:: Midgard :: Okolice :: Jezioro Golddajávri
Wyspa łabędzi
3 posters
Mistrz Gry
Wyspa łabędzi Pon 14 Gru - 23:18
Wyspa łabędzi
Po północnej stronie jeziora, niedaleko lasu znajduje się niewielka, skalna wyspa, na której latem bardzo często przesiadują liczne, biało upierzone łabędzie, żerujące chętnie w przybrzeżnych szuwarach, niekiedy podpływające także do brzegu plaż, gdzie zazwyczaj mogą liczyć na pożywienie od odpoczywających tam galdrów. Niekiedy, choć bardzo rzadko, wśród licznej grupy tych ptaków zauważyć można łabędzia o czarnym upierzeniu, o którym to mówi się, że przynosi pecha, w związku z czym zazwyczaj odstrzeliwany jest już na samym początku lata. Zimą, kiedy łabędzie odlatują na przeciwny kraniec Bałtyku bądź też ku norweskim fiordom, wyspa ta pozostaje całkowicie pusta i nawet latające wokół niej mewy rzadko kiedy siadają na wystających skałkach.
Villemo Holmsen
Re: Wyspa łabędzi Pią 15 Gru - 15:20
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
03.05.2001
Promienie słoneczne tańczyły na kroplach porannej rosy, która siadła na źdźbłach trawy. Przyglądała się im przez chwilę, podziwiała wygląd iście diamentowy.
Wiosna była czasem kiedy jej natura była najbardziej rozbudzona; aura otaczała ją swoją toksyną, ubierała w nowe kolory, nadawała blasku, którym nie chciała lśnić, ale on był. Niezależnie od jej pragnień, pojedyncze pasma muskały zmysły przechodniów. Ściskała wtedy własne istnienie w kurczowym uścisku, nie pozwalając, aby jej własna istota krzyczała czym jest. Rozpoczęła nową drogę, kroczyła jeszcze niepewnie po ścieżkach życia, nie wiedząc co dokładnie ją czeka. Przygotowana na przyjęcie ciosów ubierała zbroję chłodu, obojętności i dystansu. Czasami i okrucieństwa, kiedy nie patrząc na uczucia innych mogła brnąć przez świat. Ucieczka nad jezioro, w miejsce odosobnienia sprawiała, że mogła każdego dnia mierzyć się z piętrzącymi wyzwaniami. Nakładając maskę wkraczała na deski teatru, w dzień w dzień ćwiczyła rolę, doprowadzała ją do perfekcji, nie pozwalając sobie na najmniejszy błąd.
Mogła uciec.
Mogła zaszyć się w zieleni lasów, przyodziać błękit wody i żyć w zgodzie z pierwotnym instynktem. Wieść żywot daleki od tego jaki pragnęła, ale bez obaw o wykrycie.
Dreszcz emocji.
Mrowienie pod skórą kiedy każdego dnia ryzykowała całe swoje istnienie.
Była hazardzistką swojego życia. Codziennie stawiała je szali, ale nie potrafiła już inaczej.
Ściskając w dłoni uchwyt od koszyka piknikowego udała się na wyspę. Tam mogła by sobą, poluźniając wszelkie więzy, aura otulała ją,sączyła się niespiesznie, płynęła swobodnie, a gdy zaczynała śpiewać i tańczyć, wtedy wszystko przestawało istnieć.
W otoczeniu natury ukazywała siebie, pozwalając, aby to zmysły kierowały każdym jej ruchem.
Była niksą.
Zgubą i zatraceniem.
Pięknem i okrucieństwem.
Sobą.
Zwolniła kroku widząc znajomą figurę. Jedną z trzech, która wiedziała kim jest Villemo. Siostry by rzekły, że o trzy za dużo, a jednak. Powzięła to ryzyko.
-Zająłeś moje miejsce. - Zwróciła się do intruza. Dawno przestał nim być. Na różanych wargach zagościł delikatny uśmiech okraszony nutą bezczelności wybrzmiewającą w głosie.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Nik Holt
Re: Wyspa łabędzi Pią 15 Gru - 19:25
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Minęło wiele dni. Może i nawet za wiele, jeśli liczyć to, kiedy ostatni raz był już nad wodą i zaczynał czuć się paskudnie. Coraz trudniej było mu podnieść się z łóżka, nie miał praktycznie ochoty na nic. Skrzynie z roślinami zaczynały przeszkadzać, a przeważnie zielone i piękne roślinki w donicach więdły. Dzisiejszego poranka ledwo zwlekł się z łóżka, nie mając chęci nawet na zrobienie sobie ulubionej herbaty…
Dopiero zaniepokojony pisk Sansy, której w apatycznym nastroju nie dostarczył orzeszków uświadomił mu się, co tak naprawdę miało miejsce. Za długo nie był nad wodą. Za długo „zapominał” o swojej naturze i jej „obowiązkach”, za długo nie odwiedzał wody, za długo tłumił swoje jestestwo, by czasem nie wydało się nikomu. To jeszcze nie był stan chęci zakończenia swojego życia, ale zakrawał już o niechęć do jakiegokolwiek wstawania z łóżka.
Wysiłkiem woli i czystym uporem, który pozwolił mu przeżyć, zamknął sklep i wywiesił na nim karteczkę „nieczynne”. Apatia była bardzo trudna do przezwyciężenia, ale musiał to zrobić, musiał dostać się na wyspę Łabędzi, bo tam było po prostu najbezpieczniej. I najwięcej natury…
Spuścił naturę ze smyczy, pozwolił swojej aurze rozlać się wokół, owijać pasmom magii wokół niego, wabiąc każdą nieszczęsną duszę galdra lub człowieka, która zdołała zaplątać się w okolice. Bliskość wody zaczęła odpychać apatię, pozwoliła odetchnąć pełną piersią i odzyskać chęci do działania, przejawiające się w wyciągnięciu harmonijki z kieszeni. Zaraz potem rozległ się dźwięczny ton melodii wygrywanej na instrumencie.
Sam nie wiedział, ile tak grał. W pewnym monecie nawet zanurzył nogi w wodzie, chcąc poczuć jeszcze bliżej jej strumień. Dopiero teraz zaczął czuć, że żył. Że apatia prawie całkiem minęła, pozwalając mu cieszyć się bliskością natury i… niespodziewanym towarzystwem? Muzyka urwała się, nagle, gdy mężczyzna odwrócił wzrok, obserwując podchodzącą istotę, łaknącą natury tak samo jak on. Jej miejsce? Uniósł w górę kącik ust, świadom tego, że niksa użyła dokładnie tych samych słów, których użył on całe miesiące temu, gdy ją tu „nakrył”.
- Używasz moich słów przeciwko mnie. – stwierdził, bardziej rozbawiony niż kiedykolwiek zirytowany. – A podpisałaś je? – odparował w podobnym tonie, lekko się odsuwając, by zrobić jej miejsce obok siebie. Villemo po prostu wiedziała. Wiedziała, kim był, zresztą dzielili podobne geny, w końcu fossegrimów uważano za męskie odpowiedniki niks, choć on tam w zwierzę się nie zmieniał. Jeszcze tego by mu brakowało. Na początku miał obawy, by jej zaufać, ale teraz już wiedział, że tak samo się ukrywali, choć z różnych powodów.
