:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 2 z 2 • 1, 2
17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt
4 posters
Prorok
17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Nie 27 Mar - 18:01
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
Atmosfera panująca w dokach — tej ich części, która nie była na co dzień dostępna zwyczajnym, szarym mieszkańcom miasta — od kilku dni nie należała do najprzyjemniejszych. Nerwowość dało się wyczuć nie tylko w sposobie poruszania się i wyrażania emocji przez pracowników, ale nawet w rytmie, w jakim przycumowane u brzegu drakkary i łodzie obijały się o nabrzeże. Dotychczasowa zdawkowa wylewność i trzymające się personelu, często wątpliwej jakości, żarty zeszły na boczny tor, ustępując miejsca niebywałej podejrzliwości i agresywności w trakcie prowadzonych rozmów. Niewiele osób decydowało się zostawać w pracy ponad wyznaczone godziny, skrupulatnie pilnując o regularnym wpisywaniu i wypisywaniu się z listy, by przypadkiem nie zostać o cokolwiek posądzonym.
Bezpośrednia współpraca z Lundqvistami, mimo że wszyscy pracownicy ich doków bardziej lub mniej świadomi byli tego, jak śliskie są interesy prowadzone przez klan z Göteborga i jakie konsekwencje dotkną każdego, jeśli obecna sytuacja nie zostanie względnie szybko wyjaśniona, nie uśmiechała się obecnie żadnemu z członków personelu. Postawiony pod ścianą i nie potrafiący poradzić sobie z tak nagle narosłymi i rozrosłymi się kłopotami przedstawiciel rodziny, Edmund Kamprad, który w imieniu jarla Lundqvista i pod nieobecność jego syna Leifa zarządzał rodzinnym biznesem w Midgardzie, zdecydował się powierzyć rozwiązanie sprawy w ręce jedynej osoby, która, w jego mniemaniu, byłaby w stanie wszystko wyprostować w przeprowadzonym na własną rękę dochodzeniu mającym przede wszystkim na celu odnalezienie śladu po niefortunnie zaginionym stażyście. Niklaus Lundqvist, poza na szybko zwerbowanymi mu do pomocy ochotnikami zapewniającymi, że wszystko, co zajdzie w dokach, w dokach pozostanie, otrzymał niewiele więcej informacji niż te dotychczas krążące między robotnikami portowymi. Z nieoficjalnych źródeł Kampradowi udało się bowiem dowiedzieć, że Asbjørn Braaten, pracujący na stażu w Kruczej Straży młodzik, który w tajemniczych okolicznościach rozpłynął się w powietrzu, jeszcze rok temu sam dorabiał w lundqvistowskich magazynach, zachodząc za skórę kilku mało przyjemnym jegomościom. Prawdopodobieństwo, że podczas swojego patrolu natknął się na osoby, z którymi nie miał wyrównanych rachunków, było więcej niż możliwe.
— W północnej części została tylko piątka pracowników — zakomunikował Niklausowi Edmund Kamprad, widząc zbliżającą się Erikę i Björna. — Więc poza nimi, mną i waszą trójką nie powinno być tu nikogo więcej. Nie powinno, ale… — zawiesił na chwilę głos, rozglądając się wokół, jakby w obawie, że ktokolwiek jeszcze zdoła ich podsłuchać. — Te gnidy, Pyykköneny, w ostatnim czasie zaczęły nas znowu sabotować. Nie twierdzę, że mają coś z tym wspólnego, ale… Sam pan oceni, jeśli na któregoś się natknie.
17.12.2000
Atmosfera panująca w dokach — tej ich części, która nie była na co dzień dostępna zwyczajnym, szarym mieszkańcom miasta — od kilku dni nie należała do najprzyjemniejszych. Nerwowość dało się wyczuć nie tylko w sposobie poruszania się i wyrażania emocji przez pracowników, ale nawet w rytmie, w jakim przycumowane u brzegu drakkary i łodzie obijały się o nabrzeże. Dotychczasowa zdawkowa wylewność i trzymające się personelu, często wątpliwej jakości, żarty zeszły na boczny tor, ustępując miejsca niebywałej podejrzliwości i agresywności w trakcie prowadzonych rozmów. Niewiele osób decydowało się zostawać w pracy ponad wyznaczone godziny, skrupulatnie pilnując o regularnym wpisywaniu i wypisywaniu się z listy, by przypadkiem nie zostać o cokolwiek posądzonym.
