:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen
2 posters
Karl Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Czw 20 Paź - 15:46
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
15.01.2001
Ostatnie dni Karl spędził zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju. Wydawać się mogło, że jest tam tylko dlatego, bo nie miał innego miejsca, w którym można by się ukryć przed światem. Ale to nie do końca prawda. Nie siedział tam bezczynnie, tylko porządkował swoje notatki, a nawet wziął się za poprawki, które powinien zrobić już dawno. Starał się czymś zająć, bo to naprawdę pomagało i przez pewien czas nie myślał o tym, co czeka go za drzwiami mieszkania.
Wychodził z pokoju tylko kilka razy, mało się odzywał. Wychodziło na to, że wcale nie chce sobie poukładać życia i stanąć na nogi. Nieprawda. Robił to, co miało mu pomóc w życiu. Pisał. W tym był najlepszy. Porządkowanie swoich papierów także uznawał za coś, co miało pomóc. Pozbywał się tego, co zbędne, a to, co miało się przydać nie wyrzucał do kosza, lecz umieszczał w teczkach, pogrupowanych według własnego klucza.
I tak minął prawie tydzień, podczas którego niezbyt angażował się towarzysko, co niestety dotyczyło także siostry. Nie chciał jej robić na złość, uznał więc, że lepiej będzie, jeśli nie wciągnie ją w tę otchłań, w którą wpadł. Musiał się z tego wygrzebać, ale trzeba było to zrobić w pojedynkę. Bo to nie tak, że nie słuchał Vivian, przeciwnie. Bardzo wziął sobie do serca jej uwagi i propozycje pomocy. Musiał to zrobić po prostu po swojemu.
Po nocy spędzonej przy biurku i kolejnych stertach kartek, obudził się, przeciągnął i jęknął, gdy niewygodna pozycja w jakiej usnął, wpływała na jego mięśnie i stawy.
Ciągle w ubraniu z poprzedniego dnia, nieuczesany i z podkrążonymi oczami, postanowił udać się do kuchni by coś zjeść i napić się czegoś ciepłego. Nie pił odkąd wrócił z Odense, gdy był u rodziców na krótki czas. Jak zwykle matka – artystyczna dusza – rozumiała go równie dobrze jak ukochana siostra. Okazała mu wsparcie, poradziła coś i po prostu powiedziała coś, czego nie rzekłaby w obecności dziadka i ojca – jestem z ciebie dumna, musisz się ogarnąć, jak zawsze dasz radę…
Gdyby on w to wierzył tak mocno, jak one to byłoby lepiej, ale postanowił przynajmniej się ogarnąć. Zaczął od małych kroków, a za trzy dni nawet miał mieć ważne spotkanie. Bał się, że zrobi z siebie idiotę – bo ostatnio był nim bardzo często – ale obiecał sobie, że tym razem będzie to coś dobrego. I ruszy do przodu, zaczynając od najmniejszych kroków.
Kolejnym miała być rozmowa z siostrą. Vivian zasługiwała na to. Jej słowa zawsze były ważne, motywowała go i naprawdę ją doceniał. Chciał swoją postawą jakoś to udowodnić.
Kiedy wszedł do kuchni, ona już tam była.
- Witaj, kochana siostro – powiedział na powitanie. - Jak się masz? - nie zapytał, bo wypadało. Zapytał, bo go to naprawdę obchodziło.
Vivian Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Pią 4 Lis - 0:02
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Powoli dochodziła do granic swoich możliwości i składało się na to wiele czynników, a większość z nich pochodziła od niej — z jej głowy, z emocji kłębiących się w ciele, w nadmiarze niepozwalających zasnąć. Początek roku okazał się obfity w spotkania i uczucia, z którymi sama nie potrafiła się uporać, a pod ich ciężarem wykonywała niezbyt przemyślane kroki, polegając w większości na swojej intuicji, a pozostawiając rozum do kwestii związanych z pracą oraz domem. Odkąd Karl zmagał się z depresją, wszystko spadło na jej głowę i choć nie obwiniała brata o niedyspozycje, tak było jej zwyczajnie ciężko pogodzić swoje problemy, jego problemy i obowiązki wszelkiej maści. Trochę za dużo jak na osobę, która przez własne zawirowania także ma trudności z koncentracją i właściwym funkcjonowaniem.
Starała się nie dać po sobie poznać, w jak niekomfortowej sytuacji się znalazła, ale z każdym kolejnym dniem jej maska stawała się coraz bardziej przezroczysta, choć Karl nie mógłby tego dostrzec, nawet gdyby chciał, bo pochłonięty swoimi sprawami i kłopotami, zamknął się na nią i nie rozmawiała z nim chyba od tygodnia. Miała dość tej samotności — gdyby jej potrzebowała, szukałaby sobie osobnego mieszkania, w którym nie widziałaby mężczyzny snującego się jak cień, nie widziałaby, że zaniedbuje obowiązki, że prawie nie jada, a za to dużo pija — z pewnością nie wody. Jej cierpliwość trzymała się wątło na ostatnich włoskach, więc kwestią czasu było wypuszczenie na jaw złości i żalu, który dziewczyna dotąd skrywała.
Dzisiejszy poranek miał nie różnić się niczym od pozostałych — pomalowana i ubrana do pracy, stała w kuchni i przygotowywała śniadanie, w międzyczasie popijając kawę. Karl nie ruszał się ze swojego pokoju, tak udało jej się ustalić, ale nie nękała go, nie próbowała mu pomóc na siłę — powiedziała już wszystko, co w jej mniemaniu mogłoby pomóc, a teraz dawała mu przestrzeń, by przemyślał sobie wszystko i zaczął działać.
Nie miała pojęcia, ile to potrwa, ale nie poganiała, choć każdy kolejny dzień był coraz trudniejszy do zniesienia i już dzisiaj obudziła się z wewnętrznym niepokojem, który szybko przerodził się w rozdrażnienie. I choć w pracy będzie musiała przybrać maskę spokoju, opanowania i uprzejmości, tak w mieszkaniu nie musiała udawać, nie miała przed kim.
Głos brata zaskoczył ją, sprawił, że odwróciła się na pięcie i omiotła go spojrzeniem, po którym nawet nie siliła się na uśmiech — tak jak on nie zadał sobie żadnego trudu, nosząc któryś dzień pod rząd to samo ubranie i nie śpiąc po nocach, o czym świadczyły podkrążone oczy. Zacisnęła szczękę i odwróciła się znowu do blatu, by w prozaicznych czynnościach odnaleźć siłę, ale też wewnętrzny spokój; bezskutecznie.
