:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
02.12.2000 – Plac treningowy – M. Guldbrandsen & Bezimienny: J. E. Nystrom
3 posters
Mikkel Guldbrandsen
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
02.12.2000
Mroźne powietrze niemalże boleśnie wdzierało się do płuc, kiedy Guldbrandsen kończył kolejne okrążenie wokół całego placu treningowego, co wiązało się także z metalicznym posmakiem w ustach, do złudzenia przypominającym smak krwi. Szczęśliwie jednak - póki co - było to jedynie wrażenie wywołane przez trening na świeżym powietrzu. Świeżym i lodowatym powietrzu grudniowego dnia, który dniem był jedynie z nazwy. Midgard wciąż trzymała w swych ramionach noc polarna i choć dochodziła godzina ósma rano, to siedziba Kruczej Straży wciąż skąpana była w ciemnościach; nad placem treningowym wyczarowano kilka kul świateł, by chętni nie biegli na oślep. Niektórzy woleli oddawać się ćwiczeniom fizycznym o takiej porze w ciepłych wnętrzach siedziby, Mikkel przywykł jednak do podobnych warunków; wychowany za kołem podbiegunowym tolerował zimno lepiej niż inni, bieg w taką pogodę nie był mu straszny. Odczuwany ból jedynie hartował ciało, bardziej je wzmacniał, a o to wszak chodziło? Niezmiennie więc od lat pojawiał się na tym placu, czasami nawet i codziennie, aby jeszcze przed świtem oddać się treningom. Zaczynał od ćwiczeń fizycznych, rozbudzało go to lepiej niż kawa, jeśli zaś trafiał na odpowiedniego towarzysza, jeszcze chętniej przechodził do towarzyskich pojedynków. Zarówno tych na pieści, jak i na czary. Od zawsze uważał, że silne musi być zarówno organizm, jak i duch, by słabość ciała nie stanęła na przeszkodzie w najmniej odpowiednim momencie.
Drugiego grudnia, przebrawszy się w strój do ćwiczeń, zaczarowany tak by trzymał ciepło, na placu treningowym pojawił się jako pierwszy; nie czekając na nikogo zaczął rozgrzewkę sam, po kilkunastu minutach przechodząc do biegu wokół placu. Szybko przestał liczyć w myślach okrążenia, zdołał wręcz odciąć się od własnych myśli, czując jak mroźne powietrze szczypie go w policzki i niemal boleśnie napełnia płuca. Dobrze mu to jednak zrobiło, zatrzymawszy się niespełna godzinę później, czuł się lepiej. Dłonie wsparł o kolana, by złapać kilka głębszych oddechów. Wciąż nikogo oprócz niego nie było, Mikkel przypuszczał więc, że pozostali strażnicy zrezygnowali jednak z ćwiczeń na świeżym powietrzu i wybrali bezpieczniejsze, ciepłe sale treningowe. Teraz zamierzał do nich dołączyć; wystarczyło, że wszedłszy do budynku pokonał jeden korytarz, po drodze zahaczając o szatnię, gdzie zostawił czapkę i rękawiczki. O słuszności własnych przypuszczeń przekonał się jeszcze zanim wszedł do środka; zza dwuskrzydłowych drzwi sali treningowej dochodziły go męskie głosy, toczące zarówno rozmowę, jak i świadczące o prowadzonym treningu.
Mikkel uchylił drzwi i zamknął je zaraz za sobą; na środku sali właśnie pojedynek na pięści toczyło dwóch kruczych strażników, znanych mu jedynie z widzenia. Może kilkoro znajomych z innego wydziału zmówiło się na wspólny trening, może wszyscy znaleźli się tu przypadkowo tak jak on - kiedy jednak trener rzucił pytanie kto następny, nie zawahał się odezwać. - Ja - zaproponował, szukając wzrokiem chętnego przeciwnika.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Bezimienny
Każdy poranek Jan-Erik spędzał na samotnej musztrze, którą pierw odbywał z ojcem, pod jego uważnym batogiem, a w której następnie trenował swego syna. Ani jednego dnia nie mogły obejść nieprzyjemne i frustrujące przebiegi, przeciążające ćwiczenia siłowe, wycieńczające skoki przez kamienie, słone poty spływające ze zmarszczonego czoła, ani przykrótki wydech, gdy to przepona wreszcie nadążała za torsem i mięśniami ud.
Dziś nie było inaczej. Tuż przed śniadaniem, lecz po pierwszej czarnej jak węgiel kawie, otwierając drzwi do sali treningowej, Jan idzie prosto w stronę środkowego placyku, gdzie witając się z jednym ze szkoleniowców, którzy dedykować czas na wspomaganie świeższych strażników w rozwoju kondycji fizycznej, podpiera się o deskę, obserwując ich poczynania. Jeden z obecnie walczących pracuje w wydziale poszukiwań, lecz jest młody, zbyt niedojrzały, aby jeszcze do końca pojąć, jak działa ten padół ziemski. Jan nie zauważa w nim kogoś na rodzaj syna, ale będzie mu się przyglądać. Drugiego Nystrom nie kojarzy więcej niż jego twarzy, zwykle nie ma przesadnie dużo wolnego czasu, aby zapamiętywać takich.
Przeciwnicy jednak kończą swoją zabawę, schodząc ze sceny.
Walka na twarde pięści, wysoka krzepa i sprawność, dla każdego mężczyzny w tym oddziale, powinny być więcej niż krytyczne. Rozwój na każdej płaszczyźnie przyświeca ludziom skorym oddać własne życie za innych, dlatego, że nigdy nie mogą wiedzieć, czego wymagać będzie śmiertelne położenie. Tylko skończony kretyn spocznie na laurach. Białe oko Nystroma mierzy wzrokiem nagromadzonych, lecz sam nie wychyla się i nie idzie do przodu, gotów za moment odwrócić się ponownie, aby udać na zimny plac treningowy, aby tam bić się własną wytrzymałością, nie korzysta z tego pomysłu.
