:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 1 z 2 • 1, 2
17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt
4 posters
Prorok
17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 27 Mar - 18:01
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
17.12.2000
Atmosfera panująca w dokach — tej ich części, która nie była na co dzień dostępna zwyczajnym, szarym mieszkańcom miasta — od kilku dni nie należała do najprzyjemniejszych. Nerwowość dało się wyczuć nie tylko w sposobie poruszania się i wyrażania emocji przez pracowników, ale nawet w rytmie, w jakim przycumowane u brzegu drakkary i łodzie obijały się o nabrzeże. Dotychczasowa zdawkowa wylewność i trzymające się personelu, często wątpliwej jakości, żarty zeszły na boczny tor, ustępując miejsca niebywałej podejrzliwości i agresywności w trakcie prowadzonych rozmów. Niewiele osób decydowało się zostawać w pracy ponad wyznaczone godziny, skrupulatnie pilnując o regularnym wpisywaniu i wypisywaniu się z listy, by przypadkiem nie zostać o cokolwiek posądzonym.
Bezpośrednia współpraca z Lundqvistami, mimo że wszyscy pracownicy ich doków bardziej lub mniej świadomi byli tego, jak śliskie są interesy prowadzone przez klan z Göteborga i jakie konsekwencje dotkną każdego, jeśli obecna sytuacja nie zostanie względnie szybko wyjaśniona, nie uśmiechała się obecnie żadnemu z członków personelu. Postawiony pod ścianą i nie potrafiący poradzić sobie z tak nagle narosłymi i rozrosłymi się kłopotami przedstawiciel rodziny, Edmund Kamprad, który w imieniu jarla Lundqvista i pod nieobecność jego syna Leifa zarządzał rodzinnym biznesem w Midgardzie, zdecydował się powierzyć rozwiązanie sprawy w ręce jedynej osoby, która, w jego mniemaniu, byłaby w stanie wszystko wyprostować w przeprowadzonym na własną rękę dochodzeniu mającym przede wszystkim na celu odnalezienie śladu po niefortunnie zaginionym stażyście. Niklaus Lundqvist, poza na szybko zwerbowanymi mu do pomocy ochotnikami zapewniającymi, że wszystko, co zajdzie w dokach, w dokach pozostanie, otrzymał niewiele więcej informacji niż te dotychczas krążące między robotnikami portowymi. Z nieoficjalnych źródeł Kampradowi udało się bowiem dowiedzieć, że Asbjørn Braaten, pracujący na stażu w Kruczej Straży młodzik, który w tajemniczych okolicznościach rozpłynął się w powietrzu, jeszcze rok temu sam dorabiał w lundqvistowskich magazynach, zachodząc za skórę kilku mało przyjemnym jegomościom. Prawdopodobieństwo, że podczas swojego patrolu natknął się na osoby, z którymi nie miał wyrównanych rachunków, było więcej niż możliwe.
— W północnej części została tylko piątka pracowników — zakomunikował Niklausowi Edmund Kamprad, widząc zbliżającą się Erikę i Björna. — Więc poza nimi, mną i waszą trójką nie powinno być tu nikogo więcej. Nie powinno, ale… — zawiesił na chwilę głos, rozglądając się wokół, jakby w obawie, że ktokolwiek jeszcze zdoła ich podsłuchać. — Te gnidy, Pyykköneny, w ostatnim czasie zaczęły nas znowu sabotować. Nie twierdzę, że mają coś z tym wspólnego, ale… Sam pan oceni, jeśli na któregoś się natknie.
INFORMACJE
Rozpoczynamy misję W porcie dziś nie zaśnie nikt. Macie do dyspozycji jeden, nieobowiązkowy rzut na zaklęcie lub spostrzegawczość, zależnie od Waszej woli. Macie również możliwość dopytania Edmunda Kamprada o interesujące Was kwestie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 30.03.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 27 Mar - 18:24
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Björn dobrze znał towarzystwo portowe — w końcu nazwisko Guildenstern go do tego zobowiązywało, nawet jeśli oficjalnie z powodu choroby genetycznej postanowił odejść z Kompanii Morskiej, tym samym zawodząc oczekiwania swojego ojca i utwierdzając go w przekonaniu, że nie będzie kontynuował rodzinnej tradycji. Nie zmieniało to jednak faktu, że Björn dzielnicę Ragnhildy Potężnej znał niemal jak własną kieszeń — to właśnie w tej części miasta znajdował się jego sklep alchemiczny, gdzie nierzadko zaopatrywali się mniej lub bardziej znani przemytnicy, stąd zupełnie przez przypadek dowiedział się o tym, co się ostatnio wydarzyło w dokach. W końcu plotki w porcie roznoszą się z prędkością światła, zwłaszcza jeśli dotyczą któregoś z klanów — a w tym przypadku mogli być to tylko albo Guildensternowie, albo Lundqvistowie. Tym razem jego rodzina nie miała z tym nic wspólnego, dlatego postanowił skorzystać z okazji i dowiedzieć się nieco więcej o wątpliwych interesach ich odwiecznych przeciwników. Nawet jeśli więzi Björna z rodziną zaczęły się z pewnych powodów poluźniać, nie wspominając o tym, że coraz łatwiej było dostrzec między nimi diametralne różnice, to jego wpojona przez ojca niechęć do Lundqvistów pozostawała w tym przypadku niezmienna. Nie bez powodu widział w tym wszystkim swoją szansę — nie tyle co na prywatną wendetę, co raczej na zdobycie kilku poufnych informacji, które mogłyby mu się przydać.
W ostatnich dniach miał trochę więcej czasu dla siebie, choć zwykle okres przed Jul bywał wyjątkowo gorączkowy. Udało mu się jednak pojawić w dokach o umówionej godzinie bez większego spóźnienia, w dalszym ciągu lekko zaskoczony tym, że Kamprad, bliski współpracownik Lundqvistów, nie połączył faktów i w ogóle go nie rozpoznał, co Björn postanowił sprytnie wykorzystać, podając mu fałszywe nazwisko, choć dobrze wiedział, że w każdej chwili mógł zostać zdemaskowany — uświadomił to sobie jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie ujrzał znajomą mu twarz Niklausa, który zdawał się być nieszczególnie zadowolony z jego obecności. Nie zamierzał się jednak tym szczególnie przejmować — było już za późno, by cokolwiek cofnąć, a Björnowi, nie licząc innych pobudek, zależało na dodatkowych pieniądzach, które starał się odkładać na czarną godzinę, tym samym powoli próbując odciąć się od rodzinnego skarbca. Prowadzenie sklepu alchemicznego w tej części miasta było bez wątpienia dochodowym przedsięwzięciem, lecz w każdej chwili mogło się skończyć, dlatego szukał sposobów, by na wszelki wypadek się zabezpieczyć. Kiedy dotarł już na miejsce z Eriką i przywitał się ze zgromadzonymi przy dokach ludźmi, mężczyzna westchnął cicho pod nosem, uważnie rozglądając się dookoła, jakby w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby im jakoś pomóc w tej zagadce.
— Wiadomo coś więcej? — zapytał w pewnym momencie Guildenstern, nie mając szansy usłyszeć rozmowy między Kampradem a Niklausem. Lada moment mieli przejść do rozpoczęcia ich własnego śledztwa w dokach, dlatego postanowił wykorzystać tę okazję i zadać kolejne pytanie wynikające z jego wrodzonej ciekawości. — Kiedy dokładnie zaginął ten cały funkcjonariusz? v postanowił jeszcze raz się upewnić, kierując swój wzrok w stronę stojącego obok Edmunda. W tym samym momencie młody alchemik zgasił papierosa, opatulając się szczelniej płaszczem. Pogoda w Midgardzie jak zwykle pozostawiała wiele do życzenia.
ekwipunek: naszyjnik z podobizną krakena (przy używaniu zaklęcia wytwarza krótkotrwałą iluzję, sprawiającą, że dla osób postronnych kolor oczu nie będzie ulegał zmianie. Może zostać użyty wyłącznie raz na rozgrywkę, a osoby, które rzucą na spostrzegawczość, mogą spróbować przejrzeć nałożony czar: próg wynosi 60; dodaje +2 do magii użytkowej)
spostrzegawczość: 100
W ostatnich dniach miał trochę więcej czasu dla siebie, choć zwykle okres przed Jul bywał wyjątkowo gorączkowy. Udało mu się jednak pojawić w dokach o umówionej godzinie bez większego spóźnienia, w dalszym ciągu lekko zaskoczony tym, że Kamprad, bliski współpracownik Lundqvistów, nie połączył faktów i w ogóle go nie rozpoznał, co Björn postanowił sprytnie wykorzystać, podając mu fałszywe nazwisko, choć dobrze wiedział, że w każdej chwili mógł zostać zdemaskowany — uświadomił to sobie jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie ujrzał znajomą mu twarz Niklausa, który zdawał się być nieszczególnie zadowolony z jego obecności. Nie zamierzał się jednak tym szczególnie przejmować — było już za późno, by cokolwiek cofnąć, a Björnowi, nie licząc innych pobudek, zależało na dodatkowych pieniądzach, które starał się odkładać na czarną godzinę, tym samym powoli próbując odciąć się od rodzinnego skarbca. Prowadzenie sklepu alchemicznego w tej części miasta było bez wątpienia dochodowym przedsięwzięciem, lecz w każdej chwili mogło się skończyć, dlatego szukał sposobów, by na wszelki wypadek się zabezpieczyć. Kiedy dotarł już na miejsce z Eriką i przywitał się ze zgromadzonymi przy dokach ludźmi, mężczyzna westchnął cicho pod nosem, uważnie rozglądając się dookoła, jakby w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby im jakoś pomóc w tej zagadce.
— Wiadomo coś więcej? — zapytał w pewnym momencie Guildenstern, nie mając szansy usłyszeć rozmowy między Kampradem a Niklausem. Lada moment mieli przejść do rozpoczęcia ich własnego śledztwa w dokach, dlatego postanowił wykorzystać tę okazję i zadać kolejne pytanie wynikające z jego wrodzonej ciekawości. — Kiedy dokładnie zaginął ten cały funkcjonariusz? v postanowił jeszcze raz się upewnić, kierując swój wzrok w stronę stojącego obok Edmunda. W tym samym momencie młody alchemik zgasił papierosa, opatulając się szczelniej płaszczem. Pogoda w Midgardzie jak zwykle pozostawiała wiele do życzenia.
ekwipunek: naszyjnik z podobizną krakena (przy używaniu zaklęcia wytwarza krótkotrwałą iluzję, sprawiającą, że dla osób postronnych kolor oczu nie będzie ulegał zmianie. Może zostać użyty wyłącznie raz na rozgrywkę, a osoby, które rzucą na spostrzegawczość, mogą spróbować przejrzeć nałożony czar: próg wynosi 60; dodaje +2 do magii użytkowej)
spostrzegawczość: 100
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 27 Mar - 18:24
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 100
'k100' : 100
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sob 9 Kwi - 19:30
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Działania Kamprada, wydające się niebywale chaotyczne i posiadające znamiona roztrzepania oraz niedbałości, szczególnie w aspekcie doboru osób mających wspomóc Niklausa w rozwikłaniu sprawy, stanowiły jednak rozmyślne i wyjątkowo przemyślane ruchy, na których pomyślne konsekwencje mężczyzna liczył w przyszłości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wśród chętnych, gotowych do zarobienia kilku dodatkowych talarów, znajdował się członek klanu Guildensternów. I chociaż w pierwszym, najbardziej racjonalnym odruchu, gotów był bez chwili namysłu odesłać Björna z kwitkiem, ostatecznie zdecydował się dać młodzieńcowi szansę, dopatrując się w tym geście sposobności na złapanie go w szach. Stając z dziedzicem Guildensternów ponownie twarzą w twarz, nadal nie dawał po sobie poznać, że wie z kim ma do czynienia. Zresztą — wyraz lęku związany z fatalną sytuacją przedsiębiorstwa, jaki malował się na obliczu zarządcy wcale nie był wymuszony, skutecznie maskując wszelkie inne emocje, które nim targały.
Przeciągły, nieprzyjemny wizg, zostający w uszach na kilka długich minut, przeciął zastygłe, ciężkie od portowego smrodu powietrze, sprawiając że z najbliższego budynku poderwało się liche stado kruków. W zasięgu wzroku nie było żywej duszy, a zostawiane na śniegu ślady niknęły gwałtownie pod świeżą pierzyną puchu obficie sypiącego się z ciężkich chmur zasnuwających nieboskłon. Nie wszystko jednak zostawało ukryte przed czujnym wzrokiem towarzystwa, które z uwagą i pieczołowitością omiatało spojrzeniami najbliższą okolicę.
— Chyba nie łudzisz się, młoda damo, że ktokolwiek, kto postawił tu kiedyś stopę, ma czyste sumienie? — zapytał retorycznie, chichocąc nerwowo pod nosem, jakby uznał to za doskonały żart. Szybko jednak, pod ciężarem oczekiwania i rzucanych mu przez zebranych spojrzeń, przywrócił się do porządku. Naciągnął bardziej na kark postawiony kołnierz skórzanej kurtki, wracając do właściwej sprawy. — Pierwsza informacja o tym, że nie stawił się w pracy, dotarła do nas wczoraj, ale tutaj… Tu był widziany ostatni raz cztery dni temu — dodał po chwili krótkiego zastanowienia. — A czym się zajmował, to już nie pytanie do mnie, tylko do samego szanownego komendanta. Pewnie, jak pozostali, węszył tu w związku z pomówieniami o przerzucie świerszczyków dla ślepców. — Kolejna salwa histerycznego chichotu przecięła cichość doków. — Tutaj wszystko ma oczy i uszy — dodał poważniej, wciskając zziębnięte dłonie w kieszenie. — Proszę na siebie uważać i nie dać się sprowokować. — Trudno stwierdzić, czy była to prośba, czy ostrzeżenie — a tym bardziej, do kogo skierowane.