- Nagle cię to interesuje? - burknęła nieprzyjemnym tonem, jasno ukazując swój humor i nastawienie. Prawdopodobnie później będzie czuła się okropnie, że swoim paskudnym zachowaniem dobije brata, który właśnie robił krok ku lepszemu, wychodząc do niej i odzywając się ze szczerą intencją.
- Tydzień się nie odzywałeś - mało co bolało ją tak, jak ignorowanie, a każdy taki przejaw odbierała personalnie, nawet jeśli sedno wcale jej nie dotyczyło. Chciała mu pomóc, chciała razem rozwiązywać problemy, bo sama też je miała, ale on zdecydował się od niej odciąć, przez co nie potrafiła udawać potulnej.
Starała się nie dać po sobie poznać, w jak niekomfortowej sytuacji się znalazła, ale z każdym kolejnym dniem jej maska stawała się coraz bardziej przezroczysta, choć Karl nie mógłby tego dostrzec, nawet gdyby chciał, bo pochłonięty swoimi sprawami i kłopotami, zamknął się na nią i nie rozmawiała z nim chyba od tygodnia. Miała dość tej samotności — gdyby jej potrzebowała, szukałaby sobie osobnego mieszkania, w którym nie widziałaby mężczyzny snującego się jak cień, nie widziałaby, że zaniedbuje obowiązki, że prawie nie jada, a za to dużo pija — z pewnością nie wody. Jej cierpliwość trzymała się wątło na ostatnich włoskach, więc kwestią czasu było wypuszczenie na jaw złości i żalu, który dziewczyna dotąd skrywała.
Dzisiejszy poranek miał nie różnić się niczym od pozostałych — pomalowana i ubrana do pracy, stała w kuchni i przygotowywała śniadanie, w międzyczasie popijając kawę. Karl nie ruszał się ze swojego pokoju, tak udało jej się ustalić, ale nie nękała go, nie próbowała mu pomóc na siłę — powiedziała już wszystko, co w jej mniemaniu mogłoby pomóc, a teraz dawała mu przestrzeń, by przemyślał sobie wszystko i zaczął działać.
Nie miała pojęcia, ile to potrwa, ale nie poganiała, choć każdy kolejny dzień był coraz trudniejszy do zniesienia i już dzisiaj obudziła się z wewnętrznym niepokojem, który szybko przerodził się w rozdrażnienie. I choć w pracy będzie musiała przybrać maskę spokoju, opanowania i uprzejmości, tak w mieszkaniu nie musiała udawać, nie miała przed kim.
Głos brata zaskoczył ją, sprawił, że odwróciła się na pięcie i omiotła go spojrzeniem, po którym nawet nie siliła się na uśmiech — tak jak on nie zadał sobie żadnego trudu, nosząc któryś dzień pod rząd to samo ubranie i nie śpiąc po nocach, o czym świadczyły podkrążone oczy. Zacisnęła szczękę i odwróciła się znowu do blatu, by w prozaicznych czynnościach odnaleźć siłę, ale też wewnętrzny spokój; bezskutecznie.
- Nagle cię to interesuje? - burknęła nieprzyjemnym tonem, jasno ukazując swój humor i nastawienie. Prawdopodobnie później będzie czuła się okropnie, że swoim paskudnym zachowaniem dobije brata, który właśnie robił krok ku lepszemu, wychodząc do niej i odzywając się ze szczerą intencją.
- Tydzień się nie odzywałeś - mało co bolało ją tak, jak ignorowanie, a każdy taki przejaw odbierała personalnie, nawet jeśli sedno wcale jej nie dotyczyło. Chciała mu pomóc, chciała razem rozwiązywać problemy, bo sama też je miała, ale on zdecydował się od niej odciąć, przez co nie potrafiła udawać potulnej.
Karl Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Sob 26 Lis - 17:11
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Karl naprawdę nie chciał denerwować siostry. Miał zamiar opowiedzieć jej, co robił i jak to wyjdzie na dobre im obojgu. No, ale zaskoczył go surowy ton i niezbyt przyjazna mina Vivian.
- A tobie co się stało? - zapytał. - Interesuje mnie to cały czas, po prostu byłem… niedysponowany przez jakiś czas – wyjaśnił.
- Pracowałem – odpowiedział. - Robię to, co mi radziłaś. Żyję dalej, biorę się w garść i po prostu chcę ci powiedzieć, że znów coś mi się chce – wiedział, że miała prawo być zła, ale żeby być aż taką surową? Zapewniała go o wsparciu i cierpliwości, a tymczasem… no chyba nie było tak dobrze, jak sądził.
- Musiałem się zamknąć w pokoju, bo miałem sporo do zrobienia. Poprawki, dopiski, przygotowanie materiałów i streszczeń, samo się to nie zrobi, a jakby nie było, mam spotkanie za kilka dni i muszę wszystko ogarnąć – mówił tak, jak było naprawdę. Wydawało mu się, że siostra będzie zadowolona. Czyżby się mylił?
- Nie chciałem się narzucać, to raz. A dwa, czując przypływ energii, chciałem z tego skorzystać. Poza tym to nic nowego, że zamykam się i nosa nie wystawiam z pokoju – Vivian nie była obecna przez cały czas, gdy nad czymś siedział, więc mogło ją to zaskoczyć.
- Co cię ugryzło? - zapytał. - Jesteś na mnie zła? Tak wiem, miałem kryzys, ale bardzo chciałem z niego wyjść. Sama mówiłaś, że lepiej zrobię pisząc, więc tak się też stało. Postanowiłem się nie poddawać, jakoś pokonać słabości i iść do przodu. Przepraszam, że byłem niezbyt dobrym bratem w ostatnich tygodniach, ale uwierz mi, że robię wszystko, co w mojej mocy, by już to odrzucić i o tym zapomnieć. Nie bądź taka, nie dąsaj się – powiedział smutno.
- Już mam wyrzuty sumienia, że byłem takim dupkiem. Nie dokładaj mi zmartwień. Obiecałem ci coś i właśnie staram się tego dotrzymać - tyle miała na swoje usprawiedliwienie.
- A tobie co się stało? - zapytał. - Interesuje mnie to cały czas, po prostu byłem… niedysponowany przez jakiś czas – wyjaśnił.
- Pracowałem – odpowiedział. - Robię to, co mi radziłaś. Żyję dalej, biorę się w garść i po prostu chcę ci powiedzieć, że znów coś mi się chce – wiedział, że miała prawo być zła, ale żeby być aż taką surową? Zapewniała go o wsparciu i cierpliwości, a tymczasem… no chyba nie było tak dobrze, jak sądził.
