Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    17.01.2001 – Salon – I. Soelberg & I. de' Medici

    2 posters
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Noc z 16/17.01.2001


    Pogrążeni w chwili zapomnienia, będącego okruchem słodyczy zmieszanej z goryczy delikatnymi nutami, trwali w rozmowie, przeplatanej gestami oraz czynami, tak w swej intencji szczerymi, jak tylko potrafili w skrytości serca się otworzyć na drugą, z pozoru obcą, a jednak tak bliską osobę. Soelbergowi daleko do wymuskanego galanta, o złotym języku minstrela, znacznie częściej, niż powinien zbaczał z oczywistych dróg komplementów na rozdroża, gdzie sam wyznaczał trasy i rytm powziętych tematów oraz rzucanych słów, gdy momentami zapominał się, bywało, iż obraz żartu skroplonego nieznacznie, jeno sarkazmem wypływał z jego ust dostrzegał niebezpieczny błysk w czekoladowych oczach. Ironia bywała często mieczem obusiecznym potrafiącym ugodzić precyzyjnie, jednak mężczyzna przez znaczną część czasu pozostawał szarmancki w swych ruchach i kulturalny, wobec Włoszki nie prowokował jej zanadto, znając wszak przedsmak jej temperamentu i nie chcąc rozbudzać płomieni irytacji tlących się nieprzerwanie, gdzieś tam w jej wnętrzu. To nie uśmiechało mu się na pierwszym oficjalnym spotkaniu, w miejscu ponadto publicznym woląc, jeśli już miałby ją rozbudzić negatywnie zrobić, to w cichości grubych ścian własnego mieszkania. Tam też udali się po skończonej kolacji i chociaż Isabell, została postawiona przed nieledwie zarysem niespodzianki tańczącej na horyzoncie, tak Wysłannik, nie chciał wyjawiać jej wszystkich atrakcji, jakie miał w planach i co dokładnie chodziło mu po głowie, bo gdyby wyjawił wszystko, to w ten czas wieczór, a raczej noc, byłaby znacznie mniej interesująca, a tak budowane napięcie w ciele kobiety, mogło wzrastać, jak dla porównania ciasto drożdżowe skryte, pod delikatnie wilgotną szmatką w ciepłym pomieszczeniu, byle tylko pamiętać, aby nie wylało się z ram misy. Zapraszając ją do swego mieszkania, zrobił coś, czego nie praktykował od bardzo dawna. Z natury swej nieufny długo dryfował na falach wygodnych dla siebie i niezobowiązujących, ponad miarę, jednakże w tym przypadku, było zupełnie inaczej i oficer nie krył się z tym, wręcz podświadomie odczuwał pewną ulgę, jakby z lekkością czynów, bez wymuszania i nacisku, mógł zaprosić ją serdecznie do swego życia, a przynajmniej miejsca, w jakim spędza pewną jego część. Tak w istocie zaczynał, coraz bardziej przykładać uwagę do wypoczynku i regeneracji, będąc wdzięcznym za każdą chwilę, w jakiej myśli nie uderzały w ton pracy, to znacznie ułatwiało w zwykłej codzienności, a mimo iż nagłówki gazet częstokroć krzyczały, o kolejnych niedopatrzeniach Kruczej Straży; braku kompetencji i flegmatycznej postawie, tak Ivar spoglądał na nie z wyrazem lekkiego zażenowania i obojętności, jakby kiedykolwiek było inaczej? Zawsze obrywali, a nawet w słowach pochwały wysokim prawdopodobieństwem, można było doszukiwać się jakiegoś przytyku, ot szpileczki celnie wymierzonej, aby ego kruczych wypadkiem nie spuchło.
    Wchodząc do mieszkania ściąga z ramion kobiety płaszcz i chowa go w czeluściach szafy. Prowadząc długim i szerokim korytarzem zaprasza do salonu, gdzie rozpala po chwili w kominku oraz aby nadać odpowiedniej tonacji w grze świateł również kilka świec. Magiczny gramofon wygrywa nastrojową melodię z podrygami energiczniejszych nut, a sam gospodarz znika zza wyspą kuchenną, gdzie wpierw myje dłonie i następnie sięga po elegancki i niezwykle praktyczny zestaw barmański. Bez słów zaczyna przygotowywać dodatki, aby przy dalszej pracy nie musieć głowić się i biegać, był przygotowany, a skrupulatnie sporządzona lista składników zawierała większość znanych mu produktów.
    To pasja z przypadku, ale odnajduje się w niej. – Rzuca z lekkim uśmiechem, noszącym znamiona nieśmiałości i wrażliwości, jaka pozostała z chłopięcej natury Ivara, miewając czasem przebłyski odsłania się pozwalając, tym samym na lepsze poznanie się, niesiony noworocznym postanowieniem, chce być względem tegoż szczery i próbuje zmienić, coś w swym życiu. Pozbawiony lęku wyciąga dłoń po szczęście samotnie dryfujące w otaczającej ich przestrzeni, jest w tym zdecydowany i ufny, jak nigdy dotychczas, aż sam się sobie momentami dziwiąc, gdzie się podziała, ta zachowawczość i podejrzliwość? W jej towarzystwie pragnie pozostać sobą, bez stawiania sztucznych murów i pasm zasieków.
    Na co miałabyś ochotę? Chcę cię poznać od podszewki, więc muszę znać twoje smaki i gusta, może na tym, czy słodzisz herbatę i jaką jajecznicę jadasz skupimy się, przy innej okazji, a na dzisiejszą noc pozostaniemy, przy temacie alkoholi? – Pewność uśmiechu w zalotnej, szelmowskiej formie odsłania biel zębów, tak przyjemnie kontrastujących z karnacją i cieniem zarostu.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Pozwala zaprowadzić się do mieszkania Ivara na dalszą część randki, łapiąc się na tym, że sama nie chce jeszcze kończyć tego spotkania. Nie spodziewała się, że po odrzuceniu służbowej sztywności, oboje zrelaksują się w swoim towarzystwie na tyle, by czerpać przyjemność z rozmowy na prozaiczne tematy, które przecież nie były w żadnym stopniu istotne, ale nadawały miły ton i dawały szerszy obraz drugiej osoby. Wysoko ceniła powagę i profesjonalizm w pracy, ale do tej pory miała wrażenie, że nie będzie potrafiła odnaleźć wspólnego języka z Wysłannikiem, pomimo ich pierwszego spotkania, na którym przecież musieli zrobić na sobie wrażenie, że spędzili wspólnie noc. Długie miesiące wzajemnego ignorowania nie wpłynęły jednak w stopniu znaczącym na jej opinię o mężczyźnie, prawdopobonie dlatego, że sama nie była gotowa ani chętna, by ciągnąć taką relację. Czy teraz się to zmieniło?
    Zdążyła poukładać sobie w głowie wiele kwestii, przejść etap żałoby i trudny moment przeprowadzki, gdy musiała rozpocząć życie na nowo w mieście, które dobrze znała, ale jako zupełnie kto inny. Poświęciła się w pełni obowiązkom, co pozwoliło jej w jakimś stopniu rozwinąć się i nabrać perspektywy, dlatego ostatecznie zdecydowała, że zamartwianie się i utrudnianie sobie życia bezsensownymi zasadami w żadnym stopniu nie przyczyni się do jej szczęścia. Nie pozbyła się wątpliwości, nadal z tyłu głowy czaiły się wątki, które potencjalnie mogą w przyszłości stanowić problem, ale po co miałaby wybiegać tak daleko, skoro teraźniejszość jest niepewna?
