:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen
2 posters
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Sob 6 Sie - 20:39
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
05.01.2001
Styczniowe powietrze otrzeźwiło powleczone ciepłem wnętrze salonu. Tchnienie podmuchu musnęło również alabastrowe lico pochylone nad stertą dokumentów - śnieżnobiałe karty papieru pokryte drobnym druczkiem sprawiały, że na samą myśl o konieczności pochyla nad nimi myśli odczuwała głęboką, wręcz bezdenną potrzebę znalezienia ciekawszego zajęcia. Donośne mruczenie kotki kręcącej się to i ówdzie w normalnym warunkach mogła uznać za przełącznik złego nastroju, lecz w tych okolicznościach złośliwe kwilenie miało na celu wyłudzenie dodatkowej porcji jedzenia, choć jeszcze nie tak dawno miała przed sobą dorodną porcję. Spełnianie kaprysów Hnoss i tak było niczym w porównaniu do zniecierpliwienia niektórych głów rodzin, oczekujących działania wedle ich woli, dobrowolnego zapięcia kajdan na nadgarstkach i uginania karku. O ile ceniła zasobność skarbców każdego z nich, tak należało zachować wzajemny szacunek, w tym do pracy takich jak ona i samych podopiecznych, bo to talenty zrodzone w trzewiach serca sprawiały, że świat nabierał odrobiny kolorytu i nie odznaczał się odcieniami szarości. Znużone westchnienie było najlepszym komentarzem mogącym wyrazić pełnię żywionego niezadowolenia. Początki roku zawsze oznaczały gorączkową krzątaninę mającą na celu sprawdzić, czy poprzedni został zamknięty z należytym rozliczeniem, jak wiele iskier zdusiła w obojętności spojrzenia bądź który należało dopieścić w nadchodzących miesiącach. Planowanie z wyprzedzeniem pozwalało rozsądniej gospodarować zgromadzonym czasem. Muskając opuszkami palców zgromadzone dokumenty, segregując je zgodnie z tematyką w starannie ułożone sterty, mimowolnie otworzyła wspomnienie świątecznego listu otrzymanego od jednego z prężniej działających na terenie Midgardu mecenasów. Konsekwencją zawartej w nim treści było zaproszenie Halvorsena w progi mieszkania.
Jedno z ostatnich spotkań przybrało dość niefortunny charakter. Na samo wspomnienie nastroszonych spojrzeń obu panów nie mogła utrzymać cienia rozbawienia kładącego się w uniesionych kącikach ust.
Zatopiona w gorzkiej utopii myśli zdała sobie sprawę, że już od dawna nie delektowała zmysłów doznaniem wiosennej symfonii, że niemal zapomniała o uśpionym pragnieniu ujarzmienia muzyki wedle własnego upodobania, jakby wygłodniała bestia powstała z wieloletniego snu żądając ukojenia. Mogła mu się poddać lub walczyć, lecz obietnicę większej przyjemności przypisano do pierwszej z możliwych opcji. Podążając ku fortepianowi ukorzyła kark przed wieloletnimi naukami wpajanymi od wczesnego dzieciństwa przez rodziców, polegających na szczególnej zasadzie uległości wobec daru muzyki. Nie należało sprzeciwiać się miłości zrodzonej w duszy instrumentu, by mogło okazać wdzięczność wobec dłoni wydobywających esencję piękna, tworząc strukturę na podobieństwo letniego poranka oblanego ciepłem wschodzącego słońca, naznaczonego wonią rozkwitających pąków polnych kwiatów i szmeru krystalicznego strumienia biegnącego na wskroś łąk wybudzonej do życia. Naciskając na klawisze zawsze myślała o nich jako oddzielnych organizmach mających swe wspomnienia, myśli czy potrzeby, pieszcząc je delikatnością dłoni w podzięce za powołanie do istnienia poszczególnych dźwięków. Muzyczna materia gwałtownie rozdarła ciszę spowijającą salon, wdzierając się pod puchowe poduszki, wnikając w aksamit kanap i burząc perfekcję szklanego blatu stolika. Niewysłowiony żar wspinał się wzdłuż ramienia, aby po szlaku barków i łopatek wniknąć do żeber, skąd doznanie wsiąknęło w serce. Pajęczyna szkarłatnych żył rozprowadziła gorąco po całym ciele, ostatecznie doprowadzając do powstania zamkniętego obiegu, w którym muzyka raz za razem odnajdywała drogę do miejsca narodzenia.
Einar Halvorsen
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Sob 15 Paź - 20:39
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Znał dobrze żarliwość pasji związaną z istotą sztuki, potrzebę jej doświadczania, jej obecności w każdej wiązce oddechu, każdym włókienku ciała i filamencie duszy. Z początku był nieświadomy, z bielmem niedojrzałości zdzieranym upływem lat; drobne chłopięce dłonie sięgały do bladych stronic, do cienkiej skóry papieru szukając dopełnień barw. Głód powiązany z tworzeniem był wyjątkową, niejako wzniosłą potrzebą, równie swobodną, pełną naturalności jak inne związane z samą strukturą ciała; tworzył, czując, jak wizja z oddaniem pragnie wyjść z jego czaszki, wydostać się z labiryntu wnętrzności eteru duszy.
Każdy, zwieńczony portret, stawał się odpowiedzią na silną formę wezwania, na podburzony, bezustanny rezonans wyjęty prosto ze szpiku.
Był w pełni, zatrważająco świadomy dozy napięcia tworzącej zakwitły węzeł, trującą, srogą koronę niepoznanego kwiatu. Odczuwał wszystko wyraźnie, od uprzedniego konfliktu który miał miejsce w jej prywatnej pracowni, po starania Wahlberga które zapadły muskając kark delikatnym, postawionym kołnierzem skrzętnie dobranych słów. Chciał, aby zaczął z nim pełną, nienaganną współpracę, stwierdzał że teraz trwoni treść potencjału. Nie pojął przy tym jednego; nie zdołał dotąd zrozumieć, że Freja Ahlström była jedną z niewielu kroczących po świecie osób, które czysto szanował, przed którymi czuł respekt, z którego zdaniem się liczył, przy których umiał spokornieć. Wiedział, ponadto że władczość i chęć kontroli napędzająca starania przyjaciela mogłaby stać się zgubą, mogła być niewygodna; z tych oraz innych powodów nie przystał na propozycję zmiany mecenatu. Odważny, szalony, głupi? Nie dostrzegł żadnej przyczyny dla której miał czuć niedosyt, prędzej sama kobieta mogła odczuć naddatek jego uporu, jątrzącej się arogancji zdolnej zmieść równowagę, rozniecić płomienną złość. Starał się być właściwy, słuchał z oddaniem słów, rad, wskazówek, znał doskonale co mogło ją irytować, zaprawić kroplą goryczy; pomimo tego wciąż bywał w pełni rozchwiany, trudny do przewidzenia, nieznośny w podobnych chwilach jak rozpuszczony młokos.
Wezwała go - a więc przybył, wkroczył do kamienicy, wspiął się po pędzie schodów na przedostatnie piętro widząc znajome drzwi. Zapukał, krótko, wyraźnie, chłonąc z początku tlące się wokół dźwięki, stłumioną pieśń fortepianu. Nigdy nie spytał, choć ciekawiło go czemu w zamian za własną szansę kariery przyjęła innych artystów, pragnąc ich oszlifować. Nie był w końcu jedynym który czerpał z jej wpływów, z jej zaprawienia, wiedzy; zawdzięczał jej wiele wystaw, równie wiele rozgłosu oraz sprzedanych dzieł. Mógł dzięki temu utrzymać się pozostając przy samym swym malarskim zacięciu, nie cierpiał na niedostatek.
- Żałuję, że ci przerwałem – oznajmił przy powitaniu; zawiasy ust wzniosły się, tworząc przebłysk uśmiechu. Nie chciał powiedzieć więcej, pokornie czekając na to, co miała do powiedzenia; wiedział, że miała powód, w przeciwnym razie nie znalazłby się w jej progach, przechodząc płynnie ku wnętrzu.
Każdy, zwieńczony portret, stawał się odpowiedzią na silną formę wezwania, na podburzony, bezustanny rezonans wyjęty prosto ze szpiku.
Był w pełni, zatrważająco świadomy dozy napięcia tworzącej zakwitły węzeł, trującą, srogą koronę niepoznanego kwiatu. Odczuwał wszystko wyraźnie, od uprzedniego konfliktu który miał miejsce w jej prywatnej pracowni, po starania Wahlberga które zapadły muskając kark delikatnym, postawionym kołnierzem skrzętnie dobranych słów. Chciał, aby zaczął z nim pełną, nienaganną współpracę, stwierdzał że teraz trwoni treść potencjału. Nie pojął przy tym jednego; nie zdołał dotąd zrozumieć, że Freja Ahlström była jedną z niewielu kroczących po świecie osób, które czysto szanował, przed którymi czuł respekt, z którego zdaniem się liczył, przy których umiał spokornieć. Wiedział, ponadto że władczość i chęć kontroli napędzająca starania przyjaciela mogłaby stać się zgubą, mogła być niewygodna; z tych oraz innych powodów nie przystał na propozycję zmiany mecenatu. Odważny, szalony, głupi? Nie dostrzegł żadnej przyczyny dla której miał czuć niedosyt, prędzej sama kobieta mogła odczuć naddatek jego uporu, jątrzącej się arogancji zdolnej zmieść równowagę, rozniecić płomienną złość. Starał się być właściwy, słuchał z oddaniem słów, rad, wskazówek, znał doskonale co mogło ją irytować, zaprawić kroplą goryczy; pomimo tego wciąż bywał w pełni rozchwiany, trudny do przewidzenia, nieznośny w podobnych chwilach jak rozpuszczony młokos.
