Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.01.2001 – Ulica Gammel – E. Halvorsen & V. Holmsen

    2 posters
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    11.01.2001

    Czuł rozbudzony szum miasta.
    Słowa, słowa i słowa, setki, dziesiątki słów rozrzuconych niedbale na zimnym obrusie wiatru. Tłoczące się przedstawienia, utkane w kapryśnych zrywach; przechodnie, wybryki losu. Dysonans, trzask zamieszania i strzępki spłowiałych rozmów.
    Ściągnął brwi, dostrzegając jątrzący się nagle konflikt. Kilka kobiet krzyczało zawzięcie hasła, rozwieszało plakaty, chcąc zjednać przychylność osób słyszących treść postulatów; ich gniew, ich zaciekłość, ich gorycz spływały dreszczem po każdej krzywiźnie kręgów.
    Huldry, niksy i selkie odbierają nam mężów. Niszczą zgodne rodziny.
    Uwodzą, mamiąc swym czarem.
    Uczynią z nich marionetki.

    (Precz z demonami).
    Czy mają rację? Czy słusznie skandują hasła?
    Boją się, nienawidzą.
    Powietrze stało się ciężkie, jak rtęć, jak ołów, oddychał smołą, trującą, lepką, zamarłą w podatnych płucach. Czy mają rację? Chciał odejść, odejść i zniknąć, wpatrzony w zaciętość oblicz skrzywionych afektem gniewu. Czuł, że mogły mieć rację, czuł, że nie mógł ich winić, śledząc czujnie zdarzenia, kolejny przejaw śmiałości szerzonej przez Wyzwolonych. Drgnął, mimo tego, gdy zauważył że zatrzymały kobietę złowioną w rzece przechodniów. Poznał ją wręcz natychmiast, Villemo, jej imię bez żadnej zwłoki szepnęła własna świadomość. Chór myśli rozniósł się w głowie, polifonia spostrzeżeń, obaw i sprzecznych, tak sprzecznych ze sobą dążeń. Powinien był się oddalić, powinien obecnie odejść zanim sam padnie łupem, ofiarą siarczystych szykan, powinien zadbać o siebie, powinien… Był nieostrożny, pozwalał sobie w jej obecności na wiele, zbyt wiele, niszcząc dystans i niechęć wzniesioną jeszcze przez przodków. Jesteś taki od zawsze, od zawsze przecież chcesz więcej, zmierzasz w stronę zagłady, jesteś przecież sam klęską, toksyną która wciąż tryska przy każdym z uderzeń serca, w śmiertelnym cieple oddechu i pełnym czułości kłamstwie. Piękno; największy koszmar, o jakim może śnić człowiek. Piękno; niosące zgubę.
    Ruszył w końcu przed siebie; wychwycił ich natarczywość, pytania, którymi ją osaczały, chcąc poznać wprost jej poglądy. Nie była w stanie przejść dalej, ominąć donośną grupę, nie mogła ich zmiażdżyć aurą. Przeszedł na drugą stronę i wniknął między kobiety. Miał zamiar odegrać rolę.
    Czekałem na ciebie – skłamał zupełnie gładko, był ledwie przelotnym świadkiem, nie byli dziś umówieni, nie mieli się jeszcze spotkać na dalszą sesję portretu.
    Panie wybaczą – czar huldrekalla zatańczył z wymowną gracją, ton, pełen skruchy wydostał się z cieśni krtani; i widział ich ekscytację, i widział ich rozmarzenie, i widział wszystko, co wiedział, że będzie widzieć, przewidywalne, tak oczywiste, do bólu, do każdej cząstki rumieńca, do pragnień które zatliły się pożądliwie w głowach. Kobiety, osłupiałe, nie były zdolne wykrztusić ochłapu słów.
