Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Freja Ahlström

    2 posters
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Freja Ahlström
    Miejsce urodzenia
    Malmö, Szwecja
    Data urodzenia
    11.02.1957
    Nazwisko matki
    Oldenburg
    Status majątkowy
    bogaty
    Stan cywilny
    wdowa
    Stopień wtajemniczenia
    III stopień wtajemniczenia
    Zawód
    mecenas sztuki
    Totem
    kot
    Wizerunek
    Cate Blanchett

    Ciemność szarpała się z bezsilności.
    Hel z wściekłości roztrzaskała każdą kość swego ciała, a Fenrir skomlał i szukał pociechy w najgłębszych czeluściach Helheimu.
    Wstęgi jasnego, niepokornego światła zbliżyły się do nieruchomego ciała. Dziewczę, której złote włosy rozsypały się po poduszcze spało aż miło, ponieważ senne niepokoje tliły się blado w cieniu księżycowego światła wpadającego między szpary grubych zasłon. Delektowała się czasem niewzruszonego odpoczynku jak dziecko żądne przygód w blasku dnia, kiedy ciekawość przewyższała ból zmęczonych stóp i gniewne nawoływania matki. Za nic miała ból głowy ojca, choć ten już nie raz groził rozbiciem skrzypiec czy fortepianu w drobny mak. Słowa te padały niezwykle rzadko, lecz za każdym razem osiągnęły pożądany efekt łez toczących się po gładkich policzkach. Całą mocą podarowaną przez Asów wierzyła, że to zazdrość łapczywie pożerająca jego duszę nie omieszkała nie rozdrapać zabliźnionych ran kryjących się w głębi serca. Nieprędko słodycz prawdy oblepiła opuszki palców. Nie zgarnęła wyśnionego, migoczącego blaskiem słońca miodu wprost z ula. Nieustanne szepty pełzające pod skórą nakazywały, a wręcz przymuszały do uchylenia drżących, motylich powiek na przekór ciepłym ramionom snu. Niczym lis przemykający leśne ostępy chyżo przemierzała korytarze rodzinnej rezydencji. Z rubinowymi ustami wygiętymi w wyrazie zadowolenia muskała chłodne klawisze opuszkami palców, które podobnie jak ona w nieustannym żarze ludzkiego żywota pragnęła gorąca, istnego pożaru trawiącego każde napotkane istnienie. Z dziką, nieobliczalną przyjemnością podsunęła im ogień buchający z trzewi wątłego ciała o bystrym spojrzeniu szafirowych tęczówek. Łaknęła piękna wybrzmiewającego z melodii, bowiem świat poza sztuką został owinięty całunem utkanym przez dym, popiół i choroby. Gdyby nie ucieczka pomiędzy grację muzyki a mozaikę barw już dawno oddałaby się w ramiona jednej z walkirii.
    Walczyła. Ani razu nie ugięła karku przed złowrogim podszeptem ciemności syczącej zza skraju świadomości.
    Poczuła obce spojrzenie przesuwające się po delikatnie pochylonych plecach. Chłodne, obojętne, wyzute z wspomnień ciepła, aż dreszcz wiązał oddech gnieżdżący się w płucach. Przez ułamek chwili nie potrafiła nabrać powietrze. Dopiero po zajęciu miejsca u jej boku przez ojca zrozumiała, że dzisiejsza noc obędzie się bez boleści krzywd. Miejsce niezrozumienia i drętwego, przepełnionego uprzedzeniem dotyku zajęła czułość, szept wolności i uśmiech pełen wyrozumienia. Być może w końcu zdołał pojąć, że chełpliwe pragnienie stania się jedną z roziskrzonych gwiazd na nocnym niebie miała służyć również klanowi.
    Kłamała tylko odrobinę. Wszyscy, bez wyjątku, mieli pławić się w jej blasku.

