Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    08.02.2001 – Gorące źródła – I. Soelberg & I. de' Medici

    2 posters
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    08.02.2001


    Luty przedstawiał obraz łagodności i wytchnienia, jakiego nie zaznał od bardzo dawna miesiąc ten, trwał przeplatany nieskomplikowanymi zadaniami, jakie wypełniał z należną sobie starannością, a także nosił w sobie echo niedawnego sparingu z inspektorem, którego wiek bynajmniej nie wykluczał z czynnego i skutecznego udziału w akcjach, trwając w pewnej obawie co do tej sprawności, nigdy nie lekceważył go, jednak musiał mieć pewność, że może na nim zawsze polegać, ten wzajemny dowód zaufania łączył pozwalając zrozumieć się na polu walki, bez zbędnych słów. W tych wszystkich pozytywach kryła się jeszcze Isabella, której obecność w jego życiu stawała się faktem dokonanym, nie zaś iluzją i mgiełką wspomnienia. Jej obecność uwalniała myśli Wysłannika od szarej codzienności wlewając odrobinę Śródziemnomorskiego ciepła do serca pokrytego szronem. Lubił to. Lubił jej towarzystwo i mimo krótkiego stażu w tej nowej relacji odczuwał powiew nowego wiatru, niosącego na swych skrzydłach zmiany w życiu oficera.
    Nie potrzebował żadnego pretekstu, czy specjalnej okazji pomysł po prostu wyklarował się sam podczas monotonnej papierkowej roboty. Dawno nie odwiedzał tego miejsca, a zważywszy na niedawną chorobę uznał, że kobiecie przyda się odrobina leczniczego ciepła. W przerwie obiadowej zszedł do piwnic, gdzie ta urzędowała i bez słowa porwał na słowo wyjawiając, jedynie skromny zarys pomysłu i tego, co powinna ze sobą zabrać nuta niespodzianki czająca się w tym zamyśle, miała dręczyć ją przez ostatnie godziny spędzone w siedzibie Kruczej Straży.
    Wynajął basen jeden z tych na uboczu, który tonął w mgiełce pary wodnej, jak pozostałe. Ich temperatura przyciągała zwłaszcza w zimę, to zaskakująco przyjemne uczucie przemierzać alejki basenów w samym szlafroku z ręcznikiem, pod pachą i metalowym wiaderkiem z lodem, w którym brzęczała zawartość szklanych butelek. Zmierzch powoli zstępował na świat, a lampioniki rozsiane na powierzchni całego kompleksu zalśniły nagle ciepłą barwą zalewając się idealnie z nisko pełznącą mgłą tworząc, tym samym aurę słodkiej tajemnicy, w jakiej niejeden chciałby zatonąć po ciężkim dniu w pracy.  
    Zaprosiłem cię w to miejsce z dwóch powodów – zaczął, pomagając zrzucić z barków kobiety ciężki, ciepły szlafrok. – Czy domyślasz się ich? – W tym momencie złożył zarówno swój, jak i jej na skalną półkę i wszedł za Włoszką do gorącej wody. I nim usiadł wygodnie na wyprofilowanej kamiennej ławie sięgnął ręką do wnętrza metalowego wiadra, jakie ze sobą taszczył. Wydobył z niego dwa rzemieślnicze piwa z browaru w Göteborgu. Otwarł je z głuchym sykiem i jeden z nich podał kobiecie. – Uznałem, że szampan, byłby zbyt oklepany. – Uśmiechnął się, przebiegle badając jej reakcje.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    W ostatnim czasie jej życie ulegało subtelnym zmianom, które potencjalnie w niedalekiej przyszłości mogły urosnąć rangą i wywrócić jej światopogląd do góry nogami. Na razie tkwiła w niezobowiązującej fazie, tej bezpiecznej, gdzie jeszcze bez większych konsekwencji może się wycofać, ale choć jeszcze nie tak dawno temu wybrała spokojne grunty, które już dobrze znała, tak teraz coś ją pchało w paszczę lwa, niezrażona ewentualnymi zobowiązaniami, kłótniami i nieporozumieniami w relacji. Zupełnie jakby zbyt długo tkwiła w letargu, pozostawiona sama sobie, zupełnie jakby chciała w końcu powiewu świeżości, który mógłby zmienić jej życie na lepsze. Samotność była bezpieczną opcją, odporną na rysy i pęknięcia, ale niosła za sobą pustkę, która w ostatecznym rozrachunku była gorsza od możliwych zniszczeń.
    Nie bez znaczenia był fakt, że Ivar z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zyskiwał w jej oczach. Co prawda nie jest to osiągnięcie, jeśli startuje się z poziomu zarozumiałego dupka - niemniej wykazywał troskę i zainteresowanie, która urzekła ją w najdrobniejszych gestach. Szczególnie podczas ostatniego spotkania, kiedy dowiedział się o jej chorobie i zrobił jej niespodziankę, a potem nie zważając na ryzyko zarażenia się, został z nią i dopilnował, żeby niczego jej nie brakowało. To jedna z milszych rzeczy, jakie ktoś dla niej zrobił w ostatnim czasie, tym bardziej doceniała jego staranie. Nie zdobyła się jeszcze na żadne gesty w jego kierunku, choć tak spostrzegawcza osoba, jak on, powinna zauważyć, że zaczynała się otwierać, zachowywać przy nim swobodniej, dzięki czemu ich relacja ewoluowała.