Wezwała go - a więc przybył, wkroczył do kamienicy, wspiął się po pędzie schodów na przedostatnie piętro widząc znajome drzwi. Zapukał, krótko, wyraźnie, chłonąc z początku tlące się wokół dźwięki, stłumioną pieśń fortepianu. Nigdy nie spytał, choć ciekawiło go czemu w zamian za własną szansę kariery przyjęła innych artystów, pragnąc ich oszlifować. Nie był w końcu jedynym który czerpał z jej wpływów, z jej zaprawienia, wiedzy; zawdzięczał jej wiele wystaw, równie wiele rozgłosu oraz sprzedanych dzieł. Mógł dzięki temu utrzymać się pozostając przy samym swym malarskim zacięciu, nie cierpiał na niedostatek.
- Żałuję, że ci przerwałem – oznajmił przy powitaniu; zawiasy ust wzniosły się, tworząc przebłysk uśmiechu. Nie chciał powiedzieć więcej, pokornie czekając na to, co miała do powiedzenia; wiedział, że miała powód, w przeciwnym razie nie znalazłby się w jej progach, przechodząc płynnie ku wnętrzu.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Pią 21 Paź - 16:43
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Śnieżnobiałe klawisze z wdzięcznością oddawały delikatność naciskających na nie opuszków. Niewidzialne piękno melodii uczyniło z jej prywatnej przestrzeni twierdzę o trudnej do przełamania barierze, miejsce zagwarantowanego bezpieczeństwa oraz spokoju, będącego dla większości mieszkańców Midgardu rarytasem. Zadowolona z perspektywy dnia spędzonego na doskonaleniu własnych zdolności nie zakończyła gry tak prędko, jak początkowo zakładała. Zazwyczaj poświęcała czas na doglądanie talentów zakrzewionych w obcych sercach, wskazywanie ścieżki, jaką musieli kroczyć ku zdobyciu upragnionej popularności. Cierpliwie szlifowała najdelikatniejszą skazę, aż pozostało po niej blade wspomnienie w umyśle podopiecznego. W zamian mieli wkładać w rozwój pełnię sił. Niedostosowanie zachowania do określonych wytycznych skutkowało zakończeniem współpracy, bowiem specyficzna natura relacji pozbawiona wzajemnego szacunku nie miała prawa bytu, czego byli świadomi od samego początku. Znajomość z Halvorsenem wypaczyła z góry narzuconą ramę, wymusiła na niej zmianę spojrzenia padającego nie tylko na niego, lecz innych. Najczęściej testował jej wrodzoną cierpliwość, przy czym zawsze odwdzięczał się doskonałością tworzenia, pozwalającej mu na wodzenie za nos najbardziej majętnych i wymagających galdrów. W przeciwieństwie do większości znał swoje potrzeby i wiedział, że zapewnienie dobrobytu wymaga efektywnej współpracy z obu stron.
Zaproszenie na rozmowę zostało podyktowane chęcią zapoznania go z planami na najbliższe półrocze. Pośredni udział miało również zainteresowania Olafa, co z racji prowadzonej działalności było czymś w zupełności naturalnym - jako właściciel miejsca pozwalającego artystom na wyrażanie duchowej ekspresji miał możliwość spoglądania ku pracom Einara, a tym samym oceny prezentowanej jakości. Z grzeczności oraz konieczności zachowania spokojnego biegu rzeczy najpierw musiała skonsultować to z artystą stojącym w środku zainteresowania. Potulne dźwięki finałowego aktu melodii pozwoliły wychwycić jednostajny rytm pięści uderzającej w drzwi.
— Możesz pozwolić mi zagrać coś jeszcze w ramach rewanżu — odparła tuż po wpuszczeniu go do środka. Do tej pory wyłącznie rodzina oraz wąskie grono bliskich przyjaciół dostąpiło zaszczytu ujrzenia jej przy fortepianie. Afiszowała personę umiejętnościami uchodzącymi za atrakcyjne dla potencjalnych podopiecznych, co w większości oznaczało wyolbrzymienie przystającego przy imieniu nazwiska. Wkrótce znaleźli się w salonie, w towarzystwie rzeczonego instrumentu, zajmując miejsce na kanapie wedle upodobania. Na szklanym stoliku pyszniła się butelka wytrawnego, czerwonego wina, odbijającego szkarłatne refleksy przez promienie słońca wpadające pomiędzy zasłony, w towarzystwie dwóch kieliszków na smukłych nóżkach.
— Przed świętami pisał do mnie Olaf Wahlberg i poprosił o spotkanie, zaznaczając, że temat rozmowy będzie oscylował wokół Ciebie. Nie zagłębiał się w szczegóły i na razie nie mogę być pewna, czego będzie chciał — jeśli Halvorsen wyraził chęć, nalała mu alkoholu. Olaf nie był wyłącznie właścicielem galerii, lecz ponad to konkurencją, dlatego starała się trzymać zdrowy dystans i nie wchodzić mu w drogę, mogąc liczyć na podobne traktowanie. Musiała jednak przyznać, że Besettelse przez lata działalności zdołała zaskarbić sobie sympatię galdrów i wystawienie tam swoich dzieł artyści zaczęli uważać za sukces.
Zaproszenie na rozmowę zostało podyktowane chęcią zapoznania go z planami na najbliższe półrocze. Pośredni udział miało również zainteresowania Olafa, co z racji prowadzonej działalności było czymś w zupełności naturalnym - jako właściciel miejsca pozwalającego artystom na wyrażanie duchowej ekspresji miał możliwość spoglądania ku pracom Einara, a tym samym oceny prezentowanej jakości. Z grzeczności oraz konieczności zachowania spokojnego biegu rzeczy najpierw musiała skonsultować to z artystą stojącym w środku zainteresowania. Potulne dźwięki finałowego aktu melodii pozwoliły wychwycić jednostajny rytm pięści uderzającej w drzwi.
— Możesz pozwolić mi zagrać coś jeszcze w ramach rewanżu — odparła tuż po wpuszczeniu go do środka. Do tej pory wyłącznie rodzina oraz wąskie grono bliskich przyjaciół dostąpiło zaszczytu ujrzenia jej przy fortepianie. Afiszowała personę umiejętnościami uchodzącymi za atrakcyjne dla potencjalnych podopiecznych, co w większości oznaczało wyolbrzymienie przystającego przy imieniu nazwiska. Wkrótce znaleźli się w salonie, w towarzystwie rzeczonego instrumentu, zajmując miejsce na kanapie wedle upodobania. Na szklanym stoliku pyszniła się butelka wytrawnego, czerwonego wina, odbijającego szkarłatne refleksy przez promienie słońca wpadające pomiędzy zasłony, w towarzystwie dwóch kieliszków na smukłych nóżkach.
— Przed świętami pisał do mnie Olaf Wahlberg i poprosił o spotkanie, zaznaczając, że temat rozmowy będzie oscylował wokół Ciebie. Nie zagłębiał się w szczegóły i na razie nie mogę być pewna, czego będzie chciał — jeśli Halvorsen wyraził chęć, nalała mu alkoholu. Olaf nie był wyłącznie właścicielem galerii, lecz ponad to konkurencją, dlatego starała się trzymać zdrowy dystans i nie wchodzić mu w drogę, mogąc liczyć na podobne traktowanie. Musiała jednak przyznać, że Besettelse przez lata działalności zdołała zaskarbić sobie sympatię galdrów i wystawienie tam swoich dzieł artyści zaczęli uważać za sukces.
Einar Halvorsen
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Sob 22 Paź - 9:43
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Świat sztuki miał różne prawa, okrutne, twarde, żelazne, zdaje się – niemal niepasujące do wolnej, niepokornej natury samych twórców i dzieł. Nikt nie był w stanie rozbłysnąć bez sieci wpływów, bez licznych złoży charyzmy które umiały zjednać uwagę możnych. Szczęście i własna iskra, własny, wyraźny talent, wszystko, jak wierzył, potrzebowało szczęścia, składnika który dopełniał każdą ścieżkę sukcesu. Sam wiedział, że też miał szczęście, nie będąc ledwie służącym jak zakładała Linda, przygotowując go bezustannie do roli jaką sądziła że będzie w przyszłości pełnił. Odnalazł wsparcie, z początku w rodzinie Simonsenów, która wysłała go do Midgardu, aby u boku mistrza, doświadczonego malarza, zdołał rozwijać warsztat. Później, wiele korzystnych zdarzeń, okoliczności, uśmiechów ze strony losu wpłynęło na jego rozgłos, umiał ponadto sam podejmować się różnych, dogodnych wyzwań które w przyszłości miały go wspiąć w hierarchii.