    Chodźmy – pochwycił rękę Villemo; pewnie, chcąc jak najszybciej wydostać ich z kleszczy tłumu – mamy niewiele czasu – dłoń miała ciepłą i miękką, choć skupił się na ten moment na samym nadrzędnym celu, ominął stos Wyzwolonych, odwrócił się, pożegnalnie w kierunku przedstawicielek nachalnej organizacji, chcąc jeszcze podtrzymać aurę i zniknąć nagle za rogiem. Byli bezpieczni; przynajmniej w obecnej chwili.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Własne cztery ściany zapewniały spokój i ciszę, ale nie mogła wiecznie siedzieć w mieszkaniu.
    Ledwo dzień wcześniej zaszyła się w pubie, gdzie chciała posłuchać rozmów, pobyć z ludźmi i na chwilę zapomnieć o tym co się dzieje w jej życiu. Fale rzeczywistości i nagłych zdarzeń szarpały nią, miotały niczym łupiną orzecha. Nie mogła nic zrobić jak starać się utrzymać na powierzchni. To ostatnio wychodziło jej najlepiej.
    Idąc ulicą w stronę sklepu, gdzie miała odebrać kolejne płyty gramofonowe mijała plakaty, te głoszące hasła wprawiające niksę w stan lęku.
    Chciała uciekać.
    Pragnęła zniknąć i nie rzucać się w oczy. Aurę wiązała twardo, nie pozwalała aby przenikała przez kokon jaki zbudowała wokół siebie.
    Dusząc w sobie swoją naturę czuła jak wzbiera w niej gniew. Stawała się wulkanem, który mógł wybuchnąć w każdej chwili.
    Druga niksa, bawiła się marynarzami, w pubie pełnym ludzi pozwalała sobie na użycie aury, robiła to niebezpiecznie, dając się odkryć. Tylko szybka interwencja sprawiła, że nie doszło do tragedii. Teraz gdy Wyzwoleni grasowali po ulicach każde odstępstwo budziło podejrzliwość.
    Nie chciała rzucać się w oczy.
    Chciała stać się niewidoczna i choć powietrze było mroźne, przesycone zimą, która miała w swoim władaniu całą krainę, tak w mieście było gorąco.
    Każdy oddech palił.
    Pod ciepłym ubraniem czuła jak strużki potu spływają wzdłuż kręgosłupa, a oddechu brakuje.
    Zadrżała gdy dostrzegła grupę zgromadzoną przy fontannie.
    Chcą odebrać nam rodziny!
    Nie daj się omamić!
    Wygnać odmieńców!

    Nienawiść wylewała się z każdym słowem na ulicę, sprawiając, że stawała się lepka, a każdy krok coraz trudniejszy do wykonania.
    Czy fakt, że zwolniła, że nieopatrzenie zwróciłą twarz w ich stronę sprawiło, że kobiety otoczyły ją jak stado wron. Pełne pasji spojrzenia, wargi rozedrgane w głośnych słowach, zaciśnięte dłonie w pięści. Czy się zdradziła? Czy zaraz straci życie?
    Jesteś piękna, ale twoja uroda nie uchroni cię przed nimi! Zabiorą ci wszystko! Mówiły, nie, krzyczały wprost w twarz niksy. Wciskały w dłonie ulotki i pytały, tak bardzo zaborczo pytały.
    Uciekaj! - Wołał głos w głowie, wypatrywała luki w tym tłumie, ale nie mogła uciec. To by oznaczało porażkę. Uśmiechnęła się nerwowo wiedząc, że nie może użyć aury. Nic nie może zrobić.
    Czemu milczysz, kochana? Jest ci ich żal? Nie ma po co, oni żalu nie czują. To bezduszne demony zesłane na nasze nieszczęście! Nie wiedzą co to prawdziwe uczucie. Uważaj, jeżeli chcesz im współczuć.
    Tyle słów, tyle nienawiści, która wręcz ją przytłaczała.
    Głos!
    Głos, którego się nie spodziewała, zatańczył na falach złości i gniewu. Brzmiał niczym nadzieja, brama do ucieczki. Einar - wyszeptały bezgłośnie wargi. Kobiety rozstąpiły się, poczuła aurę, która je oplotła miękko i delikatnie, a te uległy od razu. Maślane spojrzenia, umysł otoczony słodką myślą.