Bezpośrednia współpraca z Lundqvistami, mimo że wszyscy pracownicy ich doków bardziej lub mniej świadomi byli tego, jak śliskie są interesy prowadzone przez klan z Göteborga i jakie konsekwencje dotkną każdego, jeśli obecna sytuacja nie zostanie względnie szybko wyjaśniona, nie uśmiechała się obecnie żadnemu z członków personelu. Postawiony pod ścianą i nie potrafiący poradzić sobie z tak nagle narosłymi i rozrosłymi się kłopotami przedstawiciel rodziny, Edmund Kamprad, który w imieniu jarla Lundqvista i pod nieobecność jego syna Leifa zarządzał rodzinnym biznesem w Midgardzie, zdecydował się powierzyć rozwiązanie sprawy w ręce jedynej osoby, która, w jego mniemaniu, byłaby w stanie wszystko wyprostować w przeprowadzonym na własną rękę dochodzeniu mającym przede wszystkim na celu odnalezienie śladu po niefortunnie zaginionym stażyście. Niklaus Lundqvist, poza na szybko zwerbowanymi mu do pomocy ochotnikami zapewniającymi, że wszystko, co zajdzie w dokach, w dokach pozostanie, otrzymał niewiele więcej informacji niż te dotychczas krążące między robotnikami portowymi. Z nieoficjalnych źródeł Kampradowi udało się bowiem dowiedzieć, że Asbjørn Braaten, pracujący na stażu w Kruczej Straży młodzik, który w tajemniczych okolicznościach rozpłynął się w powietrzu, jeszcze rok temu sam dorabiał w lundqvistowskich magazynach, zachodząc za skórę kilku mało przyjemnym jegomościom. Prawdopodobieństwo, że podczas swojego patrolu natknął się na osoby, z którymi nie miał wyrównanych rachunków, było więcej niż możliwe.
— W północnej części została tylko piątka pracowników — zakomunikował Niklausowi Edmund Kamprad, widząc zbliżającą się Erikę i Björna. — Więc poza nimi, mną i waszą trójką nie powinno być tu nikogo więcej. Nie powinno, ale… — zawiesił na chwilę głos, rozglądając się wokół, jakby w obawie, że ktokolwiek jeszcze zdoła ich podsłuchać. — Te gnidy, Pyykköneny, w ostatnim czasie zaczęły nas znowu sabotować. Nie twierdzę, że mają coś z tym wspólnego, ale… Sam pan oceni, jeśli na któregoś się natknie.
INFORMACJE
Rozpoczynamy misję W porcie dziś nie zaśnie nikt. Macie do dyspozycji jeden, nieobowiązkowy rzut na zaklęcie lub spostrzegawczość, zależnie od Waszej woli. Macie również możliwość dopytania Edmunda Kamprada o interesujące Was kwestie.
CZAS NA ODPOWIEDŹ: DO 30.03.
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Pon 18 Lip - 23:46
The member 'Björn Guildenstern' has done the following action : kości
'k100' : 34
'k100' : 34
Isak Bergman
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Wto 19 Lip - 11:14
Isak BergmanŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 58 lat, oficjalnie 40
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : snycerz, szkutnik – wytwórca magicznych langskipów
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : mewa
Atuty : miłośnik pojedynków (I), wiking (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 6 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 30 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 6
Nie pomylił się co do lustra, przeczucie uchroniło go przed pochopnym działaniem i konsekwencjami, o których istnieniu wolał się namacalnie nie przekonywać. Zapobiegliwie rzucone zaklęcie doprowadziło hangar do porządku – po śladach krwi nie pozostało nic, co uspokoiło go znacząco i pozwoliło skupić się na dalszej części zadania, bo główny problem stanowiło ciało kruka. Gdyby ktoś je odnalazł, jego starania byłyby zupełnie bezsensowne.
Przysuwając się do Guildensterna i żywego jeszcze ślepca, dokładnie słuchał padających słów. Oszczędne wyjaśnienie niewiele mu dało, poza potwierdzeniem zdradzieckiej natury artefaktu i jego znaczenia dla Magisterium. Teraz jeszcze bardziej musieli się postarać, by nie dać krukom jakichkolwiek podstaw do podejrzeń. Nie odzywał się do Steinara, gdyż uznał to za niepotrzebne zważywszy na jego stan, który wymagał natychmiastowej interwencji lekarskiej. Może w innych okolicznościach mężczyzna byłby mu zupełnie obojętny i bez większych skrupułów pozostawiłby go na pastwę losu, lecz nie mógł pozwolić sobie na takie działanie. Rolvaag, co bądź, stanowił dla nich dobre źródło dodatkowych informacji i liczył, że kiedy wydobrzeje, rozwieje ich wątpliwości.
Na polecenie Björna wzdrygnął się niechętnie, spoglądając na truchło oficera, zagryzł zęby i nie wyrzekł ani jednego słowa, bo zwyczajnie nie mieli czasu na przepychanki w podziale zadań. Bezwładne ciało ciężko było unieść, dlatego chwycił je tylko tyle, by bezpiecznie i w całości przeteleportować je do rzeczonego felczera.