- Z przyjemnością – odpowiedział z subtelnym, nienatarczywym entuzjazmem. Lubił, gdy inni grali; lubił poznawać cudze interpretacje, cudze emocje wplecione w nici akordów, tkaninę płynnych melodii. Znał, doskonale, wspaniałość odczuć towarzyszących twórcom, gdy zapomnieli że grają, zapomnieli, że piszą, zapomnieli, że kreślą kolejne linie, jednocząc się na wysokim, metafizycznym poziomie i dostępując stanu, którego inni mogli im wciąż zazdrościć. Przystał na propozycję wina, obserwując w skupieniu senny ruch zamkniętego wewnątrz kieliszka trunku. Wysłuchał w pełni skupienia, co miała do przekazania; mógł się domyślić, że Olaf zechce nawiązać z kobietą kontakt. Zdał sobie sprawę, że choć łączyła ich sztuka, pod pewnymi względami byli niejako konkurencją łaknącą różnych artystów, nazwisk, które mogły przynosić dalsze sukcesy, pochwalne słowa krytyków, uznanie w kręgach odbiorców. Nie miał zamiaru zgrywać dziś przed nią błazna, pozostawał poważny pomimo lekkiej i nienachalnej konstrukcji ciepła uśmiechu; chciał jej nakreślić wszystko co sam uważał za słuszne, historię, która dotychczas tkwiła blada, niejasna, niewygłoszona dotąd w odcieniach słów.
- Zakładam, że interesuje go organizacja wernisażu – przyznał, obracając w dłoni naczynie jak mały chłopiec poddany drobnej zabawie; nadal, pomimo wieku miał w sobie młodzieńczą nutę, niegasnącą, figlarną. - Wspominał o tym w ostatniej naszej rozmowie. Nie wiem, czy ci mówiłem, ale znamy się z czasów moich początków – zaznaczył, pragnąc nakreślić, że ich relacja nie miała formalnego charakteru. Spotkali się w charakterze przyjaciół, nie omawiali żadnych, precyzyjnych interesów, co zresztą sam mu zaznaczył że pragnął z początku poznać opinię swojego mecenasa. Nie chciał mówić o innych spośród ambicji Wahlberga, tych, które wyczuwał koniuszkami intuicji mimo że sam zagroził, że spyta jedynie raz, o dążeniu, aby sam stał się jego podopiecznym. Nie sądził, aby obecnie dawał Frei podstawy do rozwiązania współpracy, owszem, miał kapryśny charakter, lecz koniec końców zawsze słuchał jej słów i stosował się do podanych rad; byłby po stokroć głupcem, gdyby zatracił szanse i możliwości jakie przed nim otwarła.
- Z przyjemnością – odpowiedział z subtelnym, nienatarczywym entuzjazmem. Lubił, gdy inni grali; lubił poznawać cudze interpretacje, cudze emocje wplecione w nici akordów, tkaninę płynnych melodii. Znał, doskonale, wspaniałość odczuć towarzyszących twórcom, gdy zapomnieli że grają, zapomnieli, że piszą, zapomnieli, że kreślą kolejne linie, jednocząc się na wysokim, metafizycznym poziomie i dostępując stanu, którego inni mogli im wciąż zazdrościć. Przystał na propozycję wina, obserwując w skupieniu senny ruch zamkniętego wewnątrz kieliszka trunku. Wysłuchał w pełni skupienia, co miała do przekazania; mógł się domyślić, że Olaf zechce nawiązać z kobietą kontakt. Zdał sobie sprawę, że choć łączyła ich sztuka, pod pewnymi względami byli niejako konkurencją łaknącą różnych artystów, nazwisk, które mogły przynosić dalsze sukcesy, pochwalne słowa krytyków, uznanie w kręgach odbiorców. Nie miał zamiaru zgrywać dziś przed nią błazna, pozostawał poważny pomimo lekkiej i nienachalnej konstrukcji ciepła uśmiechu; chciał jej nakreślić wszystko co sam uważał za słuszne, historię, która dotychczas tkwiła blada, niejasna, niewygłoszona dotąd w odcieniach słów.
- Zakładam, że interesuje go organizacja wernisażu – przyznał, obracając w dłoni naczynie jak mały chłopiec poddany drobnej zabawie; nadal, pomimo wieku miał w sobie młodzieńczą nutę, niegasnącą, figlarną. - Wspominał o tym w ostatniej naszej rozmowie. Nie wiem, czy ci mówiłem, ale znamy się z czasów moich początków – zaznaczył, pragnąc nakreślić, że ich relacja nie miała formalnego charakteru. Spotkali się w charakterze przyjaciół, nie omawiali żadnych, precyzyjnych interesów, co zresztą sam mu zaznaczył że pragnął z początku poznać opinię swojego mecenasa. Nie chciał mówić o innych spośród ambicji Wahlberga, tych, które wyczuwał koniuszkami intuicji mimo że sam zagroził, że spyta jedynie raz, o dążeniu, aby sam stał się jego podopiecznym. Nie sądził, aby obecnie dawał Frei podstawy do rozwiązania współpracy, owszem, miał kapryśny charakter, lecz koniec końców zawsze słuchał jej słów i stosował się do podanych rad; byłby po stokroć głupcem, gdyby zatracił szanse i możliwości jakie przed nim otwarła.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Pią 4 Lis - 21:40
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Dar muzyki postrzegała jako wyjątkowe zjawisko. Podobnie jak obrazy, pozwalała dostrzec lustrzane odbicie uczuć artysty, tworząc okazję do spojrzenia w głąb abstrakcyjnej jaźni. Tymczasem postać Olafa, niezależnie od kontekstu rozmowy, wzbudzała uczucia o różnorodnym źródle. Ostrożność związana z naturalnym poczuciem rywalizacji na płaszczyźnie zawodowej nakłoniła ją do zapętlenia myśli ku Einarowi - parokrotnie korzystała z usług Besettelse i pozwalała wystawiać tam prace artystów znajdujących się pod jej opieką, lecz względnie dawno nie posiadła przyjemności obcowania ze zgromadzoną sztuką. Rzadko decydowała się na posłanie jego prac, chcąc mieć większą kontrolę nad procesem sprzedaży i być pewną, że każdy element umowy został należycie przygotowany. Nie wątpiła w zdolności Wahlberga ani nie kwestionowała koncentracji na formalnej części przygotowań, dla własnego bezpieczeństwa stosując zasadę ograniczonego zaufania celem zminimalizowania kosztów. Krótka wymiana wiadomości w okresie świątecznym stworzyła bazę wzajemnego zainteresowania, fundament, na którym nakreśliłaby warunki organizacji wspomnianego przez Halvorsena wernisażu. Dobry start w kolejnej fazie złotego milenium mógł przynieść pomyślność na pozostałe dwanaście miesięcy, dlatego też z taktownym zrozumieniem skinęła głową i skosztowała stonowanej goryczy wytrawnego wina.
— Zapewne. O ile w istocie byłby zainteresowany takim rozwojem wydarzeń, nie będę potrafiła znaleźć stosownego argumentu do odmowy. Okradłabym Cię z ogromnej szansy, a nie mam w zwyczaju żerować w podobny sposób na żadnym z moich podopiecznych — nakreśliła swoją perspektywę na możliwość pojawienia się takiej propozycji. Pozbawiając go możliwości wystawienia prac w przestrzeni galerii jednocześnie odcięłaby wzrastający pęd rozwoju, przy czym ominąłby szansę na zapełnienie domowego budżetu. Pośrednie skojarzenia środowiska, w jakim wzrastała sława Wahlberga, sytuowała jego znajomych w kręgach biznesu i finansów. Wielu z nich wciąż szukała okazji do upłynnienia części zysków i zamierzała ten fakt wykorzystać, podsuwając im niezwykle uzdolnionego portrecistę. Możliwość wspierania Einara w pokonywaniu kolejnych stopni artyzmu napawało ją dumą i strachem jednocześnie, bowiem większość mecenasów w Midgardzie chciałaby posiąść przywilej wspierania kogoś tak uzdolnionego. — Zapamiętałabym, gdybyś o tym wspomniał. Jak długo się znacie, jeśli mogę wiedzieć? — ciekawość bywała powodem, przez który wielu galdrów znanych ze swojej prostoty zstępowało do piekła, byle zaczerpnąć rozpaczliwego haustu wiedzy. Za postawionym w eterze pytaniem kryła się, o dziwo, troska, ponieważ przyjacielska zażyłość obstawała brak pokrętnego formalizowania szczegółów. W przestrzeni poprzedniego roku mógłby zetknąć się z odmienną reakcją, poczuciem wzrastającej podejrzliwości oraz dyskomfortem natarczywego spojrzenia błękitnych tęczówek, lecz teraz bazowała na miękkości wewnętrznego spokoju.