Nie jest mu zimno, gdy ściąga coś na rodzaj dzianinowej szarawej bluzy z siebie, odsłaniając stare i podziurawione, a potem połatane nieporadnie ramiona, wciąż jednak silne. Dłonie Jana wiedzą ile sił wymaga zarzucanie sieci w morze, ile drzazg wbija się w twardą grabę z siekiery łamiącej kolejne pieńki. Choć awanse wspomagały skrywane w szufladach pieniądze, tak nie bierze ich dla siebie, wszystko chowa dla córki, sam, pomimo swojego stanowiska, sprawiając wrażenie typowego i niezbyt zainteresowanego atrakcyjnym wyglądem człowieka. Niechlujnie zarośnięta i oprószona siwizną broda odsłania na krótką sekundę usta, gdy to dopatrując sobie młodszego mężczyznę, zgłasza się na ochotnika.
— I ja — mówi migiem, przechodząc w białej podkoszulce na środek, a następnie chwyta parę spracowanych rękawic, a drugą rzuca w stronę swojego konkurenta. Tamten jest wiele lat młodszy, ale i tak zdaje się być w lepszej kondycji niż jego koledzy obecni częściowo w tej sali, zajęci swoimi sprawami. Jeden z Wysłanników Forsetiego, zapewne niewiedzący jeszcze jak popierdolonym stanie się w pewnym momencie jego życie, dziś jest dobrym partnerem sparingowym.
— Uderz mnie — staje przed przeciwnikiem, rękawice spuszczając w dół i czekając jaki cios wymierzy mężczyzna, gdzie i z jaką siłą. Z kim właściwie przyszło mu trenować. — Wal — powtarza, odsłaniając szczękę, i tors, nie trzymając gardy, choć mogąc odskoczyć.
Dziś nie było inaczej. Tuż przed śniadaniem, lecz po pierwszej czarnej jak węgiel kawie, otwierając drzwi do sali treningowej, Jan idzie prosto w stronę środkowego placyku, gdzie witając się z jednym ze szkoleniowców, którzy dedykować czas na wspomaganie świeższych strażników w rozwoju kondycji fizycznej, podpiera się o deskę, obserwując ich poczynania. Jeden z obecnie walczących pracuje w wydziale poszukiwań, lecz jest młody, zbyt niedojrzały, aby jeszcze do końca pojąć, jak działa ten padół ziemski. Jan nie zauważa w nim kogoś na rodzaj syna, ale będzie mu się przyglądać. Drugiego Nystrom nie kojarzy więcej niż jego twarzy, zwykle nie ma przesadnie dużo wolnego czasu, aby zapamiętywać takich.
Przeciwnicy jednak kończą swoją zabawę, schodząc ze sceny.
Walka na twarde pięści, wysoka krzepa i sprawność, dla każdego mężczyzny w tym oddziale, powinny być więcej niż krytyczne. Rozwój na każdej płaszczyźnie przyświeca ludziom skorym oddać własne życie za innych, dlatego, że nigdy nie mogą wiedzieć, czego wymagać będzie śmiertelne położenie. Tylko skończony kretyn spocznie na laurach. Białe oko Nystroma mierzy wzrokiem nagromadzonych, lecz sam nie wychyla się i nie idzie do przodu, gotów za moment odwrócić się ponownie, aby udać na zimny plac treningowy, aby tam bić się własną wytrzymałością, nie korzysta z tego pomysłu.
Nie jest mu zimno, gdy ściąga coś na rodzaj dzianinowej szarawej bluzy z siebie, odsłaniając stare i podziurawione, a potem połatane nieporadnie ramiona, wciąż jednak silne. Dłonie Jana wiedzą ile sił wymaga zarzucanie sieci w morze, ile drzazg wbija się w twardą grabę z siekiery łamiącej kolejne pieńki. Choć awanse wspomagały skrywane w szufladach pieniądze, tak nie bierze ich dla siebie, wszystko chowa dla córki, sam, pomimo swojego stanowiska, sprawiając wrażenie typowego i niezbyt zainteresowanego atrakcyjnym wyglądem człowieka. Niechlujnie zarośnięta i oprószona siwizną broda odsłania na krótką sekundę usta, gdy to dopatrując sobie młodszego mężczyznę, zgłasza się na ochotnika.
— I ja — mówi migiem, przechodząc w białej podkoszulce na środek, a następnie chwyta parę spracowanych rękawic, a drugą rzuca w stronę swojego konkurenta. Tamten jest wiele lat młodszy, ale i tak zdaje się być w lepszej kondycji niż jego koledzy obecni częściowo w tej sali, zajęci swoimi sprawami. Jeden z Wysłanników Forsetiego, zapewne niewiedzący jeszcze jak popierdolonym stanie się w pewnym momencie jego życie, dziś jest dobrym partnerem sparingowym.
— Uderz mnie — staje przed przeciwnikiem, rękawice spuszczając w dół i czekając jaki cios wymierzy mężczyzna, gdzie i z jaką siłą. Z kim właściwie przyszło mu trenować. — Wal — powtarza, odsłaniając szczękę, i tors, nie trzymając gardy, choć mogąc odskoczyć.