W międzyczasie, kiedy prowadzili rozmowę z Edmundem, mieli możliwość rozejrzenia się po najbliższej okolicy. Mimo że świeży śnieg zdążył przysypać już większość śladów, niezwykle uważny wzrok Björna padł na ledwie wystającą spomiędzy śnieżnego puchu żółty kawałek papieru. Śmieci wokół na pewno było wiele i samotny zwitek wcale nie musiał być niczym niecodziennym, jednak jeśli Björn zdecydował się po niego sięgnąć, mógł dostrzec mocno rozmazane już litery układające się w enigmatyczną notatkę: „Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro.” Uwagę Niklausa mógł natomiast zwrócić bladopomarańczowy ognik, który zniknął tak samo szybko, jak szybko się pojawił, pozostawiając mężczyznę z wątpliwościami, czy rzeczywiście dostrzegł coś (lub kogoś) za jednym z magazynów prowadzących do północno-wschodniej części doków, czy miał jedynie przewidzenie.
Przeciągły, nieprzyjemny wizg, zostający w uszach na kilka długich minut, przeciął zastygłe, ciężkie od portowego smrodu powietrze, sprawiając że z najbliższego budynku poderwało się liche stado kruków. W zasięgu wzroku nie było żywej duszy, a zostawiane na śniegu ślady niknęły gwałtownie pod świeżą pierzyną puchu obficie sypiącego się z ciężkich chmur zasnuwających nieboskłon. Nie wszystko jednak zostawało ukryte przed czujnym wzrokiem towarzystwa, które z uwagą i pieczołowitością omiatało spojrzeniami najbliższą okolicę.
— Chyba nie łudzisz się, młoda damo, że ktokolwiek, kto postawił tu kiedyś stopę, ma czyste sumienie? — zapytał retorycznie, chichocąc nerwowo pod nosem, jakby uznał to za doskonały żart. Szybko jednak, pod ciężarem oczekiwania i rzucanych mu przez zebranych spojrzeń, przywrócił się do porządku. Naciągnął bardziej na kark postawiony kołnierz skórzanej kurtki, wracając do właściwej sprawy. — Pierwsza informacja o tym, że nie stawił się w pracy, dotarła do nas wczoraj, ale tutaj… Tu był widziany ostatni raz cztery dni temu — dodał po chwili krótkiego zastanowienia. — A czym się zajmował, to już nie pytanie do mnie, tylko do samego szanownego komendanta. Pewnie, jak pozostali, węszył tu w związku z pomówieniami o przerzucie świerszczyków dla ślepców. — Kolejna salwa histerycznego chichotu przecięła cichość doków. — Tutaj wszystko ma oczy i uszy — dodał poważniej, wciskając zziębnięte dłonie w kieszenie. — Proszę na siebie uważać i nie dać się sprowokować. — Trudno stwierdzić, czy była to prośba, czy ostrzeżenie — a tym bardziej, do kogo skierowane.
W międzyczasie, kiedy prowadzili rozmowę z Edmundem, mieli możliwość rozejrzenia się po najbliższej okolicy. Mimo że świeży śnieg zdążył przysypać już większość śladów, niezwykle uważny wzrok Björna padł na ledwie wystającą spomiędzy śnieżnego puchu żółty kawałek papieru. Śmieci wokół na pewno było wiele i samotny zwitek wcale nie musiał być niczym niecodziennym, jednak jeśli Björn zdecydował się po niego sięgnąć, mógł dostrzec mocno rozmazane już litery układające się w enigmatyczną notatkę: „Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro.” Uwagę Niklausa mógł natomiast zwrócić bladopomarańczowy ognik, który zniknął tak samo szybko, jak szybko się pojawił, pozostawiając mężczyznę z wątpliwościami, czy rzeczywiście dostrzegł coś (lub kogoś) za jednym z magazynów prowadzących do północno-wschodniej części doków, czy miał jedynie przewidzenie.
INFORMACJE
Każdemu z Was przysługuje w tej turze możliwość wykonania dwóch rzutów na dowolną czynność.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 12.04.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Kwi - 14:38
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Björn starał się nie wnikać w działania Kamprada zbyt szczegółowo — skoro nie miał żadnych zastrzeżeń co do jego spontanicznej kandydatury, biorąc pod uwagę, że między Lundqvistami a Guildensternami nigdy nie było nici porozumienia ze względu na konflikt interesów, to nie zamierzał się tym przejmować, lecz wykorzystać to do swoich celów. Nie przeszło mu nawet przez myśl, że mężczyzna mógł go rozpoznać; sam z niebywałą łatwością uwierzył w swoją wersję, a podanie fałszywego nazwiska było wystarczające, choć domyślał się, że Niklaus rozpoznał go w momencie, w którym pojawił się na horyzoncie. To nie było ich pierwsze spotkanie – w końcu często widywali się w porcie czy w bardziej oficjalnych sytuacjach w Domu Jarlów. Mogli stronić od swojego towarzystwa, jednak ciężko było to uczynić, jeśli było się członkiem jednego z piętnastu, najważniejszych klanów w całej magicznej Skandynawii. Ich elitarna, jak zwykło się ich postrzegać, społeczność ostatecznie była zbyt mała, a znamienitych rodzin, które od pokoleń pieczołowicie pielęgnowały w większości nieaktualne tradycje, kurczowo trzymając się zamierzchłych czasów, było już coraz mniej, stąd wielu — w tym nieoficjalnie Björn — wróżyło w najbliższej przyszłości historyczny upadek Rady. Sam był przecież kolejną plamą na jej wyidealizowanym wizerunku, mimo że nie wszyscy o tym wiedzieli.
— W takim razie rozejrzyjmy się na dobry początek — powiedział Guildenstern, gdy tylko usłyszał odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Skinął tylko porozumiewawczo głową do swoich towarzyszy, a następnie wzrokiem powiódł na pobliską okolicę — większość śladów była już wyraźnie przysypana świeżym śniegiem, lecz wystarczyło poczynić tylko kilka kroków, by natknąć się na coś, co momentalnie przykuło jego uwagę. Kawałek żółtego, zmiętego papieru bez wątpienia wyróżniał się wśród wszechobecnej bieli, dlatego Björn po chwili namysłu postanowił go podnieść, choć nie do końca był przekonany, co do tego, że będzie miało to znaczenie dla ich sprawy. — Słuchajcie, znalazłem coś. Nie wiem, czy to może mieć jakiekolwiek znaczenie, może to tylko nic niewarty śmieć, ale... „Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro.” — Sam do końca nie wiedział, co miał o tym myśleć, treść wiadomości brzmiała wyjątkowo enigmatycznie, dlatego lada moment postanowił zabrać się za dalsze poszukiwania w niedalekiej odległości od pozostałych członków ich grupy, mając w głowie ostrzeżenie Kamprada sprzed kilku minut. W końcu doki nigdy nie były zbyt bezpieczne.
spostrzegawczość: 92
— W takim razie rozejrzyjmy się na dobry początek — powiedział Guildenstern, gdy tylko usłyszał odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Skinął tylko porozumiewawczo głową do swoich towarzyszy, a następnie wzrokiem powiódł na pobliską okolicę — większość śladów była już wyraźnie przysypana świeżym śniegiem, lecz wystarczyło poczynić tylko kilka kroków, by natknąć się na coś, co momentalnie przykuło jego uwagę. Kawałek żółtego, zmiętego papieru bez wątpienia wyróżniał się wśród wszechobecnej bieli, dlatego Björn po chwili namysłu postanowił go podnieść, choć nie do końca był przekonany, co do tego, że będzie miało to znaczenie dla ich sprawy. — Słuchajcie, znalazłem coś. Nie wiem, czy to może mieć jakiekolwiek znaczenie, może to tylko nic niewarty śmieć, ale... „Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro.” — Sam do końca nie wiedział, co miał o tym myśleć, treść wiadomości brzmiała wyjątkowo enigmatycznie, dlatego lada moment postanowił zabrać się za dalsze poszukiwania w niedalekiej odległości od pozostałych członków ich grupy, mając w głowie ostrzeżenie Kamprada sprzed kilku minut. W końcu doki nigdy nie były zbyt bezpieczne.
spostrzegawczość: 92
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Kwi - 14:38
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 92
'k100' : 92
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 8 Maj - 17:46
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Każde najmniejsze odstępstwo od schematu wzbudzało w nim dyskomfort, nie ujawniał go jednak tłamsząc usilnie w spiętych mięśniach; przymuszał twarz do niewzruszonego trwania, wycofując w głąb ciała nawet najmniejszy szelest wzbierających emocji. Nie lubił zamieszania, które tworzyło się ilekroć do świadomości społeczeństwa docierały informacje nakazujące wzmożoną ciekawość i uważność. Nie musiał słuchać żadnego z Lundqvistów, by zdawać sobie sprawę z prowadzonych przez nich szemranych interesów, które pieczętował od samego początku ugodowym milczeniem. Między innymi dlatego został zaciągnięty i wcielony w szeregi specjalistów pracujących na bezpieczeństwo ich działań. Doskonale wiedział o grzechach, które kryły się w ładowniach statków, sam dokładał starań, by pozostały jedynie szeptaną pomiędzy klanami plotką. Tym razem jednak jego wiedza nie wykraczała ponad to, co zasłyszał od towarzyszy klnących pewnego wieczoru przy otwartej butelce wódki. Niektóre sprawy wciąż pozostawały poza jego zasięgiem, choć starał się oplatać podstępnymi mackami budowanego zaufania coraz to głębsze struktury rodowe. Nie tym razem. Miarowy krok wiódł go zimną uliczką rozchodzącą się w ciemną masę portu. Stwarzał pozór kogoś, kto miał być członkiem tworzącej się grupy od samego początku, jednak coś go zatrzymało i spowodowało niezamierzone spóźnienie. Czujność, którą przyodział, nakazywała zwracać uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół otoczenia na długo przed tym jak zrównał się z Kampradem. Cokolwiek działo się ostatnimi czasy w dokach, było na tyle niewygodne i zwracające uwagę Kruczych Strażników, iż w jego prywatnym interesie leżało wyciszenie narastających podejrzeń. Nie czynił jednak nic przez żywioną względem Lundqvistów sympatię, wręcz przeciwnie – gotów był posłać ich na samo dno wraz z całym butwiejącym przedsiębiorstwem i każdą, nawet najbardziej pokiereszowaną, łajbą.
Machnął ręką wyraźnie zakłopotany i zsunął rękawice, chcąc powitać zgromadzonych.
— Panie Kamprad, proszę wybaczyć spóźnienie, ale zatrzymało mnie kilka dość istotnych spraw — wyrzekł, kuląc się nieco i chwytając zdecydowany haust powietrza, był wyraźnie zmęczony miarowym krokiem, którym przemierzał portowe uliczki idąc na spotkanie. Podniósł się w końcu, rzucając oczyma nieco odważniej po twarzach zgromadzonych. Obecność młodego Gulidenserna stanowiła prawdziwą zagadkę, nie umiał powstrzymać się jednak przed myślami dryfującymi zarówno w kierunku klanowych zatargów, jak i ostatniego spotkania, w którym obydwoje uczestniczyli. Czy i tutejsza tragedia miała coś wspólnego z Lauge? Szarość tęczówek zaiskrzyła się drapieżnie, choć sam wciąż uśmiechał się uprzejmie witając mężczyznę skinieniem jakim zwykli witać się zupełnie obcy sobie ludzie; dość niepewnie, próbując wyczuć drugą stronę. Wyciągnął rękę, by i jego dłoń pochwycić w lodowatość palców. — Widzę, że nie próżnujecie, coś udało się ustalić? Powiem szczerze, że mam dość tej sytuacji. Ani spokojnie pracować, ani… ech, przepraszam, czasami lubię zbytnio narzekać — poprawił się, perfekcyjnie odgrywając narzuconą sobie przed laty rolę, daleką od naturalnej mu rezerwy i oszczędności w wypowiadanych słowach. Wciągnął spiesznie zdjęte do uścisku rękawiczki, gdyż opuszki zdołały mu poczerwienieć od grudniowego mrozu. Przyglądał się bacznie całemu swemu otoczeniu.
ekwipunek: rodzinny sygnet (+2 do magii przemiany), krwinkowar, oko Hajmdala[/b] (+15 do spostrzegawczości, do dwukrotnego wykorzystania)
spostrzegawczość: 86
Machnął ręką wyraźnie zakłopotany i zsunął rękawice, chcąc powitać zgromadzonych.
