:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Marzec-kwiecień 2001
13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok
4 posters
Prorok
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Wto 30 Maj - 7:19
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
13.03.2001
- Mamy nowe informacje - Börje Larsson, jeden z pracujących w Kruczej Straży techników, powitał Gerdę i Isabellę jeszcze przy samym wejściu do podziemi. Mężczyzna był przepełniony entuzjazmem, a przynajmniej wyraźnie sprawiał identyczne wrażenie, z oczami połyskującymi radosną falą refleksów i serdecznym uśmiechem rozciągającym nawiasy wąskich, nieco spierzchniętych warg. Sprawa tajemniczej substancji spędzała sen z powiek od dawna i okazała się znacznie bardziej zawiła, niż dało się początkowo przewidzieć. Dzięki inicjatywie Astrid Myklebust, spełniającej się w profesji medyka, pierwszą próbkę narkotyku przebali pracownicy Szpitalu im. Alberta Lidngrena. Doświadczenie, posiadane przez pracowników Działu Zatruć i Urazów, było niepodważalne oraz szczególnie cenne dla oficerów Kruczej Straży. Niestety, pierwsze starania mające na celu identyfikację mikstury spełzły na niczym oraz musiały zostać odroczone ze względu na inne, bardziej naglące śledztwa, w szczególności powiązane z kolejną salwą zaginięć. Nie udało się ani w pełni wykryć działania eliksiru, procesu jego warzenia i wszystkich niezbędnych składników pomimo wnikliwego przeszukania pracowni niepoczytalnego Runo, domorosłego alchemika.
- Skontaktował się z nami ordynator Działu Zatruć i Urazów. Mieli kolejne przypadki zatrucia niebezpiecznym eliksirem. Początkowe objawy przedstawiały się niemal zawsze podobnie… splątanie, napady agresji trudne do opanowania nawet za pomocą przymusu bezpośredniego. Zerknijcie na ich raporty, zanim przejdziemy dalej. Myślę, że udało się nam uzbierać wystarczająco dużo poszlak. Możemy wznowić tę pracę - dodał, przechodząc przez progi laboratorium. Zdawał sobie sprawę, że Gerda i Isabella były pewnie rozczarowane początkową porażką i nie chciały poprzestać na zaledwie miałkich, wyciągniętych spostrzeżeniach. Dziś wszystko mogło się zmienić i ulec znacznej ewolucji; Larsson usilnie w to wierzył, samemu zresztą kontynuując pracę nad przebadaniem substancji.
Możecie zadać Börje pytania o nurtujące was kwestie. Przy wyszukiwaniu informacji w dokumentach, przysługuje wam rzut k100 na spostrzegawczość; opcjonalnie możecie zamieścić z podkreśleniem, co konkretnie staracie się wyszukać, Prorok uwzględni to przy udostępnianiu wam informacji w kolejnym poście.
Gerda Molander
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Wto 30 Maj - 22:56
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Sprawa tajemniczego narkotyku nie dawała jej spokoju od tamtego niepozornego dnia, w którym spotkały Runo: wciąż pamiętała jego spłoszone spojrzenie, gwałtowność jego reakcji, mieszkanie wywrócone na lewą stronę, kartki pokryte liczbami rozsypane w zamkniętej sypialni jak niepokojące konfetti albo ślady początków szaleństwa. Dziesiątki nazwisk układających się w długie kolumny na papierze, między którymi należało znaleźć punkt korelacji. Jego młode rysy i zmartwienie starszego właściciela zdezelowanego lokalu; obdrapane schody starej kamienicy, w której uwiło gniazdo to nowe nieszczęście mające trawić miasto gorączką, poczynając od małych kapilar ślepych uliczek, zakamarków barowych toalet i zakurzonych jam brudnych dziedzińców w nędzniejszych dzielnicach, skrzętnie otaczanych przez miasto odrestaurowanymi fasadami. Niepokoił ją brak postępów – wyobrażała sobie, że z każdą nocą więcej i więcej podobnych Runo młodych ludzi zatruwa się tą paskudną substancją; więcej i więcej ludzi oddaje własną poczytalność w zamian za chwilę delirycznej błogości, wybujałej śmiałości bądź podbitej sztucznie energii; nie była pewna nawet, jakie dokładnie było jej zastosowanie. Myślała czasami o tym, by wejść do któregoś z klubów późnym wieczorem i przekonać się, jak łatwo byłoby jej przedostać się do właściwej osoby, jak niepokojąco proste byłoby zdobyć sobie kolejną fiolkę – wyobrażała sobie, że jej wizerunek porządnej, naiwnej dziewczyny nie wzbudziłby raczej żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia; nie odważyła się spróbować właściwie głównie przez obawę, że wsunęliby jej w dłoń fiolkę zbyt chętnie i zbyt układnie, a ona nie wiedziałaby, jak się wycofać. Więc czekała – obserwując mijające dni w napięciu. Myśląc często o Runo i o trzasku pękających szyb, kiedy wiedziony zagęszczonymi przez narkotyk emocjami, próbował je skrzywdzić; i o konsekwencjach działania narkotyku dotykających ludzi w otoczeniu uzależnionych, o których mieli się dowiedzieć po czasie.
Nie mogła ukryć swojego przejęcia, kiedy wreszcie skromna wiadomość wylądowała na jej biurku, zapraszając ją razem z Isabellą do wydziału technicznego; spotkały się w korytarzu, wymieniając ze sobą spojrzenie i grzeczność powitania, a ona pomyślała, że powinna była przynajmniej zapytać jej wcześniej, jak się czuje – chociaż podejrzewała, że z racji swojego zawodu radziła sobie ze wszystkim raczej lepiej. Musiała się przecież spotykać z gorszymi rzeczami na co dzień. Nie zajmowała jej jednak rozmową teraz; mogły znaleźć na to czas później, może będą przynajmniej więcej wiedzieć – entuzjastyczny ton witającego ich przed wejściem Larssona obiecywał wprawdzie w końcu jakiś konkretny progres. Nie sądziła, prawdę powiedziawszy, że wezmą na poważnie jej prośbę, by zawiadomić ją, kiedy tylko pojawią się wyniki analiz; niepokoiło ją, że zapomną albo zlekceważą wyrażone zaangażowanie. Przed wejściem laboratorium stawała więc z zarumienioną przejęciem wdzięcznością, a za jego progiem trzymała uprzejmie ciekawość przy sobie – nie była wprawdzie oswojona z otoczeniem laboratoryjnym i nie chciała złamać jakiejś niepisanej zasady niedotykania powierzchni gołymi opuszkami, tym bardziej wobec dwóch osób w podobnym otoczeniu swojskich.
– Czy te zmiany behawioralne... – podjęła natychmiast, kiedy skończył mówić, pozwalając im spojrzeć na odłożone na czysty, lśniący blat raporty. – utrzymują się wciąż po odstawieniu narkotyku? – pytanie to nurtowało ją od początku; niepewność, czy Runo mógł kiedykolwiek jeszcze odzyskać pełną kontrolę nad emocjami wyrwanymi z ich naturalnej, miarkowanej trzeźwością, trajektorii, czy ludzie ci odzyskiwali równowagę? Spodziewała się, że on i osoby mu podobne były pod obserwacją. Sięgając więc po raporty, część podając od razu Isabelli, by mogła również na nie zerknąć, podświadomie szukała właśnie tych informacji:jak zażywający reagowali na odwyk?
rzut na spostrzegawczość
Nie mogła ukryć swojego przejęcia, kiedy wreszcie skromna wiadomość wylądowała na jej biurku, zapraszając ją razem z Isabellą do wydziału technicznego; spotkały się w korytarzu, wymieniając ze sobą spojrzenie i grzeczność powitania, a ona pomyślała, że powinna była przynajmniej zapytać jej wcześniej, jak się czuje – chociaż podejrzewała, że z racji swojego zawodu radziła sobie ze wszystkim raczej lepiej. Musiała się przecież spotykać z gorszymi rzeczami na co dzień. Nie zajmowała jej jednak rozmową teraz; mogły znaleźć na to czas później, może będą przynajmniej więcej wiedzieć – entuzjastyczny ton witającego ich przed wejściem Larssona obiecywał wprawdzie w końcu jakiś konkretny progres. Nie sądziła, prawdę powiedziawszy, że wezmą na poważnie jej prośbę, by zawiadomić ją, kiedy tylko pojawią się wyniki analiz; niepokoiło ją, że zapomną albo zlekceważą wyrażone zaangażowanie. Przed wejściem laboratorium stawała więc z zarumienioną przejęciem wdzięcznością, a za jego progiem trzymała uprzejmie ciekawość przy sobie – nie była wprawdzie oswojona z otoczeniem laboratoryjnym i nie chciała złamać jakiejś niepisanej zasady niedotykania powierzchni gołymi opuszkami, tym bardziej wobec dwóch osób w podobnym otoczeniu swojskich.
– Czy te zmiany behawioralne... – podjęła natychmiast, kiedy skończył mówić, pozwalając im spojrzeć na odłożone na czysty, lśniący blat raporty. – utrzymują się wciąż po odstawieniu narkotyku? – pytanie to nurtowało ją od początku; niepewność, czy Runo mógł kiedykolwiek jeszcze odzyskać pełną kontrolę nad emocjami wyrwanymi z ich naturalnej, miarkowanej trzeźwością, trajektorii, czy ludzie ci odzyskiwali równowagę? Spodziewała się, że on i osoby mu podobne były pod obserwacją. Sięgając więc po raporty, część podając od razu Isabelli, by mogła również na nie zerknąć, podświadomie szukała właśnie tych informacji:
rzut na spostrzegawczość
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Wto 30 Maj - 22:56
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 75
'k100' : 75
Isabella de' Medici
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pią 9 Cze - 17:12
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Półtora miesiąca minęło od czasu, kiedy przypadkiem natrafiła na sprawę Runo i tajemniczej substancji. Brzmi jak tytuł wspaniałej, wielowątkowej powieści, której akcja porywa czytelnika w inny świat i pozostawia w napięciu do samego końca. Rzeczywistość aż tak bardzo nie odbiega od fantazji literackiej, bo narkotyk okazał się na tyle skomplikowany, że przez kilka tygodni nie mogli ruszyć z miejsca. Było to frustrujące, że mając takie możliwości i współpracując ze szpitalem, nadal nie są w stanie osiągnąć satysfakcjonujących rezultatów.
Każdy dzień zwłoki mógł być tragiczny w skutkach dla każdego, kto wiedziony trudną sytuacją życiową lub przymusem sięgnie po substancję trującą zmysły i ciało. Trzeba sięgnąć dna lub desperacko szukać ratunku w szemranych miejscach, żeby decydować się na zażywanie niezidentyfikowanej substancji. Nie, żeby narkomani zwykle sprawdzali swoje źródła, bo przypadkom, które spotykała na swojej drodze, było wszystko jedno, byle się w jakiś sposób znieczulić. Tyle że ta substancja wywoływała objawy niepożądane — ataki agresji stanowiły poważne zagrożenie dla otoczenia, a chyba nikt nie chciałby skrzywdzić swoich bliskich, przynajmniej nie świadomie. Ofiar tej substancji codziennie przybywało, była tego niemal pewna, w końcu nie została stworzona przez przypadek i ktoś musiał czerpać z tego zyski. To frustrujące, że pomimo sprawnej pracy funkcjonariuszy KS, po wytępieniu nielegalnej gałęzi w Midgardzie, na jej miejsce tworzyły się trzy kolejne. Nie dało się w pełni wytępić przestępstwa, dlatego ich praca była tak ważna, szczególnie w tych ciężkich czasach i licznych morderstwach.
Może sama nie miała miażdżącego wpływu na przewagę prawa, w końcu była tylko koronerem i pomagała ustalić przyczyny zgonów, pomagając oficerom łapać przestępców, samej będąc z daleka od pościgów. Nie żałowała, taki pęd niebezpieczeństwa kłóciłby się z jej naturą i stylem życia. Była dobra w tym, co robi, a innym zostawiała pracę zgodną z zakresem ich obowiązków.