Mikkel Guldbrandsen
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Regularne ćwiczenia fizyczne pomagały w utrzymaniu dyscypliny, tak niezbędnej w ich pracy, przydatnej w życiu prywatnym. Guldbrandsen wyniósł to z domu, a choć na psie zaprzęgi zabierał go ojciec, on nauczył go pływania i wspinaczki, gry w magicznego hokeja, to przyznać należało, że systematyczność i surowość dla samego siebie wpoiła mu do głowy matka. Nigdy nie zaniedbywał ani nauki, ani pracy nad sobą, nawet jeśli równało się to pobudkom o piątej nad ranem po trzech godzinach snu; nie zwykł sobie odpuszczać. Katował się sam godzinami spędzonymi na ćwiczeniach, zarówno fizycznych, jak i magicznych. Jak dotąd sądził, że na tę chwilę nie ma się czego wstydzić - był pewien własnych czarów i wymierzanych ciosów.
Do czasu.
Do sali treningowej wszedł pewnym krokiem, nie zadzierał jednak brody arogancko. Zazwyczaj czuł się pewny, lecz nie uważał samego siebie za najlepszego, choć wyróżniono go awansem na wysłannika Forsetiego. Mikkel uważał, że wciąż ma sporo do nauki, najlepszą zaś nauką była praktyka. Z każdego sukcesu i każdej porażki należało wyciągać wnioski.
Zgłosił się ochoczo do kolejnego sparingu, nie chciał czekać, na pozostałą część dnia miał już plany. Przeciwnika szukać nie musiał, zgłosił się od razu sam i Mikkel powiódł spojrzeniem po zebranych, odnajdując źródło głosu. Kojarzył tę twarz, starszą, naznaczoną czasem i surowością; najbardziej w pamięć jednak zapadało to oko, białe, symbol umiejętności, którą ten człowiek posiadł. Guldbrandsen chwilę gmerał w pamięci, by przypasować do tej twarzy właściwe nazwisko - Jan-Erik Nystrom, słyszał o nim, oczywiście. Gdyby awansowano go kilka lat wcześniej, to mieliby okazję ze sobą współpracować. Nie wiedział zatem czego się spodziewać. Porażki? Mimo wieku Nystrom wydawał się być w lepszej kondycji niż wielu młodych oficerów. Do tego posiadał coś, co było bezcenne - doświadczenie. Musiał być uważny.
Złapał rękawice bokserskie, rzucone mu przez Nystroma, założył je na ręce sprawnie i szybko, by stanąć przed dawnym wysłannikiem w pełni gotowości. A przynajmniej tak chciał, lecz zamiary rozminęły się z rzeczywistością. Oschłe zachęty, by uderzył nie wyprowadziłyby go z równowagi, zdołały jednak rozproszyć, więc prawa dłoń, zaciśnięta w pięść, przecięła powietrze gdzieś koło ucha, nie mając szansy uderzyć.
Do czasu.
Do sali treningowej wszedł pewnym krokiem, nie zadzierał jednak brody arogancko. Zazwyczaj czuł się pewny, lecz nie uważał samego siebie za najlepszego, choć wyróżniono go awansem na wysłannika Forsetiego. Mikkel uważał, że wciąż ma sporo do nauki, najlepszą zaś nauką była praktyka. Z każdego sukcesu i każdej porażki należało wyciągać wnioski.
Zgłosił się ochoczo do kolejnego sparingu, nie chciał czekać, na pozostałą część dnia miał już plany. Przeciwnika szukać nie musiał, zgłosił się od razu sam i Mikkel powiódł spojrzeniem po zebranych, odnajdując źródło głosu. Kojarzył tę twarz, starszą, naznaczoną czasem i surowością; najbardziej w pamięć jednak zapadało to oko, białe, symbol umiejętności, którą ten człowiek posiadł. Guldbrandsen chwilę gmerał w pamięci, by przypasować do tej twarzy właściwe nazwisko - Jan-Erik Nystrom, słyszał o nim, oczywiście. Gdyby awansowano go kilka lat wcześniej, to mieliby okazję ze sobą współpracować. Nie wiedział zatem czego się spodziewać. Porażki? Mimo wieku Nystrom wydawał się być w lepszej kondycji niż wielu młodych oficerów. Do tego posiadał coś, co było bezcenne - doświadczenie. Musiał być uważny.
Złapał rękawice bokserskie, rzucone mu przez Nystroma, założył je na ręce sprawnie i szybko, by stanąć przed dawnym wysłannikiem w pełni gotowości. A przynajmniej tak chciał, lecz zamiary rozminęły się z rzeczywistością. Oschłe zachęty, by uderzył nie wyprowadziłyby go z równowagi, zdołały jednak rozproszyć, więc prawa dłoń, zaciśnięta w pięść, przecięła powietrze gdzieś koło ucha, nie mając szansy uderzyć.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k6' : 1
--------------------------------
#2 'k100' : 16
#1 'k6' : 1
--------------------------------
#2 'k100' : 16
Bezimienny
Dosyć cichy, ale skupiony na zadaniu i miejscu, w jakim się odnalazł, młodzieniec wkłada rękawice migiem, a następnie bez słowa przystaje przed Nystromem skory zadać mu cios. Ten nie ceni guzdrania się, w jego otoczeniu wszystko funkcjonuje jak w zegarze, bo tylko ten stan rzeczy pozwala mu zatrzymać bezwzględną kontrolę i ustrzec najbliższych przed nadciągającym kataklizmem. To przed laty się nie udaje.
Oficer nie spogląda mu w środek czaszki, nie prognozuje z pomocą myśli gdzie poleci krucza ręka, wycisza za to stary umysł i próbuje szacować z tym co dostanie jego jedyne poprawnie funkcjonujące oko. Odsuwa się na centymetr, gdy pięść rywala przelatuje mu koło ucha. Atak był szybki, ale niedokładny, czego nawiasem mówiąc, Jan nie komentuje, traktując to jako ćwiczenia. Niewprawny przeciwnik nie odsunąłby twarzy, zalewając się teraz juchą, lecz lata doświadczenia starczą, aby nie popełniać podobnego błędu. Niemłode, lecz wciąż szerokie mięśnie natężają się, a on nie planuje prowadzić polemik na temat techniki młodego wysłannika, bo nie po to tu przyszedł. Po jednym ciosie nie ocenia się nieprzyjaciela, bo ten może go jeszcze zaskoczyć. Ci, którzy tak robią rychło kończą trupem gdzieś w rynsztoku Przesmyku Lokiego.
