Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    18.03.2001 – Kompleks sportowy im. Uve Larsena – B. Vargas & G. Holzinger

    2 posters
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    18 III 2001 r.

    Jeśli ktokolwiek sądził, że otrzymując na trzydziestkę nowe, wymarzone rolki, nie przetestuje ich od razu - był w błędzie. Bardzo grubym, bardzo wielkim błędzie.
    To nie tak, że tęskniła za rolkami. Swoje może i zostawiła w domu, w Brazylii, ale tutejsza wypożyczalnia nie była wcale taka zła. Przy pierwszej wizycie w kompleksie sportowym Blanca potrzebowała zaledwie trzech przymiarek różnych par, by wybrać coś dla siebie - a potem chwytała zawsze te same, rezerwując je na regularne sesje treningowe. Jeździła wcale nie mniej, niż w domu, aktywności jako takiej wcale jej nie brakowało. Tylko, że...
    Tutejsze rolki były rekreacyjne - jak prawie wszędzie indziej na świecie. A Blanca dawno już przestała jeździć tylko rekreacyjnie.
    Na początku jeszcze próbowała. Szybko poznała ograniczenia wypożyczonej pary butów na kółkach - i podejmowała kolejne próby, kolejne testy, na co może sobie pozwolić. Jeździła tak szybko, jak mogła, skakała tak wysoko, jak mogła - słowem, robiła niemal wszystko, by skończyć w gipsie albo pojona paskudnymi eliksirami przez panią Giovanę.
    Teraz zaś mogła jeździć jeszcze szybciej, skakać jeszcze wyżej. Jeszcze bardziej tracić głowę.
    Po wczorajszych urodzinach nie była do końca przytomna. Pochłaniacz wymieszony z alkoholem wychodził z niej powoli, jakby od niechcenia. Wciąż myślało jej się raczej ciężko, a pragnienie nie pozwalało ruszyć się poza dom bez butelki wody. Szczerze mówiąc, w takim stanie powinna raczej siedzieć na tyłku, a nie gdzieś wychodzić - i może właśnie to by robiła, gdyby nie rolki.
    Nowe rolki wymagały testów. Jak najszybszych. Kropka.
    Wyszła z mieszkania zanim ktokolwiek - czytaj, Esteban - zdążył ją zatrzymać, już w drodze do ośrodka wysyłając do Gretchen Mameluco z krótką notką przywiązaną do chudej nóżki.
    Tam gdzie zawsze?
    Była prawie pewna, że ruda przyjdzie. Nie sądziła, że to, że wieczór właśnie się kończył, przechodząc w ciemną noc, będzie jej przeszkadzało..Odkąd spotkały się na torze po raz pierwszy - późnym wieczorem, Blanca męcząca się z niemożnością wykonania swoich ulubionych akrobacji, Gretchen zaciekawiona jej wyczynami - zrobiły to potem jeszcze drugi i trzeci raz. I czwarty i piąty. W efekcie spotykały się w ośrodku raczej regularnie, zawsze wieczorem lub w nocy, korzystając z całodobowości ośrodka, a wspólne treningi - czy, nazwijmy to po imieniu, wariactwa - stały się małą tradycją. Jedną z form spędzania wolnego czasu, którą Vargas bardzo sobie ceniła.
    Teraz, siedząc na murku otaczającym zadaszony skatepark, Blanca sznurowała rolki ciasno, rozglądając się tylko od czasu do czasu, by nie przegapić znajomej sylwetki. Gdy zaś wreszcie dostrzegła rudą czuprynę na drugim końcu sali, pomachała do niej, szczerząc się od ucha do ucha.
    - Jak się połamię, możesz się śmiać, ale masz mnie przynajmniej odstawić do domu - rzuciła zamiast powitania, gdy ruda była już w zasięgu głosu i, w ramach wyjaśnienia swojego - jak się miało potem okazać, nieszczęśliwie prawdziwego - proroctwa uniosła stopy, prezentując wciąż pachnące nowością rolki. Były za nowe i za lśniące, to oczywiste. Trzeba było coś z tym zrobić.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Teoretycznie wieczór może i dobiegał końca, jednakże dla Gretchen to był dopiero środek dnia. Nie zwykła kłaść się spać o dwudziestej drugiej jak grzeczna dziewczynka. Absolutnie nie. Nierzadko dzień zaczynała właściwie popołudniu. O brzasku zrywała się wyłącznie wtedy, kiedy wymagał tego od niej grafik planu zdjęciowego. Dla kariery była gotowa na tak wielkie poświęcenie, lecz ileż się przy tym nie namarudziła, to inna sprawa... Niektórzy pracujący z nią galdrowie (charakteryzatorzy, makijażyści, kostiumografowie) mówili, że jest trudna we współpracy. Jakże miała jednak nie być trudna, jeśli musiała stawić się na planie przed szóstą rano? Przecież to był dopiero środek nocy. Sen jest ważny dla urody, powiedziała kiedyś Mathilde, jej macocha, którą traktowała jak matkę. Gretchen głęboko do serca wzięła sobie jej słowa i powtarzała je jak prawdę objawioną.