    Tym bardziej ucieszyła ją jego propozycja spędzenia czasu po pracy. Nie wiedziała, co dokładnie planuje, bo w swej tajemniczej naturze postanowił sprawić jej niespodziankę, więc nie chciała psuć zamysłu i cierpliwie czekała na koniec pracy - pozostałe godziny nieco jej się dłużyły, ale na końcu z zadowoleniem opuściła budynek.
    Wiedziała, że jest pomysłowy po ich pierwszej randce, więc teraz również nie oczekiwała zwykłej kolacji i intuicja jej nie zawiodła, bo przyprowadził ją do gorących źródeł. Rzadko miała chęć i okazję na takie wypady samotnie, może dlatego czuła podekscytowanie, przemierzając drogę do ich basenu. Szła obok niego w szlafroku, a mroźna pogoda dawała się jej we znaki, więc nie mogła się doczekać, aż wskoczy do ciepłej wody.
    - Pomyślmy... - zaczęła, zdejmując z pomocą mężczyzny szlafrok, odsłaniając czarny, dwuczęściowy strój kąpielowy, z dodatkowymi sznurkami opinającymi ją na żebrach. - Chcesz mi zaimponować, to raz. A dwa, na pewno wierzysz w lecznicze właściwości tych kąpieli, co przydałoby mi się po ostatniej chorobie. Coś jeszcze?
    Pozornie stonowany, ale jednocześnie rozbawiony uśmiech majaczył w kącikach jej ust, kiedy zerkała na niego z ukosa, obserwując ukradkiem jak wyciąga schłodzony napój chmielowy.
    - Lubię szampana - odparła przekornie, ale przyjęła otwarte już piwo i pochyliła butelkę, by w krótkim toaście stuknęli szyjkami przed wypiciem pierwszego łyka.
    Odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła ciału odprężyć się po pracy, a także nowej dawce stresu po wczorajszym zdarzeniu.
    - Chyba tego potrzebowałam - westchnęła, posyłając mu ciepły uśmiech. Nie chciała zaczynać nieprzyjemnych tematów, ale z drugiej strony, chciała mu mówić o różnych kwestiach, o tym, co ją martwi, o tym, co robiła.
    - Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wczoraj poszłam do völvy - zaczęła, na bieżąco sprawdzając jego reakcje, czy przypadkiem nie zacznie jej od razu oceniać albo rzucać nieprzychylnymi uwagami. Teraz sama wiedziała, że głupio zrobiła, chociaż z drugiej strony, może warto być przygotowaną?
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Szarość spojrzenia rozbłysła, gdy zdjął z kobiety szlafrok odsłaniając nagą skórę ramion i nie tylko. Sugestywny kostium przyciągał wzrok wpasowując się w ramy estetyki mężczyzny, lecz nie dał po sobie poznać tego, jak bardzo spodobała mu się, w tej niecodziennej w ich klimacie kreacji wolał, aby jedynie mogła domyślać się wywartego wrażenia, niżeli grać w otwarte karty dając wszystko, jak na tacy. Jej odpowiedzi były niekoniecznie tym, czego oczekiwał, a już zwłaszcza pierwsza z nich, którą nim, chociażby odpowiedział skomentował drwiącym uśmiechem. Nie zaliczał się do grona mężczyzn, chcących za wszelką cenę imponować partnerce przy każdej sytuacji, a gorące źródła były dla niego raczej formą prostego, acz przyjemnego spędzenia czasu, niżeli czymś, czym chciałby wzbudzać tego typu uczucia. – Błąd. Nie chcę ci imponować, nie czuje takiej potrzeby. – Odparował z iskierkami rozbawienia widocznymi w stalowym spojrzeniu, była momentami zabawna, kiedy spoglądała w ten sposób na świat, chociaż pochodziła z normalnej rodziny, to bywało, że w swym zachowaniu nosiła się, jak pani z wpływowej i zamożnej rodziny. Miała i owszem swoją pewność siebie oraz ego wykraczające może odrobinę poza ramy, ale na dłuższą metę wątpił, by pozostawała taka w swej postawie, co do niego. Rozumiejąc te sztuczki i zagrywki z pierwszych tygodni randkowania tolerował te fazy, które mogły wywoływać cień drwiącego uśmieszku.
    Moja wiara nie ma tu nic do rzeczy. To są fakty znane od wieków, więc tak. – Odparował, czując na sobie jej spojrzenie w momencie, gdy sięgał po piwo. Czuł, że może mieć obiekcie, ale nie dbał o nie. Sprowadzając gwiazdę na ziemię, chciał zobaczyć jej reakcje na różne propozycje tak spotkań, jak i tego, co jej oferował. Nie zamierzając, co randkę jej zaskakiwać w sposób oszałamiający i łechtający ego próżności. Zaczynając z wysokiej półki wolał balansować czasem idąc w skrajności ciekaw zachowania i komentarzy. W gruncie rzeczy docierali się dopiero co, a chociaż pewne płaszczyzny porozumienia mieli dopracowane, tak życie pisało się samo i musieli kooperować, a co za tym idzie żyć naturalnie, by zobaczyć, jak to wyjdzie w praniu, chciał ją poddawać tym niewinnym testom, które i ona stosowała.