Oficer mruży więc oczy, przyglądając się bacznie oponentowi, a następnie, nie wyciągając dłoni przesadnie w górę, uderza zaciśniętą pięścią w jego brzuch. Wkłada w to siłę, lecz niewystarczającą, aby prowadziła do poważnego uszkodzenia organów tego mężczyzny, a przynajmniej tak mu się zdaje. Każdy Wysłannik w czasach takich jak te był na wagę runicznego złota, a lądując w szpitalu, na nic by się przydał. Walka poza tym dopiero się rozpoczynała.
Jan miał ciężkie przeświadczenie, że czasy nie dopasowały się do niego, bo toć nie mogłoby być odwrotnie. Teraz ci młodzieńcy byli jacyś inni, bardziej rozpieszczeni, jacyś gorsi, durniejsi, mniej ceniący rodzinę. Ten nie miał nawet obrączki, a mógł być ledwie kilka lat starszy od martwego już Pettera.
Oficer nie spogląda mu w środek czaszki, nie prognozuje z pomocą myśli gdzie poleci krucza ręka, wycisza za to stary umysł i próbuje szacować z tym co dostanie jego jedyne poprawnie funkcjonujące oko. Odsuwa się na centymetr, gdy pięść rywala przelatuje mu koło ucha. Atak był szybki, ale niedokładny, czego nawiasem mówiąc, Jan nie komentuje, traktując to jako ćwiczenia. Niewprawny przeciwnik nie odsunąłby twarzy, zalewając się teraz juchą, lecz lata doświadczenia starczą, aby nie popełniać podobnego błędu. Niemłode, lecz wciąż szerokie mięśnie natężają się, a on nie planuje prowadzić polemik na temat techniki młodego wysłannika, bo nie po to tu przyszedł. Po jednym ciosie nie ocenia się nieprzyjaciela, bo ten może go jeszcze zaskoczyć. Ci, którzy tak robią rychło kończą trupem gdzieś w rynsztoku Przesmyku Lokiego.
Oficer mruży więc oczy, przyglądając się bacznie oponentowi, a następnie, nie wyciągając dłoni przesadnie w górę, uderza zaciśniętą pięścią w jego brzuch. Wkłada w to siłę, lecz niewystarczającą, aby prowadziła do poważnego uszkodzenia organów tego mężczyzny, a przynajmniej tak mu się zdaje. Każdy Wysłannik w czasach takich jak te był na wagę runicznego złota, a lądując w szpitalu, na nic by się przydał. Walka poza tym dopiero się rozpoczynała.
Jan miał ciężkie przeświadczenie, że czasy nie dopasowały się do niego, bo toć nie mogłoby być odwrotnie. Teraz ci młodzieńcy byli jacyś inni, bardziej rozpieszczeni, jacyś gorsi, durniejsi, mniej ceniący rodzinę. Ten nie miał nawet obrączki, a mógł być ledwie kilka lat starszy od martwego już Pettera.
Mistrz Gry
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 83
--------------------------------
#2 'k6' : 3
#1 'k100' : 83
--------------------------------
#2 'k6' : 3
Mikkel Guldbrandsen
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Częściej na własnych pięściach i sile mięśni polegał na czarach, magicznym potencjale, który ujawnił się w nim bardzo wcześnie, od zawsze dokładał jednak wszelkich starań, by nie zaniedbywać ćwiczeń fizycznych. Mówili, że w zdrowym ciele, zdrowy duch. Unikał jednak bójek, nie zwykł wdawać się w otwarte konflikty zbyt szybko, przynajmniej tak było kiedyś. Później, po śmierci ojca, kiedy pojawiła się złość, to o wiele łatwiej i skuteczniej było rozładować napięcie przy pomocy pięści. Podczas przygotowań do egzaminów wstępnych przed przyjęciem do Kruczej Straży trenował jeszcze intensywniej; dwa lata stażu, szczególnie rok spędzony w wydziale prewencji, pozwoliły mu nabrać doświadczenia.
Najwyraźniej jednak zapomniał wszystkiego, czego się nauczył w jednej z najgorszych możliwych chwil.
Słyszał trochę o Nystromie. głównie plotek krążących wciąż po biurach i oddziałach Kruczej Straży, w myślach przygotowywał się więc na trudniejsze starcie. Zerknął z niepokojem na zabielone oko. Czy Nystrom mógł wykorzystać swój talent, aby zwyciężyć nawet w zwykłym treningu? Guldbrandsen raczej w to wątpił. Słyszał wiele, lecz żadna z tych plotek nie malowała go w jego oczach jako człowieka nieuczciwego i podstępnego. Zaraz więc odjął spojrzenie od symbolu daru Odyna, by skupić je na całej sylwetce Nystroma, badając jaką przyjął pozycję, rozważając gdzie uderzyć. Skłamałby mówiąc, że nie chciał zrobić wrażenia na oficerze tak doświadczonym i cenionym, najlepiej będzie jednak, jeśli nie powie właściwie nic - od początku wszystko poszło źle.
Jego cios, źle wymierzony i wycelowany, nie miał szansy Nystroma trafić, wystarczyło, że lekko się uchylił. Starszy oficer wykorzystał ten błąd bez zawahania i bezbłędnie wymierzając Mikkelowi cios prosto w brzuch. Tak szybko, jeszcze w momencie, kiedy Guldbrandsen stał z wyciągniętą ręką, poczuł oszałamiający ból. Uderzenie było tak mocne, że zgiął się w pół od razu, przed oczyma pojawiły się ciemne mroczki i na kilka chwil przestał kontaktować, zataczając się nieprzytomnie. Odkasłał kilkukrotnie, próbując złapać oddech; dostał już tak, nie raz i nie dwa, lecz nie dało się do tego przyzwyczaić. Chyba na kilka uderzeń serca odpłynął, bo kiedy otworzył znów powieki, to stał w innym miejscu.