    Dziś chciała się po prostu dobrze bawić, dać szansę poznać go od tej niedostępnej, prywatnej strony i w jakimś stopniu sama się otworzyć,nie tylko na nowe doznania, ale też wyjść ze swojej skorupy i pozwolić komuś poznać się lepiej. Może za długo tkwiła samotnie za murem budowanym od lat? Może powinna raz na jakiś czas go obejść i wystawić głowę na światło nowych relacji, zamiast w obawie przed stratą chować głowę w piasek? Może od razu nie przeskoczy tego muru, ale dziś robiła pierwszy krok ku lepszemu i trzeba przyznać, że dawno nie czuła tak zdrowej dawki ekscytacji, a im dłużej rozmawiała z Ivarem, tym więcej pozytywnych cech zauważała, które wcześniej jej umknęły. Postawa dumnego buca uleciała w niepamięć, gdy zachowywał się tak szarmancko i swobodnie, a fakt, że naprawdę starał się jej zaimponować, przyjemnie łechtało ego. Może dlatego postanowiła przedłużyć wieczór o przystanek w jego mieszkaniu, a może była ciekawa?
    Po wejściu do środka rozglądała się dyskretnie po wnętrzu, które jak się spodziewała było dość minimalistycznie urządzone, w stonowanych barwach, ciut jaśniejszych, niż to sobie pierwotnie wyobrażała, choć też zbyt wiele myśli temu nie poświęcała. Delikatny uśmiech przemyka przez jej twarz, gdy zauważa, że mężczyzna buduje romantyczny klimat za pomocą kominka, świec i przyjemnej muzyki. Zaskakuje tym, bo miała go przecież za twardego samca alfę, któremu nie po drodze do romantycznych gestów i dbania o każdy szczegół. Ivar wykazał się już od pierwszej minuty, a nawet wcześniej, bo przecież najpierw znalazł wyjątkową restaurację, która zaspokoiła nie tylko głód, ale też wrażenia estetyczne. Na każdym kroku traktował ją z szacunkiem, a nawet przyznał się do popełnionego wcześniej błędu (po nacisku, ale zawsze). Jak tak dalej pójdzie, to będzie musiała przyznać przed sobą, że pierwotnie źle go oceniła.
    Tymczasem stanęła przy rozpalonym kominku, by ogrzać się po owianiu przez mroźne, styczniowe powietrze. Sukienka i płaszcz zimowy nie zapewniały aż tyle ciepła, ale też spędzili na zewnątrz jedynie kilka chwil. Ciepło ognia przyjemnie otula jej skórę i zaraz może zapomnieć o chłodzie, więc odwraca się do Ivara, który najwyraźniej starał się być wyśmienitym gospodarzem i własnoręcznie zaczął przygotowywać drinki. Kolejna niespodzianka, którą przyjęła z lekkim uniesieniem kącików ust.
    - Z przyjemnością ocenię, jak dobrze realizujesz się w tej pasji - zadziorny uśmiech wypływa na jej twarz, a oczy zwężają się drapieżnie, z jednej strony jakby szukała jakiegoś słabego punktu, do którego mogłaby się przyczepić i utwierdzić się w przekonaniu, że to tylko fasada i nie warto ryzykować otwieraniem się na innych, ale z drugiej strony naprawdę wierzyła w jego umiejętności, bo przypuszczała, że gdyby ledwo raczkował w tej dziedzinie, to nie próbowałby jej tego teraz demonstrować. - Moim ulubionym drinkiem jest negroni, ale możesz mnie zaskoczyć. Kto wie, może stworzysz napój bogów i stanie się moim nowym numerem jeden?
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Lubił zaskakiwać, może niekoniecznie zawsze był w tym wybitnie dobry, lecz sprawiało mu to pewien rodzaj przyjemność. Ta dość szczególna cecha u Soelberga przejawiała się szczególnie, wśród osób, na jakich mu w jakimś stopniu zależało, ta przypadłość towarzyszyła mu odkąd sięgał pamięcią, a w swej determinacji do tego, aby osiągnąć upragniony cel, był niesłychanie zawzięty, to też przedstawiało się w czynach, gdy podjął decyzję, że nauczy się piec jedno z bardziej wymagających ciast, będąc raczej człowiekiem o mizernych umiejętnościach cukierniczych próbował tak długo, aż wyrobił się, być może nie do poziomu swej mentorki, a zarazem babci, ale wypiek ten wychodził mu całkiem nieźle i tym samym już w młodości uświadomił sobie, że pewne ograniczenia nakładamy sami sobie, to też wychodząc poza te przejrzyste drogi i zbaczając z trasy podążając nową ścieżką poniesiemy z początku porażki, ale jednocześnie kształtujemy charakter i pokonujemy własne bariery oraz słabości. Od tamtego czasu lubił wyznaczać nowe horyzonty swoich zainteresowań, aby rozwijać się, jako człowiek i nie zwariować doszczętnie przez widmo ciążącej na barkach pracy. Stąd w przeszłości lekcje gry na skrzypcach, a także zapał do wspinaczek wysokogórskich i motoryzacji śniących, co prawda ta ostatnia wynikała raczej z ziarenka, jakie w chłopięcym sercu zasiał dziadek, ale i tak te rozkwitało. To samo tyczyło się muzyki i wielu gatunków, które ukochał w swej pokaźnej bibliotece nie ograniczając się tym samym, tylko na wąskie grono, co miesiąc przeglądał nowości, a czasem sięgał po płyty śniących.
    Jedną z takich pasji, jakie narodziły się z przypadku Włoszka miała niebawem skosztować. Widział jej wzrok lawirujący po pomieszczeniach, była ciekawa i to zrozumiałe. On widział jak mieszka, teraz czas na rewanż. Minimalizm i elegancja przeplatały się na każdym kroku, a bogactwo, było stonowane tak, aby nie raziło przesadnie oczu ze względu na skromności natury, jaka dominowała w ich rodzinie. Z czasem dla kobiety otworzy drzwi do biblioteki, by mogła rzucić okiem na księgozbiór, jaki posiadali, a może i do gabinetu ją zaprosi, by poczuła przyjemną woń cygar i whisky w powietrzu, ten aromat zaprawiony szczyptą tajemnicy, przy aktach spraw dawno już przedawnionych, a nigdy nie rozwikłanych, które czasem w bezsenne noce studiuje dla zabicia czasu. Ich mieszkanie, było bogate w wiele historii, jaki i samo w sobie idealnie sprawowało się w roli oazy wytchnienia po ciężkim dniu, miało w sobie tę aurę, jaka towarzyszy nam w domu rodzinnym lub w miejscach, do jakich czujemy emocjonalne przywiązanie.
    Skinął głową na znak, że docenia gust, bo i sam lubił ten jakże popularny drink, ale mając wolną rękę postanowił zaserwować jej coś innego, coś czego może wcześniej nie miała okazji pijać, aczkolwiek powątpiewał w to, gdyż kobieta wyglądała na obeznaną w świecie alkoholi i luksusowych barów. To odrobinę napawało go niepokojem ze względu na swą niewystarczającą, jak dla niego praktykę, bo i owszem brata i Safíra mógł poić z początku wytrawnymi drinkami, a następnie już mniej okazałymi produktami, gdyż byli już w takim stanie, że niewielką im to robiło różnicę, co pili, lecz przy niej, musiał spiąć się na wyżyny swych umiejętności i to też uczynił szykując trzy drinki, by ukierunkować się w smakach, jakie tej posmakują dzisiejszej nocy.
    Po niecałym kwadransie, który poświęcił w milczeniu na przygotowywanie degustacji, a jaką ta, jeśli tylko miała takowe życzenie, mogła obserwować przez otwartość salonu na kuchnie, na srebrnej tacy naszykował trzy różne drinki.
    Od lewej zaczynając pragnę przedstawić Vanderbilta, bazującego na brandy, a także likierze wiśniowym, balans smaku, jak i aromat wyrównany z nutą przewagi alkoholu dominującego to jest brandy. – przedstawił zawartość zroszonej lodem kryształowej szklanki. Przechodząc do dwóch pozostałych, uśmiechnął się wymownie. – Ten drink nie powinien, być dla ciebie nowością, aczkolwiek odrobinę go zmodyfikowałem, to jakże się zapewne słusznie domyślasz, jest Aperol Spritz – uśmiech, a wraz z nim błysk w szarych oczach nie znikał z twarzy Wysłannika. – Na sam koniec zostawiłem, coś najmocniejszego z wymienionych tu, a konkretnie Long Island Iced Tea, również delikatnie zmodyfikowany, ale myślę, że na plus w walorach smakowych. – Zaprosił ją gestem na kanapę obok siebie, był ciekaw, od którego zaczną i myśl tę przekuł w pytanie.
