:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen
2 posters
Villemo Holmsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Nie 27 Lut - 0:41
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
08.12.2000
Wszystko co zostawili za sobą było obowiązkiem, a taniec nadal trwał choć przeniesiony został przez aktorów na zupełnie inną scenę.
Nadal czuje obserwując reakcję drugiej strony przekroczyła próg azylu dla artystów. Zatrzymał się na chwilę chłonąć atmosferę tego miejsca, zapominając na sekund parę o głównym celu.
Ten świat był jej tak bliski, że niemal czuła jego dotyk na jasnej skórze, oddech we włosach i słyszała melodię, która porywała umysł.
Dostrzegła zielono -niebieską toń spojrzenia i wróciła do zmysłami do rzeczywistości. Poruszając się po gruncie wyzwania wkroczyła w głąb pomieszczenia wybierając jeden ze stolików. Nie zważała na spojrzenia innych, które podążały za nią w rytm jej kroków. Teraz liczyło się to jedno, z którym cały czas się ścierała.
Przyprowadził ją z własnej woli, nie naciskany przez urok i aurę jej krwi, nie zniewolony jej zmysłowością, której chciał ulec. Był wyzwaniem, które podjęła w pełni świadoma, że może przegrać i zbić niczym drogocenną wazę własną dumę.
Nie byli sami, w otoczeniu nieoczekiwanej widowni dalej prowadzili istny spektakl, w którym dwie siły ścierały się ze sobą, tworząc wokół siebie atmosferę kuszącą wszystkich dookoła, ale nie ich.
Nie wyczuwała jej, nie zwracała uwagi skupiona zmysłami na odbiór innych sygnałów. I choć teraz kły i pazury były przytępione tak nie poddawała się świadoma, że wciąż ma wiele asów w rękawie. Należało je umiejętnie wykorzystać.
Dziki Pyłek zadrgał.
Kto kogo oszuka? Kto kogo zwiedzie i będzie świętował triumf nakładając na swoje skronie laur zwycięstwa, którego nikt nie dostrzeże, poza nimi samymi.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Einar Halvorsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Wto 15 Mar - 21:04
Einar HalvorsenWidzący
online
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Archipelag stolików tlący się w nieprzerwanej, beztroskiej poświacie gwaru, mgła uchodzących szeptów przebita sztychami śmiechu i świergotami kieliszków; ruchliwe serce lokalu tętniło życiem i żarem rozlicznych dysput nierzadko drążących sztukę. Kłęby tytoniu zadziornie drasnęły nozdrza, wnikając z falami wdechu; stłumił w sobie pokusę, by sięgnąć wprost do kieszeni i wcisnąć w usta używkę, czekając na odpowiedni, przychylny przypływ momentu w ich wspólnej, niejasnej grze. Swoboda i płynność w ruchach nie niosły skazy najmniejszej, zasianej w nim wątpliwości; chciał ją zaprosić, bezsprzecznie, próbując wzbudzić sympatię i stłumić donośny instynkt szumiący w alejach żył. Był dzisiaj jej towarzyszem, rozmówcą ubarwiającym jej szary ciąg codzienności, muśnięciem przerwy w rutynie, obecnym pośród azylu dla znanych, midgardzkich twórców. Dostrzegał teraz, jak czuła się w nim swobodnie, jak stała się również częścią, zgodną i adekwatną, czując, że wybrał dla nich wprost doskonałe miejsce. Kolejny akt konfrontacji, kolejny uśmiech, gdy pomógł jej w zdjęciu płaszcza, kolejny błysk rozświetlony na tafli jego spojrzenia z nieukrywaną pasją.
- Wszyscy dziś na nas patrzą - szepnął do niej dyskretnie, nachylając się w stronę ucha kobiety, kiedy znaleźli się blisko jednego z bardziej ustronnych miejsc, zdolnego dać im swobodę. Wargi zgięły się w szerszy, niepowściągliwy wyraz; wychwycił lepką ciekawość płynącą z oczu śledzących ich ruchy gości, wzrok, zagnieżdżony z dostatkiem na ich sylwetkach. Ich aura, błogosławiona i równocześnie przeklęta, sprawiała, że większość ludzi nie była w stanie podchodzić do nich z wytartą obojętnością; nie byli w stanie jej ostatecznie ujarzmić, utrzymać jak psa na smyczy spętanego kagańcem, zmuszając do potulności. Z biegiem lat miał sposobność przywyknąć do tego stanu, który, w przeszłości wiódł do nadmiernych rozterek i zagubienia; w chwilach, gdy nie rozumiał jeszcze własnego czaru i wywieranych wpływów.
- Przyciąga pani spojrzenia - dodał prowokacyjnie, w chytrym, spontanicznym wytknięciu ciekawy jej odpowiedzi i nadchodzącej, mającej zapaść reakcji. Wzrok uniósł się znad wręczonej karty przekąsek oraz dostępnych trunków, zatrzymany, ponownie na obliczu kobiety, na jasnych, bystrych tęczówkach nieskorych do niepewności.
- Wszyscy dziś na nas patrzą - szepnął do niej dyskretnie, nachylając się w stronę ucha kobiety, kiedy znaleźli się blisko jednego z bardziej ustronnych miejsc, zdolnego dać im swobodę. Wargi zgięły się w szerszy, niepowściągliwy wyraz; wychwycił lepką ciekawość płynącą z oczu śledzących ich ruchy gości, wzrok, zagnieżdżony z dostatkiem na ich sylwetkach. Ich aura, błogosławiona i równocześnie przeklęta, sprawiała, że większość ludzi nie była w stanie podchodzić do nich z wytartą obojętnością; nie byli w stanie jej ostatecznie ujarzmić, utrzymać jak psa na smyczy spętanego kagańcem, zmuszając do potulności. Z biegiem lat miał sposobność przywyknąć do tego stanu, który, w przeszłości wiódł do nadmiernych rozterek i zagubienia; w chwilach, gdy nie rozumiał jeszcze własnego czaru i wywieranych wpływów.