Dopiero zaniepokojony pisk Sansy, której w apatycznym nastroju nie dostarczył orzeszków uświadomił mu się, co tak naprawdę miało miejsce. Za długo nie był nad wodą. Za długo „zapominał” o swojej naturze i jej „obowiązkach”, za długo nie odwiedzał wody, za długo tłumił swoje jestestwo, by czasem nie wydało się nikomu. To jeszcze nie był stan chęci zakończenia swojego życia, ale zakrawał już o niechęć do jakiegokolwiek wstawania z łóżka.
Wysiłkiem woli i czystym uporem, który pozwolił mu przeżyć, zamknął sklep i wywiesił na nim karteczkę „nieczynne”. Apatia była bardzo trudna do przezwyciężenia, ale musiał to zrobić, musiał dostać się na wyspę Łabędzi, bo tam było po prostu najbezpieczniej. I najwięcej natury…
Spuścił naturę ze smyczy, pozwolił swojej aurze rozlać się wokół, owijać pasmom magii wokół niego, wabiąc każdą nieszczęsną duszę galdra lub człowieka, która zdołała zaplątać się w okolice. Bliskość wody zaczęła odpychać apatię, pozwoliła odetchnąć pełną piersią i odzyskać chęci do działania, przejawiające się w wyciągnięciu harmonijki z kieszeni. Zaraz potem rozległ się dźwięczny ton melodii wygrywanej na instrumencie.
Sam nie wiedział, ile tak grał. W pewnym monecie nawet zanurzył nogi w wodzie, chcąc poczuć jeszcze bliżej jej strumień. Dopiero teraz zaczął czuć, że żył. Że apatia prawie całkiem minęła, pozwalając mu cieszyć się bliskością natury i… niespodziewanym towarzystwem? Muzyka urwała się, nagle, gdy mężczyzna odwrócił wzrok, obserwując podchodzącą istotę, łaknącą natury tak samo jak on. Jej miejsce? Uniósł w górę kącik ust, świadom tego, że niksa użyła dokładnie tych samych słów, których użył on całe miesiące temu, gdy ją tu „nakrył”.
- Używasz moich słów przeciwko mnie. – stwierdził, bardziej rozbawiony niż kiedykolwiek zirytowany. – A podpisałaś je? – odparował w podobnym tonie, lekko się odsuwając, by zrobić jej miejsce obok siebie. Villemo po prostu wiedziała. Wiedziała, kim był, zresztą dzielili podobne geny, w końcu fossegrimów uważano za męskie odpowiedniki niks, choć on tam w zwierzę się nie zmieniał. Jeszcze tego by mu brakowało. Na początku miał obawy, by jej zaufać, ale teraz już wiedział, że tak samo się ukrywali, choć z różnych powodów.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Villemo Holmsen
Re: Wyspa łabędzi Pon 1 Sty - 23:38
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Melodia była jej znana, wtedy też ją grał. Usłyszała z oddali jak nuty układają się na wietrze i trącają wszystkie struny jej istnienia. Uśmiechnęła się pod nosem, stawiała lekko kroki, w rytm muzyki układała dłonie, dusza śpiewała i wirowała lekka oraz swobodna. Brak uwięzi, brak lin, które mocowali każdego dnia by przetrwać w świecie pełnym uprzedzeń. To natura była domem.
Ucieczką.
Wiosna zaś pobudza do życia, odżywała wraz z każdym kwiatem, wraz z kroplami wody, które spadały z gęstych chmur. Czuła jak nabiera barw niczym rozkwitające lilje. Otwierała się na nowe, soczyste i pełne zapachów życie.
Woda wzywała
Jej śpiew był głośny, echa przodkiń towarzyszyły jej każdego dnia, a szum wody koił wszelkie zmysły. Sprawiał, że instynkty same się odzywały. Konieczność chronienia akwenów wodnych, ale nie przed nim.
Przedziwne koleje losu sprawiły, że związała swoje ścieżki z innym, z kolejnym obcym, a jednak tak bliskim w swej naturze.
Nie chciała wydłubać mu oczu, nie pragnęła testować aury, było inaczej. Spokojniej, odmiennie, ale dość znajomo. I choć odkrył ją gdy tańczyła w deszczu kropel, to nie uciekła, nie skryła się wstydliwe za trzciną. Stała, w swojej krasie i poprosił o melodię, w rytm której mogła dalej tańczyć brodząc w wodzie.
-Graj dalej… - Poprosiła w odpowiedzi, gdy uniósł spojrzenie i wytknął jej przywłaszczenie, którego się nie wstydziła. Zsunęła buty ciesząc się miękkością trawy, zapachem wody i jej cichym, lirycznym wezwaniem. Zanurzyła stopy w chłodzie, uśmiechnęła się, a aura zatańczyła wokół smukłej sylwetki, która odbiera wszelkie zdrowe zmysły.
Była sobą.
Uczucie swobody, której tak bardzo pragnęła, która uzależniała. Wiedziała, że robi błąd. Pozwalała sobie na za wiele, pozwalała sobie na puszczanie toksyny, na to, aby płynęła niczym nie zatrzymywana, ani rozkazem, ani błagalną prośbą. To mogło ją zgubić. To mogło sprawić, że pewnego dnia znów zadrży o swoje życie.
Ale czy na pewno?
Miała teraz więcej siły i odwagi. Potrafiła spojrzeć w swoje zimne i okrutne oblicze bez odrazy i strachu.
Obejrzała się na Nika. Przystanęła.
-Nabierasz kolorów. - Miękkość głosu zabarwiona troską osiadła w powietrzu.
Ucieczką.
Wiosna zaś pobudza do życia, odżywała wraz z każdym kwiatem, wraz z kroplami wody, które spadały z gęstych chmur. Czuła jak nabiera barw niczym rozkwitające lilje. Otwierała się na nowe, soczyste i pełne zapachów życie.
Woda wzywała
Jej śpiew był głośny, echa przodkiń towarzyszyły jej każdego dnia, a szum wody koił wszelkie zmysły. Sprawiał, że instynkty same się odzywały. Konieczność chronienia akwenów wodnych, ale nie przed nim.
Przedziwne koleje losu sprawiły, że związała swoje ścieżki z innym, z kolejnym obcym, a jednak tak bliskim w swej naturze.
Nie chciała wydłubać mu oczu, nie pragnęła testować aury, było inaczej. Spokojniej, odmiennie, ale dość znajomo. I choć odkrył ją gdy tańczyła w deszczu kropel, to nie uciekła, nie skryła się wstydliwe za trzciną. Stała, w swojej krasie i poprosił o melodię, w rytm której mogła dalej tańczyć brodząc w wodzie.
-Graj dalej… - Poprosiła w odpowiedzi, gdy uniósł spojrzenie i wytknął jej przywłaszczenie, którego się nie wstydziła. Zsunęła buty ciesząc się miękkością trawy, zapachem wody i jej cichym, lirycznym wezwaniem. Zanurzyła stopy w chłodzie, uśmiechnęła się, a aura zatańczyła wokół smukłej sylwetki, która odbiera wszelkie zdrowe zmysły.
Była sobą.
Uczucie swobody, której tak bardzo pragnęła, która uzależniała. Wiedziała, że robi błąd. Pozwalała sobie na za wiele, pozwalała sobie na puszczanie toksyny, na to, aby płynęła niczym nie zatrzymywana, ani rozkazem, ani błagalną prośbą. To mogło ją zgubić. To mogło sprawić, że pewnego dnia znów zadrży o swoje życie.
Ale czy na pewno?