— Zapewne. O ile w istocie byłby zainteresowany takim rozwojem wydarzeń, nie będę potrafiła znaleźć stosownego argumentu do odmowy. Okradłabym Cię z ogromnej szansy, a nie mam w zwyczaju żerować w podobny sposób na żadnym z moich podopiecznych — nakreśliła swoją perspektywę na możliwość pojawienia się takiej propozycji. Pozbawiając go możliwości wystawienia prac w przestrzeni galerii jednocześnie odcięłaby wzrastający pęd rozwoju, przy czym ominąłby szansę na zapełnienie domowego budżetu. Pośrednie skojarzenia środowiska, w jakim wzrastała sława Wahlberga, sytuowała jego znajomych w kręgach biznesu i finansów. Wielu z nich wciąż szukała okazji do upłynnienia części zysków i zamierzała ten fakt wykorzystać, podsuwając im niezwykle uzdolnionego portrecistę. Możliwość wspierania Einara w pokonywaniu kolejnych stopni artyzmu napawało ją dumą i strachem jednocześnie, bowiem większość mecenasów w Midgardzie chciałaby posiąść przywilej wspierania kogoś tak uzdolnionego. — Zapamiętałabym, gdybyś o tym wspomniał. Jak długo się znacie, jeśli mogę wiedzieć? — ciekawość bywała powodem, przez który wielu galdrów znanych ze swojej prostoty zstępowało do piekła, byle zaczerpnąć rozpaczliwego haustu wiedzy. Za postawionym w eterze pytaniem kryła się, o dziwo, troska, ponieważ przyjacielska zażyłość obstawała brak pokrętnego formalizowania szczegółów. W przestrzeni poprzedniego roku mógłby zetknąć się z odmienną reakcją, poczuciem wzrastającej podejrzliwości oraz dyskomfortem natarczywego spojrzenia błękitnych tęczówek, lecz teraz bazowała na miękkości wewnętrznego spokoju.
Einar Halvorsen
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Sob 5 Lis - 17:39
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Poczucie przynależności, odpowiedzialność, która szczypała chłodnym, szorstkim oddechem w filar butnego karku, przychodziły mu z trudem; słowa, wiążące szczerą obietnicą przywiązania, zwarte w oddanym węźle, stawały w kraterze gardła, czołgając się z gorzkim trudem na rozdrażniony język. Niezwykle rzadko potrafił pozostać obok, zatroszczyć się o stan mostu kolejnej więzi współpracy, nie dopuścić, by łuszczył się, pogrążony w korozji rozczarowania; był jak bezpański kocur, nieufny oraz niechętny, syczący za każdym razem unosząc zjeżony ogon, gdy widział człowieczą troskę. Nie znał, już od początku, nawet własnych korzeni, los kukułczego podrzutka utwierdzał go w odrębności, w drążącej aż po szpik duszy prędze obmierzłej skazy.
W przypadku Frei odnosił inne wrażenie; wdzięczność, nie tylko podszytą długiem, gdy wzięła go pod swe skrzydła. Okrzepnął, z biegiem lat nie chcąc dłużej, niezmiennie odgrywać błazna, mogła być przekonana, że nie porzuci jej w niedojrzałym wybryku, wywiąże się z oczekiwań, stawianych wciąż przez klientów i zadba o nadchodzący, utkany w planach wernisaż. Mogła dostrzec w nim zmianę; miał nadal w sobie krnąbrny, szczenięcy odprysk, chociaż ten znacznie zblednął, zmatował, niknąc pod jarzmem bardziej dojrzałych cech.
- Około dziesięciu lat, licząc przerwy. Ostatnio odnowiliśmy znajomość - oznajmił prosto, bez niepotrzebnej egzaltacji czy dumy. Przyjaźń, która łączyła go na początku z Wahlbergiem, nie miała w sobie najmniejszych znamion formalności, razem, w swoim gronie wkraczali pośród blichtr przyjęć, oddając się w pełni prostym, przyjemnym zrywom zachcianek. Dopiero teraz, dostrzegł w swym przyjacielu dążenie do poszerzenia znajomości, możliwe nawet, że interesy poruszały go bardziej niż sama prywatność rozmów. Miał w sobie wiele ambicji, ich bezustanny, niezdolny do nasycenia głód sprawił, że przyniósł świetność swej rodzinnej kolekcji, powiększając ją o zasoby cenionych szczerze tytułów oraz wspierając młodych, kiełkujących twórców w preludium ich stromej drogi.
- Stał się wpływowy, nie można temu zaprzeczyć. Jego galeria sztuki odniosła olbrzymi sukces - oznajmił sucho, stwierdzając jedynie fakt. Umniejszanie Wahlbergowi, bez względu na osobistą, żywioną wewnątrz sympatię - lub antypatię - byłoby niewłaściwym posunięciem. Sukcesy, jakie odnosił, dało się zmierzyć beznamiętną i obiektywną miarą, której sam nie zamierzał jemu odmówić. Był oprócz tego obecny podczas debiutu młodej, obiecującej malarki i dostrzegł zaangażowanie, z jakim właściciel galerii oddawał się swojej pracy. Całe wydarzenie zostało skomponowane z wprost nienaganną dbałością.
- Wolałem jednak, aby ewentualne plany, związane z organizacją wernisażu, były konsultowane z tobą - nakreślił - jedynie wtedy nabiorą właściwych praw - chciał, by podobna prawda stała się przed nią jasna; był otwarty na rozpoczęcie przygotowań, chociaż nie miał zamiaru rezygnować, czy co najgorsze też wzgardzić jej mecenatem. Dążył, by wszystko wkrótce zostało podjęte wspólnie - bez zbędnych dźwięków niesnasek.
W przypadku Frei odnosił inne wrażenie; wdzięczność, nie tylko podszytą długiem, gdy wzięła go pod swe skrzydła. Okrzepnął, z biegiem lat nie chcąc dłużej, niezmiennie odgrywać błazna, mogła być przekonana, że nie porzuci jej w niedojrzałym wybryku, wywiąże się z oczekiwań, stawianych wciąż przez klientów i zadba o nadchodzący, utkany w planach wernisaż. Mogła dostrzec w nim zmianę; miał nadal w sobie krnąbrny, szczenięcy odprysk, chociaż ten znacznie zblednął, zmatował, niknąc pod jarzmem bardziej dojrzałych cech.
- Około dziesięciu lat, licząc przerwy. Ostatnio odnowiliśmy znajomość - oznajmił prosto, bez niepotrzebnej egzaltacji czy dumy. Przyjaźń, która łączyła go na początku z Wahlbergiem, nie miała w sobie najmniejszych znamion formalności, razem, w swoim gronie wkraczali pośród blichtr przyjęć, oddając się w pełni prostym, przyjemnym zrywom zachcianek. Dopiero teraz, dostrzegł w swym przyjacielu dążenie do poszerzenia znajomości, możliwe nawet, że interesy poruszały go bardziej niż sama prywatność rozmów. Miał w sobie wiele ambicji, ich bezustanny, niezdolny do nasycenia głód sprawił, że przyniósł świetność swej rodzinnej kolekcji, powiększając ją o zasoby cenionych szczerze tytułów oraz wspierając młodych, kiełkujących twórców w preludium ich stromej drogi.
- Stał się wpływowy, nie można temu zaprzeczyć. Jego galeria sztuki odniosła olbrzymi sukces - oznajmił sucho, stwierdzając jedynie fakt. Umniejszanie Wahlbergowi, bez względu na osobistą, żywioną wewnątrz sympatię - lub antypatię - byłoby niewłaściwym posunięciem. Sukcesy, jakie odnosił, dało się zmierzyć beznamiętną i obiektywną miarą, której sam nie zamierzał jemu odmówić. Był oprócz tego obecny podczas debiutu młodej, obiecującej malarki i dostrzegł zaangażowanie, z jakim właściciel galerii oddawał się swojej pracy. Całe wydarzenie zostało skomponowane z wprost nienaganną dbałością.
- Wolałem jednak, aby ewentualne plany, związane z organizacją wernisażu, były konsultowane z tobą - nakreślił - jedynie wtedy nabiorą właściwych praw - chciał, by podobna prawda stała się przed nią jasna; był otwarty na rozpoczęcie przygotowań, chociaż nie miał zamiaru rezygnować, czy co najgorsze też wzgardzić jej mecenatem. Dążył, by wszystko wkrótce zostało podjęte wspólnie - bez zbędnych dźwięków niesnasek.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Sob 19 Lis - 20:48
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Etapy rozkwitu świetności podopiecznych napawały ją dumą. Niejednokrotnie sposobność przyglądania się im bywała równie przyjemna co świadomość, że odegrała w tym znaczącą rolę. Oddawała każdemu z nich wyłącznie to, co najcenniejsze, oczekując w zamian zaangażowania i elastyczności. Einar często nadwyrężał postawione warunki, sprawdzał ich wytrzymałość w śmiałości młodzieńczych kaprysów, finalnie oczekując wzmożonej uwagi na różnorodnych płaszczyznach. Oddawała mu ją z nawiązką, bowiem za wzmożony wysiłek oczekiwała stosownej rekompensaty. W cichej przestrzeni, zakrzywionej pryzmatem światła odbijającego się w kieliszku, muskała czule bezmiar czasu i ze spokojem śledziła jego rwący nurt, pewna gruntu pod nogami. Osobliwego stanu nie zakłóciła wieść o długiej znajomości Halvorsena z Olafem, ponieważ po dokonaniu szybkiej oceny sytuacji na razie nie dostrzegła zagrożenia wymagającego reakcji. Nadmierna opieszałość mogła być kosztowna, dlatego wolała postawić na ostrożność, lecz jednocześnie nie zamierzała krążyć z przesadą matczynych odruchów. Okoliczności, w jakich przyszło im ponownie nawiązać nić porozumienia, zostawiła milczącemu zrozumieniu.