    Wybaczyły od razu z cichym westchnieniem.
    -Miłego dnia… - Wykrztusiła z siebie do kobiet zaciskając jedną dłoń na ulotkach, a drugą czepiając się rąk Einara jak kotwicy, która holowała ją na bezpieczny brzeg. Schowała głowę między ramionami starając się być niewidoczną. Mógł ją ominąć, mógł udawać, że niczego nie widzi, że jest ponad tym, a ruszył w jej stronę. Pojawił się nagle. Pomógł niksie, po raz kolejny łamiąc mur uprzedzeń i niechęci jaki budowali przodkowie.
    Gwałtowne zboczenie z trasy i organizacja zniknęła. Była poza ich zasięgiem.
    Wypuściła powietrze z płuc. Poczuła jak nogi jej drżą i dopiero wtedy uniosła spojrzenie na malarza.
    -Dziękuję. - Wydusiła z siebie z ulgą w głosie. -To było niebezpieczne. Mogłeś się narazić! - Dodała już ostrzej, a papier w dłoni zaszeleścił gdy zgniotła go w pięści.
    Naraził siebie i nie powinna się tym przejmować, a jednak poczuła lęk, że mógł oberwać rykoszetem.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Pamiętał chwilę, gdy po raz pierwszy odkrył w sobie odrębność; inną niż własna skaza, niż ogon który osuwał się, oderwany zaklęciem wraz z grząskim skowytem bólu, z rosą łez zatrzymaną na skraju chłopięcej twarzy, z grymasem, stłumionym krzykiem ukrytym w czeluściach gardła. Pamiętał moment, gdy stanął naprzeciw lustra, tak roztrzęsiony, niepewny, wpatrzony w linie wijących się, gładkich rysów; wszystko wówczas złączyło się w spójną całość, spojrzenia, garść cudzych spojrzeń (patrzą się, wciąż patrzyli), bełkot rozlany z naczyń dziewczęcych ust, ich rumieńce, ich dłonie, ich dotyk żądny uwagi. Mówiły, równie zachłannie, że zrobią dla niego wszystko, co tylko zechcesz, Einarze, spójrz na mnie, patrz, proszę, patrz na mnie, bądź przy mnie, bądź tylko dla mnie, zostańmy w bursztynie chwili, zostańmy tak aż do końca, do kresu, upadku świata. Dziś równie dobrze mógł poznać na nowo wszystko, co ponad dekadę wcześniej uderzyło z łoskotem o klify jego umysłu, co zgniotło jego świadomość w nagłym, sztywnym uścisku. Stłumił toksynę aury, gdy tylko uznał że mogą czuć się bezpieczni; tumult, wzniecony przez Wyzwolonych zanikał za ich plecami.
    Mogłem? – narzucił na jej obawę nieznaczny ton rozbawienia. Ukłucie, pierwsze, powstało w chwili gdy dostrzegł cienie jej obaw. Dlaczego? rozkruszył nagłe pytanie jak grudkę gorzkiej pastylki. Dlaczego miałby ją przejąć los odmiennej osoby, która nie była w żadnym odcieniu bliska?
    Nie chciał znać odpowiedzi.
    Mówiły prawdę – szelest zgniecionej kartki splótł się ze wstęgą głosu w zdradliwy i ciasny warkocz. Spróbujesz temu zaprzeczyć? nie możesz wyprzeć, czym jesteś. Znał każde piętno efektu który potrafił wywrzeć, znał wszystkie swoje zdolności, znał słodycz czaru, tak gęstą i tak nachalną, tak różną od człowieczeństwa. – Były bezbronne. Podatne – nie mogły się oprzeć aurze; wytknął z pełnią swobody, z niezjednaną śmiałością. Wargi przełamał uśmiech. – Nie znały słowa sprzeciwu – mówiły prawdę, mówiły dobitną prawdę, wiedziały co może czekać każdego, kto  wpadnie w sidła demonów, mówiły prawdę o której jej właśnie szeptał, przystając teraz naprzeciw w ponownej ich konfrontacji.