Wyprostował się z trudem, oddychając głęboko i uniósł spojrzenie na Nystroma. Nie, nie odejdzie stąd znokautowany jednym ciosem.
- Spróbujmy jeszcze raz - rzucił w jego stronę, rozcierając brzuch.
Najwyraźniej jednak zapomniał wszystkiego, czego się nauczył w jednej z najgorszych możliwych chwil.
Słyszał trochę o Nystromie. głównie plotek krążących wciąż po biurach i oddziałach Kruczej Straży, w myślach przygotowywał się więc na trudniejsze starcie. Zerknął z niepokojem na zabielone oko. Czy Nystrom mógł wykorzystać swój talent, aby zwyciężyć nawet w zwykłym treningu? Guldbrandsen raczej w to wątpił. Słyszał wiele, lecz żadna z tych plotek nie malowała go w jego oczach jako człowieka nieuczciwego i podstępnego. Zaraz więc odjął spojrzenie od symbolu daru Odyna, by skupić je na całej sylwetce Nystroma, badając jaką przyjął pozycję, rozważając gdzie uderzyć. Skłamałby mówiąc, że nie chciał zrobić wrażenia na oficerze tak doświadczonym i cenionym, najlepiej będzie jednak, jeśli nie powie właściwie nic - od początku wszystko poszło źle.
Jego cios, źle wymierzony i wycelowany, nie miał szansy Nystroma trafić, wystarczyło, że lekko się uchylił. Starszy oficer wykorzystał ten błąd bez zawahania i bezbłędnie wymierzając Mikkelowi cios prosto w brzuch. Tak szybko, jeszcze w momencie, kiedy Guldbrandsen stał z wyciągniętą ręką, poczuł oszałamiający ból. Uderzenie było tak mocne, że zgiął się w pół od razu, przed oczyma pojawiły się ciemne mroczki i na kilka chwil przestał kontaktować, zataczając się nieprzytomnie. Odkasłał kilkukrotnie, próbując złapać oddech; dostał już tak, nie raz i nie dwa, lecz nie dało się do tego przyzwyczaić. Chyba na kilka uderzeń serca odpłynął, bo kiedy otworzył znów powieki, to stał w innym miejscu.
Wyprostował się z trudem, oddychając głęboko i uniósł spojrzenie na Nystroma. Nie, nie odejdzie stąd znokautowany jednym ciosem.
- Spróbujmy jeszcze raz - rzucił w jego stronę, rozcierając brzuch.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'k6' : 3
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'k6' : 3
Bezimienny
Pełnie sił woli zachować na momenty, gdy ta w gruncie rzeczy będzie mu konieczna. Krótki zryw wywijający się spod ciosu młodego przeciwnika i wystosowany potem przez Jana-Erika następny, zdają się wieść do jego klęski, gdy to ciało partnera do bitki wygina się, a on sam pochylony postępuje kilka kroków w tył, chwiejąc na nogach i kołysząc. Nystrom nie okazuje trwogi, lecz zaskoczenie, nie słabością człowieka, który odebrał jego pięść, tylko swoim impetem. Prostuje grzbiet, obserwując reakcje dzieciaka, bo przecież dla niego to ledwo młodzieniec, który niewątpliwie jeszcze gówno o życiu wie. Jan poddaje go krytyce, choć nie wie wiele na jego temat, lecz to bez znaczenia. Z młodym pokoleniem w jego opinii coś jest nie w porządku i nie ma zamiaru, sam przed sobą tłumaczyć czym dokładnie to jest. Kiedyś było lepiej.
— Nic ci nie jest? — zadaje pytanie, wyciągając ku Guldbrandsenowi grabę, aby następnie podnieść go z brudnej ziemi. Spracowane dłonie ma twarde, palce zabarwione od skręcanych w pośpiechu szlugów i lichego tytoniu, brak w nich ciepła. Krótki wyraz zadowolenia na nowo spływa na twarz mężczyzny, skryty pod nierównym zarostem, posiwiałym w niejednym miejscu, gdy rywal oznajmia, że pora na rewanż. Kiwa głową, cofając się o dwa kroki w tył, aby przybrać pozycje.
Nie pierwszy raz staje w szranki na tej sali, nie pierwszy raz pięści puszcza w ruch, aby trenować własną sprawność. Ciągłe roboty przy domu, wieczna praca i starczy wiek, nie mogły przeszkodzić mu w utrzymaniu kondycji, od której toć nie raz zależało, jak uda się misja. Powtórnie nakłada rękawice, gotowy wygrać, choć nie na tym mu zależy. Cały czas ma krzepę, presja się zmniejsza, szczeniak stoi dziarsko na nogach, choć jego brzuch, przybierze czerwone odcienie po ubiegłym ciosie.
Milczy, rozciągając sobie kark i na nowo dłonie wystawiając w gardę, aby ustawić się do ruszenia na przeciwnika. Nie ma zamiaru być łagodniejszy, choć wyprowadzony w podbródek cios uderza w niego znacznie bardziej miękko niż poprzedni.
— Nic ci nie jest? — zadaje pytanie, wyciągając ku Guldbrandsenowi grabę, aby następnie podnieść go z brudnej ziemi. Spracowane dłonie ma twarde, palce zabarwione od skręcanych w pośpiechu szlugów i lichego tytoniu, brak w nich ciepła. Krótki wyraz zadowolenia na nowo spływa na twarz mężczyzny, skryty pod nierównym zarostem, posiwiałym w niejednym miejscu, gdy rywal oznajmia, że pora na rewanż. Kiwa głową, cofając się o dwa kroki w tył, aby przybrać pozycje.