- Musiałem się zamknąć w pokoju, bo miałem sporo do zrobienia. Poprawki, dopiski, przygotowanie materiałów i streszczeń, samo się to nie zrobi, a jakby nie było, mam spotkanie za kilka dni i muszę wszystko ogarnąć – mówił tak, jak było naprawdę. Wydawało mu się, że siostra będzie zadowolona. Czyżby się mylił?
- Nie chciałem się narzucać, to raz. A dwa, czując przypływ energii, chciałem z tego skorzystać. Poza tym to nic nowego, że zamykam się i nosa nie wystawiam z pokoju – Vivian nie była obecna przez cały czas, gdy nad czymś siedział, więc mogło ją to zaskoczyć.
- Co cię ugryzło? - zapytał. - Jesteś na mnie zła? Tak wiem, miałem kryzys, ale bardzo chciałem z niego wyjść. Sama mówiłaś, że lepiej zrobię pisząc, więc tak się też stało. Postanowiłem się nie poddawać, jakoś pokonać słabości i iść do przodu. Przepraszam, że byłem niezbyt dobrym bratem w ostatnich tygodniach, ale uwierz mi, że robię wszystko, co w mojej mocy, by już to odrzucić i o tym zapomnieć. Nie bądź taka, nie dąsaj się – powiedział smutno.
- Już mam wyrzuty sumienia, że byłem takim dupkiem. Nie dokładaj mi zmartwień. Obiecałem ci coś i właśnie staram się tego dotrzymać - tyle miała na swoje usprawiedliwienie.
Vivian Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Czw 1 Gru - 0:29
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Nie miała siły, a zmęczenie odbijało się na jej młodej twarzy i niestety Karl był za to częściowo odpowiedzialny. Obiecała, że da mu czas i będzie go wspierać, ale jej własne zmartwienia przysłoniły zdrowy rozsądek i czuła się zwyczajnie osamotniona w codziennych obowiązkach. Nie chciała dokładać mu problemów, nie chciała mu tego utrudniać, ale bezradność i złość narastała od jakiegoś czasu i w końcu musiała znaleźć ujście.
- Wiem, Karl. Cieszę się, że wziąłeś sprawy w swoje ręce i postanowiłeś wyjść na prostą. Trzymam kciuki i wiesz, że pomogę ci, cokolwiek nie zdecydujesz - zaczęła po ciężkim westchnięciu, bo przecież jego powrót do zdrowia psychicznego nie był kwestią sporną, ten proces trwał i wiedziała, że powoli musiał stawiać kolejne kroki, by odzyskać pewny grunt pod nogami.
- Jestem na ciebie zła, bo zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą. Tak bardzo skupiłeś się na sobie, tak mocno przeżywałeś własne dramaty, że ja stałam się tylko elementem wyposażenia - w emocjach niekontrolowanie uniosła głos, bo nagle poczuła zwolnienie blokady i wszystkie te żale oraz wątpliwości, które do tej pory trawiły ją w samotności, w końcu znalazły wyjście i zamierzały wypłynąć z całym impetem, bez względu na to, czy mężczyzna był na to gotowy, czy też nie.
- Wspieram cię jak mogę, próbowałam dać ci czas i przestrzeń, której potrzebujesz, ale sama też mam limity. Zajęłam się obowiązkami domowymi i starałam się bardziej, by dopilnować, że cokolwiek jesz, poza tym mam pracę, w której staram się dawać z siebie wszystko, a dodatkowo mam też swoje problemy i zwyczajnie sobie nie radzę - już teraz miała wyrzuty sumienia, że tak mu wyrzyguje jego niedyspozycję, ale dziś to ona miała gorszy dzień i ewidentnie potrzebowała wsparcia, choć okazywała to poprzez upust emocji. - Nawet nie wiesz, jak twój stan odbił się na mnie. Nawet cię to nie obeszło.
Łzy w oczach pojawiły się niezależnie od jej woli, a choć nienawidziła okazywać słabości, tak własny brat widział niejeden jej upadek i był przy niej w najgorszych momentach, więc nie bała się stać przed nim bezbronna, szczególnie że nie wiedziała, jak ta rozmowa się na nim odbije i czy wszystkiego nie pogorszy, ale nie potrafiła dłużej trzymać języka za zębami.
- Wiem, Karl. Cieszę się, że wziąłeś sprawy w swoje ręce i postanowiłeś wyjść na prostą. Trzymam kciuki i wiesz, że pomogę ci, cokolwiek nie zdecydujesz - zaczęła po ciężkim westchnięciu, bo przecież jego powrót do zdrowia psychicznego nie był kwestią sporną, ten proces trwał i wiedziała, że powoli musiał stawiać kolejne kroki, by odzyskać pewny grunt pod nogami.
- Jestem na ciebie zła, bo zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą. Tak bardzo skupiłeś się na sobie, tak mocno przeżywałeś własne dramaty, że ja stałam się tylko elementem wyposażenia - w emocjach niekontrolowanie uniosła głos, bo nagle poczuła zwolnienie blokady i wszystkie te żale oraz wątpliwości, które do tej pory trawiły ją w samotności, w końcu znalazły wyjście i zamierzały wypłynąć z całym impetem, bez względu na to, czy mężczyzna był na to gotowy, czy też nie.
- Wspieram cię jak mogę, próbowałam dać ci czas i przestrzeń, której potrzebujesz, ale sama też mam limity. Zajęłam się obowiązkami domowymi i starałam się bardziej, by dopilnować, że cokolwiek jesz, poza tym mam pracę, w której staram się dawać z siebie wszystko, a dodatkowo mam też swoje problemy i zwyczajnie sobie nie radzę - już teraz miała wyrzuty sumienia, że tak mu wyrzyguje jego niedyspozycję, ale dziś to ona miała gorszy dzień i ewidentnie potrzebowała wsparcia, choć okazywała to poprzez upust emocji. - Nawet nie wiesz, jak twój stan odbił się na mnie. Nawet cię to nie obeszło.
Łzy w oczach pojawiły się niezależnie od jej woli, a choć nienawidziła okazywać słabości, tak własny brat widział niejeden jej upadek i był przy niej w najgorszych momentach, więc nie bała się stać przed nim bezbronna, szczególnie że nie wiedziała, jak ta rozmowa się na nim odbije i czy wszystkiego nie pogorszy, ale nie potrafiła dłużej trzymać języka za zębami.
Karl Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Pią 9 Gru - 15:39
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Karl poczuł się jeszcze gorzej, gdy usłyszał to wszystko z ust siostry. Nie było jego intencją dokładać jej zmartwień, skąd. Nie chciał, by tak wyszło.