    Nie puścił jeszcze jej dłoni; wciąż spijał ciepło, płynące ze smukłych palców.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Odmieniec, wróg, demon, wynaturzenie - słowa bolały, raniły pozostawiając głębokie blizny, niewidoczne dla innych, ale ona je dostrzegała codziennie przeglądając się w lustrze. Idealne odbicie, nienaturalnie piękna z cieniem grozy czającym się w cieniu.
    Chroniona przez rodzinę przez lata nie odczuła tak bardzo swojej odmienności, tańczyła na liniach życia wolna od trosk i problemów. Wszystko spłonęło wraz z teatrem, a bezpieczeństwo zamieniło się w proch u jej stóp, rozwiany przez wiatr okrucieństwa.
    Uciekała, chodziła na granicy, balansowała niebezpiecznie na wysokościach, byle przetrwać.
    Przetrwanie było jej celem.
    Ulica i puby były przez jakiś czas jedynym miejscem pracy.
    Później rany powoli zabliźniły się w galerii.
    Aura, zdolności wykorzystane aby spełniać skrywane marzenia senne, zamieniać obrazy w realizm, w prawdziwe wydarzenia; miała sprawić, że każdy kto zasmakuje jej ciała, będzie pragnął tylko jej.
    Stała się zabawką.
    Narzędziem do robienia pieniędzy.
    Przedmiotem.
    Brwi ściągnięte nad szarym spojrzeniem świadczyły o jej wzburzeniu. Porcelanowa twarz już nie tak niewinnie piękna, lecz niebezpiecznie ujmująca.
    -Śmiałość cię zgubi. - Odparła mocno, z twardą nutą w głosie, która przebijała się przez obawy jakie utwierdzał swoim głosem. -Ta bezbronność jest ich bronią.
    Wystarczyło, że były osoby wokół, których jego czar nie dotknął, nie musnął policzka dając ułudę, napełniając głowę marzeniami, których nigdy nie spełni, a które będą zatruwać sen przez dłuższy czas.
    -Ta prawda ma być naszą bronią, nie zaś zgubą. - Przyjęła kolejną konfrontację z dumą; butnie unosząc podbródek w górę. Aura zadrżała, wzburzona, pragnąca się wydostać na zewnątrz, wciąż tłumiona zapętlała się wokół jej szyi niczym węzeł, który dławił.
    Smukłe palce zacisnęły się mocniej na dłoni, która wyciągnęła ją z tłumu, uratowała od nachalnych pytań, od paraliżującego lęku.




    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Niech i tak będzie, niech tak się natychmiast stanie; chór myśli wił się jak dym; niech będzie doszczętna zguba, pisana zresztą od pierwszej porcji powietrza chwyconej do klatki płuc. Niech spotka go swąd porażki, niech umrze za wszystkie grzechy których sam się dopuścił, wybrakowany, ohydny, skażony plagą zepsucia na cmentarzysku świata. Niech już przepadnie, niech zgubi go równa śmiałość z którą kradł pocałunki i deptał rozgrzane serca.
    Ta prawda jest naszą bronią – powtórzył za nią, przypomniał z grozą pewności: – i równocześnie zgubą – błogosławieństwo; przekleństwo; nie mogli już ich rozdzielić, nie mogli uznać za sposób niosący wyłącznie dobro. Byli odmienni, pełni własnego kłamstwa i postrzegani przez pryzmat zmysłowych rysów. Uścisnął silniej jej palce, splecione jak wściekłe węże w rażącej próbie konfliktu. Zguba, którą wspomniała byłaby mu pisana bez względu na sytuację, bez względu na to jak miałby wcześniej postąpić.