    Jest krwią z krwi z Freji. Bogini, która w strzelistych promieniach letniego słońca mieniła się niczym klejnot i nikt nie potrafił oderwać od niej wzroku.
    Musiała być diabelnie zdolna. Nie istniała inna możliwość.
    Nauczycieli pieli z zachwytu. W szkole, zbieraninie przeróżnej maści istot o mniej lub bardziej rozwiniętym umyśle, unosiła się pychą i dumą. Wyższość bijąca z wzniosłego wzroku i nieugiętej postawy nie pozwoliła przybliżyć się tym, którzy na to nie zasługiwali. Kundle. Psy o brudnej, zawszonej sierści chowały się po kątach w poszukiwaniu ukojenia. Nie tolerowała wątłych, kruchych myśli gotowych ugiąć się przed byle słowem, a poszukiwała dusz gotowych zawrzeć pakt z Hel.
    Wbrew opiniom potrafiła ściągać pod swój sztandar grupę wiernych. Po wejściu w paszczę lwa okazywała się o wiele bardziej przystępna niż głosiły to opowieści krążące po kamiennych korytarzach placówki. Głód bycia kimś, bycia ponad przeciętność wzbudzał obrzydzenie względem samotności i izolacji. Prawdziwą magię w darze swej łaskawości ukazywała im po zajęciu miejsca przy fortepianie. Klawisze wydawały z siebie boskie, wręcz nieprawdopodobnie piękne dźwięki szepczące do zebranych legendy godne najpotężniejszych Asów. Skuszony został nawet potężny Jormungand, bowiem wychylił swój olbrzymi łeb z morskiej otchłani otaczającej Midgard i zauroczony melodią wyzbył się dziedzictwa swego ojca na jeden wieczór. Z podziwem spoglądał również na stworzone przez nią obrazy, gdzie śmiałe pociągnięcia pędzlem kreowały nową rzeczywistość. Wielu dostawało szansę na związanie z nią nadgarstków rzemieniem porozumienia dusz, lecz niewielu ostatecznie dostąpiło tego zaszczytu. Chowali w sobie zbyt dużo strachu i lęku, czym niechybnie narażali jej nieskalaną naturę na uniżenie.
    Im starsza była, tym więcej czaru miała muzyka wydobywająca się z krystalicznie czystego umysłu i tym mocniejszą charyzmę roztaczała wokół. Lubiła wierzyć, że ma nad nimi kontrolę, że mimo sympatii trzyma ich na krótkich postronkach władczości i wdzięku, przez który kolana miękły, a serca rwały się do gwałtownego galopu. Uwielbiała się śmiać. Tańczyła ku aprobacie towarzyszących jej dziewcząt, choć żadna z nich nie miała odwagi na tyle, żeby dołączyć. Omamione czarem mogły jedynie podziwiać.
    W pląsach wyższości zakończyła ostatni etap edukacji. Pędziła do domu. Chciała wyrwać się z otuchy miasta, wskoczyć na koński grzbiet i w towarzystwie rodzeństwa udać się w ostępy lasu, poczuć wolność wciskającą się do płuc.
    Zamiast tego czekała na nią biel żałoby.

    Znała go. Śmiała nazwać tego mężczyznę przyjacielem z charakterystycznym przekąsem i drwiną, co rodzice mylnie uznali za aprobatę względem małżeństwa. Znaleźli wspólny język ponad wężowe kłamstwa. Był pod wrażeniem tego, jak umiejętnie podporządkowuje sobie galdrów niezależnie od płci, wieku i doświadczenia. Komplementował. Z wrzaskiem pełnym pogardy uświadomiła mu, że kobiet takich jak ona nie zdobywa się pustym słowem i obietnicami lepszego jutra, inaczej będzie gotowa wyrwać mu serce.
    Przeraził się, ale dzięki temu i nad nim zdobyła władzę. Głupiec.
    Rodzice oczekiwali na podjęcie przez nią decyzji. Z racji żywionych poglądów nie chcieli, żeby mimo ich ingerencji zawarła śluby wbrew sobie. Mogła zrezygnować bez ponoszenia konsekwencji. Spojrzenie przepełnione gniewem przesuwało się z matki na ojca, jakby nie potrafiła się zdecydować, czyja krew efektowniej zaprezentuje się na marmurowej podłodze. Do tej pory nie była świadoma, że można tak mocno kochać i nienawidzić jednocześnie. Skrzętnie utkana nić porozumienia między nimi pękła z donośnym trzaskiem. Pozostawili na jej barkach nowy, nieprzyjemny ciężar, choć nigdy nie chciała poznać jego smaku. Z naiwnością niegodną wybrance bogów oczekiwała, że rozegra to zupełnie inaczej. Prawda przyszła wraz z kolejnym biciem serca. Miód rozlał się po zakamarkach duszy, a wraz z nim błogosławieństwo świetlistych wstąg przeplatanych miedzianą nicią wyrachowania.
    Zgodziła się. Z czystego, prostego rozrachunku smak triumfu dominował nad pewnymi niedogodnościami. Pewnym ruchem chwyciła sznurki, po czym postawiła lalkę do pionu i kazała jej tańczyć.