- Przepraszam cię bardzo – powiedział, przestając już się tłumaczyć. Vivian wiedziała, że on jako pisarz i artysta, miał nieco inne życie od niej. Potrafił nie jeść przez cały dzień, wychodząc z pokoju jedynie do łazienki, albo sypiał przy biurku, tylko po kilka godzin. Miał serce wielkie nie tylko do świata kultury, ale i dla ludzi. Nie był wylewny, nie czuł się dobrze, gdy jego uczucia były widoczne, ale to nie znaczyło, że miał wszystko gdzieś. Przeciwnie. Przeżywał wszystko bardzo głęboko, tylko czasem udawał, grając swoją rolę, że wszystko jest w porządku. Siostra pomagała mu bardziej, niż myślała. Tak naprawdę była obecnie jedynym powodem, dla którego chciał ruszyć dalej. Bo Vivian nie zasługiwała na takie traktowanie. I bardzo źle się z tym czuł.
- Nie chciałem, byś tak się czuła. Co mogę powiedzieć, znasz mnie. Jestem jak kot chodzący własną drogą. Zawsze taki byłem. Inność często bywa trudna. Nigdy nie byłem taki, jak reszta. Żyję jak potrafię i łapię się tego, co mogę. Tym razem dla ciebie chciałem ruszyć z tym wszystkim. Zasługujesz na lepszego brata ode mnie, wiem o tym – było mu wstyd, po prostu. Tym bardziej gdy zauważył łzy w jej oczach, poczuł się jak największy idiota ze wszystkich.
- Nie zgodzę się, że mnie to nie obeszło. Chciałem, byś po prostu żyła swobodnie. Nie powinnaś się tak bardzo zadręczać takim kretynem jak ja – odparł. Cóż, Karl robił co chciał w życiu, ale prawda była taka, że zawsze chciał być lepszym człowiekiem, niż był aktualnie. Nie lubił w sobie wielu cech, ale musiał przyznać, że zawsze dla trzech najważniejszych kobiet w swoim życiu starał się być dobry. Z różnym skutkiem. Były to kolejno matka, siostra i najlepsza, teraz odległa przyjaciółka. Dzięki nim chciał być kimś więcej, niż obecnie. Tylko, że chęci miał chyba większe niż możliwości.
- Siostrzyczko, nie chcę byś była zła. Nie zniosę tego, jeśli ty też się ode mnie odwrócisz - zbliżył się i objął ją mocno swoimi ramionami. Nawet jeśli chciała przed tym uciec, utrzymał siostrę w silnym uścisku. - Wybaczysz mi? - zapytał. Był gotów nawet na to, że w końcu dostanie w twarz. Przecież na to zasługiwał.
- Przepraszam cię bardzo – powiedział, przestając już się tłumaczyć. Vivian wiedziała, że on jako pisarz i artysta, miał nieco inne życie od niej. Potrafił nie jeść przez cały dzień, wychodząc z pokoju jedynie do łazienki, albo sypiał przy biurku, tylko po kilka godzin. Miał serce wielkie nie tylko do świata kultury, ale i dla ludzi. Nie był wylewny, nie czuł się dobrze, gdy jego uczucia były widoczne, ale to nie znaczyło, że miał wszystko gdzieś. Przeciwnie. Przeżywał wszystko bardzo głęboko, tylko czasem udawał, grając swoją rolę, że wszystko jest w porządku. Siostra pomagała mu bardziej, niż myślała. Tak naprawdę była obecnie jedynym powodem, dla którego chciał ruszyć dalej. Bo Vivian nie zasługiwała na takie traktowanie. I bardzo źle się z tym czuł.
- Nie chciałem, byś tak się czuła. Co mogę powiedzieć, znasz mnie. Jestem jak kot chodzący własną drogą. Zawsze taki byłem. Inność często bywa trudna. Nigdy nie byłem taki, jak reszta. Żyję jak potrafię i łapię się tego, co mogę. Tym razem dla ciebie chciałem ruszyć z tym wszystkim. Zasługujesz na lepszego brata ode mnie, wiem o tym – było mu wstyd, po prostu. Tym bardziej gdy zauważył łzy w jej oczach, poczuł się jak największy idiota ze wszystkich.
- Nie zgodzę się, że mnie to nie obeszło. Chciałem, byś po prostu żyła swobodnie. Nie powinnaś się tak bardzo zadręczać takim kretynem jak ja – odparł. Cóż, Karl robił co chciał w życiu, ale prawda była taka, że zawsze chciał być lepszym człowiekiem, niż był aktualnie. Nie lubił w sobie wielu cech, ale musiał przyznać, że zawsze dla trzech najważniejszych kobiet w swoim życiu starał się być dobry. Z różnym skutkiem. Były to kolejno matka, siostra i najlepsza, teraz odległa przyjaciółka. Dzięki nim chciał być kimś więcej, niż obecnie. Tylko, że chęci miał chyba większe niż możliwości.
- Siostrzyczko, nie chcę byś była zła. Nie zniosę tego, jeśli ty też się ode mnie odwrócisz - zbliżył się i objął ją mocno swoimi ramionami. Nawet jeśli chciała przed tym uciec, utrzymał siostrę w silnym uścisku. - Wybaczysz mi? - zapytał. Był gotów nawet na to, że w końcu dostanie w twarz. Przecież na to zasługiwał.
Vivian Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Wto 13 Gru - 22:57
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Wzburzenie mieszało się z żalem, gdy wypominała bratu wszystkie potknięcia i nienawidziła się za to, że dokłada mu trosk, że teraz poza swoim bólem, będzie jednocześnie myślał o nieradzącej sobie ze swoimi sprawami Vivian. Żałosna dziewczynka spragniona uwagi. Czasami miała siebie dość, ale potem przepędzała złe myśli i kontynuowała zatruwanie życia najbliższym osobom.
- Nie przepraszaj - westchnęła po chwili, przygnieciona jego skruchą. Czy była okropną osobą, że w tym wszystkim skupiała na sobie światło reflektora, zamiast pozwolić bratu odzyskać swoje życie na jego warunkach, jego tempie? Nie chciała mu niczego narzucać i dopóki wiedziała, że wszystko gra, nie przeszkadzały jej żadne niezdrowe objawy, które przejawiał jako pisarz. Nie komentowała, gdy siedział całymi dniami nad książką, gdy ledwo jadł i prawie nie opuszczał miejsca pracy. Nie miała prawa mu mówić jak żyć, ale teraz zwyczajnie się o niego martwiła. O jego zdrowie psychiczne, żeby się nie załamał, żeby nic głupiego nie przyszło mu do głowy. Ludzie robili różne rzeczy z powodu utraconej miłości, a on jako pisarz miał tendencję do wyolbrzymiania niektórych kwestii, więc zwyczajnie się martwiła.