W normalnych okolicznościach zostawiłaby substancję w rękach techników i medyków, żeby mogli zająć się szczegółami, a potem przekazać je do oficerów, którzy będą w stanie coś z tym zrobić. Teraz czuła, jakby ta sprawa miała wydźwięk znacznie jej bliższy, może nawet prywatny. Po pierwsze obiecała, że pomoże Runo, a zidentyfikowanie i walka z substancją była tu rozwiązaniem jego głównego problemu, a po drugie ze względu na swoją przeszłość odczuwała presję, żeby ustrzec innych, w szczególności młodych galdrów przed zniszczeniem sobie życia.
Gdy dostała zawiadomienie, że są nowe informacje, wydawało jej się, że ta sprawa ciągnie się wieczność. Początkowo była sceptycznie nastawiona, przemierzając korytarz do pracowni technicznej, gdzie Larsson miał im objaśnić szczegóły. Po drodze spotkała stażystkę Gerdę, która była równie zainteresowana tą sprawą, jako że obie miały z nią styczność po raz pierwszy przy kontakcie z Runo. Obie widziały, jak niebezpieczna potrafi być w skutkach i chyba obu im zależało, żeby znaleźć rozwiązanie albo chociaż przyczynić się do złapania osób odpowiedzialnych za produkcję i rozprzestrzenienie tej zarazy. Przywitała dziewczynę krótko, z uśmiechem, bo nie było czasu na kurtuazyjne rozmowy. Oprócz tej sprawy miała jeszcze dużo bieżącej pracy, więc chciała, żeby to przebiegło sprawnie. Entuzjazm Larssona na razie jej się nie udzielał, może jak pozna więcej szczegółów, uzna, że są na dobrej drodze.
- Czy są jakieś fizyczne objawy na ciele, po których można poznać, że ktoś spożywał tę substancję? - oczywiście miała tu na myśli kontekst swojej pracy jako koronera, czy trup poza wynikami toksykologii będzie wykazywał jakieś charakterystyczne uszkodzenia albo znaki.
Chwyciła teczkę z aktami sprawy i zaczęła ją wertować w poszukiwaniu szczegółowych informacji na temat substancji — jaki ma czas działania, czy uzależnia od razu, jaka dawka jest śmiertelna.
- Czy sporządzenie jakiegoś antidotum, które osłabi skutki narkotyku, wyeliminuje agresję i poprawi koncentrację, są możliwe do opracowania? - była ciekawa, czy podjęto już aktywne środki zapobiegawcze, czy dopiero zaczynali nad tym myśleć.
rzut na spostrzegawczość
Każdy dzień zwłoki mógł być tragiczny w skutkach dla każdego, kto wiedziony trudną sytuacją życiową lub przymusem sięgnie po substancję trującą zmysły i ciało. Trzeba sięgnąć dna lub desperacko szukać ratunku w szemranych miejscach, żeby decydować się na zażywanie niezidentyfikowanej substancji. Nie, żeby narkomani zwykle sprawdzali swoje źródła, bo przypadkom, które spotykała na swojej drodze, było wszystko jedno, byle się w jakiś sposób znieczulić. Tyle że ta substancja wywoływała objawy niepożądane — ataki agresji stanowiły poważne zagrożenie dla otoczenia, a chyba nikt nie chciałby skrzywdzić swoich bliskich, przynajmniej nie świadomie. Ofiar tej substancji codziennie przybywało, była tego niemal pewna, w końcu nie została stworzona przez przypadek i ktoś musiał czerpać z tego zyski. To frustrujące, że pomimo sprawnej pracy funkcjonariuszy KS, po wytępieniu nielegalnej gałęzi w Midgardzie, na jej miejsce tworzyły się trzy kolejne. Nie dało się w pełni wytępić przestępstwa, dlatego ich praca była tak ważna, szczególnie w tych ciężkich czasach i licznych morderstwach.
Może sama nie miała miażdżącego wpływu na przewagę prawa, w końcu była tylko koronerem i pomagała ustalić przyczyny zgonów, pomagając oficerom łapać przestępców, samej będąc z daleka od pościgów. Nie żałowała, taki pęd niebezpieczeństwa kłóciłby się z jej naturą i stylem życia. Była dobra w tym, co robi, a innym zostawiała pracę zgodną z zakresem ich obowiązków.
W normalnych okolicznościach zostawiłaby substancję w rękach techników i medyków, żeby mogli zająć się szczegółami, a potem przekazać je do oficerów, którzy będą w stanie coś z tym zrobić. Teraz czuła, jakby ta sprawa miała wydźwięk znacznie jej bliższy, może nawet prywatny. Po pierwsze obiecała, że pomoże Runo, a zidentyfikowanie i walka z substancją była tu rozwiązaniem jego głównego problemu, a po drugie ze względu na swoją przeszłość odczuwała presję, żeby ustrzec innych, w szczególności młodych galdrów przed zniszczeniem sobie życia.
Gdy dostała zawiadomienie, że są nowe informacje, wydawało jej się, że ta sprawa ciągnie się wieczność. Początkowo była sceptycznie nastawiona, przemierzając korytarz do pracowni technicznej, gdzie Larsson miał im objaśnić szczegóły. Po drodze spotkała stażystkę Gerdę, która była równie zainteresowana tą sprawą, jako że obie miały z nią styczność po raz pierwszy przy kontakcie z Runo. Obie widziały, jak niebezpieczna potrafi być w skutkach i chyba obu im zależało, żeby znaleźć rozwiązanie albo chociaż przyczynić się do złapania osób odpowiedzialnych za produkcję i rozprzestrzenienie tej zarazy. Przywitała dziewczynę krótko, z uśmiechem, bo nie było czasu na kurtuazyjne rozmowy. Oprócz tej sprawy miała jeszcze dużo bieżącej pracy, więc chciała, żeby to przebiegło sprawnie. Entuzjazm Larssona na razie jej się nie udzielał, może jak pozna więcej szczegółów, uzna, że są na dobrej drodze.
- Czy są jakieś fizyczne objawy na ciele, po których można poznać, że ktoś spożywał tę substancję? - oczywiście miała tu na myśli kontekst swojej pracy jako koronera, czy trup poza wynikami toksykologii będzie wykazywał jakieś charakterystyczne uszkodzenia albo znaki.
Chwyciła teczkę z aktami sprawy i zaczęła ją wertować w poszukiwaniu szczegółowych informacji na temat substancji — jaki ma czas działania, czy uzależnia od razu, jaka dawka jest śmiertelna.
- Czy sporządzenie jakiegoś antidotum, które osłabi skutki narkotyku, wyeliminuje agresję i poprawi koncentrację, są możliwe do opracowania? - była ciekawa, czy podjęto już aktywne środki zapobiegawcze, czy dopiero zaczynali nad tym myśleć.
rzut na spostrzegawczość
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pią 9 Cze - 17:12
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 88
'k100' : 88
Prorok
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Wto 13 Cze - 23:28
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
O wyjątkowo groźnej, osobliwej substancji można było - i należało też - mówić wiele. Böjre niezwykle cieszył entuzjazm Gerdy i Isabelii oraz udzielający się coraz silniej zapał do poznawania kolejnych szczegółów z poczynionych obserwacji. Na każde z pytań miał zamiar im odpowiedzieć możliwie wyczerpująco; resztę odpowiedzi kobiety mogły odnaleźć na łamach sporządzanych raportów, specjalnie przygotowanych i uporządkowanych na powierzchni pobliskiego stołu.
- Tak, odstawienie substancji skutkuje manifestacją zespołu abstynencyjnego już po około 12 godzinach od ostatniego przyjęcia dawki - potwierdził przypuszczenia Gerdy. Gerda mogła dodatkowo przeczytać, że wszyscy pacjenci prezentowali objawy uzależnienia psychicznego, a większość (około trzy czwarte) również objawy uzależnienia fizycznego.
- Medycy obserwowali narastające zobojętnienie, anhedonię, myśli i tendencje samobójcze… Jednemu z pacjentów niestety udała się próba, podpalił się w toalecie. Przygotowałem dla was też dokumenty z sekcji zwłok - pacjenci nie znosili dobrze odwyku i niestety przykład udanej próby samobójczej dowodził, że nawet w dobrze strzeżonym oddziale mogą przytrafiać się identyczne tragedie. Gerda mogła ponadto zauważyć wzmiankę, że zmarłym był dwudziestojednoletni student, Philip Korsgaard. Medycy opisali go jako nieobciążonego żadnymi innymi chorobami, bez hospitalizacji w przeszłości, uwagi: nigdy niekarany, nienotowany przez Kruczą Straż. Rodzice przyznali się, że w przeszłości przyłapali Philipa na stosowaniu Złotego Jabłka, jednak po tym zdarzeniu ich syn im przyrzekł, że nigdy nie sięgnie po jakiekolwiek używki. Korsgaard pochodził z dobrego domu, studiował też wymagający kierunek, prawo magiczne.
- I tak i nie. Osoby po spożyciu substancji mają rozszerzone źrenice, odnotowano też wzrost ciepłoty ciała i przyspieszenie akcji serca, niemniej to, jak wszyscy wiemy, nie jest niczym charakterystycznym. Wiele używek daje takie objawy. Nigdy jednak nie obserwowaliśmy podobnie zaostrzonych napadów agresji - technik tym razem zwrócił się do Isabelli. Kobieta mogła wyczytać, że substancja działa dość krótko, około godziny i powoduje szybki wzrost tolerancji dawek; ofiary uzależnienia musiały stosować coraz większe ilości i często, w końcowym stadium wspomagały się innymi eliksirami o działaniu odurzającym. Pacjenci potrafili uciekać się do kradzieży, co było akurat dość częstym zjawiskiem w przypadku zaawansowanej narkomanii. Eliksir niezwykle szybko uzależniał, co medycy porównywali do Zewu Boga, innej niesławnej mikstury; możliwe, że warto było przyjrzeć się jeszcze raz dobrze znanemu Bożkowi.
- Chciałbym, aby opracowano antidotum, jesteśmy jednak dopiero na początkowym etapie identyfikacji eliksiru. Bezoar nie działa, a eliksiry wyciszające przynoszą dość mierny skutek - westchnął Larsson, który wyraźnie pragnął dalszych postępów badań. Isabella znalazła bardzo rozmyte wieści na temat dawki śmiertelnej, co było spowodowane drastycznym wzrostem tolerancji u osób uzależnionych; była w stanie jednak przeczytać o przypadku młodej kobiety, która spożyła dwie fiolki eliksiru i zmarła w ciągu jednej doby.
Obowiązują takie same reguły, jak w kolejce powyżej.
- Tak, odstawienie substancji skutkuje manifestacją zespołu abstynencyjnego już po około 12 godzinach od ostatniego przyjęcia dawki - potwierdził przypuszczenia Gerdy. Gerda mogła dodatkowo przeczytać, że wszyscy pacjenci prezentowali objawy uzależnienia psychicznego, a większość (około trzy czwarte) również objawy uzależnienia fizycznego.
- Medycy obserwowali narastające zobojętnienie, anhedonię, myśli i tendencje samobójcze… Jednemu z pacjentów niestety udała się próba, podpalił się w toalecie. Przygotowałem dla was też dokumenty z sekcji zwłok - pacjenci nie znosili dobrze odwyku i niestety przykład udanej próby samobójczej dowodził, że nawet w dobrze strzeżonym oddziale mogą przytrafiać się identyczne tragedie. Gerda mogła ponadto zauważyć wzmiankę, że zmarłym był dwudziestojednoletni student, Philip Korsgaard. Medycy opisali go jako nieobciążonego żadnymi innymi chorobami, bez hospitalizacji w przeszłości, uwagi: nigdy niekarany, nienotowany przez Kruczą Straż. Rodzice przyznali się, że w przeszłości przyłapali Philipa na stosowaniu Złotego Jabłka, jednak po tym zdarzeniu ich syn im przyrzekł, że nigdy nie sięgnie po jakiekolwiek używki. Korsgaard pochodził z dobrego domu, studiował też wymagający kierunek, prawo magiczne.