Miała teraz więcej siły i odwagi. Potrafiła spojrzeć w swoje zimne i okrutne oblicze bez odrazy i strachu.
Obejrzała się na Nika. Przystanęła.
-Nabierasz kolorów. - Miękkość głosu zabarwiona troską osiadła w powietrzu.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Nik Holt
Re: Wyspa łabędzi Pon 8 Sty - 15:21
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Aż dziwnym było, jak wiele o nastroju mogła powiedzieć melodia, która płynęła wprost z serca. Tak, wtedy też ją grał, wtedy też wyciskał z duszy smutek samotności bycia czymś, co nie było do końca ludzkie. Co musiało się kryć w ciemności, bo tylko ciemność kochała wszystkich po równo, bez względu na to, czy się jej bali, czy nie. Ale nawet ciemność nie była równa ciemności, bo jego ukochała tylko ta skryta wśród najgłębszych połaci lasu. Ta ukryta w wodnej toni, choć nigdy nie wyciągała po niego rąk. Może dlatego nigdy nie bał się chodzić tam, gdzie inni czuli strach.
Tam był w domu.
Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na Villemo. Dziwnymi były koleje losu, gdy obcy stawał się kimś bliskim, podczas gdy bliski oddalał się, stając tylko wspomnieniem. Chyba pierwszy raz, grając nad wodą, zaczynał tęsknić. Wyrzucać sobie młodzieńczą głupotę i tę paniczną ucieczkę, kurczowo trzymając się życia. Tak, wpadał w melancholię, którą w każdym momencie odrzucał od siebie, ale nie teraz. Nie dziś. Nie tutaj.
- Mmmm. – zgodził się z lekko rozbawionym mruknięciem, ale było to to dobre rozbawienie. Nie chciał przerywać gry, jeszcze nie. Zaraz potem dźwięczne nuty harmonijki popłynęły wokół nich, owijając się dookoła dwóch istnień, tak sobie podobnych. Gdzieś w głębi pomyślał, że byłoby zabawnie, gdyby teraz ktoś ich nakrył. Przyszedł na Wyspę Łabędzi wtedy, gdy tak bardzo przestali się ukrywać, choć wiedzieli o sobie tylko tyle, ile potrzeba.
Nie odrywał wzroku od ruchów niksy, niczym zahipnotyzowany patrzył na taneczne kroki. Natura naturą, ale sam tak nigdy nie potrafił. On wolał grać, grać i patrzyć. Nawet odporny na urok jej genów nie był odporny na odczucia i piękno tańca, pozwalając sobie odpuścić. Nawet jeśli gdzieś w środku nadal czaiła się drobna obawa, że przyjdą po niego, odetną mu głowę i to tylko dlatego, że miał czelność przyjść na świat.
Tak. Dlatego właśnie uciekł. Tęsknota rozmyła się ruchami tańca Villemo, a smutna muzyka przeszłą w nieco weselszą, zwiastując zmianę nastroju mężczyzny. Ale to samo można było też dostrzec w jego oczach, teraz błyszczących humorem, mówiących jasno, że kobieta nie miała się czego obawiać. Nie z jego strony. Ale też i coś było w powietrzu, bo kiedy skomentowała jego wygląd, nie odpowiedział złośliwością, zakańczając melodię. Nie, pozwolił jej trwać w sercach, w szeleście liści wokół nich.
- Za wiele się działo. – odparł spokojnie, unosząc kącik ust. – Za długo nie przychodziłem. Możliwe, że starcza skleroza mnie łapie. – puścił jej oczko, mając nadzieję, że rozwieje chociażby to jej zmartwienie. Kiedyś, dawno temu zastanawiał się, czy może tak nie byłoby lepiej, ale potem uznał, że będzie żył, na złość ojcu… ojczymowi? który go nie chciał.
- Ładny taniec. Nowy? – przekrzywił lekko głowę, obserwując Villemo. Nie schował jednak harmonijki, obracając ją w dłoniach. – Za to woda chyba trochę za zimna do kąpieli, nie sądzisz? Zaraz zaczniesz kichać. – rzucił w jakże znajomym tonie przekomarzanek, tylko po to, by zaraz potem zmienić ton, niczym zmieniający kierunek wiatr. Ot był dzisiaj w zmiennym humorze, niespokojny przez zbyt długie rozstanie od wody.
- Zatańcz jeszcze coś. - poprosił cicho, gotowy znów coś zagrać, jeśli potrzebowała muzyki.
Tam był w domu.
Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na Villemo. Dziwnymi były koleje losu, gdy obcy stawał się kimś bliskim, podczas gdy bliski oddalał się, stając tylko wspomnieniem. Chyba pierwszy raz, grając nad wodą, zaczynał tęsknić. Wyrzucać sobie młodzieńczą głupotę i tę paniczną ucieczkę, kurczowo trzymając się życia. Tak, wpadał w melancholię, którą w każdym momencie odrzucał od siebie, ale nie teraz. Nie dziś. Nie tutaj.
- Mmmm. – zgodził się z lekko rozbawionym mruknięciem, ale było to to dobre rozbawienie. Nie chciał przerywać gry, jeszcze nie. Zaraz potem dźwięczne nuty harmonijki popłynęły wokół nich, owijając się dookoła dwóch istnień, tak sobie podobnych. Gdzieś w głębi pomyślał, że byłoby zabawnie, gdyby teraz ktoś ich nakrył. Przyszedł na Wyspę Łabędzi wtedy, gdy tak bardzo przestali się ukrywać, choć wiedzieli o sobie tylko tyle, ile potrzeba.
Nie odrywał wzroku od ruchów niksy, niczym zahipnotyzowany patrzył na taneczne kroki. Natura naturą, ale sam tak nigdy nie potrafił. On wolał grać, grać i patrzyć. Nawet odporny na urok jej genów nie był odporny na odczucia i piękno tańca, pozwalając sobie odpuścić. Nawet jeśli gdzieś w środku nadal czaiła się drobna obawa, że przyjdą po niego, odetną mu głowę i to tylko dlatego, że miał czelność przyjść na świat.
Tak. Dlatego właśnie uciekł. Tęsknota rozmyła się ruchami tańca Villemo, a smutna muzyka przeszłą w nieco weselszą, zwiastując zmianę nastroju mężczyzny. Ale to samo można było też dostrzec w jego oczach, teraz błyszczących humorem, mówiących jasno, że kobieta nie miała się czego obawiać. Nie z jego strony. Ale też i coś było w powietrzu, bo kiedy skomentowała jego wygląd, nie odpowiedział złośliwością, zakańczając melodię. Nie, pozwolił jej trwać w sercach, w szeleście liści wokół nich.
- Za wiele się działo. – odparł spokojnie, unosząc kącik ust. – Za długo nie przychodziłem. Możliwe, że starcza skleroza mnie łapie. – puścił jej oczko, mając nadzieję, że rozwieje chociażby to jej zmartwienie. Kiedyś, dawno temu zastanawiał się, czy może tak nie byłoby lepiej, ale potem uznał, że będzie żył, na złość ojcu… ojczymowi? który go nie chciał.
- Ładny taniec. Nowy? – przekrzywił lekko głowę, obserwując Villemo. Nie schował jednak harmonijki, obracając ją w dłoniach. – Za to woda chyba trochę za zimna do kąpieli, nie sądzisz? Zaraz zaczniesz kichać. – rzucił w jakże znajomym tonie przekomarzanek, tylko po to, by zaraz potem zmienić ton, niczym zmieniający kierunek wiatr. Ot był dzisiaj w zmiennym humorze, niespokojny przez zbyt długie rozstanie od wody.