Besettelse skrzyła się w bursztynowym świetle dnia, przyciągała wygłodniałych sukcesu artystów i nadawała status, o jakim marzyli od wczesnych lat dzieciństwa. Senna baśń rozdarła poły rzeczywistości, czekała na wybranych w towarzystwie ciepłego uśmiechu gospodarza i rychłej propozycji współpracy. Wierzyli, że udało im się dostąpić wiekopomnego zaszczytu, choć jeszcze nie zapisali swych nazwisk w kanonie sztuki Midgardu.
— Niewątpliwie zwraca na siebie uwagę i jest ambitny, co dobrze wróży. Przy odpowiedniej organizacji z łatwością znajdziesz zamożnych klientów na twoje prace — możliwość wystawienia obrazów w takim miejscu zawsze należało docenić. Echo odpowiedzialności ciążącej na nazwisku odzywało się coraz częściej, jakby wraz z wiekiem głuchła na dawne aspiracje, cząstkowo zastępując je pragnieniem pozostawienia spuścizny. Domniemała, że to poczucie wyróżniało ją na tle pozostałych mecenasów, z Wahlbergiem włącznie. Niemniej nie skreślało to okazji na posłanie Einara w ramiona galerii, inaczej zaprzeczyłaby żywionym ideałom. Nie prosił się o karę, zwłaszcza z perspektywy ostatnich miesięcy, bezsprzecznie spędzonych z dala od ognistego języka plotek.
— Po dopięciu formalności wyślę Ci wiadomość odnośnie szczegółów. W międzyczasie możesz spróbować uchwycić natchnienie i przenieść je na płótno — prace należało rozpocząć wcześnie, aby wernisaż ukazał pełną wartość artysty. To z kolei niosło ze sobą konieczność przygotowań obdartych ze skromności - skoro los obdarował go szansą wystawienia się z Besettelse, należało dopilnować nawet drobnych, pozornie błahych szczegółów. Olaf, chcąc zaspokoić wizję swojego imperium, nie powinien szczędzić starań i zapewne zrobi wszystko, żeby galeria znów świętowała sukces. Myśli przemykające chyłkiem upewniały ją, że błędem byłoby zignorowanie zainteresowania rosnącego wokół jego postaci. — Nie jest to jednak główny powód naszego spotkania.
Besettelse skrzyła się w bursztynowym świetle dnia, przyciągała wygłodniałych sukcesu artystów i nadawała status, o jakim marzyli od wczesnych lat dzieciństwa. Senna baśń rozdarła poły rzeczywistości, czekała na wybranych w towarzystwie ciepłego uśmiechu gospodarza i rychłej propozycji współpracy. Wierzyli, że udało im się dostąpić wiekopomnego zaszczytu, choć jeszcze nie zapisali swych nazwisk w kanonie sztuki Midgardu.
— Niewątpliwie zwraca na siebie uwagę i jest ambitny, co dobrze wróży. Przy odpowiedniej organizacji z łatwością znajdziesz zamożnych klientów na twoje prace — możliwość wystawienia obrazów w takim miejscu zawsze należało docenić. Echo odpowiedzialności ciążącej na nazwisku odzywało się coraz częściej, jakby wraz z wiekiem głuchła na dawne aspiracje, cząstkowo zastępując je pragnieniem pozostawienia spuścizny. Domniemała, że to poczucie wyróżniało ją na tle pozostałych mecenasów, z Wahlbergiem włącznie. Niemniej nie skreślało to okazji na posłanie Einara w ramiona galerii, inaczej zaprzeczyłaby żywionym ideałom. Nie prosił się o karę, zwłaszcza z perspektywy ostatnich miesięcy, bezsprzecznie spędzonych z dala od ognistego języka plotek.
— Po dopięciu formalności wyślę Ci wiadomość odnośnie szczegółów. W międzyczasie możesz spróbować uchwycić natchnienie i przenieść je na płótno — prace należało rozpocząć wcześnie, aby wernisaż ukazał pełną wartość artysty. To z kolei niosło ze sobą konieczność przygotowań obdartych ze skromności - skoro los obdarował go szansą wystawienia się z Besettelse, należało dopilnować nawet drobnych, pozornie błahych szczegółów. Olaf, chcąc zaspokoić wizję swojego imperium, nie powinien szczędzić starań i zapewne zrobi wszystko, żeby galeria znów świętowała sukces. Myśli przemykające chyłkiem upewniały ją, że błędem byłoby zignorowanie zainteresowania rosnącego wokół jego postaci. — Nie jest to jednak główny powód naszego spotkania.
Einar Halvorsen
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Czw 1 Gru - 8:02
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Kiedyś, gdy pozostawał chłopcem, dojrzewającym wciąż w nastoletniej skórze; chłopcem, który szlifował sumiennie własny, bezsprzeczny malarski talent, myślał o swoim pierwszym, poważnym wernisażu, debiucie, który nieuchronnie miał szanse otworzyć ścieżki w kierunku uznania możnych, zyskując pochlebstwa wyższych, cenionych w hierarchii galdrów. Marzył, próbując wybrać właściwe dzieła, obrazy z których najbardziej w danym czasie był dumny, marzył, tkając zarazem barwne, pełne impresji wizje o korytarzach galerii, tłocznych, z tlącym się gwarem pierwszych, prowadzonych dyskusji na temat ujrzanych płócien. Nie zależało mu, wbrew pozorom przenigdy na uzyskanym bogactwie, na brzęku licznych talarów, na sławie w płytkim znaczeniu mnącym mu rękaw gardła; pragnął, jedynie, aby jego portrety dotarły do jak największej ilości przeróżnych osób, aby nie zaginęły pod szarym oddechem kurzu, pod wydmą pyłu, osiadłą przez zapomnienie czasu. W latach, gdy pozostawał pośród pracowni mistrza, czuł, że powinien w przyszłości osiągnąć więcej, czuł, że powinny go czekać dalsze, barwne sukcesy, czuł, że powinien dokładać szczerych, skwapliwych starań, aby uzyskać rozgłos. Przykuł cudzą uwagę nie tylko posiadaną zdolnością do uwieczniania ludzi, co również własną charyzmą, ujmującą i zdolną w pośpiechu wzbudzać sympatię.
Do kwestii wernisażu i samego Wahlberga podchodził z dozą dystansu; z całą pewnością wolałby bardziej skromną w swych detalach wystawę niż debiut panny Helvig, skupioną przede wszystkim na dziełach. Łącząca ich dawniej przyjaźń sprawiała, że znał mężczyznę - lepiej niż powierzchownie, wertował kolejne strony złożonej osobowości, nie rozwikłał go w pełni, jednak wystarczająco do wyciagnięcia wniosków. Pozostawanie przy Frei Ahlström nie było wynikało jedynie z chwalebnej lojalności, co również z wiedzy, że przecież nikt inny, nikt poza nią, nie może zagwarantować mu identycznej swobody w dalszym tworzeniu dzieł. Wahlberg był osobą targaną zewsząd ambicjami, z obsesją pełnej kontroli, ukrywaną pod gładkim, miękkim bukietem słów. Z biegiem lat sam nauczył się, oprócz tego, że powiązania prywatne nie będą dobrze współgrały przy interesach, nawet, gdy interesem jest wzniosła, tworzona sztuka; nie miał najmniejszego zamiaru ponownie popełniać błędu. Wiedziała, że będzie czekać; wiedziała, że odda się dalej pracy, próbując pozostać z dała od epicentrum skandalów; był nieco bardziej dyskretny, choć w wolnym czasie wciąż drażnił pokłady losu, igrając z zauroczeniem, uczuciem i przywiązaniem.
Drgnął, pełen zaciekawienia, na brzmienie kolejnych słów; na barwnych pasmach tęczówek zatrzymał się kruchy refleks, błyskając szczerą uwagą. Upił łyk alkoholu, niespiesznie choć sukcesywnie pragnąc wydrążyć prawdę.
- Zdradzisz mi, co nim jest? - zapytał się jej cierpliwie, czekając aż później sama zapozna go z sytuacją. Czy był to inny wernisaż? Czy zamówienie - od wyjątkowej osoby, stawiane przed nim wyzwanie? Czy coś zupełnie innego? Nie wszystko musiało zresztą dotyczyć jego osoby; wirować wokół tematów grzęznących w jego nazwisku. Czekał.