    Na propozycję Vargas zgodziła się więc bez zająknięcia. Gretchen była najprawdopodobniej ostatnią widzącą w Midgardzie, której przeszkadzałaby tak późna godzina. Niektórzy mogliby zastanowić się, czy o tej porze kompleks sportowy imienia Uve Larsena będzie wciąż otwarty, jednakże ona nie zaprzątała sobie podobnymi drobnostkami swojej rudej głowy. Problem mógł tkwić w tym, że akurat miałaby inne plany i właściwie miała, lecz okazały się o wiele mniej obiecujące niż towarzystwo Meksykanki. Na odwrocie notatki naskrobała tylko Pewnie! i odprawiła uroczą wiewiórkę, przywołując natomiast swoją, by zaniosła wiadomość do jednego z adoratorów. Perfidnie skłamała, że źle się czuje. Zamiast wybierać sukienkę na randkę, wciągnęła na siebie wygodne spodnie i zaklęciem przywołała rolki, kupione nie tak dawno.
    Blanca zaraziła ją swoją pasją. Może nie w tak dużym stopniu, lecz jazda na rolkach zdecydowanie przypadła Holzinger do gustu. Przywodziła na myśl śniących, których kulturą była zafascynowana; jej elementy wydawały się galdrom nowe, niekiedy szokujące - co szczególnie podobało się Gretchen. Najważniejsza zasada w mediach brzmiała przecież: wyróżniaj się albo zgiń.
    Znalazłszy się na terenie kompleksu (nieco spóźniona jak zawsze) spojrzeniem szukała sylwetki Blanci, a gdy już ją dostrzegła, sznurującą rolki, energicznym krokiem ruszyła w jej kierunku.
    - Bez obaw. Sama cię poskładam - obiecała Meksykance przymilnym tonem, puszczając przy tym perskie oczko, rozbawiona myślą, że to może być dla niej jeszcze gorszą wizją niż porzucenie na pastwę losu z połamanymi rękami, niezdolnymi do rzucania czarów; Gretchen nigdy nie była szczególnie utalentowana w magii, trudno to ukrywać. Zmierzyła brunetkę uważnym spojrzeniem, a nowiutkie, jeszcze lśniące rolki skupiły uwagę huldry. - Czy mnie wzrok nie myli i to całkiem nowe cacka? - spytała z błyskiem w oku, siadając na chwilę obok Blanci, by pozbyć się sportowych butów i wsunąć stopy we własne, które nie lśniły tak nowością, lecz zdążyły dopasować się do nóg Gretchen, dzięki czemu jazda w nich była komfortowa i czuła się w nich pewnie. - Pokaż zatem na co cię stać - zachęciła kobietę, kończąc sznurować własne, spojrzeniem czekoladowych oczu rzucając jej wyzwanie.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Widzący
    Blanca Vargas
    Blanca Vargas
    https://midgard.forumpolish.com/t2152-blanca-vargas-w-budowie#25https://midgard.forumpolish.com/t2157-blanca-vargas#25618https://midgard.forumpolish.com/t2158-mameluco#25623https://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Bez obaw. Sama cię poskładam.
    Blanca parsknęła śmiechem i pokręciła głową, powstrzymując się od komentarza tylko dlatego, że obie wiedziały, co o tym myśli. Lubiła Gretchen – jej bezpośredniość, beztroskę, ambicje, nawet arogancję. Lubiła też na nią patrzeć – Vargas nie byłaby sobą, gdyby przy jednym z pierwszych spotkań nie oceniła nie tylko jej charakteru, ale też ciała. Robiła tak przecież z każdym, niezależnie od późniejszych planów. Więc tak, lubiła Holzinger, ceniła sobie jej towarzystwo nawet mimo całego zestawu cech, które inni pewnie nazwaliby wadami i pomimo różnicy wieku, która – dla niektórych – stawiałaby Gretchen na pozycji jeszcze gówniarza, a Blancę – już dorosłej.
    Ale nigdy – nigdy – nie chciałaby, żeby dziewczyna próbowała składać jej cokolwiek. Umówmy się, że kompetencje rudej w tej kwestii nie wzbudzały specjalnego zaufania.
    Na pytanie o rolki Blanca uśmiechnęła się szeroko. Pod tym względem była jak dziecko, lubiła się chwalić.
    - Nowe – przytaknęła, bez wahania przekrzywiając nogi tak, by Gretchen mogła lepiej przyjrzeć się nowym butom. – Wczorajszy prezent urodzinowy, więc... – Upewniła się, że sznurówki zawiązane są odpowiednio ciasno i wstała z wprawą kogoś, kto na kółkach spędził raczej dni, tygodnie, miesiące – a nie tylko godziny.