    Domyślam się – pełen zuchwałości uśmiech rozpromienia twarz oficera gaszącego pragnienie chłodnym piwem. Wzdycha po chwili, bo czuje, jak zmęczenie opuszcza powoli jego zmęczone ciało, a chwila wytchnienia rozleniwia przyjemnie.
    Po twoim głosie słyszę, że nie dostałaś pozytywnej przepowiedni. Opowiedz, co cię czeka. – Zachęcił ją do tego, by wyrzuciła z siebie, to co leżało jej na sercu, by mogli, jeśli jest taka możliwość, to przepracować i jakkolwiek się przygotować.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Sądziła, że zaprosił ją w to miejsce, żeby spędzili razem miło czas, żeby mogli wspólnie odpocząć od trudów życia codziennego, żeby nacieszyć się trochę własnym towarzystwem, a także miał na pewno na względzie jej zdrowie, licząc na lecznicze właściwości kąpielisk. A jednak jego zachowanie czasami wzbudzało w niej dystans, jakby przypominała sobie wszystkie powody, przez które pierwotnie nie chciała dopuścić do umawiania się z nim. Zwykle zaskakiwał ją pozytywnie, wykonując kroki, których by się po nim nie spodziewała, ale potem łapała go na drobnostkach, które odejmowały mu uroku — momentami nie słuchał, co do niego mówi, a niektóre z jego reakcji dalekie były od właściwych tak jak teraz. Jego drwiący uśmiech podziałał na nią jak płachta na byka, niemal od razu zmrużyła oczy, próbując zrozumieć powód tego nieprzyjemnego nastawienia.
    - Doprawdy? Nie czujesz potrzeby imponować komuś, z kim się spotykasz... Zapamiętam - nie, wcale nie chodziło o to, że udawała hrabiankę i oczekiwała uwielbienia. Drażniła się z nim w poprzedniej wypowiedzi, odrobinę jedynie łechcząc swoje ego, co nie było wcale złośliwie nacechowane, w przeciwieństwie do jego odpowiedzi. Wyglądał teraz jak ojciec dziecka, które właśnie powiedziało coś zabawnego, ale jednocześnie nieprawdopodobnie głupiego. Dobrze zapamięta tę scenę, a tymczasem uśmiechnęła się sztucznie, zaciskając usta w wąską linię i odwracając głowę.
    Może był w tym jakiś kompleks, bo pochodząc z biednej rodziny, doświadczyła wiele złego — podłości ze strony rówieśników, drwin i braku szacunku na każdej płaszczyźnie, a kiedy udało jej się zyskać odpowiednią pozycję i zbudować karierę, była zwyczajnie dumna, a choć nie puszyła się jak paw przed każdym, to każdy przejaw braku szacunku traktowała bardzo personalnie. Drwina w jego twarzy odbiła się w jej umyśle niczym hieroglif na ścianie. Niemniej zrozumiała swój błąd i odsunęła się nieznacznie od mężczyzny, budując dystans, którego potrzebowała.
    Kiwnęła jeszcze głową na jego odpowiedź odnośnie leczniczych właściwości, bo nie zamierzała się z tym stwierdzeniem sprzeczać, choć ton i sposób wypowiedzi również odbiegał od normalności. Może tak wyglądały standardowe interakcje międzyludzkie na stopie prywatnej? Może odwykła na tyle, że każdy przejaw nieprzyjemnego tonu traktowała jako obrazę? Może nie była jednak gotowa na rozpoczęcie tej drogi, a może to mężczyzna zapomniał zabrać ze sobą szacunek i delikatność, zapominając, że nie przyszedł z kumplem na piwko, tylko z kobietą na relaks. Nie potrzebowała słuchać takich słów względem siebie, nie potrzebowała widzieć drwiących uśmiechów, w końcu przyzwyczaiła się już do samotności i równie dobrze mogła się zrelaksować we własnej wannie. Pociągnęła łyka piwa i odłożyła butelkę, bo nagle straciła cały zapał, z którym tu przyszła.
    To nie tak, że nigdy w życiu nie piła piwa albo się nim brzydziła, bo jeszcze w trakcie nauki w Instytucie wszystkie imprezy zakrapiane były niskoprocentowymi trunkami. Tutaj jego wybór również jej nie przeszkadzał, ale może niepotrzebnie próbowała wprowadzić atmosferę droczenia się, bo najwyraźniej mężczyzna albo nie rozumiał zamysłu, albo grał w tę grę o wiele ostrzej, przez co traciła na atrakcyjności.