    Niespokojne podmuchy wiosennego, niepokornego wietrzyku strącały oddech śpiącej Freji. Nieświadomie otuliła się chłodną pościelą tak mocno, aż stworzyła ciasny kokon. Resztki ciepła z dogasającego żaru serca zamiast ulecieć w niebyt zatrzymały się w ciele, aż stworzyły fałszywą zaporę bezpieczeństwa. Dar spokojnego snu nadal pozwalał jej na błogi odpoczynek pozbawiony trosk i zmartwień. Poranne wspomnienia dotyczyły kropli smaku trunków rozlewanych podczas wielkiej uczty w towarzystwie najznamienitszych bogów oraz chwały coraz to śmielszych pociągnięć pędzla. Ułożona w ramionach nocy upstrzonej rojem gwiazd oddawała się im bez reszty, w zamian oczekując towarzystwa i wsparcia, jakie poniekąd otrzymywała w świetle dnia od męża. Nie zobowiązali się bawić w pełne naiwności uczucia, za fundament udanego życia rozumiejąc żywiony wzajemnie szacunek. Słodkie kwilenie bliźniąt skrytych za kotarą kołyski uważała za miły przejaw małżeństwa. Dzięki narodzeniu się dzieci znalazła kogoś, kogo chciała wznieść na wyżyny wyższe niż te, które sama zajmowała dzięki czarowi boskiej gry. Do uczucia troski względem nich musiała się przyzwyczaić, bowiem nie nawykła dbać o kogokolwiek poza sobą.
    Fenrir wyruszył na łowy.
    Hel przyklasnęła w oczekiwaniu na nowe podarunki.
    Złoty sznur gwałtownie owinął się wokół jej szyi i wyszarpnął z błogiej nicości snu. Zaciskając skostniałe z zimna palce na ramionach próbowała zaczerpnąć powietrza, jednak strach skutecznie trzymał płuca w imadle. Odruchowo zwróciła zlęknione spojrzenie w stronę śpiącego męża, gotowa obudzić go bez najmniejszych wyrzutów sumienia, lecz musiała obejść się smakiem. Jej dłoń trafiła w nicość, pomiętą pościel i odbicie twarzy w poduszcze wypchanej gęsim pierzem. Drżąc z zimna boleśnie wgryzającego się w kostki zsunęła się z łoża, cichutko przemierzając korytarze rodzinnej rezydencji. Niegdyś w podobny sposób przekradała zaznać błogosławieństwa muzyki, dzisiejszej nocy została zmuszona pozbawić demony łby. Miała nadzieję ujrzeć ich krew przesączającą się przez marmur.
    Bliźnięta również zniknęły.
    Paniczny krzyk przeniknął kamienne ściany. Dotarł do uszu ojca, matki, rodzeństwa. Wszystkich, którzy razem z nią śnili i pozostali głusi na donośne wycie wilka.
    Każda cząstka jej ciała drżała z ogłuszającego bólu.
    Naprędce osiodłane konie ruszyły w las. Gotowa była skłonić każde drzewo i każde nocne stworzenie do powiedzenie prawdy, byle były zdolne do wyduszenia pożądanych słów. Ciemność nieznośnie lepiła się do jej ciała, przeniknęła przez pory skóry i dotarła do krwioobiegu, zatruwając jej duszę. Kątem oka dostrzegła świetlisty kształt do złudzenia przypominającego kota przedzierającego się przez leśne ostępy. Fylgie. Z trudem zdusiła szloch gnieżdżący się w gardle, zrozumiała bowiem, że ktokolwiek zasiadał za stołem w Walhalli nie był jej przychylny. Gwiazdy na niebie skrzyły się jak iskry spod kopyt rumaków walkirii. Nie odnalazła spokoju, lecz gniew, wściekłość i zemstę. Ziemia mogła przykryć się popiołem, wody mórz i oceanów mogły zatopić wszystkich, a ona stałaby niewzruszona ponad klęskę galdrów.
    Dusza rozdarła się na dwoje.
    Ciała wyciągnięto z jeziora o brzasku.