- Przyciąga pani spojrzenia - dodał prowokacyjnie, w chytrym, spontanicznym wytknięciu ciekawy jej odpowiedzi i nadchodzącej, mającej zapaść reakcji. Wzrok uniósł się znad wręczonej karty przekąsek oraz dostępnych trunków, zatrzymany, ponownie na obliczu kobiety, na jasnych, bystrych tęczówkach nieskorych do niepewności.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Villemo Holmsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Sro 16 Mar - 9:48
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Atmosfera gęstniała, stawała się słodko - ciężka kiedy wkroczyli do wnętrza niczym do siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na to co się działo wokół, choć otoczenie skupiło swój wzrok tylko na nich. Istna mieszanina zapachów i cichej melodii w tle stanowiła wspaniałą oprawę dla tej dwójki. Wtargnęła w jego spokojny czas niczym burza, która potrafi siać zniszczenie i ukazać kruchość świata. Jego świata przepełnionego pewnością siebie i bezczelnością, która zostawiała ślady w ziemi niczym odciski stóp gdy czynił każdy kolejny krok. Żyjący w złudzeniu, że każdy ulega, że nie potrafi się oprzeć czarowi jaki roztacza natrafił na przeciwnika, który czuł jak krew się w nim gotuje gdy tylko spojrzy w zieleń oczu. Oddała płaszcz w jego dłonie słysząc prowokację tuż przy swoim uchu.
-Ależ oczywiście. - Skomentowała swobodnie, a na malinowych ustach pojawił się cień uśmiechu, który mógł nieść spokój ale również pewną drapieżność, zapowiedź niebezpieczeństwa. -Żywa sztuka wkroczyła do tego miejsca.
Ona bowiem była sztuką. Każdego wieczoru zmieniając się w inne senne marzenie i pragnienie, często skrywane za zasłoną pruderyjności światła dziennego. Nocną porą unosiła się za sprawą jej głosu i spojrzenia, by znów opaść wraz ze świtaniem. Spojrzenia głodne i łapczywe spoczywały na ich sylwetkach, tak bardzo namacalne i prawdziwe. Przywykła do tego, nie zwracała przy tym na to uwagi wiedząc, że jedno jej spojrzenie a mężczyzna siedzący parę stolików dalej rozpłynie się w srebrze jej oczu. Aura mocno wibrowała w powietrzu, przesycając ją słodyczą, której nie dało się nazwać, ale tylko ta dwójka była na nią obojętna.
Przyjęła kartę z wdzięcznością uśmiechając do obsługi. Zamglone spojrzenie informowało, że większość zebranych ludzi była na każde skinienie dłoni, na mrugnięcie, zachciankę. Padli by do stóp gdyby tylko tego sobie zażyczyła.
-Naturalnie. - Uniosła wzrok na swojego rozmówcę wiedząc, że wchodzą do następnej sceny, na kolejne pole małej bitwy jaką toczyli. -Nie boisz się, że zostaniesz przyćmiony? - Jedna brew ruszyła ku górze testując i sprawdzając, z której strony teraz naciśnie.
-Ależ oczywiście. - Skomentowała swobodnie, a na malinowych ustach pojawił się cień uśmiechu, który mógł nieść spokój ale również pewną drapieżność, zapowiedź niebezpieczeństwa. -Żywa sztuka wkroczyła do tego miejsca.
Ona bowiem była sztuką. Każdego wieczoru zmieniając się w inne senne marzenie i pragnienie, często skrywane za zasłoną pruderyjności światła dziennego. Nocną porą unosiła się za sprawą jej głosu i spojrzenia, by znów opaść wraz ze świtaniem. Spojrzenia głodne i łapczywe spoczywały na ich sylwetkach, tak bardzo namacalne i prawdziwe. Przywykła do tego, nie zwracała przy tym na to uwagi wiedząc, że jedno jej spojrzenie a mężczyzna siedzący parę stolików dalej rozpłynie się w srebrze jej oczu. Aura mocno wibrowała w powietrzu, przesycając ją słodyczą, której nie dało się nazwać, ale tylko ta dwójka była na nią obojętna.
Przyjęła kartę z wdzięcznością uśmiechając do obsługi. Zamglone spojrzenie informowało, że większość zebranych ludzi była na każde skinienie dłoni, na mrugnięcie, zachciankę. Padli by do stóp gdyby tylko tego sobie zażyczyła.
-Naturalnie. - Uniosła wzrok na swojego rozmówcę wiedząc, że wchodzą do następnej sceny, na kolejne pole małej bitwy jaką toczyli. -Nie boisz się, że zostaniesz przyćmiony? - Jedna brew ruszyła ku górze testując i sprawdzając, z której strony teraz naciśnie.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Einar Halvorsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Sro 16 Mar - 14:59
Einar HalvorsenWidzący
online
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Aura, krążąca wokół połaci skóry jak duszne westchnienie mgły, żmijowe obłoki czaru przenikające głodne tunele źrenic; słodka, słodka toksyna, spijana chciwie strumieniem wijącej się świadomości, odmieniająca słowa rozsądku w bełkot. Krew demonicznych istot płonąca w niciach krwiobiegu, w ciągnących się arabeskach rozsianych po krańcach ciała. Nie tłamsił jej z równą siłą, jak często zwykł w codzienności, pozwalał, by wyłoniła się spod karceru kontroli, podnosząc na akord wszystkie, zawieszone spojrzenia; poddane i spotulniałe przeciwnie do towarzyszki siedzącej teraz naprzeciw.
Wędrował bezbarwną smugą nieprzejętego wzroku po planszach spisu napojów oferowanych przez lokal, decydując się, ostatecznie na zamówienie kawy, nieistotnego, zresztą, pomniejszego akcentu, dodatku w trakcie spotkania mającego odmienny oraz niejasny cel.
Uśmiech był początkową ripostą na prowokację, ułamał linię tworzoną przez czerwień warg. Zmiażdżył we wnętrzu chęć wybuchnięcia śmiechem, parsknięcia nad roztaczanym absurdem szerzonym w tembrach ich głosów, w kolejnych szczeblach dialogu, w przebłyskach ich prowokacji. Nie bał się - nigdy, ponadto, utraty dzierżonych wpływów, płacąc olbrzymią cenę, by wtopić się w społeczeństwo. Bezwolne przypływy czaru były ponadto jedną z wynaturzonych wad, gromadząc, za każdym razem strużki cudzej uwagi, nie pozwalając na dystans obserwatora, na upragnioną błogość po utonięciu w tłumie. Podobne chwile tworzyły bezwzględny szereg, gorzkawy posmak na jego chlebie powszednim; korzystał z aury wyłącznie w skrzętnie dobranych, właściwych chwilach mających przynosić sukces. Zauważał, co więcej, rozmarzone tęczówki patrzących z przejęciem kobiet, poruszonych przez jego własną obecność, dosadną, nader krzykliwą, niezdolną do obdarzenia powiewem beznamiętności.