    Jesteś naiwna, Villemo – oznajmił jej pobłażliwie; uczynił krok, jeden, drobny, choć równocześnie przekraczał zupełnie dystans, bezcześcił azyl dzielącej ich odległości, narzucał swoją obecność, zupełnie jakby był czułym, przejętym losem wybrankiem; był jednak doszczętnie zimny, podobnie jak spazm powietrza, jak szorstki atak wichury.
    Powiedz, jak wielu mężczyzn rzeczywiście pragnęłaś? – wbił szpilki źrenic w pochmurność jej czujnych oczu. – …spośród tych wszystkich, którzy wodzili po tobie przejętym wzrokiem. Tych, których oddech chciał odczuć zapach twej skóry. Tych, których dłonie paliła żądza dotyku – a w jego słowach ukrywał się szał konfliktu, wzmożenie nagłej bliskości i przepaść wyrachowania, chłód drwiny, dławiąca czułość w której mógł składać słowa trawione płomieniem pasji, mógł, w identycznym napięciu obwieszczać jej przyrzeczenia i sławić bezkresność piękna, choć słowa które powtarzał były lepkie i ciężkie jak gęste, zamarłe pnącza, sztywne od łyka nagiej i przeraźliwej prawdy. Rozchylał usta i mówił, mówił o wszystkim co wiedział że dobrze znała, nakreślał szpetne obrazy z oddanym hołdem turpizmu. Ciepło, niesione z każdą, kolejną falą wytchnienia, muskało bezwstydnie twarz.
    To, co zrobiłem, jest tylko moją decyzją – zakończył chłodno. – Nie chcę najmniejszej troskinie oceniaj mnie. Nie chcę podobnych odczuć; nie myśl o tym, zapomnij, wyrwij aż do najmniejszej chciwej wiązki korzenia. Przesunął światłem uwagi po tafli osądu wzroku, po niewyraźnej, ochrypłej pieśni emocji spisanej milczeniem ust.
    Nie potrzebuję jej.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Kroczył na szczycie klifu, jedną nogą wciąż trącając kamienie toczące się w dół, ku przepaści, z której nie było powrotu. W zielono-niebieskich oczach, w toni przedziwnej barwy widziała rezygnację i chęć wskoczenia w dół, w niebyt, z którego nie da się już na nowo wzbić w górę. Chciał opaść na dno, a słowa ciężkie wiązł u jej stóp. Czy ją też chciał ściągnąć na samo dno, obudzić zgorzknienie, wręcz je wlać brutalnie w jej usta, by się dusia i zrozumiała z czym on się mierzy.
    -Od nas zależy czy stanie się jedynie zgubą. - Wyszeptała twardo nie chcąc dopuścić do siebie okrucieństwa słów. Nie chciała dać się wciągnąć w bagno szaleństwa, taplać się w szlamie beznadziei i strachu. Chciała walczyć, mieć po co żyć. Tylko czy inni są wstanie dać jej bezpieczeństwo? Czy Olaf albo Sigurd mogą zapewnić jej nietykalność czy musi zdać się jedynie na siebie i nie oglądać się na nikogo innego?
    Cofnęła się krok do tyłu, aura zaczęła ją otulać jakby to miało ją przed nim uchronić, ale to niemożliwe. Czuła ją, ale nie dał się związać. Nie miała nad nim żadnej mocy, a naruszał granicę nie zważając na gniew niksy, na iskry jakie zapaliły się w szarych tęczówkach. Wkraczał bezpośrednio w przestrzeń, do której nie zapraszała; był intruzem.
    Dotyk dłoni wcześniej dający nadzieję, teraz palił, parzył; wypalał ślad z bolesnym przesłaniem, że nie ucieknie przed tym kim jest. Czym jest.
    Wybrykiem natury.
    Pytania oblepiły ją, przylgnęły do ciała, spoczywały na ramionach jak niewidzialny ciężar, który wraz z kamieniami słów u nóg uginały ją ku przepaści, w którą on sam już wskakiwał.