Do kwestii wernisażu i samego Wahlberga podchodził z dozą dystansu; z całą pewnością wolałby bardziej skromną w swych detalach wystawę niż debiut panny Helvig, skupioną przede wszystkim na dziełach. Łącząca ich dawniej przyjaźń sprawiała, że znał mężczyznę - lepiej niż powierzchownie, wertował kolejne strony złożonej osobowości, nie rozwikłał go w pełni, jednak wystarczająco do wyciagnięcia wniosków. Pozostawanie przy Frei Ahlström nie było wynikało jedynie z chwalebnej lojalności, co również z wiedzy, że przecież nikt inny, nikt poza nią, nie może zagwarantować mu identycznej swobody w dalszym tworzeniu dzieł. Wahlberg był osobą targaną zewsząd ambicjami, z obsesją pełnej kontroli, ukrywaną pod gładkim, miękkim bukietem słów. Z biegiem lat sam nauczył się, oprócz tego, że powiązania prywatne nie będą dobrze współgrały przy interesach, nawet, gdy interesem jest wzniosła, tworzona sztuka; nie miał najmniejszego zamiaru ponownie popełniać błędu. Wiedziała, że będzie czekać; wiedziała, że odda się dalej pracy, próbując pozostać z dała od epicentrum skandalów; był nieco bardziej dyskretny, choć w wolnym czasie wciąż drażnił pokłady losu, igrając z zauroczeniem, uczuciem i przywiązaniem.
Drgnął, pełen zaciekawienia, na brzmienie kolejnych słów; na barwnych pasmach tęczówek zatrzymał się kruchy refleks, błyskając szczerą uwagą. Upił łyk alkoholu, niespiesznie choć sukcesywnie pragnąc wydrążyć prawdę.
- Zdradzisz mi, co nim jest? - zapytał się jej cierpliwie, czekając aż później sama zapozna go z sytuacją. Czy był to inny wernisaż? Czy zamówienie - od wyjątkowej osoby, stawiane przed nim wyzwanie? Czy coś zupełnie innego? Nie wszystko musiało zresztą dotyczyć jego osoby; wirować wokół tematów grzęznących w jego nazwisku. Czekał.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Czw 8 Gru - 21:32
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Lękała się o słuszność podjętej decyzji. Ostatnie miesiące upłynęły we względnym spokoju, nie mieli tak dużo powodów do sprzeczek jak niegdyś, lecz chwile spokoju mogły równie dobrze oznaczać spokój tuż przed gwałtownymi falami sztormu. Woda była nieprzewidywalnym żywiołem, skorym do niesnasek i wysoce nieposłusznym, gotowym do spełniania własnych zachcianek. Halvorsen za to należał do wąskiego grona podopiecznych o wysublimowanym talencie i poczuciu bycia, z czym powinien obchodzić się każdy artysta chcący pozostawić po sobie spuściznę, chcący utkwić w pamięci przyszłych pokoleń jako zdolna jednostka. Zawsze starała się oddać szacunek należny jego poświęceniu, słuchała, a następnie spełniała potrzeby wzrastającej pasji, patrząc na wzrastające umiejętności z niemal nostalgiczną przyjemnością. Na palcach jednej dłoni potrafiła policzyć malarzy, rzeźbiarzy i poetów, którzy byli z nią tak długo jak on, choć wymagała nienagannego oddania sprawie i pilnej współpracy kosztem różnorodnych wygód. I choć zazwyczaj stosowała zasadę ograniczonego zaufania, tak teraz nie miała komu zaoferować podobnej propozycji, gotowa oddać mu pewne pole odpowiedzialności i możliwość sprawdzenia się nie tylko jako artysta, a również ktoś ponad to miałkie określenie.
— Od pewnego czasu noszę się z ideą rozpoczęcia nowej działalności. W grudniu byłam zbyt zajęta i nie miałam sił na przemyślenie tej kwestii, ale noworoczny porządek pozwolił mi odetchnąć i uporządkować myśli — nie pamiętała, kiedy dokładnie przestała uważać ten zamysł za szalony, za zbyt lekkomyślny i boleśnie oderwany do rzeczywistości. Zaczął nabierać pełniejszych kształtów wraz z rozpoczęciem stycznia, jakby nowy rok faktycznie posiadał magiczne tchnienie motywacji i zasadzenia jej tuż obok serca. — Chciałabym otworzyć coś w rodzaju salonu dla artystów, dla galdrów takich jak ty. Byłoby to miejsce dogodne do rozmów, organizowania koncertów, wernisaży i wieczorków poetyckich. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy ściągnąć… śmietankę towarzyską Midgardu, jakkolwiek zabawnie brzmi to określenie. Dzięki temu miałabym oko na młode, obiecujące osobowości. Wszyscy moglibyśmy na tym zyskać — nie tylko ona uzyskałaby na wprowadzeniu pomysłu w życie. Nie musieliby roztrząsać kwestii związanych z Wahlbergiem, z lśniącym fundamentem Besettelse, lecz działali na własną ręką i ze swobodą, która przylegała do Einara niczym druga skóra, układając się naturalnie na pierwotnej warstwie charakteru. Była ciekawa, czy zechce podzielić się z nią szczerą opinią, czy wyrazi zainteresowanie rzuconym mu przed nos pomysłem. Nie rościła konsekwencji względem podjętej dyskusji - otwarta na uwagi zamierzała chętnie uiścić jego rozmyślania w procesie tworzenia.
— To nie wszystko. Zależy mi na tym, żebyś brał w tym czynny udział, nawet nie tylko jako artysta. Nie porzucę obowiązków mecenasa, a przez to będę potrzebowała pomocy przy prowadzeniu salonu.
Propozycja nie została rzucona wprost.
— Od pewnego czasu noszę się z ideą rozpoczęcia nowej działalności. W grudniu byłam zbyt zajęta i nie miałam sił na przemyślenie tej kwestii, ale noworoczny porządek pozwolił mi odetchnąć i uporządkować myśli — nie pamiętała, kiedy dokładnie przestała uważać ten zamysł za szalony, za zbyt lekkomyślny i boleśnie oderwany do rzeczywistości. Zaczął nabierać pełniejszych kształtów wraz z rozpoczęciem stycznia, jakby nowy rok faktycznie posiadał magiczne tchnienie motywacji i zasadzenia jej tuż obok serca. — Chciałabym otworzyć coś w rodzaju salonu dla artystów, dla galdrów takich jak ty. Byłoby to miejsce dogodne do rozmów, organizowania koncertów, wernisaży i wieczorków poetyckich. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy ściągnąć… śmietankę towarzyską Midgardu, jakkolwiek zabawnie brzmi to określenie. Dzięki temu miałabym oko na młode, obiecujące osobowości. Wszyscy moglibyśmy na tym zyskać — nie tylko ona uzyskałaby na wprowadzeniu pomysłu w życie. Nie musieliby roztrząsać kwestii związanych z Wahlbergiem, z lśniącym fundamentem Besettelse, lecz działali na własną ręką i ze swobodą, która przylegała do Einara niczym druga skóra, układając się naturalnie na pierwotnej warstwie charakteru. Była ciekawa, czy zechce podzielić się z nią szczerą opinią, czy wyrazi zainteresowanie rzuconym mu przed nos pomysłem. Nie rościła konsekwencji względem podjętej dyskusji - otwarta na uwagi zamierzała chętnie uiścić jego rozmyślania w procesie tworzenia.
— To nie wszystko. Zależy mi na tym, żebyś brał w tym czynny udział, nawet nie tylko jako artysta. Nie porzucę obowiązków mecenasa, a przez to będę potrzebowała pomocy przy prowadzeniu salonu.
Propozycja nie została rzucona wprost.
Einar Halvorsen
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Wto 3 Sty - 12:42
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Wiedział, że propozycja wysunięta spomiędzy jej ust kosztowała wiele - szczególnie, kiedy pod względem waluty liczono kolejne, ciężkie talary zaufania. Musiała, w istocie, żywić go chociaż cząstkę, skoro podzieliła się planem powstającym w jej głowie z pieczołowitą starannością, planem, który był jeszcze szkicem o dodawanych muśnięciach kolejnych barw, planem, który cierpliwie i z namaszczeniem czekał na przeniesienie się w sfery jawnej rzeczywistości. Freja nie słynęła z pochopnych i lekkomyślnych decyzji, stąd również utkany przez nią obecny zamysł był nieodparcie trafny - powołanie miejsca do spotkań dla artystów pod patronatem znanego nazwiska klanu, z pewnością mogło poruszyć wielu dojrzałych i kiełkujących twórców chętnych do prezentacji talentów i zajmujących dyskusji na temat gałęzi sztuki. Rozumiał, że kobieta nie chciała być w pełni zależna od właścicielów galerii i cudzych rekomendacji opatrzonych nazwiskami potencjalnych podopiecznych - dzięki podobnej, podjętej inicjatywie mogłaby liczyć na dużą niezależność i poszerzenie ramion swojego patronatu. Sam lubił podziwiać dzieła, zaznajamiać się z cudzą, prowadzoną twórczością nie tylko zakorzenioną w samym, szczególnie bliskim mu gatunku malarstwa. Nie stronił od spotkań i wernisaży, zwłaszcza, kiedy mógł liczyć na doskonałe towarzystwo, pozbawione spłowiałych, mdłych warstw nużącego fałszu.