— Panie Kamprad, proszę wybaczyć spóźnienie, ale zatrzymało mnie kilka dość istotnych spraw — wyrzekł, kuląc się nieco i chwytając zdecydowany haust powietrza, był wyraźnie zmęczony miarowym krokiem, którym przemierzał portowe uliczki idąc na spotkanie. Podniósł się w końcu, rzucając oczyma nieco odważniej po twarzach zgromadzonych. Obecność młodego Gulidenserna stanowiła prawdziwą zagadkę, nie umiał powstrzymać się jednak przed myślami dryfującymi zarówno w kierunku klanowych zatargów, jak i ostatniego spotkania, w którym obydwoje uczestniczyli. Czy i tutejsza tragedia miała coś wspólnego z Lauge? Szarość tęczówek zaiskrzyła się drapieżnie, choć sam wciąż uśmiechał się uprzejmie witając mężczyznę skinieniem jakim zwykli witać się zupełnie obcy sobie ludzie; dość niepewnie, próbując wyczuć drugą stronę. Wyciągnął rękę, by i jego dłoń pochwycić w lodowatość palców. — Widzę, że nie próżnujecie, coś udało się ustalić? Powiem szczerze, że mam dość tej sytuacji. Ani spokojnie pracować, ani… ech, przepraszam, czasami lubię zbytnio narzekać — poprawił się, perfekcyjnie odgrywając narzuconą sobie przed laty rolę, daleką od naturalnej mu rezerwy i oszczędności w wypowiadanych słowach. Wciągnął spiesznie zdjęte do uścisku rękawiczki, gdyż opuszki zdołały mu poczerwienieć od grudniowego mrozu. Przyglądał się bacznie całemu swemu otoczeniu.
ekwipunek: rodzinny sygnet (+2 do magii przemiany), krwinkowar, oko Hajmdala[/b] (+15 do spostrzegawczości, do dwukrotnego wykorzystania)
spostrzegawczość: 86
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 8 Maj - 17:46
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 86
'k100' : 86
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 22 Maj - 12:17
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Wszyscy zgodnie przystali na propozycję Björna — w tym momencie najlepszą rzeczą, jaką mogli zrobić, by stosunkowo szybko rozwikłać palący Lundqvistów problem, było chociażby pobieżne zbadanie okolicy, w jakiej doszło do tajemniczego zniknięcia funkcjonariusza. Rozbieżności w koordynacji działań pojawiły się jednak chwilę później, kiedy nieoczekiwanie, bez wspólnej konsultacji, zapadła decyzja o rozdzieleniu się, wywołując sceptycyzm, z którym Björn, chcąc nie chcąc, pozostał sam. Jakikolwiek protest, który mógłby cisnąć się alchemikowi na usta, został zduszony w zarodku, kiedy Niklaus wraz z Eriką pierzchnęli pomiędzy przysadziste budynki portowych magazynów.
Kamprad zaklął siarczyście pod nosem, widząc brawurę młodego przedstawiciela klanu i już gotów był w odpowiedni sposób skomentować sytuację, gryzł się jednak w język, gdy w polu jego widzenia zamajaczyła kolejna postać. Uprzejmie skinął głową na powitanie Bergmanowi, zmuszając się do wygięcia ust w uśmiechu. Fárbauti, choć wydawał się nieszkodliwy, wzbudzał w Kampradzie trudny do wyjaśnienia lęk nakazujący trzymać się od niego na dystans.
— Proszę się nie przejmować, przyszedł pan w porę. Pan Niklaus już ruszył, tak go ręce świerzbią, ale jak to mówią: gdy się człowiek spieszy to się hinmannen cieszy. — Mężczyzna zaśmiał się nerwowo, a następnie dość teatralnym gestem wskazał na Björna, jakby jemu chciał przekazać możliwość wyjaśnienia sytuacji. Gesty nie szły jednak w parze z czynami, bo po chwili nie dłuższej niż potrzeba zaczerpnięcia oddechu, wznowił przerwaną myśl. — Młodemu człowiekowi w ręce wpadła zgubiona notatka. — Przytoczył jej treść, z uwagą przyglądając się Fárbautiemu, jak gdyby myślał, że w wyrazie jego twarzy doszuka się wytłumaczenia osobliwego zapisku. — Mówi to coś panu? Widział pan tu jakieś lustra, w których nie należałoby się przeglądać? Zresztą… Spróbujcie dogonić Lundqvista i tę dziewczynę, a przede wszystkim znajdźcie tego strażnika, nim jemu ktoś skrzydeł nie podetnie — rzucił ze słyszalnym w tonie głosu poirytowaniem i, nie czekając na jakiekolwiek pytania, które jeszcze mogłyby zostać zadane, ruszył do budynku, w którym mieścił się jego gabinet i w którym, przede wszystkim, było cieplej niż na zewnątrz.
Gwiżdżący między budynkami doków wiatr skutecznie zagłuszał wszelkie dźwięki, jakie mogłyby do nich dotrzeć, podsycając tym samym atmosferę niepokoju. Próżno było czekać w jednym miejscu na znak od bogów, toteż, ruszywszy przed siebie, na ile było to tylko możliwe, przenikliwym spojrzeniem lustrowali okolicę. Im bliżej znajdowali się budynków, tym ślady na śniegu — chociaż przysypane warstwą świeżego puchu — układały się w konkretne ścieżki. Björnowi w oczy rzuciło się, że jedna z wydeptanych dróżek była wyraźniejsza od pozostałych. Prawdopodobnie prowadziła również do jednego z odleglejszych magazynów, bowiem w stronę, w którą wiodły ślady, nie dało się dostrzec innych znamion ludzkiej obecności. Tymczasem Fárbauti, który dużo lepiej niż jego młodszy towarzysz, orientował się w tym, jak w ciągu dnia i po zmroku wyglądały tereny doków, mógł dostrzec, że w miejscu, w którym zazwyczaj utrzymywany był nienaganny porządek, skrzynie były porozrzucane, a wokół nich pobłyskiwały porozrzucane fragmenty szkła. Potłuczone butelki? Tajemnicze lustro? Podchodząc bliżej, oboje mogli już zauważyć, że były to rozbite szyby, na których w kilku miejscach majaczyły ślady krwi.
Kamprad zaklął siarczyście pod nosem, widząc brawurę młodego przedstawiciela klanu i już gotów był w odpowiedni sposób skomentować sytuację, gryzł się jednak w język, gdy w polu jego widzenia zamajaczyła kolejna postać. Uprzejmie skinął głową na powitanie Bergmanowi, zmuszając się do wygięcia ust w uśmiechu. Fárbauti, choć wydawał się nieszkodliwy, wzbudzał w Kampradzie trudny do wyjaśnienia lęk nakazujący trzymać się od niego na dystans.
— Proszę się nie przejmować, przyszedł pan w porę. Pan Niklaus już ruszył, tak go ręce świerzbią, ale jak to mówią: gdy się człowiek spieszy to się hinmannen cieszy. — Mężczyzna zaśmiał się nerwowo, a następnie dość teatralnym gestem wskazał na Björna, jakby jemu chciał przekazać możliwość wyjaśnienia sytuacji. Gesty nie szły jednak w parze z czynami, bo po chwili nie dłuższej niż potrzeba zaczerpnięcia oddechu, wznowił przerwaną myśl. — Młodemu człowiekowi w ręce wpadła zgubiona notatka. — Przytoczył jej treść, z uwagą przyglądając się Fárbautiemu, jak gdyby myślał, że w wyrazie jego twarzy doszuka się wytłumaczenia osobliwego zapisku. — Mówi to coś panu? Widział pan tu jakieś lustra, w których nie należałoby się przeglądać? Zresztą… Spróbujcie dogonić Lundqvista i tę dziewczynę, a przede wszystkim znajdźcie tego strażnika, nim jemu ktoś skrzydeł nie podetnie — rzucił ze słyszalnym w tonie głosu poirytowaniem i, nie czekając na jakiekolwiek pytania, które jeszcze mogłyby zostać zadane, ruszył do budynku, w którym mieścił się jego gabinet i w którym, przede wszystkim, było cieplej niż na zewnątrz.
Gwiżdżący między budynkami doków wiatr skutecznie zagłuszał wszelkie dźwięki, jakie mogłyby do nich dotrzeć, podsycając tym samym atmosferę niepokoju. Próżno było czekać w jednym miejscu na znak od bogów, toteż, ruszywszy przed siebie, na ile było to tylko możliwe, przenikliwym spojrzeniem lustrowali okolicę. Im bliżej znajdowali się budynków, tym ślady na śniegu — chociaż przysypane warstwą świeżego puchu — układały się w konkretne ścieżki. Björnowi w oczy rzuciło się, że jedna z wydeptanych dróżek była wyraźniejsza od pozostałych. Prawdopodobnie prowadziła również do jednego z odleglejszych magazynów, bowiem w stronę, w którą wiodły ślady, nie dało się dostrzec innych znamion ludzkiej obecności. Tymczasem Fárbauti, który dużo lepiej niż jego młodszy towarzysz, orientował się w tym, jak w ciągu dnia i po zmroku wyglądały tereny doków, mógł dostrzec, że w miejscu, w którym zazwyczaj utrzymywany był nienaganny porządek, skrzynie były porozrzucane, a wokół nich pobłyskiwały porozrzucane fragmenty szkła. Potłuczone butelki? Tajemnicze lustro? Podchodząc bliżej, oboje mogli już zauważyć, że były to rozbite szyby, na których w kilku miejscach majaczyły ślady krwi.
INFORMACJE
Każdemu z Was przysługuje w tej turze możliwość wykonania dwóch rzutów na dowolną czynność.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 25.05.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Pon 23 Maj - 15:05
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Kiedy na horyzoncie pojawiła się znajoma sylwetka, Björn początkowo zdawał się być z tego faktu niezadowolony — w końcu Bergman, którego kojarzył z kilku ostatnich spotkań ślepców, doskonale wiedział o tym, kim był. Nie chciał, by przypadkiem coś wyszło na jaw, lecz podejrzewał, że nie zrobiłby niczego, co mogłoby mu też jemu zaszkodzić — w rzeczywistości oboje znajdowali się w podobnej sytuacji. Jako Guildenstern miał jednak znacznie więcej do stracenia, wystarczyła tylko jedna niewinna plotka o praktykowaniu przez niego magii zakazanej, by sprawdzić jej zasadność, a co za tym idzie: przekreślić jego całe życie. Chociaż chciał się od niego rozpaczliwie uwolnić, to w dalszym ciągu nie był na to gotowy — mimo że zadeklarował swoją gotowość do działania dla Magisterium, to rozstanie się na stałe z najbliższą rodziną, a zwłaszcza z matką i siostrą, wciąż jawiło się dla niego w tym przypadku jako największa kara. Na samą myśl tylko westchnął cicho pod nosem, postanawiając powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza na temat pojawienia się Bergmana. Bezpieczniej było w tym przypadku zamilczeć, dlatego skinął nieznacznie głową na przywitanie do Fárbautiego, a po tym, jak Kamprad postanowił wrócić do biura, Björn odetchnął, w dalszym ciągu wodząc wzrokiem po okolicy. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale może to lepiej — nikt nie będzie patrzył im na ręce. A już na pewno nie Niklaus, który nagle zniknął.
— Zostaliśmy sami — skomentował krótko Guildenstern, spoglądając porozumiewawczo na stojącego obok Bergmana. — W zasadzie niewiele cię ominęło, jedyne, co znalazłem to ta karteczka, ale to wszystko na razie brzmi zbyt enigmatycznie. Może potem nam się ta wiedza na coś przyda, a może nie. — Młody Guildenstern wzruszył bezradnie ramionami, jeszcze na moment wpatrując się w kierunku, w którym najprawdopodobniej udali się pozostali członkowie ich grupy. — Możemy spróbować ich dogonić, ale nie wiem, czy jest sens, by na tym się teraz skupiać. — Postanowił na moment ruszyć w przeciwną stronę, wierząc, że Lundvqist wystarczająco dobrze znał doki i w razie czego będzie potrafił stawić czoła przeciwnościom losu, a następnie rzucił z powodzeniem zaklęcie Menskr, chcąc sprawdzić czy w promieniu stu metrów znajdował się ktoś jeszcze. Wówczas młody Guildenstern spostrzegł jedną ścieżkę, która była o wiele bardziej wydeptana od pozostałych, dlatego wspólnie postanowili nią ruszyć w głąb magazynów, aż w pewnej chwili dotarli do miejsca, które bardzo szybko przykuło ich uwagę. Ślady krwi na szklanych odłamkach wciąż wyglądały na relatywnie świeże — w innym przypadku na pewno już dawno zostałyby przykryte przez warstwy białego śniegu.
Menskr: 20 (magia użytkowa) + 64 (k100) + 2 (naszyjnik) = 86/34
— Zostaliśmy sami — skomentował krótko Guildenstern, spoglądając porozumiewawczo na stojącego obok Bergmana. — W zasadzie niewiele cię ominęło, jedyne, co znalazłem to ta karteczka, ale to wszystko na razie brzmi zbyt enigmatycznie. Może potem nam się ta wiedza na coś przyda, a może nie. — Młody Guildenstern wzruszył bezradnie ramionami, jeszcze na moment wpatrując się w kierunku, w którym najprawdopodobniej udali się pozostali członkowie ich grupy. — Możemy spróbować ich dogonić, ale nie wiem, czy jest sens, by na tym się teraz skupiać. — Postanowił na moment ruszyć w przeciwną stronę, wierząc, że Lundvqist wystarczająco dobrze znał doki i w razie czego będzie potrafił stawić czoła przeciwnościom losu, a następnie rzucił z powodzeniem zaklęcie Menskr, chcąc sprawdzić czy w promieniu stu metrów znajdował się ktoś jeszcze. Wówczas młody Guildenstern spostrzegł jedną ścieżkę, która była o wiele bardziej wydeptana od pozostałych, dlatego wspólnie postanowili nią ruszyć w głąb magazynów, aż w pewnej chwili dotarli do miejsca, które bardzo szybko przykuło ich uwagę. Ślady krwi na szklanych odłamkach wciąż wyglądały na relatywnie świeże — w innym przypadku na pewno już dawno zostałyby przykryte przez warstwy białego śniegu.