    Zatem, na co miałabyś ochotę? – Spojrzał pytająco i uśmiechnął się, po raz nie wiedzieć już, który dzisiejszej nocy.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Zdecydowanie pomyliła się w pierwotnej ocenie, mając mężczyznę za dużo bardziej sztywnego i niedostępnego emocjonalnie, niż przedstawiał to faktyczny stan. Z jednej strony zaskoczenie pchało ją do dalszych kroków, jakby próbowała odkryć więcej, ale z drugiej strony gdzieś w głębi ducha czuła, że mężczyzna skrywa pod powierzchnią skarb - może przyświecał swym blaskiem tylko najbliższe osoby, a może jeszcze nie został w pełni odkryty?
    Czy powinna zacząć odsłaniać swoje karty? Bała się tego etapu, nie chciała stać się znów wrażliwą dziewczynką, podatną na krzywdę, a przecież jeśli ktoś pozna jej wszystkie sekrety, będzie miał nad nią władzę. W tym wypadku jednak czuła, że chodzi o coś więcej. Nie pragnął wydobyć z niej tajemnic, chciał ją poznać, chciał, by była przy nim swobodna, by mu zaufała i miała nawet wrażenie, że otoczyłby ją kokonem bezpieczeństwa. To dość ironiczne, biorąc pod uwagę zawód, jaki mężczyzna wykonuje. Pomijając wszelkie kwestie, w których potencjalnie ich relacja mogłaby przeszkodzić pracy, bo już umawiając się na tę randkę, złamała swoje zasady, ale sam stawał codziennie oko w oko z niebezpieczeństwem, a to, że do tej pory udało mu się przeżyć bez większych uszczerbków fizycznych nie oznacza, że w przyszłości ten stan się utrzyma. Ta obawa tkwiła w środku, ale z drugiej strony sama nie wiedziała, dokąd to wszystko zmierza i czy warto przejmować się na zapas, więc w tym momencie ani trochę nie spieszyło się jej do domu.
    Miała wrażenie, że znalazła się w pieczarze smoka, choć wnętrze było dużo bardziej wykwintne - mogły tu na nią czekać różnego rodzaju pułapki, ale mogła też odkryć coś wyjątkowego.
    Przyglądała mu się z zainteresowaniem, ale nie próbowała interwerniować, bo prawdopodobnie tylko by przeszkodziła. Zresztą trzeba przyznać, że wyglądał jakby wiedział, co robi, a to dodawało mu tylko męskości. Coraz bardziej zyskiwał w jej oczach, choć rozsądkiem strofowała się, by nie przesadzić z otwartością i zaangażowaniem, bo podświadomie bała się cierpienia, które w przyszłości może nastąpić, a biorąc pod uwagę, że nieszczęście jeszcze nigdy jej nie opuściło, to nic tylko czekać, aż kolejny raz zapuka do jej drzwi.
    Przygotowane drinki skwitowała delikatnym uśmiechem, próbując z początku odgadnąć konkretne nazwy po ich wyglądzie, bo Ivar pokusił się o wykonanie aż trzech. Czekała aż przedstawi każdego z nich i zgadła dwa z trzech, więc całkiem dobry wynik, biorąc pod uwagę, że nie za bardzo przyglądała się, co wlewa do szklanek, a bardziej obserwowała jego twarz, ręce oraz gesty. Lubiła oglądać skupienie na twarzach innych, kiedy oddawali się jakiejś czynności, będącej także ich pasją. Wydawało jej się, że Ivar się stara, bo chce dobrze przed nią wypaść, ale próbował też zachować pewną dozę nonszalancji, co w efekcie dawało całkiem atrakcyjny obraz.
    Usiadła tuż obok niego na kanapie, nie pozostawiając zbyt wiele wolnej przestrzeni między nimi, a tułów obróciła w jego stronę, wykazując całkowitą uwagę i zainteresowanie.
    - Hmm. Coś lekkiego - odpowiedziała, sięgając po Aperol. Objęła ustami słomkę i pociągnęła większego łyka, by ocenić, czy mężczyzna faktycznie dobrze się sprawdza w roli osobistego barmana. Przez moment milczała, jakby analizowała każdy aspekt i nie mogła pomylić się w ocenie. - Zimne i orzeźwiające, bardzo dobre.
    Werdykt zapadł, więc wyszczerzyła zęby w uśmiechu, podając mu drinka, by sam mógł skosztować. Jeśli się brzydził, mógł wypić bezpośrednio ze szklanki zamiast słomki, ale równie dobrze mógł wybrać innego drinka.
    - We Włoszech najczęściej piłam wino, a to też rzadko. Także w kwestii drinków nie mam zbyt dużego doświadczenia - jej zdanie nie miało więc większego znaczenia, ale od czasu do czasu, jeśli była ku temu odpowiednia okazja, nie miała nic przeciwko kilku drinkom. - A jaki jest twój ulubiony drink?
    Oparła się wygodnie na kanapie, od czasu do czasu trącając ledwo zauważalnie ramieniem Ivara, ale w większości nadal była obrócona w jego stronę, wwiercając w niego spojrzenie czekoladowej pary oczu. Założyła nogę na nogę, a suknia mimowolnie naciągnęła się, rozszerzając rozcięcie na udzie, które nieudolnie przykrywały drobne łańcuszki.
    - Powinnam oczekiwać więcej niespodzianek? - zapytała z zaciekawieniem, czy to jego ostateczny ruch na ten wieczór, czy zaraz znowu z czymś wyskoczy. Nie miała pojęcia, czego się po nim spodziewać, więc pozostała ostrożna.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    W przeciwieństwie do swej partnerki wieczoru daleki był od rzucania się w wir myśli, które były zbędne i zupełnie niepotrzebne wiedział podświadomie, że to, czemu oboje się oddają, mogło nieść oczywiste konsekwencje, a mając tego świadomość, bynajmniej nie ignorował problemu, lecz także nie stawał się jego niewolnikiem wychodząc, jakże śmiało przed szereg, to on był panem swego losu, nie odwrotnie. I trwanie w strachu przed wykonaniem kroku, ku szczęściu, jakie jawiło się na wyciągnięcie ręki traktował, jak coś prostego, niemal oczywistego, bo człowiek, który nie zwalczy tego lęku, tego ziarenka paniki w sercu pozostanie tchórzem do końca swych dni. Wiedział o tym zbyt dobrze z własnego doświadczenia, niegdyś być może, kiedy jeszcze młodzieńczy meszek nieśmiało wychylał na śniadej twarzy bał się konsekwencji pewnych kroków, by podjąć śmiałą decyzję dojrzewał tygodniami, lecz doświadczenie i pewność siebie, jakie nabywał przez lata skutecznie pozbawiały go podobnych dylematów i rozterek już w dorosłym życiu, nie był wreszcie, tym szesnastoletnim szczeniakiem, który nieśmiało zerkał w kierunku dziewczyn, co wpadła mu w oko, lecz zamiast podejść, ot wykorzystać moment urokliwej chwili między nimi, by zaprosić na randkę, uciekał, jak skończony kretyn, przedkładając żarty z kolegami z drużyny hokejowej  ponad nią, tym samym – ignoruje oczywistości. Żałował tego, jak i wielu innych decyzji, jakie podejmował nieumiejętnie krocząc po szachownicy uczuć. Dlatego ze śmiałością oraz czającym się błyskiem w oku, będzie prowadził swoją grę, swój mecz hokeja, tak by nie zmarnować tego jedynego, być może momentu na przełamanie, by nie dać Isabell powodu do zwątpienia.
