:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Marzec-kwiecień 2001
02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen
3 posters
Vivian Sørensen
Re: 02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen Pon 10 Lip - 18:28
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
02.03.2001
W nowy miesiąc weszła z realnym zamiarem poprawienia jakości życia, bo od ataku zdecydowanie nie była sobą. Po miesiącu w takiej smutnej egzystencji, chciała coś z tym zrobić, ale po drodze dobijały ją kolejne nierozwiązane kwestie. Próbowała radzić sobie sama, sięgała po różne metody, często desperackie kroki prowadziły do nadużywania substancji, które bardziej jej szkodziły niż pomagały. Była zmęczona sobą, naprawdę chciała po prostu się rozchmurzyć, ale jednocześnie czuła się tak zblokowana, że nie potrafiła się na to zdobyć. Dobre rady najbliższych osób, które wiedziały z czym się zmaga, ostatecznie nie przynosiły żadnych efektów i coraz bardziej docierało do niej, że sama niczego nie osiągnie.
Kręciła się w kółko, ciągle wracając do punktu wyjścia, dlatego rozważała bardzo poważnie rozmowę z dziadkiem. Jarl pomimo reprymendy powinien pomóc wnuczce, ale najpierw musiałaby przyznać otwarcie, co się stało i poprosić go o konkretne działania. Bała się, że coś pójdzie nie tak i będzie jeszcze gorzej, bała się oceniającego spojrzenia rodziny. Jedynie Karl wiedział, co się stało i w ramach możliwości pomagał jej w atakach paniki i całą masą zaburzeń, z którymi się aktualnie zmagała. Źle się z tym czuła, bo przecież sam miał swoje problemy i doskonale pamiętała jak jeszcze niedawno to o niego się martwiła i próbowała mu pomóc. Teraz nie pokazywał jej, żeby było coś nie tak, ale domyślała się, że problem nie zniknął. A najgorsze jest to, że nie potrafiła się tym przejmować tak, jak wcześniej, zbyt pochłonięta własnymi demonami. Może to chwilowe, a może przez tę sytuację stała się egocentryczna?
Nie, na pewno wszystko wróci do normalności, gdy otrzyma niezbędną pomoc psychiatryczną, przecież w końcu się z tym upora. Ludzie wychodzą z gorszych traum bez szwanku, więc ona również sobie poradzi, nawet jako wrażliwa dusza ostatecznie otrząśnie się i wróci na prostą.
Cieszyła się, że wyszła na spacer z bratem. W ostatnim czasie bardzo rzadko wychodziła z domu, tylko w ostateczności. Z nowym miesiącem postanowiła zmianę, więc to dobry krok. Przemierzali ogrody w większości w milczeniu, ciesząc się nadchodzącą wiosną i świeżym powietrzem. Nie wiedziała, czy powinna mówić mu o wszystkich swoich zmartwieniach. Wiedział, że zżyła się z Arthurem, musiał to widzieć, ale nie miał pojęcia o Einarze, ani o liście od dziadka. Może nie powinna go bardziej martwić, może po tych rewelacjach odwróci się od niej i stanie po stronie surowego jarla? Byłaby to nowość, biorąc pod uwagę, że odchodząc od rodzinnego interesu naraził się na jego nieprzychylną opinię.
Dotarli do rybiego stawu i usiedli na ławce, obserwując ruchy wody.
- Postaram się wziąć w garść, Karl. Obiecuję. Znajdę sposób. Nie tak jak w ciągu poprzednich tygodni... to były niewypały - zaczęła spokojnym tonem, a gdyby jej niezdrowy wygląd i zachrypnięty głos, brzmiałaby prawie jak dawniej.
Mistrz Gry
Re: 02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen Pon 10 Lip - 18:28
The member 'Vivian Sørensen' has done the following action : kości
'Ostara – Midgard' :
Słyszycie coraz głośniejszy płacz; jeśli uniesiecie głowy, szukając jego źródła, spostrzeżecie chłopca niemogącego zejść z gałęzi na ziemię. Chłopiec oznajmia, że chciał odszukać pierwsze pąki na drzewie, jednak obecnie nie jest w stanie zejść z powrotem na ziemię. Możecie wezwać odpowiednie służby lub spróbować go uratować; akcja bezpiecznego sprowadzenia chłopca na dół zakończy się powodzeniem, gdy któreś z was uzyska wynik 65 i wyższy, liczony ze statystyką sprawności i odpowiednim atutem.