- Co, jeśli również ulegnę? - nachylił się odrobinę, ściszając głos w poufałość półszeptu, w następną, lepką intrygę, zaczepkę, utkaną w miękkiej tkaninie słów. Czy byłby w stanie? Czy mógł, podobnie jak inni, zawierzyć się jej stwierdzeniom, postąpić w rytm jej sugestii jak pochylony sługa, sączyć w jej stronę gęsty potok zapewnień; popadać w bezmierny trans? Kącik ust drgnął, pojedynczo, w zagadce niedomówienia. Musiała, obecnie, sama poznać odpowiedź.
Gra - chwila - wciąż trwała.
Wędrował bezbarwną smugą nieprzejętego wzroku po planszach spisu napojów oferowanych przez lokal, decydując się, ostatecznie na zamówienie kawy, nieistotnego, zresztą, pomniejszego akcentu, dodatku w trakcie spotkania mającego odmienny oraz niejasny cel.
Uśmiech był początkową ripostą na prowokację, ułamał linię tworzoną przez czerwień warg. Zmiażdżył we wnętrzu chęć wybuchnięcia śmiechem, parsknięcia nad roztaczanym absurdem szerzonym w tembrach ich głosów, w kolejnych szczeblach dialogu, w przebłyskach ich prowokacji. Nie bał się - nigdy, ponadto, utraty dzierżonych wpływów, płacąc olbrzymią cenę, by wtopić się w społeczeństwo. Bezwolne przypływy czaru były ponadto jedną z wynaturzonych wad, gromadząc, za każdym razem strużki cudzej uwagi, nie pozwalając na dystans obserwatora, na upragnioną błogość po utonięciu w tłumie. Podobne chwile tworzyły bezwzględny szereg, gorzkawy posmak na jego chlebie powszednim; korzystał z aury wyłącznie w skrzętnie dobranych, właściwych chwilach mających przynosić sukces. Zauważał, co więcej, rozmarzone tęczówki patrzących z przejęciem kobiet, poruszonych przez jego własną obecność, dosadną, nader krzykliwą, niezdolną do obdarzenia powiewem beznamiętności.
- Co, jeśli również ulegnę? - nachylił się odrobinę, ściszając głos w poufałość półszeptu, w następną, lepką intrygę, zaczepkę, utkaną w miękkiej tkaninie słów. Czy byłby w stanie? Czy mógł, podobnie jak inni, zawierzyć się jej stwierdzeniom, postąpić w rytm jej sugestii jak pochylony sługa, sączyć w jej stronę gęsty potok zapewnień; popadać w bezmierny trans? Kącik ust drgnął, pojedynczo, w zagadce niedomówienia. Musiała, obecnie, sama poznać odpowiedź.
Gra - chwila - wciąż trwała.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Villemo Holmsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Sro 16 Mar - 18:55
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Nie tłumiła swojego jestestwa, teraz wręcz była ich obecność iście namacalna. Prowokowała wszystkich dookoła, stawali się widzami tego przedziwnego spektaklu, choć myśli ich błądziły w rejonach, o których nie zwykli mówić nocą. Kto wie co się wydarzy, gdy upici aurą demonów wrócą do domów?
Czuła rozbawienie, które wibrowało w powietrzu. Zabawa emocjami, ludzkimi pożądaniami w jawny sposób, ale nikt nie miał możliwości przeszkodzenia; zbyt upojne by chcieć aby zakończyli ten dziki taniec. Głos mężczyzny brzmiał przyjemnie, niczym pomruk kota, kuszący nieziemsko. Jednak nie oczarował jej, a jedynie, choć niechętnie, doceniła ten dźwięk, tak przyjemny dla ucha.
Była rozkoszą i sztuką, spojrzenia przygaszone marzeniami były jej chlebem powszednim, słodkie słowa wypowiadane aksamitnym głosem opuszczały jej usta niemalże codziennie. Dwie tak różne rzeczywistości, dwa tak odmienne światy teraz zderzały się ze sobą, kotłując w pomieszczeniu, prowokująco uwodzące wszystkich dookoła.
Aura, którą wykorzystywała w pracy, sprawiając, że klienci zawsze wracali oczekując kolejnych tajemnic, z którymi mogli wrócić do swoich żon i narzeczonych. Do ciepłych pieleszy czule obejmując partnerkę bo dzikość uwolnili gdzie indziej.
-Tylko jeśli chcesz… - Pozwoliła aby się nachylił w swej prowokacji, by tkał swoją lepką nić, a ona owinęła ją powoli wokół swojego palca. To mężczyzna miał wierzyć, że jest panem sytuacji, że każde słowo wypowiadane spija niczym z rogu obfitości. Uczyniła podobny ruch by ponownie złamać dzielący ich dystans, aż wydawało się, że nie ma czym oddychać w pomieszczeniu. -Wystarczy poprosić… - Dodała półszeptem w miękkości ust i głosu. Zapach lilii i paczuli zdawał się dominować a może jedynie przebijał przez gęstą niczym jesienna mgła, atmosferę. Nawet zapach kawy z dwóch filiżanek nie mógł się przebić, pozwalając aby to inne dominowały w przestrzeni. Bawiła się niczym kot kłębkiem wełny każdym słowem i spojrzenie, nic nie znaczącym ruchem dłoni gdy ukazała kruchość i smukłość nadgarstka. Szare spojrzenie zatańczyło na brzegu kąciku ust mężczyzny gdzie drżał jego uśmiech. Czy chciałby zagrać w tak niebezpieczną grę?
Czuła rozbawienie, które wibrowało w powietrzu. Zabawa emocjami, ludzkimi pożądaniami w jawny sposób, ale nikt nie miał możliwości przeszkodzenia; zbyt upojne by chcieć aby zakończyli ten dziki taniec. Głos mężczyzny brzmiał przyjemnie, niczym pomruk kota, kuszący nieziemsko. Jednak nie oczarował jej, a jedynie, choć niechętnie, doceniła ten dźwięk, tak przyjemny dla ucha.