    Spłyciła oddech w odpowiedzi na drżący od nadmiaru uczuć głos siedzącej naprzeciwko towarzyszki rozmowy. Dłonie dziewczęcia zacisnęły się na nóżce kieliszka - wszak nie miała sumienia nazwać tej istoty kobietą, skoro dzierży emocje równie naiwnie co węgielek do rysowania, za nic nie potrafiąc oddzielić spraw prywatnych od zawodowych. Roziskrzone oczęta młodej, obiecującej artystki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej szkliste, aż tylko jedno bicie serca dzieliło ją od wylania potoku łez na oblane pąsowym rumieńcem policzki. Wyczerpała wobec niej pokłady empatii. Nie miała do powiedzenia nic, co nie mogłoby ją skrzywdzić, skoro do tej pory niezwykle uparcie ignorowała podsuwane sugestie. Na próżno próbowała wyciągnąć dziewczynę z dziecinnej bańki, którą niestety nagminnie przekładała na swoje prace. Miała dość. Straciła na nią zbyt dużo czasu i nie zamierzała marnować go więcej.
    Szkice rysunków oprawione w skórzanę okładkę z donośnym trzaskiem wylądowały na stole tuż obok śnieżnobiałego talerza. Goście restauracji siedzący niedaleko nich drgnęli, lecz w istocie nie wyrazili zdziwienia. Niektórzy wydawali się wręcz zaintrygowani powszechnym widokiem zranionych uczuć odrzuconych artystów. Była wręcz pewna, że część z nich stawiała zakłady. Kazała dziewczynie uciekać w ramiona matki. Mogła do niej wrócić, o ile nauczy się robić cokolwiek, co nadawałoby się do pokazania szerszej publiczności. Przez moment wygladała tak, jakby rozważała wylanie zawartości kieliszka na jej błękitną garsonkę. Wtem, dość przewidywalnie, nadszarpnięta dusza zaniosła się płaczem i czym prędzej uciekła od oprawczyni.
    Cóż za nonsens.
    Uchodziła za jedną z surowszych i bezwzględnych. Nie przyjmowała byle kogo, ponieważ kamienne serce nie poruszało się przy dźwiękach przeciętnych melodii, nie rwało się w galop po ujrzeniu banalnego obrazu bądź nie płakało żewnymi łzami po poniżająco pozbawionym ekspresji monologu poezji. Nie zgarniała innym mecenasom talentów sprzed oczu nie tylko przez chęć zbliżenia się do ideału, ale również z czystej złośliwości. Nikt prócz niej nie był godny mieć pod opieką galdrów dążących do boskiego wychwalania sztuki. Wyciągała ze swoich podopiecznych pożogę i zniszczenie, pokazywała wspaniałe dzieło destrukcji ciesząc się jego gorzkim, lecz pożądanym przez wielu smakiem.
    Jeden za drugim pragnęli znaleźć się w zasięgu jej obojętnego spojrzenia. Nigdy nie osiadła na laurach. Zaciskała dłoń na wąskiej gardzieli ofiary i bestialsko wyduszała z niej to, co najlepsze.