- Gdzie chciałabyś go utworzyć? - zadał najpierw pytanie. Czy zamierzała wykupić istniejący lokal, a może założyć nowy? A może - miała w zamiarze wejść we współpracę z właścicielami określonego, klimatycznego miejsca? Był przekonany, że identyczne przedsięwzięcie potrzebuje również zaplecza w postaci przestronnej sali - z racji, że pomysł Frei prawdopodobnie kiełkował, stopniowo stając się coraz bardziej namacalnym, mogła rozpoczynać już wstępne negocjacje, o których jeszcze nie słyszał, podobnie jak pozostałe, tym bardziej skąpane w nieświadomości osoby. Zamyślił się na dźwięk dalszych, snutych przez rozmówczynię zdań - rysa niepewności przemknęła po dotychczasowej, uchodzącej za nieskazitelną ogładzie. Mógłby jej pomóc, dyskretnie, na ile tylko był w stanie, zachęcając przykładowo młodych, obiecujących artystów do dołączenia i prezentacji dzieł. Pamiętał, że stosunkowo niedawno otrzymał list od młodej rzeźbiarki, która zważywszy na relacje wiążące go z Sohvi Vanhanen postanowiła powołać się na osobę kobiety, w której towarzystwie został ujrzany na debiutanckim wernisażu zorganizowanym przez Wahlberga.
- Nie jestem pewien, czy spełnię oczekiwania - dodał ostrożnie, nie chcąc, aby w przyszłości musiała mierzyć się z roczarowaniem. Tak jak ona nie zamierzała odchodzić od mecenatu, tak samo jego głównym, niezdolnym do porzucenia zajęciem stawało się malowanie portretów, wynikające nawet nie z chęci otrzymania zarobku czy usłyszenia pochwał, co z samej w sobie, czystej potrzeby twórczej, obecnej w nim jeszcze od beztroskiego dzieciństwa. - Spróbuję ci jednak pomóc, na ile tylko pozwolą mi kompetencje - obiecał jednak poważnie, licząc, że w przyszłości omówią pozostałe kwestie z uwzględnieniem pojedynczych detali.
Nie mogli się przecież spieszyć.
- Gdzie chciałabyś go utworzyć? - zadał najpierw pytanie. Czy zamierzała wykupić istniejący lokal, a może założyć nowy? A może - miała w zamiarze wejść we współpracę z właścicielami określonego, klimatycznego miejsca? Był przekonany, że identyczne przedsięwzięcie potrzebuje również zaplecza w postaci przestronnej sali - z racji, że pomysł Frei prawdopodobnie kiełkował, stopniowo stając się coraz bardziej namacalnym, mogła rozpoczynać już wstępne negocjacje, o których jeszcze nie słyszał, podobnie jak pozostałe, tym bardziej skąpane w nieświadomości osoby. Zamyślił się na dźwięk dalszych, snutych przez rozmówczynię zdań - rysa niepewności przemknęła po dotychczasowej, uchodzącej za nieskazitelną ogładzie. Mógłby jej pomóc, dyskretnie, na ile tylko był w stanie, zachęcając przykładowo młodych, obiecujących artystów do dołączenia i prezentacji dzieł. Pamiętał, że stosunkowo niedawno otrzymał list od młodej rzeźbiarki, która zważywszy na relacje wiążące go z Sohvi Vanhanen postanowiła powołać się na osobę kobiety, w której towarzystwie został ujrzany na debiutanckim wernisażu zorganizowanym przez Wahlberga.
- Nie jestem pewien, czy spełnię oczekiwania - dodał ostrożnie, nie chcąc, aby w przyszłości musiała mierzyć się z roczarowaniem. Tak jak ona nie zamierzała odchodzić od mecenatu, tak samo jego głównym, niezdolnym do porzucenia zajęciem stawało się malowanie portretów, wynikające nawet nie z chęci otrzymania zarobku czy usłyszenia pochwał, co z samej w sobie, czystej potrzeby twórczej, obecnej w nim jeszcze od beztroskiego dzieciństwa. - Spróbuję ci jednak pomóc, na ile tylko pozwolą mi kompetencje - obiecał jednak poważnie, licząc, że w przyszłości omówią pozostałe kwestie z uwzględnieniem pojedynczych detali.
Nie mogli się przecież spieszyć.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Freja Ahlström
Re: 05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Nie 19 Lut - 22:02
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Słowa przypominały młode pąki kwiatów kołysane wiatrem. Delikatne płatki ulatywały ku niebu, zbyt lekkie wobec bezwzględnej siły. Na razie nie zamierzała mówić Einarowi o rozmowie z ojcem, ponieważ jego wsparcie nie było czymś pewnym - nigdy wcześniej nie prosiła go o coś równie cennego. Brutalny ścisk żołądka upomniał ją wystarczająco mocno, by z grymasem na twarzy skoncentrować się na zadanym przez Halvorsena pytaniu.
— Przeglądałam oferty wynajmu na Starym Mieście — wybór lokalizacji był związany nie tylko z dogodnym umiejscowieniem na mapie miasta, ale zwłaszcza z prestiżem spowijającym dzielnicę. Serca magicznych rodzin biły w rytmie wyznaczonym przez centrum Midgardu. — Chciałabym znaleźć odpowiednio spory lokal z widokiem na ogrody Baldura, ale obawiam się, że mam niebotyczne wymagania i nawet mi będzie trudno je spełnić — gorzkie rozbawienie rozpłynęło się w powietrzu, na pożegnanie muskając krawędzie kieliszka. Nazwisko splątane w pierwotnej tradycji muzyki mogło nie mieć siły przebicia, jeśli w grę wchodził sentyment i nostalgia. Jako osoba spojona ze sztuką rozumiała takie nastawienie, choć jako osoba poszukująca najlepszej lokacji dla inwestycji musiała zazgrzytać zębami.
W żyłach Einara oprócz krwi krążyły krople farby. Rozumiała niepewność związaną z należytym odegraniem nowej roli, koniecznością dostosowania się względem rozszerzonego zakresu obowiązków, a zwłaszcza większą odpowiedzialnością. Wcześniej ograniczał zmartwienia do wyobrażeń, jakie odnosili potencjalni kupcy w tej krótkiej chwili zainteresowania obrazem, kiedy ważyła się materialna wartość jego pracy w oczach wygłodniałych prawdziwego, dziewiczego piękna. Niejako narzucając mu propozycję, kierowała się wypracowanym latami współpracy poczuciem zaufania, choć wciąż pamiętała, że nie przyszło im to łatwo i do złudzenia przypominało ciągnięcie sanek po wybrukowanym gruncie. Odsunęła te wspomnienia na bok i skupiła się na określeniu wysiłku, jaki przyjdzie w trakcie organizacyjnego dopieszczania przedsięwzięcia, bowiem nie akceptowała półśrodków ani odcieni szarości.
— Stopniowo wprowadzę Cię w plan inwestycji. Rozumiem, że wiąże się to z mnóstwem nowych zobowiązań, ale gdybym miała wobec Ciebie wątpliwości, nie powiedziałabym ani słowa. Gdybyś jednak czuł się tym przytłoczony, nie będę próbowała wymusić na tobie pełnienia tej funkcji. Zależy mi, żebyś nie traktował tego jako przymus — wyjaśniła skrupulatnie, co samo w sobie było próbą uspokojenia wątpliwości, ponieważ na tak wczesnym etapie nie posiadała niczego prócz sprecyzowanego opisu działalności i założeń określających początek procesu. Formalności miały przyjść później, gdy będzie miała pewność odnośnie lokalizacji. — Niezależnie od wyglądu naszej współpracy na tej płaszczyźnie, zamierzałam kogoś zatrudnić. Chcę zająć się tym pod koniec miesiąca, żebyśmy już wkrótce mogli zacząć działać ze zdwojoną siłą — wystarczająco długo formowała samą myśl o podjęciu się inicjatywy stworzenia miejsca, w którym artyści mogli nie tylko zaprezentować własną twórczość, ale również odnaleźć spokój ducha, sięgnąć po natchnienie i przenieść je do rzeczywistości. Przystań, jakkolwiek pełniąca funkcję reprezentacyjną, miała być ostoją w chwilach próby.
— Przeglądałam oferty wynajmu na Starym Mieście — wybór lokalizacji był związany nie tylko z dogodnym umiejscowieniem na mapie miasta, ale zwłaszcza z prestiżem spowijającym dzielnicę. Serca magicznych rodzin biły w rytmie wyznaczonym przez centrum Midgardu. — Chciałabym znaleźć odpowiednio spory lokal z widokiem na ogrody Baldura, ale obawiam się, że mam niebotyczne wymagania i nawet mi będzie trudno je spełnić — gorzkie rozbawienie rozpłynęło się w powietrzu, na pożegnanie muskając krawędzie kieliszka. Nazwisko splątane w pierwotnej tradycji muzyki mogło nie mieć siły przebicia, jeśli w grę wchodził sentyment i nostalgia. Jako osoba spojona ze sztuką rozumiała takie nastawienie, choć jako osoba poszukująca najlepszej lokacji dla inwestycji musiała zazgrzytać zębami.