    - Nic, z czym nie potrafiłabym sobie poradzić - odparła, bo pomimo skomplikowanej sytuacji wierzyła, że będzie w stanie wyjść z niej obronną ręką. A ochota do zwierzeń znacznie spadła po jego zachowaniu. Na oparciu ułożyła głowę i przymknęła powieki, próbując skorzystać chociaż z tych leczniczych właściwości, które przy odrobinie szczęścia całkowicie wyplewią resztki zarazków w jej organizmie.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Pojedyncza zmarszczka przecięła linie czoła w grymasie zamyślenia spowodowanym wyczuwalną zmianą atmosfery w gorących źródłach, bo chociaż woda była gorąca, tak przez sekundę poczuł przeszywający ciało chłód, niosący od czekoladowego spojrzenia kobiety o włoskich korzeniach. Zastygając w bezruchu obserwował jej reakcje, a cień drwiącego uśmiechu czający się w kącikach ust, nawet nie wychylił się, jeszcze w swej pełnej okazałości na oblicze Wysłannika, ten z początku zbity z tropu; niekoniecznie zdawał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę znaczyły dla pani koroner, jego słowa, a w obliczu prostoty umysłu oficera skrót myślowy, jakim posłużył się w odpowiedzi na jej zaczepkę, miał wyraźnie na celu uświadomienie jej, że nie jest typem człowieka, który będzie zabiegał, tudzież starał się wzbudzać podziw, często wymuszony na jej osobie, wręcz przeciwnie stonowany w reakcjach i spontaniczny zachowywał się zgodnie ze swoimi standardami, to prawda ostatnio bywał zanadto pochłonięty jej osobą, co pewnie przedstawiało się w postaci częstszego uśmiechu dryfującego na jego zwykle ponurej, czy też obojętnej twarzy, a także rozmarzonym spojrzeniu, w jakim tliły się iskierki podekscytowania, iście smarkacz, który przeżywa zauroczenie. Czując się z tym uczuciem swobodnie i na tyle pewnie, że nie tłamsił go w sobie, a pozwalał wypływać w miejscu pracy uświadamiał kolegów oraz koleżanki, że nie był, aż taką bryłą lodu, za jaką mogli go brać. Tym samym rzucone słowa do ciemnowłosej, były oznaką pewności siebie w zachowaniu wprost oświadczając, iż nie należał do grona mężczyzn, którzy przez pierwsze tygodnie i miesiące usilnie próbują przypodobać się partnerce na wszelkie sposoby, wysilając się i zaskakując, by gdy nastanie stagnacja i moment swego rodzaju „usidlenia” zupełnie i w pełni zrezygnować z jakiegokolwiek wysiłku zalegając na laurach, bo przecież dali z siebie, te przysłowiowe trzydzieści procent i teraz już nie trzeba się starać, czyż nie?
    Otóż on był inny – zdecydowanie, daleki od podobnego temu myślenia pragnął pielęgnować relację; dbając o nią, niezależnie od tego na, jakim ta będzie etapie, czy to teraz, czy za dwadzieścia lat, nieustannie potrafić sprawić, aby uśmiech szczęścia rozpromienił jej twarz, by czuła się bezpieczna i kochana, nie dać powodu do zwątpienia. Nauczony na błędach, nie pozwolić temu uczuciu wygasnąć, przez nadmiar dodatkowej pracy, bo nawet jeśli nie wyjdzie mu z Arneberg, to wówczas nie będzie, miał sobie niczego do zarzucenia, a przynajmniej w kwestii starania się i dbania o czar zauroczenia. Stąd też wyraz bezpośredni w słowach niezbyt delikatnych, ale znaczących, by rozwiać wątpliwości. Nie wiedział, z jakimi mężczyznami przyszło jej się spotykać w przeszłości, ale zamierzał być ostatnim, z którym randkuje. Jeszcze wiele przed nimi pracy we wzajemnym zrozumieniu się, ale był dobrej myśli świadom, jak ta potrafi być impulsywna, a także emocjonalna, zbyt pochopnie wyciągając wnioski, które naznaczone były błędną oceną sytuacji.
    Nie, nie czuje. Wolę postawić na szczerość i spontaniczność, bez nacisku, niżeli nadskakiwać i czynić to wbrew sobie. Imponować, mogę formą na siłowni, czy postawą jako funkcjonariusz oraz człowiek. Jeśli masz jakieś obiekcie wobec naszych spotkań i tego, w jakim charakterze się one odbywały, to oświeć mnie. Rozmowa podobno pomaga. Mam nadzieję, że temat jest wyczerpany, a twój żywy obraz niezadowolenia, przemilczę. – Wbrew jej niewerbalnym sygnałom przysunął się, gdyż nie zamierzał pozwalać, aby trwała w tym niezdrowym stanie niezadowolenia.
    Jej humor i zdawkowość wypowiedzi sprawiały, że tym mocniej, chciał poznać treść, jaką usłyszała Isabella w namiocie völvy. Bezceremonialnie sięgnął dłonią jej podbródka odwracając go, ku swojej twarzy i musnął kciukiem dolną wargę kobiety, chwilę wahał się przed dalszym krokiem, jednak nim serce przebrzmiało w piersi jego usta nienachalnie, wręcz ostrożnie dotknęły kącika jej warg. – Powiedz mi, nalegam. – Spod zmrużonych oczu, spoglądał na nią, oczekując szczerości.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Może to tylko cienka nić nieporozumienia wkradła się między nich, psując chwilowo atmosferę, która przecież początkowo była pełna swobody. Nie należała do osób, które czepiają się każdego szczegółu, ale jednocześnie nie mogła pozwolić sobie nawet na zalążek braku szacunku, kiedy tak otwarcie godziło to w jej dumę. Powietrze wokół jakby zgęstniało i nie była to zasługa pary wodnej, a jego zachowania, które wywołało zmianę nastroju. Nie chciała teraz robić scen ani kłócić się o niewłaściwy ton czy drwiący uśmiech, ale nie zamierzała też udawać, kiedy coś jej jawnie nie pasowało.