    Patrzył na nią, jak urzeczony – olśniewała urodą, a także kreacją, jakiej jednak w obecnej chwili nie kontemplował, albowiem pragnął rozmowy ponad wszystko inne. Oddać się tej chwili, by ta trwała, jak najdłużej i centymetr po centymetrze odkrywać tajemnicę jej umysłu, bo wszak na ciało jeszcze przyjdzie czas. Pomimo bliskości ciał szarość tęczówek nie odrywała się od czekoladowego spojrzenia Włoszki, te było miękkie i serdeczne, zdradzające ciepło, jakim mogła obdarzyć najbliższe osoby. W nagłym przebłysku świadomości oficer zdał sobie sprawę, że bardzo lubi to spojrzenie, ten wyraz twarzy, kiedy dyskretnie go obserwowała przy pracy, jakiej się oddawał, wnet nawet myśl niefrasobliwa przemknęła przez umysł Kruczego, czy równie ciekawie spoglądałaby na niego, gdyby ten ślęczał nad biurkiem zawalonym papierami i trudził się nad rozwikłaniem zbrodni, czy znalazłaby w sobie tę szczyptę empatii i zrozumienia, by pochylić się nad nim i pocałować w skroń, tym samym przeganiając demony zmęczenia? Kiedy patrzył na owal twarzy oświetlany subtelnym ciepłym światłem języków ognia tańczącego w palenisku, był pewien, że mogłaby mu dać wiele z tego, o czym jedynie śnił. Usta w kącikach drgnęły lekko w uśmiechu znacznie mniej uwodzicielskim i wyraźniejszym, a przez to jednak paradoksalnie dobitniejszym i szczerym. Jakby na moment Soelberg zapomniał, jakim był człowiekiem, co czeka go poza murami bezpiecznego mieszkania, o ciężarze odpowiedzialności dźwiganej od lat. Czy faktycznie, mógłby ją narazić, a jednocześnie skazać na samotne wieczory i dnie przepełnione strachem w oczekiwaniu na jego powrót? Zatroskał się.
    Bez zastanowienia ujął delikatnie podane naczynie i skosztował tego, co sam przygotował pociągając, jak prawdziwy mężczyzna trunek przez różową słomkę. Uśmiech i rozbawienie czające się w oczach przyszły chwilę później przeganiając troskę wymieszaną ze szczyptą zbyt ponurych myśli, chciał, aby się dobrze bawiła i zapamiętała na długo tę noc. Muzyka wylewała się z gramofonu, przyjemną nutą relaksującego brzmienia w akompaniamencie damskiego wokalu, który był wisienką na torcie melodii.
    W wieczory takie jak ten lubię drinki na bazie whisky, lecz nie jak to się obecnie przyjęło z lodem, ale sięgam dalej do kart historii i wyciągam z niej takie przysmaki jak, chociażby „hot toddy” – szkocki specjał, na zimne noce – cień uśmiechu gra na jego ustach, tak ochoczo dziś promiennych i w pozornie niedbałym geście przełamuje granicę, której wcześniej nie naruszał. Szare tęczówki opuszczają linię jej oczu i płyną z pełną świadomością po jej ciele, zatrzymując się na wysokim wycięciu w wieczornej kreacji, które odsłaniało górną część uda, niemal dochodząc do biodra. Serce w piersi Wysłannika nieznacznie przyspieszyło rytmu, lecz twarz pozostała bez wyraźniejszego wyrazu zachwytu, w jakim ten był, ta pokerowa iście mina pomagała mu zachować względny spokój, przynajmniej pozornie. Kiedy pozwoliła mu nacieszyć się widokiem i kontynuowała po kilku sekundach rozmowę powrócił do niej wzrokiem uśmiechając się zagadkowo i maskując, tym samym westchnięcie.
    Myślę, że mam jeszcze jednego asa w rękawie – oparł się o oparcie kanapy, bez cienia skrępowania obejmując ją na wysokości ramion nieznacznym, acz wyczuwalnym w sugestii ruchem przyciągnął do siebie. – Widzisz, ten zegar? – Wolną ręką wskazał na naścienny zegar. – Wyszłaś na randkę z młodszym, a wrócisz, z ze starszym mężczyzną, wcale nie zmieniając partnera – uśmiechnął się zagadkowo i odwrócił twarz w jej kierunku. – Oczarowałaś mnie sobą, od tamtej nocy na balkonie moje myśli wracają do ciebie nieprzerwanie, dziwne uczucie, ale przyjemne. – Patrzył na nią z uwielbieniem, którego nawet nie próbował maskować, nie wiedział, czy potrafiłby, to zrobić. – Chciałbym wiedzieć, czego pragniesz w tej chwili? – Szare tęczówki zatrzymały się na zgrabnym nosku, przeskakując płynnie na usta, by po chwili zaledwie wróciły do oczu. Zapamiętywał ją, w każdym najdrobniejszym aspekcie licząc, każdą zmarszczkę, gest i przewrót oczami.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Nie byłaby sobą, gdyby nie pozostała odrobinę sceptyczna względem każdej dobrej namiastki w swym życiu. Wszystkie szczęśliwe moment prędzej czy później obracały się w popiół, więc wolała zakładać, że coś się nie uda i być mile zaskoczoną, jeśli jednak wyjdzie, niż doszukiwać się pozytywów, a potem zawodzić się raz za razem. Może Norny były dla niej wyjątkowo okrutne, może ktoś inny skradł jej szczęście i pozostało tylko zaakceptować nieuchronną porażkę, a może wkrótce jej pech się skończy, wyczerpie życiowy limit i potem będzie już tylko szczęśliwa?
    Chciałaby w to wierzyć i w jakimś stopniu może wierzyła, skoro jednak zgodziła się na randkę, skoro dała szansę nie tylko Ivarowi, ale i sobie, by odkryć, czego tak naprawdę chce i czy jest gotowa popchnięcie swego życia na właściwe tory. Nie było łatwo wziąć się w garść po tylu nieszczęściach, które zdążyła przeżyć, a stan zawieszenia, w którym trwała przez ostatni rok, musiał w końcu dobiec końca. Nie chciała uciekać ani udawać, że nie ma uczuć i wszystko po niej spływa - to prawda, nauczyła się być powściągliwa i rozważna w reakcjach, ale nie była maszyną, a jej temperament nie wygasł; tlił się wątłym ogniem pod płaszczem dobrych manier, ale w bliższych relacjach pozwalała sobie na zwiększenie swobody.
    Jego intensywne spojrzenie działało na nią w sposób, którego nie potrafiła do końca nazwać. Jakby miała się pod jego wpływem rozpłynąć, ale jednocześnie za wszelką cenę starała się trzymać fason i nie dać po sobie poznać, jakie wrażenie na niej robi. Strofowała się w myślach, bo to nie to samo, co podczas ich pierwszego spotkania - wtedy zadziałała czysta chemia, potrzebowała wówczas, by ktoś ją porwał w ramiona i namiętnością sprawił, żeby zapomniała o problemach. Tak się stało, ale było to czysto fizyczne doświadczenie. Godząc się na randkę, musiała przed sobą przyznać, że nie jest jej całkowicie obojętny i chciała go bliżej poznać, mimo tej całej sztywnej otoczki, mimo że czasami uważała go za totalnego gbura i zarozumialca. Denerwował ją, ale było w tym coś pociągającego, więc teraz, patrząc w jego oczy nie miała w sobie ani grama żalu za swoją decyzję. Na resztę zmartwień i trosk życia codziennego przyjdzie pora, jeśli faktycznie rozwinie się z tego głębsza relacja, a zbytnie wybieganie w przyszłość nie zawsze było dobrym pomysłem.
    - Nie próbowałam jeszcze takiego drinka - stwierdziła z zastanowieniem, ale nawet nie kojarzyła z nazwy, co może zawierać oprócz wspomnianego whisky. Może kiedyś będzie miała okazję spróbować, a tymczasem uśmiechała się lekko na widok Ivara próbującego swojego drinka. Nie było nic niemęskiego w piciu przez słomkę, nawet różową - miała nawet wrażenie, że będzie mu dobrze w każdym kolorze.