'Ostara – Midgard' :
Słyszycie coraz głośniejszy płacz; jeśli uniesiecie głowy, szukając jego źródła, spostrzeżecie chłopca niemogącego zejść z gałęzi na ziemię. Chłopiec oznajmia, że chciał odszukać pierwsze pąki na drzewie, jednak obecnie nie jest w stanie zejść z powrotem na ziemię. Możecie wezwać odpowiednie służby lub spróbować go uratować; akcja bezpiecznego sprowadzenia chłopca na dół zakończy się powodzeniem, gdy któreś z was uzyska wynik 65 i wyższy, liczony ze statystyką sprawności i odpowiednim atutem.
Karl Sørensen
Re: 02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen Sob 15 Lip - 12:17
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Ostatnie miesiące nie były łatwe dla rodzeństwa Sørensen. Zarówno Vivian jak i Karl mieli własne problemy, z którymi średnio sobie radzili. Było łatwiej, gdy współpracowali. Raz to ona wyciągała brata z dołka, za następnym razem było odwrotnie. Karl nie mógłby się odwrócić od siostry. Nigdy. Bardzo ją kochał i wiedział, że nikt nie wspierał go tak bardzo jak ona. Teraz to on się nią opiekował. Przeciągał nawet pewne własne sprawy i spotkania, tylko dlatego, by spędzić czas z Viv.
Karl starał się jednak coś robić zawodowo, nie zniknął całkiem, ale pracował głównie wtedy, gdy miał pewność, że siostra jest bezpieczna. Taki układ mu odpowiadał. Prawdę mówiąc porzuciłby plany, gdyby dziewczyna wymagała jeszcze lepszej uwagi i pomocy. Nigdy go nie zostawiła samego, a on nie porzuciłby jej.
W końcu zaczęło się poprawiać. Mimo iż w Karlu coś ostatecznie się zmieniło, nic nie wskazywało na to, że w kwestiach rodzinnych miałby odpuścić. Pomagał jak mógł, ale nigdy nie przekraczał pewnej granicy. Zaufanie jest ważne w obie strony. Jeśli coś ją męczyło, o czym nie wiedział, musiała to powiedzieć sama, lub milczeć, jeśli tak było łatwiej i lepiej. Nie miałby urazy.
Tego dnia wyszli razem na spacer i starali się czerpać energię z całkiem ładnego dnia. Nadchodzące zmiany w przyrodzie sprawiały, że Karl czuł się lepiej. Jakby nadzieja znów zaczęła się tlić w jego sercu. Oznaki wiosny rzucały się już w oczy i było cieplej, stopniowo przyroda budziła się do życia, a on też musiał odrzucić dawne troski, by nabrać sił na kolejne miesiące.
Spacerowali z wolna, to milcząc, to wymieniając ze sobą jakieś uwagi, ale w końcu zauważyli wolną ławeczkę nad stawem i tam przysiedli.
– I mnie to mówisz? – spojrzał na siostrę uważnie. – Mnie to jest wstyd za własne zachowanie. Tobie nie musi, bo masz poważniejsze problemy. Ale spójrz, jesteśmy tu razem, nie dajemy się zniszczyć, prawda? Są tacy, którzy pewnie życzą nam jak najgorszego losu, ale my się nie poddamy. Zawsze chciałem, byś czuła, że poza tym, że jestem Twoim bratem, jestem też przyjacielem, któremu możesz się wygadać. Jestem do dyspozycji, kiedy tylko zechcesz. Wiem, że powtarzam to od dawna, ale chcę, byś o tym pamiętała – odwrócił wzrok i popatrzył przed siebie.
– Ostatnie miesiące były dla nas trudne, ale nie możemy się poddawać – on nie zamierzał.
Karl starał się jednak coś robić zawodowo, nie zniknął całkiem, ale pracował głównie wtedy, gdy miał pewność, że siostra jest bezpieczna. Taki układ mu odpowiadał. Prawdę mówiąc porzuciłby plany, gdyby dziewczyna wymagała jeszcze lepszej uwagi i pomocy. Nigdy go nie zostawiła samego, a on nie porzuciłby jej.