Menskr: 20 (magia użytkowa) + 64 (k100) + 2 (naszyjnik) = 86/34
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Pon 23 Maj - 15:05
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 64
'k100' : 64
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sob 28 Maj - 16:09
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Sądził, że jego obecność niekoniecznie ucieszy młodego Guildensterna, któremu przyglądał się z przekorną wesołością, wysłuchując wyjaśnień Kamparda. Ten zdawał się być dość nerwowy i na pewno mniej rozmowny, niż zapamiętał go z wcześniejszych spotkań, choć od zawsze zdawało mu się, iż mężczyzna niekoniecznie czuł przy nim pełnię swobody. Posłał mu jednak całkiem szczery uśmiech, następnie kiwając głową w zrozumieniu. Treść notatki, którą mu zaprezentowano nie zdawała się nieść, przynajmniej teraz, żadnych jasnych informacji. Westchnął tylko i rzucił spojrzeniem w kierunku, gdzie miał nie tak dawno temu udać się Niklaus. Wiedział, że młody Lundqvist będzie robił wszystko, aby jakoś wyjaśnić zdarzenia będące tematem dość nieprzyjemnych plotek, gdyż nakładały na klan kolejne podejrzenia, które groziły i tak wyjątkowo mizernej stabilności rodzinnego interesu.
— Hm. Póki co, jest to zupełnie abstrakcyjna instrukcja. Nie wiem, chyba potrzeba nam więcej informacji — zasępił się, po czym dodał jeszcze widząc nerwowość mężczyzny — dziękujemy panie Kampard. Znalezienie Niklausa będziemy mieć na uwadze, ale nie wiem, na ile bardziej sensowne nie byłoby samodzielne zbadanie reszty okolicy. Znam magazyny dość dobrze, więc się nie zgubimy — rzucił spojrzeniem w kierunku młodego ślepca, następnie ku zarządcy – bardziej wymownie, z wyrysowaną obietnicą, że przypilnuje dziedzica nieprzychylnego klanu na tyle, na ile będzie potrafił. Nie upierał się też, aby Edmund z nimi został; dodatkowa para oczu spoglądających na ręce nie podnosiła komfortu pracy. Cierpliwie czekał, by zniknął całkiem z pola widzenia i dopiero wtedy zwrócił się do Björna, już nieco mniej radośnie. Był bardziej stonowany, aby nie powiedzieć surowy.
— Sami — powtórzył, przekrzywiając lekko głowę, wciąż wpatrując się w młodą twarz Guildensterna. — Patowa sytuacja, nie sądzisz? Prawdopodobnie mamy mały konflikt interesów, panie Guildenstern, chyba, że przysłali cię tu po coś innego, niż by zbierać dowody na Lundqvistów. — Rzeczowe stwierdzenie zagęściło atmosferę. — I Niklaus tak po prostu przymknął na ciebie oko? — zagadnął, unosząc lekko brwi. Istniała możliwość, że jego krewniak nie był świadom, kogo ma pod nosem – tego niestety nie był pewien. — Mniejsza. Już to kiepsko o nim świadczy. Nie, nie pójdziemy za nimi, nie potrzebuję, żeby patrzył mi na ręce — skwitował myśl towarzysza, rozglądając się zaraz po całej okolicy. Doki, choć spokojne, wyglądały zupełnie inaczej, niż zdołał przywyknąć. Nienaturalny bałagan kazał wnioskować, że coś niedobrego faktycznie się tu stało. Słysząc rzucone zaklęcie, podążył w kierunku skrzyń i okruchów szkła. Te przykuły jego uwagę. Zastanawiał się, czy dokładniejsze oględziny fragmentów cokolwiek pomogą, jednak na ten moment nie mieli lepszego wyjścia, niż badać każdy, nawet pozornie najmniej istotny szczegół. Pochylił się przy nakrapianym krwią odłamku. Skulony, osłonięty przed ewentualnymi ciekawskimi spojrzeniami rzucił zaklęcie, które miało ułatwić mu analizę.
— Stækkunar — szepnął. Skryte pod warstwą ubrań ciało okryło się czarnym wzorem, oczy przymglone bielmem zmrużył odruchowo, jeszcze dokładniej skupiając się na przedmiotach ciekaw, czy będzie potrafił określić, skąd mogła pochodzić rozbita szyba i czy znajduje się na niej coś więcej, prócz cętek krwi. Wciąż też próbował wyłowić jakieś inne wskazówki znajdujące się w pobliżu, na ścieżce, którą zamierzali dalej iść. — I co, masz coś ciekawego? — zagadnął do młodszego mężczyzny przełamując ciszę, którą skrzętnie pielęgnował od momentu wygłoszenia dość zaczepnych słów. Mimo wszystko, nie zamierzał iść nigdzie sam i wolał współpracę, niż przerzucanie się oskarżeniami. Wierzył, że gdy będzie trzeba, dogadają się jakoś co do spraw, które uda im się ustalić.
Stækkunar: 20 (magia twórcza + 28 (k100) = 48/30
spostrzegawczość: 76
— Hm. Póki co, jest to zupełnie abstrakcyjna instrukcja. Nie wiem, chyba potrzeba nam więcej informacji — zasępił się, po czym dodał jeszcze widząc nerwowość mężczyzny — dziękujemy panie Kampard. Znalezienie Niklausa będziemy mieć na uwadze, ale nie wiem, na ile bardziej sensowne nie byłoby samodzielne zbadanie reszty okolicy. Znam magazyny dość dobrze, więc się nie zgubimy — rzucił spojrzeniem w kierunku młodego ślepca, następnie ku zarządcy – bardziej wymownie, z wyrysowaną obietnicą, że przypilnuje dziedzica nieprzychylnego klanu na tyle, na ile będzie potrafił. Nie upierał się też, aby Edmund z nimi został; dodatkowa para oczu spoglądających na ręce nie podnosiła komfortu pracy. Cierpliwie czekał, by zniknął całkiem z pola widzenia i dopiero wtedy zwrócił się do Björna, już nieco mniej radośnie. Był bardziej stonowany, aby nie powiedzieć surowy.
— Sami — powtórzył, przekrzywiając lekko głowę, wciąż wpatrując się w młodą twarz Guildensterna. — Patowa sytuacja, nie sądzisz? Prawdopodobnie mamy mały konflikt interesów, panie Guildenstern, chyba, że przysłali cię tu po coś innego, niż by zbierać dowody na Lundqvistów. — Rzeczowe stwierdzenie zagęściło atmosferę. — I Niklaus tak po prostu przymknął na ciebie oko? — zagadnął, unosząc lekko brwi. Istniała możliwość, że jego krewniak nie był świadom, kogo ma pod nosem – tego niestety nie był pewien. — Mniejsza. Już to kiepsko o nim świadczy. Nie, nie pójdziemy za nimi, nie potrzebuję, żeby patrzył mi na ręce — skwitował myśl towarzysza, rozglądając się zaraz po całej okolicy. Doki, choć spokojne, wyglądały zupełnie inaczej, niż zdołał przywyknąć. Nienaturalny bałagan kazał wnioskować, że coś niedobrego faktycznie się tu stało. Słysząc rzucone zaklęcie, podążył w kierunku skrzyń i okruchów szkła. Te przykuły jego uwagę. Zastanawiał się, czy dokładniejsze oględziny fragmentów cokolwiek pomogą, jednak na ten moment nie mieli lepszego wyjścia, niż badać każdy, nawet pozornie najmniej istotny szczegół. Pochylił się przy nakrapianym krwią odłamku. Skulony, osłonięty przed ewentualnymi ciekawskimi spojrzeniami rzucił zaklęcie, które miało ułatwić mu analizę.
— Stækkunar — szepnął. Skryte pod warstwą ubrań ciało okryło się czarnym wzorem, oczy przymglone bielmem zmrużył odruchowo, jeszcze dokładniej skupiając się na przedmiotach ciekaw, czy będzie potrafił określić, skąd mogła pochodzić rozbita szyba i czy znajduje się na niej coś więcej, prócz cętek krwi. Wciąż też próbował wyłowić jakieś inne wskazówki znajdujące się w pobliżu, na ścieżce, którą zamierzali dalej iść. — I co, masz coś ciekawego? — zagadnął do młodszego mężczyzny przełamując ciszę, którą skrzętnie pielęgnował od momentu wygłoszenia dość zaczepnych słów. Mimo wszystko, nie zamierzał iść nigdzie sam i wolał współpracę, niż przerzucanie się oskarżeniami. Wierzył, że gdy będzie trzeba, dogadają się jakoś co do spraw, które uda im się ustalić.
Stækkunar: 20 (magia twórcza + 28 (k100) = 48/30
spostrzegawczość: 76
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sob 28 Maj - 16:09
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 28, 76
'k100' : 28, 76
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 5 Cze - 19:40
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Doki nigdy nie były miejscem, w którym kiedykolwiek pozostawało się samemu. Pozorny spokój — prowokowany, szczególnie wieczorami, atmosferą niespieszności i sunącą znad jeziora, wijącą się alejkami mgłą, zimą nieco mniej uporczywą, wciąż jednak obecną, jakby była oddzielnym, indywidualnym organizmem zadomowionym pomiędzy portowymi magazynami — panujący obecnie w tym miejscu był niebywale zwodniczy, o czym Björn przekonał się już chwilę po wypowiedzeniu inkantacji w otaczającą ich ciszę. Zaklęcie zadziałało niemal natychmiast i mężczyzna mógł zacząć wyczuwać kilka rozproszonych ognisk ludzkiej obecności: większość znajdowała się w miejscu, w którym prawdopodobnie znaleźli się Niklaus z Eriką, a gdzie mieli przebywać również pozostali na służbie pracownicy doków, jednak jeden z punktów — wyczuwalny przez Björna słabiej niż pozostałe — z dużą dozą prawdopodobieństwa ulokowany był w magazynie, do którego prowadziły zauważone wcześniej przez ślepców ślady. Trudno było stwierdzić, skąd wynikało to osłabienie manifestacji: czy pochwycony w karby działania zaklęcia człowiek znajdował się w rzeczywistości na skraju pola działania czaru, czy na miejsce, w którym przebywał, nałożone zostały zabezpieczenia, a może sam miał przy sobie coś, co miało uniemożliwić jego zlokalizowanie. Jedno było pewne — cokolwiek powodowało zaistniały stan rzeczy, powinno zwrócić uwagę Guildensterna.
Tak samo, jak czujność Fárbautiego wzbudziły ślady, jakie dostrzegł na porozrzucanych fragmentach szkła. Przyglądając im się uważniej, bez wahania mógł stwierdzić, że szyby stanowiły niegdyś integralną część jednego z magazynów należących do Lundqvistów. Matowe szkło nie posiadało jednak charakterystycznych wzmocnień, które miały za zadanie zapobiegać takim właśnie przypadkom wandalizmu, a to znaczyło wyłącznie tyle, że cokolwiek się stało, miało miejsce w jednej z ledwie trzech nieużywanych od kilku lat hal. Najbliższa z nich majaczyła mężczyznom na peryferiach spojrzenia — znajdowała się w tak odległym punkcie doków, że właściwie w niczyim interesie było zapuszczanie się w jej kierunku, a nawet gdy któryś ze stróży zbłądził, często sprawdzał jedynie, czy nienaruszone jest główne wejście. Jeśli więc rzeczywiście ktoś znajdował się wewnątrz magazynu, musiał być świadomy jego specyficznej renomy.
Tak samo, jak czujność Fárbautiego wzbudziły ślady, jakie dostrzegł na porozrzucanych fragmentach szkła. Przyglądając im się uważniej, bez wahania mógł stwierdzić, że szyby stanowiły niegdyś integralną część jednego z magazynów należących do Lundqvistów. Matowe szkło nie posiadało jednak charakterystycznych wzmocnień, które miały za zadanie zapobiegać takim właśnie przypadkom wandalizmu, a to znaczyło wyłącznie tyle, że cokolwiek się stało, miało miejsce w jednej z ledwie trzech nieużywanych od kilku lat hal. Najbliższa z nich majaczyła mężczyznom na peryferiach spojrzenia — znajdowała się w tak odległym punkcie doków, że właściwie w niczyim interesie było zapuszczanie się w jej kierunku, a nawet gdy któryś ze stróży zbłądził, często sprawdzał jedynie, czy nienaruszone jest główne wejście. Jeśli więc rzeczywiście ktoś znajdował się wewnątrz magazynu, musiał być świadomy jego specyficznej renomy.
INFORMACJE
Każdemu z Was przysługuje w tej turze możliwość wykonania jednego rzutu na zaklęcie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 08.06.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 5 Cze - 22:00
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
— Być może — odpowiedział zwięźle, nie wchodząc w zbędne dyskusje z Fárbautim, który odniósł się do niego w dość szorstki sposób. Patowa sytuacja to za mało powiedziane, lecz młody Guildenstern, mimo że początkowo nie spodziewał się tutaj obecności Bergmana, podobnie jak i Niklausa, nie zamierzał niepotrzebnie użalać się nad tą sytuacją — nie pozostało mu w tej chwili nic innego, jak przyjąć rzeczywistość taką, jaką była, skoro już zgodził się na pomoc mężczyźnie w zamian za odpowiednie wynagrodzenie finansowe. W końcu chęć uzależnienia się od rodzinnych pieniędzy stała się dla niego w ostatnim czasie priorytetem. Musiał być przygotowany na każdy, nawet najgorszy scenariusz, skoro zaledwie jakiś czas temu oficjalnie zgodził się na współpracę z Magisterium. — Ale moje motywacje są w tym momencie zupełnie nieistotne; musimy skupić się na celu, jeśli nie chcemy błądzić po omacku. — A ich jedynym celem było w tym przypadku jak najszybsze znalezienie zguby, jaką był jeden z młodych oficerów-stażystów Kruczej Straży. Jednak wszystkie ślady, na które do tej pory udało im się natknąć, były w dalszym ciągu nieprzydatne i szczątkowe, lecz miał nadzieję, że wkrótce to się zmieni, a w ich poszukiwaniach nastąpi błyskawiczny przełom. Kiedy rzucił z powodzeniem zaklęcie Menskr, bez większego problemu zidentyfikował miejsce, pobytu Niklasa, lecz jego uwagę przykuł punkt, który był wyczuwalny znacznie słabiej niż pozostałe.