Nie pierwszy raz staje w szranki na tej sali, nie pierwszy raz pięści puszcza w ruch, aby trenować własną sprawność. Ciągłe roboty przy domu, wieczna praca i starczy wiek, nie mogły przeszkodzić mu w utrzymaniu kondycji, od której toć nie raz zależało, jak uda się misja. Powtórnie nakłada rękawice, gotowy wygrać, choć nie na tym mu zależy. Cały czas ma krzepę, presja się zmniejsza, szczeniak stoi dziarsko na nogach, choć jego brzuch, przybierze czerwone odcienie po ubiegłym ciosie.
Milczy, rozciągając sobie kark i na nowo dłonie wystawiając w gardę, aby ustawić się do ruszenia na przeciwnika. Nie ma zamiaru być łagodniejszy, choć wyprowadzony w podbródek cios uderza w niego znacznie bardziej miękko niż poprzedni.
Mistrz Gry
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'k6' : 3
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'k6' : 3
Mikkel Guldbrandsen
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Wchodząc do sali treningowej liczył na uczciwy, dobry sparing, kolejne ćwiczenia, okazję do doszlifowania umiejętności. Zazwyczaj wychodził z nich cało: czasami zwycięsko, niekiedy poobijany i obolały. trafiał na różnych przeciwników i takich też wybierał. W takich chwilach nie zależało mu jedynie na zwycięstwie, tylko praktyce; Mikkel zdążył już nabrać świadomości, że nauka polegała także na wyciąganiu wniosków z popełnionych błędów, nie wahał się więc stawać w szranki z lepszymi od siebie. Chciał się od nich uczyć, czerpać z ich doświadczenia. Tak pomyślał o Nystromie, kiedy odpowiedział na wezwanie szkoleniowca zaraz po nim. Spodziewał się niełatwego treningu, wymagającego od niego więcej zaangażowania, mocniejszych starań, bo choć oficer wydziału poszukiwań był starszy, to wyraźnie nie brakowało mu ani krzepy, ani formy. Guldbrandsen dopuszczał do myśli porażkę, lecz nie spodziewał się ciosu tak silnego, przed którym nie zdoła się w żaden sposób obronić - nie pamiętał kiedy ostatni raz stracił przytomność na sali treningowej. Nystrom się nie cackał, Mikkel nie miał mu tego za złe. Poza murami siedziby Kruczej Straży pałętali się Ślepcy, którzy także się nie zawahają, by wymierzyć najsilniejszy cios - do tego nieuczciwy i podstępny. Musieli być na to przygotowani. Musieli nauczyć się znosić ból. Mikkel uczył się tego od lat, poddając ciało i umysł morderczym treningom, zmuszając się do wstania z kolan, nawet wtedy, gdy ból niemal oszałamiał.
Chwycił podaną mu przez Nystroma dłoń i pokręcił głową w zaprzeczeniu.
- Tego nie mogę powiedzieć, ale dam sobie radę - odpowiedział na wydechu, rozmasowując miejsce, w które dostał. Wziął kilka głębokich oddechów, bolało, ale raczej nie doszło do pęknięcia śledziony, czy innych organów wewnętrznych. Po kilku chwilach stanął znów przed Nystromem, choć miał szczere wątpliwości, czy podoła, kiedy miejsce, w które dostał wciąż pulsowało bólem.
Tym razem Guldbrandsen był o wiele lepiej przygotowany. Zablokował cios Jana-Erika lewą ręką, nie pozwalając jego pięści zbliżyć się do podbródka. - Tylko bez forów - rzucił niemal żartobliwie, aby zaraz potem wyprowadzić dużo silniejszy i celniejszy cios w brzuch, bardziej w prawo i pod żebrami.
Chwycił podaną mu przez Nystroma dłoń i pokręcił głową w zaprzeczeniu.
- Tego nie mogę powiedzieć, ale dam sobie radę - odpowiedział na wydechu, rozmasowując miejsce, w które dostał. Wziął kilka głębokich oddechów, bolało, ale raczej nie doszło do pęknięcia śledziony, czy innych organów wewnętrznych. Po kilku chwilach stanął znów przed Nystromem, choć miał szczere wątpliwości, czy podoła, kiedy miejsce, w które dostał wciąż pulsowało bólem.
Tym razem Guldbrandsen był o wiele lepiej przygotowany. Zablokował cios Jana-Erika lewą ręką, nie pozwalając jego pięści zbliżyć się do podbródka. - Tylko bez forów - rzucił niemal żartobliwie, aby zaraz potem wyprowadzić dużo silniejszy i celniejszy cios w brzuch, bardziej w prawo i pod żebrami.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Mistrz Gry
The member 'Mikkel Guldbrandsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 78
--------------------------------
#3 'k6' : 3
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 78
--------------------------------
#3 'k6' : 3
Bezimienny
Padający na ziemię młodzieniec jest oznaką, że być może wyprowadzony cios był jednak zbyt silny, a konsekwencje owego działania mogły odbić się na jego zdrowiu. Jan i tak bije słabiej, niż mógłby, a cios jest delikatniejszy niż ten, który czeka na niego wyprowadzony z pięści ślepca. Fakt, że ten podnosi się, wsparty suchą ręką starego człowieka nadaje jednak optymizmu i napawa przekonaniem, że pojedynek wciąż trwa, a chwilowa niedyspozycja jest nie słabością czy poddaniem się, a nabraniem werwy na więcej. Niech i tak będzie.