    Ciężko jej było komuś zaufać, otworzyć się na nową relację na tyle, by wpuścić obcą osobę do swojego życia i dzielić z nią radości czy smutki. Przyzwyczaiła się do samotności, do niezależności i stało się to swojego rodzaju tarczą przed cierpieniem po stracie kogoś ważnego — bo że dojdzie do utraty, to nie miała wątpliwości, skoro wszyscy w jej życiu prędzej czy później ją opuszczali. Bała się tego nieuchronnego w jej mniemaniu momentu, ale zwyczajnie nie chciała się dłużej zamykać, jakby czuła, że coś jej przez to w życiu umyka. Z perspektywy czasu może stwierdzi, że tylko samotność daje jej prawdziwą wolność, której potrzebuje, a kajdany związku będą jej ciążyły na tyle, że nie będzie potrafiła z nimi funkcjonować. A może związek z odpowiednią osobą pozbawi ją wszelkich wątpliwości, nada nową perspektywę, dzięki czemu odkryje się na nowo? Czas pokaże.
    - Nie uważam, żeby imponowanie drugiej osobie było oznaką nieszczerości. Przeciwnie, uważam, że jeśli ludziom na sobie zależy, to chcą sobie nawzajem imponować, chcą sobie wzajemnie dostarczać masy pozytywnych emocji i szukają punktów, które sprawią przyjemność drugiej stronie. I nie jest to w mojej ocenie pozbawione spontaniczności albo wolnej woli - nie rozumiała, co tak złego jest w imponowaniu drugiej osobie, ale uraził ją tym stwierdzeniem, więc nie zamierzała przechodzić z tym do porządku dziennego. - Mój "żywy obraz niezadowolenia" jest spowodowany twoim lekceważącym podejściem i drwiącym uśmiechem.
    Zignorowała go, gdy przysunął się bliżej, nadal zirytowana jego postawą. Potrafił być tak czarujący, że dziwiła się, że potrafi to skrywać pod tą grubą skorupą, a jednocześnie w drugiej chwili potrafił to wszystko zdyskredytować szorstkością i nawykami, które ją drażniły.
    Zaskoczył ją, gdy sięgnął do podbródka, zmuszając ją, by na niego spojrzała, na co niekoniecznie miała teraz ochotę. Jej twarz pozostała neutralna, a nie było to łatwe zadanie. Wiedział, co robi i próbował odwrócić jej uwagę czułymi gestami, ale udała niewzruszoną na jego zabiegi. Potrzeba znacznie więcej, by ugłaskać jej dumny charakter. Niemniej nie widziała powodu, dla którego miałaby ukrywać treść przepowiedni.
    - Spotkam kogoś o złych intencjach. Ta osoba wie o zaginięciach i morderstwach, a przede wszystkim zna sprawcę - odpowiedziała i milczała chwilę, żeby mógł to sobie przetrawić. Gdyby udało jej się poznać tożsamość mordercy, pozostałoby kwestią czasu, zanim Kruczy go złapią. Byliby bardzo blisko rozwiązania tego wszystkiego, może udałoby się uratować życia dalszych ofiar. Przepowiednia nie była jednak zbyt precyzyjna, więc równie dobrze, może się niczego więcej nie dowiedzieć.
    - Völva nie była w stanie określić czasu ani miejsca tego spotkania. Podobno ta osoba nie będzie chciała mi zrobić krzywdy, a przynajmniej nie od razu - i już, to całość. Przekazała mu wszystko, czego się dowiedziała, a choć wszystko było owiane tajemnicą i więcej było niewiadomych niż faktycznych danych, to poczuła się jakoś lżej po podzieleniu się tym zdarzeniem.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Słuchał jej z delikatny, aczkolwiek pogodnym wyrazem twarzy czujny na słowa i to, jak je wypowiadała. Zależało mu na poznaniu myśli kobiety, która podkopała sobie dołek, jaki teraz chcieli wspólnymi siłami zakopać, aby wyklarować sytuację, momentami przedstawiała niezwykle kapryśnie, niby rozkapryszona princeska, co drażniło Soelberga na tyle, aby sięgać po drwinę, tudzież złośliwość w komentowaniu jej zachowania.
    Zgodzę się z tym, co mówisz, bo tak w istocie jest, lecz zważ, że cała ta sytuacja wzięła się od tego, jakim tonem powiedziałaś swoje pierwsze słowa, dlatego poczułem chęć wyklarowania sytuacji, aby mieć jasny obraz, tego, jak to postrzegasz. – Cierpliwie, jak dziecku tłumaczył krok po kroku swoje zachowanie i sugerował, że nie przywyknie do podobnych tekstów na dłuższą metę. Byli impulsywni i dumni, zbyt uparci momentami, ale to nie oznaczało, że nie mogli dojść do kompromisu i wspólnie rozwiązać małego nieporozumienia, bo tym właśnie było to dla Ivara.
    Nie dam sobie wejść na głowę, a drwiącego uśmiechu się nie czepiaj. Ledwo kąciki ust mi drgnęły. – Oburzony, nieco tym wypominaniem nie cofnął się, wręcz przybliżył jeszcze znaczniej do kobiety, chcąc jej uświadomić, że miał wystarczające pokłady wewnętrznego spokoju, by znosić takie obrazki, to wprawdzie mogłoby być męczące i zapewne w jakimś stopniu się dopasują z czasem, aby każde potknięcie nie urastało do rangi kłótni o najwyższą stawkę, jednakże wyczuwał, iż będzie z początku ciężko.
    Przywykliśmy do samotności, mamy dominujące charaktery, jesteśmy, jacy jesteśmy. Mam świadomość, że będzie ciężko, ale odrobina luzu i mniej humorków, mogłaby wyjść nam na dobre. – Dodał, z cichą nadzieją na rozstrzygnięcie sprawy i poniekąd zażegnanie problemu, bo ten leżał w nich samych i sposobie komunikacji, to ona zawodziła.