- Zatańcz jeszcze coś. - poprosił cicho, gotowy znów coś zagrać, jeśli potrzebowała muzyki.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Villemo Holmsen
Re: Wyspa łabędzi Pią 12 Sty - 14:44
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Muzyka sprawiła, że przełamała barierę obaw; zdecydował się na krok w stronę innego, a jednocześnie tak bardzo podobnego do niej. Gdzie melodie się splatały i potrafiły mówić więcej niż całe zdania. Poezja wykorzystała brzmie głosek, nadawała im kształt poprzez swój wydźwięk. Muzyka, o wiele bardziej delikatna i subtelna musiała poruszyć niezwykłą ilość strun, by dotrzeć do serca.
Melancholii nie dało się oddać jednym słowem, ani całym zdaniem. Nie tak dosadnie i dobitnie jak jedną nutą. Tym dźwiękiem, który pozostaje w umyśle i rozbrzmiewa w samotnej ciszy, gdy odseparowani od reszty świata zanurzali się w tafli przekleństwa jakim obdarzyła ich natura.
Melodia ją wiodła ku ruchom tańca.
Delikatne zgięcie nadgarstka, chwila bezruchu.
Wyprostowane palce chwytają niewidzialną dłoń partnera, który obrócił ją w lekkim piruecie.
Szelest trawy, cichy dźwięk traconej wody, gdy wykonała kolejna figurę.
Nieznaczne odchylenie szyi, przymknięte powieki, gdy zanurzona w barwach melodii oddała się całkowicie pasji.
Gdy Śmierć zatańczy, nie ma już odwrotu.
Tym była. Zwiastunem rychłego końca; tak mówiły zwoje legend stworzone przez tych, którzy wiecznie się bali.
Bali się siebie i tego co skrywa ich mroczna natura; prawdziwa natura jakiej nie chcieli pokazac. Wygodniej było wszystko zrzucić na istoty, które ją ujawniały.
Delikatne uniesienie ramiona, gdy poruszyła się w kolejnej figurze.
Zamarła słysząc zmianę nuty.
Srebrem spojrzenia wróciła do towarzysza.
Zaśmiała się perliście, ze szczerym rozbawieniem i pochylając się nad taflą wody paroma jej kroplami naznaczyła grajka.
-Woda mi nie straszna. Nigdy nie była. - Nie odczuwała zimna tak jak zwykli ludzie. To w końcu był jej żywioł, świat, który należał do niej. Podeszła bliżej nachylając się ku niemu. -Mam przychodzić i zabierać cię na spacery? - Zapytała z rozbawieniem w głosie, gotowa spełnić i zrealizować rzuconą propozycję. Przewrotn natura niksy mogła sprawić, że następnego dnia będzie stała w jego progu. Tego mógł być pewien. -Graj muzyko, graj. - Zachęciła go ruchem dłoni, gdy poprosił o kolejny taniec.
Ktoś mógł ich zobaczyć.
Ktoś mógł utopić się w łączącej się aurze, zatracić całkowicie zdrowy rozsądek i wszelkie ostrzeżenia zignorować, byle być obok nich.
Dotknąć
Potem zaś uciec z okrzykiem, że został napadnięty.
Melancholii nie dało się oddać jednym słowem, ani całym zdaniem. Nie tak dosadnie i dobitnie jak jedną nutą. Tym dźwiękiem, który pozostaje w umyśle i rozbrzmiewa w samotnej ciszy, gdy odseparowani od reszty świata zanurzali się w tafli przekleństwa jakim obdarzyła ich natura.
Melodia ją wiodła ku ruchom tańca.
Delikatne zgięcie nadgarstka, chwila bezruchu.
Wyprostowane palce chwytają niewidzialną dłoń partnera, który obrócił ją w lekkim piruecie.
Szelest trawy, cichy dźwięk traconej wody, gdy wykonała kolejna figurę.
Nieznaczne odchylenie szyi, przymknięte powieki, gdy zanurzona w barwach melodii oddała się całkowicie pasji.
Gdy Śmierć zatańczy, nie ma już odwrotu.
Tym była. Zwiastunem rychłego końca; tak mówiły zwoje legend stworzone przez tych, którzy wiecznie się bali.
Bali się siebie i tego co skrywa ich mroczna natura; prawdziwa natura jakiej nie chcieli pokazac. Wygodniej było wszystko zrzucić na istoty, które ją ujawniały.
Delikatne uniesienie ramiona, gdy poruszyła się w kolejnej figurze.
Zamarła słysząc zmianę nuty.
Srebrem spojrzenia wróciła do towarzysza.
Zaśmiała się perliście, ze szczerym rozbawieniem i pochylając się nad taflą wody paroma jej kroplami naznaczyła grajka.
-Woda mi nie straszna. Nigdy nie była. - Nie odczuwała zimna tak jak zwykli ludzie. To w końcu był jej żywioł, świat, który należał do niej. Podeszła bliżej nachylając się ku niemu. -Mam przychodzić i zabierać cię na spacery? - Zapytała z rozbawieniem w głosie, gotowa spełnić i zrealizować rzuconą propozycję. Przewrotn natura niksy mogła sprawić, że następnego dnia będzie stała w jego progu. Tego mógł być pewien. -Graj muzyko, graj. - Zachęciła go ruchem dłoni, gdy poprosił o kolejny taniec.
Ktoś mógł ich zobaczyć.
Ktoś mógł utopić się w łączącej się aurze, zatracić całkowicie zdrowy rozsądek i wszelkie ostrzeżenia zignorować, byle być obok nich.
Dotknąć
Potem zaś uciec z okrzykiem, że został napadnięty.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Nik Holt
Re: Wyspa łabędzi Czw 18 Sty - 16:51
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Błękit oczu przypominał wodną toń, w której tak łatwo było się zanurzyć. Zagubić wśród szumu, zniknąć w dźwiękach melodii płynącej wprost z duszy, tej konkretnej bez słów, która potrafiła połączyć ponad jakimikolwiek podziałami.
Nie potrafił opowiedzieć, co go gryzło, co się wydarzyło, nie potrafił określić, w czym był problem, gdzie zdążył się zgubić – słowa były zbyt ubogie, było ich zbyt mało i nie wiedział, jak je ugryźć. Natomiast melodia? Ta opisywała wszystko lepiej, dosadniej, bez barier językowych, kulturowych, bez idiotycznego zastanawiania się…
Czasem nawet przekleństwo natury mogło być czymś dobrym.
Czasem, w chwili takiej jak ta, boleśnie uderzała go prawda.
Tylko z nią emocje były szczere. Uczucia były szczere. Aura nawet spuszczona ze smyczy jedynie przyjemnie opływała jego ciało, nie wpływając tak naprawdę na nic i wiedział, że w drugą stronę jest tak samo. Czuł ją. Wiedział, że oddała się całkowicie byciu niksą, a mimo to cały podziw dla tańca, radość ze spotkania były całkowicie jego. Niewymuszone, prawdziwe, zwyczajnie szczere.
Pierwsze nuty radości w jego głowie zaczęły podsuwać delikatne złośliwości, walczące ze zwyczajną chęcią obserwacji pięknego tańca. Ale przecież co się odwlecze, to nie uciecze… W końcu nie zamierzał zniknąć z wyspy tak szybko. Za dobrze mu tu było.