— Chodźmy tam — zawyrokował Björn, kierując się wyraźnymi śladami odznaczonymi na skrzącym się śniegu w stronę magazynu. — Coś poczułem, wydaje mi się, że coś tam może być. — Nie wiedział, czy jego przeczucia okażą się w tym przypadku słuszne, mógł się mylić, lecz nie pozostało im nic innego, jak sprawdzić, co znajdowało się za metalowymi drzwiami prowadzącymi do pobliskiego budynku. — Láta upp. — Wyjątkowo proste, lakonicznie wypowiedziane zaklęcie miało otworzyć im wejście. Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał jeszcze tylko porozumiewawczo na Fárbautiego, po czym rozejrzał się na wszelki wypadek po bokach. — A ty, masz coś? Wchodzimy? — zapytał na wszelki wypadek, czekając na decyzję towarzysza. Na ten moment stary magazyn zdawał się jedynym miejscem, w którym mogli coś znaleźć.
Láta upp: 20 (magia użytkowa) + 69 (k100) + 2 (naszyjnik) = 91/20
— Chodźmy tam — zawyrokował Björn, kierując się wyraźnymi śladami odznaczonymi na skrzącym się śniegu w stronę magazynu. — Coś poczułem, wydaje mi się, że coś tam może być. — Nie wiedział, czy jego przeczucia okażą się w tym przypadku słuszne, mógł się mylić, lecz nie pozostało im nic innego, jak sprawdzić, co znajdowało się za metalowymi drzwiami prowadzącymi do pobliskiego budynku. — Láta upp. — Wyjątkowo proste, lakonicznie wypowiedziane zaklęcie miało otworzyć im wejście. Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał jeszcze tylko porozumiewawczo na Fárbautiego, po czym rozejrzał się na wszelki wypadek po bokach. — A ty, masz coś? Wchodzimy? — zapytał na wszelki wypadek, czekając na decyzję towarzysza. Na ten moment stary magazyn zdawał się jedynym miejscem, w którym mogli coś znaleźć.
Láta upp: 20 (magia użytkowa) + 69 (k100) + 2 (naszyjnik) = 91/20
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 5 Cze - 22:00
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 69
'k100' : 69
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sro 29 Cze - 14:18
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Był szczerze rozczarowany, choć z drugiej strony, wyważone podejście Guildensterna i jego niechęć do wchodzenia w głębszą, tak właściwie zupełnie zbędną, polemikę, były mu na rękę. Wbrew pozorom i wbrew zaczepnej odzywce, wcale nie zależało mu na kontynuowaniu utarczek słownych. Robił to raczej z przymusu, by pokazać choć cień zaabsorbowania interesami swoich pracodawców, nie dla przyjemności i z wrodzonej przekory, bo przecież w istocie był człowiekiem niezwykle ugodowym i rzadko kiedy dążącym do bezpośredniej konfrontacji.
— Zostańmy więc, póki co, przy takim stanie rzeczy. Też sądzę, że powinniśmy najpierw dojść do tego, co się tu wydarzyło — cmoknął i przekrzywił głowę, kolejny już raz lustrując okolicę. Ta pozostawała niezmiennie nieprzyjemna, lecz był to raczej powód do radości. Schylając się przy rozsypanym szkle, przeanalizował je dokładnie, dochodząc wreszcie do wniosku, że na ten moment, wszystkie posiadane tropy prowadzą ich do opuszczonych magazynów. Sam rzadko zapuszczał się w te rejony, nie miał takiej potrzeby, bowiem pracował głównie we własnym warsztacie, a niezbędne materiały trzymane były w hangarach nowszych i dalece lepiej przystosowanych. Mógł się tylko domyślać, że ktoś, być może, próbował dostać się do środka nie wejściem głównym, a właśnie przez jedno z wybitych okien. Chyba, że to ucieczka zmusiła tajemniczego jegomościa do stłuczenia szkła? Analiza nie pozwoliła mu na wysnucie jednoznacznego wniosku, lecz samo rozpoznanie pochodzenia fragmentów było niezwykle pomocne.
— Szkło jest ewidentnie z jednego z magazynów, więc jeśli chcemy czegoś więcej się dowiedzieć, faktycznie musimy wejść do środka. Niby możemy poszukać dookoła jeszcze jakichś śladów, ale… — podnosząc się dostrzegł, że jego towarzysz już sięga ręką do drzwi, rzuca zaklęcie, a te odskakują z cichym jękiem. Do nozdrzy dotarł specyficzny zapach nieużywanej pustki. — Cóż… może tak będzie łatwiej… — westchnął widząc, że Guildenstern czeka już na wejście Nie mogli być pewnymi, że będą tu sami. Chodzenie w przeświadczeniu, że mogą napotkać kogoś ewidentnie nieprzyjaźnie nastawionego było najbardziej bezpieczne i gwarantowało obecność niesłabnącej czujności. — Sprawdźmy przynajmniej, czy nic ciekawego nie pozostawił tutaj… ktokolwiek, kto mógł tu być — szepnął ostrożnie, uchylając drzwi jeszcze odrobinę i rzucając w ciemną przestrzeń zapobiegawczo jedno z zaklęć defensywnych. — Feiknstafir. — Przebywanie w tym miejscu nie było sprawą bezpieczną, mogli jedynie w pewnym stopniu zniwelować ewentualne ryzyko.
Feiknstafir: 5 (magia użytkowa) + 76 (k100) = 81/45
— Zostańmy więc, póki co, przy takim stanie rzeczy. Też sądzę, że powinniśmy najpierw dojść do tego, co się tu wydarzyło — cmoknął i przekrzywił głowę, kolejny już raz lustrując okolicę. Ta pozostawała niezmiennie nieprzyjemna, lecz był to raczej powód do radości. Schylając się przy rozsypanym szkle, przeanalizował je dokładnie, dochodząc wreszcie do wniosku, że na ten moment, wszystkie posiadane tropy prowadzą ich do opuszczonych magazynów. Sam rzadko zapuszczał się w te rejony, nie miał takiej potrzeby, bowiem pracował głównie we własnym warsztacie, a niezbędne materiały trzymane były w hangarach nowszych i dalece lepiej przystosowanych. Mógł się tylko domyślać, że ktoś, być może, próbował dostać się do środka nie wejściem głównym, a właśnie przez jedno z wybitych okien. Chyba, że to ucieczka zmusiła tajemniczego jegomościa do stłuczenia szkła? Analiza nie pozwoliła mu na wysnucie jednoznacznego wniosku, lecz samo rozpoznanie pochodzenia fragmentów było niezwykle pomocne.
— Szkło jest ewidentnie z jednego z magazynów, więc jeśli chcemy czegoś więcej się dowiedzieć, faktycznie musimy wejść do środka. Niby możemy poszukać dookoła jeszcze jakichś śladów, ale… — podnosząc się dostrzegł, że jego towarzysz już sięga ręką do drzwi, rzuca zaklęcie, a te odskakują z cichym jękiem. Do nozdrzy dotarł specyficzny zapach nieużywanej pustki. — Cóż… może tak będzie łatwiej… — westchnął widząc, że Guildenstern czeka już na wejście Nie mogli być pewnymi, że będą tu sami. Chodzenie w przeświadczeniu, że mogą napotkać kogoś ewidentnie nieprzyjaźnie nastawionego było najbardziej bezpieczne i gwarantowało obecność niesłabnącej czujności. — Sprawdźmy przynajmniej, czy nic ciekawego nie pozostawił tutaj… ktokolwiek, kto mógł tu być — szepnął ostrożnie, uchylając drzwi jeszcze odrobinę i rzucając w ciemną przestrzeń zapobiegawczo jedno z zaklęć defensywnych. — Feiknstafir. — Przebywanie w tym miejscu nie było sprawą bezpieczną, mogli jedynie w pewnym stopniu zniwelować ewentualne ryzyko.
Feiknstafir: 5 (magia użytkowa) + 76 (k100) = 81/45
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sro 29 Cze - 14:18
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 76
'k100' : 76
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Czw 7 Lip - 21:21
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Niewiele mieli narzędzi i możliwości, by bez problemu, ze stuprocentową pewnością udało im się rozszyfrować niefortunny ciąg zdarzeń, w jaki wplątani zostali Lundqvistowie i ich przedsiębiorstwo. Mimo udzielonych im przez Kamprada informacji, mimo poszlak, jakie zebrali w trakcie niedługiej przechadzki zakamarkami doków, wciąż brakowało Bergmanowi i Guildensternowi kilku istotnych szczegółów, dzięki którym mogliby wszystkie dotychczas zdobyte fragmenty układanki ułożyć we względną, satysfakcjonującą ich całość. Obydwojgu im daleko było bowiem do bycia kruczymi śledczymi, obydwoje nie mieli doświadczenia w podobnych sytuacjach, zaś same okoliczności zdarzenia były zbyt szczelnie owinięte woalem osobliwej tajemnicy, by mogli pozwolić sobie chociażby na ryzykowne spekulacje dotyczące tego konkretnego incydentu.
Zresztą, podejmowanie jakiegokolwiek ryzyka mogło się dla wszystkich skończyć co najmniej niefortunnie. Zgrzyt metalu towarzyszący otwieraniu drzwi wgryzł się łapczywie w rozmoszczoną w okolicy ciszę nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem, który bez wątpienia słyszany był wyraźnie wewnątrz magazynu — mimo to mężczyznom mogło się zdawać, że ze środka, poza coraz ciszej rozbrzmiewającym echem chrzęstu, nie dobiega żaden dźwięk. Sama przestrzeń, jaka się przed nimi znajdowała, nie była trudna do ogarnięcia spojrzeniem. Jak na nieużywany magazyn przystało, większość hali była pusta, jedynie z lewej strony od wejścia wciąż stały w sięgających niemal trzech metrów wysokości drewniane skrzynie i beczki, a pod ścianą naprzeciwko wrót wejściowych ustawione zostały uszkodzone maszty wraz z żaglami. Na pierwszy rzut oka nie można więc było dostrzec, co sprawiło, że Björn wyczuł w tym miejscu ludzką obecność. Zaklęcie wypowiedziane przez Fárbautiego musiało ich jednak sprowokować do zatrzymania się i zastanowienia nad dalszym planem działania, bowiem Bergman wyraźnie mógł odczuć, że w rozpościerającej się przed nimi przestrzeni znajduje się coś, co nosi znamiona magii zakazanej. Energia mogąca nieść zagrożenie kumulowała się gdzieś w zawiłościach ścieżek utworzonych przez skrzynie, jednak z miejsca, w którym znajdowali się ślepcy nie dało rady dostrzec niczego konkretnego.
Tuż przed podjęciem konkretnych działań, do ich uszu nagle dotarł z głębi stłumiony, niewyraźny jęk.
Zresztą, podejmowanie jakiegokolwiek ryzyka mogło się dla wszystkich skończyć co najmniej niefortunnie. Zgrzyt metalu towarzyszący otwieraniu drzwi wgryzł się łapczywie w rozmoszczoną w okolicy ciszę nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem, który bez wątpienia słyszany był wyraźnie wewnątrz magazynu — mimo to mężczyznom mogło się zdawać, że ze środka, poza coraz ciszej rozbrzmiewającym echem chrzęstu, nie dobiega żaden dźwięk. Sama przestrzeń, jaka się przed nimi znajdowała, nie była trudna do ogarnięcia spojrzeniem. Jak na nieużywany magazyn przystało, większość hali była pusta, jedynie z lewej strony od wejścia wciąż stały w sięgających niemal trzech metrów wysokości drewniane skrzynie i beczki, a pod ścianą naprzeciwko wrót wejściowych ustawione zostały uszkodzone maszty wraz z żaglami. Na pierwszy rzut oka nie można więc było dostrzec, co sprawiło, że Björn wyczuł w tym miejscu ludzką obecność. Zaklęcie wypowiedziane przez Fárbautiego musiało ich jednak sprowokować do zatrzymania się i zastanowienia nad dalszym planem działania, bowiem Bergman wyraźnie mógł odczuć, że w rozpościerającej się przed nimi przestrzeni znajduje się coś, co nosi znamiona magii zakazanej. Energia mogąca nieść zagrożenie kumulowała się gdzieś w zawiłościach ścieżek utworzonych przez skrzynie, jednak z miejsca, w którym znajdowali się ślepcy nie dało rady dostrzec niczego konkretnego.
Tuż przed podjęciem konkretnych działań, do ich uszu nagle dotarł z głębi stłumiony, niewyraźny jęk.