- I tak i nie. Osoby po spożyciu substancji mają rozszerzone źrenice, odnotowano też wzrost ciepłoty ciała i przyspieszenie akcji serca, niemniej to, jak wszyscy wiemy, nie jest niczym charakterystycznym. Wiele używek daje takie objawy. Nigdy jednak nie obserwowaliśmy podobnie zaostrzonych napadów agresji - technik tym razem zwrócił się do Isabelli. Kobieta mogła wyczytać, że substancja działa dość krótko, około godziny i powoduje szybki wzrost tolerancji dawek; ofiary uzależnienia musiały stosować coraz większe ilości i często, w końcowym stadium wspomagały się innymi eliksirami o działaniu odurzającym. Pacjenci potrafili uciekać się do kradzieży, co było akurat dość częstym zjawiskiem w przypadku zaawansowanej narkomanii. Eliksir niezwykle szybko uzależniał, co medycy porównywali do Zewu Boga, innej niesławnej mikstury; możliwe, że warto było przyjrzeć się jeszcze raz dobrze znanemu Bożkowi.
- Chciałbym, aby opracowano antidotum, jesteśmy jednak dopiero na początkowym etapie identyfikacji eliksiru. Bezoar nie działa, a eliksiry wyciszające przynoszą dość mierny skutek - westchnął Larsson, który wyraźnie pragnął dalszych postępów badań. Isabella znalazła bardzo rozmyte wieści na temat dawki śmiertelnej, co było spowodowane drastycznym wzrostem tolerancji u osób uzależnionych; była w stanie jednak przeczytać o przypadku młodej kobiety, która spożyła dwie fiolki eliksiru i zmarła w ciągu jednej doby.
Obowiązują takie same reguły, jak w kolejce powyżej.
Gerda Molander
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Sob 17 Cze - 20:26
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Cieszyło ją towarzystwo Isabelli; czuła się przy niej pewniej, wstępując na grunt precedensów nieznanych jej od strony praktycznej – sama znała się wprawdzie dobrze z dokumentacją, raportami już poczynionymi i przebiegiem spraw streszczonych do skrzętnych, rzeczowych linijek znających już wszystkie możliwe na danym etapie szczegóły, mogła posiadać również pokłady szczerej gorliwości, ale żadna z tych rzeczy nie mogła zastąpić doświadczenia i fachowej wiedzy, dlatego – cieszyła się, że w pomieszczeniu znajdowała się osoba, która wiedziała, jakie pytania należało zadawać, z zakresu rzeczy, które były jej w dużej mierze dalekie, jeśli nie obce: miała może podstawowe pojęcie w temacie fizjologii i powierzchowny pogląd na działanie substancji odurzających, rozumiała odczytywaną treść dostatecznie dobrze, by podążać za nicią skutecznie – wdzięczna jednak, że ktoś szedł przed nią, rozwijając ją z wprawą i profesjonalnym zacięciem. Słuchała uważnie, zarówno udzielanych jej odpowiedzi, jak i zadawanych przez koronerkę pytań – uczyła się ukradkiem, przyglądała się metodzie i cudzej perspektywie, wyszkolonej w szukaniu odpowiedzi na niewiadome najbardziej elementarne i konieczne.
Odpowiedzi tymczasem nie były optymistyczne, a wyłuskane z raportu informacje sprawiły, że wyraźnie przygasła, wcześniejszy entuzjazm zbladł na jej policzkach, a brwi ściągnęła łagodnie przejęta determinacja – substancja krążyła już wśród studentów. Philip miał jedynie dwadzieścia jeden lat, komfortową sytuację życiową (pompatyczny eufemizm dla dobrego urodzenia i dzianych rodziców) i obiecującą przyszłość – miał ambicje, o ile nie były mu jedynie podane na talerzu na rodzinnym obiedzie. Nie sprawiał kłopotów, poza wcześniejszym używkami, które zdawały się jednak nie wpływać znacznie na jego życia; do momentu. Młodszy od niej, doprowadzony do desperacji; jego piękne ambicje spłonęły na toaletowej podłodze, tak po prostu. Pamiętała jeszcze, jak swobodnie podawano sobie upłynnione odurzenie podczas studenckich imprez; bywała na nich rzadko, a kiedy odwracano się do niej z zachęcającym uśmiechem i źrenicami rozepchniętymi w cienkich obręczach tęczówek, kręciła nerwowo głową; brakowało jej odwagi (wizja utraty kontroli nad sytuacją i własnym ciałem zawsze odbijała się w jamie osierdzia echem paniczności), ale sposobność istniała zawsze – niebezpiecznie łatwa nawet dla osób, które nigdy świadomie jej nie szukały.
– Czy pacjenci mają jakieś punkty wspólne, które mogłyby nas dokądś pokierować? – podchwyciła, podnosząc wzrok z raportu; trzymała się bliższej sobie linii myślenia, łatwo obserwowalnej, oddając Isabelli kwestie wymagające większej precyzji. – Inni studenci, poza Philipem, na przykład? – wydawało jej się, że przy tym mogłaby pomóc bardziej; spróbować dojść po kłębku do miejsca zapalnego. Znała się wprawdzie na alchemii, ale miała do czynienia jedynie z wywarami leczniczymi przygotowywanymi razem z matką; nie podejrzewała, by można było nazwać to kompetencjami adekwatnymi do sytuacji. Mogła tymczasem ujść jeszcze za studentkę, bez większego kłopotu, gdyby mogło to w jakiś sposób zbliżyć ich po rozwidleniach pajęczyny ku centrum; czy też udać się, gdziekolwiek wskazywałby cień poszlaki, gdyby jej przyzwolono (lub nie).
Spoglądając tymczasem w raport, przekładając kartki,szukała imienia Runo – wspomnienia na temat jego mieszkania i nazwisk, które znaleziono w jego sypialni, spisane na skrawkach papieru razem z liczbami. Chciała też, zwyczajne, dowiedzieć się, jak sobie radził , był wprawdzie pacjentem zero, przebywającym pod obserwacją najdłużej, przecierającym pierwszy schemat symptomów, potwierdzany przez zgodność następnych.
– Zaklęcia wyciszające? – spytała jeszcze, zerkając na niego i na Isabellę krótko; z Runo im się powiodło, jednak nie wiedziały właściwie, jak długo zaklęcie trzymało, nie było zresztą zupełnie udane, wciąż pozostawał wyraźnie rozedrgany i impulsywny, pomimo jego użycia.
Odpowiedzi tymczasem nie były optymistyczne, a wyłuskane z raportu informacje sprawiły, że wyraźnie przygasła, wcześniejszy entuzjazm zbladł na jej policzkach, a brwi ściągnęła łagodnie przejęta determinacja – substancja krążyła już wśród studentów. Philip miał jedynie dwadzieścia jeden lat, komfortową sytuację życiową (pompatyczny eufemizm dla dobrego urodzenia i dzianych rodziców) i obiecującą przyszłość – miał ambicje, o ile nie były mu jedynie podane na talerzu na rodzinnym obiedzie. Nie sprawiał kłopotów, poza wcześniejszym używkami, które zdawały się jednak nie wpływać znacznie na jego życia; do momentu. Młodszy od niej, doprowadzony do desperacji; jego piękne ambicje spłonęły na toaletowej podłodze, tak po prostu. Pamiętała jeszcze, jak swobodnie podawano sobie upłynnione odurzenie podczas studenckich imprez; bywała na nich rzadko, a kiedy odwracano się do niej z zachęcającym uśmiechem i źrenicami rozepchniętymi w cienkich obręczach tęczówek, kręciła nerwowo głową; brakowało jej odwagi (wizja utraty kontroli nad sytuacją i własnym ciałem zawsze odbijała się w jamie osierdzia echem paniczności), ale sposobność istniała zawsze – niebezpiecznie łatwa nawet dla osób, które nigdy świadomie jej nie szukały.
– Czy pacjenci mają jakieś punkty wspólne, które mogłyby nas dokądś pokierować? – podchwyciła, podnosząc wzrok z raportu; trzymała się bliższej sobie linii myślenia, łatwo obserwowalnej, oddając Isabelli kwestie wymagające większej precyzji. – Inni studenci, poza Philipem, na przykład? – wydawało jej się, że przy tym mogłaby pomóc bardziej; spróbować dojść po kłębku do miejsca zapalnego. Znała się wprawdzie na alchemii, ale miała do czynienia jedynie z wywarami leczniczymi przygotowywanymi razem z matką; nie podejrzewała, by można było nazwać to kompetencjami adekwatnymi do sytuacji. Mogła tymczasem ujść jeszcze za studentkę, bez większego kłopotu, gdyby mogło to w jakiś sposób zbliżyć ich po rozwidleniach pajęczyny ku centrum; czy też udać się, gdziekolwiek wskazywałby cień poszlaki, gdyby jej przyzwolono (lub nie).
Spoglądając tymczasem w raport, przekładając kartki,
– Zaklęcia wyciszające? – spytała jeszcze, zerkając na niego i na Isabellę krótko; z Runo im się powiodło, jednak nie wiedziały właściwie, jak długo zaklęcie trzymało, nie było zresztą zupełnie udane, wciąż pozostawał wyraźnie rozedrgany i impulsywny, pomimo jego użycia.
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Sob 17 Cze - 20:26
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 87
'k100' : 87
Isabella de' Medici
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Czw 6 Lip - 23:37
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nie można było dostrzec na jej twarzy entuzjazmu, wykazywała go bardziej w pytaniach i wertowaniu akt sprawy, bo chciała dowiedzieć się jak najwięcej o substancji, a chociaż nie będzie bezpośrednio łapać dilerów, tak ułatwi jej to pracę i identyfikację przyszłych zgonów. Niechętnie to przyznawała, ale wiedziała, że tak będzie - ludzie z różnych względów sięgali po narkotyki i najczęściej kończyło się to dla nich tragicznie, jeśli nie potrafili w porę się zatrzymać i wyciągnąć z tego lekcji. Trudno przyglądać się temu z boku, bo nie miała żadnego wpływu na rozprowadzanie, na dostępność wśród młodzieży - potwierdzenie przyszło w formie przykładu Philipa, młodego studenta z dobrego domu, który być może szukał odskoczni, a może chciał się wspomóc w nauce, myśląc, że chociaż chwilowo poprawi mu koncentrację i wyostrzy zmysły. Jeśli uzależnienie faktycznie tak szybko oplatało mackami nieświadome, młode umysły, to wkrótce nadejdą prawdziwe żniwa.
- Po co wypuszczać na rynek substancję, która prowadzi do agresji i śmierci? To skutek uboczny? Stracą w ten sposób stałych klientów. Chyba że to działanie powiązane z tymi wszystkimi zniknięciami, może sposób odwrócenia uwagi? - głośno zastanawiała się nad całą tą sytuacją, bo patrząc logicznie, brakowało jej kilka elementów w układance, żeby mogła stanowić całość obrazu. Nie wiedziała, kto czerpie z tego zyski i kto normalny łapie się substancji wywołującej agresję, skoro na rynku są inne opcje, mniej ryzykowne w kontekście zrobienia krzywdy komuś bliskiemu.
Zaczęła przyglądać się dokładniej dokumentacji z sekcji zwłok, szukając wskazówek albo chociaż punktów wspólnych, które mogłoby okazać się pomocne w dalszej identyfikacji. Szukała również informacji o składzie tej substancji. Zastanawiało ją, czy jest jakiś nowy czynnik, który całkowicie zmienił recepturę i przez to wywołuje agresję, bo może dzięki temu można byłoby go wyizolować, a w konsekwencji zneutralizować?
- Czy któryś ze składników substancji jest rzadki albo ciężko dostępny? Zawęziłoby to zakres poszukiwań - oczywiście to nadal szukanie igły w stogu siana, ale nie mogli bezczynnie przyglądać się temu wyniszczeniu społeczeństwa. Byli atakowani z każdej możliwej strony, a Krucza Straż miała ograniczone zasoby, więc obawiała się, że nie uda się przechylić szali na korzyść mieszkańców Midgardu.
Przymknęła chwilowo akta sprawy i skupiła spojrzenie na mężczyźnie, którego entuzjazm nie był w jej ocenie uzasadniony. Wciąż mieli za mało danych, żeby przeciwdziałać, chociaż była w stanie zrozumieć, że sprawa jest świeża i potrzeba czasu na zbadanie wszystkich dostępnych aspektów. Niemniej gdy w grę wchodziło życie i śmierć mieszkańców, Isabella czuła nieprzyjemny, ponaglający ucisk w żołądku, bo przecież nie było czasu do stracenia. A jednak była bezsilna i to najbardziej ją dobijało. Mogła tylko badać i dokumentować kolejne zgony.