    Na asa w rękawie zareagowała lekkim przechyleniem głowy, zastanawiając się mimowolnie, co może mieć na myśli. Na szczęście nie trzymał jej zbyt długo w niepewności. Przez chwilę wydawać się mogło, że tym asem jest jego objęcie, ale na szczęście zaraz się odezwał, więc pozwoliła mu na tę frywolność, bez zbędnego komentarza.
    - Naprawdę? - zapytała, próbując ustalić, czy nie była to próba żartu albo innego zagrania, ale widząc jego poważne spojrzenie kiwnęła nieznacznie głową. - Gdybym wiedziała, przyniosłabym prezent. - nie byłoby to z pewnością nic wielkiego, bo ich znajomość nie pozwalała na wielką rozrzutność, a tak została pozostawiona przed faktem dokonanym i teraz to ona nie miała żadnego asa w rękawie... ale czy na pewno?
    Nie musiała go obdarowywać, żeby dać coś od siebie. Odwróciła twarz w jego stronę tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, a wolną rękę położyła na jego boku, tworząc osobliwe pół-objęcie.
    - Wszystkiego najlepszego, panie oficerze - wyszeptała, delikatnie pochylając głowę, inicjucjąc tym samym słodki acz przedłużony pocałunek. Chciała to zrobić już wcześniej, a teraz zwyczajnie znalazła ku temu okazję, co właściwie i tak by jej nie powstrzymało, ale w jakiś sposób przyspieszyło faktyczne działanie.
    - To faktycznie dziwne - skomentowała tylko, próbując zatuszować to, że odrobinę speszył ją takimi słowami. Nie miała pojęcia jak zareagować, więc wolała umniejszyć wadze chwili, choć czując na sobie intensywne spojrzenie, miała ochotę ukryć twarz i delikatny rumieniec, który się na niej pojawił.
    - Pragnę… - zaczęła z przyspieszonym biciem serca, jakby naprawdę chciała mu teraz zdradzić swoje odczucia i zamiary. W ostatniej chwili się opanowała, tak szybko jej nie złamie. - ...spróbować kolejnego drinka. - zawadiacki uśmiech wypłynął na jej twarz i odsunęła się lekko, by mężczyzna mógł czynić honory i podać jej drugą szklankę.
    - To może teraz Long Island Iced Tea - zaproponowała, choć równie dobrze mogli sięgnąć po Vanderbiltę. Zresztą nie chodziło tyle o próbowanie nowych smaków, co ostudzenie zapału wywołanego bliskością mężczyzny i jego słowami. Potrafiła nad sobą doskonale panować, jeśli tylko chciała, ale dzisiaj nastrój na powściągliwość nie był tak silny jak zwykle.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Odwykł od chwil, tego charakterystycznego szczęścia w swym ponurym i usianym troskami życiu, to nie tak, że się skarżył, czy narzekał na swój los, bynajmniej. Z pełną świadomością konsekwencji wybrał taką, a nie inną ścieżkę kariery, ta jednak potrafiła przygnieść swym ciężarem, a mówiąc kolokwialnie, nieraz dawała popalić i nawet, ktoś taki jak Soelberg potrzebował wytchnienia w miłym towarzystwie, zwłaszcza jeśli, tą osobą, była kobieta, jaką darzył cieniem sympatii, naznaczonej czymś pokroju fascynacji, pod względem otwartości, na jaką się przy niej zdawał, jakby ta posiadała w sobie moc sprawczą dzięki, której z natury skryty i powściągliwy oficer otwiera się z pasji oraz emocji ukazując rząd perłowo-białych zębów w uśmiechu, trwa w radości, jakiej nie zaznał od tygodni, ten urok chwili, ta swoboda i relaks, które przenoszą się na jego ciało zapadają w umyśle gnieżdżąc się ścieląc posłanie z myśli przyjaznych dalekich od jakichkolwiek zmartwień, a serce przepełnia chwila błoga. Tak w swej skromnej otoczce Isabella de' Medici z domu Arneberg oddziaływała na Wysłannika, trudno mu było przejść nad tym, bez sensacji i okazyjnych sztucznych ogni, ale powstrzymywał się od nadmiernej egzaltacji uczuć w obawie, iż uzna go za wariata.
    Nie musiała oferować mu niczego, czego nie mogła dać, tak bawiąc się w nurtach rozmowy obserwował uważnie zachowanie kobiety na przemian delikatnie prowokując, ot wystawiając cierpliwość na próbę, jak i zaskakując swą wyraźną głębią przemyśleń, być może wina tych ostatnich leżała w klasykach literatury; w urokliwych, niepozbawionych nadziei romansach, które od jakiegoś czasu w skrytości przed prawdopodobnie samym sobą czytał, a sprawiało mu, to na tyle wielką satysfakcję wymieszaną ze szczyptą frajdy, iż nie niepokoił się swym stanem psychicznym, wręcz przeciwnie. Jakby dotychczas z trudem znajdował czas na cokolwiek innego poza pracą oraz lekturami niezbędnymi w pracy, tudzież pomocnym w niej, tak od paru tygodni pozwalał sobie na odrobinę więcej oddechu w tej materii. Tym samym był szczery względem samego siebie oraz obietnicy złożonej w noc Sylwestrową.
    Nie spodziewał się tego, ale i nie był zaskoczony, przyciągała go, a on ją. Pozbawieni początkowej niepewności w okazywaniu czułości, pozwolili sobie sprawnie przemknąć ku otwartej przestrzeni możliwości, tak nie nachalnie, stonowanie, z lekka jedynie wyczuwalną nutą lęku zrodzonego w ich duszach, wszak aż tak dobrze się nie znali, jednak ciała prowadziły ich same; tym razem jednak było zupełnie inaczej, niż za pierwszym razem, teraz towarzyszyła temu wszystkiemu inna atmosfera, bardziej kształtująca się pod coś oczywistego, lecz w ich oczach, jeszcze nieprzedstawionego. Oddając pocałunek cierpliwie wyczekał chwili odwrotu, jakby tylko na nią czekając, wyszedł ze swoją inicjatywą duszoną od czasu balkonu; mocniej wpijając się w usta Włoszki, mimowolnie przyciągał ją do siebie, a w szparę między ciałami, nawet myszka, by się nie wcisnęła. Oderwał się od niej, łapiąc oddech, patrzył długo, mierząc ją przenikliwym pełnym niekrytego pragnienia spojrzeniem, które nie gasło, nawet w momencie, gdy spróbowała uciec od tego, kiedy wyczuła, że mogliby uskrzydleni pierwszym pocałunkiem dolecieć, aż na biegun północny, co nie byłoby takie złe i nierealne, jedynie chłód, mógłby dokuczyć. Nim powiedziała swoje życzenia Wysłannik, bez cienia skrępowania pocałował ją w ramię. – Dziękuję za prezent, jest idealny – szept, w jakim pobrzmiewała zmysłowość i pożądanie, był prawdziwie szczęśliwi z tej drobnostki, jaką mu sprezentowała.      
    Bez oporów podał Isabell najmocniejszego z przygotowanych drinków, ten słomkę miał długą i czarną, a garniturek ze skórki cytryny zdobił krawędź podłużnej szklanicy. Trzymał ją od spodu i podał, tak aby mogła skosztować, kiedy przejęła od niego drinka dłoń mężczyzny, spłynęła na udo, które ta odsłoniła, trudno orzec, czy celowo, czy przypadek jedynie o tym zadecydował, tak nieznacznie zmieniając pozycję, jedną ręką oparty tuż za jej ramieniem o kanapę, zaś drugą trzymał na udzie i po chwili zdał sobie sprawę, że delikatnie ją łaskocze, ot nietuzinkowe ruchy samymi opuszkami palców.