W końcu zaczęło się poprawiać. Mimo iż w Karlu coś ostatecznie się zmieniło, nic nie wskazywało na to, że w kwestiach rodzinnych miałby odpuścić. Pomagał jak mógł, ale nigdy nie przekraczał pewnej granicy. Zaufanie jest ważne w obie strony. Jeśli coś ją męczyło, o czym nie wiedział, musiała to powiedzieć sama, lub milczeć, jeśli tak było łatwiej i lepiej. Nie miałby urazy.
Tego dnia wyszli razem na spacer i starali się czerpać energię z całkiem ładnego dnia. Nadchodzące zmiany w przyrodzie sprawiały, że Karl czuł się lepiej. Jakby nadzieja znów zaczęła się tlić w jego sercu. Oznaki wiosny rzucały się już w oczy i było cieplej, stopniowo przyroda budziła się do życia, a on też musiał odrzucić dawne troski, by nabrać sił na kolejne miesiące.
Spacerowali z wolna, to milcząc, to wymieniając ze sobą jakieś uwagi, ale w końcu zauważyli wolną ławeczkę nad stawem i tam przysiedli.
– I mnie to mówisz? – spojrzał na siostrę uważnie. – Mnie to jest wstyd za własne zachowanie. Tobie nie musi, bo masz poważniejsze problemy. Ale spójrz, jesteśmy tu razem, nie dajemy się zniszczyć, prawda? Są tacy, którzy pewnie życzą nam jak najgorszego losu, ale my się nie poddamy. Zawsze chciałem, byś czuła, że poza tym, że jestem Twoim bratem, jestem też przyjacielem, któremu możesz się wygadać. Jestem do dyspozycji, kiedy tylko zechcesz. Wiem, że powtarzam to od dawna, ale chcę, byś o tym pamiętała – odwrócił wzrok i popatrzył przed siebie.
– Ostatnie miesiące były dla nas trudne, ale nie możemy się poddawać – on nie zamierzał.
Vivian Sørensen
Re: 02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen Wto 15 Sie - 14:11
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
Poważnie zaczęła się zastanawiać, czy ich rodzina nie jest obłożona jakąś klątwą. Może poczynania ich przodków miały się na nich odbijać, dopóki nie odpokutują za błędy przeszłości? Ile jeden ród może znieść zanim całkowicie się zapadnie? Sama nie wiedziała, ile jeszcze wytrzyma, szczególnie jeśli los dalej będzie rzucał jej kłody pod nogi. Nie umiała sobie poradzić, nawet z opieką brata i pomocą Arthura. Było lepiej, niż na początku tej tragedii, to oczywiste. Jednak miała wrażenie, że nigdy nie wróci do dawnej siebie, jakby utraciła tę cząstkę z momentem ataku.
Nie priorytetyzowała swoich problemów, wcale nie oczekiwała, że ktoś rzuci wszystko, żeby jej pomóc, wręcz przeciwnie, bo często chciała po prostu być sama. Nie myślała także w kategoriach, że jej zmartwienia są poważniejsze, niż Karla, bo choć mieli całkowicie różne przeżycia, to każde zmagało się z własnymi demonami.
- Przestań. Twoje problemy są równie ważne. Chcę żebyś był szczęśliwy - życzyła mu tego z całego serca, nawet kosztem własnego. Jeśli wiedziałaby, że ten atak był kosztem za jego szczęście, mierzyłaby się z konsekwencjami z większą pokorą.
- Wiem, Karl, dziękuję - kiwnęła głową, bo ich relacja faktycznie opierała się na przyjaźni i wsparciu, zawsze tak było.
Wiedziała, że miał rację, że nie mogli się poddać. A mimo to czasami brakowało jej sił i miała ochotę rzucić to wszystko i zniknąć, najchętniej z powierzchni ziemi, żeby odeszły wszystkie problemy. A mimo to chciała wierzyć w lepszą przyszłość, że karta się odmieni i będzie jeszcze szczęśliwa. Nie dowie się tego, jeśli się podda.
- Nie mówiłam ci o tym, ale... dostałam reprymendę od dziadka. Nie pomyślałam o konsekwencjach i poszłam na Vekkelse z Arthurem. Ktoś mu o tym doniósł i otrzymałam list wyrażający rozczarowanie moim zachowaniem - westchnęła zrezygnowana. Była to kolejna cegiełka, która niszczyła postępy, jakie do tej pory zrobiła. Całe życie dążyła do tego, by poprawiać reputację Sørensenów, a okazało się, że nie czyny są ważne, tylko znajomości, a ona jako wnuczka jarla nie mogła zadawać się z kimkolwiek, kto nie jest odpowiedni statusem. Uważała, że to kompletnie bez sensu i nie wiedziała jeszcze, co z tym zrobić.