- Ile osób straciło życie przez tą substancję? Ma już właściwie jakąś nazwę? - chodziło tu nie tylko o próby samobójcze, ale także przedawkowanie, działanie podjęte pod wpływem środka, nawet to agresywne. Może nie mieli takich danych, ale była ciekawa, jaka jest szkodliwość narkotyku w porównaniu do pozostałych używek. Biorąc pod uwagę, że wszedł w obiegł stosunkowo niedawno, te dane mogły być kluczowe do określenia stopnia niebezpieczeństwa.
Od razu zaczęła myśleć o środkach zapobiegawczych - może powinni rozpocząć jakieś akcje antynarkotykowe, może powinni edukować młodzież o skutkach spożywania tych substancji, może nagłośnienie agresji po spożyciu tego konkretnego narkotyku zmniejszy sprzedaż i zainteresowanie? Musieli coś zrobić, to nie był nieszkodliwy rozluźniacz, żeby dobrze bawić się na imprezie i zapomnieć o problemach. Widziała jakie szkody powstały w barze i w mieszkaniu Runo, gdy był pod wpływem. Jeśli odpowiednio duża grupa osób zażyje środek w tym samym czasie, będą w stanie zniszczyć centrum miasta bez większego wysiłku.
- Po co wypuszczać na rynek substancję, która prowadzi do agresji i śmierci? To skutek uboczny? Stracą w ten sposób stałych klientów. Chyba że to działanie powiązane z tymi wszystkimi zniknięciami, może sposób odwrócenia uwagi? - głośno zastanawiała się nad całą tą sytuacją, bo patrząc logicznie, brakowało jej kilka elementów w układance, żeby mogła stanowić całość obrazu. Nie wiedziała, kto czerpie z tego zyski i kto normalny łapie się substancji wywołującej agresję, skoro na rynku są inne opcje, mniej ryzykowne w kontekście zrobienia krzywdy komuś bliskiemu.
Zaczęła przyglądać się dokładniej dokumentacji z sekcji zwłok, szukając wskazówek albo chociaż punktów wspólnych, które mogłoby okazać się pomocne w dalszej identyfikacji. Szukała również informacji o składzie tej substancji. Zastanawiało ją, czy jest jakiś nowy czynnik, który całkowicie zmienił recepturę i przez to wywołuje agresję, bo może dzięki temu można byłoby go wyizolować, a w konsekwencji zneutralizować?
- Czy któryś ze składników substancji jest rzadki albo ciężko dostępny? Zawęziłoby to zakres poszukiwań - oczywiście to nadal szukanie igły w stogu siana, ale nie mogli bezczynnie przyglądać się temu wyniszczeniu społeczeństwa. Byli atakowani z każdej możliwej strony, a Krucza Straż miała ograniczone zasoby, więc obawiała się, że nie uda się przechylić szali na korzyść mieszkańców Midgardu.
Przymknęła chwilowo akta sprawy i skupiła spojrzenie na mężczyźnie, którego entuzjazm nie był w jej ocenie uzasadniony. Wciąż mieli za mało danych, żeby przeciwdziałać, chociaż była w stanie zrozumieć, że sprawa jest świeża i potrzeba czasu na zbadanie wszystkich dostępnych aspektów. Niemniej gdy w grę wchodziło życie i śmierć mieszkańców, Isabella czuła nieprzyjemny, ponaglający ucisk w żołądku, bo przecież nie było czasu do stracenia. A jednak była bezsilna i to najbardziej ją dobijało. Mogła tylko badać i dokumentować kolejne zgony.
- Ile osób straciło życie przez tą substancję? Ma już właściwie jakąś nazwę? - chodziło tu nie tylko o próby samobójcze, ale także przedawkowanie, działanie podjęte pod wpływem środka, nawet to agresywne. Może nie mieli takich danych, ale była ciekawa, jaka jest szkodliwość narkotyku w porównaniu do pozostałych używek. Biorąc pod uwagę, że wszedł w obiegł stosunkowo niedawno, te dane mogły być kluczowe do określenia stopnia niebezpieczeństwa.
Od razu zaczęła myśleć o środkach zapobiegawczych - może powinni rozpocząć jakieś akcje antynarkotykowe, może powinni edukować młodzież o skutkach spożywania tych substancji, może nagłośnienie agresji po spożyciu tego konkretnego narkotyku zmniejszy sprzedaż i zainteresowanie? Musieli coś zrobić, to nie był nieszkodliwy rozluźniacz, żeby dobrze bawić się na imprezie i zapomnieć o problemach. Widziała jakie szkody powstały w barze i w mieszkaniu Runo, gdy był pod wpływem. Jeśli odpowiednio duża grupa osób zażyje środek w tym samym czasie, będą w stanie zniszczyć centrum miasta bez większego wysiłku.
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Czw 6 Lip - 23:37
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 84
'k100' : 84
Prorok
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Wto 1 Sie - 23:03
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Problem masowego zatrucia oraz uzależnienia, które trzymało w kleszczach podatne zbiory umysłów był niczym przeklęta, mityczna kreatura - przy jednym odcięciu głowy albo kończyny, przy jednym zwieńczeniu tropu, pojawiały się natychmiast kolejne komplikacje.
- Są to zazwyczaj ludzie młodzi, z różnym zapleczem stresu i zaburzeń psychicznych predysponujących do uzależnień. W zasadzie nie odbiegają od stereotypów pospolitych, że tak powiem, konsumentów tego rodzaju mikstur. Część z nich przyznawała się, że w przeszłości przyjmowała inne narkotyki - Böjre zwrócił się do Gerdy. Z przejrzanych przez kobietę tekstów wynikało, że Runo zaczynał radzić sobie coraz lepiej; początkowa detoksykacja była pomimo tego zaledwie wstępem do zupełnego wyleczenia. Zdiagnozowana depresja wymagała leczenia przez medyków psychiatrów, co uczyniono bez najmniejszego pośpiechu. Zgodnie z jego wskazówkami, przeszukano wyspę Nyttland, ale nie znaleziono na niej niczego satysfakcjonującego. Możliwe, że coś zostało przeoczone, że istniały dotychczas niewykryte zabezpieczenia magiczne. Równie prawdopodobnie Knut wcale się tam nie ukrywał lub dawno zmienił siedzibę, świadomy, że pozostawanie w jednym miejscu ściągnie na niego prędzej czy później uwagę stróżów prawa.
- Ich efektywność okazała się słabsza, niż początkowo zakładano w najświeższych grupach pacjentów. Właśnie… - mężczyzna zastanowił się chwilę, próbując możliwie najefektywniej zebrać myśli. Gerda miała rację, przypadek Runo różnił się od kolejnych raportów ze strony szpitala.
- Mamy wstępne podejrzenia, że eliksir odrobinę ewoluował. Z naszych informacji wynika, że ofiary zakupywały towar u odmiennych źródeł. Ten cały Knut… to oczywiście pseudonim. Prawdopodobnie stoi za tym więcej niż jeden człowiek - w przeciwnym razie na pewno nie byłby tak nieuchwytny. Identyfikacja w takim przypadku nie przysporzyłaby podobnych trudności. Zorganizowana grupa alchemików i handlarzy była w stanie skutecznie zacierać tropy, trudno było odnaleźć jednoznaczną ścieżkę prowadzącą na wspólny trop, aż do przywódcy szajki.
Wyniki sekcji zwłok, przeglądane przez Isabellę, naprowadziły ją na kolejne wieści; medycy wspominali o dostrzeganym ostrym niedokrwiennym uszkodzeniu mięśnia sercowego. Dwie osoby zmarło w wyniku krwotoku do mózgu. Początkowe próby izolacji składników kończyły się fiaskiem, dostrzegano ponadto różnice w składzie eliksiru zależnie od przypadków, co wyłącznie utrudniało przebieg śledztwa.
- Trafna uwaga, dokładnie temu poświęcamy teraz najwięcej czasu - technik bez zawahania zgodził się z Isabellą. - Próbujemy zidentyfikować dość egzotyczne ingrediencje, którymi dysponuje stosunkowo niewielu handlarzy - potwierdził jej podejrzenia. Dzięki temu krąg mógł się znacznie zawęzić, co z pomocą oficerów wywiadu i ich informatorów mogło rzucić na sytuację zupełnie nowe światło.
- Z naszych prób identyfikacji wynika, że fundamentem mikstur jest dymiący marmur, choć znajdowany był w stosunkowo niewielkich ilościach. Na jednej z analizowanych próbek znaleźliśmy zarodniki grzyba, który nie występuje na terenie Europy Północnej. Całość wygląda tak, jakby ktoś usiłował wytworzyć odpowiednik Zewu Boga - westchnął cicho Böjre. Wszyscy doskonale wiedzieli, jak problematyczny okazywał się Zew Boga - nie tylko sam przez siebie, co również ze względu na liczne wprowadzane w niego zanieczyszczenia, byle tylko uczynić produkcję eliksiru tańszą i przynoszącą o wiele większe zyski.
- Na razie śmierć poniosło sześć osób. Substancja funkcjonuje najczęściej pod nazwami Sen Asgardu i As - przytoczył najczęściej spotykane, najbardziej charakterystyczne nazwy, pod jakimi zostawał zakupiony.
- Nie wiem, na ile chcecie się angażować w dalsze śledztwo. Mogę wskazać wam akta osób, które początkowo mamy na celowniku - nawet, jeśli samo dochodzenie poszło dalej i spoczęło na barkach dodatkowej grupy osób, to właśnie Isabella i Gerda jako pierwsze zetknęły się z nieznanym eliksirem oraz wstępnie przesłuchały Runo. Co za tym idzie, ich zdanie było uznane przez wszystkich za ważne i mogło naprowadzić na odnalezienie najbardziej prawdopodobnego sprawcy lub sprawców.
- Są to zazwyczaj ludzie młodzi, z różnym zapleczem stresu i zaburzeń psychicznych predysponujących do uzależnień. W zasadzie nie odbiegają od stereotypów pospolitych, że tak powiem, konsumentów tego rodzaju mikstur. Część z nich przyznawała się, że w przeszłości przyjmowała inne narkotyki - Böjre zwrócił się do Gerdy. Z przejrzanych przez kobietę tekstów wynikało, że Runo zaczynał radzić sobie coraz lepiej; początkowa detoksykacja była pomimo tego zaledwie wstępem do zupełnego wyleczenia. Zdiagnozowana depresja wymagała leczenia przez medyków psychiatrów, co uczyniono bez najmniejszego pośpiechu. Zgodnie z jego wskazówkami, przeszukano wyspę Nyttland, ale nie znaleziono na niej niczego satysfakcjonującego. Możliwe, że coś zostało przeoczone, że istniały dotychczas niewykryte zabezpieczenia magiczne. Równie prawdopodobnie Knut wcale się tam nie ukrywał lub dawno zmienił siedzibę, świadomy, że pozostawanie w jednym miejscu ściągnie na niego prędzej czy później uwagę stróżów prawa.
- Ich efektywność okazała się słabsza, niż początkowo zakładano w najświeższych grupach pacjentów. Właśnie… - mężczyzna zastanowił się chwilę, próbując możliwie najefektywniej zebrać myśli. Gerda miała rację, przypadek Runo różnił się od kolejnych raportów ze strony szpitala.
- Mamy wstępne podejrzenia, że eliksir odrobinę ewoluował. Z naszych informacji wynika, że ofiary zakupywały towar u odmiennych źródeł. Ten cały Knut… to oczywiście pseudonim. Prawdopodobnie stoi za tym więcej niż jeden człowiek - w przeciwnym razie na pewno nie byłby tak nieuchwytny. Identyfikacja w takim przypadku nie przysporzyłaby podobnych trudności. Zorganizowana grupa alchemików i handlarzy była w stanie skutecznie zacierać tropy, trudno było odnaleźć jednoznaczną ścieżkę prowadzącą na wspólny trop, aż do przywódcy szajki.