    Co cię we mnie najbardziej interesuje? – Mogła pytać o wszystko, dając jej możliwość do zaspokojenia ciekawości, był przez krótki moment otwartą księgą dla jej nieczystych myśli.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Bała się szczęścia, bała się czuć inaczej niż zwykle, bo wszystko to co pozytywnie wzniosłe prędzej czy później rozbijało się na drobne kawałeczki. Zupełnie jakby była pechową jednostką, która nie tyle przynosi nieszczęścia sobie, co bardziej swoim bliskim. Każdy, kto kiedykolwiek miał z nią do czynienia na stopniu miłości lub bardzo mocnej więzi i zaangażowania, aktualnie albo nie żył, albo borykał się z wieloma problemami. Oczywiście, kiedy wszystko się wali, takie spiskowe teorie najbardziej wplątują się w umysł, więc gdzieś podświadomie jest przekonana, że jakakolwiek głębsza relacja jest u niej skazana na niepowodzenie.
    Z drugiej strony nie można całe życie spędzić w zawieszeniu, oczekiwać złych wiadomości, nawet jeśli fatum uparcie wisi nad głową. Brakowało jej takiego pozytywnego nastawienia, że widziałaby światełko w tunelu i nie zaczynała jakiegokolwiek tematu od automatycznego szukania problemu i ewentualnie od razu rozwiązania.
    Ivar zaskakiwał ją pozytywnie, ale wciąż była pełna rezerwy, bojąc się otworzyć i spojrzeć szerzej na potencjalny obrazek szczęścia. Czyniła teraz postępy w swoim zamkniętym umyśle, ale może to dlatego, że na ten jeden wieczór postanowiła nie myśleć o wątpliwościach, nie zastanawiać się, czy potencjalna relacja może zepsuć kontakty w pracy, czy utrudni obowiązki służbowe, czy może wręcz przeciwnie. Nie była w stanie przewidzieć wszystko i nawet nie próbowała, ale obawy, z którymi żyła na co dzień nie zniknęły, a zwyczajnie skryły się pod kopułą niewypowiedzianych słów.
    Swoją inicjatywą zaskoczyła chyba bardziej siebie, niż jego, bo mężczyzna choć z początku zaskoczony, tak po chwili z pełną mocą odwzajemnił jej pocałunek. Mało tego, wyszedł z inicjatywą i przyciągnął ją do siebie, by to jego słowo (pocałunek) było ostatnie. Nie zdążyła zaprotestować, ale nie zrobiłaby tego, nawet gdyby miała czas. Czuła przyciąganie, nie mogła tego zaprzeczyć, szczególnie biorąc pod uwagę ich pierwsze spotkanie, gdzie czynnik wyglądu przeważył na tamtej nocy. Teraz dochodził czynnik emocjonalny, więc przywarła do niego ciałem i nie pozostając dłużną, oddała pocałunek w równym stopniu żarliwości.
    Nie mogła liczyć tego jako prezent, bo miała ochotę to zrobić wcześniej, nawet bez świadomości o jego urodzinach. Dawała mu znaki i prowokowała go subtelnie pojedynczym dotykiem ramienia albo odważniejszym odsłonięciem uda na wycięciu. Musiał zresztą czuć jej nastawienie, musiał widzieć, że oddziałuje na nią inaczej, niż reszta, że nawet złość i frustracja miały swoje podłoże. Z urażonej dumy gotowa była nie odzywać się do niego do końca świata, pozostawiając relację czysto zawodową, bez spoufalania ani nawet przelotnych spojrzeń. Gdyby się nie odezwał, gdyby nie przeprosił, kobieta uparcie trwałaby przy swojej decyzji i nie byliby teraz tutaj.
    - Nie wolałeś spędzić urodzin z bliskimi? Chyba że następny wieczór masz z nimi zaplanowany? - zapytała, celowo nie używając słowa "rodzina", bo chodziło jej także o przyjaciół i znajomych, którzy zajmowali specjalne miejsce w jego życiu, ale nawet nie wiedziała, czy posiada kogoś takiego. Nie zdziwiłaby się, gdyby nie, w końcu praca Wysłannika jest wymagająca, pochłania dużo czasu, więc grono znajomych musi być cierpliwe. A w końcu nie był typem osoby, która jest w stanie każdemu zaufać, więc domyślała się, że budowanie przyjaźni nie jest wcale takie łatwe - tak właśnie było w jej przypadku.
    Chwyciła drinka, nie przykładając zbyt dużej wagi do jego wyglądu, szczególnie że za chwilę rozproszył ją śmiałym posunięciem, o które by go tak szybko nie podejrzewała. Z drugiej strony sama to prowokowała, więc nie dość, że jej nie przeszkadzało, to wręcz podobało się takie zagranie. Upiła kilka łyków drinka i uśmiechnęła się aprobująco, bo choć mocniejszy, tak też trafiał w jej gusta.
    - Wiele rzeczy. Z poważniejszych chciałabym wiedzieć, co jest dla ciebie najważniejsze... poza pracą - oparła się wygodniej, skoro mężczyzna również postawił na swobodę w postawie, zakładając za nią ramię, a drugą dłonią drażniąc wrażliwą skórę uda, co dzielnie znosiła. Odchyliła głowę do tyłu, opierając się na moment o jego rękę. - A z mniej poważnych... dobrze tańczysz?
    Nie znali się zbyt dobrze od tej prywatnej strony, a przecież o to chodziło w randkach, żeby lepiej poznać drugą osobę i odkryć intrygujące cechy. Nie zamierzała ułatwiać mu odpowiedzi - przekręciła głowę, by sięgnąć ustami do jego policzka, w niewinnym geście ledwo muskając skórę, a potem niespiesznie przesunęła się na linię żuchwy, intencjonalnie przeszkadzając mu mówieniu, a pewnie także i skupieniu.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Myśli trapiące Isabellę, ten pesymizm i brak wiary, mogły stanowić mur nie do przeskoczenia, pomimo usilnych starań i zabiegań, dlatego należało zrobić w nim dziurę, ot wysadzić, by dostać się do serca, którego strzegł, gdyby wiedział o jej myślach, jakby miał możliwość zaglądania w nie, bez cienia lęku wyperswadowałby jej wszelkie strapienia i obawy, upewniając jedynie w tym, że zamykając jeden rozdział, mimowolnie czy tego chcemy, czy nie ścielimy grunt pod kolejną historię, a on w swej pewności, chciał być tą ostatnią, a przynajmniej w chwili obecnej, dopóki go, czymś nie zirytuje, a ta udowadniała, jak potrafi być cięta w swych nastrojach i humorkach, te nieraz wyczuwał to, mogły przechodzić w prawdziwie trudne zagadki, nad jakimi, nawet najtęższy umysł detektywistyczny ugiąłby się odnotowując porażkę, te niemałe wyzwanie, do jakiego go przygotowywało życie pracą w takiej, a nie innej jednostce, możliwie najskuteczniej szkoliło do rozwiązywania, tego typu kryzysów, gdyż nie służyły one nikomu, a bywało, iż brały się z trywialnych problemów, zaledwie drobnostek, które mogły zostać, zbyt luźno zasugerowane, czy też nazbyt dobitnie wzięte do serca.
    Polubił smak jej ust – taka drobnostka, a jak cieszyła, podobał mu się ich kształt i to jak potrafiły oddawać namiętność w chwili słodkiej przyjemności, z jakim zaangażowaniem, to czyniła. Samemu nie chciał pozostawać dłużny i również stawał na wysokości zadania, nie wiedząc, czy przypadkiem nie przesadził z przedłużoną chwilą rozpakowywania prezentu, ale niezbyt się tym na ten moment przejął. Jakby uznając, że była usatysfakcjonowana, chociaż liczył, iż w momencie szczerości, kiedyś wyzna mu, tą oczywistą prawdę.