    Doskonale imitowała zainteresowanie. Patrzyła na swoje ofiary dłużej niż to koniecznie w przypadku istnienia nieznośnych konwenansów. Wyginała usta pociągnięte krwistoczerwoną szminką w udawanym wyrazie zadowolenia, jakby ten dziecięcy szczebiot wydobywający się z gardzieli mężczyzn był tym, czego naprawdę żądała.
    Nie uznawała ciała za narzędzie. Ukazanie połaci skóry przy pomocy efektownego wcięcia sukni przy nodze czy dekoltu było zbyt łatwe, zbyt puste, ponieważ uciekało się do użycia tych najbardziej prostackich zagrań. W tej rozgrywce chodziło właśnie o to, żeby ktoś widząc choćby jedynie idealną krzywiznę łabędziej szyi i smukłe ramiona zapragnął sięgnąć po więcej. Wystarczył uśmiech aż po brzegi wypełniony lekkim wyrazem zniecierpliwienia, spojrzenie skrzące się od charyzmy oraz wyniosłość, po którą większość zwykła sięgać tylko w nadzwyczajnych przypadkach. Ku niezadowoleniu innych kobiet robiła to nieustannie. Nie potrafiły zrozumieć, że zachowując się w wyuzdany sposób nigdy nie osiągną celu, bowiem wszystko co odkryte z miejsca robiło się mało atrakcyjne. Wyłącznie tajemnica potrafiła osiąść w umysłach mężczyzn, zaintrygować na tyle, żeby meandry ich myśli nieustannie krążyły wokół jej osoby.
    Wino smakowało wybornie.

    Pościel znów została opanowana przez chłód. Nie miała nic przeciwko samotności odczuwanej niemal co noc, dzięki czemu mogła skupić się na myślach wijących się na krańcach tej ciemniejszej, mroczniejszej części świadomości. Odgłos bosych stóp stąpających po parkiecie rozległ się w echem w pustym mieszkaniu. Owijając się jednym z grubych, ale ciepłych płaszczy przeszła cichcem do najzimniejszego pomieszczenia w całym mieszkaniu, pracowni, jakby bała się przypadkiem obudzić pomieszkujące tu duchy. Od kilku godzin nosiła w sobie dziecięcą potrzebę spojrzenia przez panoramiczne okno na gwiazdy unoszące się nad śpiącym Midgardem.
    Ten, kto posądzał ją o życie w nieustannym smutku wiódł wyjątkowo płytkie istnienie. Serce jednej z kobiet zaliczającej się do wąskiego grona najbardziej uznanych mecenasów wypełniało wiele skomplikowanych uczuć i wielu nie kwapiło się zrozumieć ich zawiłości. Miała to, czego chciała. Była zachłanna, ale znała granice.

    Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała chęć Frei do zachowania ostrożności. Wystarczyło, że Fárbauti splótł ich dłonie, a usta ułożyły się same dla słów skrywanych na dnie serca. Ciche porozumienie było silniejsze niż więź krwi dzielona z rodziną. Tak spokojna, ciepła i słodka forma życia dwójki bliskich sobie osób smakowała wybornie, pochłaniając zmysły myślą o obiekcie uczuć. Wcześniej nie miała szansy doznać zauroczenia o choćby zbliżonej intensywności. Z perspektywy porównania minionego czasu funkcjonowała na powierzchni, oglądała życie toczące się wokół w klatce z matowego szkła, tłumiącą dźwięki i erozję doznań.
    Okrutna prawda o tożsamości ukochanego spowiła ją jedwabnym kokonem rozczarowania i bólu. Podstawowe czynności wymagały ogromnego nakładu sił - płynęła przez dnie i tygodnie równie swobodnie co mechanizm wymagający naprawy. Zacinała się, potrzebowała odpoczynku i przejścia w stan spoczynku, bo funkcjonowanie ograniczone w takim stopniu było egzystencją o niskim związaniu istotności. Karta losu odwróciła się w afekcie decyzji podjętych przez Fárbautiego. Gdyby nie to zaangażowanie, nie odważyłaby się ruszyć pierwsza. Tęsknota zaklęta w sposobie interpretowania trwania skutecznie odwodziła od podjęcia próby powrotu. Nie wybaczyła mu z początku, rozumiejąc proces ułaskawienia win jako działanie rozłożone w czasie.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    170 cm
    Waga
    65 kg
    Kolor oczu
    błękitne
    Kolor włosów
    złoty blond
    Znaki szczególne
    intensywnie błękitne oczy, trzy znamiona w kształcie gwiazd na prawej łopatce i cięty język
    Genetyka