Była rozkoszą i sztuką, spojrzenia przygaszone marzeniami były jej chlebem powszednim, słodkie słowa wypowiadane aksamitnym głosem opuszczały jej usta niemalże codziennie. Dwie tak różne rzeczywistości, dwa tak odmienne światy teraz zderzały się ze sobą, kotłując w pomieszczeniu, prowokująco uwodzące wszystkich dookoła.
Aura, którą wykorzystywała w pracy, sprawiając, że klienci zawsze wracali oczekując kolejnych tajemnic, z którymi mogli wrócić do swoich żon i narzeczonych. Do ciepłych pieleszy czule obejmując partnerkę bo dzikość uwolnili gdzie indziej.
-Tylko jeśli chcesz… - Pozwoliła aby się nachylił w swej prowokacji, by tkał swoją lepką nić, a ona owinęła ją powoli wokół swojego palca. To mężczyzna miał wierzyć, że jest panem sytuacji, że każde słowo wypowiadane spija niczym z rogu obfitości. Uczyniła podobny ruch by ponownie złamać dzielący ich dystans, aż wydawało się, że nie ma czym oddychać w pomieszczeniu. -Wystarczy poprosić… - Dodała półszeptem w miękkości ust i głosu. Zapach lilii i paczuli zdawał się dominować a może jedynie przebijał przez gęstą niczym jesienna mgła, atmosferę. Nawet zapach kawy z dwóch filiżanek nie mógł się przebić, pozwalając aby to inne dominowały w przestrzeni. Bawiła się niczym kot kłębkiem wełny każdym słowem i spojrzenie, nic nie znaczącym ruchem dłoni gdy ukazała kruchość i smukłość nadgarstka. Szare spojrzenie zatańczyło na brzegu kąciku ust mężczyzny gdzie drżał jego uśmiech. Czy chciałby zagrać w tak niebezpieczną grę?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Einar Halvorsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Pią 18 Mar - 10:24
Einar HalvorsenWidzący
online
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Napięcie jak zaciśnięty głaz pięści, krawędzie szczytów zbielonych od kurczy knykci, palce, zwinięte silnie w kierunku schronienia dłoni; kamień, ciężki, o ostrych nożach krawędzi krojących zawzięcie przestrzeń. Oszczędne ruchy i skąpe, sączone słowa, przyjemna mżawka nieśpiesznych, toczonych substancji toksyn.
Iluzja własnej wyższości byłaby wielkim błędem, początkiem dotkliwej klęski; uczynił ją równą sobie, doceniał kunszt przeciwniczki, dziką, bliźniaczą i jednocześnie odmienną, jak podejrzewał, krew demonicznych przodków osiadłych w czeluściach lasu. Fakt, że miał szansę, nikłą choć istniejącą, aby przełamać niechęć, poszerzyć własną obłudę, wdrażaną pomimo braku czaru charyzmy, zwyciężał wpisaną w instynkt animozję; zwyciężał złość i odrazę; melodia zaciekawienia targnęła strunami zmysłów i przyspieszyła bieg serca pod objęciami żeber.
- Proszę - uśmiech tańczył pogodnie jak złote promienie słońca w bezchmurnym nastroju nieba, treść opleciona szeptem musnęła scenę spotkania. Przybliżył rękę osiadłą na tafli blatu, zupełnie, jakby zapragnął musnąć jej smukłe palce i wkrótce ująć jej przegub, odczuwać pod opuszkami jej miękką, jedwabną skórę; nie złamał jednak granicy, drażniąc i balansując na cienkiej, rozchwianej linie. Uniżał się teraz z pełną, dosadną premedytacją; zakładał, że chełpi się władzą, czerpaną z poddania mężczyzn, naiwnych i zaślepionych od łuny palących pragnień.
- Chciałbym cię lepiej poznać - dodał, ponownie zwiększając dzielący ich dwoje dystans; odpychał w podświadomości i dążył, aby przyciągać słodyczą głoszonych zdań. Czuł, że dzisiejsze spotkanie nie zdoła wybrać zwycięzcy; oferował jej więcej, próbował utkać znajomość zawartą w kolejnym z wyzwań. Języki pary uniosły się znad naczynia, nie sięgnął jednak po kawę, czując, że nie wyczerpał całości aktu występu.
- Powiedz - oznajmił nagle, poprosił, zgodnie z jej poleceniem - jak masz na imię? - dopytał pod wpływem myśli, że nie zdołała się dotąd jemu przedstawić, od chwili, gdy natrafiła na niego wewnątrz pracowni, z pewnym wytknięciem głosząc pierwszą uwagę. Wiedziała, w związku z tym, bez wątpienia więcej na jego temat niż on sam wiedział o niej; miał zamiar choć odrobinę odmienić powyższy stan.
Iluzja własnej wyższości byłaby wielkim błędem, początkiem dotkliwej klęski; uczynił ją równą sobie, doceniał kunszt przeciwniczki, dziką, bliźniaczą i jednocześnie odmienną, jak podejrzewał, krew demonicznych przodków osiadłych w czeluściach lasu. Fakt, że miał szansę, nikłą choć istniejącą, aby przełamać niechęć, poszerzyć własną obłudę, wdrażaną pomimo braku czaru charyzmy, zwyciężał wpisaną w instynkt animozję; zwyciężał złość i odrazę; melodia zaciekawienia targnęła strunami zmysłów i przyspieszyła bieg serca pod objęciami żeber.
- Proszę - uśmiech tańczył pogodnie jak złote promienie słońca w bezchmurnym nastroju nieba, treść opleciona szeptem musnęła scenę spotkania. Przybliżył rękę osiadłą na tafli blatu, zupełnie, jakby zapragnął musnąć jej smukłe palce i wkrótce ująć jej przegub, odczuwać pod opuszkami jej miękką, jedwabną skórę; nie złamał jednak granicy, drażniąc i balansując na cienkiej, rozchwianej linie. Uniżał się teraz z pełną, dosadną premedytacją; zakładał, że chełpi się władzą, czerpaną z poddania mężczyzn, naiwnych i zaślepionych od łuny palących pragnień.
