie musiała się cofać, nie musiała czekać, nie musiała udawać i nie musiała – nie powinna – dokładać sobie jakichś wydumanych reguł. Była dorosła. Jeśli robiła źle, poradzi z tym sobie potem. Razem sobie poradzą.
    Przecież i tak zaczęli już to wszystko od dupy strony. Gorzej nie będzie.
    Potrzebowała tylko chwili, by wpić się w wargi Esa zachłannie, z cichym westchnieniem kradnąc mu kolejne łakome pocałunki. Widać było chwilę, w której pozwoliła sobie na… Cóż, wszystko. Nie wiedziała, od czego zacząć. Nie wiedziała, gdzie chce mieć ręce – poza tym, że wszędzie. Chciała badać jego ciało jednocześnie szybko, by niemal natychmiast zaspokoić narastający wciągu ostatnich dni głód – ale też wolno, by delektować się tą chwilą i wszystkimi następnymi.
    Ściągnęła z niego sweter, ostatecznie przypieczętowując plany na najbliższą przyszłość. Powinna robić teraz coś zupełnie innego. Powinna ogarnąć się, zająć pracą. Zamknąć w pracowni na kilka godzin albo, może, pójść do tutejszej biblioteki, by uzupełnić notatki.
    Powinna, ale wcale nie miała zamiaru.
    Złapała się na przelotnej myśli, że nie są w domu sami. Reszta zespołu z pewnością gdzieś tu się kręciła, na dole – już przy pracy – albo wciąż we własnych pokojach. W kolejnej chwili przestała się nad tym zastanawiać. Może byli. Może będą ich słyszeć.
    Chciała Esa tak bardzo.
    Przywarła do nagiej piersi mężczyzny z westchnieniem przyjemności i drgnęła, gdy koszulka podciągnęła jej się lekko, pozwalając, by otarła się o Barrosa nagą skórą własnego brzucha. Duszone dotąd w zarodku pragnienia teraz odzywały się w dwójnasób, zalewając ją niemal bolesnym nadmiarem wrażeń.
    Zwolniła. Objęła go mocno i, sunąć dłońmi po jego szerokich plecach, dawkowała sobie jego bliskość. Pocałunki. Dotyk. Zmuszała się, by sięgać po nie ratami. Przewędrowała dłońmi na jego pierś, uśmiechnęła się miękko, drapiąc lekko rozgrzaną skórę. Przekrzywiła lekko głowę i uśmiechnęła się przekornie.
    - Na co czekasz, kocie? – wymruczała z rozbawieniem, w kolejnej chwili znów zamykając mu usta pocałunkiem. Była niecierpliwa, ale była też… Chyba po prostu szczęśliwa.
    O swoim naiwnym przekonaniu, że trzymanie się od Esa z daleka było najlepszym, co mogłaby zrobić – cóż, o tym nie zamierzała już więcej ani myśleć, ani mówić.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano




    [Es i Blanca z tematu]


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.