Wyniki sekcji zwłok, przeglądane przez Isabellę, naprowadziły ją na kolejne wieści; medycy wspominali o dostrzeganym ostrym niedokrwiennym uszkodzeniu mięśnia sercowego. Dwie osoby zmarło w wyniku krwotoku do mózgu. Początkowe próby izolacji składników kończyły się fiaskiem, dostrzegano ponadto różnice w składzie eliksiru zależnie od przypadków, co wyłącznie utrudniało przebieg śledztwa.
- Trafna uwaga, dokładnie temu poświęcamy teraz najwięcej czasu - technik bez zawahania zgodził się z Isabellą. - Próbujemy zidentyfikować dość egzotyczne ingrediencje, którymi dysponuje stosunkowo niewielu handlarzy - potwierdził jej podejrzenia. Dzięki temu krąg mógł się znacznie zawęzić, co z pomocą oficerów wywiadu i ich informatorów mogło rzucić na sytuację zupełnie nowe światło.
- Z naszych prób identyfikacji wynika, że fundamentem mikstur jest dymiący marmur, choć znajdowany był w stosunkowo niewielkich ilościach. Na jednej z analizowanych próbek znaleźliśmy zarodniki grzyba, który nie występuje na terenie Europy Północnej. Całość wygląda tak, jakby ktoś usiłował wytworzyć odpowiednik Zewu Boga - westchnął cicho Böjre. Wszyscy doskonale wiedzieli, jak problematyczny okazywał się Zew Boga - nie tylko sam przez siebie, co również ze względu na liczne wprowadzane w niego zanieczyszczenia, byle tylko uczynić produkcję eliksiru tańszą i przynoszącą o wiele większe zyski.
- Na razie śmierć poniosło sześć osób. Substancja funkcjonuje najczęściej pod nazwami Sen Asgardu i As - przytoczył najczęściej spotykane, najbardziej charakterystyczne nazwy, pod jakimi zostawał zakupiony.
- Nie wiem, na ile chcecie się angażować w dalsze śledztwo. Mogę wskazać wam akta osób, które początkowo mamy na celowniku - nawet, jeśli samo dochodzenie poszło dalej i spoczęło na barkach dodatkowej grupy osób, to właśnie Isabella i Gerda jako pierwsze zetknęły się z nieznanym eliksirem oraz wstępnie przesłuchały Runo. Co za tym idzie, ich zdanie było uznane przez wszystkich za ważne i mogło naprowadzić na odnalezienie najbardziej prawdopodobnego sprawcy lub sprawców.
Gerda Molander
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Nie 6 Sie - 21:44
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Odpowiedź była spodziewana, choć liczyła, że przekrój uzależnionych pozwoli zwrócić uwagę na węższą grupę lub wyszczególnić konkretne środowisko. Z pewnością nie zaszkodziłoby jednak przynajmniej spróbować, dlatego cofnęła się jeszcze w raporcie do wcześniejszych kartek, chcąc sprawdzić, na jakim wydziale studiował Philip, który kierunek oraz jego rocznik – gdyby zabrakło innych tropów, miałaby chociaż blade pojęcie, gdzie zacząć szukać kolejnych . Notatka na temat samego Runo przynosiła mimowolny cień ulgi – cieszyło ją, że zapewniono mu odpowiednią opiekę medyczną, także psychiatryczną. Miała nadzieję, mimo wszystko, że uda mu się po tym wyjść jeszcze na prostą; i najlepiej nie odwracać się wstecz nigdy więcej, choć statystyki przypominały, że ryzyko pozostawało duże.
– Kuchnia w mieszkaniu Runo wyglądała, jakby próbował w niej coś warzyć. Chyba niedługo wcześniej, bo w całym mieszkaniu pachniało strasznie. Pamiętam, że kobieta, która była tam z nami, znalazła w niej jakiś przepis. Próbował sam odtworzyć eliksir? Co z notatkami w jego sypialni? Udało się znaleźć ludzi, którzy byli tam spisani? Powiedział, co oznaczają przypisane im liczby? – spytała, podnosząc wzrok na mężczyznę, podejmując zaraz ponownie: – Mówił też o długach. Ktoś próbował się z nim kontaktować? – spróbowała, choć podejrzewała, że jeśli wyczyszczono wyspę Nyttland przed wizytą Kruczej Straży, należało spodziewać się, że będą mieli więcej rozumu niż ścigać człowieka będącego pod obserwacją. Miała w każdym razie nadzieję, że był bezpieczny. – Może gdyby pozwolić im myśleć, że nie jest dłużej pilnowany... – zasugerowała, głosem łagodnie odbarwionym, bo użycie go jako przynęty oznaczało narażenie go, a to brzmiało już mniej jak coś, co miała ochotę sugerować. Gdyby jednak udało złapać się kogoś pracującego dla handlarzy w roli windykatora (jak przypuszczała raczej niepraktykującego uprzejmych czy legalnych form perswazji), może pozwoliłoby to zbliżyć się do przestępczej siatki. Spojrzała krótko na Isabellę, szukając u niej aprobaty lub też zawahania.
– Sprawdzają nieukończoną recepturę na ludziach jak na laboratoryjnych myszach – podsumowała gorzkawo, czując nieprzyjemną mdłość pod gardłem; zapewne było im szkoda pieniędzy wydanych na składniki, by wylać niepewną substancję do rynsztoku. Nie brzmieli zresztą jak ludzie, których mógł obchodzić los ich klientów. Najważniejsze, żeby zgadzały się pieniądze; to wszystko. Uzależnieni i tak wrócą, niezależnie od niekorzystnej famy, szczególne jak naobiecują, że tym razem to inny towar – czystszy, bezpieczniejszy, lepszy, choć nie mieli pojęcia; dopiero się przekonają. – Brzmi jakby prowadzili eksperymenty, zanim osiągną oczekiwane efekty. Na ludziach, na których nikt nie zwraca szczególnej uwagi, z niefortunnymi przypadkami odbiegającymi od profilu. Może później będą szukać stałych klientów wśród tych, którzy mogą lepiej zapłacić, za coś stabilnego i nieszkodliwego. Coś lepszego niż zew boga – myślała na głos, odkładając dokumenty na blat, wodząc spojrzeniem po tekście, choć nie czytając dłużej już poznanej treści. – Jego działanie jest chyba dość krótkie, prawda? A częstsze zażywanie obarczone dużym ryzykiem.
Wprowadzał jednocześnie w euforyczny stan, który łatwo uzależniał – gdyby udało im się ustabilizować tę substancję, osiągając podobny efekt bez skutków ubocznych, znaleźliby swoje złote runo Jazona, garnuszek na drugim końcu tęczy, bilet do opływającej blichtrem Valhalli. Być może z podobnej perspektywy poświęcenie kilku dziesiątek – lub więcej – żyć było zwyczajnie tego warte, a jednocześnie pozwalało opłacić w jakiejś części proces jego doskonalenia.
– Chciałabym na nie spojrzeć – poprosiła, nie czekając chwili, kiedy mężczyzna zaproponował im możliwość przyjrzenia się osobom podejrzanych o jakieś powiązanie. – Pomóc bardziej, w razie potrzeby i możliwości – skorzystała z okazji, by się otwarcie zadeklarować. – Kto koordynuje to śledztwo?
– Kuchnia w mieszkaniu Runo wyglądała, jakby próbował w niej coś warzyć. Chyba niedługo wcześniej, bo w całym mieszkaniu pachniało strasznie. Pamiętam, że kobieta, która była tam z nami, znalazła w niej jakiś przepis. Próbował sam odtworzyć eliksir? Co z notatkami w jego sypialni? Udało się znaleźć ludzi, którzy byli tam spisani? Powiedział, co oznaczają przypisane im liczby? – spytała, podnosząc wzrok na mężczyznę, podejmując zaraz ponownie: – Mówił też o długach. Ktoś próbował się z nim kontaktować? – spróbowała, choć podejrzewała, że jeśli wyczyszczono wyspę Nyttland przed wizytą Kruczej Straży, należało spodziewać się, że będą mieli więcej rozumu niż ścigać człowieka będącego pod obserwacją. Miała w każdym razie nadzieję, że był bezpieczny. – Może gdyby pozwolić im myśleć, że nie jest dłużej pilnowany... – zasugerowała, głosem łagodnie odbarwionym, bo użycie go jako przynęty oznaczało narażenie go, a to brzmiało już mniej jak coś, co miała ochotę sugerować. Gdyby jednak udało złapać się kogoś pracującego dla handlarzy w roli windykatora (jak przypuszczała raczej niepraktykującego uprzejmych czy legalnych form perswazji), może pozwoliłoby to zbliżyć się do przestępczej siatki. Spojrzała krótko na Isabellę, szukając u niej aprobaty lub też zawahania.
– Sprawdzają nieukończoną recepturę na ludziach jak na laboratoryjnych myszach – podsumowała gorzkawo, czując nieprzyjemną mdłość pod gardłem; zapewne było im szkoda pieniędzy wydanych na składniki, by wylać niepewną substancję do rynsztoku. Nie brzmieli zresztą jak ludzie, których mógł obchodzić los ich klientów. Najważniejsze, żeby zgadzały się pieniądze; to wszystko. Uzależnieni i tak wrócą, niezależnie od niekorzystnej famy, szczególne jak naobiecują, że tym razem to inny towar – czystszy, bezpieczniejszy, lepszy, choć nie mieli pojęcia; dopiero się przekonają. – Brzmi jakby prowadzili eksperymenty, zanim osiągną oczekiwane efekty. Na ludziach, na których nikt nie zwraca szczególnej uwagi, z niefortunnymi przypadkami odbiegającymi od profilu. Może później będą szukać stałych klientów wśród tych, którzy mogą lepiej zapłacić, za coś stabilnego i nieszkodliwego. Coś lepszego niż zew boga – myślała na głos, odkładając dokumenty na blat, wodząc spojrzeniem po tekście, choć nie czytając dłużej już poznanej treści. – Jego działanie jest chyba dość krótkie, prawda? A częstsze zażywanie obarczone dużym ryzykiem.
Wprowadzał jednocześnie w euforyczny stan, który łatwo uzależniał – gdyby udało im się ustabilizować tę substancję, osiągając podobny efekt bez skutków ubocznych, znaleźliby swoje złote runo Jazona, garnuszek na drugim końcu tęczy, bilet do opływającej blichtrem Valhalli. Być może z podobnej perspektywy poświęcenie kilku dziesiątek – lub więcej – żyć było zwyczajnie tego warte, a jednocześnie pozwalało opłacić w jakiejś części proces jego doskonalenia.
– Chciałabym na nie spojrzeć – poprosiła, nie czekając chwili, kiedy mężczyzna zaproponował im możliwość przyjrzenia się osobom podejrzanych o jakieś powiązanie. – Pomóc bardziej, w razie potrzeby i możliwości – skorzystała z okazji, by się otwarcie zadeklarować. – Kto koordynuje to śledztwo?
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Nie 6 Sie - 21:44
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 54
'k100' : 54
Isabella de' Medici
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pon 21 Sie - 22:07
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Obie z Gerdą były naocznymi świadkami w tej sprawie, dlatego mogły teraz dowiedzieć się więcej o postępie śledztwa. Nie chciała nikomu wchodzić w paradę ani podważać kompetencje, bo wiedziała, że każdy tutaj pracuje na miarę swoich możliwości, by jak najlepiej wykonać tę niełatwą robotę. Niestety w praktyce, od kilku miesięcy Krucza Straż była przeciążona obowiązkami i odpowiedzialnością, jaka na nich spoczywała. Oczy mieszkańców, ale także władzy, były zwrócone w kierunku instytucji, której zadaniem była ochrona tego miasta. Każda porażka odbijała się coraz większym brakiem zaufania i rosnącym strachem na ulicach. Nie mogła się dziwić, sama również starała się nie spacerować samotnie wieczorami, bo wciąż nie znali przyczyny zaginięć galdrów. Wielu szukało teraz pocieszenia, a każdy miał na to inny sposób - jedni skupiali się na rodzinie, a inni pochłaniali najróżniejsze używki, byle tylko odciąć się od przykrej rzeczywistości. To znowu dawało możliwości dilerom i producentom tych substancji, by tworzyć oraz rozprowadzać jeszcze więcej narkotyków, a także wprowadzać na rynek nowości.