- Karl, jesteś wspaniałym bratem i wiem, że chodzisz swoimi ścieżkami, bo gdyby nie ta depresja, nie byłoby tej rozmowy. Boję się o ciebie, ciągle się martwię, to wszystko - nie chciała go zmieniać, akceptowała go w pełni i mógł robić, na co tylko miał ochotę, ale teraz przypuszczała, że aktualnie jego umysł nie jest do końca zdrowy - został nadgryziony bólem i stratą, co było zrozumiałe w kontekście sytuacji, ale i dawało powody do niepokoju.
Westchnęła ciężko. Karl faktycznie dawał jej swobodę, o jakiej w domu rodzinnym mogłaby pomarzyć. Nigdy jej nie oceniał, a wszelkie rady, jakie dawał, pochodziły z serca i troski, a też nie wymagał, by go bezwzględnie słuchała. Zawdzięczała mu wiele, a teraz rzucała oskarżeniami i miotała się z emocji, jakby to on był głównym problemem. A przecież wcale tak nie było.
- Nigdy się od ciebie nie odwrócę, kretynie - nie mogła się powstrzymać, gdy już ją objął. Potrzebowała usłyszeć takie słowa, potrzebowała chwili jego uwagi, żeby skupił się na niej i zobaczył, że jego nieobecność odbija się echem w jej umyśle.
- Wybaczę, pod warunkiem, że zjesz ze mną - odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się do niego. Dobrze, że Karl wolał wszystko wyjaśniać na bieżąco, zamiast chować urazę przez lata. Uniknęli dzięki temu sporo kłótni i problemów.
- Nie przepraszaj - westchnęła po chwili, przygnieciona jego skruchą. Czy była okropną osobą, że w tym wszystkim skupiała na sobie światło reflektora, zamiast pozwolić bratu odzyskać swoje życie na jego warunkach, jego tempie? Nie chciała mu niczego narzucać i dopóki wiedziała, że wszystko gra, nie przeszkadzały jej żadne niezdrowe objawy, które przejawiał jako pisarz. Nie komentowała, gdy siedział całymi dniami nad książką, gdy ledwo jadł i prawie nie opuszczał miejsca pracy. Nie miała prawa mu mówić jak żyć, ale teraz zwyczajnie się o niego martwiła. O jego zdrowie psychiczne, żeby się nie załamał, żeby nic głupiego nie przyszło mu do głowy. Ludzie robili różne rzeczy z powodu utraconej miłości, a on jako pisarz miał tendencję do wyolbrzymiania niektórych kwestii, więc zwyczajnie się martwiła.
- Karl, jesteś wspaniałym bratem i wiem, że chodzisz swoimi ścieżkami, bo gdyby nie ta depresja, nie byłoby tej rozmowy. Boję się o ciebie, ciągle się martwię, to wszystko - nie chciała go zmieniać, akceptowała go w pełni i mógł robić, na co tylko miał ochotę, ale teraz przypuszczała, że aktualnie jego umysł nie jest do końca zdrowy - został nadgryziony bólem i stratą, co było zrozumiałe w kontekście sytuacji, ale i dawało powody do niepokoju.
Westchnęła ciężko. Karl faktycznie dawał jej swobodę, o jakiej w domu rodzinnym mogłaby pomarzyć. Nigdy jej nie oceniał, a wszelkie rady, jakie dawał, pochodziły z serca i troski, a też nie wymagał, by go bezwzględnie słuchała. Zawdzięczała mu wiele, a teraz rzucała oskarżeniami i miotała się z emocji, jakby to on był głównym problemem. A przecież wcale tak nie było.
- Nigdy się od ciebie nie odwrócę, kretynie - nie mogła się powstrzymać, gdy już ją objął. Potrzebowała usłyszeć takie słowa, potrzebowała chwili jego uwagi, żeby skupił się na niej i zobaczył, że jego nieobecność odbija się echem w jej umyśle.
- Wybaczę, pod warunkiem, że zjesz ze mną - odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się do niego. Dobrze, że Karl wolał wszystko wyjaśniać na bieżąco, zamiast chować urazę przez lata. Uniknęli dzięki temu sporo kłótni i problemów.
Karl Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Pią 23 Gru - 14:28
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Karl nie chciał, by się kłócili. Nie kłamał mówiąc, że nie zniósłby tego odwrócenia się od niego. On bardzo kochał Vivian i było mu głupio, że tak wyszło jak wyszło. Był specyficznym typem i chyba nie do końca nauczył się, jak mieszka się z kimś jeszcze. Nie dostrzegał tego, że robił źle i tego, iż siostra również go potrzebuje. Została sama ze swoimi problemami, tak, jak on kiedyś, gdy mieszkał sam. Posiadał swoje tajemnice i nie dzielił się nimi z nikim, wiedział, że Vivian także ma własne. Nie pchał się na chama w jej życie, bo nie chciał jej ograniczać. Była dorosła i mogła robić, co uważa za słuszne. A on? W razie problemów był po to, by obić komuś twarz. Może i był drobnej budowy, ale swoje potrafił. W zapasach by przegrał, ale miał dobre oko i silną prawą rękę.
- Kochana moja, jeśli mam komuś przyłożyć, powiedz tylko nazwisko – mówił poważnie. Ani myślał zostawiać jej samej z problemami.
- Obiecuję ci, tak bardzo, bardzo, bardzo szczerze, że będę uważniejszy i mniej zajęty własnym, nie zawsze istniejącym w rzeczywistości światem – zapewnił. - Będę nie tylko ogarniał więcej spraw, ale i czasem tak się do ciebie przykleję, że będziesz mnie miała dosyć – w tym momencie to sobie trochę żartował. Nie będzie rzepem, nie o to chodziło. Miał na myśli to, że tym razem będzie lepszym obserwatorem, gotowym w razie czego na interwencję.
- Bardzo cię kocham, sis – cmoknął ją w czoło. - Nigdy mnie nie zawiodłaś. A co do moich problemów sercowych, chyba najlepiej będzie, jeśli powiesz koleżankom, że twój brat jest wolny i potrzebuje dobrej duszy do towarzystwa. Postaram się nie być bucem i nie odstraszać nikogo swoim zachowaniem – jeszcze miał zaliczyć jakieś kryzysy w tym temacie, ale postara się z tym ostatecznie pogodzić. Nic innego nie mógł zrobić, a przyjaciółka nie chciałaby zostać tą, która rozbiła jego serce na kawałki. Dało się je posklejać, chociaż pewna rana w sercu i tak zostanie.