Treningi takie jak te przygotowują ich do roli w terenie, gdzie pobłażania nie ma z żadnej ze stron, a grupy ślepców i paskudnych typów gotowe są wbić im nóż w plecy i w krtanie, aby tylko powstrzymać przed złapaniem i osadzeniem w dedykowanym dla nich miejscu, to jest w zapyziałym, śmierdzącym i dusznym pierdlu.
Kolejny cios Guldbrandsena trafia dokładnie tam, gdzie ma, a zbyt późny blok nic nie daje, bowiem żebra uginają się pod jego pięścią, a napięte mięśnie brzucha Nystroma godzą się na taki obskurny scenariusz. Jego rywal w walce wspomina, aby nie dawać mu zbędnych forów i tych nie zamierza też okazywać Kruczy, choć chwilowo jest pod wrażeniem dzieciaka.
— Zapomnij o ulgowym traktowaniu, to nie przedszkole — rzuca jednak krótko pod nosem, zaraz potem prostując się, choć wciąż czuje, jak śledziona pulsuje bólem, niegotową będąc na to, w jaki sposób zostało wyprowadzone uczciwe, choć wyjątkowo mocne uderzenie. Bierze oddech, zaraz potem wypuszczając go i wyprowadza prosty cios, który, choć trafić miał w brodę, tak przypadkowo umyka w stronę boku szczęki chłopaka, co czyni go nieco słabszym, acz dalej o wielkiej mocy.
Treningi takie jak te przygotowują ich do roli w terenie, gdzie pobłażania nie ma z żadnej ze stron, a grupy ślepców i paskudnych typów gotowe są wbić im nóż w plecy i w krtanie, aby tylko powstrzymać przed złapaniem i osadzeniem w dedykowanym dla nich miejscu, to jest w zapyziałym, śmierdzącym i dusznym pierdlu.
Kolejny cios Guldbrandsena trafia dokładnie tam, gdzie ma, a zbyt późny blok nic nie daje, bowiem żebra uginają się pod jego pięścią, a napięte mięśnie brzucha Nystroma godzą się na taki obskurny scenariusz. Jego rywal w walce wspomina, aby nie dawać mu zbędnych forów i tych nie zamierza też okazywać Kruczy, choć chwilowo jest pod wrażeniem dzieciaka.
— Zapomnij o ulgowym traktowaniu, to nie przedszkole — rzuca jednak krótko pod nosem, zaraz potem prostując się, choć wciąż czuje, jak śledziona pulsuje bólem, niegotową będąc na to, w jaki sposób zostało wyprowadzone uczciwe, choć wyjątkowo mocne uderzenie. Bierze oddech, zaraz potem wypuszczając go i wyprowadza prosty cios, który, choć trafić miał w brodę, tak przypadkowo umyka w stronę boku szczęki chłopaka, co czyni go nieco słabszym, acz dalej o wielkiej mocy.
Mistrz Gry
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'k100' : 92
--------------------------------
#3 'k6' : 6
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'k100' : 92
--------------------------------
#3 'k6' : 6
Mikkel Guldbrandsen
Mikkel GuldbrandsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 32 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sokół
Atuty : lider (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
To miał być tylko trening, ćwiczenia, lecz Nystrom nie dawał mu taryfy ulgowej. Wprost przeciwnie. Wyprowadzał chyba swoje najsilniejsze ciosy. A jeśli potrafił uderzyć jeszcze mocniej, to Mikkel szczerze współczuł jego prawdziwym wrogom, którzy stanęli i jeszcze staną mu na drodze. Z taką formą jeszcze długo nie odejdzie na emeryturę; kto by go puścił? Nie jeden młodzik mógłby mu pozazdrościć. Guldbrandsen chyba właśnie zaczął. Jego własne ciosy, przynajmniej dziś, nie umywały się do tych wymierzonych przez Nystroma. Mógł być jednak z siebie zadowolony, że choć raz zdołał go dosięgnąć. Cios wymierzony pod żebro trafił do celu, Jan-Erik nie zdążył się obronić.
Ulgowe traktowanie? Skądże znowu. Nigdy tego nie oczekiwał i wcale tego nie chciał. Był tu po to, żeby się uczyć. Jeśli ktokolwiek dawałby mu fory, to nie nauczyłby się przecież niczego. Ból i porażkę znosił z godnością, chociaż to drugie bolało znacznie bardziej niż miejsca, w które trafiała pięść Nystroma. Przegrana z takim przeciwnikiem nie była jednak powodem do wstydu. Miał przed sobą naprawdę doświadczonego oficera, który nie wahał się, aby tego doświadczenia wykorzystać.
- Nie prosiłem o nie - powiedział szybko, próbując uchylić się przed kolejnym ciosem.
Okazał się jednak za wolny. Niewiele brakowało, lecz nie zdążył. Żelazna pięść Jana-Erika uderzyła tam gdzie miała, Mikkel nie zdołał jej zatrzymać, zablokować w jakikolwiek sposób. Tym razem dostał w szczękę, może trochę wyżej, bliżej ucha. Ból znów okazał się oszałamiający. Tak bardzo, że przed oczyma pojawiły mu się mroczki. Mikkel zachwiał się wyraźnie, cofnął o kilka kroków do przodu. Poczuł szum krwi w uszach, z jednego pociekła strużka krwi. Zaraz po tym osunął się na ziemię, tracąc przytomność i tym razem nie odzyskał jej już tak prędko. Po wybudzeniu miał pluć sobie w brodę, że zwykły trening zmienił się w kompletną porażkę. Guldbrandsen się tego dnia nie popisał, wprost przeciwnie. Trening ten na długo miał zapisać się w jego pamięci i na samą myśl o nim miał pojawiać się smak goryczy pod językiem.