- Czyli nie ma zbyt wielu tropów, prowadzących do osoby odpowiedzialnej za tę substancję? - chciała się upewnić, czy natrafili na ślepy zaułek i dali sobie spokój, czy podejmują nawet nikłe w nadzieję dowody, by dotrzeć do celu. - Może stoi za tym ktoś, kto rozprowadza jeszcze jakiś inny narkotyk? Trzeba by było prześledzić i porównać składy, użyte składniki albo cechy charakterystyczne... może coś ich zdradzi, choćby metoda dystrybucji?
Czasami trzeba było zagłębiać się w z pozoru nieistotne szczegóły, które dopiero w zestawieniu z inną informacją, zyskują jakąś wartość.
Gerda bardzo dobrze przywołała tamtą noc w mieszkaniu Runo, bo szczegóły, które tam zastały mogły mieć kluczowe znaczenie. Zresztą miała wrażenie, że stażystka najzwyczajniej w świecie polubiła zagubionego życiowo mężczyznę i troszczyła się o niego na tyle, by chcieć mu pomóc. Godne podziwu i świadczyło o czystości jej serca. Isabella trzymała się bardziej faktów i choć było jej szkoda każdego człowieka, który w taki czy inny sposób niszczył sobie życie, to nie miała dla Runa szczególnych względów. Wiedziała, że otrzyma pomoc, której potrzebuje, a cała reszta zależała od niego. Jeśli wróci do starych nawyków i doprowadzi do własnej zguby, to kobieta nie będzie miała sobie nic do zarzucenia.
- Runo dopiero co przeżył traumatyczne doświadczenia... nie sądzę, żeby był gotowy. Jestem przeciwna narażaniu życia świadków, choć o tym zdecyduje oficer prowadzący tę sprawę - nie podobała jej się ta perspektywa, szczególnie, że mężczyzna nadal był w kiepskim stanie psychicznym, a poprawa następowała powoli. Ostatecznie i tak nie miała kwalifikacji do takich decyzji, więc zostawiła ten temat.
- Najpewniej początkowo testują na zwierzętach, a potem na ludziach, wypuszczając niewielkie dawki w rynek i obserwując postęp - spojrzała współczująco na Gerdę, która widać, że szczerze się tym martwiła. Coraz mniej było takich przejętych funkcjonariuszy, jakby ten zawód zabijał wszelką empatię, która mogłaby potem odbić się rykoszetem. Czy mogła się dziwić, skoro sama praktycznie zobojętniała na widok martwego ciała?
- Chciałabym być informowana o postępie śledztwa, ale obecnie mam pełne ręce roboty z ciałami odnalezionymi po roztopach. Dodając do tego bieżące morderstwa, myślę, że nie będzie ze mnie zbyt wielkiego pożytku i lepiej, gdyby zajęły się tym osobno oddelegowane osoby - nie chciała się odcinać, bo przez to, że była świadkiem początków tej sprawy, czuła się z nią emocjonalnie związana, ale z drugiej strony musiała zachować profesjonalizm i rozwagę, w końcu im więcej weźmie na swoje barki, tym większe ryzyko, że w którymś momencie rozproszy się i popełni błąd. Każdy tutaj miał swoją rolę, a ona nie mogła łapać wszystkich srok za ogon, musiała skupić się na swojej pracy. Niemniej doceniała propozycję i podejście mężczyzny - mógł im przecież rzucić na biurka akta do wglądu i nie kłopotać się szerszymi wyjaśnieniami, a ich zdania w ogóle nie brać pod uwagę. - Niemniej chciałabym zobaczyć akta tych osób, może będę w stanie jakoś pomóc.
- Czyli nie ma zbyt wielu tropów, prowadzących do osoby odpowiedzialnej za tę substancję? - chciała się upewnić, czy natrafili na ślepy zaułek i dali sobie spokój, czy podejmują nawet nikłe w nadzieję dowody, by dotrzeć do celu. - Może stoi za tym ktoś, kto rozprowadza jeszcze jakiś inny narkotyk? Trzeba by było prześledzić i porównać składy, użyte składniki albo cechy charakterystyczne... może coś ich zdradzi, choćby metoda dystrybucji?
Czasami trzeba było zagłębiać się w z pozoru nieistotne szczegóły, które dopiero w zestawieniu z inną informacją, zyskują jakąś wartość.
Gerda bardzo dobrze przywołała tamtą noc w mieszkaniu Runo, bo szczegóły, które tam zastały mogły mieć kluczowe znaczenie. Zresztą miała wrażenie, że stażystka najzwyczajniej w świecie polubiła zagubionego życiowo mężczyznę i troszczyła się o niego na tyle, by chcieć mu pomóc. Godne podziwu i świadczyło o czystości jej serca. Isabella trzymała się bardziej faktów i choć było jej szkoda każdego człowieka, który w taki czy inny sposób niszczył sobie życie, to nie miała dla Runa szczególnych względów. Wiedziała, że otrzyma pomoc, której potrzebuje, a cała reszta zależała od niego. Jeśli wróci do starych nawyków i doprowadzi do własnej zguby, to kobieta nie będzie miała sobie nic do zarzucenia.
- Runo dopiero co przeżył traumatyczne doświadczenia... nie sądzę, żeby był gotowy. Jestem przeciwna narażaniu życia świadków, choć o tym zdecyduje oficer prowadzący tę sprawę - nie podobała jej się ta perspektywa, szczególnie, że mężczyzna nadal był w kiepskim stanie psychicznym, a poprawa następowała powoli. Ostatecznie i tak nie miała kwalifikacji do takich decyzji, więc zostawiła ten temat.
- Najpewniej początkowo testują na zwierzętach, a potem na ludziach, wypuszczając niewielkie dawki w rynek i obserwując postęp - spojrzała współczująco na Gerdę, która widać, że szczerze się tym martwiła. Coraz mniej było takich przejętych funkcjonariuszy, jakby ten zawód zabijał wszelką empatię, która mogłaby potem odbić się rykoszetem. Czy mogła się dziwić, skoro sama praktycznie zobojętniała na widok martwego ciała?
- Chciałabym być informowana o postępie śledztwa, ale obecnie mam pełne ręce roboty z ciałami odnalezionymi po roztopach. Dodając do tego bieżące morderstwa, myślę, że nie będzie ze mnie zbyt wielkiego pożytku i lepiej, gdyby zajęły się tym osobno oddelegowane osoby - nie chciała się odcinać, bo przez to, że była świadkiem początków tej sprawy, czuła się z nią emocjonalnie związana, ale z drugiej strony musiała zachować profesjonalizm i rozwagę, w końcu im więcej weźmie na swoje barki, tym większe ryzyko, że w którymś momencie rozproszy się i popełni błąd. Każdy tutaj miał swoją rolę, a ona nie mogła łapać wszystkich srok za ogon, musiała skupić się na swojej pracy. Niemniej doceniała propozycję i podejście mężczyzny - mógł im przecież rzucić na biurka akta do wglądu i nie kłopotać się szerszymi wyjaśnieniami, a ich zdania w ogóle nie brać pod uwagę. - Niemniej chciałabym zobaczyć akta tych osób, może będę w stanie jakoś pomóc.
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pon 21 Sie - 22:07
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 26
'k100' : 26
Prorok
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pon 25 Wrz - 21:08
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W historii, której Gerda i Isabella niechybnie były uczestniczkami, istniało wiele szyderczych, wprost aroganckich posunięć. Łatwość, z jaką używka o doskonalonych co rusz właściwościach umiała spętać gromady cudzych umysłów przyprawiała nieomal o trwogę, mrożąc krew w plątaninach żył. Nie powinno być obcym oburzenie, choć to nie ono miało przyświecać całej idei prowadzonego śledztwa; każdy z zawikłanych oficerów i innych pracowników Kruczej Straży był zdeterminowany, by winowajcy odpowiedzieli w pełni za popełniane przestępstwo - tym gorsze, gdyż powiązane z licznymi manipulacjami.
- Runo próbował sam odtworzyć eliksir - Böjre powstrzymał się od smętnego westchnięcia. - Pod wpływem uzależnienia i narastających długów był na tyle sfrustrowany, że włamał się do domu jednego z alchemików. Nie baczył na fakt, że mógł przepłacić za to życiem - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Kapryśne Norny bez wątpienia zdołały się do niego uśmiechnąć, już wielokrotnie ratując jego skórę. Niewiele brakowało, począwszy od samego przyjmowania niebezpiecznego narkotyku, skończywszy na ryzykownych ambicjach. Runo był początkowo kluczem do całej sprawy i Böjre nie dziwił się w żadnym stopniu, że Gerda poświęca tej kwestii tak dużo swojej uwagi. Nie mogli niczego przeoczyć, musieli wykorzystywać najrozmaitsze, dostępne gatunki możliwości, co równie istotnie podkreślała Isabella.
- Na jego oraz nasze nieszczęście, przepis, który odnalazł, jest niekompletny. Przedstawia dopiero jeden z prototypów mikstury. Nazwiska i liczby wydają się odpowiadać współpracownikom. To dobry, solidny szyfr, muszę aż ich pochwalić. Nie złamiemy go, jeśli nie zdobędziemy kolejnych informacji. Brakuje nam odniesienia - przyznał. Potrzebowali nieco więcej wieści, które już wkrótce, przy dobrym powodzeniu ich prac, byli w stanie pozyskać. Niestety, sama lista składników i mało precyzyjne instrukcje nie ułatwiały prób odtworzenia eliksiru. Alchemia wymagała precyzji i to precyzji na poziomie nienagannego zachowania wszystkich składników i wszystkich, podejmowanych kroków. Już jedna, niewłaściwa doza ingrediencji lub sposób jej przyrządzania, mógły skazać proces warzenia na porażkę.
- Dochodzi teraz do siebie. Czeka go długa droga. Bardzo nam pomógł, ale niestety nie we wszystkich kwestiach możemy liczyć na jego wiarygodność. Używki odebrały mu zdolność racjonalnego myślenia, był splątany, część wydarzeń pamięta jak przez mgłę - podzielił się, na ile tylko był w stanie, informacjami o Runo. Pomimo ewidentnych błędów, jakie popełnił w życiu, odczuwał wobec niego pewien rodzaj współczucia. Rozumiał, że ludzie mogli popełniać błędy i widział w nim szczerą chęć do dalszej poprawy, nawet, gdy wymagała ona licznych wyrzeczeń i terapii.
- Oto nasz główny cel. Rolf Jonsson. Nasze źródła podają, że przez dłuższy czas zarabiał na przemycie nielegalnych ingrediencji poza Skandynawią. To właśnie w jego pracowni był Runo. To u niego miał długi. To on, prawdopodobnie, najbardziej chce jego śmierci. Chwilowo zaszył się i obmyśla plan. Zmienił swoją kryjówkę. Myślę, że jeśli uda się nam go złapać, stanie się kluczem do rozwiązania wszystkich naszych wątpliwości - całość zazębiała się w jedno, na stole pojawiły się akta, które mógł śmiało określić gwoździem obecnego programu. Pochwycenie mężczyzny zostało określone zadaniem priorytetowym i miało okazję pełnić rolę swoistego kamienia milowego. Jonsson, dotychczas sprawnie uchylający się przed wymiarem sprawiedliwości, powinien zostać aresztowany i przesłuchany.
- Śledztwo koordynuje starszy oficer Reidar Haug, ale jeśli mam być szczery... Zapowiada się, że chcą je przejąć Wysłannicy Forsetiego - dodał przejętym szeptem. Skala uzależnionych oraz rzekome powiązania Johnssona z Magisterium zainteresowały najwyższy szczebel Kruczej Straży, jaki zaczął rozważać, czy nie przekazać całej sprawy pod pieczę elitarnego oddziału.
- Na pewno coś ich zdradzi. Trudno o perfekcję, zwłaszcza przy tak ekspansywnej i śmiałej operacji, nawet, jeśli w całości jest dziełem profesjonalistów - zgodził się z Isabellą. Nie wierzył w zbrodnie doskonałe; ich doskonałość tkwiła w niedopatrzeniach innych. Świadomość, że kobiety mimo wszystko chcą pomóc i użyczyć im swoich spostrzeżeń, napawała go szczerą radością.