    Jeden - szepnął umysł, które ulegał ostatnim uczuciom, ale siatka wątpliwości była pleciona sprawnie przez los, który na każdym kroku wskazywał jej, że to nie mogło się udać, ale ona nie miała zamiaru się poddać.
    Pnącza zdań oplatały jej postać, napięła mięśnie gotowa do obrony, ataku jeżeli tego wymagała sytuacja.
    -Myślisz, że są góry, których nie da się przejść? Drzwi, których nie da się sforsować? - Zapytała sama teraz postępując krok do przodu. Wtargnął jak intruz, nie miała zamiaru jednak się wycofać, choć w pierwszym odruchu ucieczka wydawała się jednym wyjściem.- Nie od nas zależy kim jesteśmy, ale od nas zależy kim się staniemy. - Przełamała odległość, naruszyła własną zasadę zderzając się swoim oddechem, z tym który otulił jej twarz. Wyszarpnęła dłoń, jak wyciąga się z pomiędzy kolców kawałek materiału. Skóra została poraniona, zostały ślady wypalone i bolesne, ale jednocześnie ból ten był oczyszczający. -Musisz się złamać. Sam.
    Aura uderzyła mocno, wskazując na wzburzenie, na gniew, który w niej rozpalił.
    -Kłamstwo, które aż krzyczy, Einarze - W kącikach warg pojawił się ponury uśmiech z cieniem okrucieństwa w stalowych oczach. -I kto tu jest naiwny.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Istniały chwile, gdzie zawsze miał być samotny.
    Istniała cisza, donośna jak rwący krzyk.
    Nie prosiłem się o to, n-nie prosiłem się ni-gdy, słowa łamane bólem, eksplozją, siłą zniszczenia szumiącą mu w pnączach żył. Nie prosił o pochodzenie, nie błagał bogów o przodków którzy jak stado szczurów wypełźli z ciemnej kloaki odmętów krainy Hel. Nie prosił, aby być szramą na gładkim, pięknym obliczu tak wzniosłych warstw społeczeństwa, ludzi w odczuciu których miał zawsze stać się wyrzutkiem. Odmieniec; w przeciągu życia uczynił wszystko by przetrwać, wyszarpał dla siebie sławę, roztaczał promienie aury chcąc doznać przy tym sympatii, próbując się dopasować. Pragnął, za wszelką cenę, pragnął stać się ich częścią i bał się gnić w zapomnieniu, chciał tworzyć dalsze obrazy, chciał poznać barwy odczucia odbiorców na wernisażach, nawet jeśli darzyli wyłącznie sympatią kłamstwo, nawet gdy stworzył nową, wygodną figurę siebie, którą każdy mógł przyjąć, bez kakofonii, bez zwątpień.
    Słowa, szlachetne słowa, czy mogła sama w nie wierzyć? Była od niego młodsza, nie starła warstw ideału który niczym atrapa pozostał przed jej spojrzeniem. Uciekła aby znów wrócić, odsunęła się by ponownie przypuścić dosadny atak. Ręce – były w rozłące, myśli – w nagłej ruinie, emocje – stłamszone, grząskie.
    Istniały góry, których nie można przejść.
    Istniały drzwi, których nie dało się, mimo dążeń, sforsować.
    Natura będzie naturą. Piętno, zdążające od skóry – aż do miękkiego szpiku.
    Nie zdołasz wszystkiego zmienić – wytknął po rozpadlinie okrutnej władzy milczenia. Głos, cienki, wiotki, przenikał z trudem przez gardło, każde, kolejne zdanie rodziło skowyt cierpienia, paroksyzm nagłej tortury, przechodząc niczym gałęzie pokryte szponami cierni.
    Prawda będzie powracać – dodał ponownie cicho – i znana jest tylko tobieczy mówił o niej, czy tylko o sobie samym? Czy miał na myśli podobny, dzierżony też przez nią ciężar? Nie mógł przełamać świata, poddany jego tresurze stał się pokornym sługą, oddany rządom niezmiennych i wyznaczonych reguł. Istniała walka, którą wciąż odbywali; samotnie, zawsze samotnie, walka dwóch sprzecznych dążeń, dwóch linii przodków – demonicznych i ludzkich.