Chwilę wcześniej wydobył z kieszeni swoją śnieżnobiałą chusteczkę i owinął nią szczelnie zwierciadło, by nie narażać się na niebezpieczeństwo czające się na zmatowiałej powierzchni.
— Przechowam je tymczasowo, ale jak najszybciej powinno trafić w ręce Magisterium. Nie lubię mieć cudzych, takich… rzeczy pod pieczą — nastręczają kłopotów. Nie chciał, by jakikolwiek cień podejrzeń padł na jego osobę. Być może Gulidenstern uważał, że ma więcej do stracenia niż prosty szkutnik, jednak to ślepców korzystających z magii krwi bez wahania zabijano. Dla wielu nie był człowiekiem, a zwierzyną, na którą należało polować, by wytępić plugastwo z powierzchni ziemi. Zabezpieczone lustro włożył pod poły płaszcza i upewnił się, że nie zgubi go po drodze, następnie mogli użyć zaklęcia teleportacyjnego, by przenieść się do gabinetu felczera. Przed zniknięciem, spojrzał jeszcze raz na Gulidensterna.
— Powinniśmy później udać się do Kamprada, żeby nie wzbudzać podejrzeń… — Byli gotowi, by rozpłynąć się w powietrzu i pozostawić magazyn w zupełnej ciszy i nienagannym porządku.
Przysuwając się do Guildensterna i żywego jeszcze ślepca, dokładnie słuchał padających słów. Oszczędne wyjaśnienie niewiele mu dało, poza potwierdzeniem zdradzieckiej natury artefaktu i jego znaczenia dla Magisterium. Teraz jeszcze bardziej musieli się postarać, by nie dać krukom jakichkolwiek podstaw do podejrzeń. Nie odzywał się do Steinara, gdyż uznał to za niepotrzebne zważywszy na jego stan, który wymagał natychmiastowej interwencji lekarskiej. Może w innych okolicznościach mężczyzna byłby mu zupełnie obojętny i bez większych skrupułów pozostawiłby go na pastwę losu, lecz nie mógł pozwolić sobie na takie działanie. Rolvaag, co bądź, stanowił dla nich dobre źródło dodatkowych informacji i liczył, że kiedy wydobrzeje, rozwieje ich wątpliwości.
Na polecenie Björna wzdrygnął się niechętnie, spoglądając na truchło oficera, zagryzł zęby i nie wyrzekł ani jednego słowa, bo zwyczajnie nie mieli czasu na przepychanki w podziale zadań. Bezwładne ciało ciężko było unieść, dlatego chwycił je tylko tyle, by bezpiecznie i w całości przeteleportować je do rzeczonego felczera.
Chwilę wcześniej wydobył z kieszeni swoją śnieżnobiałą chusteczkę i owinął nią szczelnie zwierciadło, by nie narażać się na niebezpieczeństwo czające się na zmatowiałej powierzchni.
— Przechowam je tymczasowo, ale jak najszybciej powinno trafić w ręce Magisterium. Nie lubię mieć cudzych, takich… rzeczy pod pieczą — nastręczają kłopotów. Nie chciał, by jakikolwiek cień podejrzeń padł na jego osobę. Być może Gulidenstern uważał, że ma więcej do stracenia niż prosty szkutnik, jednak to ślepców korzystających z magii krwi bez wahania zabijano. Dla wielu nie był człowiekiem, a zwierzyną, na którą należało polować, by wytępić plugastwo z powierzchni ziemi. Zabezpieczone lustro włożył pod poły płaszcza i upewnił się, że nie zgubi go po drodze, następnie mogli użyć zaklęcia teleportacyjnego, by przenieść się do gabinetu felczera. Przed zniknięciem, spojrzał jeszcze raz na Gulidensterna.
— Powinniśmy później udać się do Kamprada, żeby nie wzbudzać podejrzeń… — Byli gotowi, by rozpłynąć się w powietrzu i pozostawić magazyn w zupełnej ciszy i nienagannym porządku.
There's a shadow just behind me
Shrouding every step I take
Shrouding every step I take
Making every promise empty
Pointing every finger at me
Pointing every finger at me
Mistrz Gry
Re: 17.12.2000 – Doki – W porcie dziś nie zaśnie nikt Wto 19 Lip - 11:14
The member 'Fárbauti Bergman' has done the following action : kości
'k100' : 100
'k100' : 100
Prorok
17.12.2000 – Doki – B. Guildenstern, F. Bergman & Prorok Sro 3 Sie - 22:12
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Steinar Rolvaag początkowo próbował jeszcze przyglądać się ich poczynaniom, w pewnym momencie dał jednak za wygraną, przymykając oczy i zaciskając mocno zęby, w pełni zdając się na decyzje podejmowane prze ledwie co poznanych ślepców. Raz po raz zaciskał dłonie w pięści, ale było widać, że gest ten nie ma w sobie wiele z siły, jaka zazwyczaj drzemie w zdrowym człowieku — Björn z Fárbautim mogli więc dość szybko wywnioskować, że każdą swoją chwilę zwłoki, każde zawahanie i podejmowanie wzajemnej dyskusji mogą przypłacić jeszcze jednym trupem, z którego, choć wcale nie musieli, to istniało ryzyko, że prawdopodobnie tłumaczyliby się przed Magisterium.