- Przyniosę wam również inne akta, gdybyście chciały zapoznać się z kimś jeszcze, nie tylko z samym Johnssonem - dodał, wychodząc na krótki moment z pomieszczenia, aby powrócić z kolejnym ładunkiem plików dokumentów.
Podobnie jak w poprzednich kolejkach, Gerda i Isabella mogą dopytywać o interesujące je kwestie albo zaznaczać w opisie, czego poszukują w aktach; czy zdecydowały się poświęcić samemu Jonssonowi, czy może innym osobom. Pozostałe akta zawierają następujące imiona i nazwiska: Alfred Langerud (najemnik, przemytnik), Sidsel Folstad (alchemiczka, trucicielka), Ejvind Juhl (złodziej, zmiennokształtny).
- Runo próbował sam odtworzyć eliksir - Böjre powstrzymał się od smętnego westchnięcia. - Pod wpływem uzależnienia i narastających długów był na tyle sfrustrowany, że włamał się do domu jednego z alchemików. Nie baczył na fakt, że mógł przepłacić za to życiem - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Kapryśne Norny bez wątpienia zdołały się do niego uśmiechnąć, już wielokrotnie ratując jego skórę. Niewiele brakowało, począwszy od samego przyjmowania niebezpiecznego narkotyku, skończywszy na ryzykownych ambicjach. Runo był początkowo kluczem do całej sprawy i Böjre nie dziwił się w żadnym stopniu, że Gerda poświęca tej kwestii tak dużo swojej uwagi. Nie mogli niczego przeoczyć, musieli wykorzystywać najrozmaitsze, dostępne gatunki możliwości, co równie istotnie podkreślała Isabella.
- Na jego oraz nasze nieszczęście, przepis, który odnalazł, jest niekompletny. Przedstawia dopiero jeden z prototypów mikstury. Nazwiska i liczby wydają się odpowiadać współpracownikom. To dobry, solidny szyfr, muszę aż ich pochwalić. Nie złamiemy go, jeśli nie zdobędziemy kolejnych informacji. Brakuje nam odniesienia - przyznał. Potrzebowali nieco więcej wieści, które już wkrótce, przy dobrym powodzeniu ich prac, byli w stanie pozyskać. Niestety, sama lista składników i mało precyzyjne instrukcje nie ułatwiały prób odtworzenia eliksiru. Alchemia wymagała precyzji i to precyzji na poziomie nienagannego zachowania wszystkich składników i wszystkich, podejmowanych kroków. Już jedna, niewłaściwa doza ingrediencji lub sposób jej przyrządzania, mógły skazać proces warzenia na porażkę.
- Dochodzi teraz do siebie. Czeka go długa droga. Bardzo nam pomógł, ale niestety nie we wszystkich kwestiach możemy liczyć na jego wiarygodność. Używki odebrały mu zdolność racjonalnego myślenia, był splątany, część wydarzeń pamięta jak przez mgłę - podzielił się, na ile tylko był w stanie, informacjami o Runo. Pomimo ewidentnych błędów, jakie popełnił w życiu, odczuwał wobec niego pewien rodzaj współczucia. Rozumiał, że ludzie mogli popełniać błędy i widział w nim szczerą chęć do dalszej poprawy, nawet, gdy wymagała ona licznych wyrzeczeń i terapii.
- Oto nasz główny cel. Rolf Jonsson. Nasze źródła podają, że przez dłuższy czas zarabiał na przemycie nielegalnych ingrediencji poza Skandynawią. To właśnie w jego pracowni był Runo. To u niego miał długi. To on, prawdopodobnie, najbardziej chce jego śmierci. Chwilowo zaszył się i obmyśla plan. Zmienił swoją kryjówkę. Myślę, że jeśli uda się nam go złapać, stanie się kluczem do rozwiązania wszystkich naszych wątpliwości - całość zazębiała się w jedno, na stole pojawiły się akta, które mógł śmiało określić gwoździem obecnego programu. Pochwycenie mężczyzny zostało określone zadaniem priorytetowym i miało okazję pełnić rolę swoistego kamienia milowego. Jonsson, dotychczas sprawnie uchylający się przed wymiarem sprawiedliwości, powinien zostać aresztowany i przesłuchany.
- Śledztwo koordynuje starszy oficer Reidar Haug, ale jeśli mam być szczery... Zapowiada się, że chcą je przejąć Wysłannicy Forsetiego - dodał przejętym szeptem. Skala uzależnionych oraz rzekome powiązania Johnssona z Magisterium zainteresowały najwyższy szczebel Kruczej Straży, jaki zaczął rozważać, czy nie przekazać całej sprawy pod pieczę elitarnego oddziału.
- Na pewno coś ich zdradzi. Trudno o perfekcję, zwłaszcza przy tak ekspansywnej i śmiałej operacji, nawet, jeśli w całości jest dziełem profesjonalistów - zgodził się z Isabellą. Nie wierzył w zbrodnie doskonałe; ich doskonałość tkwiła w niedopatrzeniach innych. Świadomość, że kobiety mimo wszystko chcą pomóc i użyczyć im swoich spostrzeżeń, napawała go szczerą radością.
- Przyniosę wam również inne akta, gdybyście chciały zapoznać się z kimś jeszcze, nie tylko z samym Johnssonem - dodał, wychodząc na krótki moment z pomieszczenia, aby powrócić z kolejnym ładunkiem plików dokumentów.
Podobnie jak w poprzednich kolejkach, Gerda i Isabella mogą dopytywać o interesujące je kwestie albo zaznaczać w opisie, czego poszukują w aktach; czy zdecydowały się poświęcić samemu Jonssonowi, czy może innym osobom. Pozostałe akta zawierają następujące imiona i nazwiska: Alfred Langerud (najemnik, przemytnik), Sidsel Folstad (alchemiczka, trucicielka), Ejvind Juhl (złodziej, zmiennokształtny).
Gerda Molander
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Sob 30 Wrz - 13:00
Gerda MolanderWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tärnaby, Szwecja
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : stażystka w wydziale administracyjnym KS
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kowalik
Atuty : znawca transformacji (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 28 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 10
Sytuacja była frustrująca – zdawało się, że odpowiedź na każde pytanie kończyła się jedynie dalszym pytaniem, ślepą uliczką i brakiem konkretów; myśląc o tym wszystkim, coraz bardziej czuła też swoje niedoświadczenie. Miała wrażenie, że brakuje jej kierunku, w którym mogłaby podążyć z pewnością, jak za znajomym tropem, błądziła tymczasem we wspomnieniach tamtej interwencji, w treści raportów i sprostowań czynionych przez Böjrego, i w swoich emocjach – nie potrafiła podejść do sprawy z wyuczonym dystansem. Choć większość życia zdawało jej się, że polega na swojej rozumności i bystrości, teraz dochodziła do wniosku, że tak naprawdę nie było tak nigdy: lubiła krzyżówki, zagadki i naukę, ale uczucia zawsze pieniły się w niej drażliwie. Tak jak teraz pieniły się w niej zmartwienie, współczucie i frustracja, kiedy rozwiązanie pozostawało poza ich rozumieniem. Nie mogła strząsnąć z siebie poczucia, że powinna zobaczyć się z Runo i z nim porozmawiać, jakby cała ta sytuacja sprawiała, że stawała się w jakiś sposób również za niego odpowiedzialna. Zaczynała rozumieć to wyrachowanie oficerów, które dostrzegała na co dzień i czasem, w duchu, nazywała niegrzecznym – jak mogliby znieść wszystkie te rzeczy i skupić się na pracy, gdyby mieli czuć się jeszcze za wszystkich odpowiedzialni, w ten emocjonalny sposób? A jednak, nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić; wciąż myślała o Runo, kiedy o nim mówił, z zatroskanym przejęciem. Jak bardzo musiał być zdesperowany, żeby ryzykować w ten sposób? Jak bardzo musiał czuć, jakby nie było dla niego żadnego innego wyjścia?
Brakowało im odniesienia – potrzebowali czasu, którego nie było; eksperymenty i handel miały trwać, bez przerw na złapanie oddechu i odnalezienie tropu, nadrobienie tych dziesięciu kroków, o które wyprzedzali ich producenci tej paskudnej substancji. I należało to przełknąć, należało powiedzieć sobie, że to coś poza ich kontrolą i nie jest niczyją winą, należało przemóc poczucie sfrustrowanej bezsilności. Powinna nauczyć się już tego z tych wszystkich godzin spędzonych ukradkiem w wydziale poszukiwań, a jednak wciąż przychodziło z pewną trudnością. Nigdy nie była osobą cierpliwą, wbrew pozorom, nigdzie indziej poza przyjaźnią i nauką – brak możliwości ruchu i brak odniesienia, na którym możnaby się skoncentrować, frustrował ją nieznośnie.
Może dlatego odważyła się zaproponować, wbrew sobie, coś tak ryzykownego. Isabella miała jednak rację – to byłoby niebezpieczne i niewłaściwe, by narażać go w ten sposób i oczekiwać od niego jeszcze więcej, kiedy powinien skupić się na dojściu do zdrowia. Kiwnęła głową, zgadzając się w gruncie rzeczy z nimi, chociaż nie żałując wypowiedzenia na głos tej myśli: przynajmniej miała pewność, że nie była ona pomysłem dobrym i przynajmniej miała poczucie, że próbowała znaleźć rozwiązanie, nawet jeśli nie było do końca zgodne z jej odczuciami.
Na blacie tymczasem pojawiły się kolejne akta – pozwoliła, by Isabella sięgnęła po nie pierwsza, sama skupiając się na tym, co o Jonssonie mówił im Böjre. Ucieszyło ją właściwie, że chcieli oddać sprawę Wysłannikom, choć podejrzewała, że nie będzie w dłużej dla niej przy tym miejsca; fakt, że pozwalano jej angażować się w rzeczy oficerskie był już pewnym nadwyrężeniem. Wysłannikom mogłaby jedynie plątać się pod nogami, jak przypuszczała; może Mikkel zgodziłby się chociaż informować ją o postępach na bieżąco, bo spodziewała się, że inaczej musiałaby dowiadywać się dopiero po rzeczy dokonanej, jak wszyscy pozostali (zarumieniła się lekko, przyłapując się na tej zuchwałości, jak gdyby mogła z niego wyciągnąć cokolwiek i miał się zgodzić tak po prostu). Było to jednocześnie martwiące: jeśliby do tej pory nie miała wyraźnego pojęcia, jaką skalę miał problem, fakt zaangażowania Wysłanników wyjaśniał to dosadnie.
Przeszedł ją lekki dreszcz, kiedy kobieta wspomniała o ciałach – spojrzała na nią ukradkiem, na jej opanowaną twarz, zupełnie niewzruszoną tym, co musiała oglądać na co dzień. Zastanawiała się, ile czasu musiało minąć, żeby nauczyła się radzić sobie z tym tak dobrze; ile dni musiało minąć, zanim przestała mieć koszmary. Nie mogła być wiele starsza od niej, czuła się jednak oddalona od niej o dekady wyuczonego spokoju. Nie odezwała się, pomimo onieśmielonej ochoty, kiedy mężczyzna wyszedł na chwilę z pomieszczenia, zostawiając je same; kiedy wrócił, trochę żałowała. Sięgnęła po przyniesione przez niego akta, spośród trzechwybierając dokumenty opatrzone nazwiskiem Folstad – była alchemiczką, przez co wydawała się bardziej osiągalna. W raporcie szukała jej rysopisu i wszelkich wzmianek o miejscach jej działalności i jej zakresie, na temat schematu jej przestępstw, tego, czy posługiwała się jednym rodzajem trucizny (chciała zapamiętać ich nazwy i sprawdzić ich skład później, jeśli nie był zawarty w raporcie), informacji, czy dokonywała zamachów sama i czy była już karana.