- Chciałbym cię lepiej poznać - dodał, ponownie zwiększając dzielący ich dwoje dystans; odpychał w podświadomości i dążył, aby przyciągać słodyczą głoszonych zdań. Czuł, że dzisiejsze spotkanie nie zdoła wybrać zwycięzcy; oferował jej więcej, próbował utkać znajomość zawartą w kolejnym z wyzwań. Języki pary uniosły się znad naczynia, nie sięgnął jednak po kawę, czując, że nie wyczerpał całości aktu występu.
- Powiedz - oznajmił nagle, poprosił, zgodnie z jej poleceniem - jak masz na imię? - dopytał pod wpływem myśli, że nie zdołała się dotąd jemu przedstawić, od chwili, gdy natrafiła na niego wewnątrz pracowni, z pewnym wytknięciem głosząc pierwszą uwagę. Wiedziała, w związku z tym, bez wątpienia więcej na jego temat niż on sam wiedział o niej; miał zamiar choć odrobinę odmienić powyższy stan.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Villemo Holmsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Pią 18 Mar - 18:12
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Pływała po tych wodach przeszło od ponad roku, kiedy pojęła, że aura i krew, która w niej drzemie to jej przepustka do bycia ustawioną w życiu. Po tym kiedy ogień strawił jej nadzieje i pragnienia musiała zaufać wodzie i swojemu instynktowi, a demon w świecie galdrów musiał szybko go w sobie wyrobić. Podskórna zakorzeniona niechęć do tego, który jako jeden z nielicznych mógł ją zrozumieć wżerała się bezlitośnie w umysł. Ignorowanie nie należało do prostych, ale ciekawość, tak bardzo pierwotna, była silniejsza od jakiegokolwiek ostrzeżenia. Poczatkowa niechęć i odraza, która nią kierowała jeszcze jakiś czas temu pod wpływem intrygującej melodii nielicznych słów, ale wyraźnych gestów i spojrzeń, ulegała zaciekawieniu.
Jedno słowo, ale jakże pięknie wypowiedziane, jakby je smakował i sprawdzał każdą literę na koniuszku języka. Wyczuwała umiejętność, która pochłania bez pamięci sprawiając, że nogi odmawiają posłuszeństwa, a dusza naginana do woli demona nie jest w stanie stawiać oporu. Oto czym byli i nie musieli ukrywać przed sobą swej natury, tak cudownie dzikiej.
Nie odważył się przekroczyć granicy balansując na niej niczym sprawny linoskoczek, a może drażnił się z nią sprawdzając jak szybko sama ulegnie pokusie i sięgnie po to co, teoretycznie, zakazane. -Wiesz jak prosić… - Mruknęła cicho, ale on słyszał wyraźnie miękkie wibracje głosu. Szare spojrzenie czujne i uważne śledziło każdy jego ruch szukając ostrzeżenia, momentu informującego, że czas się wycofać. Mimo to chciała podzielić się czymś, czuła, że tylko na tym zyska, nie zaś straci. Aura zawibrowała mocno wokół eterycznej postaci niksy, prawdziwej pani jeziora jeżeli tylko pozwolić jej wyzwolić się całkowicie z łańcuchów narzuconych by przetrwać w społeczności galdrów. Przechyliła lekko głowę ku ramieniu, a złote pukle zamigotały w świetle pomieszczenia. -Villemo - Dziki Pyłek wypowiedziała prawdziwe swoje imię, nie to, które zostało jej nadane gdy zamieniała się w senne marzenie prosto z płótna. Potrafiła ulec prośbie, nie należąc do mściwych i podłych istot tylko dlatego, że inni tak orzekli nie znając prawdy. Godny przeciwnik powinien zostać nagrodzony.
Jedno słowo, ale jakże pięknie wypowiedziane, jakby je smakował i sprawdzał każdą literę na koniuszku języka. Wyczuwała umiejętność, która pochłania bez pamięci sprawiając, że nogi odmawiają posłuszeństwa, a dusza naginana do woli demona nie jest w stanie stawiać oporu. Oto czym byli i nie musieli ukrywać przed sobą swej natury, tak cudownie dzikiej.
Nie odważył się przekroczyć granicy balansując na niej niczym sprawny linoskoczek, a może drażnił się z nią sprawdzając jak szybko sama ulegnie pokusie i sięgnie po to co, teoretycznie, zakazane. -Wiesz jak prosić… - Mruknęła cicho, ale on słyszał wyraźnie miękkie wibracje głosu. Szare spojrzenie czujne i uważne śledziło każdy jego ruch szukając ostrzeżenia, momentu informującego, że czas się wycofać. Mimo to chciała podzielić się czymś, czuła, że tylko na tym zyska, nie zaś straci. Aura zawibrowała mocno wokół eterycznej postaci niksy, prawdziwej pani jeziora jeżeli tylko pozwolić jej wyzwolić się całkowicie z łańcuchów narzuconych by przetrwać w społeczności galdrów. Przechyliła lekko głowę ku ramieniu, a złote pukle zamigotały w świetle pomieszczenia. -Villemo - Dziki Pyłek wypowiedziała prawdziwe swoje imię, nie to, które zostało jej nadane gdy zamieniała się w senne marzenie prosto z płótna. Potrafiła ulec prośbie, nie należąc do mściwych i podłych istot tylko dlatego, że inni tak orzekli nie znając prawdy. Godny przeciwnik powinien zostać nagrodzony.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Einar Halvorsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Pią 18 Mar - 20:53
Einar HalvorsenWidzący
online
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Mógł ująć dziś owoc triumfu, utrzymać go w swoich dłoniach, kształtny, o kruchym miąższu i słodki jak gęsty nektar; osiągnął bezwzględny sukces już w samym preludium zgody na dalszy fragment spotkania, innego, niespisanego w zwodniczych pląsach przypadku. Szmer antypatii zaginął wśród dźwięków rozmów, rozproszył się niczym pył w niecierpliwych podmuchach, afektach srogiego wiatru, istniał i równocześnie też stawał się nieobecny. Ciekawość mogła być zgubą. Błysk entuzjazmu jak krótki, nagły syk iskry zagościł w zwierciadłach oczu, kąciki ust rozchylały się w łagodności, tak niepodobnej, tak innej od oczekiwań.