    - Więc jak się połamię, to możesz mnie zostawić dopiero w towarzystwie Barrosa. Albo pani Giovany – powtórzyła z premedytacją, uśmiechając się z rozbawieniem. Gretchen chyba nie znała nikogo z zespołu – Blanca nie przypominała sobie, by spotkała się kiedykolwiek z kimkolwiek z nich – ale Vargas opowiadała o nich tak często, że dziewczyna powinna kojarzyć przynajmniej imiona.
    Blanki nie trzeba było dwa razy namawiać, a wyzwanie łatwo dostrzegalne w czekoladowych oczach Holzinger sprawiało tylko, że Vargas łatwiej przypominała sobie o tym, co tak naprawdę potrafi. Jeździła na rolkach przecież nie tylko rekreacyjnie. Od ostatnich zawodów, w jakich brała udział, minęło już wprawdzie bardzo dużo czasu, ale takich rzeczy przecież się nie zapomina. Nie, jeśli przychodzi się na tor tak często, jak Blanca – i jeśli, tak jak ona, ma się w głowie dużo więcej brawury niż zdrowego rozsądku.
    Zaczęła jednak spokojnie – zaskakująco, jak na siebie. Pierwsze przejazdy na rampie były ostrożne, uważne, pasujące raczej do nowicjusza niż – w zasadzie – profesjonalistki. Blanca potrzebowała ich jednak, by zobaczyć, z czym ma do czynienia. Czytanie o możliwościach tego modelu rolek i oglądanie ich na wystawie to jedno, ale posiadanie ich już na własnych nogach – to zupełnie co innego. To zabawne – i brzmiałoby zapewne strasznie głupio, gdyby podzieliła się tą myślą na głos – ale Blanca czuła moc drzemiącą w lśniących nowością butach jeszcze zanim faktycznie pozwoliła sobie tchnąć w nie trochę magii i wydobyć z nich wszystko, co miały do zaoferowania. Sunąc po gładkiej powierzchni toru, niemal fizycznie czuła, jak rolki rwały się, by ruszyć szybciej, gwałtowniej, by wzbić się ponad tor w mniej lub bardziej rozsądnych akrobacjach.
    Blanca ostatecznie się temu poddała, bo – przecież właśnie dlatego chciała ten model, nie żaden inny.
    W jednej chwili sunęła miękko przed siebie, w kolejnej – rozpędziła się do prędkości, którą trudno byłoby nazwać rozsądną. Barros dałby mi szlaban, gdyby to widział, pomyślała przelotnie i uśmiechnęła się pod nosem. Nie widział, więc nie będzie gderał. Proste.
    Nie planowała, co będzie robić. Nie miała konkretnej choreografii – w zasadzie nigdy nie miała, nie przygotowywała jej nawet na zawody – i żadnych konkretnych ćwiczeń, które chciałaby wykonać. Gdy śmignęła na torze w pierwszym wariackim piruecie, zrobiła to po prostu dlatego, że w danej chwili właśnie to chciała zrobić. Gdy zachcianki jej się zmieniły, wyskoczyła ponad tor w jednej, drugiej, trzeciej figurze, z których każda była coraz trudniejsza – i, co jasne, coraz bardziej ryzykowna.
    Gdy lądowała miękko na torze, na krótką chwilę zwalniając i zatrzymując się przed Gretchen, była szczęśliwa – i bardzo, bardzo gotowa na więcej.
    - Nie rób tego w domu – rzuciła przekornie, za chwilę jednak przekrzywiając głowę lekko i uśmiechając się zawadiacko. – Ale możesz to robić ze mną. Chcesz się nauczyć czegoś więcej niż tylko...? – Machnęła ręką w bliżej niesprecyzowanym geście w kierunku toru, w domyśle pozostawiając, że chodziło jej o podstawy, najprostsze tylko triki. Mogła nauczyć Gretchen więcej. Nie od razu i niekoniecznie przyszłoby to łatwo, ale mogła. Chciała. Potrzebowała tylko zielonego światła, wyraźnego znaku, że może.
    Cofnęła się tyłem z powrotem bliżej środka toru, nie po raz pierwszy doceniając, że tak późno cała trasa i wszystkie rampy były w zasadzie tylko dla nich. Jakieś pojedyncze niedobitki kręciły się to tu, to tam, były – ale jakby ich nie było. Skatepark był dość duży, by miejsca starczyło dla wszystkich.
    Zakręciła się z gracją w kolejnym piruecie, wprawnie przeplatając nogi, śmignęła wokół rudej i uśmiechnęła się przekornie, od niechcenia czochrając lekko rudą czuprynę.
    Holzinger może i była aktorką, ale dla niej – dla Blanki – była po prostu... Przyjaciółką? Chyba nie. Ale dziewczyną, z którą fantastycznie – i zupełnie nierozsądnie – spędzała czas? Na pewno. Tu, w Midgardzie, Gretchen była namiastką tego, czym był dla Vargas Meksyk – domem, oczywiście, ale w tym przypadku miejscem, gdzie Blanca popełniała wiele głupot, podejmowała wiele błędnych decyzji, poznawała wielu nie zawsze wartych tego ludzi – i cholernie dobrze się przy tym bawiła.


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.