- No gdzie. – rzucił marudnie, z dużym rozbawieniem w głosie, uchylając się przed zimną wodą, która i tak naznaczyła jasną skórę kroplami lśniącymi wśród jasnych włosów. Czasem śmiał się w duchu, że byli z Villemo podobni do siebie, nie tylko w kwestii natur, ale i wyglądu. Choć w Skandynawii błękitnoocy blondyni i blondynki nie byli niczym zaskakującym, tak zabawne było to podobieństwo, gdy spojrzeć na nie przez pryzmat ich genów.
Zmrużył w zastanowieniu oczy, gdy zaproponowała wyciąganie na spacer. Brzmiało to nawet przyjemnie, ale czy aby na pewno był to dobry plan? Choć wiedział, że byłaby do tego zdolna… I nawet bawiła go ta wizja, choć za bardzo niepokoił go fakt, że mogłyby to być jakieś okrutne godziny poranne.
- Możesz wysłać wiewiórkę z przypominajką. – odparł więc tylko, z pełnią świadomości, że czasem naprawdę by mu się to przydało. – Wolisz nie być widziana ze mną na mieście. Ty masz reputację artystki, a ja nie. – zaśmiał się dodatkowo, choć nie uwierał go ten fakt w ogóle. Lubił swoje przestępcze życie, choć z przyczyn oczywistych się do niego nie przyznawał. Po co miał szkodzić samemu sobie?
- Jak sobie życzysz. – puścił jej oczko i znów rozpoczął grę, dopasowując melodię do jej ruchów, rozpływając się w atmosferze tego miejsca, w jego spokoju, w jego ciszy. Chyba jednak nie chciał, by ktokolwiek tu przyszedł. Przeszkodził w tej magicznej chwili pojednania z naturą.
Naprawienia tego, co się zepsuło.
Wstał powoli z miejsca, powoli podchodząc do wody, wydobywając co i rusz to nowe dźwięki z harmonijki, niosące się echem wśród drzew. Stanął w pewnej odległości, uważając, by kobieta czasem zapamiętana w tańcu nie trąciła go, wyrywając się ze skupienia. Ale jak wszystko, tak i to było całkowicie do czasu. Woda Ci nie straszna, co? Błękitne oczy błysnęły rozbawieniem, gdy nie przerywając muzyki zakradł się, celując w jedno z głębszych miejsc na jeziorku i dopasowany do jej ruchów lekko popchnął ją, wrzucając do wody, ot dla czystej zabawy.
- Miła kąpiel? – i jeszcze miał czelność szczerzyć się, z troską pytając o jej samopoczucie. Chyba lepiej, że byli tu sami.
Nie potrafił opowiedzieć, co go gryzło, co się wydarzyło, nie potrafił określić, w czym był problem, gdzie zdążył się zgubić – słowa były zbyt ubogie, było ich zbyt mało i nie wiedział, jak je ugryźć. Natomiast melodia? Ta opisywała wszystko lepiej, dosadniej, bez barier językowych, kulturowych, bez idiotycznego zastanawiania się…
Czasem nawet przekleństwo natury mogło być czymś dobrym.
Czasem, w chwili takiej jak ta, boleśnie uderzała go prawda.
Tylko z nią emocje były szczere. Uczucia były szczere. Aura nawet spuszczona ze smyczy jedynie przyjemnie opływała jego ciało, nie wpływając tak naprawdę na nic i wiedział, że w drugą stronę jest tak samo. Czuł ją. Wiedział, że oddała się całkowicie byciu niksą, a mimo to cały podziw dla tańca, radość ze spotkania były całkowicie jego. Niewymuszone, prawdziwe, zwyczajnie szczere.
Pierwsze nuty radości w jego głowie zaczęły podsuwać delikatne złośliwości, walczące ze zwyczajną chęcią obserwacji pięknego tańca. Ale przecież co się odwlecze, to nie uciecze… W końcu nie zamierzał zniknąć z wyspy tak szybko. Za dobrze mu tu było.
- No gdzie. – rzucił marudnie, z dużym rozbawieniem w głosie, uchylając się przed zimną wodą, która i tak naznaczyła jasną skórę kroplami lśniącymi wśród jasnych włosów. Czasem śmiał się w duchu, że byli z Villemo podobni do siebie, nie tylko w kwestii natur, ale i wyglądu. Choć w Skandynawii błękitnoocy blondyni i blondynki nie byli niczym zaskakującym, tak zabawne było to podobieństwo, gdy spojrzeć na nie przez pryzmat ich genów.
Zmrużył w zastanowieniu oczy, gdy zaproponowała wyciąganie na spacer. Brzmiało to nawet przyjemnie, ale czy aby na pewno był to dobry plan? Choć wiedział, że byłaby do tego zdolna… I nawet bawiła go ta wizja, choć za bardzo niepokoił go fakt, że mogłyby to być jakieś okrutne godziny poranne.
- Możesz wysłać wiewiórkę z przypominajką. – odparł więc tylko, z pełnią świadomości, że czasem naprawdę by mu się to przydało. – Wolisz nie być widziana ze mną na mieście. Ty masz reputację artystki, a ja nie. – zaśmiał się dodatkowo, choć nie uwierał go ten fakt w ogóle. Lubił swoje przestępcze życie, choć z przyczyn oczywistych się do niego nie przyznawał. Po co miał szkodzić samemu sobie?
- Jak sobie życzysz. – puścił jej oczko i znów rozpoczął grę, dopasowując melodię do jej ruchów, rozpływając się w atmosferze tego miejsca, w jego spokoju, w jego ciszy. Chyba jednak nie chciał, by ktokolwiek tu przyszedł. Przeszkodził w tej magicznej chwili pojednania z naturą.
Naprawienia tego, co się zepsuło.
Wstał powoli z miejsca, powoli podchodząc do wody, wydobywając co i rusz to nowe dźwięki z harmonijki, niosące się echem wśród drzew. Stanął w pewnej odległości, uważając, by kobieta czasem zapamiętana w tańcu nie trąciła go, wyrywając się ze skupienia. Ale jak wszystko, tak i to było całkowicie do czasu. Woda Ci nie straszna, co? Błękitne oczy błysnęły rozbawieniem, gdy nie przerywając muzyki zakradł się, celując w jedno z głębszych miejsc na jeziorku i dopasowany do jej ruchów lekko popchnął ją, wrzucając do wody, ot dla czystej zabawy.
- Miła kąpiel? – i jeszcze miał czelność szczerzyć się, z troską pytając o jej samopoczucie. Chyba lepiej, że byli tu sami.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Villemo Holmsen
Re: Wyspa łabędzi Czw 25 Sty - 12:55
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Aura nie była teraz wrogiem, nie zmuszała umysłu do poddaństwa odbierając wszelkie oznaki rozsądku, nie odzierała z warstw pozorów ukazując esencję jaką zawsze starali się ukryć. Pełni obaw tego kim są, tego co podpowiadania im podświadomość gdy w ciemności wsłuchując się w siebie, patrzyli na samych siebie. Ona widziała prawdę, odkrywała ją za każdym razem gdy wyciągali dłonie, gdy niecierpliwymi palcami zaznaczali jej ciało jako swoje i łakomie sięgali po więcej.
Zachłanni jak dzieci, które czekają aż słoik z łakociami się rozbije.
Czar otulał go miękkością niczym jedwabny szal, który jedynie koił, ale nie odbierał oddechu świadomości.