    Jej pytanie, padające tuż po tym, jak wręczył Włoszce drinka odrobinę go zastanowiło, zależało mu na szczerej odpowiedzi, bo to również w jakiejś części przedstawi kobiecie obraz, tego, jakim był człowiekiem. – Nie lubię tego dnia, wolę mówiąc uczciwie odwrotną sytuację, niż być w centrum uwagi i świętować, jakoś nigdy specjalnie za tym nie przepadałem, woląc kameralne grono rodziny, od hucznego przyjęcia. – To nie był koniec myśli, jakie chciał przedstawić, lecz ruch dłoni na moment zamarł, by ująć udo w szpony stanowczego chwytu, niezbyt bolesnego, acz odznaczającego się na śniadej karnacji. Odkrywał się stopniowo ze swymi preferencjami i tajemnicami życia. – Zapewne dziś wieczorem z bratem zjem kolację. Wątpię, by przygotowywał, coś niespodziewanego, ostatnio mamy trochę na głowie, a od Sylwestra i jego urodzin, jakoś nigdzie nam się nie paliło wyjeżdżać. – Wspomnienie Sylwestrowej nocy i wypadu, który zaplanował z początku w tajemnicy, później i tak wszystko było oczywiste sprawiło, że szare oczy oficera emanowały dziwnie niespotykanym ciepłem lubił wracać do tamtych wydarzeń, za pewien przełom uważał postanowienia, które tam sam przed sobą złożył, te owocowały późniejszymi czynami, a konsekwencja nich był ten wieczór.
    Czujne oko dostrzegało cień uśmiechu malującego się na twarzy kobiety, gdy ta próbowała drinka, uznał to za dobry znak. I powoli odkrywał jej smaki, co prawda w księdze „tysiąca jeden drinków”, byli zaledwie na samym początku, a mimo to uważał, że z każdym kolejnym ich relacja będzie zacieśniała się, coraz to mocniej. Obserwując jej otwartą pozycję skierowaną ku, niemu w pełnej ufności na jaką sobie pozwalała, w tym momencie spoglądał, bez cienia skrępowania w jej czekoladowe oczy zastanawiając się, nad odpowiedzią, a przez fakt, iż jaśniejący ciepłym światłem ogień za ich plecami oświetlał urokliwie twarz Isabell myślenie napotkało wyraźny poślizg, acz niewiele drażniący w całokształcie rozmowy. – Najbliżsi i nie mam tu na myśli wyłącznie rodziny, owszem nie odwrócę się, od niej nigdy i ta zawsze, będzie istotna, ale myślę o poszczególnych jej członkach. Kreśląc odpowiedź, sądzę, że osoby, którym zaufałem w pełni stanowią pewien fundament, tego, jakim jestem człowiekiem. I to dla mnie niesamowicie ważne. – Odpowiedź wreszcie wypływa z jego ust i staje się wypowiedzianą na głos prawdą, która jednak nie jest obiektem wymiany, coś za coś, a wyłącznie zwierzeniem się, przed nią. Wiedział, że gdy nadejdzie odpowiednia chwila i ona odpowie na każde jego pytanie.
    Słodki dotyk jej ust wprawił go z początku w lekkie osłupienie, jakby w obawie, że drinki jednak były za mocne, ale to nie było to. Zrozumiał po kilku sekundach, że celowo go drażniła, to było niedopuszczalne, ale za to niezwykle przyjemne i zapewne oddałby się tej przyjemności, gdyby nie był sobą, a na pytanie zamierzał odpowiedzieć w sposób dobitny i jednoznaczny. Zerwał się nagle z kanapy z płynnością rysia, to były jego atuty; szybkość i siła, acz w tym, co zamierzał zrobić liczyła się przede wszystkim precyzja, której również mu nie brakowało, a szczypty subtelności, by doprawić odpowiednio otoczkę, cóż poszuka w sobie i być może również, odnajdzie? Któż go tam wiedział…
    Stojąc przed nią w lekko rozchełstanej koszuli, bez marynarki z podwiniętymi pod łokcie rękawami zaklaskał w dłonie, a muzyka wydobywająca się z magicznego gramofonu, nagle posłusznie dostosowała się do myśli właściciela czarując żywszą melodią. Skłonił się, przed kobietą i wyciągnął w jej kierunku dłoń. – Czy mogę prosić? – Gdy tylko skóra ich ciał zaledwie się musnęła, zacisnął pewnie dłoń, jak mechanizm pułapki i przyciągnął partnerkę do siebie wolna ręka spłynęła pewna swego miejsca na linię talii, a zadarta ku górze i przekrzywiona delikatnie w bok głowa, stanowiła figurę wyjściową, tym czego, musiał dopilnować osobiście były biodra Włoszki, które powinny znajdować się nieprzyzwoicie blisko jego ciała. Stanowczym ruchem nakierował ją pokazując, jak po czym puścił się w taniec; w rytm wygrywanej muzyki, ta wypełniała salon słodkim brzmieniem nadając tempo kroków, jakby pod jej dyktando ciało Wysłannika prowadziło Isabellę.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Pesymizm miał u niej swoje podłoże i wątpliwe, że ktokolwiek będzie w stanie przekonać ją do zmiany zdania, jeśli sama nie będzie tego chciała. W bliskiej relacji potrafiła porządnie dać w kość, co było jednym z powodów, dla którego nie dopuszczała do siebie zbyt wielu osób. Nie każdy potrafiłby to znieść, nie każdy chciałby dotrzymać jej kroku, a nie choć lubiła, kiedy sprawy szły po jej myśli, tak daleka była od zmuszania albo naginania innych do swojej woli. Zdecydowanie lepiej pielęgnować relacje na tyle dopasowane, by wzajemny szacunek i spełnianie wzajemnych potrzeb przychodziło naturalnie, bez wymuszeń czy próśb — odpowiednia dawka podobieństwa charakteru, gustów i w pewnym sensie doświadczeń życiowych gwarantowała na tym polu największe powodzenie; choć nie można tu zapomnieć o naturalnej chemii, bo to ona sprawia, że ludzi zwyczajnie do siebie ciągnie.
    Ciężko się oprzeć jego magnetycznemu spojrzeniu, kiedy wwierca w nią te swoje szare oczy. Przez chwilę obawia się, czy za dużo nie wypiła, ale szum w głowie wcale nie jest spowodowany alkoholem, tylko przyspieszonym biciem serca — rozpoczęło galop tuż przy pocałunku i teraz odmawiało posłuszeństwa, nie chcąc się uspokoić. Widząc jego postawę na co dzień i powagę zwykle wymalowaną na twarzy, można by przypuszczać, że jest dość sztywny w każdej dziedzinie, a jednak namiętność, z jaką oddawał pocałunki, całkowicie temu przeczyła. Wiedziała o tym wcześniej, w końcu już pierwszej nocy poznali się dość dobrze, tylko od tej fizycznej strony, nie wdając się w żadne personalne szczegóły, nie próbując nawet wybadać swoich charakterów. Teraz miało być odwrotnie, a pierwsza randka miała pokazać, czy rozwój tej relacji ma w ogóle szansę bytu. Nie powinna robić sobie wielkich nadziei — i nie robiła — ale po tym spotkaniu czuła chęć, by zobaczyć się z nim ponownie. Dawno nie dała nikomu szansy pod tym względem, nie na poważnie, a i teraz dopiero badała grunt i rozważała wszystkie za i przeciw. Ostrożność nie pozwalała jej wypłynąć na głęboką wodę bez oglądania się za siebie.
    - Och, w takim razie muszę anulować przyjęcie niespodziankę jutro w pracy - jej poważna mina mogła go początkowo zmylić, ale zaraz wybuchnęła cichym śmiechem. Gdyby miała wśród współpracowników przyjaciela, to możliwe, że powzięłaby się z takim zamiarem i zrobiła niespodziankę urodzinową w biurze, ale z Ivarem nie znali się na tyle, by mogła nawet o tym myśleć, po drugie nie wiedziała nawet do teraz, że ma urodziny, a po trzecie dobrze, że tak się nie stało, skoro nie lubił robić wokół siebie zamieszania w ten dzień. Potrafiła to zrozumieć, bo sama też wolała świętować w wąskim gronie, może dlatego, że nigdy nie miała zbyt dużej ilości znajomych i przyjaciół, których byłaby w stanie obdarzyć zaufaniem i troską. To grono z rokiem na rok malało, bo część albo umierała, albo nie była w stanie z nią wytrzymać — może stąd jej podświadome wnioski, że przynosi pecha wszystkim, na którym jej zależy. Nie chciała, żeby to fatum przeszło w dalszej kolejności i w miarę rozwoju sytuacji na Ivara, dlatego te wewnętrzne blokady jeszcze pewnie dadzą o sobie znać.