INFORMACJE
Tak, jak w ostatniej kolejce, w tej również przysługuje Wam jeden rzut na dowolne zaklęcie. Dodatkowo możecie również wykonać nieobowiązkowy rzut na spostrzegawczość.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 10.07.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Czw 7 Lip - 21:24
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Młody Guildenstern musiał być teraz szczególnie ostrożny — zwłaszcza w kontaktach z pozostałymi ślepcami. Nie chciał w końcu żadnemu z nich niepotrzebnie się narazić. Nie znał Fárbautiego zbyt dobrze, podobnie jak pozostałych zebranych na spotkaniu w kamienicy Kärkkäinenów, dlatego tym bardziej nie na rękę było mu wdawać się w słowne zaczepki. Być może jeszcze kiedyś, zupełnie tak, jak to się wydarzyło przez zupełny przypadek teraz, z którymś z nich w przyszłości przyjdzie mu bliżej współpracować, niekoniecznie na zlecenie Magisterium — a wówczas nie chciałby mieć z tą osobą na pieńku. W rzeczywistości Björn uchodził za stosunkowo ugodową osobą, która bez potrzeby nie brała publicznie udziału w żadnych konfrontacjach, a już na pewno nie w ostatnim czasie — w końcu każdy, kto ze ślepców znał jego tożsamość, mógł go w dowolnym momencie zdemaskować i wyjawić całą prawdę na łamach magicznych mediów. Z jednej strony desperacko chciał się uwolnić od tego zepsutego świata, w którym przyszło mu na co dzień egzystować, a z drugiej — czuł, że to nie był jeszcze właściwy moment, nawet jeśli z każdym kolejnym dniem jego zmęczenie spowodowane przebywaniem wśród członków klanów magicznych wzbierało na sile. Musisz być bardziej cierpliwy, Björn — powtarzał bez ustanku, próbując nie podejmować pochopnych decyzji.
W tym jednak przypadku, nie mogąc rozszyfrować tego niefortunnego ciągu zdarzeń, postanowił zrobić wyjątek i podjąć ryzyko, wchodząc jako pierwszy do jednego z magazynów, do którego przywiodło go rzucone wcześniej z powodzeniem zaklęcie Menskr. Wolnym, nieśpiesznym krokiem przekroczył więc próg budynku, a następnie poczekał zapobiegawczo, aż jego towarzysz poczyni ten sam krok. Młody Guildenstsern nie mógł wyzbyć się dziwnego uczucia niepokoju, które niespodziewanie ogarnęło jego wątłe ciało, biorąc pod uwagę fakt, że punkt, który znajdował się w magazynie, był wyczuwalny znacznie słabiej niż pozostałe. Rzucił krótkie, porozumiewawcze spojrzenie w kierunku Bergmana, a potem zaczął się rozglądać po wyjątkowo pustej hali. Nie zauważył niczego podejrzanego, choć po minie mężczyzny był w stanie wywnioskować, że Feiknstafir coś wyłapało w pobliżu, w związku czym Björn mimowolnie się zatrzymał, uznając, że niebezpiecznie byłoby ruszyć w stronę labiryntu skrzyń z marszu. Usłyszany przez niego jęk był dowodem na to, że ktoś tutaj przebywał, dlatego wykonał Hljóðr, które miało wyciszyć jego kroki, pozwalając muna sprawniejsze poruszanie się po hali. Ruszył ostrożnie jako pierwszy, rozglądając się i licząc, że Bergman wciąż za nim idzie.
Hljóðr: 20 (magia użytkowa) + 56 (k100) + 2 (naszyjnik) = 78/65
spostrzegawczość: 98
W tym jednak przypadku, nie mogąc rozszyfrować tego niefortunnego ciągu zdarzeń, postanowił zrobić wyjątek i podjąć ryzyko, wchodząc jako pierwszy do jednego z magazynów, do którego przywiodło go rzucone wcześniej z powodzeniem zaklęcie Menskr. Wolnym, nieśpiesznym krokiem przekroczył więc próg budynku, a następnie poczekał zapobiegawczo, aż jego towarzysz poczyni ten sam krok. Młody Guildenstsern nie mógł wyzbyć się dziwnego uczucia niepokoju, które niespodziewanie ogarnęło jego wątłe ciało, biorąc pod uwagę fakt, że punkt, który znajdował się w magazynie, był wyczuwalny znacznie słabiej niż pozostałe. Rzucił krótkie, porozumiewawcze spojrzenie w kierunku Bergmana, a potem zaczął się rozglądać po wyjątkowo pustej hali. Nie zauważył niczego podejrzanego, choć po minie mężczyzny był w stanie wywnioskować, że Feiknstafir coś wyłapało w pobliżu, w związku czym Björn mimowolnie się zatrzymał, uznając, że niebezpiecznie byłoby ruszyć w stronę labiryntu skrzyń z marszu. Usłyszany przez niego jęk był dowodem na to, że ktoś tutaj przebywał, dlatego wykonał Hljóðr, które miało wyciszyć jego kroki, pozwalając muna sprawniejsze poruszanie się po hali. Ruszył ostrożnie jako pierwszy, rozglądając się i licząc, że Bergman wciąż za nim idzie.
Hljóðr: 20 (magia użytkowa) + 56 (k100) + 2 (naszyjnik) = 78/65
spostrzegawczość: 98
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Czw 7 Lip - 21:24
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 56, 98
'k100' : 56, 98
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Czw 7 Lip - 21:34
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Sytuacja nie wyglądała wcale lepiej, gdy weszli do środka. Pozwolił, aby jego towarzysz czynił wątpliwe honory, pozostając kilka kroków za nim, lecz nie zamierzał kapitulować. Chciał dowiedzieć się, co sprowadziło nieszczęście na doki i czy Lundqvistowie faktycznie odpowiadali za serię niefortunnych zdarzeń. Nie zdziwiłby się wyjątkowo takimi wiadomościami, zbyt dobrze znał swój macierzysty klan, nawet jeśli nie był nigdy jego prawdziwą częścią. Niezliczone historie opowiadane przez matkę i własne obserwacje naprawdę pozwalały na stworzenie całkiem realnego obrazu tego, do jakich nieczystych zagrań byli zdolni jego krewniacy.
Magazyn nie był wielki, lecz sygnał pochodzący z zaklęcia, które wymówił, nie napawał go optymizmem, nawet jeśli zakazana magia nie była mu obca. Teoretycznie znał ją bardzo dobrze, była mu naturalną obroną, a jednak na myśl o osobie, która się nią posłużyła, nabierał adekwatnego dystansu. Nigdy nie sądził, by czerń żył i bielmo na oczach wyjątkowo łączyło poszczególnych ślepców. Każdy z nich miał własny charakter i każdym kierowały odmienne pobudki – niekoniecznie przyjazne względem pobratymców. Wiedział o tym bardzo dobrze.
— Uważaj… — szepnął tylko w kierunku mężczyzny, ledwo słyszalnie, nachylając się tak, by słowo trafiło jedynie do jego ucha. Nie było to przyjazne miejsce i nie mogli liczyć, że bezpiecznie przejdą przez kolejne metry pustki. Kiedy jego uwagę przykuł stos piętrzących się skrzyń, zaraz dotarł do jego uszu kolejny bodziec, powodujący automatyczne skulenie się, by nikt nie dosięgnął ich wzrokiem. Zapobiegawcze zaklęcie rzucone przez Björna gwarantowało mu względne bezpieczeństwo. Nie było dobrze, aby szli ściśle obok siebie, ponieważ to zmniejszało ich szanse na obronę, jeśli ktoś rzuciłby zaklęciem typowo obszarowym. Zamierzał chwilowo zająć się rozeznaniem w terenie i zabezpieczaniem swojego towarzysza na tyle, na ile pozwalały mu na to zdolności. Korzystając z naturalnej wilgoci zawieszonej w powietrzu, bo przecież mgła nie była niczym niezwykłym, zwłaszcza w porcie, postanowił roztoczyć dookoła zabezpieczenie w postaci zasłony ograniczającej widoczność potencjalnemu wrogowi. Nie mogło być to zaklęcie wyjątkowo zajadłe, by nie zdradziło ich obecności przedwcześnie.
— þoka — nie było trzeba czekać długo, aby zaklęcie przyniosło efekty, choć sam Bergman nie stracił pierwotnej ostrości wzroku. Wciąż rozglądał się bacznie, próbując wyśledzić ewentualne wskazówki, lub rzeczy, które mogły być źródłem dodatkowego niepokoju. Zdawało mu się, że jęk świadczy raczej o tym, iż mają do czynienia z ofiarą, lecz tam gdzie była ofiara, niedaleko mógł również być i oprawca. Jeden głos, choć brak gwarancji, że była ich obecnie w hangarze trójka, dlatego wytężał wzrok.
þoka: 5 (magia użytkowa) + 52 (k100) = 57/45
spostrzegawczość: 47 +15 (korzystam z okularu) = 62
Magazyn nie był wielki, lecz sygnał pochodzący z zaklęcia, które wymówił, nie napawał go optymizmem, nawet jeśli zakazana magia nie była mu obca. Teoretycznie znał ją bardzo dobrze, była mu naturalną obroną, a jednak na myśl o osobie, która się nią posłużyła, nabierał adekwatnego dystansu. Nigdy nie sądził, by czerń żył i bielmo na oczach wyjątkowo łączyło poszczególnych ślepców. Każdy z nich miał własny charakter i każdym kierowały odmienne pobudki – niekoniecznie przyjazne względem pobratymców. Wiedział o tym bardzo dobrze.
— Uważaj… — szepnął tylko w kierunku mężczyzny, ledwo słyszalnie, nachylając się tak, by słowo trafiło jedynie do jego ucha. Nie było to przyjazne miejsce i nie mogli liczyć, że bezpiecznie przejdą przez kolejne metry pustki. Kiedy jego uwagę przykuł stos piętrzących się skrzyń, zaraz dotarł do jego uszu kolejny bodziec, powodujący automatyczne skulenie się, by nikt nie dosięgnął ich wzrokiem. Zapobiegawcze zaklęcie rzucone przez Björna gwarantowało mu względne bezpieczeństwo. Nie było dobrze, aby szli ściśle obok siebie, ponieważ to zmniejszało ich szanse na obronę, jeśli ktoś rzuciłby zaklęciem typowo obszarowym. Zamierzał chwilowo zająć się rozeznaniem w terenie i zabezpieczaniem swojego towarzysza na tyle, na ile pozwalały mu na to zdolności. Korzystając z naturalnej wilgoci zawieszonej w powietrzu, bo przecież mgła nie była niczym niezwykłym, zwłaszcza w porcie, postanowił roztoczyć dookoła zabezpieczenie w postaci zasłony ograniczającej widoczność potencjalnemu wrogowi. Nie mogło być to zaklęcie wyjątkowo zajadłe, by nie zdradziło ich obecności przedwcześnie.
— þoka — nie było trzeba czekać długo, aby zaklęcie przyniosło efekty, choć sam Bergman nie stracił pierwotnej ostrości wzroku. Wciąż rozglądał się bacznie, próbując wyśledzić ewentualne wskazówki, lub rzeczy, które mogły być źródłem dodatkowego niepokoju. Zdawało mu się, że jęk świadczy raczej o tym, iż mają do czynienia z ofiarą, lecz tam gdzie była ofiara, niedaleko mógł również być i oprawca. Jeden głos, choć brak gwarancji, że była ich obecnie w hangarze trójka, dlatego wytężał wzrok.
þoka: 5 (magia użytkowa) + 52 (k100) = 57/45
spostrzegawczość: 47 +15 (korzystam z okularu) = 62
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Czw 7 Lip - 21:34
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 52, 47
'k100' : 52, 47
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Sob 9 Lip - 21:33
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Trudno stwierdzić, czy młody Guildenstern miał więcej szczęścia niż rozumu, kiedy dość niefrasobliwie zdecydował się wkroczyć do wnętrza magazynu — Norny musiały jednak nad nim wyjątkowo czuwać, zsyłając mu za towarzysza dzisiejszej przygody dużo bardziej zapobiegliwego i doświadczonego Fárbautiego, który zareagował najszybciej, jak tylko mógł, powstrzymując podejmowanie przez młodszego mężczyznę pochopnych działań i chociaż na chwilę zatrzymując go w miejscu. Dzięki temu Björn miał sposobność posłużyć się odpowiednim zaklęciem, aby możliwie najskuteczniej zamaskować swoją obecność w hangarze. Rzucony przez niego czar wyciszający kroki był bez wątpienia użyteczny, jeśli okazałoby się, że w chaosie piętrzących się przed nimi skrzyń ktokolwiek się ukrył, czekając aż nadejdą; był jednak mało przydatny w przypadku niezwykłej obecności zalążków zakazanej magii, jaką wyczuł Bergman, a która mogła stanowić część klątwy, jak również być pozostałością po rzuconym niedawno zaklęciu. Jednak cokolwiek żywego czaiło się we wnętrzu magazynu, za sprawą wypowiedzianego przez szkutnika czaru straciło na jakiś czas element zaskoczenia — zasłona mgły spowijającej Guildensterna pozwoliła mu przejść względnie niezauważonym przez pierwszą część hali i dotrzeć aż do zaczątka drewnianego labiryntu. Uważny wzrok, jakim oboje rozglądali się po wnętrzu, ponownie ich nie zawiódł.