Oddana muzyce wirowała wraz z płynącą melodią, nie zważając na to, że srebro spojrzenia może każdemu innemu odebrać oddech.
-To raczej ty powinieneś obawiać się bycia widzianym ze mną. - daleko było jej do reputacji artystki, dopiero zaczynała od nowa ruszać ścieżką, zarośnięta przez chwasty obaw i lęków. Powoli wyrywała je, pieczołowicie i dokładnie, ale cel był bardzo daleko. Ci, których umysły spętała, gdy widywali ją poza murami galerii, uciekali lub pragnęli by do nich podeszła, by chwyciła dłoń i wypowiedziała słodkie, ociekające toksyną słowa. Oczami zdzierali z niej ubiór, chcąc się znów nasycić ciałem.
Zawirowała w tańcu, włosy iskrzyły się złotem w promieniach słońca, gdy kolejne figury same układały dłonie i nogi.
Nie boisz się śmierci, Nik?
Igrał ze złowieszczym pięknem, pewien, że nic mu nie grozi. Sądząc, że aura, która jedynie pieściła zmysły, nie spęta go silnymi łańcuchami, nie odbierze oddechu zalewając płuca zimną wodą.
Chwila trącenia, małej nieuwagi, bezczelnie wykorzystanej, gdy wirowała w pełnym zaufaniu.
Cichy okrzyk rozbrzmiał, gdy wylądowała w wodzie.
Uniosła spojrzenie na Nika.
Srebro tęczówek zapłonęło ogniem.
Krople wody osiadły na jasnych włosach, inne spływały po policzku.
-Przerwałeś mój taniec… - Powiedziała cicho, ostrożnie zbierając się z upadku. Ruchy miała powolne i wyważone, jak drapieżnik na polowaniu. Zmrużyła niebezpiecznie oczy. -Czy jesteś świadomy, co właśnie uczyniłeś? - Ujęła w dłonie wodę, którą bardzo szybko skierowała w stronę Nika. -To oznacza wojnę! - Zawołała w głos i ochlapała mężczyznę kolejną porcją wody nie zważając na swoje ubranie, które zaczynało nasiąkać i przylegać do skóry.
Zachłanni jak dzieci, które czekają aż słoik z łakociami się rozbije.
Czar otulał go miękkością niczym jedwabny szal, który jedynie koił, ale nie odbierał oddechu świadomości.
Oddana muzyce wirowała wraz z płynącą melodią, nie zważając na to, że srebro spojrzenia może każdemu innemu odebrać oddech.
-To raczej ty powinieneś obawiać się bycia widzianym ze mną. - daleko było jej do reputacji artystki, dopiero zaczynała od nowa ruszać ścieżką, zarośnięta przez chwasty obaw i lęków. Powoli wyrywała je, pieczołowicie i dokładnie, ale cel był bardzo daleko. Ci, których umysły spętała, gdy widywali ją poza murami galerii, uciekali lub pragnęli by do nich podeszła, by chwyciła dłoń i wypowiedziała słodkie, ociekające toksyną słowa. Oczami zdzierali z niej ubiór, chcąc się znów nasycić ciałem.
Zawirowała w tańcu, włosy iskrzyły się złotem w promieniach słońca, gdy kolejne figury same układały dłonie i nogi.
Nie boisz się śmierci, Nik?
Igrał ze złowieszczym pięknem, pewien, że nic mu nie grozi. Sądząc, że aura, która jedynie pieściła zmysły, nie spęta go silnymi łańcuchami, nie odbierze oddechu zalewając płuca zimną wodą.
Chwila trącenia, małej nieuwagi, bezczelnie wykorzystanej, gdy wirowała w pełnym zaufaniu.
Cichy okrzyk rozbrzmiał, gdy wylądowała w wodzie.
Uniosła spojrzenie na Nika.
Srebro tęczówek zapłonęło ogniem.
Krople wody osiadły na jasnych włosach, inne spływały po policzku.
-Przerwałeś mój taniec… - Powiedziała cicho, ostrożnie zbierając się z upadku. Ruchy miała powolne i wyważone, jak drapieżnik na polowaniu. Zmrużyła niebezpiecznie oczy. -Czy jesteś świadomy, co właśnie uczyniłeś? - Ujęła w dłonie wodę, którą bardzo szybko skierowała w stronę Nika. -To oznacza wojnę! - Zawołała w głos i ochlapała mężczyznę kolejną porcją wody nie zważając na swoje ubranie, które zaczynało nasiąkać i przylegać do skóry.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Nik Holt
Re: Wyspa łabędzi Pon 29 Sty - 19:02
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Czasem to, co groźne, wydaje się być najlepszą zabawą. Kuszącą najbardziej, zbyt długo wyskakującą z zakamarków umysłu, żądającą wypełnienia… Lubił te spojrzenia wbijane w siebie. Lubił prowokować. Mącić. Przykuwać uwagę. Jedynie logika broniła go przed tym, by nie ściągał ich na siebie w tłumie, jak domagała się tego jego natura. Dlatego też właśnie tłumów nie lubił, bo tam musiał ze sobą walczyć, ściągać aurę na smycz jeszcze bardziej niż normalnie. Musiał jeszcze mocniej upierać się, by być kimś, kim nigdy nie będzie.
Nie to, co tutaj.
Tu był wolny.
Razem z istotą podobną do niego samego, takim samym uciekinierem, jak on, uciekinierem od swojej natury i tego, czego żądała. Podobało mu się to, że mógł patrzyć. Podziwiać piękno tak, jak tego lubił. Że był odporny na jej czar i dlatego właśnie mógł patrzyć, bez obaw podziwiać i nie bać się, że zwróci mu w głowie. A zresztą… Czy jemu ktokolwiek byłby zdolny zawrócić w głowie? Uśmiałby się na sam taki pomysł. Był ponad to.
- Och? – uniósł wysoko brwi w górę, patrząc na nią z żywym rozbawieniem. Nie uważał tak, choć wśród swoich znali jego reputację. Opinię o nim. Przestępcy. Dilerze. Buntowniku. Nigdy nie był tym, kim chcieli, żeby był. Problem w tym, że Villemo nic nie chciała. – Skoro tak mówisz. Ale wyobraź sobie, gdybyśmy wyszli gdzieś razem. Spuszczając ze smyczy to, kim jesteśmy. – żartował sobie, oczywiście, że żartował. Ale błękitne oczy mówiły co innego. Że to nie były czcze żarty, że bywały momenty, gdy naprawdę tego chciał, z pełnią konsekwencji i problemów, które za sobą niosły. Chciał i powstrzymywał się, bo mimo własnych kłamstw, oszustw i szachrajstw chciał szczerości. Prawdy. Nie ma to jak zaprzeczać samemu sobie.
Nie boję. Śmierć jest mi bratem.
Lubił z nią igrać. Umierał tyle razy, a jednak żył nadal. Bez strachu przed ponownym spotkaniem. Może kiedyś umrze, może i nie umrze. Jak na razie niczym wąż wyślizgiwał się śmierci, niczym demon, którym w jakimś sensie był.
I dlatego to nie jemu zimna woda zalała blond włosy, on jedynie stał, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Bezczelny.
- Ups? – posłał jej niewinne spojrzenie, gdy postawiła swe zarzuty. Winny! śmiały się jego oczy. A potem i z gardła wydobył się czysty śmiech, gdy wypowiedziała mu wojnę, gdy zasłaniał się ręką, by zimnymi kroplami nie dostać po twarzy.