- I oczywiście, że zjemy razem – odparł, ale nie od razu wypuścił ją z objęć. Patrzyli na siebie, ale Karl ciągle otaczał ją ramionami.
- Możesz do mnie przyjść ze wszystkim, ochrzanić mnie, jeśli na to zasługuję i przede wszystkim nie zostawiać w niewiedzy. Zrobisz to w razie czego? - zapytał. - Będziesz mi mówić o wszystkim? - zanim odpowiedziała, dodał jeszcze jedno:
- No prawie o wszystkim – poprawił się. - Nie musimy rozmawiać na niewygodne tematy, ale jeśli uznasz, że coś powinienem wiedzieć, po prostu zagadnij. Dla ciebie zawsze znajdę czas – naprawdę chciał mieć jej zaufanie. Zależało mu na tym bardzo.
- Chcę, byś miała we mnie nie tylko brata, ale i przyjaciela.
- Kochana moja, jeśli mam komuś przyłożyć, powiedz tylko nazwisko – mówił poważnie. Ani myślał zostawiać jej samej z problemami.
- Obiecuję ci, tak bardzo, bardzo, bardzo szczerze, że będę uważniejszy i mniej zajęty własnym, nie zawsze istniejącym w rzeczywistości światem – zapewnił. - Będę nie tylko ogarniał więcej spraw, ale i czasem tak się do ciebie przykleję, że będziesz mnie miała dosyć – w tym momencie to sobie trochę żartował. Nie będzie rzepem, nie o to chodziło. Miał na myśli to, że tym razem będzie lepszym obserwatorem, gotowym w razie czego na interwencję.
- Bardzo cię kocham, sis – cmoknął ją w czoło. - Nigdy mnie nie zawiodłaś. A co do moich problemów sercowych, chyba najlepiej będzie, jeśli powiesz koleżankom, że twój brat jest wolny i potrzebuje dobrej duszy do towarzystwa. Postaram się nie być bucem i nie odstraszać nikogo swoim zachowaniem – jeszcze miał zaliczyć jakieś kryzysy w tym temacie, ale postara się z tym ostatecznie pogodzić. Nic innego nie mógł zrobić, a przyjaciółka nie chciałaby zostać tą, która rozbiła jego serce na kawałki. Dało się je posklejać, chociaż pewna rana w sercu i tak zostanie.
- I oczywiście, że zjemy razem – odparł, ale nie od razu wypuścił ją z objęć. Patrzyli na siebie, ale Karl ciągle otaczał ją ramionami.
- Możesz do mnie przyjść ze wszystkim, ochrzanić mnie, jeśli na to zasługuję i przede wszystkim nie zostawiać w niewiedzy. Zrobisz to w razie czego? - zapytał. - Będziesz mi mówić o wszystkim? - zanim odpowiedziała, dodał jeszcze jedno:
- No prawie o wszystkim – poprawił się. - Nie musimy rozmawiać na niewygodne tematy, ale jeśli uznasz, że coś powinienem wiedzieć, po prostu zagadnij. Dla ciebie zawsze znajdę czas – naprawdę chciał mieć jej zaufanie. Zależało mu na tym bardzo.
- Chcę, byś miała we mnie nie tylko brata, ale i przyjaciela.
Vivian Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Sro 28 Gru - 13:17
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Kłótnie nigdy jej nie przeszkadzały, zdecydowanie bardziej wolała porozmawiać szczerze, żywiołowo wymienić opinie na dany temat i doprowadzić do różnicy zdań, a nawet do krzyku, niż pozostawić kogoś w spokoju i udawać, że nic się nie stało, licząc, że temat sam się rozwiąże w milczeniu. Z cierpliwością też różnie u niej było, dlatego zamiast odczekać dłużej, pozwalając mu na regenerację w swoim czasie, ona popchnięta własnymi emocjami i problemami, potrzebowała rozwiązać chociaż jedną sprawę. A ze wszystkich czuła, że paradoksalnie tylko na tą ma jakikolwiek wpływ.
Nie oczekiwała od niego, że podzieli się z nią tajemnicami albo nagle zacznie jej się zwierzać, bo wolała zdrową harmonię, którą wypracowali przez ten czas wspólnego mieszkania - pomagali sobie, jeśli tylko tego potrzebowali, ale nie ingerowali zbytnio w swoje sprawy, dzięki czemu każde z nich posiadało odpowiednią dozę prywatności, której przecież każdy potrzebuje. Zwykle potrafili się porozumieć bez problemów, dlatego teraz też miała nadzieję, że uda im się dojść do jakichś wniosków, które zadowolą obie strony.
- Karl, jeśli będę chciała komuś przyłożyć, możesz być pewny, że zrobię to sama - aż wyszczerzyła zęby na myśl o wojowniczym bracie-pisarzu, który probuje wyrównać jej rachunki albo walczyć o jej honor. Nie chciałaby stawiać go w takiej sytuacji, nie zniosłaby myśli, że mogłoby mu się coś stać przez nią. Dużo bardziej wolała od niego otrzymać wsparcie, zwykłą rozmowę i odrobinę uwagi.
- Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy - odparła ze słyszalną ulgą w głosie, że brat faktycznie wysłuchał jej z otwartym umysłem, nie zignorował jej skargi, nie uznał, że przesadza i powinna zająć się sobą. Wiedział, ile to dla niej znaczy i złożył obietnicę, którą wiedziała, że postara się spełnić, bo nie należał do ludzi gołosłownych. - Ja ciebie też kocham.
Uśmiechnęła się na drobną czułość, a jej oczy stały się nagle niebezpiecznie wilgotne, więc odwróciła głowę i kilka szybkich mrugnięć załatwiło sprawę. Cieszyła się ostatecznie, że poruszyła z Karlem tę kwestię, bo powoli wracał do siebie, skoro już wspominał o szukaniu nowego obiektu westchnień. Z najbliższych koleżanek miała do wyboru Gerdę, która zauroczyła się w jakimś oficerze, Gretchen, która nie szukała stałości w związku oraz Villemo, która jako niksa miała teraz swoje problemy, szczególnie że wspominała o jakimś mężczyźnie. Może później zastanowi się nad dalszymi znajomościami, które mogłyby się nadać.
- Zobaczę, co da się zrobić.
Miło było znów poczuć się kochaną przez brata, miło było trwać przez moment w jego objęciu, czuć wsparcie i troskę, której ostatnio jej poskąpił. Pierwszy wspólny posiłek od dłuższego czasu, tym lepiej będzie smakował.A jego kolejne słowa wywołały nadzieję, że naprawdę coś się zmieni.