    Zamarł po dłuższej ciszy czując jak chłód spojrzenia opuszcza pasma tęczówek. Uniósł dłoń, wręcz bezmyślnie, wiedziony nieznaną wizją, nieznanym szeptem przeczucia, dosięgnął nagle jej twarzy i dotknął krańcami palców.
    Nie chcę być twoim wrogiem – wyrzucił znów mimowolnie, przytoczył formę stwierdzenia które przecież od dawna ukryło się w świadomości, w piwnicach jego umysłu, prostą sekwencję słów, która już od początku nadała kształt ich relacji.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Marzenia, równie kruche jak ich życia. Choć długowieczni, choć zdawali się twardzi to rozpadają się na miliony kawałków jak najczystszy kryształ.
    Rysa, za rysą pękała na fasadzie twarzy, którą przed nią ukazywał i skrywał jednocześnie w obrazie obojętności.
    Znała tę postawę, którą sama przyjmowała przez wiele lat. Duma, wyryta na twarzy niczym w rzeźbie najlepszego artysty wszech czasów. Pewna postawa, otulona słodką toksyną aury, odbierająca zdrowy rozsądek każdej istoty wystawionej i bezbronnej na ich czar.
    Kroczyli wśród popiołów, piękno rodziło się z prochu u ich stóp. Wszystkie sny rozdmuchane przez wiatr rzeczywistości gdy stawali nadzy w świetle bezlitosnego dnia osądu innych oczu.
    Stawali się zwierzyną łowną, uciekali ucząc się sztuki kamuflażu z każdym dniem stając się mistrzami ucieczki.
    Pragnął… Pragnie tak bardzo żyć. Okrutne pragnienie, którego nie wypowiadał na głos. Nie musiał bo krzyczało niemo z oczu.
    Balansował na krawędzi ale jeszcze obracał się na nią. Jakby czekał, jakby chciał aby złapała za poły ubrania i nie pozwoliła runąć w ciemną przepaść.
    Pokręciła głową.
    -Nie można przed nią uciekać. - Wyświechtana oczywistość, którą wszyscy wycierają sobie usta. Przed prawdą nie uciekniesz, ale możesz ją oswoić. Chciała tak bardzo trzymać w pełnej kontroli swoje życie i istnienie, ale nie mogła. Nie była w pełni panią własnego losu. Dziki Pyłek pozwolił zamknąć się w klatce aby przetrwać i teraz bezsilnie starała się wyrwać z więzów, a te zaciskały się boleśnie wokół nadgarstków.
    Każde spotkanie sprawiało, że ból i niesprawiedliwość wypalały piętno. Tego chciał? Napawać się jej bólem, karmił pożądania swoich przodków?
    Uciekał.
    Chował się za sarkazmem okrytym okrucieństwem. Bronił się więc atakował.
    Nagły, niespodziewany dotyk sprawił, że zamarła. Ledwie wyczuwalne muśnięcie palców na porcelanowej skórze, teraz zimnej od mrozu, który szczypał w policzki choć tego nie czuła, odporna bardziej niż zwykli ludzie.
    Mogła tkwić na zimnie znacznie dłużej, stając się prawdziwą porcelanką.
    -To nim nie bądź. - Odpowiedziała cicho, niczym szelest wiatru wśród śnieżnych zasp.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Był tylko kundlem w potrzasku; był krzykiem zerwanym z krtani, był kroplą lśniącą na płótnie bolesnej skroni. Był wszystkim – o czym zaciekle próbował zawsze zapomnieć, był cieniem drżącym jak skrzep, przybitym do płyt chodnika, był ćmą opętaną światłem, skamlącym losem zwierzęcia dławionym przez chrzęst łańcucha. Był kruchą sztalugą kości, był odsłoniętą, wrażliwą powłoką brzucha kryjącą ogrody trzewi, tak miękkich, tak delikatnych, tak łatwych do nadszarpnięcia.