Idącemu na przedzie Björnowi już po krótkim czasie w oczy rzuciły się nieregularne plamy co jakiś czas pojawiające się na posadzce. Kiedy znalazł się tuż przy skrzyniach, na jednej z nich dostrzegł wyraźny ślad rozmazanych, umaczanych niewątpliwe we krwi palców. Mimo że w miejscu, w którym się znalazł, resztki światła docierały w jeszcze bardziej skąpej ilości, nietrudni było mu oszacować, gdzie mogły skończyć się intrygujące go ślady. W jednym z utworzonych korytarzy, szerokich na prawie dwa metry, dostrzegł całkiem nieporządnie rzucone na ziemię plandeki, zaś spod jednej z nich wystający fragment buta. Chociaż istniał cień możliwości, że pod spodem znajdowały się wyłącznie stare, robocze ubrania, większym prawdopodobieństwem odznaczała się opcja, że pod materiałem ujrzy żywego człowieka. Jeśli postanowił sprawdzić, co skrywało się pod plandeką, po odrzuceniu ciężkiej tkaniny jego wzrok ujrzał dwa ciała: jedno, zdecydowanie martwe, wciąż odziane było w mundur Kruczej Straży, drugie, jeszcze żywe, mogło należeć do jakiegoś pracownika doków, gdyby nie fakt, że na dłoni widoczna była Pieczęć Lokiego. Guildensternowi nie umknęło, że mężczyzna to otwiera, to zamyka usta.
Podążający za nim Fárbauti uwagę zwracał na otaczającą ich przestrzeń, co sprawiło, że w pewnym momencie jego spojrzenie przykuł przypadkowy błysk po przeciwnej stronie znaleziska Björna — wciśnięty między beczki przedmiot był prawie nie do zauważenia, jeśli nie szło się właściwą stroną drewnianego szpaleru. Decydując się na sprawdzenie, co wywołało ów błysk, Bergman mógł z pewnością stwierdzić, że ktoś w tak niecodziennym miejscu postanowił ukryć prostokątne, zmatowiałe lusterko. Mieściło się bez problemu w dłoni i wtoczone było w żeliwną ramkę ozdobioną kombinacją run.
Idącemu na przedzie Björnowi już po krótkim czasie w oczy rzuciły się nieregularne plamy co jakiś czas pojawiające się na posadzce. Kiedy znalazł się tuż przy skrzyniach, na jednej z nich dostrzegł wyraźny ślad rozmazanych, umaczanych niewątpliwe we krwi palców. Mimo że w miejscu, w którym się znalazł, resztki światła docierały w jeszcze bardziej skąpej ilości, nietrudni było mu oszacować, gdzie mogły skończyć się intrygujące go ślady. W jednym z utworzonych korytarzy, szerokich na prawie dwa metry, dostrzegł całkiem nieporządnie rzucone na ziemię plandeki, zaś spod jednej z nich wystający fragment buta. Chociaż istniał cień możliwości, że pod spodem znajdowały się wyłącznie stare, robocze ubrania, większym prawdopodobieństwem odznaczała się opcja, że pod materiałem ujrzy żywego człowieka. Jeśli postanowił sprawdzić, co skrywało się pod plandeką, po odrzuceniu ciężkiej tkaniny jego wzrok ujrzał dwa ciała: jedno, zdecydowanie martwe, wciąż odziane było w mundur Kruczej Straży, drugie, jeszcze żywe, mogło należeć do jakiegoś pracownika doków, gdyby nie fakt, że na dłoni widoczna była Pieczęć Lokiego. Guildensternowi nie umknęło, że mężczyzna to otwiera, to zamyka usta.
Podążający za nim Fárbauti uwagę zwracał na otaczającą ich przestrzeń, co sprawiło, że w pewnym momencie jego spojrzenie przykuł przypadkowy błysk po przeciwnej stronie znaleziska Björna — wciśnięty między beczki przedmiot był prawie nie do zauważenia, jeśli nie szło się właściwą stroną drewnianego szpaleru. Decydując się na sprawdzenie, co wywołało ów błysk, Bergman mógł z pewnością stwierdzić, że ktoś w tak niecodziennym miejscu postanowił ukryć prostokątne, zmatowiałe lusterko. Mieściło się bez problemu w dłoni i wtoczone było w żeliwną ramkę ozdobioną kombinacją run.
INFORMACJE
Podobnie, jak w poprzednich kolejkach, przysługuje Wam jeden rzut na dowolne zaklęcie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 12.07.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Lip - 12:16
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Gdyby tylko miał więcej czasu, najpewniej zastanowiłby się dwa razy, zanim by wkroczył do wnętrza magazynu. Na co dzień nie zwykł podejmować pochopnych decyzji, najczęściej kierując się w życiu zasadą rozumu a nie serca. A jednak — adrenalina, która nieoczekiwanie dała się we znaki, zaczynając niebezpiecznie buzować w jego żyłach, nie pozwoliła mu dłużej czekać. Nie w tym przypadku, gdy mogła liczyć się każda sekunda. Mimo że znalezione przez nich poszlaki wciąż były mało znaczące, to równie dobrze mogli nie być w stanie na tym etapie ich prawidłowo odczytać. W końcu młody Guildenstern nie do końca wiedział, dlaczego wcześniej rzucone przez niego zaklęcie punktowo wskazało na magazyn, jakby dając mu wyraźny znak, że coś musiało się tam wydarzyć. Kiedy tylko udało mu się przebrnąć przez część hali przy wykorzystaniu mgły wytworzonej przez Bergmana, spostrzegł, że dotarł do początku drewnianego labiryntu. Początkowo nie zauważył w okolicy niczego szczególnie podejrzanego, lecz nie minęła chwila, nim rzuciły mu się w oczy nieregularne plamy co jakiś czas pojawiające się na posadzce. Był to dla niego kolejny znak i niezbity dowód na to, że znajdowali się we właściwym miejscu. Przynajmniej tak podpowiadała mu jego niezawodna intuicja.
— Spójrz. — Cichy szept wydobył się z ust Björna po tym, jak gestem wskazał Bergmanowi na swoje znalezisko. Mężczyzna był tuż za nim, dlatego pozwolił sobie na to, by w dalszym ciągu podążać za coraz wyraźniejszymi śladami. W pewnym momencie, gdy dotarł do jednego z korytarzy, jego uwadze nie mogły umknąć niedbale rzucone na ziemię plandeki, tym bardziej że spod jednej z nich wystawał but. Przeczucie podpowiadało mu, że nie było to żadne ubranie robocze, przez co czym prędzej postanowił sprawdzić, co znajdowało się pod ciężką tkaniną. Ciała dwóch, bliżej mu nieznanych mężczyzn, z czego jeden, ten z pieczęcią Lokiego, wciąż pozostawał przy życiu. Ledwo. — Kurwa, co tu się stało — rzucił niedbale, po czym upewnił się na wszelki wypadek, że oficer Kruczej Straży był martwy. Mimo szczerych chęci, nie był w stanie nic tutaj zdziałać. — Lifandi. — Zaklęcie, które rzucił po chwili zastanowienia, miało sprawdzić podstawowe funkcje życiowe ślepca. W międzyczasie Björn przyjrzał mu się nieco bliżej, czy przypadkiem nie miał żadnych innych, widocznych gołym okiem obrażeń — Guildenstern nie znał się jednak zbytnio na magii leczniczej, w związku z czym liczył, że Fárbauti zaraz dołączy i mu pomoże. — Co ci? Kim jesteś? To Braaten? — zapytał lekko zszokowany.
Lifandi: 5 (magia lecznicza) + 15 (k100) = 20/15
— Spójrz. — Cichy szept wydobył się z ust Björna po tym, jak gestem wskazał Bergmanowi na swoje znalezisko. Mężczyzna był tuż za nim, dlatego pozwolił sobie na to, by w dalszym ciągu podążać za coraz wyraźniejszymi śladami. W pewnym momencie, gdy dotarł do jednego z korytarzy, jego uwadze nie mogły umknąć niedbale rzucone na ziemię plandeki, tym bardziej że spod jednej z nich wystawał but. Przeczucie podpowiadało mu, że nie było to żadne ubranie robocze, przez co czym prędzej postanowił sprawdzić, co znajdowało się pod ciężką tkaniną. Ciała dwóch, bliżej mu nieznanych mężczyzn, z czego jeden, ten z pieczęcią Lokiego, wciąż pozostawał przy życiu. Ledwo. — Kurwa, co tu się stało — rzucił niedbale, po czym upewnił się na wszelki wypadek, że oficer Kruczej Straży był martwy. Mimo szczerych chęci, nie był w stanie nic tutaj zdziałać. — Lifandi. — Zaklęcie, które rzucił po chwili zastanowienia, miało sprawdzić podstawowe funkcje życiowe ślepca. W międzyczasie Björn przyjrzał mu się nieco bliżej, czy przypadkiem nie miał żadnych innych, widocznych gołym okiem obrażeń — Guildenstern nie znał się jednak zbytnio na magii leczniczej, w związku z czym liczył, że Fárbauti zaraz dołączy i mu pomoże. — Co ci? Kim jesteś? To Braaten? — zapytał lekko zszokowany.
Lifandi: 5 (magia lecznicza) + 15 (k100) = 20/15
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Lip - 12:16
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 15
'k100' : 15
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Lip - 16:05
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Sytuacja nie prezentowała się dobrze, zwłaszcza gdy dotarli do sterty rozrzuconych skrzyń. Do tamtego momentu nikt nie pojawił się na ich drodze i hangar zdawał się być dość spokojny, choć był to ten niepokojący rodzaj spokoju. Ciężka cisza, wcześniej przerwana ludzkim jękiem zdawała się złowróżbna, co potwierdziły nieregularne plamy krwi na posadzce oraz na drewnianych deskach. Zacisnął zęby, czuł, że nic dobrego nie odkryją, choć wciąż posłusznie szedł za swym towarzyszem i nie zdradzał wyjątkowego poruszenia. Mgła dawała im chwilowe schronienie, ale wątpił coraz bardziej w to, że faktycznie ktoś wyskoczy z labiryntu. Wodził spojrzeniem po zakamarkach, szukając dalszych wskazówek. Jego uwagę przykuł błysk spływający po chropowatej powierzchni. Wyczuł również, że Gulidenstern podążył w innym kierunku zafrasowany zupełnie odrębnym widokiem, bardziej makabrycznym i ujawniającym dokonaną zbrodnię. Nim jednak spojrzał na denata, nachylił się i chciał dokładnie sprawdzić źródło osobliwego migotania. W szparze tkwiło lusterko, co w pierwszym momencie spowodowało, że Bergman poderwał się i odsunął nieznacznie. Wspomniał słowa zawarte na tajemniczej kartce.
— Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro. — miał dobrą pamięć. Szept poniósł się w kierunku młodszego ślepca, a Isak wciąż oglądał ramę zwierciadła. Runy, które zostały na nie naniesione musiały nieść ze sobą jakieś znaczenie, możliwe, że zaopatrywały przedmiot w magiczne właściwości. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy. Nie odważył się odszukać swojego odbicia, nawet jeśli powierzchnia była matowa. Wyglądało to dość dziwnie, ale nie miał czasu, by dalej się nad tym rozwodzić, gdyż usłyszał przekleństwo i szelest odchylanej plandeki. Spojrzał przez ramię i syknął. Kruczy? Ślepiec? Było jeszcze gorzej, niż myślał. wyprostował się i podszedł bliżej, nachylając nad Björnem.
— Martwy Kruk… — wymamrotał, gdy jego towarzysz starał się wydusić cokolwiek z obcego ślepca. — Mamy lustro — dodał. — Podcięte skrzydła? — czy chodziło o krucze? Zadarł brodę, zbliżając się do martwego ciała. Czy kartka była instrukcją dla ślepca? Czy dla jeszcze innej osoby, której nie było już w hangarze? Gdzie ogon? Czy ogon w postaci nieproszonej obecności Kruka? Jeszcze niezupełnie klarowało mu się rozwiązanie, choć miał wrażenie, że powoli zdobywali poszczególne elementy. Nie był pewien tego, lecz jedno co wiedział, to to, że nie mogli pozwolić, aby Krucza Straż wpadła na ślad owej makabry. Nie ważne, czy chodziło o jakiś przypadkowy incydent, konszachty Lundqvistów, czy sprawę, która mogła potencjalnie tyczyć się jakkolwiek Magisterium. Starczało, że w jednym akapicie raportu jakiś oficer mógłby ująć słowa: Lundqvist, zabójstwo, funkcjonariusz, ślepiec, zakazana magia.
— Cokolwiek się tu wydarzyło, Kruki nie mogą trafić na trop — zawyrokował. Dla mojego i twojego dobra. Patrzył jak Björn próbuje wyciągnąć cokolwiek z nieznajomego, on sam nie miał na tyle umiejętności, by jakkolwiek go wspomóc, lecz wciąż potrafił to, co robił przez większość życia – maskować i zacierać ślady, stwarzać pozór, że nic się nie stało. Usta same złożyły się do formuły. — Vottur af blóði.
Vottur af blóði: 35 (magia zakazana) + 9 (k100) = 44/25
— Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro. — miał dobrą pamięć. Szept poniósł się w kierunku młodszego ślepca, a Isak wciąż oglądał ramę zwierciadła. Runy, które zostały na nie naniesione musiały nieść ze sobą jakieś znaczenie, możliwe, że zaopatrywały przedmiot w magiczne właściwości. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy. Nie odważył się odszukać swojego odbicia, nawet jeśli powierzchnia była matowa. Wyglądało to dość dziwnie, ale nie miał czasu, by dalej się nad tym rozwodzić, gdyż usłyszał przekleństwo i szelest odchylanej plandeki. Spojrzał przez ramię i syknął. Kruczy? Ślepiec? Było jeszcze gorzej, niż myślał. wyprostował się i podszedł bliżej, nachylając nad Björnem.