    Odetchnął skrycie, kiedy słowa pani koroner zadźwięczały ponownie wyzbyte gniewnej nutki, a chociaż z początku, mógł wykazywać entuzjazm, że ta zaczęła opowiadać, tak z każdą kolejną sekundą, coraz bardziej pochmurniał. Wreszcie do tego stopnia przygasł, że dłoń, która spoczywała z początku na podbródku, a później na ramieniu Włoszki mimowolnie opadła w ciasną przestrzeń między ich ciałami. Zapatrzony w tylko sobie znany punkt chłonął słowa, które padały z jej ust napełniając go lękiem i obawą o zdrowie i życie kobiety. To nie pozostanie, bez echa, a świadomość tego, jak istotna mogła być, to wiedza dla „nich”, dla całej magicznej społeczności Midgardu, dodawała powagi. Starając się racjonalnie podejść do wygłoszonej treści przepowiedni, musiał zadać jej kilka pytań. By zupełnie utwierdzić się w swych przekonaniach oraz decyzjach, jakie ta nowina zaowocuje. Nie chciał napędzać jej strachem, czy wzbudzać niepożądanych emocji, woląc skupić się i ze spokojną głową przeanalizować sytuację, wyciągnąć wnioski, być może uda im się, to zrobić wspólnymi siłami.
    Kim była völva, to ktoś od Nørgaardów? – Zapytał, a w głosie dźwięczała nadzieja. Dłoń oficera musnęła pod wodą rękę Isabell, a palce zacisnęły się pewnie w pokrzepiającym uścisku. – Niezależnie od wszystkiego zadbam o twoje bezpieczeństwo. Nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził. – Choćby miał ogrodzić palisadą dom partnerki i być przy niej dniem i nocą, tak zrobi, bał się, że to jego praca może odbić się czkawką na niej, lecz przeznaczenie, chyba miało swoje plany w tym względzie niezależnie od tego, czy spotykała się z nim, czy z kimkolwiek innym. Zgrzytnął zębami w niemej frustracji i odchylił głowę, aby spojrzeć na nocne niebo.
    Wszystko to jest takie męczące. Mam ochotę zniknąć na kilka dni i odetchnąć. – Mieli zaznać odpoczynku w gorących źródłach, a odnosił wrażenie, że widmo nierozwiązanego śledztwa prześladuje go na każdym kroku. Przymknął powieki i pozwolił, by kropelki wody spływały po skroniach oparty potylicą o krawędź basenu oddychał spokojnie.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Mężczyzna ewidentnie nie wiedział, co robi, przemierzając pole minowe z gracją słonia, swoimi krokami powodował niewielkie eksplozje, choć jak tak dalej pójdzie, to będzie miał okazję zobaczyć wielki wybuch. Ciężko wyprowadzić ją z równowagi, jednak Ivar poruszał struny, które normalnie ją nie wzruszały, a teraz niewielkie drganie doprowadzało ją do szewskiej pasji. Nie chciała już na początku dać mu się zaszufladkować jako słaba kobieta, nie zamierzała się podporządkowywać jego woli, tylko od początku wyznaczyć linię granicy — oczekiwała jedynie szacunku i szczerości. Nie pozwoli sobie na zniewagę czy umniejszanie jej słowom, dlatego niektóre z jej reakcji mogą się wydawać przesadzone, acz zgodne z jej naturą.
    Inaczej było w przestrzeni publicznej, tam pilnowała się i nie doprowadzała do sytuacji, w której mogłaby wybuchnąć, prędzej skończyłaby rozmowę i odeszła ochłonąć. Teraz również mogła to zrobić, ale skoro chcieli się poznać, nie zamierzała uciekać.
    - Mój ton miał charakter żartobliwy, przykro mi, że tego nie wyłapałeś i ukłuło cię to na tyle dotkliwie, że postanowiłeś wyklarować, że nie masz potrzeby mi imponować. Na szczęście szybko się uczę, dziękuję za tę lekcję - starała się mówić spokojnie, choć jej głos drgał momentami, zdradzając zdenerwowanie jego zachowaniem. Pewnie nie miał sobie nic do zarzucenia, ale ona nie przywykła do takiego lekceważącego traktowania.
    Odwróciła gwałtownie głowę na jego kolejne słowa, wbijając w niego pełne niedowierzania spojrzenie. Czy on naprawdę chciał wszystko zepsuć? Dlaczego chciał jej koniecznie zrobić na złość? Czy to był jakiś test, ile potrzeba, żeby puściły jej hamulce?
    - Wejść na głowę? W jaki sposób próbuję to zrobić? Nie pozwolę z siebie drwić - odparła chłodno i nie podobało jej się, że przybliżył się pomimo gęstniejącej atmosfery. Chciał być górą, mógł być, ale ona będzie już daleko stąd, bo nie pozwoli się tak traktować. Może powinna mieć więcej cierpliwości, ale brak bliskich relacji przyzwyczaił ją do pewnego standardu, dlatego teraz każde przekroczenie granicy wywoływało u niej małe trzęsienie, tylko czekać aż lawina spadnie. Założyła ręce na piersi i odwróciła głowę, zastanawiając się, czy nie byłoby lepiej jednak iść do domu. W samotności było bezpieczniej, nie musiała się denerwować ani szukać zrozumienia.