W żyłach Einara oprócz krwi krążyły krople farby. Rozumiała niepewność związaną z należytym odegraniem nowej roli, koniecznością dostosowania się względem rozszerzonego zakresu obowiązków, a zwłaszcza większą odpowiedzialnością. Wcześniej ograniczał zmartwienia do wyobrażeń, jakie odnosili potencjalni kupcy w tej krótkiej chwili zainteresowania obrazem, kiedy ważyła się materialna wartość jego pracy w oczach wygłodniałych prawdziwego, dziewiczego piękna. Niejako narzucając mu propozycję, kierowała się wypracowanym latami współpracy poczuciem zaufania, choć wciąż pamiętała, że nie przyszło im to łatwo i do złudzenia przypominało ciągnięcie sanek po wybrukowanym gruncie. Odsunęła te wspomnienia na bok i skupiła się na określeniu wysiłku, jaki przyjdzie w trakcie organizacyjnego dopieszczania przedsięwzięcia, bowiem nie akceptowała półśrodków ani odcieni szarości.
— Stopniowo wprowadzę Cię w plan inwestycji. Rozumiem, że wiąże się to z mnóstwem nowych zobowiązań, ale gdybym miała wobec Ciebie wątpliwości, nie powiedziałabym ani słowa. Gdybyś jednak czuł się tym przytłoczony, nie będę próbowała wymusić na tobie pełnienia tej funkcji. Zależy mi, żebyś nie traktował tego jako przymus — wyjaśniła skrupulatnie, co samo w sobie było próbą uspokojenia wątpliwości, ponieważ na tak wczesnym etapie nie posiadała niczego prócz sprecyzowanego opisu działalności i założeń określających początek procesu. Formalności miały przyjść później, gdy będzie miała pewność odnośnie lokalizacji. — Niezależnie od wyglądu naszej współpracy na tej płaszczyźnie, zamierzałam kogoś zatrudnić. Chcę zająć się tym pod koniec miesiąca, żebyśmy już wkrótce mogli zacząć działać ze zdwojoną siłą — wystarczająco długo formowała samą myśl o podjęciu się inicjatywy stworzenia miejsca, w którym artyści mogli nie tylko zaprezentować własną twórczość, ale również odnaleźć spokój ducha, sięgnąć po natchnienie i przenieść je do rzeczywistości. Przystań, jakkolwiek pełniąca funkcję reprezentacyjną, miała być ostoją w chwilach próby.
Einar Halvorsen
05.01.2001 – Gospoda „Yggdrasil” – F. Ahlström & E. Halvorsen Nie 16 Kwi - 21:53
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Ufał jej; nigdy - z rozmysłem, pod lukrem słodkich uśmiechów, oddając hołd kurtuazji, nie chciała go poddać własnej nadrzędnej wizji, nigdy, podobnie, nie krępowała mu planowanych ruchów, nie podcinała skrzydeł pragnących wznieść się w nieboskłon. Nie był w jej oczach gliną, którą może formować naciskiem własnych kaprysów, nie był plastycznym kształtem który pod wpływem presji zastygnie w trwałej, bezmyślnej skorupie posłuszeństwa; był prędzej kruszcem zdolności błyszczącej jasno natchnieniem, który należało jedynie sumiennie oszlifować. Nie sądził, pomimo tego, że bywał właściwie wdzięczny; znał brudy osiadłych grzechów, znał doskonale strzaskane ruiny reputacji nadwyrężonej z każdą, krzykliwą formą skandalu; burzliwej, chybkiej relacji. Nie był dobrym człowiekiem (nie był nawet człowiekiem; nie w pełni), wiedział o tym zbyt dobrze, nawet, jeśli uczynił stosunkowo niewiele w celach poprawy swojej sytuacji. Sądził, że się nie zmieni; instynkty we wnętrzu czaszki szumiały aż nazbyt mocno, wciąż dzierżąc go w swoich rękach. Był na ich łasce i niełasce; z donośną domieszką obcej, nieludzkiej krwi pulsującej w łożysku naczyń.
- Jestem przekonany, że znajdziesz właściwe miejsce - mówił przejrzyście szczerze, bez cierpkich, sączonych kropel fałszywości; znał doskonale zmysł Frei Ahlström oraz jej umiejętność do poradzenia sobie w obliczu przeróżnych wyzwań. Jej niewątpliwa charyzmatyczność złączona z brzmieniem nazwiska była w stanie otworzyć wiele, pozornie zamkniętych drzwi. Widok, rozciągający się z okien lokalu mógł ubarwiać dyskusję, dodając od siebie szczyptę do panującej atmosfery; był niemal pewny, że wszystko zostanie ułożone z właściwym gustem i smakiem, mile dla oka choć bez przesadnej, tak sztucznej pompatyczności.
- W takim razie - pozwolił sobie zakończyć - będę cierpliwie czekać - podwinął kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Alkohol uległ skończeniu podobnie jak rozmowa; uważał, że poruszyli na ten moment już każdą, niezbędną kwestię. Reszta wymagała odpowiednich poczynań i ustaleń, wymagała opanowania i determinacji w śledzeniu dalszych sukcesów. Wiedział, że nie pomoże jej w aktualnych wyzwaniach, prędzej tylko przeszkodzi własną natarczywością. Jego rola ograniczała się do innych zakresów, na których pragnął się skupić; oprócz tego, tak jak dotychczas oddając się pasji malarstwa.
- Spróbuję do tego czasu odnowić kilka kontaktów - obiecał. Zamierzał odezwać się do znajomych twórców, z którymi dość niefortunnie utracił stały status znajomości. Niektóre z nich wymagały ponownego pielęgnowania, jednak nie zrażał się, nosząc w sobie świadomość że bezsprzecznie odniosą się do inicjatywy Ahlström z wyraźnym zainteresowaniem.
- Gdy przyjdzie właściwy czas, opowiem im o projekcie - nie zamierzał odkrywać kart z niepotrzebnym i zgubnym wyprzedzeniem; bynajmniej nie bez jasnego potwierdzenia z jej strony, że idea saloniku dla twórców ma się na wykończeniu. Całość powinna dotrzeć do ogólnej społeczności w odpowiednim, starannie wybranym momencie; w swojej relacji byli sojusznikami i zamierzał to podtrzymywać. Oddalił się później, snując w umyśle plany, przędąc ich pierwsze włókna, nawlekane stopniowo na wrzeciona wdrażanych w najbliższej przyszłości działań.
Einar i Freja z tematu
- Jestem przekonany, że znajdziesz właściwe miejsce - mówił przejrzyście szczerze, bez cierpkich, sączonych kropel fałszywości; znał doskonale zmysł Frei Ahlström oraz jej umiejętność do poradzenia sobie w obliczu przeróżnych wyzwań. Jej niewątpliwa charyzmatyczność złączona z brzmieniem nazwiska była w stanie otworzyć wiele, pozornie zamkniętych drzwi. Widok, rozciągający się z okien lokalu mógł ubarwiać dyskusję, dodając od siebie szczyptę do panującej atmosfery; był niemal pewny, że wszystko zostanie ułożone z właściwym gustem i smakiem, mile dla oka choć bez przesadnej, tak sztucznej pompatyczności.
- W takim razie - pozwolił sobie zakończyć - będę cierpliwie czekać - podwinął kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Alkohol uległ skończeniu podobnie jak rozmowa; uważał, że poruszyli na ten moment już każdą, niezbędną kwestię. Reszta wymagała odpowiednich poczynań i ustaleń, wymagała opanowania i determinacji w śledzeniu dalszych sukcesów. Wiedział, że nie pomoże jej w aktualnych wyzwaniach, prędzej tylko przeszkodzi własną natarczywością. Jego rola ograniczała się do innych zakresów, na których pragnął się skupić; oprócz tego, tak jak dotychczas oddając się pasji malarstwa.
- Spróbuję do tego czasu odnowić kilka kontaktów - obiecał. Zamierzał odezwać się do znajomych twórców, z którymi dość niefortunnie utracił stały status znajomości. Niektóre z nich wymagały ponownego pielęgnowania, jednak nie zrażał się, nosząc w sobie świadomość że bezsprzecznie odniosą się do inicjatywy Ahlström z wyraźnym zainteresowaniem.
- Gdy przyjdzie właściwy czas, opowiem im o projekcie - nie zamierzał odkrywać kart z niepotrzebnym i zgubnym wyprzedzeniem; bynajmniej nie bez jasnego potwierdzenia z jej strony, że idea saloniku dla twórców ma się na wykończeniu. Całość powinna dotrzeć do ogólnej społeczności w odpowiednim, starannie wybranym momencie; w swojej relacji byli sojusznikami i zamierzał to podtrzymywać. Oddalił się później, snując w umyśle plany, przędąc ich pierwsze włókna, nawlekane stopniowo na wrzeciona wdrażanych w najbliższej przyszłości działań.
Einar i Freja z tematu
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?