    Był prawdą – o której nikt nie miał mówić, prawdą szpetną jak twarz nadgryziona trądem. Odkąd pamiętał, próbował jedynie przetrwać, nasycić żołądek duszy opadłym pokarmem sensu, padliną atrapy marzeń i poczynionych kłamstw.
    Nie pojął własnej śmiałości; nie pojął natury gestu, impulsu który go chwycił. Była pozornie blisko, znów chłodna, znów zbyt odległa, wyniosły posąg przeciwnej (?), skłóconej (?) siły. Schował dłoń, wciąż wpatrzony, zupełnie jakby do końca nadal nie wierzył słowom (nie chcę być twoim wrogiem), zupełnie jakby nie wierzył, że mogą tego dostąpić. Słowa są marną pustką, przepadły razem z momentem gdy wyszły na zgubną przestrzeń. Milczał, ponownie milczał wsłuchany w szept odpowiedzi. Co pragnął przez to osiągnąć? Sam mówił o naiwności choć usiłował utrzymać kontakt z osobą podobną jemu i równocześnie tak różną. Czy to możliwe? Miała garść ideałów, które sam dawno stracił, miała wciąż linę wiary której kurczowo pragnęła się teraz trzymać. Czy mogła cokolwiek odczuć? Przy nim…
    Przy nim.
    Odsunął się, ostatecznie, nie roniąc żadnego dźwięku, jak nieznajomy, jak jedna z ogromu twarzy rozlanych w substancji tłumu. Odsunął się, idąc dalej, idąc znów w swoją stronę; odwrócił się tylko później; jeszcze; zanim sam zniknął.
    Żegnaj; dosięgnął mętnym, zgaszonym spojrzeniem twarzy.

    Einar z tematu


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Zapadła ogłuszająca cisza chociaż wokół nich miasto żyło; ulica tętniła jak żyła przez którą płynie drogocenna krew, a jednak nic nie słyszeli.
    Spojrzenia krzyczały w niemej dyskusji jaką prowadzili, a te wychodziły im najlepiej, gdy słowa ulatywały w przestrzeń stając się jedynie echem.
    Trwali w pozach niczym lodowe rzeźby mijane przez przechodniów, którzy nie uraczyli ich nawet spojrzeniem. Stali się na ten jeden moment niewidzialni, na mrugnięcie powieką, na jeden oddech, który wtłacza w płuca życiodajne powietrze.
    Wolne istoty zamknięte w obietnicach kłamstw, że kiedyś będzie lepiej. Jedna wciąż walcząca o swoją przyszłość, przekonana, że uda się jej wyszarpnąć odrobinę szczęścia dla siebie, choć skandują grupa zdawała się temu zaprzeczać. Druga, zrezygnowana, zbrukana, doświadczona w brutalności samookaleczenia byle przetrwać, a jednocześnie łaknąca piękna. Aury zatrzymane przy sobie, mocno związane teraz nie tańczyły w pełnej swobodzie dającej upust wszystkim pragnieniom. Bolały, każdego inaczej.
    Odsuwając się, nie zdołał już odbudować dystansu. Naruszył go i nie nie dało się z tym zrobić.
    Odprowadzając go wzrokiem myślała nad tym jak życie gwałtownie się zmieniło i jak ryzykowne podejmowała decyzje.
    Pragnęła spokoju, a siała chaos.
    Pragnęła szczęścia, a roztaczała rozpacz.
    Pragnęła uczucia, a dawała pożądanie.
    Zniknął w tłumie, zlał się wraz z nim, idealnie wtapiając się w otoczenie. Demon, który był częścią tego świata czy Wyzwoleni tego chcieli czy nie.
    Zaciskając w bezsilności pięści ruszyła dalej porzucając nadzieję, że tego dnia odbierze płyty, których muzyka miała nieść ukojenie.
    Jutro też jest dzień.
    Pomyśli o tym jutro.

    Villemo z tematu


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.