    Umiejętność

    Stan zdrowia
    zdrowa


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    I
    Reputacja
    35
    Rozpoznawalność
    50
    Stronnictwo
    0
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    10
    Magia lecznicza
    5
    Magia natury
    5
    Magia runiczna
    5
    Magia zakazana
    0
    Magia przemiany
    5
    Magia twórcza
    20
    Sprawność fizyczna
    15
    Charyzma
    25
    Wiedza ogólna
    15


    Atuty

    Atut (I)
    Złotousty (II) – +5 do rzutu kością na dowolne czynności związane z charyzmą.
    Atut (II)
    Artysta: malarstwo (I) – +5 do rzutu na czynności związane z dziedziną sztuki wybraną przez postać.
    Atut (specjalny)
    Agresor (I) – +5 do rzutu kością na dowolne zaklęcia ofensywne.


    Ekwipunek

    magiczne binokle na srebrnej rączce
    pozwalają dostrzec talenty, które drzemią w ludziach, dają również bonus +2 do rzutów na spostrzegawczość
    ametystowe kolczyki
    zwiększają pewność siebie, poprawiają odporność na uroki: +1 do charyzmy, kara -1 do rzutu dla próbujących wpłynąć na postać fossegrimów, huldry, huldrekalli i niksy
    pierścionki z kamieniem księżycowym
    +2 do magii użytkowej, gdy znajduje się w drużynie z drugim posiadaczem pierścionka
    szmaragdowa bransoletka
    +2 do dowolnego, pojedynczego rzutu w wydarzeniu fabularnym
    pierścionek koktajlowy z rubinem
    +1 do charyzmy w kontaktach z osobą, której wręczono pierścień; +1 do charyzmy dla posiadacza pierścionka


    Aktualizacje

    Data
    - zakup ametystowych kolczyków, pierścionków z kamieniem księżycowym, szmaragdowej bransoletki oraz pierścionka koktajlowego z rubinem (25.11.2021)
    Data
    aktualizacja

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Muszę przyznać, że intrygująca z ciebie kobieta, Frejo – widać, że nosisz w sercu ogień ogromnej determinacji, wszak los nie sprezentował ci łatwego życia. Wśród możnego, szlachetnego towarzystwa galdrów tańczą wokół ciebie żywioły, artyści, ludzie, którzy chcieliby cię złowić, schwytać na własność, unieruchomić w posiadaniu – ty jesteś dla nich jednak zbyt zawzięta, zbyt bystra, zbyt utalentowana. Nie pozwól, by kiedykolwiek odebrano ci te atrybuty.


    Prezent

    W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry magiczne binokle na srebrnej rączce – dostałaś je w prezencie ślubnym od anonimowego gościa, który pozostawił prezent przy drzwiach, nie przedstawiwszy się nikomu swoim prawdziwym imieniem. Chociaż z początku mogło zdawać ci się, że przedmiot ten nie ma szczególnego zastosowania, prędko okazało się, że spoglądając przez okrągłe szkła otoczone złotą oprawką jesteś w stanie dostrzec talenty drzemiące w ludziach, na których akurat zawiesisz wzrok. Dodatkowo, jeśli uniesiesz magiczny cwikier do twarzy, patrząc przez niego, otrzymujesz bonus +2 do rzutów na spostrzegawczość.


    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Björn Guildenstern

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.