- Jak to co. Zafundowałem Ci kąpiel. – harmonijka wylądowała w kieszeni dżinsów, gdy pochylił się, by ochlapać coraz bardziej namokniętą niksę. Chciała wojny? To będzie ją miała, trochę zabawy należało się każdemu. Teraz dopiero miał rozrywkę, jak tu ochlapać Villemo, by nie zostać ochlapanym samemu i się nie wykąpać w tej zimnicy. Może i nie powinno mu to jakoś przeszkadzać, ale ciepła woda była o wiele lepsza.
Nie to, co tutaj.
Tu był wolny.
Razem z istotą podobną do niego samego, takim samym uciekinierem, jak on, uciekinierem od swojej natury i tego, czego żądała. Podobało mu się to, że mógł patrzyć. Podziwiać piękno tak, jak tego lubił. Że był odporny na jej czar i dlatego właśnie mógł patrzyć, bez obaw podziwiać i nie bać się, że zwróci mu w głowie. A zresztą… Czy jemu ktokolwiek byłby zdolny zawrócić w głowie? Uśmiałby się na sam taki pomysł. Był ponad to.
- Och? – uniósł wysoko brwi w górę, patrząc na nią z żywym rozbawieniem. Nie uważał tak, choć wśród swoich znali jego reputację. Opinię o nim. Przestępcy. Dilerze. Buntowniku. Nigdy nie był tym, kim chcieli, żeby był. Problem w tym, że Villemo nic nie chciała. – Skoro tak mówisz. Ale wyobraź sobie, gdybyśmy wyszli gdzieś razem. Spuszczając ze smyczy to, kim jesteśmy. – żartował sobie, oczywiście, że żartował. Ale błękitne oczy mówiły co innego. Że to nie były czcze żarty, że bywały momenty, gdy naprawdę tego chciał, z pełnią konsekwencji i problemów, które za sobą niosły. Chciał i powstrzymywał się, bo mimo własnych kłamstw, oszustw i szachrajstw chciał szczerości. Prawdy. Nie ma to jak zaprzeczać samemu sobie.
Nie boję. Śmierć jest mi bratem.
Lubił z nią igrać. Umierał tyle razy, a jednak żył nadal. Bez strachu przed ponownym spotkaniem. Może kiedyś umrze, może i nie umrze. Jak na razie niczym wąż wyślizgiwał się śmierci, niczym demon, którym w jakimś sensie był.
I dlatego to nie jemu zimna woda zalała blond włosy, on jedynie stał, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Bezczelny.
- Ups? – posłał jej niewinne spojrzenie, gdy postawiła swe zarzuty. Winny! śmiały się jego oczy. A potem i z gardła wydobył się czysty śmiech, gdy wypowiedziała mu wojnę, gdy zasłaniał się ręką, by zimnymi kroplami nie dostać po twarzy.
- Jak to co. Zafundowałem Ci kąpiel. – harmonijka wylądowała w kieszeni dżinsów, gdy pochylił się, by ochlapać coraz bardziej namokniętą niksę. Chciała wojny? To będzie ją miała, trochę zabawy należało się każdemu. Teraz dopiero miał rozrywkę, jak tu ochlapać Villemo, by nie zostać ochlapanym samemu i się nie wykąpać w tej zimnicy. Może i nie powinno mu to jakoś przeszkadzać, ale ciepła woda była o wiele lepsza.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Villemo Holmsen
Re: Wyspa łabędzi Wto 6 Lut - 15:41
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Uciekali przed własną naturą, starali się zaprzeczać jej istnieniu wśród tłumów, ale każda natura oczekuje upustu, możliwości wykrzyczenia tego czym jest. Poznanie, zrozumienie przychodziło im z trudem, ponieważ zawsze pragnęli być kimś innym.
Ona pragnęła.
Długo żył w przekłamaniu wierząc, że sama sobie nie poradzi, że zawsze wpadnie w sidła nienawiści innych. Zrozumiała, że to nie była prawda, że wszystko zależało od niej.
Przestała uciekać przed tym kim jest.
Zaakceptowała siebie. Zrozumiała, że jedynie poprzez pełne objęcie własnej natury będzie w stanie bardziej nad nią zapanować.
Przestała się bać samej siebie. Choć jeszcze bywały momenty kiedy brzydziła się swojego oblicza; tego okrutnego, brzydkiego i skażonego naturą. Nie chciała wtedy patrzeć w lustro. Bywały dni kiedy objęcia strachu zaciskały wokół niej swoją pętle, lecz coraz cześciej potrafiła się z nich wyswobodzić.
-Zrobimy tak, gdy uznamy, że znudziło się na życie wśród ludzi. - Zaśmiała się rozbawiona wizją jaką przed nią malował. Jakże kuszącą i pełną wyzwolenia, a jednak przekleślającą dotychczasowe życie.
Rozważania przerwał, nie pozwolił ruchom i muzyce wybrzmieć. Zanurzyła się w wir dziecięcego szaleństwa, gdy kolejne krople wody osadzały się na włosach, odznaczały się na powierzchni ubrania wsiąkając w nie coraz szybciej.
Okrzyki radości zmieszane z głośnym śmiechem mieszały się ze mną, gdy niczym beztroskie dzieci posyłali w swoją stronę kolejne fale wody. Planowała jak najbardziej zmoczyć Nika samej nie otrzymując zbyt wiele szkód. Była niksą, kochała wodę, jej szum, jej wezwanie i śpiew. Teraz zaś stała się miejscem zabawy i beztroski. Widząc błysk w oku Nika i bezczelny umieć wiedziała, że osiągnęła zamierzony cel. Szarość i zgarbiona sylwetka zniknęły, a dawny blask powrócił.
Czuła jego aurę, wręcz namacalnie mogła określić jak bardzo swobodnie zotała puszczona i biada temu, kto uzna, że również chce spędzić w tym miejscu czas. Ogłuszony mieszanka jaka otoczyła dwoje demonów przejmowała umysł i odbierała logiczne myślenie. Wiele dni by minęło nim zwykły galdr odzyska świadomość, a i tak spotkanie jawiło mu się snem. Dziwnym i niezrozumiałym.
Villemo z tematu
Ona pragnęła.
Długo żył w przekłamaniu wierząc, że sama sobie nie poradzi, że zawsze wpadnie w sidła nienawiści innych. Zrozumiała, że to nie była prawda, że wszystko zależało od niej.
Przestała uciekać przed tym kim jest.
Zaakceptowała siebie. Zrozumiała, że jedynie poprzez pełne objęcie własnej natury będzie w stanie bardziej nad nią zapanować.
Przestała się bać samej siebie. Choć jeszcze bywały momenty kiedy brzydziła się swojego oblicza; tego okrutnego, brzydkiego i skażonego naturą. Nie chciała wtedy patrzeć w lustro. Bywały dni kiedy objęcia strachu zaciskały wokół niej swoją pętle, lecz coraz cześciej potrafiła się z nich wyswobodzić.
-Zrobimy tak, gdy uznamy, że znudziło się na życie wśród ludzi. - Zaśmiała się rozbawiona wizją jaką przed nią malował. Jakże kuszącą i pełną wyzwolenia, a jednak przekleślającą dotychczasowe życie.