- W takim razie - poderwał swoje spojrzenie, które ponownie obmyło kobiecą twarz - bardzo mi miło, Villemo - szczerość godna szczerości; czuł, podświadomie, że nie porwała się w tym przypadku na błahą atrapę kłamstwa. Ich konfrontacja i atmosfera zgęstniała niczym obłoki przed nastąpieniem burzy, wiązały się z przyjemnością, czystą, odżywczą jak wstęgi górskich strumieni. Przełamał dawną rutynę, odchodził od codzienności i znanych, błahych schematów odciśniętych w meandrach jego umysłu; nie spieszył się, czyniąc wszystko z widocznym dla siebie celem, nie łamał obecnych granic, by udowodnić, że dzierży nad sobą władzę, aby pokazać, jak różni się od pospiesznych i roztrzęsionych mężczyzn czyniących w zachwycie głupstwa, marzących o skosztowaniu wrażliwych, kobiecych ust, o przesunięciu po gładkiej membranie ciała. Wiedział, jak postępować, jak prosić i tkać sugestie, będąc potomkiem chytrych, przebiegłych istot rozpusty i zapomnienia; ostrożny i wyważony zarazem subtelnie igrał, czując mrowienie aury przyległej do jego skóry, niezdolnej wywierać skutków; przymknął przez chwilę oczy, rozmarzony, tonący w przypływach czaru, zupełnie, jak gdyby pragnął dostąpić go teraz w pełni, gasząc zbyteczne zmysły na kilka porywów tętna. Powieki, niedługo później, ponownie się rozchyliły; usta drgnęły serdecznie.
- Wyczuwam magię, która cię dziś otacza - oznajmił jej zgodnie z prawdą; wyczuwam magię, która jest w tobie zawsze, od chwili twoich narodzin, tłamszona jak rajski ptak w ciasnej klatce spłowiałych, codziennych chwil. Sam, nie wyzwolił w ten sposób własnego czaru, utrzymał go pośród sztywnych więzów kontroli. Żaden, ludzki mężczyzna nie byłby w stanie wytrzymać podobnej presji znajdując się równie blisko; padłby wprost na kolana, z wynaturzonym, przeżartym w miazgę rozsądkiem niosącym wyłącznie absurd składanych naprędce zdań; obietnic, w zamian za choćby okruch bladej uwagi.
- W takim razie - poderwał swoje spojrzenie, które ponownie obmyło kobiecą twarz - bardzo mi miło, Villemo - szczerość godna szczerości; czuł, podświadomie, że nie porwała się w tym przypadku na błahą atrapę kłamstwa. Ich konfrontacja i atmosfera zgęstniała niczym obłoki przed nastąpieniem burzy, wiązały się z przyjemnością, czystą, odżywczą jak wstęgi górskich strumieni. Przełamał dawną rutynę, odchodził od codzienności i znanych, błahych schematów odciśniętych w meandrach jego umysłu; nie spieszył się, czyniąc wszystko z widocznym dla siebie celem, nie łamał obecnych granic, by udowodnić, że dzierży nad sobą władzę, aby pokazać, jak różni się od pospiesznych i roztrzęsionych mężczyzn czyniących w zachwycie głupstwa, marzących o skosztowaniu wrażliwych, kobiecych ust, o przesunięciu po gładkiej membranie ciała. Wiedział, jak postępować, jak prosić i tkać sugestie, będąc potomkiem chytrych, przebiegłych istot rozpusty i zapomnienia; ostrożny i wyważony zarazem subtelnie igrał, czując mrowienie aury przyległej do jego skóry, niezdolnej wywierać skutków; przymknął przez chwilę oczy, rozmarzony, tonący w przypływach czaru, zupełnie, jak gdyby pragnął dostąpić go teraz w pełni, gasząc zbyteczne zmysły na kilka porywów tętna. Powieki, niedługo później, ponownie się rozchyliły; usta drgnęły serdecznie.
- Wyczuwam magię, która cię dziś otacza - oznajmił jej zgodnie z prawdą; wyczuwam magię, która jest w tobie zawsze, od chwili twoich narodzin, tłamszona jak rajski ptak w ciasnej klatce spłowiałych, codziennych chwil. Sam, nie wyzwolił w ten sposób własnego czaru, utrzymał go pośród sztywnych więzów kontroli. Żaden, ludzki mężczyzna nie byłby w stanie wytrzymać podobnej presji znajdując się równie blisko; padłby wprost na kolana, z wynaturzonym, przeżartym w miazgę rozsądkiem niosącym wyłącznie absurd składanych naprędce zdań; obietnic, w zamian za choćby okruch bladej uwagi.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Villemo Holmsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Sob 19 Mar - 10:46
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Trwała w lekkim zastoju niepewności czy nie dała mu przypadkiem broni do ręki i przegrała to starcie. W końcu to ona wypowiedziała mu jawną wojnę stając w pracowni z oskarżeniami, które siedziały w jej sercu i drażniły kolcami powodując małe krwawienie. Nadal niepewna czy dobrze postępuje podążała wyznaczoną sobie ścieżką. Ciekawość, choć niebezpieczna, była bardziej kusząca. Krew przodków zaś pchała ją ku temu, tam gdzie mogła zatańczyć na granicy światów.
Aura pulsowała, ale nie dotykała istoty, tak podobnej do niej samej. Muskała i pieściła delikatnie wszystkich innych obecnych w pomieszczeniu, którzy odurzeni zapachem poddali się mu całkowicie tonąc w marzeniach o jakich nie śmieli mówić na głos.
Gęsta atmosfera między nimi pachniała jej niczym ozon, który zbiera się nad spokojnym morzem tuż przed burzą. Było w tym coś orzeźwiającego, co chciała pochwycić i już nie puszczać. Przez dobrze jej znane nuty, mieszające się z aromatem wciąż ciepłej kawy przebijał się jej inny, odmienny, bijący od demona siedzącego naprzeciwko. Pozwalała aby do niej docierał, aby delikatnie okrążał. Chciała poznać lepiej, zrozumieć i zachować wiedzę, którą zdobyła.
Nie naruszyła granicy, nie wybiegała za nieznanym dotykiem czerpiąc czystą przyjemność, z tego muśnięcia powietrza, jakie zadrżało gdy się poruszył. Nie ulegał, nie łasił się do jej dłoni łaknąć choćby najmniejszego spojrzenia. To miało dziać się w podziemiach, wśród szczelnych ścian, gdzie wypływały największe tajemnice. Ryzykowała wiele, ujawniając swoją naturę w takim miejscu, wiedząc, że skończyć się to może w tragiczny sposób. Będąc sobą czuła się silna.