- Dobrze, będę mówiła o wszystkim poza niewygodnymi tematami. Chętnie wytknę każdy błąd - to ostatnie było raczej żartem, ale faktycznie postara się być bardziej otwarta w komunikacji, może tym sposobem ich relacja naprawdę będzie bardziej przypominała przyjacielską. - Dzięki, Karl. Czuję się teraz dużo lepiej. Cieszę się, że na ciebie naskoczyłam.
Nie oczekiwała od niego, że podzieli się z nią tajemnicami albo nagle zacznie jej się zwierzać, bo wolała zdrową harmonię, którą wypracowali przez ten czas wspólnego mieszkania - pomagali sobie, jeśli tylko tego potrzebowali, ale nie ingerowali zbytnio w swoje sprawy, dzięki czemu każde z nich posiadało odpowiednią dozę prywatności, której przecież każdy potrzebuje. Zwykle potrafili się porozumieć bez problemów, dlatego teraz też miała nadzieję, że uda im się dojść do jakichś wniosków, które zadowolą obie strony.
- Karl, jeśli będę chciała komuś przyłożyć, możesz być pewny, że zrobię to sama - aż wyszczerzyła zęby na myśl o wojowniczym bracie-pisarzu, który probuje wyrównać jej rachunki albo walczyć o jej honor. Nie chciałaby stawiać go w takiej sytuacji, nie zniosłaby myśli, że mogłoby mu się coś stać przez nią. Dużo bardziej wolała od niego otrzymać wsparcie, zwykłą rozmowę i odrobinę uwagi.
- Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy - odparła ze słyszalną ulgą w głosie, że brat faktycznie wysłuchał jej z otwartym umysłem, nie zignorował jej skargi, nie uznał, że przesadza i powinna zająć się sobą. Wiedział, ile to dla niej znaczy i złożył obietnicę, którą wiedziała, że postara się spełnić, bo nie należał do ludzi gołosłownych. - Ja ciebie też kocham.
Uśmiechnęła się na drobną czułość, a jej oczy stały się nagle niebezpiecznie wilgotne, więc odwróciła głowę i kilka szybkich mrugnięć załatwiło sprawę. Cieszyła się ostatecznie, że poruszyła z Karlem tę kwestię, bo powoli wracał do siebie, skoro już wspominał o szukaniu nowego obiektu westchnień. Z najbliższych koleżanek miała do wyboru Gerdę, która zauroczyła się w jakimś oficerze, Gretchen, która nie szukała stałości w związku oraz Villemo, która jako niksa miała teraz swoje problemy, szczególnie że wspominała o jakimś mężczyźnie. Może później zastanowi się nad dalszymi znajomościami, które mogłyby się nadać.
- Zobaczę, co da się zrobić.
Miło było znów poczuć się kochaną przez brata, miło było trwać przez moment w jego objęciu, czuć wsparcie i troskę, której ostatnio jej poskąpił. Pierwszy wspólny posiłek od dłuższego czasu, tym lepiej będzie smakował.A jego kolejne słowa wywołały nadzieję, że naprawdę coś się zmieni.
- Dobrze, będę mówiła o wszystkim poza niewygodnymi tematami. Chętnie wytknę każdy błąd - to ostatnie było raczej żartem, ale faktycznie postara się być bardziej otwarta w komunikacji, może tym sposobem ich relacja naprawdę będzie bardziej przypominała przyjacielską. - Dzięki, Karl. Czuję się teraz dużo lepiej. Cieszę się, że na ciebie naskoczyłam.
Karl Sørensen
Re: 15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Wto 10 Sty - 10:53
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Młody mężczyzna odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że jego siostra już się nie gniewała. Naprawdę zależało mu na dobrych relacjach z nią. W końcu jej mógł ufać bezgranicznie. To było bardzo ważne dla Karla. W końcu takie osoby mógł policzyć na palcach jednej ręki.
- Ej, ja też chcę się pobawić – powiedział niby to obrażony. - Zawsze mogę poprawić, jeśli będzie trzeba. Po co podbijać jedno oko, jak można podbić dwa – uśmiechnął się. Nie chciał się z nikim bić, no chyba, że ktoś naprawdę na to zasługiwał, ale mimo wszystko był człowiekiem miłującym pokój i spokój.
- Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto docenia stałość w uczuciach – może akurat by kogoś znalazła dla niego? Choćby po to, by się zaprzyjaźnić, móc pogadać, wymienić myśli. Karl nie zakochiwał się ot tak, po prostu… czuł. Jeśli nic się nie zmieniało, pozostawał przyjacielem, ale jeśli serce zabiło mocniej, to mogło być inaczej. Od przyjaźni do miłości nie było wcale tak daleko. Zależało to od osobowości i tak dalej, ale czasem te granice się tak zacierały, że można było wyprowadzić coś więcej z tego.
- Kochana, musisz mi czasem przywalić, dosłownie lub w przenośni, byle bym tylko umiał dostrzec, że czasami nie postępuję dobrze i zachowuję się jak pajac i idiota. Naprawdę. Uważam, że wykrzyczenie wszystkiego w twarz, może mieć naprawdę bardzo wpływ na człowieka. Mnie to motywuje, naprawdę. Chyba zbyt długo mieszkałem sam, no i się zapominam, że nie wszystko jest takie, jak mi się wydaje. Wytknij mi każdy błąd, a ja postaram się nauczyć czegoś, analizując to – mógł jej obiecać, że postara się zrobić wszystko, by tylko zakończyło się wszystko pozytywnie.
Karl nie był osobą kłótliwą, zawsze dążył do pokojowego rozwiązania. Jak mawiał: rozmowa może zmienić świat. Ach, gdyby tylko ludzie potrafili ze sobą rozmawiać, świat wyglądałby inaczej.
- Jakie masz plany na najbliższe dni? - zapytał, szczerze zaciekawiony. Chciał uczestniczyć w życiu siostry nie tylko jako dodatek, a jak prawdziwy brat. Ona wyciągała go z dołka, więc on też mógł ją gdzieś zabrać. Należało jej się nieco więcej uwagi brata.
- Ej, ja też chcę się pobawić – powiedział niby to obrażony. - Zawsze mogę poprawić, jeśli będzie trzeba. Po co podbijać jedno oko, jak można podbić dwa – uśmiechnął się. Nie chciał się z nikim bić, no chyba, że ktoś naprawdę na to zasługiwał, ale mimo wszystko był człowiekiem miłującym pokój i spokój.
- Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto docenia stałość w uczuciach – może akurat by kogoś znalazła dla niego? Choćby po to, by się zaprzyjaźnić, móc pogadać, wymienić myśli. Karl nie zakochiwał się ot tak, po prostu… czuł. Jeśli nic się nie zmieniało, pozostawał przyjacielem, ale jeśli serce zabiło mocniej, to mogło być inaczej. Od przyjaźni do miłości nie było wcale tak daleko. Zależało to od osobowości i tak dalej, ale czasem te granice się tak zacierały, że można było wyprowadzić coś więcej z tego.
- Kochana, musisz mi czasem przywalić, dosłownie lub w przenośni, byle bym tylko umiał dostrzec, że czasami nie postępuję dobrze i zachowuję się jak pajac i idiota. Naprawdę. Uważam, że wykrzyczenie wszystkiego w twarz, może mieć naprawdę bardzo wpływ na człowieka. Mnie to motywuje, naprawdę. Chyba zbyt długo mieszkałem sam, no i się zapominam, że nie wszystko jest takie, jak mi się wydaje. Wytknij mi każdy błąd, a ja postaram się nauczyć czegoś, analizując to – mógł jej obiecać, że postara się zrobić wszystko, by tylko zakończyło się wszystko pozytywnie.
Karl nie był osobą kłótliwą, zawsze dążył do pokojowego rozwiązania. Jak mawiał: rozmowa może zmienić świat. Ach, gdyby tylko ludzie potrafili ze sobą rozmawiać, świat wyglądałby inaczej.
- Jakie masz plany na najbliższe dni? - zapytał, szczerze zaciekawiony. Chciał uczestniczyć w życiu siostry nie tylko jako dodatek, a jak prawdziwy brat. Ona wyciągała go z dołka, więc on też mógł ją gdzieś zabrać. Należało jej się nieco więcej uwagi brata.
Vivian Sørensen
15.01.2001 – Kuchnia – V. Sørensen & K. Sørensen Czw 19 Sty - 21:59
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Ciężko było się na niego gniewać, kiedy potrafił przyjąć do siebie wszelką krytykę, przemyśleć swoje zachowanie i dojść do odpowiednich wniosków. U facetów to rzadka cecha, ale wrażliwość pisarza wzbogaciła go o kilka atutów. Miała nadzieję, że wkrótce spotka kobietę, która będzie w stanie to docenić i nie złamie mu serca.
- Dobrze, jeśli będę szła na podbój świata i męskich oczu, na pewno zabiorę cię ze sobą - zaśmiała się, dość niezdarnie próbując mu przekazać, że cieszyła się, że może na niego liczyć, nawet jeśli nie potrafił się być, a wysnuta propozycja była zwyczajnym porywem serca. To kochane, że mając tyle swoich problemów, starał się pielęgnować rolę starszego brata, walcząc o honor siostry. I starała się wierzyć w jego możliwości, niezależnie od okoliczności, ale nie była pewna, czy jego umiejętności bojowe by wystarzczyły. Nie zamierzała też tego sprawdzać.
Miała głęboką nadzieję, że Karl zaraz pogodzi się z odejściem Lumi i przejdzie z tym do porządku dziennego. Jasne, niełatwo tracić bliskich ludzi, szczególnie jeśli czuje się do nich coś więcej, ale miał przed sobą całe życie i ocean możliwości. Wszystko zależało od niego, jak to spożytkuje.
- Wiesz, że to zrobię, nie prowokuj mnie - zaśmiała się, choć faktycznie nie miałaby problemu, by sprowadzić któregoś z braci do parteru, nawet fizycznie. W dzieciństwie z Karlem praktycznie się nie biła, ale starsi bracia nie okazywali tyle zrozumienia dla wścibskiej dziewczynki. Nie żeby ich starania przynosiły jakikolwiek efekt.
- Dziękuję, Karl. Naprawdę doceniam - uśmiechnęła się jeszcze, dziękując nie tylko jemu, ale i losowi, że obdarzył ją tak wspaniałym bratem, który starał się ją zrozumieć pomimo własnych trudności. Cieszyła się, że rozmowa przyniosła skutek, choć jak będzie w praktyce, to też okaże się za jakiś czas.
- Nic wielkiego, głównie praca. Może pójdziemy wieczorem na jakiś spacer? - zaproponowała, chcąc spędzić z nim więcej czasu, bo po takim czasie w izolacji zwyczajnie tęskniła za jego towarzystwem i chciała nadrobić braki, które sami sobie stworzyli. Kto wie, może to początek przemiany Karla, a właściwie wyjścia na prostą po załamaniu, z którym się zmagał? Oby.
Vivian i Karl z tematu
- Dobrze, jeśli będę szła na podbój świata i męskich oczu, na pewno zabiorę cię ze sobą - zaśmiała się, dość niezdarnie próbując mu przekazać, że cieszyła się, że może na niego liczyć, nawet jeśli nie potrafił się być, a wysnuta propozycja była zwyczajnym porywem serca. To kochane, że mając tyle swoich problemów, starał się pielęgnować rolę starszego brata, walcząc o honor siostry. I starała się wierzyć w jego możliwości, niezależnie od okoliczności, ale nie była pewna, czy jego umiejętności bojowe by wystarzczyły. Nie zamierzała też tego sprawdzać.
Miała głęboką nadzieję, że Karl zaraz pogodzi się z odejściem Lumi i przejdzie z tym do porządku dziennego. Jasne, niełatwo tracić bliskich ludzi, szczególnie jeśli czuje się do nich coś więcej, ale miał przed sobą całe życie i ocean możliwości. Wszystko zależało od niego, jak to spożytkuje.
- Wiesz, że to zrobię, nie prowokuj mnie - zaśmiała się, choć faktycznie nie miałaby problemu, by sprowadzić któregoś z braci do parteru, nawet fizycznie. W dzieciństwie z Karlem praktycznie się nie biła, ale starsi bracia nie okazywali tyle zrozumienia dla wścibskiej dziewczynki. Nie żeby ich starania przynosiły jakikolwiek efekt.
- Dziękuję, Karl. Naprawdę doceniam - uśmiechnęła się jeszcze, dziękując nie tylko jemu, ale i losowi, że obdarzył ją tak wspaniałym bratem, który starał się ją zrozumieć pomimo własnych trudności. Cieszyła się, że rozmowa przyniosła skutek, choć jak będzie w praktyce, to też okaże się za jakiś czas.
- Nic wielkiego, głównie praca. Może pójdziemy wieczorem na jakiś spacer? - zaproponowała, chcąc spędzić z nim więcej czasu, bo po takim czasie w izolacji zwyczajnie tęskniła za jego towarzystwem i chciała nadrobić braki, które sami sobie stworzyli. Kto wie, może to początek przemiany Karla, a właściwie wyjścia na prostą po załamaniu, z którym się zmagał? Oby.
Vivian i Karl z tematu