Ulgowe traktowanie? Skądże znowu. Nigdy tego nie oczekiwał i wcale tego nie chciał. Był tu po to, żeby się uczyć. Jeśli ktokolwiek dawałby mu fory, to nie nauczyłby się przecież niczego. Ból i porażkę znosił z godnością, chociaż to drugie bolało znacznie bardziej niż miejsca, w które trafiała pięść Nystroma. Przegrana z takim przeciwnikiem nie była jednak powodem do wstydu. Miał przed sobą naprawdę doświadczonego oficera, który nie wahał się, aby tego doświadczenia wykorzystać.
- Nie prosiłem o nie - powiedział szybko, próbując uchylić się przed kolejnym ciosem.
Okazał się jednak za wolny. Niewiele brakowało, lecz nie zdążył. Żelazna pięść Jana-Erika uderzyła tam gdzie miała, Mikkel nie zdołał jej zatrzymać, zablokować w jakikolwiek sposób. Tym razem dostał w szczękę, może trochę wyżej, bliżej ucha. Ból znów okazał się oszałamiający. Tak bardzo, że przed oczyma pojawiły mu się mroczki. Mikkel zachwiał się wyraźnie, cofnął o kilka kroków do przodu. Poczuł szum krwi w uszach, z jednego pociekła strużka krwi. Zaraz po tym osunął się na ziemię, tracąc przytomność i tym razem nie odzyskał jej już tak prędko. Po wybudzeniu miał pluć sobie w brodę, że zwykły trening zmienił się w kompletną porażkę. Guldbrandsen się tego dnia nie popisał, wprost przeciwnie. Trening ten na długo miał zapisać się w jego pamięci i na samą myśl o nim miał pojawiać się smak goryczy pod językiem.
when I say innocent
I should say naive
I should say naive
Bezimienny
Pojedynek jest sprawiedliwy, a chociaż dwukrotnie to Jan-Erik swoją przewagą rozbraja przeciwnika, tak wcale nie nazywa potyczki prostą. Młodzieniec jest stosunkowo dobrze zbudowany, potrzebuje jeszcze wielu treningów, aby bez problemów opierać się ciosom. Te zadane w sali treningowej są niczym w porównaniu z ulicą, na której czekają ślepcy, gotowi próbować go zgnieść.
Wyprowadzony cios nie jest tak celny, jakim powinien być, jednak i ten wystarcza, bowiem Kruczy Oficer traci równowagę, a błędnik wariuje, stopniowo odpychając go w tył. Jan, wyprostowany obserwuje to co następuje zaraz potem, czyli upadek na ziemie i strużkę krwi cieknącą gdzieś z ucha. Mikkel nie jest słaby, zwyczajnie Nystrom jest lepszy. Nie odzywa się ani słowem, nie komentuje tego, co właśnie miało miejsce, jak drugi raz w ciągu kilkunastu minut nokautuje przeciwnika jednym ciosem, choć dla pewności obserwuje, czy aby na pewno temu nic się nie dzieje.
— Weźcie jakiegoś medyka, dla pewności — mówi do jednego z widzów tej potyczki, a choć w jego głosie nie ma wyraźnej troski, tak nie rusza się, dopóki ten nie przybędzie i nie upewni się, że to jedynie zamroczenie, a nie poważny wypadek. Potrzebują wszystkich sił, aby odpierać ataki na ludność Midgardu, a uszkodzenie jednego z Wysłanników Forsetiego w trakcie treningu wcale nie sprzyjało ich sytuacji. Nie pluje sobie jednak w brodę, nie zadręcza się. Gorzką ślinę wypluwa jeszcze na bok, ściągając miękkie rękawice, które przynajmniej nie pogruchotały mężczyźnie kości i zanim ten zdąża się dobudzić, opuszcza salę treningową, uprzednio rozciągając sobie barki, jak zwykle po treningu. Zapewne czeka go informacja od dowódcy, aby nieco ostrożniej podchodził do młodych, ale Jan-Erik nie ma zamiaru się do tego stosować, będąc święcie przekonanym, że tylko w ten sposób wygrają odwieczną wojnę.
Mikkel i Bezimienny z tematu
Wyprowadzony cios nie jest tak celny, jakim powinien być, jednak i ten wystarcza, bowiem Kruczy Oficer traci równowagę, a błędnik wariuje, stopniowo odpychając go w tył. Jan, wyprostowany obserwuje to co następuje zaraz potem, czyli upadek na ziemie i strużkę krwi cieknącą gdzieś z ucha. Mikkel nie jest słaby, zwyczajnie Nystrom jest lepszy. Nie odzywa się ani słowem, nie komentuje tego, co właśnie miało miejsce, jak drugi raz w ciągu kilkunastu minut nokautuje przeciwnika jednym ciosem, choć dla pewności obserwuje, czy aby na pewno temu nic się nie dzieje.
— Weźcie jakiegoś medyka, dla pewności — mówi do jednego z widzów tej potyczki, a choć w jego głosie nie ma wyraźnej troski, tak nie rusza się, dopóki ten nie przybędzie i nie upewni się, że to jedynie zamroczenie, a nie poważny wypadek. Potrzebują wszystkich sił, aby odpierać ataki na ludność Midgardu, a uszkodzenie jednego z Wysłanników Forsetiego w trakcie treningu wcale nie sprzyjało ich sytuacji. Nie pluje sobie jednak w brodę, nie zadręcza się. Gorzką ślinę wypluwa jeszcze na bok, ściągając miękkie rękawice, które przynajmniej nie pogruchotały mężczyźnie kości i zanim ten zdąża się dobudzić, opuszcza salę treningową, uprzednio rozciągając sobie barki, jak zwykle po treningu. Zapewne czeka go informacja od dowódcy, aby nieco ostrożniej podchodził do młodych, ale Jan-Erik nie ma zamiaru się do tego stosować, będąc święcie przekonanym, że tylko w ten sposób wygrają odwieczną wojnę.
Mikkel i Bezimienny z tematu