Aura ostygła, słysząc słowa padające z męskich ust. Migotała mniej kiedy złapała srebrzysty jej sznurek i zaczęła nawijać niczym kłębek, by ją trochę ukryć, mniej dusić osoby wokół, które nie miały świadomości, że wpadły w pęta demonicznych umiejętności.
-Twoja drży… - Odpowiedziała cicho, miękko z lekkim zaśpiewem w głosie. -Zamykasz ją. - Z fascynacją, taką jej nie znaną, obserwowała aurę mężczyzny. Niksowe serce drgnęło kiedy mówił o magii, nikt wcześniej tak nie mówił, bo nie znał. Nie rozumiał. Czy on był w stanie pojąć, pomimo niechęci jaką winien czuć?
Aura pulsowała, ale nie dotykała istoty, tak podobnej do niej samej. Muskała i pieściła delikatnie wszystkich innych obecnych w pomieszczeniu, którzy odurzeni zapachem poddali się mu całkowicie tonąc w marzeniach o jakich nie śmieli mówić na głos.
Gęsta atmosfera między nimi pachniała jej niczym ozon, który zbiera się nad spokojnym morzem tuż przed burzą. Było w tym coś orzeźwiającego, co chciała pochwycić i już nie puszczać. Przez dobrze jej znane nuty, mieszające się z aromatem wciąż ciepłej kawy przebijał się jej inny, odmienny, bijący od demona siedzącego naprzeciwko. Pozwalała aby do niej docierał, aby delikatnie okrążał. Chciała poznać lepiej, zrozumieć i zachować wiedzę, którą zdobyła.
Nie naruszyła granicy, nie wybiegała za nieznanym dotykiem czerpiąc czystą przyjemność, z tego muśnięcia powietrza, jakie zadrżało gdy się poruszył. Nie ulegał, nie łasił się do jej dłoni łaknąć choćby najmniejszego spojrzenia. To miało dziać się w podziemiach, wśród szczelnych ścian, gdzie wypływały największe tajemnice. Ryzykowała wiele, ujawniając swoją naturę w takim miejscu, wiedząc, że skończyć się to może w tragiczny sposób. Będąc sobą czuła się silna.
Aura ostygła, słysząc słowa padające z męskich ust. Migotała mniej kiedy złapała srebrzysty jej sznurek i zaczęła nawijać niczym kłębek, by ją trochę ukryć, mniej dusić osoby wokół, które nie miały świadomości, że wpadły w pęta demonicznych umiejętności.
-Twoja drży… - Odpowiedziała cicho, miękko z lekkim zaśpiewem w głosie. -Zamykasz ją. - Z fascynacją, taką jej nie znaną, obserwowała aurę mężczyzny. Niksowe serce drgnęło kiedy mówił o magii, nikt wcześniej tak nie mówił, bo nie znał. Nie rozumiał. Czy on był w stanie pojąć, pomimo niechęci jaką winien czuć?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Einar Halvorsen
Re: 08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Nie 20 Mar - 0:47
Einar HalvorsenWidzący
online
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Sugestia czaru opadła; stawała się przygaszonym, mizernym strzępkiem ogarka, ledwie wspomnieniem, echem; kurz po rozległej batalii na polach cudzych umysłów, w cięciwach napiętych spojrzeń, rozstąpił się i odsłaniał przejrzysty pejzaż rozsądku. Niedługo wcześniej obrzeżem swojej percepcji wyłuskał tumult wewnętrznych, roztrzęsionych poruszeń, kelnera, który z trudem utrzymał prym równowagi, niosącego na tacy wzburzone afektem trunki, mężczyznę, jaki zaczynał rwać się, pragnąc wstać ze stolika, powstrzymanego refleksem swojej partnerki. Wpływ, wywierany przez aurę przekraczał zawsze najśmielsze wyobrażenia, wymykał się z ksiąg uczonych i wyznaczanych reguł. Sam, ze spokojem sięgnął po filiżankę, na krańcach opuszków czując nieznaczne ciepło sączone przez porcelanę. Gorzki aromat kawy skubnął zaczepnie szereg smakowych kubków; napój, jak zawsze, smakował wręcz wyśmienicie.
- Muszę - przewiewna wstążka półszeptu pomknęła razem z przesłaniem płynących z jego tęczówek, błękitnie nieoczywistych. Był przekonany, że zdoła wszystko zrozumieć; lokal wystarczająco dostąpił magii zdradliwych i niecodziennych istot. Przetrwanie przy społeczności zawarło przymus kontroli, zgaszenia jaskrawych genów, mamiących inne osoby. Każdy z nich, prędzej niż zresztą później uczył się okiełznania żywiołu swojego czaru, charyzmy, niezmiernie silnej, niezmiernie urzekającej.
- Dobrze wiesz, co się stanie, gdy pozwolę jej trwać - dodał, jednak, spełniając przy tym formalność; w głowie, niczym cegiełki kliszy sunęły kolejne kadry jego przeszłości, wspomnień, gdy nie panował nad własnym, silnym urokiem, czyniącym rozległy zamęt wśród pozostałych, otaczających go rówieśników. Pamiętał szczebioty dziewcząt i spąsowiałe policzki, pamiętał ich oświadczenia, lepkość ich obecności, bliskość i nagłą śmiałość, której z początku sam nie był w stanie pojmować i dostatecznie wyjaśnić. Pragnęły, za wszelką cenę, spędzać z nim każdą spośród skradzionych chwil, zaborcze i zapalczywe, traktując go wyjątkowo, inaczej niż większość chłopców.
- Jeśli znów się spotkamy - w kolejnym zdaniu jawiła się obietnica - doświadczysz jej całkowicie - zakończył równie subtelnym, dyskretnym tonem; nie teraz, jeszcze nie teraz. Wkrótce, za kilka dni lub tygodni, o ile łaskawe Norny zezwolą im na potyczkę, o ile wyrazi chęci, aby ponownie zapleść z nim swoje ścieżki i zakosztować wyzwania.
- Muszę - przewiewna wstążka półszeptu pomknęła razem z przesłaniem płynących z jego tęczówek, błękitnie nieoczywistych. Był przekonany, że zdoła wszystko zrozumieć; lokal wystarczająco dostąpił magii zdradliwych i niecodziennych istot. Przetrwanie przy społeczności zawarło przymus kontroli, zgaszenia jaskrawych genów, mamiących inne osoby. Każdy z nich, prędzej niż zresztą później uczył się okiełznania żywiołu swojego czaru, charyzmy, niezmiernie silnej, niezmiernie urzekającej.