    - Czyli teraz sugerujesz, że jestem sztywna i psuję nastrój swoimi humorkami, cokolwiek to znaczy. Dziękuję za te pokłady szczerości, które dziś się z ciebie wylewają - wycedziła jeszcze przez niemal zaciśnięte zęby. Z każdym słowem coraz bardziej się pogrążał, dając jej zupełnie inny obraz siebie. Nie podobały jej się zarzuty o wchodzeniu na głowę albo drwiące odpowiedzi, zasługiwała na więcej i nie zamierzała godzić się na cokolwiek poniżej. Była za stara na pchanie się w coś bez przyszłości, a jeśli nie będą w stanie się porozumieć, kiedy pierdoły stają się przeszkodami, to robi się z tego problem.
    Trawiła jeszcze jego słowa, w myślach zastanawiając się, czy skoro tak do tego podchodził, to czy jednak samotność nie byłaby lepszym rozwiązaniem. Tymczasem temat przepowiedni odrobinę przysłonił zaognione nieporozumienie.
    - Hedvig Nørgaard - potwierdziła krótko, choć w gruncie rzeczy nie miało to znaczenia, bo przepowiedni nie da się przecież zmienić. To się stanie prędzej czy później, mogła się jedynie przygotować na to spotkanie.
    - Dziękuję, ale poradzę sobie, cokolwiek Norny szykują - w tym momencie wcale nie chciała jego pomocy ani gwarancji bezpieczeństwa, co było tylko mrzonką, bo tak naprawdę, jeśli coś się ma stać, to prędzej czy później los upomni się o swoje. Nie zamierzała go angażować w swoje problemy, szczególnie w początkowym etapie znajomości, kiedy drobnostki sprawiały trudności.
    - Zawsze możesz wyjechać na urlop odpocząć - rzuciła, nie uwzględniając siebie w tym scenariuszu. Za dużo negatywnych emocji dziś u niej spowodował, żeby mogła przejść z kolejnymi tematami do porządku dziennego. Nie wybuchła, ale nie zamierzała udawać, że wszystko gra, kiedy przeszkadzały jej konkretne zachowania.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Nieco strapiony wyraz twarzy oficera przypominał zakłopotanie czworonoga, który chcąc się bawić przeholował i zranił swego właściciela, tak w obecnym stanie prezentował się Soelberg, bo chociaż chciał zaznaczyć pewne oczywistości, to jednak nie zamierzał jej drażnić do tego stopnia, aby obruszała się tak bardzo. Poczuł się źle, że pozwolił, aby niedomówienie, a raczej brak precyzyjności i jego docinka zmieniły obraz spotkania z miłego na delikatnie mówiąc nieprzyjemny. Odetchnął głęboko w przerwie, jaką kobieta musiała znaleźć na zaczerpnięcie oddechu. Patrząc na nią zdecydowanie łagodniej, ba najdelikatniej, jak do tej pory, odkąd tylko weszli do gorącej kipieli, chciał wyrazić swoje zdanie i zażegnać konflikt, bo nie było sensu rozniecać pożaru z okazji takiego niedomówienia. Czasem jeszcze zapominał, jaka Włoszka bywała temperamentna i czepialska, tak niemalże precyzyjnie, wręcz chirurgicznie dokładna, co do każdego; gestu, słowa, a może i myśli. Na miłych bogów, całe szczęście nie władała darem Odyna i nie mogła zaglądać do jego umysłu, ale i tak radziła sobie nie najgorzej z odgadywaniem jego myśli, a przynajmniej w niektórych aspektach ich związku.
    Jesteś sztywna, uparta, zawzięta i czepialska. To prawda podejrzewam również brak poczucia humoru, a za kąśliwą uwagę oderwałabyś mi głowę. Ale! Uwielbiam cię właśnie taką z tym całym bagażem składającym się na twój charakter. I może masz rację niepotrzebnie dodawałem od siebie te komentarze. Nie chciałem cię zezłościć. – Mówiąc, patrzył w tylko sobie znany punkt, trochę w obawie przed spojrzeniem w oczy. Wolał, aby nie widziała jego prawdziwej skruchy, a przynajmniej nie na razie, bo pragnął dokończyć myśl, ten monolog, jaki zaczął kreować. – Jestem trudny w obyciu. Bywam złośliwy w żartach i czasem mam ostry język. Nie chcę, byś brała do siebie wszystko, co mówię, bo czasem pieprzę głupoty. Zdziel mnie wówczas poduszką, miast z miejsca się obrażać. Wiesz, że bardzo mi na tobie zależy i nie musisz mi o pewnych oczywistościach mówić, bo potrafię zaskakiwać, a przynajmniej staram się. – Dopiero teraz podniósł wzrok i przejrzał się w obliczu pani koroner.
    Sięgnął jej twarzy dłonią, znacząc swój dotyk na jej skórze z delikatnością, bez przesadnej stanowczości odwrócił ją ku sobie, bo chociaż profil, miała piękny, to chciał spoglądać jej w oczy, tym samym nie pozwolić, aby gniew zagnieździł się w piersi. Bawiąc się palcami na linii żuchwy, głaskał ją i spoglądał na kropelki wody spływające wzdłuż kości, aż do podbródka i dalej hen spadając w przestrzeń między nimi. Gdy jedna z kropel spadała odprowadzał ją wzrokiem, by mimowolnie przyciągany magnetyzmem kochanki powrócić do jej twarzy.  
    Nie denerwuj się. – Po tych słowach pocałował ją lekko w sam czubek nosa, jakby tym samym, chcąc ugasić pożar tlący się w jej ciele. Nie wiedział, czy zdążył, a może było już za późno i czeka go długie milczenie z jej strony?
    Odetchnął z ulgą, gdy zaczęła mówić o przepowiedni, co prawda nie bawiła go ta wizja, jednakże spodziewał się, że Isabella wyjdzie z tego, bez szwanku, skąd ta myśl i to przekonanie, tak śmiałe? Cóż był przy niej i nie zostawi jej, a ponadto to część jego pracy – chronić innych.  
    Oczywiście, że sobie poradzisz. Jesteś silna i niezależna. Ale ja ci pomogę przez to przejść. – Odsunął się, od niej dając kobiecie przestrzeń, lecz dłoń wysłannika powędrowała pod wodę, odnajdując jej rękę i łapiąc ją w pełnym pokrzepienia uścisku. – Masz rację. Ale… nie wyjadę sam. Mówisz: zaimponować ci? Cóż, chyba mam pewien pomysł. – Pociągnął jej dłoń, by wyłoniła się z ciepłych macek gorącego źródła i zbliżył ją do ust i pocałował czule.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Zdążył ją zirytować, a że ogień tak łatwo nie dogasa, tak jego łagodniejsze spojrzenia nie ostudzały w znacznym stopniu jej emocji. Nie spodziewała się, że głupi żart może wywołać falę nieporozumienia, która zaleje ich, zatapiając dobry nastrój i chęć do dalszego relaksu. Wiedziała, że nie będzie łatwo znaleźć wspólny język, a choć czasami wydawało się, że nadają na tych samych falach, to jednak rzeczywistość weryfikowała, zestawiając ich upór i indywidualność, tworząc mniejsze lub większe konflikty. Tego chciała uniknąć przez cały czas, kiedy wzbraniała się przed poważnymi randkami, tego ścierania się i walki o własne zdanie, żeby druga strona nie zdominowała całkowicie relacji, co w konsekwencji mogło dać odwrotny skutek, że to ona dominuje. I faktycznie Isabella ma twardy charakter, nieustępliwy i dumny, co w połączeniu z ironicznym, a może bardziej cynicznym podejściem Ivara, tworzyło mieszankę wybuchową. Nie na tyle, by latały talerze, ale na tyle, by ich ścieżki rozeszły się w odrębnych kierunkach.
    - Jeśli naprawdę masz o mnie takie zdanie, to śmiem twierdzić, że wcale mnie nie znasz - odparła z chłodem, bo wszystkie obelgi, którymi ją obrzucał, nie zostały zlekceważony. Nie miało znaczenia, że w drugiej części wypowiedzi wziął winę dla siebie i wyraził jakąś cząstkę uczuć. Widziała, że nie chce patrzeć jej w oczy i nie zamierzała o to zabiegać. Słuchała go ze spokojem, choć krew w żyłach wrzała na jego dzisiejsze zachowanie. Nie przejdzie obok tego obojętnie, nie będzie udawała, że nic się nie stało i wcale jej to nie obeszło, bo przeciwnie. Uderzał w jej czułe punkty, świadomie próbując ją sprowokować, a choć starała się nie wybuchnąć, to nie było to łatwe zadanie w obliczu tylu przykrych słów.
    - Ja również jestem trudna w obyciu, mam swoje przyzwyczajenia i standardy, poniżej których nie zejdę, więc może po prostu nie jest nam po drodze - stwierdziła jeszcze, nie bardzo przyjmując jego argumentację. Może mieć ostry język, byle jej przy tym nie obrażał. A może to już ten wiek, że należałoby uważniej dobierać słowa. Nie podobało jej się, że zrzuca na nią odpowiedzialność, że to ona ma zapobiegać nieporozumieniom i nie obrażać się. Będzie reagowała tak, jak dyktuje jej to natura, a już z pewnością nie pozwoli zaniżać swojej samooceny złośliwymi komentarzami.
    - Nie denerwuję się. Ty mnie denerwujesz - nie udało mu się ugasić pożaru, a jedynie odrobinę załagodzić jego konsekwencje. Widziała, że się starał, ale jego metody pozostawiały wiele do życzenia. Może to kwestia długoletniej samotności na tym polu, a może taki już jego charakter. Na ten moment miała wątpliwości, czy gra jest warta świeczki.
    Nie skomentowała jego chęci pomocy, bo chociaż mogłoby to być urocze, gdyby atmosfera nie była tak napięta, to w tej chwili nie zamierzała jej przyjmować. Czekała nadal, ale przeprosiny nie padły, a jedyną formą skruchy były słowa „może masz rację".
    - Jeszcze przed chwilą nie czułeś potrzeby mi imponować, niech tak zostanie. Dziękuję za to spotkanie, wiele się dziś nauczyłam. Dobrej nocy - czuły pocałunek w dłoń był przyjemny, ale przytłumiony sporą dawką emocji, wobec czego nie mogła przejść niewzruszona, bo aż się w niej gotowało. Musiała ochłonąć i odpocząć od jego towarzystwa, więc najlepszym rozwiązaniem było zakończyć ten wieczór.

    Isabella i Ivar z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.