Rozważania przerwał, nie pozwolił ruchom i muzyce wybrzmieć. Zanurzyła się w wir dziecięcego szaleństwa, gdy kolejne krople wody osadzały się na włosach, odznaczały się na powierzchni ubrania wsiąkając w nie coraz szybciej.
Okrzyki radości zmieszane z głośnym śmiechem mieszały się ze mną, gdy niczym beztroskie dzieci posyłali w swoją stronę kolejne fale wody. Planowała jak najbardziej zmoczyć Nika samej nie otrzymując zbyt wiele szkód. Była niksą, kochała wodę, jej szum, jej wezwanie i śpiew. Teraz zaś stała się miejscem zabawy i beztroski. Widząc błysk w oku Nika i bezczelny umieć wiedziała, że osiągnęła zamierzony cel. Szarość i zgarbiona sylwetka zniknęły, a dawny blask powrócił.
Czuła jego aurę, wręcz namacalnie mogła określić jak bardzo swobodnie zotała puszczona i biada temu, kto uzna, że również chce spędzić w tym miejscu czas. Ogłuszony mieszanka jaka otoczyła dwoje demonów przejmowała umysł i odbierała logiczne myślenie. Wiele dni by minęło nim zwykły galdr odzyska świadomość, a i tak spotkanie jawiło mu się snem. Dziwnym i niezrozumiałym.
Villemo z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Nik Holt
Re: Wyspa łabędzi Czw 8 Lut - 17:46
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie był do końca pewny, czy pragnął być kimś innym. Czy chciałby tego. Czasem na pewno tak, jak w chwili, gdy całe jego życie spieprzyło się już na zawsze, gdy wiedział, że to jedna z tych rzeczy, które raz roztrzaskane są już nie do naprawienia.
Jego życie takie było.
On też.
Roztrzaskane istnienie, które musiało się poskładać, jednak na zawsze zostając z bliznami. I tylko w chwili, w której stał tu na wyspie, sam albo w towarzystwie Villemo, nie czuł, żeby te blizny były widoczne. Czuł się wolny. Czuł, jakby nic go nigdy nie złamało.
Był sobą.
Zaśmiał się lekko na słowa Villemo i skinął głową. Jasne, że wiedział, że to przekreśliłoby ich życia, ale przecież można było marzyć. Można było żartować. Bo Villemo po prostu rozumiała.
- Życie wśród ludzi jest przereklamowane. – rzucił ze śmiechem, jakby mówił trzymam cię za słowo. Ale i tak mogła być pewna, że by tego nie zrobił. Siebie mógł narażać. Mógł igrać ze śmiercią, mógł igrać z demonami, swoimi, cudzymi, mógł żonglować własnym jestestwem, mógł rzucać zjadliwe komentarze i ostrza prosto w widma swojej przeszłości. Ale nigdy, przenigdy nie naraziłby jej. Nie pociągnąłby jej na dno, bo jako jedyna, choć pewnie nieświadomie dla nich obojga, dawała mu to, czego potrzebował.
Szczerość. Na tyle, na ile oboje byli w stanie, mówiąc o teraźniejszości, ale nigdy przeszłości.
Dosyć było jednak rozważań. Dosyć smutków i rozmyślania, zwłaszcza, że on rozmyślać po prostu nie chciał. Nie teraz, może za jakiś czas. Gdy dojdzie do siebie wystarczająco, bo gdyby zadała mu pytania, stwierdziłby, że to wszystko przez brak wody. Jak każdy grzeczny fossegrim świrował, gdy ktoś trzymał go za daleko od wody i robił to zbyt długo. Nawet, gdy tym ktosiem był on sam. Zasada była dokładnie taka sama.
Śmiał się, szczerze, uczciwie, pryskając na niksę wodą, samemu też dając się moczyć. Niczym dziecko chlapał się, jak kiedyś w estońskich jeziorkach. I tak samo jak w estońskich jeziorkach udawał, że chciał ją utopić, choć wszystko było szczerą, beztroską zabawą. Spuścił bardzo mocno z tonu, przestał silić się na bezczelność, był po prostu sobą, w tej bardzo szczęśliwej wersji, której tego właśnie brakowało. Puścił jej oczko, wiedząc, że wyczuje jego aurę, że będzie wiedziała, jak bardzo się teraz ujawniał, wiedząc, że jej tym nie ugodzi.
A jeśli ktoś by się zaplątał? To już nie było sprawą Nika. Został nad wodą praktycznie do wieczora, czasem grając, czasem wchodząc po kostki do wody, ale przede wszystkim odpoczywając, chłonąc przyjemność z przebywania natury. Aż żal było odchodzić.
Nik z tematu
Jego życie takie było.
On też.
Roztrzaskane istnienie, które musiało się poskładać, jednak na zawsze zostając z bliznami. I tylko w chwili, w której stał tu na wyspie, sam albo w towarzystwie Villemo, nie czuł, żeby te blizny były widoczne. Czuł się wolny. Czuł, jakby nic go nigdy nie złamało.
Był sobą.
Zaśmiał się lekko na słowa Villemo i skinął głową. Jasne, że wiedział, że to przekreśliłoby ich życia, ale przecież można było marzyć. Można było żartować. Bo Villemo po prostu rozumiała.
- Życie wśród ludzi jest przereklamowane. – rzucił ze śmiechem, jakby mówił trzymam cię za słowo. Ale i tak mogła być pewna, że by tego nie zrobił. Siebie mógł narażać. Mógł igrać ze śmiercią, mógł igrać z demonami, swoimi, cudzymi, mógł żonglować własnym jestestwem, mógł rzucać zjadliwe komentarze i ostrza prosto w widma swojej przeszłości. Ale nigdy, przenigdy nie naraziłby jej. Nie pociągnąłby jej na dno, bo jako jedyna, choć pewnie nieświadomie dla nich obojga, dawała mu to, czego potrzebował.
Szczerość. Na tyle, na ile oboje byli w stanie, mówiąc o teraźniejszości, ale nigdy przeszłości.
Dosyć było jednak rozważań. Dosyć smutków i rozmyślania, zwłaszcza, że on rozmyślać po prostu nie chciał. Nie teraz, może za jakiś czas. Gdy dojdzie do siebie wystarczająco, bo gdyby zadała mu pytania, stwierdziłby, że to wszystko przez brak wody. Jak każdy grzeczny fossegrim świrował, gdy ktoś trzymał go za daleko od wody i robił to zbyt długo. Nawet, gdy tym ktosiem był on sam. Zasada była dokładnie taka sama.
Śmiał się, szczerze, uczciwie, pryskając na niksę wodą, samemu też dając się moczyć. Niczym dziecko chlapał się, jak kiedyś w estońskich jeziorkach. I tak samo jak w estońskich jeziorkach udawał, że chciał ją utopić, choć wszystko było szczerą, beztroską zabawą. Spuścił bardzo mocno z tonu, przestał silić się na bezczelność, był po prostu sobą, w tej bardzo szczęśliwej wersji, której tego właśnie brakowało. Puścił jej oczko, wiedząc, że wyczuje jego aurę, że będzie wiedziała, jak bardzo się teraz ujawniał, wiedząc, że jej tym nie ugodzi.
A jeśli ktoś by się zaplątał? To już nie było sprawą Nika. Został nad wodą praktycznie do wieczora, czasem grając, czasem wchodząc po kostki do wody, ale przede wszystkim odpoczywając, chłonąc przyjemność z przebywania natury. Aż żal było odchodzić.
Nik z tematu
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.