Nagle usłyszała kwilenie jakby w oddali. Zmarszczyła czoło i rozejrzała się, ale w zasięgu wzroku nie dostrzegła nic podejrzanego. Tymczasem dźwięk zaczął się nasilać i przypominał zwyczajny płacz.
- Słyszysz to? - spojrzała na brata, żeby upewnić się, że dźwięk nie jest tylko wytworem jej wyobraźni.
Nie priorytetyzowała swoich problemów, wcale nie oczekiwała, że ktoś rzuci wszystko, żeby jej pomóc, wręcz przeciwnie, bo często chciała po prostu być sama. Nie myślała także w kategoriach, że jej zmartwienia są poważniejsze, niż Karla, bo choć mieli całkowicie różne przeżycia, to każde zmagało się z własnymi demonami.
- Przestań. Twoje problemy są równie ważne. Chcę żebyś był szczęśliwy - życzyła mu tego z całego serca, nawet kosztem własnego. Jeśli wiedziałaby, że ten atak był kosztem za jego szczęście, mierzyłaby się z konsekwencjami z większą pokorą.
- Wiem, Karl, dziękuję - kiwnęła głową, bo ich relacja faktycznie opierała się na przyjaźni i wsparciu, zawsze tak było.
Wiedziała, że miał rację, że nie mogli się poddać. A mimo to czasami brakowało jej sił i miała ochotę rzucić to wszystko i zniknąć, najchętniej z powierzchni ziemi, żeby odeszły wszystkie problemy. A mimo to chciała wierzyć w lepszą przyszłość, że karta się odmieni i będzie jeszcze szczęśliwa. Nie dowie się tego, jeśli się podda.
- Nie mówiłam ci o tym, ale... dostałam reprymendę od dziadka. Nie pomyślałam o konsekwencjach i poszłam na Vekkelse z Arthurem. Ktoś mu o tym doniósł i otrzymałam list wyrażający rozczarowanie moim zachowaniem - westchnęła zrezygnowana. Była to kolejna cegiełka, która niszczyła postępy, jakie do tej pory zrobiła. Całe życie dążyła do tego, by poprawiać reputację Sørensenów, a okazało się, że nie czyny są ważne, tylko znajomości, a ona jako wnuczka jarla nie mogła zadawać się z kimkolwiek, kto nie jest odpowiedni statusem. Uważała, że to kompletnie bez sensu i nie wiedziała jeszcze, co z tym zrobić.
Nagle usłyszała kwilenie jakby w oddali. Zmarszczyła czoło i rozejrzała się, ale w zasięgu wzroku nie dostrzegła nic podejrzanego. Tymczasem dźwięk zaczął się nasilać i przypominał zwyczajny płacz.
- Słyszysz to? - spojrzała na brata, żeby upewnić się, że dźwięk nie jest tylko wytworem jej wyobraźni.
Karl Sørensen
02.03.2001 – Rybi staw – V. Sørensen & K. Sørensen Sob 28 Paź - 12:38
Karl SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : pisarz
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : maskonur
Atuty : odporny (I), artysta: proza (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 10 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 15
Karl uśmiechnął się do jasnowłosej. Czasami zdarzało mu się myśleć o tym, że tak naprawdę niewiele im potrzeba do tego wymarzonego szczęścia, ale równocześnie ktoś z nich drwił i nie pozwalał na to, by osiągnęli to, do czego zmierzali.
– Ja już sam nie wiem, co tak naprawdę jest mi potrzebne, bym poczuł się lepiej. Uciekam od krewnych, no nie wszystkich, ale jednak. A może trzeba by w końcu się zgodzić na to, że trzeba mnie ożenić z jakąś zamożną członkinią poważanego klanu. Pisarstwo to marny zawód, ale może znajdą jakąś pannę, która na to się zgodzi. Wiesz, zawsze stawałem po przegranej stronie, nie robiłem tego, o co mnie proszono i co? Do czego doszedłem? Ano do niczego – niby miał swoje książki, które sprzedawały się nieźle, ale może powinien jednak trochę powstrzymać swoje zapędy i po prostu zgodzić się na coś, co postawi jego klan na innym, lepszym miejscu.