Brakowało im odniesienia – potrzebowali czasu, którego nie było; eksperymenty i handel miały trwać, bez przerw na złapanie oddechu i odnalezienie tropu, nadrobienie tych dziesięciu kroków, o które wyprzedzali ich producenci tej paskudnej substancji. I należało to przełknąć, należało powiedzieć sobie, że to coś poza ich kontrolą i nie jest niczyją winą, należało przemóc poczucie sfrustrowanej bezsilności. Powinna nauczyć się już tego z tych wszystkich godzin spędzonych ukradkiem w wydziale poszukiwań, a jednak wciąż przychodziło z pewną trudnością. Nigdy nie była osobą cierpliwą, wbrew pozorom, nigdzie indziej poza przyjaźnią i nauką – brak możliwości ruchu i brak odniesienia, na którym możnaby się skoncentrować, frustrował ją nieznośnie.
Może dlatego odważyła się zaproponować, wbrew sobie, coś tak ryzykownego. Isabella miała jednak rację – to byłoby niebezpieczne i niewłaściwe, by narażać go w ten sposób i oczekiwać od niego jeszcze więcej, kiedy powinien skupić się na dojściu do zdrowia. Kiwnęła głową, zgadzając się w gruncie rzeczy z nimi, chociaż nie żałując wypowiedzenia na głos tej myśli: przynajmniej miała pewność, że nie była ona pomysłem dobrym i przynajmniej miała poczucie, że próbowała znaleźć rozwiązanie, nawet jeśli nie było do końca zgodne z jej odczuciami.
Na blacie tymczasem pojawiły się kolejne akta – pozwoliła, by Isabella sięgnęła po nie pierwsza, sama skupiając się na tym, co o Jonssonie mówił im Böjre. Ucieszyło ją właściwie, że chcieli oddać sprawę Wysłannikom, choć podejrzewała, że nie będzie w dłużej dla niej przy tym miejsca; fakt, że pozwalano jej angażować się w rzeczy oficerskie był już pewnym nadwyrężeniem. Wysłannikom mogłaby jedynie plątać się pod nogami, jak przypuszczała; może Mikkel zgodziłby się chociaż informować ją o postępach na bieżąco, bo spodziewała się, że inaczej musiałaby dowiadywać się dopiero po rzeczy dokonanej, jak wszyscy pozostali (zarumieniła się lekko, przyłapując się na tej zuchwałości, jak gdyby mogła z niego wyciągnąć cokolwiek i miał się zgodzić tak po prostu). Było to jednocześnie martwiące: jeśliby do tej pory nie miała wyraźnego pojęcia, jaką skalę miał problem, fakt zaangażowania Wysłanników wyjaśniał to dosadnie.
Przeszedł ją lekki dreszcz, kiedy kobieta wspomniała o ciałach – spojrzała na nią ukradkiem, na jej opanowaną twarz, zupełnie niewzruszoną tym, co musiała oglądać na co dzień. Zastanawiała się, ile czasu musiało minąć, żeby nauczyła się radzić sobie z tym tak dobrze; ile dni musiało minąć, zanim przestała mieć koszmary. Nie mogła być wiele starsza od niej, czuła się jednak oddalona od niej o dekady wyuczonego spokoju. Nie odezwała się, pomimo onieśmielonej ochoty, kiedy mężczyzna wyszedł na chwilę z pomieszczenia, zostawiając je same; kiedy wrócił, trochę żałowała. Sięgnęła po przyniesione przez niego akta, spośród trzech
Mistrz Gry
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Sob 30 Wrz - 13:00
The member 'Gerda Molander' has done the following action : kości
'k100' : 46
'k100' : 46
Isabella de' Medici
Re: 13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pią 20 Paź - 14:05
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Z nieprzyjemnym uciskiem niepokoju w żołądku słuchała Bojre i przeglądała zgromadzone dowody w sprawie. Midgard mierzył się z wieloma wyzwaniami, nie dziwiło jej, że duża część społeczeństwa bała się aktualnie wychodzić z domu. Szerzące się zaginięcia, morderstwa, a teraz jeszcze dodatkowe substancje - ironicznie, mogłyby pierwotnie zostać uznane za pomocne w odbieraniu niebezpieczeństwa codziennego życia. Konsekwencje przychodziły dopiero później, a w tym przypadku uzależnienie łapało znacznie szybciej. Te wszystkie nieszczęścia spadały falami na miasto, aż zaczęła się zastanawiać, czy nie było w tym głębszego sensu; może ktoś próbował doprowadzić do upadku Midgardu, mając w tym jakiś wyższy cel, niewidoczny na pierwszy rzut oka? Bezsilność służb nie napawała optymizmem, ale starała się wykonywać swoje obowiązki najlepiej, jak potrafiła.
- Czy substancja jest rozprowadzana poza Midgard? - zapytała, może niepotrzebnie doszukując się jakiegoś wewnętrznego spisku. Ostateczne łączenie kropek i tak należało do oficera, który prowadził tę sprawę.
Na przekazywane informacje o Runo, kiwała głową, bo chociaż mężczyzna sam wpakował się w kłopoty, to jakiś ludzki instynkt wywoływał w niej współczucie. Przez pracę stała się na tyle odporna, że nie użalała się nad mężczyzną, ale szczerze cieszyło ją, że jest teraz w dobrych rękach i dochodzi do siebie. Proces pewnie nie będzie krótki, a tym bardziej przyjemny, ale każde uzależnienie wiąże się z walką, którą niestety nie każdy jest w stanie wygrać. Trzymała kciuki za jego powrót do zdrowia, a może i nawet go odwiedzi, gdy będzie już w bardziej stabilnym stanie.
Pochyliła się do akt, gdy przedstawiony został główny cel, tymczasowo nieuchwytny. Próbowała wyłapać z danych jakieś elementy charakterystyczne, które pozwoliłyby jej pomóc chociaż przybliżyć ujęcie zbiega. Zaangażowanie Wysłanników wydało jej się teraz dobrym pomysłem, ale ostatecznie i tak nie miała wpływu na żadne decyzje. Mogła jedynie przydać się z jakimś pomysłem albo dodatkową wiedzą, ale teraz nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy, a wszystkie informacje były dla niej nowe. Czasami świeże spojrzenie kogoś, kto nie jest ściśle związany z rozwiązaniem sprawy było pomocne, bo mogło wyłapać drobne szczegóły, które wcześniej gdzieś umykały. W tej sprawie za dużo było wciąż niewiadomych, a większość pytań koczyła się ślepym zaułkiem, co powodowało frustrację. Każde pytanie bez odpowiedzi pozostawiało w jej ciele drobną, drażniącą igiełkę, ale musiała przywyknąć do tego uczucia, bo życie zbyt wiele razy ją zawodziło. Nie mogła przesadnie się angażować, na pewno nie emocjonalnie, bo zwyczajnie by zwariowała. Jej opanowanie i zdrowy rozsądek stanowiły opokę, bez której nie byłaby w stanie przetrwać. Nie na wszystkie pytania mogła znaleźć odpowiedź, tak jak nie potrafiła wyczytać nic istotnego z przedstawionych akt.
- Oby. Pytanie, ilu młodych ludzi poniesie śmierć, zanim uda się zatrzymać tę machinę. O ile się uda - stwierdziła, może sceptycznie, ale w swojej ocenie realistycznie. Nawet jeśli złapią źródło tego narkotyku, to skąd mogą mieć pewność, że przepis nie został przekazany innym, że kanał dystrybucji rozrósł się do wielkości tak potężnej, że byłaby to walka z wiatrakami?
Gdy Bojre wrócił z nowymi teczkami, poczekała aż Gerda chwyci za jedną z nich, a potem sama wybrała akta zmiennokształtnego. Ta umiejętność z pewnością pozwoliłaby mu na uniknięcie złapania, nie mówiąc o w miarę bezpiecznym rozprowadzaniu towaru. Nie przypuszczała, żeby był w tej sprawie geniuszem, który pociąga za sznurki. Tytuł złodzieja sugerował raczej odwalanie brudnej roboty, szczególnie w połączeniu ze zmiennokształtnością. Chciała odszukać jego realny wygląd, czy przybierał wygląd przypadkowych osób, czy miał jakiś schemat działania. Co kradł i czy nie miał za uszami mniejszych lub większych przewinień, a także próbowała wyłapać możliwe powiązania między innymi osobami, znanymi w światku przestępczym, lub osobami, których akta leżały właśnie przed nimi.
- Czy substancja jest rozprowadzana poza Midgard? - zapytała, może niepotrzebnie doszukując się jakiegoś wewnętrznego spisku. Ostateczne łączenie kropek i tak należało do oficera, który prowadził tę sprawę.
Na przekazywane informacje o Runo, kiwała głową, bo chociaż mężczyzna sam wpakował się w kłopoty, to jakiś ludzki instynkt wywoływał w niej współczucie. Przez pracę stała się na tyle odporna, że nie użalała się nad mężczyzną, ale szczerze cieszyło ją, że jest teraz w dobrych rękach i dochodzi do siebie. Proces pewnie nie będzie krótki, a tym bardziej przyjemny, ale każde uzależnienie wiąże się z walką, którą niestety nie każdy jest w stanie wygrać. Trzymała kciuki za jego powrót do zdrowia, a może i nawet go odwiedzi, gdy będzie już w bardziej stabilnym stanie.
Pochyliła się do akt, gdy przedstawiony został główny cel, tymczasowo nieuchwytny. Próbowała wyłapać z danych jakieś elementy charakterystyczne, które pozwoliłyby jej pomóc chociaż przybliżyć ujęcie zbiega. Zaangażowanie Wysłanników wydało jej się teraz dobrym pomysłem, ale ostatecznie i tak nie miała wpływu na żadne decyzje. Mogła jedynie przydać się z jakimś pomysłem albo dodatkową wiedzą, ale teraz nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy, a wszystkie informacje były dla niej nowe. Czasami świeże spojrzenie kogoś, kto nie jest ściśle związany z rozwiązaniem sprawy było pomocne, bo mogło wyłapać drobne szczegóły, które wcześniej gdzieś umykały. W tej sprawie za dużo było wciąż niewiadomych, a większość pytań koczyła się ślepym zaułkiem, co powodowało frustrację. Każde pytanie bez odpowiedzi pozostawiało w jej ciele drobną, drażniącą igiełkę, ale musiała przywyknąć do tego uczucia, bo życie zbyt wiele razy ją zawodziło. Nie mogła przesadnie się angażować, na pewno nie emocjonalnie, bo zwyczajnie by zwariowała. Jej opanowanie i zdrowy rozsądek stanowiły opokę, bez której nie byłaby w stanie przetrwać. Nie na wszystkie pytania mogła znaleźć odpowiedź, tak jak nie potrafiła wyczytać nic istotnego z przedstawionych akt.
- Oby. Pytanie, ilu młodych ludzi poniesie śmierć, zanim uda się zatrzymać tę machinę. O ile się uda - stwierdziła, może sceptycznie, ale w swojej ocenie realistycznie. Nawet jeśli złapią źródło tego narkotyku, to skąd mogą mieć pewność, że przepis nie został przekazany innym, że kanał dystrybucji rozrósł się do wielkości tak potężnej, że byłaby to walka z wiatrakami?
Gdy Bojre wrócił z nowymi teczkami, poczekała aż Gerda chwyci za jedną z nich, a potem sama wybrała akta zmiennokształtnego. Ta umiejętność z pewnością pozwoliłaby mu na uniknięcie złapania, nie mówiąc o w miarę bezpiecznym rozprowadzaniu towaru. Nie przypuszczała, żeby był w tej sprawie geniuszem, który pociąga za sznurki. Tytuł złodzieja sugerował raczej odwalanie brudnej roboty, szczególnie w połączeniu ze zmiennokształtnością. Chciała odszukać jego realny wygląd, czy przybierał wygląd przypadkowych osób, czy miał jakiś schemat działania. Co kradł i czy nie miał za uszami mniejszych lub większych przewinień, a także próbowała wyłapać możliwe powiązania między innymi osobami, znanymi w światku przestępczym, lub osobami, których akta leżały właśnie przed nimi.
Mistrz Gry
13.03.2001 – Pracownia techniczna, Krucza Straż – G. Molander, I. de' Medici & Prorok Pią 20 Paź - 14:05
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k100' : 4
'k100' : 4