— Martwy Kruk… — wymamrotał, gdy jego towarzysz starał się wydusić cokolwiek z obcego ślepca. — Mamy lustro — dodał. — Podcięte skrzydła? — czy chodziło o krucze? Zadarł brodę, zbliżając się do martwego ciała. Czy kartka była instrukcją dla ślepca? Czy dla jeszcze innej osoby, której nie było już w hangarze? Gdzie ogon? Czy ogon w postaci nieproszonej obecności Kruka? Jeszcze niezupełnie klarowało mu się rozwiązanie, choć miał wrażenie, że powoli zdobywali poszczególne elementy. Nie był pewien tego, lecz jedno co wiedział, to to, że nie mogli pozwolić, aby Krucza Straż wpadła na ślad owej makabry. Nie ważne, czy chodziło o jakiś przypadkowy incydent, konszachty Lundqvistów, czy sprawę, która mogła potencjalnie tyczyć się jakkolwiek Magisterium. Starczało, że w jednym akapicie raportu jakiś oficer mógłby ująć słowa: Lundqvist, zabójstwo, funkcjonariusz, ślepiec, zakazana magia.
— Cokolwiek się tu wydarzyło, Kruki nie mogą trafić na trop — zawyrokował. Dla mojego i twojego dobra. Patrzył jak Björn próbuje wyciągnąć cokolwiek z nieznajomego, on sam nie miał na tyle umiejętności, by jakkolwiek go wspomóc, lecz wciąż potrafił to, co robił przez większość życia – maskować i zacierać ślady, stwarzać pozór, że nic się nie stało. Usta same złożyły się do formuły. — Vottur af blóði.
Vottur af blóði: 35 (magia zakazana) + 9 (k100) = 44/25
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 10 Lip - 16:05
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 9
'k100' : 9
Prorok
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Pon 18 Lip - 21:55
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Fárbauti wykazał się niebywałą umiejętnością błyskawicznego łączenia ze sobą podsuwanych mu przez los fragmentów układanki, bez większych trudności rozgryzając niemal w całości krótką, tajemniczą wiadomość niefrasobliwie porzuconą prawdopodobnie przez odnalezionego przez Björna mężczyznę. Pewnego rodzaju dosłowność przekazu mogła co prawda budzić wątpliwości, jednak bezpieczniej było zakładać, że polecenie i ostrzeżenie zawarte na świstku papieru odnosiły się bezpośrednio do powiązanych przez Bergmana rzeczy.
Podniesione przez niego zwierciadło, jak na dość niewielkie gabaryty — powierzchnia lustra była bowiem nie większa niż damska dłoń — wydawało się zaskakująco ciężkie, trudno było jednak powodu tak sporej wagi doszukiwać się w okalającej je ramie. Żeliwny materiał, choć bez wątpienia dodawał ciężkości przedmiotowi, nie mógł stanowić jej jedynego źródła. Była to jednak kwestia, którą mężczyzna musiał zostawić na później albo liczyć, że odnaleziony przez Guildensterna człowiek, jeśli tylko będzie w stanie, wyjaśni im, co dokładnie było powodem wywołania niemałego poruszenia wśród Lundqvistów i ściągnięcia na klanowe doki uwagi Kruczej Straży.
Ślepiec nie od razu odpowiedział na szybko, niecierpliwie zadawane pytania Björna, który, za sprawą wypowiedzianego czaru, mógł dowiedzieć się, że tętno przepytywanego jest bardzo niskie, tak samo zresztą jak temperatura jego ciała. Spowolniony oddech utrudniał mu oddychanie, jednak mężczyzna niestrudzenie poruszał ustami, jakby starał się coś powiedzieć — może zresztą tak było, ponieważ po nieco dokładniejszym przyjrzeniu mu się, Fárbauti z Björnem mogli dostrzec niewyraźny, ciemniejszy zarys żył na jego ciele: niewątpliwie pozostałość po rzuceniu jakiś czas wcześniej zaklęcia.
— Steinar… Steinar Rolvaag — wykrztusił z trudem, kiwając nieznacznie głową na kolejne pytanie alchemika, jednak na jego twarzy odmalował się dziwny wyraz ulgi, który zniknął równie szybko, jak się pojawił, w chwili przeniesienia spojrzenia z Guildensterna na Bergmana, u którego dostrzegł zarys zwierciadła. Oczy pociemniały mu gwałtownie, a z płuc wydobył się niepokojący gulgot. — Nie możecie… Nie może… cie w nie pa… patrzeć. — Słowa formowały się w dobrze już znane im ostrzeżenie. — Magi… Magisterium na nie cze… czeka. — Ślepcom nie umknęło zawahanie we wzroku poszkodowanego mężczyzny, który najwyraźniej świadomy był, że dwójka osób, z którymi rozmawia, może nie wiedzieć, czym jest Magisterium. Jednak potrzeba zdradzenia, kto właściwie go przysłał, była dla niego ważniejsza niż możliwość, że zadanie, którego się podjął, nie zostanie doprowadzone do końca.
Tymczasem dzięki Bergmanowi, który zawczasu zdecydował się doprowadzić hangar do stanu nie wzbudzającego jakichkolwiek wątpliwości w osobach, które mogłyby się w nim przypadkowo pojawić, zyskali nieco więcej czasu na podjęcie decyzji, co powinni zrobić, zwłaszcza że im dłużej przebywali w hali, tym większe sprowadzali ryzyko nakrycia ich w dość jednoznacznej sytuacji.
Podniesione przez niego zwierciadło, jak na dość niewielkie gabaryty — powierzchnia lustra była bowiem nie większa niż damska dłoń — wydawało się zaskakująco ciężkie, trudno było jednak powodu tak sporej wagi doszukiwać się w okalającej je ramie. Żeliwny materiał, choć bez wątpienia dodawał ciężkości przedmiotowi, nie mógł stanowić jej jedynego źródła. Była to jednak kwestia, którą mężczyzna musiał zostawić na później albo liczyć, że odnaleziony przez Guildensterna człowiek, jeśli tylko będzie w stanie, wyjaśni im, co dokładnie było powodem wywołania niemałego poruszenia wśród Lundqvistów i ściągnięcia na klanowe doki uwagi Kruczej Straży.
Ślepiec nie od razu odpowiedział na szybko, niecierpliwie zadawane pytania Björna, który, za sprawą wypowiedzianego czaru, mógł dowiedzieć się, że tętno przepytywanego jest bardzo niskie, tak samo zresztą jak temperatura jego ciała. Spowolniony oddech utrudniał mu oddychanie, jednak mężczyzna niestrudzenie poruszał ustami, jakby starał się coś powiedzieć — może zresztą tak było, ponieważ po nieco dokładniejszym przyjrzeniu mu się, Fárbauti z Björnem mogli dostrzec niewyraźny, ciemniejszy zarys żył na jego ciele: niewątpliwie pozostałość po rzuceniu jakiś czas wcześniej zaklęcia.
— Steinar… Steinar Rolvaag — wykrztusił z trudem, kiwając nieznacznie głową na kolejne pytanie alchemika, jednak na jego twarzy odmalował się dziwny wyraz ulgi, który zniknął równie szybko, jak się pojawił, w chwili przeniesienia spojrzenia z Guildensterna na Bergmana, u którego dostrzegł zarys zwierciadła. Oczy pociemniały mu gwałtownie, a z płuc wydobył się niepokojący gulgot. — Nie możecie… Nie może… cie w nie pa… patrzeć. — Słowa formowały się w dobrze już znane im ostrzeżenie. — Magi… Magisterium na nie cze… czeka. — Ślepcom nie umknęło zawahanie we wzroku poszkodowanego mężczyzny, który najwyraźniej świadomy był, że dwójka osób, z którymi rozmawia, może nie wiedzieć, czym jest Magisterium. Jednak potrzeba zdradzenia, kto właściwie go przysłał, była dla niego ważniejsza niż możliwość, że zadanie, którego się podjął, nie zostanie doprowadzone do końca.
Tymczasem dzięki Bergmanowi, który zawczasu zdecydował się doprowadzić hangar do stanu nie wzbudzającego jakichkolwiek wątpliwości w osobach, które mogłyby się w nim przypadkowo pojawić, zyskali nieco więcej czasu na podjęcie decyzji, co powinni zrobić, zwłaszcza że im dłużej przebywali w hali, tym większe sprowadzali ryzyko nakrycia ich w dość jednoznacznej sytuacji.
INFORMACJE
Przed wami ostatnia tura, w której powinniście zdecydować, czy pozostawiacie Steinara wraz z kruczym strażnikiem w takim stanie, w jakim go zastaliście, czy spróbujecie przetransportować go do kogoś, kto będzie w stanie fachowo ocenić jego stan. Od was również zależy, czy ulegniecie pokusie zerknięcia w taflę lustra. W przypadku chęci skorzystania z teleportacji łącznej, próg powodzenia, liczony z odpowiednimi atutami i bonusami z posiadanych podczas misji przedmiotów, wynosi 110.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 21.07.
Björn Guildenstern
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Pon 18 Lip - 23:46
Björn GuildensternŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Bergen, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : alchemik, doktorant alchemii w Instytucie Kenaz, właściciel Pracowni Alchemicznej i były członek Kompanii Morskiej
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kawka
Atuty : złotousty (I), alchemik renesansu (II), alchemiczny kolekcjoner (I)
Statystyki : alchemia: 28 / magia użytkowa: 21 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 13 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 11 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 7
Formułka, którą powtórzył Bergman, miała sens. Pozbądź się ogona, podetnij skrzydła i nie patrz w lustro. Björn, mimo że początkowo znalazł tę wiadomość, w ferworze emocji zupełnie zapomniał o tym niepozornym świstku. Zbyt skupiony na tym, co się wydarzyło w tak krótkim odstępie czasu, próbował wykorzystać swoje podstawowe umiejętności w zakresie magii leczniczej, by sprawdzić funkcje życiowe nieznanego mu ślepca. Steinar Rolvaag, jak prawdopodobnie się nazywał, w rzeczywistości ledwo utrzymywał się przy życiu. Wiedział, a raczej widział to wcześniej, jeszcze przed tym, jak rzucił podstawowe zaklęcie, ale wolał się upewnić i spróbować oszacować, ile jeszcze czasu im zostało. Z jego bełkotu początkowo niewiele był w stanie wywnioskować — być może dlatego, że ciężko było mu się skupić, lecz wszystko wskazywało na to, że mężczyzna był na misji zleconej przez Magisterium, a to mogło oznaczać tylko jedno: nie znaleźli się tutaj przez przypadek. Choć ciężko było mu zachować trzeźwość myślenia, musieli jak najszybciej pozbyć się ciała oficera i zająć się ślepcem. W każdej chwili ktoś niepożądany mógł wejść do magazynu, a wówczas mogliby mieć więcej problemów.
— Tak jak mówisz. Musimy pozbyć się ciała. — Byli w tym przypadku zgodni. Nie mogli jednak zostawić konającego Rolvaaga, dlatego młody Guildenstern próbował znaleźć najlepsze w tej sytuacji rozwiązanie. — Ciężko powiedzieć, co tak naprawdę tutaj zaszło, ale jeśli jest to sprawa związana z Magisterium… — Bezpieczniej było nie pozostawiać żadnych śladów i doprowadzić do końca misji, co wiązało się przy okazji z przetransportowaniem tajemniczego zwierciadła. — Spróbujmy się teleportować w bardziej bezpieczne miejsce, do felczera z Przesmyku Lokiego. Ja wezmę Steinera, ty — trupa. Tylko co z tym lustrem? Chyba powinniśmy je wziąć, może moglibyśmy je czymś zakryć…? — zasugerował Guildenstern, odwracając wzrok od zwierciadła i przygotowując się wraz z Bergmanem do rzucenia zaklęcie, które mogłoby im wszystkim umożliwić teleportację do gabinetu felczera. Ostateczną decyzję postanowił zostawić towarzyszowi — Björn w tym czasie próbował zająć się Steinarem, któremu niewiele czasu już zostało. Oddech coraz bardziej spowalniał, a tętno było coraz niższe. Jeśli zaraz się nie pospieszą, to będą musieli ukryć dwa ciała.
— Tak jak mówisz. Musimy pozbyć się ciała. — Byli w tym przypadku zgodni. Nie mogli jednak zostawić konającego Rolvaaga, dlatego młody Guildenstern próbował znaleźć najlepsze w tej sytuacji rozwiązanie. — Ciężko powiedzieć, co tak naprawdę tutaj zaszło, ale jeśli jest to sprawa związana z Magisterium… — Bezpieczniej było nie pozostawiać żadnych śladów i doprowadzić do końca misji, co wiązało się przy okazji z przetransportowaniem tajemniczego zwierciadła. — Spróbujmy się teleportować w bardziej bezpieczne miejsce, do felczera z Przesmyku Lokiego. Ja wezmę Steinera, ty — trupa. Tylko co z tym lustrem? Chyba powinniśmy je wziąć, może moglibyśmy je czymś zakryć…? — zasugerował Guildenstern, odwracając wzrok od zwierciadła i przygotowując się wraz z Bergmanem do rzucenia zaklęcie, które mogłoby im wszystkim umożliwić teleportację do gabinetu felczera. Ostateczną decyzję postanowił zostawić towarzyszowi — Björn w tym czasie próbował zająć się Steinarem, któremu niewiele czasu już zostało. Oddech coraz bardziej spowalniał, a tętno było coraz niższe. Jeśli zaraz się nie pospieszą, to będą musieli ukryć dwa ciała.
Strona 1 z 2 • 1, 2