    Opuściła wzrok na dłoń, której palce zatopiły się w jej udzie, jakby próbował ją zawłaszczyć samym gestem. Pozwoliła mu na ten moment dominacji, kwitując jego działanie delikatnym uniesieniem kącików ust.
    - Kolacja brzmi przyjemnie - skomentowała tylko, bo przecież nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, nie trzeba robić nie wiadomo czego, by uczcić urodziny bliskiej osoby. Wystarczy poświęcić swój czas i uwagę, otoczyć solenizanta troską i miłością, a nic więcej nie będzie potrzebne.
    Sama nie miała rodzeństwa, więc nie do końca była w stanie zrozumieć taką więź, a też nie było uniwersalnego klucza, bo każda relacja jest inna.
    Nie przeszkadzała mu w namyśle, kiedy próbował odpowiedzieć na pytanie, bo w tym czasie wodziła wzrokiem po jego twarzy, jakby próbowała się napatrzeć na zapas. Mimowolnie gdzieś tam kryła się obawa, że to jednak ich ostatnie spotkanie, więc tak czy siak, należało wykorzystać je w pełni.
    - Myślę, że to dobra odpowiedź. Ważne, żeby obracać się wśród ludzi zaufanych, którzy swoim wsparciem wnoszą na wyżyny, a nie podcinają skrzydła — różnych ludzi w życiu spotkała, parę razy musiała się sparzyć i zawieść, żeby potem lepiej dobierać znajomych i przyjaciół, każdy w tym życiu musiał stosować metodę prób i błędów.
    Jej zabieg nie powiódł się zgodnie z planem, bo mężczyzna posiadał zbyt dużą dawkę powściągliwości, żeby rozproszyć umysł dawką przyjemności, którą teraz mu serwowała. Nie protestowała, kiedy odskoczył z kanapy, zamiast tego rozsiadła się wygodniej i patrzyła, co on też kombinuje. Muzyka odrobinę zmieniła rytm, a jego zamiar nagle stał się oczywisty, gdy stał przed nią i po chwili wyciągnął ku niej dłoń. Podała mu swoją bez słowa, za to z lekkim skinieniem głowy i podniosła się z kanapy. Pozwoliła poprowadzić się na środek i ustawiła ciało dokładnie tak, jak tego oczekiwał — to mężczyzna prowadził w tańcu, a sama również doskonale sobie radziła, z wrodzoną giętkością i poczuciem rytmu żaden rodzaj kroków nie był jej straszny.
    Piosenka minęła szybciej, niż mogłaby sobie tego życzyć, a ich ruchy już po pierwszych kilku krokach zyskały spójność i naturalność, jakby ćwiczyli razem od miesięcy, jeśli nie lat. Podobała jej się stanowczość Ivara, że kierował ją bezbłędnie i pozwalał na wykonanie nieco bardziej skomplikowanych figur. Po zakończeniu piosenki wróciła na kanapę i wypiła trzeciego, ostatniego drinka, którego miała spróbować.
    - Czy jest coś, czego nie potrafisz? - zapytała pół żartem pół serio, uśmiechając się do niego rozbrajająco.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    To dziwne przeczucie objawiające się zgoła nagłym impulsem przeszywając całe ciało, gdy myśl uderzała w czuły ton, a świadomość powagi, tego odkrycia, była ponad wszelką wątpliwość zagadkową emocji, czających się podskórnie od czasu balkonu, jakby Isabella, wówczas otworzyła w nim z dawna zapomniane drzwi, tym samym uwalniając czające się tam potworności i nie tylko, tym uczuciem, tą prawdą przedstawioną w nagłym poruszeniu serca, kiedy ciała złączone w tańcu wirowały, była myśl – iż mógłby się w niej zakochać.
    Kiedy skończyli odkłonił się partnerce kryjąc, tym samym czarujący uśmiech w półcieniu padającym na twarz, będąc w tym tajemniczy, a zarazem nie tak otwarty, jakby mogła tego oczekiwać usiadł obok niej, czując napięcie, ot efekt bliskości spowodowany jej ciałem, a raczej osobą, bo chociaż pociągała go czysto fizycznie, tak obraz jej charakteru budował cały efekt, tej otoczki duszonej na wolnym ogniu namiętności, jakiej pragnął  oddać się w każdej chwili przebywania w jej towarzystwie. Gdy wypiła ostatniego drinka z czułością ujął jej rękę i na zewnętrznej część dłoni złożył pocałunek, niewiele znaczący wyraz, ot taki mieszczący się w ramach jego kaprysu, bo chociaż wolałby ustami objąć inne partie jej ciała, tak dłoń wydała mu się na ten moment najbardziej niewinna spośród, tych miejsc, o których myślał.
    Jej pytanie go nie zaskoczyło, wręcz podejrzewał, że będzie drążyła dalej z zacięciem godnym pozazdroszczenia do czasu, aż nie odkryje rysy niedoskonałości, a tych już zgromadzonych musiał dorzucić jeszcze kilka, jednak wszystko przyjdzie w swoim czasie, bo gdyby ją zasypał z miejsca listą swoich wad, mogłaby już nigdy się z nim nie umówić, a tak liczył na kolejne spotkanie.
    Kiepsko radzę sobie w kuchni, czy raczej; nigdy nie nauczyłem się wystarczająco dobrze gotować. – Był perfekcjonistą, to raziło w pewnych aspektach życia, bo dawał z siebie sto procent, lecz nie zawsze te chęci przedstawiały się na osiągi i rezultaty. Co więcej, nawet kiedy mieszkał sam charakterystyka pracy skłaniała go do tego, aby stołować się na mieście w ulubionych restauracjach, niżeli gotować, potrafiąc zrobić, to co niezbędne, nigdy nie wyrywał się z eksperymentowaniem i tworzeniem czegoś, z niczego, to nie tak, iż brakowało mu kreatywności, a jedynie nie czuł się, na tym polu wystarczająco dobry, być może brakowało mu odrobiny luzu, jaki miał przy robieniu koktajli, tam potrafił wyłamać się z jasno określonego schematu i zaszaleć, bawiąc się tym samym smakami. Być może, kiedyś zyska motywację do tego, aby nauczyć się gotować w sposób satysfakcjonujący.
    Wiem, że jeśli zostaniesz dłużej uwiodę cię i skończymy w łóżku. To nierozsądne na pierwszej, wróć… drugiej randce… – W żarcie słychać było szacunek do relacji, którą chciał z nią budować, do niej samej i tego, jak o niej myślał. W jego oczach, była warta znacznie więcej, niż mogła podejrzewać. Wstał i podniósł ją łapiąc za dłonie, tym samym pomagając wstać, a kiedy stali tak blisko siebie pocałował ją, w policzek uśmiechając się, delikatnie.
    Stojąc w korytarzu i pomagając jej przywdziać płaszcz, zawiesił się na moment ulotny, ale po chwili zrobił, coś czego mogła się zupełnie po nim nie spodziewać. Sięgając do garderoby wyszedł z rękami splecionymi za plecami i dopiero w ostatniej chwili kobieta, mogła dostrzec zarys czegoś puchatego i dużego, co sunęło w jej kierunku. Futrzana czapka „rosjanka”, czy „uszatka” zameldowała się głęboko osiadając na jej głowie, burząc zupełnie fryzurę, ale nie dbał o to w tej chwili.  – Nie myśl sobie, że wypuszczę cię rozgrzaną na ten mróz, bez okrycia. – Cień uśmiechu nie schodził mu z twarzy, a gdy podawał ramię pocałował Włoszkę w policzek korzystając z chwili nagłej bliskości. Pragnął ją odprowadzić, pod same drzwi domu, nawet nie silił się na teleporty, by pazernie wykorzystać, każdą minutę z ich spotkania na rozmowie, a także wspólnym milczeniu, by przed pożegnaniem skraść z jej ust ostatni smak namiętności, tej nocy.

    Ivar i Isabella z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.