– Dotarłem do momentu, w którym nie wiem, co robić. Nie porzucę tego, co zacząłem, ale może czas spokornieć – widząc minę siostry, uniósł dłoń i palcami pokazał na ile ta pokora miała mieć coś do powiedzenia w jego życiu.
– Ciut ciut, o tak – zaśmiał się. – Chciałbym pogadać z familią, głównie z braćmi. Nie wiem, ostatnio się kłóciliśmy i tyle z tego wyszło. Ponieważ nie mam się do kogo zwrócić, muszę się opowiedzieć za rodziną – i tyle w temacie Karlowego szczęścia.
Wysłuchał Vivian uważnie i odetchnął głęboko.
– Obawiałem się, że któreś z nas w końcu otrzyma taki list – wyznał. – Nie martw się, nie będziesz sama. Zapewne mnie też się dostanie po łapach, bo Cię kiepsko pilnuję – starał się pocieszyć siostrę.
– Dostałaś ostrzeżenie, ale nie karę. Masz jeszcze okazję się poprawić. Wiesz, tak mi się wydaje, że nie tylko ja, ale i Ty powinnaś skryć się nieco w cieniu i przeczekać zbierającą się nawałnicę. Tak wiem, – uprzedził ją – nie jest Twoją naturą schować się jak mysz pod miotłę, ale chyba trzeba się przyczaić. Zejść do podziemia – czy jak to tam mówią – uścisnął dłoń Vivian.
– Siostrzyczko, życie samo weryfikuje to, co jest dobre, a co złe. Niestety czasem kusi nas to, co nie powinno. Bez popełniania błędów nie nauczymy się tego, co właściwe – tak sądził, to taka stara prawda, która zawsze się spełnia.
Kiedy siostra zadała mu pytanie, pokręcił głową. Przez to, że dużo gadał, jakoś nie zwracał na nic uwagi.
– Ja już sam nie wiem, co tak naprawdę jest mi potrzebne, bym poczuł się lepiej. Uciekam od krewnych, no nie wszystkich, ale jednak. A może trzeba by w końcu się zgodzić na to, że trzeba mnie ożenić z jakąś zamożną członkinią poważanego klanu. Pisarstwo to marny zawód, ale może znajdą jakąś pannę, która na to się zgodzi. Wiesz, zawsze stawałem po przegranej stronie, nie robiłem tego, o co mnie proszono i co? Do czego doszedłem? Ano do niczego – niby miał swoje książki, które sprzedawały się nieźle, ale może powinien jednak trochę powstrzymać swoje zapędy i po prostu zgodzić się na coś, co postawi jego klan na innym, lepszym miejscu.
– Dotarłem do momentu, w którym nie wiem, co robić. Nie porzucę tego, co zacząłem, ale może czas spokornieć – widząc minę siostry, uniósł dłoń i palcami pokazał na ile ta pokora miała mieć coś do powiedzenia w jego życiu.
– Ciut ciut, o tak – zaśmiał się. – Chciałbym pogadać z familią, głównie z braćmi. Nie wiem, ostatnio się kłóciliśmy i tyle z tego wyszło. Ponieważ nie mam się do kogo zwrócić, muszę się opowiedzieć za rodziną – i tyle w temacie Karlowego szczęścia.
Wysłuchał Vivian uważnie i odetchnął głęboko.
– Obawiałem się, że któreś z nas w końcu otrzyma taki list – wyznał. – Nie martw się, nie będziesz sama. Zapewne mnie też się dostanie po łapach, bo Cię kiepsko pilnuję – starał się pocieszyć siostrę.
– Dostałaś ostrzeżenie, ale nie karę. Masz jeszcze okazję się poprawić. Wiesz, tak mi się wydaje, że nie tylko ja, ale i Ty powinnaś skryć się nieco w cieniu i przeczekać zbierającą się nawałnicę. Tak wiem, – uprzedził ją – nie jest Twoją naturą schować się jak mysz pod miotłę, ale chyba trzeba się przyczaić. Zejść do podziemia – czy jak to tam mówią – uścisnął dłoń Vivian.
– Siostrzyczko, życie samo weryfikuje to, co jest dobre, a co złe. Niestety czasem kusi nas to, co nie powinno. Bez popełniania błędów nie nauczymy się tego, co właściwe – tak sądził, to taka stara prawda, która zawsze się spełnia.
Kiedy siostra zadała mu pytanie, pokręcił głową. Przez to, że dużo gadał, jakoś nie zwracał na nic uwagi.