Wspólne ustalenie o przeniesieniu się całej czwórki do felczera będącego w wielu przypadkach jedyną możliwością dyskretnego załatwienia przez ślepców bardziej i mniej skomplikowanych spraw, okazało się opcją najrozsądniejszą i, mimo wszystko, jednocześnie najbardziej ryzykowną — bowiem ani Guildenstern, ani Bergman nie mieli pewności, że w gabinecie nadwornego lekarza zepchniętych na margines społeczeństwa galdrów nie znajdzie się ktoś niepowołany. Zdani byli w tym przypadku wyłącznie na przychylność bogów, która objawiła im się już przy procesie teleportacji, który przebiegł wyjątkowo bez problemów, choć ładunek, z jakim zdecydowali się na podróż, był co najmniej kłopotliwy i wymagający. Następnie okazało się, że felczer, choć pora, w jakiej się u niego zjawili, sprzyjała wizytom pacjentów, mógł przyjąć ich natychmiast i bez zadawania niepotrzebnych mu przy pracy pytań natychmiast zajął się Rolvaagiem, jednocześnie instruując, w jaki sposób najbezpieczniej będzie pozbyć się przywleczonego ciała.
Ostatnia, wdrożona w życie propozycja Bergmana była zadaniem najtrudniejszym, z jakim tego wieczora zmierzyli się mężczyźni. Wyraźne niezadowolenie, jakie odmalowało się na twarzy Kamprada po otrzymaniu oględnej informacji, że podczas ponaddwugodzinnego przeszukiwania doków nie udało im się natrafić na nic szczególnego poza kilkoma elementami wskazującymi wyłącznie na dewastację starych magazynów, sprawiło, że dalsze perorowanie na temat kłopotów wynikających ze zniknięcia funkcjonariusza Kruczej Straży nie miało najmniejszego sensu. Kamprad zachował jednak resztki uprzejmości, dziękując obu mężczyznom za poświęcony czas i, mimo braku zadowalających go rezultatów, wypłacając obiecane wynagrodzenie za pomoc.
wszyscy z tematu
Wspólne ustalenie o przeniesieniu się całej czwórki do felczera będącego w wielu przypadkach jedyną możliwością dyskretnego załatwienia przez ślepców bardziej i mniej skomplikowanych spraw, okazało się opcją najrozsądniejszą i, mimo wszystko, jednocześnie najbardziej ryzykowną — bowiem ani Guildenstern, ani Bergman nie mieli pewności, że w gabinecie nadwornego lekarza zepchniętych na margines społeczeństwa galdrów nie znajdzie się ktoś niepowołany. Zdani byli w tym przypadku wyłącznie na przychylność bogów, która objawiła im się już przy procesie teleportacji, który przebiegł wyjątkowo bez problemów, choć ładunek, z jakim zdecydowali się na podróż, był co najmniej kłopotliwy i wymagający. Następnie okazało się, że felczer, choć pora, w jakiej się u niego zjawili, sprzyjała wizytom pacjentów, mógł przyjąć ich natychmiast i bez zadawania niepotrzebnych mu przy pracy pytań natychmiast zajął się Rolvaagiem, jednocześnie instruując, w jaki sposób najbezpieczniej będzie pozbyć się przywleczonego ciała.
Ostatnia, wdrożona w życie propozycja Bergmana była zadaniem najtrudniejszym, z jakim tego wieczora zmierzyli się mężczyźni. Wyraźne niezadowolenie, jakie odmalowało się na twarzy Kamprada po otrzymaniu oględnej informacji, że podczas ponaddwugodzinnego przeszukiwania doków nie udało im się natrafić na nic szczególnego poza kilkoma elementami wskazującymi wyłącznie na dewastację starych magazynów, sprawiło, że dalsze perorowanie na temat kłopotów wynikających ze zniknięcia funkcjonariusza Kruczej Straży nie miało najmniejszego sensu. Kamprad zachował jednak resztki uprzejmości, dziękując obu mężczyznom za poświęcony czas i, mimo braku zadowalających go rezultatów, wypłacając obiecane wynagrodzenie za pomoc.
wszyscy z tematu
Strona 2 z 2 • 1, 2