- Dobrze wiesz, co się stanie, gdy pozwolę jej trwać - dodał, jednak, spełniając przy tym formalność; w głowie, niczym cegiełki kliszy sunęły kolejne kadry jego przeszłości, wspomnień, gdy nie panował nad własnym, silnym urokiem, czyniącym rozległy zamęt wśród pozostałych, otaczających go rówieśników. Pamiętał szczebioty dziewcząt i spąsowiałe policzki, pamiętał ich oświadczenia, lepkość ich obecności, bliskość i nagłą śmiałość, której z początku sam nie był w stanie pojmować i dostatecznie wyjaśnić. Pragnęły, za wszelką cenę, spędzać z nim każdą spośród skradzionych chwil, zaborcze i zapalczywe, traktując go wyjątkowo, inaczej niż większość chłopców.
- Jeśli znów się spotkamy - w kolejnym zdaniu jawiła się obietnica - doświadczysz jej całkowicie - zakończył równie subtelnym, dyskretnym tonem; nie teraz, jeszcze nie teraz. Wkrótce, za kilka dni lub tygodni, o ile łaskawe Norny zezwolą im na potyczkę, o ile wyrazi chęci, aby ponownie zapleść z nim swoje ścieżki i zakosztować wyzwania.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Villemo Holmsen
08.12.2000 – Zaułek Skaldów – E. Halvorsen & V. Holmsen Pon 21 Mar - 14:27
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Emocje podbijane aurą świetlistą i duszącą powoli opadały; powietrze stało się lżejsze, a spojrzenia wokół bardziej świadome. Tylko oni wiedzieli co się właśnie wydarzyło, że kawiarnia mogła tego nie wytrzymać, że mogli dopuścić do wydarzeń, które odbiły się na ich istnieniu. Zwijała wstęgi swojej aury i chwała skrupulatnie, jedynie tylko delikatnie nią emanując, sprawiając, że ukradkowe spojrzenia na nich spoczywały. Tego uniknąć się nie dało, bo nie byli wstanie całkowicie jej stłumić. Krew przodków była zbyt silna, za bardzo rwała się na zewnątrz; stała kontrola była konieczna.
Ujęła w smukłe palce filiżankę z kawą. Nie był to jej ulubiony trunek, preferowała herbatę, ale nie miała w zwyczaju wybrzydzać, a kawa cierpka i gorzka na języku pobudzała też umysł i dodawała energii, a niksa miała dziś trenować taniec. Energii potrzebowała tak jak wody.
-Wiem. - W głosie dało się wyczuć nutę smutku i żalu. Mierzyła się z tym każdego dnia, walczyła z możliwością zrzucenia łańcuchów przetrwania; cieszenie się swoim jestestwem nie było im zbyt często dane. Wyczekiwała wiosny by móc zaszyć się nad jeziorem gdzie żaden galdr nie wkroczy by móc w pełnej swobodzie oddać się swojej krwi, nie bacząc na nikogo. Kiwnęła jedynie głową, mając przed sobą wspomnienia ze sceny kiedy czarowała w trakcie występów, wiedziała co robi z męskimi umysłami kiedy przekraczają progi podziemi, jak tracą zdrowy rozsądek, jak łaszą się do jej ręki, jak zdobywają jej ciało łaknąć jeszcze więcej aż do utraty tchu. Wymęczenie jest możliwe, gdy niksa pozwala aby cała aura otoczyła klienta. Panowanie nad aurą było trudne gdy już ją całkowicie puściła z tej cienkiej smyczy, która nauczyła się tworzyć przez te lata swojego życia.
Uniosła szare spojrzenie, spokojne niczym nieruchoma tafla jeziora. Uśmiechnęła się delikatnie znad filiżanki kawy dając tym samym odpowiedź, że jeszcze ich ścieżki się przetną. Nastąpi dzień kiedy się spotkają w miejscu, w którym znów będą mogli podjąć to dziwne wyzwanie. Jaki był w tym cel? A jednak, wizja ponownego spotkania była zbyt kusząca aby jej odmówić. Nie po tym co się dziś wydarzyło.
Villemo i Einar z tematu
Ujęła w smukłe palce filiżankę z kawą. Nie był to jej ulubiony trunek, preferowała herbatę, ale nie miała w zwyczaju wybrzydzać, a kawa cierpka i gorzka na języku pobudzała też umysł i dodawała energii, a niksa miała dziś trenować taniec. Energii potrzebowała tak jak wody.
-Wiem. - W głosie dało się wyczuć nutę smutku i żalu. Mierzyła się z tym każdego dnia, walczyła z możliwością zrzucenia łańcuchów przetrwania; cieszenie się swoim jestestwem nie było im zbyt często dane. Wyczekiwała wiosny by móc zaszyć się nad jeziorem gdzie żaden galdr nie wkroczy by móc w pełnej swobodzie oddać się swojej krwi, nie bacząc na nikogo. Kiwnęła jedynie głową, mając przed sobą wspomnienia ze sceny kiedy czarowała w trakcie występów, wiedziała co robi z męskimi umysłami kiedy przekraczają progi podziemi, jak tracą zdrowy rozsądek, jak łaszą się do jej ręki, jak zdobywają jej ciało łaknąć jeszcze więcej aż do utraty tchu. Wymęczenie jest możliwe, gdy niksa pozwala aby cała aura otoczyła klienta. Panowanie nad aurą było trudne gdy już ją całkowicie puściła z tej cienkiej smyczy, która nauczyła się tworzyć przez te lata swojego życia.
Uniosła szare spojrzenie, spokojne niczym nieruchoma tafla jeziora. Uśmiechnęła się delikatnie znad filiżanki kawy dając tym samym odpowiedź, że jeszcze ich ścieżki się przetną. Nastąpi dzień kiedy się spotkają w miejscu, w którym znów będą mogli podjąć to dziwne wyzwanie. Jaki był w tym cel? A jednak, wizja ponownego spotkania była zbyt kusząca aby jej odmówić. Nie po tym co się dziś wydarzyło.
Villemo i Einar z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach